Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Alumfelga
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:28, 06 Wrz 2012    Temat postu: Alumfelga

LISTA PRZEBOJÓW:

1. Mania parowania
2. Dzień Kobiet
3. Sheldon's song
4. Ostateczne rozwiązanie
5. Cień
6. Wonderwall
7. Ballada o porządnym człowieku i drugim, nieporządnym
8. Co by było, gdyby...
9. Kiedy zbieg spotyka zbiega
10. Przywrócić porządek
11. Casting
12. Rozdział, w którym występują marchewki, a Hauru przestaje się wykręcać


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alumfelga dnia Nie 23:02, 23 Wrz 2012, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:09, 06 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 1
Tytuł: Mania parowania
Autor: Alumfelga
Fandom: Pamiętniki Wampirów/White Collar
Uwagi: Spoiler do zakończenia 1 sezonu White Collar; pairing Peter/Neal; slash niegraficzny; +13 (chyba).
A/N: Prompt został potraktowany bardzo luźno. Przydaje się ogólna znajomość środowiska fanfictionicznego. To najdłuższe, co kiedykolwiek napisałam.


Mania parowania

Neal Caffrey nigdy nie zastanawiał się długo. Szybka analiza zysków i strat pozwalała mu zdecydować, czy podjąć się przekrętu czy nie; wszystkie akcje oczywiście planował – ze szczególnym uwzględnieniem planu ucieczki z miejsca przestępstwa - ale wiedział z doświadczenia, że na niektóre sytuacje nie można się przygotować. Związki z kobietami… raczej nie myślał zbyt wiele, pozwalał sprawom toczyć się naturalnie. W przeciwieństwie do Mozziego, który organizował swoje życie z dokładnością do najdrobniejszych szczegółów, Neal działał na zasadzie wymyśl – rozpracuj – wykonaj. Gdy zachodzi potrzeba, improwizuj, a w razie porażki zwiewaj. W końcu jeśli bardzo chcesz, od wszystkiego da się uciec.

Tego dnia siedzieli razem w vanie, sami, co rzadko się zdarzało. To Neal najczęściej…


- Możecie mi przypomnieć, co my właściwie robimy? – zapytała Elena, przerywając czytanie.
- Też chciałabym to wiedzieć - westchnęła Bonnie.
Caroline spojrzała na nie z wyrzutem.
- Zgodziłyście się, prawda? Więc czytaj to, co na razie mamy i nie wybijaj mnie z rytmu.
- Czytaj, bo nigdy tego nie skończymy – zgodziła się Bonnie.
Siedziały w trójkę na kanapie w salonie Gilbertów i wpatrywały się w spoczywający na kolanach Eleny laptop. Ekran wyświetlał zapełnioną do połowy stronę edytora tekstów.
- To Neal najczęściej działał pod przykrywką, jednak do tej sprawy potrzebna była kobieta; Diana znała się na rzeczy. Clinton Jones miał do wykonania robotę w biurze… – Ale to jest jakaś grafomania, a nie opowiadanie…
- Słuchaj – powiedziała Caroline stanowczo. - Masz areszt domowy, bo jakiś wampir psychopata chce cię zabić, a nam się to wcale nie uśmiecha, tak? Damon wysłał Jennę z Jeremym do kina, „żeby nie przeszkadzali”, a potem sam gdzieś polazł. Ponieważ nieszczególnie chcesz gadać ze Stefanem…
- …to dziś wieczorem masz na głowie nas – dokończyła Bonnie z uśmiechem.
- Właśnie – potwierdziła Caroline. – A ja mam do napisania fik na fikaton. Więc zamiast oglądać filmy i rozmawiać o facetach, napiszemy wspólnie opowiadanie. Przenosząc się w świat bez wampirów i bez naszych problemów. Jasne?
- A skoro mamy pisać, potrzebna będzie jakaś pomoc. Masz może piwo? – zapytała Bonnie.
- Tak, w lodówce. Zaraz przyniosę – Elena zaczęła się podnosić z kanapy, ale Bonnie ją powstrzymała.
- Ja przyniosę. Ty czytaj, bo Caroline nie da nam spokoju.

…Clinton Jones miał do wykonania robotę w biurze, a choć przepisy FBI mówią, że optymalną obserwacyjno-podsłuchiwawczą ekipę stanowią trzy osoby, Peter jakoś nie kazał żadnemu innemu agentowi do nich dołączyć. Z właściwą sobie skromnością Neal uznał, że jego umiejętności liczą się za dwie osoby i postanowił się nie dziwić.

Skupienie się na pracy zawsze było trudne, jeśli tą pracą było siedzenie w samochodzie, a tym razem zapowiadało się wielogodzinne czekanie, zanim Diana zdobędzie nagranie pozwalające im aresztować podejrzanego. Wieczór powoli zapadał, na ulicach ustawał hałas, a Nealowi i Peterowi skończyły się umilające czas gry. Ponieważ Neal jak zawsze odmówił opowiadania o swoich „rzekomych” fałszerstwach – w samochodzie Garniturków zawsze trzymaj język za zębami, Neal. Myślisz, że kogoś nagrywasz, a to oni nagrają ciebie, powtarzał, być może nie bez racji, Moz – Peter zapytał go o kobiety.


***

- Ale dlaczego White Collar? – Elena jeszcze raz oderwała wzrok od ekranu. - Przecież nie znamy się na przestępstwach.
- Bo johnlocka jest już za dużo – odpowiedziała Caroline ze znawstwem – a Bonnie nie chce nic potterowego. Boi się, że ją dołączymy do bohaterów i połączymy z Voldemortem. Nie martw się, o przestępstwach słowa nie napiszemy.

***

Wspominanie Kate zawsze wpędzało Neala w dziwny nastrój, może dlatego, że nie mówił o niej często, ale w oczach Petera już dawno zobaczył zaufanie i nie bał się przed nim otworzyć. I gdy opowiadał, co czuł na początku ich znajomości i kim później się dla niego stała, jak razem uczyli się hiszpańskiego i jak odwiedzała go w więzieniu, a Peter patrzył na niego z uwagą, współczuciem i troską, znów uderzyła go myśl, którą odpychał od siebie od kilku tygodni. Pomyślał, że mimo nieperfekcyjnej twarzy Peter ma cudowne usta. I nagle wydało mu się, że Peter myśli podobnie, poza tym fragmentem o niedoskonałej twarzy, oczywiście, bo od dłuższego czasu patrzył jakby prosto na jego, Neala, usta, a gdy Neal zmniejszył trochę dystans pomiędzy nimi, Peter nie cofnął się, a na jego twarzy pojawił się nieznany Nealowi dotąd wyraz.

Elena sceptycznie podniosła brew.
- Facet nagle staje się gejem? Ciężko mi uwierzyć w coś takiego.
Caroline pokiwała głową.
– Fakt, powinnyśmy to lepiej opisać. Te kilka zdań to chyba za mało.
- Przez tyle lat żyłem w ukryciu, aż do teraz – odezwała się dziwnym tonem Bonnie. - Kryłem się w cieniu. Znam ryzyko, ale muszę mu powiedzieć. I… Potrzebuję więcej piwa – dokończyła już normalnie.
Caroline była zachwycona.
- Bonnie, ty wiesz, że dobre? Dawaj to na początek! – zwróciła się do Eleny, która jednak zaprotestowała.
- Przecież piszemy w trzeciej osobie, jak mam to zrobić? Neal musiałby to do kogoś powiedzieć. Poza tym nie sądzisz, że to trochę, no nie wiem, jak z innego fandomu? – zapytała ku lekkiemu rozczarowaniu przyjaciółki.
–Może faktycznie masz rację. W końcu ty tu jesteś pisarką. Szkoda, bo tekst był niezły. Może ktoś go kiedyś wykorzysta. Tymczasem my… - Caroline zamyśliła się. – Wiem, wspomnimy o innych kobietach. Alex, Sara… O, a pamiętacie tę kobietę z wyspy? Jak ona miała na imię…?
- Moment – wtrąciła Bonnie. – Coś mi się nie zgadza. W którym sezonie my właściwie jesteśmy?
- Ja myślałam, że w drugim, po śmierci Kate. – Elena wzruszyła ramionami. – Jakoś mi to pasowało, wiecie, żałoba, odnajdywanie radości życia.
- Tylko bez wątków autobiograficznych, proszę. A może w czwartym? – zaproponowała Caroline. – Przecież mamy sparować Neala z Peterem. Nie możemy tego zrobić, jeśli jest z Sarą. A w ogóle, nie przepadam za nią. Nie chcę jej wprowadzać.
- Ja ją lubię – odezwała się Bonnie. – Jest fajna, zabawna… Ruda. Zawsze chciałam być ruda – wyznała nagle. – Ja… Nie śmiejcie się, ale czasem wydaje mi się, że powinnam wyglądać zupełnie inaczej.
Elena chciała coś odpowiedzieć, ale przerwała jej Caroline.
- Dość gadania, piszemy – zarekomendowała i cała trójka pochyliła się nad ekranem.

***

Neal nie wiedział, że Peter toczył ze sobą wewnętrzną walkę. Agent Burke nie miał wątpliwości, że kochał swoją żonę, że nie chciał jej zranić i w ogóle uczynić nic, by sabotować ich małżeństwo, ale zdawał sobie sprawę, czego pragnął w tej chwili. Neala.
- Chciała poczuć, jak to jest zanurzyć ręce w jego ciemnych włosach i zatonąć w tych pięknych niebieskich oczach, i poczuć smak jego ust na własnych. Elena, literówka.
- Co…?
– Błąd masz, powinno być „chciał” - Bonnie spojrzała na nią podejrzliwie. - Wszystko w porządku? Wyglądasz na… rozkojarzoną.
- Wy… wydaje ci się – zaprzeczyła szybko Elena i sięgnęła po piwo.
- Daj spokój – uciszyła przyjaciółkę Caroline. – Elena w końcu zaczęła się wczuwać, to jeden z jej lepszych kawałków. Mówiłam, że pisanie fików to niezła zabawa!

Wciąż pamiętał, że znajdują się w środku akcji, nawet jeśli teraz nic nie robią, i to skutecznie powstrzymywało go przed wszystkim.
Jednak nie powstrzymało Neala. Skoro parę tygodni rozpracowywania nie posunęło sprawy ani o milimetr i ani o stopień nie rozjaśniało całej tej dziwnej sytuacji, zdecydował się na „działaj”. Nawet, jeśli od tej decyzji nie będzie mógł łatwo uciec.

***

- I teraz będzie seks w samochodzie.
- Nie ma takiej zasady, że jak się o czymś nie ma pojęcia, to się o tym nie pisze?
- Przesadzasz, Bonnie. Wtedy nie powstałaby połowa powieści. Poza tym każde slashowe opowiadanie musi zawierać scenę erotyczną, żeby ktokolwiek je przeczytał.
- Caroline? Skąd ty w ogóle tyle wiesz o fanfiction? – zapytała Elena.
- Moje ciało nie potrzebuje wiele snu – wyznała Caroline. - Czytam sobie w nocy, kiedy nie mam nic innego do roboty. To lepsze niż harlequiny.
- Ale dlaczego akurat slash? Tylko tego nie mogę zrozumieć. Przecież łatwo opisałybyśmy seks kobiety i mężczyzny.
Caroline upiła łyk z butelki.
– Kochane, nikt nie wie, dlaczego ludzie czytają slash. Ale to on podbił Internet. Więc wysilcie wyobraźnię i piszemy punkt kulminacyjny!

***

Zegar w salonie wybił jedenastą, gdy Caroline wreszcie stwierdziła:
- No dobra, to mamy całość. - Zadowolona przebiegła wzrokiem po ekranie. – Dzięki za pomoc. Elena, znasz kogoś, kto mi to zbetuje w iście wampirzym tempie?
- Cii, Bonnie zasnęła – powiedziała Elena szeptem. Próbowała ułożyć przyjaciółkę na kanapie w miarę wygodnej pozycji.
- Biedactwo – odszepnęła Caroline. - Ten czar rzucony na dom dużo ją kosztował…
- Co do tego czaru… - zaczęła Elena poważnie, ale zrezygnowała - Nie, jestem zbyt zmęczona, porozmawiamy o tym jutro. O co pytałaś?
- Pytałam, czy… nieważne, sama kogoś poszukam. Ty chyba masz dość internetowego szaleństwa.
- Masz rację. Wiesz, lepiej skopiuj to sobie gdzieś. Jak tylko alkohol wyparuje mi z głowy, będę chciała skasować ten plik z dysku.
- W porządku, już wysyłam – powiedziała Caroline. – Wiesz, mnie też się nie podoba ta moda na slash. W końcu w normalnym życiu to niemożliwe, żeby dwóch facetów do-tej-pory-hetero poszło ze sobą do łóżka.
Zamyśliła się.
- Zastanawiam się, jak Stefan i Tyler dają sobie dziś radę. Tyler tak się obawiał swojej pierwszej przemiany… Zadzwonię do niego – postanowiła, odkładając laptop. Nawet nie zauważyła, kiedy znalazł się w jej rękach.
Elena przykrywała kocem śpiącą Bonnie, gdy zadzwoniła jej komórka. Wyszła do kuchni i dopiero wtedy odebrała.
- Halo?
- Cześć, Kevin! Jak tam pobyt w domu? – w słuchawce rozległ się wesoły głos Damona. – Mam nadzieję, że nie jesteś sama?
- Nie, Caroline i Bonnie były ze mną cały czas – odpowiedziała. – Jeremy i Jenna też powinni niedługo być. A jak tobie mija wieczór? Gdzie ty właściwie zniknąłeś, co? Posłuchaj…
Zamilkła, bo usłyszała w słuchawce inny głos, dobiegający gdzieś z daleka. – Chyba ktoś cię woła – odezwała się niepewnie.
- Muszę kończyć – powiedział szybko Damon. – Baw się dobrze, pa!
- Przyjdź jutro! Musimy sobie coś wyjaśn… - Elena przerwała, słysząc sygnał zakończonego połączenia. Jutro powie Damonowi, że nie może więzić jej w domu, podczas gdy on sam… Nie, to niemożliwe. Ale była prawie pewna, że głos, który słyszała w słuchawce, głos mówiący: „Damon, gdzie ty, do cholery, łazisz, wracaj do łóżka!”, należał do jej nauczyciela historii, Alarica Saltzmana.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:55, 06 Wrz 2012    Temat postu:

Umarło mnie to ostatnie zdanie

Ale pomysł ciekawy z fikiem w fiku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:30, 07 Wrz 2012    Temat postu:

Al, chciałam Ci wyznać miłość po przeczytaniu tego fiku! *wyznaje*

Pomysł, żeby połączyć dwa fandomy, jest przede wszystkim zaskakujący. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ale trzeba dodać, że sam pomysł - to jednak nic, liczy się wykonanie - a Twoje nie pozostawia nic do życzenia. Fik z humorem i dystansem, z zakończeniem, po którym chciałoby się zakrzyknąć "Więcej!", a jednocześnie każde "więcej" chyba by zaburzyło równowagę. Także, reasumując, genialnie. Z niecierpliwością czekam kolejnych Twoich dziełek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lacida
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:22, 07 Wrz 2012    Temat postu:

Dwa slashe w jednym fiku, fik w fiku i zamiast crossovera parodia, tego co robimy - super.
Nie lubię slashu, ale fik się podoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:58, 07 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 2
Tytuł: Dzień Kobiet
Autor: Alumfelga
Fandom: Felix, Net i Nika by Rafał Kosik
Uwagi: Bez ograniczeń, spoilerów brak, mogą wystąpić odchyły od kanonu, bo minęło trochę czasu, odkąd go czytałam.
A/N: Nie wiem, czy to nie pierwsze fanfiction do FFiN ever, więc już nie musi być dobre, skoro jest pierwsze.


Dzień Kobiet

Godzina wychowawcza w klasie drugiej „a” trwała w najlepsze. Choć po feriach zimowych pozostało już tylko wspomnienie, oceny większości uczniów nie były jeszcze na tyle słabe, by zaistniała konieczność zrobienia pogadanki na ten temat. Problemów klasowych nie było, ogólna sytuacja w szkole też nie odbiegała zbytnio od normy – choć to pewnie dlatego, że normą w Gimnazjum imienia Stefana Kuszmińskiego była nienormalność – zatem wychowawczyni pozwoliła młodzieży zająć się własnymi sprawami.

Felix przewracał właśnie stronę magazynu „Fantastyka”, kiedy usłyszał, że ktoś podnosi się z krzesła. Podniósł wzrok jednak dopiero na głośne: „Uwaga!”, które zlikwidowało prawie cały hałas panujący w klasie.
- Dzięki, Lucjan. – Aurelia, wysoka blondynka o „dlaczego nie niebieskich?!” oczach przebiegła wzrokiem po sali, najwyraźniej sprawdzając, czy wszyscy na nią patrzą. Kilka osób, w tym pochłonięty uderzaniem w klawiaturę swojego minilaptopa Net nie zwracało na nią uwagi, ale dziewczyna uznała chyba widok za satysfakcjonujący, bo kontynuowała.
- Zastanawiałam się, jak w tym roku zostanie zorganizowany Dzień Kobiet w naszej klasie. Nie muszę wam przypominać, że w zeszłym roku była to totalna katastrofa. Chłopcy zupełnie się nie przygotowali. W tym roku musicie wymyślić coś ekstra, żebyśmy zapomniały o tamtej porażce. Prawda? – znów rozejrzała się po klasie, ale przytaknęła jej tylko siedząca obok niej Klaudia. – Zostały dwa tygodnie – dokończyła Aurelia i usiadła. Wzięła do ręki pilniczek i z pozornie obojętną miną zaczęła piłować sobie paznokcie.
- Przecież zgodziliśmy się nie obchodzić Dnia Kobiet – mruknął Net znad laptopa. – Równouprawnienie i te sprawy. Sam się wypowiadałem, to pamiętam.
- O, jednak słuchałeś… Aurelia chyba nigdy nie przyjęła tego do wiadomości i uznała, że zapomnieliśmy – odpowiedział mu Felix. – Teraz już nie unikniemy tematu.

Rzeczywiście, prawie wszyscy przerwali swoje zajęcia i rozpoczęła się dyskusja. Kilka dziewczyn poparło Aurelię, która, widząc to, zajęła się nakładaniem odżywki na wypiłowane już paznokcie. Kuba, przewodniczący klasy, próbował przypomnieć, co zostało ustalone w zeszłym roku. Siedzący z nim Oskar przekonywał, w czym wspierał go Net, że kobiety nie mogą domagać się raz zrównania ich w prawach, a raz szczególnego traktowania. Nad tym chaosem bezskutecznie usiłowała zapanować pani Jola.
- Proszę o ciszę! – krzyknęła w końcu. Nieprzyzwyczajona do takiego zachowania wychowawczyni klasa umilkła. – Zamiast rozmawiać, wykrzykujecie tylko swoje racje i nie słuchacie nikogo innego. Myślę, że dalsze takie przekrzykiwanie się nie ma sensu. Głosujmy więc. Kto chce, by w tym roku zorganizować Dzień Kobiet?
Wszystkie dziewczyny podniosły ręce. Również zajmujące ławkę przed Felixem i Netem Nika z Zosią, choć obie do tej pory nie odezwały się słowem. Aurelia spojrzała surowo na Lucjana. Pod wpływem tego spojrzenia uniósł rękę; po chwili kilku chłopców poszło w jego ślady. Nika popatrzyła wymownie na Neta, ale ten nie zauważyłby tego, gdyby nie szturchnięcie Felixa. Zgłośmy się, bo nie będzie z nimi spokoju, szepnął Felix i po chwili jego ręka też znajdowała się w górze.
- No nie, ciebie też przeprogramowały? – zapytał Net z przerażeniem. Zrezygnowany, przyłączył się do przyjaciela. – Jeśli nawet niezłomny Felix dostosowuje się do większości, to nie będę robił za Rejtana.
- Kto jest przeciwko? – zapytała pani Jola, gdy ręce opadły. Tych kilku chłopaków, którzy nie głosowali „za”, nie miało odwagi być „przeciw”. Wychowawczyni westchnęła i ogłosiła wynik.
- Demokratycznie uznaliście, że chcecie zorganizować Dzień Kobiet. Skoro nikt nie ma nic przeciwko temu, oczekuję, że wszyscy się w to włączycie. Może już teraz omówimy…- Przerwał jej dzwonek na przerwę.
- To może chętni niech zostaną tutaj na przerwie i przedyskutują pierwsze pomysły – powiedziała i szybko wyszła z klasy.

***

Prawie tydzień później Felix wszedł do szkoły wcześniej niż zwykle. W szatni spotkał ziewającego Neta.
- Cześć – przywitał się.
- …ść – odpowiedział mu Net. – Też dostałeś smsa? Musiałem wstać pół godziny wcześniej, żeby być tu za dwadzieścia ósma. Obiecałem Kubie, że jak nie będzie mieć dobrego powodu, żeby mnie tu ściągać bladym, nieopalonym świtem, to wpiszę mu do dziennika spóźnienia do końca miesiąca.
- Chyba domyślam się, o co chodzi – powiedział Felix. – Na pewno myśli o Dniu Kobiet.

- Chodzi o Dzień Kobiet – ogłosił Kuba, kiedy cała męska część klasy drugiej „a” zebrała się w sali do języka polskiego. – Minął tydzień, a my nawet o tym nie pogadaliśmy. Nie możemy dłużej udawać, że nie ma tematu. Też mi się to nie podoba, ale jak czegoś nie zrobimy, to dziewczyny nie dadzą nam żyć, a pani Jola poobniża nam oceny z zachowania, bo się zobowiązaliśmy.
Nikt nic nie odpowiedział na taką przemowę. Kuba nie wiedział, czy to przez wczesną porę, czy też wszyscy się z nim zgadzają, ciągnął więc dalej.
- Wymyślmy coś prostego, podzielmy się organizacją i miejmy to już z głowy. Czekam na pomysły – zakończył i spojrzał na kolegów wyczekująco.
- To… może kupmy im coś – odezwał się po chwili Oskar. – Zrzućmy się na jakieś kwiatki, to się chyba ucieszą, nie?
- Kwiatki raczej nie wystarczą – powiedział Kuba. – Możemy je kupić wychowawczyni, ale odniosłem wrażenie, że Aurelia ma… wyższe wymagania.
- To te jakieś, no, w butelkach, co się tym psikają… – próbował zaproponować Lucjan.
- Perfumy – pomógł mu Felix. – Wiesz, to trochę kosztuje. Nie każdego stać, żeby się zrzucić po stówie albo dwóch.
- Dwie stówy! – nie wytrzymał Net. – Nie przesadzajcie, proszę ja was. Jakbyśmy nie mogli po prostu wszyscy iść na pizzę – dodał już ciszej.
Rozległy się słabe pomruki aprobaty. - Pizza, niegłupie!
Gdyby powolne przetrawianie pomysłu miało jakiś dźwięk, teraz by się rozległ. Wszyscy myśleli nad propozycją Neta.
- Niedrogie, smaczne…
- I my byśmy pojedli…
- Głównie my, bo one mało jedzą…
- Do szkoły by dowieźli…
- Na wychowawczej by się zjadło, w porze obiadowej wypada…
- Głosujmy! – wcielił się w rolę wychowawczyni Kuba. – Składamy się na pizzę, którą wszyscy zjemy plus… plus jakieś tam życzenia. Kto jest za?
Wszyscy bez wahania podnieśli ręce.
- Świetnie! – ucieszył się Kuba. – Net, zostajesz wykonawcą przedsięwzięcia.
- Dlaczego ja? – oburzył się Net.
- To był twój pomysł – odpowiedział mu Kuba i razem z Oskarem opuścili klasę.

***

Przez resztę dnia Net chodził po szkole jak chmura gradowa.
- Że też się dałem wrobić! – powiedział do Felixa, gdy wychodzili z klasy po jak zwykle nieprzyjemnej lekcji geografii. – Jak jakiś… niedostosowany jaskiniowiec. Nigdy się nie rzucać z pomysłami, bo zrzucą na ciebie całą robotę, podstawowa zasada! Starzeję się chyba czy coś…
- Nie marudź – zbeształ go Felix. - Masz zły humor, bo Konstancja wyrwała cię do odpowiedzi i zarobiłeś pałę.
- Ona jest niemożliwa! – bronił się Net. - Uwzięła się na mnie, bo siedzę z Niką, a ona jej nie lubi.
Felix westchnął.
- Normalnie przyznałbym ci rację, ale dziś pomyliłeś Szwecję ze Szwajcarią. Chyba zasłużyłeś na tę pałę.
- No to jedną mam zasłużoną, niech ci będzie – obraził się Net. – Wszystko przez to wcześniejsze wstawanie, mózg mi wybyło z rytmu. Więc to właściwie wina Kuby, a może nawet Aurelii, bo ona chciała to przeklęte święto i…
- Nie nakręcaj się – przerwał mu Felix. – Pomyśl lepiej o tym, co masz zrobić. Telefon do pizzerii to nie problem, ale trzeba jeszcze kupić serwetki, jakieś talerzyki, coś do picia by się przydało…
- Hej, ja miałem tylko zamówić pizzę! – zaprotestował Net. – Nikt nic nie mówił o dodatkowych… zakupach. Nika! – zawołał idącą przed nim przyjaciółkę. – Nie chcesz mi pomóc zorganizować tego pseudoświęta dla Aurelii? Muszę kupić parę rzeczy i…
- Ja też jestem dziewczyną, Net – przypomniała mu Nika.
- A… jasne – zreflektował się. – Gdy przychodzi do dawania prezentów, jesteś po tej drugiej stronie. No to może mi chociaż powiesz…
- Sorry, muszę iść do łazienki – przerwała mu Nika i odeszła, zostawiając Neta na korytarzu.
Chłopak stał przez chwilę, zdezorientowany.
- Aha, okej, jasne. No cóż. Felix!

***

Kilka dni później, gdy wszyscy przynieśli pieniądze, a ci, którzy zapomnieli je wziąć z domu, od kogoś je pożyczyli, Felix i Net zrobili potrzebne zakupy. Siedzieli właśnie na tylnym siedzeniu najnowszego samochodu mamy Felixa, gdy Felix zapytał przyjaciela o pizzę.
- Wybrałeś już pizzerię? Nie powinieneś zostawiać tego na ostatnią chwilę.
Net udał oburzenie.
- Oczywiście, że nie zamierzałem czekać do ostatniej chwili! Wszystko mam już obczajone. – Wyciągnął komputer z plecaka (Felix już się nie zdziwił, że przyjaciel zabrał go nawet na zakupy do supermarketu) i zaczął przeglądać strony w Internecie.
- Najtańsza jest ta. „PICCA”. „Najlepsza picca w Warszawie!” Hm, literówka…
- Odpada – powiedział Felix stanowczo. – Pamiętasz „paruwki”?*
- Odpada – zgodził się Net. – Oszczędność nie zawsze popłaca. To może ta, „Pizzeria Nie-na-żarty, dla poważnych i wygłodniałych”. A nie, nie dowożą, bo im się tir dostawczy zepsuł.
Felix pochylił się nad laptopem.
- Pizzeria „Włoski”. Kelner, w mojej pizzy jest włos!
- Gratis, sir! – odparł Net. – Tej chyba też nie weźmiemy. Czy w Warszawie nie ma normalnej pizzerii? Jest, „pizzeria Salvatore – najbardziej zabójcza pizza w mieście”. Oferta bogata, ceny znośne, podejrzeń brak. Proszę państwa, mamy zwycięzcę!
- Jak dojedziemy do mnie, możesz zadzwonić i złożyć zamówienie na jutro. I pamiętaj, że masz do mnie przyjechać przed szkołą, bo chociaż mama nas zawiezie, nie dam rady sam wtachać tych wszystkich butli z colą do budynku.
- Jasne, jasne. – Net dalej przeglądał Internet. Nagle spoważniał i zamknął ekran. – Wiesz, co się dzieje z Niką? Od kiedy organizujmy ten Dzień Kobiet, nie chce ze mną gadać.
- Pokłóciliście się?
- Chyba nie – powiedział niepewnie Net. – Albo zrobiłem to nieświadomie. Nieważne, pokazać ci coś fajnego?
- Później. – Mama Felixa właśnie parkowała na podjeździe. - Na razie mamy pełen bagażnik do wyładowania.

***

Nadszedł w końcu ósmy dzień marca. Tego dnia dziewczyny ubrały się do szkoły trochę bardziej elegancko, czego chłopcy oczywiście nie zauważyli. Net znów był niewyspany, ale perspektywa pizzy powstrzymywała go od narzekań. Od rana patrzył tylko dziwnie na Nikę, jakby z tyłu jej głowy próbował odczytać jej myśli. Bez większych sukcesów.

Przed godziną wychowawczą chłopcy ustawili ławki, by tworzyły jeden długi stół. O obrusie nikt nie pomyślał, więc Felix rozrzucił po prostu mnóstwo serwetek. Ustawili papierowe talerzyki i jednorazowe, czerwone kubki, a na środku położyli plastikowe sztućce, w razie gdyby ktoś nie chciał jeść gołymi rękoma albo, jak mówił Net, jak człowiek. Gdy zadzwonił dzwonek i dziewczyny weszły do klasy, brakowało jedynie pizzy.
- O której mieli przyjechać z tej pizzerii? – zapytał Felix Neta, który, korzystając z chwili wolnego czasu znów otworzył minikomputer. – Nie powinni już tu być?
- Opa gangman stajl! – wykrzyknął Net. – Coś mówiłeś?
- Pytałem, na którą zamówiłeś pizzę – powtórzył Felix. – Co ty właściwie oglądasz?
- Koreański pop. Próbowałem ci wczoraj pokazać. Najnowszy hit w necie, to i Net tego słucha – uśmiechnął się Net. – Wyluzuj, zaraz na pewno przyjadą.
Minuty mijały, a nikt nie przyjeżdżał. Felix obserwował przez okno dziedziniec i wejście do szkoły, potem przyłączyli się inni. Zaczęli głośno narzekać, więc Felix dołączył do Neta przy stole. Net był teraz zajęty grą w jakąś strzelankę, więc Felix zaczął się bawić leżącymi przed nim przedmiotami.
Gdy sprawdzał, czy papierowy kubek może służyć jak szklanka do podsłuchu, nikt jeszcze nie zwracał na niego uwagi. Kiedy w końcu oderwał Neta od laptopa i zaczęli grać w kubki, biorąc za fant nakrętkę od jednej pustej już butelki po coli, parę osób zaczęło im się przyglądać. Kubkowy miecz Jedi Neta spodobał się chłopcom, ale dziewczyny wolały patrzeć, jak Oskar i Kuba tworzą z kubków wieżę, stawiając kolejne piętra. Telefon, lornetka, każdy próbował coś stworzyć z plastikowych kubków, nawet Aurelia zrobiła sobie tipsy. Zawody wygrał jednak pomysłodawca. Pod koniec lekcji Felix pokazał wszystkim małą kamerkę, którą wykonał, używając tylko czerwonych kubeczków i multitoola. Nie nagrywała, oczywiście, ale miała kręcącą się korbkę.
W końcu stojąca pod oknem Nika zauważyła, że przed szkołą paruje ciężarówka z wielka pizzą stanowiącą logo firmy.
- Pizza przyszła!

Gdy chłopcy przynieśli wszystkie pudełka, a Net uregulował rachunek, rozpoczęła się uczta, która przeciągnęła się na całą przerwę. Dziewczyny były tak zadowolone, że pizza w końcu dojechała, że nie marudziły, że niedobra, że kaloryczna i jak to wpłynie na ich dietę. A wybór był faktycznie duży.
- Starczyło ci pieniędzy? – zapytał Felix Neta między jednym kęsem a drugim.
- Nie całkiem – odpowiedział Net. – Ale obiecałem, że im zrobię nową stronę internetową, taką full wypas. Teraz reklamują się w jednym rzędzie z PICCĄ i Włoskami, więc oddam im wielką przysługę. Powiedzieli, że jeśli obroty wzrosną, to będę miał zniżkę do końca życia.
- A czemu przyjechali później?
- Jak składałem zamówienie, to facet z tego całego „Salvatore” tak niewyraźnie gadał, że najpierw myślałem, że on do mnie po włosku – opowiadał Net. - Ale okazało się, że jednak po naszemu. I on chyba nie zrozumiał adresu, a ja godziny, no i tak jakoś wyszło. Już nie chciało mi się dopytywać. Byłem głodny.
- Może i racja. – Felix spojrzał na swoją kubkową kamerkę. – Powiedz mi, kiedy kupowaliśmy te kubki, dlaczego wybrałeś akurat czerwone? Były jeszcze inne kolory.
Net spojrzał na rude włosy Niki.
- A tak jakoś… We wszystkich filmach piją z czerwonych, zawsze. To ja też wziąłem. Czemu mamy być gorsi? – Zobaczył, że Nika podnosi się z krzesła i ruszył za nią, wyciągając coś z kieszeni. - Zaraz wracam.

***

- Nika, poczekaj.
- Idę umyć ręce po pizzy – powiedziała dziewczyna i spróbowała wyminąć Neta. Zastąpił jej drogę.
- Sorry, że byłem ostatnio taki… jaskiniowaty. To przez niedobór snu. Masz, to dla ciebie. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet i w ogóle.
Nika odebrała od niego małą paczkę. W środku był… czerwony kubek.
- Nie taki plastikowy, co się go zaraz wyrzuci do kosza, tylko porządny, szklany. Możesz sobie z niego rano pić kawę, bo wiesz, czerwony podobno dodaje energii, chociaż ty zawsze masz dużo energii i… no, i w ogóle. Pewnie już nie pamiętasz, ale ci kiedyś stłukłem jeden, to odkupuję..
- Dzięki – Nika pocałowała go w policzek.
- Wiem, że to nie perfumy ani kwiaty, ale kwiatki jutro byś wyrzuciła, a na perfumy mnie nie bardzo stać… – paplał dalej Net, ale Nika przerwała mu z uśmiechem.
- Nic nie szkodzi. Lubię ten kubek i ciebie też.
- Ja też siebie lubię. I ciebie, of course. A teraz zjadłbym jeszcze trochę pizzy.

Koniec



*Jak możemy przeczytać w jednej z powieści, paruwki po wyłożeniu na grilla wybuchły. Dobrze, że grill nie był w mieszkaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:15, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Nie znam tego fandomu ani trochę... Ale fik mi się podobał i to nie tylko na obecność opa gangnam style! ani pizzerii "Salvatore" me gusta, zabawnie, lekko i przyjemnie - czyli tak, jak lubię najbardziej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:02, 08 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 3
Tytuł: Sheldon's song
Autor: Alumfelga
Fandom: The Big Bang Theory
Uwagi: Bez ograniczeń i spoilerów. Jak ktoś ma uczulenie na rymy, to nie polecam. Zalecam natomiast przesłuchanie piosenki "Telefony" Republiki.
A/N: To poniekąd moja wersja pijanego Sheldona. Po prostu dajcie mu kilka drinków i mikrofon.


Sheldon’s song

Telefony, telefony,
Gdzie dzwonić mam?
Jaki numer do Sztokholmu?
Czy ktoś go zna?

Elektrony, elektrony,
Kwarki, jądra i hadrony,
Rozszczepiajcie więc atomy,
Bo idę ja!

Wciąż teoria za teorią,
Me myśli mkną.
Nie zrozumie ani słowa,
Kto nie jest mną.
Nikt nie jest mną!

Wielki Wybuch w mojej głowie
Wielki Wybuch w mojej głowie
Wielki Wybuch w mojej głowie
To fizyka!

Gdy przemawiam, nie słuchają mego głosu – głosu – głosu – głosu – głosu
Chociaż mam doktoratów tyle co włosów – włosów – włosów – włosów – włosów
Przecież zmieniam wizję świata, ignoranci – ranci – ranci – ranci - ranci
(aaaaaa)
Wizję świata – świata – świata – świata - świata
(aaaaaa)

Kto zrozumie, kto ogarnie
W końcu umysł mój?
Kto doceni, kto napisze
Książkę o mnie?

Nobel chodzi mi po głowie wciąż
Nobel chodzi mi po głowie wciąż
Nobel chodzi mi po głowie wciąż
Nobel idzie…

…do fizyka!

Do fizyka!
Do fizyka!
Do fizyka!
Do fizyka!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:47, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Al, wielbię Cię

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:49, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Jesu, boska piosenka!!!! Normalnie masz w głowie ossom pomysły Brawo!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:24, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Bardzo podoba mi się fik nr 2, chociaż trochę za szybko się kończy, bo historia Felixa, Neta i Niki wciąga (co chyba sprawi, że sięgnę po książki). I, jeśli jest to pierwszy fik do tego fandomu, to podniosłaś wysoko poprzeczkę dla wszystkich następców

Co do piosenki - zabawna i idealnie sheldonowa!

I oczywiście: życzę weny dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:48, 11 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 4
Tytuł: Ostateczne rozwiązanie
Autor: Alumfelga
Fandom: Pamiętniki Wampirów
Uwagi: Spoilery nie psujące raczej przyjemności oglądania. +13, mocno na wyrost.
A/N: Mogłam się powstrzymać, ale nie chciałam.

Ostateczne rozwiązanie

Klaus wciąż nie mógł uwierzyć, że w tej eleganckiej restauracji towarzyszy mu nie kto inny, tylko Caroline Forbes. Po całej sprawie z zamianą ciał był pewien, że miną miesiące, zanim do czegokolwiek miedzy nimi dojdzie (bo że dojdzie, nie miał najmniejszych wątpliwości), a jednak – Caroline była tu, zachwycona wytwornym lokalem. A to dopiero początek wieczoru. Wypili szampana i zamówili kolację; on mówił, a ona słuchała pięknych opowieści o czekającym gdzieś tam lepszym świecie. Wszystko było tak, jak być powinno. Do czasu.


Rebekah zjawiła się punktualnie. Damon otworzył drzwi, zaprosił ją do środka i nie skomentował ostrzeżenia, że rozerwie go na strzępy i porozrzuca po całym świecie, jeśli to kolejna pułapka. Było miło i kulturalnie; Damon nawet mrugnięciem nie zasugerował, że chodziło mu o coś innego niż kolację, a jedzenie, które przyrządził, smakowało naprawdę dobrze. Rebekah odhaczyła w myślach punkt „randka z przystojnym facetem” na liście rzeczy, których chciała spróbować w tym stuleciu. Skoro ktoś się nią interesował, inne rzeczy też w końcu się ułożą. A Damon nadchodził z deserem.


Kol wszedł do Grilla w całkiem dobrym nastroju. Dziwne to było miejsce na spotkanie z Klausem - barek w ich domu nigdy nie był pusty - ale nie zamierzał komentować wyboru brata. Postanowił wypić parę drinków, zanim Klaus się pojawi; kończył drugiego, kiedy zauważył siedzącą samotnie kobietę – tę samą, którą niedawno próbował poderwać. Ponowna próba zakończyła się sukcesem: już po chwili siedział razem z nią, a otrzymawszy zapewnienie kontynuowania znajomości w ustronniejszym miejscu (Klaus poczeka, a on był spragniony), zgodził się z nią zjeść. Zajęty oczarowywaniem Meredith nie zauważył, że zamówione dania przyniósł do stolika ten irytujący chłopak, którego nie udało mu się zabić podczas balu. I że podczas jedzenia był przez niego uważnie obserwowany.

***

Bonnie weszła do krypty rodziny Salvatore’ów i zamknęła za sobą drzwi. Czuła magię przepełniającą to miejsce. Rozejrzała się, sięgnęła do torby i wyjęła z niej wszystkie potrzebne przedmioty. Na widok pustego pojemnika po ziołach pomyślała o przyjaciołach; miała nadzieję, że Caroline, Damon, Matt i Meredith wykonają każde swoją rolę i nie będzie żadnych komplikacji.

Z mocą, jaką dysponowała, odczynienie zaklęcia Esther nie będzie trudne. Czarna czy nie czarna, ta magia z pewnością była potężna. Szkoda, że nie może pozbyć się też czwartego Pierwotnego, ale Elena była w tej sprawie nieprzejednana… a raczej byłaby, gdyby o wszystkim wiedziała. Tej nocy trzy i tylko trzy ciała, które powinny być martwe, naprawdę się takie staną. Jej trucizna nie zawiedzie: arszenik plus specjalna mieszanka ziół, wszystko zatopione w intensywnym smaku kurkumy. Szybko i ostatecznie, ale na pewno nie bezboleśnie.
- I co, Klaus – mruknęła, gdy zapaliwszy świece zabrała się do rysowania na podłodze skomplikowanego wzoru. – jak na tysiącletniego znawcę literatury, jak ci się podoba śmierć w stylu Agathy Christie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:07, 11 Wrz 2012    Temat postu:

Al, wyrastasz na moją ulubioną fikową pisarkę masz naprawdę świetne pomysły, a Twoje fiki czyta się bardzo przyjemnie (chociaż są zdecydowanie za krótkie!). Brawo!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:55, 12 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 5
Tytuł: Cień
Autor: Alumfelga
Fandom: Pamiętniki Wampirów
Uwagi: Spoilery do 3x22. Jak ktoś nie lubi trójkąta, to niech się czuje ostrzeżony.
A/N: Dla Nisi. Jeszcze się doczekamy.

Cień

Gdy obudziła się po wypadku, trwała jesień. Stefan przytulił ją i powiedział, że wszystko będzie dobrze. To on powiedział jej o Bonnie i dał nadzieję na cudowne uniknięcie nieuniknionego. Przez kilkanaście godzin siedział z nią w jej pokoju, pilnując, by nic nie przeszkodziło im w oczekiwaniu i to on – na jej prośbę - pojechał do nawiedzonego domu, kiedy Jeremy zadzwonił, że Bonnie straciła przytomność.

Damon siedział przez ten czas w salonie, a gdy Stefan wyszedł, bez słowa podał jej torebkę z krwią.


Kiedy pocałował ją po raz pierwszy, była zima. Czuła się dobrze. Usta Stefana były czymś, co doskonale znała i co przypominało jej o czasach, gdy wciąż była człowiekiem. Zbliżenia ze Stefanem dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Stefan był czuły, troskliwy i nigdy nie robił niespodziewanych rzeczy.

Kiedyś Damon przypadkiem dotknął jej ramienia. Nie mogła zasnąć.


Kiedy pakowała rzeczy Ricka, nachodziła wiosna. Stefan był z nią i co chwila chwytał ją za rękę. Pocieszał ją, gdy płakała i powtarzał, że wciąż ma kogoś, kto się nią zaopiekuje. Na jej prośbę, by porozmawiał z Damonem, skoro on ciągle nie chce rozmawiać z nią i dotarł jakoś do niego przyznał, że nigdy nie był dobry w przebijaniu się przez mury obronne brata. Gdy jest pijany – czyli ostatnio cały czas, mówił Stefan - nie ma sensu przemawiać mu do rozsądku.

Damon radził sobie z żałobą tak jak umiał, czyli w samotności.


Gdy pierwszy raz zabiła człowieka, był środek lata. Stefan zwariował. Był tak wystraszony, że to ona musiała go uspokajać. W końcu doszedł do siebie i zapewnił ją, że zwierzęca krew nie smakuje tak źle, jak twierdzi Caroline. Poprosił Jeremy’ego, żeby na jakiś czas przeniósł się do miejsca, w którym nie mieszkają nowo przemienione wampiry. Powiedział jej, że ją kocha i że wszystko będzie dobrze.

Damon odebrał telefon, odesłał Jeremy’ego do domu, udzielił Elenie paru rad i odłożył słuchawkę. Tamten straszny dzień nigdy się nie powtórzył.


Kiedy Elena w końcu przestała się łudzić, że to Stefan Salvatore jest tym, czego pragnie, trwała kolejna wiosna. Nim Stefan się z tym pogodził, nadeszło lato. Zanim odważyła się zrobić jakikolwiek ruch w stronę Damona, przyszła jesień. A kiedy Damon postanowił wyjść z cienia i wreszcie wziął ją w ramiona, wszystko, w tym pory roku, przestało mieć znaczenie.

Koniec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:58, 14 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 8
Tytuł: Co by było, gdyby...
Autor: Alumfelga
Fandom: BBC Sherlock/Dexter
Uwagi: Spoilery Dexterowe do 2x01, do Sherlocka brak. +13, bo jestem naiwna.
A/N: Postawiłam sobie za punkt honoru, że umieszczę to kopytko.


Co by było, gdyby…

Wróciwszy z supermarketu, John zastał Sherlocka leżącego w szlafroku na kanapie.
- Już wstałeś? Jest dopiero południe – zagadnął, kierując się do kuchni z ciężkimi torbami, których Sherlock oczywiście ani myślał od niego wziąć. Nie, żeby ktokolwiek się tego spodziewał. – Słuchaj, to, że nie mamy żadnej sprawy nie znaczy, że musisz całymi dniami leżeć i nic nie robić. Czytałeś dzisiejszą gazetę?
Sherlock spojrzał na leżące na stole pismo.
- Czytałem. Napad w metrze i coraz więcej bezdomnych kotów. Nic ciekawego.
- Nic ciekawego?! – zdumiał się John. – A ten szokujący temat z okładki?
- Oszukać przeznaczenie: młoda dziewczyna ginie w wypadku dokładnie w tym samym miejscu, w którym prawie utonęła półtora roku wcześniej. John, chyba nie wierzysz w coś takiego jak przeznaczenie.
- Czytasz to czy zapamiętałeś? – Watson wychylił się z kuchni. - Nieważne, nie o to chodzi. Mam na myśli to potworne odkrycie w Miami. Sherlock, tam było ze dwadzieścia zmasakrowanych ciał! Na dnie zatoki! Ktoś musi złapać tego zwyrodnialca. A oni to dali w gazecie na jednej stronie z przepisem na kopytka.
- To doprawdy niecodzienna sprawa – zgodził się Sherlock, ignorując uwagę o jedzeniu. – Przyjrzenie się temu mordercy mogłoby być interesujące. Jednakże, Miami leży za daleko i ma zbyt gorący klimat, żebym zdecydował się tam pojechać.
- Nie mówiłem, że masz tam jechać. Ale mógłbyś pomóc w śledztwie na odległość, skoro i tak nie masz nic do roboty. Wiesz, przeanalizować zdjęcia, stworzyć profil przestępcy, może nawet dokonasz pierwszego aresztowania przez telefon? - przekonywał John. - Odkąd jesteś sławny, ludzie zaczęli cię słuchać. Wykorzystaj to.
- Mógłbym chyba poświecić chwilę tej sprawie – powiedział w końcu Sherlock, podnosząc się z kanapy. – Londyn to wspaniałe miasto, ale brakuje tu porządnych seryjnych morderców.
- Sherlock Holmes przybywa. Strzeż się, Rzeźniku z Zatoki.
- Nie podoba mi się ta nazwa, John. Hmm, zgłodniałem. Może dałbyś pani Hudson ten przepis na kopytka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:10, 15 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 9
Tytuł: Kiedy zbieg spotyka zbiega
Autor: Alumfelga
Fandom: Niespodzianka. Crossover.
Uwagi: Bez ograniczeń, spoilerów brak.
A/N: Gangnam to dzielnica Seulu. Dawna nazwa miasta to Hanseong.

Kiedy zbieg spotyka zbiega

- Nick Halden.
- Jack Smith.
- Nie ma potrzeby, żeby zaraz z rękami… No dobrze. Miło pana poznać.
- Ciebie też, młody. Dobrą kompanię trzeba cenić w każdych okolicznościach!
- Ta cela to ruina, ale w kącie stoi wiadro wody, gdyby chciał się pan… odświeżyć.
- Woda? Przecież nie śpię. Mam tu coś lepszego.
- Rum… Prawdziwy? Wolałbym wino, ale na bezrybiu… Więc za co wypijemy? Za wolność?
- Lubię cię, bracie. Za wolność!

- Rany, ale to mocne. Ciekawy kapelusz… Jack. Jak i cały twój strój. Dużo podróżujesz? Co robisz w Seulu?
- Wolę Singapur. Jest znacznie… milszy niż Hanseong. Bardziej gościnny. Nie ładują człowieka na dzień dobry do paki.
- Widziałem, jak przyglądasz się kratom. Nie planujesz przypadkiem ucieczki?
- Daj spokój, młody. Za dobrze tu pilnują. Ładny mamy widok za oknem, prawda? Szkoda, że nie widać morza.
- Ja tylko… sprawdzałem okolicę. Zostało jeszcze trochę tego rumu?
- Jasne! …na samym dnie.

Neal Caffrey ułożył się na posłaniu, próbując przyjąć wygodną pozycję. Ten Smith – choć taki on Smith, jak z Neala Nick - to wariat, ale nieźle zaopatrzony. Szkoda, że zębów nie da się ukraść tak łatwo jak pierścienia, myślał, obracając w dłoniach zwędzoną biżuterię. Zorientuje się, ile może być wart ten antyk, kiedy tylko nadejdzie świt i będzie cokolwiek widział. A teraz trzeba pomyśleć o możliwych drogach wydostania się stąd. Trzeba będzie jakoś obezwładnić strażników, kiedy otworzą drzwi, bo…

…bo i zamek, i kraty w oknach wyglądają na solidne. Na pewno uda się odpowiednio się przygotować i wykorzystać okazję, kiedy się pojawi, myślał Jack. Na razie trzeba czekać. Swoją drogą, różne typy już w swoim dotychczasowym życiu widział, ale ten cały Halden… Gdzież to noszą takie wdzianka, chętnie by się dowiedział, bo twarz smarkacza wskazywała, że jakakolwiek praca jest mu obca. A jaki miał zegarek… Liczył, że uda mu się go gdzieś sprzedać. Na pewno był wart więcej niż jego pierścień. Nie chciał zostawiać chłopaka, kiedy już stąd wyjdzie, ale na co by mu się przydał? Ostatecznie nikt nie potrafi zwiewać lepiej niż kapitan Jack Sparrow. Jutro, postanowił. Jutro się stąd wydostanie.

Jutro uciekam, pomyślał w tym samym momencie Neal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:57, 17 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 10
Tytuł: Przywrócić porządek
Autor: Alumfelga
Fandom: Pamiętniki Wampirów
Uwagi: Bezspoilerowo, bezograniczeniowo.
A/N: Poniższy fik nie jest wymierzony w nic ani w nikogo. Po prostu przyszedł i nie chciał się odczepić. Nienawiść naprawdę jest siłą przyciągającą


Przywrócić porządek

Bonnie wyjęła kartkę z drukarki, przebiegła po niej wzrokiem, po czym włożyła do metalowej miski. Incendia, mruknęła i kartka zaczęła się palić. Bonnie dokładnie przetarła blat stołu, nabrała pozostałego z papieru popiołu i posypała nim stół. Następnie ułożyła na nim świece tak, by tworzyły okrąg, a w środku położyła niewielki laptop.
Phasmatos, evanescunt stupidus fabulas, powtarzała raz za razem, aż świece zapaliły się, a potem buchnęły potężnym płomieniem. Ziemia zaczęła się trząść. Phasmatos, evanescunt stupidus fabulas, mruczała Bonnie, sypiąc popiół na komputer. Świece przygasły, a ze sprzętu zaczął się unosić dym. Pomieszczenie wypełnił zapach spalonych obwodów. Chyba się udało.
Zabrała się za sprzątanie bałaganu. Miała zamiar właśnie schować świece, kiedy w drzwiach pokoju pojawił się gość. Od niechcenia obrzucił wzrokiem pomieszczenie, po czym stwierdził:
- Wnioskuję, że wykonałaś swoją cześć zadania?
Bonnie skrzyżowała ręce na piersiach.
- Oczywiście – odparła pewnie. – Musiałam tylko trochę zmodyfikować zaklęcie z księgi. Mówiłam, że zadziała, Damon. A ty zrobiłeś, co miałeś zrobić?
- Wszystko poszło jak po maśle. No, prawie – odpowiedział Damon, zajmując miejsce w fotelu. – Niektóre okazały się odporne na zauroczenie, więc musiałem radzić sobie inaczej – uśmiechnął się drapieżnie.
- Żadnych ataków, taka była umowa! Jeśli coś komuś zrobiłeś, to…
- Nie unoś się tak, panno zawsze-jest-jakiś-wybór. – Damon przewrócił oczami. - Wierz mi, gdybym którąś ugryzł, nigdy nie przestałyby pisać tych bzdur. Trochę je tylko wystraszyłem.
Bonnie odetchnęła z ulgą.
– To dobrze. Może w końcu będziemy mieć spokój.
Wciąż stojące na stole świece nagle zapaliły się. Zrobiło się jakoś… nastrojowo.
Bonnie spojrzała znacząco na Damona, który wstał, spojrzał w górę i warknął w bliżej nieokreślonym kierunku:
- Chcesz być następna? Zacznę was w końcu zabijać, obiecuję.
Świece zgasły.
- Tak lepiej. Na razie, czarownico – rzucił. – Trochę szkoda tego spalonego sprzętu. Jutro sprawdzę, czy naprawdę uwolniliśmy sieć od tego paskudztwa.
Wyszedł, a Bonnie zaczęła zbierać popiół ze stołu. Miała nadzieję, że ludzie następnym razem dobrze się zastanowią, nim umieszczą w Internecie jakieś głupie opowiadanie.

Koniec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:21, 18 Wrz 2012    Temat postu:

Mam dziwne wrażenie (albo to dźwięk nożyc, które odzywają się, bo walisz w stół), że mam czuć się ostrzeżona przed pisaniem fika Donnie
A zanim doszłam do końca byłam niemal pewna, że postanowiłaś mnie ubiec






Tyle, że ja bym jednak zaryzykowała, żeby tylko Damon zechciał się przejść do mnie, więc czuję się zachęcona. damnit, bo już zrezygnowałam z pomysłu.


Właśnie doczytałam, że ten przepiękny poro-rokowy fik jest z dedykacją dla mnie. Choć i bez tego jest fantastyczny Naprawdę, jeden z najlepszych Delenowych fików jakie czytałam.
A "Jeszcze się doczekamy" od dziś będzie moim delenowym mottem
***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Wto 12:33, 18 Wrz 2012, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:58, 19 Wrz 2012    Temat postu:

Sama bym napisała Donnie, gdyby to oznaczało wizytę Damona, więc to nie tyle ostrzeżenie, co... odsiew słabych jednostek Pierwsza przeczytam, jeśli jednak napiszesz. (I powiesz mi, czy przyszedł. )

Wiem, że to, co piszę na poważnie, nie jest do końca takie, jakie chciałabym, żeby było, więc tym bardziej dziękuję za słowa zachęty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:54, 21 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 11
Tytuł: Casting
Autor: Alumfelga
Fandom: White Collar/Pamiętniki Wampirów/Harry Potter. I kilka pomniejszych.
Uwagi: Bezspoilerowo, a jeśli chodzi o ograniczenia, to ostrzegam nieletnich przed szczegółowym guglaniem ksiażki, o której mowa.
A/N: Fik powstał jako odpowiedź na zamieszanie związane z ekranizacją wyżej wspomnianej książki. Przyjęte kryteria oceny są celowe. Zaleca się zachowanie dystansu.


Casting

- Dlaczego właściwie ubiega się pan o tę rolę? – zapytała Adler.
- Uwielbiam krawaty – wyznał szczerze mężczyzna.
- Nieobca mi kontrola – uśmiechnął się drugi.
- Lubię zadawać ból – stwierdził obojętnie trzeci.

- Czy posiada pan jakieś doświadczenie aktorskie?
- Przez całe życie wcielam się w różne role.
- Od lat gram. – Wzruszenie ramionami. – Aktorstwo nie jest mi obce.
- Od umiejętności kłamania od dawna zależy moje przeżycie, zatem nazwałbym się doświadczonym aktorem.

- Rozumiem. A czy przeczytał pan książkę, o której mowa?
- Niezupełnie… Widzi pani, jestem bardzo zajętym człowiekiem…
- Przejrzałem. Uważam, że wiem wystarczająco wiele.
- Nie pozwolił mi na to poziom intelektualny tej… powieści. Niemniej zapoznałem się z charakterystyką bohatera i, hm, fabułą.

***

Adler westchnęła, poprawiając się na niewygodnym krześle. Nie wyglądało na to, żeby w najbliższym czasie mogła się z nim pożegnać. Poszukiwania aktora do roli Christiana Greya kompletnie wymknęły się spod kontroli. Kiedy główny sponsor wydał nakaz, aby przesłuchać wszystkich chętnych, nikt nie spodziewał się, że to oznacza rozmowy z każdym mężczyzną w wieku biologicznym od 20 do 50 lat. Mężczyzną niekoniecznie rodzaju ludzkiego. Dlatego postanowili złamać parę zasad i przesłuchiwać kandydatów grupowo. Tak było minimalnie szybciej.

- Panie Caffrey – zwróciła się do pierwszego mężczyzny. – Nie sądzi pan, że zamiłowanie do krawatów to zbyt mało?
- Są jeszcze kapelusze – uśmiechnął się Neal. – Na pewno dałoby się z nich zrobić równie ciekawy element jak z krawatu. – Myślał przez chwilę. - Wiem, jak to jest być milionerem, pani Adler. Sądzę, że byłbym wiarygodny.
- Trzeba przyznać, że fizycznie niczego panu nie brakuje – wtrąciła siedząca obok Adler Monica. Nosiła identyfikator z napisem „asystentka do spraw fandomowych”. Krzesło po drugiej stronie Adler zajmował puszysty mężczyzna z identyfikatorem: „Lewis, sprawy finansowe i marketing”. – Pański wzrost?
- 181 centymetrów. Bez kapelusza.
- Nieźle. Nasz bohater nie może być niski.
- Centymetry to nie wszystko – odezwał się siedzący obok Neala młody mężczyzna; pan numer dwa. – Trzeba mieć jeszcze to coś w spojrzeniu, a z tym u ciebie krucho, mój przyjacielu – spojrzał na niego z wyższością.
- Mówiłam już panu, że jest problem z pańskim wzrostem, panie Salvatore – powiedziała Adler. Lewis przytaknął.
- W pierwszym etapie pożegnaliśmy się ze wszystkimi kandydatami mierzącymi mniej niż 180 centymetrów – oznajmił chłodno. - Jak w ogóle znalazł się pan w tej sali?
Damon wzruszył ramionami.
- Potrafię być bardzo przekonujący. To również przemawia na moją korzyść.
- Widzę, że nie możesz żyć bez tej kurtki, Damon – odezwał się uprzejmie Neal. – Chyba w żadnym innym ubraniu nie czujesz się równie swobodnie.
- Kurtka to klasyka – stwierdził obojętnie Salvatore – ale możesz mi wierzyć, że potrafię docenić dobry materiał.
- Nie wątpię. Choć wyglądasz tak młodo…
- …to jednak przebijam cię doświadczeniem na każdym polu.
- Wróćmy do przesłuchania – przerwała im Adler. Kandydat numer trzy milczał, sprawiając wrażenie, że odbywająca się rozmowa zupełnie go nie interesuje. Kobieta zwróciła się do niego.

- Severus Snape.
- Zgadza się.
Cisza.
- Zajrzyjmy w pańskie akta. – Adler otworzyła teczkę na odpowiedniej stronie i zaczęła przeglądać papiery. - Wiek w porządku, wzrost odpowiedni, zamiłowanie do czerni… Muszę jednak przyznać, że dostarczono nam odmienny opis pańskiego wyglądu.
- Doprawdy? – zapytał Snape.
Monica pochyliła się nad odpowiednią stroną i zaczęła czytać.
- Ziemista cera…
- Odrobina świeżego powietrza i jestem jak nowy – stwierdził mężczyzna. – Znam nawet przepis na eliksir tworzący opaleniznę, gdyby zaszła taka potrzeba.
- Niewątpliwie. Dalej, duży, krzywy nos…
- To się nazywa „mieć surowe rysy twarzy”.
- A włosy?
- Umyłem.
Kobieta rozłożyła ręce.
- Jest pan niekanoniczny.
- Kanon jest jak ortografia – odpowiedział Snape. - To użytkownicy decydują, co jest poprawne, a co nie.
- Ale autorka…
- Wersja Rowling mija się z kanonem jeszcze bardziej niż filmy. Niech pani posłucha, nikt już nie wierzy, że jestem brzydki i zaniedbany. Czasem bywam nawet miły. Choć nigdy nie zagrałbym Blacka, z powodzeniem mogę być Greyem.
Po tym, jak wymówił słowo „Black”, Adler postawiła ptaszek przy podpunkcie „groźne spojrzenie”. Zaczynała się przekonywać do tego faceta.

***

- … i wcale nie oszukiwałem w tym konkursie na ulubieńca publiczności!
- Jasne, że nie – warknął Damon. – Jesteś w końcu taki zły. Zabiłeś kogoś kiedyś w ogóle?
- Nie wiem, dlaczego się oburzasz. I tak wygrałeś ten konkurs.
- Pokonałeś Winchestera. Winchestera! Przecież jego fani są o krok od założenia nowej religii. Nie ma szans. że zwyciężyłeś uczciwie. Zresztą szwindle to twoja specjalność. – Zerknął na zegarek. - Długo jeszcze będziemy czekać?

***

- No dobrze. Przejdźmy dalej, panie Caffrey. Oto próbne dialogi. Proszę je przejrzeć i przejść do sali obok, gdzie zostaną nagrane.
Monica patrzyła, jak mężczyzna zapoznaje się z treścią tekstu.
- Neal? Potrzebujesz rekwizytu, czegoś, co ci nada groźny wygląd. Gdzieś tu była atrapa pistoletu…
- Nie przepadam za bronią – powiedział szybko Neal.
- Dobrze, przyniosę kajdanki.
- Po namyśle wolę pistolet. To moje kwestie?

***

- … więc sam widzisz, jak to wygląda, Damon. O, i przyszedł nawet Sherlock Holmes!
- Naprawdę? Który?
- Właściwie to wszyscy – opowiadała Monica. – Ale oni chyba tylko z ciekawości. Najpierw chcieliśmy ich przyjmować osobno, ale nie dało się ich od siebie oderwać. Każdy próbował wykazać że jest mądrzejszy od pozostałych. Z kolei kilku Watsonów zaczęło tracić poczucie tożsamości, patrzyli tylko na różne swoje wersje i zastanawiali się, który jest prawdziwy. Próbowałeś kiedyś tłumaczyć teorię równoległych wszechświatów człowiekowi z dziewiętnastego wieku?
- To nie było aż tak dawno temu – odpowiedział Damon. - Mieliśmy już nawet ogień. Ale wiem, co masz na myśli. Trudniej byłoby chyba tylko z Bondami.
- Z wami też nie jest lekko – uśmiechnęła się Monica. - Znaczy, z wampirami. Każdy wnosi inne zasady, a my musimy pamiętać, kiedy zasłaniać okna, kiedy was zapraszać, a kiedy… nie myśleć za dużo.
- No nie, Cullen też tu był? – zapytał z niedowierzaniem Damon.
- Był i miał prawo, przecież od Zmierzchu wszystko się zaczęło. Wyszedł godzinę temu. No więc, z brakiem lustrzanego odbicia poradzą sobie spece od efektów, ale niektórzy z was się nawet nie nagrywają na kamerę! Zupełnie nie rozumiem, po co wam ten casting… A, właśnie. Przecież ja ci miałam dać dialogi…
- Nie mówiłaś przed chwilą, że wszystko już wypełnione? - Damon patrzył jej w oczy.
- C-co? – zajrzała w papiery. – A tak, faktycznie. – Pokręciła głową. - No nic. Jakoś rozkojarzona widać dzisiaj jestem.
- Nie szkodzi – uśmiechnął się Damon zalotnie.

***

- Dlaczego właściwie ubiega się pan o tę rolę, profesorze?
- A jak pani myśli? Dumbledore tak chciał, a jemu się nie odmawia. Jak zawsze, to element większego planu, który zna tylko on.
- Ale dlaczego pan?
- Ciężko mi w to uwierzyć, ale podobno istnieją ludzie, którzy mnie… lubią. Obiecałem więc dyrektorowi, że uczynię wszystko, by zwiększyć swoje szanse. Wszystko. Jak ja nienawidzę tego słowa…

***

Kiedy wszyscy trzej opuszczali salę, przy wejściu czekali kolejni kandydaci. Damon skinął głową wampirowi ufarbowanemu na platynowy blond, ale zanim zdążył się odezwać, dostrzegł w tłumie inną znajomą twarz.
- Winchester. Oczywiście.

***

- Co teraz zrobimy? – zapytała Monica kilka godzin później. Znajdowali się w niewielkim gabinecie, do którego rozmowy setek zgromadzonych ludzi nie dochodziły.
Alder westchnęła chyba po raz setny tego dnia.
- Przeklęci celebryci. Nie nadają się do tego, ale w jakiś sposób przechodzą kolejne testy. Nie da się ich pozbyć. Rozpuściliśmy plotkę, że rola jest już obsadzona, ale i tak przychodzą. Nie wiem, co z nimi zrobić.
- Czas na radykalne środki – powiedział Lewis. - Ogłoś, że Anastazję Steele zagra Kristen Stewart.
- Dobry pomysł – pochwaliła Adler. - Powinni się odczepić.
- Edward się ucieszy – mruknęła Monica.
- A Greya zagra prawdziwy aktor, a nie facet z ładną buzią – dokończyła Adler.
- To jeszcze nie koniec – odezwał się Lewis smutno. Obie panie popatrzyły na niego ze zdziwieniem.
- Jak to?
- Naprawdę trzeba wybrać Anę. A wiadomość o castingu już rozeszła się po wszystkich światach alternatywnych. Mam wrażenie, że to, co tu było dziś, to dopiero początek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:14, 22 Wrz 2012    Temat postu:

Al, jesteś moją królową! Uśmiałam się nieziemsko z tego Zabawny ten casting i już sobie wyobraziłam tych Sherlocków i Watsonów i wampiry, i Snape'a i Dumbledora i łaaa! Ossom!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:13, 22 Wrz 2012    Temat postu:

(Widzę, że obie wpadłyśmy na podobny pomysł - czyli współistniejące, alternatywne światy. )

Znów jestem pod wrażeniem. Z Twojego pomysłu połączenia kilku postaci z przeróżnych światów powstał intrygujący i zabawny fik. Chociaż składa się z praktycznie samych dialogów, nie przeszkadza to w jego odbiorze - wręcz przeciwnie! Niewątpliwie fik ten jest tak wciągający dzięki doborowi postaci. A pierwsze trzy dialogi - uśmiałam się serdecznie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ave
Dzida Kutnera


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 7239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Wilsona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:55, 22 Wrz 2012    Temat postu:

A ja sobie pozwolę skomentować Manię parowania.

Cytat:
- Ale dlaczego White Collar? – Elena jeszcze raz oderwała wzrok od ekranu. - Przecież nie znamy się na przestępstwach.


Przecież nie znamy się na przestępstwach
Elena, Ty killjoyu! Dobrze, że koleżanki nie posłuchały.

Cytat:
- Chciała poczuć, jak to jest zanurzyć ręce w jego ciemnych włosach i zatonąć w tych pięknych niebieskich oczach, i poczuć smak jego ust na własnych. Elena, literówka.


Literówka Eleny mejd maj dej...najt właściwie.

Zakończenie przypomniało mi o jednym z ulubionych, ale ostatnio zapomnianych przez mnie duetów serialowych męsko-męskich.

Ogólnie to podoba mi się bardzo, bardzo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:58, 22 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 7
Tytuł: Ballada o porządnym człowieku i drugim, nieporządnym
Autor: Alumfelga
Fandom: Piraci z Karaibów
Uwagi: Fik zawiera wydarzenia z trzeciej części filmu. Nawiązuje do usuniętej sceny, o, tej.
A/N: "Balladę" dedykuję autorom dyskusji o relacjach Jacka i Becketta na Czarnej Perle, z nadzieją, że kiedyś powstanie fanfik godny poziomu tej rozmowy.


Ballada o porządnym człowieku i drugim, nieporządnym

Oto historia
O znajomości
Niepozbawionej
Ślepej zazdrości.

Ludzi dwóch zna się
(jakoś poznało),
Łączy ich praca,
Poza tym - mało.

Jeden jak ptaszek
Chce latać, wolny,
Drugi, przeciwnie:
Chciwy, namolny,

Kariery pragnie,
zaszczytów, złota.
Pierwszy – tak żyć, jak
Przyjdzie ochota.

Mają współpracę,
Handel zamorski.
Przewóz ów,
Przypraw i ostryg.

Wtem jeden mówi:
„transport specjalny.
Spełniamy rozkaz,
Hm, kolonialny.”

Lecz go spotyka
Ostra odmowa.
„Ja towar wożę.
Ludzie nie towar.

Kompas moralny
Mi nie pozwoli
Ruszyć ten okręt
Z ludźmi w niewoli.”

„Ruszysz, dostarczysz,
A ja zarobię.
Inaczej szukaj
Już miejsca w grobie!”

Płynie więc okręt,
Lecz nim dopływa,
„towar” z ładowni
Gdzieś się rozmywa.

„Moje pieniądze!
Wszystko uciekło!
Pracę straciłem,
Ty zaś masz piekło!

Okręt zatopić!
Piętno, świat w kratę!”
I tak Jack Sparrow
Został piratem.

Tymczasem kupiec
Sznurki pociąga
I się powoli
W górę wyciąga.

Lata mijają,
A on już lordem:
Nosi perukę,
Pudruje mordę.

Już szef Kompanii,
Więc się nie wzbrania
Sparrowa podjąć
Poszukiwania.

Nadejdzie w końcu
Spełnienie marzeń.
Z ich dwójki on się
Lepszy okaże.

(Nie wiem, czy o tym
Była już mowa:
Beckett miał kompleks
Jacka Sparrowa.

Taki był sekret
Lordowskiej mości,
Że mu polotu,
Drygów zazdrościł.

I na to była
Intryga wszelka,
By ostatecznie
Dorwać Wróbelka.

Wróbelek bowiem,
Miast zginąć marnie,
Przeżywszy przedtem
Wielkie męczarnie,

Okręt odzyskał,
Z więzienia zwiał
A piętna dawno
Tylko się śmiał.)

Krótkie spotkanie,
Knucie, umowa,
Każdy uważa
Mocno na słowa.

Beckett się cieszy,
Sparrow w potrzasku.
Teraz wystarczy
Czekać do brzasku.

I nadszedł zemsty
Holender ciemny!
„To tylko biznes,
Taki... trumienny.

Jam królem intryg,
Rządzę tym światem,
Tyś jest robakiem,
Niczym, piratem!

Niczym, piratem!”
- Jak w serce strzał
Przeczy tym słowom
Holender z dział.

Oto znów Sparrow
Triumfuje gładko,
Na dno Becketta
Wysyła w statku.

I korporacja,
Wielka machina
Przed piratami
Głowę ugina.

Na moment, nim go
Ogień pochłonie,
Zdejmuje maskę.
Zło. Pustka. Koniec.

(Diabeł po duszę
Przyszedłby, ale
Ona stopiona
Jest w kapitale.)

Jack zaś wiódł żywot
Długi, burzliwy.
Kompas w kieszeni
Miał niemożliwy.

Drogę do szczęścia
Przez siedem mórz
Wskazując zawsze.
Zawsze. I już.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:55, 23 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 12
Tytuł: Rozdział, w którym występują marchewki, a Hauru przestaje się wykręcać
Autor: Alumfelga
Fandom: Ruchomy Zamek Hauru (powieść)
Uwagi: Radości z czytania powieści fik raczej nie zepsuje, ale zdecydowanie lepiej czyta się fika, jeśli zna się powieść. Bez ograniczeń wiekowych. Hauru w oryginale nazywa się Howl, ale powieść trzyma się imienia filmowego (powstałego przez przerzucenie Howla przez filtr japoński), więc za powieścią czynię o i ja.
A/N: Kiedy tylko przeczytałam tekst piosenki, WIEDZIAŁAM, że muszę to napisać.


Rozdział, w którym występują marchewki, a Hauru przestaje się wykręcać

W Krainie Ingarii, gdzie płaszcze-niewidki, siedmiomilowe buty i ruchome zamki istnieją naprawdę, w pewnym szczególnym domu mieszkał szczególny czarnoksiężnik ze… szczególnym doborem domowników. I właśnie wrócił do domu.
- Cześć, Hauru – powiedziała Sophie, podnosząc się ze swojego ulubionego fotela przy kominku i całując mężczyznę na powitanie. Pracujący przy warsztacie w drugim końcu pokoju chłopiec pomachał mu ręką. – Jak było u króla?
- U króla? Cześć, Michael. Jak zawsze. Rozwiązałem problem w pięć minut, potem nastąpiła półgodzinna przemowa dziękczynna, która płynnie przeszła w opowieść o czekającym mnie następnym zadaniu. Ta praca mnie kiedyś wykończy.
- Powinieneś się cieszyć. Nie każdy może być Nadwornym Magiem – odezwał się głos z paleniska.
Hauru podszedł do kominka, gdzie zamiast ognia, płonął ogniowy demon.
- Cicho bądź, Kalcyfer. Odkąd nie jesteśmy już połączeni, pracuję o wiele ciężej, czasem nawet myślę, że za ciężko jak na moje siły – dokończył teatralnie, na co Sophie przewróciła oczami.
- W końcu robisz coś sam zamiast mnie wykorzystywać – stwierdził z zadowoleniem demon.
Hauru udał, że tego nie słyszał.
- Sophie – zwrócił się do dziewczyny. – Od kiedy właściwie sprzedajemy jeszcze warzywa oprócz kwiatów?
Sophie spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Jakie warzywa? Przecież prowadzę kwiaciarnię. – Pomyślała przez chwilę. – A, pewnie masz na myśli ogródek?
- Właśnie. Nie mówiłaś, że rozszerzasz działalność.
- Pamiętasz tę kobietę, która nie miała czym zapłacić za zaklęcie ochronne na rośliny? Nie chciałeś pieniędzy, ale dała nam trochę ziaren i sadzonek. Posadziłam to wszystko w ogródku. Z większości nic nie wyrosło, ale udało mi się wyhodować wcale niezłe marchewki.
- M-marchewki?
Hauru jakby trochę zbladł. Przez chwilę się nie odzywał.
- Coś się stało? – oderwał się Michael znad swojego zaklęcia.
- Nie, nic – zapewnił szybko Hauru i zmienił temat. – Wiesz, Sophie, tak sobie pomyślałem, że może odwiedzimy po południu Megan? Od miesiąca suszy mi głowę, że chce cię w końcu poznać. Jeśli nie masz żadnych planów, to może wpadniemy do niej na podwieczorek.
- Do twojej siostry? W Walii? Nie wiem, czy mam co włożyć na taką okazję… – Sophie zaczęła się krzątać po pokoju i zupełnie zapomniała już o dziwnym zachowaniu Hauru.
- We wszystkim wyglądasz pięknie – powiedział miękko czarnoksiężnik.


Sophie szykowała się do wyjścia, by jak co dzień zebrać z wielkiego, stworzonego przez Hauru ogrodu kwiaty do sprzedaży, wspominając spotkanie sprzed kilku dni. Hauru bardzo nie lubił odwiedzać starszej siostry, bo ta, nie mając pojęcia o istnieniu czarów i nie wiedząc o pracy, jaką wykonywał Hauru w Ingarii, miała go za lenia i obiboka. Wyglądało jednak na to, że nastawienie Megan złagodniało trochę, kiedy brat przedstawił Sophie jako swoją narzeczoną i oświadczył, że wkrótce zamierzają się pobrać. Po tym wyznaniu Megan szybko zawołała Mari, swoją córkę i ulubienicę Hauru, i wysłała ją z wujkiem na podwórze, a sama zaprosiła Sophie na filiżankę kawy i szczegółowo ją wypytała. Nie szczędziła też rad i ostrzeżeń, ale jej surowy ton zmienił się w życzliwy, kiedy dowiedziała się, że Sophie jest wad Hauru w pełni świadoma i wie, jak sobie z nimi radzić. Czarnoksiężnik bardzo się zdziwił, kiedy wróciwszy z Mari zobaczył obie panie śmiejące się i gawędzące swobodnie. Sophie była pewna, że mimo różnic i pochodzenia, jej i Megan uda się nawiązać przyjaźń.
Michael też już wstał i zmierzał do warsztatu. Sophie już miała zapytać go o przeznaczenie kilku marchewek, które poprzedniego dnia na jego prośbę przyniosła z ogrodu, kiedy z łazienki, którą od pół godziny zajmował Hauru, rozległ się przeraźliwy wrzask.
- O nie, znowu – jęknął ze strachem Michael.
Sophie zbladła, ale nic nie powiedziała.
Drzwi łazienki powoli się otworzyły i stanął w nich pan domu.
- Moja kochana Sophie – powiedział na pozór spokojnym tonem. – Powiedz mi, proszę, czy znów dotykałaś moich półek z zaklęciami?
Nauczeni doświadczeniem, Sophie i Michael odruchowo spojrzeli na jego włosy. Dawniej zawsze starannie ufarbowane na jasny blond, ostatnio coraz częściej pozostawały ciemne, teraz jednak były intensywnie pomarańczowe. Sophie parsknęła śmiechem, a Michael i Kalcyfer szybko poszli w jej ślady. Umilkli jednak, widząc minę Hauru. Tylko Kalcyfer, bezpieczny w palenisku, cicho chichotał.
- Już raz zniszczyłaś mi włosy, ale to było nic w porównaniu z dzisiejszą katastrofą! – grzmiał Hauru. – Na dodatek to nie chce w żaden sposób zejść! Jestem rudy! Jak lis, jak wiewiórka, jak marchewk… - urwał nagle. Już nie wyglądał na wściekłego, stał się raczej… przestraszony.
- Co się stało? – zapytała Sophie, widząc tę zmianę na jego twarzy. Podeszła, jednak czarnoksiężnik wyszedł z łazienki i ruszył po schodach na górę.
- Będę w sypialni, próbować się tego pozbyć. Nie przeszkadzajcie mi – powiedział i zniknął za drzwiami.


Gdy po pewnym czasie Sophie weszła do sypialni, zastała Hauru, już w normalnym kolorze włosów, choć jakby z rudawym odblaskiem, patrzącego przez okno. Okna ruchomego zamku wychodziły na różne miejsca, przez te z sypialni Hauru można było zobaczyć Walię, czyli miejsce, z którego pochodził czarnoksiężnik. Hauru obserwował dom Megan, a właściwie jego podwórze, na którym bawiła się Mari ze swoim bratem.
- Powiedz mi natychmiast, co się dzieje – powiedziała Sophie stanowczo, podchodząc do okna. – Wiesz, że od czasu, kiedy zalałeś dom zielonym śluzem nie dotykam twoich tubek i pudełeczek w łazience. Jesteś podenerwowany. Coś jest na rzeczy. Chcę wiedzieć, co.
- Sam to załatwię – odparł Hauru chłodno. – Nie zaprzątaj tym swojej pięknej główki – dodał, dotykając jej włosów.
- O, nie – zdenerwowała się Sophie. - Sam to ty jak zawsze się będziesz wykręcał. Musisz stawiać czoła problemom, Hauru – powiedziała łagodniej. – Wiesz, co się dzieje, kiedy próbujesz tego uniknąć. Przez Wiedźmę z Pustkowia i jej szalony plan omal oboje nie zginęliśmy.
Hauru westchnął i przysiadł na łóżku. Sophie usiadła obok niego.
- Wiedźma z Pustkowia… nie byłą jedyną kobietą, która żywiła do mnie niezrozumiały żal – przyznał w końcu.
- Nieuzasad… No dobrze, nieważne. Porzuciłeś Wiedźmę, a ona była groźną czarownicą i chciała się zemścić. Ale co stało się teraz?
- Dlaczego kobiety muszą być takie okrutne? Byłem dla niej taki miły, przynosiłem kwiaty, recytowałem wiersze, nawet raz wziąłem gitarę i…
- Dość – przerwała mu Sophie. – Michael i Kalcyfer zdradzili mi co nieco z twojej przeszłości, Hauru. Nigdy nie bałeś się porzucać dziewcząt, które uwiodłeś. Czy dobrze więc rozumiem, że złamałeś serce jakiejś innej czarownicy?
- One są bez serca, skoro zamiast mnie wspominać z nostalgią, ścigają mnie z klątwami – poskarżył się Hauru. – Zwłaszcza, że minęło już, ile, parę miesięcy? A czas podobno leczy rany.
- A więc klątwa, tak? Jak ona brzmi?
Hauru bez słowa podał Sophie zapisaną kartkę papieru. Zaczęła czytać.

Marchewkowe pole rośnie wokół mnie.
W marchewkowym polu jak warzywo tkwię.
Głową na dół zakopany niczym struś.
Chcesz mnie spotkać, głowę obok w ziemię wpuść.

Wszystko się może zdarzyć…


- Marchewki – wyszeptała ze zrozumieniem.
- Ty zaczynasz hodować marchewki – wyliczał Hauru. – Moje włosy zmieniają kolor na pomarańczowy…
- Michael robił coś rano z marchewkami przy warsztacie – przypomniała sobie Sophie. – Miałam go zapytać, do czego mu są potrzebne, kiedy wyszedłeś z łazienki.
- To wszystko zaczyna się spełniać – powiedział Hauru. – Nie miałem jeszcze snu o marchewkach, jest o nim mowa w drugiej zwrotce, ale to tylko kwestia czasu…
- Co się stanie dalej? – zapytała Sophie, wpatrując się w tekst klątwy.
- Nie wiem – odparł Hauru. – Dlatego się boję. Wszystko się może zdarzyć. Wiedźma z Pustkowia była przynajmniej konkretna. Dziesięć tysięcy dni, spadająca gwiazda i tak dalej. Tu nie wiem, czego się trzymać.
- Zejdźmy na dół – zaproponowała Sophie. – Razem z Kalcyferem na pewno coś wymyślimy.
Kiedy wyszli z sypialni, zapytała:
- Ale dlaczego marchewki?
Hauru zwlekał chwilę z odpowiedzią, po czym wyznał niechętnie:
- Możliwe, że… wyraziłem się kiedyś niepochlebnie o jej włosach. Chciałem już zakończyć rozmowę, a ona mówiła i mówiła…
- Co powiedziałeś?
- Że jej głowa wygląda jak… – westchnął. – Jak marchewkowe pole.


- A więc jeśli dobrze pójdzie, Hauru zamieni się w marchewkę? – chichotał Kalcyfer w kominku. – Już wiem, dlaczego pozbyłeś się Michaela z zamku. Ale się uśmieje, kiedy mu wszystko opowiem.
- Nie pomagasz, Kalcyfer – skarciła demona Sophie. – To niemożliwe, prawda? – zapytała niepewnie.
- Nie wiem – odpowiedział Hauru. – Mówiłem, że wszystko się może zdarzyć.
- Hauru, musisz iść do tej dziewczyny i ją przeprosić – stwierdziła Sophie stanowczo. – Wyjaśnij wszystko, poproś o wybaczenie, a może cofnie klątwę i nic się nie wydarzy.
Hauru spojrzał na nią, jakby zobaczył ją pierwszy raz.
- Iść do niej? Ta kobieta rzucała na mnie urok! Nie mogę się z nią spotkać!
- Wielki czarnoksiężnik boi się młodej dziewczyny? – zakpił Kalcyfer.
- Wcale nie nie boję! Mam dużo pracy i…
- Hauru Jenkinsie, posłuchaj mnie uważnie – nie wytrzymała Sophie. – Pójdziesz do tej dziewczyny i przeprosisz ją za to, że ją skrzywdziłeś albo ja tak skrzywdzę ciebie, że będziesz żałował, że nikt cię nie zamienił w marchewkę!
- Dobrze już, pójdę – burknął Hauru i wyszedł z pokoju. Usłyszał jeszcze, jak Kalcyfer wybucha niepohamowanym śmiechem.
- Kilka tygodni z Sophie i Hauru Straszliwy stał się Hauru-pantoflarzem!


Drzwi niewielkiego, ale ładnego domku otworzyły się. Po chwili szybkim krokiem przeszedł przez nie Hauru. Po wyjściu z domu jeszcze przyspieszył kroku. Sophie czekała na niego na chodniku.
- I jak poszło? – zapytała, widząc jego niewyraźną minę. Hauru wyglądał jak zbity pies. Zbity pies w pięknym garniturze, mówiąc dokładnie.
Czarnoksiężnik odpowiedział jej zbolałym spojrzeniem.
- Nie było tak źle, prawda?
- Źle? Była gorsza niż Megan! – wybuchnął. – Krzyczała, mówiła, groziła, mówiła, trochę popłakała i znów mówiła. Myślałem, że nigdy nie skończy.
Niespiesznie ruszyli ulicą.
- Zrobiłeś, co ci kazałam? – drążyła Sophie.
- Nie przerywałem; byłem absolutnie poważny; nie wyszedłem, kiedy rzuciła we mnie kwiatami, uchyliłem się tylko, wybacz, taki nawyk. Przy pierwszej okazji, kiedy mogłem coś powiedzieć, wyznałem, jak bardzo mi przykro i że przepraszam ją za wszystko.
- Bardzo dobrze – pokiwała głową Sophie.
Hauru ciągnął dalej.
- Na końcu nawet wstawiła te kwiaty do wazonu, na szczęście nie wyglądały jeszcze tak źle. I cofnęła klątwę! Tak się ucieszyłem, że z rozpędu przeprosiłem ją jeszcze raz. Rany. Mam nadzieję, że jak najszybciej zapomnę o tym koszmarze.
Sophie zerknęła na niego kątem oka.
- Mam nadzieję, że czegoś się nauczyłeś – oświadczyła poważnie.
- Pewnie – potwierdził Hauru z ochotą. – Ciągle powtarzasz, że tylko ja mam takiego świra na punkcie swoich włosów. Teraz wiem, że to nieprawda.
Sophie przewróciła oczami. Niektórzy ludzie nigdy się nie zmieniają.

Koniec


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alumfelga dnia Pon 13:28, 24 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin