Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

House - Lata Młodości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
i_love_house
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:57, 15 Lip 2009    Temat postu:

Twój fik jest całkiem fajny! Jak się pojawi, to zaraz czytam.
Bardzo ciekawie się akcja rozwija.
Już się nie mogę doczekać następnej części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DracoPOL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sulmierzyce
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:05, 15 Lip 2009    Temat postu:

Witam wszystkich czytających. Bardzo się cieszę, że nadal się wam podoba. Bałem się, że z kolejnymi odcinkami jest coraz gorzej, a tu taka niespodzianka. Jeśli chodzi o sprawy medyczne, może mi się trafić jakiś błąd. Wcale się na tym nie znam i sugeruję się tylko informacjami z Wikipedii i innych stron. Zapraszam do przeczytania drugiej części 7 odcinka mojego fika.

HOUSE - LATA MŁODOŚCI
Odcinek 7 "Guilty" Part 2/3

Volakis razem ze swoimi przyjaciółmi poszedł do domu Gerardiego. Dyrektor bardzo się zdziwił, gdy otworzył im drzwi:
- Co wy... tutaj?
- Panie Gerardi, potrzebujemy informacji.
- Informacji? O co ci chodzi, Volakis?
- Chcę poznać wszystkie okoliczności, w których został zamknięty Charlie.
- Nie wiem, czy powinienem o tym mówić...
- Powinien pan.
- W takim razie, chodźcie.
Wszyscy weszli do salonu, Kevin i Jerry musieli stać przy drzwiach, bo nie mieli gdzie usiąść. Przez pokój przemknęła mała dziewczynka i podeszła do Gerardiego.
- Hej, tatusiu. Co to są za ludzie? Czy to są ludzie z mafii i będą chcieli cię zabić? - zapytała wtulając się w mężczyznę.
- Kochanie, naoglądałaś się za dużo filmów. Idź do kuchni, do mamy. Ja muszę tutaj o czymś porozmawiać.
Dziewczynka z niesamowitą prędkością wybiegła do kuchni, bała się tego tłumu w salonie.
- Nie mogę sobie wyobrazić tego, że już za parę lat moja córka też będzie tak biegała po domu. Jak ma na imię? - zapytał Theo.
- Monica.
- Pięknie. Ale dobra, przyszliśmy tutaj o czymś porozmawiać.
- Powiem wam wszystko, co wiem od Charliego i od policji.
- Byłoby niezmiernie miło. - powiedział Steve.
- Zaczęło się od Rufusa, który pobił tego chłopaka.
- House'a.
- Tak. Charlie chciał na własną rękę dowiedzieć się, czy Murphy za tym stoi. Poszedł więc do niego wieczorem, ale nie zastał go w domu. Dowiedział się, że jest na imprezie u jakiegoś Danny'ego. Tam zaczął się bić z Rufusem, wpadła policja, zobaczyli pełno dragów i alkoholu. Zwinęli ich.
- Czyli on znalazł się tam całkowicie przez przypadek?
- Prawdopodobnie.
- Nie brał żadnych narkotyków, nie pił alkoholu. Nie mogą mu nic zrobić.
- Za to, że tam był mogą dać mu wyrok. W dodatku uczestniczył w bójce. I podobno jeden z policjantów, Tritter chce podmienić wyniki jego badań na obecność narkotyków.
- Dlaczego on chce tak zrobić? - zapytał zdziwiony Ian.
- Pokłóciłem się z nim i o mało co go nie pobiłem. Chciał mnie ukarać. I w dodatku nie będę mógł wiarygodnie chronić Charliego, ponieważ zostałem zawieszony.
- Cholera, to wszystko jest bardziej skomplikowane niż myślałem. - zawołał Volakis.
- Nie martw się, mama kupi kredki. Mi zawsze kupuje jak jest mi smutno. - krzyknął Kevin.
- Cholera, Kev. Miałeś nie mówić o tym przy ludziach.
- Dlaczego starasz się o to, żeby Charlie miał złagodzony wyrok?
- Zawarłem umowę z pewną osobą, że zawsze będę go chronił. Bez względu na okoliczności. I to mi się nie udało.
- Zawsze myślałem, że jesteś najczarniejszym charakterem w naszej szkole. Co się zmieniło?
- Ja się zmieniłem. Może, gdy zostałem ojcem coś się we mnie zmieniło.
- Instynkt macierzyński? - zażartował Ian.
- Przestań. Po prostu dojrzałem.
- Staram się tylko rozluźnić atmosferę.
- Dobra, my idziemy. Musimy omówić szczegóły naszych dalszych działań. - powiedzieł Theo wstając z fotela.
- Co wy zamierzacie zrobić? - spytał dyrektor.
- Coś, o czym pan nie może nic wiedzieć. Chodźmy.
Wszyscy wyszli z jego domu. Gerardi był trochę przerażony, bał się, że teraz Volakis zrobi coś głupiego. Poszedł do kuchni i pobawił się torchę z dziećmi. Jego żona również widziała w nim zdenerwowanie.

Meg i pani House siedziały na korytarzu. Po chwili ciszy Moreno powiedziała:
- Dlaczego nazwała mnie pani krową?
- Bo nią jesteś.
- O ile uważnie słuchałam na lekcjach biologi, to krowy są biało-czarne i dają mleko.
- Nie wszystkie krowy są biało-czarne, niektóre są... biało-brązowe.
- Tak, ale przyjęty stereotyp to krowa biało-czarna.
- Niektóre krowy zamiast łatek mają paski.
- Co?
- Widziałam w reklamie. A dlaczego ty nazwałaś mnie suką?
- Bo pani nią jest.
- O ile dobrze mi wiadomo suki to psy, które wydają potomstwo.
- Ale jako sukę możemy określić również kogoś bez serca, który nie interesuje się wcale losem innych.
- Ale to jest bardzo dobitnie powiedziane.
- Bo inaczej to do nikogo nie dociera.
- Masz rację, jestem suką. Nawet mąż tak czasem na mnie mówi.
- Gdy się kłócicie?
- Nie, gdy się kochamy i jesteśmy w łózku.

House głośno zapukał do drzwi pokoju lekarskiego. Pukał bardzo długo, aż w końcu otworzył mu jakiś lekarz.
- O co chodzi?
- Chcę porozmawiać z doktorem Gillinghamem.
- Ale doktora Gillinghama nie ma, przepraszam.
- W takim razie pan musi mi pomóc.
- Co takiego? W czym?
- Znalazłem kobietę, która jest chora na toczeń.
- Co? Wracaj do łóżka, chłopcze. Nie wygaduj głupot.
- Ale to prawda. Jest chora na toczeń rumieniowaty.
- Jeśli sama się do nas nie zgłosi, to wcale nie będzie nas obchodzić.
- Ona jest bezdomna. Musimy jej pomóc.
- Znasz ją? Wiesz, gdzie może być?
- Nie, ale...
- To skąd wiesz, że jest chora?
- Widziałem ją, gdy straciłem przytomność na ulicy. Teraz wszystko mi się przypomniało.
- Gadasz niedorzecznie. Idź się połóż, albo wezwę kogoś, kto cię zaprowadzi do sali.
- Ale ja nie kłamię.
- Wszyscy kłamią, sądzę, że chcesz po prostu zrobić sobie niezły numer.
- Jeśli ta kobieta umrze, to pan będzie miał ją na sumieniu.
- A jeśli zaraz stąd nie pójdziesz, to wezwę ochronę.
- Idę już, idę. Gdy wróci doktor Gillingham, proszę go do mnie przysłać.
- A kim ty jesteś żeby wołać lekarza do siebie? Doktor Gillingham pewnie powie ci to samo co ja. A teraz wracaj do łóżka.
House był wkurzony na tego lekarza. Chciał pomóc tej kobiecie, jednak sam nic nie mógł zrobić. Wrócił do swojej matki i Meg.

Mam nadzieję, że się podobało. Zapraszam do komentowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
naska
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:42, 15 Lip 2009    Temat postu:

Ciekawe, czy Greg znajdzie tą kobietę...

Myślałam, że Meg i pani House w końcu się pogodzą, ale nic z tego.

Może umieścisz w którejś z kolejnych części futurospekcję do tego co działo się po kłótni Grega z ojcem na stołówce? Bo bardzo ciekawa jestem. Chyba, że masz inne plany

Czekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DracoPOL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sulmierzyce
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:11, 19 Lip 2009    Temat postu:

Witam. Mam dla was ostatnią część siódmego odcinka. Mam wielką nadzieję, że się spodoba. I jeszcze... jedną smutną wiadomość. Może odbierzecie to jako coś miłego, ale... to ostatnia część na długi czas. Ósmy odcinek pojawi się dopiero na początku sierpnia, ponieważ wyjeżdżam na wakacje. Zapraszam do czytania.

HOUSE - LATA MŁODOŚCI
Odcinek 7 "Guilty" Part 3/3

5 WRZEŚNIA 1975

Zegar pokazywał godzinę 0:25. Meg jeszcze siedziała w szpitalu razem z House'em. Jego matka musiała już jechać. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak chłopakowi jest ciężko. Nikt nie chciał mu uwierzyć. Nie mógł nikomu powiedzieć o tym, że został poddany hipnozie. Przez długi czas siedzieli nic nie mówiąc. Nagle House odezwał się:
- Pewnie musisz już iść.
- Niedługo będę się zbierała, a co?
- Musisz iść do szkoły, nie możesz tak przez cały czas siedzieć tutaj i opuszczać lekcji.
- Masz rację.
Nagle drzwi od sali otworzyły się. Delikatnie wyjrzał przez nie doktor Gillingham. Uśmiechnął się do dziewczyny i usiadł na krześle obok.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, Greg.
- Ma mi pan zamiar powiedzieć to samo, co powiedział mi ten chamski lekarz?
- Greg, po prostu doktorowi Clooney'owi trudno było w to wszystko uwierzyć.
- To ja już pójdę. - podniosła się z krzesła Meg. - Nie będę wam przeszkadzać. Pa, Greg.
- Pa, dziękuję za wszystko.
- Nie ma sprawy. - otworzyła drzwi i wychodząc zawołała - Do widzenia, doktorze.
- Do widzenia.
- Pan również mi nie wierzy.
- Nie wiem co o tym myśleć. Doktor Clooney...
- Doktor Clooney myśli, że jestem świrem.
- Mam wątpliwości. Skąd wiesz, że ta kobieta, którą podobno widziałeś...
- Widziałem ją! Naprawdę.
- W takim razie skąd wiesz, że jest chora na toczeń?
- Toczeń rumieniowaty. Ma objawy, które na to wskazują.
- Objawy... a czy jesteś lekarzem?
- Nie, tylko interesuje się tym.
- Ah, tak. A chcesz zostać w przyszłości lekarzem?
- Tak, mam taki zamiar.
- Czy możesz jakoś udowodnić, że naprawdę widziałeś tę kobietę?
- Jeśli potraficie dostać się do mojego mózgu...
- A może wykrywacz kłamstw?
- Nic nie da. To nie działa w ten sposób.
Doktor Gillingham spojrzał wzrokiem pełnym zrezygnowania. Nie wierzył chłopakowi. Bał się, że ma jakieś zaburzenia psychiczne. Niepokoił się o jego zdrowie. Patrzył mu w oczy i powiedział:
- Nie mogę ci pomóc. Niestety.
- Skąd mogłem wiedzieć, że tak właśnie pan powie?
- W południe przyjdzie do ciebie twoja psycholog. Porozmawiasz z nią.
- Ona jest idiotką.
- Prezydent też jest, a wszyscy powierzyli mu władzę. Najważniejsze, że pomaga ludziom.
Wyszedł z sali. Jeszcze raz spojrzał na zaniepokojonego chłopaka i wyszedł z sali.

KILKANAŚCIE LAT PÓŹNIEJ

W pewnym pokoju na akademiku było słychać jęki. Łóżko trzęsło się od mocnych ruchów.
- Tak, Greg! Właśnie... ach.
Skończyli. Położyli się obok siebie, patrzyli sobie w oczy.
- Zachowałem się głupio, co?
- Dlaczego?
- Przestań, Lisa. Popłakałem się w stołówce na oczach wszystkich studentów. To było...
- Normalne.
- Upokarzające. Wiesz, jak się później uspokoiłem i... wszystko przemyślałem, to...
- Wszyscy wiedzą, że w takim przypadku... to było normalne. I bardzo trudne dla ciebie.
- Nie powinienem tak się zachować. Zawsze byłem znany z tego, że potrafię być spokojny. A teraz... zachowałem się jak dziecko, któremu mama nie chce kupić lizaka.
- Nie mogę się z tobą zgodzić. - wstała i zaczęła się ubierać. - Ja też bym się tak zachowała na twoim miejscu. Przecież on zabił...
- Ale przez ten czas rany powinny się zagoić. - przerwał jej House.
- Myślisz, że po takim czymś szybko ci się wszystko zagoi. W głębi serca zawsze będziesz wściekły na ojca. To było zaledwie kilka lat temu.
- Za rok będzie dziesięć. A to już jest jakiś okres czasu.
- Nie przejmuj się tym, Greg. Ja już muszę lecieć. Pa, było fantastycznie.
- Wiem. - zaśmiał się chłopak, w czasie gdy Cuddy opuściła jego pokój.
Sięgnął po leki nasenne i wziął kilka z nich. Zasnął natychmiast.

5 WRZEŚNIA 1975

Zbliżał się poranek. Tritter spędził noc z jakąś dziewczyną, pocałował ją przy drzwiach. Ona wyszła, lecz zobaczyła na wycieraczce leżący kartonik. Postanowiła go otworzyć bez wiedzy policjanta. Zobaczyła ściętą głowę kury, zaczęła krzyczeć. Tritter natychmiast wybiegł za nią, przytulił ją mocno. Dziewczyna była panicznie przestraszona. Policjant sięgnął po pudełko, w którym oprócz głowy leżała również kartka.
- Przemyślałeś? Jeśli nie, to stracisz głowę tak samo, jak ten kurczak. - przeczytał głośno.
- Czy ktoś cię prześladuje?
- Nie wiem, to zaczęło się wczoraj. Ale chyba wiem, kogo mogę o to posądzić. Która godzina?
- Za chwilę siódma. Czemu pytasz?
- O jedenastej mam rozprawę. Muszę się zjawić i złożyć zeznania. Idź do domu, kochanie. I o nic się nie martw.
- Dobrze. Ale zaczynem się bać, Mike.
- Nie bój się.
Wrócił do domu, trzymając karton z głową kury w ręku. Odłożył go na stolik i zadzwonił do komendanta.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, kto mówi?
- Michael Tritter, komendancie. Dostaję listy i paczki z pogróżkami.
- Co?
- Komuś bardzo zależy na najlepszym wyroku dla Charles'a Rogersa.
- Niemożliwe.
- A jednak... chyba wiem, kto może to robić.
- Kto?
- William Gerardi. Groził mi na posterunku, teraz stosuje tanie sztuczki.
- Michael, pomyśl. Został zawieszony, co by mu jeszcze dało nastraszanie ciebie.
- Ale to przecież jemu najbardziej zależy na Rogersie.
- Tak, ale... tylko dlatego, że to jego najlepszy uczeń.
- Nie sądzę. Myślę, że on go dotyka.
- Co takiego?
- Myślę, że Gerardi jest pedofilem. I znajdę dowody na moją rację.
- Michael, wiem, że się na niego uwziąłeś. I to bardzo. Ale proszę cię, nie przesadzaj.
- Możliwe, że ten chłopak jest zmuszony do milczenia. Łączą ich bardzo ścisłe kontakty.
- Przestań wymyślać takie rzeczy. To niemożliwe.
- Ja sądzę inaczej. I pan również otworzy oczy, gdy znajdę dowody.
Komendant odłożył słuchawkę, a Tritter już miał pomysł na wrobienie Gerardiego w jeszcze jeden bałagan.

Do drzwi w sali House'a zapukała delikatnie jego psycholog, Anne Madison. House jeszcze spał, więc kobieta lekko go szturchnęła. Ten obudził się przestraszony.
- Miewasz koszmary?
- Nie, a co? To pani... o tej porze?
- Tak, jest już dziewiąta. Jestem tu na prośbę doktora Gillinghama.
- I co pani powiedział?
- Powiedział, że... mówisz o kobiecie, która jest chora. Którą widziałeś, gdy uciekłeś ze szpitala.
- Widziałem ją. Ale zapewne pani też mi nie wierzy! - krzyknął zdenerwowany.
- Poczekaj, nie przekreślajmy szans na to, że ci uwierzę.
- Już możemy to skreślić. Nikt mi nie uwierzy. - był pełen złości.
- Jak sobie o tym przypomniałeś.
- Normalnie, przypomniałem sobie.
- Wcześniej mówiłeś, że nic nie pamiętasz.
- Mówiłem, że pamiętam kobietę, ale nie wiedziałem na co jest chora. Teraz już wiem.
- Wiesz?
- Toczeń rumieniowaty. Ale po co rozmawiamy, jak pani zakończy tę rozmowę tak samo, jak Gillingham.
- Jestem tutaj po to, aby ci pomóc. Uwierz mi.
- Jakoś tego wcale nie dostrzegam.
- Ach, tak. Nie dostrzegasz. Powiedz mi wszystko, co wiesz o tej kobiecie.
- Jest szczupła, około 45 lat, bezdomna. Ma na sobie stare łachmany i okulary przeciwsłoneczne. Jest dobrym człowiekiem. I ma toczeń.
- Bezdomna?
- Tak, bezdomna! - ponownie krzyknął House.
- Nie denerwuj się. Więc jak chcesz znaleźć bezdomną kobietę?
- Na pewno policja by ją znalazła. Gdyby tylko chciała.
- Nie sądzę. Greg, pomyśl logicznie. Czy jest możliwe, żeby bezdomna kobieta swoje ostatnie pieniądze wydawała na telefon, po to żeby wezwać pogotowie? Czy jest możliwe, że tak dobrze wszystko zapamiętałeś? Może jest w tym część prawdy, ale resztę sobie wmówiłeś. Być może nieświadomie, ale to jest możliwe.
- Skoro mi nie wierzysz to wyjdź stąd! - krzyczał w złości. - Wyjdź. Nie chcę cię widzieć. Nie pokazuj mi się więcej na oczy!
Pani Madison postąpiła zgodnie z życzeniem zdenerwowanego chłopaka. Jej najgorsze obawy się spełniły.

Tritter skierował się w stronę domu Gerardiego. Chciał z nim dokładnie porozmawiać o tych pogróżkach. Był przekonany, że to on za tym stoi. Niedługo zaczynała się rozprawa. Zapukał do jego drzwi. Otworzyła mu żona, Catherine Gerardi.
- Słucham?
- Dzień dobry, nazywam się Michael Tritter. Jestem z policji.
- Coś się stało?
- Chcę z nim porozmawiać.
- Proszę wejść.
- Wolę rozmawiać tutaj. Po prostu proszę go zawołać.
Catherine zrobiła tak, jak kazał jej policjant. Will, gdy tylko usłyszał jego nazwisko, bardzo się zdenerwował. Wyszedł z nim na dwór.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- O czym?
- O tym. - podał Gerardiemu kartki z pogróżkami. - Głowę kurczaka też bym zabrał, ale zaczęła mocno śmierdzieć.
- To nie moja sprawka.
- Naprawdę? Jeśli się przyznasz, nie będzie cię czekała niemiła niespodzianka.
- Mówię prawdę. To nie ja.
- Tylko tobie zależy na dobrym wyroku dla Rogersa. Więc... powiedz mi, czy to na pewno nie jest twoja sprawka?
- Przyrzekam, ja nic już do ciebie nie mam.
- W takim razie, do widzenia.
- Do widzenia. I jeszcze raz cię proszę, ulituj się nad tym chłopakiem.
- Nie mam takiego zamiaru. Nad tobą też się nie ulituję.
Wsiadł do swojego samochodu i pojechał w stronę szkoły.

Charlie siedział w areszcie wraz z Rufusem i resztą złapanych tamtej feralnej nocy chłopaków. Rufus podszedł do niego.
- To wszystko przez ciebie.
- Przeze mnie?
- Gdybyś nie przyszedł, to gliny by nas nie wywęszyły.
- Ach, tak. Więc teraz o wszystko będziesz obwiniał mnie.
- Pewnie.
- Rozumiesz, że siedzimy razem w tym szambie?
- Nie sądzę, Rogers. Myślę, że to ty wezwałeś gliny.
- Gdyby tak było, idioto, to już dawno bym stąd wyszedł.
- Może to jest jakaś podpucha.
- Gdybyś nie pobił tego chłopaka, mnie by tu nie było. Wtedy, na kogo byś zwalił całą winę? - spytał Charlie wstając z ławki.
- Ale jesteś... a ja bardzo się cieszę, że skopałem tego leszcza.
- Jesteś okropny.
- W końcu jestem z bandy Volakisa.
- Chciałbym ci teraz powiedzieć, że Volakis jest po mojej stronie.
Murphy zaśmiał się głośno i szyderczo. Spojrzał się na swoich kolegów i zawołał:
- Słyszeliście, on mówi, że Theo jest po jego stronie.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Charlie już nie był taki pewny swojej deklaracji.
- Mówię prawdę. On jest ze mną.
- Gdyby mógł kogoś stąd wydostać, na pewno nie wybrałby ciebie.
- Myślę, że byłoby inaczej niż myślisz.
- Tak? Jesteś taki cwany. W takim razie, dlaczego jesteś taki ważny dla Volakisa.
- Bo to mój wujek.
W celi zapadła cisza. Jak w grobie. Wszyscy patrzyli na Rogersa z wielkim zdziwieniem.
- Ściemnia! - zawołał jeden z chłopaków.

Tritter dojechał do szkoły. Zapukał do gabinetu Freemana i natychmiast do niego wszedł nie czekając nawet na odpowiedź.
- Witaj.
- Witaj. Co cię tu sprowadza?
- Mam pewien pomysł.
- Jaki?
- Możemy na zawsze udupić Gerardiego.
- Co on ci takiego zrobił?
- Nie lubię gościa i mam ochotę go zniszczyć. Myślę, że ty również Clarence. Co?
- Nie wiem. A o co ci dokładniej chodzi?
- Chcę, abyś potwierdził informację, że dwójka dzieci zgłosiła się do ciebie z oskarżeniami przeciw Gerardiemu.
- Jakimi oskarżeniami?
- Pedofilii.
- Co? - zdziwił się Freeman. - Zwariowałeś? Skąd ja wezmę dzieciaki, które to potwierdzą.
- Już ja się tym zajmę. Gdy wszystko załatwię, dam ci nazwiska. Umowa stoi?
- Już jedną rzeczą mocno go pogrążam. Oskarżenie o pedofilstwo, w dodatku sfabrykowane może być dla nas bardzo niebezpieczne.
- Nie martw się. Jak ja się czymś zajmuję, to robię to porządnie. Musisz mi pomóc.
- Nie muszę, nie zrobię tego. Przepraszam.
- W takim razie ciebie oskarżę o molestowanie uczniów.
- Nie możesz tego zrobić.
- Właśnie, że mogę. Pogrążę cię razem z Gerardim. Dlatego daję ci jeszcze jedną szansę. Zgadzasz się?
- Działasz niesprawiedliwie, ale... skoro tak stawiasz sprawę. Zgadzam się. Powiem wszystko co zechcesz.
- Świetnie. W takim razie do zobaczenia niedługo w sądzie.
- Do zobaczenia.
- Aha, i podczas dzisiejszej rozprawy, masz mi się nie sprzeciwiać, jasne?
- Dobra.
Tritter wyszedł z gabinetu. Freeman czuł wyrzuty sumienia, ale ratował własną skórę. Zadrzeć z Triterem to bardzo trudna sprawa.

House leżał we własnym łóżku. Spoglądał na spadające krople deszczu za oknem. Myślał o swojej przyszłości. Nie chciał wracać do Los Angeles, chciał nadal uczyć się w Poly. Ale nie wiedział, jaka będzie decyzja Johna. Nagle do jego pokoju weszło dwóch, ubranych na biało facetów.
- Kim panowie są.
- Jesteśmy ze szpitala psychiatrycznego. Zabieramy cię stąd.
- Co? Nie możecie.
- Właśnie, że możemy. Doktor Gillingham i doktor Madison ostrzegali nas, że będziesz stawiał opór.
- To niemożliwe.
- Takie jest ich zalecenie. Proszę z nami, albo weźmiemy pana siłą.
- Będziecie mogli mnie wziąć siłą. Pokojowo wam się nie oddam. Moja matka o tym wie?
- Tak, sama wyraziła zgodę. Proszę z nami.
- Nie!
House zaczął się szarpać, lekarze z psychiatryka musieli zawinąć go w kaftan bezpieczeństwa, ponieważ nie chciał iść sam. Musieli wziąć go siłą. House krzyczał przez cały korytarz robiąc w szpitalu wielkie zamieszanie. Wsadzili go do ambulansu i pojechali razem z nim do szpitala psychiatrycznego.

Tritter wrócił jeszcze na chwilę do domu. Sprawdził pocztę i dostał jeszcze jeden list z pogróżkami, dokładnie o takiej samej treści, jak ten pierwszy. Wyszedł z mieszkania, i skierował się w stronę uliczki, której używał jako skrótu na następną ulicę. W uliczce zaatakowało go pięciu mężczyzn w czarnych kominiarkach. Zaczęli go kopać aż do nieprzytomności. Gdy z ledwością już kojarzył, usłyszał głos.
- Myślę, że wciąż tego nie przemyślałeś.

Mam nadzieję, że się podobało. Do sierpnia. Pozdrawiam wszystkich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
naska
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:44, 19 Lip 2009    Temat postu:

Kolejna świetna część Biedny House

Czekam cierpliwie do sierpnia No i miłego wyjazdu życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ola_b166
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Będzin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:41, 11 Sie 2009    Temat postu:

Super fic, czekam na ciąg dalszy.
Udanego wyjazdu i super pogody życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DracoPOL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sulmierzyce
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:13, 12 Sie 2009    Temat postu:

Witam wszystkich. Kolejna część House - Lata Młodości pojawiłaby się już dawno, ale niestety miałem problemy z komputerem. Niedługo wezmę się za pisanie. Cieszę się, że wam się podoba. Pozdrawiam.

P.S. Wyjazd się udał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DracoPOL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sulmierzyce
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:21, 14 Sie 2009    Temat postu:

Dobra. Nareszcie udało się napisać kolejną część. Wiem,ż że jest duże opóźnienie, bo miała być na początku sierpnia, ale miałem kłopoty z komputerem, a poza tym jeszcze inne ficki do pisania. Ale ten jest dla mnie najważniejszy, bo mój pierwszy i chyba najlepszy z tych wszystkich, które napisałem. Mam nadzieję, że nie obniży mocno poprzeczki całej serii. Zapraszam do czytania.

***

HOUSE - LATA MŁODOŚCI
Odcinek 8 "No Mercy" Part 1/3

Wybiła godzina jedenasta. Wszyscy, oprócz Trittera zjawili się na rozprawie, która miała pogrążyć chłopców. Gerardi i Freeman ucięli krótką pogawędkę przed wejściem do sali sądowej.
- Powiedz mi, dlaczego tak ostro zareagowałeś? - zapytał zaintrygowany Gerardi.
- Nie wiem. Bardzo cię za to przepraszam, to nie miało tak wyjść. Podobno ty też będziesz miał rozprawę.
- Tak, za tydzień mam się zjawić w sądzie. Wiem, że Tritter chce mnie pogrążyć. I mam przesrane, bo sąd będzie po jego stronie.
- Dlaczego?
- Tritter to manipulant, potrafi każdego bez zbędnego gadania namówić do współpracy.
Freeman zrobił głupią minę i schylił głowę w dół.
- Coś się stało?
- Nie, nic. Wszystko dobrze. Tylko nie widzę tutaj Trittera.
- Też mnie to zastanawia. Jest już kilka minut po jedenastej, a go wciąż nie ma. Może nie przyjdzie?
- Nie przyjdzie? - przestraszył się Freeman.
- To dobrze. Nikt nie przedstawi fałszywych zeznań przeciwko naszym chłopcom.
Nagle zadzwonił głośny dzwonek, który wzywał wszystkich na rozprawę.
- Chciałbym ci o czymś powiedzieć, ale nie mogę... - zawołał nagle spanikowany Freeman.
- O co chodzi?
- Nie miałem wyboru...
- O czym ty mówisz?
- Przepraszam cię za to, co będzie.
- Freeman! W co ty się wplątałeś?
Wszyscy weszli do sali. Freeman i Gerardi usiedli na przeciwnych stronach sali. Zawieszony dyrektor patrzył na swojego kolegę pytającym wzrokiem. Nie wiedział, co miał na myśli przez to co powiedział. Był bardzo zdenerwowany. Zobaczył Charliego siedzącego za ławą oskarżonych. Spojrzał na niego i skinął twierdząco głową. Chciał mu przekazać, że wszystko będzie dobrze.

Tritter obudził się przywiązany do krzesła w bardzo ciemnym pomieszczeniu. Nie widział prawie nic, tylko lekką smugę światła wpadającą do budynku przez małe okienko na północnej ścianie. Policjant miał zaklejone usta, nie mógł nic powiedzieć. Zaczał wydawać różne odgłosy, żeby tylko ktoś go usłyszał. Nagle spostrzegł pewną postać idącą w jego stronę. Miała założoną na głowie kominiarkę i mężczyzna nie mógł zobaczyć kto to jest. Chłopak podszedł do Trittera i odkleił mu usta.
- Kim ty jesteś?!
- To nie powinno cię teraz interesować.
- Gerardi cię wynajął?
- Nie znam żadnego Gerardiego.
- Nie sądzę.
- Przemyślałeś to?
- Co, do cholery?
- Charles Rogers. Pewnie coś ci to mówi.
- Cholera! Czemu tak bardzo zależy wam na tym chłopaku? Czy to jest jakiś przemytnik?
- Wiesz, ile niewinnych ludzi skrzywdziłeś dla własnej satysfakcji?
- Wszyscy byli winni.
- Nie byli! Potrafisz manipulować ludźmi i wykorzystujesz tą umiejętność do niecnych czynów.
- To jest tylko moja sprawa. Nie powinno cię to obchodzić! Kim jesteś?
- Wiem, wiem. Ale teraz chcesz pogrążyć niewinnego chłopaka. Pozostaje pytanie: dlaczego?
- Mam ostatnio złe dni, muszę sobie jakoś poprawić humor.
- Może ktoś najechał na twoją ambicję? Komendant, inny policjant?
- Przestań! Jeśli mnie wypuścisz teraz, to zapomnę o tym incydencie.
- Dlatego, że się boisz?
- Nie boję się, chcę pójść na rękę.
- Wymagam jednego: wolności i dawnego życia dla Rogersa. Bez żadnych wpisów w kartotekach.
- Coś jeszcze?
- Nie. Nic mi więcej nie potrzeba.
- Nie chcesz nic dla siebie? Nie chcesz tego, żebym zapomniał o tym zdarzeniu? Wiesz dobrze, że jestem konsekwentny.
- Nie, bo i tak nie dowiesz się kim naprawdę jestem.
- Myślisz, że jesteś profesjonalistą w swoim fachu?
- Nie. Myślę, że ty jesteś idiotą! Zgadzasz się?
Tritter spojrzał na niego ostrym wzrokiem.
- Niech ci będzie. Ale wiedz, że gdy będzie już po wszystkim, znajdę cię!
- Nie mogę się doczekać. - sięgnął do kieszeni po telefon i podając go Tritterowi powiedział: - Dzwoń!

House siedział w pokoju psychiatrycznym. Białe ściany, białe drzwi. Żadnego telewizora, żadnej rozrywki. Siedział skulony na łóżku, był mocno zdenerwowany. Ubrali go w dziwny przyszarzały fartuch i mieli zamiar go leczyć. Ale House nie wiedział, jak doszło do tego, że znalazł się w tym miejscu. Nie mógł nawet zadzwonić do Meg. Nie mógł zadzwonić do nikogo. Ta samotność... ta cisza go wykańczała. Nagle usłyszał lekkie pukanie do drzwi. Otworzyła je pielęgniarka, która zawołała:
- House, masz gościa. Proszę za mną.
House był zadowolony, bo choć na chwilę mógł opuścić ten wypełniony pustką pokój. Zobaczył Johna siedzącego przy stoliku. Skrzywił się, gdy go zobaczył. Miał nadzieję, że odwiedzi go Meg... albo przynajmniej matka. Ale nigdy nie spodziewał się Johna.
- Witaj, synu! - rzekł John, gdy House dosiadł się do stolika.
- Co się stało? Od dawna ze mną nie rozmawiałeś. Nie chciałeś na mnie nawet patrzeć. Co się zmieniło?
- Postaram się, żeby cię stąd wypisali?
- Naprawdę? - nie wierzył własnym uszom Greg.
- Tak. Ale pod jednym warunkiem.
- Cholera, zapomniałem, że u ciebie za darmo umarło.
- Wracamy do Los Angeles.
- Nie. Nie mogę opuścić Poly, to bardzo ważna szkoła dla mnie.
- Czy ty nie widzisz, do czego ta twoja szkoła cię doprowadziła? Jesteś w szpitalu psychiatrycznym!
- To nie jest wina szkoły!
- Nie jest? W takim razie, chcesz czekać do końca terapii, która będzie trwała jakiś czas. Za nim stąd wyjdziesz, nie będziesz już mógł przystąpić do ponownej nauki. A wtedy będziesz miał rok stracony. Naprawdę tego chcesz?
- Nie wiem...
- No właśnie! Nigdy nic nie wiesz. Dobrze się zastanów, czy nie lepiej wrócić do Los Angeles i nie stracić jednego roku... czy może nadal walczyć o Poly i być o jeden rok do tyłu?
- Nie możesz postarać się o to, żeby mnie wypuścić, ale abym mógł kontynuować naukę tutaj?
- Nie ma takiej opcji. Pytałem się... bez zakończonej terapii nie przyjmą cię z powrotem do Poly. Dlaczego ci tak bardzo zależy na tej szkole?
- Jest dla mnie ważna...
- Podjąłeś decyzję?
- Nie jestem pewien.
- Przyjdę jutro, zastanów się. Kolejnej takiej szansy nie będziesz miał.
John wstał z krzesła, zdjął marynarkę z oparcia i wsunął ją na siebie. Spojrzał się znacząco na Grega i wyszedł ze szpitala. House chwycił się za głowę, nie wiedział jak ma zadecydować. To będzie bardzo trudna decyzja.

***

Mam nadzieję, że się spodobało. Komentujcie jeśli macie taką ochotę lub potrzebę. Pozdrawiam wszystkich gorąco. Wkrótce kolejna część ósmego odcinka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
naska
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:13, 14 Sie 2009    Temat postu:

Powiem krótko - kolejna świetna część. Ciekawe, na co Greg się zdecyduje... I jak się rozwiąże sprawa z Tritterem. Czekam na kolejną część No i weny życzę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reporterek
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:14, 21 Sie 2009    Temat postu:

Może być czekam na więcej.
_________
Love MUsic


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
claudine
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:46, 22 Sie 2009    Temat postu:

ja tu się specjalnie rejestrowałam żeby zachwalać to cudo a tu brak nowych części <beczy>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DracoPOL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sulmierzyce
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:22, 23 Sie 2009    Temat postu:

Niedługo pojawią się nowe części, byłem na wyjeździe.
O to bądźcie spokojni. Bardzo się cieszę, że wam się podoba.
Pozdrawiam. Następna część mniej więcej za dwa dni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cudna :D
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:18, 29 Sie 2009    Temat postu:

Ha! Udało mi się przeczytać wszystkie części na raz, kiedy masz zamiar wklaić następne?
Fik sympatyczny, jeszcze bardziej nie lubie Trittera, a myślałam, że bardziej "znielubic" to go już nie mogę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cudna :D dnia Sob 7:19, 29 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
claudine
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:08, 29 Sie 2009    Temat postu:

komuś się chyba albo wen zaciął albo komp. znam ten ból, ale jednak szkoła idzie i nie będzie kiedy czytać, no!2 dni minęły 4 dni temu.


edit 16.09.09

foch! tak się nie robi. be. my cieć hałsa!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez claudine dnia Śro 19:47, 16 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cudna :D
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:48, 30 Sie 2009    Temat postu:

Droga autorko, zaraz Ci tu pikiete urządze, jak nic nie wkleisz.
Kiedy kolejna część?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin