Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

HS Book [NZ/P]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:57, 31 Sie 2009    Temat postu: HS Book [NZ/P]

Hello, sick people and their loved ones!


Dawno, dawno temu…kiedy kury miały kły, a biali ludzie przynieśli indianom w prezencie syfilis, zwrócono mi uwagę, że treści + 18 nie są mile widziane w wątkach do tego nie przeznaczonych. Jako przykładny obywatel starałem się dostosować do wymogów naszej prastarej Geruzji i wtedy w mojej (nie) skromnej wyobraźni zrodził się pomysł stworzenia własnej erotyczno-sielankowej Huddy kroniki.



Akt I


Tytuł: Bliskie spotkanie 3-go stopnia
Miejsce akcji: Kostnica/ Gabinet Cuddy
Dozwolone od lat : 16



Zweryfikowane przez autora



Ponurym korytarzem usytuowanym na najniższym piętrze w najstarszej części Prinston Princeboro Hospital prawie nikt nie chadzał, jeśli nie liczyć personelu laboratorium patologicznego i kostnicy. Niezmiernie rzadko zjawiał się tu ktoś z zewnątrz z któregoś z oddziałów jak młodziutka stażystka. Wysłano ją z materiałem do analizy, oczywiście w szkle, dlatego chciała go dostarczyć jak najszybciej.
Biegła, więc pustym korytarzem, aż w miejscu gdzie załamywał się pod kątem prostym zderzyła się z kimś, kto podążał w przeciwnym kierunku. Teraz stała spoglądając z przerażeniem to na potłuczone laboratoryjne szkło i zniszczony preparat, to na osobę, którą potrąciła– zgrabną i zadbaną czarnowłosą kobietę, dyrektor administracyjną Lisę Cuddy.

- Oto skutki niepotrzebnego pośpiechu – Cuddy z dezaprobatą pokręciła głową i przykucnęła starając się odczytać nazwisko osoby, od której pochodził wycinek.
- Miranda Smith, zdaje się, że to pacjentka oddziału diagnostycznego?
Dziewczyna przytaknęła, zerkając załzawionym okiem na szefową
-Zatem nie masz innego wyjścia, jak tylko przyznać doktorowi House’owi, że miałaś wypadek i pobrany wycinek, który miał być przebadany, znalazł się na podłodze.
- Ojej, doctor Cuddy, proszę tylko nie to. On umie jakoś tak spojrzeć. Nic nawet nie mówi, tylko spogląda a już człowieka ciarki przechodzą. Boję się z nim rozmawiać. Nie mogłabym się wytłumaczyć na piśmie?
- Bez przesady
- choć sytuacja była nieciekawa Lisa zdobyła się na uśmiech, chcąc jakoś uspokoić pracownicę, której wyraźnie zbierało się na płacz. – Wracaj na oddział, zgłoś się do doctor Cameron i poproś żeby Ci przydzieliła jakieś zajęcie. Przy pracy najłatwiej się pozbierasz. Sama pójdę do doktora House’a i spróbuję załagodzić sprawę.
- Dziękuję, zrobię wszystko, będę pracowała bez wytchnienia …
- Dobrze już, dobrze, biegnij na oddział. To znaczy, nie! Lepiej nie biegnij. Idź!


Cuddy została sama. Wynik analizy patologicznej miał przesądzić o skuteczności kuracji, jakiej od kilku dni podawano na oddziale diagnostycznym jednej z pacjentek. Pobrano wycinek i przez taki głupi pech wszystko poszło na marne. Trzeba będzie powtórzyć tę samą kurację. Pacjentka będzie miała pretensje, a i bez tego jej współpraca z personelem nie układała się najlepiej.
Westchnęła i skierowała się korytarzem, a potem odgałęziającym się od niego wąskim, ciemnym korytarzykiem ku wejściu do laboratorium. Składało się ono z kilku obszernych pomieszczeń. Przechodziła przez nie kolejno rzucając raz po raz krótkie „dzień dobry” pracującym ludziom, aż dotarła do zamkniętych drzwi kostnicy.

Naparła na klamkę i weszła do środka. House siedział w trochę sfatygowanym fotelu popijając colę i zajadając się bułką. Jego zabłocone adidasy ulokowane były na stole prosekcyjnym, tuż obok półnagich zwłok kobiety.
- Uwielbiam zapach seksu o poranku – odezwał się wreszcie, nie podnosząc wzroku znad kolorowego pisma.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? – wykrztusiła starając się możliwie jak najszybciej ochłonąć z zaskoczenia.
- Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że to woźny Blue wpadł z przyjacielską wizytą – mruknął z udawanym zawodem w głosie.
- Od dwóch godzin powinieneś być w klinice, na górze jest masa pacjentów – Cuddy nie dawała za wygraną.
- Dlaczego Ci idioci nie mają pieniędzy na leczenie w płatnych przychodniach!?
- Nie wiem … pewnie tracą je na takie luksusy jak jedzenie
– zironizowała.
House popatrzył na nią pytająco jakby ostatnie zdanie nie wydawało się dobrym wytłumaczeniem. W końcu wzruszył ramionami i pokuśtykał w stronę szefowej. Stał teraz na wyciągnięcie ręki.
- Odebrałaś mi apetyt- powiedział oskarżycielskim tonem odkładając nadgryzioną bułkę
- House, jesteśmy w kostnicy. Jeśli ktokolwiek odebrał Ci apetyt to na pewno nie ja – rzuciła, taksujac wzrokiem rozkładające się zwłoki leżące na metalowym stole
- Ona mi nie przeszkadza. Przynajmniej zginęła robiąc to, co kochała – rzekł i zmrużył oczy. Uwielbiał się z nią droczyć
- Tak … popełniła samobójstwo, wieszając się we własnej łazience – sprostowała chłodno. Schemat ich rozmów zawsze był taki sam, jakby mieli go zapisany w scenariuszu.
- Tak, czy inaczej nie ruszę się stąd. Czekam na wycinek od pacjentki – mruknął udając gniew.
- No właśnie, nie doczekasz się. Został uszkodzony.
House spojrzał na nią zimnymi jasnoniebieskimi oczyma. Zarośnięta twarz w pewnych momentach, takich właśnie, jak teraz, robiła się… Jak to określić? Najlepiej może- wyniosła? Czy raczej – nieprzenikniona?
- To Twoja sprawka?
- To po prostu pech
– odparła, patrząc mu prosto w oczy
- Domyślam się, że pech. I jeszcze domyślam się, że kogoś przede mną kryjesz.
- No dalej
– ponaglił ją – kto chowa się za skandalicznie krótką spódniczką mamusi? A może powinienem spytać, co ten ktoś musiał zrobić dajmy na to w … schowku na szczotki, by zasłużyć sobie na przywilej krycia przez własną szefową? I mówiąc o kryciu nie mam na myśli ukrywania się.
Cuddy wyprostowała się gwałtownie, zdając sobie sprawę, że diagnosta stoi zbyt blisko. Rzuciła mu poirytowane spojrzenie i chwyciła niepokojący błysk w jego szafirowoniebieskich oczach. Żadne nie poruszyło się, żadne nie potrafiło oderwać wzroku od drugiego. Ogarnął ją zarazem lęk i podniecenie. Stojąc tak blisko niego czuła dziwną miękkość w kolanach.
- Zleć ponowne badania, a gdy skończysz zajmij się pacjentami w klinice – rzuciła zdławionym głosem i zrobiła zuchwały krok do przodu, zmuszając go na dobrą sprawę by wziął ją w ramiona..
- Jeśli chcesz mnie zmusić do pracy, muszę dostać coś na zachętę – ostrzegł szorstkim głosem przyciągając jej szczupłe oporne ciało bliżej swojego torsu. Z tymi słowami zniżył głowę i wpił się w jej wargi siłą, od której zrobiło się jej słabo. Myślała, że rozpłynie się pod zmysłowym naporem jego pocałunku. A kiedy rozsunął wargi i wtargnął w głąb jej ust, zwiotczała w jego ramionach jak szmaciana lalka. Gdy wreszcie cofnął usta była zbyt oszołomiona by się ruszyć, musiała przytrzymać się jego ramion żeby nie upaść. Po chwili otrząsnęła się i jakoś zdołała wydobyć głos:
- Wracaj do przychodni- powiedziała wyrywając ich oboje z transu. Z przekornym uśmieszkiem w kąciku ust obróciła się i przesunęła koło niego ocierając się perwersyjnie biodrem i udem o jego nogę. Gwałtowny wdech, jaki usłyszała, sprawił jej znacznie więcej satysfakcji niż się spodziewała.
- Takie jest życie House- powiedziała nonszalancko, świadomie prowokującym tonem – Rzadko czeka, aż człowiek dostatecznie dorośnie i zmądrzeje. Nie patrząc czy jest do tego przygotowany, stawia go przed koniecznością i już - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę swojego gabinetu. House stał w miejscu i spoglądał za nią, zabawnie przekrzywiając głowę. Wrócił na fotel dopiero, kiedy zgrabna sylwetka zniknęła mu z oczu za zakrętem korytarza (...)



Ciężkie pracowite popołudnie wlokło się Cuddy w nieskończoność. Okazało się, że niedaleko szpitala miał wypadek autokar przewożący turystów, doszły do tego liczne wypadki przy pracy w fabrykach i zranienia w chuligańskich bójkach. Bezustanna, wyczerpująca praca. Nerwowy pośpiech. Ciągły ruch. Przyjęto kilkanaście osób z obrażeniami głowy. Dwie kobiety trafiły na miejsce w krytycznym stanie i zostały błyskawicznie skierowane na salę operacyjne, a stamtąd na intensywną terapię. Do wieczora sytuacja została opanowana, ale mimo wszystko ten dzień był wyjątkowo męczący.

- Wyglądasz jak trup. Już prawie północ. Czy ty nigdy nie śpisz?
Cuddy podniosła głowę znad skórzanej teczki z dokumentami. House opierał się o drzwi.
Jasne, że śpię – powiedziała, odkładając długopis i przecierając oczy – Jedna noc nie czyni pracoholiczki. Musiałam dokończyć analizę pracy personelu nim …
– Wiem, wiem.
– Jedziesz do domu?
– spytała zmęczonym głosem.
Tak.
– I wpadłeś, żeby mnie ochrzanić?
– To jeden z moich najważniejszych życiowych obowiązków
- odparł jak zwykle z nutką ironii w głosie. Wyciągnął rękę i wręczył jej czerwoną teczkę.
Co to jest? – zapytała podejrzliwie
Pielęgniarki postanowiły wyrazić Ci swoją bezgraniczną miłość. Napisały Sonet do Harpi.
Lisa uśmiechnęła się blado i otworzyła aktówkę. Była zbyt zmęczona i nie miała ochoty na gierki.
- Kuracja nie przynosi efektów – jęknęła, wertując wyniki pacjentki oddziału diagnostycznego Mirandy Smith. – Co to może być? – zapytała unosząc brew
House usiadł wygonie na kanapie.
- Za każdym razem, kiedy potrząsałem moją magiczną kulą, wychodził przełom tarczycowy– westchnął przesadnie.
- Więc wracaj na oddział, odpraw swoje rytuały Voo–Doo i niech pacjentka wyzdrowieje – powiedziała chłodno pochylając głowę spowitą aureolą ciemnych włosów i podparła ją rękami.
- Już to zrobiłem – odparł chełpliwie przysuwając się kilka centymetrów do szefowej. Teraz siedzieli zupełnie blisko siebie. W pierwszej chwili Cuddy miała ochotę się odsunąć, jednak było jej ciepło i przytulnie.
- Więc, po co przyniosłeś mi akta? – zapytała ledwo słyszalnie sennym głosem.
- Chciałem udać, że rozważam Twoją opinię, nim zrobię, co chcę – wyznał, otaczając ją ramieniem.
- Jutro masz dyżur w przychodni – powiedziała drżącym głosem. Poczuła, że dłoń diagnosty przemieściła się nieco i lekko, delikatnie naciskała pierś.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś złośliwą jędzą. W piątki klinika zawsze przeżywa oblężenie. Jedyne, co może powstrzymać tych zidiociałych hipochondryków, to ewentualny huragan.
- House, to nie są hipochondrycy tylko zwyczajni ludzie.
- Akurat
– prychnął – Zwykły człowiek nie zawraca głowy innym katarem, bólem nogi, czy innym wyimaginowanym schorzeniem. Oni są jak zwierzęta. Jak tylko wywęszą darmową przychodnię, przybywają biegiem i nic ich nie może powstrzymać. Także spodziewam się, że jutro zobaczymy tutaj niezły tłum.
Cuddy poczuła wędrującą rękę, która zmierzała ku szczytowi pagórka. Gdy stwardniały brązowy wierzchołek był już blisko, ręka jakby się ożywiła. Cuddy z trudem łapała oddech, z wysiłkiem tłumiła w sobie delikatny jęk.
- Tym razem odpracujesz wszystkie godziny, bez żadnych numerów- popatrzyła na niego zagryzając wargi. Podświadomie zdawała sobie sprawę, że równie dobrze mogłaby mu zaproponować włożenie ręki do wiadra z kwasem. Wyszłoby na to samo.
- Właśnie zastanawiam się, jaką opowiem im historyjkę. Musi być taka, żeby zepsuła i tak mocno nadszarpniętą reputację pani dziekan.
- Co chcesz zrobić?
- Dokładnie to, co masz na myśli
– odparł.
Przeraziły ją te słowa. Ani razu nie myślała o swojej opinii. Zdała sobie sprawę, że siedzi oparta o House’a z dłonią wędrującą i drażniącą jej piersi. Spojrzała na zasłonięte, żaluzje i przekręcony zamek. Więc planował to od początku!

Chciała się unieść z kanapy, ale jego ręka skutecznie jej to uniemożliwiła. Przysunęła się teraz ku górze, odnalazła wcięcie dekoltu i wsunęła się do środka. Słaby jęk stał się bardziej wyrazisty. Całe ciało Lisy skręciło się. Jego palce pieściły przez chwilę rozgrzaną skórę, a potem cofnęły się, żeby podjąć trud odpinania guzików bluzki. Poruszając się wolno, ale pewnie House dał sobie radę z zapięciem. Cuddy poczuła nagły chłód, a w chwilę potem zaskakujące ciepło, gdy jedna z piersi znalazła się w jego dłoni. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem.
- House, ja naprawdę nie mogę … - urwała w pół zdania, kiedy pochylił się nad nią i pochwycił wargami koniuszki piersi. Uniosła bezwiednie rękę i wsunęła mu ją we włosy. On tymczasem odsłonił drugą pierś i zaczął całować obydwie.
- Takie jest życie– szepnął - rzadko czeka, aż człowiek dostatecznie dorośnie i zmądrzeje…
-… nie patrząc czy jest do tego przygotowany, stawia go przed koniecznością i już
- uśmiechnęła się i pociągnęła go za włosy ku sobie. Nie opierał się. Pieszczotom nie było końca, aż zegar wybił północ.
Wtedy otrząsnęła się z zauroczenia i z trudem wyrwała z jego objęć. Obserwował jak próbuje doprowadzić do ładu swój ubiór.
- Chyba już czas, zbierać się do łóżka – powiedziała
- Obawiam się, że to nie jest zaproszenie – zamruczał, robiąc naburmuszoną minę.
- Co przez to rozumiesz?
- Myślę, że moglibyśmy pójść do łóżka razem. Zegar wybił północ, więc pewnie niedługo zmienisz się w wstrętną obślizgłą ropuchę
– rozłożył ręce i oparł się wygodnie. Jego niebieskie oczy błyszczały z rozbawienia tak jakby szykował jakiś kawał, który z pewnością nie sprawiłby jej żadnej radości. Popatrzyła na niego w zakłopotaniu. Czuła się jak ryba złapana na haczyk.
-Więc teraz jestem dla Ciebie … księżniczką? - wyjąkała wreszcie, nie wiedząc, co powiedzieć. Zapadła głęboka cisza.
House wydobył z kieszeni pomarańczowy flakonik Vicodiny i połknął dwie tabletki. Po dłuższej chwili stanął przed zażenowaną szefową i wyszeptał na odczepnego:
- Podobają mi się Twoje oczy. Oczywiście pominąwszy tyłek i biust.
- I co jeszcze?
– Podniosła wzrok i poparzyła na niego. Wydawało się, że za moment straci nad sobą kontrolę
- Powiedziałem, że masz ładne oczy. Czego jeszcze chcesz kobieto?! – Wykrzyknął i nie czekając na odpowiedź przyciągnął ją do siebie. Jej zmysłowe usta rozchyliły się. Czuła ciepło jego rąk na swoim ciele. Patrzyli sobie w oczy i czuła jak niemal zahipnotyzował ją wzrokiem. Objęła go za szyję i pocałowała. Westchnął, a potem przycisnął ją mocniej do siebie. Jego usta stały się gwałtowne i natarczywe. Ich języki spotkały się, pieściły i oplatały. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Nagle odsunęli się i stali patrząc na siebie. Przez ciało Cuddy przechodziły cudowne dreszczyki pożądania. House wyglądał na człowieka ogarniętego gorączką. Jego oczy dziwnie błyszczały.
- Wiesz, że z tej drogi nie ma powrotu – wyszeptał
- Nie chcę zawracać – odpowiedziała, pochylając się w jego stronę.
Przez chwilę przyglądał się jej, jakby nie rozumiał.
Potem zdecydowanie i szybko wziął ją za rękę i pociągnął na kwiecistą kanapę. Nim zdążył ją położyć, znów się całowali. Cuddy czuła na sobie ciężar House’a. Ich nogi splotły się, jego usta były namiętne i nienasycone. Po chwili musiała odsunąć głowę, żeby zaczerpnąć powietrza.
- Nie mogę spać. Całymi nocami myślę o Twoim gigantycznym tyłku przysłaniającym ziemię.
- Ja też myślę o Twojej subtelnej lasce
– obróciła się twarzą do niego. Pragnęła go do tego stopnia, że nie dłużej nie mogła udawać ani przed nim, ani przed samą sobą.
Znów ją pocałował, przez jeansy czuł ciepło, bijące od jej ud. Jego ręce odnalazły skraj stanika i wślizgnęły się pod spód szukając nagiego gorącego ciała. Cuddy poczuła przyjemne dreszcze, gdy jego palce przesunęły się po jej plecach. W odwecie wyszarpała pomięty T- shirt ze spodni. Też chciała dotknąć jego ciała. W końcu sam ściągnął koszulkę przez głowę i rzucił na podłogę.
Poczuł jak jej dłonie gładzą napięte twarde mięśnie pleców, zsuwając się w dół do paska jeansów. Chciała czuć jego ciało i promieniujące ciepło. House zamruczał cicho i wziął ją w ramiona. Przekręcił się na plecy, tak, że znalazła się nad nim, między jego uniesionymi kolanami.
- Rozepnij jeansy – szepnął
- Naprawdę mogę? – drażniła go, dopytując się nie potrzebnie.
- Tak, ale bądź ostrożna. Pewnie zauważyłaś, że mam mały problem.
- Powiedziałabym, że jest raczej duży
– mruknęła zabawnie mrużąc oczy
Od pępka przez środek torsu biegł wąski pas owłosienia. Po za tym jego skóra była gładka. Odpinała powoli spodnie, ostrożnie ciągnąc suwak po nabrzmiałej męskości. W jednej sekundzie zdjął jeansy. W przeciwieństwie do piersi, nogi były pokryte ciemnymi włosami. Z wyjątkiem obszaru biegnącego wokół blizny. Już miała wyciągnąć rękę i dotknąć rany , gdy poczuła palce House’a powoli zsuwające z jej bioder spódnicę i koronkowe figi.
Drżąc w oczekiwaniu wyprężyła się, by ułatwić mu zadanie. Gdy pozbyli się bielizny jego pieszczoty stały się bardziej intymne, natarczywe i drażniące. Odrzuciła do tyłu głowę.
Gorąco pulsujące spomiędzy jej ud rozlewało się po całym ciele.

House też ledwo panował nad własnym pożądaniem. Nagle przekręcił się znów i uwięził ją pod sobą. Ściągnął jej przez głowę pogniecioną bluzkę i odrzucił na bok. Zaczął całować i głaskać piersi oraz sterczące wyczulone brodawki.
Uniósł się nieco i przesuwał dłoń wzdłuż jej ciała, pieszcząc brzuch i wrażliwą skórę ud.
- House- jęknęła czując, że więcej nie zniesie
Nagle jego twarz znalazła się obok jej. Ich usta znów złączyły się w szalonym pocałunku. Otworzyła oczy, by utonąć spojrzeniem w jasnym błękicie jego oczu. Oplotła nogami jego biodra. Podniecenie narastało stopniowo. Zacisnęła mocniej nogi, by nie tracić ani odrobiny przyjemności.

Nie spodziewała się, że tak szybko po jej ciele rozleje się fala upojnie obezwładniającego drżenia. Za moment House przeżywał to samo. Opadł na nią oddychajac nierówno.
- Cuddy – szepnął. Oparł się na łokciu, by popatrzeć na jej zaróżowioną twarz i wilgotne kosmyki oblepiające spocone czoło.
Zaczynamy od początku?
- Dasz radę?
– rzuciła pytanie. Jeszcze nie wierzyła w to, co się stało
- Daj mi trochę czasu, a potem zapnij pas bezpieczeństwa
- Tu nie ma pasów
- uśmiechnęła się szeroko, unosząc brew.
- Tym gorzej…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:30, 31 Sie 2009    Temat postu:

Uff, ale gorąco
Świetna dawka zÓa

Cytat:
- Wiesz, że z tej drogi nie ma powrotu – wyszeptał
- Nie chcę zawracać – odpowiedziała, pochylając się w jego stronę.

Ten fragment jakoś mnie urzekł

Pojawiło się kilka błędów interpunkcyjnych,np. jak niestosowanie kropki na końcu dialogu.

Życzę wena i czekam na więcej.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:34, 31 Sie 2009    Temat postu:

Mmmm bardzo ale to bardzo zÓy fik

Cytat:
-Zatem nie masz innego wyjścia, jak tylko przyznać doktorowi House’owi, że miałaś wypadek i pobrany wycinek, który miał być przebadany, znalazł się na podłodze.
- Ojej, doctor Cuddy, proszę tylko nie to. On umie jakoś tak spojrzeć. Nic nawet nie mówi, tylko spogląda a już człowieka ciarki przechodzą. Boję się z nim rozmawiać. Nie mogłabym się wytłumaczyć na piśmie?

House postrach pielęgnirek
Cytat:
- Nie mogę spać. Całymi nocami myślę o Twoim gigantycznym tyłku przysłaniającym ziemię.
- Ja też myślę o Twojej subtelnej lasce


Cytat:
– Zaczynamy od początku?
- Dasz radę? – rzuciła pytanie. Jeszcze nie wierzyła w to, co się stało
- Daj mi trochę czasu, a potem zapnij pas bezpieczeństwa
- Tu nie ma pasów- uśmiechnęła się szeroko, unosząc brew.
- Tym gorzej…

Czekam na dalsza część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:51, 31 Sie 2009    Temat postu:

Guglembukilanffffee nic sensowniejszego nie wymyślę czekam na kolejny akt tego czystego zła

Weeenaaa

PS. W fragmencie jak pielęgniarka powiedziała, że boji się House'a, usłyszałam szatański śmiech, który okazał się być z serialu Hannah Montana oglądanego akurat przez moją sąsiadkę

PPS. Muuuhhhaaahhhaaa bo biali ludzie lubią dawać orginalne prezenty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:40, 31 Sie 2009    Temat postu:

Iście boskie:) Huddy forever!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:33, 31 Sie 2009    Temat postu:

Jiiiiiiig! Wiedziałam, że jeszcze kiedyś los będzie łaskawy i ześle na ciebie wena, którego efekty przyprawią mnie o wielki na ustach i żywsze bicie serca! Tekst o darmowych przychodniach - rewelacyjny. Czekam na inne historie, ty zóy człowieku

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:40, 01 Wrz 2009    Temat postu:

To się nazywa męskie spojrzenie na Huddy
Czytając nie wiedzieć czemu musiałam otworzyć okno w pokoju
Bardzo fajnie piszesz. Ale mnie urzekłeś już dawno swoim "Lie or die" nadal bez zakończenia, patrzy wymownie
Co do tego opowiadania bardzo mi się podoba, trafnie odzwierciedlasz ich emocje, czytelnikowi nie umknie żadna sekunda brawo.
Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:40, 04 Wrz 2009    Temat postu:

I znów wróciłam do tego ficka, bo ...
muszę przyznac, że świetnie budujesz nastrój, a zmysłowość scen rozbudza.

I wyszło, że najbardziej podobało mi się hot-zÓo. I pewnie jest to prawda, choć do zÓa prowadzi też jakiś pomysł na fabułę. I na nią też czekam.

czy tylko ja sikam po nogach, gdy czytam JigSaw'a?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[H]oney^^
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 470
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z krawata Jimmiego ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:40, 05 Wrz 2009    Temat postu:

No no ostry, zÓy i gorący fick
haha ja nie będe cytować, wszystkie fragmenty są dopracowane i zniewalające
Jigiiiiii gratuluję
Swietne dialogi,i więź H/C w twoim wydaniu jest cool.
Mhmmm...uwielbiam zÓe ficki
Ten dodaję do ulubionych Ooo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez [H]oney^^ dnia Sob 16:44, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pikaola
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:45, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Niby od 16, ale 18 Może nie powinnam tu wchodzić
Dobrze, że tak bardzo nie przestrzegam zasad
To byłaby dla mnie wielka strata
Czekam na kolejną dawkę zÓa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pikaola dnia Sob 16:45, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin