Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

The Time for Sleep is Now [T, Z, BO]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Supernatural - Nie z tego świata / SPN Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:57, 21 Lut 2011    Temat postu: The Time for Sleep is Now [T, Z, BO]

Najtrudniejsza część: Znaleźć ten fik po x miesiącach od przetłumaczenia. Ale się udało. Jakoś.
Dziękować Atris za jej cierpliwość w wyłapywaniu błędów, których robię zawsze masę, bo mi się sprawdzać nie chce. Jedno z wielu tłumaczeń... To straszne, jestem no-lifem.



Tytuł: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: iS2.coheed.and.cambria
Postacie: Sam, Dean (nie wincest, chociaż, jak jesteś wincesterem/ką, to się dopatrzysz w każdym zdaniu pewnie)
Ograniczenia wiekowe: Sądzę, że BO, ale mogę się mylić, na ff.net to +13.



- Dean?

Panuje cisza - cóż, poza tym, że coś ciężkiego uderza w taflę wody. Jednak nie słychać nic innego. Może to wina faktu, iż jesteśmy na środku oceanu.

Na środku oceanu?

Co?

- Dean, gdzie…

Wtedy to czuję. Dłoń łapie moją koszulkę, zabraniając mi zanurzyć się w wodzie. Mój brat.

Otwieram oczy na sekundę i staram się otrząsnąć z powiek sól. Próbuję nie myśleć o tym, że wokół nie ma żadnego statku, łodzi, niczego, co utrzymywałoby moją głowę ponad powierzchnią wody. No, oczywiście, poza moim bratem.

Gdzie jest mój brat?

Czuję jego ręce na mojej koszulce, ale nie widzę ciała ani twarzy. Wiem, że gdzieś tu jest, ta obecność to powód, dla którego ciągle oddycham. Jednak w polu widzenia nie ma żadnego starszego brata. A już szczególnie nie tego pewnego siebie, który zawsze chce dodatkowe ciastko. Nie widzę go. Muszę go zobaczyć.

Patrzę w dół i widzę. Mój brat nie trzyma mnie tylko dłonią. Jest pod wodą, prawdopodobnie wstrzymuje oddech, ponieważ nie da się tam normalnie oddychać. Jest żywy, prawda? Musi być. To znaczy, nie ma nawet takiej możliwości, żeby był…

Martwy.

Co, jeśli mój brat jest martwy?

Sięgam ręką w dół. Ruch jest wystarczający, by nim potrząsnąć. Wypływa na powierzchnię, do powietrza. Odsuwamy się od siebie i pozwalamy naszym instynktom wziąć górę, ponieważ jeśli chcesz przeżyć na wodzie, musisz się ruszać. Dlatego ruszamy się tak, jakby od tego zależały nasze życia.

Och, moment. Zależą.

Uderzenia w wodę stają się coraz to silniejsze, kiedy staramy się znaleźć coś, czego moglibyśmy się przytrzymać. Jednak nie ma niczego takiego.

- Sam? Sammy… Jesteś ranny, Sammy…

Zajmuje mi minutę lub dwie zanim w pełni rozumiem słowa brata. Najpierw: moje imię. W porządku. Racja. Potem powiedział Sammy. Dean, nigdy się nie nauczysz, że… Czekaj, nieważne. Ponieważ kiedy docierają do mnie następne słowa, wszystko staje się jasne.

Gdy słyszę „ranny”, czuję, jak zimna jest ta woda. Jak lodowatą dłoń ma mój brat, kiedy łapie mnie za łokieć, by mi pomóc. Teraz widzę, że, kiedy ja lub on mówimy, z naszych ust wydobywa się biała para. Ale nawet ta okropnie zimna woda nie jest w stanie zniwelować bólu. Ponieważ zaczyna on teraz atakować całe moje ciało. Nie wiem, skąd dochodzi, czuję, jakby był wszędzie.

- Dean – jęczę. Boże, brzmię tak żałośnie.

- Hej… Hej, w porządku. Po prostu trzymaj głowę nad wodą. Wyjdziesz z tego.

W porządku, Dean. Czekaj. Jesteśmy na środku oceanu. Jestem ranny. Trzymasz mnie. Nie ma żadnego telefonu komórkowego. Nie możemy zadzwonić pod 911. Nawet gdybyśmy mogli, co byśmy im powiedzieli, że gdzie jesteśmy? Na środku oceanu. Obok jednej i drugiej fali. Patrząc z nieba wygląda to jak… Nie, to by nie zadziałało.

Dean, dlaczego pozwoliłeś swojej głowie być pod wodą przez parę sekund? Dlaczego nawet nie próbujesz płynąć? Dlaczego tylko siedzimy – pływamy? – lub wierzgamy się, jakbyśmy mieli umrzeć? Czemu ci na to pozwalam?

Szybko orientuję się, że to przeze mnie mój brat oddycha tylko raz na jakiś czas. Próbuję się pozbierać, jednak nagle moje ciało staje się ociężałe i ciągnie mnie na dno. Głowa powoli wsuwa mi się pod wodę, w ostatniej chwili zamykam oczy, żeby nie dostała się do nich sól. Nikt nie słyszy mojego cichego krzyku i wtedy czuję, jak Dean łapie mnie za ramię i ciągnie w górę.

Daj spokój, Dean. Pomyśl chociaż raz o sobie.

- Sam, nie rób tego, oprzyj się o mnie…

Żartujesz sobie? Oprzeć się na tobie i co? Zatopić cię? Nie, dzięki, Dean.

- Nie, Dean… Nie mogę… Tego zrobić… - Cholera. Mówienie jest cięższe niż myślałem.

Dean patrzy na mnie, na twarzy ma swoją wersję miny szczeniaczka. Nie jest tak efektowna, jak moja, ale póki co wystarcza, by mnie złamać.

- Sam, pozwól mi sobie pomóc.

Nic nie mówię. Próbuję tylko zrozumieć, o czym Dean myśli. Oczekuje, że co się stanie? Umrze, próbując utrzymać mnie na powierzchni wody i zostawi całkiem samego. Wie, że kiedy umrze, umrę i ja. Może chce się tylko upewnić, że to on będzie pierwszy, że robił wszystko, by mnie uratować. Tak, prawdopodobnie to chodzi mu po głowie.

Ale Dean nie jest ranny. Woda go nie rusza. Utrzymuje się na powierzchni wody bez wysiłku. Umie pływać. Umie pozostać żywym, czekając na łódź czy coś w tym stylu. Zawsze pozostają cuda. Lub wyobrażenia.

Długo na niego patrzę. Próbuje mnie uratować. Jak zawsze. Moja dłoń jest teraz obejmowana przez jego. Patrzę na nie w dół, jakbym mógł widzieć cokolwiek przez mętną wodę. Nie widzę.

Ale jego dłoń jest tutaj, obejmuje moją. To niewiele. Za minutę lub dwie znowu zacznę się zanurzać. Dean będzie musiał mnie utrzymać. Ratować. I będzie to robił, aż straci całą energię i popłynie w głąb oceanu.

Czuję, że fale przybierają na sile, wiatr coraz mocniej w nas uderza. Rzucam mu ostatnie spojrzenie, zanim się poddaję. Zanim zostawiam jego obecność za sobą. Zanim pozwalam falom, by mnie poniosły. Zanim pozwalam sobie, by chociaż raz uratować Deana.

Słyszę, jak kształtuje się burza i że Dean uderza z frustracją w wodę. Wiem, że próbuje popłynąć za mną, ale jestem już za daleko. Woła moje imię, zanim zanurzam się i słyszę jedynie szum oceanu. Prawie anielski spokój ogarnia mnie, gdy nie oddycham.

Jestem spokojny, gdy nagle uświadamiam sobie, że nie ma wody. Nie ma burzy. Ciemność za moimi oczami to przymknięte powieki, a nie mętna woda. Zimno, które mnie obejmuje to choroba, nie ocean. Szum, który słyszałem, to maszyny, a nie fale. Nie ma nocy. Tonących braci. Pokoju.

Jestem tylko ja. Leżę bezsensownie w szpitalnym łóżku, otoczony lekarzami, zielenią, pościelą, ostrym światłem i Deanem. Dean. Nie wypuściłem jego ręki, on to zrobił. Puścił ją, gdy lekarze musieli się do mnie dostać, przywrócić mnie do życia. Prawdopodobnie pojawiła się płaska linia.

Racja, szpital. Zostałem zraniony podczas polowania. Operacja. Błąd. Infekcja. Gorączka. Śpiączka.

Słyszę, jak Dean woła moje imię, błaga mnie, żebym tego nie robił. Błaga, żebym się ocknął. Zawalczył. I, do cholery, otworzył swoje oczy. I nie mówi tego, ale wiem, że myśli, iż jestem egoistycznym draniem, który się poddaje. Który go opuszcza.

Próbuję uformować jakieś wyrazy, ale nie jestem już w moim ciele. Nie mam kontroli nad strunami głosowymi, językiem i ustami. Niczego już nie kontroluję. Wołania stają się coraz odleglejsze, czuję, jakbym znowu odpływał. Nie mogę stanąć na stopy i dotknąć ziemi. Nie mogę niczego złapać. Co chwilę zostaję odpychany. I chociaż bardzo chcę posłuchać rad brata, by wrócić do siebie, nie mogę oprzeć się spokojowi i odpoczynkowi, na które zasługuje moje ciało.

Dean może odpocząć. Obaj możemy już odpocząć. Nadal ratuję Deana. Nadal jestem jego obrońcą przez to, że go puściłem.

Prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:27, 24 Lut 2011    Temat postu:

Przecież wincest jest tutaj w każdym zdaniu
A nawet jeśli to tylko moje urojenia, fik i tak jest świetny. Pokazuje w naprawdę piękny sposób relację między braćmi. Piękny i oryginały. Bardzo podoba mi się pomysł z wodą i tonięciem.

I Dean użył cudownego zdrobnienia, Sammy. Przyznam, że ma do tego słabość ^^

Właściwie przyczepić mogę się tylko do zakończenia. Lubię wyciskanie łez uśmiercaniem bohaterów, ale tutaj było w tym coś sztucznego. Nie za bardzo mnie przekonało.

Bardzo dobre tłumaczenie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Czw 16:29, 24 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Supernatural - Nie z tego świata / SPN Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin