Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Konferencja [Z, +16]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pon 23:32, 12 Kwi 2010    Temat postu: Konferencja [Z, +16]



Po długiej przerwie, coś nowego.


Cześć 1.


- Co ty tu robisz? – Cameron chwyta cię za ramię i ciągnie w kąt sali. Jesteś naprawdę mile zaskoczony, że wbrew twoim różnym obawom, jak zareaguje na twój widok, tak od razu wskakuje w rolę starej Cameron, którą znasz z PPTH. Nie możesz zmazać z twarzy nieco głupiego uśmiechu, kiedy ta drobna kobieta ciągnie cię za ramię niczym nieznośne dziecko.
- Mniej więcej to, co ty. – Odpowiadasz, starając się zachować godność i kątem oka widzisz, że współpracownicy Cameron, których przed chwilą zszokowałeś swoim pojawieniem się i powitaniem Cameron, gapią się teraz na was, stojących w rogu sali.
- Nie mam ochoty, żebyś się tu pojawiał i robił cyrk. – Jest wkurzona i bardzo jej z tym do twarzy. Zawsze lubiłeś wkurzającą się Cameron. – Szybko się tłumacz i znikaj. Albo… po prostu znikaj.
Przez chwilę widzisz, że się waha i że sama czuje, że teraz wypadałoby zostawić cię w tym kącie i odejść. Ale tak jak ty, niezależnie od wszystkiego, jest po prostu ciekawa. Więc wiesz, że ci tak łatwo nie odpuści.
- Ja również cieszę cię, że cię widzę.
Patrz na ciebie i widzisz niemal poruszające się trybiki w jej głowie.
- Ale nie ma sprawy. Następnym razem, jak cię zobaczę, udam, że cię po prostu nie znam.
Nic nie mówi i wiesz już, że twój strzał był celny. Wzbudziłeś już w niej poczucie winy i teraz to ona czuje się głupio, że zrobiła ci scenę.
- House, nie próbuj ze mną pogrywać. Mam uwierzyć, że zjawiłeś się tu czystym przypadkiem i ot tak zawracasz mi głowę?
- Zawracam ci głowę? – robisz teatralną minę zdumienia.
- A jak nazwiesz inaczej to, że zapytałeś mojego szefa, czy umawiał się już ze mną na Monster Trucki?
- Pasją zdobycia wiedzy o dalszych losach mojej stażystki?
- Kiepsko, nawet, jak na ciebie. Ponawiam pytanie, co tu robisz?
Wzdychasz i w odpowiedzi na jej oskarżycielsko wyciągnięty palec, podnosząc wiszącą na „smyczy” plakietkę, stwierdzasz:
- Podobnie jak ty, uczestniczę w tej arcyciekawej konferencji.
- W konferencji immunologicznej? – Cameron jakoś nadal nie wygląda na przekonaną. Zaplata ręce. – Od kiedy interesujesz się immunologią?
- Od kiedy ty wątpisz, że immunologia jest ciekawa? – odbijasz szybko piłeczkę i przyznajesz jej w myślach minus. „Błąd, powinna cię zapytać, od kiedy w ogóle interesują cię wyjazdy na konferencje w celach naukowych”. Korzystając z tej chwili swojej przewagi, postawiasz się wycofać.
- Bardzo miło mi się z tobą gada. Jak zwykle zresztą. Stare dobre czasy i tak dalej. Znajomi na mnie czekają.
Szarmancko kiwasz głową na znak pożegnania i niespiesznie odchodzisz, zostawiając za plecami skonsternowaną Cameron.

Idziesz przez salę i czujesz na plecach jej wzrok. „Cholera, po co było wspominać o znajomych? Skąd ich tu teraz wytrzasnę?!” Twój wzrok pada na pulchną blondynkę, która gapi się na ciebie od samego początku. Znasz ją skądś? Dawna pacjentka? Niemożliwe. „To się z nią poznam w najgorszym razie”. Podchodzisz do niej i wyciągasz rękę.
- Gregory House
- Wiem. – Stwierdza i ściska twoją dłoń. – Henrietta Wilson.
- Zapewne pan mnie nie pamięta?
Masz ochotę jej zaproponować, żeby mówiła do ciebie po imieniu, ale się opanowujesz.
- Przyznam szczerze, że nie za bardzo…
- Baltimore. Lipiec 2007. Pamiętam pana referat. Wywarł pan na mnie ogromne wrażenie.
- Ach tak… - spoglądasz na Henriettę, która zgodnie z twoimi najgorszymi obawami jest najwyraźniej idiotką. „Niech to szlag” – myślisz.
- Masz ochotę na drinka? – pytasz ją znienacka.
Masz wrażenie, że dalsza konwersacja z Henriettą pod czujnym okiem Cameron jest niebezpieczna. Jeśli wyjdziesz teraz, Cameron nie będzie miała pewności, czy faktycznie znałeś wcześniej tą babkę, czy tylko z nią pogrywasz.
- Och… chętnie – Henrietta zalewa się rumieńcem i bez wahania sięga po torebkę ze stołu.
- To chodźmy. – Żałujesz, że nie możesz teraz objąć tej babki, żeby wzmocnić efekt i wątpliwości Cameron.

Od momentu, jak usiedliście przy barze w dalszej części konferencyjnego foyer, plan spędzenia wieczoru z Henriettą drastycznie traci na atrakcyjności. Najchętniej powiedziałbyś jej, że musisz iść do kibla i nie wrócił już więcej.
- Czym się zajmujesz?
- Jestem immunologiem. Pracuję w Seatle. A ty? Nadal sławny?
Starasz się zaśmiać z jej żartu i wychodzi ci to krzywo.
- Różnie bywa. Staram się.
Kątem oka widzisz Cameron, która wchodzi do baru, rozgląda się i widząc ciebie, wkracza pewnym krokiem… i kieruje się ku drzwiom z boku. „Cholera” chyba czyta ci w myślach. Właśnie schowała się w łazience, czyli zrobiła to, o czym marzysz coraz mocniej z każdą minutą w towarzystwie Henrietty.
- Znam też twoje przyjaciela.
- Tak?
- Domyślasz się pewnie którego.
- Wilsona? – pytasz automatycznie, choć nie za bardzo słuchasz, co mówi.
- Tak, Jimmiego. Byliśmy małżeństwem.

Chwilę trwa zanim dociera do ciebie ta informacja. Spoglądasz uważnie na siedzącą obok ciebie kobietę.
- Niemożliwe. Znam wszystkie żony Wilsona. – Jesteś naprawdę zaskoczony.
- Najwyraźniej nie wszystkie. – Śmieje się. – Ja i Jimmy byliśmy parą w liceum. W klasie maturalnej Jimmy nalegał na ślub, a ja uznałam, że to dobry pomysł. Młodość i naiwność. Po pół roku byliśmy już po rozwodzie.
Trudno ci teraz ukryć zdumienie. Dlaczego Wilson ci tego nie powiedział?
- Dlatego patrzyłaś się na mnie przez cały czas?
- No. Chyba, ze naprawdę miałeś wtedy jakiś świetny referat w Baltimore! – Henrietta jest naprawdę rozbawiona całą sytuacją. Pije teraz przez słomkę swój drink i patrzy na ciebie nieco wyzywająco.
Nie wiesz dlaczego, ale uznajesz nagle, że szczerość jest twoim jedynym ratunkiem.
- Jakkolwiek to głupio nie zabrzmi: czy mogłabyś poudawać, że znamy się jakoś dłużej?
- Nie muszę wcale udawać. Oboje znamy Jimmiego. To tak, jakbyśmy się znali. Co nie?
Kiwasz głową.
- Polujesz na nią? – Niedbale wskazuje na drzwi łazienki.
- Wybrałbym inne słowo. Ale, masz rację, chciałbym się z niej trochę pozgrywać.
- Pójdźmy więc razem na konferencyjną kolację. Upewni ją to w mniemaniu, że się znamy.
Kiwasz głową.
- Masz kontakt z Jimmym? – Zmieniasz temat.
- Sporadyczny. Co u niego?
- Stare dzieje. Współczuje pacjentom i się żeni.
- Kolejna żona?
- Kolejna. I co gorsza już była żona zarazem.
Henrietta unosi brwi w zdumieniu.
- Była żona?
- Samantha. Znałaś?
Henrietta zamyśla się.
- Chyba tak…
Przyglądasz się uważnie dawnej pani Wilson i niespodziewanie dochodzisz do wniosku, że chyba mógłbyś ją nawet w jakimś stopniu polubić. Co w odniesieniu do którejś z rozlicznych kobiet twojego kumpla wydaje się samo w sobie dość absurdalne. Przyglądasz się uważnie Henrietcie.
- Czy… - Zaczynasz.
Henrietta niespodziewanie obejmuje cię ramieniem i milkniesz z wrażenia.
- O! Przeszła właśnie. Nie musisz się już martwić, kiedy wyjdzie.
Cofa ramię. Masz ochotę jej powiedzieć, że wcale się nie martwiłeś. Ale musisz jednak przyznać, że Henrietta jest zaskakująco dobra w tej roli, choć nawet jej nie płacisz. „Cholera, dlaczego Wilson rozwiódł się z tą babką”.
- Dlaczego się rozwiedliście? – pytasz wprost.
- Mówiłam ci – Widać, że dla Henrietty nie jest to ulubiony temat. – Młodość i naiwność. Poszliśmy na różne uczelnie no i to było jasne, że tak się skończy.
Masz oczywiście ochotę ją zapytać, dlaczego poszliście na różne uczelnie, ale Henrietta odstawia pustą szklankę i spogląda na zegarek.
- Plan jest taki. Każde z nas uda się teraz do pokoju i spotkamy się na kolacji. Możesz na mnie poczekać w hallu, jak chcesz mieć lepsze wejście.
- Okay. – Dopijasz swojego drinka.
- To do zobaczenia. – Henrietta przez chwilę się waha, a potem ku twojej zgrozie nachyla się i szybko cmoka cię w policzek.
Widzisz, jak znika za drzwiami baru, gdzie zapewne kilka minut temu zniknęła też Cameron.


Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Wto 20:22, 08 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Allie House
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dziwnów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:35, 13 Kwi 2010    Temat postu:

Zapowiada się ciekawy fik . Czekam na ciąg dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:15, 13 Kwi 2010    Temat postu:

Ninka napisała nowy fik!!!
Wciąga. Czekam na więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:00, 13 Kwi 2010    Temat postu:

Ten znaczek +16 wygląda bardzo obiecująco Nie mogę się doczekać
Ale imię jest powalające (Henrietta), przypomniałaś mi ostatnią klasę gimnazjum i 'ukochany' wos


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Michalina2312
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostróda-Mazury Zach.

PostWysłany: Śro 16:36, 14 Kwi 2010    Temat postu:

Świetny pomysł z żoną Wilsona...
Czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:54, 14 Kwi 2010    Temat postu:

Ciekawie zarysowana sytuacja. House i Cameron w swych naturalnych rolach. Klimat sprzed lat.

Byle cwany House nie wpadł we własne sidła. Pierwsza ex- Wilsona to niezły charakterek jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:52, 14 Kwi 2010    Temat postu:

fajne, po ostatnim epie szczególnie potrzebne...
pozytywny klimat i ogólnie coś czego nasze zawiedzione duszyczki potrzebują


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Czw 14:30, 15 Kwi 2010    Temat postu:

Dziękuję za support Zdecydowanie mam na myśli dawny serial.

Przepraszam też za pojawiające się wulgaryzmy, ale pasuje mi to do toku myśli Grega.

Część 2.

Leżysz w wannie i dojrzewasz do myśli, że nie pójdziesz na żadną kolację. Rozcierasz bolące udo i obok ciebie na brzegu wanny miga ekran twojej ściszonej komórki. „Wilson”. Masz oczywiście pewną ochotę odebrać ten telefon i rozpocząć rozmowę od stwierdzenia „Co ty, kurwa, sobie myślisz?!”. Fakt, że Wilson nie raczył poinformować cię nigdy o istnieniu Pani Wilson 0.0 napawa cię irytacją i obrzydzeniem do samego siebie, że nie zdołałeś się na własną rękę tego domyślić. Może owa Henrietta to klucz do Wilsona? Może gdybyś z nią jeszcze pogadał, dowiedziałbyś się czegoś ważnego? Ale to, że właśnie sam zdecydowałeś się nigdzie nie iść, odbierać ci tą szansę i to cię dodatkowo wnerwia. Gdzieś w zakamarkach twojego umysłu czai się myśl, że to, że zniknąłeś wczoraj z NJ pewnie powoduje, że Wilson zrewanżowałby ci się podobnym tekstem, gdybyś jednak odebrał ten telefon.

Sięgasz po komórką i nie martwiąc się, że tak intensywny kontakt z wodą może jej zaszkodzić, wystukujesz szybko komunikat „Spadaj”, a następnie naciskasz „wyślij”. Musisz, przyznać, że dokonałeś kompromisu. Twój kumpel będzie mógł wreszcie opanować swoją histerię godną rozedrganej emocjonalnie nastolatki i przestanie sobie wyobrażać, że twoje zwłoki walają się teraz w bliżej nieokreślonym miejscu. Nie masz jednak ochoty z nim rozmawiać, dopóki nie dowiesz się czegoś więcej. Szybko wychodzisz z wanny i nie trapiąc się dokładnym suszeniem się, zakładasz swój typowy strój, czyli dżinsy, T-shirt, wygniecioną koszulę i marynarkę. Co prawda nie jest to stosowny strój na kolację w gronie szacownych immunologów, ale już przecież zdecydowałeś, że chrzanisz kolację i idziesz dowiedzieć się wreszcie prawdy o tej denerwującej babce. Chrzanisz też spotkanie z Cam. Co prawda, chyba jednak przyjechałeś tu jakoś po to, żeby z nią porozmawiać, czy jakoś tak, ale okoliczności są jak zwykle przeciwko tobie.


W hallu obok recepcji siedzi Henrietta. Zanurzona w fotelu czyta gazetę. Podchodzisz do niej niepewnie i nie wiesz, jak zareaguje na to, że kolacja trwa już od dobrych 40 minut i ewidentnie w jej oczach zawaliłeś sprawę.

Henrietta odkłada gazetę i patrząc na ciebie spokojnie stwierdza:
- Jeśli chciałeś mieć dobre wejście, kwadrans zupełnie by wystarczył.
Wzdycha, wstaje i nie dając ci czasu na otrząśnięcie się z zaskoczenia, łapie cię za rękaw marynarki i ciągnie w kierunku hotelowej restauracji.
Wchodzicie bez wahania, a raczej Henrietta wchodzi bez wahania, a ty nie mając specjalnego wyboru, wchodzisz za nią. W sali, przy dużych okrągłych stołach siedzi śmietanka amerykańskiej immunologii, słychać gwar prowadzonych rozmów, a kelnerzy właśnie roznoszą danie główne. Henrietta omiata wzrokiem salę i bez wahania wybiera najwyraźniej miejsce, do którego zmierza. Ze zgrozą rejestrujesz, że jest to najwyraźniej stół zespołu Cameron.
- Czy moglibyśmy? – Henrietta kieruje pytanie, wskazując na dwa wolne krzesła.
- Naturalnie, zapraszamy – honory gospodarza stołu podejmuje szef Cameron, o którym wiesz, że nazywa się Brown.
- Wszyscy chyba znamy tu dr Henriettę Wilson? Ach, Allison, ty pewnie nie miałaś okazji.
- Henrietta – była żona Wilsona wyciąga pewnie rękę w kierunku Cameron.
- Allison Cameron – widzisz, że Cameron podobnie jak ty, usiłuje zachować zimną krew, co niezupełnie jej wychodzi, bo ucieka wzrokiem i niepewnie wyciąga rękę ku Henrietcie.
- Dr Gregory House. – Henrietta kontynuuje prezentację, wskazując na ciebie.
- Wiemy, wiemy. – Śmieje się Brown – mieliśmy okazję zamienić już dwa słowa. Zapraszamy doktorze. Dr Clair Bowman – Brown wskazuje na kobietę siedzącą obok niego – Dr Robin Gray, Dr Thomas Winkle, Dr Stacy Andrew i Dr David Shore. Dr Allison Cameron nie muszę chyba panu przedstawiać.
Kiwasz głową i oboje z Henriettą siadacie. Nawet udaje ci się wykrzesać z siebie minimum dobrych manier, bo zanim sięgasz do swojego krzesła, odsuwasz krzesło dla Henrietty.
- Dziękuję Greg. – Henrietta rozpromienia się i bez dalszych ceregieli siada i sięga po serwetkę, którą rozkłada sobie na kolanach.
- Ominęła was wyśmienita zupa. – Zauważa najmłodszych z siedzących mężczyzn, które o ile pamiętasz ma jakieś śmieszne dziewczęce imię. Robin? Chyba jakoś tak.
- Niestety, Greg miał telefon ze szpitala i nie udało nam się zdążyć na czas. – Odpala Henrietta zanim udaje ci się jakoś zareagować. Patrzysz na nią ze zgrozą, podczas, gdy pani Wilson wysyła ci właśnie kolejny promienny uśmiech.
- Niestety, taka nasza praca. Zawsze na posterunku – odpowiada uprzejmie Brown.
- Doktorze House, chyba jest Pan dumny z Allie – dodaje, patrząc w kierunku ciebie.
Za diabła nie wiesz, co masz odpowiedzieć, więc tylko mamroczesz.
- Oczywiście.
- Jutro, Allie, w imieniu całego naszego zespołu prezentuje dane z naszych kilkumiesięcznych badań. Myślę, że to pana zaciekawi. – dodaje Brown. Nie masz pojęcia, co go skłania do takich wniosków. Ilość absurdów, która cię otacza rośnie w postępie geometrycznym i znowu ogarnia cię ochota, aby uciec i przemyśleć to sobie na spokojnie w jakimś ustronnym miejscu. Na przykład w WC albo w twoim pokoju na górze. A najlepiej chyba w samolocie powrotnym do New Jersey.
- Uroda Allie na pewno doda naszym badaniom blasku – dodaje siwy facet.
- Tom! – wykrzykuje mulatka siedząca obok niego. – To czysty seksizm. Allie jest świetnym badaczem i uroda nie ma tu nic do rzeczy.
- Ale przyznasz… - zaczyna Thomas, ale spojrzenie jego szefa powoduje, że milknie.
Spoglądasz na Cameron, której twarz właśnie zmienia się z różowej w intensywnie czerwoną. Rzuca niepewnie wzrokiem również w twoją stronę, ale szybko cofa spojrzenie.
- Przyznam szczerze, że dawno nie czytałem tak entuzjastycznego listu z rekomendacją. Dlatego zaczynam się obawiać – Brown stopuje na moment – że jest tu pan po to, żeby zabrać nam naszą Allison z powrotem do Princeton. I od razu dodam, że się na to nie zgodzę.
Wszyscy oprócz ciebie i Cameron reagują na to śmiechem w aprobacie dla udanego żartu. Starasz też się jakoś roześmiać, ale nie za bardzo ci to wychodzi.
- Nie ma co ukrywać, że Cameron to świetny, wrażliwy – starasz się wyeksponować to słowo – lekarz. „A mój podpis ma zabawną literę G, nieprawdaż?” dodajesz w myślach, bo wiesz, że nie pisałeś dla niej żadnego listu. Choć – tu cię od razu nachodzi refleksja – gdyby cię o to poprosiła, napisałbyś i kto wie, czy nie byłby jeszcze bardziej entuzjastyczny niż podróbka w wykonaniu Cameron.

- Co słychać u Ciebie Henrietto? – Brown zmienia ku wyraźnej uldze Cameron temat rozmowy.
- Och, stare dzieje. U nas na śnieżnej północy bez zmian.
- Oddziałem kieruje Cartman?
- Tak, ale w przyszłym roku ma odejść na emeryturę.
- Więc pewnie ty przejmiesz oddział?
- Och, Thomas, nie mam pojęcia. Za wcześnie, by o tym mówić.
Najwyraźniej wszyscy oprócz ciebie, znają się tu lepiej z Henriettę. „Cholera, to nie skończy się dobrze”.
- Greg, - zwraca się ku tobie ponownie Brown – jeżeli mogę tak do ciebie mówić…
- Jasne – mamroczesz.
- Wybacz, że pytam, ale zawodowa ciekawość bierze górę. Co cię właściwie sprowadza na nasz kongres?
Poprawiasz się w krześle i odchrząkujesz. Przyznasz, że wiedziałeś, że ktoś cię w końcu o to zapyta.
- Ciekawość. – odpowiadasz i dajesz do zrozumienia, że ta odpowiedz powinna im wystarczyć.
- Ciekawość? – dziwi się Robin, który najwyraźniej ma złą skłonność do nadmiernej szczerości, czego w nim już serdecznie nie znosisz.
- Och, Greg! – Zanim decydujesz się, coś dodać, w słowo wchodzi ci niezawodna Henrietta. – Greg jest tajemniczym, niezwykłym i nieznośnym człowiekiem – spogląda na ciebie znowu filuternie. – Ale to fantastyczny lekarz i chyba najlepszy znany mi diagnosta.
Zebrani kiwają ze zrozumieniem głowami, a ty się zastanawiasz, czy przypadkiem Cameron nie napisała również tak entuzjastycznego listu o tobie.
- Długo znacie cię z Henrie? – Tym razem niezręczne pytanie pada z ust Clair.
Przełykasz wino i odpowiadasz, w sumie zgodnie z prawdą.
- Trochę.
Cameron wysyła ci pełne pytań spojrzenie, a tymczasem Henrietta sięga po twoją dłoń mnącą do tej pory trzymaną na kolanach serwetkę. Z wrażenia omal nie oblewasz się winem. Henrietta ściska twoją dłoń i przenosi ją na swoje kolana. Patrzysz na swoją rękę niczym na ciało obcej osoby i przez moment jesteś nawet pewny, że ona cię w tą rękę zaraz pocałuje.
- Pewnie o tym nie wiecie, ale przyjaciel Grega był moim pierwszym mężem. Stare dzieje. To nas z Gregiem zbliża.
Henrietta wysyła ci pełne błysków spojrzenie i musisz przyznać, że choć żart był udany, to jakoś masz dość na dziś jej pomysłów.

Na szczęście zjawiają się w końcu kelnerzy z daniem głównym i wszyscy zajmują się jedzeniem, wymieniając się uwagami o zawartości talerzy i innych nieistotnych sprawach. Henrietta puszcza twoją dłoń, co przyjmujesz z ulgą i postanawiasz, że do końca wieczoru będziesz trzymał w niej sztućce, kieliszek, cokolwiek, byleby nie narażać się już na uściski ze strony tej demonicznej babki. Cameron, która siedzi dwie osoby dalej za Hanriettą tak, jak ty jest milcząca. Z wysiłkiem odkraja kawałki potrawki z kurczaki i pakuje je sobie do ust. Jest jak zwykle szczupła, nie bardziej niż zapamiętałeś i widzisz, że je z dużym trudem. Masz poczucie, że powinieneś się w końcu jakoś do niej odezwać. W końcu wszyscy wiedzą, że pracowaliście razem. Co prawda nie wiesz, co wiedzą dokładnie.
- Masz jutro wystąpienie?
Wyduszasz z siebie w końcu. Okej, nie jesteś w szczytowej formie.
- Mhmm. – odpowiada, próbując przełknąć kawałek tego czegoś, co włożyła sobie przed chwilą do ust.
- To dobrze. – konstatujesz. I chyba na tym wyczerpują się twoje pomysły na dalszą rozmowę z Cameron.
Na szczęście obiad w końcu dobiega finału. Kelnerzy roznoszą deser, a na środku sali, gdzie wcześniej gospodarze konferencji mieli swojej rytualne i stosowne do okoliczności przemowy, pojawiają się pierwsze pary tańczących. Muzycy zmieniają repertuar z bardziej stonowanego na bardziej zachęcający do tańca.
- Zatańczysz? – z zamyślenia wyrywa cię głos Henrietty.
- Jestem kaleką – odpowiadasz z irytacją.
- Widziałam, że chodzisz. Chyba pobujać się na parkiecie też dasz radę.
Wysyłasz jej mordercze spojrzenie pod wpływem którego daje sobie spokój.
- A ty, David? – Henrietta zwraca się do partnera z drugiej strony.
- Z miłą chęcią.
David i Henrietta wstają i idą w kierunku parkietu.
- Allie? – Robin wstaje i kieruje dłoń w kierunku Cameron.
- Nie, Robin, przepraszam, ale nie dam rady.
- Dlaczego? – dziwi się Robin i tym razem Cameron próbuje najwyraźniej wymyślić jakąś inteligentną odpowiedz.
- No dobrze. – W końcu decyduje i widzisz, jak znika na parkiecie w objęciach kogoś, kogo już zdecydowanie nie znosisz.
Patrzysz na pary na parkiecie i sączysz wino, które dolał ci właśnie kelner.
- Straszna historia z tym mężem Allison. – Przerywa twojej zamyślenie Brown.
- Z mężem? – pytasz automatycznie, choć od razu wiesz, kogo Brown ma na myśli. Przychodzi ci na myśl, że nawet nie wiesz, jak ten facet miał na imię.
- Allison bardzo to przeżywa. A jak on się trzyma?
Przez moment myślisz, że Brown oszalał. W końcu uświadamiasz sobie, że Brown najwyraźniej ma na myśli Chase. To dziwne, jakoś nigdy nie do końca uwierzyłeś, że Chase był naprawdę mężem Cameron.
- Dobrze – wzruszasz ramionami.
- Allison czuje się strasznie winna.
Patrzysz na Browna w zdumieniu.
- Nie ma powodu. To, między nimi, nigdy nie miało specjalnego sensu. A jej wina jest tu praktycznie żadna.
Teraz Brown patrzy na ciebie z zaskoczeniem.
- Allison ma poczucie, że go zawiodła.
Gryziesz się w język, bo masz ochotę powiedzieć coś nieprzyjemnego o Chasie.
- Allison czuje się odpowiedzialna za cały świat. To jej problem.
- To prawda. Za dużo bierze na siebie. Choć przyznam, że to mnie w niej właśnie ujmuje.
Masz ochotę odpowiedzieć, że ciebie to w niej wkurza. Ale z drugiej strony… Po co coś tu w końcu przyjechałeś. Czy to cię też ujmuje w Cameron? I tak i nie.
Do stołu powraca Cameron z Robinem.
- Przepraszam, Allison się źle czuje. Odprowadzę ją do pokoju. Robin sięga po szal i torebkę Cameron.
- Allie? – Brown jest zaniepokojony.
- Nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczona. – Allison uśmiecha się i spogląda na ciebie. Masz wrażenie, że po raz pierwszy dziś patrzycie wreszcie na siebie. W jej spojrzeniu jest coś czego się nie spodziewałeś. Jest w nim ogromny i pełny bierności smutek. Jesteś zdziwiony, jak bardzo cię to przejmuje. W jednej chwili masz ochotę uciec, spędzić wieczór samotnie, pijąc do nieprzytomności.
I po raz nie wiesz już który, widzisz odchodzącą od ciebie Cameron. Przy drzwiach trafia na Henriettę, z którą przez chwilę o czymś rozmawia. Henrietta głaszcze jej ramię i kiwa głową.

Wstajesz od stołu, przepraszasz Browna i idziesz na taras pod pretekstem zapalenia papierosa.


Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Czw 18:15, 15 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:41, 15 Kwi 2010    Temat postu:

Niezwykle interesująca scena przy stole. Taka intensywna.
Henrietta, choć, nie powiem, podoba mi się, bo to babka z biglem, mnie niepokoi.

Podobnie Cameron. Co ukrywa?

Ostatnią refleksją House'a bardzo rozbudziłaś ciekawość dalszych wypadków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pavulon
MegaMind


Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 6219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod dygestorium w umieralni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:54, 15 Kwi 2010    Temat postu:

No, no ficzek całkiem całkiem. Henrietta zdobyła moje "serce" już po paru linijkach. Epicka jest

Czekam na kolejny part i uśmiech Cam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:47, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Ale ma babka pomysły zaangażowała się w swoją rolę pani Wilson
Lubię tajemniczą Allison.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:57, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Coraz bardziej mi się podoba. Mam takie podejrzenia że pani Wilson za bardzo wczuwa się w rolę. Czekam na cd, bardzo mnie wciągnęłaś w tę historię...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pon 18:05, 19 Kwi 2010    Temat postu:

Będę baaardzo tajemnicza i zastosuję politykę zero-spoilerów Dzięki za komentarze i zachętę do pisania. Plis, indżoj.


Cześć 3.

Opierasz się o balustradę tarasu i faktycznie palisz. Udało ci się wysępić papierosa od jednego z nielicznych amatorów szkodliwego nałogu, który zdążył już teraz wrócić na salę. Jest zimno i listopadowy mrok spowija otoczenie hotelu. Gapisz się w ciemność przed tobą i przypomina ci się, że ciemna przestrzeń po drugiej stronie ulicy jest chyba miejskim parkiem, który widziałeś rano, gdy tu przyjechałeś z lotniska. Nawet chce ci się śmiać z tego wszystkiego, choć przyznasz, że kosztowało cię to wiele nerwów. Niestety nie będziesz mógł pewnie o tym nikomu opowiedzieć. Przemilczysz po prostu fakt, że w chwili niepoczytalności zarejestrowałeś się na tej pieprzonej konferencji. W chwili słabości wyśledziłeś także, gdzie Cameron teraz pracuje i dowiedziałeś się dość dużo o jej współpracownikach, których dzisiaj poznałeś również osobiście. Sam o sobie myślisz, że jesteś niepoczytalny.

Wyciągasz telefon i postanawiasz zakończyć tą farsę. Niestety nikt nie odbiera. Rozłączasz się i dzwonisz ponownie.
- Mam nadzieję, że dzwonisz do niej. – Henrietta wyłania się z mroku tuż obok ciebie. Podaje ci szklaneczkę whisky i chociaż wolałbyś, żeby poszła sobie do diabła tej ofercie nie potrafisz się oprzeć. Przechylasz i jednym łykiem wypijasz całość. Oddajesz szklankę, którą pani Wilson, którą w myślach nazywasz teraz wstrętną zołzą odstawia na ziemie i stojąc obok ciebie, opiera się o balustradę.
- Chyba po prostu miała cię dość – o cokolwiek wam obojgu chodzi – i… najlepiej będzie, jak sam na sam z nią porozmawiasz.
Henrietta czeka na twoją reakcję. Zastanawiasz się, kiedy jej się to znudzi, bo nie masz zamiaru z nią rozmawiać.
Wreszcie udaje ci się połączyć.
- Halo, Tak. Chcę zarezerwować na najbliższy lot do NJ… Jedna osoba.. Gregory House… proszę zaznaczyć, że niepełnosprawny… tak… - szukasz portfela w kieszeniach marynarki – Proszę zaczekać.
Lawirując z trzymanym aparatem, przeszukujesz kolejne kieszenie.
- Oddzwonię. Nie mogę teraz znaleźć. – Kończysz rozmowę i spoglądasz na zołzę obok.
- Idę na górę. Dziękuję ci za współpracę – stwierdzasz ironicznie.
Sięgasz po laskę. I słyszysz śmiech zołzy.
- James zawsze przekonywał mnie, że jesteś wrażliwym geniuszem. A ty po prostu jesteś idiotą.
Spoglądasz na Henriettę.
- Przynajmniej wiem już, dlaczego Wilson się z tobą rozwiódł. O ile w ogóle jest prawdą, że byliście małżeństwem. Dobranoc.
- Dobranoc. Ale miej tylko do siebie żal, że nie potrafisz pogadać normalnie ze swoją dziewczyną.
Sięgnąłeś już po laskę, ale to cię stopuje.
- Ona nie jest moją dziewczyną! Widocznie świat dla ciebie tak wygląda, że sama chciałaś ją poudawać.
- House! Ja mam męża i Brown i reszta doskonale o tym wiedzą! Po prostu starałam się… chciałam, żebyśmy wyglądali na parę starych kumpli.
Przyglądasz się uważnie Henrietcie i zastanawiasz się, czy ona naprawdę jest tak stuknięta.
- Okey, Wilson cię zdradził, czy ty jego?
Henrietta wzdycha i przewraca oczami.
- Tak, nakryłam go z jego najlepszym kumplem w łóżku. I wzięłam zemstę z moją przyjaciółką z akademika.
Przez chwilę patrzysz się na nią uważnie i zastanawiasz się, co ona ukrywa. Bo to, że jest coś, o czym nie chce ci powiedzieć, jest dla ciebie teraz pewne.
Wyciągasz w jej kierunku laskę.
- Zranił cię. Nie możesz o nim zapomnieć.
- Rewelacyjna dedukcja, Holmsie. Z byłymi mężami tak jest, że coś się nie układało. Hmm – Henrietta robi teatralną minę i widzisz, że zaczyna być naprawdę wściekła – niech pomyślę. Rozwiedliśmy się. Pamiętasz?
- Nadal się z nim kontaktujesz… Zostawiłaś jego nazwisko.
- Tak, poza tym nadal się w jakimś sensie lubimy. I lubię jego nazwisko. Następnym razem będziemy mieć o jeden temat więcej do rozmowy.
Henrietta milknie. Przez chwilę milczycie oboje. Przypomina ci się w końcu, że miałeś iść na górę bukować bilet na samolot.
- Kiedy powiedziałem o Sam, byłaś zraniona. To znaczy, że żałujesz, że nie jesteś na jej miejscu.
Henrietta opiera się o barierkę.
- Kiedy za kogoś wychodzisz masz jakieś powody. Kiedy się z kimś rozwodzisz – też masz. Ale te drugie powody, nie unieważniają do końca tych pierwszych.
- Zastanawiasz się jakby to było, gdybyś nadal była z Wilsonem.
- Nie. Zastanawiam się nad tym, jakby to było, gdybym spotkała go w innym momencie mojego życia.
Patrzy na ciebie uważnie, a ty potakujesz głową. Wiesz, że nadal nie powiedziała ci najważniejszego, ale wiesz też, że chyba już ci nie powie. I chyba ty też nie będziesz, o to pytał Wilsona.
- Ta dziewczyna… Allison… wyglądała na bardzo przybitą. Jesteś przyczyną?
- Częściowo. – odpowiadasz po chwili.
- Przyjechałeś ją przeprosić?
- Nie. Chyba nie.
- Mimo wszystko miło mi było cię poznać. – Henrietta niespodziewanie kończy rozmowę i kieruje się ku drzwiom prowadzącym do sali restauracji.
- Porozmawiaj z nią. Miałeś powody, żeby tu przyjechać. Jeśli stąd uciekniesz – nic się nie zmieni.
I choć przez cały czas to ty miałeś zamiar wrócić na górę, po wyjściu Henrietty stoisz jeszcze dłuższą chwilę i marzniesz.

Po powrocie do pokoju znajdujesz wreszcie portfel i kartę kredytową. Bierzesz do ręki telefon, ale jakoś nie potrafisz zdecydować się, żeby zadzwonić. Myślisz o tym, co się wydarzyło i próbujesz to sobie jakoś poukładać. Przed oczami staje ci obraz smutnych oczu Cameron i sam nie potrafisz się zdecydować, czy to cię wpienia, czy załamuje. Idziesz w końcu przeszukać minibarek. „Te cholerne małe buteleczki!”. Powinieneś po prostu zejść do baru, ale nie masz ochoty natknąć się na kogoś znajomego. Włączasz telewizor, który ma ściszony dźwięk i przez chwilę bezmyślnie przerzucasz kanały, obserwując zmieniające się w ciszy obrazy. W końcu wybierasz numer i przystawiasz telefon do ucha, mocując się równocześnie z nakrętką butelki whisky.
- House? – odzywa się po kilku sygnałach senny głos. – Mamy przypadek?
- Tylko ty masz przypadek. Siadaj i pisz sobie rekomendację. Podpiszę ci w poniedziałek. Dobra rada – pomiń ten fragment, jak zabijałeś pacjenta.
- House? – masz wrażenie, że twój rozmówca jeszcze do końca się nie obudził. – Jesteś pijany? Przyjechać po ciebie?
- Nie, dzięki. Aha. I przemyśl, jak w wiarygodny sposób wytłumaczysz Cuddy, że zmieniasz robotę. To miłych snów.
- House! Zaczekaj. Nie chcesz mnie chyba wyrzucić z oddziału.
- Masz rację. Nie - chcę. Już cię wyrzuciłem. Dobranoc Chase.
Rozłączasz połączenie i wlewasz sobie zawartość butelki do gardła. Patrzysz na zegarek. Jest druga w nocy. Na kanale, na którym się zatrzymałeś leci właśnie jakaś walka bokserska. Patrzysz na spoconych facetów ze zniekształconymi twarzami. W końcu wstajesz z fotela i idziesz do łóżka. Sięgasz po telefon stojący na stoliku nocnym i wykręcasz numer do recepcji.


Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pon 19:22, 19 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:45, 19 Kwi 2010    Temat postu:

Nareszcie, przynajmniej w fiku odchodzi ta osoba która odejść powinna. Henrietta coraz bardziej intryguje. Aha i bardzo podoba mi się w tym fiku sposób narracji. Bezpośrednio zwracasz się do House'a, opisując wydarzenia. Podoba mi się bardzo.
Czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:04, 19 Kwi 2010    Temat postu:

no! toteraz ninka radośnie siada do pisania 4 części!

super, to jest TEN House. Ten wspaniały, jedyny. Taki, którego kochamy.
Och


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:52, 19 Kwi 2010    Temat postu:

Jakaś super rozumna babka z tej Henrietty. Mam nadzieję, że wykroisz dla zainteresowanej czas, by napisać o okolicznościach pierwszego rozwodu Wilsona.

Mnie House w tej 3 odsłonie też się bardzo spodobał. Chce i boi się. Rozumie, że powinien coś zrobić, ale się cofa. Zmaga się ze sobą, na co kiedyś było nam czasem dane popatrzeć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:14, 20 Kwi 2010    Temat postu:

Henrietta nie daje o sobie zapomnieć!
Wreszcie House pozbył się Chase'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Allie House
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dziwnów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:42, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Dokładnie kin . Nareszcie House wywalił Chase'a Super , czekam na cd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pią 22:36, 23 Kwi 2010    Temat postu:

Jeszcze trochę Was pomęczę

Część 4.

Odkręcając kolejną butelkę, czekasz na połączenie z recepcjonistą.
- Poproszę z pokojem dr Allison Cameron – wypalasz bez zbędnych wstępów. Czujesz, jak alkohol wykonuje już swoją magiczną pracę w twojej głowie.
- Doktorze House – recepcjonista mówi niepewnym głosem – Pani doktor prosiła, żeby nie łączyć żadnych rozmów…
- Żadnych? Czy tylko ze mną? – wybuchasz.
- Mówiąc szczerze, wspominała właśnie o panu…
- To źle. Bo jestem jej lekarzem. Osobistym. A pani dr Cameron najwyraźniej źle się czuła.
- Przykro mi bardzo.
- Mi tym bardziej. Łącz mnie z Henriettą Wilson.
- Doktorze House, jest prawie w pół do trzeciej w nocy. Pani doktor zapewne…
- Łącz! – masz ochotę dodać, że jesteś jej osobistym lekarzem, ale gryziesz się w język.
- Dobrze, proszę zaczekać.
Przez dłuższą chwilkę słyszysz jakąś pozytywkową melodyjkę i w końcu słyszysz senny głos Henrietty.
- Miałam nadzieję, że znajdziesz sobie innego kompana.
- Znalazłem – patrzysz na pustą butelkę po Brendy, której kształty wydają ci się teraz bardzo niepewne..
- Greg, idź spać. Jutro pogadamy.
- Są pytania, które nie mogą czekać.
- O Boże – Henrietta wzdycha. – Jesteś jeszcze bardziej upartym osłem i wariatem, niż opowiadał Jimmy.
- My wrażliwi geniusze tak mamy. Poza tym pytania muszą być zadawane we właściwym czasie.
Słyszysz jak Henrietta znowu wzdycha.
- Więc… Mamy czas na jakie pytanie?
- Dlaczego rozwiodłaś się z Wilsonem?
- Pytałeś, odpowiedziałam.
- Kłamałaś. A raczej przemilczałaś. Chcę znać prawdę.
- W porządku. Powiem ci, ale jutro. Odpowiedzi też mają swój czas.
- Powiedz teraz.
- Odpada. To wszystkie pytania z nocnej listy? Mogę już wrócić spać?
- Dlaczego tu przyjechałem? – wypalasz znienacka i w swoim pijanym umyśle nawet się sobie dziwisz. Co nie zmienia faktu, że nadal jesteś ciekawy odpowiedzi.
- Nie wiem. – Masz wrażenie, że Henrietta naprawdę próbuje ci odpowiedzieć. – Ale miałeś powody, bo widzę, ile cię to kosztuje.
- Zawsze tak robię.
- Nie sądzę. Z reguły masz sto pomysłów i jesteś pewny siebie. Przy niej truchlejesz i tracisz rezon. Ona przy tobie zresztą też. Porozmawiaj z nią. Z nią, a nie ze mną.
- Nie chce ze mną gadać. Zablokowała rozmowy ode mnie.
- Znaczy, że cię zna, lepiej niż ja. Dobry pomysł tak w ogóle. House, ogarnij się, wytrzeźwiej, jutro porozmawiamy.
- Naprawdę masz męża?
- Naprawdę. Jutro pokażę ci zdjęcia dzieci. Dobranoc, Greg. Idź spać.
Henrietta rozłącza się, a ty faktycznie zasypiasz.

Następny dzień wita cię kacem. Przecierasz oczy i rozglądasz się po pokoju i przypomina cię, że to jednak nie jest sen. Naprawdę przyjechałeś do Baltimore, na konferencję, w której uczestniczy Cameron i nadal nie jesteś pewien, po co tu jesteś i co właściwie chciałeś zrobić. Plan minimum już w zasadzie wykonałeś – odebrałeś jej spokój. Masz wątpliwości, czy o to ci chodziło. W gruncie rzeczy nie wygląda na to, żeby dało radę odebrać jej spokój w większym stopniu, niż sama to czyni. „Jest złamana” przychodzi ci na myśl. Przypomina ci się rozmowa z Brownem i nadal nie potrafisz zrozumieć powodów, dlaczego obwinia się o zerwanie z Chasem. Przypomina ci się też, że wylałeś go wczoraj z roboty. „Plan minimum został wykonany” - masz przynajmniej poczucie, że przywróciłeś światu elementarny ład. Jesteś zły na siebie. Przez wiele miesięcy wyobrażałeś sobie, że Chase przeżywa i cierpi, tylko postanowił to ukryć. Miałeś do niego szacunek. Nie cierpisz mazgajów i wybór Chase wydawał ci się bardzo właściwy. Teraz masz wątpliwości, czy choć przez moment miałeś rację. Wygląda na to, że twoja diagnoza była od początku błędna.

Nie masz także nadal pojęcia, jak działa Cameron. Poza tym, że wygląda na to, że zrobiła to, czego się od niej zawsze domagałeś – uznała, że nie potrafi kochać, że jest toksyczna i nienormalna. Szlag cię trafia, bo nie cierpisz zawalać sprawy, szczególnie w tak elementarny sposób! Nie znałeś diagnozy, a podjąłeś się leczenia. Kontynuowałeś, chociaż miałeś dziesiątki informacji, że idziesz w złą stronę. Spaprałeś od początku do końca i możesz tylko patrzeć, jak twój pacjent jest nadal trawiony chorobą, a ty być może nigdy nie będziesz miał już okazji dojść jej źródła i uleczyć.

Idziesz pod prysznic i próbujesz wrócić do jako takiej formy. Pamiętasz, że wczoraj rozmawiałeś z Henriettą. Do diabła, nadal nie wiesz, o co chodzi tej babce! Wygrzebujesz w końcu z plecaka czyste, choć pomięte ciuchy i decydujesz się zejść na śniadanie. Jest już prawie dziesiąta i kelnerzy zaczynają zabierać talerze. Sesje też już dawno się zaczęły, a w jadalni nieliczni spóźnialscy kończą jeść śniadanie. Wypijasz kawę, jakiś sok i próbujesz zjeść resztki nieco już zimnego bekonu i jajek.

Po śniadaniu idziesz do recepcji.
- Chciałbym zwolnić pokój. Poproszę rachunek.
- Naturalnie. Czy chce Pan również fakturę? – wygląda na to, że nie jest to ten sam recepcjonista, którego zamęczałeś nocą.
- Owszem.
- Poprosiłbym więc o dane. Zaraz zostanie przygotowana. Czy zabrał Pan już bagaże z pokoju?
- Nie, zaraz zabieram. Rezygnuje w faktury.
- Doktorze House, przepraszam. Tu jest list do Pana.
Bierzesz kopertę, którą odłożył na kontuarze.
Gregory House, MD
Czytasz napis na kopercie napisany kobiecą ręką.
Zostawiasz na moment kwestie wymeldowania się z hotelu i idziesz na taras, który z racji pogody – siąpi drobny deszcz – jest pusty i możesz tu spokojnie przeczytać list.

Drogi Gregu,
Przypuszczam, że przyszedłeś do recepcji, bo jednak zdecydowałeś się uciec. Czy jak pewnie wolisz myśleć – wyjechać. No cóż. Zrobisz, jak zechcesz. Wygląda jednak na to, że historia mojego rozwodu nie interesuje cię aż tak bardzo. Odpowiedz na Twoje własne pytanie – również. Mimo wszystko cieszę się jednak, że cię poznałam. I ty pewnie też nie żałujesz.

Twoja H.

PS. Porozmawiam z nią i powiem jej, że sam mnie tu zaczepiłeś itd.


Patrzysz dłuższą chwilę na list, który zaczyna nasiąkać wodą i w końcu mniesz go i chowasz do kieszeni. Nieco zmoknięty cofasz się do hallu i idziesz w kierunku sal konferencyjnych. Przypomina ci się, że referat Cameron miał być w Sali B. Naciskasz cicho klamkę i starając się nie robić zamieszania, wchodzisz do środka. Przemawia właśnie, jakiś facet i dostrzegasz w pierwszym rzędzie Cameron oraz jej współpracowników. Nie patrzą na ciebie. Z ich podenerwowania wnosisz, że jej referat jeszcze się nie zaczął. Siadasz w ostatnim rzędzie.
Powrót do góry
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:18, 24 Kwi 2010    Temat postu:

Cytat:
- O Boże – Henrietta wzdycha. – Jesteś jeszcze bardziej upartym osłem i wariatem, niż opowiadał Jimmy.
- My wrażliwi geniusze tak mamy.

Świetny cytat.

Henrietta naprawdę bardzo pasuje do Wilsona. Potrafi sobie poradzić z Housem i chyba lubi pomagać. Wyrzuty sumienia House'a jak najbardziej na miejscu.

Czekam na cd. Drażnisz się z nami tymi ciągłymi niedomówieniami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Nie 13:07, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Część 5.

Kiedy Cameron staje za pulpitem omiata wzrokiem salę i masz wrażenie, że cię nie zauważa. Przynajmniej nie widzisz żadnych oznak reakcji na twój widok. Zaczyna mówić, płynnie i profesjonalnie, przewijając kolejne slajdy swojej prezentacji. Dochodzi do końca i głos przejmuje moderator dyskusji.
- Czy mają państwo jakieś pytania?
Kilka osób podnosi ręce. Student występujący w charakterze pomocy technicznej podaje mikrofon kolejnym osobom.

Cameron odpowiada właśnie na pytanie siwego faceta ze środka sali, kiedy jej wzrok wreszcie pada na ciebie. Widzisz przebiegający po jej twarzy wyraz strachu. Kiedy ponownie wraca wzrokiem w twoją stronę, podnosisz rękę do góry. Widzisz wyraźnie, jak trudno jej się skupić na kolejnych pytaniach, ale trzyma się dzielnie i odpowiada spokojnie. W końcu przychodzi twoja kolej. Bierzesz do ręki mikrofon.
- Dr Cameron – zaczynasz – bardzo interesujące badania. Jak jednak rozumiem wyniki tylko uprawdopodabniają waszą hipotezę, ale jej nie dowodzą?
Cameron bierze do ręki mikrofon.
- Owszem, Doktorze House, to pierwszy etap badań. Poza tym, natura indukcyjnego myślenia prowadzi tylko do odrzucania hipotez fałszywych.
Po sali przebiega szmer śmiechu. Student sięga już po twój mikrofon, ale ty nadal chcesz coś powiedzieć.
- Dr Cameron, czy zgodzi się Pani porozmawiać ze mną po zakończeniu sesji?
Kilka osób spoglądają na ciebie z zaskoczeniem.
- Tak. – odpowiada szybko Cameron.
Oddajesz mikrofon. Moderator pyta, czy są jakieś inne pytania i w końcu dziękuje Cameron.

Do końca sesji widzisz, że Cameron bardzo stara się nie oglądać za siebie. Ty jesteś w lepszej sytuacji, bo po prostu ją obserwujesz. Widzisz, jak kilka razy siedzący obok niej Robin i Brown coś jej szepczą do ucha. Obserwujesz też, jak potakuje głową, ale możesz się założyć, że nawet nie słuchała, co do niej mówią.

Po zakończeniu, czekasz cierpliwie, aż Cameron w końcu sama do ciebie podejdzie.
- Jesteś upartym osłem.
- Dziękuję. Tobie też nie brakuje wytrwałości.
Siada obok ciebie.
- Więc…
- Idź na górę po płaszcz, zaczekam na ciebie przed głównym wejściem.
- Chcesz wyjść na zewnątrz?
Nie odpowiadasz i widzisz, że przez moment się waha. W końcu potakuje i faktycznie wychodzi.
Tak, jak powiedziałeś, czekasz na nią na zewnątrz. Nie pada już, choć krople deszczu skapują nadal z daszku nad wejściem do hotelu.
- Dokąd idziemy? – Cameron pojawia się obok ciebie. Ma na sobie szary płaszcz, który pamiętasz jeszcze z PPTH.
Wskazujesz laską w stronę parku po drugiej stronie ulicy.
- Tam.
Cameron bez protestu rusza za tobą.


Idziecie przez park, mijając zaledwie jedną parę obejmujących się nastolatków i staruszka, który wysypuje karmę dla ptaków. Co prawda nie pada teraz, ale ptaki najwyraźniej nadal wolą pozostać schowane. Mijacie mokre ławki, a wilgotny żwir ścieżki chrzęści pod waszymi stopami. Kątem oka spoglądasz na Cameron. W swoim szarym płaszczyku i włosach związanych w kitkę wygląda jak mała dziewczynka. Zastanawiasz się nad czym myśli, ale najwyraźniej nie nad tym dokąd ją prowadzisz, bo bez słowa podąża za tobą. Dochodzicie do pustego placu zabaw dla dzieci. Kierujesz się ku huśtawkom, a Cameron nadal idzie obok ciebie.

Wieszasz laskę na poręczy huśtawek i siadasz na jednym z mokrych od deszczu krzesełek. Wskazujesz ręką na krzesełko obok.
- Wszystkie dzieciaki lubią huśtawki.
Cameron kiwa z dezaprobatą głową i uśmiecha się. Mimo to siada na krzesełku obok ciebie, nie bacząc na to, że zamoczy płaszcz. Przez chwilę milcząc, huśtacie się i udaje wam się nawet złapać podobny rytm.
- Jak miał na imię? – zwalniasz tempo i spoglądasz na nią uważnie.
- Kto? – też zwalnia i spogląda na ciebie pytająco.
Nic nie mówisz, bo wiesz, że się domyśla, o kogo ci chodzi.
- Mój zmarły mąż?
Kiwasz potakująco głową.
- Michael.
- Jak długo go znałaś zanim ci powiedział o chorobie?
Przez chwilę milczy.
- Kilka miesięcy. Spotykaliśmy się i w końcu mi powiedział.
- To był twój pomysł ze ślubem?
Kiwa głową.
- Chciałam, żeby był szczęśliwy. Na tyle, na ile to było w ogóle możliwe.
- Myślisz, że był?
- Nie wiem.
- Dlaczego ty nie byłaś?
- Skąd wiesz, że nie byłam?
- A byłaś?
Odwraca od ciebie wzrok.
- Kiedy leżał w szpitalu zakochałam się w jego przyjacielu.
- Wiedział o tym?
- Oczywiście, że nie. – Znowu spogląda na ciebie. – Oszukałam go. Jego i siebie.
- Jeśli nie wiedział, co naprawdę myślisz, możliwe, że myślał, że jego ukochana żona czuje to samo, co on.
- Chcesz mnie dręczyć?
- Nie – Przerywasz jej szybko. – Chcę, żebyś o tym pomyślała przez moment tylko racjonalnie.
- Możliwe, że tak myślał. – Stwierdza po chwili.
- Wyszłaś za Chase, bo on tego chciał, a ty myślałaś, że to właściwe?
- House, to dużo bardziej skomplikowane…
- Ale to, co powiedziałem jest prawdą?
Po chwili potakująco kiwa głową.
- W bardzo uproszczonej wersji, tak. Zostawiłam go, bo tego chciałam. Chyba zawsze tego chciałam…
- O ile pamiętam zabił tego wielkiego czarnego faceta…
- To bez znaczenia.
Spoglądasz na nią uważnie. Zastanawiasz się, kiedy zaczęła tak myśleć i czy naprawdę w to wierzy.
- Za każdym razem robisz więc to, czego nie chcesz, ale myślisz, że powinnaś chcieć. Potem zżerają cię wyrzuty sumienia…
- Jeśli dążysz do tego, żeby mi wykazać, że jestem idiotką, daruj sobie.
- Nie sądzę, że jesteś idiotką – ripostujesz.
- W porządku, sądzisz, że jestem popaprana. Prawda?
Kiwasz przecząco głową.
- Nie wiem.
Patrzy na ciebie uważnie.
- Staram się poukładać symptomy. Nie znam jeszcze diagnozy.

Milczy i nic nie mówiąc, zaczyna się ponownie huśtać.
- Wyjdź za mnie. - Patrzysz na nią w skupieniu. Nie przestaje się huśtać i masz wrażenie, że może tego nie usłyszała. Dodajesz więc:
- Chcę, żebyś za mnie wyszła.


Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pią 14:40, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:52, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Końcówka szok.
Bardzo mi się podoba ten fik.
Tak mnie zatkało, ze nie wiem co mam pisać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Michalina2312
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostróda-Mazury Zach.

PostWysłany: Pon 13:57, 26 Kwi 2010    Temat postu:

o.O bez komentarza... Zatkało mnie....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:23, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Szok. Jedyne słowo, które opisuje zakończenie tej części.
Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa, co zrobi Cameron. Z rozmowy wynikałoby, że się zgodzi, ponieważ House'owi tak się podoba, lecz... może się wyłamię^^ Zobaczymy.

Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sonea dnia Pon 15:28, 26 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:22, 27 Kwi 2010    Temat postu:

No nie, końcówka jest zarąbista!!! Ja chcę ich zobaczyć na tych huśtawkach w realu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin