Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Szalik [Lestrade/Sherlock] [M] +18

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sherlock / Sherlock Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:24, 06 Lut 2011    Temat postu: Szalik [Lestrade/Sherlock] [M] +18

+18
Zweryfikowane przez Lady Makbeth

Jako, że i tutaj przydałoby się coś zacząć, postanowiłam być pierwszą, która to zrobi
To opowiadanie powstało już jakiś czas temu specjalnie dla Eriss i Muniashka i nie wiem, co można by jeszcze o tym powiedzieć, poza tym, że to najprostszy przykład PWP
Pairing może i nie tak popularny, ale ciekawą właściwością tego serialu jest możliwość bezwstydnego slashowania praktycznie każdego z każdym, so have fun


Ostrzeżenia: Najzwyklejszy opis sexu pomiędzy dwoma gorącymi facetami. W szafie

Szalik

Czasami życie stawia nas w sytuacjach bez wyjścia. Przyciśnięci do ściany wiemy, iż nie ma już ucieczki, a nam pozostało jedynie modlić się do najbliższego słuchającego bóstwa, aby zesłało nam skądeś ratunek.
Detektyw Inspektor Lestrade ani się nigdy nie modlił, ani nie miał skąd oczekiwać ratunku, gdyż - znając jego szczęście - ten w najbliższym czasie raczej nie nadejdzie.
Czego niezmiernie żałował, bo ściana, do której był teraz przyciśnięty, stawała się dla jego biednego kręgosłupa z każdą chwilą coraz bardziej niewygodna.
Z drugiej jednak strony wszelkie złe odczucia z łatwością były niwelowane przez usta, które z godną podziwu zawziętością oraz z niewielkim dodatkiem zębów, maltretowały szyję i kark inspektora.
Ich właściciel, Sherlock Holmes, zdawał się nic sobie z tego nie robić i delikatnie podszczypywał płatek ucha swego partnera.
- Sherlock – zdołał wysapać Lestrade tuż po tym, jak wydał z siebie głęboki jęk – ja naprawdę nie sądzę…
- Hmm? – Sherlock przesunął usta nieco w dół i chwycił w zęby skórę na karku starszego mężczyzny.
Na co ten musiał zatkać swoje usta ręką.
- Wiesz, nie sądzę, aby to było dobre miejsce na tego typu „akcje”.
Natychmiast poczuł gorący oddech detektywa z powrotem na uchu.
- Mogę pożyczyć ci swój szalik – wymruczał tym swoim głębokim głosem, od którego śnieg w okolicy topniał i zmieniał się we wrzątek.
-Wiesz, że nie chodziło mi o „miejsce” w takim znaczeniu.
Lestrade desperacko próbował wyswobodzić się z pułapki, jednak uniemożliwiały mu to ramiona Sherlocka, które ten umieści po obu stronach inspektora, nie mówiąc już o napierającym nań smukłym ciele. Miał wrażenie, jakby był więziony w sieci pająka, a tenże pająk szykował się właśnie do jego konsumpcji.
Co w normalnych okolicznościach przyprawiało go o dreszcze, bynajmniej nie przerażenia.
Jednak sytuację, w której znajdowali się teraz, trudno było nazwać „normalnymi okolicznościami”. A to zapewne dlatego, iż Sherlock zaciągnął go do jakiejś obskurnej garderoby (która wewnątrz bardziej przypominała wnętrze starej szafy), za drzwiami kręciła się policja, a w pokoju leżały zwłoki mężczyzny w średnim wieku z wielką dziurą w głowie.
Innymi słowy - znajdowali się na miejscu zbrodni.
Lestrade’a zastanawiało, czy nie powinien się już do tego przyzwyczaić. Sherlock zwykł go zaskakiwać w różnych miejscach, ale to było lekkie przegięcie. Każdy normalny człowiek wykazałby choć odrobinę przyzwoitości. Naturalnie, nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwałby Sherlocka Holmesa normalnym. Bo tylko kompletny wariat zgadza się na szybki numerek w szafie, kiedy zaledwie parę metrów dalej leżą zwłoki.
Jednak najgorsze było to, że Lestrade najwyraźniej był takim wariatem. Cóż, utrzymywanie zażyłych stosunków z Holmesem nie pozostaje bez wpływu na ciebie, a tym bardziej twoje postrzeganie świata.
W tej chwili właśnie cały świat inspektora ograniczał się do miniaturowej, słabo oświetlonej przestrzeni, uzupełnionej o dłonie i resztę ciała Sherlocka.
Otrzeźwił ich odgłos kroków, niebezpiecznie zbliżających się do drzwi. Przecież wokół było pełno ludzi, w każdej chwili ktoś mógł tutaj zajrzeć. Obaj wstrzymali oddechy. Zdawało się, iż upłynęła cała wieczność, nim usłyszeli jak ten ktoś odchodzi.
Lestrade spojrzał na Sherlocka i, nim ten spróbował ponownie zaatakować jego usta lub inną część ciała, oburącz przytrzymał mu głowę.
- Zdajesz sobie sprawę, że za drzwiami leży trup?
Brwi detektywa uniosły się w lekkim zdziwieniu.
- Osobiście, to wątpię, aby mógł wstać i tutaj wejść.
Inspektor miał ochotę pacnąć się ręką w czoło.
- Całe mieszkanie aż roi się od policji! – wysyczał zirytowany, – I ja, jako ich szef, powinienem tam być, więc założę się, że właśnie mnie szukają.
Sherlock pozwolił, aby kąciki jego ust uniosły się lekko.
- Akurat tym bym się nie martwił. – W nikłym świetle, jakie dawała z góry maleńka żarówka, jego uśmiech wydawał się wręcz upiorny, a blada skóra jakby lśniła. – Pewnie John już poinformował ich, że musisz się ze mną prywatnie naradzić i że może to chwilkę potrwać. No wiesz, hipotezy i takie tam.
Na powrót zbliżył się do Lestrade’a.
Nagle inspektora uderzyła fala gorąca. Poczuł, jak strugi ciepła w jego ciele wędrują w dół i kumulują się w podbrzuszu.
Zerknął w tamtą stronę. Dłoń Holmesa znalazła się na jego kroczu. Długie, eleganckie palce delikatnie gładziły jego błyskawicznie rosnącą erekcję, ukrytą pod warstwami odzieży.
Ponownie wstrzymał oddech, ale tym razem już z zupełnie innego powodu, kiedy ta sama dłoń rozpięła mu rozporek i wślizgnęła się pod bieliznę, podczas gdy usta detektywa ponownie rozpoczęły wędrówkę wzdłuż jego szyi.
Lestrade’owi pozostało jedynie przygryźć usta w nadziei, iż to uchroni go od zbyt głośnych jęków.
Co dziwne, w sypialni nie należał do Milczków. A odkąd w łóżku miejsce obok zajmował Sherlock, jego zdolności wokalne zaczęły być szerzej znane, głównie wśród sąsiadów. A to już nie cieszyło go za bardzo.
Sherlock mistrzowsko posługiwał się dłońmi. Wiedział dokładnie w jakim miejscu ścisnąć członek i w jaki sposób masować główkę czubkiem kciuka, aby mózg Lestrade’a w błyskawicznym tempie zamienił się w galaretę.
Inspektor mógłby tak stać, czerpiąc przyjemność z samej tylko dłoni Sherlocka oraz okazjonalnych skubnięć, jakimi obdarzał on skórę na jego karku. Dlatego mocno się zdziwił, kiedy gorące usta zniknęły, a dłoń na członku zaprzestała dalszych ruchów.
Ale nie zdążył nawet wyrazić protestu, kiedy to w mgnieniu oka jego spodnie znalazły się w okolicach kostek, idąc śladami samego Sherlocka, który, znalazłszy się na klęczkach, bez zbędnych ceregieli włożył penis Lestrade’a do ust.
Tym razem inspektor musiał z całych sił przygryźć rękaw marynarki, aby nie krzyknąć. Sherlock najwidoczniej chciał to skończyć szybko, bo zaczął ssać twardego niczym skała członka, jakby od tego zależało jego życie. I nawet jeżeli mistrzowsko posługiwał się dłońmi, to rzeczy, jakie wyprawiał ze swoimi ustami i językiem, powinny być zakazane w większości cywilizowanych krajów.
Lestrade zerknął w dół. Detektyw skutecznie unieruchomił mu biodra, podczas gdy usta wędrowały wzdłuż członka, aż do samej główki, ssąc ją leciutko, aby po chwili wypuścić go spomiędzy warg i samym już tylko językiem wytyczyć ślad z powrotem.
Niezauważalnie lewa dłoń detektywa przeniosła się z biodra starszego mężczyzny i zaczęła delikatnie bawić się jego jądrami, unosząc je i masując, co idealnie współgrało ze stanowczymi ruchami języka na członku. Który to dawał już znaki, iż powoli zbliża się do Wielkiego Finału.
Widok był naprawdę fascynujący. Ciężkie, perłowo białe krople spływały wzdłuż ciemnej kolumny członka, a Sherlock zręcznie zlizywał je niczym topniejącego loda.
Lestrade praktycznie nie wiedział, co robi, gdy jego własna ręka, prowadzona samym tylko podnieceniem rozpięła koszulę i odnalazła naprężony i twardy sutek. Druga, również nieświadomie, znalazła się we włosach detektywa, kiedy ponownie zamknął na nim swoje usta.
Palce masujące jądra nieco przyspieszyły i inspektor wydał z siebie zduszony jęk.
Znowu spojrzał w dół. Bladobłękitne oczy Sherlocka były niemal srebrne i zdawały się iluminować własnym światłem, kiedy spoglądał na Lestrade’a.
- Sherlock – wychrypiał mężczyzna, na co tamten uśmiechnął się drapieżnie.
Chyba tylko on potrafił trzymać w ustach czyjś penis i jednocześnie się przy tym uśmiechać.
Tym razem detektyw wziął go do ust tak głęboko, że wargami musnął włosy łonowe Lestrade’a.
Inspektor mocniej zacisnął palce na ciemnych kosmykach nie przestając bawić się swoim sutkiem. Zupełnie stracił rachubę czasu.
- Musimy się pospieszyć – powiedział przez zaciśnięte zęby.
Sherlock mruknął wokół jego członka, co wprawiło ciało mężczyzny w drżenie, a dłoń, którą dotąd zajmował się jego jądrami, przesunął tak, aż nie spoczęła na pośladkach, głaszcząc je delikatnie.
Lestrade gwałtownie wstrzymał oddech, gdy po chwili poczuł, jak jeden smukły palec wsuwa się ostrożnie w jego dziurkę, po czym wysuwa się odrobinę i znów się zagłębia.
Oddychał głęboko. Nadal potrzebował paru chwil, aby przyzwyczaić się do tego uczucia. Nigdy jeszcze nie doszli do prawdziwej penetracji, a tej sztuczki Sherlock zaczął używać dopiero niedawno.
Sherlock nieco przesunął swój palec, trafiając w to cudowne miejsce wewnątrz drugiego mężczyzny, którego dotkniecie sprawiło, że przez jego ciało przeszedł prąd.
Nadal z ustami wypełnionymi męskością Lestrada, detektyw zaczął masować jego prostatę, po chwili dodając drugi palec i jeszcze szybciej ssąc sączący się penis.
Lestrade nie wiedział już gdzie jest. Był tak mocno przyciśnięty do twardej ściany, że nawet przez ubranie potrafił wyczuć każdą jej nierówność.
Poruszał rytmicznie biodrami, nabijając się na palce Sherlocka, aby zaraz potem wsunąć swój twardy członek jeszcze głębiej w gorące usta.
Uwielbiał to cudowne uczucie podwójnej penetracji, kiedy palce partnera drażniły jego prostatę, jednocześnie pieszcząc ustami erekcję.
Lestrade miał wrażenie, że jeśli zaraz nie dojdzie, to jego ciało dokona samozapłonu. Zresztą już teraz dosłownie płonął.
Coś kazało mu znowu spojrzeć w dół. A tam Sherlock Holmes przedstawiał sobą najbardziej erotyczny obraz, jaki Lestrade byłby w stanie sobie wyobrazić.
Genialny detektyw, mając przepięknie zarumienione policzki, usta zamknięte wokół erekcji inspektora, jedną ręką sięgał między pośladki Lestrade’a, a drugą rozpiął sobie rozporek i teraz przesuwał nią w górę i w dół własnego nabrzmiałego członka.
Wystarczyło dosłownie jedno spojrzenie i ciało starszego mężczyzny wygięło się w łuk i zadrżało gwałtownie, kiedy to przeżywał jeden z najsilniejszych orgazmów w swoim życiu, zupełnie nie zważając na to, że ledwo udało mu się stłumić krzyk. A i tak najciekawsze rzeczy działy się za jego mocno zaciśniętymi powiekami, gdzie Detektyw Inspektor był świadkiem wyjątkowo spektakularnej eksplozji Supernowej.
Po minucie kompletnego zawieszenia pomiędzy wymiarami, odzyskał świadomość na tyle, aby ujrzeć, jak Sherlock, przyciskając twarz do jego nagiego krocza, dochodzi z cichym jękiem. Próbując uspokoić oddech, Lestrade jedną ręką masował miejsce pomiędzy jego łopatkami, a drugą gładził ciemne, jedwabiste włosy.
Nastąpiła chwila kompletnej ciszy, kiedy obaj mężczyźni dotykali się, czekając aż ich ciała się uspokoją, trwali razem, niczym w jakiejś szczelnej bańce, odgradzającej ich od wszystkich i wszystkiego.
Nagle Sherlock uniósł twarz i Lestrade mógł powstrzymać westchnienia.
Ciemne loki młodszego mężczyzny były potargane, a blade, srebrzyste oczy wręcz lśniły, wpatrując się w inspektora. Sherlock przedstawiał sobą obraz przedziwnego piękna z rozciągniętym na całą twarz absurdalnie radosnym uśmiechem, upodabniającym go do rozradowanego dziecka z uroczymi dołeczkami na policzkach. W przypadku Sherlocka było to zjawisko tak samo niecodzienne jak słodkie.
Lestrade nigdy nie potrafił sam nie uśmiechnąć się na ten widok. Nie było wątpliwości, iż Sherlock Holmes w takim wykonaniu z miejsca oczarowałby wszystkich. Wyobraził sobie nagle oczarowaną Donovan i w myślach parsknął śmiechem.
Z dołu detektyw posłał mu jeszcze szerszy uśmiech, po czym pocałował go lekko w podbrzusze i, w sposób przekraczający granice wszystkiego, co urocze, umieścił bieliznę oraz spodnie inspektora na miejscu, z wielką troską dbając o to, aby „wszystko dobrze leżało” i zapiął rozporek.
Lekko zdziwiony zerknął w dół.
Lestrade westchnął.
- Lewa kieszeń spodni.
Sherlock sięgnął doń i wyjął jednorazową chusteczkę, którą skrupulatnie się wytarł.
Trzeba być zawsze przygotowanym na tego typu okazje.
Holmes w kilka sekund doprowadził się do porządku, wstał i w następnej chwili inspektor miał ramiona pełne detektywa, z czym wiązało się również pełne bólu stęknięcie, kiedy plecy starszego mężczyzny uderzyły o ścianę.
Naturalnie, jak wiele dziwnych zwyczajów Holmesa, wcale go to nie zdziwiło. Zwyczajnie zdążył już przywyknąć.
Po prostu pewnego dnia detektyw przeczytał w Internecie (no bo niby gdzie indziej), iż „bliski kontakt fizyczny, tak jak przytulanie, obu partnerów tuż po stosunku, pozytywnie wpływa na relacje w związku.”
Lestrade nie próbował tego kwestionować, nie było po co. Chociaż na początku, z niejakim zdziwieniem przyjął fakt, iż Sherlockowi zależy na „pogłębianiu z nim relacji”. I tak oto Lestrade zaczął „żyć w Związku”.
Czasami tylko zastanawiał się, jak ta dziwna „rzecz” pomiędzy nimi jednocześnie zbliżyła go do Johna Watsona. W końcu obu im udało się odnaleźć miejsce w życiu Holmesa. John jako przyjaciel, oraz bratnia dusza, a on… cóż, słowo „chłopak” jakoś nigdy nie mogło przejść mu przez gardło. Nie, kiedy odnosiło się ono do Sherlocka.
Po minucie czy dwóch Holmes wreszcie go puścił i Lestrade mógł w końcu zaczerpnąć świeżego powietrza.
Detektyw zgasił rachityczną żarówkę, o której jedynie z grzeczności można było powiedzieć, iż daje światło, i zbliżył się do drzwi.
- Najpierw wyjdę ja, a ty odczekaj chwilę, aż nie oczyszczę ci pola.
Lestrade nie zdążył nawet przewrócić oczami, kiedy jego wargi zostały znienacka zaatakowane przez inną parę gorących ust. Jęknął. Oto kolejna rzecz, która uczyniłaby Sherlocka niezwykle wręcz popularnym w pewnych kręgach. Diabeł całował tak, że zapominało się własnego imienia.
W głowie jeszcze lekko mu szumiało, podczas, gdy detektyw ostrożnie uchylił drzwi, rozejrzał się wokół i chyłkiem opuścił ich kryjówkę.
Lestrade spokojnie policzył do trzydziestu i zrobił to samo.
Mieli szczęście, gdyż drzwi do pomieszczenia znajdowały się w najdalszym rogu sporego pokoju, daleko od drzwi wejściowych, na dodatek z jednej strony zasłonięte szafą, przez co były praktycznie niezauważalne dopóki się przed nimi nie stanęło.
Na szczęście ludzie inspektora sprawdzili to miejsce już wcześniej.
Obejrzawszy się, ostrożnie zamknął drzwi i kiedy wychylił się zza wielkiej szafy, ujrzał opartego o nią Johna, próbującego wyglądać nonszalancko.
Na widok inspektora lekko uniósł kąciki ust.
- Coś długo wam zajęła ta „konsultacja”.
Sprawiał wrażenie, jakby nieźle się bawił.
- Zamknij się – mruknął Lestrade. – Nie mogę uwierzyć, że zgodziłeś się stać tu na czatach.
- A co miałem robić? – spytał John, kiedy obaj ruszyli przez pokój, jakby nic się nie stało. – Ktoś musi pilnować Sherlocka, żeby nie narobił ci kabały.
Na to Lestrade uśmiechnął się kwaśno.
- No fakt.
Rzeczywiście, przynajmniej za to powinien płacić Watsonowi pensję.
Rozmowę przerwała im, pojawiając się nagle, Donovan.
- Świr właśnie odkrył…
Przerwała, a jej oczy rozszerzyły się i Lestrade przez moment był pewien, że ujrzał w nich coś zbliżonego do najprawdziwszej grozy, kiedy jej oczy zatrzymały się na jakimś nieokreślonym punkcie na jego ciele. Szybko jednak spuściła wzrok.
- … odkrył ślady krwi na mankietach ofiary – wydukała.
Wyraźnie zainteresowała ją wykładzina na podłodze.
John odchrząknął i zakrył dłonią usta, tłumiąc niespodziewany atak kaszlu. Lestrade spojrzał na nich oboje.
- Eee… dziękuję, Donovan, zaraz tam przyjdę.
Kobieta kiwnęła tylko głową i już jej nie było. Można nawet było dostrzec delikatną chmurkę kurzu, kiedy na swych obcasach galopowała przez pokój, jakby ją coś goniło.
Odwrócił się do Johna z pytającym wzrokiem.
- Rozumiesz coś z tego?
Ale on tylko zaprowadził go do wiszącego na drzwiach szafy lustra.
Inspektor, zdziwiony, przyjrzał się swemu odbiciu i aż zaklął.
Kiedy odchylił głowę odrobinę w lewo, spod białego kołnierzyka wiecznie niedopiętej koszuli wyłoniła się nadzwyczaj dorodna malinka.
Niewiele myśląc, sięgnął do guzików, kątem oka zerkając na Watsona, który już niemal się krztusił.
- Zabiję go – syknął Lestrade, udając, że poprawia marynarkę.
- Nie radziłbym ci – odpowiedział ze śmiechem doktor. – Wątpię, aby Mycroft był z tego powodu specjalnie zadowolony. Zresztą i tak wszyscy o was wiedzą.
Lestrade wzniósł oczy ku niebu.
- Co nie znaczy, że muszą dokładnie wiedzieć, kiedy i gdzie się właśnie pieprzymy.
Dokładnie w tej chwili zadzwonił jego służbowy telefon. Odebrał wiadomość.
„Bym zapomniał. Zapnij kołnierz. SH”
Inspektor pokręcił głową, schował telefon i wraz z Johnem ruszyli do miejsca, gdzie leżało ciało ofiary. Nieopodal Sherlock wykłócał się o coś z Andersonem. Zauważył Lestrade’a i mrugnął do niego, na co ten lekko się zarumienił.
Czasami miał ochotę powiesić detektywa na jego własnym szaliku. Ale zaraz potem przypominał sobie, jak bardzo ten skończony wariat jest mu potrzebny, „Boże, dopomóż”.
I właśnie dlatego Lestrade wytrzymał z nim tak długo. Bo nie bał się do tego przyznać.
Zobaczył, że Sherlock się do niego uśmiecha. On też się uśmiechnął.
„A najlepsze jest to, że nawet nie muszę mu tego tłumaczyć”, pomyślał, kiedy w trójkę po raz kolejny tego dnia pochylili się nad ciałem, a Holmes zaczął swój długi i skomplikowany wywód.

THE END


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:07, 06 Lut 2011    Temat postu:

Świetnie, że umieściłaś tutaj tego fika!

Nadal uważam, że największym plusem tego tekstu jest to, że dzieje się na miejscu zbrodni. Era w ciemnej szafie, w pobliżu zwłok. Ekscytujące!

Ship jest zaskoczeniem, ale jednocześnie jestem w stanie wyobrazić sobie ich razem. Ich relacja w serialu jest trochę pokręcona i to zostawia sporo miejsca dla wyobraźni. Coś w tym jest ^_^

Mimo, że utknęłam w hatsonie i, że zazwyczaj unikam aż tak odważnych tekstów, przeczytałam tego fika z przyjemnością.

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:40, 09 Lut 2011    Temat postu:

Mój mózg przyzwyczaił się do er Wilsona i House'a, a tu taka miła odskocznia Już kocham tego fika!
I pocieszające, że nie tylko ja widzę sens w takim pairingu;p

Genialny Sherlock najwyraźniej genialny w każdej dziedzinie życia

weny na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sherlock / Sherlock Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin