Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Choroba kociego pazura [T, 1/?]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:12, 25 Lut 2010    Temat postu: Choroba kociego pazura [T, 1/?]

Witam ponownie!
Niestrudzenie poszukuję wśród zagranicznych fików perełek, i oto co znalazłam:
Rzecz nazywa się Choroba Kociego Pazura.
Jestem w trakcie czytania, więc z czasem pojawią się kolejne odcinki.

Autorka: [link widoczny dla zalogowanych]
Tytuł oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]

Napisałam już do autorki z prośbą o zgodę na publikację tłumaczenia, ale naprawdę nie mogę się powstrzymać, żeby już teraz nie zamieścić przekładu prologu.

Fic jest super! Napisany doskonałym językiem, postacie, ich dialogi i zachowania są jak żywcem wyjęte z show! Po prostu coś niesamowitego! Właśnie tego w fikach szukałam!

Także, jeśli ktoś zna język Szekspira, zapraszam do czytania oryginału. Mam nadzieję, że moje tłumaczenie nie zaburzyło oryginalnego tekstu, ale to ocenicie już wy.

Zapraszam!




CHOROBA KOCIEGO PAZURA - prolog

Cuddy szybkim marszem przemierzała korytarz szpitala Princeton Plainsboro, ściskając w ręce brązową, tekturową teczkę. Jej ciemne loki kołysały się w rytm energicznych kroków. „House!” – zawołała, próbując dogonić nieszczęsnego uciekiniera. Ścigała go już od ponad minuty, gdyż mężczyzna, pomimo kalectwa, kuśtykał przez korytarz z zadziwiającą prędkością, podpierając się swoją laską.

Z westchnieniem pełnym frustracji, zbieg odwrócił delikatnie głowę, aby rzucić okiem na swego prześladowcę: „Przykro mi, ale House’a nie ma teraz w domu! Po usłyszeniu sygnału podaj swoje imię i numer telefonu, a oddzwoni do ciebie najszybciej jak to możliwe.” Po tych słowach House przekuśtykał następnych kilka kroków wzdłuż korytarza.

„Ach, przymknij się!” – rzuciła Cuddy, tym razem z łatwością doganiając lekarza. „Mamy nowego pacjenta.”

Na te słowa House zwiesił ramiona. „Biiip!” – zaintonował, z rozżaleniem spoglądając na administratorkę szpitala.

Z równie dużym niezadowoleniem Cuddy zignorowała jego popisy, podsuwając teczkę pod nos tego wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny: „Osiemnastomiesięczny chłopiec z następującymi objawami: ostre napady drgawek, wysoka gorączka, powiększone węzły limfatyczne”.

House przewrócił oczami i odetchnął głęboko. Gdzie się podziewały jego tresowane małpki w momencie, kiedy ich najbardziej potrzebował? „…Hm, poczekaj, mam pewną myśl! Zaczyna się na literę »G«. Grypa? Grzyby? Nie, czekaj, już wiem! Drgawki GORĄCZKOWE!” – zakończył z triumfem na twarzy, rzucając pełen kpiny uśmieszek w stronę administratorki. „Podajcie mu tylenol i jakieś środki na konwulsje i odeślijcie do domu, a wkrótce znów będzie oglądać Ulicę Sezamkową.”

Ponownie spróbował wywinąć się Cuddy – utykając, przeszedł kilka kroków, ale powtórnie powstrzymał go nieustępliwy głos kierowniczki:
„Dobra, Sherlocku!” – zawołała – „Pojawiły się dwa nowe symptomy od czasu pobytu chłopca w szpitalu. Jego gorączka nie spadła pomimo umieszczenia go w wannie wypełnionej lodem i zaaplikowaniu tego cudownego leku, który zasugerowałeś. Co więcej, dzisiejszego ranka na jego ciele pojawiły się chrosty, które objęły cały lewy bok tułowia."

„Ach tak! – odpowiedział House, kierując oskarżycielski palec w stronę lekarki – „Próbujesz mnie zaintrygować wprowadzając nowe objawy!” Wciąż kontynuując swoją ucieczkę korytarzem, z Cuddy siedzącą mu na karku, dodał: „Objawy, które przypadkiem może wytłumaczyć jedna niesamowita diagnoza. Wzrastająca, uporczywa gorączka i towarzysząca jej, bardziej nawet irytująca opryszczka – hm, jak brzmiała ta nazwa na literę »G«?”

„Dupek?” – wycedziła Cuddy, rzucając diagnostykowi gniewne spojrzenie.

„Nie, ta zaczyna się na literę »D«” – odrzekł House, nie przerywając kuśtykania.

„House!” – Cuddy westchnęła ciężko. Jej frustracja wzrastała z każdą sekundą. „Gdyby to były po prostu drgawki gorączkowe, jego gorączka zmalałaby przynajmniej o kilka stopni po leczeniu, które zaaplikowaliśmy. A te krostki nie są wcale opryszczką. Wyglądają… inaczej.”

„No, to teraz przynajmniej wiem, w jaki sposób zarabiasz tą grubą mamonę” – odpowiedział House – „Ach, ten twój niesamowity talent diagnostyczny”.

„Akurat uważam, że to twoja działka” – zripostowała Cuddy – „No dalej, House, to naprawdę ciekawy przypadek!” Podała mu folder. „Naprawdę powinieneś go wziąć.”

„Wiesz, z wielką przyjemnością, ale, o mój Boże!… Mam już taki nawał pracy, że nie jestem pewien, czy znajdę czas na tę nową sprawę.” – mówiąc to, lekarz spróbował wcisnąć teczkę z powrotem w ręce oniemiałej administratorki.

„O czym ty bredzisz? Przecież nie miałeś żadnego przypadku przez ostatnie dwa dni!” – wzgarda przebijała przez głos lekarki.

„Właśnie, a ten ekstra wolny czas dobrze mi przysłuży.” – odparł House z charakterystycznym uśmieszkiem na ustach. „Proszę, nie przerywaj mi teraz.”

Cuddy ponownie westchnęła – w ten sposób nic nie osiągnie. Czas więc na wytoczenie cięższych dział. „House, bierzesz ten przypadek! – zakomenderowała gładko. „Matka pacjenta pytała właśnie o ciebie!”

„A ja przecież zawsze robię to, o co proszą mnie pacjenci” – zażartował diagnostyk, dla wzmocnienia efektu przytakując energicznie głową: „Nic dziwnego więc, że przyszłaś do mnie”.

Następny ruch lekarki spowodował, że House uniósł brwi ze zdziwienia. Zamiast się wycofać, na co liczył, lub zdenerwować się jeszcze bardziej, czego oczekiwał, twarz Cuddy rozbłysła w uśmiechu. Albo w końcu dosięgło ją uszkodzenie mózgu, albo też ma jeszcze jakąś kartę w zanadrzu. „Nie zamierzasz mnie spytać, kto jest matką pacjenta?”

Ach, więc była to ta druga opcja! House zastanowił się, nie chcąc dać wciągnąć się w pułapkę: „Zakładam, że to nie Godzilla”. Cuddy pokręciła głową, wciąż się uśmiechając. Jednocześnie jej brwi zaczęły lekko unosić się do góry. Oho, cokolwiek to jest, z pewnością będzie dobre! „Okej, pasuję! Kim jest matka pacjenta?” – zapytał.

W tym momencie uśmiech na twarzy Cuddy poszerzył się do tego stopnia, że zaczęła ona osobliwie przypominać kota, który właśnie pożarł kanarka. „Cameron” – odpowiedziała krótko, krzyżując ramiona na piersi.

Jeśli oczekiwała, że ta wiadomość wstrząśnie House’m, popychając go do działania, musiała się mocno rozczarować. Zamiast bowiem zawrócić na pięcie i pomknąć w stronę pokoju konferencyjnego, House stał jak wrośnięty w grunt, a przez jego mocno zarośniętą twarz przemknęły trudne do odczytania emocje. W końcu, po dłuższej chwili, odpowiedział: „Czy czasem nie mieszka ona w Massachusetts czy gdzieś tam?”

„Connecticut” – odrzekła jego rozmówczyni – „Przyjechała tutaj na wizytę, kiedy jej syn zachorował.”

House zastanowił się nad tą informacją: „Wraca po dwóch latach, i kończy tutaj. Czyż losy nie są pokręcone?”

Cuddy wzruszyła ramionami: „Z pewnością nie jest to coś, czego by sobie życzyła” – potwierdziła. „A więc? Bierzesz ten przypadek?”

House zamilkł, a po chwili potwierdził szybkim, krótkim przytaknięciem: „Biorę”. Po czym odwrócił się na pięcie i pospiesznie udał w stronę pokoju konferencyjnego, po drodze uderzając teczką miarowo o swoje udo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:22, 25 Lut 2010    Temat postu:

Aaaaaaa... znalazłaś tego fika Jest świetny, prawda? Strasznie mi się podobał.
I bardzo dobrze tłumaczony:)
Czy w takim razie mogę podesłać Ci tytuły ekstra fików hameronkowych godnych tłumaczenia???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:47, 25 Lut 2010    Temat postu:

Jasne, z największą chęcią!
Czytanie takich perełek to czysta przyjemność, tak samo jak ich tłumaczenie.
Tylko nie wiem, kiedy znajdę czas, bo tłumaczenie idzie mi dość wolno.

A może byśmy zrobiły takie zestawienie najciekawszych fików zagranicznych? Bo widzę, że sporo tutaj miłośników języka House'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:55, 25 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
„Cameron”

Jedno słowo, a ile może zmienić. Ubolewam nad tym, że mój angielski jest na tyle słaby, bym nie mogła samodzielnie czytać xD

Podobała mi się ta gra słowna Cuddy-House. Prawdziwie house'owa

Zaintrygowałaś mnie tym prologiem. Mam nadzieję, że odpowiedz autorki będzie pozytywna i będziesz dalej tłumaczyć.
Nie mogę się doczekać xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sonea dnia Czw 19:56, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:24, 26 Lut 2010    Temat postu:

Zapowiada się super! Ponieważ ja nie czytam wiele fików, a już spoza Horum to w ogóle, to nie przypominam sobie, bym spotkała taki z Cameron i dzieckiem po paru latach.

Kiedy ciąg dalszy?

Tłumaczenie świetne, gdybym mogła mieć uwagę, to taką, abyś dialogi również przekładała "na polski".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Pią 0:24, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:36, 26 Lut 2010    Temat postu:

Woah! missbetty! Rzucili nam brand new hameronkowy towar i to jaki!
bardzo mi się podobało to, co do tej pory przeczytałam i Twoje tłumaczenie too, więc mimo wszystko, gimme more!
i w ogóle razem z mą Kochanicą(yeah, admin) witamy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:38, 26 Lut 2010    Temat postu:

Ha! Dziękuję wszystkim za entuzjastyczne komentarze! Fika na pewno nie porzucę, gdyż jest chyba najlepszym, na jakiego dotychczas trafiłam
Autorka jeszcze nie odpowiedziała na moje zapytanie tłumaczenia, ale biorąc po uwagę różnicę czasową...
Ach, i przepraszam, ze dotychczas się nie przedstawiłam Koncentruję się na tłumaczeniach dla Waszej przyjemności.

Nisiu - powiedz mi, co miałaś na myśli, mówiąc o tłumaczeniu dialogów na polski?? Chodzi ci o to, żeby każdą kwestię zaczynać od nowej linijki i kreski?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:39, 26 Lut 2010    Temat postu:

Witamy u nas, tak czy owak. I zapraszmy do zwiedzania forum również niżej
(jesuuu )

Tak, to miałam na myśli w dialogach. Wydają mi się bardziej czytelne (choć zapewne to kwestia przyzwyczajenia) i stąd moja prośba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:52, 26 Lut 2010    Temat postu:

Przyznam, że o wiele bardziej mnie to tłumaczenie zainteresowało, kiedy Cuddy wspomniała o Cameron. House nie byłby sobą gdyby nie wziął tego przypadku

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:20, 02 Mar 2010    Temat postu: Choroba kociego pazura - rozdział 1

<B>Przepraszam za długą nieobecność. W zamian za to serwuje wam nieco dłuższe tłumaczenie. Odcinki w tłumaczeniu nie są zgodne z odcinkami w oryginalnym tekście. Rozdziały w oryginale są nieco dłuższe.</B>

-----------------------------------------------------------------

<B>Choroba kociego pazura – rozdział 1</B>

<I>House siedział na krześle lekko odchylony do tyłu, pozwalając swoim dłoniom tańczyć bezwiednie po klawiszach fortepianu. Rezultatem tego tańca była sonata Beethovena „Burza”. Mięśnie jego twarzy współgrały z szaleńczymi ruchami rąk, więc prawie uszło jego uwagi nagłe pukanie do drzwi apartamentu. Po kilku chwilach jednak uporczywe stukanie przedarło się w końcu do umysłu House’a: jego palce zawisły nad klawiszami dokładnie w momencie, w którym melodia miała osiągnąć swoje crescendo. Lekarz spojrzał na drzwi i po chwili zawahania dźwignął się ciężko z krzesła, chwytając swą nieodłączną laskę.
Otworzywszy drzwi, oczom House’a ukazała się postać Wilsona. Stał w progu, niespokojnie wiercąc się w miejscu i obrzucając lekarza nerwowym spojrzeniem. House nie mógł się powstrzymać od uczucia żalu w stosunku do starego przyjaciela.
– Zamierzasz tam stać przez cały dzień, czy w końcu wejdziesz? – mówiąc to, House obrócił się i skierował w stronę sofy.
– Ach, świetnie, a więc jednak znów będziesz ze mną rozmawiać? – powiedział Wilson, przestępując próg drzwi. W odpowiedzi House jedynie zmarszczył czoło z niezadowoleniem, więc onkolog dodał: – Wiesz, że Cameron rezygnuje?
Przez twarz House’a przetoczyła się chmura nieodgadnionych emocji:
– Wspomniała o tym – mruknął.
Wilson otworzył szeroko oczy ze zdumienia:
– A ty jej na to pozwolisz?!
– No więc, rozważałem jeszcze możliwość ukradzenia jej kluczyków od samochodu, ale wydało mi się to nieco zbyt dziecinne.
Młodszy lekarz potrząsnął głową z niedowierzaniem:
– Stroisz sobie z tego żarty – stwierdził.
- Nareszcie wiem, jaki był powód tego, że zawsze za tobą tęskniłem – odpowiedział House, a w kąciku jego ust pojawił się chytry uśmieszek. – Jesteś tak cholernie dobry w przechodzeniu do sedna sprawy.
Wilson zignorował dowcipną uwagę przyjaciela:
– Nie mogę uwierzyć, że zamierzasz tak po prostu pozwolić jej odejść.</I>

Choć House naprawdę miał zamiar uciec do pokoju konferencyjnego niczym pszczoła do ula i schronić się w cieniu białej tablicy diagnostycznej, ze zdziwieniem stwierdził, że stopy same prowadzą go do pokoi pacjentów. Kuśtykając korytarzem siódmego piętra zaczął zaglądać ukradkiem do poszczególnych pokoi, aż w końcu zatrzymał się przed celem swej podróży. W pomieszczeniu w szpitalnym łóżeczku niemowlęcym leżał mały chłopiec. Mógł mieć nie więcej niż dwa lata, a jego niespokojny sen kontrolowało kilka monitorów rejestrujących funkcje życiowe organizmu dziecka. House zmarszczył brwi, kiedy zauważył, że chłopcu podłączono kroplówkę, pompując w ten sposób różnego rodzaju płyny i lekarstwa w ciało małego pacjenta, choć żaden z lekarzy nie miał pojęcia, co mu dolega.
W tym samym momencie nagły ruch w rogu pokoju przykuł uwagę lekarza. House wstrzymał oddech, kiedy jego spojrzenie odnalazło drobną postać kobiety siedzącej na niewygodnym krześle z prostym oparciem. Kaskady kasztanowych włosów opadały jej na twarz, którą ukryła w dłoniach. Siedząc tak na szpitalnym krześle wyglądała na bardzo kruchą i delikatną, a jej drobna pierś unosiła się w rytm jej oddechów.
Nie wiedział sam jak długo już tam stał, chłonąc całą scenę. Ale kiedy kobieta zaczęła powoli unosić głowę, natychmiast otrząsnął się z wrażenia i ruszył z powrotem korytarzem do windy. Zatrzymał się jednakże w pół kroku, kiedy usłyszał za sobą mocny, choć nieco zachrypnięty głos wołający jego imię.
Choć próbował zmusić swoje ciało do kontynuowania ucieczki, w jakiś dziwny sposób ten głos miał nad nim większą kontrolę niż jego własny umysł.
- House! – Jego uszu dobiegło nawoływanie, bliższe teraz, ale też bardziej niepewne. Wciąż jednak bał się odwrócić, ale w tym dokładnie momencie mała, zdecydowanie kobieca dłoń chwyciła go za ramię. Dopiero wtedy House zdecydował się stanąć twarzą w twarz z kobietą i spojrzeć jej w oczy.
Były one napuchnięte od płaczu i wyczerpania, a jej włosy przypominały gąszcz zmierzwionych czekoladowych kosmyków. Jednak z wyjątkiem tych dwóch rzeczy, minione lata były dla niej łaskawe. Wciąż piękna jak kiedyś, teraz wyglądała bardziej dojrzale: z nieco dziecinnej dziewczyny przeistoczyła się w niezależną kobietę.
- Cameron – odpowiedział, próbując zdobyć się na lekki uśmiech, który tak naprawdę tylko wzmagał nieprzenikliwość rysów jego twarzy. Zanim zdążył się zorientować co do sensu tych słów, dodał szybko:
- Wyglądasz okropnie – i przeklął się w duchu.
Jego rozmówczyni tylko przymknęła oczy i roześmiała się miękkim, trochę roztrzęsionym głosem:
- Dzięki. – Otworzyła oczy i zaczęła przyglądać mu się z uwagą. – Ty tak samo.
House uśmiechnął się krzywo:
- No cóż, nie każdy potrafi wyglądać pięknie i tragicznie zarazem.
Cameron odwzajemniła uśmieszek, po czym znów zatroskana zwróciła twarz w stronę pokoju pacjenta. House zapytał, unosząc brew:
- Rozumiem, że twój syn jest moim nowym pacjentem?
Na te słowa twarz Cameron przybrała wyraz maski. Odpowiedziała krótkim, szybkim skinięciem głowy:
- Od zeszłej nocy – potwierdziła, a ton jej głosu stał się równie nieprzenikniony jak jej oblicze.
- Masz jakiś pomysł, co może być nie tak? – zapytał, otwierając teczkę pacjenta i przeglądając karty.
- Nie – odpowiedziała z wyraźną frustracją. – Miał gorączkę i spuchnięte węzły chłonne, więc wzięłam go do pediatry. Podano mu antybiotyki, ale węzły wcale nie zmalały, a gorączka uległa podwyższeniu. Nawet po tym, jak umieszczono go w wannie z lodem i zaaplikowano tylenol. Myślę, że to jakiś rodzaj infekcji, ale nie mam pojęcia jaki. Jestem z nim bardzo ostrożna, nie wykazywał żadnych reakcji alergicznych. To było zdrowe dziecko, House. Otrzymał wszystkie szczepionki, bardzo o niego dbam, nawet nigdy nie był tak naprawdę chory. On...
- Wiem, rozumiem: okaz zdrowia – House przerwał wzburzonej matce. W jej oczach zaczęły się formować łzy frustracji, złości i żalu. House nie mógł znieść tego widoku.
- Nie, nic nie rozumiesz! – ucięła Cameron. – Jestem lekarzem, do cholery! Powinnam była wiedzieć, co mu dolega, i podjąć jakieś działania. A tymczasem jedyne, co mogę zrobić, to siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak mój syn cierpi!
Ostatnie słowa wypowiedziała złamanym głosem, a po jej policzkach zaczęły spływać strużki łez. Zakryła oczy dłońmi i oparła się o najbliższą ścianę, poddając się łkaniom.
House aż skulił się w sobie. Nigdy nie mógł ścierpieć widoku płaczącej Cameron, a dodatkowo po tych wszystkich latach jej nieobecności... Prawie bezwolnie zbliżył się do Cameron, a jego ramiona automatycznie objęły szlochającą teraz zupełnie otwarcie kobietę. Był to dziwny widok – zamknięty w sobie doktor tulący sfrustrowaną i zasmuconą matkę. Pomimo tego, kiedy tylko chwycił ją w ramiona, dawno zapomniane odczucia zaczęły oblewać jego ciało: przyspieszone bicie serca, wyostrzony zmysł węchu, gdy zaczął chłonąć jej niepowtarzalny zapach ciała: jaśminu zmieszanego z wonią mydła, uczucie miękkiej skóry pod jego szorstkimi dłońmi. Niestety, ta ulotna chwila ledwo się zaczęła, a równie szybko i gwałtownie uległa przerwaniu. Nagle bowiem ciszę korytarza i spokój ich objęcia zakłócił przeraźliwy krzyk, który zmusił Cameron do odepchnięcia mężczyzny i rzucenia się w kierunku pokoju chłopca, zupełnie jakby od tego zależało jej życie.
- Jake! – wrzasnęła, biegnąc w kierunku chłopca, który teraz rzucał się na boki w nagłym ataku, i próbując przytrzymać mu głowę. Chłopiec wrzeszczał jak nawiedzony, a z jego przerażonych, niebieskich oczu lały się ciurkiem łzy.
- Nie, mamo, nieee! – zawodził. House nie mógł oprzeć się wrażeniu, że dziecko próbowało przed czymś uciekać.
- On chyba ma halucynacje! – zawołała Cameron, przytrzymując synka, po czym utkwiła przerażony wzrok w postaci lekarza.
House tylko przekrzywił głowę na bok, uważnie przyglądając się małemu pacjentowi. Gdyby Cameron nie była tak przerażona, mogłaby zauważyć mocno zmieszane spojrzenie mężczyzny, które zawitało na jego twarzy już i tak ożywionej chaotycznymi uczuciami, jakie nim targały. Jednak była ona zbyt mocno zajęta tuleniem dziecka w swych ramionach. Po chwili House opanował się, sięgnął do szafki z lekarstwami i wybrał odpowiedni preparat uspokajający dla 18-miesięcznego malucha. Teraz szybko zbliżył się do pacjenta i zaaplikował lek przez kroplówkę. Jake niemal natychmiast zasnął.
Lekarz cofnął się i wziął głęboki oddech:
- Jak długo utrzymuje się ta gorączka? – zapytał.
- Od około tygodnia – odpowiedziała Cameron, wciąż tuląc drobne ciałko syna – Dlaczego?
House zignorował jej pytanie, i odpowiedział następnym:
- Czy apetyt mu osłabł? Ostatnio był mocno przemęczony? Ma zesztywnienia i czuje się niekomfortowo? Przeszkadza mu jasne światło?
- Oczywiście – odparła kobieta, kręcąc głową. – Jest przecież chory!
- Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość – poinformował ją House. – Myślę, że nie ma raka... Na samą myśl o raku oczy Cameron zaczęły przypominać dwa spodki. Najwyraźniej, nawet będąc doktorem, nie brała pod uwagę, że jej syn może być aż tak poważnie chory.
– Jednak najwyraźniej cierpi na zapalenie mózgu i z pewnością ma jakąś infekcję – kontynuował lekarz. - Podam mu leki przeciwwirusowe na zapalenie mózgu i środki przeciwpadaczkowe na ataki. W międzyczasie Chase i Foreman przeprowadzą rutynowe testy, by znaleźć przyczynę choroby. Jesteś pewna, że nie przypominasz sobie niczego, co mogłoby spowodować jego stan?
– Nie – upierała się Cameron. Na jej czole pojawiły się zmarszczki strapienia. – Gdybym wiedziała, nie dopuściłabym, żeby choroba zaszła tak daleko.
House pokiwał głową, po czym zawahał się – zdawał się chłonąć obraz Cameron i jej małego synka. W końcu posłał matce krótki uśmiech i rzekł:
- Dobrze cię... znów zobaczyć. – Jego głęboko lazurowe oczy okryły się zagadkowym cieniem.
Jeszcze raz spojrzał nieprzeniknionym wzrokiem na wciąż nieprzytomne dziecko, po czym szybko opuścił pokój, chcąc odprawić swój własny leczniczy rytuał.
Cameron utkwiła spojrzenie w odchodzącym lekarzu, czując jak dziwne poczucie niezręczności i niepokoju chwyta ją za gardło.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:52, 03 Mar 2010    Temat postu:

House tulący Cameron - świetny widok
Ale dlaczego pozwolił jej odejść (jak zawsze zresztą)?
Oby mały nie był tak poważnie chory.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:23, 22 Mar 2010    Temat postu:

Witam!
Jeśli ktoś jeszcze jest zainteresowany dalszym ciągiem tej historii, zapraszam na mój blog: housemania.blog.onet.pl.
Znajdziecie tam tłumaczenia kolejnych odcinków wraz z odpowiednimi, ilustrującymi je zdjęciami z serialu.

Pozdrawiam
missbetty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin