Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Powrót [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:12, 18 Paź 2009    Temat postu: Powrót [Z]


Trochę spojlerów... ogólnie dzieło natchnione smutnymi wieściami z planu 6 sezonu.
_____________________________________________________


W Princeton-Plainsboro Teaching Hospital zapanowało niemałe poruszenie. Z prędkością błyskawicy rozeszła się informacja, iż dr Allison Cameron weźmie udział w sympozjum poświęconym chorobom autoimmunologicznym…


Allison Cameron miała przekroczyć progi PPTH pierwszy raz od trzech lat. Pierwszy raz, odkąd odkryła, że jej mąż, jej Chase, okłamał ją. Nie spodziewała się tego po nim, do takiego czynu mógł być zdolny Foreman, ale nie Robert. Okazało się, że myliła się-był zdolny.
Niektórzy twierdzili, że był jej oddany jak pies. Starał się odgadywać jej myśli i pragnienia, a potem je urzeczywistniać. Byle tylko pokochała go choć w połowie tak mocno, jak on ją.
Był niesamowity z tą swoją siłą, by umocnić ten związek. Sprawić, by go doceniła. To, że dawał jej poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Zapewnił sobie trwałe miejsce w jej codzienności.

Potem jeszcze House… Myślała, że byli czymś w rodzaju przyjaciół. Zawsze ignorował jej uczucia do niego. Mimo, że chyba jako jedyna wiedziała, co oznacza zmieniający się odcień jego niebieskich oczu. Wiedziała, że były niebieskie jak wiosenne niebo, gdy był radosny i knuł jakąś intrygę; ciemne, niczym burzowe niebo, gdy cierpiał. Przybierały inny odcień, gdy wpadał w gniew, wtedy były niemal granatowe. Gdy pragnął kobiety, miały barwę morza w czasie sztormu.
Pomimo tego oddalili się od siebie. Ona wyszła za mąż za Chase’a, a on… On trafił do szpitala psychiatrycznego. Cały szpital wiedział, że coś zaszło między nim, a Lisą Cuddy.
Cameron nie musiała słuchać plotek pielęgniarek, żeby o tym wiedzieć. Jej wystarczyło spojrzeć na jego gesty, posłuchać jego dwuznacznych komentarzy względem Cuddy.
Gdy wrócił po półrocznym odwyku nic nie było takie same. On, za wszelką cenę próbował ściągnąć na siebie jej uwagę. Ona za wszelką cenę starała się sprawić, by ich relacja była czysto służbowa.
Oboje byli przygaszeni. On był zmęczony odwykiem, nieszczęśliwym romansem i zawiłą relacją z dyrektorką szpitala. Ona… ona była zmęczona małżeństwem, krążącym nieustannie wokół niej Chase’em.

Gregory House miał ją zrozumieć. Znał jej stosunek do ‘pomagania pacjentom w odejściu’. Wiedział też jaki stosunek miała do okrutnego dyktatora.


Gdy prawda o czynie Chase'a wyszła na jaw, była wściekła. Czuła się zdradzona i oszukana. Dodatkowo House wcale nie pomagał ze swoim sarkazmem i cynicznymi komentarzami.

Zdecydowali się z Chase’em odejść ze szpitala i zacząć nowe życie. Mieli też uratować swoje małżeństwo.
Jednak i tu wmieszał się House. Sprawił, że jedno z lekarzy faktycznie opuściło szpital. I nie był to dr Robert Chase.

Cameron opuściła Princeton-Plainsboro Teaching Hospital. Opuściła też swojego męża mimo, że Trzynastka donosiła jej o tym, jak po jej odejściu on się stacza i szuka zapomnienia w kieliszku.



Teraz zaś, trzy lata później, dr Sebastian Charles oznajmił jej, że zgłosił ją do wygłoszenia referatu w miejscu, od którego pragnęła uciec za wszelką cenę.
Nie chciała spotkać swojego byłego męża, przyjaciół, byłych współpracowników. Nie chciała przekonać się, czy jego oczy przybierają barwę morza w trakcie sztormu, gdy patrzył na nią…

Gregory House właśnie oglądał General Hospital w swoim gabinecie, gdy wpadł do niego Wilson, z tryumfalnym okrzykiem:
- Cameron wraca!

Po tych słowach tenisowa piłeczka wypadła z rąk wybitnego diagnostyka…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Pią 21:25, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 23 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:18, 18 Paź 2009    Temat postu:

Jestem Hilsonką - a tu proszę, czytam Hameronka i już jestem zauroczona
Chciałam, bardzo chciałam sie do czegoś przyczepić, ale nic takiego nie mogę znaleźć.
Tylko jak można kończyć w takim momencie?! Sadystka...
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Nie 19:20, 18 Paź 2009    Temat postu:

Kejti, mam nadzieję, że to część 1. i będą dalsze. Opowiadasz historię, którą chcę słuchać!
Powrót do góry
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:31, 18 Paź 2009    Temat postu:

Naprawdę śliczne. Początek bardzo dobry, takie wprowadzenie w akcje, cisza przed burzą... Czekam na kolejną część..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:36, 18 Paź 2009    Temat postu:

dzięki za ciepłe przyjęcie
postaram się nie zawieść i jak dobrze pójdzie, to kolejna część będzie na Was czekać ,jeszcze dziś w nocy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Nie 19:37, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:42, 18 Paź 2009    Temat postu:

Pięknie zaczęłaś. Zauroczyłaś mnie. Chcę następne części!

Jedna uwaga. Następująca:

Cytat:
dr Alison Cameron

Cytat:
Forman

Allison pisze się przez dwa "l", a tak pisze Foreman. Ja to nazywam "wyboje języka angielskiego". Proszę popraw to. Mnie to strasznie drażni i innych pewnie też.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:44, 18 Paź 2009    Temat postu:

Tak samo jak panie powyżej zauroczyłaś mnie swoim fikiem. I widać, ze to nie jest chyba Twoje pierwsze w życiu napisane opowiadanie. Masz swój styl i za to Ci chwała. Jestem zachwycony początkiem. Czekam na kolejną porcję Hameronka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:08, 19 Paź 2009    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych] <= do posłuchania przy czytaniu...

Pardon za dłużyznę i tylko jeden dialog, obiecuję poprawę. Wkrótce
_____________________________________________________

Gregory House stracił rezon. Co to znaczy ‘wraca’? Minęły trzy lata. Trzy lata, podczas których nie dała znaku życia.

Oczywiście słyszał o jej dokonaniach zawodowych. Razem z niejakim dr Sebastianem Charles’em założyli fundację, której celem była pomoc chorym na gruźlicę, w najbiedniejszych rejonach Afryki.
Cóż, to było bardzo w stylu Cameron. Walka, o z góry przegraną sprawę. Ratowanie tych wszystkich biednych, małych afrykańskich dzieci. Na dodatek z tym kretynem Charles’em.
Czuł do niego wstręt zanim go jeszcze poznał, a gdy ten został jego pacjentem, starał się wszelkimi możliwymi sposobami uprzykrzyć mu pobyt w szpitalu.
Charles nie dość, że był egocentrycznym dupkiem, który pod pozorem ratowania świata skupiał całą uwagę na sobie, to jeszcze otwarcie okazywał Cameron swoje zainteresowanie…

- Myślisz, że przywiezie mi prezent? Na przykład jakiegoś małego murzynka w klatce - Gegory House uśmiechnął się bezczelnie do swego przyjaciela, przy okazji podnosząc piłeczkę
- Nie wiem… przecież wiesz, że od dwóch lat pracuje w kraju, a nie w Afryce… - Wilson był zdziwiony opanowaniem przyjaciela. Przecież odkąd Allison wyjechała, nie odezwała nie do nikogo z PPTH nawet słowem. Jednak Wilson dobrze znał House’a. Wiedział, że przybycie immunolog musiało go zaintrygować. Nieraz przyłapał go na szukaniu TIME’a, czy też Newseek’a, gdy był w nich zamieszczony artykuł o jej działalności. Często też wyrywał mu przegląd medyczny z rąk, byle jak najszybciej przeczytać artykuł jej autorstwa.
- I? Co masz zamiar z tym zrobić? - Wilson był Wilsonem, nigdy nie mógł odpuścić analizy uczuć przyjaciela
- Nie mam pojęcia… Może podbiegnę do niej po autograf… Myślisz, że mi da? O! i zrobię sobie zdjęcie z największym dobroczyńcą naszych czasów-Sebastainem Charles’em. Wyobrażasz to sobie? Ja, Gregory House, zwykły maluczki, nic nieznaczący diagnosta, obok wcielonego dobra - w tym momencie House udał, że osuwa się zemdlony ze swojego fotela.
- Rób jak uważasz, możesz błaznować do woli. Ciekawe, czy ucieszyłaby się, gdybym wyjechał po nią na lotnisko - Wilson nie przerywał swoich rozmyślań. On naprawde cieszył się z jej powrotu. Może jej udało by się wyrwać ich z tej stagnacji, w której ugrzęźli.
- Wilson! To DOSKONAŁY pomysł. Wynajmij jeszcze orkiestrę dętą i rozwiń przed wyjściem z samolotu czerwony dywan… a teraz spadaj, koniec reklam na General Hospital. Idź do panny Huntington, może zacznie pląsać z radości na widok pani ‘świat można uratować’.

O tak, Wilson wiedział, że House przejął się powrotem Cameron. Owszem, jego kompan bywał złośliwy, ale nie aż tak… Swój sarkazm zostawiał tylko dla tych spraw, które go głęboko poruszały. On sam był ciekawy jaka była teraz. Na pierwszy rzut oka, jej wygląd niezbyt się zmienił. Wciąż miała blond włosy, piękny uśmiech i ciepłe oczy.
Jednak czas, i to przez co przeszła odznaczyło się w jej twarzy, sylwetce, gestach.
Biła od niej pewność siebie, siła… Nie można było powiedzieć, żeby się postarzała, miała niewiele ponad trzydzieści lat. Jednak kiedy mówiła, wyrażała się z pewnością w głosie, jaką mają jedynie osoby doświadczone przez życie.
Ubierała się dobrze i z klasą . Nareszcie przestała chodzić w szkaradnych garsonkach, a zaczęła nosić sukienki, dobrze skrojone spódnice i bluzki z dekoltem. Szpilki podkreślały jej zgrabne nogi.
Każdy kto ją znał, mógł zauważyć te subtelne różnice…


… dlatego on zauważył je bez problemu. Do tej pory żałował, że tak łatwo dał się podpuścić House’owi. Gdyby wyjechał z nią, być może teraz nadal byliby małżeństwem.
Tak naprawdę dowiedział się jak bardzo ją zranił dopiero przy rozwodzie. Nie dała mu szansy na wytłumaczenie się, poproszenie o drugą szansę. Uciekła jak zranione zwierzę. Całą sprawę przeprowadził jej pełnomocnik. Napisała mu jedynie list, w którym dziękowała za to, że przez tych kilka lat dzielił z nią codzienność. Oznajmiła również, że powrotów nie będzie.
Nie wiem czy kiedykolwiek będziemy mogli być przyjaciółmi. Na pewno nie teraz, nie jestem na to gotowa. Ty wybrałeś swoją drogę, ja swoją. Mam nadzieję, że to uszanujesz i nie będziesz próbował się ze mną kontaktować
Robert Chase upił jeszcze łyk whisky. Do tej pory pił i czekał na kolejny dzień. Teraz zaś pił i czekał na dzień, w którym ona znów przekroczy próg ich szpitala.


Tymczasem w Nowym Jorku, na skorupie dr Allison Cameron zdawała się pojawić rysa. Była wściekła na swojego przyjaciela za to, że zgodził się na to by wygłosiła referat w Princeton-Plainsboro Teaching Hospital.
Jakkolwiek musiała przyznać, że na miejscu Sebastiana zaleciłaby sobie to samo. Od trzech lat uciekała od jakichkolwiek wiadomości z New Jersey. Zbudowała nową siebie, odporną na krytykę mediów, polityków, sponsorów. Przestała rozpaczać po śmierci każdego niewinnego dziecka, którego nie udało jej się uratować. Znała swoją wartość i była jej pewna. Wiedziała, że jej niebywała uroda jest tylko dodatkiem, do inteligencji i wiedzy jakie posiadała.
Zdawała sobie też jednak sprawę z tego, że to wszystko co tak misternie zbudowała przez te lata, może runąć jak domek z kart, pod jednym spojrzeniem najbardziej niebieskich oczu na świecie.

Właściciel owych oczu zastanawiał się właśnie nad pytaniem Wilsona… Co on ma zamiar zrobić z jej powrotem. Dopiero jakiś rok po jej wyjeździe uświadomił sobie, że nie stracił jedynie podwładnej, naiwnej dziewczyny, która podkochiwała się w swoim mentorze, a także przyjaciółkę. Ona nigdy go nie zostawiła, czy to w czasie wymuszonego przez Tritter’a odwyku, czy to przy okazji wizyty jego rodziców. Nawet po śmierci Amber widział jej milczące wsparcie. To była jedna z jej zalet. Wiedziała kiedy potrzebował milczenia…
Tylko czy teraz, gdy zdobyła uznanie i pieniądze, zachowała tą samą wrażliwość, która mówiła jej kiedy milczeć, gdy było to dla nich najlepsze?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Pią 21:34, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pon 1:07, 19 Paź 2009    Temat postu:

Bardzo mi się podoba, bardzo sprawnie pisane i treść ciekawa i ... chyba przestanę czytać, bo się będe inspirować w mojej - dość podobnej - historii. ;-)
Powrót do góry
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:01, 19 Paź 2009    Temat postu:

Boże, jakie to piękne fik powstają ostatnio. Widzę, że odejście Jen inspiruje do pisania.
Bardzo mi się podoba. Ciekawe jakie wrażenie Cameron wywrze na House'ie i innych pracownikach PPTH.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:02, 19 Paź 2009    Temat postu:

Ślicznie
Zauważyłam parę błędów, głównie literówek, ale nie odbiły sie one na treści, więc nie będę wymieniać.
Czekam na więcej i życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:23, 19 Paź 2009    Temat postu:

Ślicznie
CZekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:48, 19 Paź 2009    Temat postu:

Najbardziej podobał mi się ten krzyk na końcu pierwszej części: "Cameron wraca!" Takie przebudzenie dla całego szpitala:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:34, 19 Paź 2009    Temat postu:

Wielkie dzięki za słodkie komentarze, mam nadzieję, że nie zawiodę Horumowego towarzystwa

Następny part już się przepisuje (pisany dziś na ultranudnych wykładach i ćwiczeniach). Tak więc za godzinnę powinno ujrzeć światło nocne...

w ramach zachęty-nasz mały Wilson w porcji dosyć obfitej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:09, 20 Paź 2009    Temat postu:

Nadszedł dzień przyjazdu Allison Cameron do PPTH. Nie było jej jednak dane zmierzyć się z przeszłością w samotności. Do głównego holu weszła wraz z dr Sebastianem Charles’em, swoim przyjacielem, a zarazem prezesem fundacji ‘Save Africa!’; dr Davidem Stevens’em, alergologiem, który nadzorował przebieg jej badań klinicznych; oraz z Sophią Ritchie, swoją asystentką, a zarazem przyjaciółką.

Starała się zachować spokój. Było to jednak trudne, gdyż to miejsce niczym lawina przygniotło ją wspomnieniami. Mimo to, odważnie patrzyła w zaciekawione oczy lekarzy i pielęgniarek.

Wyglądała jak zwykle olśniewająco. Rozpuszczone włosy, podkreślone makijażem oczy i dopasowana ciemna sukienka. Tak, z pewnością była piękna i … pociągająca. Nie sposób było na nią nie patrzeć.

Na spotkanie wyszedł jej James Wilson. Jak zwykle gdy zdarzało mu się ujrzeć piękną kobietę, zrobił zdezorientowaną minę. Nie mógł oderwać od niej oczu.
Zdziwił go również widok jej orszaku. Nowoprzybyli wyglądali jak żywa reklama Nowego Jorku. Młodzi, atrakcyjni, świetnie ubrani. Byli tacy niepodobni do dawnych kompanów Cameron. Żadnego podstarzałego kaleki, czarnoskórego lekarza o wyglądzie kryminalisty, czy też złotowłosego chłopaka, który wyglądał jak gwiazda pop’u.
- Wilson! Czyżby to ciebie wydelegowano ze specjalną misją powitania mnie?- mówiąc to uśmiechnęła się promiennie i pocałowała onkologa w policzek - Minęło trochę czasu, co?
- Cameron, ty… świetnie wyglądasz. Brakowało nam ciebie - Wilson naprawdę wzruszył się tym powitaniem. Ona znów go witała, z tą swoją dziecinną radością.
- Wolę nie wiedzieć, kogo masz na myśli mówiąc ‘nam’ - roześmiała się ukazując idealnie białe zęby.
W tym momencie drzwi jednej z wind otworzyły się i jej oczom ukazał się widok, za którym podświadomie tak bardzo tęskniła. Pierwszy wziął ją w ramiona Foreman, potem uczyniła to Trzynastka. Zza pleców tej pary wyłoniła się sylwetka Chase’a. Uśmiechał się on niepewnie, do swojej byłej już żony. Nie bardzo wiedział jak powinien się zachować. Kobieta stojąca przed nim była tak różna, a zarazem tak podobna do jego Allison.
Cameron wzięła tę trudną sytuację na siebie. Pewnym krokiem podeszła do mężczyzny i przygarnęła go do siebie. Chwilę trwali w uścisku, po czym złożyła pocałunek na jego policzku, blisko ust.
- I jak? Jesteś gotowy opowiedzieć mi o wszystkich swoich grzeszkach, które nazbierały się przez te trzy lata? - zapytała z przekorą.
Chase poczuł, że Cameron naprawdę wróciła. Może nie była gotowa na odbudowanie ich związku, ale przyjaźni już tak. Tym żartobliwym pytaniem rozwiała wszystkie wątpliwości, które dręczyły go odkąd dowiedział się o jej przyjeździe.

Jednak w komitecie powitalnym zabrakło jednej osoby. On nie przyszedł. Nie stał nawet na balkonie. Było to dla niej zadziwiające, ponieważ nigdy nie przepuszczał okazji do ponabijania się z kogoś. Naprawdę spodziewała się, że to on będzie pierwszą osobą, którą zobaczy po przekroczeniu progu szpitala.

Była przygotowana na jakąś kąśliwą uwagę pod swoim adresem. Na przykład, że jej sukienka niepotrzebnie ma dekolt, gdyż i tak bezsensowne jest epatowanie pustką w nim.
Albo chociaż stwierdzenie, iż Czarny Ląd musiał być dla niej rajem. Przecież było tam tyle biednych i potrzebujących sierotek, które bardziej niż wody, łaknęły jej litości. Ale on był nieobecny.

Tymczasem Gregory House stał na dachu szpitala i podziwiał zachód listopadowego słońca. Rozmyślał dlaczego nie poszedł obejrzeć nowej-starej Cameron. Chyba musiał przyznać się sam przed sobą, że bał się dowiedzieć jak bardzo się zmieniła.

Dwie godziny później, po obejściu starych kątów, zdawkowej rozmowie z Cuddy, która teraz patrzyła na nią niemalże z podziwem; poszła poszukać swojego byłego szefa.
Znalazła go pod salą konferencyjną, z której wyszli przeszło godzinę temu. Stał do niej tyłem, lecz z ruchów jego głowy widziała, że rozglądał się za czymś, lub za kimś.

Podeszła do niego na palcach i szepnęła
- Ciekawe, czy nadal jesteś najbardziej nieznośną kaleką w tym przybytku.
Pierwsze, co dotarło do niego to jej zapach. Ten sam co zawsze. Mimo, że zbliżała się zima, on w nozdrzach poczuł wiosnę. Jej radość i świeżość. Potem usłyszał jej głos. Pełen przekory, a przy tym tak tkliwy. Odwrócił się i spojrzał w jej trójkolorowe oczy. Wbrew temu co wyrażał jej głos, one były pełne niepewności.
- Cóż, tytuł mistrza zawsze należał do mnie - wyszczerzył się do niej z miną urwisa, który ma zamiar coś spsocić - Przy okazji… przykro mi to mówić, ale schudłaś. Biedna Cameron, z tęsknoty za mną pewnie nic nie jadłaś
- O tak. Nawet nie kupowałam jedzenia, bo nie było nikogo, kto mógłby mi je perfidnie kraść.
- Czy ty coś insynuujesz? Doktor Allison, to przecież był przejaw mojej niebywałej troski o własną pracownicę. Czy też jak wolisz o twoja figurę… Jednak jakby nie patrzeć to dobrze, że przybyłaś w swej rączej limuzynie. My tu sobie tak radośnie gawędzimy, ale wydaje mi się, że powinniśmy poruszyć pewną bardzo ważną kwestię - nagle spoważniał i spojrzał jej w oczy. Wzrokiem przygwoździł ją do ziemi.
- Gdzie są moje prezenty?! - wykrzyknął na cały szpital - Wszystko sobie wyliczyłem i jesteś mi winna: trzy prezenty gwiazdkowe, trzy chanukowe, trzy z okazji dnia dziecka, oraz trzy z okazji moich urodzin. Lata lecą, a ty nie myśl, że wykrycie daty, kiedy to świat został obdarzony osobą mojego niewątpliwego geniuszu, ujdzie ci na sucho. Teraz jesteś zobligowana do obdarowywania mnie corocznie… Nie wspominając o jakimś magicznym proszku wprost z Afryki - patrzył na nią z miną obrażonego chłopca. Poczuł, jakby wróciły stare czasy, kiedy to imponował jej swoimi błazeństwami.
- To ja sama już ci nie wystarczam?
- Zależy w jakim wymiarze chcesz mi siebie ofiarować…

W tym momencie nadbiegł przystojny brunet i zawołał Cameron:
- Allison, pospiesz się. Chciałbym już jechać do hotelu. Przelot trochę nadwyrężył moje samopoczucie - tu spróbował uśmiechnąć się rozbrajająco
- Doktorze Charles?! To ty nie siedzisz w Gambii?! - House wyraźnie nabijał się z przybyłego mężczyzny - Doktor Cameron, jak widzę czeka na ciebie kolejny wybrakowany lekarz. Lepiej idź go ratować, bo jeszcze biedaczek nam tu zemdleje i zapaskudzi podłogę swoją szlachetnością - twarz diagnosty wykrzywiła się w grymasie obrzydzenia.
Już miał odejść, jednak odwrócił się do kobiety i podsunął palec wskazujący pod jej nos :
-My się jeszcze spotkamy… nie myśl, że nie dopilnuję spłaty długu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Pią 21:59, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:08, 20 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
-Gdzie są moje prezenty?!- wykrzyknął na cały szpital.- Wszystko sobie wyliczyłem i jesteś mi winna: trzy prezenty gwiazdkowe, trzy chanukowe, trzy z okazji dnia dziecka, oraz trzy z okazji moich urodzin. Lata lecą, a ty nie myśl, że wykrycie daty, kiedy to świat został obdarzony osobą mojego niewątpliwego geniuszu, ujdzie ci na sucho. Teraz jesteś zobligowana do obdarowywania mnie corocznie… Nie wspominając o jakimś magicznym proszku wprost z Afryki- patrzył na nią z miną obrażonego chłopca.

Stary, kochany House

Cytat:
Lepiej idź go ratować, bo jeszcze biedaczek nam tu zemdleje i zapaskudzi podłogę swoją szlachetnością


Świetna część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:41, 20 Paź 2009    Temat postu:

Dobry tekst!

Wykrzyknik wynika z faktu, że tak późno go wypatrzyłam.

Dwie pierwsze części to swoiste wprowadzenie i jednocześnie przegląd stanu uczuć i emocji targających ludźmi z PPTH.

Trzecia zaś to już rozwijanie nowej historii. I tej jestem bardzo ciekawa. Tym bardziej, że potrafisz przerwać w momencie najmniej dogodnym dla pochłoniętego lekturą czytelnika.

Umiesz też prowadzić błyskotliwy dialog. W lekkim tonie, a jednak mający odpowiednią znaczeniową wagę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:19, 20 Paź 2009    Temat postu:

Świetna część . Przczytałem ją przed wyjściem do szkoły ;p Ale nie dokładnie tylko tak z grubsza xd. A teraz spokojnie siadłem i przecztałem od A do Z .
Tekst z prezentami wygrywa xd . I szkoda, ze im ten Sebastian przeszkodził ;p .
Czekam na kolejną porcję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:40, 20 Paź 2009    Temat postu:

Przepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale jestem totalnie zalatana... ah... te lekcje ;/
Ślicznie, naprawdę
Kejti napisał:
-Gdzie są moje prezenty?!- wykrzyknął na cały szpital.- Wszystko sobie wyliczyłem i jesteś mi winna: trzy prezenty gwiazdkowe, trzy chanukowe, trzy z okazji dnia dziecka, oraz trzy z okazji moich urodzin. Lata lecą, a ty nie myśl, że wykrycie daty, kiedy to świat został obdarzony osobą mojego niewątpliwego geniuszu, ujdzie ci na sucho. Teraz jesteś zobligowana do obdarowywania mnie corocznie… Nie wspominając o jakimś magicznym proszku wprost z Afryki- patrzył na nią z miną obrażonego chłopca. Poczuł, jakby wróciły stare czasy, kiedy to imponował jej swoimi błazeństwami.
-To ja sama już ci nie wystarczam?
-Zależy w jakim wymiarze chcesz mi siebie ofiarować…

Tekst House'a o prezentach naprawdę boski Mogę dodac sobie do podpisu? *prosi*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:02, 20 Paź 2009    Temat postu:

proszę uprzejmie kolejną część i życzę smacznego

jakastam-to dla mnie komplement. Oczywiście, że możesz.
_____________________________________________________

- Allie, co się stało? - Sophia nie poznawała swojej przyjaciółki. Pierwszy raz odkąd ta ją zatrudniła, miała tyle radości w oczach.
Kobiety siedziały w hotelowym pokoju Allison i sączyły czerwone wino. Cameron wydawała się być podekscytowana…
- Nic, a czemu pytasz?
- Coś musiało się stać. Z tego co wiem, nie masz w zwyczaju uśmiechać się sama do siebie. Tak więc jeszcze raz pytam, co się stało?
- Widziałam go. To znaczy… rozmawialiśmy, ale on nic się nie zmienił. Rozumiesz co mam na myśli? Zachowywał się tak, jak to tylko on potrafi. Stroił te swoje głupie miny i nabijał się ze mnie. Ale tak żartobliwie, zupełnie jakby cieszył się, że mnie widzi…
- Ty… go nadal kochasz. O mój boże! Allison Cameron, ty nadal coś do niego czujesz! Żebyś tylko widziała siebie gdy o nim mówisz.
- Wydaje ci się. Wyleczyłam się z niego wiele lat temu. Po prostu naprawdę miło było go znów zobaczyć. Kiedy wyjeżdżałam dopiero co wrócił z odwyku i wydawał się być taki zagubiony.
- Nigdy wcześniej nie wspominałaś mi o tym, że Robert był na odwyku. W takim razie i tak dużo przeszłaś trwając przy nim.
- Robert? Skąd ci to przyszło do głowy?
- No, a o kim teraz rozmawiamy, jak nie o twoim byłym mężu?
Cameron zamilkła. Czyżby nadal House wyzwalał w niej takie uczucia, których nie potrafiła ukryć? Takie, które były widoczne nawet dla postronnego obserwatora?
- Nieważne… To naprawdę nieważne. Mówiłam ci już z resztą. To stara i dawno skończona sprawa.
Ciemnowłosa kobieta była naprawdę zdezorientowana. Nie miała bladego pojęcia, kogo miała na myśli jej przyjaciółka.
-Sophia, wybacz, ale pójdę się przewietrzyć. Sama rozumiesz... podróż, dzień pełen wrażeń… Niedługo wrócę.

Allison Cameron czuła, że musi wyjść. Inaczej Sophia wyciągnęłaby z niej coś, do czego bała się przyznać nawet przed samą sobą.
Szła ulicami miasta, przypominając sobie wszystkie ‘ich’ chwile. Te, które tak głęboko zapadły jej w pamięć i powracały w momentach, kiedy się tego najmniej spodziewała. Po drugiej stronie ulicy zobaczyła jakąś zakochaną parę. On był wysoki i szczupły, ona filigranowa, z burzą ciemnych, kręconych włosów. Ta kobieta przypomniała jej o Lisie Cuddy.
Ciekawe czy była z House’em. Z tym niezdolnym do trwałych związków socjopatą.
Trzy lata temu widziała, jako coś się rodziło między nimi. Wiedziała, że House pocałował dyrektorkę. Pamiętne ‘spałem z Lisą Cuddy’ powróciło do niej jak bumerang.
Musiała to przyznać. Od kiedy uciekła z New Jersey ta myśl często dręczyła ją w chwilach samotności. Czy House jest z Cuddy? Czy wziął na siebie ciężar bycia ojcem dla Rachel?
Łzy napłynęły jej do oczu. Idiotko pomyślała on umie kochać. On tylko nie kochał ciebie…

House siedział samotnie w swoim mieszkaniu i pił burbon. Nagle usłyszał, że ktoś przekręca zamek w drzwiach.
- Zębowa wróżko, czy to ty?
- Nie, to tylko ja - odparł James Wilson.
- A masz dla mnie dziesięć dolców?
- Nie, a dlaczego miałbym mieć?
- Pomyślmy… Może dlatego, że zębowe wróżki zostawiają dzieciom pieniądze? A ty jeżeli nie jesteś tak miły być skrzatopodobną postacią, wymyśloną dla zaspokojenia chorego pragnienia rodziców, by zbierać wszelkie możliwe pamiątki po swym rozwrzeszczanym potomstwie, to mógłbyś choć tyle zrobić.
- Chyba naprawdę muszę dać ci tę dychę. Jesteś jak nieznośny dzieciak.
- Taaa… napijesz się burbonu?
- Dobrze wiesz, że go nie pijam. Ale nie martw się o mnie, przyniosłem sobie piwo…

Trzy puszki piwa i kilka szklanek burbonu później James zagaił:
- Żałuj, że jej nie widziałeś.
- Kogo?
- Cameron. Prawie cały szpital się zbiegł, żeby ją zobaczyć. Wiesz, nie tylko jest teraz sławna i odniosła sukces, ale jeszcze świetnie wyglądała. Naprawdę olśniewająco.
- Co ty nie powiesz. Czyżby jak zwykle zatkało cię na widok atrakcyjnej dziewczyny?
- Żebyś wiedział. Ale nie tylko to. Była taka opanowana. Zupełnie jakby miała gdzieś to, że wszyscy się na nią gapią. Poza tym to, jak przywitała się z Chase’em było naprawdę niesamowite - Wilson z zaskoczeniem zauważył konsternację na twarzy najlepszego przyjaciela.
- To znaczy jak?
- Eee… No wiesz, podeszła do niego, przytuliła go i pocałowała. Potem coś mu szepnęła, a on się cały rozpromienił.
House nalał sobie jeszcze trochę, po czym poważnie zapytał Wilson'a:
- Myślisz, że do siebie wrócą? Ona pozwoli mu na to?
- Greg, skąd ja mam to wiedzieć? Szczególnie po jednym powitaniu. Ale prawdę mówiąc to możliwe. W końcu wyjechała, bo ją oszukał. To nie zraniłoby jej tak bardzo, gdyby nie był dla niej ważny - twarz diagnosty była cała napięta. Zdawał się nad czymś intensywnie zastanawiać.
- Wilson, wyjdź.
- Co?!
- Po prostu wyjdź. Chyba nie proszę cię o zbyt wiele.
- Ciekawe czy kiedykolwiek zrozumiem twoje chore zachowanie. Do jutra.


Gdy zamknęły się drzwi House dolał sobie jeszcze alkoholu i włączył ‘For sentimental reasons’ Nat King Cole’a . Nie wiedział dlaczego wybrał akurat tę piosenkę, jak i nie wiedział dlaczego nagle poczuł gdzieś w głębi siebie niepokój.

_____________________________________________________

piosenka, której słuchał House (osobiście jedna z moich ulubionych)

http://www.youtube.com/watch?v=4oWbzT_oAJ0


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Pią 22:10, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:33, 20 Paź 2009    Temat postu:

Kejti dziękuję jutro dodam do podpisu, jak tylko znajdę ładowarkę od laptopa i go naładuję (teraz pisze z komórki).
Co do kolejnej części. Naprawdę ci wyszła. Chyba niedługo przekonam się do wszelakich Hameronków (przypominam, jestem Hilsonką!)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:18, 21 Paź 2009    Temat postu:

Świetna część .

Czekam na kolejną


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:13, 21 Paź 2009    Temat postu:

proście, a będzie Wam dane... czy jakoś tak
_____________________________________________________
Dzień rozpoczęcia sympozjum był zimny i deszczowy. Sebastian i Sophia przyjechali do szpitala kilka godzin wcześniej, by sprawdzić warunki techniczne. Co więcej, dr Charles miał pewna sprawę do omówienia z dyrektorką szpitala.

- Dr Cuddy, wygląda pani jak zwykle olśniewająco.
- Oh, dziękuję za komplement. Miło pana widzieć tak wcześnie. Czy nagłośnienie na sali jest satysfakcjonujące?
- O tak, ekipa spisała się świetnie… Jednak nie przyszedłem w tej sprawie. Powiedziałbym raczej, że to sprawa osobista.
Lisa Cuddy wyglądała na zaskoczoną. Nie wiedziała o czym miałaby rozmawiać z tym obcym jej mężczyzną.
- Proszę mówić. Jeżeli będę mogła w jakiś sposób panu pomóc, chętnie to zrobię.
- Dziękuję, ale nie chodzi tu o mnie. A może i tak, ale w nikłym stopniu.
Sebastian Charles zamilkł i zaczął intensywnie wpatrywać się administratorkę. Po chwili kontynuował:
- Gdy poznałem Allison pracowała w zespole dr House’a. Wydawało mi się wówczas, że ma on na nią bardzo duży wpływ. Nie tylko jako jej szef, ale także prywatnie. Można powiedzieć, że była nim oczarowana.
-To prawda, ale to było wiele lat temu. Dr Cameron jak panu pewnie wiadomo wyszła za mąż. I to bynajmniej nie za dr House’a.
-Wiem, wiem... Śledziłem jej losy, zanim do mnie nie trafiła. Jednak te czasy mnie nie interesują. Gdy do mnie trafiła była hmm… rozbita. Widać było, że sytuacja, która doprowadziła do jej rozstania z dr Chase’em, bardzo ją zraniła i przygniotła.
Cuddy nadal nie wiedziała dokąd zmierza ta rozmowa. Oczywiście zaintrygowała ją opowieść Sebastiana, ale nie wiedziała po co jej to wszystko opowiada.
- Mam panu opowiedzieć co się wtedy wydarzyło?
- Nie ma takiej potrzeby. Allison dokładnie mi o tym opowiedziała. Martwi mnie natomiast jeden fakt. Czy też raczej osoba-dr Gregory House...
- Nie rozumiem. On nie ma żadnego związku z rozstaniem dr Cameron i dr Chase’a.
- O tym też wiem. Tylko nie mogę zrozumieć, dlaczego Allison bez większych oporów mówiła o swoim życiu w New Jersey, a uporczywie milczała, gdy pytałem ją o dr House’a. A jeżeli odpowiadała, to zbywała pytanie jakąś błahą odpowiedzią.
- Co ma pan na myśli?
- Cóż, albo doszło do czegoś między Allison i waszym diagnostą, albo ona wciąż się w nim durzy. Chociaż według mnie imponuje jej nie sam House, a jej wyobrażenie o nim…
Lisa Cuddy zamarła. Sama obawiała się przyjazdu Cameron ze względu na Greg’a. Miedzy nimi nie układało się najlepiej. Postać Cameron mogła tylko pogorszyć tę sytuację… Greg zawsze się nią interesował i był między nimi pewien rodzaj napięcia. Zapytała pełna wątpliwości:
- Rozumiem. Ale co ja mogę zrobić?
- Z pewnych dobrze poinformowanych źródeł wiem, że pani i on jesteście w swego rodzaju związku. Myślę, że byłoby korzystne dla nas dwojga, gdyby ona dowiedziała się o tym.
Zapadła chwila ciszy. Lisa wiedziała, że to przebiegła intryga, ale z drugiej strony za bardzo zależało jej na House’ie, by teraz móc go stracić.
- Myślę, że mogę coś zrobić w tej sprawie. Jak rozumiem pan i dr Cameron…
-J eszcze nie, ale liczę na rozwój sytuacji.


Tymczasem Allison i dr Stevens przygotowywali się w hotelu do wygłoszenia referatu. Cameron chciała wykonać dobrą robotę i jak najszybciej wyjechać z Jersey. Wiedziała, że nadal nie wyleczyła się z tej choroby, która nie pozwalała jej normalnie funkcjonować. Zdała sobie sprawę, że świadomość odepchnięcia jest znacznie bardziej uciążliwa, im bliżej niej przebywa House.

Chase właśnie wszedł do kwiaciarni i zamówił trzy tuziny róż dla swojej byłej żony. Już raz zdobył ją swoją wytrwałością. Rozumiał, że tym razem może być trudniej, ale on był wytrwały. Ponadto wiedział, że ona raczej nie zostawi Nowego Jorku. To akurat nie był problem. Był świetnym chirurgiem i nie miał wątpliwości, że znajdzie tam pracę.


Wystąpienie Stevens’a i Cameron okazało się wielkim sukcesem. Nie dość, że było niezwykle profesjonalne, to jeszcze wyciągnęli z badań oryginalne wnioski. Podali też innowacyjne sposoby leczenie niektórych chorób. Większość zgromadzonych była pod wrażeniem ich badań.

Po wykładzie James podszedł do Cameron.
- Woah! To było coś. Świetnie ci poszło. Widać lata pracy nie poszły na marne. Musiałaś poświęcić temu dużo czasu…
- Dzięki, ale to nie tylko moja zasługa. David okazał się niezastąpiony. Bez niego nie doszłabym do tego wszystkiego.
-B yć może… Co masz teraz w planach?
- Powrót do domu - Allie roześmiała się. Mimo, że od wczoraj nękał ją ponury nastrój, osoba Wilsona zawsze ją rozweselała. Mieli jeden wspólny cel. Troskę o Greg’a.
- Do hotelu?!
- To najpierw. Potem na lotnisko i wracam do siebie.
- Co?! Nie mogę się na to zgodzić. O nie, moja droga! Wieczorem idziemy do pubu, świętować twoje przybycie…
- My?
- No my! Ja, Chase, Foreman, Trzynastka. Może przyjdzie Taub z żoną.
Cameron uspokoiła się nieco. W sumie dlaczego nie? Jeżeli miało tam nie być House’a? Była bezpieczna. Ponadto stęskniła się za starymi przyjaciółmi i perspektywa wspólnego wieczoru wydawała się przyjemna.
- Czemu nie? Gdzie? I o której godzinie?
- Firefly, o 21’ej. Będziemy czekać.

Cameron właśnie szła do windy, gdy zauważyła House’a i Cuddy. Ona wzięła go za rękę i pocałowała namiętnie. Allison poczuła,że nie ma siły na to patrzeć i jak najszybciej schowała się w windzie. Są razem. Czego innego można się było spodziewać… Poczuła się jakby ktoś uderzył ją w twarz. Chociaż może to właśnie było jej potrzebne. Otrzeźwiała i zrozumiała, że House, to zamknięty okres w jej życiu.

- Może przyjdziesz dziś do mnie na kolację? - Cuddy złapała House’a za rękę i z proszącym wyrazem twarzy wpatrywała się w niego.
-Dzisiaj? Eee wiesz, na dzisiaj zamówiłem dziwkę - Greg uśmiechnął się z przekorą.
- Proszę… - Cuddy kątem oka zauważyła obserwującą ich Cameron. Wówczas pocałowała House’a licząc, że to da dziewczynie do myślenia.
House również zauważył Cam i poczuł, że coś w nim pękło. Co prawda odwzajemnił pocałunek, ale zaraz zapytał Cuddy:
- Liso, nie... Po co sama siebie ranisz? Oboje wiemy, że po wszystkim wyjdę bez słowa i znów będziesz cierpiała.
- Proszę. Może tego właśnie chcę?
- Może, ale to co mi dajesz, nie jest tym czego potrzebuję. - House odwrócił się na pięcie i poszedł poszukać Wilsona. Chyba pierwszy raz od dawna potrzebował jego psychoanalizy…

_____________________________________________________

Do czytających... niedługo kończymy, czy robimy z tego coś dłuższego z 'momentami' ?
Your Kejti

Btw. jakastam, podpis-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Sob 23:03, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:35, 21 Paź 2009    Temat postu:

Ojjj i jestem w rozterce. Ostatnio polubiłam parę Huddy, więc nie mam ci tego za złe. Jednak to ma być Hameron, co oznacza, że Huddy nie będzie... ;/
Jak to niedługo koniec? Buu... Pytasz czy coś dłuższego z momentami... ja jestem oczywiście za


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:08, 22 Paź 2009    Temat postu:

O zaskakująco wczesnej jak na mnie porze kolejny part.
Natchnienie złapane po lektoracie z baskijskiego

p.s z dedykacją dla jakiejstam za podpis i żywe komentowanie
_____________________________________________________


Sebastian czuł się naprawdę zagrożony przez osobę House’a. Dopóki żaden mężczyzna nie kręcił się koło Allison, nie miał problemu z tym, że chciała od niego jedynie przyjaźni. Jednak po przyjeździe do Jersey zauważył, że jej zachowanie się zmieniło. Jej skorupa zaczęła pękać.
Po tym, gdy zobaczył ich rozmawiających ze sobą, nie mógł zapomnieć jej uśmiechu. Do niego nigdy się tak nie uśmiechała. Pewnie dlatego wciąż miał go przed oczami. Z radością przyjął oświadczenie Cameron, że najchętniej po swoim wystąpieniu wróciłaby do Nowego Jorku. Wiedział, że chciała uciec...

House zawsze coś dla niej znaczył. Charles zdawał sobie sprawę, że on gdyby tylko zechciał, mógłby zburzyć cały jej spokój… A wtedy nawet on sam, nie mógłby dotrzeć do tej zakopanej pod gruzami złamanego serca dziewczynki.


- Wilson, do cholery! Gdzie ty jesteś? – Greg był poirytowany. Ilekroć uciekał przed Wilson’em i jego kazaniami, ten go zawsze znajdywał. Teraz, gdy był mu potrzebny nagle wyparował.
- Nie mam mnie w szpitalu. - spokojnie odpowiedział onkolog.
- Zdążyłem zauważyć. Może dlatego też pytam cię, gdzie polazłeś… Czyżby jakaś pacjentka przywołała cię na cmentarz, na małe randez-vous?
Wilson zignorował złośliwą uwagę przyjaciela. Już dawno się do nich przyzwyczaił.
- Jestem w domu.
- Okay, wpadniesz na brydża?
- Nie… Jestem umówiony na dziś wieczór w pubie. Poza tym, ty dziś wieczór jesteś chyba zajęty?
- Nic mi o tym nie wiadomo… Widać niedokładnie przewertowałeś mój kalendarzyk. A tak w ogóle, to jakim prawem umówiłeś się z kimś, bez mojej wiedzy?!
- Nie z ‘kimś’, a z Cameron. W ‘Firefly’… I nie tylko ja, ale i cały twój zespół. Co do twojego kalendarzyka, to znam go dobrze. Tylko gdy zapytałem Cuddy czy przyjdziecie, powiedziała, że będziecie zajęci.
- O której się tam wybierasz?
- Na 21’ą… Planujecie przyjść?
- Nie, MY nic nie planujemy... Złotowłosa, wymodelowałaś już swoje piękne włosy?
- Właśnie mam taki zamiar. Jakbyś zmienił zdanie, to wiesz gdzie nas szukać.


Do House’a powoli zaczął docierać powód, dziwnego postępowania Cuddy. Oczywistym było, że czuła się zagrożona. Szczególnie, że od dwóch lat między nimi delikatnie mówiąc ‘nie układało się’. Po roku, nagle całe zainteresowanie House’a gdzieś umknęło. Ona została sama ze swoimi uczuciami i pragnieniami. Każdą jej prośbę o rozmowę 'o obecnym stanie rzeczy', zbywał żartem, lub po prostu ignorował. Według niego 'my', nigdy tak naprawdę się nie zaczęło. Nigdy nie zaczęli być partnerami.
On powoli stawał się zmęczony tym, że Lisa z silnej i niezależnej kobiety, przeistoczyła się w niepewną dziewczynę, która zamiast rozumem, kierowała się hormonami.
To go jeszcze bardziej od niej odpychało. Z jednej strony było mu jej żal i miał coś w rodzaju wyrzutów sumienia, zaś z drugiej trwał w tym ‘związku’, z dnia na dzień coraz bardziej ograniczając się jedynie do fizyczności.
Mniej więcej w tym czasie, na stole w domu Wilson’a zobaczył zdjęcie Cameron. A dokładniej jej twarz, na okładce TIME’a, który leżał na stole przyjaciela. Już od jakiegoś czasu myśli o niej nieśmiało przemykały mu przez umysł, lecz wtedy dopiero poczuł, że jej nie ma. Odeszła i miała swoje życie. Życie, w którym jego już nie było. To miejsce zajął Sebastian Charles.

Chase postanowił nie pić przed wyjściem do pubu. Nie chciał, by ona pomyślała, że jest w kiepskiej formie. Wierzył, że teraz gdy wybaczyła mu dawne oszustwo i między nimi nie było House’a, wszystko mogło być inaczej. Mogło być lepiej.
Wystarczyło trochę ciepliwości i samozaparcia. Przecież to, co popchnęło ją do poślubienia go, nie mogło zniknąć. To było w niej. Determinowało jej charakter, jej bycie opiekuńczą i dobrą dla wszystkich żywych istot...


Gdy Allison weszła do pubu z Sophia’ą, wszyscy już tam na nią czekali. Ona miała na sobie jeansy i czarny top… Gdy weszła, Chase wstał od stolika i dał jej trzy tuziny czerwonych róż.
- Tylko mi nie mów, że nie przyjmiesz kwiatów od byłego męża -powiedział i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Po przedstawieniu zebranym Sophia’ii zamówili piwo i zaczęli wspominać. Sophia nie mogła uwierzyć w opowieść przyjaciół Allison. Ona miałaby być kiedyś taka cicha i nieśmiała? To niemożliwe.
W pewnej chwili Foreman zagaił:
- Może teraz opowiesz nam o sobie coś, czego nie wiemy z gazet?
Przy kilku kolejnych kolejkach alkoholu Allie w skrócie opowiedziała jak doszło do tego, że była w życiu właśnie w tym miejscu.
Po północy lekko kręciło jej się w głowie i zgodziła się zatańczyć z Chase’em.
Kapela w kącie grała spokojny kawałek, a oni bez słów kołysali się w rytm muzyki.

Nagle do lokalu wparował House. Podszedł do mężczyzny siedzącego przy fortepianie i wręczył jakiś banknot. Tamten ustąpił mu miejsca i po chwili dłonie Greg’a spoczęły na klawiaturze.
Większość osób zgromadzonych na sali wydawała pomruk niezadowolenia. Część postanowiła wyjść.
Mimo to House z pasją zaczął śpiewać, akompaniując sobie na fortepianie:

You said you'd marry me if I was 23
But I'm one that you can't see if I'm only 18
Tell me who made these rules
Obviously not you
Who are you answering to?

Oh, Jenny don't be hasty
No, don't treat me like a baby
Let me take you where you'll let me
Because leaving just upsets me

I'll be around again to see the other men
They're more adequate in the age department
I did not think you cared.
There'd be no problems here
But now you're looking at me like you're disgusted
Then I'm definitely waiting for you to smile and change your mind
Then I'll say I'm sorry and I'll wrap my arms 'round your body
I really hope that you forgive in a hurry
And don't just ask me to leave

Oh, Jenny don't be hasty
Don't treat me like a baby
Let me take you where you'll let me
Because leaving just upsets me

Oh, Jenny you are crazy!
First I'm perfect, then I'm lazy,
And I was calling you my baby,
Now it sounds like you just left me
.


Gdy skończył podszedł do Cameron i szepnął:
- Jenny, teraz już możesz wracać do Nowego Jorku… - po czym wyszedł zostawiając osłupiałą kobietę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kejti dnia Sob 23:12, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin