Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Behind the scenes (Razem możemy wszystko!) [15/NZ, +18]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:51, 09 Lis 2009    Temat postu:

Podoba mi się bardzo. Rozwinięcie wątków- świetne. Bardzo podobały mi się rozmyślania House'a, rozterki Cameron i ciąża Joanny. Dając jej swoje imię, urosła mi w oczach do takiej fikowej mnie Będę się więc interesowała jej postacią. To chyba tyle, czekam na kontynuację Nefrytowej
Edit:
Rozwijamy się pierwszy post na drugiej stronie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bajeczka dnia Pon 18:51, 09 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:31, 09 Lis 2009    Temat postu:

Ta Cuddy mnie niepokoi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:51, 09 Lis 2009    Temat postu:

Witam! Hip hip hura! (Przepraszam muszę się wykrzyczeć bo mam dziesięć minut, może piętnaście prawdziwego internetu)
A więc tak nie skmentowałam części Bajeczki. Przepraszam, ale ja zawsze mam jakieś problemy. Podobało mi się ;P A zresztą ja ci już mówiłam, że ty piszesz świetnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:42, 09 Lis 2009    Temat postu:

hehehehehe
Kolej nefrytowej?
Wieszczę smaganie witką Wilsona.
Może jakieś zabójstwo z Joanną w tle? Albo Joanna to seryjny morderca... i Cam byłaby w niebezpieczeństwie... Albo dziecko Joanny to nie dziecko wilsona i wyjdzie na wielką oszustkę!
nefryt... uratujesz Wilsona od kolejnego ślubu czy go pogrążysz?

ech... moja niszczycielska natura się odezwała.

Niemniej jednak zaczyna być coraz ciekawiej....
I coraz więcej możliwości....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pon 21:19, 09 Lis 2009    Temat postu:

Joanna jest facetem, mówię Wam to! (bez urazy Bajeczko - my takie stuknięte jesteśmy )
Powrót do góry
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:38, 09 Lis 2009    Temat postu:

Nie czuję się urażona. I mam swoja własną wersję.. Joanna jest Polka pracującą w szpitalu w Leśnej Górze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:14, 15 Lis 2009    Temat postu:

Pisanie posta pod postem jest chyba zabronione ale chciałabym się dowiedziec kiedy będzie kolejna część. Nefrytowa czas leci a a my z niecierpliwością czekamy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:20, 15 Lis 2009    Temat postu:

Popieram Bajeczkę. nefrytowa pisz szybciutko kolejną część... nie żebym cię pospieszała...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pon 17:46, 16 Lis 2009    Temat postu:

Kolejny odcinek "emitowany" już jutro
Powrót do góry
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:09, 18 Lis 2009    Temat postu:

Wszystkich przepraszam za oczekiwanie, ale net zdechł na dwa dni a i teraz nie jest dobrze.
Oto następna część:



Ból i seryjny zabójca.




House dotknął policzka Cameron niezwykle łagodnie. Jego palce przesunęły się po krzywiźnie kości,a potem po wargach, teraz zaciśniętych ze strachu.
- Cameron... co zawiera vicodin? – Pytanie było całkowitym zaskoczeniem.
- Paracetamol i hydrokodon...
- A pamiętasz dawki?
- Tak paracetamolu jest... – i nagle Cam zamilkła. Poczuła się jak idiotka. Tak, jakby nie była lekarzem tylko zwykłym niedouczonym pacjentem. Vicodin zawierał bardzo dużą dawkę paracetamolu a stosunkowo niewielką dawkę narkotyku a raczej opioidu. Dlatego był tak skuteczny. Niebezpieczeństwo nie było powodowane przez opioid a przez paracetamol, który był trucizną, szkodząca bardzo wątrobie. Nie było mowy, żeby powodował halucynacje. Przez całe lata dawała sobie wmówić, że vicodin to najgorsza sprawa jaka może być w życiu House’a. A tymczasem, on brał bo musiał, a nie dlatego, że chciał. A teraz ból wrócił, inne leki przestały działać, ostra zima dołożyła swoje.
- House... w takim razie co spowodowało halucynacje? – Zdziwiła się, że jej głos jest tak słaby i drżący.
- Na pewno nie depresja i vicodin. To wiem od dawna. Nie jestem psychiatrą, ale... mam czy też miałem PTSD. Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Po Mayfield zrobiłem MRI, jest czyste, więc zostaje tylko syndrom powypadkowy. Nolan karmił mnie SSRI, więc halucynacje ustąpiły. Podobnie jak i ból. który był mniejszy, dużo mniejszy. Ale był. Prawdopodobnie organizm przyzwyczaił się do leków, nie biorę już antydepresantów... i ból wrócił z pełna mocą. Jego ręka opadła i zaczął pocierać uszkodzone udo. Na czole pojawiły się kropelki potu a oddech przyspieszył. House zamknął oczy, czekając aż dwie połknięte tabletki vicodinu zaczną działać. To zawsze zabierało trochę czasu. Atak bólu był niespodziewany i bardzo silny. Przypomniał sobie co powiedział mu specjalista od leczenia chronicznego bólu: po czasowej poprawie i lepszych dniach, każdy następny atak będzie silniejszy. Miał rację. Czuł zawroty głowy i nudności podchodzące do gardła. Jego ciało zaczęło drżeć niekontrolowanie. Właściwie nie był świadomy tego, że Cameron postawiła go na nogi i podtrzymując, dotargała do łóżka. Ułożyła go wygodnie i pobiegła po ręcznik, który zamoczyła w ciepłej wodzie. Ostrożnie wytarła mu twarz i dłonie a potem przykryła kocem. Widziała jak rysy House’a rozluźniają się i mężczyzna zapada powoli w sen.
Cameron zadzwoniła do szpitala i załatwiła dzień wolny dla siebie i House’a. A potem siadła do laptopa i zaczęła szukać na necie wiadomości o sposobach leczenia chronicznego bólu. Znalazła też adres bardzo polecanej przez pacjentów poradni leczenia bólu w Denver i umówiła spotkanie. Teraz pozostało czekać, aż House się obudzi, by stwierdzić w jakim jest stanie.
Ku zdumieniu Cameron House bez słowa zgodził się na wizytę w poradni. Widocznie ból przekraczał progi jego tolerancji i każde rozwiązanie wydawało się dobre. Oprócz, oczywiście, amputacji nogi, która zresztą niczego tak naprawdę by nie załatwiła.
Lekarz, który miał prowadzić House’a, był rzeczowy i stanowczy. Zbadał nogę diagnosty, wysłuchał całej historii o zawale i branych lekach. Allison w sumie nie zdziwiła się, gdy usłyszała orzeczenie, że vicodin jest dobrym wyborem, tylko trzeba bardzo pilnować dawki. Pomyślała, że skoro House bierze lek od dziesięciu lat wie co robi. Postanowiła po prostu zaufać Gregowi. Specjalista postanowił trzymać House’a przez dwa tygodnie na oxykodonie, a potem prawdopodobnie wrócić do vicodinu. House dostał także skierowanie na specjalne masaże i akupresurę i poszedł umówić się na zabiegi. Kiedy zostali sami, lekarz wypisał szybko receptę i podał ją Cameron.
- To jest morfina. Cztery ampułki. Jeśli będzie naprawdę bardzo źle, proszę nie wahać się tego użyć. Ból może zabić. Mam nadzieję, że oxy podziała i nie będzie ataku skurczy. Ale proszę nie mówić o morfinie doktorowi House. To jest ostateczność. Jeśli morfina nie pomoże, musisz go zabrać do szpitala, bo serce może nie wytrzymać. Gdyby było więcej niż dwa takie ataki, proszę natychmiast mnie powiadomić, bez względu na porę. Aha, jeszcze jedno. Kup olejek rozgrzewający, najlepiej z cynamonem i codziennie wieczorem wymasuj mu udo. To i gorące kąpiele bardzo pomogą.
Cameron wykupiła receptę na morfinę i nabyła bardzo dobry olejek do masażu, modląc się, żeby nie doszło do najgorszego. I przez całe długie dziesięć dni wyglądało, że oxy działa i wszystko będzie dobrze.
Allison obudziła się w środku nocy zastanawiając się, co wybiło ją ze snu. Wyciągneła rękę szukając House’a ale łóżko było puste. Przetoczyła się na jego stronę i zapaliła światło. House leżał na podłodze zwinięty w kłębek, mokry od potu. Wyskoczyła z łóżka i sprawdziła tętno, było bardzo szybkie i przerywane, podobnie jak bicie serca. Rzuciła okiem na okaleczone udo i zmartwiała ze zgrozy, widząc jak resztki uszkodzonych mięśni i skóra gwałtownie kurczy się, powodując gwałtownie dygotanie jego ciała. Bez namysłu pognała do łazienki i wyciągnęła strzykawkę z morfiną. Wróciła do sypialni i spróbowała ułożyć Grega wygodniej, ale nie dała rady. Nie mogła znaleźć żadnej dobrej żyły, bo zapadły się pod wpływem bólu, więc przestała myśleć i zrobiła zastrzyk prosto w pozostałości prawego mięśnia. Przez nieprawdopodobnie długie dziesięć minut sprawdzała na zmianę tętno i serce. W końcu tętno zwolniło a ciało House’a zaczęło sie rozluźniać. Morfina zaczęła swoje czary i House zapadł w sen. Allison zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie położyć go do łóżka, więc zmieniła mu przepoconą koszulkę na czystą, ostrożnie podścieliła gruby afgan pod jego ciało, ściągnęła poduszki i koce przykrywając House’a dokładnie. Kiedy robiła sobie kawę, zdała sobie sprawę jak bardzo dobrze House nauczył się maskować ból. Mimo tak silnego ataku nie wydał z siebie nawet jęku.
„Tyle lat życia w koszmarze, a my widzieliśmy tylko vicodin..." pomyślała.
Wróciła do sypialni i ułożyła się obok Grega, obejmując go ramionami. Jej dłonie delikatnie masowały jego naprężone mięśnie na plecach i karku. Mruczała mu do ucha wszystkie głupiutkie słowa, których nie mogła mu powiedzieć, nie będąc wyśmiana. Była bezkarna, więc szeptała wszystko co kiedyś, być może, powie głośno. To były wszystkie jej marzenia, oczekiwania, głupie przezwiska ale także wspomnienia te dobre i złe. W końcu zasnęła, nadal tuląc go mocno do siebie, pragnąc osłonic go barierą od bólu i krzywdy.
I zranienia.
House obudził się po dwunastu godzinach czując tępy ból uda, ból głowy i niesmak w ustach, taki że miał wrażenie że jego język służył za kocią kuwetę. To, że leży na podłodze a nie w łóżku dotarło do niego jak uderzył ramieniem o szafkę nocną. W jego polu widzenia pojawiła sie Cameron, ubrana w jeden z jego podkoszulków ze szklanką w dłoni.
- Jesteś taka piękna... – wymamrotał nie w pełni przytomny. – Co się stało?
- Dziękuję. Miałeś bardzo siny atak skurczy. Dałam ci morfinę i chyba jest lepiej?
- Morfina? T-tak, ból jest znośny... Nic nie pamiętam... – nadal był zdezorientowany z powodu morfiny i śpiący.
- Ok, śpiąca królewno, pomogę ci sie podnieść, łóżko jest dużo bardziej wygodne. Przyniosłam sok. – Cam wpakowała bardzo słabego House’a do łóżka, dziękując w duchu, że jest sobota i nie ma potrzeby zawiadamiać szpitala.
Na szczęście podobny atak nie powtórzył się, House wrócił do vicodinu, pozostając cały czas pod kontrolą poradni i sprawy wskoczyły w dawne tory.

House przeszukał cały szpital i nie mógł nigdzie znaleźć Cameron a był to czas lunchu i on był głodny i zły. W końcu zaniosło go na ER, gdzie, oczywiście, była Cameron, udzielająca jakiś porad mało rozgarniętemu stażyście. Nie zdążył podejść do niej, kiedy na oddział wjechał wózek otoczony przez paramedyków i policjantów. W sekundzie rozpętało się piekło.
– Kobieta, biała około dwudziestu pięciu lat, rany cięte na całym ciele, głębokie rany brzucha, utrata krwi, hipotermia, tętno 60! – paramedyk raportował szybko.
House spojrzał na ofiarę i natychmiast zainteresował się bardzo. Dziewczyna miała na czole wypalony znak... czy też ornament. A to oznaczało że Rozpruwacz zaatakował znowu. Czwarta ofiara. Tylko ta tym razem przeżyła. Pokuśtykał powoli do sali i nie zauważony przez nikogo obserwował zespól lekarzy pracujących nad kobietą. Rzucił okiem na monitory a potem na ocean krwi pokrywający ofiarę i wiedział, że nie ma mowy żeby ja uratowali. Jakby w odpowiedzi na jego myśli, monitor pokazał płaska linię. Jeden z lekarzy podskoczył do wózka prawdopodobnie z zamiarem dokonania elektrowstrząsu. House przyskoczył do niego i złapał za rękę.
- Co chcesz zrobić? Ona nie żyje!
- Ale...
- Ty idioto! Zobacz ile tu jest krwi! Serce bez krwi nie ruszy! Skończyłeś studia medyczne czy też dostałeś dyplom z netu? – House był wściekły.
Lekarz cofnął się oburzony i rozwścieczony, a House spojrzał na zegar i ogłosił:
- Czas zgonu: dwunasta dwadzieścia trzy.
Pozostali lekarze pokiwali głowami i odsunęli się od ciała. Nie zostało nic do zrobienia. Ostania ofiara Rozpruwacza była martwa.
House podszedł do stołu i zaczął przyglądać się uważnie martwej dziewczynie. Wypalony znak coś mu przypominał... i nagle wiedział co. To zaczęło być interesujące. Obejrzał dokładnie całe ciało a potem naciągnął rękawiczki i zbadał delikatnie brzuch, marszcząc brwi. Jeszcze raz spojrzał na rany. W jego głowie zaczęła rodzic sie pewna teoria.
- Co cię tak zainteresowało? – Cameron pojawiła się dosłownie z nicości.
- Kilka rzeczy. Po pierwsze, to, że przeżyła. Rany są ciężkie, ale były zadane tak, żeby została znaleziona żywa. Prawdopodobnie była w ciąży, jak pozostałe, macica jest powiększona, więc albo dokonała aborcji niedawno albo poroniła. No i ten wypalony znak.. To jest litera.
- Litera? Nic nie widzę...
- Przyjrzyj się dobrze. jest bardzo stylizowana ale można zobaczyć. – House był ciekaw, czy Cameron zobaczy to co on widział.
- Hmm.. – Allison przechyliła głowę w jedną stronę a potem w drugą. – To jest A...
- Bardzo dobrze – uśmiechnął sie House.
Obydwoje nie wiedzieli, ze maja świadka. Detektyw Jack Bowman z miejskiej policji, prowadzący sprawę Rozpruwacza stał w progu i nie wierzył własnym uszom. Jakiś facet, ubrany jak ostania łachudra, z laską, wyciąga wnioski na podstawie tak małej ilości danych. Policja nie wpadła na to, że jest A. Ani FBI, ale agent delegowany do tej sprawy był idiotą.
Bowmana zastanowiło jedno: facet powiedział, że sprawca chciał, żeby ofiara przeżyła.
Chrząknął głośno co spowodowało, że mężczyzna z laska i lekarka odwrócili się do niego. Od razu poczuł się nieswojo, kiedy spoczęła na nim para najbardziej niebieskich oczu jakie widział w życiu. Poczuł się jak próbka pod mikroskopem. A do tego lekarka była wręcz nieprawdopodobnie piękna.
- Detektyw Jack Bowman. Prowadzę tę sprawę – podniósł oczy na stojąca dwójkę.
- Jestem doktor Gregory House a to jest doktor Allison Cameron – prezentacja była krótka.
Lekarz... a niech to. Bez fartucha, stetoskopu, za to w koszulce z nadrukiem Iron Maiden.
Interesujące.
- Doktorze House... mógłbyś rozwinąć swoją wypowiedź? Litera A?
- Tak. Bardzo niewyraźna, ale jednak. To skrót a zarazem wyjaśnienie dlaczego morduje te kobiety – widząc kompletny brak zrozumienia i detektywa, wyjaśnił litościwie – Szkarłatna litera.
Teraz Bowman zaskoczył.
- Tak jak na filmie z Demi Moore? One są... były cudzołożnicami?
- Dokładnie. I każda z nich była w ciąży. Można przypuszczać, że były to mężatki, ale dziecko było kochanka. Zabójca ma jakiś uraz dotyczący zdrady i dziecka pochodzącego z takiego związku. Nie sądzę, żeby chodziło o zdradzonego męża... raczej o nieślubne dziecko. Ma ogromny uraz z dzieciństwa i coś spowodowało, że zaczął zabijać. Rany zadane tej dziewczynie, są głębokie, ale nie zabójcze. I nie wyciął jej macicy jak pozostałym. Miała przeżyć, przypuszczam, po to, aby przekazać wiadomość. Nie zdążyła, więc zabójca będzie bardzo zły i uderzy szybko i brutalnie.
Bowman pomyślał, że to ma sens. To miało naprawdę sens. Postanowił wrócić na posterunek i puścić machinę w ruch. I poprosić kapitana o pozwolenie na dopuszczenie błyskotliwego lekarza do śledztwa.
Zdarzenie z ofiarą Rozpruwacza oraz kłopoty z nogą wygnały z głowy House’a postanowienie o porozmawianiu z Allison o Joannie. Ciekaw był, czy Joanna powiedziała Cam o ciąży. Nowa pani Wilson (in spe) nie podobała mu się.
Bardzo nie podobała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:21, 18 Lis 2009    Temat postu:

O rany, robi się coraz ciekawiej
Zła Joanna będzie się działo.
Bardzo mi sie podobała ta część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Śro 16:39, 18 Lis 2009    Temat postu:

Warto było czekać! - tak powiem! Zacieram ręcę i czekam na kontynucję Nareniki
Powrót do góry
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:53, 18 Lis 2009    Temat postu:

Wiedziałam, że wraz z Nefrytową pojawi się kryminał. Ba! Dała więcej!. Seryjnego mordercę I jeszcze wplątuje w historię rodem z Denver Wilsona i Joannę.

Tak przy okazji, znowu robi porządek z Housem, bólem, vicodinem i Nolanem-cudotwórcą.

Ciężkie zadanie postawiła przed kontynuatorkami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:47, 18 Lis 2009    Temat postu:

Zbrodna!! I bardzo dobrze Dark Joanna będzie sie działo to pewne. Trudne zadanie przed Nareniką lecz napewno sobie poradzi. Czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:40, 18 Lis 2009    Temat postu:

Łał, uwielbiam Cię, nefryt. Że tak pięknie wyklarowałaś sprawę halucynacji i vicodinu. Że to tak fajnie rozegrałaś.
I że House objawił się jako mózg nie tylko medyczny, ale i detektywistyczny. Super!

Miałam nadzieję, że ktoś pociągnie nawiązanie kropkowe o morderstwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:41, 19 Lis 2009    Temat postu:

No, no... Joanna jako zUo? Extra! Będzie się działo xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 9:05, 27 Lis 2009    Temat postu:

Przepraszam za zwłokę, ale nefrytowa postawiła przede mną niezwykle trudne zadanie napisania o zwłokach. Mogę mieć tylko nadzieję, że zarówno długość, jak i zawartość odcinka, chociaż odrobinę wynagrodzą Wam zbyt długie oczekiwanie.

Jeżeli jest na sali lekarz, to... niech zamknie oczy, gdy piszę o medycynie

Dalej przekazuję kłopotliwy temat zwłok Nisi.




Sekrety i wybijanie sobie z głowy


„Wybij to sobie z głowy!” – tak można było streścić długą i bardzo głośną przemowę szefa Bowman’a, jaką wygłosił w odpowiedzi na prośbę o włączenie do zespołu dochodzeniowego jakiegoś doktora House’a. Szef zasłaniał się procedurami, groźbą naruszenia tajemnicy śledztwa przez udział przypadkowego cywila, o którym zresztą na dobrą sprawę nic nie wiadomo. Tak naprawdę jednak najbardziej bruździła tu niepohamowana ambicja i duma Tritter’a. Na stanowisku komendanta głównego policji w Denver gościł zaledwie od dwóch lat, w większości spędzonych na udowadnianiu wszystkim wokoło, że za szybką nominacją na to stanowisko bliżej nie znanego szefa lokalnej policji z New Jersey nie kryły się żadne dobrze usadowione plecy. Tritter był kostyczny, maniakalnie wręcz trzymał się procedur i chorobliwie domagał wyników, które miały udowodnić sprawność jego zarządzania. Tymczasem jego podwładni oddelegowani do sprawy Rozpruwacza kręcili się tylko w kółko. Mieli już cztery ofiary, a nadal zero śladów i zero jakichkolwiek sensownych zeznań świadków. Ofiary się nie znały, nie miały wspólnych znajomych, nic. Czas uciekał, a jedyne, czym dysponował Bowman, to słowa kulawego lekarza, że sprawca uderzy znowu, szybko i brutalnie. Zapatrzył się na tablicę ze zdjęciami ofiar i nikłymi poszlakami, od których strzałki prowadziły donikąd. Pomyślał, że Tritter nie ma racji, procedury policyjne wyraźnie nie wystarczały. Kulawy doktor już wiedział więcej od nich i to samo w sobie było zarazem deprymujące, jak i niepokojące. Dlaczego Tritter nie nakazał mu przesłuchania House’a? On sam chciał mieć lekarza blisko siebie, również po to, żeby go mieć na oku. Musiał pogrzebać głębiej w historii życia tajemniczego doktorka.

Tymczasem House stał się nagle wielbicielem spacerów o poranku. Trasa była krótka i prowadziła do najbliższej kawiarni, z której przynosił papierowe kubki z kawą. Zdziwionej Cameron wytłumaczył, że ich ekspres nie trzyma ciśnienia tak dobrze, jak to robił ekspres w pokoju diagnostycznym w PPTH, a on nie potrafił żyć bez porządnej kawy. O tym, że w kawiarni przeglądał lokalną prasę, już nie uważał za stosowne jej poinformować. Detektyw, który zaczepił ich w szpitalu, nie odezwał się więcej, ale sprawa nie dawała House’owi spokoju. Raz zetknąwszy się z jej namacalnym dowodem, nie potrafił wybić jej sobie z głowy. Z ciekawostki zamieniła się w drażniącą potrzebę rozwikłania zagadki, ale nie chciał się do tego przyznać Cameron. Szpital Uniwersytetu Colorado, w którym pracowali, zaproponował mu dobrą posadę na oddziale chorób wewnętrznych i wykłady na uczelni, ale to nie była diagnostyka. Pisał liczne artykuły, w których albo rozwiązywał medyczne zagadki znalezione w branżowej prasie i Internecie, albo też bezlitośnie wytykał błędy popełnione w konkretnych przypadkach przez kolegów po fachu, z każdym kolejnym był jednak coraz bardziej znudzony. Wiele wysiłku włożył w to, żeby przekonać Cameron, że przy niej nie brakuje mu diagnostyki. Zbyt wiele, żeby teraz zasiać w niej ziarno niepokoju. Pochłonięty myślami wszedł do znajomej kawiarni i jego wzrok przykuły nagłówki: Rozpruwacz znów zaatakował.

- Muszę natychmiast zobaczyć się z szefem, - oświadczył Bowman zaskoczonej sekretarce i zanim zdążyła zareagować, minął ją i wparował do gabinetu, zatrzaskując jej drzwi przed nosem.
- Bowman?! Co to ma znaczyć? Dlaczego nie jesteś w terenie? - zapytał Tritter, odkładając słuchawkę telefonu.
- Byłem, obejrzałem parujące zwłoki, zostawiłem ekipę, żeby pogrzebała w śmieciach i zebrała bezużyteczne zeznania od przechodniów, - Bowman wzruszył ramionami.
- Czy ty sobie kpisz? – warknął Tritter.
- Kpiną jest całe nasze śledztwo. Potrzebujemy pomocy. Potrzebujemy doktora House’a.
- Porzuciłeś miejsce zbrodni, żeby wymusić na mnie rozmowę, którą już odbyliśmy? Myślałem, że wyraziłem się wtedy wystarczająco jasno? Nie potrzebujemy jakiegoś House’a, który…
- Nie „jakiegoś” House’a, tylko doktora Gregory’ego House’a, geniusza diagnostyki, - Bowman przerwał szefowi w pół zdania i rzucił na jego biurko teczkę, którą ze sobą przyniósł. – Szef dobrze wie, jaką wartość ma ten człowiek. To wyciąg z akt śledztwa, jakie prowadził pan przeciwko niemu w New Jersey.
Zapadła cisza. Obaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem, a Tritter nie wykonał nawet ruchu w kierunku teczki. Obaj myśleli o tym, jakie skutki dla autorytetu szefa przyniosłoby ujawnienie sposobu, w jaki House naraził na szwank godność Trittera za pomoca termometru i jak potem ten próbował się bezskutecznie odegrać. Zarzuty stawiane House’owi zostały ostatecznie odrzucone, ale jako że sprawa trafiła do sądu, ślad pozostał i teraz spoczywał, jako karta przetargowa na biurku.
- Będziesz osobiście odpowiedzialny za to, żebym nie miał nic do czynienia z tym dupkiem, - warknął w końcu Tritter. – Za wszystkie jego wyskoki odpowiesz dyscyplinarnie. A teczka zostaje u mnie.
Bowman zrozumiał, że właśnie otrzymał zgodę na włączenie w sprawę nowego konsultanta. Kiwnął głową i wyszedł, zastanawiając się, ile w rzeczonej teczce było prawdy i czy jego upór, by włączyć House’a w śledztwo nie będzie go kosztował kariery.

House nie był zaskoczony telefonem od policjanta. Analizując artykuły w prasie i oglądając lokalne wiadomości dostrzegał, że policja nie tyle nie chce, co nie potrafi udzielić informacji na temat postępów w śledztwie. A dziennikarze atakowali coraz mocniej, podsycając narastającą w Denver panikę. Lekarz kpił w duchu z naiwności ludzi, w oczach których pięć ofiar Rozpruwacza urosło do rozmiarów bez miara hekatomby, podczas gdy tydzień ze Świętem Dziękczynienia na lokalnych drogach przyniósł dwukrotnie więcej ofiar. Zadziwiające, jak silny strach i zarazem fascynację wzbudzają w ludziach psychopatyczni mordercy, a z jaką niefrasobliwością siadają za kółko pod wpływem. Gdyby dziennikarze dotarli do informacji o znaczeniu litery wycinanej na czołach ofiar, zaraz znaleźliby się fani Rozpruwacza, którzy podziwialiby go za odwagę i dowodzili moralnej słuszności jego czynów. Zastanawiając się, która sekta pierwsza obwołałaby Rozpruwacza bożym mieczem wymierzającym sprawiedliwość niewiernym żonom, czekał w kawiarni na pojawienie się Bowman'a.
Detektyw wszedł wreszcie i rozejrzawszy się po pustej o tej porze sali, przysiadł się do stolika w rogu, przy którym siedział lekarz.
- Widzę, że ma pan pojęcie o podstawach konspiracji, - powiedział Bowman w ramach powitania. - Stolik w rogu, kawiarnia niemal pusta...
- Nazywam się House, Greg House, - odparł lekarz z akcentem, jakiego nie powstydziłby się Sean Connery.
Detektyw zaśmiał się krótko i bez przekonania.
- Doceniam pańskie poczucie humoru, ale sprawa jest poważna.
- Śmiertelnie poważna. I to nawet w pięciuset procentach.
Bowman skrzywił się zniecierpliwiony, doktor już zaczynał działać mu na nerwy.
- Chcę, żeby został pan naszym konsultantem, - oświadczył prosto z mostu.
- Skąd pomysł, że jestem tym zainteresowany?
- Niech pan nie zgrywa dziewicy, doktorze. Przyszedł pan na spotkanie, z natury jest pan niezwykle dociekliwym człowiekiem i liczy pan, że mam znajomości w Wydziale Komunikacyjnym.
- A ma pan?
- Powiedzmy, że może pan uznać, że widmo ponownego egzaminu na prawo jazdy odsunęło się w daleką przyszłość.
- Dostanę broń?
- Wykluczone.
- A odznakę?
- Niech pan to sobie wybije z głowy. Dostanie pan tylko akta do przejrzenia i zakaz rozmawiania o nich z kimkolwiek oprócz mnie.
House przeciągle spojrzał na detektywa, który balansował już na granicy cierpliwości.
- W takim razie zapowiada się niezła zabawa, - uśmiechnął się szeroko.

House błyskawicznie zadomowił się na posterunku policji. Nikt na niego nie zwracał uwagi, co dawało mu nieskończone możliwości dożywiania się cudzymi pączkami, a w pokoju zespołu dochodzeniowego dostał do swojej dyspozycji białą tablicę i marker. Przeglądał właśnie raport z sekcji ostatniej ofiary. Tym razem była to zwykła prostytutka, zaszlachtowana bez pardonu w zaułku Denver. Jej macica była nietknięta. Jedyne, co łączyło ją z pozostałymi ofiarami, to znak wycięty na jej czole.
- Rozpruwacz przekazuje wyrazy wściekłości, - powiedział do Bowman'a, odkładając teczkę.
- Mógłby napisać list, - mruknął detektyw. - Podwoiliśmy patrole na ulicach, ale musimy wiedzieć, czego się po nim spodziewać dalej. Musimy go wyprzedzić.
- On jest jak nie umiejący mówić dwulatek, którego matka zajęta jest plotkowaniem z przyjaciółką przez telefon, podczas gdy on chce jej przekazać, że zsikał się w majtki. Ponieważ matka nie reaguje na jego wysiłki, łapie co popadnie ze stołu i rzuca tym o ziemię.
Bowman patrzył na House'a nie rozumiejąc, co zasikane majtki mają wspólnego z morderstwami.
- Będzie ponawiał czynność, dopóki matka się nim nie zajmie, - wyjaśnił House.
- Rozpruwacz będzie zabijał dalej kogo popadnie?
- Dopóki nie przekażesz mu, że zrozumiałeś jego wiadomość.
- Jaką wiadomość? Przecież ofiara numer cztery nie zdołała jej przekazać!
- Powiedz prasie, co oznacza szkarłatna litera.
- Wybij to sobie z głowy! To jedyny szczegół śledztwa, którego istotności jesteśmy pewni. Procedury jasno ustalają, że w takim wypadku zachowanie tajemnicy jest kluczowe dla potwierdzenia winy sprawcy.
- Uhm, pod warunkiem, że się go złapie, - zauważył życzliwie House.

Kiedy dwa dni później House wpadł na posterunek, Bowman szalał z wściekłości i bliski był rzucania czym popadnie po pokoju. Zdążył już odbyć niezwykle nieprzyjemną rozmowę z Tritterem na temat wielkich nagłówków w prasie informujących o szkarłatnej literze. Wszystko wskazywało na to, że miał przeciek w zespole śledczym. Na widok House'a Bowman zastygł. Lekarz ubrany był w białą koszulkę z niechlujnie wykonanym nadrukiem „ROZPRUWACZ SŁUCHA BOGA. VI. NIE CUDZOŁÓŻ”.
- To tyyyyyyyy, - wysyczał detektyw. - Ty wygadałeś wszystko prasie!
- Niewinny. Przecież zakazałeś mi rozmawiania z kimkolwiek, - odparł House, sadowiąc się na krześle i odchylając do tyłu, żeby lepiej zaprezentować koszulkę. - Ładna, nie? Znalazłem ją na straganie ulicznym przed budynkiem policji. Rozpruwacz jest trendy.
- Tylko ty wpadłeś na pomysł powiadomienia prasy, - naciskał dalej detektyw.
- Tylko ja o tym powiedziałem głośno. Nie wolisz się zająć tym, co dalej, zamiast wściekać się na coś, na co nie masz wpływu?
Bowman wręcz zagulgotał ze złości. House nie był głupi. Jeżeli to on powiadomił prasę, z całą pewnością nikt nie znajdzie na to żadnych dowodów. Detektyw miał ochotę wyrzucić go natychmiast i nie oglądać nigdy więcej, ale nie znał odpowiedzi na zasugerowane przez lekarza pytanie.
- I co niby dalej? - zapytał go, gdy zdołał się opanować.
- Nic. Czekamy, - odpowiedział House beztrosko.
- Na co? Aż Rozpruwacz zabije kolejną kobietę?!
- Albo aż ja poskładam do kupy puzzle i znajdę rozwiązanie. A przy okazji, Kościół Światłości Miłosiernej obwołał Rozpruwacza nowym prorokiem. Ta koszulka to pewnie ich projekt.

Cameron odczuwała głęboki niepokój. House wyraźnie wypychał ją ze swojego życia. Od wielu dni kontakt z nim stawał się coraz bardziej utrudniony i powierzchowny. Zaczęło się od porannych wyjść po kawę, potem doszły nieoczekiwanie zniknięcia ze szpitala, nieodbierane telefony i zamyślenie tak głębokie, że traktował ją niemal jak powietrze. Wiążąc się z nim czuła, że kiedyś mu się znudzi, ale nie sądziła, że nastąpi to tak szybko. Coś go dręczyło, a ona nijak nie potrafiła dojść co to było. Wykluczyła ból nogi, a dyskretny wywiad w szpitalu upewnił ją, że nie chodziło o żaden trudny przypadek, ani też o jakiś świeży konflikt z kimś z załogi. Każda próba bezpośredniego wyciągnięcia czegokolwiek z Greg'a kończyła się błyskawicznym spychaniem przez niego rozmowy na Joannę i jej ciążę, o której oczywiście wiedział, albo na nadchodzące święta. Przy czym, gdy tylko zaczynała mówić, jak sobie je wyobraża, natychmiast się wyłączał i tylko kiwał głową, pozorując uwagę. Kiedy nie zareagował nawet na propozycję ustrojenia czubka choinki w nagą figurkę Wilsona i przestał nocować we wspólnym łóżku, spędzając noce na sztywnym kuśtykaniu po salonie na zmianę z leżeniem na kanapie, doszła do wniosku, że albo boi się, że ona zamierza pójść w ślady Joanny, albo ma kogoś innego. Myśl, że powtarza się trauma, jaką przeżyła z Chase'm, była tak bolesna, że ze wszystkich sił starała się wybić ją sobie z głowy.

- Nie mówisz mi wszystkiego!
Tym razem to House był wściekły i huczał na niższego Bowman'a stojąc blisko niego dla spotęgowania wrażenia. Dochodzenie nie szło dobrze. Z ilu stron House nie spojrzałby na zgromadzone dane, wciąż brakowało mu jakiegoś elementu układanki. A ponieważ od ostatniego ataku Rozpruwacza minęły już trzy tygodnie, diagnosta nabrał przekonania graniczącego z pewności, że detektyw zataił przed nim coś istotnego.
- Przestań na mnie krzyczeć, bo się ciebie nie boję. To ja mam broń, - odparł z zimną krwią Bowman. - Nie ukrywam przed tobą niczego istotnego.
- A nieistotnego? Dobrze wiem, że pokazujesz mi tylko materiały w wersji okrojonej. Chcę zobaczyć pełne akta sprawy. Każdą zaplutą notatkę posterunkowego.
- Może jeszcze chcesz obejrzeć nagrania zeznań świadków i przesłuchać taśmy patologów? Nad tym wszystkim pracują wysoko wykwalifikowani specjaliści. Oni nie przegapiają istotnych szczegółów.
- Wasi patolodzy mają klapki na oczach i szukają tylko przyczyny zgonu. Chcę zobaczyć ciała ofiar.
- Mam je dla ciebie wykopać z ziemi, bo nie umiesz rozwiązać zagadki? Za tydzień Gwiazdka. Mam rodzinom ofiar zrujnować święta żądaniem zgody na ekshumację, żebyś ty zaspokoił swoją ciekawość?
- Jeżeli mam rację, a zwykle ją mam, Rozpruwacz nie przepuści okazji do specjalnego uczczenia narodzin najsławniejszego dziecka spoza prawego łoża, którego matka wmówiła wszystkim, że poczęła je z bogiem.

Cameron ze smutkiem spoglądała na stojące w równych rzędach choinki, których zieloność znikała pod sypiącym powoli śniegiem. Świąteczny jarmark z wolna zamierał, chociaż migały jeszcze lampki i betlejemskie gwiazdy, a z głośników pod daszkami straganów płynęły takty bożonarodzeniowych melodii. Dotarła tu tak późno nie tylko z powodu długiego dyżuru. Czekała w szpitalu na House'a, który zniknął bez śladu po lunchu i najwyraźniej zapomniał, że kiwał głową, gdy prosiła go, żeby wybrał z nią ich pierwsze wspólne drzewko. Znowu dała się złapać w pułapkę swej wrodzonej naiwnej wiary, że tego zgorzkniałego mężczyznę da się oswoić i udomowić, i zatrzymać w tym stanie na dłużej. Poczuła złość na samą siebie i żeby ją jakoś spożytkować, zabrała się za poszukiwanie największej i najbardziej okazałej głupiej choinki, jaka została jeszcze na tym straganie.
Telefon rozdzwonił się, gdy finalizowała kwestię transportu. Nerwowo poszukiwała go w torebce, aż w końcu wysypała jej zawartość na ladę. Na wyświetlaczu pobłyskiwał znajomy numer. Och cóż za doskonałe wyczucie chwili. Jej złość nareszcie mogła znaleźć ujście.
- Greg?! Gdzie ty do cholery jesteś?!
Sprzedawca aż podskoczył, gdy z tej przemiłej dziewczyny wydobył się krzyk głodnej harpii.
- Na posterunku?!! - Cameron krzyknęła jeszcze głośniej. - Nie uciszaj mnie! Sam jesteś sobie winien, że ludzie dowiedzą się, skąd muszę cię odebrać. Przyszykuj się lepiej na piekło, jak czeka cię, gdy tam dotrę. - rozłączyła się i wściekle pomaszerowała do samochodu.
Jadąc na policję zastanawiała się, co takiego nawywijał House i jak drogo będzie kosztowało wyciągnięcie go z tarapatów. Mogła tylko mieć nadzieję, że chodziło o coś tak banalnie typowego dla niego, jak szarżowanie motorem z nadmierną prędkością między samochodami wypełnionymi rodzinami z dziećmi.
Dyżurny policjant na wejściu nie zdążył nawet zadać jej pytania, gdy zażądała, by bezzwłocznie zaprowadził ją do Gregory'ego House'a. Błyskawice, jakie miotała przy tym z oczu, skojarzyły mu się natychmiast z miną jego żony, gdy poinformował ją rano, że koledzy wrobili go w dyżur w pierwszy dzień świąt. Przerażony, że czeka go wybuch na miarę tego, jaki zaserwowała mu żona, bez słowa zaprowadził blondynkę do windy i wcisnął przycisk piwnicy. „Niech się tam nią już Bowman martwi”, pomyślał i szybko wrócił na dyżurkę.
Cameron wysiadła z windy i zastygła przed wahadłowymi drzwiami z napisem „Prosektorium”. Jej mózg na moment wypełnił się absolutną pustką, by po chwili wpaść w atak paniki. Czy House zadzwonił do niej, żeby ją zaprosić na oględziny własnych zwłok? W szoku pchnęła delikatnie drzwi i przesmyknęła się przez nie, wstrzymując oddech. Natychmiast dostrzegła wysoką, znajomą postać pochyloną na stołem do sekcji i znowu zastygła, tym razem oszołomiona uczuciem nagłej ulgi.
- Myślisz, że te plamy mają jakieś znaczenie? Dla mnie wyglądają, jak na każdym nieboszczyku, - odezwał się mężczyzna stojący tyłem do wejścia, z prawej strony sali.
- Same plamy nie są aż tak nietypowe, ale połączone ze zmianami w sercu i mózgu, tworzą już intrygującą mieszankę. Niewątpliwie mam temat do przemyśleń, a ty być może zyskasz w końcu jakiś ślad. Zastanówmy się, co wywołuje zmiany w sercu u nieboszczyka, - House zawiesił głos, wyraźnie czekając na jakąś odpowiedź.
- Chyba nie oczekujesz, że znam odpowiedź?
- Skup się, Bowman! Co może zepsuć silnik samochodu na złomowisku?
- Rdza, - odpowiedziała spokojnie Cameron, a obaj mężczyźni, jak na komendę obrócili się w jej stronę.
- Kim pani... - zaczął detektyw, ale w tej samej chwili rozpoznał w niej lekarkę, którą poznał razem z House'm w szpitalu.
- O, cześć kochanie, - wpadł mu w słowo diagnosta. - Wpadłaś urządzić piekło? Na twój altruizm zawsze można liczyć, tym sztywniakom w lodówkach faktycznie przydałoby się trochę ciepełka na święta. Każ swoim pożal się boże medykom, - zwrócił się znów do Bowman'a, - pobrać próbki ze zmienionych narządów od wszystkich ofiar. Trzeba je przebadać.
- Czego mają szukać? - zapytał szybko opanowując się detektyw.
- Nie wiem jeszcze. Ale mój zespół, - House spojrzał ciepło na Cameron, - na pewno coś wymyśli. Zdaje się, że dostałeś gwiazdkową premię w postaci nowego konsultanta. Rdza sugeruje wirusa, a kolor plam jakiegoś grzybka. Zadzwoń, gdy będzie coś wiadomo.
House sięgnął po laskę opartą do tej pory o stół sekcyjny, podszedł do Cameron, wziął ją pod ramię i razem wymaszerowali do windy.

Siedzieli obok siebie na łóżku i pierwszy raz od tygodni rozmawiali normalnie. Jak na nich oczywiście.
- Dlaczego?
- Przecież wiesz, że nie mogłem nic powiedzieć.
- Dlaczego się w to wplątałeś?
- Bo to nie jest nudne.
- Jak długo zamierzałeś przede mną ukrywać, że uganiasz się za przestępcami?
- Uganianie się nie jest w moim przypadku trafnym terminem.
- Zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć?
- Chciałem zaprosić cię na imprezę do burmistrza. Słyszałem, że na bankietach dla honorowych mieszkańców podaje świetne krewetki.
- Wiesz, przez co przechodziłam i co sobie wyobrażałam?
- Myślę, że wiem, - odgarnął jej kosmyk z czoła. - Ale ja przynajmniej nikogo nie zabiłem.
- Niemal mnie to przeraża. Zamieniasz się w altruistę. Ryzykujesz nasz związek, żeby potajemnie pomagać policji.
- To wszystko twoja wina, - przybliżył twarz do jej twarzy i spojrzał jej w oczy. - Brakowało mi ciebie.
- Nadal jestem wściekła. Nie licz na nic, dopóki mi nie przejdzie, - odsunęła się, ale objął ją za ramiona i przyciągnął do siebie.
- Nawet nie wiesz, jak dobrze smakuje seks doprawiony wściekłością, - pocałował ją, a ona przewróciła oczami.
Po chwili jednak, uwięziona w jego objęciach, oddała pocałunek, a całą złość i przeżyty stres skierowała na jego usta. Zamruczał gniewnie, gdy przygryzła jego dolną wargę, ale nie zamierzała mu darować. Pchnęła go na łóżko i usiadła na nim, więżąc go udami.
- Zapłacisz... mi... za... to, - szeptała między kolejnymi pocałunkami. - Nie... daruję... ci, - obiecywała mu, gdy ją rozbierał.
Kochali się gwałtownie, na granicy, za którą namiętność zamienia się w ból. Niszczyli się wzajemnie tak długo, aż nie pozostało miejsca na nic, poza rozkoszą i w pełni pogodzoną ze sobą miłością.
Zasypiając spokojnie w jego objęciach przyznała mu rację. Seks doprawiony złością smakował zupełnie inaczej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narenika dnia Pią 9:08, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pią 12:53, 27 Lis 2009    Temat postu:

Nareniko - niniejszym biję pokłony! Jest cudnie: jest kryminał, jest "scena sypialniania" (wreszcie!), jest humor i świetny styl.

I współczuję ci tych zwłok - mam nadzieję, że Nisia nie będzie rewizytować prosektorium...

Mówię Wam - w styczniu DS & Co kupią od nas prawa do spin-offa...
Powrót do góry
mika30
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:04, 27 Lis 2009    Temat postu:

Wow, to było niesamowite - świetna część!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:30, 27 Lis 2009    Temat postu:

Nareniko na to mnie stać
Piękna część no rzeczywiście wreszcie sypialnia
Trittera tu nie przewidziałam
No i teraz Nisia zostaje ze zwłokami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:30, 27 Lis 2009    Temat postu:

Gdzie jak gdzie, ale Trittera to tu się nie spodziewałam. A powinnam była
Tak się w duchu zastanawiam, czy owy Rozpruwacz nie pojawił się w opowiadaniu nie tylko jako przyczyna doprawienia seksu złością... Błagam was, tylko nie zabijcie nikogo znajomego!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:28, 04 Gru 2009    Temat postu:

Co uczynić z podrzuconą zwłoką? Zaszaleć i zrobić trójkąta. Zwłok.

Po świetnych częściach nefryt i Nareniki czas na obniżenie lotów, czyli:
Część nisiowa, mocno melodramatyczna.

Wiem, że wyszło łzawo i wręcz ooc, ale mam nadzieję, że sytuacja wyjaśniająca mnie usprawiedliwi (a raczej nie mnie ). Coby nie było zbyt mokro (chociaż może wręcz przeciwnie ), dorzucam prątki i ptaka (bo bez ptaka nie ma imprezy ). Indżoj.



Allison, skończywszy obchód, wracała powoli do swojego biurka, mając w perspektywie masę papierów do przejrzenia i podpisywania.
Wcale, ale to wcale jej się nie chciało.
Mijając główny hall szpitala spojrzała na ozdoby świąteczne, które, mimo, iż wisiały tu przecież od ponad miesiąca, w tym momencie jawiły jej się z całą swą okazałością.
Ujrzała je - dopiero teraz wyraźnie- jako tandetne i przesadzone. Zbyt jaskrawe.
Irytujące.
Pocieszyła się myślą, że to nie ona musi na to patrzeć przez całą zmianę. Na szczęście w bezpośrednim miejscu jej pracy dekoracje były stonowane i nienachalne.
W końcu sama je wybierałam- dodała żartem w myślach.
Opadła na swój fotel i dopiero wtedy poczuła, jak bardzo bolą ją stopy. Zsunęła buty, umościła się wygodnie i wzięła do ręki pierwszy z dokumentów piętrzących się na biurku malowniczym stosem.

- Pacjent z dwójki nie reaguje na sterydy – doktor Ortolan zjawił się nagle koło niej- a pani Hicks dostała wysypki – dodał, spoglądając na nią ufnie i oczekując co na to odpowie. - Doktor Cameron? - powiedział, widząc, że młoda lekarka patrzy na niego niezbyt mądrym spojrzeniem.
- Aaa, tak. Sterydy oczywiście odstawić, trzeba zrobić dalsze badania, a wysypka jest pewnie spowodowana faktem, że pani Hick radośnie jadła dziś chałwę z orzechami, mimo że ma na nie uczulenie – Cameron mówiła trochę nienaturalnie szybko, żeby ukryć wrażenie, jakie nieoczekiwanie wywarł na niej zapach lekarza, kiedy dotarł do jej nozdrzy. Miał świetne perfumy. - dobrze, że udało mi się ją powstrzymać przed zjedzeniem większej ilości i wstrząsem anafilaktycznym.
Ortolan oparł się ręką o jej biurko.
- Bo pani doktor to jest zawsze taka uważająca - powiedział uśmiechając się szeroko i ukazując w prawym policzku uroczy dołeczek. Czemu wcześniej nie zwróciła uwagi na ten dołeczek? Niby to wada genetyczna, a jakże przyjemna wizualnie.
- Doktorze Ortolan – zaczęła oficjalnym tonem, przywracając się do porządku – czy...
- A może przeszli byśmy na ty? Pracujemy razem, będzie bardziej swojsko – przerwał jej - poza tym Allison to takie piękne imię...
Chciała, naprawdę chciała zaprotestować, informując sucho, że nie bawi się w spoufalania, bo praca to praca, po czym zamierzała przywołać go do spraw bieżących- czyli leczenia pacjentów, ale jego zapach zawładnął jej zmysłami i najwyraźniej osiadł jej mgłą na mózgu. Ortolan zrozumiał tę chwilę wahania na swój sposób.
- No to- George – powiedział, wyciągając dłoń. Spojrzała na tę dłoń, była duża i zadbana.
Jej telefon zadzwonił charakterystyczną melodią, którą ustawił na siebie House. Wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Co słychać George ee Greg? – mgła na mózgu, mgła na mózgu!
Doktor Ortolan posłał jej zabójczy uśmiech.
- George? Jest z tobą Clooney? - usłyszała po drugiej stronie ironiczny głos House'a.
- Tak, właśnie robi mi masaż erotyczny, więc się streszczaj – odpowiedziała odwracając się na krześle i ignorując pytające spojrzenie towarzysza. - Sekundę – odsunęła telefon od ust – doktorze Ortolan, proszę iść zlecić badania pacjentowi z sali numer dwa. - Co tam? - spytała House'a cieplejszym tonem.
- Doktor Ptak ciągle się koło ciebie kręci, co? - spytał jej chłopak. - mam się tam przejść i wytłumaczyć mu kilka podstawowych spraw? Numer jeden- nie pożądaj dziewczyny House'a groźnego, bo możesz zostać bez zęba trzonowego?
- House. Chciałeś coś konkretnego czy po prostu naszła cię poetyczna wena? - w chwilach kiedy ją irytował, wracał nawyk zwracania się do niego po nazwisku.
- Chciałem zapowiedzieć, żebyś mi znów żenujących scen nie urządzała przypadkiem, że spędzę dziś sporo czasu w prosektorium, gdyż przywieziono zwłoki numer dwa i trzy. Dołączysz jak skończysz zmianę?
- Możliwe. Odezwę się, a teraz wracam do mojego masażu, George właśnie zdjął koszulkę.
- A ty wiesz – Greg zamiast kończyć, rzekł tonem towarzyskiej pogawędki – że ortolan to MAŁY ptaszek? - słowo „mały” wypowiedział z takim naciskiem, że Cameron stanęły żywo przed oczami symbole, oznaczające w kodzie HTML pogrubienie.
- Mały ale wariat. Ja ciebie też – rzekła i się rozłączyła.

Gdy się w końcu uporała ze stosem na biurku za oknem już dawno panował zmrok. Podniosła się i przeciągnęła. Mogła wracać do domu, Ortolan meldował już dwukrotnie stan oddziału, wszystko było w porządku.
Włożyła czarny płaszczyk i wybiegła szybko ze szpitala, zapinając naprędce guziki, bo w zimnym powietrzu unosiły się drobne ale gęste i lodowate płatki śniegu.
Wycofawszy auto z parkingu szpitalnego, postanowiła zajechać najpierw do prosektorium, zobaczyć co tam u Grega.

Zastała go w charakterystycznej dlań euforii. Miał swoje puzzle i najwyraźniej znalazł kolejny, pasujący do reszty, kawałek.
- Dobry wieczór – przywitała się grzecznie z dwoma pracownikami Bowmana, którzy najwyraźniej zostali wyznaczeni do pomocy House'owi – witaj kochanie – cmoknęła go przechodząc, ale on nawet nie zwrócił uwagi – Coś nowego? - spytała.
- Jak widzisz zwłoki dwa i zwłoki trzy również miały charakterystyczne plamki – odpowiedział, zaszczycając ją wreszcie spojrzeniem – badamy wszystkie pod kątem pozornie przypadkowych zbieżności. Próbki poszły do laboratorium, czekamy na wyniki.
Cameron spojrzała na pokrojone ciało kobiety. Jej twarz była taka młoda, być może z dziesięć lat młodsza od niej samej.
Lekarka potoczyła wzrokiem po ofierze, głęboko westchnęła i nagle współczucie wymieszane z wciągniętym do nozdrzy odorem śmierci sprawiło, że ścisnął jej się żołądek, a świat niebezpiecznie zawirował.
Na dziwnie miękkich nogach wyszła szybko z pomieszczenia, zamknęła masywne drzwi i dopiero wtedy zwymiotowała do, stojącego nieopodal, kosza na śmieci. Kiedy poczuła, że już koniec, usiadła na zimnej posadzce, opuszczając głowę czekała, aż wszystko wróci do normy. Po chwili mogła już wstać, po kolejnej chwili gotowa była stawić czoła drwinom swojego chłopaka i jego pomocników. Jednak ku jej zdziwieniu, gdy weszła z powrotem do sali, nikt nic nie powiedział, tylko Greg obrzucił ją uważnym spojrzeniem, w którym kryła się troska.
Zirytowało ją to bardziej niż zdenerwowałaby ją spodziewana ironia. No jasne – pomyślała – po moim wyjściu pewnie po prostu uznali, że tak to już z kobietami bywa. Szowiniści!
Wściekle tupnęła nogą, co tym razem zagwarantowało jej zainteresowanie wszystkich obecnych w sali.
- Widzę, że nie potrzebujecie pomocy, więc wracam do domu – niemalże warknęła. - Znasz drogę – spojrzała na Grega, w którego oczach czaiło się rozbawienie. Opuścił wzrok bez słowa, a wychodząc usłyszała jak mówi do pozostałych coś o kształcie serca denatki.
Fajnie. Olał mnie zupełnie – rozwścieczona wsiadła do swojego samochodu i odpaliła. Po drodze do domu zatrzymała się jeszcze w chińskiej knajpce, gdzie kupiła kurczaka z bambusem, grzybami i ryżem. Generalnie nie przepadała za taką kuchnią, ale akurat naszła ją ochota.
Wróciła do mieszkania, włączyła tv na kanale, na którym leciał jakiś teleturniej, zjadła oglądając go, ciepłe jeszcze danie i sama nie wiedząc kiedy, zasnęła na kanapie.

Kiedy się zbudziła, leżała nakryta kołdrą, ślady po jej wieczornej uczcie zostały zatarte, a zegar wskazywał godzinę dziewiątą rano, co oznaczało, że spała pełne trzynaście godzin. Nie do wiary, ależ musiało jej się dać we znaki przemęczenie!
Wstała i obeszła puste mieszkanie. Oczywiście, Greg od rana już siedział nad swoją zagadką. Sapnęła gniewnie idąc pod prysznic.

Morze gorącej wody w połączeniu z żelem o zapachu imbiru i pomarańczy, poprawiło znacznie jej nastrój. Właśnie wklepywała nawilżający krem do twarzy, kiedy w salonie rozległ się dzwonek telefonu.
Mokra, w samym ręczniku, wybiegła z rozgrzanej łazienki i drżąc z zimna, podniosła słuchawkę.
- Słucham – czy naprawdę powiedziała to tak ostro, jak zabrzmiało?
- Nie śpisz już, królewno? A myślałem, że będę musiał dosiąść rączego rumaka – na dźwięk głosu Grega cała się spięła.
- Chyba rączki, kolego – warknęła. - kiedy wrócisz do domu?
- Nie wiem, generalnie mamy bombę, okazało się, że cały trójkąt denatek miał w krwi tę samą substancję, charakterystyczną dla leku, przepisywanego kobietom ciężarnym. I teraz słuchaj- ta substancja w połączeniu z winem, skutkuje wysypką i plamami na ciele. Coś ci to mówi?
- Że to nie były zbyt dobre mamusie? - Cameron było naprawdę zimno, spływająca z niej woda kapała na parkiet, marzyła o powrocie do ciepłej łazienki i wdzianiu miękkiego dresu.
- Sęk w tym, że nie każdy rodzaj wina daje ten efekt – ciągnął, niezrażony jej zniecierpliwieniem House – a właściwie daje go konkretne wino z charakterystycznym składnikiem. Ponieważ trudno to uznać za przypadek, możemy wysnuć tezę, że panie, zanim zostały zamordowane, udały się na kieliszeczek do znajomego... Czyli zabójca nie był im tak zupełnie obcy! - dokończył Greg tonem dziecka, które znalazło pod choinką masę prezentów, czekających na otwarcie.
- Fajnie. Pogadamy o tym w domu – mruknęła Cameron, rozłączyła się i pognała do łazienki, bo gdy on tak opowiadał, to doznała wizji kobiety, która nie spodziewając się niczego sączy wino, a chwilę później zostaje doprowadzona do stanu, przez który wyląduje, cała rozbebeszona, na stole, oglądana fachowym okiem grupy obcych ludzi.
Wizja ta sprawiła, że jej ciałem wstrząsnęły torsje i ledwo dobiegła do sedesu.

Kiedy już się uspokoiła- wypiła gorzką herbatę, posprzątała w mieszkaniu, a na koniec nawet zjadła tosta- doszła do wniosku, że najwyraźniej któryś z pacjentów podarował jej prątki wirusa grypy żołądkowej, co tłumaczyłoby osłabienie, senność i wymioty.
W sumie dobrze więc się składa, że mam dwa dni wolne, wezmę coś, odpocznę i będę jak nowa- stwierdziła w myślach i uznała temat za zakończony, mogła więc wrócić do wątku dnia. House siedzi teraz z tymi typami z policji, ma świetną zabawę z tą zagadką i w ogóle się nią, Allison, nie interesuje. To smutne oraz potwornie egoistyczne!
Właściwie nigdy nie myślała co by było, gdyby zostali parą, nie była więc w stanie przewidzieć tego, że po pierwszej eksplozji uczuć i namiętności, House podda się rutynie związku i zajmie się znów tym, co go kręci najbardziej- układaniem puzzli- a ją zepchnie w kąt, ufając, że teraz, jak już są ze sobą, nie musi się starać utrzymywać jej zainteresowania.
I nagle nawiedziła ją refleksja, która sprawiła, że wściekłość przeszła w przerażenie.
No bo może on uznał, że jest zwyczajnie nudna? Może stwierdził, że łamigłówki są najciekawsze i po co mu do szczęścia takie obciążenie, w postaci stałej partnerki? Kogoś, kto wymaga powrotów do domu, zainteresowania, uwagi? Szczególnie teraz, kiedy nawiązał współpracę z policją i praca stała się jeszcze bardziej emocjonująca, oraz są widoki na stałe zajęcie tego typu.
Komórka zawibrowała i przerywając jej rozważania, oznajmiła nadejście wiadomości tekstowej.
„ Za godzinę mam przerwę, spotkajmy się w knajpce na rogu” brzmiał tekst lakonicznego smsa od Grega.
„ Nie możemy zjeść w domu? Źle się czuję” odpisała
„ To nie zajmie dużo czasu, musimy pogadać” odpowiedział
„ W domu nie możemy, bo?” drążyła, pełna obaw. I faktycznie, ostatni sms-
„ Bo publicznie prędzej powstrzymasz się od rzucania we mnie solniczką” - upewnił ją, że oto, po cudownym czasie bycia kobietą z własnym, ukochanym mężczyzną, znów zostanie jej zwrócona wolność.
Ale ona tej wolności nie chciała! Gorące łzy popłynęły ciurkiem z jej oczu. Dopiero po piętnastu minutach udało jej się opanować na tyle, by przestać donośnie szlochać, po kolejnych dziesięciu była w stanie wstać i się zbierać do wyjścia. Nie śpieszyła się, powoli i z namaszczeniem wyjmowała elementy garderoby z szuflad i szafek, jakby celebrując fakt, że ostatni raz szykuje się na randkę z Gregiem House'm- facetem, którego kochała od lat.
Nie zauważyła momentu, w którym ze skrajnej irytacji na niego przeszła do żałoby nad ich związkiem. Już nie myślała o nim jako o zaślepionym egoiście, teraz jawił jej się w oczach jako największy i najdroższy skarb, który właśnie utraciła i w tym momencie- o ironio!- dopiero naprawdę doceniła.
Zalewając się łzami i rozmyślając masochistycznie o tym, jak będzie wyglądał świat bez Grega i planując nadchodzące święta w samotności, albo jeszcze lepiej- na dyżurze w szpitalu, ubrała się w końcu.
Przemyła chłodną wodą opuchniętą już od płaczu twarz, zwymiotowała (z nerwów), znowu się opłukała i wyszła, nie zerkając w lusterko, bo co to za różnica jak wygląda. Już żadna.

Gdy dotarła do kafejki siedział przy ich ulubionym stoliku i sączył kawę. Dosiadła się, a on podniósł wzrok z studiowanych właśnie kartek. Gdy spojrzał na jej twarz, brwi uniosły mu się tak, że wyglądały jak jedna długa kreska, przecinająca czoło.
- Co się – zaczął, ale nie dała mu dojść do słowa.
- Co chciałeś mi powiedzieć?! - niemal krzyknęła histerycznie.
Popatrzył na nią uważnie i zdziwienie zostało zastąpione przez zrozumienie.
- Czego się napijesz? - spytał spokojnie.
- Nie wiem, obojętne – odepchnęła pytanie niczym natrętną muchę – więc?
House wstał i pokuśtykał do kontuaru, gdzie zamówił coś, zapłacił, a następnie przyniósł i podał jej szklankę niegazowanej wody z cytryną.
Mimo, iż bardzo się starała znów nie rozkleić, gest ten, który uznała za nadzwyczaj miły, sprawił, że prawie wybiegła z płaczem. Łza popłynęła jej wolno po policzku.
House chwycił ją za dłoń.
- Ok, więc musimy porozmawiać i nie ma co zwlekać – uścisnął lekko jej palce, a ona pod wpływem ciepła płynącego od niego niczym prąd o wysokim natężeniu, straciła bariery. Łzy płynęły po jej twarzy wartkim strumieniem.
- Chodzi o to Allie, że- najwyraźniej nie zauważyłaś, a ja nie mogę kryć przed tobą prawdy – kontynuował, a Cameron przestała oddychać. W sumie po co jej oddychanie bez niego? - jesteśmy w ciąży – dokończył spokojnie Greg, po czym wyjął serwetkę z podstawki i otarł delikatnie jej zastygłą w zaskoczeniu, mokrą twarz.

Brzęczyk telefonu przerwał panującą ciszę. House zerknął na wyświetlacz i mówiąc przepraszającym tonem "Wilson", odebrał.
- Lord Vader, słucham? - powiedział do słuchawki, nie odwracają wzroku od Cameron. Błękitne oczy pełne były troski, ale i rozbawienia.
- Cześć House, co słychać? - Wilson powiedział to normalnym tonem, ale House od razu wiedział, że coś jest nie tak.
- Coś się stało?
- Nie mogę zadzwonić do starego przyjaciela bez powodu? - Jimmy najwyraźniej grał na zwłokę. House nie odpowiadał, wiedząc, że zaraz usłyszy o co chodzi. - no dobra. Rzecz w tym, że... Joanna zniknęła - przy ostatnich słowach głos mu się lekko załamał - nie ma jej od paru dni ani w pracy, ani w domu, nie odbiera komórki.
- Może zrobiła sobie wolne? - żartem House próbował zakryć obawy, które go naszły.
- No właśnie może po prostu... tyle, że House, to nie wszystko. Pewnie to nie ma związku, ale... zniknął też Chase. Po prostu nic nie tłumacząc złożył wymówienie i się wyprowadził.






--------------------------
nie wiem czy wszyscy załapali moje pokrętne rozumowanie, więc wyjaśniam na wszelki wypadek, że ortolan to gatunek ptaka, ofkorz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Pią 17:17, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:48, 04 Gru 2009    Temat postu:

Cholercia, Nisia, świetne!

Stan Cam, przytomność mózgowa House'a, no i końcówka, czyli nowina Wilsona.

Rozkręciłaś historię niesamowicie. Jakby teraz speed-u odrzutowego dostała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pavulon
MegaMind


Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 6219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod dygestorium w umieralni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:51, 04 Gru 2009    Temat postu:

część Nisiowa jest ptakastyczna cały fragment z doktorkiem ptakiem sprawił że pierwszy raz dzisiaj mam banana na twarzy. i nie chce mi zejść

Cam z przytupem, fajnie wprowadzony wątek ciążowy.

Nisia napisał:
„ Bo publicznie prędzej powstrzymasz się od rzucania we mnie solniczką”

takie życiowe to
Nisia napisał:
- Lord Vader, słucham?

i w tym momencie stanął mi przed oczami House w wielkim czarnym hełmie lord Hader

następna osoba nie będzie miała łatwo^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 17:10, 04 Gru 2009    Temat postu:

Czytanie tej części to była esencja najczystszej przyjemności! W fenomenalnym stylu oddałaś histeryczne skoki nastroju i wewnętrzny monolog Cameron A do tego House nareszcie znowu jest na luzie i z charakterystycznymi dla niego myślowymi przeskokami

Yes yes yes!

Bardzo mi się podoba, gdzie pchnęłaś tę historię!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin