Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Art of Discovery [T, Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 14:08, 05 Kwi 2009    Temat postu: Art of Discovery [T, Z]


Zweryfikowane przez Em.


Jakoś tak wyszło, że znowu tu jestem . Fik znaleziony niedawno, może bez jakiś wielkich rewelacji, ale w sumie ok . Za ewentualne błędy z góry przepraszam .

Tytuł : Art of Discovery [Sztuka odkrywania]
Autor : Oldach's Dream

([link widoczny dla zalogowanych])


To nie było coś, co robili przez cały czas - po prostu coś, co robili, żeby zabić czas.
To nie było coś, czemu nadawali jakieś znaczenie - po prostu coś, co robili, kiedy ich życiu brakowało znaczenia.
To nie było coś, co robili dla zabawy - po prostu coś, co robili, kiedy czuli, że brakuje im zabawy.
To nie było coś, co robili, kiedy byli pijani - przynajmniej nie zawsze.
I to nie było coś, o czym nie chcieli, żeby ktokolwiek się dowiedział - po prostu coś, czego nie próbowali ukrywać.

Być może to był podświadomy impuls, który powstrzymał Jamesa Wilsona od zamknięcia drzwi na klucz tego wieczora. A jednak, zawsze zamykał drzwi.

Albo mogło to być coś bardziej skomplikowanego niż to - coś podobnego do fatum albo przeznaczenia.

Pech również może być brany pod uwagę - ponieważ to było coś, czego nigdy nie planowali, o czym nigdy nie dyskutowali, ani nawet nie rozważali, że może się zdążyć.

Oczywiście, kiedy to zrobili, nie było planowania, logiki, dyskusji ani rozważań - przynajmniej nie dla zewnętrznego świata.

Więc w śnieżną, zimową noc, kiedy Robert Chase walił w drzwi od mieszkania House'a, a później ponownie i ponownie, zanim nie spróbował nacisnąć klamki i nie odkrył, że były otwarte - ani House, ani Wilson nie był przygotowany.

o0oo0o

Chase doszedł do wniosku, że musiała byś jakaś niewidoczna aura dookoła niego, po prostu wrzeszcząca : mięczak. Ponieważ kiedy to wyszło na jaw, niemal każdy tak go postrzegał - jako wielkiego mięczaka.

Wiedział, że sprowadził to na siebie - obracał się w wyższych sferach społeczeństwa z matką alkoholiczką. W tamtym świecie, jeśli byłeś cichy, grzeczny i jeśli zgadzałeś się z tym, co każdy mówił, zostawiali twoje życie osobiste w spokoju.

I to było wszystko, czego Chase zawsze chciał jako dziecko - trzymać ludzi z daleka od jego prywatnego życia. Z daleka od jego matki.

To była seria złych zwyczajów, bardziej niż cokolwiek innego, której się trzymał, kiedy przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i w końcu uznał się za dorosłego.

Więc kiedy Foreman i Cameron zadręczali go, żeby poszedł do mieszkania House'a tej nocy - po wielu nieudanych próbach skontaktowania się z nim w jego domu i przez komórkę - poddał się. Tak jak jego współpracownicy przypuszczali, że się podda.

- Nie martw się, - Foreman poklepał go na pożegnanie, prychając cały ten czas, - Cameron sprawdzi puby, a ja idę do OTB [podejrzewam, że chodzi o coś związanego z wyścigami konnymi i zakładami].

Chase się rozpromienił. - Zamień naszą dwójkę i umowa stoi.

- Co? - murzyn zmarszczył brwi.

- Bary i wystrzałowe brunetki - uściślił Chase, czując się bezpiecznie. - Mało prawdopodobne, żeby ktoś ją zaczepił w OTB.

- W porządku, - Foreman wzruszył ramionami, a Chase poczuł się, jak gdyby zrobił przynajmniej jeden dobry uczynek tej nocy.

Mimo wszystko wiedział, że odwołałby to wszystko, gdyby pacjentka umarła - była o krok od śmierci. Dlatego potrzebowali House'a.

To był jedyny powód, dla którego zgodził się na ten szalony plan.

- Normalni ludzie nie muszą bawić się w ukrywanie i szukanie ich szefów. - burczał do siebie, całą drogę ze szpitala, kiedy szedł przez parking i gdy jechał do mieszkania House'a.

Wszystko, o czym wtedy myślał, to to, że jeśli House zdoła rozgryźć to w mniej niż dwie minuty, nigdy nie przestanie tego powtarzać.

o0oo0o

Wilson był na House'ie. Leżeli poziomo na jego kanapie. Obaj byli bez koszulek, a sprzączka paska Wilsona była rozpięta.

W środku ich namiętnej gry - jednej z wielu, kiedy nie byli zaangażowani, tak jak zwykle, nie przywiązywali do tego zbyt wielkiego znaczenia, kiedy prawie nigdy nie byli pijani i nigdy nie planowali albo rozmawiali - nie usłyszeli walenia w drzwi.

Ani tego, co nastąpiło.

Ani tego, co nastąpiło potem.

Nie słyszeli powolnego otwierania drzwi.

Byli zbyt zajęci rzeczą, o której nigdy nie mówili, która, jak utrzymywali była drobnostką, albo była bez znaczenia - zależy kogo i kiedy spytałeś.

Nie usłyszeli niepewnego głosu Chase'a, - House?

Jednakże, usłyszeli, kiedy wybełkotał, krztusząc się i krzycząc, - O mój Boże!

Głowa Wilsona opadła w dół, równocześnie podnosząc się do góry w szoku. Połączenie tych dwóch ruchów spowodowało, że spadł, w nie do końca w pełen wdzięku sposób, na podłogę, chwilę po tym, jak im przerwano.

Jego niezdarny ruch nieumyślnie spowodował, że uderzył kolanem w uszkodzoną nogę House'a. Starszy mężczyzna jęknął boleśnie - nie tylko z powodu bólu - wcześniej podpierając się na łokciach wystarczająco wysoko, żeby zobaczyć otwarte usta Chase'a.

- Fan-kurwa-tastycznie - mruknął do siebie, wcześniej opuszczając głowę.

Miał teraz dwie pilne sprawy, które wymagały jego uwagi.

Wilson, poza samoobroną, pozostał cicho tam, gdzie spadł.

- Więc... - House podparł się ponownie na łokciach i rozpromienił się patrząc na Chase'a. - Mogę ci w czymś pomóc?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Pon 18:31, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gora
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:52, 05 Kwi 2009    Temat postu:

Zapowiada się interesująco

Cytat:
To nie było coś, czemu nadawali jakieś znaczenie - po prostu coś, co robili, kiedy ich życiu brakowało znaczenia.

Ładne.

Cytat:
- Fan-kurwa-tastycznie - mruknął do siebie, wcześniej opuszczając głowę.

Padłam

Cytat:
- Więc... - House podparł się ponownie na łokciach i rozpromienił się patrząc na Chase'a. - Mogę ci w czymś pomóc?

Wiedziałam że powie coś w tym rodzaju

Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:39, 10 Kwi 2009    Temat postu:

no pięknie, gdzie się wszyscy - oprócz Gory - podziali?
*ze wzruszeniem wspomina czasy, kiedy pod nowym fikiem w mgnieniu oka pojawiały się komenty*

ok, ja też nie jestem bez winy, ale zamierzam to odpokutować


To nie było coś...
uwielbiam, jak chłopaki żyją w zaprzeczeniu a to:
"To nie było coś, co robili, kiedy byli pijani - przynajmniej nie zawsze."
jest po prostu wspaniałe
...
tylko czemu - wbrew mojemu erowemu serduszku - mam wrażenie, że "To", to wcale nie jest to To...

Normalni ludzie nie muszą bawić się w ukrywanie i szukanie ich szefów.
normalni ludzie nie mają za szefa House'a... tylko wyjątkowi szczęściarze

Wilson był na House'ie. Leżeli poziomo na jego kanapie. Obaj byli bez koszulek, a sprzączka paska Wilsona była rozpięta.
i cóż ja mogę powiedzieć?...
chociaż wciąż mam wrażenie, że nie chodzi o erę

Połączenie tych dwóch ruchów spowodowało, że spadł, w nie do końca w pełen wdzięku sposób, na podłogę
ale nie potłukł się za bardzo, co?
...
aha, i nie wierzę, żeby Wilson mógł robić coś bez wdzięku

Jego niezdarny ruch nieumyślnie spowodował, że uderzył kolanem w uszkodzoną nogę House'a.
cholerna noga... właściwie to chodzi mi po głowie taka happy-fluffy-era, ale z powodu House'owej nogi to nigdy nie dojdzie do skutku...

Starszy mężczyzna jęknął boleśnie - nie tylko z powodu bólu
no ja myślę... przerwanie w takim momencie zawsze musi oznaczać wielki zawód

Wilson, poza samoobroną, pozostał cicho tam, gdzie spadł.
wyobrażam sobie, że dla pewności Wilson wczołgał się jeszcze pod stolik do kawy...


okej, a teraz będzie mniej przyjemnie...
po pierwsze: gdzie link do oryginału i jakaś klasyfikacja? jesteś modem, Em., mogłabyś dawać jakiś pozytywny przykład...
a po drugie jest kilka błędów - literówek, powtórzeń i błąkających się przecinków.

W każdym razie fik zapowiada się uroczo Czekam na dalej



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gora
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:31, 10 Kwi 2009    Temat postu:

No właśnie, ja się zgodzę z Richie, coś nam hilson zamiera...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 20:45, 10 Kwi 2009    Temat postu:

A ja myślałam, że to przeze mnie .

Richie, już poprawiłam .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:32, 04 Lip 2009    Temat postu:

No i co dalej? Ja chcę dalszy ciąg ;< Hilson nie zamiera, póki jest tu Kotolotka XD

Fik = Epic Win.

Pozdro od Wennu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 16:50, 09 Lip 2009    Temat postu:

Przepraszam, obiecuję, że niedługo wrzucę ciąg dalszy .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzelika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:49, 27 Lip 2009    Temat postu:

fajne! czekam na dalszy ciąg

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 13:10, 30 Sie 2009    Temat postu:

Wróciłam, bo strasznie długim czasie, za co oczywiście przepraszam. Wakacje, lenistwo i tyyyyle seriali do obejrzenia, sami rozumiecie .

Jeśli chodzi o tłumaczenie tej części, to przyznaję od razu, że trochę improwizowałam, nie mogąc dosłownie przetłumaczyć wszystkiego, mam nadzieję, że nie jest tak źle . Kolejną i ostatnią część wrzucę najpewniej dzisiaj lub jutro.

Za wszelkie możliwe błędy z góry przepraszam.



- Dzięki za telefon - zaczął wściekle Foreman, kiedy wrócił do biura, Cameron podążała tuż za nim. Oboje zdejmowali czapki, rękawiczki, szaliki i płaszcze.

Chase ledwo ich dostrzegał - Przepraszam - wymamrotał z roztargnieniem.

- Cuddy nas wezwała, Chase - warknęła Cameron, pozbywając się ostatniej części jej zimowego stroju i opadając na krzesło.

- Racja - powiedział nieobecnie - Cuddy. Zatwierdziła leczenie.

- Wiemy - prawie krzyknął Foreman, podchodząc do ekspresu do kawy i przygotowując świeży dzbanek. - Więc albo znalazłeś House'a, albo wpadłeś na to sam.

House leżący pod Wilsonem. Dwóch mężczyzn szukających się nawzajem, ściśniętych razem jakby nie byli naprawdę dwoma osobami. Wpatrujących się sobie w oczy, widocznie zatraconych w tym spojrzeniu. Reszta świata mogła na dobrą sprawę nie istnieć.

- Chase! - upierdliwy głos Cameron sprawił, że wrócił myślami do miejsca, w którym był.

- Ja... Znalazłem House'a - jego ręce drżały; przeglądał te same akta przynajmniej dwadzieścia cztery razy w ciągu ostatnich dziesięciu minut. Mimo wszystko mówił dalej. - On... Rozgryzł to całkiem szybko. Był jakby wkurzony, ja...

Przerwałem mu.

- Przeszkadzałeś mu? - zgadywał Foreman, odrobinę się śmiejąc. - Yeah, cóż, gdybyśmy byli tak błyskotliwi jak on, nie byłoby potrzeby, żeby pracować razem, prawda?

Cameron roześmiała się i wydawało się, że większość ich złości na niego im przeszła, teraz byli serdeczni. - Myślę, że to jest pierwszy raz, kiedy usłyszałam, że go skomplementowałeś.

Foreman się skrzywił. - Ten facet jest geniuszem; nikt o zdrowych zmysłach by temu nie zaprzeczył.

- Bardzo logiczne jak na ciebie - drażniła Cameron, a Chase zastanawiał się, jak mógłby w ogóle nadążyć za ich rozmową.

House i Wilson. Wilson i House. Wydawali się bardzo doświadczeni w swoich działaniach. To nie był pierwszy raz, młodszy mężczyzna był pewien, kiedy to robili.

Chase zastanawiał się, czy oni naprawdę byli w związku. Zastanawiał się, czy którykolwiek ze starszych mężczyzn w ogóle posiadał zdolność utrzymania związku, który nie był skazany na rozpad.

Historie o rozwodach Wilsona i krótkoterminowych dziewczynach były legendarne - szczególnie kiedy przychodziłeś do pracy wcześnie i House miał ochotę na plotki.

Jedyny związek House'a, którego doświadczył Chase to był ten ze Stacy - zamężnej ex-dziewczynie - i wszyscy wiedzieli od początku, że to nie przetrwa.

Nawet gdyby opuściła męża.

Doszedł do wniosku, że wszystkie teksty o dziwkach się nie liczyły.

Postawiłby pieniądze, jakkolwiek, na zakład, że House i Cuddy zeszli się w którymś momencie w przeszłości.

Mimo że wątpił w jego byłe związki - nawet gdyby były tak skomplikowane - żaden nie miał znaczenia.

Nigdy nie pomyślał o tym, że House jest gejem.

Oczywiście słyszał plotki o nim i Wilsonie. Usłyszał je za pierwszym razem, kiedy tu przyszedł - zanim został zatrudniony, zanim w ogóle poznał House'a. Nigdy nie rozpuszczał plotek - żadnego rodzaju - tyle jeśli chodzi o założenia, a po poznaniu House'a, zlekceważył teorię o byciu gejem.

Ponieważ - pomijając jego obsesję z butami i mydlane opery - Greg House był prawdopodobnie najmniej kwiecistą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał.

Być może poza Foremanem.

Który teraz, jak to się zdażało, gapił na niego w oczekiwaniu.

- Huh?- oczyścił myśli wystarczająco, żeby zdać sobie sprawę, że dwójka jego kolegów na niego patrzy. Wyglądało na to, że mimo wszystko nie był w stanie nadążyć za ich rozmową.

- Spytała, czy wszystko w porządku - powiedział Foreman, - A teraz mówiła coś... wyglądasz blado.

- Wszystko w porządku. - jego ręce wciąż drżały - dosłownie nie mógł uwierzyć w to, co właśnie zobaczył. Wciąż próbował - bardzo mocno - przetrawić to wewnętrznie.

- Może powinieneś pójść do domu - Cameron wyciągnęła rękę i delikatnie ścisnęła jego przegub - Byłeś tu dłużej niż nasza dwójka; możemy się zająć pacjentem.

Chase nie był pewien, czy chce iść do domu - ale był pewien, że ich dociekliwe spojrzenia stały się nieco zbyt dociekliwe.

Westchnął i kiwnął głową. - Racja. Yeah. Okay.

- Okay - Cameron powtórzyła, nieco zmartwiona, a Chase obrócił się i podszedł do szklanych drzwi oddzielających biuro od korytarza.

- Ah... Chase? - powiedział Foreman, kiedy jego ręka była na klamce. Australijczyk odwrócił się i spojrzał na nich.

- Co?

- Nie zapomniałeś czegoś? - delikatnie spytała Cameron, wskazując głową na kartę, wciąż trzymaną w jego ręce.

- Racja, przepraszam. - wymamrotał, kiedy wrócił i odłożył kartę pacjenta z powrotem na stół konferencyjny.

Był kilka kroków od drzwi, kiedy Foreman odezwał się ponownie. - Płaszcz? Rękawiczki? Na dworze jest lodowato.

- Bardziej niż lodowato, - dodała Cameron, kiedy blondyn "ponownie" odwrócił się i podszedł do wieszaka.

- Racja, przepraszam. - powtórzył swoje słowa sprzed mniej niż dziesięciu sekund, wrzucając na siebie płaszcz i równocześnie idąc do drzwi.

Tym razem, nikt go nie zawołał. Czuł tylko ich wzrok podążający za nim, dopóki nie zniknął z pola widzenia.


o0oo0o


- Cóż... To było krępujące. - skomentował ponuro Wilson z miejsca, w którym był, wciąż rozciągnięty na podłodze salonu, ręce spoczywające na jego nagiej piersi.

- Tchórz. - warknął House, pozwalając sobie ponownie oprzeć się na poduszce. - Mogłeś mi pomóc.

- Ja... Naprawdę nie miałem zbyt wiele do dodania. - Wilson zamknął oczy i próbował się nie uśmiechnąć. - To był twój przypadek.

- Jesteś dupkiem. - starszy mężczyzna jęknął. - Wiesz co jest bardziej krępujące niż omawianie przypadku z pracownikiem, który właśnie nakrył ciebie i twojego "przyjaciela" obmacujących się jak nastolatkowie?

- Um... - Wilson rzeczywiście to rozważał. - Nic, co mogę sobie wyobrazić.

House wydobył z siebie niski jęk, prawie warczenie, pochodzące głęboko z jego piersi. - Robienie tego, kiedy jesteś twardy.

Onkolog roześmiał się i powoli, z wielkim spokojem usiadł, wstał i ostrożnie położył się z powrotem na House'ie. Czule wodził po jego szyi, umieszczając delikatne pocałunki wzdłuż jego szczęki.

- Cóż... - jego własny głos był teraz również niski. Wszystkie ślady śmiechu zniknęły. - Zobaczmy, czy możemy coś z tym zrobić.

Obaj mężczyźni pomyśleli o tym, że to był pierwszy raz, gdy w ogóle rozmawiali o tym, co robili, kiedy nie byli w trakcie robienia tego.

To dodawało kolejną zmienną do ich sporadycznego związku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:06, 30 Sie 2009    Temat postu:

warto było poczekać
eh, chłopaki to wstydu nie mają. skołowali biednego Kangurka, do tego stopnia, że prawie wyszedł bez płaszcza na dwór, a potem znów wracają do zabawy..
ale wbrerw pozorą mi to nie przeszkadza

Cytat:
Wiesz co jest bardziej krępujące niż omawianie przypadku z pracownikiem, który właśnie nakrył ciebie i twojego "przyjaciela" obmacujących się jak nastolatkowie?



szkoda tylko, że to przedostatnia część.
pozostaje wena życzyć i czekać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Nie 19:28, 30 Sie 2009    Temat postu:

Ha, ha, ha! Panowie widać nie pozwolili się z nastroju i tropu wybić. Taki Chase nie wart był nawet ich dłuższej uwagi.
Ech, biedny blondynek - taki ładny, mogli go zaprosić do wspólnych igraszek.
Chłopak będzie potrzebował pomocy-nie przyjął najlepiej nowo odkrytych przez siebie informacji na temat swojego szefa

A właśnie, że dobrze, że tylko jedna część została-szybciej dowiemy się jak potoczą się dalsze losy tego"sporadycznego związku"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 22:16, 30 Sie 2009    Temat postu:

Tak jak obiecywałam, ostatnia część tłumaczenia. Jestem wykończona, dużo zabawniejsze jest czytanie fików po angielsku, niż ich tłumaczenie . W każdym razie to już koniec, na szczęście .

Za wszelkie możliwe błędy przepraszam.



- Chase, - skończyli zróżnicowanie, zostali zwymyślani przez szefa przynajmniej tuzin razy i kiedy zostali skierowani do wykonania różnych zadań, House w końcu odezwał się bezpośrednio do niego. - Chcę z tobą porozmawiać. - wskazał głową w kierunku swojego biura i pokuśtykał przez drzwi bez żadnego wstępu.

- Co zrobiłeś? - spytał Foreman z uśmiechem samozadowolenia, a Cameron zwyczajnie wywróciła oczami i wyszła za drzwi.

Chase wzruszył ramionami na Foremana i patrzał, jak on również opuszcza gabinet.

Chase czekał na to. Wiedział, że House nie zostawi tego po prostu w spokoju, udając, że nic się nie stało. To nie była natura starszego mężczyzny.

I, będąc szczerym, nie była to również natura Chase'a.

Więc kiedy ruszył w stronę prywatnego gabinetu House'a nie mógł nic na to poradzić, że czuł - poza zdenerwowaniem i strachem - przynajmniej odrobinę ulgi. Naprawdę nie lubił zostawiać problemy nierozwiązane.

- Siadaj - House gestem wskazał krzesło naprzeciw jego biurka, kiedy Chase wszedł do pokoju. Diagnosta siedział na swoim własnym krześle, uderzając niespokojnie laską o podłogę.

Chase podporządkował się i z trudem przełknął ślinę.

House nie marnował czasu na dowcipy czy nieznaczące rozmówki. - Nie powiedziałeś im.

To było szczere oświadczenie i jedyne, którego Chase się nie spodziewał, więc potrzebował chwili, żeby się pozbierać. - Cameron i Foremanowi? Nie, nie powiedziałem.

House pokiwał głową i wciągnął powietrze po czym wypuścił je w sposób, jaki czasem robił, kiedy coś rozważał. - Zamierzasz powiedzieć?

Chase nie oczekiwał, że zostanie mu zadane pytanie, dana jakakolwiek możliwość decyzji. Mimo że powinien, po prostu z powodu tego, co zobaczył i oczywistego faktu, że House nie chciał, żeby to zobaczył, to dawało mu kilka.

To niekoniecznie znaczyło, że chciał jakiejkolwiek. - Nie.

Długo o tym myślał poprzedniej nocy. I mimo, że pomysł ponownego szantażowania swojego szefa był nadzwyczajnie kuszący - wiedział, że nigdy nie byłby w stanie przejść z tym do porządku dziennego.

Był moralną osobą - prawie w takim samym stopniu, jak był popychadłem. I zdecydował, kiedy przewracał się i obracał całą poprzednią noc, że jedyna okazja, żeby użyć tej informacji do swoich korzyści to gdyby House próbował go zwolnić.

Mimo wszystko fakt, że nie zamknął swoich drzwi nie był winą Chase'a.

Więc odpowiedział. - Nie, nie zamierzam.

House westchnął i przez chwilę, kiedy na niego patrzył, jego szef wydawał się starszy niż zwykle. Bardziej zmęczony. - W tym momencie, prawda?

Chase westchnął. Boże, ten mężczyzna był wykończony. - To na co natknąłem się poprzedniej nocy - cokolwiek to było - nie jest moją sprawą. Ty i doktor Wilson...

Te słowa brzmiały dziwnie, kiedy je wypowiedział.

Rozważał to dłużej poprzedniej nocy i wciąż nie był w stanie całkowicie tego zrozumieć. House i Wilson byli bliżej niż większość przeciętnych przyjaciół, ale nie tak bardzo, więc nigdy nie rozważał dla nich etykietki "gejów" albo "w związku".

Zawsze uważał, że to ma więcej wspólnego z zawałem. To, co House musiał przecierpieć, kiedy natychmiast skierowano go na chirurgię i instynktowna potrzeba Wilsona, aby troszczyć się o ludzi - Chase myślał, że te dwie zmienne musiały się połączyć, by utworzyć to, co widziała teraz reszta świata.

Nie powinien być zaskoczony, że coś takiego mogło rozwinąć się do czegoś bardziej skomplikowanego. Ale był. A przynajmniej był wcześniej.

Im więcej o tym myślał, tym bardziej to prawie miało sens.

- My nie... - po raz pierwszy odkąd Chase dla niego pracował, wydawało mu się, że House ma problem z powiedzeniem czegoś. - To, na co się natknąłeś poprzedniej nocy... To nie jest coś, co robimy... często. To po prostu coś, co robimy.

Chase uniósł swoje ręce do góry. - Nie musisz mi się tłumaczyć.

- Nie. - House wziął głęboki oddech. - Wygląda na to, że nie.

Ogarnęła ich cisza, dopóki Chase jej nie przerwał. - Nie zamierzam nikomu powiedzieć. - zapewnił. - Po prostu... będę udawał, że to się nigdy nie zdarzyło.

House ponownie pokiwał głową, coś nieczytelnego tańczyło w jego oczach. - Zrób tak.

Chase również ponownie pokiwał głową, tak wiele razy, że zaczął czuć zawroty głowy. Więc przestał. Czuł się, jakby powinien powiedzieć coś więcej, ale nie wiedział czy to nie będzie przekroczenie jego granicy.

Wtedy przypomniał sobie, co dokładnie widział poprzedniej nocy i pomyślał, że wszystkie granice, które mogły istnieć były teraz mgliste, jeśli nie kompletnie zamazane.

- Wiesz, to mi nie przeszkadza. - powiedział szybko, utrzymując swoje spojrzenie na nieokreślonym puncie na ścianie. - Cokolwiek ty i doktor Wilson macie... lub robicie. W ogóle mi to nie przeszkadza. Nie, żeby to miało znaczenie, gdyby mi to przeszkadzało, to twoje życie. Po prostu chciałem, żebyś wiedział. Nie, żebyś potrzebował... albo chciał mojej opinii, po prostu sądzę, chodzi mi o to, myślałem o tym i naprawdę... To niczego nie zmienia. Wciąż jesteś świetnym lekarzem. Doktor Wilson jest wciąż dobrym facetem, to nie ma znaczenia, że wy dwoje... cóż, to po prostu nie ma znaczenia.

- Yeah, - głos House'a był rozbawiony, ale młodszy mężczyzna wciąż nie potrafił zmusić się, żeby spojrzeć mu w twarz. - Załapałem to po pierwszych siedmiu razach, kiedy to powiedziałeś.

Chase wziął głęboki oddech i odważył się ponownie popatrzeć w oczy swojemu szefowi. Te wspaniałe, niebieskie oczy były wypełnione niczym poza subtelnym rozbawieniem i nieokreśloną ilością ulgi.

- Więc... - Chase użył ręki, żeby wskazać ich obu. - Między nami w porządku?

House wywrócił oczami i użył laski, żeby wskazać na drzwi. - Po prostu zrób w końcu te cholerne badania krwi.

Chase wyszedł z gabinetu z uśmiechem, kompletnie rozluźniony po raz pierwszyw ciągu dwudziestu czterech godzin.

Wiedział, że między nimi będzie wszystko w porządku.


Koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HannahLove
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mieszkanko wśród własnych gwiazd :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:40, 30 Sie 2009    Temat postu:

Biedny, zakłopotany Chase! Cudownie, świetnie i bombowo!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Pon 10:26, 31 Sie 2009    Temat postu:

Dobra, chyba po raz pierwszy wyrażę się jak najbardziej pozytywnie o fiku Hilsonowym, w którym House i Wilson po prostu coś robią
Podobało mi się szalenie - ta niepewność House'a, to zaplątanie się Chase'a, ale przede wszystkim troska naszego kangura tudzież wombata o stan relacji między nim a jego szefem. Chase popychadło i moralny Chase - dwie twarze, ujęte naprędce, przy tej dziwnej okazji (niesmacznej z punktu widzenia Chase'a).

Aż kusi, żeby zajrzeć do oryginału


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 11:42, 31 Sie 2009    Temat postu:

Dżuczek, nie zaglądaj bo się wyda, że odeszłam trochę od oryginału .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Pon 15:37, 31 Sie 2009    Temat postu:

Teraz to tym bardziej zajrzę, ha, ha, ha!

Ale jakby co to nikomu nic nie powiem - słowo dżuczka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canadien
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:48, 31 Sie 2009    Temat postu:

Te wspaniałe, niebieskie oczy

House leżący pod Wilsonem. Dwóch mężczyzn szukających się nawzajem, ściśniętych razem jakby nie byli naprawdę dwoma osobami. Wpatrujących się sobie w oczy, widocznie zatraconych w tym spojrzeniu. Reszta świata mogła na dobrą sprawę nie istnieć.

Chase jest Hilsonem!

Fic - cudowny. Gdyby Hilson kiedykolwiek pojawił się w serialu, powinien być tak popieprzony jak ten. Co nie znaczy, że byłby zły.
Choć mimo wszystko chłopaki powinni trochę swój związek rozwinąć. Kangur dał im motywację, by zrobili pierwszy krok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin