Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Niespodzianka [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:36, 28 Sty 2009    Temat postu:

a, to sam Wilson to stwierdził . Cóż, śpieszyłam się i dopiero wstałam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:53, 28 Sty 2009    Temat postu:

nic już nie mówię

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nie chcesz wiedzieć. ; D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:55, 28 Sty 2009    Temat postu:

Podoba mi się!
a Stacy?Ja tam ją lubię.

Lubie o niej fiki,aczkolwiek ciężko mi się czyta
opowiadania gdzie jest
Huddy[którą kocham nad życie] i Stacy [która jest mi bliska]
Ale jestem bardzo ciekawa jak ty poprowadzisz to opowiadanie.

Nie cierpliwe czekam na ciąg dalszy.;]
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fortibuss
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:48, 28 Sty 2009    Temat postu:

Najs

Mam nadzieję że już nie długo będzie next part !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:43, 28 Sty 2009    Temat postu:

Hmmm.....
Te rozmyślania Wilsona... Biedaczek czuje się nie potrzebny, a może nawet gorzej. (chyba? )

Czekam na cd, bo ta część mnie zaintrygowała...

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:18, 28 Sty 2009    Temat postu:

Świetne, ale biedny Wilson
Mam nadzeję że w następnej części wyjaśni się o co chodzi ze Stacy, nie przepadam za nią Ale fik cuuuuuudo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:55, 29 Sty 2009    Temat postu:

PART IV

Podniósł ciężkie powieki i rozejrzał się dokoła. Słońce jeszcze nie wzeszło. Rzucił okiem na zegarek. Była czwarta rano. Siedział na ławce przed jakimś zdemolowanym barem pozbawiony laski i Vicodinu.
Czemu tak naprawdę zgodził się na ten wyjazd? I jakich argumentów użyła Stacy by go tu ściągnąć? Z drugiej strony cieszył się, że nie wywiozła go w bardziej oświetlone i głośne miejsce, ponieważ nasilający się ból głowy dał mu do zrozumienia, ze nie musiała mieć żadnych argumentów – wystarczyło, że zebrała go spod baru kiedy był upity do nieprzytomności. Ale jak i kiedy… To pozostanie chyba największą zagadką.
Nie miał tabletek, by zagłuszyć ból, nie miał laski, by przejść się i odpędzić niespokojne myśli. A może taki był jej plan – miał tu siedzieć i rozmyślać nad całym swoim pieprzonym życiem. Próbował przypomnieć sobie każdą chwilę kiedy traktował pacjentów jak szczury doświadczalne. Nie, nie miał wyrzutów sumienia – nie on! – ale nie chciał, by przed oczami znowu stanęła ona. Owinięta w białe prześcieradło, z włosami rozrzuconymi na ramionach, skąpana w świetle księżyca, z zapłakanymi, błyszczącymi oczami. Może to przez ból rozsadzający jego głowę, a może po prostu nie miał już siły, by bronić się przed tym widokiem. Koiła jego cierpienia.
Nagle usłyszał jak samochód wtacza się na żwirowy podjazd. Odwrócił głowę i zmrużył oczy przed jasnym światłem reflektorów. Uparcie jednak wpatrywał się w kierowcę jakby chciał telepatycznie wzbudzić w nim poczucie winy, że ośmielił się zostawić skacowanego kalekę w jakimś odludnym miejscu. Samochód zatrzymał się, światła zgasły. Szpilki niezbyt nadawały się do chodzenia po żwirze i kamieniach, wiec uśmiechnął się szeroko.
-House?
-Stacy?! O mój Boże, jak mnie tu znalazłaś?
– Nie dało się nie wyczuć szyderstwa w jego głosie.
-Nigdy się nie zmienisz. Wsiadaj, musimy jechać. – Rzuciła mu laskę i poszła w kierunku samochodu.
-A moje jagódki?
-Twoje co?
-Stacy, dalej nie umiesz rozmawiać z lekarzami!
– Pokiwał groźnie palcem udając obrażonego, ale nie ruszył się o centymetr.
-Aaaa, Vicodin. Leży w wozie. Chodź, nie mamy czasu!
-Tak się traktuje kalekę?

Spojrzała na niego zmęczonymi oczami. – House, w przeciwieństwie do Ciebie ja nie spałam całą noc.
-Ja spałem, ale wolałbym moje wygodne łóżko niż tą ławkę. Wprawdzie i tak jest wygodniejsza niż kanapa w twoim domu, więc...
-House, to ty od czegoś uciekasz, nie ja. Ja tylko próbuję Ci pomóc.
-Mnie, a jednocześnie sobie.
– Kiwnął głową w stronę samochodu. – Jaka jest cena tego, bym zniknął dla całego świata?
Podeszła bliżej niego i spojrzała mu w oczy. Chcąc nie chcąc poczuł się niezręcznie w jej obecności. Spuścił głowę i usiadł na ławce.
-Do czego jestem Ci potrzebny?
-Dlaczego chcesz uciec?
-Hej, nie odpowiada się pytaniem na pytanie!
- Krzyknął z udawanym oburzeniem.
-House, to znowu jakaś gra? –Nie odpowiedział, nawet nie odwrócił się w jej stronę. - Od kiedy tak bardzo przestrzegasz zasad?
-Od kiedy ktoś zaczął się rządzić moją nogą. Może Ci ją oddać?
- Przesunął się w jej stronę i położył chorą kończynę na jej kolanach. –Mam propozycję! Ja ci oddam moją, a ty mi swoją, ok? – Zachowywał się jak jakiś sprzedawca na targu. Mogłaby przysiąc, ze zaraz zacząłby wykrzykiwać cenę minimalną dla potencjalnych kupców.
-House, omawialiśmy tę sprawę z milion razy! Przestań zachowywać się jak dziecko i wsiadaj do tego przeklętego samochodu! – Zerwała się z ławki i poszła w stronę auta.
-Mamoooo, ale ja muszę siku! – House dalej siedział na swoim miejscu i masował nogę zadowolony, że udało mu się ją zdenerwować. Stacy zatrzymała się na żwirowym podjeździe. Tak bardzo nie lubiła prosić go o cokolwiek, ale wiedziała, ze tym razem i on potrzebuje pomocy. Zrezygnowana wróciła do niego. Stanęła za ławką i patrzyła jak masuje swoją nogę.
- Chodzi o… Chodzi o mojego męża. – Znieruchomiał na sekundę, co nie uszło jej uwagi.
- Chyba ze mnie kpisz. – Chwycił laskę i wstał. –Jedź do domu. Ja sam dojdę, najwyżej siądę na poboczu. Ludzie są dobrzy i zaopiekują się kaleką. Nie postąpią tak jak ty, kobieto bez serca! – Znowu pogroził jej palcem i powoli zaczął kuśtykać w stronę zdemolowanego baru.
- House! Jesteś najlepszym diagnostą w stanie, być może w całej Ameryce! On potrzebuje pomocy i tylko ty możesz mu jej udzielić!
-Nie czas na komplementy, Stacy, i tak mnie nie przekupisz!
– Szyderstwo w jego głosie było aż namacalne.
-House, potrzebuję pomocy! Rozpaczliwie! – Zaczęła za nim biec. Nawet powoli go doganiała, co nie było trudne, ponieważ niełatwo mu było się poruszać o lasce niż jej na szpilkach na tym żwirowym podjeździe. – Greg, zrobię wszystko… Wiem, że ty też chcesz czegoś, że pragniesz się ukryć… - Była zbyt zmęczona by mówić. Przystanęła.
-Wszystko? - Odwrócił się w jej stronę, uśmiechnął przebiegle i podszedł bliżej. – W-S-Z-Y-S-T-K-O? Czy ja dobrze słyszę?
-House, nie prowadzę burdelu. Ale pomogę Ci się ukryć. Tak, by nikt Cię nie odnalazł.
– Popatrzyła na niego zmęczonymi oczami, trudno jej było oddychać. Kiwnął głową, wyminął ją i zaczął kuśtykać w stronę samochodu. Uśmiechnęła się pod nosem i poszła za nim otrzepując się z pyłu.

Nie odzywał się przez całą drogę. Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl.
-Wilson wie, gdzie jesteś?
-Nie.
-A Cuddy?
-Nie, Cameron, Murzyn, Kangur i reszta szpitala też nie wiedzą. Znikanie bez śladu nie polega na informowaniu wszystkich gdzie znikasz, nie pamiętasz?
– Słyszała zdenerwowanie w jego głosie. – W końcu jesteś specem od tego. Jak najlepszy iluzjonista. – Odwrócił się i nie odezwał już ani słowem. Uśmiechnęła się pod nosem. By zapełnić sobie jakoś czas przypomniała sobie niedawną wizytę w Princeton Plainsboro, sprzed zaledwie trzech dni.

Na zegarze mała wskazówka leniwie poruszała się w stronę jedynki. Od kilkunastu minut Wilson miał urodziny. Wiedziała o tym doskonale, ponieważ House, kiedy jeszcze byli razem, od rana zaczynał samotne świętowanie.
Specjalnie spryskała się perfumami, które Greg i James wybierali wspólnie. Dlatego nie znosiła tego zapachu. Wilson udawał, że nie zauważa jej, lecz jego ruchy były zbyt nerwowe, by wyglądały na naturalne. Pochylił się nad Cuddy i musnął ręką jej policzek.
-Nie pasujesz do niej. – Mówiąc te słowa poczuła się niezręcznie jakby właśnie przeszkodziła jakiejś zakochanej parze. Tylko że w tym wypadku była to Śpiąca Królewna i jej Rycerz, powiernik całej ludzkości. Oparł się o poręcz szpitalnego łóżka i położył rękę na pościeli.
-Za to ty i House uzupełniacie się znakomicie. Oboje wredni i wyrachowani. – Odwrócił się w jej stronę. – Mmmm, rozkosznie pachniesz, Stacy.
Obeszła łóżko i usiadła naprzeciwko niego.
-Co jej jest?
-Nie wiem. Jestem onkologiem, nie diagnostą. A najlepszego diagnostę, jakiego mieliśmy, diabli wzięli.
– Popatrzył na nią i uświadomiła sobie, ze nie chciałaby go w tej chwili wkurzyć. Może nie było tego po nim widać, ale gniew palił go od środka. Był zły jak nigdy dotąd. Na House’a. Zanotowała ten fakt w pamięci.- Po co tu przyjechałaś?
Spuściła wzrok. Musiała wymyślić coś na poczekaniu. – Chciałam prosić Cuddy o przysługę, ale skoro nic nie uda mi się załatwić… - Chciała wyjść, ale palący wzrok Wilsona trzymał ją na stołku.
-Wiesz dobrze, że to nieprawda. Zresztą, to mnie nie interesuje. Gdzie jest House?
-Nie wiem.
-Nie udawaj. Jesteś zła i przebiegła, ale nie głupia.
-James, myślisz, że gdyby chodziło mi o House’a, to siedziałabym tu i kłóciłabym się z tobą, kiedy Lisa tak bardzo potrzebuje jego pomocy?
– Zerwała się z miejsca. W drzwiach przystanęła i odwróciła się. Wyciągnęła małą paczkę z torebki i rzuciła na łóżko. – Wszystkiego najlepszego, James. I powodzenia. – Wybiegła na korytarz. Wilson obrócił paczkę w dłoniach i wyrzucił ją do kosza.
Na zewnątrz było strasznie zimno. Wsiadła do samochodu i ruszyła. Wyjęła telefon i wybrała numer.
-House, Gdzie jesteś? Już po Ciebie jadę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:05, 29 Sty 2009    Temat postu:

Napisane dobrze, jak i poprzednie części Nie zauważyłam żadnych literówek ani nic w ten deseń.
Treść ciekawa i wciągająca.
Dialogi House'a i Stacy świetne
"Znikanie bez śladu nie polega na informowaniu wszystkich gdzie znikasz, nie pamiętasz?" - the best of the best
No. Diagnozować jej męża, to on może, byle nic więcej. A Cuddy biedna niech się budzi już, chyba nic poważnego jej nie będzie, coo...?

Wiem, że to nieładnie wychciewać i popędzać ludzi, ale jako że "jestem fizycznie niezdolna do bycia uprzejmą" to pytam - kiedy następna część?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:54, 29 Sty 2009    Temat postu:

Przez moment nieco się pogubiłam.
Mam nadzieję, że pijany House i Stacy nic nie wywiną.!
Biedny Wilson. Zakochany, a ta przychodzi i się z niego wyśmiewa. Małpa.
Podoba mi się i coraz bardziej zaciekawia. Czekam na koleją część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:16, 29 Sty 2009    Temat postu:

A to Stacy powiedziała . Chyba byłam bardziej niedospana, niż myślałam .

Odcinek świetny - jak zawsze . Biedny House, ograbiony ze swoich atrybutów przed Barem Po Demolce... aż chciało się go przytulić.. sam na sam z Cuddy - wyrzutem sumienia... I ta Stacy... Brr... Już raz diagnozował jej męża, chłopina się stęsknił za lekarzem, czy co ? Swoją drogą, ciekawie nakreślona sytuacja. Oboje potrzebują pomocy - Stacy i House, który uparcie chce zniknąć... Wciąga ...

Ich rozmowa była niesamowita brawa dla Grega
Cytat:
Znikanie bez śladu nie polega na informowaniu wszystkich gdzie znikasz, nie pamiętasz?
- tekst miesiąca xD

A to spotkanie sprzed trzech dni... hm... rany.. to była chyba bardziej kłótnia, a już na pewno pod koniec... Cuddy... niech ona się obudzi, pliiz ...

Pozdrowionka i czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:45, 30 Sty 2009    Temat postu:

PART V

Moja ulubiona część

Dlaczego boimy się zmian? Może jesteśmy leniwi i po prostu nie chce nam się dostosowywać się do nowych okoliczności? Jesteśmy zbyt konserwatywni?
Skąd mamy wiedzieć, czy coś zmienia się na gorsze, skoro nie wdrażamy się w ten cały proces „przestawiania”?
Może i bał się, ale uważał, ze w jego przypadku zmiany są ucieczką o czegoś gorszego niż to co spodziewał się spotkać po tej drugiej stronie lustra. Jak Alicja.
„Jestem pierdoloną, zagubioną dziewczynką.”
Gniew wrzał w nim i przelewał się w jego umyśle jak jakiś żrący kwas. Próbował okazywać męstwo w obliczu cierpienia, ale w końcu tamy puściły. Kwas zbyt długo drażnił obszary oznaczone napisem „uczucia”. Te pozytywne i te negatywne.
Brakowało mu Vicodinu, ból w nodze wzmagał się. Znów był sam, opuszczony przez wszystkich, i to z własnej woli. Opierał głowę o zimne płytki łazienki. Bał się otworzyć oczy i spojrzeć na mężczyznę w lustrze. Był potworem. Nie tylko z wyglądu.
Wiedział, ze jest odpychający. Zachowywał się jak nieokrzesany gbur, nie potrafił okazać wdzięczności, smutku, zadowolenia. Nie umiał poukładać własnych uczuć. Nie potrafił, a może nie chciał pogodzić się z tym, że ktoś go potrzebuje. Siedział w klatce, w której prętami były konwenanse i zasady ograniczające pierwotne zachowania i potrzeby, krzywdy z przeszłości i własna nieporadność. Czuł się jak lew wywieziony z buszu – na początku chciał uciec, miotał się i ranił samego siebie, bo pamiętał obraz domu i pragnął wrócić. Z upływem lat przyzwyczajał się do turystów, zachowania na pokaz i miernego jedzenia. Lecz zaledwie parę dni temu zobaczył swój dom na nowo. Swój… busz. I dawne rany otworzyły się, ukochany widok powrócił. Wiele razy zastanawiał się co by zrobił w takiej sytuacji. Lecz kiedy w końcu stanął przed faktem dokonanym – nie umiał poradzić sobie sam ze sobą, funkcjonujące do tej pory wewnętrzne pasy bezpieczeństwa przestały się sprawdzać.
Po raz pierwszy od wielu, wielu lat poczuł łzy. To nie był płacz spowodowany bólem.
Płakał z bezsilności i głupoty, z niezdecydowania i pozornej obojętności, z miłości i nienawiści, bo wiedział, ze robi źle i ucieka, choć nikt, a tak naprawdę nawet on tego nie chce.

Czuła się jak na karuzeli. Wszystko wirowało, lecz ona uparcie trzymała się poręczy i wpatrywała w niewyraźny obraz przed sobą. Nagle poczuła jak ktoś chwyta ją za ramiona, zatyka jej usta i nos i ściąga z krzesełka. To bolało, bardzo bolało. Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Ból rozprzestrzeniał się z przerażającą szybkością. Nagle stało się coś dziwnego. Nie musiała już oddychać, była lekka i wolna od cierpienia. Ten stan był dziwny. Jednocześnie zaczęła rozumieć dlaczego House był zły, kiedy przywrócono go do życia.
House.
Gregory House.
Nagle obraz z karuzeli stał się tak wyraźny, ze aż raził ją w oczy. Znowu się dusiła, ból powrócił. Była zła na siebie i na niego.
-Ładuj! Teraz!
Ból. Mocny, fizyczny ból. Serce zaczyna bić o ściany klatki piersiowej z siłą młota pneumatycznego. Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Umysł zaczął się blokować.
Zamiast się obudzić, spała jeszcze głębiej.
Nie wiedziała ile czasu minęło, ale w obecnym stanie nie przejmowała się tym, czy po przebudzeniu będzie mogła mieć dzieci, a je pupa będzie na tyle jędrna, by być obiektem drwin. Słyszała głosy. Czuła ciepło promieniujące do jej ręki, a stamtąd do serca. Chciała by to był on. Nie umiała zidentyfikować kto. Tak jakby straciła pamięć. Po prostu… To musiał być on. ON. I nikt inny.
Poczuła zapach perfum. Wanilia, piżmo i… lawenda? Kto je do cholery wybrał?!
Dźwięki. Im bardziej próbowała je rozróżnić, tym mocniej jej mózg odgradzał się od świata zewnętrznego. Załamało ją to.
Nie umiała zapanować nad własnym ciałem. Nie wiedziała gdzie jest, kogo potrzebuje.
Kim była? Ciekawe, bo to akurat obchodziło ją najmniej.
Były chwile, kiedy powracała do świadomości i po prostu się nudziła. Orientowała się wtedy, ze jest w szpitalu, ale potem o tym zapominała. Jej mózg nie był w stanie zapisywać żadnych informacji. Słyszała pielęgniarki i stukot ich chodaków, czuła zimno wenflonów i ból kiedy gęste płyny rozpychały się w żyłach. Czuła promienie słońca ogrzewające jej twarz i ciepło promieniujące od jej dłoni. Starała się wymyśleć skąd ono się brało, ale było dla niej równie trudne jak fizyka jądrowa.
Chwile pełnej utraty świadomości już się prawie nie zdarzały. No, może z jednym krótkim wyjątkiem. Wtedy ból był nie do zniesienia, był gorszy niż kiedykolwiek. Po „wewnętrznym” wybudzeniu się wszystko co wiedziała do tej pory, wspomnienia i uczucia uderzyły w nią z niezwykła siłą.

Czuwał. Dzień wydawał się być rokiem. Monotonia i ciągłość wydarzeń. Ranek i wieczór. Nie wiedział ile to już czasu. To mogły być dwa, trzy dni. To mógł być rok, a nawet kilka lat.
Jej ręka była dla niego jak kotwica przytrzymująca go przy życiu. Czuł, że gdyby ją puścił, wszelkie tamy pękłyby, a on sam… Nie, nie wiedział co by się z nim stało.
Pewnego dnia jej stan się zmienił. Był lekarzem, a pomimo tego nie wiedział co ma robić. Bo widział, że to była ona. Gdyby zrobił coś źle – straciłby ją na zawsze.
Na szczęście nie był sam w szpitalu.
A czuł się tak, jakby tylko on tu siedział. Nie zdawał sobie sprawy z obecności innych osób.
Kiedyś przyszła Stacy. Nie wierzył jej. House’owi też już nie.
Miał urodziny, a ona spała. Był zły – dlaczego nie świętowała razem z nim? Dlaczego był tu sam, podczas gdy ona zastanawiała się czy w końcu iść w stronę światła, czy może pomęczyć go jeszcze trochę?
Był obojętny i nieczuły na żadne bodźce. Pewnego razu usłyszał pewną melodię. Wydawała się być mu znana. Wsłuchał się w nią, zaczął ją powtarzać w kółko, wciąż od nowa. Nagle uświadomił sobie jeden fakt. To było tak niesamowite, niespodziewane. Jakby ktoś poraził go prądem.
Piosenka Amber. Jej piosenka. Ich piosenka. Ta ulubiona.
Zaczął krzyczeć. Od dawna tłumiony ból wylał się na zewnątrz. Zaczął miotać się po całym pokoju.
- To twoja wina! To ty zawładnęłaś moim umysłem i duszą! A teraz mnie zostawiłaś! Najpierw Amber, teraz ty! – Zerwał z niej pościel razem z wszelkimi kabelkami i rurkami. Nie wiedział, co chciał tym osiągnąć. Nerwy, ból, frustracja.
Jej stan nagle się pogorszył. Nie wiedział co robić.
Płakał.
Pielęgniarki mijały go w biegu.

Ból. I łzy. To nie był ON.
Nikt, nikt już się nie liczył.

Drzwi były zamknięte. Była zaniepokojona. Całym swoim ciałem napierała na nie. W końcu puściły.
Krew, wszędzie krew. Poczuła się tak jak na początku. Ból, gniew, żal, wyrzuty sumienia. Nie mogła nic zrobić. Trzymała jego głowę na kolanach i odsuwała szkło. Łzy płynęły wartkim potokiem.
Chciała, by otworzył niebieskie oczy. By zakpił, by powiedział, że noga boli go jak cholera, że nie przespałby się z nią nawet za worek złota.
By nie odchodził.

Pamiętała tylko ból. Nie czuła żadnego ciepła. Chciała się obudzić, ale nie miała już siły. Pamiętała wszystko. Całe dwadzieścia lat spędzonych z nim. Zawsze był obok, na wyciągnięcie ręki. Potrafiła powtórzyć każde jego słowo, kłótnię, diagnozę, nawet tę najbardziej pokręconą.
Pamiętała tamtą noc i tamten ból. Był inny niż ten, który czuła obecnie.
Strach, przed tym, co będzie.
Lecz jak mogła bać się tego, co jeszcze nie nastąpiło? Czy miał rację? Że ludzie się nie zmieniają?
Łzy utorowały sobie drogę. Rozpuściły to, co trzymało jej oczy zamknięte.
Klęczał przy łóżku.
Ale to nie był House.
Usłyszał jej płacz i podniósł głowę. Śmiał i przyciskał jej dłoń do ust. Znowu czuła ciepło. Ale to nie jego chciała zobaczyć.

Strach. Czy wszyscy, którzy znają House’a, muszą go odczuwać?
Trzymała rękę na jego szyi i jednocześnie próbowała jechać prosto. Śmiertelnie się bała.
Była na miejscu w parę minut. Pielęgniarze pomogli jej wyciągnąć Grega z samochodu. Znała tych lekarzy i ufała im. Leczyli jej męża.
Myślała o wszystkich ludziach którzy stanęli mu na drodze. Współczuła im. I sobie też. Lecz on swoją bezczynnością i obojętnością zmuszał do działania.
- Pani jest jego żoną?
Spojrzała na lekarza. Zawahała się. Ale tylko przez chwilę.
- Tak. Co mu jest?
- Proszę go bardziej pilnować. Przedawkował leki i stracił przytomność, stąd te rany na głowie i rękach.

Gniew narastał w niej. Odepchnęła lekarza i wbiegła do sali.
- Ty dupku, ty skończony idioto! Jak mogłeś!
Popatrzył na nią zmęczonymi oczami. – Powiedziała mi, żebym wracał. Podobno odwiedziłaś ich parę dni temu.
- Kogo… - Nie dokończyła zdania. Opadła ciężko na stołek przy łóżku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Pią 22:48, 30 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:25, 30 Sty 2009    Temat postu:

Łomajgod. Teraz to Jeanne jest zagubiona, bo za bardzo nie rozumie, co kto i dlaczego i jaka będzie końcówka! *boisię*
Mrahh! Ale to nie zmienia faktu, że opowiadanie świetne Dalej czuję jak mi serce łomocze z wrażenia
Czekam niecierpliwie na dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:36, 30 Sty 2009    Temat postu:

szczerze mówiąc to ja też się pogubiłam.
ale jak na razie opowiadanie cudeńko
czekam na cd
pozdrawiam ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:01, 31 Sty 2009    Temat postu:

cudne, chociaż ja także się ciut pogubiłam ale i tak genialne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:19, 31 Sty 2009    Temat postu:

O rany, ile bólu i emocji w tej częsci. I łzy. Pięknie.

Dlaczego tak torturujesz Wilsona? Przecież ona chce, zeby inna ręka ją trzymała.

Czy dobrze zrozumiałam, że House i Cuddy nawiązali kontakt w innym wymiarze? I prosiła go zeby wracał.

Jestem wielce zainteresowana co dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:29, 31 Sty 2009    Temat postu:

kurczę.........doskonałe......perfekcyjne........nie wiem...nie wiem, co napisać.......

To, jak opisywałaś kolejno walkę House'a, Cuddy, Wilsona i Stacy... jak przez pryzmat ich emocji dostrzegaliśmy wydarzenia........ najpierw ból Cuddy, jej strach, tęsknota, śpiączka, utrata pamięci, ON - House, przebudzenie.... potem Wilson: on cierpi, strasznie cierpi... nie może nic poradzić, opuszczony przez Amber, wspomnienia wracają, burzy się, wyżywając na nieprzytomnej Lisie... i ją budzi... śmieje się, całuje ją po dłoni...ale nie na niego czekała... nie dla niego zaczęła płakać... Potem House... który gubi się, boi...nie wie, co robić... boli go, odpycha ludzi..... w końcu...chce znowu z tym skończyć...bo ONA - Lisa (tak? nie poplątałam czegoś ) kazała mu wrócić.... Następnie Stacy: strach o Grega.... i ratowanie go bez wahania..."tak, jest jego żoną".......

Empatyczna, bardzo mocna część, w której wszystko oglądamy jak zza szklanej ściany, a jednocześnie czujemy to, co czują bohaterowie, czyli: ból, strach i cierpienie... łzy, tęsknotę i wściekłość......

Masz rację, że to twoja ulubiona część . Moja też . Jestem pod WIELKIM wrażeniem... masz talent . pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:26, 31 Sty 2009    Temat postu:

Tak, to Lisa się z nim kontaktowała

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:52, 01 Lut 2009    Temat postu:

PART VI

Życie toczyło się dalej jak gdyby nigdy nic. Cuddy dalej była administratorką szpitala, Wilson dalej był onkologiem, nikt nie wiedział Gdzie jest House. Od jego zniknięcia minął miesiąc. Zespołem dowodził Foreman, który posiadał dużo cech House’a, więc niektórzy prawie w ogóle nie odczuli jego nieobecności.
Niektórzy.
Cuddy siedziała pochylona nad stosem papierów. Usłyszała pukanie do drzwi. Wiedziała, że to Wilson, był tu co najmniej z pięć razy dziennie. Wszedł najciszej jak się dało. Pod pachą dźwigał kilka teczek.
- Lisa…
- Nie przeszkadzaj mi, muszę zaplanować wydatki na przyszły miesiąc. Kolejny sponsor wycofał się.
- Musisz kogoś zatrudnić na jego miejsce. To nie może się tak długo ciągnąć.
- Ty masz mniej roboty na głowie, tobie pójdzie to lepiej.
- Wciąż wierzysz, ze on wróci?

Cuddy zawahała się i przymknęła oczy. – Nie chcę tego zrobić.
- Musisz zdecydować.
- Ale nie chcę.
- Powiedz mi…
- Usiadł w fotelu naprzeciwko niej. – Ile on dla ciebie znaczy?
Popatrzyła na niego zmrużonymi oczami. – Co insynuujesz?
- Ja… Uważam, ze boisz się zatrudnić kogoś na jego miejsce, bo wciąż wierzysz, ze wróci. A jeśli by wrócił, to nie mogłabyś go i tak zatrudnić na nowo, choć nie wiem jak byś chciała, bo to może zwrócić na ciebie podejrzenia całego szpitala.

Opuściła głowę i oparła ją na dłoniach. – Nie mam teraz do tego głowy, uwierz mi James.
- Nie broń go tak. Po tym co zrobił…
- Nic nie zrobił. Nie zabił, nie okradł, nie zranił.
- Nie oszukuj się. Zranił Ciebie. I to wystarczy.
- Martw się o siebie, Wilson.
– Popatrzyła na niego zmrużonymi oczami. – Nie potrzebuję anioła stróża. A teraz zostaw mi te teczki i wyjdź.
James położył dokumenty na stole, ale nie ruszył się ani o cal.
- Wyjdź, do cholery! – Wstała. Patrzyła na niego z góry. Wyglądała jak wściekły byk. Popatrzył na nią smutno i podniósł się.
- Nie rób niczego pochopnie. To nie wyjdzie szpitalowi na dobre. – Odwrócił się i wyszedł zostawiając dyszącą ze złości Cuddy. Wzięła karty do ręki. Było ich sześć. Otworzyła każdą i spisała numery telefonów. Umówiła wszystkich kandydatów na poniedziałek.

Podpierała ręka czoło. Nie miała już sumienia. Każdy gorszy od poprzedniego. Boją się jej. To ją… Wkurzało. Wilson siedział w rogu i zapisywał swoje spostrzeżenia. Cuddy podniosła głowę.
- Molly, zawołaj ostatniego! – Pielęgniarka skinęła głową i wprowadziła wysokiego mężczyznę. Był brunetem, miał niebieskie oczy i śniadą skórę. Otworzyła usta ze zdziwienia. Miał cudowne oczy – takie głębokie i ciepłe. Takie inne…
Głos Wilsona wyprowadził ją z zamyślenia:
- Dr Lisa Cuddy. Dr John Hackely. – Cuddy wstała i uścisnęła lekarzowi dłoń.
- Miło mi.
- To mnie jest miło. Podziwiać tak piękną kobietę jak pani to prawdziwa rozkosz.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
– Była nastawiona sceptycznie. Nie przyzwyczaiła się do komplementów w pracy. Zerknęła na Wilsona, który wprost dusił się ze śmiechu.
- Przedstawienie czas zacząć…
- Słucham?
– Nachylił się ku niej tak blisko, ze mogła w tej chwili policzyć jego rzęsy.
- Nic, mówiłam do siebie. Proszę mi powiedzieć… - Odchyliła się do tyłu i otworzyła kartę. – Jak długo jest pan lekarzem?
- Dziesięć lat pracowałem na stanowisku diagnosty w Oklahoma State Hospital*, a potem siedem lat w Arizonie.

Cuddy gwizdnęła cicho. – Oklahoma, Arizona… Teraz Princeton. Lubi się pan przenosić z miejsca na miejsce?
- Yyy… Tak, lubię zmiany.
– Był trochę zakłopotany.
- Ale pan się nie zmieni. – Teraz to ona nachyliła się w jego stronę. – Za co pana wyrzucili? Romans z pielęgniarką? Molestowanie nieletnich pacjentów? Nietolerancja? – Spojrzała na jego nadgarstek. – Nosi pan czerwoną nitkę. Jest pan kabalistą, dlatego stawiam na to ostatnie. Chyba nie tolerowali pana zainteresowań. – Zamknęła kartę i odsunęła ją. – Świetnie podrobione dokumenty. Sama nie potrafiłabym zrobić tego lepiej. – Wstała i wyszła na korytarz. Dr Hackely spojrzał na Wilsona, który ukrył się z notatkami. John rozejrzał się, wstał i opuścił gabinet.

James znalazł Cuddy w stołówce.
- Wow, muszę pogratulować. Śledztwo godne House’a.
Popatrzyła na niego znad sałatki wegetariańskiej i zmrużyła oczy. – To nie było nic trudnego.
-Nawet nie spojrzałaś na jego osiągnięcia. Były znakomite. Lepszego diagnosty ze świecą szukać.
– Spuścił głowę. – Tak… Zapomniałem, ze House ukrywa się tam, Gdzie nie może dosięgnąć go twoja świeca. Lepiej daj podwyżkę Foremanowi, bo i on zaczyna marudzić. Jeszcze gdzieś zniknie bez śladu i dopiero będzie ambaras… - Podniósł się i stanął w kolejce przy kasie. Lisa obróciła głowę.
- Co ty robisz?
- Płacę za ciebie.
- Ale ja mam pieniądze.
- Nie martw się.
– Spojrzał się na nią przelotnie. – Mnie też go brakuje.

Zachowywała się dziwnie. Była zamyślona, jakby przeniosła się od innego wymiaru. Kiedy coś do niej mówił, denerwowała się. Wystarczyło chociaż wspomnieć o Housie, by doprowadzić ją do ognistej furii. Wiedział dobrze, o czym myślała cały czas. Próbował nie okazywać swojego cierpienia, ale czasami miał wrażenie, ze ona zna jego ból i specjalnie go rani swoimi uwagami. Była wtedy nieznośna.
Nie zdawała sobie sprawy, ze śledził ją na każdym kroku. Był niczym cień. Dbał o to, by nic jej nie denerwowało, przynosił jedzenie i kawę do gabinetu, Gdzie spędzała całe dnie, a nieraz i noce, prawił komplementy, by czuła się kobieca i potrzebna, przynosił ploteczki z całego szpitala. Zachowywał się jak troskliwa mama. Opiekował się córką, która przeżyła niedawno poważny zawód miłosny, lecz wciąż kochała tego drania.
Lisa nosiła maskę i uważała, ze nikt nie zna jej uczuć. Ale była to maska, która kompletnie nie pasowała do jej zwykłego usposobienia. Przyciągała całą uwagę szpitala i nieświadomie jej zawód miłosny stał się wydarzeniem numer 1. Gdyby szpital wydawał własną gazetę, nagłówki na pierwszej stronie brzmiałyby mniej więcej tak:

„Lisa Cuddy i Gregory House – cała prawda o Pięknej i Bestii!”
„Najczarniejsza otchłań, czyli rozpacz administratorki”
„Książę na białym koniu – relacje Wilsona i Cuddy”
„Housowa polemika z Housopodobnym lekarzem”


Próbował, lecz im bardziej chciał zwrócić jej myśli ku czemu innemu tym bardziej zagłębiała się w rozpacz. Nie wiedział co ma robić. Po dzisiejszej selekcji kandydatów bał się, ze już nic nie pomoże mu wyciągnąć jej z dołka. Chwytał się ostatniej deski ratunku. Bez pukania wszedł do jej gabinetu. Nawet nie podniosła głowy. Zerknął na zegarek. Była trzecia po południu. Raz kozie śmierć.
- Cuddy, nie obchodzi mnie to jak się dziś czujesz i na ile miesięcy z góry planujesz budżet. Zabieram Cię dziś na kolację. Bez gadania. Zaraz każę Cameron przywieźć najlepszą sukienkę w mieście. – Spojrzała na niego w osłupieniu.
- Wilson, ja…
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie możesz dłużej tkwić tutaj. Jeszcze zdążysz się zasuszyć. House…
- Ani słowa o nim. Nie chcę o nim rozmawiać.
– Zatkała dłońmi uszy, ale chwycił ją za ręce.
Musisz! Musisz o tym porozmawiać! On jest jak żądło, które powoli cię zatruwa. Ty o tym nie wiesz, ale czujesz ból! To nie może się tak dalej ciągnąć!
- Zostaw mnie! Nic mi nie jest!
- On nie wróci! Ta miłość nie będzie trwała wiecznie!
– Puścił ją. Opadła na fotel. Miała łzy w oczach. Opuściła głowę na blat biurka. Usiadł w fotelu naprzeciwko niej. – Cuddy… Ja… Ja nie chciałem Cię zranić. Po prostu… Ty nie możesz tak żyć. To jest… To jest chore! – Machnął tylko ręką i westchnął. Wstał i podszedł do drzwi. – Przepraszam.
- James… Niech Cameron przywiezie moją granatową sukienkę. Tylko żeby jej nie pogniotła.

Wilson uśmiechnął się i pobiegł po Allison.

Musiał długo spać. Czuł, ze leżała tuż obok niego. Był zamroczony lekami. Noga go już nie bolała. Myślał. O Cuddy. O jej włosach i oczach. O nagich ramionach i gładkich plecach. Ciężko oddychał. Machinalnie zaczął gładzić po głowie kobietę leżącą obok niego. Obudziła się i delikatnie obróciła w jego stronę. Zbliżyła usta do jego ust i delikatnie pocałowała. Smakowała kawą. Kiedyś była jak narkotyk.
Wyobraził sobie ostatnią noc z Cuddy. Przysunął się bliżej marząc o tym, by to była ONA. Jego Lisa. Nagle spojrzał w jej oczy i odsunął twarz. Stacy położyła rękę na jego policzku.
- Nie jesteśmy dziećmi, Greg. – Przycisnęła usta do jego ust. Odwzajemnił pocałunek. Zaczął delikatnie ściągać z niej bluzkę. Chwyciła guziki jego koszuli i kilkoma zgrabnymi ruchami uwolniła go z niej. Przewrócił ją na plecy. Zaczął całować jej piersi i rozpinać spodnie.
To moja Lisa.
Kiedy w nią wszedł, jęknęła. Oplotła go nogami i pozwoliła ponieść się rytmowi. Ich oddechy stawały się głośniejsze. Poruszał się coraz szybciej sprawiając jej większą przyjemność. Byli już blisko.
Kiedy w końcu pokój wypełnił się jej spazmatycznymi krzykami, odsunął ją i opadł na plecy.
To nie ona. Nie ona…
Przysunęła się bliżej niego i położyła głowę na jego klatce piersiowej. Długimi palcami pieściła jego skórę.
- Ty ją kochasz.
- Kogo?
- Nie udawaj, ze nie wiesz.
- Jeśli powiem, że kocham, to dasz mi spokój?
- Nie.
- W takim razie nie kocham jej. Ciebie zresztą też nie.
- Gdybym Cię nie znała to pomyślałabym, ze mówisz prawdę.


*Oklahoma State Hospital – fikcyjna instytucja wymyślona na potrzeby opowiadania


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Nie 14:58, 01 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:20, 01 Lut 2009    Temat postu:

Oł maj Gad........... tak sobie pomyślałam, że gdyby House naprawdę zniknął, oni zachowywaliby się tak samo, jak w twoim opowiadaniu.. Zachowane charaktery, sytuacja z kandydatami i oceną człowieka na drugi rzut oka - genialna, tak samo jak płacenie w stołówce... Cuddy i Wilson tęsknią. Oboje. Tylko że Cuddy jest zraniona, House odcisnął w jej duszy i sercu piętno, które nie dozwala jej zapomnieć... a Wilson? Oczywiście, brak mu drobnostek, do których przywykł (niedługo wmusi w Lisę swoją kanapkę ), ale tak naprawdę, to on dba tylko o nią. I na siłę chce, żeby ona zapomniała o Gregu. Zrobi wszystko, żeby tak się stało. Bo wtedy...być może...zwolni się miejsce w jej sercu.......

A House? Ekh.. rozumiem, że kocha Cuddy, ale to nie znaczy, że musi kochać się ze Stacy, wyobrażając sobie, że to Lisa . Swoją drogą Stacy to chyba nadal mężatka , a oryginał L.C. jest w New Jersey, wystarczy zapakować się w taksówkę ...

Uwielbiam ten fik . Szczególnie nagłówki wyimaginowanych gazet były świetne . Naprawdę bardzo dobrze prowadzisz akcje, opisujesz ich uczucia...niesamowite . Czekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:01, 01 Lut 2009    Temat postu:

OK, minął juz miesiąc. Jak dlugo zamierzasz ich trzymać z dala od siebie. Oni o sobie i tak nie zapomną. Szkoda mi Wilsona. Łudzi się, że Cuddy spojrzy na niego inaczej.
Choć kto wie. Zgodziła sie pójść z nim na kolacje.
A Stacy to co zrobiła z Markiem?
I w ogóle to jak House może sie z nia kochać???

Pinky, proszę o dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:29, 01 Lut 2009    Temat postu:

Nie no, dla Marka tez znajdzie sie miejsce
Ja tu ich stylizuje na... Nie powiem co
tylko żadnych nieczystych myśli


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:24, 01 Lut 2009    Temat postu:

Pinky dręczycielko! Spełniasz moje najgorsze koszmary wysyłając Cuddy i Wilsona na randkę! *mdleje* Tylko nie mów mi, że zrobisz małe Wilsony! Rozumiem, że Cuddy gdy nie ma H. *chlipie* musi się kimś pocieszyć, ale żeby Wilsonem? *pada* I odwrotnie. Wilson nie ma żadnej pielęgniarki, która mogłaby mu dać to COŚ? Potem jeszcze House ze Stacy... OMG! House wracaj, bo to apokalipsa bez ciebie jest!
Ale żeby nie było Ogromnie mi się podoba! I niecierpliwie czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:34, 01 Lut 2009    Temat postu:

Pinky napisał:

Ja tu ich stylizuje na... Nie powiem co


No to teraz to mnie zaintrygowałas.
Na kogo/co ty ich stylizujesz? Jakąś znaną parę z kina lub literatury?
Choć mała podpowiedź, bo nic mi jeszcze nie przychodzi do głowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:49, 01 Lut 2009    Temat postu:

Izabella napisał:
Pinky napisał:

Ja tu ich stylizuje na... Nie powiem co


Na kogo/co ty ich stylizujesz? Choć mała podpowiedź, bo nic mi jeszcze nie przychodzi do głowy.


Będę okrutna i nie podpowiem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:32, 02 Lut 2009    Temat postu:

świetna część, teraz już rozumiem o co chodzi bo po poprzedniej to nie bardzo
Ale House wróci?? wróci prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin