Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: One Blind House [5/5]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:05, 26 Gru 2008    Temat postu: Fic: One Blind House [5/5]

Kategoria: friendship


Zweryfikowane przez Richie117


Cytat:
Obiecywałam, że prezent dla fanek angstu i f-shipa pojawi się wczoraj, ale Katty mnie zagadała i tak się wszystko obsunęło w czasie

No, ale już jest...

Mam zaszczyt przedstawić kolejne dzieło Autorki fika „Kontrakt”. To, co mnie w nim szczególnie urzekło, to to, że fabuła niezwykle przypomina finał 4. sezonu, chociaż fik został napisany w 2006 roku No i House znajdujący się w sytuacji, jakiej jeszcze chyba na forum nie było...

Życzę wielu wzruszeń przy lekturze Enjoy!



Z dedykacją dla Karoli (bo bardzo chciała) oraz wszystkich wielbicielek angstu z pozytywnym zakończeniem (bo nie chcę, żeby kojarzono mnie wyłącznie z erą)


Tytuł: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: DIY Sheep



Rozdział 1 (część pierwsza)


One blind House,
One blind House.
See how he limps,
See how he limps.
Cuddy went after him with a carving knife,
Did you ever see such a thing in your life?
As one blind House.


____________________________________________________________________


House siedział na kanapie pośród szczątków.

- Co robisz, House? - spytał ostrożnie Wilson, stojąc w drzwiach.

House się nie poruszył. - Ależ Wilson, a na co to wygląda? Oglądam telewizję.

- Ty widzisz - powiedziała z niedowierzaniem Cuddy.

- Oczywiście, że nie widzi - syknął Wilson.

- Słyszałem to. - House kiwnął butelką whisky, którą trzymał, w kierunku telewizora. - To... jest złośliwa plotka, rozpowiadana przez malkontentów i Chase'a.

- Ty nie widzisz, House - powiedział z naciskiem Wilson. - A telewizor nie jest nawet włączony.

Jedyną odpowiedzią House'a było to, że podniósł się wolno. Odwrócił się w kierunku Wilsona i Cuddy. - Nie jest? - spytał sarkastycznie. - Serio? Bo sam bym nie wiedział. - I z nieomylną precyzją rzucił butelką whisky w telewizor, rozbijając szkło i posyłając wszędzie iskry.

- Racja, o to chodzi. - Wilson wyciągnął rękę, by złapać House'a, który z zadziwiającą zwinnością zrobił unik, okrążył kanapę i cofnął się pod ścianę.

- Zostaw mnie w spokoju, Wilson - warknął groźnie, rozglądając się wokoło na oślep.

- Jak sobie z nim poradzimy? - spytała Cuddy. - Chcesz, żebym zadzwoniła do szpitala?

- Zostaw to mnie - odparł porywczo Wilson, rozwiązując krawat i posuwając się pewnie w stronę House'a.

- Daj spokój, House, pozwól zabrać się z powrotem do szpitala - powiedział.

House pijacko pokręcił głową z boku na bok. - Nie ma mowy, Wonder Boy - zadrwił. - Nie wracam tam. Jestem większy od ciebie. - Spróbował przesunąć się wzdłuż ściany, ale skończył wpadając bokiem na krzesło i posyłając je oraz wszystko, co na nim było, na ziemię, powiększając tylko rumowisko w mieszkaniu.

Korzystając z zamieszania, Wilson skoczył na House'a. House runął, niczym worek pijanej mąki. Obaj upadli na stertę, leżącą na podłodze. Butelka whisky potoczyła się przez pokój.

- Zostaw mnie - krzyknął House, młócąc rękoma. - Puszczaj. - Pomyślne uderzenie dosięgnęło szczęki Wilsona i onkolog upadł na plecy.

House próbował wykorzystać tę sposobność, żeby się odczołgać, ale niemal komicznie uderzył głową w ścianę.

Wciąż się zataczał, gdy Wilson zebrał siły, złapał tył jego koszuli i brutalnie przycisnął go twarzą do podłogi.

- Nie - powiedział, odciągając ręce House'a do tyłu. - Nie zamierzam pozwolić ci odejść.

House wyrzucał z siebie strumień przekleństw, gdy Wilson przyciskał go do podłogi i, używając swojego krawata, związywał ręce House'a za jego plecami.

Wilson podniósł wzrok i Cuddy zobaczyła łzy w jego oczach - nie wiedziała, czy ich powodem był cios, który otrzymał, czy to, co musiał zrobić.
- Możesz pomóc mi zaprowadzić go do samochodu? - zapytał Wilson.

Cuddy i Wilson postawili wciąż opierającego się House'a na nogi i powlekli go do samochodu.

Zanim dotarli na miejsce, House stał się ciężarem ponad siły. Wydarzenia wieczoru zebrały swoje żniwo i House był wyczerpany - odzyskiwał i tracił przytomność. Pozostała dwójka zmagała się ze swoim brzemieniem.

- Moglibyśmy po prostu wsadzić go do bagażnika - powiedziała Cuddy. To miał być dowcip. Ale Wilson tylko posłał jej spojrzenie, które ją zmroziło. To jest mój najlepszy przyjaciel. Tak, jest dupkiem, ale go kocham - i chociaż wepchnięcie go do bagażnika jest kuszące, ze smutkiem odmawiam... nie ma, kurwa, mowy.

Nie powiedział tego na głos. Zamiast tego Wilson uśmiechnął się i zaproponował: - Co powiesz na to, żebyśmy go po prostu wsadzili go na tylne siedzenie?

Razem zdołali jakoś wrzucić House'a na tylne siedzenie samochodu.

- Możesz zamknąć drzwi i zabrać jego laskę? - spytał Wilson. - A ja przypnę go pasem.
Cuddy spełniła prośbę, zostawiając Wilsona, żeby usadowił niewspółpracującego i bardzo bezwładnego House'a w pozycji, w której mógł zapiąć jego pas.

House "podniósł wzrok", gdy Wilson mocował wokół niego pas bezpieczeństwa.

- Nienawidzę cię.

- Wiem.

- Przepraszam.

- Wiem.

Wilson wsunął się na tylne siedzenie obok House'a. - Jesteś płaczliwym pijakiem, wiesz o tym? - powiedział, przecierając zmęczone oczy i po raz pierwszy zauważając, że są wilgotne.

- Wiem.

Cuddy wróciła z laską House'a i obserwowała ich, jak siedzą ciężko obok siebie. Obaj wyczerpani. Obaj w agonii.

Podała Wilsonowi laskę. - Dopilnuj tylko, żeby nie zwymiotował.

Wilson wolno i boleśnie skinął głową, zapinając swój własny pas i spoglądając na House'a.

W drodze do szpitala Cuddy starała się nie patrzeć w lusterko wsteczne. Obaj wyczerpani. Obaj w agonii. Ale razem.

Kierowała samochodem, próbując nie słuchać rozmowy prowadzonej szeptem na tylnym siedzeniu. Ale wiedziała, że istotnie są "razem", gdy usłyszała cichy śmiech dochodzący z tyłu i głos Wilsona mówiący uszczypliwie: - Nie, nie rozwiążę cię, ty sukinsynu. I nie mów, że mój krawat jest brzydki, nawet nie możesz go zobaczyć.

____________________________________________________________________


House się obudził. Skacowany i - tak, cóż to za radość - wciąż ślepy. Spróbował podnieść rękę, żeby potrzeć oczy, ale zdał sobie sprawę, że został przykuty do łóżka.

- Co zrobiłem? - powiedział zmęczonym głosem, zwracając się do sufitu.

- Wydostałeś się stąd i jakoś udało ci się wrócić do domu, chociaż nie udało nam się dowiedzieć, jak to się dokładnie odbyło. Następnie, przypuszczalnie w napadzie użalania się nad sobą, cholernie się upiłeś... i miałeś na sobie t-shirt założonym tył na przód, co wyglądało po prostu głupio - z lewej strony dotarł do niego bezcielesny głos.

- Dlatego właśnie masz teraz, jak przypuszczam, potwornego kaca i jesteś przywiązany do łóżka - ciągnął głos. - Chociaż ta ostatnia część może mieć także coś wspólnego z tym, że również zwymiotowałeś w samochodzie Dziekana Medycyny.

- Wspaniale.

Na chwilę zapadła cisza.

- Mam kłopoty, prawda?

- Tak. - House praktycznie zobaczył, jak Wilson przekrzywia głowę. - Powiedziałbym, że masz.

____________________________________________________________________


- Gdzie jestem? - spytał.

Cuddy spojrzała w dół na swoje stopy i zawahała się. Nie czekała na tę rozmowę. Wiedziała, jak bardzo House cenił kontrolę, a w tej chwili nie miał żadnej.

- Jesteś w prywatnym pokoju.

Starała się powiedzieć to swobodnie, ale House wychwycił niepewność w jej głosie.

- Na którym piętrze? - spytał po prostu.

Spróbowała zataić przed nim tę informację. - To ważne?

- Na którym piętrze? - powtórzył powoli.

Cuddy uległa. - Na trzecim - wyszeptała.

House nie wybuchnął. Nie krzyczał. Po prostu położył się z powrotem na poduszce i westchnął. - Więc przypuszczam, że po wewnętrznej stronie drzwi nie ma klamek.

- Nie.

Wtedy zaskoczył ją, jak zawsze. - Zrobiłaś to, co wydawało ci się konieczne.

Po chwili podniósł się odrobinę. - Czy mogłabyś już to zdjąć? - powiedział, ciągnąć za paski mocujące. - Obiecuję, że nie zwymiotuję znowu w twoim samochodzie.

Cuddy spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Nie pamiętasz, prawda? - zapytała.

- Nie pamiętam czego?

- Och, nic nazbyt ważnego. Tylko to, że zniszczyłeś swój dom, prawie się zabiłeś i uderzyłeś swojego jedynego przyjaciela.

House był oszołomiony. - O niczym nie wspomniał - wyszeptał. - Nie wiedziałem.

Cuddy kontynuowała okrutnie: - I rzuciłeś butelką po whisky w telewizor. - Patrzyła, jak House się
wzdrygnął.

- Więc dopóki nie przekonasz nas, że nie jesteś egoistycznym, nienormalnym, autodestrukcyjnym palantem, możesz zostać tak przez jakiś czas i przemyśleć sobie pewne sprawy. - Uniosła palec. - I zanim cokolwiek powiesz... Nie, House, istnieje różnica pomiędzy użalaniem się nad sobą i "pogrążaniem się". A ty zamieniłeś "pogrążanie się" w formę sztuki. Więc nie oczekuj ode mnie współczucia.

Cuddy wstała. Usłyszał, jak puka w drzwi, a potem brzęczenie kluczy przekręcanych w zamku.

Zatrzymała się w drzwiach. - A skoro nie możesz uciec, zapisałam cię na sesję fizykoterapii na twoją nogę. Potraktuj to jako spłatę za samochód.

Usłyszał mocny trzask zamka, gdy drzwi zamknęły się za nią. Nagle w pokoju zrobiło się bardzo cicho, a całkowita ciemność jeszcze to spotęgowała. Było to tak odmienne od hałaśliwej krzątaniny szpitala, do której House przywykł.

Słyszał uśmiech w głosie Cuddy, gdy wypowiadała słowo "fizykoterapia". Ale nie mógł zobaczyć
zaniepokojonej miny na jej twarzy, gdy szła szybko w dół korytarza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 18:55, 04 Lut 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Harriet
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:42, 26 Gru 2008    Temat postu:

Strasznie smutne nie wiem, chyba lubię gnębić chłopców. Takie dramatyczne fiki czyta mi się najlepiej

Cytat:
House "podniósł wzrok", gdy Wilson mocował wokół niego pas bezpieczeństwa.

- Nienawidzę cię.

- Wiem.

- Przepraszam.

- Wiem.


A mówi się, że miłość i nienawiść to jedno i to samo


Cytat:
Nie, nie rozwiążę cię, ty sukinsynu. I nie mów, że mój krawat jest brzydki, nawet nie możesz go zobaczyć.


Nic dodać, nic ująć. Świetny tekst, biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:03, 26 Gru 2008    Temat postu:

To jest piękne Rzadko się zdarza, że tłumaczenie podoba mi się bardziej od oryginału, ale w tym przypadku tak jest I wierzcie mi, chciałabym coś takiego zobaczyć w serialu, bo może House będąc ślepym mógłby zobaczyć znacznie więcej niż gdyby widział

Tłumacz dalej Richie, bo dalej jest nawet jeszcze piękniej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:42, 26 Gru 2008    Temat postu:

Smutne Doprowadzić się do takiego stanu i jeszcze odmawiać pomocy...
Lecę czytać po angielsku!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:15, 26 Gru 2008    Temat postu:

Chcialam bo swietny text, dzieki. Swietnie przetlumaczone Richie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:06, 27 Gru 2008    Temat postu:

Chyba nawet nie ma sensu pisać, że bezbłędne tłumaczenie, to się wie samo przez się, wystarczy spojrzeć na nicka tłumaczki ^^
Co do fika - Richie, nie wiem, czy mi to wybaczysz, ale moje zachowanie w czasie czytania było identyczne, jak w czasie czytania fika The contract - może to ta Autorka tak na mnie działa?
No mniejsza.
Zacytowany już przez Harriet tekst najlepszy - kocham kochającego House'a.
Zobaczymy, jak to się dalej rozwinie; jak na razie jest wesoło.
Jeszcze raz brawa za tłumaczenie

any


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Sob 10:07, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:04, 27 Gru 2008    Temat postu:

Harriet - mnie może nie najlepiej czyta się takie fiki, ale całkiem dobrze (byle na końcu House i Wilson byli razem - nie ważne w jakim charakterze)

***

Lady M., dziękuję
Chociaż imho oryginały zawsze są lepsze, bo oryginalne... A tłumaczenie, well... Może czegoś nie oddawać, albo oddawać za bardzo
Wiem, dalej jest bosko Już się nie mogę doczekać, aż tam dotrę

***

Foxglove - on się nie doprowadził sam... to się stało za sprawą nieszczęśliwego zbiegu okoiczności Ale jeśli przeczytałaś, to już to wiesz

***

Dziękuję, Karola

***

anyway, no ręce opadają... Tu nie było nic śmiesznego - poza zarzyganym samochodem Cuddy
No nic, namawianie Cię na zmianę zdania to jak walka z pogodą
A dalej jest słodko-gorzko... Ja zawsze z House'em

Buziaki, any


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:13, 28 Gru 2008    Temat postu:

Richie napisał:
No nic, namawianie Cię na zmianę zdania to jak walka z pogodą

Cieszę się, że to rozumiesz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 21:33, 30 Gru 2008    Temat postu:

Czytając takie fiki zastanawiam się, jaki rodzaj bólu czuje House. Ból ledwo do wytrzymania przy braniu tabletek, a bez nich zamieniający jego życie w piekło? Popychający na skraj szaleństwa, agonii i cierpienia? Czyniący z każdego dnia torturę, walkę o przetrwanie? Zapewne. Zastanawiam się tylko, jak Cuddy i Wilson [jeśli mam odnosić się konkretnie do tego fika] doszli do wniosku, że mogą oceniać ten ból? Bardziej mam na myśli oczywiście Cuddy z "rozbawioną fizykoterapią". Czy jeśli ja, jako karę, zacznę kogoś przypalać żelazem, to też usłyszę, że robię "Dobrą rzecz?"

Szykuje się kolejny pełen cierpienia Hilson. No cóż, skoro to autorka Kontraktu, to mówi dużo samo z siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:49, 31 Gru 2008    Temat postu:

any - rozmuniem, ale pojąć nie mogę...
I mam nadzieję, że jednak zmienisz zdanie

***

Em. - ja wierzę, że GeeLady wiedziała, co robi, opisując ból House'a w "One Step"... I tam Wilson raz na zawsze pozbył się wątpliwości, czy House powinien łykać tyle tabletek, czy nie A w innych fikach? Trudno zrozumieć i zaakceptować coś, czego się samemu nie czuło

A ten fik ma równie słodko-gorzki smak, co "Kontrakt"...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 17:49, 31 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:50, 31 Gru 2008    Temat postu:

Cytat:
Miałam nadzieję, że o tej porze będę już kończyć te dwa fiki, a tu nawet połowy nie widać... No cóż, mam cały rok na dokończenie


Wszystkiego Hilsonowego w Nowym Roku, Ludzie



Rozdział 1 (część druga)


Siedzieli obok siebie na łóżku House'a. Nietknięty posiłek leżał na małej nocnej szafce obok łóżka. Trzeci z rzędu, którego nie zjadł. Wilson gadał o różnych badaniach, które House będzie musiał mieć, recytując zdania w onkologicznym stylu, jak: "jak dobrze wyglądają możliwości" i "z czasem może wrócisz do zdrowia". Taa, pewnie, myślał House, dotykając swojej prawej nogi. Mam całe medyczne szczęście.

- ... A Steve cię pozdrawia i chce wiedzieć, kiedy wracasz do domu - dokończył Wilson.

House otrząsnął się z zamyślenia. - Steve mnie pozdrawia? - spytał powoli.

- Yeah, tęskni za tobą.

House zaśmiał się kpiąco. - Skąd możesz to wiedzieć?

- Jestem ekspertem w szczurzej psychologii i mówię ci, że Steve usycha z tęsknoty - powiedział na pozór poważnie Wilson, ale w duchu był zadowolony, gdy sprowokował House'a do niewielkiego uśmiechu.

Ale uśmiech ten był równie przelotny, co spadająca gwiazda. Kiedy zniknął, House z wahaniem wyciągnął rękę, póki nie natrafił na klatkę piersiową Wilsona, a następnie zaczął niepewnie przesuwać ją w górę, ku jego twarzy. Wilson siedział całkowicie nieruchomo, gdy House badał dotykiem jego twarz, zatrzymując się na jego wardze i szczęce, wyczuwając strup tam, gdzie pękła warga onkologa.

Po chwili opuścił rękę i westchnął. - Wilson...

Wilson patrzył, jak House przybrał tę zakłopotaną minę, która pojawiała się zawsze wtedy, kiedy House desperacko przeszukiwał swój umysł, próbując wymyślić, jak być miłym dla kogoś. Trwało to przez chwilę. Wilson zawsze wyobrażał go sobie, jak dokopuje się do wspomnień kartek z pozdrowieniami albo wraca pamięcią do swojej matki podczas Bożego Narodzenia. Uśmiechnął się i przerwał mu. - W porządku, House, już przeprosiłeś.

______________________________________________________

Nigdy nie czuł się tak bezradny. Radosna pielęgniarka zjawiła się, żeby go ubrać, przez cały czas paplając o jakichś bzdurach. Został zaprowadzony do świetlicy i posadzony w fotelu.

Następnie kobieta radośnie zabrała jego laskę.

- A to nie będzie ci potrzebne, kochanie - powiedziała, wyrywając mu ją z palców.

- Hej - zawołał z oburzeniem, wymachując rękoma. - Oddaj mi ją.

- Przykro mi, ale nie mogę pozwolić ci trzymać jej tutaj. Polityka szpitala.

House wstał, ledwie radząc sobie z utrzymaniem równowagi, opierając się na swojej zdrowej nodze i poręczy fotela. - Pieprzyć politykę szpitala! - wrzasnął. - Potrzebuję mojej przeklętej laski!

- No już, już... Nie ma potrzeby się denerwować, Greg.

- Nie nazywaj mnie Greg - powiedział z wściekłością.

- Cuddy, sprowadźcie Cuddy! - krzyknął w ciemność. - Chcę się widzieć z Cuddy - warknął, zupełnie ignorując ironię. Zrobił kilka chwiejnych kroków, niemal potykając się o coś albo o kogoś. Poczuł, że chwytają go czyjeś dłonie. Uświadomił sobie, co mają zamiar zrobić. - Nie potrzebuję tego. Chcę tylko moją laskę - jęknął żałośnie.
Poczuł ukłucie igły w ramię i nic poza tym.

Następnego dnia nie było radosnej pielęgniarki. Nie było laski. Nie było Cuddy. Jedynie nieskończoność cichego pokoju z drzwiami zamkniętymi na klucz.

Leżał tam, wpatrując się w czerń i słuchając ciszy.

______________________________________________________

- Naprawdę powiedziałeś doktor Martin, żeby "spierdalała"? - spytał Wilson. - Wiesz, że prawdopodobnie nie jest to najlepsze podejście wobec swojego psychiatry.

House milczał. Po prostu leżał, zwrócony twarzą do ściany.

- Słyszałem, że wydalili cię ze wspólnego pokoju za wywołanie rozróby - spróbował jeszcze raz.

Nic.

Wilson westchnął i nachylił się, rozpinając paski na jego nadgarstkach, ale nawet wtedy House się nie poruszył, ani nie dał po sobie poznać, że dostrzega jego obecność.

- Przyniosłem chipsy - powiedział z nadzieją Wilson, grzebiąc w torbie, którą przyniósł i wyciągając paczkę chipsów. - Solone smakołyki.
Ale nawet to nie dało żadnego efektu.

Trwali tak przez chwilę: House "nie wpatrując się" w ścianę, a Wilson garbiąc się na krześle przy łóżku i wciąż trzymając torebkę chipsów.

Wilson nie wiedział, ile czasu upłynęło, kiedy House powoli odwrócił głowę w jego kierunku. Zazwyczaj był dosyć dobry ocenianiu, gdzie znajdują się ludzie, ale tym razem się pomylił.

- Zabrali moją laskę - powiedział jedynie, zwracając się do miejsca oddalonego o metr od lewego ucha Wilsona, po czym z powrotem odwrócił głowę do ściany.

______________________________________________________

- To go zabija - oznajmił dramatycznie Wilson, stojąc w drzwiach. - Musimy go stamtąd zabrać.

- Posłuchaj, wiem, że on jest twoim przyjacielem, ale nie mogę nic zrobić, dopóki psychiatra tego nie zaaprobuje - odparła, nie podnosząc wzroku znad papierkowej roboty.

- Widziałaś go ostatnio? To jak "Zawał II: Kontynuacja." On się nie odzywa, ani nie je.

- On się pogrąża - odparowała Cuddy. - Nie chce rozmawiać z psychiatrą. Nie chce rozmawiać z koordynatorem rehabilitacji. On po prostu pogrąża się w swoim własnym użalaniu się nad sobą. Jeżeli ma zamiar się dąsać, może zostać tam, gdzie jest.

- Trzymasz go pod kluczem. Oczywiście, że się pogrąża. A ty go tylko do tego zachęcasz. - Wilson trzasnął dłonią w jej biurko. - Ponieważ to House i wiesz, jaki on jest, jesteś dla niego wyjątkowo surowa. Ale ponieważ House jest... - Wilson zastanowił się nad odpowiednim przymiotnikiem, by opisać swojego przyjaciela: ekscentryczny, dziwny, nienormalny, inny, zupełnie szalony pomyleniec.

W końcu wybrał właściwe słowo. - Ponieważ House jest "House'em", wszystkie zwyczajne terapie i zabiegi nie podziałają na niego. Nie możesz zostawić go w rękach lekarzy od czubków. Wiesz, że oni nigdy nie widzieli nikogo takiego jak House. Doktor Martin już mamrocze na temat tego, ile referatów ma zamiar napisać. Następną rzeczą o jakiej się dowiesz, będzie to, że zrobią mu sekcję.

Opadł na fotel i spróbował bardziej rozsądnego podejścia: - Wiesz doskonale, że on nie ma skłonności samobójczych. Jest znudzony, przerażony i w tej chwili nie ma kontroli nad niczym w swoim życiu. Poniósł wystarczającą karę za swój mały wyczyn. On musi pracować. To jest terapia, której potrzebuje. - Wilson spojrzał na nią błagalnie.
Cuddy dostrzegła desperację w jego oczach. Zbyt wiele desperacji. Wiedziała, że jest coś ponad to, co jej powiedzieli.

Wilson zniżył głos. - Liso, on musi wiedzieć, że może pracować - powiedział cicho.

Cuddy odłożyła długopis i zmiękła. - W porządku, doktorze Wilson, jak mamy to zrobić? Mamy w rękach rozkapryszonego, niewidomego kalekę z osobowością Kuby Rozpruwacza i mentalnością ośmiolatka.

Wstała, żeby podejść do niego. - Jak to sobie wyobrażasz? House nie jest miłośnikiem zwierząt... chyba że chcesz wyszkolić Steve'a McQueena, żeby został szczurem-przewodnikiem, a poza tym House ma już laskę. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnę, to dać mu drugą.

Wilson potarł kark. Skąd Cuddy wiedziała o Steve'ie?
- Cóż... W domu nic mu się nie stanie, bo ja tam będę i zabezpieczyłem przed nim mieszkanie, ale w pracy... - Wilson uśmiechnął się przebiegle. - Mam pewien pomysł.

______________________________________________________

- Doktorze House, poznaj swoją lekarkę-przewodniczkę. Będzie ci pomagała w pracy.

House oparł głowę na dłoniach i jęknął. - Naprawdę jesteś złośliwa, prawda?

Cuddy pochyliła się i syknęła: - Tylko ona chce cię znosić. Zawsze możesz zostać tutaj...?

House poderwał głowę do góry. - Nie, może być.

Z pokoju zapadła nieprzyjemna cisza.

- Powiedz coś miłego - rozkazała Cuddy.

Westchnął głęboko. - Dziękuję, Cameron... za to, że na ochotnika zgodziłaś się zostać moją suczką.

Wkrótce po tym oświadczeniu dało się słyszeć krzyk protestu House'a, gdy Cuddy zdzieliła go w tył głowy.

Cameron uśmiechnęła się niepewnie. House, krzywiąc się, pocierał swoją potylicę; Wilson próbował powstrzymać chichot, a Cuddy rzucała mordercze spojrzenia obojętnemu House'owi. O tak, to się uda , pomyślała.

______________________________________________________________

Gdy zostali sami, Wilson rzucił w House'a workiem z jego rzeczami. Będąc niewidomym, House nie miał pojęcia o nadlatującym worku, dopóki nie uderzył go w głowę.

- Ow! - krzyknął. - Proszę o więcej szacunku dla ślepego kaleki. - Ale Wilson widział, że House się uśmiecha.

- Dzieciak - powiedział Wilson. Podniósł worek i zaczął wyciągać z niego ubrania, rzucając je na łóżko obok House'a. - Ubierz się i będziemy mogli stąd wyjść.

Kilka minut później House był ubrany (tym razem T-shirt został założony poprawnie) i zaopatrzony w laskę. Wilson mógł stwierdzić, że House był o wiele szczęśliwszy w swoich własnych ciuchach i z bronią w ręku, ale chwilę później lęk powrócił.

- W którą stronę? - To wszystko, co powiedział, ale Wilson dostrzegł niepokój skryty za słowami House'a.

Podszedł i stanął obok niego, i szturchnął go w żebra prawym łokciem. - Dlaczego nie złapiesz się tego i nie pozwolisz mi prowadzi? - spytał łagodnie.

- Ale to ty jesteś dziewczyną. Nie możesz prowadzić - powiedział House, ale wyciągnął rękę i chwycił ramię Wilsona.

______________________________________________________

Cuddy obserwowała, jak wychodzą. To niemal złamało jej serce. Oglądanie go, jak kuśtyka po korytarzach było wystarczająco przykre. Teraz było gorzej. Każdy krok był niepewny. House się bał. Nie, zdecydowała, był przerażony. Gdyby wiedział, że ona tam jest, ruszyłby przed siebie z impetem i prawdopodobnie zderzyłby się z drzwiami. Ale nie wiedział. Patrzyła, jak niemal przywarł do Wilsona - jedynej pewnej rzeczy.

______________________________________________________

- Zagraj coś dla mnie.

- Nie.

- No dalej, telewizor jest... - Wilson poszukał stosownego słowa - zepsuty. A ty i tak grasz ze słuchu. Więc zagraj - powiedział, szturchając nogę House'a.

House mruknął coś pod nosem. Boże, Wilson był wkurzającym sukinsynem. - Co? "Trzy ślepe myszki"?

Ale Wilson nie dał się podpuścić. - Obojętne.

House nie ruszył się przez minutę, po czym nagle wstał, a Wilson patrzył z zatroskaniem jak House niepewnie idzie przez pokój, odbija się lekko od fortepianu, gdy wpadł na niego, a potem posuwa się po omacku wokół krzywizny instrumentu, póki nie znalazł taboretu.

Otworzył pokrywę z odnalazł środkowe C. Stamtąd każda nuta trafiła na miejsce.

______________________________________________________

- Co będzie dzisiaj? - spytał.

- Nie powiem.

- Och, daj spokój... może chociaż jakaś podpowiedź.

- Marchewki.

- To zbyt proste.


__________________________________________________________________________

- Wilson! - wrzasnął. - Powiedz jeszcze raz, gdzie jest toster.

Wilson podniósł wzrok. - Nie, nie pozwolę ci wrobić mnie w przygotowanie kolejnej porcji jedzenia. Chcesz coś zjeść, sam sobie zrób. - I wrócił do swojego czasopisma.

House gderał z niezadowoleniem, ale wkrótce Wilson usłyszał przesadnie pobrzękujące odgłosy, dochodzące z kuchni.

- Co czytasz? - spytał House, gdy ostrożnie wykonał trzy wymierzone kroki do kanapy i usiadł obok Wilsona.

- Skąd wiesz, że czytam?

House wyszczerzył zęby w uśmiechu i wskazał na jego głowę kawałkiem tosta. - Słyszę, jak obracają się te małe trybiki. Skrzypią.

Wilson przytaknął pomrukiem. - To czasopismo onkologiczne.

House wyciągnął rękę, a Wilson włożył w nią pilota.
- Nieprawda - powiedział House. - Czytasz o ślepych ludziach.

Wilson spojrzał w dół, na zdanie, w które wpatrywał się przez ostatnie pięć minut: "Oczy mają niesamowite siły żywotne." Podniósł wzrok.

- Okej, skąd o tym wiedziałeś?

- Nie wiedziałem, właśnie sam mi powiedziałeś.

House odnalazł specjalnie oznaczony przycisk i włączył telewizor, pozornie nie zwracając już uwagi na Wilsona.
- Poza tym - powiedział z ustami pełnymi tosta - śmierdzisz poczuciem winy.

Wilson poderwał gwałtownie głowę i podejrzliwie przyjrzał się House'owi. To był pierwszy raz, gdy któryś z nich poruszył ten temat. Ale House po prostu siedział tam, z rękami na lasce i jednym uchem zwróconym w kierunku telewizora, słuchając wiadomości.

"Obwiniasz mnie?" - to było pytanie, które Wilson rozpaczliwie chciał zadać. Ale tego nie zrobił. Po prostu siedział obok House'a i oglądał wiadomości, a czasopismo leżało zapomniane na jego kolanach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 17:51, 31 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:44, 31 Gru 2008    Temat postu:

Droga Richie. Piszę tego posta, gdyż twój talent i znakomite umiejętności w doborze i tłumaczeniu fików zwyczajnie mnie powalają

Maaatko, Richie, jesteś świetna i w ogóle cały ten fik jest świetny Oni naprawdę mogliby to wykorzystać w serialu. Niewidomy House, House żyjący w ciemności i muszący się z tą ciemnością jakoś pogodzić. Może to wcale nie musi być takie straszne, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
H_love
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:14, 02 Sty 2009    Temat postu:

Richie117 ubostwiam cie za tlumaczenie kontraktu, wiec jak tylko zobaczylam ze wystawilas cos nowego ruszyłam czytać, i tak jak myślałam - nie zawiodłam się

House ciągle cierpi ale to już inny rodzaj bólu i na szczęście Wilson jest z nim od samego początku co baaardzo mi się podoba. Ale zapewne autorka jeszcze mnie zaskoczy bo nie może być przecież ciągle tak wesoło^^

twoje tlumaczenie podoba mi się bardziej niż oryginał wieć będe cierpliwie czekac na kolejne części! oby niedługo:P

- Poza tym - powiedział z ustami pełnymi tosta - śmierdzisz poczuciem winy
hehe. czuje zblizający się angst ciekawe kiedy dowiemy sie szczegołow


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:34, 02 Sty 2009    Temat postu:

Lady M. - wierzę, że to nie ja wybieram fiki, tylko one mnie. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że z tego morza Hilsonowych fików (innych nie czytam) wyławiam takie perełki?

Owszem, chętnie zobaczyłabym coś takiego w serialu - chociaż doświadczenie mi podpowiada, jak wyglądałby scenariusz takiego epa: House traci wzrok, pół odcinka to flashbacki uświadamiające mu, co stracił, pozostała część to próby znalezienia lekarstwa, które koniec końców uwieńczone są powodzeniem, bo jak można pozwolić, żeby House był niewidomy?
A poza tym, jeśli już, to wolałabym niewidomego Wilsona (tak, wiem, jestem wcielonym zuem ), bo wtedy House mógłby się wykazać swoimi opiekuńczymi skłonnościami

****

H_love - dziękuję za miłe słowa Staram się jak mogę podnosić sobie poprzeczkę, a przynajmniej trzymać poziom i wygląda ma to, że mi się udaje

Chyba nie będzie wielkim spoilerem, że tak wesoło będzie cały czas (a nawet momentami weselej), chociaż mnie osobiście to właśnie przygnębia w tym fiku, bo mam wrażenie, że House robi tylko dobrą minę do złej gry i nie chce pokazać, jak bardzo cierpi

Cieszę się, że chcesz zaczekać - to oznacza, że chociaż jedna osoba będzie zaskoczona zakończeniem, kiedy wreszcie uda mi się dobrnąć szczęśliwie do ostatniego rozdziału, kiedy to właśnie wyjdą na jaw tajemnicze szczegóły

A następna część być może pojawi się jutro, a przynajmniej będę się starać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:21, 02 Sty 2009    Temat postu:

Richie napisał:
to oznacza, że chociaż jedna osoba będzie zaskoczona zakończeniem, kiedy wreszcie uda mi się dobrnąć szczęśliwie do ostatniego rozdziału, kiedy to właśnie wyjdą na jaw tajemnicze szczegóły

Uroczyście oświadczam, że dopisuję się do listy oczekujących na zakończenie po polsku, nie czytając fika po angielsku
Richie napisał:
Staram się jak mogę podnosić sobie poprzeczkę, a przynajmniej trzymać poziom i wygląda ma to, że mi się udaje

To więcej niż pewne
Niebezpiecznie zbliżasz się do ideału

A co do części fika...
Porównanie uśmiechu House'a do spadającej gwiazdy -
Ach, właśnie, muszę się pochwalić, że tym razem nie było mi do śmiechu, jak czytałam tego fika. Wprost przeciwnie.

A w tym momencie:

Po chwili opuścił rękę i westchnął. - Wilson...
(...)
Uśmiechnął się i przerwał mu. - W porządku, House, już przeprosiłeś.


moje kamienne serce czuło się naprawdę niepewnie..

Imho, ta część lepsza od poprzedniej. Choć tamta była naprawdę , to przy tej udało mi się wzruszyć.
Pięknie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pią 17:25, 02 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:30, 02 Sty 2009    Temat postu:

any napisał:
Uroczyście oświadczam, że dopisuję się do listy oczekujących na zakończenie

Jupi Dzięki

any napisał:
Niebezpiecznie zbliżasz się do ideału


jeśli duma zacznie unosić mnie pod niebiosa, to jak usiądę do kompa?

any napisał:
Ach, właśnie, muszę się pochwalić, że tym razem nie było mi do śmiechu, jak czytałam tego fika. Wprost przeciwnie.

jeszcze raz JUPI
czyli jeszcze jest nadzieja dla Twojego skamieniałego serduszka

any napisał:
Imho, ta część lepsza od poprzedniej. Choć tamta była naprawdę , to przy tej udało mi się wzruszyć.

bo to w zasadzie była jedna część i nie powinnam (ani nie chciałam) jej dzielić, ale bez tego małego zabiegu mie udałoby mi się wtedy zdążyć na święta... Ale teraz już dzielić nie będę, bo części są o połowe krótsze

Thx jeszcze raz, any


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:33, 03 Sty 2009    Temat postu:

Richie napisał:
jeśli duma zacznie unosić mnie pod niebiosa, to jak usiądę do kompa?

Zawsze możesz się przywiązać do krzesła
Richie napisał:
czyli jeszcze jest nadzieja dla Twojego skamieniałego serduszka

No najwidoczniej jest. I to TWOJA wina (Ale nie mówię, że nie jestem Ci wdzięczna )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:04, 03 Sty 2009    Temat postu:

any napisał:
Zawsze możesz się przywiązać do krzesła

obawiam się, że moja duma poradziłaby sobie również z udźwignięciem krzesła

any napisał:
No najwidoczniej jest. I to TWOJA wina (Ale nie mówię, że nie jestem Ci wdzięczna )

a ja jestem wdzięczna Tobie Bo dzięki temu moja praca staje się jeszcze bardziej warta wysiłku

***********

um... wygląda na to, że kolejny kawałek dopiero jutro Ale to już ostateczny termin


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:54, 03 Sty 2009    Temat postu:

Richie napisał:
obawiam się, że moja duma poradziłaby sobie również z udźwignięciem krzesła

Już Cię widzę, jak szybujesz na krześle, obijając się o sufit
Richie napisał:
Bo dzięki temu moja praca staje się jeszcze bardziej warta wysiłku

Na pewno wszyscy odpowiednio doceniają Twoją pracę Bo kto jak kto, ale Ty dla Hilsona robisz dwa razy więcej od nas wszystkich wziętych do kupy
Richie napisał:
Ale to już ostateczny termin

I hope so
*patrzy groźnie*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:19, 03 Sty 2009    Temat postu:

Mhm. Z jednej strony mam ochotę wyć z radości, bo mamy masę angstu, podszytą pozorną obojętnością House'a oraz całą ciężarówkę poczucia winy i rozpaczy Wilsona.
...
O, i jeszcze tajemnicę. Która dorzuca jeszcze trochę do w/w ciężarówki.

A z drugiej strony... Na razie to mnie śmieszy. I, jeśli jest to choć trochę podobne do "Kontraktu", to tak pozostanie. Fik, który przeczytam raz, drugi, pośmieję się przy rozdzierających momentach, poziewam przy innych i za tydzień zapomnę.
...
Liczę jednak, że ten fik miło mnie zaskoczy i przekona, że warto przeczytać CAŁY dorobek DIYSheep.
...
Może będzie to coś na miarę ukochanego przeze mnie "Retrospect"...?

Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:30, 05 Sty 2009    Temat postu:

any napisał:
Na pewno wszyscy odpowiednio doceniają Twoją pracę Bo kto jak kto, ale Ty dla Hilsona robisz dwa razy więcej od nas wszystkich wziętych do kupy

dzięki
ale nawrócenie kogoś z drogi złego angstu na dobry angst to zawsze dodatkowy bonus

any napisał:
I hope so
*patrzy groźnie*

a jednak będziesz musiała mi wybaczyć dzień zwłoki

***

Ehhh... Katty, szkoda, że należysz do osób, na których "Kontrakt" wywarł zupełnie przeciwne wrażenie do zamierzonago. Ale mogłam się tego spodziewać
Na moje oko, to te fiki nie są podobne - przecież House nie jest rośliną, tylko bardzobardzo sobą, a na koniec [nagle i niespodziewanie nie wróci mu wzrok...] Poza tym, jak wsponiałam, historia jest podobna do finału 4. sezonu.
...
ilość kategorii Drama/Angst w dorobku DIYSheep skutecznie mnie odstrasza, ale możesz sama pobuszować w wolnej chwili (Sama nie wiem, co mnie skłoniło do przeczytania tego fika - może jakiś "dobry" duszek )
...
Na koniec możesz dać mi znać, czy to przypomina "Retrospect", bo ja nie będę miała szansy porównać (ale zakładam, że nie - good for me )



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:32, 05 Sty 2009    Temat postu:

Rozdział 2


Cameron starała się jak mogła, ale nawet niewidomy House wydawał się czerpać jakiś rodzaj przekornej satysfakcji w zostawianiu jej daleko za sobą. W pewien sposób sprawiało to, że Wilson był zadowolony.

Znalazł go na dachu.

House pociągnął delikatnie nosem. - Hej, Wilson.

- Skąd wiedziałeś, że to ja? - spytał Wilson.

House uśmiechnął się złośliwie. - Potrafię wyczuć twoją okropną wodę po goleniu z odległości kilometra. - Odwrócił się i chociaż jego oczy były niewidome, spojrzały dokładnie w to miejsce, w którym stał Wilson. - Poza tym, jeśli chodzi o ciebie, nie muszę widzieć. - Postukał się palcem w głowę. - Wszystko jest tutaj, przyjacielu - nawet ten ohydny krawat, który masz dziś na sobie. Wtorkowy krawat jest zielony jak smarki - zanucił.

Wilson potrząsnął głową. - Pudło.

House zmarszczył brwi. - Co masz na myśli? - Wyciągnął rękę i jego dłoń przylgnęła do piersi Wilsona. - Wyczuwam krawat... - Zamarł, przesuwając dłonią w dół krawata Wilsona.

- Ty chyba nie... Ty sukinsynu!

- Owszem i naprawdę jestem bez serca. "Kwa, kwa."

House pokiwał głową z niedowierzaniem, jego dłonie dotykały ramion Wilsona. - Chcesz powiedzieć, że czekałeś, aż oślepnę, żeby założyć krawat, który ci kupiłem?

House poczuł, jak Wilson wzrusza ramionami pod jego dłońmi. - Wiedziałem, że będziesz mi dokuczał, jeśli go zobaczysz, więc ten czarny kaczorek pomyślał, że to doskonały moment.

Wilson umilkł, ale House mógł wyczuć, że było coś jeszcze.

- I...? - zachęcił House.

- Być może motywacja?

House odwrócił się. - Robią krawaty z alfabetem Braille'a? - powiedział z goryczą.

- Spójrz na mnie, Greg.

- To miał być żart?

Wilson złapał House'a gwałtownie i odwrócił go, aż jego plecy dotknęły ściany. Trzymał w dłoniach głowę House'a i spoglądał mu prosto w twarz. - Widzę dwa z nich: duże, wyraziste i jasnoniebieskie.

- Możesz być z siebie dumny, bo ja nie widzę, Jack*.

- Na razie - powiedział z naciskiem. - Nie wiesz, co będzie jutro. Jutro być może znów będziesz się śmiał z mojego krawata z Kaczorem Duffy'm. Po prostu nie wiesz. To może być chwilowe - podkreślił zawzięcie. - Nie poddawaj się. House, którego znam, nigdy by się nie poddał.

Słysząc to, House skruszał. - Przepraszam, Jimmy. To mnie zżera - powiedział cicho. Niewidome oczy House'a wpatrzyły się w oczy Wilsona. - Boję się, że z mojego życia nic nie zostanie.

Wilson pociągnął House'a za uszy. - A to co? Siekana wątróbka?

House nie odpowiedział i obaj milczeli przez chwilę.

- Nie myślałeś o tym, żeby skoczyć, prawda? - spytał w końcu Wilson.

- Niee, po prostu przyszedłem tutaj, żeby uciec mojemu psu-przewodnikowi. Ona posługuje się tym jako wymówką, żeby mnie obmacywać. Kup mi w najbliższym czasie labradoodle'a**.

____________________________________________________________________

- Nie, zobacz sam.

- Wiesz, że nie możesz po prostu zmusić czyjegoś wzroku do powrotu.

- Być może. A być może nie. Ale znam ciebie. Nienawidzisz nie wiedzieć.

- Jak brzmi wskazówka?

- Pomyśl o bekonie.

- Ale ty jesteś Żydem!


____________________________________________________________________

- Chcę, żebyś wyciągnął rękę i dotknął doktora Wilsona.

House się skrzywił. - Że co?

- Musisz nauczyć się dotykać ludzi, doktorze House - powiedział cierpliwie terapeuta.

- Dotykam sam siebie. - House uśmiechnął się lubieżnie. - To nie wystarczy?

Wilson westchnął z rozdrażnieniem. Chwycił dłoń House'a i położył ją na swojej klatce piersiowej. - Tylko trzymaj ją powyżej pasa, okej... Arghhh!

Uśmieszek.

- ...House, ty sukinsynu.

____________________________________________________________________

- Ile ich kupiłeś?

- Mnóstwo. Poszedłem do sklepu Warner Brother’s.

- Więc co jest na tym?

- Wydaje ci się, że jestem taki łatwy?

- W porządku. Jak brzmi podpowiedź?

- Kontrola naziemna do Majora Toma.

- David Bowie?

- Gubisz się, House.

- Tylko cię podpuszczam. Myślę, że to ktoś mały, o głupim wyglądzie i pochodzący z Marsa.

- Jak do tego doszedłeś od Majora Toma?

House się uśmiechnął. - Po prostu jestem tak dobry.


____________________________________________________________________

Dotyk jest wysoce niedoceniany w nowoczesnym społeczeństwie. Przez cały czas dotykamy przedmiotów nieożywionych. Rzadko dotykamy ludzi. Ludzie są o wiele przyjemniejsi w dotyku, niż klawiatura komputera czy kierownica. Ludzie są ciepli i miękcy, a nie twardzi i zimni.

Gregory House nigdy wcześniej nie podchodził do dotyku w ten sposób. Nigdy nie musiał. Wzrok i słuch składały się na jego obserwatorskie umiejętności. Wybacz, Greg... musisz się tu zatrzymać. Wzrok i słuch składały się na twoje obserwatorskie zdolności, pomyślał w duchu.

Teraz nie miał wzroku.

Ale stwierdził, że dotyk działa niemal równie dobrze jako narzędzie obserwatorskie. We wczesnym dzieciństwie dzieci wkładają wszystko do ust, żeby rozpracować, co to jest. Nie aż tak wykonalne dla dorosłego człowieka, zdecydował House. Nie mógłby włóczyć się, przysysając się do wszystkiego - chociaż w niektórych przypadkach to nie brzmiało wcale tak źle. Zastanawiał się, czy mógłby namówić Cuddy do udziału w tym eksperymencie.

House nauczył się, że dotykając kogoś, może wiele powiedzieć o tej osobie. Mógł położyć rękę na klatce piersiowej Wilsona i powiedzieć, jak on się czuje, dzięki biciu jego serca. Cóż, po tym oraz po ilości ciężkich oddechów i westchnień. Mógł "przypadkowo" dotknąć/pomacać piersi Cuddy i wnioskując z jej reakcji (to znaczy - czy uderzyła go w twarz czy tylko warknęła groźnie), powiedzieć, jak zestresowana jest tego dnia.

Dotyk powinno się obdarzać większym szacunkiem, myślał House. Nawet jeśli ledwie się dotykali, rękami czy nogami... House czuł się pokrzepiony. To łączyło go ze światem zewnętrznym.

To w niczym nie przypominało małego, cichego pokoju z drzwiami zamkniętymi na klucz. W tamtym pokoju czuł się tak, jakby unosił się w przestrzeni kosmicznej - niezdolny do krzyku, obserwując jak planety i cywilizacje rosną i umierają gdzieś w oddali.

Kiedy czuł ciepło Wilsona, w jakiś sposób łączył się ze wszystkimi ludźmi, których Wilson dotykał w swoim życiu - od jego matki do jego kochanek.

Może dlatego, że był onkologiem, Wilson o tym wiedział. Czy kładł dłonie na swoich pacjentach?, rozmyślał House. Czy to działało? Czy dłoń drugiej osoby była skuteczniejsza, niż wszystkie lekarstwa i nowoczesna nauka tego świata?

Nigdy o tym nie rozmawiali. Pierwszej nocy w domu Wilson po prostu położył się obok niego i zasnął, jak gdyby wiedział, że House potrzebuje bliskości drugiego człowieka. O to chodziło. I każdego ranka House czuł, że odzyskał odrobinę połączenia ze światem. I może Wilson również.

____________________________________________________________________

- Foreman, chodź tutaj.

- Czego?

- Który Wilson ma dziś na sobie?

- Przykro mi, doktorze House, ale jestem związany Przysięgą Hipokratesa. Nie mogę ujawnić tej informacji.

- Mam ci przypomnieć, że jestem twoim szefem?

- Nie wydaje mi się, że udzielanie tej informacji podlega jakiejkolwiek części mojego kontraktu.

- Zdrajca.


____________________________________________________________________

- Zachowujesz się podle, ponieważ jesteś zaniepokojony.

- Pomyśl o tym w ten sposób, Cameron. - House zbliżył się do niej. - Tyle lat studiów medycznych i jesteś niczym więcej jak psem - powiedział.

____________________________________________________________________

Cuddy obserwowała, jak Cameron minęła ją i pomknęła do damskiej toalety. Niech go szlag, pomyślała. Poszła poszukać Wilsona.

Po kilku minutach zbierania się w sobie, zdecydowała, że nadszedł czas zmierzyć się ze światem. Cameron ruszyła w dół korytarza. Zatrzymała się, gdy zobaczyła, że Wilson wchodzi do gabinetu House'a. Zakradła się korytarzem i zerknęła do środka. Wilson przeszedł przez pokój, by stanąć za fotelem House'a, a potem, po kilku słowach, uderzył do lekko w głowę. House odwrócił się do niego i zaczął gwałtownie gestykulować.

Wyglądało na to, że nie wywarło to na Wilsonie żadnego wrażenia i w dalszym ciągu pouczał House'a. Zauważyła, że gdy mówił, położył dłoń na ramieniu House'a.



Cytat:
* hmm... nie mam pewności – to możne być skrót od „jack-ass” (czyli dupek), albo coś innego, albo zupełnie nic. Jeśli ktoś rozwieje moje wątpliwości, to będę wdzięczna

** Labradoodle - krzyżówka labradora z pudlem ([link widoczny dla zalogowanych])


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
H_love
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:34, 05 Sty 2009    Temat postu:

Richie117 napisał:

Chyba nie będzie wielkim spoilerem, że tak wesoło będzie cały czas (a nawet momentami weselej), chociaż mnie osobiście to właśnie przygnębia w tym fiku, bo mam wrażenie, że House robi tylko dobrą minę do złej gry i nie chce pokazać, jak bardzo cierpi

Cieszę się, że chcesz zaczekać - to oznacza, że chociaż jedna osoba będzie zaskoczona zakończeniem, kiedy wreszcie uda mi się dobrnąć szczęśliwie do ostatniego rozdziału, kiedy to właśnie wyjdą na jaw tajemnicze szczegóły

nie no - to ze nie bedzie za duzo angstu to akurat plus ^^ i tak sam fakt ze House jest niewidomy jest wystarczajaco dobijającym faktem.

Hehe . widze ze nie kazesz czekac zbyt dlugo i juz moge sie nacieszyc kolejnym rozdzialikiem:D

House uśmiechnął się złośliwie. - Potrafię wyczuć twoją okropną wodę po goleniu z odległości kilometra.
genialne

- Na razie - powiedział z naciskiem. - Nie wiesz, co będzie jutro. Jutro być może znów będziesz się śmiał z mojego krawata z Kaczorem Duffy'm. Po prostu nie wiesz. To może być chwilowe - podkreślił zawzięcie. - Nie poddawaj się. House, którego znam, nigdy by się nie poddał.
wyczuwam HOPE ** ...!

a tak w sumie to jest Hilson czy friendship? bo aluzje sa ...badz tez sama je sobie dopowiadam:P

pozdrawiam i czekam na kolejny swietnie przetlumaczony rozdzial:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:52, 05 Sty 2009    Temat postu:

H_love napisał:
a tak w sumie to jest Hilson czy friendship? bo aluzje sa ...badz tez sama je sobie dopowiadam:P

to w zasadzie taki bromance jest na żadne kissy czy erę nie ma co liczyć (niestety).

cóż, muszę pracować szybko, bo jak dokończę pozaczynane projekty, to znów będę musiała oddać kompa do remontu *boi się*

cieszę się, że fik się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amanda
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z dalekich stron :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:12, 05 Sty 2009    Temat postu:

Niewidomy House. House, któremu odebrali coś co on odbierał jako jeden z ważniejszych elementów w jego życiu a nie rozumiejący, że to co najważniejsze wciąż ma. Jest sobą, zagubionym, załamanym ale wciąż sobą. Poza tym, może ten właśnie rodzaj choroby nauczy go, że są ludzie, którzy chcą mu pomóc i którzy mogą to zrobić.
Sytuacja w jakiej się znalazł nauczy go, że ludziom można a wręcz czasami należy ufać, a z drugiej strony wciąż pozostanie House'm, tym samym, który wie co powiedzieć i jak to powiedzieć, żeby zabolało.
Bardzo nie podoba mi się zachowanie Cuddy. Próbowała nauczyć House'a lekcji, którą on sam musiał odrobić, w której nikt mu nie pomoże i zapomniała, że izolowanie go od ludzi, nie nauczy go jak z nimi przebywać.
Odnośnie jeszcze tego czym to opowiadanie jest. Mnie cieszy, że relacja między nimi rozwinie się jak się rozwinie. Nie zawsze miłość musi zacieśniać się do sfery seksu. Czasami prawdziwa miłość to poświęcenie i wyrzeczenia jakich jesteśmy w stanie doświadczyć dla drugiej osoby.
Z przyjemnością będę śledziła to opowiadanie dalej. Z chęcią dowiem się jak House rozkwitnie w zaistniałej sytuacji i do jak wielkiego poświęcenia jeszcze gotowy będzie Wilson.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin