Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Znaczenie miłości [T][2/2][Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
shattered
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:18, 14 Wrz 2011    Temat postu: Znaczenie miłości [T][2/2][Z]

Cytat:
Witajcie
Nie było mnie tu wieki. Może nawet i jeden dzień dłużej Gdzieś tam w odmętach forum leży nawet mój niedokończony fik... Może kiedyś doczeka się kontynuacji, jeśli znowu poczuję nagły przypływ fascynacji House MD, który osłabł dramatycznie po ostatnim sezonie.
Ale nie o tym miałam pisać
Całkowitym przypadkiem pewnego wieczoru przeczytałam cudownego fika na temat relacji House-Rachel-Cuddy i mimo że nigdy wcześniej nie brałam się za tłumaczenie, stwierdziłam, że ten właśnie fik przetłumaczę, bo naprawdę jest tego wart Co się namęczyłam, to się namęczyłam, ale też jak sobie obiecałam, tak zrobiłam. Efekt oceńcie proszę sami! Z góry wybaczcie wszelkie niedociągnięcia i nieścisłości. Jestem laikiem w tej materii. Starałam się tłumaczyć sens w sens, nie zaś słowo w słowo.
I w tym miejscu chcę zaznaczyć, że w żadnym razie nie zamierzam odbierać pracy wspaniałej Piranii, której świetnych zdolności językowych i genialnych tłumaczeń mogę tylko pozazdrościć i pogratulować, i którą gorąco pozdrawiam! Piranio, "Prawdziwe kłamstwa" to istna perełka i - w szczególności - za tę istną perełkę, jeśli oczywiście mogę, dedykuję Tobie to tłumaczenie.




The Meaning of Love by EllieShelly

(oryginalny tekst znajduje się tutaj: [link widoczny dla zalogowanych])




Znaczenie miłości - EllieShelly


House siedział na kanapie w salonie, kiedy w podskokach wdarła się tam Rachel. Była siódma trzydzieści, a ona dopiero co przestała bawić się z dziećmi sąsiadów w chłodnych promieniach słońca zimnego, lutowego wieczoru. Cuddy nie pozwalała jej zostawać do późna poza domem bez bezpośredniego nadzoru – w końcu miała tylko dziewięć lat – ale przecież Cuddy nie było tu i teraz. Był za to House. To on ustalał zasady, przynajmniej dopóki nie wróci mama.
- Hej – rzuciła rozpromieniona Rachel, siadając obok niego z szerokim uśmiechem.
- Cześć, dzieciaku – House odnotował jej obecność, ale zaraz potem wrócił do oglądania swojego programu.
Kiedy postacie na ekranie rozpoczęły swoje igraszki, Rachel zmierzyła go uważnie wzrokiem.
- Idę się napić – powiedziała zdecydowanym tonem. – Chcesz też?
- Wiem, gdzie są szklanki – wymamrotał.
Dziewczynka pokiwała z zakłopotaniem głową, a następnie przyniosła sobie szklankę soku jabłkowego. Zamyślona sączyła go małymi łyczkami, aż w końcu zaczęła rozmowę.
- Tak więc dzisiaj w szkole mieliśmy zrobić walentynkę. Pokolorowałam swoją na czerwono, bo to kolor walentynki, i przyczepiłam kilka różowych i złotych serc. Potem wieki zajęło mi…
- Rachel – przerwał jej House. – Jestem zmęczony. Nie możesz poczekać, aż mama wróci do domu i wtedy wszystko jej opowiesz?
Spojrzała w dół.
- W porządku – wymruczała i dodała osowiale. - Pooglądam telewizję.
- Gdzie? – spytał House. Zajmował właśnie największy telewizor w domu, a drugi i jedyny, jaki jeszcze mieli, znajdował się w jego i Cuddy sypialni. – Bo na pewno nie w moim pokoju.
- Ale… Ty korzystasz z tego – protestowała z rękami wspartymi na chudych biodrach. – W takim razie, co mam robić? – zajęczała.
Wzruszył ramionami.
- Pograj w grę? Poczytaj coś? Cokolwiek, co - do diabła - robią dziewięciolatki. Może pobaw się lalką? – Westchnął, wpatrując się w jej niezadowoloną minę. – Wiem, że zajmuję ten telewizor, ale tamten jest w pokoju moim i Twojej mamy. Ty masz swój własny pokój. I może nawet nie miałbym nic przeciwko temu, żebyś pobaraszkowała w naszym łóżku, gdyby nie pewność, że i tak będziesz robiła wszystko, żeby spać w nim dzisiejszej nocy. Mam już dość przenoszenia się na kanapę o trzeciej nad ranem, tylko dlatego, że nie możesz spać, tak samo jak nie mogę znieść Twojego rozpychania się łokciami, gdy…
- Dlaczego tak mnie nienawidzisz? – Rachel wybuchła, przerywając jego monolog.
Oboje wpatrywali się w siebie przez chwilę, zanim House znów się odezwał.
- Wcale Cię nie nienawidzę – powiedział powoli, zszokowany. – Jak mogłaś tak pomyśleć?
Jej wielkie, brązowe oczy wypełniły łzy.
- Bo ja zawsze jestem dla Ciebie miła, a Ty dla mnie - nigdy! Mama powiedziała, że zraniłeś się w nogę, więc zawsze staram się wszystko Ci przenosić, napoje, rzeczy, których potrzebujesz... Wciąż upewniam się, że zabieram ze sobą wszystkie swoje graty tak, żebyś się nie potknął. Nawet nie szkodzi, że nie spotkałam się z babcią w Święto Dziękczynienia - bo musiałeś pracować - mimo że nie widziałam jej od wieków. I zawsze próbuje z Tobą rozmawiać. A Ty po prostu… mnie nienawidzisz! – zawodziła.
- Rachel…
House przechylił się w jej stronę, by dotknąć ramienia dziewczynki, jednak ona szybko się odsunęła.
- Mama powiedziała, że nawet jeśli tego nie okazujesz, to nas kochasz. Ale to nieprawda. Ty kochasz . Słyszałam, jak to mówisz. Mnie nigdy tego nie powiedziałeś. Zawsze powtarzasz tylko, że jestem irytująca albo głośna, albo że źle coś robię… Jestem aż tak niegrzeczną dziewczynką? – zawyła płaczliwie.
House’owi zabrakło słów.
- Czego… czego chcesz ode mnie? – spytał z nieskrywaną szczerością w oczach.
- Chcę, żebyś mnie kochał! – usłyszał jej krzyk. – Czy to tak wiele? – wyszeptała.
Znów oniemiał. Jednak tym razem nie potrafił sklecić nawet spójnego zdania. To naprawdę z jego powodu Rachel była tak bardzo wyprowadzona z równowagi? To on sprawił, że czuła się tak okropnie, jak na to wyglądało? Nie chciał, nigdy nie chciał, by tak się stało. Cóż, ta mała może i nie byłą jego ulubienicą, ale przecież mógł trafić gorzej.
Jednak to właśnie ta dziewczynka była teraz problemem. Najwyraźniej chciała – potrzebowała – więcej. Pragnęła od niego takiej więzi, jaką otrzymała od matki. Zakładał, że rozumiała, iż nie był jej ojcem i dlatego nie darzył jej takimi samymi uczuciami, które bezwarunkowo oferowała jej Cuddy. Lecz wokół Rachel było wystarczająco dużo ojców i ojczymów, by mogła zorientować się, że mężczyzna mieszkający w jej domu i kochający jej mamę powinien być jej tatusiem.
Cholerna logika dziewięciolatki.
- Ja… – zaczął, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
Był strasznym człowiekiem – to dlatego Cuddy nie powinna była pozwolić mu zbliżać się do jej córki. Nie umiał nawet jej pocieszyć, gdy szlochała.
- Sądziłam, że to dlatego, że nie jestem naprawdę twoja – Rachel wyznała ze łzami spływającymi jej po policzkach. – Ale choć nie jestem naprawdę mamy, ona i tak mnie kocha. Twierdzi, że kocha mnie bardziej niż cokolwiek! Powiedziała, że wy oboje bardzo mnie kochacie. Może kłamie, że tak jest… może mnie nie kocha…
- Nie – wtrącił się House. – Rachel, mama bardzo Ciebie kocha. Serio, mała, bardziej niż cokolwiek innego. Uwierz jej. No, szczerze, kiedy ostatni raz cię okłamała?
- Kiedy powiedziała, że z Tobą będzie fajnie – wycedziła.
- Rachel, ja…
I o to właśnie chodziło. Gdy wyznawał swoją miłość Cuddy, poszło łatwo. Ale opowiadanie o swoich uczuciach takiemu karzełkowi sprawiało, że czuł się bezradny.
- Nie wysilaj się – rzuciła drżącym głosem, po czym podeszła do swojego plecaka. – Zrobiłam to dla ciebie – wyszeptała, rzucając w niego masą złożoną z kleju i papieru.
Potem wybiegła do swojego pokoju. Słyszał, jak coraz głośniej wypłakuje sobie oczy w poduszkę. Miał już odejść i zajrzeć do niej, kiedy spojrzał na kartkę trzymaną w dłoniach. Po obejrzeniu jej z wierzchu, przeczytał wiadomość umieszczoną w środku.
Dwukrotnie.

Drogi Housie,
mamy podarować walentynkę komuś, kogo kochamy. Mogłabym ją dać mamusi, ale ona wie, że ją kocham. Ale może Ty tego nie wiesz.
Mam nadzieję, że też mnie kochasz.
Całuję,
Rachel


Jeszcze raz przebiegł wzrokiem wszystkie te słowa i w końcu naprawdę pojął, ile bólu sprawiał tej małej dziewczynce. Cały czas ją ranił. Ta świadomość wykańczała go. Nigdy nie pragnął i dalej nie miał zamiaru być jej ojcem, ale nigdy też nie chciał grać roli potwora w jej życiu.
Czując nagły przypływ… złości w stosunku do samego siebie, z powodu własnego zachowania i pewnego rodzaju opiekuńczości wobec tej małej, udał się do pokoju Rachel, zdecydowany, by zrobić wszystko tak, jak należy.


Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez shattered dnia Sob 20:18, 08 Paź 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:04, 14 Wrz 2011    Temat postu:

Hej shattered fajnie, że zabrałaś się za tłumaczenie fika, ale żałuję, że ma on tylko dwie części
Ależ z tego House'a zimny drań! Mam nadzieję, że się opamięta i przestanie tak krzywdzić biedną Rachel ;< dzieci zranić jest bardzo łatwo, ale równie łatwo jest je uszczęśliwić, więc oby House się wziął za siebie. A tekst walentynki cudny cóż za urocze dziecko
Jedyne, co mi przeszkadzało, to zbyt dużo słów kursywą. Też czasem tak urozmaicam tekst, ale nie aż tak
Podsumowując - bardzo przyjemny fik, do oryginału już dziś nie zaglądałam, więc jakości tłumaczenia jeszcze nie ocenię mam nadzieję, że druga część mnie nie zawiedzie i wszystko dobrze się ułoży. Pozdrawiam i życzę dużo weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:58, 15 Wrz 2011    Temat postu:

No nie! Co za drań z naszego House'a A fe!
Mała dziewczynka tak się stara, a on co? W kulki leci?!
Ja mam nadzieję, że jakoś to odkręci

Bardzo mi się to podoba i podtrzymuję opinię alcusi - szkoda, że tylko dwie części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shattered
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:39, 15 Wrz 2011    Temat postu:

Alcusia,
dziękuję pięknie za miłe słowa! Tak się cieszę, że ktoś zechciał to przeczytać Ten fik jest uroczy przede wszystkim w drugiej części i pada tam wiele ważnych słów, których, niestety, nigdy nie usłyszymy na ekranie, a które chyba dobrze odzwierciedlają psychikę House'a i jego skomplikowane relacje z Rachel. Proszę więc o troszkę cierpliwości. Co do kursywy - trzymam się oryginału, a właśnie tak często używa jej Autorka. Pozdrawiam!

LissLady,
dziękuję i Ciebie też proszę o cierpliwość. House nie jest taki zły, na jakiego wygląda


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:19, 19 Wrz 2011    Temat postu:

shattered, Witaj
Niezmiernie ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam, iż na forum pojawiło się coś, co pochodzi spod Twojej niezwykle zdolnej ręki Pamiętam jeszcze o ficku, które porzuciłaś (płacze me serce), a który jest według mnie genialny. Kocham twój styl pisania Tu pokazałaś się z innej strony- tłumaczenie Cieszę się, że wybrałaś bardzo wartościowy fick. Zazwyczaj pokazujemy relacje House-Rachel jaką cudowną sielankę. On ją kocha, ona jego i są nieodłącznym teamem. Hm...może tak naprawdę jest, ale że nie przepadam, że oh, ah i eh, wszystko pięknie, ładnie, ale konflikty jakieś muszą być Tu jest to genialne pokazane. Nie dziwię się zachowaniu House, bo głównie mu chodziło tylko o Cuddy, Rachel była dodatkiem do upragnionej nagrody, którą musi jako tako zaakceptować, by dostać seksowną zapłatę. To tylko my utwierdziliśmy się przekonaniu, że Mała jest ulubienicą House itp.
Dobra przeżywam
Czekam z niecierpliwością na kolejną i niestety ostatnią część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:57, 19 Wrz 2011    Temat postu:

JEZUNIU! Jakie to było piękne!

Piękna opowieść. Ujęła mnie całą, urzekła, ukradła moje serce. A fakt,że czeka mnie (nas) jeszcze jednak część
Już się nie mogę doczekać, wiesz? Wspaniale to przetłumaczyłaś i chce mi się więcej

Powiem Ci, że kocham TAKIE historie. Historie, które pokazują zażyłość Hosue'a z dziećmi (zwłaszcza z słodką Rachel) - a tutaj Rachel do House'a. Takie fiki, mnie chyba najbardziej urzekają No dobra, m.in takie fiki

Jestem ciekawa, jak się to dalej potoczy - tej rozmowy diagnosty z Rachel i tego wszystkiego po tym

Mam nadzieję,że next już niedługo
Twórz,twórz!
Kłaniam się!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:54, 19 Wrz 2011    Temat postu:

Witaj wśród fanfikowców Cieszę się, że dołączyłaś do tej wspaniałej grupy ludzi

Cytat:
- Chcę, żebyś mnie kochał! – usłyszał jej krzyk. – Czy to tak wiele? – wyszeptała.
- To było takie... prawdziwe. Może właśnie teraz House się otrząśnie i zobaczy, że jest nie tylko Cuddy, ale i Rachel, która go kocha!

Ja... wiesz co. Uważam, że być może właśnie tak wyglądałaby początkowa relacja tych dwojga jeśliby House i Cuddy faktycznie pozostali parą po Bombshells.

Cytat:
- Nie – wtrącił się House. – Rachel, mama bardzo Ciebie kocha. Serio, mała, bardziej niż cokolwiek innego. Uwierz jej. No, szczerze, kiedy ostatni raz cię okłamała?
- Kiedy powiedziała, że z Tobą będzie fajnie – wycedziła.
Nie mam tu żadnych emocji. Tzn mam, tak wielkie i tak pozytywne, że nie wiem co powiedzieć. Rachel jest bardzo mądrą osóbką. Gdybym nie wiedziała, że to nie jest dziecko House'a, powiedziałabym wręcz, że jest jego lustrzanym odbiciem.

Rachel podarowała mu najpiękniejszą rzecz jaką mogła. Samą siebie. A to jest o wiele cenniejsze od wielu sztabek złota! Szkoda, ze House dopiero teraz to docenił. Ale lepiej późno, niż wcale, prawda?

Pozdrawiam ciepło,
Życzę weny,
An


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:17, 19 Wrz 2011    Temat postu:

No ładne rzeczy, a ja miałam w planach przetłumaczenie tego ficka!
Żartuję oczywiście - bardzo dziękuję za dedykację, naprawdę się wzruszyłam! I cieszę się, że przetłumaczyłaś ten tekst, bo naprawdę na to zasługiwał, a ja bym się za niego nie zabrała jeszcze długo...
Bardzo ładnie Ci to wyszło, naprawdę. Czyta się bez żadnych problemów, nie ma niemal żadnych zgrzytów. Wiem, jak ciężko bywa przełożyć tekst by brzmiał równie dobrze po polsku, jak po angielsku. Zdecydowanie podołałaś zadaniu!
Nie wiem, o co chodzi z tą kursywą, ale w tekstach angielskich występują znacznie częściej niż w polskich. I ja w dużej mierze z nich zwyczajnie i bezpardonowo rezygnuję Staram się wyczuć, gdzie ta kursywa jest niezbędna, by naprawdę oddać siłę słowa, a gdzie można ją bez szkody dla zdania pominąć. A podkreślenie już w ogóle bym sobie darowała. Ale nie upieram się, że robię dobrze...
Bardzo lubię ten fanfict, bo nie oszukuje, nie robi z House'a ukochanego tatusia - ale jednak przedstawia go jako bardzo ważną osobę w życiu Rachel, którą mała przez lata nauczyła się kochać. I nie rozumie, czemu on nie odwzajemnia tego uczucia. I House, który też to rozumie, chociaż nie do końca wie, jak właściwie powinien postąpić. Lubię tę dwójkę razem i bardzo żałuję, że w serialu więcej ich nie uświadczymy.

Czepu czepu:

Cytat:
- W porządku – wymruczała i dodała osowiale: - Pooglądam telewizję.

Dwukropek jest zbędny.

[quote]staram się wszystko Ci przenosi[/i]
Zgubiłaś ć



Czekam na następny rozdział i- mam nadzieję - kolejne tłumaczenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shattered
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:05, 08 Paź 2011    Temat postu:

noway_!
Dzięki Ci wielkie za tak przemiłe słowa! Bardzo się cieszę, że to tłumaczenie przypadło Tobie do gustu. W tym fiku nie wszystko jest "ach i och", dlatego myślę, że druga część też powinna być równie wartościowa.

Aduśka!
Też uwielbiam relacje House'a z dziećmi! Ktoś tak gruboskórny jak on w starciu z maluchami to ciekawe doświadczenie.

blackzone!
Cytat:
Rachel podarowała mu najpiękniejszą rzecz jaką mogła. Samą siebie. A to jest o wiele cenniejsze od wielu sztabek złota! Szkoda, ze House dopiero teraz to docenił. Ale lepiej późno, niż wcale, prawda?

Wspaniale ujęte! Masz absolutną rację. Też cieplutko pozdrawiam!

Piranio!

Przepraszam, że niejako podkradłam Tobie fika To był impuls i mam nadzieję, że mi wybaczysz. Postaram się już nie robić takich wybryków.
Zawsze bardzo podziwiałam Ciebie i wciąż podziwiam za taki "gładki", przyjemny, niezgrzytający w odbierze przekład. Wiem, że jestem daleko w tyle, ale cieszę się, że aż tak źle mi nie poszło Dzięki za wszystko




Część druga
(i niestety ostatnia; przy okazji - tym razem darowałam sobie kursywę)

Pchnął drzwi laską, krzywiąc się z bólu, gdy płacz Rachel przeszył powietrze. Zobaczył ją leżącą na łóżku z twarzą przyciśniętą do poduszki. Z jej ust wydobywało się przenikliwe łkanie. Podszedł do dziewczynki i delikatnie szturchnął ją laską w plecy.
- Idź sobie! – krzyknęła, nie patrząc na niego.
- Posuń się – nakazał jej. Nie usłyszała go. Nie przestawała płakać. – Posuń się – powtórzył głośniej.
W końcu przekręciła szyję, by mu się przyjrzeć. Z jej spuchniętych, zaczerwienionych oczu dalej spływały łzy.
- Daj spokój, mała – usilnie prosił House. – Nie mogę już dłużej stać na tej nodze.
Po chwili namysłu Rachel przesunęła się, robiąc mu miejsce. Przybrała nadąsaną minę i pociągnęła nosem, jednak przestała już histerycznie rozpaczać. House westchnął w duchu z poczucia ulgi i wtedy niespodziewanie na jego twarzy pojawił się grymas, gdy okazało się, że usiadł na czymś niewygodnym. Rachel obserwowała go bacznie, jak wyciąga spod siebie lalkę i gwałtownie ciska ją na drugą stronę pokoju.
Następnie, mrużąc oczy, House spojrzał wprost na nią, a ona w odpowiedzi uczyniła to samo. Wpatrywali się tak w siebie przez parę minut, zanim mężczyzna postanowił otworzyć usta.
- Po pierwsze, nie nienawidzę ciebie.
Jej wargi zadrżały.
- To dlaczego…
- Siedź cicho – wycedził, a w jego głosie dało się wyczuć małą, lecz zauważalną dozę nerwowości. – Muszę pomyśleć. Nagle zwaliłaś to wszystko na mnie.
- Przepraszam – wybełkotała.
- Super – odpowiedział, wciąż się zastanawiając.
Zdawał sobie sprawę z tego, że była to bardzo delikatna sytuacja, a on nie miał nic. Szczerze mówiąc, siedział naprzeciwko niej, a do głowy nie przychodził mu żaden pomysł, co mógłby zrobić, by polepszyć tę sytuację. Przecież jej nie kochał, prawda? Widział ją codziennie od siedmiu lat i - owszem - dbał o nią, ale żeby… kochać?
Nie zamierzał jej okłamywać, jednak potencjalnie był skłonny przyznać się do tego, że ją kocha, gdyby tak było. Tymczasem on po prostu tego nie wiedział.
- Rachel, znam cię odkąd skończyłaś dwa lata. I zaufaj mi, byłaś wtedy o wiele bardziej wkurzająca niż teraz. Żułaś moje buty, malowałaś kask, chowałaś mi rzeczy, ciągnęłaś za włosy, wskakiwałaś do łóżka razem ze mną i z mamą… i nie nawiedziłem cię. Nie ma więc żadnego logicznego powodu, dla którego miałbym cię nie lubić teraz jeszcze bardziej niż wtedy. Wiesz… nawet jest w tobie coś fajnego – House próbował ją przekonać, lecz wiedział, że nie radzi sobie najlepiej.
- Ale mnie nie kochasz – powiedziała smutno.
- Nie wiem – odpowiedział szczerze.
W pokoju dało się słyszeć jedynie dudnienie deszczu.
- Czy ja mogę coś zrobić? Kochałbyś mnie bardziej, gdybym… – czekała, aż sam dokończy to zdanie.
- Jesteś najbystrzejszą, najbardziej genialną małą manipulatorską, jaką znam, wspaniale się ubierasz i masz niezły gust, jeśli chodzi o telewizję – stwierdził zgodnie z prawdą, dostrzegając jednocześnie, jak lekki uśmiech rozjaśnia jej twarz. – I zawsze wtedy, gdy chcę spłatać mamie figla wiem, że mogę na ciebie liczyć. Bo w sumie jesteś małą diablicą i to jest ekstra! – kontynuował, a Rachel zachichotała. – Tylko że ja nie jestem twoim tatą – sprowadził ją na ziemię.
- Jesteś tu każdego dnia, mieszkasz z nami! Zabierasz mnie do szkoły, przygotowujesz mi obiad, pomagasz w zadaniach domowych… Przyszedłeś na moje przedstawienie taneczne! – wytkała mu. – Robisz to wszystko, co robią tatusiowie!
- Nie bądź głuptaskiem. Nie zamieniaj mnie w coś magicznego, idealnego. Bo taki nie jestem – podkreślił.
- Kocham cię – wyznała, uśmiechając się nerwowo.
- Och, dzieciaku. – Spuścił wzrok. – Łamiesz mi serce.
- A co to w zasadzie znaczy? – rzuciła.
- Nie rób tego swojemu maleńkiemu, dziewięcioletniemu móżdżkowi. Nie mów takich rzeczy, jak to słowo na „k”, skoro wiesz, że nie będę w stanie odpowiedzieć ci tym samym.
- Myślę, że się boisz – odparła. – Bo ty naprawdę mnie kochasz.
- Mylisz się – powiedział stanowczo. – Naprawdę cię nie kocham, Rachel.
Oczywiście, to nie była prawda. Rzeczywiście coś do niej czuł, być może nawet miłość, jednak nie miał zamiaru karmić dziecka fałszywą nadzieją. I to w najgorszej postaci.
- Nie chcę, żebyś dłużej z nami mieszkał – Rachel pociągnęła nosem, zaczynając płakać. – Chcę tylko mamusię.
- Musimy o tym porozmawiać, Rach. Nie możesz mówić takich rzeczy, a potem ucinać tematu. Zawsze jęczysz, że chcesz być traktowana bardziej, jak ktoś dorosły. To właśnie jest część dorosłości. Radzenie sobie z bałaganem, do którego sami doprowadziliśmy. – House dał jej kuksańca w ramię. – I zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo mama się wścieknie, jeśli zostawimy w domu taki bałagan.
Rachel zrobiła kwaśną minę.
– Okej, ale musisz odpowiedzieć na moje pytanie. Nie pytałam o to, czy mnie nienawidzisz czy nie. Spytałam, dlaczego mnie nienawidzisz. Nie odpowiedziałeś mi.
- Nie nienawidzę cię…
- W porządku – Rachel westchnęła, jakby to wymagało od niej wiele wysiłku. – Dlaczego mnie nie kochasz?
Siedzieli w ciszy, kiedy House zastanawiał się nad odpowiedzią. Deszcz nie przestawał bębnić w szyby.
- Nie wiem, jak mam ciebie kochać – wyznał.
Rachel spojrzała na niego z ewidentnym zaskoczeniem czającym się w jej szeroko otwartych oczach.
- Co takiego?
- Prawdopodobnie kocham twoją mamę od trzydziestu lat - trzy razy dłużej niż ty żyjesz. Dwadzieścia lat zajęło mi przyznanie się przynajmniej przed samym sobą, że mogę, być może, ją kochać. I kolejne dwa, żeby choćby pomyśleć o poruszeniu z nią tej kwestii – House mówił powoli, ostrożnie dobierając słowa.
Rachel siedziała cicho i nieruchomo. Jeszcze nigdy nie słyszała go mówiącego w taki sposób - do niej czy do kogokolwiek innego.
- Kochanie kogoś nie przychodzi mi łatwo. Doprowadzam siebie samego do szaleństwa, rozmyślając wciąż i wciąż nad każdą drobnostką, i nawet wtedy, gdy powinienem być bezmyślnie, niebiańsko szczęśliwy, jedyne co robię, to czekam, aż spadnie na mnie kolejne nieszczęście. Nie umiem opowiadać o tym, co czuję, to znaczy… Ja nawet nie czuję, ja poskramiam, trzymam w ryzach uczucia…
- Nie rozumiem, co to wszystko znaczy – Rachel odważyła się przemówić głośno. Nie chciała ryzykować, że House przerwie swój monolog - jeszcze nigdy wcześniej nie złapała z nim takiego kontaktu - jednak nie chciała też źle zrozumieć tego, co miał jej do powiedzenia. Jeśli wciąż miała słuchać, że jej nie kocha, pragnęła przynajmniej pojąć dlaczego.
- To znaczy, że zakopuje głęboko uczucia i zapominam o nich – wyjaśnił. – Przez lata próbowałem być lepszym człowiekiem, kochać twoją mamę tak, jak na to zasługuje. Nie mam… siły, by uczuć się kochać ciebie tak, jak na to zasługujesz – wydusił z siebie, przyłożył głowę do ściany i zamknął oczy.
Obserwująca go Rachel przechyliła się i wtuliła w House’a, obejmując swoimi małymi ramionami jego wielką postać i kładąc główkę na jego klatce piersiowej.
- Przykro mi, że to dla ciebie takie trudne – współczuła mu najlepiej, jak tylko potrafiła. – Może ty nie jesteś w stanie mnie kochać – wyszeptała – ale ja naprawdę ciebie kocham.
Kiwnął głową.
- Posłuchaj – poprosił cicho. – To, że nie umiem ciebie kochać wcale nie oznacza, że o ciebie nie dbam. Nie chcę, żebyś kiedykolwiek… czuła, że nie możesz do mnie przyjść, mimo że mnie potrzebujesz. Nawet jeśli miłość jest czymś, czego nie potrafię ci dać, to nie oznacza to, że tak samo jest z bezpieczeństwem.
Uśmiechnął się do niej przyjacielsko.
- Jesteś ze mną bezpieczna. Zgadza się?
- Tak – potwierdziła, wycierając policzki w jego koszulę. Potem usiadła prosto, z oczami wciąż przesłoniętymi łzami. – Dziękuję – szepnęła.
- Hej – zagadnął łagodnie. – Nie wypłakuj się tyle we mnie – próbował z tego zażartować, ale jakoś nie umiał. W dalszym ciągu nie zdecydował, czy mówiąc to wszystko Rachel, otwierając się przed nią tak bardzo, jak jeszcze nigdy przed nikim innymi, może z wyjątkiem Cuddy, bardziej ją ranił czy też jej pomagał. – Powinnaś iść już spać – zasugerował, wyślizgując się z jej luźnego uścisku i podwijając koc tak, by mogła się pod niego wczołgać. – Już późno.
- Nie jestem zmęczona – próbowała zaprotestować.
- Jesteś – odparł spokojnie. – A jeśli wciąż będziesz na nogach, kiedy mama wróci do domu, to w dodatku ja będę sfrustrowany przez następne pół godziny.
Rachel zmarszczyła brwi.
- Że co?
- Żarty dorosłych – poprawił się. – Dobranoc, pchły na noc, karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki – zasalutował jej przy drzwiach i wyszedł.
Gdy wyczerpany opadł na kanapę, zaczął rozmyślać nad tym, co właśnie się wydarzyło.
W sumie, gdyby dobrze się zastawić, dopiero co ocalił swój związek z Cuddy.
Jeśli doprowadziłby do tego, że Rachel by go znienawidziła, nie ufała mu, ba, obawiała się go, Cuddy mogłaby nie mieć wyboru i zakończyć ich związek. Zostałby tak szybko wykopany z tej kanapy, że zachowałby się na niej tylko ślad jego kalekiej postaci. Koniec końców ze wszystkimi rzeczami, o które tak naprawdę dbał, udało mu się poradzić.
Postąpił słusznie.
Wciąż czuł pewne zadowolenie z siebie, kiedy dziesięć minut później Lisa wróciła do domu, strząsając z włosów krople deszczu i zrzucając z siebie płaszcz.
- Hej – uśmiechnęła się do niego szeroko, obdarzając go pełnym radości, lśniącym uśmiechem, który zawsze pozytywnie go nakręcał. – Miałeś dobry dzień? – wymruczała, łapczywie przyciskając swoje wargi do jego ust i pozwalając, by jego dłonie przywarły do jej pleców.
- Teraz już coraz lepszy – odpowiedział, wślizgując się językiem do jej ust, po czym przerzucił ją w ten sposób, że znalazła się uwięziona tuż pod nim.
Dotknął ustami szyi Cuddy i cmoknął je pożądliwie, czując jednocześnie trzepot jej serca na swoich wargach.
- Wiesz, dostałam dziś dziwną wiadomość głosową – wymamrotała z zamkniętymi oczami, nie przestając cieszyć się jego pieszczotami. – Nie mam pojęcia, kto mi ją przysłał. Było tam dużo krzyków, a potem usłyszałam twój głos. – House przerwał pocałunki, wpatrując się w nią. Posłała mu złośliwy uśmieszek. – Jakaś sesja z dziwką, o której nie wiem? Kimkolwiek ona była, wydawała się nieźle wkurzona.
Przełknął ślinę.
- Co mówiła? – spytał subtelnie.
Cuddy przyjrzała mu się podejrzliwie.
- Tylko tyle, że ciebie nienawidzi. To było dość przytłumione, krótkie i przenikliwe, ale zawierało istotę rzeczy. – Pogłaskała jego policzek. – Mam się spodziewać jutro rano na moim biurku kolejnego pozwu?
House podciągnął się nieco w górę, po czym opadł z powrotem. Znalazł się na metaforycznym rozdrożu: pod wpływem chwilowego impulsu wywołanego wspólną bliskością i pocałunkami powiedzieć Cuddy o Rachel i ich rozmowie, czy zapomnieć, że ona powinna poznać prawdę? Przecież Cuddy musiała zdawać sobie z tego sprawę, że się zmienił i przestał być samotnikiem, który nie potrafi troszczyć się o innych. Dawno temu minęły już dni, kiedy obydwoje nie ufali sobie wzajemnie albo Lisa była przekonana, że on o nią nie dba - choć w dalszym ciągu czuł, że zawsze ma jej coś do udowodnienia.
- Ta dziewczyna z wiadomości – rzucił cicho w stronę Cuddy prostującej się, by lepiej skupić uwagę – to była Rachel.
Cuddy zmarszczyła brwi.
- Dlaczego miałaby mówić, że cię nienawidzi? Dokuczałeś jej?
- Nie – pokręcił głową. – Rozmawialiśmy o… niczym w zasadzie. Szkoła i takie tam… I wtedy powiedziałem coś, a Rachel straciła nad sobą panowanie. Zaczęła krzyczeć, pytać dlaczego jej nienawidzę, dlaczego jej nie kocham i dlaczego nie jest wystarczająco dobra… – Przeniósł wzrok na przerażoną minę Cuddy, krzywiąc się z bólu. – Twierdzi, że zawsze jestem wobec niej podły – zrelacjonował gładko.
Lisa przyjęła do wiadomości jego słowa.
- Ale nigdy niczego jej nie zrobiłeś, tak?
- Oczywiście, że nie! – odpowiedział natychmiast. – Daj spokój, nigdy bym jej nie skrzywdził!
- To moje dziecko – Cuddy wycedziła powoli. – Jeśli mówi, że jest nieszczęśliwa czy zła przez ciebie, to jej wierzę. – Zrobiła pauzę. – Wiesz o tym, prawda?
- Wiem – przytaknął. – Uważam, że… ona ma rację. Faktycznie jestem wobec niej podły… nie w sposób rozważny ani oczywisty… ale Rachel zdaje się myśleć o mnie jako o tacie. Ja sam nigdy tak o sobie nie myślałem, jednak najwyraźniej to, że nie okazywałem jej tej całej ojcowskiej więzi sprawiło, że stwierdziła, iż jej nienawidzę. – Wziął głęboki oddech. – Mogę nie chcieć być jej tatusiem, ale przecież nie nienawidzę jej.
Cuddy była zszokowana.
- Powiedziałeś jej to?
- Tak – odparł. – Wyjaśniłem jej dlaczego… jestem, jaki jestem. Nie mówię o nodze, lecz o tym, dlaczego czasami jestem dla niej taki zimny. Wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, kiedy wychodziłem z jej pokoju. Miała zasnąć. Jest już dobrze, uporałem się z tym. Między mną a Rachel na pewno wszystko gra… Ale Rachel jest twoją córką i zasługujesz na to, by wiedzieć, że najwyraźniej nienawidzi jednego mężczyzny w swoim domu. – Rzucił jej zawstydzone spojrzenie. – Pomyślałem, że powinnaś o tym wiedzieć.
Cuddy wstała w milczeniu.
- Sprawdzę, co z nią – wymamrotała.
House nachylił się, by chwycić ją za dłoń.
- Nie.
Kobieta odwróciła się w jego stronę.
- Powinnam była zauważyć, że Rachel tak właśnie się czuje – dodała. – Jednak nie zauważyłam. Dziękuję, że starałeś się to wszystko jakoś wyjaśnić, ale dopóki z nią nie pogadam po prostu… Nie rób niczego więcej. Dobrze?
- W porządku – zgodził się. – Cuddy – powiedział, gdy zaczęła iść w kierunku pokoju Rachel. – Starałem się postąpić słusznie.
Pokiwała głową. Nie mogła nawet rozpocząć formułowania żadnych opinii czy osądów, aż nie pomówi ze swoją córką.
- Mam nadzieję, że zrobiłeś to tak, jak należało – oznajmiła, stawiając kolejne kroki.


Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez shattered dnia Sob 20:12, 08 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin