Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Spojrzenie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
olaaaa994
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2012
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:54, 29 Lis 2013    Temat postu: Spojrzenie



Hej. Jestem nową osobą, a to jest moje drugie opowiadanie. Wiem, że nie dokończyłam pierwszego... ale ten pomysł wziął się ot tak znikąd i wiem, że będę w stane to skończyć znacznie szybciej. Jest trochę inaczej, nasza administratorka jest obiecującym lekarzem, zaś przystojniak nowym nabytkiem szpitala Nie wiem ile mają lat, ale są młodzi, każdy dopasuje tak jak sobie ich widzi, a dalej wszystko wyjdzie w praniu. Miało wyjść mniej części ale wprowadziłam jednak dialogii więc akcja trochę się wydłuży. Zapraszam do czytania i czekam na komentarze

Szczęście

Pracowała w szpitalu dopiero od jakiegoś czasu ale odnosiła spore sukcesy. Wszyscy w koło mówili jej, że awans to tylko kwestia czasu, a ona dążyła do niego ze wszystkich sił. Wiedziała tez że w ciągu najbliższego tygodnia ma pojawić się nowy lekarz, diagnosta medycyny. Słyszała o nim wiele różnych opinii. Przystojny, lecz tajemniczy, świetny lekarz, jednocześnie arogancki zapatrzony w siebie dupek. Nie które pielęgniarki mówiły, że w łóżku nie ma sobie równych. Jednak tej plotki nie zamierzała sprawdzać. Lisa czekając na przybycie jedynego lekarza który mógłby zaszkodzić drodze po stanowisko dyrektora szpitala krążyła po szpitalu dowiadując się nowych plotek. Szukała czegoś co by uspokoiło ją i jej marzenie i karierze.
Tego dnia żyła w swoim świecie, jednocześnie mogła szczerze powiedzieć, że była szczęśliwa. Humor dopisywał jej od samego wejścia na szpital, gdyż dowiedziała się, że nowo przybyły już kilkukrotnie był wyrzucany z pracy. Podchodząc do recepcji widziała mężczyzne z telefonem ale nie zwróciła na niego większej uwagi. Dopiero gdy flesz padł idealnie na jej twarz.
- Przepraszam…ja nie chciałam…to był przypadek.. – Zaczęła się niezgrabnie tłumaczyć.
- I teraz przez Ciebie, nie będę wiedzial jakie pielęgniarki tu pracują. I jak będę kradl lizaki? – Zapytał niebieskooki mężczyzna udając oburzenie.
- Przepraszam…a Pan jest ?
- Glodny i zmęczony, więc po prostu pójdę do dyrka – I tym akcentem mężczyzna znikł jej z oczu. Oczy…to jest coś na c zwróciła szczególna uwagę. Miał niebieskie, niemal identyczne jak ona, lecz jego spojrzenie było inne. Nie wiedziała jakie, ale czuła to na sobie. Musiała przyznać, że ten głodny i zmęczony mężczyzna był całkiem przystojny i zastanawiała się co tutaj robi. Miała chwilę wolnego czasu więc poszła zobaczyć co robi jej znajoma, Allison.
Pytając paru osób wkoło dotarła do pomieszczenia z rezonansem. Weszła do pokoju z którego obserwowano pacjenta, a pierwsze co zauważyła to przystojny niebieskooki mężczyzna leżący w maszynie.
- Kim on jest? CO tu robi? – zaczęła na wstępie bez żadnego przywitania.
- Szczerze mówiąc to nie wiem….ale jest mega przystojny – zaczęła Cameron patrząc na monitor – Nazywa się House i dyrektor kazał mi go zbadać. – Kończąc wypowiedź zaczęła przyglądać się nieznajomemu. – Masz chwilę? Mogłabyś tu posiedzieć, ja idę poprawić makijaż. – Tu Lisa zauważyła szeroki uśmiech koleżanki.
- Mam czas, idź. – Cuddy uśmiechnęła się przytakując znajomej której zaraz potem nie było. Jednak badanie się zakończyło a pacjent zaczął wyjeżdżać. Spojrzała tylko, czy Cameron nie wróciła i poszła zagadać do pacjenta.
- Witam pana, panie House, przyszłam przekazać, że wyniki wyszły pozytywne. – Uśmiechnęła się najpłomienniej jak potrafiła czekając na reakcje badanego.
- Ehh….co szpital to ta sama checa, jakby człowiek nie mógł być po prostu idealny – Odpowiedział, lecz u niego uśmiech pojawił się dopiero po zilustrowaniu doktorowej wzrokiem od dołu do góry na dłużej zatrzymując się na biuście. – Czy my się przypadkiem już nie widzieliśmy ? Co jak co, ale tego biust nie mógłbym zapomnieć – W Tym momeńcie Cuddy była pewna, że gdyby nie uszy to uśmiech zająłby całą twarz.
- Owszem, przeszkodziłam Panu w zdjęciach – odpowiedziała, jednocześnie zakrywając dekolt ręką. – Miło było Pana poznać i do zobaczenia – Wyszła nie czekając na odpowiedź i nie oglądając się za siebie.

Następnego dnia nie widziała więcej głodnego i zmęczonego mężczyzny, cały czas jednak pamiętała jego spojrzenie. I nie, nie to które zatrzymało się na jej biuście. Siedząc niedaleko gabinetu dyrektora, dowiedziała się, że ma się u niego stawić. Mimo, że James Wilson w szpitalu był dyrektorem, nigdy nie kazał jej się „stawić” Zwykle była proszona, albo po prostu dostawała smsa. Wiedziała, że dużo ma to wspólnego z faktem, że się podoba swojemu dyrektorowi, lecz ona traktowała go jako dobrego przyjaciela.
Weszła do gabinetu i tam zostali sobie przedstawieni. Ona i Gregory House, genialny diagnosta. Dało się wyczuć, że dwóch panów łączy przyjaźń. Jednak sam Wilson chyba, nie był zadowolony z jej rekacji. Wydawało jej się, że zbyt wielki entuzjazm do nowo poznanego lekarza, zraził przyjaciela.
- No patrz i znowu się widzimy. Myślę, że to przeznaczenie. – Zaczął House, a ona nie wiedziała co mu odpowiedzieć, chciała przytaknąć, lecz diagnosta dokończył swoja wypowiedź. – Powiedz od razu, byśmy uniknęli nieporozumień, trzeba z tobą chodzić czy możemy przejść do seksu np. w moim gabinecie? – Kończąc uśmiechnął się, ukazując idealnie równe zęby.
-House! Mógłbyś choć raz się zachować, to jest Lisa Cuddy, jedna z najlepszych i…- w tym momencie została wypowiedź przerwana.
-Oj daj spokój…na pewno dziewczyna umie się przedstawić. To kto ty jesteś? – zapytał lekarz świdrując ją wzrokiem, a ona nie wiedziała co zrobić. Jeszcze nie poznała nikogo kto by przerwał wypowiedź dyrektora i nie wylądował po za szpitalem z hukiem. Musiała minąć chwila nim się otrząsnęła, bo lekarza zaczęli się jej przyglądać.
- Lisa Cuddy, lekarz.. – Nim dokończyła, znowu zostało przerwane.
- świetnie, milo było, gabinet mam na drugim piętrze, przychodź w razie chcicy, póki co pa. – Greg wyszedł, a ona po przekonaniu dyrektora, że nic się nie stało zrobiła to samo. Zapowiadał się ciekawy czas w szpitalu dla wszystkich.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez olaaaa994 dnia Pią 0:56, 29 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:34, 29 Lis 2013    Temat postu:

Uuu... Ciekawie się zapowiada... Jimmy dyrektorem?! Na pewno będzie zabawnie no i... inaczej House jest House'owy, nawet bardziej, niż normalnie... Rozśmieszyły mnie dialogi Czekam na więcej i życzę wena

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:37, 29 Lis 2013    Temat postu:

Haha ja też tak Cuddy nie dyrekor to Wilson. Ojjj gędzie się działo. Czue się zazdrosna o to, że takie ploty chodzą. Czekam na więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olaaaa994
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2012
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:19, 29 Lis 2013    Temat postu:

No to lecimy dalej Pozdrawiam

Radość

Dni mijały, a czas w szpitalu sprawiał jej co raz więcej radości. Wszystkie znaki mówiły jej, że awans przyjdzie do niej, gdyż diagnosta nawet o tym nie myśli. Gdy już mowa o nim, ona się uśmiechała. Miała gabinet tuż obok, a przez okno balkonowe widziała, gdy opuszczał swoje królestwo. Zwykle w tym momencie znalazła milion powodów by opuścić swój i na niego trafić, by przez tą krótką chwilę móc zamienić z nim zdanie. Zwykle się droczyli, albo słuchała komentarzy o swoim ubiorze. Zauważyła, że zaczęła specjalnie zakładać krótsze spódniczki i większe dekolty by prowokować diagnostę. Schodziła na przerwy w tym samym czasie by móc go spotkać. Często siadała przy stole wraz z Jamesem, a House się do nich dosiadał. Czekała na niego i specjalnie brała większa porcję frytek, choć sama zwykle ich nie jadła.
– Byś się wstydził Wilson. Żeby twoja dziewczyna musiała mnie dokarmiać. – Zaczął pewnego dnia na stołówce diagnosta, łapiąc ostatnią frytkę z talerza Cuddy.
– To nie jest moja dziewczyna to raz, a dwa możesz sam stanąć w kolejce i sobie coś kupić. Naprawdę od tego jeszcze nikt w tym szpitalu nie zginął. – Odpowiedział Wilson przyjacielowi, siląc się na beztroski ton.
– Będę pierwszy. Mówię ci, tobie nic się nie stało bo złego diabli nie biorą. – House nie pozostawał wdzięczny w słownych potyczkach, jednak nie zwrócił uwagi na głos przyjaciela. Zaś Lisa zwróciła uwagę. Zauważyła, że gdy coś wspominała o niebieskookim mężczyźnie, James stawał się nerwowy jednocześnie próbował udawać obojętnego na sytuację.
– James, mogłabym wyjść dzisiaj nieco wcześniej? – Zaczęła zupełnie niewinnie.
– Pewnie, a coś się stało?
– Nie, chciałam zrobić niespodziankę tamtemu narcyzowi. – Spojrzała na kolegę, wiedząc, ze skojarzy o kim mowa.
– Aha. Dobra. A teraz wybacz, mam sporo pracy. – Zakończył przyjaciel rozmowę i zaczął przeglądać jakieś dokumenty. Jednak ona nie zamierzała się tym przejmować, nie teraz przynajmniej. To był jej czas na szczęście i zamierzała ten czas wykorzystać spędzając z mężczyzną, który potrafił ją rozbawić.
– Mówiłem ci kiedyś, że jesteś głupia? Nie można, tak po prostu klikać w klawisze pianina, jakby był komputerem z klawiaturą! – Mówiąc to podniósł ją i przesadził na kanapę obok. Tak zaczęli spędzać z sobą czas po za pracą, chyba można by nawet powiedzieć , że się spotykali. – Ty wredna, mała, głupia kobieto!
– Nie chcesz dla mnie grać. – Odpowiedziała Lisa z oburzeniem. – Więc zaczęłam sama.
– I pyskata do tego! Pogło Cię na stare lata? – Po czym zwrócił się do pianina. – Nie płacz, kobietą nie wolno ufać, a tej to szczególnie. – Gładził instrument ręką. – Już nie martw, ja cię uratuje i nie dopuszczę więcej do ciebie.
– Świetnie…wolisz pianino ode mnie?
– No wiesz….. – Zaczął i skończył w tej samej chwili widząc minę Cuddy. – Nie jasne że nie. Seks z nim może się skończyć drzazgami tam gdzie by bolało. – Usprawiedliwił się, krzywiąc jednocześnie na myśl o tym co pwiedział .
– Dziwny jesteś….
– Nie mów tak, zranisz moje uczucia, zamknę się w sobie, nie będę wychodził do ludzi, zacznę załamywać się przez ilość problemów, będę chciał je zapić i skończę jako alkoholik. I co? I to będzię twoja wina bo mnie przezywałaś. – Wytknął język na koniec, niesamowicie z siebie zadowolony, jakby wygrał główną nagrodę lotka.

I tak razem mijały im dni, a nawet miesiące. Dla niej awans przestał być najważniejszy bo przy nim czuła się radosna i pełna życia. Z każdym dniem czuła, że łączy ich co raz więcej. Nie tylko kolor oczu, czy zawód. Uzupełniali się niemal w każdym calu. Dzielili się swoim hobby i gdy mieli wolny czas spędzali go razem. Do teraz pamięta pierwsze przeżycie z jego hobby.
– Obiecuje, że będzie fajnie i względnie bezpiecznie. – Skończył zdanie i zapinanie jej kasku na głowie. – Nie znam nikogo kto by tutaj zginął. I nie, nie dlatego, że jeżdżę tutaj dopiero od wczoraj. – Dodał po zobaczeniu jej miny. Ona patrzyła na tor motocrossowy, a w uszach słyszała tylko przejeżdżające ze znaczną prędkością motory. Pomógł jej wejść na swój i ruszył. On cieszył się jak dziecko gdy wskazówka licznika rosła, a ona zamknęła oczy i trzymała się go mocno. Jednak z każdym kolejnym okrążeniem czuła się bezpieczniej. Wiedziała, że w pełni kontroluje maszynę i pamięta o niej. Gdy łapała się mocniej, zwalniał i czekał aż poczuje się pewniej.
– Widzisz, nie było tak źle. – Pomógł jej zejść z maszyny i czekał na reakcje.
– Taa….było względne bezpiecznie….szczególnie gdy wsiadałam i zsiadałam z tego potwora. – Zakończyła drocząc się z nim trochę. Wiedziała, że przy nim nie ma czego się bać, ale po co ma czuć się tak pewnie?
– Ale nie ubrudziłaś mi siedzenia. – Minął ją, sprawdzając motor. – Nie wpadłaś na teorie „zesraj się ale nie daj się” ? – Ona od razu wybuchła śmiechem, zaś House patrzył poważnie. – Nie ma czego się śmiać, Wilson od razu leciał do toalety.

Gdy tylko jej proponował, jeździła na tor z nim powoli uzależniając się od tego uczucia jakie przynosiła prędkość. Przy tej maszynie, która wywoływała w nich takie uczucia , wypowiedział te słowa na które czekała. Może nie do końca tak to sobie widziała, ale widać było, że się starał. W starym garażu, gdzie dokonywał wszelkich naprawach, postanowił urządzić małą kolację. Wtedy dopiero, niemal po roku czasu dowiedziała się, że jest niesamowitym kucharzem. Kolacja zaczęła się od sajgonek własnej roboty, a następnie podał ciasto.
– House! Mówiłam, że już więcej nie zmieszczę. Było pyszne i ciasto na pewno tez jest, ale jestem pełna. – Zaczęła, gdy zobaczyła deser. On nie patrząc na jej sprzeciw ukroił jej kawałek. Stwierdziła, że jak na tak małe ciasto, długo zastanawiał się nad kawałkiem, który ma ukroić, ale to był on i jego dziwactwa.
– Proszę Cię zjedz, chociaż spróbuj. – Nalegał i ponaglał ją.
– Naprawdę nie dam rady…ja…
– Zależy mi na tym byś spróbowała. – Nie wiedząc czemu, zaczął podnosić głos.
– Przepraszam. – Podniosła się i zaczęła kierować do łazienki.
– Lisa? – Obróciła się, słysząc swoje imię, lecz w tym samym momencie, oberwała swoim kawałkiem ciasta w twarz. – Prosiłem, żenić się z tobą cholero chce, więc żryj proszę, znajdź ten pierścionek i powiedz tak! – Mówił co raz głośniej, zaś gdy skończył usiadł zrezygnowany i zaczął unikać jej spojrzenia.
– Czy ty mi się oświadczasz? – Nie wiedziała co powiedzieć, przestała myśleć nad kremowym ciastem na twarzy i sukience. Czekała na odpowiedź.
– Teraz nie jestem pewien, nie wiem gdzie pierścionek wpadł. – W tym samym momencie Lisa syknęła i wyciągnęła złoty pierścionek z niebieskim oczkiem z dekoltu.
– Dobra jednak jest pierścionek, to jak? Pobawimy się w dom? – Odpowiedział, zbliżając się do niej, by zabrać pierścionek i klęknąć.
– Geg…ja chyba nie mogę, ja nie powinnam. – Gdy zauważyła niezrozumienie w jego spojrzeniu, zgarnęła ciasto jakie wylądowało na jej biuście i wysmarowała diagnostę.
– Ale teraz czemu nie. – Uśmiechnęła się szeroko widząc jego zaskoczenie.
– Nienawidzę cię. – W tym samym momencie założył jej pierścionek na palec. – Masz, ale buzi ci nie dam póki tego nie zjemy. – Dodał wskazując ich ciuchy i brytfannę na stole. Zaczęli jeść resztki ciasta jakie pozostało na nich, śmiejąc i wygłupiając się. Tak, tylko on tak potrafił. Zaś ona, widząc niebieskie oczko na palcu czuła spojrzenie jego oczu na siebie oraz wewnętrzną radość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:43, 29 Lis 2013    Temat postu:

Druga część! Super!
W tekście masz kilka literówek i błędów interpunkcyjnych, ale, jak to powiedziała OLA336, każdemu się to zdarza...

Szkoda, że akcja tak leci do przodu, w jednej części dowiadujemy się, że House i Cuddy się spotykają, a pod koniec wyjeżdżasz już z oświadczynami... Myślałam, że bardziej to rozwleczesz w czasie... Ale i tak mi się podoba...
Motyw z ciastem i pierścionkiem był świetny No i oczywiście teksty House'a... Haha...
Pierścionek z oczkiem... To tak jak w ficku Sary (,,Srebrny pierścionek, z dwoma niebieskimi oczkami")... Tylko tutaj Cuddy niech go nie gubi...

No, to czekam na więcej Ja też pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olaaaa994
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2012
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:31, 02 Gru 2013    Temat postu:

Hej dzięki za kommentarz. Powiem szczerze, że nie czuję się mocna w dialogach i opisywaniu wszystkiego po kolei, ale z czasem może Pozdrawiam i zapraszam.

Smutek

Planowaniem ślubu i wesela zajęła się w znacznej części ona. Nie chodzi o to, że ją z tym zostawił, lecz ich budżet nie był w stanie ogarnąć jego pomysłów. Jednak były kwestie w których nie godził się na nic innego. Brali skromny ślub w małym drewnianym kościele. Jego świadkiem był Wilson, którego przekonał pomysł organizacji wieczoru kawalerskiego. U niej zaś była Alison. Do ślubu i na sale jechali sami, na specjalne życzenie młodego, jechali jego motorem. Musiała dopasować długość swojej sukni do „karocy”, lecz okazało się, że nie był to problem, nie gdy widziała jak się cieszył gdy przystała na ten pomysł . Wszystko było idealne. O północy małżonkowie patrzyli jak wszyscy goście wychodzili na dwór, odbierali pakunek przy drzwiach po czym gdy do nich dołączyli zobaczyli mnóstwo lampionów puszczonych w górę.
– Są śliczne. – Rzekła tuląc się do pana młodego.
– Czy ja wiem….liczyłem bardziej na odrzutowce. Wiedziałem, że Wilson nie powinien być odpowiedzialny za tylle rzeczy. – Spojrzał na brunetkę w swoich ramionach.
– Cieszę się, że ci się podobają.
Miesiąc później Wilson w awansował ją na administratorke szpitala. Miała to czego chciała, mężczyzne przy którym czuła się bezpiecznie, oraz pracę o jakiej marzyła. Minął rok i wydawałoby się, że nie może być lepiej, jednak się myliła.
–Aaaaaa!!! GREG WIDZISZ ! – Krzyczała na całą salę Cuddy patrząc w monitor.
– Ledwo, twoja twarz przysłania wszystko. – House tracił cierpliwość, w końcu te „cosie” to też jego dzieło. – Zsuń się kobieto na moment, to może zobaczę coś więcej, niż stertę twoich włosów.
– Nie taka sterta, nie przesadzaj. Będzie ich dużo więcej jak mnie stąd wypuścisz i dasz je umyć w normalnym szamponie. – Odpowiedziała administratorka, odsuwając się i układając włosy na prawym boku.
– Ładne są. I przynajmniej dobre, dobre bo tłuste. – Odgryzł się małżonek patrząc na monitor. – Widziałaś? Będziemy mieli parkę. – Wskazał w tym samym momencie na dwa miejsca na monitorze.
– Jak to parka? Ty już widzisz coś? – Tym razem starała się nie zasłonić mu niczego.
– No widzę, widzę chłopca i dziewczynkę. Ładny miałem zrzut, nie powiem. Ty moja małżowinko, nie wiem jak ci to powiedzieć, ale twój wielki tył będzie za parę miesięcy jeszcze większy. – Szczerząc zęby w uśmiechu, House przytulił się do Cuddy.
– A jak damy im na imię? – Odpowiedziała, nie zwracając większej uwagi na komentarz.
– Shrek i Fiona? Fiona będzie podobna do mnie, tak czuję. Albo wiem! Romeo i Julia. Lepiej Tristan i Izolda. Tak, to jest plan. Chociaż, nie mogą mieć dwóch imion?
– Pogło cię na stare lata ?
– Nie patrz na mnie jak na idiotę. Tobie koleżanko już nie wolno. Nie to nie. – Zaczął się zastanawiać, po czym dodał. – A co ty na Leo i Ginna ? Jest Lisa i Greg, więc może?
– Widzisz. Wspomnieć ci coś, że jesteś stary i od razu lepiej pracuje twoja mózgownica.

Lisa była w ósmym miesiącu, lecz nadal przychodziła do pracy. Dogadała się z Wilsonem i to on przejął większość jej obowiązków, jednak pod stałą obserwacją House’a i Wilsona pracowała jednocześnie nie przemęczając się. Wraz z narodzinami bliźniaków, zbliżała się ich druga rocznica ślubu, ale to nie to jej teraz zaprzątało głowę. Szła przez szpital szukając diagnosty, jednak dodatkowe kilogramy sprawiły, że jej się nie chciało. Prościej przecież zapytać.
– Cześć Eric, widziałeś może House’a?
– Pytasz o tego dupka, przez którego ja siedzę w klinice? – Odpowiedział Foreman, nie siląc się nawet na uprzejmości. – Jak tak, to ślęczy u Wilsona, podobno kolejny pozew. – Skończył wskazując palcem gabinet. Odpowiedziała u tylko skinieniem głowy i podążyła do gabinetu Wilsona, w sumie to swojego. Musieli się minąć, gdy ona pojechała windą na dach z myślą, że tam go znajdzie. Weszła do gabinetu i zobaczyła swoją zgubę, tymczasowego dyrektora i jakiegoś obcego faceta.
– Dzień dobry. Lisa House, administratorka szpitala, a pan? – Zaczęła przyjaźnie rozmowę z nieznajomym, wyciągając do niego rękę.
– Trevor Diorg, ten arogant to pani mąż? – Odpowiedział nieznajomy, ściskając rękę, a drugą wskazując diagnostę.
– Eee… tam mąż od razu. – Wtrącił winny całemu spotkaniu. – Taki tam kolega od ślubu. Po prostu musiałem stać obok.
– House! – nawet sam Wilson wtrącił się do rozmowy. – Pan wybaczy, proponuję spokojną rozmowę przy kawie, a tej dwójce dać chwilę dla siebie. – I zaczął prowadzić gościa do drzwi. Jeszcze dobrze nie wyszedł, a House zaczął się tłumaczyć przed jedyną kobietą w pomieszczeniu.
– Nie patrz tak na mnie! To jego wina! Miał mnie obserwować by zdać sprawozdanie jak pracuję, cały czas byłem grzeczny, póki nie miał problemu o kolejną biopsję. Powiedziałem mu, że jak się nie umie bawić i dzielić niech spierdziela do swojej piaskownicy! Tak było ! – Kończąc wywód House spojrzał się na szefową z miną niewiniątka i czekał na wyrok.
– Normalnie powinnam się na ciebie wściec, ale dzisiaj to już Wilsona problem. – Z jego twarzy wyczytała, że tej reakcji się nie spodziewał, ale od razu uśmiechnął się i podszedł do niej, tuląc ją mocno. – Słyszałam, że coś z garażu chciałeś?
– No….chciałem, ale teraz muszę tu zostać póki ten bufon się kręci.
– Mogę pójść.
– Jesteś pewna? A kurduple? – Mówiąc to odsunął się i złapał dłonią brzuch.
– Dam radę, a jeśli chodzi o nich, nie mogę się doczekać aż ich zobaczę, wiesz? Aż będę mogła spojrzeć na nich i dniami gapić się w ich oczy, oglądając jak dorastają i….
– Dobra, dobra, załapałem. Będą zajefajni jak my, tylko masz dość patrzenia na nas. Bywam kumaty, serio. – Przerywanie wypowiedzi na pewno jest jednym z jego hobby. Odezwała się jego komórka.
– Muszę iść, mam pacjenta. – Dał jej buzi w czoło. – Potrzebuje lewarek, ale jak za ciężko to dzwoń, wyśle kogoś po ciebie. – I wyszedł z gabinetu.
Ubrała się i zrobiła to samo. Do garażu było niedaleko, a spacer i świeże powietrze działało na nią uspokajająco. Myślała o swojej przyszłości. O maluchach pod jej sercem. Wyszła z garażu i miała zamykać, gdy zaczepił ją obcy facet. Ostatnie co pamięta to niesamowity ból oczu i strach o dzieci.

Obudziła się w szpitalu. Na początku nie widziała zbyt wyraźnie, lecz po kilku mrugnięciach obraz się poprawił. Nad nią stał Wilson, lecz gdzie jest Greg? Pytała Jamesa, jednak nie chciał odpowiedzieć. Czuła się co raz bardziej zagubiona. Gdy spojrzała w dół wystraszyła się jeszcze bardziej. Nie było brzucha! Dopiero doktor jej wszystko wytłumaczył. Twarz miała oblanym jakimś kwasem i miała przeszczep rogówki jeszcze w czasie ciąży. Jednak nie wszystko poszło dobrze i musieli szybko przystąpić do cesarskiego cięcia i reanimować maluchy. Są na szczęście całe i zdrowe tylko leżą w inkubatorach. Ciągle pytała gdzie jest Greg? Widziała dziwne spojrzenie Wilsona i zaczynała się bać. Wszyscy patrzyli na nią z współczuciem. Czuła je na sobie. Spojrzała w lustro i wiedziała, że to nie jej oczy. Jednak przyglądając się wciąż miała przed oczami spojrzenie męża. Po kilku dniach, wciąż bez wieści o nim pojechała z bliźniakami do domu. Unikała luster, coś jej przeszkadzało w jej oczach i nie umiała tego nazwać. W domu dowiedziała się wszystkiego z listu. Część jej umarła.

Droga Cuddy

Mam nadzieję, że Wilson przeczyta Ci ten list w całości. Ja nie mogę tak żyć. Nie mogę żyć z myślą, że nie będzie naszych bliźniaków. Wraz z nimi odeszła część mnie i nie umiem się z tym pogodzić. Nie będę umiał patrzeć Ci w oczy i myśleć, że będzie dobrze. Zapomnij o mnie.

Głodny i zmęczony
House


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez olaaaa994 dnia Pon 14:29, 02 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:16, 03 Gru 2013    Temat postu:

Przerażasz, House odszedł. Wydaje mi się, moja pierwsza wizja po przeczytaniu Cuddy ma oczy Housa bosszzzee..
Kto mógł to zrobić, i czemu House nic nie wie o dzieciach .\

aMM i co to ten facet kto obląć Cudddy???

A po za tymi pytaniami to mi się podobać ten pierścionek woww też taki, chce,,I niidd taki .
z TYm tortem to Pomysł taki Housowy!~!~Pozdrawiaaa Pieseełowy Pies (odwala mi dziś )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:10, 03 Gru 2013    Temat postu:

Nie. Ola. Ja cię znajdę i zabiję. Oblewasz Cuddy kwasem, o mały włos nie zabijasz jej dzieci i każesz House'owi odejść? Dlaczego? Nie niszcz im życia, nieeee! Najpierw taka sielanka, teraz mega problemy... Ze skrajności w skrajność popadamy Mam nadzieję, że jednak tak to się nie skończy... No, czyli masz wrzucić mi tu kolejną część!
Więc jednak cię nie zabiję, bo kto wtedy będzie pisał?
Wena Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olaaaa994
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2012
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:08, 04 Gru 2013    Temat postu:

Ostatnia część nagranie, które podsunęlo mi pomysł http://www.youtube.com/watch?v=NGrm2Kgtg6g


Zrozumienie

Chciała rzucić się w wir pracy, gdyż dzieci były zbyt podobne do niego. Jednak tam bardziej odczuwała jego nieobecność. Odizolowała się od szpitala i wychowywała dzieci jako samotna matka. Było jej ciężko, lecz przy dwójce dzieci miała czas zajęty i nie było czasu na myślenie, ani wspominanie. Patrzyła na ich pociechy, które miały niebieskie oczy, lecz nie umiał one oddać tego spojrzenia. Spojrzenia złośliwca którego kochała nad życie. Czasem patrząc w lustro, w swoje odbicie przypominała sobie jego spojrzenie, lecz odwracała się gdy tylko w kącikach oczu pojawiały się łzy.
Wiillson był przy niej. Wiedziała, że bez niego nie dałaby sobie rady. Choć były takie dni, gdzie czuła że i jego coś dręczy i nie chodziło o samo zachowanie diagnosty. Nie rozumiała, czemu często odrywał wzrok w czasie rozmów. Gdy ich spojrzenie się złączyło, zaraz spoglądał gdzieś indziej. Czyżby ją obwiniał? Ona i bez tak się czuła.
Jednak sam nigdy nie chciał gadać, a ona nie nalegała. Dzieki niemu przetrwała.
Czas powoli mijał. Miała wrażenie, że tylko przy nim leciał jej szybko, lecz w pełni wykorzystywali każdą chwile. Zaczęła wspominać, a wspomnienia doprowadziły ją do przykrej prawdy. Rocznica. Dzień który był tylko ich, który spędzali na torze. Jeżdżąc na motorze, by później wypić wino i na dachu garażu patrzyć w gwiazdy. Płakała. Wzięła dzieci na spacer i mimowolnie wylądowała na torze. Wtedy serce jej zamarło. Idąc wzdłuż barierki zobaczyła go, a w tej samej chwili przez jej głowę przeszło tysiąc myśli i milion wspomnień wspólne spędzonych dni, w oczach pojawiły się łzy. Leo i Ginna spali. Żałowała tego, chciała pokazać mu, jak piękne mają dzieci i jakie mają oczy. Pragnęła przekonać go by wrócił. Zdecydowała się podjechać wózkiem po cichu by jej nie zauważył, zaś gdy była obok, odjęło jej mowę. Siedział przy nim ładny biszkoptowy pies na smyczy, a on na oczach miał ciemne okulary. Jej myśli przerwał telefon który spadł mu z ławki. Patrzyła jak szuka ręką, dotykając całej ławki. Sięgnęła i spojrzała na wyświetlacz, a na nim jej zdjęcie zrobione pierwszego dnia. Odłożyła telefon na ławkę zerkając na białą laskę z drugiej strony. Z łzami w oczach, zrozumiała.

On

Idąc do pacjenta miał dziwne przeczucia. Ubrał się i pojechał pod garaż. Znalazł ją siedzącą. Była cała roztrzęsiona, jedna ręką zakrywała oczy drugą trzymała brzuch.
- Lisa ! Co się stało !? – Wziął ją na ręcę i niósł do auta.
- Greg !! Dzieci !! Błagam ratuj dzieci !! Pragnę ich ponad wszystko !! Tylko one się teraz liczą !! – Zemdlała.
W szpitalu czekał na jedną wiadomość, na jedno zdanie. „Wszystko będzie dobrze”.
Żeby on była cała. Dla niego dzieci nie były teraz najważniejsze. Liczyła się tylko ona. Lekarz postawił sprawę jasno. Za jasno. To był kwas i jej oczu nie da się uratować, jeśli ma widzieć przeszczep musi odbyć się na dniach. Nie czekał na więcej informacji. Wyszedł, wsiadł na motor i skierował się do przyjaciela.
- Obiecaj mi, że się nią zajmiesz. Obiecaj, że nic nie powiesz. Obiecaj ! – Powtarzał, pakując ciuchy I pare zdjęć.
- Jak ?! Jak tak możesz ?! Patrząc w lustro wszystko zauważy! NIE MOŻESZ JEJ TAK TERAZ ZOSTAWIĆ? – Greg spojrzał na Wilsona i widział łzy w jego oczach. Bolało ale wiedział, ze tak będzie najlepiej.
- Nie moge przy niej być! Będę czuł się winny patrząć jak cierpi! Tylko tak spełni się jej marzenie – w tym momencie diagnosta ściszył głos – Ona nie pragnie mnie, ona chce widzieć swoje dzieci. Pragnie patrzeć jak dorastają. Tylko one się dla niej liczą w tej chwili – delikatnie otarł samotną łzę – Nic jej nie mów, zostawię list. Pamiętaj, to ty nie możesz jej zostawić.
- Greg….proszę….
- Nie James . Ja muszę, dla niej – Podszedł i delikatnie zamknął pianino, po czym poklepał przyjaciela po ramieniu i wyszedł.

Ostatni raz wsiadł na motor, lecz czuł, że to nie to samo. Pędził przed siebie, nie zerkając na licznik. Pędził i wspominał, jednocześnie próbując to sobie utrwalić. Jej uśmiech, jej spojrzenie, jej każdy gest oraz ich dzieci. Odebrał poród by pierwszy i ostatni raz przytulić swoje dzieci. Zsiadł z maszyny i odstawił do garażu. Kluczyki wraz z listami do maluchów postanowił zostawić w szpitalu u onkologa na biurku. Przeglądając telefon w poczekalni znalazł jej pierwsze zdjęcie. Ustawił na tapetę i zaczął rozmyślać. Czuł się winny. Gdyby jej nie poprosił, gdyby pojechał z nią, gdyby nie ten pedał i jego pozew. Wszystko mogłoby ułożyć się inaczej. Ich życie jako małżeństwo zaczęło się pod garażem i tam się zakończyło. Złożył podpis na dokumencie rozwodowym, by po chwili leżeć obok niej. Był gotów. Był gotów oddać jej swoje oczy, by mogła spełnić swoje marzenie. Był gotów dać jej część siebie, by ratować jej szczęście. Zamknął oczy i upewnił się, że pamięta każdy szczegół jej twarzy. Życie w ciemności nie będzie takie złe, póki ją pamięta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:58, 04 Gru 2013    Temat postu:

o kurczę trafiłam na ten fick z czystej ciekawości, szkoda że dopiero teraz W sumie z jednej strony ten gest House'a powinien być przewidywalny, skoro fick znajduję się w dziale "Huddy", ale jakoś u mnie nie Zaczynam się chyba plątać - nie umiem niestety pisać komentarzy Ale... o jejku, to taki "sos słodko - smutny"... i jeszcze ta piosenka Ale, że nie zauważyła... nie wierzę, że kobieta ciągle nie patrzyła w lustro
A wracając do piosenki, a raczej jej teledysku - widzę, że nie tylko ja lubię przerabiać coś na wersję Huddy
Jeszcze raz - piękne to...
Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olaaaa994
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2012
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:27, 04 Gru 2013    Temat postu:

Dzięki bardzo za komentarz nie było plątania, wszystko zrozumiałam co do piosenki...posłuchałam i nagle wszystkie część napisałam w ciągu godziny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:43, 04 Gru 2013    Temat postu:

Aaaaaaaaaaa, jaram się jakbym jadła płatki z mlekiem (nie pytajcie czemu>. )
Nie,,, czyli miałam rację, ,że to jego oczy . OGóLNIE LUBIĘ MIEĆ rację, ale w tym przypadku : No way :

Ja tu bym widziała, jeszcze ciąg dalszy, ale to nie ode mnie zależy.

W ciągu godziny wattt??

[img] [link widoczny dla zalogowanych] [/img] ????


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Śro 21:44, 04 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:12, 05 Gru 2013    Temat postu:

Ostatnią częścią przebiłaś wszystko Pięknie...
Takie smutne... Aż mi się oczy takie mokre zrobiły...
Ich dzieci muszą być śliczne Wielkie, niebieskie oczka i ciemne loczki
A wracając do ficka... Nie, ja chyba nie umiem nic więcej napisać... Pięknie... Po prostu pięknie...<wpada_w_zachwyt>

Endymion, akurat wtedy jadłam płatki i prawie się oplułam ze śmiechu... O co chodzi ci z tymi płatkami z mlekiem? Od wczoraj mnie to zastanawia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:22, 05 Gru 2013    Temat postu:

Też mi sie na... podobała.... Była taka smutna... Hmm i piosenka też ten Koreanczyk nawet ładny był...

A z płatkami już wysłałam ci tłumaczenie HelpMe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:46, 05 Gru 2013    Temat postu:

No wiem, widziałam Nie ma to jak Mlekołaki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olaaaa994
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2012
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:19, 10 Gru 2013    Temat postu:

Cieszę się bardzo, że się komuś podoba.... wizji na dalszą część nie mam a nie chce go zepsuć o mlekolajki nie pytam dzięki bardzo i pozdrawiam.....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin