Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Star Trek i historia slash'u

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Entertainment
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:54, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Richie napisał:
StarTrekowy slash to chory pomysł

Dude. DUDE. Startrekowy slash w ogóle WYMYŚLIŁ termin slash. I jest największym Dobrem w historii TV liek EVAH. xD *shippuje jak szalona, więc SUCK IT* Star Trek w ogóle wymyślił całą masę fajnych stwierdzeń fandomowych, o których nikt już dziś nie pamięta, skąd się wzięły... Slash, Mary Sue... *wzdycha* Lata sześćdziesiąte. Piękny okres dla rozkwitającego fanfickciarstwa.

EDIT.
Pino napisał:
Niestety nie mogę się zgodzić. StarTrekowy slash to cudowny pomysł Poważnie, Kirk i Spock to od jakiegoś czasu moja ulubiona para. Tym bardziej, że zarówno w serialu jak i późniejszych filmach znajduje się strasznie dużo scen wskazujących na to, że coś naprawdę między nimi jest. Sam Roddenberry to sugerował xD Podobno nawet samo słowo 'slash' po raz pierwszy zostało użytego, w wiadomym kontekście, właśnie w stosunku do nich... K/S ma swoich wiernych fanów już od lat 60tych

TO. TO TO. <3333 I widzisz, Richie? Mówiłam. Slash = wymysł fanów ST. Jest nawet piękna meta K/S pt. "Where no one has slashed before", która również o tym mówi. Więc nie jęcz na trekowy slash, bo to jemu zawdzięczasz wszystkie inne.

Pino, to, że Roddy sugerował, jest oczywiste. I w ogóle na pokładzie Enterprise było mnóstwo scenarzystów, którzy - po głębokim zanalizowaniu odcinka - byli chyba wielkimi shipperami i brali udział w prywatnym konkursie, kto wrzuci więcej hintów na K/S, ale nie powie niczego wprost. Najlepszym przykładem - "Amok Time". <333333 No i Sickbay!scene z TMP. I w ogóle całe SfS. I ten ekstra fragment bodajże w książkowej wersji TMP, gdzie Roddy wyjaśnia, co znaczy termin thy'la.

Dlatego więc mówcie, co chcecie, ale K/S to akurat KANON JEST I NIE MOŻNA TEMU ZAPRZECZYĆ. Nawet Bones to wie. O.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 9:59, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:01, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Katty B. napisał:
to, że Roddy sugerował, jest oczywiste. I w ogóle na pokładzie Enterprise było mnóstwo scenarzystów, którzy - po głębokim zanalizowaniu odcinka - byli chyba wielkimi shipperami i brali udział w prywatnym konkursie, kto wrzuci więcej hintów na K/S, ale nie powie niczego wprost. Najlepszym przykładem - "Amok Time". <333333 No i Sickbay!scene z TMP.


Az trudno byłoby wymienić wszystkie te 'nie-my-nic-nie-robimy-to-tylko-bliska-przyjaźń' sceny. Wspomnę tylko o cudownej 'The buckrub scene', czy 'ratowaniu' Kirka w windzie, w "And the Children Shall Lead" *_* Ech, "Amok Time"... Przecież gdyby założyć, że Kirka i Spocka nic nie łączy, zakończenie nie miałoby najmniejszego sensu xD

Katty B. napisał:
I ten ekstra fragment bodajże w książkowej wersji TMP, gdzie Roddy wyjaśnia, co znaczy termin thy'la.


Dokładnie. I jeszcze to porównanie, którego użył w którymś z wywiadów - Kirk i Spock jako Aleksander Wielki i Hefajstion. Krótko mówiąc, Roddenberry nie miał nic przeciwko K/S. Raczej sam rozpętał całą aferę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Sob 16:03, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:49, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Pino napisał:
Wspomnę tylko o cudownej 'The buckrub scene', czy 'ratowaniu' Kirka w windzie, w "And the Children Shall Lead" *_* Ech, "Amok Time"... Przecież gdyby założyć, że Kirka i Spocka nic nie łączy, zakończenie nie miałoby najmniejszego sensu xD

TRUFAX. A, a, a, i jeszcze "Operation Annihilate!". I "The Apple". I "Tholian Web", bo dude, to klasyka. I jeszcze ten odcinek z Pocahontas. xD I "The City on the Edge of Forever". Srsly, Edith to chyba pierwsza w historii fanka i slasherka. xD (Slasherki powinny założyć zakon pod wezwaniem bł. Edith Keeler.)

Pino napisał:
Dokładnie. I jeszcze to porównanie, którego użył w którymś z wywiadów - Kirk i Spock jako Aleksander Wielki i Hefajstion. Krótko mówiąc, Roddenberry nie miał nic przeciwko K/S. Raczej sam rozpętał całą aferę

Hell yeah. Napisał klasyczną historię miłosną BEZ właściwego romansu. (Prawie.) I jeszcze zebrał bandę scenarzystów, którzy ZAŁAPALI o co mu chodzi i POSZLI DALEJ TYM TROPEM.
...
Czemu w dzisiejszych czasach już takich seriali nie robią?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 23:52, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:32, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Katty B. napisał:
TRUFAX. A, a, a, i jeszcze "Operation Annihilate!". I "The Apple". I "Tholian Web", bo dude, to klasyka. I jeszcze ten odcinek z Pocahontas. xD I "The City on the Edge of Forever". Srsly, Edith to chyba pierwsza w historii fanka i slasherka. xD (Slasherki powinny założyć zakon pod wezwaniem bł. Edith Keeler.)


Albo te cudowne momenty, kiedy w trakcie największego kryzysu Kirk i Spock nagle nie mogli oderwać od siebie wzroku i zaczynali rozmawiać zupełnie nie na temat. Jak w "Miri", czy "The Corbomite Maneuver". I oczywiście piękne zakończenie "Requiem for Methuselah". W każdym odcinku coś "Operation Annihilate" to mój ukochany odcinek (na jego podstawie powstał świetny fik "And In the Darkness Bind You..." - Greywolf the Wanderer. Wiem, polecanie fika to już przesada ale nie mogę się powstrzymać xD), jednak nie mogę się zgodzić w sprawie tego 'z Pocahontas' xD Nawet końcowy mindmeld nie wymaże widoku Kirka biegającego błogo po lesie ;D
Przyznam, że wcześniej nie pomyślałam o Edith Keeler jako o patronce. Właściwie przez cały odcinek zachowuje się skandalicznie - chyba jak prawie każda inna kobieta, która znajdzie się w pobliżu Kirka - ale to jedno zdanie, które wypowiada (chyba nie trzeba go przytaczać ) naprawia wszystko

Katty B. napisał:
Napisał klasyczną historię miłosną BEZ właściwego romansu. (Prawie.) I jeszcze zebrał bandę scenarzystów, którzy ZAŁAPALI o co mu chodzi i POSZLI DALEJ TYM TROPEM.


Ja tylko cały czas się zastanawiam, co właściwie myśleli o tym Shatner i Nimoy. Czy dostawali dokładne wskazówki jak mają grać, i czy nie widzieli w tym niczego podejrzanego. Uwielbiam ich i nie sądzę żeby mieli coś przeciwko wszystkim tym podtekstom, ale jestem ciekawa czy wiedzieli jak to wszystko będzie wyglądać dla biednych fanek ^_^
Ech, scenarzyści. Oni to już na pewno nie mają czystego sumienia

Katty B. napisał:
Czemu w dzisiejszych czasach już takich seriali nie robią?


No właśnie... Żaden ship nie daje takiej radości jak K/S, a przecież powstał w latach sześćdziesiątych. To jest coś niesamowitego. Ile odwagi musieli mieć twórcy żeby przemycać taki wątek, i ile zapału musiały mieć fanki, które pisały wszystkie te fiki i dzieliły się nimi na konwentach. Przecież dzisiaj jest zdecydowanie łatwiej! Może wyolbrzymiam trochę to wszystko, ale na razie przemawia przeze mnie fanatyzm ^_^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:41, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Pino napisał:
Albo te cudowne momenty, kiedy w trakcie największego kryzysu Kirk i Spock nagle nie mogli oderwać od siebie wzroku i zaczynali rozmawiać zupełnie nie na temat.

Bo oni doskonale rozumieją się bez słów. Nie potrzebują rozmowy, by przekazać to, co chą. Plus właśnie uświadomiłaś mi, że prócz slashu i Mary Sue Star Trek wymyślił też epic eye!sex. OMG. Kocham ten fandom.

Pino napisał:
jednak nie mogę się zgodzić w sprawie tego 'z Pocahontas' xD

Mi tu raczej chodziło o Spocka i jego gotowość do zrobienia wszystkiego dla Kirka. ^^ Aww, boys.

Pino napisał:
W każdym odcinku coś

Tu się muszę zgodzić. Oni w każdym odcinku prezentowali subtelnie swoją nieskończoną miłość, a im dalej, tym więcej! BTW, znasz projekt [link widoczny dla zalogowanych]? Jest wprawdzie porzucone, ale. ALE! Poczytaj, jeśli nie znasz. Zabawa gwarantowana.

Edith. Myślę, że Edith doskonale wiedziała. W końcu mądrą kobietą była. A to zdanie miałam przez długi czas w podpisie nawet.

Pino napisał:
Ja tylko cały czas się zastanawiam, co właściwie myśleli o tym Shatner i Nimoy. Czy dostawali dokładne wskazówki jak mają grać, i czy nie widzieli w tym niczego podejrzanego. Uwielbiam ich i nie sądzę żeby mieli coś przeciwko wszystkim tym podtekstom, ale jestem ciekawa czy wiedzieli jak to wszystko będzie wyglądać dla biednych fanek ^_^

Na początku chyba nie wiedzieli, ale po x odcinku z rzędu, gdzie się Kirk i Spock wgapiają w siebie przez kilkanaście sekund - jak nie kilka minut - trudno się chyba NIE zorientować. xD

Pino napisał:
Żaden ship nie daje takiej radości jak K/S, a przecież powstał w latach sześćdziesiątych. To jest coś niesamowitego. Ile odwagi musieli mieć twórcy żeby przemycać taki wątek, i ile zapału musiały mieć fanki, które pisały wszystkie te fiki i dzieliły się nimi na konwentach. Przecież dzisiaj jest zdecydowanie łatwiej! Może wyolbrzymiam trochę to wszystko, ale na razie przemawia przeze mnie fanatyzm ^_^

Z pierwszym się nie do końca zgodzę - mam kilka shipów, które dają mi tyle samo radości. Jednak masz rację mówiąc, że scenarzyści byli odważi. Byli. I byli też mądrzy, każdy odcinek przecież niósł jakąś mądrość. Scenarzyści TOSu łamali tabu i zasady, i poczynili tak wiele "pierwszych razów". I nie bali się tego zrobić. Podziwiam ich, naprawdę.

A fanki... Co tam konwenty. Przecież ludzie wydawali i kupowali gazetki fandomowe! Pierwsze fanfiki były publikowane w prawdziwych zinach. Wyobrażasz to sobie teraz? Ja nie. Szkoda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:14, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Katty B. napisał:
BTW, znasz projekt [link widoczny dla zalogowanych]? Jest wprawdzie porzucone, ale. ALE! Poczytaj, jeśli nie znasz. Zabawa gwarantowana.


Zaraz zabieram się za czytanie

Katty B. napisał:
Z pierwszym się nie do końca zgodzę - mam kilka shipów, które dają mi tyle samo radości. Jednak masz rację mówiąc, że scenarzyści byli odważi. Byli. I byli też mądrzy, każdy odcinek przecież niósł jakąś mądrość. Scenarzyści TOSu łamali tabu i zasady, i poczynili tak wiele "pierwszych razów". I nie bali się tego zrobić. Podziwiam ich, naprawdę.


U mnie K/S ma jak na razie zdecydowanie nr 1. Uwielbiam wiele shipów i nie wiem, co akurat w tym jest takiego wyjątkowego, ale widzę to nawet kiedy czytam fiki. To, co w innych shipach by nie przeszło - bo jest zbyt ckliwe, nieprawdopodobne itd. - tutaj jestem w stanie zaakceptować i jeszcze być tym zachwycona xD
Można wyśmiewać stroję, przestarzałe efekty specjalne, ale nikt nie może powiedzieć, że ten serial nie wniósł niczego wartościowego. I to nie tylko do telewizji, czy kina ^^ Dzisiaj to wydaje się być nierealne, ale wtedy nawet kolor skóry Uhury, czy narodowość Chekova były małą rewolucją. Czytałam ostatnio, ze scena pocałunku Uhury i Kirka (przyznam, że nie pamiętam jej) tez nie przeszła bez echa.

EDIT: zapomniałam zupełnie o najnowszym filmie, a chyba warto o nim wspomnieć. Trzeba przyznać, że jest świetnie zrobiony. Fabuła jest dość naciągana ale i tak dobrze wybrnięto z konieczności ciągnięcia pewnych wątków. Aktorzy... Właściwie nie mam zastrzeżeń. Od Spocka nie można oderwać wzroku, Pine rusza się chwilami ja Shatner, A Bones jest w !00% 'bones'owaty' (nawet wygląd Chekova można zaakceptować - dzięki akcentowi xD). Ale dlaczego zupełnie zignorowano K/S? Jest przyjaźń, owszem. Poświęcono temu nawet bardzo dużo uwagi. Ale skąd wziął się romans Spock z Uhurą? Jak można całkowicie zignorować coś, co zaczęło się w serialu i było z uporem kontynuowane w późniejszych filmach? Naprawdę nie rozumiem. Serial z lat 60-tych jest bardziej postępowy niż film z 2009 roku? Może powinnam obejrzeć ten film jeszcze 10 razy żeby dojrzeć jakieś hinty, ale wątpię. Ich tam po prostu nie ma. W żadnym wypadku nie twierdzę, że ten romans powinien wypłynąć na pierwszy plan, to nie ten rodzaj kina. Ale całkowita ignorancja - ba! - romans z Uhurą? Są jakieś granice.

Katty B. napisał:
A fanki... Co tam konwenty. Przecież ludzie wydawali i kupowali gazetki fandomowe! Pierwsze fanfiki były publikowane w prawdziwych zinach. Wyobrażasz to sobie teraz? Ja nie. Szkoda.


To przykre, ale faktycznie dzisiaj to nie miałoby szans. Chociaż przykładem żywotności tego typu inicjatyw może być "T'yh'la" wydawana przez Kathleen Resch. Jeszcze kilka miesięcy temu można było normalnie składać zamówienia, na stronie internetowej były nawet zapowiedzi kolejnych części (łącznie było chyba ponad 20 numerów). Nie znam historii tej publikacji i nie wiem czy to jeszcze istnieje, ale i tak budzi szacunek. Mam piątą część (z lat osiemdziesiątych) i czytanie tego to prawdziwa frajda. Nie spodziewałam się, że już wtedy pisano tak odważne teksty. Oj, czego jak czego, ale ery tam nie brakuje xD

Ech, temat rzeka. ale obawiam się, że trzeba się ewakuować z tego działu. Może w słusznej sprawie ale i tak robimy małe zamieszanie ^^"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Nie 22:36, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:25, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Pino napisał:
U mnie K/S ma jak na razie zdecydowanie nr 1.

Oj tak. Pierwszy i najlepszy.

Pino napisał:
Czytałam ostatnio, ze scena pocałunku Uhury i Kirka (przyznam, że nie pamiętam jej) tez nie przeszła bez echa.

Bodajże s3 "Plato's Stepchildren". I pewnie, ze to było coś. Pierwszy pocałunek między przedstawicielami różnych ras w TV!

Ja nowy film uwielbiam. Fabuła nie jest aż tak naciągana - nie jest, serio - a jest on prawdziwą ucztą dla harkorowych fanów. Jest tam tyle Easter!bunnies, że mózg się lasuje. I tak, Spock/Uhura z nu!Treka mnie też denerwuje, choć scenarzyści mieli prawo w taki sposób zinterpetować sceny Spock/Uhura z serialu. Kiedy oglądałam TOS po raz pierwszy, sama to widziałam. Tu nie można się aż tak przyczepić.

Pino napisał:
Ale dlaczego zupełnie zignorowano K/S? Jest przyjaźń, owszem. Poświęcono temu nawet bardzo dużo uwagi. Ale skąd wziął się romans Spock z Uhurą? Jak można całkowicie zignorować coś, co zaczęło się w serialu i było z uporem kontynuowane w późniejszych filmach?

Już ci mówię dlaczego. Bo ten film mówił o tym, jak załoga Enterprise STAŁA SIĘ załogą Enterprise. Przecież przez 90% filmu nu!Kirk i nu!Spock się nie znoszą. To byłoby dziwne - nie mówiąc już o tym, że uwłaczałoby to honorowi prawdziwego K/S - gdyby od razu wrzucono jakieś hinty. (Pomijam tu fakt, ze Orci i Katzman niestety fanami K/S nie są.) W serialu Kirk i Spock znają się od dłuższego czasu, zdążyli się już poznać i BARDZO się polubić. I to widać, tę zażyłość i uczucie. nu!Spock i nu!Kirk natomiast fazę poznawania się mają dopiero przed sobą. Na razie zostali tylko zmuszeni do współpracy i odkryli dla siebie szacunek. Reszta przyjdzie później.

T'hy'la, tak. Na pewno było 27 numerów. "Madman of Lesath II" z #27 dostał w 2008 jakąś nagrodę. Chwalebne, że takie rzeczy są kontynuowane. To w końcu historia I tradycja.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 23:37, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:37, 05 Kwi 2010    Temat postu:

Katty B. napisał:
Bo ten film mówił o tym, jak załoga Enterprise STAŁA SIĘ załogą Enterprise. Przecież przez 90% filmu nu!Kirk i nu!Spock się nie znoszą. To byłoby dziwne - nie mówiąc już o tym, że uwłaczałoby to honorowi prawdziwego K/S - gdyby od razu wrzucono jakieś hinty. (Pomijam tu fakt, ze Orci i Katzman niestety fanami K/S nie są.) W serialu Kirk i Spock znają się od dłuższego czasu, zdążyli się już poznać i BARDZO się polubić. I to widać, tę zażyłość i uczucie. nu!Spock i nu!Kirk natomiast fazę poznawania się mają dopiero przed sobą. Na razie zostali tylko zmuszeni do współpracy i odkryli dla siebie szacunek. Reszta przyjdzie później.


Przyznam, że Twoja interpretacja zdecydowanie poprawia humor Coś w tym jest. Chyba faktycznie nie powinnam oczekiwać powtórki z serialu od filmu pokazującego początek ich znajomości. Ale moja irytacja nie jest do końca bezzasadna. Czy oni naprawdę muszą przez większość filmu na siebie warczeć? Obrażać się, dusić (chociaż to przypominało trochę "amok time" ), walczyć o fotel kapitański, zsyłać na mroźne planety? No i jeszcze ten nieszczęsny romans… (W serialu faktycznie było widać to, że Uhura jest zainteresowana Spockiem, ale raczej nie czuło się, żeby to działało też w dwie strony… Tak ja przynajmniej to widziałam).
Z jednaj strony chcę wierzyć, że to tylko początek, a z drugiej twórcy dali do zrozumienia, że nie ma w tym filmie miejsca dla czegoś więcej niż przyjaźń między Kirkiem i Spockiem. Czas pokarze
A film faktycznie jest świetny kiedy już przełknie się całe to grzebanie w relacji K/S . Teraz, kiedy faktycznie widzę dla nich odrobinę więcej nadziei w tym filmie, będzie mi się go jeszcze lepiej oglądało ^_^
Enterprise jeszcze nigdy nie wyglądał tak dobrze… I kobiety dostały dłuższe spódniczki! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 2:00, 06 Kwi 2010    Temat postu:

a buuuu, że Este przeniosła waszą rozmowę fajnie było czytać was w Gimme (a teraz pewnie zapomnę tu zajrzeć... )


Okej, przekonałyście mnie - czy raczej powinnam powiedzieć: zburzyłyście mój dziecięcy świat Bo oglądałam TOS jako 12latka, zupełnie niewinna i niepodobna do zuej Richie, którą znacie I w ten sposób, próbując dojść do ładu z dysonansem poznawczym, do którego się przyczyniłyście, łatwiej mi pojąć, czemu niektórzy nie widzą Hilsonowego slashu

No, to niech sobie będzie K/S I tak zawsze wolałam McCoya

Szkoda, że nie znałyśmy się te 12 lat temu, bo wtedy nie miałam nikogo, z kim mogłabym o Star Treku pogadać i to już dla mnie zamknięty rozdział Ale w wolnej chwili ściągnę sobie epy, bo na kompie prędzej je ewentualnie przeglądnę, niż gdybym miała dochodzić do ładu z 10 kasetami ze wszystkimi odcinkami (Btw, ledwo kojarzę po angielskich tytułach, o których epach mówicie Przywykłam za bardzo do polskich tytułów z kanału Wizja Jeden., które zresztą były bardzo poprawne, w porównaniu do niektórych innych wersji tłumaczeń )


Ale, no... teges... Czy tylko mi się wydaje, czy Spock = House, a Kirk = Wilson?

Spock/House - zachowują się, jakby nie mieli uczuć, posiadają ogromną wiedzę we wszystkich dziedzinach, zaliczyli problemy z ojcem, niezbyt im wychodzą relacje międzyludzkie, kobiety kochają ich bez wzajemności (Uhura, siostra Chapel/Cuddy, Cameron)...

Kirk/Wilson - wspólne imię ( ), są czarujący, przyciągają uwagę wszystkiego, co nosi spódniczki, monogamia i celibat chyba nie występują w ich słowniku, ale żadna kobieta nie przysłoniła im celu nadrzędnego (dobra Enterprise/dobra House'a)...
[jeśli o czymś zapomniałam, to można dopisać ]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:05, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
No, to niech sobie będzie K/S I tak zawsze wolałam McCoya


Bones też jest świetny! Uwielbiam całe to jego zrzędzenie i dogryzanie Spockowi xD Chociaż w niektórych odcinkach trochę przesadzał.

Richie117 napisał:
Spock/House - zachowują się, jakby nie mieli uczuć, posiadają ogromną wiedzę we wszystkich dziedzinach, zaliczyli problemy z ojcem, niezbyt im wychodzą relacje międzyludzkie, kobiety kochają ich bez wzajemności (Uhura, siostra Chapel/Cuddy, Cameron)...

Kirk/Wilson - wspólne imię ( ), są czarujący, przyciągają uwagę wszystkiego, co nosi spódniczki, monogamia i celibat chyba nie występują w ich słowniku, ale żadna kobieta nie przysłoniła im celu nadrzędnego (dobra Enterprise/dobra House'a)...
[jeśli o czymś zapomniałam, to można dopisać ]


Ze Spockiem/House'm mogę się nawet w pewnym stopniu zgodzić. Szczególnie problemy z ojcem i ogromna wiedza mnie przekonują. Natomiast ukrywanie emocji to już trochę inna sprawa. House robi to z własnej woli, a Spock chyba do końca nie ma na to wpływu. Chociaż ze Spockiem też nigdy, nic nie wiadomo. U niego sprawa emocji to o wiele bardziej złożony problem.
Zastanawiam się teraz nad ich stopniem złośliwości. Oczywiście, Spock nie jest nawet w połowie tak wredny ja House, ale też potrafił czasem ładnie dogryźć innym

Ale Kirk/Wilson to już trochę karkołomne porównanie. Imię i stosunek do kobiet to chyba wszystko, co ich łączy, to dwa zupełnie różne charaktery. U Kirka na pierwszy plan wychodzą zdolności przywódcze, odwaga, poszukiwanie nowości i pociąg do przygód. Wilson natomiast to raczej typ... domatora xD Nie wiem. Może coś ich łączy, ale jak dla mnie to dwie całkowicie różne postacie.

Przyznam, że wcześniej nawet o tym nie pomyślałam. Chociaż bardzo podoba mi się porównanie 'dobra House'a' do 'dobra Enterprise'a' ^_^

Richie117 napisał:
Szkoda, że nie znałyśmy się te 12 lat temu, bo wtedy nie miałam nikogo, z kim mogłabym o Star Treku pogadać i to już dla mnie zamknięty rozdział


Nie rezygnuj ze Star Treka! Na pewno jak tylko obejrzysz pierwszy lepszy odcinek i zobaczysz co Kirk i Spock tam wyprawiają, już się nie oderwiesz. To naprawdę niezła zabawa, oglądać serial i ciągle trafiać na jakieś hinty. Chociaż trochę utrudnia życie, co chwilę musisz zatrzymywać i przewijać z okrzykiem "Nie, oni nie mogli tego zrobić!'
Ostatnio coś takiego przeżyłam oglądając 'Tomorrow is yestarday". Akcja ratunkowa, Kirk jak zwykle bije się ze wszystkimi, prawdopodobnie trochę za bardzo zaszalał bo nagle łapie się za rękę. Co robi Spock? Podbiega do niego (świat mógłby się walić, a on by tego nie zauważył), chwyta tę rękę i pyta 'Don't you find that painful, Captain?'. Brzmi to całkiem niewinnie, ale sposób w jaki jest to pokazane. To, że ta scena w ogóle tam nie pasuje, to jak na siebie patrzą... Przyjaciele tak się nie zachowują. Gdyby coś takiego miało miejsce między Spockiem i powiedzmy siostrą Chapel, pewnie nikt by się nawet nie zastanawiał, po co twórcy umieścili tę scenę. A scen takich jak ta i nawet bardziej sugestywnych jest o wiele więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:21, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Pino napisał:
Chociaż w niektórych odcinkach trochę przesadzał.

mhm, szczególnie IMO w "Kłopocie z tribblami" i w "Toliańskiej sieci"

Pino napisał:
Natomiast ukrywanie emocji to już trochę inna sprawa. House robi to z własnej woli, a Spock chyba do końca nie ma na to wpływu. Chociaż ze Spockiem też nigdy, nic nie wiadomo. U niego sprawa emocji to o wiele bardziej złożony problem.

O ile mnie pamięć nie myli, to Spock mówi w którymś epie, że odziedziczył emocje po matce, ale trzyma je pod kontrolą, bo wyrażając emocje przynosiłby wstyd Volcanom (mniej więcej tak to leciało). Zresztą w "Naked Time", gdyby nie miał tych emocji gdzieś tam w środku, to ten wirus by na niego nie podziałał

Pino napisał:
Ale Kirk/Wilson to już trochę karkołomne porównanie.

wiem jak nam mówiła promotorka - jeśli odpowiednio zestawi się dane, to można porównać wszystko ze wszystkim

Pino napisał:
U Kirka na pierwszy plan wychodzą zdolności przywódcze, odwaga, poszukiwanie nowości i pociąg do przygód. Wilson natomiast to raczej typ... domatora xD

U Wilsona nie widać zdolności przywódczych, bo House je przysłania But still - ta scena na sali operacyjnej i pacjent, który naśladował zachowania lidera... Oraz to, że Wilson jest Head of Oncology
Ale lećmy dalej:
odwaga - bez niej Jimmy nie trzymałby się House'a, nie wspominając o stawianiu na szali swojej kariery, kiedy trzeba
poszukiwanie nowości - trzy żony, Grace i Amber
pociąg do przygód - znów to, że trzyma się House'a
W ogóle trudno określić dokładnie, jaki jest Wilson, bo niewiele o nim wiemy tak czarno na białym - można się wielu rzeczy jedynie domyślać. No i realia nie takie

Pino napisał:
Na pewno jak tylko obejrzysz pierwszy lepszy odcinek i zobaczysz co Kirk i Spock tam wyprawiają, już się nie oderwiesz.

i tego się obawiam Znów mnie wessa, a przecież fiki same się nie przetłumaczą

Pino napisał:
Ostatnio coś takiego przeżyłam oglądając 'Tomorrow is yestarday". (...)

omatko...
Nie mówiąc o tym, że to jak House i Wilson w "Detoxie"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:32, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
mhm, szczególnie IMO w "Kłopocie z tribblami" i w "Toliańskiej sieci"


Mnie najbardziej zdenerwował w "Requiem for Methuselah", kiedy oskarżał Spocka o to, że nic nie czuje, że nie wie co to miłość itp. To było wręcz okrutne. Zresztą to samo zrobił w jeszcze jednym odcinku... Nie pamiętam tytułu, ale to był dość charakterystyczny epizod. Ten, w którym Spock, Kirk, Bones i Scotty znaleźli się na jakimś pseudo dzikim zachodzie (czerwone niebo xD), a na końcu Spock z każdym miał mały mindmeld. Jak to brzmi... xD
W każdym razie McCoy był wtedy nieprzyzwoicie wredny (jedynym plusem było to, że Kirk zaczął bronić Spocka).

Richie117 napisał:
U Wilsona nie widać zdolności przywódczych, bo House je przysłania But still - ta scena na sali operacyjnej i pacjent, który naśladował zachowania lidera... Oraz to, że Wilson jest Head of Oncology


Wilson to w końcu samiec alfa xD

Richie117 napisał:
odwaga - bez niej Jimmy nie trzymałby się House'a, nie wspominając o stawianiu na szali swojej kariery, kiedy trzeba
poszukiwanie nowości - trzy żony, Grace i Amber
pociąg do przygód - znów to, że trzyma się House'a


Z odwagą mogę się zgodzić, ale 'nowości' i 'przygody' w wykonaniu Wilsona różnią się trochę od tych kirkowych. Chociaż związek z Amber można porównać do badania nieznanej planety ;D

Richie117 napisał:
No i realia nie takie


I to jest chyba największy problem w tym wszystkim, dlatego wcześniej nawet o tym nie pomyślałam xD
Przez Ciebie właśnie wyobrażam sobie Jimmy'iego w stroju Kirka... OMG Ta złota przy krótkawa bluzka, te obcisłe spodnie... Nie będę się śmiać, nie będę się śmiać, nie będę się śmiać.
I House kuśtykający przez mostek... Mówiący do Wilsona 'Kapitanie'!

Richie117 napisał:
Nie mówiąc o tym, że to jak House i Wilson w "Detoxie"


Ale Wilson miał przynajmniej dobry powód. House'owi naprawdę coś się stało w rękę

http://www.youtube.com/watch?v=vg7KPI0Nio0
Kiedy już przetrawi się tytuł, filmik okazuje się być zaskakująco pouczający


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:42, 10 Kwi 2010    Temat postu:

Pino napisał:
Mnie najbardziej zdenerwował w "Requiem for Methuselah", kiedy oskarżał Spocka o to, że nic nie czuje, że nie wie co to miłość itp. To było wręcz okrutne. Zresztą to samo zrobił w jeszcze jednym odcinku... (...)

Ten drugi ep to "Spectre of the Gun" Przyznam, że w tych epach akurat nie zwróciłam na to uwagi. Za to ta ostatnia scena w Requiem

Pino napisał:
'nowości' i 'przygody' w wykonaniu Wilsona różnią się trochę od tych kirkowych. Chociaż związek z Amber można porównać do badania nieznanej planety ;D

eeej, a co ze śmiałym podążaniem do kuchni i łazienki House'a? Tam przecież czyha tyle niebezpieczeństw No i na House'ową kanapę nie dotarł jeszcze żaden człowiek

Pino napisał:
Przez Ciebie właśnie wyobrażam sobie Jimmy'iego w stroju Kirka...

a ja przez Ciebie Awwww...

Pino napisał:
Ale Wilson miał przynajmniej dobry powód. House'owi naprawdę coś się stało w rękę

stało... stało... Sam sobie specjalnie zrobił kuku Całe szczęście, że Wilson nie pracuje na urazówce, bo gdyby w taki sposób oglądał połamane ręce wszystkich pacjentek, to miałby na swoim koncie kilka razy więcej zaręczyn

Filmik znałam

A sama wykopałam coś takiego:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:05, 16 Kwi 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
Sam sobie specjalnie zrobił kuku Całe szczęście, że Wilson nie pracuje na urazówce, bo gdyby w taki sposób oglądał połamane ręce wszystkich pacjentek, to miałby na swoim koncie kilka razy więcej zaręczyn


Ten sposób jest zarezerwowany tylko dla House'a! ;D

Richie117 napisał:
A sama wykopałam coś takiego:


Świetne! Mnie zastanawia tylko ostatnie ujęcie Kirka. Wyraźnie chce rzucić się na Spocka. Pytanie w jakim celu. Odnoszę dziwne wrażenie, że ma to niewiele wspólnego ze złością, i że Spock nie będzie się bronić xD
I'm Captain Kirk!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 3:39, 17 Kwi 2010    Temat postu:

Pino, zua perwero

(A tak serio, to nie mogę sobie przypominać na kogo złe alter-ego Kirka chciało się rzucić w tym ostatnim ujęciu A to przecież jeden z moich najnajnaj epów )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:49, 18 Kwi 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
Pino, zua perwero


Cóż... Bywa! xD

Richie117 napisał:
(A tak serio, to nie mogę sobie przypominać na kogo złe alter-ego Kirka chciało się rzucić w tym ostatnim ujęciu


Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że on w tej scenie nie chciał się na nikogo rzucić. Chyba po prostu pokrzyczał troszkę do siebie ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Entertainment Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin