Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Przeciętnie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:55, 31 Paź 2010    Temat postu: Przeciętnie

Witam. W tym temacie zamieszczam Fik który chciałam zamieścić w dziale Huddy, ale nie wiem czy do końca dotyczy tego właśnie shipu. Sami już musicie ocenić. Początek jest raczej mdły, mam nadzieję, że później się rozkręci. To jeden z moich pierwszysch Fików, więc proszę o wyrozumiałość, ale szczerość.



Cześć, jestem Weronika. Mam trzynaście lat, moja matka jest Amerykanką, ojciec Polakiem; nie będę teraz wnikać w to, jak się poznali, ważniejsza jestem teraz JA! Uwielbiam serial "House, M.D.". Oglądam najnowsze odcinki w internecie, bez przerwy poluję na jakieś nowe spojlery... Właśnie kończyłam oglądać któryś z odcinków, przypadek jak zwykle mnie mało obchodzi. Najbardziej z całego serialu interesuje mnie tzw. wątek Huddy. Chciałabym, żeby w końcu się zeszli! Ok, odcinek skończył się, przypadek został rozwiązany i scenarzyści jak zwykle zostawili pewien niedosyt związany z problemami osobistymi postaci.
- Weronika! Idź się myć! Zaraz się zaczyna "Mam talent"! - krzyknął tata.
- Już idę... - wymamrotałam pod nosem. Bardzo często mówię coś sama do siebie, oczywiście, że nie gadam jak najęta, trudno mi to określić. Niechętnie oderwałam wzrok od monitora, choć i tak wiedziałam, że nie mam już nic do roboty na kompie. Przeczytałam już wszystkie Komixxy, na Demotywatorach też nie było niczego nowego, a wszystkie fiki na temat Huddy przestudiowałam po kilka razy. Czasami z nudów zaczynam oglądać cały serial od nowa. Sezon po sezonie, właśnie teraz byłam na odcinku trzeciego sezonu zdaje się... Jestem potwornie niecierpliwa - ledwo znoszę oczekiwanie na następny odcinek, a one ukazują się tak rzadko... Aż co tydzień. W czasie gdy o tym wszystkim myślałam, umyłam się, trochę potańczyłam przed lustrem ze słuchawkami na uszach, wypróbowałam milion nowych fryzur i wreszcie wyszłam z łazienki.
- Zaczęło się już? - zapytałam lekko olewającym tonem.
- Tak, ale nagrywam - odpowiedział tata ze zdziwieniem.
Normalnie nie odzywam się do niego takim tonem, ale ostatnio mieliśmy dość poważną sprzeczkę właśnie o House'a. Nie chciał, żebym go oglądała. Tata nie przepada za żadnymi serialami. Mama wybroniła mnie trochę kulawo swoimi na poczekaniu wymyślonymi argumentami i wyszło na to, że mogę oglądać dalej. Oczywiście tata nigdy nie powstrzymuje się przed kąśliwymi uwagami na jego temat. Teraz, kiedy jestem dla niego oziębła, udaje, że nie wie, o co mi chodzi. Przez moje rozmyślania nawet nie pamiętam, jak znalazłam się... Chwila! Jestem w...

Dziękuje mojej Becie - a_cappelli


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 321akrew dnia Nie 21:59, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:31, 01 Lis 2010    Temat postu:

Proszę, niech mnie ktoś oświeci!
Po dłuższej nieobecności na Horum mam wrażenie, że straciłam fikowego ducha... Nie rozumiem, nie dociera do mnie, nie przemawia, dziwne...

Wypowiem się konkretniej jak znajdzie się ktoś serdeczny, kto naświetli mi tę osobliwą sytuację bliżej.

Pozdrawiam,
Nitka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:46, 01 Lis 2010    Temat postu:

NiEtYkAlNa napisał:
Wypowiem się konkretniej jak znajdzie się ktoś serdeczny, kto naświetli mi tę osobliwą sytuację bliżej.


Nitka, chciałabym, ale nie potrafię. Jak dla mnie to wpis z pamiętnika, a nie fick, sorry.

Trzeba więc, tak sobie myślę, naświetlić koleżance 321akrew czym są ficki, bo takiej wiedzy wg mnie brakuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:37, 01 Lis 2010    Temat postu:

Z całą moją miłością do A_cappelli, moja droga, czemuś ten fik w ogóle przepuściła?

Niech zgadnę: fik będzie o tym, że nagle znalazłaś się w szpitalu w Housie, swatasz Huddy i w ogóle jest pięknie, wspaniale. Już był ten pomysł na horum, wykonany bez sensu, jeśli chcecie mnie pytać o zdanie, na mniej więcej tym samym poziomie. Błędów oczywista nie ma, bo miałaś świetną betę, ale co to za sformułowania, gdzieś ty w literaturze widziała wyrażenie "na kompie"?! Język potworny. Narracja potworna. Napisane jak blog, a nie opowiadanie! Plus uroczy brak logiki, czy też jakiś absurd z życia twojego - tata zabrania ci/bohaterce oglądać House'a, bo to... e... serial? PRZEPRASZAM?
Jak dla mnie to jest słabe. Pomysł wcale nie odkrywczy, wykonanie leży. Na twoim miejscu poczytałabym sobie fiki innych, w Huddy, które tak lubisz (z tekstu wynika, że ty/twoja bohaterka to robi/sz, więc dziwi mnie sam fakt próby brania się za to to wyżej), czy gdziekolwiek, odpoczęła, wzięła się za to kiedy indziej. Później.

Pozdrawiam,
G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:48, 01 Lis 2010    Temat postu:

W realu ojciec na serio mi nie pozwala, uważa, że wszystkie istniejące seriale są kompletną głupotą i nie, nie będe ich "fatać". To jeden z moich pierwszysch fików. Następne części ędą lepsze. Ostrzegałam, że pierwsza jest słaba.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 321akrew dnia Pon 17:42, 01 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:53, 01 Lis 2010    Temat postu:

Sfatywać to Ty ich na pewno nie będziesz.

Wspomniałaś, że pierwszy fik, ale wspomniałaś też, że prosisz o szczerość. No to proszę bardzo. A jeśli sama wiesz, że część jest słaba, to po co ją w ogóle upubliczniasz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:44, 01 Lis 2010    Temat postu:

gehenn napisał:
Z całą moją miłością do A_cappelli, moja droga, czemuś ten fik w ogóle przepuściła?

*udaje, że nie parska śmiechem*
Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, ale teraz autentycznie poczułam się winna. Gehenn, nie bij! Po prostu to przebetowałam, pod spodem umieściłam słusznej długości (jak to ja) wywód na temat tego, co można by poprawić, a każdy wstawia tu swoje tworki na własną odpowiedzialność, także...

Och, dobra. Zrobię z tym coś później, teraz mnie pilnie potrzebują w kuchni, ktoś przecież się musi zająć brudną robotą... -.-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:42, 01 Lis 2010    Temat postu:

Staram się, aby następne części były ok i właśnie je poprawiam według waszych "rad". Gdybym chciała, żeby House i Cuddy się zeszli, to umieściłabym tego fika w innym dziale.

Nie, to pewnie sen, na sto procent. Leżałam na łóżku i śliniłam się do poduszki z rozdziawionymi ustami. Zdaje się, że czytałam jakieś informacje w internecie o tym, jak odróżnić sen od rzeczywistości. Spojrzałam na zegarek, jeśli jest to sen, nie powinno na nim być ani wskazówek, ani cyfr. Potem spróbowałam parę razy podskoczyć i zaczęłam się szczypać po całym ciele. Ze łzami bólu w oczach zorientowałam się, że to na pewno nie jest sen. Wszystko czułam tak wyraźnie, jak zwykle. Rozejrzałam się wokół siebie, znajdowałam się w holu PPTH. W dokładnie tym szpitalu, który tyle razy widywałam na ekranie mojego niezawodnego, kochanego komputera. W tej chwili jednak mało mnie to interesowało, chciałam się jak najdłużej pobawić. Ktoś podszedł do mnie z tyłu.
- Nic ci nie jest? Z którego jesteś oddziału? Betty zaraz cię odprowadzi. - Tłumaczę, bo tak naprawdę mówiła to po angielsku. Odwróciłam się i poczułam się tak, jakbym zaraz miała dostać zawału. Lisa Cuddy była o wiele wyższa, niż się wydaje. O jakąś głowę i pół ode mnie. Chciałam coś do niej powiedzieć (dzięki mamie bardzo dobrze znam angielski, nawet mam amerykański akcent), ale ona już dawno popędziła w stronę dość pulchnej pielęgniarki i zaczęła coś do niej mówić, energicznie gestykulując. Kiedy skończyła, odwróciła się do mnie, obdarzyła ciepłym uśmiechem i popędziła (na tyle szybko, na ile jej pozwalały szpilki) w stronę windy. Pielęgniarka pośpieszyła w moją stronę.
- Kochanie, jak ci na imię? - zapytała, w pośpiechu odbierając kartę od koleżanki, która udzieliła jej krótkiej uwagi na temat owej teczuszki, z jej pośpiesznej wiadomości zrozumiałam tylko nazwisko House.
- Tak! - krzyknęłam po polsku. Wszyscy na mnie spojrzeli. Uświadomiłam sobie, że trzeba będzie przestawić się na angielski. - Mam na imię Weronika, proszę się nie martwić, zaraz sama wrócę do sali, tylko... Czekam na mamę, robi zakupy w bufecie - odpowiedziałam na zadane wcześniej pytanie, po czym obdarzyłam ją dziecinnie słodkim uśmiechem. Miałam nadzieję, że zlituje się i zostawi mnie w spokoju.
- Dobrze, kochanieńka, ale jakbyś czegoś potrzebowała, to do mnie przyjdź, ja się tu kręcę bez przerwy - powiedziała zatroskanym tonem. Przyszło mi do głowy, że może jest to jeden z odcinków i natychmiast pomyślałam o tym, że mam możliwość zrobić wiele świetnych rzeczy. Nie przejmowałam się tym, jak ewentualnie wrócę do "świata żywych". Dogoniłam Betty.
- Czy ta karta jest przeznaczona dla doktora House'a? - zapytałam.
- Taaak... A po co ci to? - Ale ja już nie czekałam, porwałam jej kartę, która leżała na samej górze całego stosu, który niosła.
- Ej! - Dla mnie jedno spojrzenie na objawy i nazwisko wystarczyło, oddałam jej posłusznie kartę i przeprosiłam, po czym odeszłam. Tak, znałam ten odcinek, wiedziałam, co gdzie i kiedy dokładnie się wydarzy. Dzięki temu miałam gigantyczną przewagę, nie wiedziałam co prawda, nad kim, ale miałam. Przyszło mi do głowy wiele pomysłów i każdy z nich mogłam wykorzystać. Pomyślałam, że najtrudniej będzie mi zdobyć zaufanie i zainteresowanie House'a. Usiadłam na którymś krzesełku w poczekalni i zaczęłam rozmyślać nad tym, w jaki sposób zaintrygować diagnostę swoją osobą i równocześnie czekałam na jego przybycie - była dziewiąta, w tym odcinku on wpadał do szpitala po jedenastej. Potem szedł do Cuddy po przypadek... Właśnie! Powymądrzam się przed tym starym... Przed House'em.
- Gdzie on, do jasnej cholery, jest?! - To Cuddy wrzasnęła do pielęgniarki, wychodząc z windy. Ta tylko pokręciła głową. Podążyłam wzrokiem za administratorką. Zatrzymała się na środku holu, zamknęła oczy i głęboko odetchnęła. Powoli skierowała się w stronę bufetu.

Do głowy wpadł mi świetny pomysł. Na szczęście wyglądałam jak człowiek, moja piżama składała się ze zwykłego białego podkoszulka i czarnych sportowych spodni. Na upartego można by stwierdzić, że jestem ubrana jak na co dzień. Powoli podążyłam za... panią Cuddy. Patrzyłam na nią z odpowiedniego miejsca - tak, żebym nie była dla niej zbyt widoczna. Dziwne, że ona o dziewiątej... No dobra, w pół do dziesiątej rano, je lunch. Prawdopodobnie nie zdążyła zjeść śniadania w domu. Po dokładnym wyselekcjonowaniu swojego posiłku wreszcie usiadła z pełną tacą do stolika, była chyba bardzo głodna. Miałam zamiar z nią porozmawiać, ale pozwoliłam jej nacieszyć się wolną chwilą i jeść, aż prawie skończyła. Podeszłam do niej i zapytałam:
- Może mi pani pomóc? - Nie podniosła głowy. Pomyślałam, że jest nieuprzejma, może tylko w filmie była ukazana od tak dobrej strony? - Przepraszam, wszystko w porządku? - zapytałam, pociągnęła nosem i podniosła głowę, chyba płakała. Miała zapuchnięte oczy i lekko rozmazany makijaż. Wywróciłam oczami. Nie lubię, kiedy ktoś płacze, nie lubię pocieszać kogoś, kiedy nie potrafię sobie wyobrazić, co czuje. Znałam ją tylko z serialu, a ona przecież nie wiedziała, kim byłam i raczej mało ją to obchodziło.
- Chodzi o House'a? - wyrwało mi się, nawet nie zdążyłam się zastanowić, co mówię. Otworzyła usta, rozszerzyły jej się oczy, sądzę, że zastanawiała się, czy wezwać ochronę. Nie, tylko nie to! Pośpiesznie usiadłam. Dokładnie dobierając słowa i mając nadzieję, że robię to dobrze, zaczęłam mówić.
- Proszę się nie bać. Żeby formalności stało się zadość, jestem Weronika. - Podałam jej rękę, ona podała mi swoją.
- A ja Lisa...
- Cuddy. - Nie pozwoliłam jej dokończyć. - Proszę mnie wysłuchać do końca, nie wiem, czy to jest sen, czy jestem na silnych prochach - to ostatnie powiedziałam z sarkazmem - ale znalazłam się tutaj przypadkiem. Nie, nie jestem pacjentką psychiatryka - dodałam szybko. - Znalazłam się w serialu.
Miałam nadzieję, że mnie zrozumie, ale ona i tak patrzyła na mnie jak na wariatkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 321akrew dnia Czw 21:15, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:47, 01 Lis 2010    Temat postu:

Cytat:
Gdybym chciała, żeby House i Coddy się zeszli, to umieściłabym tego fika w innym dziale.

Cuddy

Cytat:
Jeśłi się wam nie podoba, to nie zmuszam do czytania.

Jeśłi z góry oznajmiasz mi: nie podoba się, nie czytaj - to rzeczywiście zniechęca. Co to znaczy: nie chciałam męczyć bety? Od tego jesteśmy! Rzuciłam okiem na tekst i zobaczyłam mnostwo błędów. Ale dziwi mnie, że ludzie tak rzadko chcę się uczyć. Przecież porównując wzrokowo obie części Twojego ficka, można od razu uniknąć niektórych błędów, np: braku spacji po myślnikach. O borze... Masakryczna sprawa z takimi widocznymi błędami. Ale może fikopisarz początkujący to roztrzepane istnienie, nie wiem.

Ja, jako czytelnik - zaprzestaje czytać tekst, bo jeśli wiedząc, że robisz błędy - bliskie Ci jest stwierdzenie: nie będę męczyć bety, uważam to za lekceważenie czytającego.

Pozdrawiam i życz ę powodzenia,
Nitka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:28, 01 Lis 2010    Temat postu:

Ach, no tak. Ta część jest faktycznie lepsza od poprzedniej...

Word nie poprawia takich słów jak spojżałam, rozejżałam się albo bulu? Bulu naprawdę jest według Ciebie w porządku?!

Po spółgłoskach p, b, d, g, t, j, ch, k, w piszemy rz.
Jeśli tak bardzo nie chcesz kłopotać bety, to weź słownik. Jak ktoś kiedyś ładnie powiedział, myślenie nie boli;) Poprawne pisanie także.

321akrew napisał:
Jeśłi się wam nie podoba, to nie zmuszam do czytania.

Jeśli będziesz robić błędy, to nikomu nie będzie się to podobało. I nikt nie będzie czytał, a wówczas nie masz po co pisać. Chyba, że w domowym zaciszu, dla siebie i własnej przyjemności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:52, 01 Lis 2010    Temat postu:

No hej, przepraszam, ale bety od tego są, żeby je, jak to powiedziałaś, męczyć. Gdybym nie chciała, żeby mi ktoś zawracał gitarę, nie zgłaszałabym się do Banku Bet. Przeczytałaś początek tego, co do Ciebie napisałam? Że robisz błędy, ale to, że wysłałaś mi tekst do sprawdzenia, świadczy o tym, że w jakimś stopniu zależy Ci na jego poprawności oraz opinii czytelnika? W tym momencie sama sobie zaprzeczyłaś.

Zresztą, och, Werka, zaraz się tym zajmę, spodziewaj się PW. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:44, 01 Lis 2010    Temat postu:

Tym razem starałam się wyeliminować błędy językowe i stylistyczne. Mój mózg się przegrzał, od nadmiernego myślenia, zapomniałam o ortografii i interpunkcji. Co do Bety, nigdy wcześniej z takowej nie "korzystałam" i nie wiedziałam, że można im zawracać o każdej porze. Za wypowiedź urażonych przepraszam, w przyszłości postaram się panować nad emocjami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:10, 01 Lis 2010    Temat postu:

Na początku, znaczy po pierwszej części, pomyślałam podobnie do Gehnn: "Nagle bum, jestem w House'ie, swatam kogoś z kimś, jestem pacjentem lub nagle znajduję się w houseowej ekipie". Jest trochę inaczej - ok. Niech będzie inaczej. To powinno być inaczej.

Pierwsza część faktycznie przypomina wpis z pamiętnika. Ewentualnie element jakieś "autobiografii" (Bo to akurat było moim pierwszym skojarzeniem. Jak teraz tak o tym pomyślę to nawet nie takim głupim). Zapisany poprawnie czego można było się spodziewać po tym, że miałaś betę. Ale... (kurcze, że zawsze musi być jakieś "ale")... kochana, widziałaś gdziekolwiek zdanie typu "(...) nie mam już nic do roboty na kompie". OMFG! Robotę to możesz mieć w pracy na polu! Na pewno nie tutaj. O kompach możesz dyskutować długo i namiętnie ze znajomymi na przystanku. Ale nie tutaj. A NA komputerze możesz sobie, a owszem, usiąść, ale nie radziłabym jeśli chcesz jeszcze kiedyś z niego korzystać.

Druga cześć mnie dobiła i to w każdym znaczeniu tego słowa. Przepraszam bardzo, ale jakbyś wkleiła ten tekst do Worda to cały powinien podkreślić Ci się na czerwono. I każdy zakreślony w ten sposób wyraz trzeba nadusić prawym przyciskiem myszki i wybrać poprawną wersję. Ewentualnie samemu takową stworzyć. To nie jest zbyt trudne. Na pewno by Ci się udało. Wiem, wymaga to trochę czasu, ale jak ktoś piszę wyraz "ból" przez "u" no to mówi sie trudno i trzeba cierpieć.

Sprawa numer dwa - teraz usłyszysz radę, której nie będziesz mogła zakwalifikować do czegoś co uznajesz za "rady". To będzie po prostu rada. Cudzysłów wylatuje. No więc - naucz się zapisywać dialogi! Nie pojmuję jak można zabierać się do pisania nie potrafiąc czegoś tak podstawowego. Mogę zrozumieć pomyłkę. Nieraz sama ma wątpliwości jak coś zapisać, no ale bez przesady. Możliwe, że nie uczyli Cię tego w szkole. Ja miałam beznadziejną polonistkę w czasach, w których powinnam się tego uczyć i nie nauczono mnie tego. Ale od czego są książki? Ok, nie chcesz wydawać pieniędzy na drogie księgi, bo nie wiesz czy to Cię tak na prawdę kręci. No to od czego są strony internetowe poświęcone poprawnej pisowni? Są takie. To fajna sprawa. Gorąco polecam.

Wstawiając fika na forum jednak w jakimś stopniu zmuszasz nas do czytania. W końcu w jakimś celu go tutaj umieszczasz. No, chyba że jest tu tylko ot tak. Nie miałaś co z nim zrobić więc sobie go tu zapisałaś.

Trudno ocenić mi to treściowo, bo błędy przysłoniły mi mój polonistyczny świat. Ale zdaje się, że już ciut bardziej podbiega to pod fik. I skoro ktoś zgodził się betować Twoje teksty (chapeau bas!) to znaczy, że chce je betować. I korzystaj z tej pomocy. Naprawdę, są osoby, którym błędy przeszkadzają w czytaniu lub psują tekst treściowo. To są takie osoby, które traktują pisanie raczej poważnie lub to co robią wykonują z należytym do tego szacunkiem. Skoro nie chcesz szanować czytelnika to szanuj chociaż swoją własną pracę.

Kolejna rady - ćwicz dużo. Naprawdę dużo. I czytaj. Jeszcze więcej niż piszesz. Czegokolwiek - książek, fików, co tylko lubisz.

Powodzenia
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:08, 07 Lis 2010    Temat postu:

Jako beta powyższego tekstu czuję się w obowiązku podać do wiadomości publicznej, iż mogę zająć się ortografią, interpunkcją, powiedzieć, co jest nielogiczne, co mi się nie podoba i co, moim zdaniem, można by poprawić, ale nie dam nikomu recepty na to, jak pisać, żeby pisać dobrze. Bo takiej recepty nie ma, a przynajmniej ja nie potrafię tego wytłumaczyć (gdybym spróbowała, mogłoby to wiązać się z moją ZBYT DUŻĄ ingerencją w tekst, a przecież nie o to chodzi), to trzeba czuć.

Dziękuję za uwagę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:02, 07 Lis 2010    Temat postu:

- Jestem Polką i dziwnym trafem znalazłam się tutaj w ciągu minuty, zadziwiające, prawda? W moim realnym świecie kręcony jest serial o tym szpitalu, w którym występuje Lisa Edelstein jako pani, Hugh Laurie jako Gregory House i tak dalej… Wiem dokładnie wszystko o tym szpitalu, pani, Housie i jego zespole. Wiem, co wydarzy się dzisiaj i przez najbliższe dwa lata.
Cuddy ukryła twarz w dłoniach i siedziałyśmy tak jeszcze przez kilka minut. Właśnie uświadomiłam sobie, że jestem głodna, kiedy kobieta siedząca naprzeciwko mnie zerwała się z miejsca, chwyciła dość brutalnie za łokieć i pociągnęła za sobą.
- Dokąd... - zaczęłam, ale ona mi przerwała.
- Do mojego gabinetu, tam nikt nas nie usłyszy. - Do głowy przyszedł mi świetny dowcip, ale chciałam przecież zdobyć jej zaufanie, więc zachowałam do dla siebie.
- Wiem, gdzie to jest - powiedziałam z nutą podniecenia w głosie.
- W takim razie prowadź. - Puściła mnie. Szłam o jakiś krok przed nią, chciałam podkreślić, że wiem, dokąd iść. Doszłyśmy na miejsce, otworzyła drzwi, chciała mnie przepuścić, ale spojrzałam na nią wyczekująco.
- Co...? – zapytała, patrząc na mnie z niecierpliwością.
- Wie pani, że House wejdzie do kliniki za - spojrzałam na zegarek - dokładnie dwanaście minut i piętnaście sekund? - zapytałam zachęcająco. Wyciągnęła komórkę z kieszeni swetra. Miała na sobie ciemnogranatowy sweterek, białą bluzkę z granatowymi guzikami, spódnicę, także w tym kolorze i, jak można było się spodziewać, granatowe szpilki. Wszystko idealnie do siebie pasowało, jak zwykle zresztą.
- Halo? Maggie? Zapisz mi dokładną godzinę przybycia House'a. - Wsunęła komórkę z powrotem do kieszeni.
- Najlepszy model Nokii, jaki do tej pory wyszedł - zauważyłam z podziwem. A ona dumnie się uśmiechnęła. Weszłam przed nią, wskazała mi dobrze znany fotel przed jej biurkiem.
- To biurko załatwił pani House, kiedy miała pani remont w gabinecie. Zaraz po tym, jak jakiś kretyn grożący bronią chciał, żeby go wyleczono - zaczęłam recytować z pamięci. Ona nie kryła swojego zaskoczenia.
- Dobrze, na siłę można by powiedzieć, że mogłaś się tego od kogoś dowiedzieć. Powiedz mi o czymś, o czym wiem TYLKO ja.
Musiałam się przez chwilę namyślić.
- Nie wiem, czy wie o tym tylko pani... - Nie mogłam dokończyć, bo mi przerwano. Jej telefon zaczął dzwonić, spojrzała na ekran.
- House? - zapytałam, przypomniałam sobie, że wiem, jak będzie przebiegać rozmowa. A ona spojrzała na mnie podejrzliwie, ale nie miałam czasu ani ochoty jej tego tłumaczyć. Odebrała i patrzyła na mnie uważnie, słuchając House'a. Ja w tym czasie próbowałam pokładać sobie myśli w głowie i znaleźć jakąś jej tajemnicę. Kiedy w końcu skończyła swoją rozmowę (mówiła tak szybko, że gdybym nie znała tego dialogu na pamięć, nie zrozumiałabym niczego), położyła telefon na biurku i rozłożyła się wygodnie w fotelu. Miałam wrażenie, że chce wyglądać na wyluzowaną.
- Mówmy sobie po imieniu – odezwała się. To mnie zaskoczyło.
- Dobrze... - Spojrzałam na nią niepewnie. – Liso, nie wiem, czy jest to tajna informacja, ale wiem, że bardzo chcesz mieć dziecko, raz nawet jedno zaadoptowałaś, ale ci je odebrano. Potem House przyszedł twojego mieszkania... - Znowu miała łzy w oczach. Wyglądała tak żałośnie!
- Wszystko w porządku? – Chciałam ją pocieszać, ale zaczęła cichutko łkać. Westchnęłam. Wstałam. Nie wiedziałam zupełnie, co powinnam zrobić. Wreszcie odwróciłam się, żeby wyjść, nie chciałam patrzeć, jak się rozkleja. Podniosła się i bąknęła coś pod nosem. Spojrzałam jej w oczy.
- Wiem, co czujesz, bo za około kilka odcinków wyznasz to facetowi, którego słusznie uznasz za tego jedynego, ale proszę, nie rycz mi w rękaw po dwa razy na godzinę.
- Jesteś pewna, że House cię nie wynajął? - zapytała, ocierając łzy z oczu. Prawdopodobnie potrzebowała lekkiej korekty makijażu.
- Jestem pewna i mam wielką ochotę go wreszcie upokorzyć. Znam wszystkie wasze dialogi, które nastąpią...
- Przez najbliższe dwa lata, pamiętam. Wiesz co? Odwołam to spotkanie, które i tak nie było potrzebne, obgadamy to sobie – powiedziała, uśmiechając się do mnie łobuzersko. Kolejny raz wyciągnęła komórkę z kieszeni. Po krótkiej rozmowie telefonicznej wskazała mi kanapę, sama przyciągnęła sobie fotel i usiadła na nim, opierając skrzyżowane nogi na stoliku do kawy. Rozmawiałyśmy bardzo długo, ja o Housie, ona o... Też o nim. Nagle się zerwała.
- House zaraz tu będzie!
Zaczęłam się rozglądać po gabinecie.
- Wejdź tutaj, nie zauważy cię. - Wskazała przestrzeń pomiędzy wysokim regałem na segregatory a przeszkloną szafą wypełnioną medalami i pucharami. Zapewne za zasługi szpitala. Ledwo zdążyłam wcisnąć w kryjówkę, ona usiadła przy biurku, a House już wpadł do gabinetu. Miał na sobie niebieską koszulę niesamowicie podkreślającą kolor jego oczu, moje ulubione jeansy i czarne buty Nike’a. Stał, opierając się na drewnianej lasce ze srebrną główką.
- Dzień dobry, mamo! - powiedział zadowolonym głosem.
- Dzień dobry, doktorze House – odpowiedziała Cuddy, najwyraźniej skrępowana moją obecnością.
- Czy ktoś nam towarzyszy, że mówisz do mnie tak oficjalnie? - Teatralnie rozejrzał się po gabinecie. - A może powinienem zajrzeć pod biurko, demonie seksu? - Szedł w jej stronę. Na szczęście wiedziała, co robić. Chwyciła kartę pacjenta i podała mu ją.
- To twój przypadek. - Spojrzał na nią z miną biednego pieska.
- Ale maaamooo, zawsze dawałaś mi kilku do wyboru!
Administratorka uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona.
- Dzisiaj był tylko jeden, nie obchodzi mnie, czy jest interesujący. Masz go wyleczyć. - House wziął kartę i rzucił na nią okiem. Zamknęłam oczy, wiedziałam, co teraz będzie.
- House! - Do gabinetu wpadł Wilson. Oboje odwrócili od siebie głowy w stronę onkologa.
- To nie ja wrzuciłem ci do pralki czerwone pranie z niebieskim - powiedział House, podnosząc ręce. Wilson spojrzał na niego piorunującym wzrokiem. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale powoli wycofał się z gabinetu. A mnie (drugi raz w ciągu godziny) wpadł do głowy świetny pomysł. Zauważyłam, że kiedy Wilson wychodził, House przez chwilę skupił na nim uwagę. W tym czasie sprytna Cuddy po cichu usiadła z powrotem przy biurku. Diagnosta odwrócił się i myślał, że przed sobą zastanie Lisę, jednak wbił wzrok w powietrze a nie - jak miał zamiar - w zielono-szare oczy. Wyszłam spomiędzy mebli i oparłam się ręką o kant biurka administratorki. Modliłam się w duchu, żeby nie zwróciła na to uwagi. Chyba wiedziała, o co mi chodzi, bo ze stoickim spokojem wpatrywała się w zszokowanego House'a.
- Co...? - House patrzył to na mnie, to na Cuddy.
- Nie martw się, ona mnie nie zobaczy... Wiesz, kim jestem? - spytałam, po czym usiadłam na rogu jej biurka. Cuddy mistrzowsko udała zdziwienie i spojrzała na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stałam. Potem przeniosła wzrok na mężczyznę.
- House, ile Vicodinu dzisiaj wziąłeś? - mówiła do niego tonem, jakim mówi się do przedszkolaka.
- O co ci...
Nie dałam mu dokończyć.
- Popatrz, jaki ma dekolt. Zakłada takie bluzki tylko po to, żebyś zwrócił na nią uwagę. Mówię ci, bierz, póki gorąca!
Cuddy chrząknęła i zaczęła kaszleć, byłam prawie pewna, że próbowała tym zamaskować parsknięcie śmiechem. House zlustrował mnie, po czym wbił wzrok w moje oczy. Kolor jego tęczówek był powalający. Mierzyliśmy się wzrokiem, dopóki kobieta, o której najwyraźniej zapomnieliśmy, zaczęła się niepokoić o podwładnego.
- House, idź lepiej wypić kawę, wygląda na to, że się jeszcze nie rozbudziłeś.
Diagnosta chyba się zdenerwował, jego wzrok przez kilka sekund bezczelnie spoczywał na dekolcie Lisy.
- Taaak, to jest znacznie lepsze od kawy. Teraz jestem rześki i gotowy do pracy. - Nigdy nie lubiłam jego seksistowskich tekstów, ale na żywo były takie śmieszne! Ukłonił się nisko przed swoją szefową, po czym wyszedł z gabinetu. Obie zaczęłyśmy cicho chichotać. Wreszcie Cuddy wyraźnie sobie o czymś przypomniała.
- Słuchaj. Właśnie odwołałam jedyne spotkanie, na jakim powinnam dzisiaj być. Jutro będę musiała załatwić tę sprawę, ale dzisiaj możemy zrobić sobie wolne. - Na samą myśl o wyjściu z Lisą Cuddy chciało mi się skakać z radości, ale zachowałam powagę. To nie była Lisa, jaką znałam. Ona drżała na myśl o zrywaniu się ze szpitala.
- Może ty pozałatwiaj tyle spraw, ile ci się uda, a ja w tym czasie zejdę coś zjeść? Nie jadłam niczego od około siedmiu godzin. - I wtedy uświadomiłam sobie, że przecież niczego nie zjem, ponieważ nie mam pieniędzy. Stwierdziłam, że podkradnę coś z tac pacjentów. Tyle razy widziałam przecież, jak House tak postępował. Cuddy zbierała myśli.
- Dobra, masz tutaj dwadzieścia dolarów, idź i kup sobie coś w bufecie.
- Nie ma mowy, mam trochę pieniędzy, dam sobie radę - skłamałam. Nie będę przyjmowała od niej pieniędzy, co by sobie o mnie pomyślała?
- Ach, tak? A skąd nagle wytrzasnęłaś dolce, co? - Cuddy najwyraźniej miała szybszy tok myślenia ode mnie. Poczułam, jak oblewam się rumieńcem. - Bierz i nie marudź, bo będziesz chodzić głodna do wieczora. - Miała rację, wzięłam z jej ręki połowę tego, co mi ofiarowała.
- Dobrze, to ja idę, co mam zrobić, jak już skończę? - Uświadomiłam sobie, że nawet nie mam komórki.
- Masz pół godziny, później zejdę do bufetu i razem zrobimy sobie wycieczkę - powiedziała z zawadiackim uśmiechem. To nie była Cuddy, jaką znałam z serialu!
- W takim razie do zobaczenia! - rzuciłam i wyszłam z jej gabinetu. Idąc przez korytarz w stronę windy, myślałam o tym, że trzydzieści minut to potwornie długo. Zjedzenie obiadu zajmie mi najwyżej dziesięć. W celu spełnienia swoich odwiecznych (no, nie takich odwiecznych) marzeń wjechałam windą o kilka pięter wyżej i skierowałam się do gabinetu House'a. Tak, to jest to. Zajrzałam przez przeszklone ściany. Kaczuszki już siedziały grzecznie przy stoliku, przeglądając dane nowego przypadku. Ich przełożonego jeszcze nie było. Weszłam do sali, towarzyszyły mi zdziwione spojrzenia.
- Cuddy mnie wynajęła, mam udawać halucynację House'a. - Na ich twarzach pojawiło się zrozumienie i lekkie rozbawienie. Chase, Foreman i Trzynastka najwyraźniej uwielbiali takie gierki ze swoim szefem.
- Jak ci na imię?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huddy15
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:53, 12 Lis 2010    Temat postu:

Dopiero wczoraj trafiłam na to cacko i nie mogę ukrywać że bardzo mi się podoba ten fik więc pytam: Kiedy następna część? bo już jestem zniecierpliwiona

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Huddy15 dnia Pią 23:53, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:16, 13 Lis 2010    Temat postu:

- Weronika, nie zwracajcie uwagi na mój beznadziejny akcent, jestem Polką - odpowiedziałam na pytanie Chase’a, nawiązując do jego akcentu.
- Chase, czyli nie tylko nam nie podoba się twój durny sposób wymowy. - Kobieta, która to powiedziała, uśmiechnęła się do mnie, odwzajemniłam uśmiech. Uwielbiam Trzynastkę.
- Tylko jej nie zgwałć, Binastko – odciął się mężczyzna.
- Lepiej idź zapytać Cameron, u kogo się dzisiaj spotykacie. - Za późno ugryzłam się w język. Moi towarzysze popatrzyli na mnie szeroko otwartymi oczętami.
- Strzeżcie się mnie, wiem o was wszystko - powiedziałam upiornym głosem, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Tutaj wszyscy wszystko o sobie wiedzą – powiedział Foreman, odwracając ode mnie wzrok, by spojrzeć z powrotem na kartę pacjenta. Usiadłam obok niezastąpionego ekspresu do kawy. Przypomniałam sobie scenę, gdy Amber w halucynacji House’a chciała napisać coś flamastrem na tablicy. Zeskoczyłam z blatu.
- Pożyczy mi ktoś na chwilę swój pisak? - zapytałam z niecierpliwością. - Nie miałam ochoty na to, żeby House zobaczył, że z nimi rozmawiam, a on mógł się wyłonić zza drzwi windy w każdej chwili. Wreszcie znudzona czekaniem sięgnęłam do kieszeni Chase'a i dosłownie porwałam mu pisak.
- Oddawaj! - krzyknął tonem przedszkolaka, któremu ktoś zabrał zabawkę. Zaczęłam wypisywać z pamięci objawy na tablicy, mając nadzieję, że poprawnie zapisuję wyrazy.
- Skąd...? – Foreman nie dokończył pytania.
- Od teraz zacznij się oglądać za siebie - powiedziałam tym samym upiornym tonem, tym razem dorzuciłam jeszcze równie złowieszcze spojrzenie. Zamiast zakryć flamaster skuwką, chwyciłam rysik w zęby i pociągnęłam za pojemnik z tuszem. Kiedy rysik puścił, wyplułam go do kosza na śmieci. Pięknie, teraz będę mogła udawać, że próbuję napisać coś na tablicy. Jak Amber. Spojrzałam na zegarek, zostało mi jeszcze około dwudziestu pięciu minut. A House właśnie wkuśtykał do gabinetu.
- Witam przedszkolaków, widzę, że objawy zostały już zapisane na świętej tablicy. Teraz przejdziemy do... Start! - Machnął ręką. Zaczęła się zwyczajna przepychanka z diagnozami. House zbywał każdy pomysł słusznymi uwagami. Był teraz w swoim żywiole. Kiedy już znudziło mi się takie bezczynne siedzenie, zeskoczyłam z blatu, podałam mu parę niezbędnych wskazówek i wyszłam. Modliłam się w duchu, żeby za mną nie poszedł. Ktoś chyba wysłuchał moich modlitw, bo został w gabinecie. Zbiegłam po schodach na parter - musiałam jakoś wyładować nadmiar energii. Miałam akurat dziesięć minut, żeby nacieszyć się upragnionym posiłkiem. Wrzuciłam na tacę jakąś sałatkę, chipsy i parę niezbędnych czynników. Usiadłam przy tym samym stoliku, przy którym jeszcze niecałą godzinę temu siedziałam z Cuddy. Jedząc, rozmyślałam o tym, dlaczego najpilniejsza administratorka szpitala, jaką znałam (a znałam tylko ją) nagle urywa się z pracy, żeby spędzić popołudnie z pierwszą lepszą smarkulą. Tak, pomyślałam, ona pewnie mi nie wierzy i mało ją interesuje to, jak się tutaj znalazłam. Po prostu ma okazję wykorzystać mnie do spełnienia marzeń o córce. Pewnie zabierze mnie na zakupy, lody, mam też szanse na kino... Uśmiechnęłam się na tę myśl. Jednak zrobiło mi się głupio, kiedy pomyślałam, że będzie musiała za mnie płacić na każdym kroku. Przekonałam jednak samą siebie, że jeśli chce się zabawić w mamusię i córeczkę w centrum handlowym, to musi się wykosztować. Poza tym w końcu jest administratorką najlepszego szpitala w stanie. Takie wydatki nie powinny więc mocno naruszyć jej budżetu. To trochę niegrzeczne tak myśleć, ale musiałam się jakoś usprawiedliwić przed samą sobą. Skończyłam jeść, świetnie, nałożyłam sobie na tacę tyle, żeby się najeść, ale nie czuć ciężaru przejedzenia. W tym momencie dosiadł się do mnie Wilson.
- Hej, mała, jestem...
- Jimmy Wilson, ja jestem Weronika, miło poznać. - Podałam mu lewą rękę, prawa była ubrudzona ketchupem. Spojrzał na mnie zszokowany, ja po chwili zastanowienia na niego także.
- Kto ci o mnie powiedział, House czy Cuddy? - zapytałam, kiedy już skończyłam wycierać rękę w serwetkę.
- Cuddy. Powiedz mi, skąd bierzesz o nas informacje? - zapytał, zdaje się, że nie uwierzył w opowieść Lisy. Westchnęłam.
- Jeśli nie chcesz mi uwierzyć, to nie, ale lepiej, żebyś nie pił tej kawy. - Spojrzałam wymownie na kubek kawy w jego ręce.
- ...? - Wilson najwyraźniej nie wiedział, o co chodzi.
- House dosypał ci do niej środki na przeczyszczenie - powiedziałam obojętnie.
- Niemożliwe, trzymam ten kubek w ręce, od kiedy kupiłem kawę, nie mógł mi niczego dosypać - powiedział dumnym tonem i dopił kawę do końca. Westchnęłam.
- Dobrze wiesz, że House jest dwa razy bardziej przebiegły od ciebie. - Wilson wzruszył ramionami.
- W jakim celu w ogóle tutaj przyszedłeś? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Po to, żeby cię ostrzec. Nie wiem, kim jesteś, skąd się tutaj wzięłaś i co kombinujesz, ale lepiej nie przekombinuj. - To jasne, że mi nie wierzył. Proszę bardzo, ale niech mnie nie oskarża o złe plany, ja nic nie kombinuję. Otworzyłam usta, żeby zacząć się bronić, jednak w tym momencie Wilson zgiął się wpół i wybiegł, krzycząc: Łazienka!. Uśmiechnęłam się do siebie. Niedługo potem przyszła Cuddy. Postanowiłam, że zapewnię jej idealne popołudnie pod tytułem mamusia z córeczką na zakupach.
- I jak? Nie nudziło ci się? – zapytała, lekko popychając mnie w stronę wyjścia.
- A tobie? - odpowiedziałam pytaniem. Uśmiechnęła się do mnie. Weszłyśmy do windy, moja mama wcisnęła guzik i już zjeżdżałyśmy na parking.
- Zdążyłaś w ogóle cokolwiek załatwić? – Specjalnie udałam przesadną troskę.
- A ty? - Uśmiechnęła się do mnie złośliwie, po czym się zaśmiała.
- Co cię tak śmieszy? - Winda dojechała, wyszłyśmy więc, moje nozdrza wciągnęły mieszaninę zapachu benzyny i odrobiny stęchlizny – woń podziemnych parkingów.
- Mam długie praktyki z House'em, jeśli chodzi o słowne potyczki, więc twoje szanse na wygraną są raczej marne. Poza tym nie mówisz po angielsku tak dobrze jak ja. - Spojrzałam na nią wymownie. Doszłyśmy wreszcie do właściwego samochodu. Było to wypasione Mitsubishi Outlander.
- Wsiadasz czy wolisz iść na piechotę? - Uświadomiłam sobię, że stoję obok samochodu i patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami. Otworzyłam drzwi, szybkim ruchem wskoczyłam do środka, zatrzasnęłam je za sobą i zapięłam pasy. Mój nos zaatakował silny, różany zapach, to Lisa się perfumowała. Zaczęłam kasłać.
- Coś się stało? – zapytała, patrząc na mnie przerażona. Kaszlnęłam jeszcze kilka razy.
- Mam uczulenie na związki chemiczne zawarte w aromatach, które wydziela róża – wyrecytowałam, wymyślając to na poczekaniu. Jęknęła, po czym odpaliła auto i włączyła klimatyzację.
- Za chwilę powinno się wywie... Chwila, ty sobie ze mnie żartujesz – powiedziała, posyłając mi wymowne spojrzenie.
- Chyba jednak stanowię dla ciebie jakąś konkurencję? - zapytałam rozbawiona, a Cuddy tylko się uśmiechnęła i ruszyła autem w stronę wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huddy15
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:51, 13 Lis 2010    Temat postu:

za mało!!!!! Następnym razem proszę o trzy razy tyle XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:42, 21 Lis 2010    Temat postu:

Z góry przepraszam, za brak logiki - łatwowierność postaci itp.


Kilkanaście minut zajęło nam wydostanie się skrótami na ulicę, którą mogłam określić jako główną. Była szeroka i taka... płaska. Wiecie, co mam na myśli? Była to czteropasmówka, na dodatek prawie pusta. Cuddy włączyła radio. Ucieszyłam się na dźwięk utworu Eminema. Wyjrzałam przez szybę i zaczęłam podziwiać widoki. Głównie wieżowce. Od kiedy skończyłam dziesięć lat, bardzo chciałam "odwiedzić" Amerykę, ale rodzice to bagatelizowali i muszę im przyznać rację, kto ze zdrowym rozumem porywałby się na dziesięciogodzinną podróż tylko dla głupiej zachcianki małolaty? Spojrzałam na moją towarzyszkę, a właściwie przewodniczkę. Szczęka mi opadła. Usta Cuddy poruszały się bardzo szybko, bezgłośnie wymawiając słowa utworu "Love the way you lie". Patrzyłam na nią zdumiona i rozbawiona zarazem. Prawdopodobnie to zauważyła, bo bez spuszczania wzroku z drogi zapytała:
- To ja już nie mogę zaszaleć?
Zakryłam twarz dłonią, po czym spojrzałam na nią z dezaprobatą.
- Dobrze wiesz, że tobie to nie przystoi - powiedziałam babcinym głosem i teatralnym gestem pogroziłam jej palcem wskazującym w powietrzu.
- A to mi przystoi? - Dodała gazu.
- Będziesz miała kłopoty!
- Olać kłopoty - odpowiedziała dziarskim tonem i jeszcze bardziej przyśpieszyła.
Kilka minut później stałyśmy już na poboczu, a policjant wypisywał nam mandat, spoglądając to na nią, to na mnie przez otwartą szybę.
- Jak dwie krople wody - powiedział w końcu. Ja i Cuddy spojrzałyśmy się na siebie.
- Tylko oczy macie inne – dodał, kiedy obie wlepiłyśmy w niego wzrok.
- My nie... - Cuddy chciała wyprowadzić go z błędu.
- ...nie spotkałyśmy jeszcze kogoś, kto by nam tego nie powiedział. Fakt, oczy mam po ojcu - wpadłam Cuddy w słowo. Mam niebieskie oczy, ciemne kręcone włosy, ale oprócz tego raczej nie jestem podobna do Lisy. Ona spojrzała na mnie pytająco, a później ze zrozumieniem.
- Tak, ma oczy po Gregu... - potwierdziła szybko.
- Tata nie żyje od pięciu lat - dodałam, żeby sprawdzić, jak oboje zareagują. Otóż "mama" spojrzała przez przednią szybę niewidzącym wzrokiem. Po chwili otrząsnęła się i popatrzyła wyczekująco na policjanta, skończył wypisywać mandat. Na razie jednak chyba nie miał zamiaru nam go dawać.
- Ach, rozumiem, przykro mi. - Zrobił współczującą minę.
- Proszę się nie martwić, już się z tym pogodziłyśmy. – Lisa uśmiechnęła się, jednak jej wzrok spoczywał na książeczce mandatowej. Policjant zlustrował ją, na ułamek sekundy zatrzymując się na dekolcie, ale ona tego nie zauważyła.
- Mam rozumieć, że nie da mi pan tego mandatu? - zapytała zniecierpliwiona.
- Jestem George. - Podał jej rękę, uścisnęła ją i spojrzała na George’a pytająco.
- Nie dam wam mandatu, jeśli twoja - tu spojrzał na mnie - mama zechce wybrać się ze mną na... – zaczął, przenosząc uwodzicielski wzrok na Cuddy. Był dosyć przystojnym, wysokim i szczupłym mężczyzną w średnim wieku, miał ciemne włosy, ciemne oczy i krótki zarost.
- Mama jest zajęta - wpadłam mu w słowo.
- Ja? - zapytała Lisa ogłupiałym tonem.
- A House? - wycedziłam.
- Ach... Tak - wymamrotała, wyrwała mandat z dłoni adoratora i odjechała.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytałą po dłuższym czasie.
- Przecież obie dobrze wiemy, że i tak by ci z nim nie wyszło, a poza tym przecież ty naprawdę kochasz House'a - odparowałam. Cuddy nie odpowiedziała. Myślę, że nie mogła się zdecydować czy zaprzeczyć, czy potwierdzić moją tezę, więc po prostu milczała. Prawie dojechałyśmy na miejsce, przed nami widać było już centrum handlowe, było wielkości stadionu piłki nożnej.
- Ale gigant - powiedziałam z podziwem.
- Od środka nie jest taki duży - odpowiedziała pogodnie.
- Będę do ciebie mówić "mamo", dobrze? - zaproponowałam i uśmiechnęłam się do niej promiennie. Odwzajemniła uśmiech.
- Skoro aż tak ci zależy… - Skierowała samochód w stronę parkingu.

*
Kiedy byłyśmy już w środku, Cuddy zorientowała się, że zapomniała torebki, więc zaproponowałam, że poczekam, a ona po nią pójdzie. Zostawiła mnie, kierując się do wyjścia. Zrobiłam się śpiąca. Przypomniało mi się, że kiedy się tutaj przeniosłam, było około 21:00. Przeszukałam kieszenie, znalazłam resztę z lunchu i kupiłam sobie kawę w kafejce. Usiadłam i wysączyłam kilka łyków, rozglądając się po centrum. Zapachy łączyły się tutaj w dziwną mieszankę. Z perfumerii naprzeciwko wydobywały się zapachy kilkunastu rodzaiów perfum. Obok była piekarnia, która wraz z parą wydzielała także aromat świeżego pieczywa. Po drugiej stronie znajdowała pizzeria i kilka podobnych barów. Dokończyłam kawę i zeskoczyłam z dość niskiej platformy, na której została umieszczona kafejka. Cuddy, z telefonem w ręce, o mało na mnie nie wpadła - nie zauważyłam jej.
- Gdzie idziemy najpierw? - zapytała Cuddy, wrzucając telefon do torebki.
- Mmm... Nasze gusty są raczej odmienne - stwierdziłam.
- Mam pomysł, najpierw pójdziemy do działu sportowego i kupimy coś tobie... – oznajmiła, robiąc ręką nieokreślony ruch w stronę alejki za nią.
- Potem pójdziemy do działu... - Nie wiedziała, jak określić dział z rzeczami dla niej.
- ...dla urzędasów - dokończyłam niezbyt uprzejmie, ale miałam nadzieję, że mój rozbawiony ton jakoś to zatuszuje.
- Dokładnie - potwierdziła zamyślona. Objęła mnie ramieniem i ruszyłyśmy w kierunku działu sportowego. Trochę trwało, aż do niego dotarłyśmy. Lisa się myliła, budynek wcale nie wydawał się taki mały od środka. Rozejrzałam się naokoło. Tabliczki z logami sklepów wisiały w dużych odstępach, co znaczyło, że sklepy musiały być ogromne. Pomyślałam, że od tej chwili będzie to jedno z moich ulubionych miejsc.

*
- Tak... To będzie ci pasować – stwierdziła, przykładając wieszak z bluzką do mojego tułowia. Czułam się trochę jak lalka i odkryłam, że mam męską cierpliwość do zakupów. Cuddy szła przede mną i tylko dorzucała "szmatki" do wielkiego stosu ciuchów, który niosłam. Trochę mnie śmieszyła, a trochę irytowała. Na myśl o mierzeniu tego wszystkiego aż się skrzywiłam, a ona tylko dokładała.
- Może idźmy już do przymierzalni? - zaproponowałam niepewnym tonem, patrząc na moją "mamę", która właśnie porównywała dwie pary spodni. Właściwie nie powinnam tak wybrzydzać, koniec końców to ona miała później za wszystko zapłacić. Spojrzała na mnie.
- Tak... Dobry pomysł. - Skierowałyśmy się do kabin. Około dwadzieścia minut później stałyśmy już przy kasie i płaciłyśmy. Nie mam ochoty was zanudzać i opisywać dokładnie, co wybrałyśmy, wspomnę tylko, że były to dwie pary spodni, kilka bluzek, bluz z kapturem i jedna koszula.
- Mam pomysł, w następnym sklepie to ja wybiorę tobie jakieś fajne, sportowe ciuszki. - Spojrzałam na nią, ona zaskoczona uniosła brwi.
- Ale przecież ty wiesz, że ja nie noszę sportowych ubrań, może do joggingu, ale na co dzień nie... - zaczęła lekko zażenowana.
- Daj spokój, "zaszalej" – rzuciłam, kreśląc cudzysłów palcami w powietrzu.
- No nie wiem... Zrobię to tylko pod warunkiem, że ty ubierzesz się w MOIM dziale – powiedziała, podkreślając przedostatnie słowo. Odechciało mi się ubierania pani administrator w sportowe ciuchy.
- Cytuję: "daj spokój, zaszalej" – powiedziała widząc, że się zamyśliłam.
- Zgoda. - Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się na myśl o Cuddy w butach Nike. Od razu też pomyślałam o sobie w spódnicy i szpilkach. Dotarłyśmy do następnego sklepu. Podałam torbę z nowo nabytymi ciuchami mojej mamie i zaczęłam wertować wieszaki. Po kilku minutach miałam dla niej dwa zestawy. Kiedy już się przebrała, z kabiny wydobył się cichy jęk.
- Coś nie pasuje? - zapytałam, w końcu nie wiedziałam, jaki rozmiar nosi Cuddy.
- Ekhem... Wyjdę pod warunkiem, że nie będziesz się śmiać.
Wydało mi się, że jest zażenowana.
- Obiecuję – odpowiedziałam, krzyżując palce. Drzwi otworzyły się, a mi ledwo udało się nie wybuchnąć śmiechem. Pierwszy zestaw składał się z białej bluzy z kapturem, ciemnych jeansów z opuszczonym krokiem i skejterskiej czapki.
- Poczekaj tutaj chwilę - poprosiłam i popędziłam przez sklep do działu z butami. Chwyciłam białą parę Conversów i wróciłam.
- Będą ci pasować - powiedziałam żartobliwym tonem, wręczając jej trampki. Spojrzała na mnie wymownie, po czym wzięła trampki, usiadła i próbowała je włożyć. Modliłam się w myślach, żeby to był dobry rozmiar.
- Nie wiem, jak się je zakłada - stwierdziła zrezygnowana po kilku nieudanych próbach.
- Musisz poluzować sznurówki - oznajmiłam, pomagając jej z jednym trampkiem. Wzięłam te wyższe, za kostkę, więc trochę to trwało. Następnie musiałam ją przekonywać, że teraz trampki nosi się "na wierzchu", czyli nie zakrywa się ich spodniami.
- No dobrze. - Zaczęła wpychać końcówki nogawek do butów. W końcu stanęła przed lustrem, przygarbiła się lekko i ugięła kolana. Wyglądała jak moja babcia na dyskotece.
- Co o tym myślisz? - zapytałam.
- Są bardzo wygodne – powiedziała, przestępując z nogi na nogę na znak, że mówi o butach.
- Dziwne, przecież metrowe szpilki powinny być wygodniejsze. - Posłałam jej złośliwy uśmieszek.
- Przekonasz się, kiedy sama takie przymierzysz - odcięła się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 321akrew dnia Nie 22:13, 21 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huddy15
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:15, 24 Lis 2010    Temat postu:

a co dalej, mogę wiedzieć?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Huddy15 dnia Śro 20:15, 24 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:34, 16 Cze 2011    Temat postu:

Odpuściłam Cuddy kupno tego uroczego kompleciku, ale za to wzięła dwie pary trampek – jedną białą, a drugą czarną, skórzaną. Następnie wybrałyśmy się do wcześniej wspomnianej przeze mnie części dla „urzędasów”. Lisa od razu wypatrzyła na wystawie beżowe szpilki, „idealnie pasujące do żakietu, który kupiła sobie tydzień temu”. Wybrała tylko swój rozmiar i bez przymierzania zgarnęła pudełko z półki. Zlustrowała mnie.
- Tak… Twoja figura i karnacja… Potrzebujesz jakiejś fajnej, obcisłej bluzeczki w dość jasnym kolorze… - Nagle urwała i zaczęła mnie obracać. Wreszcie rozejrzała się po sklepie i kazała mi za nią podążać. Biegałyśmy od wieszaka do wieszaka i wreszcie, po dokładnej selekcji tysiąca bluzek, spódniczek, sukienek i nie wiadomo, czego jeszcze, wylądowałam w przymierzalni. Nie miałam pojęcia, co najpierw założyć, więc spróbowałam myśleć logicznie i zaczęłam od grafitowej spódniczki, potem cudem udało mi się wcisnąć na siebie coś, co miało być bluzką z krótkim rękawkiem (w kolorze gołębim, jak określiła to moja „stylistka”), tylko nie było widać, gdzie włożyć ręce, a gdzie głowę… Do tego dobiły mnie czarne szpilki, na szczęście nie aż tak wysokie jak te, które miała na nogach Cuddy, ale już przy zakładaniu prawie skręciłam kostkę.
- Mam ci pomóc? - Zza zasłony dobiegł mnie nieco zniecierpliwiony głos.
- Zaraz skończę. - Poprawiłam włosy i spróbowałam wyglądać na nieco mniej zażenowaną.
Kiedy mnie zobaczyła, zrobiła dumną minę, uśmiechnęła się i obwieściła:
- Bierzemy.
Kiedy już zdołałam przebrać się w „normalne” ciuchy i wygramolić się z tymi „nienormalnymi” z przymierzalni, zapłaciłyśmy i zaczęłyśmy się zastanawiać, co będziemy teraz robić.
- A może kino?
- Jasne, chodźmy na „Stewarta Malutkiego” - powiedziałam z sarkastycznym uśmieszkiem.
- Z chęcią się wybiorę, jeśli mówisz, że warto…
Najwyraźniej nie zrozumiała żartu, ale nie było się co dziwić. Zaczęłam się zastanawiać, co by się stało, gdybym wymieniła kilka nazwisk z obsady „House’a”.
- Nieważne, może gdzieś usiądziemy i zastanowimy się, co zrobimy później?
Nie miałam ochoty drążyć tematu naszych oddzielnych „wymiarów”. Usiadłyśmy w pierwszej lepszej kawiarni, ja zamówiłam wodę mineralną, a moja towarzyszka jakąś kawę o dziwnej nazwie.
- Słuchaj, kiedy poszłaś na obiad, a ja miałam załatwiać swoje sprawy, to pomyślałam, że jeśli wszystko, co mówisz, to prawda, i nie są to głupie wymysły House’a, to przecież nie masz gdzie się zatrzymać. Może pójdziemy na komisariat policji i sprawdzimy, czy twoi rodzice… istnieją?
- Nie ma sprawy, a co do mojego miejsca tymczasowego pobytu, to nie martw się – poradzę sobie. - Jasne, że sobie nie poradzę, ale co jej powiem? Że ma mnie zatrzymać u siebie? Przecież byłyśmy sobie zupełnie obce, na dodatek mieszkałyśmy na dwóch różnych półkulach.
- Nie, nie dasz sobie rady i dobrze o tym wiesz. Zatrzymasz się u mnie, a później… Zobaczymy, co będzie później. W każdym razie, musimy jeszcze kupić ci kilka kompletów bielizny i jakieś piżamki… Dlaczego się czerwienisz? Lubisz Patti Smith?
Ostatnie pytanie mnie zdziwiło.
- Niestety, ale nie mam pojęcia, kto to jest.
- To się dowiesz, jedziemy na jej koncert do San Diego… Uwielbiam ją.
- Ale ty musisz być w szpitalu o… - Nie dokończyłam, bo komórka Lisy zaczęła dzwonić.
- Tak, tak… Co?! Nie ma mowy! I co z tego, że nie ma mnie w szpitalu? Nawet się nie waż… House! Rozłączył się… - Zaczęła gorączkowo stukać w klawisze telefonu, po czym ponownie podniosła go do ucha.
- Wilson! Jeśli nie dopilnujesz, żeby ten stary idiota nie zrobił biopsji, to, jak matkę kocham (w tym momencie zakrztusiłam się wodą), wylecisz z roboty jeszcze przed nim!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:29, 18 Cze 2011    Temat postu:

Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo powstrzymywałam się przed wrednym komentarzem.

Tytuł Twojego fika bardzo oddaje jego treść...


Zbyt 'kontrowersyjna' fabuła jak na mój gust. Twoje dzieło nie pasuje mi do 'klimatu' forum, co nie znaczy, że nie ma prawa tu publikować, ale nie oczekuj owacji na stojąco. Jestem przyzwyczajona do innej jakości fików na forum.

Dziwi mnie fakt, że jeszcze publikujesz kontynuacje tego fika. Z jednej strony pragniesz konstruktywnej krytyki, znasz instytucje Bety (biednej bardziej się oberwało niż Tobie), co się ceni, ale w Twoim przypadku aż razi w oczy pomysł na fabułę.
Wydaje mi się, że masz w sobie jakiś potencjał, że masz pewnego rodzaju talent, ale naprawdę fabuła fika woła o pomstę do nieba i wszystkich instytucji z zaświatów.

Spróbuj napisać jakąś miniaturkę, powiedzmy Huddy. Małą, choć niekoniecznie kilku zdaniową miniaturkę. Dopracuj ją najlepiej jak umiesz, odczekaj trochę, daj ją do Bety (Twoje błędy ortograficzne) i wtedy opublikuj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
321akrew
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Paź 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kalisz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:01, 18 Cze 2011    Temat postu:

Dzięki za radę i szczerość postaram się skorzystać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Nie 20:53, 26 Cze 2011    Temat postu:

Dawno już nie zaglądałam do fików, a dziś postanowiłam odwiedzić mój ulubiony dział Inne (tu emotka wyrażająca moje uwielbienie ) i co spotykam? Otwieram pierwszy z brzegu fik i.... Albo naprawdę dawno mnie nie było i zaszły w tym czasie jakieś okropne zmiany, albo po prostu nie wiem o co chodzi.
Po pierwszych dwóch fragmentach nie miałam absolutnie żadnej ochoty kontynuować czytania. Przejrzałam komentarze i nietrudno mi z większością się zgodzić (dziwi mnie natomiast entuzjazm jednej z użytkowniczek, która domaga się więcej i to chyba na jej życzenie ten fik jest po dłuższej przerwie kontynuowany - co, mimo wszystko, i tak mnie dziwi, zaskakuje, frapuje i uwiera).

Podpisuję się wszystkimi kończynami (włącznie z głową, na Pirrona(!)) pod zawartością postu justykacz. Małymi kroczkami 321akrew, małymi kroczkami.

Po tej wpadce mam na dziś dość niespodzianek. Noc!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin