Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: One Week ^,^
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 17:05, 23 Mar 2008    Temat postu:

Nie, po prostu ja się zawsze biję o prawo do fotela, dlatego napisałem "też" .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:57, 23 Mar 2008    Temat postu:

Aha To mam nadzieję, że często wygrywasz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 18:17, 23 Mar 2008    Temat postu:

Jeśli zdążę usiąść pierwsza, to tak .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:27, 24 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Dzień czwarty...



Środa: ([link widoczny dla zalogowanych])


Zegar wskazał właśnie minutę po północy, gdy trzasnęły drzwi do mieszkania. Być może, tylko być może, telefonowanie do Julie nie było najlepszym pomysłem.

Zdecydowałem, że najlepszym, co mogę zrobić, to leżeć bardzo, bardzo nieruchomo. Naciągnąłem koc na głowę i starałem się nie oddychać. Usłyszałem zbliżające się kroki Wilsona, aż wszedł do sypialni.

- Wiem, że nie śpisz. Wstań, żebym mógł na ciebie powrzeszczeć!! - wykrzyczał.

- Taa, to doskonała motywacja. Powiedz jeszcze, że zamierzasz zmusić mnie do tego. To na pewno sprawi, że zrobię to, czego chcesz - wymamrotałem spod koca.

- Wstawaj! - wrzasnął Wilson, gwałtownie ściągając ze mnie koc.

Usiadłem.
- Co? Nie możesz na mnie wrzeszczeć, dopóki nie wstanę? - nie byłem do końca pewien, dlaczego krzyczałem, poza faktem, że Wilson krzyczał. Przynajmniej tym razem wiedziałem, dlaczego jest wściekły.

Wilson przez chwilę wyglądał na osłupiałego, więc zacząłem z powrotem się kłaść, myśląc, że w jakiś sposób wygrałem.

- To moja była żona!! - wrzasnął Wilson.

Usiadłem znowu.
- I?

- I... to moja BYŁA ŻONA!!

- Tak, wiem, kim ona jest.

Wilson westchnął i zaczął chodzić po pokoju, dramatycznie gestykulując.
- Coś ty sobie myślał... jak to możliwe, że taka ewentualność przeszła ci przez myśl... co... dlaczego... UGH!! - Wilson odwrócił się do mnie. - Czemu zadzwoniłeś do Julie?

Wzruszyłem ramionami. Bo naprawdę nie miałem lepszej odpowiedzi.

- Więc to była tylko zachcianka? Pomyślałeś sobie po prostu: "Zadzwonię do byłej żony swojego chłopaka i zrobię zamieszanie! Ale będzie huk. Zabawa i rozrywka dla wszystkich!".


Uśmiechnąłem się, słysząc "swojego chłopaka". Nie często się zdarza, żebyśmy używali tego słowa w nawiązaniu do naszej sytuacji.

- I jeszcze się uśmiechasz... - w głosie Wilsona słychać było porażkę.

- Wybacz. Powiedziałeś... zabawa i rozrywka dla wszystkich? - machnąłem ręką, żeby kontynuował swoją tyradę.

Usiadł na krześle. Myślę, że go załamałem. Spuścił głowę, a ja zmarszczyłem brwi. Może posunąłem się za daleko. Ale skąd mam wiedzieć, gdzie jest granica, dopóki go nie przetestuję?
- Więc... Czy Julie miała coś interesującego do powiedzenia? - spytałem tylko po to, by zobaczyć, czy w ogóle zareaguje.

Wilson podskoczył.
- Powiedziała, że jest wiele miejsc, gdzie znajdę "pomoc".

- Pomoc? - spytałem niewinnie. Starałem się zapanować nad śmiechem. Widok twarzy Wilsona był bezcenny, a sposób w jaki podskoczył... zupełnie jakby pociągnąć zabawkę za sznurek.

- Nie udawaj, że nie wiesz! - wrzasnął Wilson, wskazując na mnie oskarżycielsko. - Powiedziałeś jej, że jestem uzależniony od prochów. Nie wierzyła mi, kiedy zaprzeczyłem. Powiedziała, że właściwie to dużo wyjaśnia. Dlaczego byłem taki nieobecny. Dlaczego wracałem do domu późno w nocy. Dlaczego byłem taki niedostępny, kiedy z nią rozmawiałem.

- Cóż, twoje nadużywanie narkotyków mogłoby tłumaczyć te sprawy... - odparłem, prawie dusząc się ze śmiechu.

- Moje nadużywanie narkotyków... Jesteś naprawdę chory, wiesz? To ty masz tutaj problem z prochami... nie ja!! Czemu jej to powiedziałeś? Czemu powiedziałeś jej, że jestem gotowy, żeby zacząć się leczyć i wrócić do niej?

- Cóż, mogłem albo skłamać, albo powiedzieć jej prawdę.

- Jaką prawdę? - gniew Wilsona momentalnie zmienił się w zaciekawienie.

- Że twoje małżeństwo się rozpadło, bo cały czas sypiałeś ze mną... to by ją rozwścieczyło, i być może wrzeszczałaby przez godzinę...

- Ale ty pomyślałeś, że czterogodzinny wykład o moim "zachowaniu" będzie bardziej stosowny? Wciąż nie mogę pojąć logiki, jaka się za tym kryje. Cierpię i... Nie ważne. Nie dbam już o to. Po prostu mam to gdzieś! - Wilson wypadł z pokoju.

Siedziałem przez chwilę nieruchomo. Nie żebym naprawdę wiedział, jak to się potoczy, kiedy dzwoniłem do Julie. Cholera, to było tak głupie, jak mój pomysł "utopienia Wilsona w morzu pacjentów z rakiem". Może powinienem omówić to z moim zespołem. Niech ten dzień się już skończy. Nie potrafiłem poskładać w głowie żadnego planu. To załamało moją wiarę w podejście "jestem genialny i nigdy się nie mylę". Poszedłem korytarzem, żeby sprawdzić, co z Wilsonem.

Znalazłem go, zwiniętego na kanapie, z kocem.

- Odejdź, House.

Nie poruszyłem się. Nie mogłem wymyślić, co powiedzieć.

- Idź do swojego pokoju.

Odwróciłem się, czując, że sięgam dna. Zwinąłem się w kłębek w moim pustym łóżku. Może rano Wilson mi wybaczy.

----------------------------------------------

Budzik zadzwonił za wcześnie jak na mój gust. Wyciągnąłem na ślepo rękę, aż trafiłem dłonią na pojemnik z lekarstwami. Potrząsnąłem nim i usłyszałem... że jest pusty. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jedną tabletkę leżącą na dnie pojemnika. Dziwne, myślałem, że było więcej. Połknąłem pigułkę. Przypuszczałem, że będę musiał pojechać do pracy, żeby wziąć więcej.

Wilsona już dawno nie było, ale zapach naleśników wciąż unosił się w powietrzu. Zasmuciło mnie to. Zacząłem podejrzewać, że Wilson jeszcze mi nie wybaczył.

-----------------------------------------------

Zanim dotarłem do pracy, noga naprawdę zaczęła boleć. Problem w tym, że nie mogłem znaleźć mojego vicodinu. To znaczy, w ogóle. Nie znalazłem nic w biurku. Ani w żadnym z moich schowków.

Szaleńczo rozglądałem się po pokoju konferencyjnym i usłyszałem cichy chichot. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Wilsona, stojącego w drzwiach.
- Zgubiłeś coś? - zapytał niedbale.

Zaniemówiłem. Wilson uśmiechał się z wyższością, kiedy odwrócił się i odszedł. To trafiło mnie w dziwne miejsce w mojej piersi i zabolało bardziej niż moja noga. Czy tak właśnie czuł się Wilson, gdy spoglądałem na niego w ten sposób?

Zagryzłem zęby, wstając z podłogi. Mam to gdzieś. Jeśli Wilson ma to gdzieś, to ja tym bardziej. Przekląłem jego imię kilka godzin później. Żałowałem, że go w ogóle spotkałem. Byłem gotów pojechać do domu i wyrzucić wszystkie jego rzeczy z MOJEGO mieszkania. Nie mogłem nigdzie znaleźć mojego zespołu. Nie żebym naprawdę bardzo ich szukał. Nie miałem nastroju na debatę "House ma problem z prochami", i nie zamierzałem błagać ich o vicodin.

Poszedłem do biura Cuddy. Nie zwracając uwagi na drugą osobę w pomieszczeniu, wybuchnąłem jak zwykle:
- Słuchaj, nie mam nastroju na przekomarzanki. Wyobraźmy sobie, że już powiedziałem już obowiązkowe uwagi na temat twoich piersi i...
Wszystko zamarło, gdy osoba siedząca na przeciwko Cuddy spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się niewyraźnie, a ja straciłem wątek.

- Strasznie wyglądasz. Co się stało? - spytała Cuddy.

- Sprzeczka kochanków - powiedziałem. Udało mi się wreszcie zerwać kontakt wzrokowy z ostatnią osobą, jaką chciałbym oglądać w tym momencie i spojrzałem na Cuddy - Potrzebuję recepty na vicodin.

- Co się stało?

- Rozbiłem jego ulubioną zabawkę, więc zabrał mi moje...

Cuddy machnęła ręką, więc mogłem przerwać analogię. Otwarła szufladę biurka i wyciągnęła bloczek recept.
- Powiedziałam, że będę tolerować twój styl życia tak długo, jak nie będzie on wpływał na twoją pracę tutaj...

- Nic mi nie będzie... - powiedziałem miękko, a Cuddy się zdziwiła.
Spojrzała na mnie pytająco, a ja poczułem się zawstydzony, że mój głos zabrzmiał tak bezbronnie. Spróbowałem znowu być sobą.
- Dzięki, szefowo. Wyglądasz dziś na mniej zdesperowaną, niż zazwyczaj - powiedziałem i wyszedłem razem z moją receptą.

- Do pełna - rzuciłem receptę na kontuar apteki.

Farmaceuta przewrócił oczami, a ja wypuściłem wstrzymywany nieświadomie oddech.

- Hej, Greg - powiedział głos za mną.

Zamknąłem oczy.
- Nie teraz. Jeszcze nie wziąłem swoich leków.

- Proszę. Nie widziałam cię takim... od kiedy... Martwiłam się - dotknęła delikatnie mojego ramienia, a ja się cofnąłem.

- To on cię zaprosił, prawda? Powiedział ci, że teraz uzależniłem się od cracku? Czy tylko poprosił cię, żebyś się ładnie ubrała i pokręciła tutaj, mając nadzieję, że cię zobaczę?

- Co? Kto? - Stacy wyglądała na zranioną i zmieszaną.

- Wilson... On... - rozpraszał mnie pełny pojemnik z lekarstwem na ladzie przede mną. Połknąłem dwie tabletki.

- Jestem tutaj, bo moja bratanica szuka koledżu. Chciałaby pójść na medycynę, więc zapytałam Lisę, czy mogłaby z nią porozmawiać. Może zorganizuje jej wycieczkę, czy coś...

- Stacy. Nie wiedziałem, że tu jesteś. Jak się... - pytanie zamarło, gdy Wilson spojrzał na mnie.

- Nieźle zagrane. Kocham tą zaskoczoną minę. Bardzo przekonująca - skomentowałem.

- Pogadamy później - Wilson zwrócił się do Stacy.
Zauważyłem, że zatrzymał się i obejrzał na nas. Wydawał się zatroskany.

- Słyszałam, że... Cieszę się - powiedziała zażenowana Stacy.

- Yeah, nie ciesz się za bardzo. Nie wiem, czy to jeszcze długo potrwa.

- Greg... - wyglądało na to, że szuka odpowiednich słów.

- Słuchaj... Mam nadzieję, że twoja bratanica nie przerazi się za bardzo rozmową z Cuddy.

Stacy skinęła głową. Pocałowała mnie w policzek.
- Zadzwoń do mnie, gdybyś czegoś potrzebował - powiedziała cicho.

Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
- Oboje wiemy, że tego nie zrobię.

-----------------------------------------------

Czułem się żałośnie, gdy wróciłem do domu. Po prostu usiadłem na kanapie i czekałem, aż dzięki vicodinowi osiągnę optymalny poziom odrętwienia. Spiąłem się, słysząc, że drzwi otwarły się i zamknęły.

Wilson wszedł cicho. Podniosłem się i zerknąłem nad oparciem kanapy na Wilsona. Zobaczyłem, że wygląda jak zraniony szczeniak. Położyłem się z powrotem.

Wilson podszedł bliżej, a ja odsunąłem się, gdy klęknął obok kanapy i przesunął palcami po mojej ręce. Westchnął i wstał. Postawił papierową torbę na mojej piersi. Ruszył już, by odejść, ale się zatrzymał.
- Przysięgam, Greg. Nie wzywałem jej. Nie mógłbym... - westchnął i odszedł.

Zaczekałem na trzask zamykanych drzwi sypialni i zajrzałem do torby. Była pełna pojemniczków wypełnionych moimi zaginionymi zapasami. Wierzyłem, że Wilson nie dzwonił do Stacy. Tylko nie byłem jeszcze gotowy porzucić swojego gniewu. Zapadłem w niespokojny sen, tuląc mocno do piersi torbę tabletek.

cdn...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 13:42, 24 Mar 2008    Temat postu:

Zaczynam się domyślać, o co chodzi... Ale nic nie powiem, bo jeszcze się okaże, że nie trafiłam . Genialne, Richie117 . I jak zawsze świetne tłumaczenie .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Pon 13:55, 24 Mar 2008    Temat postu:

no no coraz bardziej się rozkręca coś mi przyszło do głowy ale na razie podtrzymuję dopuszczenia z rocznicą

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 13:59, 24 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
- Rozbiłem jego ulubioną zabawkę, więc zabrał mi moje...


To bardzo sugestywne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:29, 24 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Przepraszam za to, co zaraz napiszę... Po prostu chciałbym Was uprzedzić...
Od czwartkowego wieczoru, z jakiegoś tajemniczego powodu (och, House'a nigdy nie ma pod ręką, gdy jest NAPRAWDĘ potrzebny), prawie nie widzę na prawe oko. "Prawie" oznacza, że raczej nie wpadnę pod samochód, ale o czytaniu i pisaniu mogę zapomnieć. Chwała niebiosom, że nadal mam drugie oko, ale... (błagam, nie każcie mi kończyć, i się domyślcie). Zachowam się w stylu House'a i dokopię każdemu, kto okaże mi współczucie - po prostu chcę... no... tego... żebyście wiedzieli... :? Umowa stoi???


Odsłona piąta...


Czwartek: ([link widoczny dla zalogowanych])


Cóż za żałosny dzień. Słuchałem deszczu cicho stukającego w okno i wpatrywałem się w białą tablicę zapełnioną symptomami. Odwróciłem się i rzuciłem marker Chase'owi. Wyglądał na zmieszanego. Usiadłem przy stole. Chase wciąż się nie poruszył.

- Twoja kolej - powiedziałem.
Wreszcie Chase podszedł do tablicy. Wpatrzył się w objawy i zaczął mówić. Ledwie go słuchałem. Jedyne, na czym naprawdę mogłem się skupić, to deszcz. Zastanawiałem się, czy deszcz przygnębia Wilsona tak samo jak mnie. Wyglądał okropnie, gdy widziałem go tego ranka. Chociaż, prawdopodobnie wyglądał lepiej niż ja. To ja spałem tej nocy na kanapie.

- Następny - powiedziałem.
Te kilka słów, które usłyszałem z wywodu Chase'a, nie brzmiało interesująco. Chase rzucił marker Cameron.

Jej też tak naprawdę nie słuchałem. Czemu oni nie mogą po prostu powiedzieć jednego słowa, które wyjaśniłoby te symptomy? Zamiast tego zawsze muszą wyjaśniać, dlaczego myślą, że to może być to lub tamto.

- Następny - powiedziałem, opierając głowę na stole.

Do czasu, aż przy drugiej kolejce usłyszałem, że Foreman mówi coś interesującego. Uniosłem głowę ze stołu.
- Yeah, idź i zrób to.

Foreman był zaskoczony, ale nic nie powiedział. Wyszedł z pokoju, a Chase podążył za nim. Cameron spojrzała na mnie.
- Nie powinnaś leczyć pacjenta? - spytałem.

- Jeśli chcesz porozmawiać, posłucham - powiedziała łagodnie.

Wiedziałem, że jestem z złej formie, bo nie mogłem wymyślić nic sarkastycznego do powiedzenia.
- Po prostu idź leczyć pacjenta.

Wstała i delikatnie dotknęła mojego ramienia.
- Czasami... przeprosiny mogą pomóc... nawet jeśli ta druga osoba też nie ma racji.

- Nie mam za co przepraszać - odparłem. Spojrzałem z niezadowoleniem, słysząc niewielką skargę we własnym głosie.

- Myślę, że zdajesz sobie sprawę, że to ty to zacząłeś. Może gdybyś od razu przeprosił, tak jak należało...

- To nie istotne - powiedziałem, machając ręką, żeby odeszła.

Cameron westchnęła.
- Może on po prostu jest zmęczony byciem tym, który zawsze przeprasza.

Bez słowa ponownie położyłem głowę na stole, a Cameron wyszła.

----------------------------------------------

Kiedy wróciłem do domu, Wilson oglądał telewizję na kanapie. Usiadłem cicho na drugim końcu. Nie odzywaliśmy się, chociaż Wilson kilka razy otworzył usta. Sądzę, że nie umiał znaleźć właściwych słów, bo zawsze w końcu je zamykał.

Myślałem o przeprosinach kilka razy. Nie posunąłem się tak daleko jak Wilson, bo nie próbowałem otworzyć ust, by wypowiedzieć choć słowo.

Około dziesiątej postanowiłem się poddać. Nie z powodu napięcia panującego w pokoju, tylko dlatego, że czułem przygnębienie Wilsona i z tego powodu nie mogłem się skupić na własnym uczuciu przygnębienia. Tego było już za wiele.

Wilson spojrzał na mnie z nadzieją, gdy przechodziłem koło niego. Bezgłośnie pytał, czy byłoby okay, gdybyśmy znów spali w jednym łóżku. Spojrzałem na puste łóżko. Naprawdę tęskniłem za Wilsonem, śpiącym obok mnie. Przypomniałem sobie, co powiedziała Cameron i westchnąłem. Zabrałem koc i poduszkę i wróciłem do salonu.

Wilson wyglądał na zmieszanego, gdy mnie obserwował. Upuściłem poduszkę i koc na jego kolana, a potem wróciłem do sypialni.

Nienawidzę tego skrzywdzonego spojrzenia, którym mnie obdarzył, ale nie byłem gotowy. Połknąłem dwa vicodiny i czekałem, aż ogarnie mnie uspokajające odrętwienie. Nie chodziło wcale o ból nogi, tylko o uczucie pustki w mojej piersi, które było zbyt bolesne by je znieść. Nie chciałem być tym, który pierwszy przeprosi.

cdn...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 20:30, 24 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 20:44, 24 Mar 2008    Temat postu:

Czyżby więc to była wina Wilsona? Jakoś nie mogę uwierzyć . Robi się coraz ciekawiej, nie powiem . Swoją drogą Jimmy chyba ma już dosyć .

Jak zawsze świetne tłumaczenie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:48, 24 Mar 2008    Temat postu:

Em. napisał:
Czyżby więc to była wina Wilsona? Jakoś nie mogę uwierzyć . Robi się coraz ciekawiej, nie powiem . Swoją drogą Jimmy chyba ma już dosyć .

Jak zawsze świetne tłumaczenie .

Kolejny raz dziękuję za komplement

A "swoją drogą" to z całą pewnością obaj mają tego dosyć Już się nie mogę doczekać Piątku...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 20:54, 24 Mar 2008    Temat postu:

Znaczy się wiem, że obaj mają dosyć, ale to Wilson jest słabszą stroną .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Pon 21:07, 24 Mar 2008    Temat postu:

emocjonalna szarpanina zobaczymy kto pierwszy pęknie, ja stawiam, że pierwszy zacznie mówić Wilson chociaż po tylu latach z House'em powinien się już uodpornić

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cuddy rulz
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lut 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: idziesz? Dokąd zmierzasz?

PostWysłany: Pon 21:10, 24 Mar 2008    Temat postu:

Hej czy nie chodzi o to, że House zapomniał o jakiejś rocznicy?? czy coś podobnego?? bo było, że 'chodzi o to czego nie zobił, a nie o to co zrobił'

tłumaczenie świetne...
ciekawość to straszna tortura


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cuddy rulz
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lut 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: idziesz? Dokąd zmierzasz?

PostWysłany: Pon 21:11, 24 Mar 2008    Temat postu:

ofwca napisał:
emocjonalna szarpanina zobaczymy kto pierwszy pęknie, ja stawiam, że pierwszy zacznie mówić Wilson chociaż po tylu latach z House'em powinien się już uodpornić


Wilson jest miękki to dlatego jest słodki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Pon 21:17, 24 Mar 2008    Temat postu:

ale jak chce to potrafi się House'owi postawić

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wiedzma
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Mar 2008
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:37, 24 Mar 2008    Temat postu:

Meeega! Ale się wciągnelam w fica Ciekawe jak się zakończy^^ i który pierwszy przeprosi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:38, 25 Mar 2008    Temat postu:

HE zagadka ciekawa jak nie wiem co, mi przyszedł do głowy banalny pomysł : a może Wilson się wkurzył za nieumyte talerze hehe ale to nie to pewnie chodzi o cos głębszego, o uczucia?

btw tłumaczenie bardzo zgrabne, ładne i przyjemnie się czyta


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 15:29, 25 Mar 2008    Temat postu:

Tłumaczenie jak zwykle genialne
no fik też cudowny taka wojna charakterów Wilson coraz bardziej dobity powstrzymuje się przed powiedzeniem ,,S" word House ze względu na swoje ambicje i chamskość tego go nie wypowie jak już Ci mówiłam Richie mam trzy teorie od noście tego który z nich pierwszy przeprosi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:12, 25 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
AKT szósty... (osoby o słabych nerwach niech zamkną oczy :wink:


Piątek: ([link widoczny dla zalogowanych])


Obudził mnie zapach naleśników. Wilson właśnie skończył jeść, kiedy wszedłem do kuchni. Spojrzał na mnie.
- Dzień dobry.

- Dzień dobry - odpowiedziałem, nalewając sobie kawy.

Kątem oka zobaczyłem, że Wilson się uśmiecha. To były pierwsze słowa, jakie zamieniliśmy od środy.

- Zostawiłem ci trochę naleśników - powiedział Wilson, wskazując na talerz obok pieca.

- Dzięki.
Byłem trochę zaskoczony, ale uznałem to jako ofertę otwarcia pokojowych negocjacji. Naleśniki nie pokonają mnie tak łatwo. Wziąłem jeden kęs.
- O mój...

Wilson uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy wkładał naczynia do zlewu.
- Zobaczymy się później.

---------------------------------------------

Praca była mniej stresująca, niż powinna być. Wilson i ja podziękowaliśmy sobie nawzajem. Gdy wróciłem do domu, zdecydowałem się wykonać drugi krok w naszych pokojowych negocjacjach.

- Chodźmy - powiedziałem, jak tylko wszedłem do mieszkania. Wilson spoglądał na mnie ciekawie z kanapy.

Byłem już w połowie korytarza, zanim spytałem:
- Nie idziesz?
Uśmiechnąłem się, słysząc Wilsona zrywającego się z kanapy.

Pozwoliłem mojej kurtce upaść na podłogę. Odrzuciłem laskę na bok. Wilson stał i obserwował mnie w milczeniu.

- Więc... - Wilson chyba poczuł się nieswojo.

- Masz ochotę na sex? - zrzuciłem buty i skarpetki.

- Co?

Przewróciłem oczami.
- Sex. Chcę uprawiać sex. Pytam, czy chciałbyś do mnie dołączyć przy tej czynności.

- Czy nie powinniśmy... Czy nie powinniśmy porozmawiać... czy coś, na początek?

Pchnąłem Wilsona na łóżko i pocałowałem go szorstko. Zacząłem rozpinać jego koszulę.
- Czemu? Więc możemy obaj przyznać, że nam przykro, chociaż wcale tak nie uważamy? Pomińmy to.

Wilson mnie odepchnął.
- Co to ma znaczyć?

Westchnąłem i zdjąłem koszulę.
- Mam to gdzieś. Zajmiemy się tym później.

- Ale... - wyglądało na to, że Wilson walczy z tym, co chce powiedzieć, kiedy rozpinałem jego spodnie. Ściągnąłem je z niego. - My... powinniśmy... Nie możemy tego tak załatwić.

Uśmiechnąłem się niegodziwie.
- Wiem - dotknąłem Wilsona delikatnie przez bokserki. - Ale on... jest innego zdania. Nie możesz go powstrzymać.

Wilson zamknął oczy. Uznałem to za zwycięstwo i ściągnąłem z niego bokserki. Oparłem dłoń na jego piersi i pocałowałem go.
- Czasami cię nienawidzę - wymamrotał Wilson.

Uśmiechnąłem się. - A teraz?

- Ława przysięgłych wciąż obraduje.

Przesunąłem dłoń niżej.
- A teraz? - spytałem złośliwie.

Wilson oddychał ciężko.
- Wygrałem - wyszeptałem mu miękko do ucha.

Wilson otworzył oczy i się uśmiechnął.
- Nie wydaje mi się.
Z tymi słowami Wilson ruszył i przygwoździł mnie do łóżka, całując mnie tak mocno, że zabrakło mi tchu.

----------------------------------------------

- O mój... - wysapałem.

Wilson spojrzał na zegar.
- Jest prawie północ - powiedział zdumionym głosem.

- Dobrze wiedzieć, że wyczerpałeś swoją seksualną energię, tak jak ja.

- Żartujesz? Jestem zaskoczony, że dałeś radę dotrzymać mi kroku - zaśmiał się Wilson.

Próbowałem zrobić obrażoną minę, ale nie dałem rady.
- Właściwie, połknąłem kilka dodatkowych vicodinów, zanim doszedłem - przyznałem.

- Więc wygrałem. Prawda? - spytał nonszalancko Wilson.

- Oszalałeś? To ja całkowicie wygrałem!

Wilson się zaśmiał.
- Nie mogłeś zabrać ode mnie rąk - drażnił się ze mną.

Przekręciłem się na bok, podparłem na łokciu i wpatrzyłem w Wilsona.
- Ja? To ty chciałeś rozmawiać! Przemieniłem cię w płaczliwego idiotę jednym dotykiem!

- Ale ty to zacząłeś. Potrzebowałeś mnie.

- Hej! Sam dałbym sobie radę. Chciałem być miły, kiedy zaprosiłem cię, żebyś się przyłączył!

- Tak, bo jesteś taki szczodry! - powiedział sarkastycznie Wilson i pocałował mnie. Jego wargi wciąż dotykały moich, gdy dodał: - Naprawdę do niczego mnie nie potrzebujesz?

Tym razem to mnie odebrało mowę. Muszę przyznać, że gdybym musiał wybierać, za co najbardziej kocham Wilsona w łóżku, z całą pewnością wybrałbym to, co potrafi zrobić swoimi ustami.

- Tak myślałem - skomentował moje milczenie.
Wydawało mi się, że Wilson zaczął układać się do snu.

- Nie, nie wydaje mi się. Wracaj na kanapę - powiedziałem, ponaglająco wypychając go z łóżka. Wylądował na podłodze z głuchym łoskotem i potokiem przekleństw.

- Co? Myślałem... - zaczął Wilson.

- Powiedziałem, że zobaczymy po wszystkim.

- Dlatego właśnie chciałem porozmawiać! - krzyknął Wilson, wciągając bokserki. - Powiedziałeś, że pominiemy nic nieznaczące przeprosiny.

- Co nie znaczy, że chcę zignorować szczere przeprosiny - wyjaśniłem.

Wilson posłał mi spojrzenie pełne kompletnego niedowierzania.
- Ty to zacząłeś! To ja powinienem żądać od ciebie przeprosin!

Wzruszyłem ramionami i przesunąłem się tak, żeby leżeć w poprzek łóżka. Wydałem odgłos zadowolenia i zamknąłem oczy.

- Niech ci będzie, przepraszam za to, co się stało - powiedział łagodnie Wilson.

Otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego.
- Wiem, że tak - odparłem szczerze.
Mógłbym przysiąc, że w momencie gdy zobaczył Stacy, było mu przykro. I prawdopodobnie żałował, że zabrał moje tabletki, jeszcze zanim mnie zobaczył.

Wilson mrugnął do mnie.
- Ciągle nie mam zamiaru wpuszczać cię do łóżka - powiedziałem nonszalancko.
Owinąłem się ciaśniej kocem i zamknąłem oczy. Teraz o wiele łatwiej było zasnąć bez niego obok mnie w łóżku, gdy poduszka znów zaczęła pachnieć jak on.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, kiedy usłyszałem odgłos frustracji wydany przez Wilsona i jego głośne tupanie, gdy oddalał się korytarzem.
- To był ostatni raz, gdy uprawiam sex z tym palantem, bez wcześniejszych negocjacji na temat warunków - mamrotał Wilson, wychodząc.

cdn...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 16:13, 25 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 16:18, 25 Mar 2008    Temat postu:

Richie117, mogłaś pominąć milczeniem te sceny... No nic, ja się nigdy do nich nie nastawię pozytywnie . Zaczynam sądzić, że... okaże się, jak się skończy fik. Ciekawe czy dobrze myślę .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 16:34, 25 Mar 2008    Temat postu:

Łoj mamuniu, przetrwałam, bo pierwsze 5 dni było rewelacyjne, a w strategicznym momencie dnia 6 zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie Cameron
Zabawny fik, chociaż relacja między nimi całkowicie chora. Typowy układ rodzic-dziecko. Zagłosowałam, że rację ma House, ponieważ House is God


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Wto 16:47, 25 Mar 2008    Temat postu:

wciąż jestem w szoku po tych paru scenach, ale dalej uważam, że fik znakomity. Wilson mnie rozczarował, myślałam, że będzie silniejszy i wytrzyma jeszcze prę dni, a tu takie rozczarowanie. zobaczymy co będzie dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 17:03, 25 Mar 2008    Temat postu:

Przecudne przecudne przecudne wiedziałam że Wilson sie ugnie choć bardziej podobała mi się wersja z tym przepraszaniem na trzy cztery

A House jak to House asshol


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:58, 25 Mar 2008    Temat postu:

Po prostu House nie jest kimś, kogo można zignorować...

Em. nie mogłam tego pominąć, bo to moje ulubione Ale przecież uprzedzałam...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 18:00, 25 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 19:03, 25 Mar 2008    Temat postu:

Richie ja Cię nie winie, bo moje też

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin