Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Sherlock i Astronom [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sherlock / Sherlock Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:58, 15 Lip 2011    Temat postu: Sherlock i Astronom [M]

Sherlock/John

Fik zainspirowany pewną, krótką wymianą zdań z The Great Game i Nieautoryzowaną biografią Sherlocka Holmesa (Nick Rennison). Z książki wzięłam pomysł na grzebanie w przeszłości chłopaków. Spodobało mi się to i pewnie to nie ostatni taki tekst.
Oczywiście, wszystkie przedstawione niżej wydarzenia są fikcyjne


Za pomoc dziękuję Vincentowi




John poznaje Historię pewnego piątkowego wieczoru.

Chociaż jest okrojona i zniekształcona, to wie, że na nic więcej nie może liczyć. To, co zostało z niej po przesianiu przez wybiórczą pamięć Sherlocka i upływ czasu, to raczej skrawki i przebłyski niż coś kompletnego.
Siedzą na kanapie otoczeni ciszą pokoju, a spokój osadza się wokół nich niczym mgła. Wzbiera wokół stóp, wypełnia płuca, zatrzymuje czas. John czuje, że to Dziś. To ten Wieczór. Może zapytać o co chce i usłyszeć każdą odpowiedź. Może zrobić, co chce i nie stracić głowy. Może chcieć i móc. I nawet więcej.

Chociaż, dopiero co wrócili, John wie, że ostatnia zagadka nadal krąży po głowie Sherlocka. Chociaż ją rozwiązał – to musiała być ona, tylko córka zabija w ten sposób – chociaż nie spał od dwóch dni, chociaż z trudem wszedł po schodach i usiadł na kanapie, wciąż nie ma dość. Energia rozsadza go od środka i znajduje ujście w tych wszystkich, aż nazbyt dobrze znanych Johnowi, gestach. Niespokojne uderzanie palcami w oparcie, zmiana ułożenia stóp i raz na jakiś czas urwany oddech (wtedy, gdy dociera do niego, że mógł coś zrobić szybciej, inaczej, lepiej).

John wie, że to minie, więc tylko spokojnie zdejmuje swoją kurtkę. Rzuca ją na fotel i rozsiada się wygodnie na kanapie. Czeka. W końcu – dwadzieścia minut, nie więcej – Sherlock rozluźnia się, wyrównuje oddech. Jeszcze na sekundę zaciska dłonie. Zmusza do spojrzenia na Johna.
- Myślę, że dzisiaj już nie zasnę – oświadcza Sherlock po chwili, mrużąc powieki.
- Wiem.
- Ale ty jesteś zmęczony.
- Nie.
- Kłamiesz.
Sherlock wypowiada ostatnie słowo z rozbawieniem, więc Johnowi nie pozostaje nic innego jak uśmiechnąć się w odpowiedzi. Palcem wskazującym dotyka jeszcze czoła Sherlocka, próbując wyrównać jedną wciąż uparcie wracającą zmarszczkę. Bezskutecznie.
- Oczywiście – odpowiada po chwili zastanowienia, pozwalający swoim palcom wędrować dalej. Czoło, linia włosów, płatek ucha – westchnienie – szyja, delikatna skóra tuż pod kołnierzykiem, mostek. Cisza. Gdy cofa rękę i jego dłoń leży już spokojnie na kanapie, słyszy jak spokojny stał się jego własny oddech. Serce zgubiło tylko jedno uderzenie, w okolicach kołnierzyka, ale teraz wszystko jest już dobrze.
- To był dobry dzień – dodaje, cierpliwie znosząc wędrówkę oczu Sherlocka po swojej twarzy (z każdym rokiem zajmuje mu to coraz więcej czasu), i kiedy ich oczy w końcu spotykają się, jest już pewien, że może nareszcie zapytać.
- Kim on był.
- John...
- Powiedz.
Sherlock odwraca od niego wzrok i przełyka ślinę.
- Wiem już, że istniał na długo przede mną – kontynuuje – i, że to o nim myślisz, kiedy ja myślę o Mary.
Jej imię działa jak zaklęcie. Jak zawsze. Irytacja przebiega przez twarz Sherlocka niczym aż nazbyt dobrze znany motyw (John wciąż pamięta ten rok kiedy była tylko irytacja i nic innego - jedyna emocja, a każdy dzień zbyt krótki żeby porozmawiać i zbyt długi żeby ze sobą wytrzymać). Są rzeczy które po prostu nigdy się nie zmienią. Choćby minęło jeszcze sto lat, choćby Sherlock zapomniał jak sam się nazywa, tego imienia nie zapomni nigdy. Nawet jeśli wybaczył Johnowi – w co John chce wierzyć – jej nie wybaczy nigdy.
- To był astronom – wyrzuca z siebie w końcu, zaciskając powieki i z trudem powstrzymując się od okazania innych emocji.
- Astronom – powtarza John z naciskiem, uśmiechając się i kręcąc głową. – Mogłem się tego domyślić.
- Co to znaczy, że mogłeś się tego domyślić? – pyta Sherlock, otwierając gwałtownie oczy i rzucając mu zdziwione spojrzenie.
- Jesteś Sherlock Holmes – odpowiada kładąc mu na sekundę rękę na ramieniu, uspokajając. - Oczywiście, że twoja pierwsza miłość nie mogła być kimś zwykłym – wyjaśnia cierpliwie. - To nie mogła być bibliotekarka, to nie mógł być nauczyciel. – Bierze głęboki oddech i zastanawia się przez chwilę nad dokończeniem zdania. – To nie mógł być John.
Sherlock prycha na to i uśmiecha się w ten jeden, przeznaczony tylko dla niego, sposób. Gdzieś za oknem nadal jest Świat, ale na moment przestaje dla nich istnieć.
- Po pierwsze, nie „pierwsza miłość”, a...
- Wiem – wtrąca szybko John, przewracając oczami – osoba, do której czułeś coś, co przeciętny człowiek mógłby nazwać zakochaniem, ale co w żadnym wypadku zakochaniem nie było.
- Dokładnie. Po drugie, bibliotekarki nie lubią tego, jak traktuję książki, a nauczyciele sądzą, że wiedzą więcej ode mnie. – Zatrzymuje się na moment, mrużąc przy tym powieki w rozmyślny, zadziwiająco przypominający kota, sposób. – Po trzecie, John był wtedy kobieciarzem, hazardzistą i myślał tylko o woj...
- Skończ już, skończ – przerywa mu szybko, kręcąc głową z rozbawieniem. Szturchając go łokciem. – Opowiadaj lepiej o nim. O twoim astronomie.
Sherlock powinien wyczuć ironię w ostatnim zdaniu, ale to jeden z tych razów, kiedy nie udaje mu się. Kontynuuje zatem, jak gdyby nigdy nic:
- Obawiam się, że nie mogę powiedzieć zbyt wiele. Pamiętasz? – stuka się palcem w skroń. – Twardy dysk. To, co ważne zostaje, to co mało istotne wylatuje.
- Ale to przecież twoja pierwsza miłość! – prycha w odpowiedzi.
- John... – cedzi Sherlock ostrzegawczo.
- Dobrze. To... Ta osoba.
- Lepiej.
- Sherlock! Przestań. Opowiadaj.
- Poznałem go kiedy dopiero zaczynałem trenować moje zdolności – zaczyna niechętnie. - Nie myślałem wtedy, że zostanę detektywem. Myślę, że zwróciłem na niego uwagę, bo tak bardzo przypominał mnie samego. Wiecznie podkrążone oczy, chorobliwie blady, z grafitem na czubkach palców... – wylicza niepewnie, jakby nie wiedząc jakiego rodzaju danych John od niego oczekuje. Ten słucha tego ze zdziwieniem. Jak zwykle zaskoczony rodzajem informacji, które detektyw uznaje za istotne. Przez chwilę walczy z chęcią zapytania Sherlocka jakiego rodzaju słów użyłby do opisania jego samego. Ale postanawia zostawić to na inną okazję.
- Dalej.
- Kiedy raz nie pojawił się przez tydzień na zajęciach, zapytałem go o zdrowie. Wtedy on zapytał mnie, czy nie chciałbym oglądać z nim gwiazd – kontynuuje znudzonym głosem.
John po tych słowach ma problemy z zamknięciem ust. - Czyli to ty pierwszy... - zaczyna, zanim jest w stanie ugryźć się w język. Sherlock wbija w niego badawcze spojrzenie.
- Co masz na myśli, John? Co, ja pierwszy?
- To ty go poderwałeś – wydusza z siebie niechętnie, zaciskając nerwowo dłonie.
- Nie bądź niedorzeczny - prycha Sherlock w odpowiedzi. - Zapytałem tylko o zdrowie. Pani Hudson też czasem pyta mnie o zdrowie – dodaje po chwili, uśmiechając się przebiegle. - Chcesz powiedzieć, że... jak to elokwentnie określiłeś, podrywa mnie?
- Nieważne – odpowiada John, aż zbyt dobrze wiedząc, kiedy Sherlock kłamie. - Rozumiem, że ty wtedy powiedziałeś mu, że nie obchodzą cię gwiazdy, że nie wiesz nawet czy ziemia kręci się wokół słońca?
- John, pamiętasz co kiedyś powiedziałem ci o gwiazdach?
Pamięta, ponieważ to był jeden z tych momentów, które warto zapamiętać. Które pokazują, że Sherlock jest bardziej ludzki niż chce żeby inni widzieli.
- To, że cię nie obchodzą nie znaczy, że nie możesz ich doceniać – powtarza niepewnie, odnosząc wrażenie (uścisk w klatce piersiowej i nic, co można by racjonalnie wyjaśnić), że nie mówi teraz tylko o gwiazdach.
Sherlock najwyraźniej nie spodziewał się, że John pamięta, bo patrzy na niego przez chwilę ze zdziwieniem. W końcu kiwa tylko głową i wbija wzrok w swoje kolana. Zapada niezręczna cisza i John musi odchrząknąć zanim ją przerywa.
- I... oglądaliście razem gwiazdy?
- Tak.
- Nic więcej?
- A co mielibyśmy jeszcze robić? – pyta Sherlock, patrząc na niego z mieszaniną zaskoczenia i oburzenia.
- Nie wiem. Rozmawiać? – sugeruje niepewnie.
- John, oczywiście że rozmawialiśmy.
- Czyli, tylko rozmawialiście i oglądaliście po nocach gwiazdy.
- Dokładnie.
- Czyli, nie znasz jego imienia, nazwiska, nie robiliście nic poza rozmawianiem, ale jednocześnie uważasz, że to twoja pierwsza miłość.
- Przecież mówiłem...
- Przestań – przerywa mu nagle John zniecierpliwionym głosem. Przewraca oczami, nawet nie kryjąc irytacji. - Dwa lata temu na urodzinach Harriet wypiłeś trochę za dużo – wyjaśnia pośpiesznie, niecierpliwie badając wzrokiem twarz Sherlocka, szukając tam odpowiedzi. - Powiedziałem ci później, że nie mówiłeś zbyt wiele.
- Powiedziałeś – potwierdza Sherlock, głosem pozbawionym emocji.
- Chyba kłamałem – dodaje, czując że krótkie zerknięcie w stronę drzwi i minimalne opuszczenie głowy są dla Sherlocka aż nazbyt czytelne.
- Chyba? - pyta z powątpiewaniem.
- Na pewno.
- Rozumiem – wydusza z siebie po chwili Sherlock. Przełyka ślinę i bierze głęboki oddech, ale w końcu z jego ust nie wydobywa się głos. Wydaje się rozważać w myślach całą sytuację. - Wstawał późnym popołudniem – podejmuje po chwili niespodziewanie, sprawiając że John patrzy na niego przez chwilę bezmyślnie. Gdy dociera do niego, że Sherlock nie będzie złościć się na niego i zaprzeczać, oddycha z ulgą.
- Dalej.
- Spotykaliśmy się tylko wieczorem.
- Romantycznie?...
- Nie użyłbym tego określenia.
- A jakiego?
- Męczące.
- Dobrze. – Po tych słowach Sherlock patrzy na niego przez chwilę podejrzliwie. – Coś jeszcze?
- Nie pamiętam już jego imienia, koloru oczu i kształtu ust.
- A jak kończy się ta historia? – pyta John nareszcie, kierując się swoją ciekawością i zniecierpliwieniem Sherlocka.
- Znudziłem mu się – odpowiada wzruszając ramionami, jakby to było coś oczywistego. - Kiedy masz wybór między mną a gwiazdami, wybór jest prosty

Ty. Tylko ty, i...

- Na dzisiaj chyba już starczy, prawda John?
Sherlock przerywa mu, zanim jest w stanie nawet otworzyć usta. Chwyta zatem tylko ostrożnie jego dłoń (skóra odrobinę zbyt szorstka i stara blizna tuż przy kciuku) i kiwa głową w milczeniu. Przez lata w jego głowie zebrało się tyle pytań, że nie potrafi już ich nawet przywołać. Myśli o odpowiedzi Sherlocka na ostatnie pytanie. O tym, że skłamał. O tym, że chce zmienić temat. Myśli o tych wszystkich razach, kiedy Sherlock spędzał noc na patrzeniu w niebo. O tych wszystkich razach, kiedy wolał samotność od jego obecności. I nie czuje zazdrości. To coś dobrego. To kolejny z tych drobnych zakątków w głowie Sherlocka, do którego dostęp uzyskał po latach. To jedno z tych miejsc, do których dostanie się wymaga cierpliwości i zaufania.

Dla Sherlocka nocne niebo to gwiazdy. Dla niego to ciemność, przepaść i pustka. Proste.

- Pójdę już spać – oświadcza John w końcu, wypuszczając jego dłoń i zbierając siły. – Ty też lepiej nie siedź zbyt długo. Pamiętasz o swoich urodzinach?
- To jutro.
Pochyla się i całuje go w usta. Znajome, odrobinę zbyt suche i wciąż tak samo ciepłe.
- Pięćdziesiąt jeden lat.
- Przerażające – odpowiada Sherlock z kiepsko udawanym przerażeniem, niechętnie pozwalając Johnowi się odsunąć.
Kiedy John jest już o krok od niego, pozwala sobie na zbyt długie spojrzenie. Chłonie ten widok całym sobą. Sherlock nadal jest przeraźliwie chudy i sztywno wyprostowany, ale w jego postawie jest coś nowego. Nie znajduje wielu zmarszczek wokół ust – ponieważ niewiele się uśmiecha – ale te wokół oczu zaczynają tworzyć pajęczą sieć. I John jest doskonale świadomy, że wpadł w nią jeszcze na długo zanim powstała.
- Czy mogę liczyć na to, że po raz pierwszy od sześciu lat, nie uciekniesz z wyprawianego przeze mnie przyjęcia urodzinowego? – pyta całkiem poważnie, zaplatając ramiona na piersi.
- Twoje słynnego przyjęcia-niespodzianki, John?
- Tak, dokładnie tego. Tego, które opuszczasz po pięciu minutach, wymawiając się telefonem od Lestrade’a.
- To nie moja wina, że on zawsze znajdzie tego dnia jakąś ciekawą sprawę – odpowiada Sherlock bez cienia skruchy w głosie.
- Mam tylko nadzieję, że nie składa ci życzeń nad zwłokami.



Kiedy wchodzi bez pośpiechu po schodach, Sherlock podnosi się niespodziewanie z kanapy i podchodzi do okna. John słyszy jeszcze szelest jego płaszcza i ciche westchnienie. Słyszy jak zmęczenie opada z niego z każdym krokiem. Zatrzymuje się przy oknie i chowa dłonie do kieszeni. Patrzy w niebo.
Do Johna dociera, że również się zatrzymał. Jest w połowie drogi, kiedy słyszy swój głos. Chociaż rozpoznaje go, słowa brzmią dla niego obco.
- Kłamałeś, prawda? Nie znudziłeś mu się. To było coś innego.
To ta noc. Ten czas.
-To był czarny kot. Przeszedł mu drogę.
- Nie wierzysz w to.
- Nie bardziej niż we wpadanie pod pociąg na pustym peronie, John.

Chce już coś powiedzieć, ale przerywa mu spojrzenie Sherlocka, który obrócił się nieznacznie i patrzy teraz na niego przez ramię. Kręci głową.
John waha się przez chwilę, ale kiedy w końcu rusza z miejsca, wybiera stopień prowadzący w górę. Na dole nie ma dla niego miejsca. Chociaż może podejść tak blisko jak nikt inny, nawet on czasem napotyka zamknięte drzwi. Miejsca, gdzie dostęp ma tylko Sherlock. Sherlock i gwiazdy. Sherlock i ciemność. Wszystkie te rzeczy, które – chociaż nic dla niego nie znaczą – nigdy też go nie opuszczą.
- Nie bardziej niż w to, że Ziemia kręci się wokół Słońca.

I po raz pierwszy w życiu, John nie chce wyprowadzać go z błędu.


END


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Sob 23:25, 13 Sie 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:07, 15 Lip 2011    Temat postu:

Pierwszy raz zdarzyło mi się czytać taki tekst z zapartym tchem. Niby nie ma żadnej akcji, ale mimo wszystko puls ci przyśpiesza im dalej jesteś.
Masz piękny styl, Pino, lekko poetycki, a jednak rzeczowy. Lubię kiedy dialogi są pisane w ten sposób, bardziej przypominają rozmowę pomiędzy dwojgiem ludzi.
Co do treści, to biografii nie czytałam, aczkolwiek polowałam na nią, niestety nie udało mi się jej dostać. Nie wiem czy czytałaś mój ostatni post w Spekulacjach, ale wspomniałam tam, że jeżeli już mielibyśmy poznać jakąś bardziej romantyczną stronę Sherlocka, to fajnie by było aby tą sympatią był mężczyzna. Jednak przyznam, twój pomysł jest jeszcze lepszy; praktycznie wiemy niewiele o przeszłości Sherlocka, więc mogło być tak, iż kiedyś znał kogoś, z kim łączyły go silne relacje.
Podoba mi się jak ostrożnie dawkujesz informacje o dawnej miłości (o ile można to tak określić) Sherlocka. Tak myślę, że kogoś takiego nie mógłby zapomnieć, nawet gdyby chciał. A największą ironią jest to, jak wielkie znaczenie w tym mają akurat gwiazdy. Zdaje mi się, że to zdanie o gwiazdach gdzieś już widziałam, niestety jak zwykle skleroza mnie dopadła i nie pamiętam. O, ironio Ale przynajmniej wiadomo już skąd się wzięło

A tak na koniec, to nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale czy ten Wieczór to któraś rocznica śmierci tajemniczego pana? I czy nie zginął on pod pociągiem? Nagle przed oczami pojawił mi się Zbyszek Cybulski.
Tak czy siak, opowiadanie piękne i faktycznie nieco więcej Sherlocka do poznania. Mam dziwne wrażenie, że on tych wszystkich rzeczy nie "kasuje", ale trzyma je gdzieś głęboko, gdzie nawet on ma ograniczony dostęp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:42, 15 Lip 2011    Temat postu:

Bardzo dziękuję *_*

Biografię zdecydowanie polecam. Może jest w niej dużo naciąganych informacji, ale to też ma swój urok. Właśnie przez to naszła mnie ochota na pisanie o jego przeszłości ^^ No i dobrze jest móc sobie wszystko chronologicznie uporządkować

Lady Makbeth napisał:
jeżeli już mielibyśmy poznać jakąś bardziej romantyczną stronę Sherlocka, to fajnie by było aby tą sympatią był mężczyzna.


Zdecydowanie jestem za tym, żeby był to mężczyzna. Tylko, że jednocześnie całym sercem jestem za jego związkiem z Johnem. Ktoś z przeszłości, kogo znał i w jakiś sposób pokochał, kogo tylko wspomina, to byłabym w stanie znieść.

Lady Makbeth napisał:
Podoba mi się jak ostrożnie dawkujesz informacje o dawnej miłości (o ile można to tak określić) Sherlocka.


Nie jestem sobie w stanie wyobrazić Sherlocka, który opowiada o kimś, kto dla niego wiele znaczył, z taką szczegółowością, z jaką mówi o zagadkach. Wydaje mi się też, że całą ta technika - w pamięci zostaje tylko to, co ważne - to pewnego rodzaju mechanizm obronny. W końcu on też na pewno ma dużo spraw, o których chciałby zapomnieć.

Lady Makbeth napisał:
Zdaje mi się, że to zdanie o gwiazdach gdzieś już widziałam, niestety jak zwykle skleroza mnie dopadła i nie pamiętam. O, ironio Ale przynajmniej wiadomo już skąd się wzięło


Nie podam Ci niestety dokładnej minuty, ale
zdanie pada w okolicach walki z Golemem Zresztą, długo zastanawiałam się nad tym, jak je przetłumaczyć. Nie ma właściwie dobrego polskiego odpowiednika.

Lady Makbeth napisał:
A tak na koniec, to nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale czy ten Wieczór to któraś rocznica śmierci tajemniczego pana? I czy nie zginął on pod pociągiem?


Zdecydowanie wolałabym niczego nie precyzować. Niech zostanie tak, jak jest.

Lady Makbeth napisał:
Mam dziwne wrażenie, że on tych wszystkich rzeczy nie "kasuje", ale trzyma je gdzieś głęboko, gdzie nawet on ma ograniczony dostęp


Dokładnie. Też tak uważam

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Pią 22:43, 15 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muniashek
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd <-
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:10, 15 Lip 2011    Temat postu:

Jak dawno mnie nie było na horum, a tu takie przyjemne rzeczy...

Pino, podpisuję się obiema rękoma i nogami pod tym, co napisała Lady. Masz świetny styl, bardzo ciekawie się Ciebie czyta. Poza tym, faktycznie napisałaś coś, w czym praktycznie nie ma akcji, a jednak czyta się to z zapartym tchem, to jest cudowne.

Biografię miałam w rękach, zaczęłam nawet czytać, ale musiałam szybko oddać z powrotem do szkolnej biblioteki, więc teraz czekam na kolejny rok szkolny. W związku z tym świetny pomysł, żeby trochę rozgrzebać przeszłość Sherlocka, w dodatku żeby znaleźć kogoś tak nietypowego, jak astronoma. Gratuluję pomysłu

Podoba mi się, naprawdę mi się podoba. Podziwiam i idę ustawiać kolejny ołtarzyk, na którym będę składać ofiary ;D

I przepraszam, nie mam weny na bardziej twórczy komentarz, jest późno ;D

Świetny fik!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:18, 16 Lip 2011    Temat postu:

Muniashek napisał:
Poza tym, faktycznie napisałaś coś, w czym praktycznie nie ma akcji


I dopiero Wy mi to uświadomiłyście. Poważnie

Muniashek napisał:
W związku z tym świetny pomysł, żeby trochę rozgrzebać przeszłość Sherlocka, w dodatku żeby znaleźć kogoś tak nietypowego, jak astronoma. Gratuluję pomysłu


Dziękuję Astronoma w biografii niestety nie ma i przyznam, że ten pomysł na początku nawet mnie trochę zdziwił xD W każdym razie książkę jak najbardziej polecam (już pominę fakt, że swój egzemplarz znalazłam w dziale "biografie", obok biografii całkiem realnych ludzi).
Ech, chciałabym napisać jeszcze przynajmniej dwa fiki powiązane z biografią, ale nie wiem co z tego wyjdzie.

Bardzo dziękuję za komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:21, 17 Lip 2011    Temat postu:

To jeszcze ja
Piękne, bardzo klimatyczne, poruszające i świetnie napisane opowiadanie. Naprawdę. Uwielbiam taki styl i szczerze Ci go zazdroszczę, choć bez zawiści, oczywiście. Sama bym chciała móc tak pisać. Drobne literówki (typu "oczy" zamiast "oczu" w momencie patrzenia na zmarszczki), ale poza tym nie mam się do czego przyczepić. Czekamy na więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:35, 18 Lip 2011    Temat postu:

joasui napisał:
Piękne, bardzo klimatyczne, poruszające i świetnie napisane opowiadanie.


Dziękuję! A co do stylu, to naprawdę bardzo mi miło. Chyba nic lepszego nie można usłyszeć ^^

Teraz jestem w trakcie pisania dwóch fików, także na pewno jeszcze coś umieszczę

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sherlock / Sherlock Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin