Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bo jutro może być za późno... [Z]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:33, 16 Sie 2009    Temat postu: Bo jutro może być za późno... [Z]

Ps. NIE WIEM, CZY TAK MOŻNA ALE POSTANOWIŁAM ZMIENIĆ WCZEŚNIEJSZY TYTUŁ, POWOLI W GŁOWIE RODZI SIĘ CIĄG DALSZY I TEN CHYBA BARDZIEJ PASUJE

Do napisania tego czegoś skłoniły mnie wydarzenia z Euphorii sezon II. Tylko nieco w zmienionej formie, no i u mnie inaczej się to wszystko potoczy. Sama do końca nie wiem jak. Tyle świetnych fików się ostatnio pojawiło, że miałam opory przed jego wrzuceniem. Sami ocenicie, czy warto pisać dalej. A mam nadzieję, że nie będzie za dużo błędów postanowiłam dać mojej betce trochę odpocząć. Tzn. ona nie odpoczywa tylko walczy z moim innym fikiem.
Pozdrawiam Shadow



House chodził po swoim gabinecie tam i z powrotem, próbując ustalić co jest jego nowemu pacjentowi. Niewiedza dla kogoś, kto uważa się za wszechwiedzącego jest jak straszne tortury. Tablica zapisana różnymi nie pasującymi do siebie objawami. No i ta wysypka. Tak od dawna nie trafił mu się taki ciekawy przypadek. Przez ciekawy rozumiał oczywiście skomplikowany i nie do rozwikłania przez nikogo innego.
- Nie powinieneś być przy pacjencie? – usłyszał znajomy głos pewnej brunetki.
- Że co proszę? – wykrzywił usta w grymasie. Od tego mam Cameron.
- Fakt. A może chociaż jakieś badania, czy coś? – dodała z ironią w głosie.
- Po to zatrudniłem Chase’a. A jeśli zamierzasz zapytać po co zatrudniłem Formana, to nie mam pojęcia. Ale na pewno musiałem mieć jakiś ważny powód. – przysunął palec wskazujący do ust w geście zadumania.
- Dobra rób co chcesz tylko wymyśl coś nim on umrze. W tym miesiącu już przekroczyłeś limit zgonów na swiom oddziale. – dodała.
- Może pojdziesz policzyć trupy u Wilsona dla odmiany. Przez twój wielki tyłek nie mogę się skupić. – na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek.
- House! - Do gabinetu wparował zdyszany Forman.
- Urządzasz sobie biegi na czas po szpitalnych korytarzach. – naśmiewał się diagnosta.
- Policjant właśnie umiera! – wykrzyczał jeszcze zdyszany.
House wywrócił oczami.
- Nawet na chwilę nie można was spuścić z oczu. – burknął i wszyscy udali się na ojom.
- Ma duszności i krwotok wewnętrzy. – krzyczała Cameron podłączając kolejne aparatury.
- To na nic. Ciśnienie spada. – mówił zdenerwowany Chase.
- No jasne chodźmy na kawę, a on niech tu sobie spokojnie umiera. – westchnął House.
- Szybko defibrylator serce stanęło. – do reanimacji włączył się Forman. Niestety po trzydziestu minutach morderczej walki o życie policjanta kaczuszki musiały się poddać.
- Czas zgonu 22:36. Słowa neurologa były dla House’a dowodem jego porażki. Nie udało mu się rozwiązać zagadki. Jeszcze przez godzinę wpatrywał się w swoim gabinecie w zabazgroloną wskazówkami tablice.
- Gdybym miał więcej czasu. Tak może wtedy gościu nie musiałby wąchać kwiatków od spodu. – pomyślał opróżniając kolejną szklaneczkę wisky.
- House to nie koniec. – w drzwiach pojawiła się pani dziekan.
- Hmm..? Może ja czegoś nie rozumiem, ale jak gościu umiera to koniec. No chyba, że zmartwychwstał? – patrzył z politowaniem na szefową.
- Nie błaznuj. Odstaw wisky i skup się. Cokolwiek było policjantowi to coś jest zraźliwe….
- Kto? – diagnosta wszedł jej w słowo.
- Forman i Cameron. – odpowiedziała przyciszonym głosem.
- Czyli mamy kolejną wskazówkę na australijczyków nie działa. – uśmiechnął się.
- Mam kolejną. – dodała oburzona administratorka. Na wrednych diagnostów też nie.
- Auć. – udawał urażonego. Jeśli dodać do tego upierdliwe szefowe to krąg podejrznych znacznie się nam zawęzi. – ironizował.
- Będziemy tak bezsensownie gadać, aż dwie trzecie twojego zespółu umrze, czy ruszysz swoje cztery litery do laboratorium.
- Racja. Zawsze myślałem, że to ja ich wykończe, jakiś nieznany wirus nie odbierze mi tej przyjemności. – od razu postanowił odwiedzić nowych pacjentów w izolatce.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Sob 9:02, 22 Sie 2009, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[E]LIZA
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krajenka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:43, 16 Sie 2009    Temat postu:

Pytasz czy warto kontynuować, więc ja Ci odpowiadam : WARTO! Świetnie napisany Fik. Pierwsza część, a już taka ciekawa Życzę weny, bo wiem z własnego doświadczenia, że ona jest baaardzo potrzebna Pozdrawiam!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:03, 16 Sie 2009    Temat postu:

Zapowiada się bardzo ciekawie czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:09, 16 Sie 2009    Temat postu:

wprawdzie nie lubię fików odgrzewających stare obiadki, ale ten jest całkiem całkiem Nie mam zastrzeżeń, pisz dalej, bo w tym fiku jest spory potencjał

Pozdrawiam i Wena życzę

ps "ojom"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[H]oney^^
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 470
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z krawata Jimmiego ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:25, 16 Sie 2009    Temat postu:

No pewnie że jest potencjał. Z niecierpliwością czekam na cd. Fick jest świetny. Weny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:26, 16 Sie 2009    Temat postu:

Kontynuuj,bo zapowiada się bardzo ciekawie.Interesuje mnie jaki ty masz pomysł na ten odcinek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:41, 17 Sie 2009    Temat postu:

Hmm... Wrzucam drugą część, co reszty nie wiem kiedy się pojawi
Wen ucieka może potrzebuje urlopu



Widok był niecodzienny i przykry zarazem. Sterylny biały pokój, pośrodku parawan i całe mnóstwo specjalistycznej aparatury. Forman leżał na łóżku, ciało pokryte miał ropnymi zaciekami. Widać było, że cierpi. Cameron wyglądała nieco lepiej, ale niewiele. Na razie miała dreszcze i delikatne krostki. House nie byłby jednak sobą, gdyby troski nie ukrył pod grubą warstwą sarkazmu.
- Witam moich pacjentów i ich rodziny. - rzucił odpowiednio głośno, by dzwięk dotarł do nich przez zaszklone drzwi.
- House tu nie ma nikogo z naszych rodzin. – odparł z lekka otumaniony lekami Forman.
- Może ciebie nikt nie odwiedza, ale jeśli chodzi o Cameron jest tu przecież oddany Chase, dla niej to prawie jak rodzina. – posłał wymowne spojrzenie młodemu chirurgowi, jednak nie mógł odczytać jego reakcji, którą skutecznie zasłaniał wielki chełm szczelnego kombinezonu.
- House. Z jakiegoś powodu u Formana choroba postępuje tak szybko. – Chase starał się nie tracić zimnej krwi. Zwłaszcza w obecności Cameron.
- Więc musimy znaleźć wirusa, na który czarni są mniej odporni. – rzucił House.
- Czarni są mniej odporni na większość wirusów. – dodał zrezygnowany blondyn.
Bał się spojrzeć jej w twarz. Tak bardzo chciał pomóc. Kochał ją nie mógł pozwolić jej umrzeć.
- Hej! – odezwała się Cameron. Wiem, że House się nie podda i ty też nie. Wierze w ciebie.
Oczy obojga zeszkliły się, ale żadne nie pozwoliło sobie uronić choćby jednej kropli łzy.
- Chase, zrób sobie zdjęcie! Jeszcze będziesz miał czas potrzymać ją za ręke. – odezwał się zniecierpliwiony diagnosta.
W głębi duszy był tak samo zaniepokojony i zmartwiony. Ale jak na wrednego lekarza przystało nie zamierzał się rozckliwiać. Nawet jeśli chodzi o na swój sposób bliskie mu osoby.
- Mógłbyś chociaż spróbować być delikatniejszy. – odezwała się stojąca obok Lisa.
- Moja delikatność im nie pomoże. Za to twoja upierdliwość zaczyna mi przeszkadzać.
- House wiem, że się martwisz. – Cuddy zbyt dobrze go znała, by brać do siebie jego próby wykręcenia się z poważnej rozmowy. – w tej chwili patrzyli sobie głęboko w oczy i jak zwykle tego rodzaju komunikacja wychodziła im najlepiej.
- Dokąd to? – krzyknął w stronę wychodzącego z izolatki blondyna.
- Mam próbki więc chyba do laboratorium? – rzucił szefowi ironiczne spojrzenie.
- Widzisz, a mówiłaś żebym to ja był milszy. – odwrócił się i udał w kierunku windy.
- Co zamierzasz? – administratorka podświadomie wyczuwała, że House mam plan i że będą z tego kłopoty. Miała rację zrówno w pierwszym jak i drugim przypadku.

- Jezu! Jak mogłam dać się na to namówić? – Cuddy właśnie obserwowała jak wszechstronny diagnosta włamuje się do zaplombowanego domu policjanta.
- Możesz tyle nie gadać, nie mogę się skupić. Swoją drogą nieźle wyglądasz w tym kombinezonku. Mogłabyś się tak ubierać na co dzień, co prawda nie mógłbym zaglądać ci w dekold, ale za to tyłek jeszcze bardziej ci się uwidocznił. – widać było, że ma niezły ubaw w przeciwieństwie do przerażonej pani dyrketor.
Weszli do środka. Mieszkanie było bardzo zaniedbane. Brud i pleśń były praktycznie wszędzie. House udał się do piwnicy.
- Co chcesz tam znaleźć? – zapytała. Ekipa, która była przed nami pewnie wszystko już dokładnie posprawdzała.
- Jasne. – wywrócił oczami. Ci idoici pewnie bali się okleić drzwi wejściowe słysząc o śmierternym wirusie, a co dopiero mówić o zagłębianiu się dalej.
- Idziesz, czy zamierzasz grzebać w tych śmieciach do jutra? – zwrócił się do szefowej. W głębi duszy musiał jednak przyznać, że nadal potrafiła go jeszcze zaskoczyć. Niby poważna pani dziekan, a tu łamie prawo, cóż nie pierwszy raz. - uśmiechnął się bardziej do siebie niż do niej. Teraz zrozumiał jaką niezwykłą jest kobietą, bo wkońcu kto inny mógłby wyglądać seksownie grzebiąc w śmieciach w mało twarzowym wdzianku.
- Rozumiem, że panie przodem. – z zamyślenia wyrwała go brunetka z latarką w ręce.
- O widzę, że się przygotowałaś. Masz jeszcze jakieś inne gadżety? Nie wiem kajdanki, jakąś seksowną bielizne pod tym skafanderkiem, czy coś w tym stylu, co moglibyśmy wykorzystać przeszukując jego sypialnie.
- House! Kombinezon ci paruje. – odezwała się zadowolona Cuddy. Dobrze wiedziała jak działa na szalonego diagnostę. Każdą jego aluzję do seksu, czy dwuznaczny komentarz traktowała jak swego rodzaju komplement. W tej chwili jednak zastanawiała się, które z nich jest większym idiotą. Greg za to z podziwem obserwował jak dzielna Lisa przedziera się przez mroczne odmęty piwnicy, a w głowie nadal przetaczały mu się obrazy typu: sypialnia, hermetyczny kombinezon, Cuddy i gdy właśnie próbował umieścić w tym wszystkim seksowną bieliznę został brutalnie sprowadzony na ziemię.
- Boże! House! Tam coś jest. – Cuddy krzyczała w niebogłosy.
A jednak wszystko na swoim miejscu. To on tu jest mężczyzną.
- Tylko mi nie mów, że przestraszyłaś się jakiegoś pająka.
- To zdecydowanie coś większego. – dodała jeszcze trochę roztrzęsiona.
- Tarantula? – mówił rozbawiony.
- No ruszysz się wkońcu, czy strach cię obleciał. – dodała powoli tracąc cierpliwość.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pon 15:53, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[E]LIZA
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krajenka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:41, 17 Sie 2009    Temat postu:

WoW! Robi się coraz ciekawiej...! Fantastyczna część Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Życzę weny i pozdrawiam!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:42, 17 Sie 2009    Temat postu:

Kolejna wspaniała część czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:43, 17 Sie 2009    Temat postu:

Genialna jest ta część i zgadzam się w 100% z poprzedniczką robi się coraz ciekawiej.
Mam nadzieję,że twój wen jednak odpuści sobie urlop i wróci do ciebie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:22, 19 Sie 2009    Temat postu:

Część III.
Bardziej dla tych co wolą dialogi, na razie mało opisów. Potem powinno być więcej.
Z dedykacją dla Elizy i Martusi14.
Za czytanie i komentowanie



- Spokojnie to tylko mały szczurek. Bardziej boi się ciebie niż ty jego. – dodał rozbawiony.
- Po pierwsze nie taki znów mały, a po drugie wcale się nie boję tylko trochę mnie wystraszył.
- Jasne. – posłał jej spojrzenie typu „I tak ci nie wierzę." Ale skoro jesteś taka odważna pomożesz mi go złapać.
- House! Chyba żartujesz. Nie zamierzam uganiać się za jakimś szczurem. Pozatym po co ci ten cholerny gryzoń?
- Wiesz odkąd nie ma Hektora jestem bardzo samotny. – mówił tonem nieszczęśnika.
- Ale to szczur. – mierzyła szalonego diagnostę wzrokiem.
- Wygląda bardzo przyjaźnie.
- Jasne. W porównaniu do ciebie. – zripostowała.
- Zaczekaj!
- Co?
- Coś z nim nie tak. – diagnosta bacznie mu się przyglądał. On jest ślepy. - dodał po chwili.
- Skąd wiesz?
- Od dziesięciu minut machasz mu tą latarką po oczach, a on nic.
- Myślisz, że jest chory?
- Myśle, że musimy go złapać. Biorąc pod uwagę fakt, że nie widzi to nie powinno być zbyt trudne. – dodał rozglądając się wokół.
Znalazł jakieś stare pudełko i ruszył w strone potencjalnego zakładnika. Cuddy pomyślała, że dla takiego widoku może jednak warto było się poświęcić. Oparła się o regał i liczyła na niezłą zabawę. I pewnie, by tak było, gdyby nie jej pech. Gdy House szykował się do ostateznego natarcia, cały regał o który się opierała runął z impetem na ziemię. House, aż podskoczył, Cuddy omal nie zeszła na zawał, za to szczur ani drgnął.
- Jeśli chcesz mnie zabić są lepsze sposoby niż zawał serca. – po krótkiej chwili milczenia odezwał się diagnosta.
- Ja nie chciałam. Przepraszam.
- Zamknij się. – znów mierzył gryzonia wzrokiem.
- Co? - odezwała się zniecierpliwiona.
- On jest nie tylko ślepy, ale i głuchy. – dodał łapiąc i wkładając zdobycz do pudełka.
W tej chwili zadzwonił telefon.
- House to ty?
- Nie ciocia Mary. Jasne, że ja. Co się stało? No Wilson odezwiesz się wkońcu, czy zadzwoniłeś, żeby tak sobie ze mną pomilczeć.
- Mam złe wieści. Ich stan się pogarsza. Cameron jest przerażona. A Forman…. – Onkolog wyraźnie bał się dokończyć.
- Stracił wzrok. – diagnosta postanowił pomóc przyjacielowi się wysłowić.
- Boże, skąd wiesz? Wpadłeś już na coś?
- Na razie tylko na szczura. – więc następny będzie słuch dodał już w myślach.
- Co?
- Nieważne. Potem ci wyjaśnie. Niech Chase poszuka wirusów atakujących ośrodek wzroku i słuchu. A i przygotuj mi sterylną izolatkę dla mojego gościa. Wielkości klatki na te twoje małe białe myszki.
- Jasne. Nie ma sprawy. – onkolog nawet nie zamierzał analizować głębiej tego co usłyszał. Przy Housie nawet jego analityczny umysł potrafił się zagubić. Po prostu zrobił co kazał.

Tymczasem nadal w piwnicy….
- Co zamierzasz z nim zrobić? – Cuddy zapytała spoglądając to na szczura to na diagnostę.
- Zabieram go do domu. – odpowiedział bez zawachania.
- Może jeszcze nadaj mu imię? – Lisa nie była pewna, czy Greg do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Horton. – usłyszała w odpowiedzi.
- Co Horton?
- Takie ma imię. – rzucił podnosząc kartonik z nowym przyjacielem.
- Ja chyba zemdleje. – pani dziekan rozłożyła ręce w geście bezradności.
- Nie zapytasz dlaczego tak? – House był wyraźnie rozbawiony.
- …. – Milczała dając do zrozumienia, że nie zaszczyci go pytaniem.
- No dobra skoro nalegasz. Wpadłem na to, gdy się nad nim pochylałaś. – rzucił jej lubieżny uśmieszek. No wiesz Horton to taki wielki słoń. Nie wiem, tak jakoś samo mi przyszło jak wypiełaś swój tyłek w moją stronę. – mówił ledwo powstrzymując śmiech.
- House! Zabije cię. Jak tylko stąd wyjdziemy. – była wściekła. Pomaga mu, a on tylko się z niej nabija. Chyba właśnie dostała swoją odpowiedź na pytanie, kto jest większym idiotą. Z zamyślenia wyrwał ją głos House’a.
- To może nie być takie proste, jak ci się wydaje. – dodał łapiąc za klamkę.
- Co znowu?! – burknęła zastanawiając się ile może jeszcze znieść.
Tym razem odezwał się telefon Cuddy. Drżący głos Wilsona był naprawdę przerażący.
- Jest z tobą House?
- Tak. Co jest?
- Chodzi o Formana. On… on nie żyje. Umarł dziesięć minut temu. – tu głos Jamesa się załamał. Cuddy czuła, że za chwilę rozsypie się na kawałki. Straciła pracownika, dobrego pracownika, świetnego lekarza, może nie przyjaciela, ale kogoś bliskiego. To co czuła to mieszanka bólu i strachu. Do tej pory nie podniosła wzroku, by spojrzeć na House’a.
- Powiesz mu? – w słuchawce znów pojawił się delikatny głos Wilsona.
- Tak. – odpowiedziała biorąc jednocześnie głęboki oddech.
Podeszła do stojącego przy drzwiach diagnosty. Złapała go za rękę. Mimo grubych rękawiczek będących częścią skafandra poczuła ciepło jego ręki. Zadrżała. Powoli podniosła wzrok, by wbić go z całą intensywnością w jego błękitne oczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 17:41, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:51, 19 Sie 2009    Temat postu:

lisek dziękuje za dedykację,lecz nie trzeba było ponieważ czytanie czyjejś twórczości sprawia mi ogromna przyjemność a tym bardziej takiej twórczości jak twoja
Co do tej części to świetne dialogi House,Cuddy i głuchy oraz ślepy szczur rewelacja
Szkoda tylko,że Forman nie żyje

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:41, 19 Sie 2009    Temat postu:

Nowa część z radości mam banana na twarzy.

Szkoda, że zabiłaś Foremana.
Nobo kto teraz bedzie odwalał czarna robotę?

I tak myslę House oglądał "Horton słyszy Ktosia"?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:17, 20 Sie 2009    Temat postu:

Część 4
W całości chciałam ją zadedykować Ola336 ale mometami jest trochę chaseronowo, a chyba nie jesteś ich wielbicielką tak gdzieś wyczytałam więc umówmy się, że dla ciebie są te momenty Huddy Staram się ukazać jak wydarzenia wpływają na ogół,a dopiero w konekwencji na naszego House'a i dlatego takie to przydługawe będzię. Chyba, że mam skończyć zanim całkiem się pogrąże



Oboje stali nieruchomo. House zastanawiał się co takiego usłyszała przez telefon. Bądźmy szczerzy domyślał się, ale z całych sił odpychał to od siebie.
- House. – wkońcu zebrała w sobie dość sił, by się odezwać. Przegraliśmy. – W tej chwili jej oczy zeszkliły się. Nie do końca panowała nad tym co robi. Instyktownie wtuliła się w diagnostę, który ciągle stał nieruchomo z ręką zawieszoną na klamce.
- To Forman. Prawda. – dodał zupełnie bez emocji.
- Tak. – odpowiedziała nie zwalniając uścisku.
Bała się jego reakcji, że jeśli go teraz wypuści to straci na zawsze. Znała go lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedziała, że pod tą grubiańską powłoką jest serce, które cierpi. Nie widać go, ale na pewno tam jest. Przecież je czuje, choćby teraz. Bije jak oszalałe. House nie czuł nic. Nie zauważył nawet jak Cuddy przylgnęła do niego. Stał tam i zamiast zadawać sobie pytanie dlaczego właśnie Forman, jedyne o czym myślał to jak umarł, co go zabiło i dlaczego on genialny wkońcu lekarz tego nie powstrzymał. Po kwadransie ocknął się jak z głębokiego snu. Dopiero teraz zauważył jak Lisa go obejmuje. Odsunął się delikatnie, spojrzał jej w oczy, odwrócił się i wyszedł. Cuddy wiedziała, że cierpi i że nie pozwoli sobie pomóc. To sprawiało, że czuła się bezsilna i bezużyteczna. Nawet w takiej chwili nie potrafił zrzucić pancerza chroniącego go przed uczuciami innych. Bolało. Cierpieli oboje. Każde na swój sposób.

- Chase. Gdzie jest House? – odezwała się resztkami sił Cameron.
- On…On szuka odpowiedzi. – opowiedział chirurg próbując jednocześnie wymusić delikatny uśmiech na swojej twarzy. Nie rozmawiali o Formanie oboje byli zbyt przerażeni. Tym co się stało i tym co może się stać. Forman był ich przyjacielem, ale jego śmierć brutalną rzeczywiścią, z którą nie byli się w stanie zmierzyć. Nie teraz i nie w takich okolicznościach.
Nagle pani immunolog zalała się łzami. Była lekarzem wiedziała, co się dzieje. To wszystko stało się tak nagle. Jeszcze dwa dni temu jej największym problemem był wybór odpowiedniej bluzki do pracy. To niesprawiedliwe. – powtarzała sobie w myślach. Miała wszystko. Była zdrowa, miała ciekawą pracę, miała kogoś, kto ją kocha. A teraz miała to wszystko stracić. Los bywa przewrotny. Chase tyle razy proponował jej trwały związek. Zawsze odmawiała. Myślała, że ma czas. Myliła się.
- Chase cokolwiek się stanie, chcę byś wiedział, że cię kocham. Byłam głupia bawiąc się z tobą w kotka i myszkę. Gdybym mogła cofnąć czas….. – nie dokończyła zasnęła. Młody lekarz siedział na jej łóżku. Tak bardzo chciał poczuć jej twarz na swojej. Nie mógł. Nie mógł ryzykować zarażenia musiał być zdrowy, by ją uratować.

Całej tej scenie w milczeniu przyglądali się House i Cuddy. Od powrotu z wyprawy do domu policjanta nie zamienili ani słowa.
- Dobrze, że już wróciliście. - odezwał się przechodzący korytarzem onkolog. Mimowolnie spojrzał na Cuddy. Wychwyciła jego spojrzenie. Porozumiewali się bez słów. Gdy spojrzał na House’a spuściła wzrok dając do zrozumienia, że to jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek z nim rozmowy. Wilson zrozumiał i odszedł.
- Wiesz. – odezwała się wkońcu. Oni są tacy młodzi. Nie powinni tak cierpieć.
- Matka Teresa się znalazła. Wolałabyś, żebyśmy tam leżeli. – rzucił będąc myślami, gdzieś daleko.
- Nikt nie powinien tak cierpieć. – dodała wiedząc, że i tak jej nie słucha.
Udał się prosto do swojego gabinetu. Usiadł na krześle naprzeciw tablicy, a obok ustawił mała szczelną izolatkę ze swoim gryzoniem. Niedopuszczał do siebie myśli innych niż medyczne. Ucieczka od uczuć wyższych zawsze była dobrym rozwiązaniem. Ale tym razem to miało nie być takie proste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:36, 20 Sie 2009    Temat postu:

Pisz, pisz, bo cię znajdę i to wymumuszę

Szczerze zazdroszcze Cuddy 15 minut przytulać Housa chciałabym być na jej miejscu

Świetny fragment,ale czekam na dluższe
Weeenaaa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:44, 20 Sie 2009    Temat postu:

Smutne ale fajne Wszyscy wiedza tak jak Cuddy,że house ma serce i to wszystko przezywa ale na swój pokręcony sposób.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[E]LIZA
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krajenka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:27, 20 Sie 2009    Temat postu:

Nie mogę wyjść z podziwu! Jak zawsze przy czytaniu Twojego Fika Jestem pod wrażeniem. Życzę duuużo weny na pisanie kolejnych, równie świetnych części. Pozdrawiam!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:36, 21 Sie 2009    Temat postu:

Część 5 i ostatnia.
Miały być jeszcze dwie, ale wyszła jedna długa. Uprzedzam tych co będą chcieli mnie zabić, poczekajcie na epilog. Potem możecie strzelać. Widze, że fik ma niewielu czytelników więc właśnie specjalnie dla was dwie części w jednej. Cóż pomysł na fik sam w sobie mi się podobał tylko wykonanie tym razem nie za bardzo mi wyszło. Ale taka już jestem. Jak zaczynam to ciągne do końca.



V
Dzień dopiero się zaczynał. Obudził się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie wczoraj zasnął, próbując rozgryźć przypadek, z którym jak dotąd przegrywał na całej lini.
- House! – do pokoju wparował Chase. Chodzi o Cameron. Ona straciła wzok. Jej stan znów się pogorszył. – mówił zdyszany. Diagnosta pierwszy raz widział chirurga w takim stanie. Był przerażony, wyczerpany i zrezygnowany.
- Jasna cholera! – Greg wyrzucił trzymaną w rękach piłeczke prosto kosza. Chase obserwował reakcję szefa. Również przez moment wydawało mu się, że widzi w jego oczach strach. House przeklinał w myślach swoją bezradność. Zlecił milion badań, spędził dziesiątki godzin w laboratorium i każda diagnoza, którą postawił okazała się chybiona. Miał dość. Młody lekarz patrzył na niego błagającym spojrzeniem, a on miał ochotę uciec. Jemu również zależało na Cameron. Ten zimny drań na swój sposób przywiązywał się do ludzi. W pewnym momencie przestał już nad sobą panować. Z całych sił uderzył laską prosto w szklaną ścianę swojego gabinetu. Szkło rozprysło się na miliony drobnych kawałeczków, roznosząc wielkim echem po całym szpitalu.
- Jeśli to jedyne na co cię stać? To lepiej będzie, jak pójde potrzymać ją za rękę, bo nic innego już mi nie pozostało. – Chase mówił prawie przez łzy. W mgnieniu oka u diagnosty zjawił się Wilson.
- House. Nie jesteś Bogiem. Wiem, że bardzo byś chciał, ale czasem przegrywamy. Odpuść sobie. Idź do niej, porozmawiaj z nią. Niewiem zrób cokolwiek. – onkolog chyba pierwszy raz w życiu nie wiedział co mu powiedzieć.
House patrzył na niego w milczeniu.
- Dobra jak sobie chcesz. Ale będziesz tego żałował. – James dał za wygraną. Opuścił gabinet diagnosty stąpając delikatnie po nie uprzątniętym jeszcze szkle.

- Chase. – odezwała się Cameron wyczuwając jego obeność w pokoju. Jesteś sam? – zapytała po chwili.
- Znasz go. Wiesz, że dla niego to zbyt wiele. – odpowiedział dokładnie wiedząc o co pytała.
- Chce, żebyś mu powiedział, że nie jestem zła. Lata z nim spędzone w naszym zespole były dla mnie pod każdym względem wyjątkowe. Rozumiesz. – dodała szukając potwierdzenia, że spełni jej prośbę.
- Dobrze. – odezwał się po krótkiej chwili milczenia.
- Ale najważniejsze będzie to, co powiem ci teraz. – przerwała na chwilę biorąc głęboki oddech. Nie poddasz się. Gdy mnie już nie będzie ty będziesz walczył dalej. Masz całe życie przed sobą. Obiecaj, że zrobisz wszystko, by być szczęśliwym. Trzymała go mocno za rękę. Wiedział, że to nie możliwe, że bez niej nie będzie szczęśliwy. Ale dla kobiety swojego życia skłamał pierwszy i ostatni raz.

House wiedział, że dziś stracił drugą bliską mu sercu osobę. Ból, złość i rozpacz ciągle narastały. Vicodin, zastrzyki z morfiny, alkohol, nic nie było w stanie zagłuszyć tych uczuć.
W momencie, gdy zamierzał zaserwować sobie kolejny zastrzyk morfiny, który pewnie okazałby się śmiertelny w drzwiach jego mieszkania pojawił się Wilson. Wyrwał mu strzykawkę i usadowił się wygodnie na kanapie. Dopiero to co teraz zamierzał mu powiedzieć miało go zabić. Nie dosłownie. Miało zadecydować o tym jak będzie żył, albo jak umrze.

- House. Nie wiem, jak ci to powiedzieć. – onkolog był wyraźnie rozbity. Musisz wziąć się w garść i wrócić do szpitala. – kontynuował.
- A co jest jeszcze, ktoś umierający, z kim powinienem się pożegnać. – mówił zamroczony lekami. Nie wiedział, jak blisko jest prawdy. James patrzył na niego tymi pełnymi zrozumnienia i litości oczami.
- Wilson to jakiś koszmar. Prawda. Mam halucunacje. Omamy. Zeszły tydzień po prostu się nie wydarzył.- mówił jak w narkotycznym transie.
- Przykro mi House. To Cuddy.
- Jak do cholery mogła się zarazić? – zadał pierwsze pytanie, które wpadło mu do głowy.
- Była przy akcji reanimacyjnej Cameron, ukłuła się igłą.
House uśmiechnął się wbrew sobie.
- Tylko jej mogło się coś takiego przytrafić. Cholerna idiotka. – dodał szybko zastępując uśmiech grobowym wyrazem twarzy.
- Jedziemy! – krzyknął wstając a kanapy. Potrzebował impulsu, by walczyć dalej. Dostał go. A i zabierz Hortona. Może się na coś wkońcu przyda. – rzucił do przyjaciela będąć już przy drzwiach.
Bał się tylko jednego. Jej spojrzenia. Widząc ją w izolatce w otoczeniu tych wszystkich aparatur, bezbronną, ale i piękną ponad wszystko, obiecał sobie, że tej walki już nie przegra.
Przełamał się po raz pierwszy, założył ochronny kombinezon i udał się prosto do swojej odwiecznie pakującej się w kłopoty szefowej.
- Zrobiłaś to specjalnie. Prawda. – nie mógł nic innego wymyśleć.
- Jasne House. Zamierzam umrzeć specjalnie, by zrobić ci na złość. – dodała nadal będąc w szoku, że w ogóle przyszedł.
- Przyniosłem ze sobą swatkę. – tu uniósł klatkę z Hortonem. Będzie pilnował, żebyś w nocy nie weszła mi do łóżka.
- Co? – oniemiała z wrażenia obserwując jak szalony diagnosta rozkłada folki, próbki, różne testery i inne urządzenia laboratoryjne na długim blacie po drugiej stronie pokoju.
- Co? – próbował naśladować jej zdziwienie. Zamierzam zostać tu dłużej i cię uratować. Samo patrzenie na ciebie nie wystarczy. – mówił tonem dającym do zrozumienia, że i tak nie przyjmie sprzeciwu. Godziny upływały im w milczeniu. Cuddy analizowała po raz trzysetny całe swoje dotychczasowe życie, a House uparcie szukał odpowiedzi.
- Wkońcu wykończysz biednego Hortona. – odezwała się administratorka obserwując jak diagnosta testuje kolejne lekarswta na gryzoniu.
- Albo on, albo my. – dodał śmiertelnie poważnie.
- Albo on, albo ja. – poprawiła go pani dziekan. Rzucił jej wymowne spojrzenie. Był zły, że nie rozumie.
- Nigdy nie potrafiłaś właściwie odczytywać tego, co próbuje ci przekazać. – udawał obużonego.
- Jak to? Zawsze przecież mówisz wprost. – naprawdę nie rozumiała.
- Ale nie co ciebie. Ty to co innego. – tu zawiesił głos, by po chwili kontynuować dalej. Sam nie wiedział, jak się na to zdobył, ale ostatnie wydarzenia wyprowadziły go z równowagi. Stracił wystarczająco dużo nie zamierzał więcej uciekać. Podszedł do leżacej na łóżku brunetki, złapał ją za rękę i uśmiechnął się delikatnie. Przecież doskonale wiesz, co do ciebie czuję. Zawsze to wiedziałaś. Prawda. – tym razem uśmiech był bardziej łobuzerski.
- Co próbujesz mi powiedzieć? – odwzajemniła uśmiech. Czuła motylki w brzuchu. Na tę krótką chwilę zapomniała o bólu. Nagle bez ostrzeżenia zdjął z głowy chełm kombinezonu ochronnego.
- Boże! Co ty wyprawiasz? House! Coś ty zrobił? – mówiła przez łzy.
- Nie jestem specjalistą w tych sprawach, ale wydaje mi się, że na swój sposób pokazałem, jak mi na tobie zależy. – miał taki ciepły i delikatny wyraz twarzy.
- Nigdy nie wybaczę sobie tego, że umrzesz przezemnie. – dodała zrozpaczona.
- Nikt w tym pokoju nie umrze. No chyba, że Horton, co do niego nie daje gwarancji.- znów był sobą. Lisa wkońcu usłyszała to co zawsze pragnęła usłyszeć, a on wkońcu powiedział jej to czego wcześniej nie potrafił powiedzieć. Może nie wprost, ale tym razem oboje się zrozumieli.
Dni miłały bardzo szybko. Stan Cuddy się pogarszał, ale nawet, gdy straciła wzrok House nie tracił wiary. Horton dzielnie znosił swoją rolę królika doświadczalnego, a Wilson przeklinał los za jego pokrętność. Co dzień musiał wcielać się w rolę swatki, często robiąc przy tym z siebie totalnego kretyna, a teraz widział ich razem, jak się o siebie troszczą, jak z całych sił walczą, by przetrwać. Z daleka było widać, że uczucie, które zawsze ich łączyło zaczęło przybierać na sile, tylko dlaczego w takich okolicznościach. Niestety bez względu na to ile razy zadawał sobie to pytanie nikt nie zaszczycił go odpowiedzią. To była najdłuższa noc w życiu diagnosty. Była czwarta nad ranem, gdy okazało się, że oszukał śmiertelny wirus. Wygrał. Znalazł odpowiedź. Czuł jakby w tej chwili urodził się poraz drugi. Ta lekcja wiele go nauczyła i tym razem zdecydował wynieść z niej odpowiednie wnioski.
- Cuddy! Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, ale znów miłem rację. Jeszcze nie przyszła na nas pora. Mamy czas. – był szczęśliwy. Odwrócił się w kierunku łóżka brunetki. Leżała nieruchomo, monitory zasygnalizowały zatrzymanie akcji serca, dla niej czas się skończył.


Epilog wkrótce.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pią 14:38, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:05, 21 Sie 2009    Temat postu:

Jak, jak mogłaś!

Jak mogłaś zabić Cuddy!

Nie jestem wstanie nic powiedzieć.
Oprócz tego: piękne i smutne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:15, 21 Sie 2009    Temat postu:

No Ley, ale przeczytasz epilog?
Jakoś weszło mi w nawyk, że pisze je z myślą o tobie.
No dobra coś głupio zabrzmiało


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pią 15:16, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:28, 21 Sie 2009    Temat postu:

Wrzucaj szybko epilog :prosi:
Dlaczego uśmierciłaś nam biedną Cuddy dlaczego?
Ostatnia część piękna i wzruszająca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:07, 21 Sie 2009    Temat postu:

Potrafisz człowieka dobić

Pisz epilog to może przestane ryczeć

Zamało osób płacze ??

To dzwonie po koleżanki i robimy zbiorową histerie

bo bez Cuddy nie warto żyć

PS. Przez ciebie będe musiała poogladac powtórki w TV żeby ją zobaczyć żywą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:23, 21 Sie 2009    Temat postu:

Głupio zabrzmiało?
Dla mnie bardzo miło! *rumieni się*

Czy przeczytam epilog?
Pomyślmy....
A niech stracę, przeczytam

No do czekam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:50, 22 Sie 2009    Temat postu:

Dla Ley tylko nie płacz już.
Dla Zraniona, żebyś nie musiała oglądać tych powtórek w TV.
Dla Martusia14, nie musisz prosić, mówisz i masz.

Epilog

Forman, cóż żył krótko, ale tak jak chciał. Wyrwał się z ulicy, ukończył studia, został świetnym neurochirurgiem. Osiągał wszystko, co wcześniej zaplanował. Był szczęśliwy będąc tu i teraz. Los przerwał dobrą passę tylko raz, ale za to na zawsze.

Cameron miała przed sobą mnóstwo czasu. Tak się jej przynajmniej wydawało. Los był dla niej łaskawy. Dawał wiele. Nie zawsze przyjmowała jego prezenty, ale on ciągle powracał z czymś nowym. Jej dobroć i poświęcenie dla innych budziło podziw. Wiedziała o tym. Była szczęśliwa. Myślała, że zawsze tak będzie. Jednak, któregoś dnia jutro po prostu nie nadeszło.

Chase nie poddał się walczył jak obiecał. Nie był szczęśliwy, ale po jakimś czasie nie cierpiał już tak bardzo. W New Jersey znalazł i stracił sens swojego życia. Wyjechał, poświęcił się pracy. Został wziętym chirurgiem i na razie to mu wystarczało.

Wilson jak zawsze wierny i oddany był tam, gdzie powinień, przy swoim przyjacielu. Jako onkolog żył ze śmiercią za pan brat. Patrzył jak odchodzą niewinne dzieci, młode kobiety , mężczyźni, ojcowie rodzin. Nigdy się z tym nie pogodził, ale nauczył się z tym żyć. Zawsze służył pomocą, swoją kanapą i dobrymi radami.

Cuddy straciła swoje życie na całe dwie minuty, kiedy jej serce stanęło. Po czym została brutalnie sprowadzona spowrotem przez pewnego upartego diagnostę, który najbardziej na świecie nie lubił przegrywać. Ona odmieniła swoje życie najbardziej ze wszystkich. Wiedziała, że ją kocha. Udowodnił to ponad wszelką wątpliwość. Nigdy nie poświęcił się dla żadnego pacjenta. Za nią gotów był oddać życie. Dostała drugą szansę i jej nie zmarnowała. Nie czekała kolejne dwadzieśćia lat, tym razem nie stchórzyła. Przyszła podziękować mu za uratowanie życia, a wychodząc poprosiła, żeby został ojcem jej dziecka. Wiedział, że wkońcu i tak go o to poprosi. Uśmiechnął się. Teraz miała wszystko. Była szczęśliwa.

House nauczył się jednego, że nie zawsze można wygrywać, ale przegrana w ostateczności wcale nie musi okazać się porażką. W swoim życiu wprowadził tylko niewielkie zmiany i udogodnienia. Ale dla niego był to wielki krok i to krok w dobrym kierunku. Jeśli chodzi o jego zachowanie nie zmieniło się nic. Arogancki, zaczepny i bezpośredni. Jednakże, jeśli chodzi o uczucia i wszystko co z tym związane doszedł do wniosku, że nie jest to wcale takie złe jak mu się wcześniej wydawało. Okazywanie uczuć nadal przychodziło mu z trudem i tylko nieliczni byli przeznaczeni, by tego doświadczyć. Mógł kochać i jednocześnie pozostać sobą. Teraz to zrozumiał. Stojąc na ganku przed domem z wielkimi zielonymi drzwiami, uśmiechnął się do siebie. Nacisnął na dzwonek. Był szczęśliwy.



THE END


Ps.
A jeszcze Horton. Przeżył. Miał się całkiem nieźle. Odzyskał wzrok i zamieszkał pośrod białych myszek Wilsona.
Był niekwestionowanym przywódcą. I dopóki miał w zasięgu klatki kanapki onkologa był szczęśliwy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:28, 22 Sie 2009    Temat postu:

No! A już chciałam cię zbić, za to, że uśmierciłaś Cuddy.
Ale nie. Należy się pochwała! Za to, że Lisa żyje.

Hm. Epilog taki... spokojny?

Chętnie przed tym zakończeniem chciałabym przeczytać jeszcze jak House ratował Cuddy. Ale cóż... Can't always get what you want

A zauważyłam, że szczurek Horton nauczył się czegoś mądrego od House'a. Kraść kanapki Wilsona!

No to tyle. Epilog nie był zły.
Pozdrawiam i życzę dużo weny i pomysłów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin