Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cytryna [M] (spoilery 5x22)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:41, 18 Kwi 2009    Temat postu: Cytryna [M] (spoilery 5x22)

Kategoria: love

Zweryfikowane przez Este


Cytat:
Fik pisany późną, wieczorowo-nocną porą, w przypływie głupawki. Inspirowany promo do odcinka 5x22, spoilerami i spacerem do warzywniaka.
Podziękowania dla Richie za zbetowanie

W tym opowiadaniu występują postacie i sytuacje wykreowane przez David'a Shore'a, które są własnością Heel and Toe Films, Shore Z Productions oraz Bad Hat Harry Productions, stacji FOX oraz wytwórni Universal. Nie czerpię korzyści finansowych, ani innych z opublikowanego tekstu.

Enjoy



- Są dwie rzeczy, które mi wychodzą – diagnozowanie ludzi i wieczory kawalerskie.

- Skąd wiesz, że Chase chce, żebyś zorganizował mu…

- Nieważne, czy tego chce – on nie ma wyboru.

Cameron westchnęła i opuściła ręce w geście zrezygnowania. Właśnie oświadczyła House’owi, że wychodzi za mąż. Co prawda nie spodziewała się gratulacji, ale może chociaż uścisku dłoni. W zamian dostała zapewnienie, że jej narzeczony w dzień ślubu będzie na gigantycznym kacu, po nocy spędzonej na piciu i zabawie z nagimi tancerkami. Miała tylko nadzieję, że Greg nie zamówi mu prostytutki – diagnosta w tej sprawie miał co prawda dość duże doświadczenie. Ale jego wewnętrzne dziecko nie pozwalało mu się dzielić swoimi „zabawkami” z innymi chłopcami. Tylko ta myśl powstrzymała ją od całkowitej rozpaczy.

House z łobuzerskim błyskiem w oku uśmiechnął się, otworzył drzwi i wychodząc z gabinetu szefa onkologii wyjął komórkę. Wilson wolał nie domyślać się nawet, ile numerów barów, klubów ze striptizem i dziwek diagnosta zapisał w pamięci telefonu. Wiedział tylko jedno – zabawę czas zacząć.

<center>******</center>

Zazwyczaj House był znudzony codziennym życiem. A już najbardziej nużyły go wszelkie „podniosłe uroczystości”. Uważał je za bezsensowne, puste obrzędy, akt czystej hipokryzji, zakłamania i wszelkich negatywnych skojarzeń, które przychodziły mu do głowy. Ale kiedy w grę wchodziła rozrywka zakrapiana alkoholem i z dodatkiem pięknych, półnagich kobiet – mógł na chwilę zapomnieć o swoim obrzydzeniu do tradycyjnych zachowań. Z doświadczenia wiedział też, że wieczory kawalerskie, jako jedne z nielicznych, potrafią wyciągnąć z ludzi to, co w nich prawdziwe. Mieszanka wysokoprocentowych trunków, atmosfera rozluźnienia i szalonej zabawy już nie raz rozwiązała języki i wydobyła na światło dzienne najbardziej skrywane sekrety, tych na co dzień poukładanych i zdystansowanych ludzi. A teraz nadarzyła się okazja, której nie miał zamiaru przegapić.

<center>******</center>

Impreza rozkręciła się na całego. Tancerki wyginały się jak akrobatki na rurach, inne dziewczyny serwowały drinki w kieliszkach wkładanych między brzegiem bielizny, a częścią ciała, do którego ta akurat przylegała. Chase, jako gość honorowy, tańczył z najładniejszą striptizerką, a jego pokaz nagrodzony został salwą gwizdów, sprośnych okrzyków zachęty i oklasków. Część gości osiągnęła już stan niepohamowanego śmiechu, lub wpadali w słowotok pt: „Nieprawda, to ja mam największy jacht”, inni pokazywali zgromadzonym swój kunszt taneczny, niektórzy podejmowali żałosne próby poderwania jakiejś kelnerki. House siedział przy barze, sącząc powoli szkocką i uśmiechając się pod nosem, obserwował całe towarzystwo. W ten jeden wieczór zebrał informacje wystarczające na szantażowanie większości personelu szpitala przez kolejne dwa lata. I kto powiedział, że nie umie zbierać wywiadu?

<center>******</center>

Godzinę później nie mógł już powstrzymać śmiechu. Kilkanaście minut wcześniej rozpoczęły się zawody „Kto najbardziej zaszokuje pozostałych?”. Alkohol zawsze dodawał ludziom odwagi, a w tym towarzystwie każdy chciał udowodnić, że jest samcem alfa. Albo samicą, jak Trzynastka, która wychylała właśnie kolejkę, chwytając kieliszek samymi ustami i odstawiając go na miejsce, czyli na pierś blondwłosej kelnerki. Cała sala zapiszczała z podziwu, łącznie z Foremanem, który dzielnie udawał wyrozumiałego i „wcale nie jestem zazdrosny o tę cizię” – chłopaka. Kilku kolesi poklepało go po plecach za słowami „Niezła ta twoja dziewczyna”, ale on już zanosząc się od śmiechu, wskazał palcem na zażenowanego Tauba, który próbował grzecznie odmówić zlizania szampana z brzucha dziewczyny, która tańczyła na platformie obok niego. House obserwował wszystko z bezpiecznej odległości, kiwając z politowaniem głową i rozglądając się po sali. W tej chwili interesowało go już tylko jedno – pewien przystojny onkolog o niesamowicie czekoladowych oczach.

<center>******</center>

Wilson był powściągliwym i ostrożnym człowiekiem. House raczej sądził, że na co dzień był poprawnym aż do bólu, niesamowicie nudnym i asekuracyjnym facetem, który analizował każde zdanie trzy razy, zanim je wypowiedział. Marzeniem wszystkich potencjalnych teściowych, samotnych matek chorych dzieci i inspektorów nadzorujących pracę szpitala. James Evan Wilson we własnej osobie, tańczący teraz na środku parkietu, z jak zawsze podwiniętymi rękawami, sporą dawką alkoholu we krwi i zmysłem samokontroli ustawionym na poziomie 1,5 w 10-stopniowej skali. House był dobry w trzech rzeczach – diagnostyce, wyprawianiu hucznych imprez i odsłanianiu prawdziwego oblicza jego najlepszego przyjaciela.

Wilson się mylił. Parę dni temu powiedział, że ludzie się nie zmieniają, że chce, żeby między nimi było jak dawniej. Ale diagnosta czuł, że coś się między nimi zmieniło, że Wilson się zmienił. Oddalili się od siebie przez ten rok. House’owi wydawało się, że już go nie zna. Spotykali się co jakiś czas w bufecie, albo rozmawiali na korytarzu, gdy się na siebie natknęli. Ale już nie wpadali do swoich gabinetów tak często jak kiedyś, nie oglądali meczów na kanapie z porcją chińszczyzny na wynos, nie zaglądali do barów na drinka. A jeżeli już to robili, to diagnosta czuł, że jest jakiś niewidzialny mur między nimi. Tej nocy miał szansę go zburzyć.

<center>******</center>

James wypił swoją kolejkę. Wytańczony za wszystkie czasy i zmęczony podszedł do baru, poprosił o serwetkę i szklankę czegoś zimnego i zdecydowanie nieprocentowego. House siedział obok.

- Nieźle. Zapomniałem jaki z ciebie tancerz. – House zaśmiał się pod nosem.

- Daruj sobie, wyśmiejesz mnie przy innej okazji – burknął onkolog.

- Uraziłem uczucia małego Jimmy’ego? – spytał z pokpiwaniem w głosie. – Przestań, i tak naśmiewam się z ciebie najmniej z całego towarzystwa.

- Co? – Wilson uniósł brew ze zdumienia. – Kto się ze mnie śmiał? – dodał zranionym głosem.

Bingo” pomyślał House. Trafił w czuły punkt i teraz pójdzie już z górki. Po kilkunastu latach przyjaźni Greg doskonale wiedział, jak zachowuje się onkolog w niemal każdej sytuacji. W tym stanie upojenia wstępował w niego duch rywalizacji, jednak zbyt nieśmiały, by działać bez zachęty. A nic tak nie działało na ego Wilsona, jak nazwanie go słabeuszem, mięczakiem czy cieniasem. Zwłaszcza kiedy – jak mniemał – tak złe zdanie miała o nim cała sala ludzi. James zmarszczył brew i wciągnął powietrze przez nos.

- Co się stało? To, że się z ciebie śmieją, nie znaczy, że mają rację – próbował go pocieszyć diagnosta. Wzruszył ramionami i przekrzywił głowę. - Z drugiej strony większość znajomych uplasowała się dość wysoko w rankingu „Zaszalej z nami”. Ty niestety nawet nie stanąłeś do konkurencji. – Głębokie westchnienie dopełniło dramaturgii tej chwili.

Wilson nie wytrzymał. Rozejrzał się po sali, potarł kark dłonią i skrzywił się.

- Kto jest najwyżej? – spytał.

- Najwyżej?

- Tak, kto jest najwyżej w rankingu? – spojrzał w oczy diagnoście.

O, to będzie niezłe!”, zaśmiał się w duchu Greg.

- Trzynastka i Foreman zainscenizowali mały trójkącik, Chase się nie liczy, Taub – szkoda gadać. Kevin z księgowości…

- On ma na imię Carl – wtrącił Wilson, ziewając.

- Nieważne. Kevin z księgowości rozebrał się do samych bokserek i próbował akrobacji na rurze. Chwilę później zzieleniał i pobiegł do łazienki, ale mimo wszystko obecnie to on prowadzi.

- Ile dają za mnie?

House uniósł brew ze zdziwienia.

- Nie udawaj. Co to za zabawa bez zakładów. Ile dają za mnie?

- Twoje nędzne popisy, o ile przestaną być nędzne, będą warte jak 8 do 1.

Wilson zagwizdał. A raczej próbował, bo zamiast tego się zakrztusił i kaszlał przez jakąś chwilę. Pokręcił głową, zmarszczył brwi i odwrócił się do przyjaciela.

- Chcesz trochę zarobić?

Za nic nie przepuszczę takiej zabawy”, zaśmiał się w duchu diagnosta i wychylił do końca swój Burbon. Wilson podszedł do barmana i o coś poprosił. House zamyślił się i nie zwracał na niego uwagi. Zawsze, kiedy między nimi coś nie grało, James zachowywał się swobodnie i starał się ze wszystkich sił pokazać, że wszystko jest w porządku. Obaj czuli, jak jest naprawdę, ale okłamywali się do czasu, aż wszystko wracało do normy. Wtedy James Wilson odnajdywał swoje ukryte oblicze „manipulanckiej zdziry”, jak to określił Greg kilka dni wcześniej. Robili sobie psikusy, testując się nawzajem, sprawdzając, który pierwszy stchórzy. Lekkie szturchnięcie w ramię zbudziło House’a z zamyślenia. Wilson lekko kiwnął głowa w stronę parkietu, na którym gęstniał teraz mały tłum, przygryzł wargę i ruszył przed siebie. Diagnosta tylko zmrużył oczy, zsunął się z krzesełka i podążył za kolegą. Nie ma mowy, że teraz odpuści.

<center>******</center>

Onkolog zaczął rozmawiać ze znajomymi, robiąc co chwila dowcipne komentarze i kiwając głową, udając, że słucha. House westchnął i przewrócił oczami. Jeśli Wilson nie zamierzał za chwilę zaśpiewać arii operowej, ani wyznać dozgonnej miłości Chase’owi, to House skłonny był uwierzyć, że przyjaciel po prostu złośliwie chciał zmusić go do nadprogramowego spaceru. Jak na zawołanie pojawiła się kelnerka z kieliszkiem tequili, cytryną i paczuszką soli. „Gdyby chociaż przyniosła je na sobie”, pomyślał Greg. Kiedy nikt nie zwracał na niego uwagi, Wilson szepnął coś diagnoście, po czym nasypał na dłoń trochę soli, wziął kieliszek w drugą rękę i poprosił o ciszę. Kiedy hałas względnie przycichł, zwrócił się do Chase’a:

- Oby twoje małżeństwo było lepsze, niż moje trzy razem wzięte.

Towarzystwo dookoła zaśmiało się, James zlizał sól, wychylił kieliszek, po czym przyssał się do kawałka cytryny, który teraz przytrzymywał zębami jego najlepszy kumpel. Chwilę później większość głów skierowana była w ich stronę, śmiech i jakikolwiek hałas umilkł, ale ta dwójka chyba przestała zdawać sobie z tego sprawę. Wilson wpił się w mięsisty owoc, jego język spijał kwaśny sok, ale wargi wykonywały coś, co niebezpiecznie zbliżyło się do granicy dzielącej ssanie soczystego owocu, od soczystego pocałunku.

James spojrzał oniemiałemu – nie tylko z powodu owocowego knebla – House’owi w oczy, kąciki ust uniósł w łobuzerskim uśmieszku, a swobodne do tej pory dłonie położył na plecach diagnosty, niepokojąco blisko jego tyłka. Greg zapomniał na chwilę o ludziach wokół, cierpkim smaku cytryny i całym tym zamieszaniu. Wiedział, że to tylko zakład, głupie wyzwanie, to przecież nic nie znaczy, „jak to nic nie znaczy, kurwa! całuje cię twój najlepszy kumpel!” I mimo tego, jak miał ułożyć się ten wieczór, w rzeczywistości teraz wiedział o Jamesie mniej, niż przed kilkoma minutami. Greg poczuł usta przyjaciela napierające coraz bardziej na swoje usta, jego dłonie zaciskające się na plecach, język gorliwie pokonujący owocową barierę i koniuszkiem drażniący jego wargi. Diagnosta nie wytrzymał już dłużej i cicho jęknął. W tej chwili jakby cały świat powrócił na swoje tory. James momentalnie rozluźnił uścisk, przegryzł kawałek cytryny na pół, odsunął się od przyjaciela, pogryzł i przełknął swoją część. „Smacznego”, szepnął uwodzicielskim głosem, a ludzie wokoło zaczęli klaskać i gwizdać. Wyciągali pieniądze i wręczali je Wilsonowi, jako zwycięzcy zawodów. House stał tam jeszcze chwilę jak wryty, ale szybko się ocknął. Zaczął śmiać się z towarzystwem dookoła, zjadł swoją część owocu i niedługo później zniknął z lokalu. Parszywa, manipulancka zdzira.

<center>******</center>

Następnego dnia wszyscy tłumnie zjawili się na ślubie dwójki lekarzy. Chase’owi przyszła z pomocą Trzynastka, ratując go od wyglądu zombie za pomocą korektora i odrobiny pudru. Po Cameron z kolei nie było widać śladu nocy spędzonej nad kolorowymi drinkami w towarzystwie koleżanek i umięśnionego, opalonego striptizera. Miały z tym zapewne coś wspólnego dwie godziny spędzone u kosmetyczki i fryzjera. Teraz ślubowali sobie miłość, wierność i bla bla bla. House nie dał się przekonać wizją darmowej wyżerki i został w szpitalu, „czuwając na straży zdrowia pacjentów”.

Diagnosta siedział teraz w fotelu, w swoim gabinecie, słuchając Rolling Stones’ów. Po kilku godzinach zmył się do domu. Oglądając jakiś głupi teleturniej w telewizji usłyszał znajome pukanie. Idąc w stronę drzwi, przypominał sobie ułożone zeszłej nocy scenariusze. Od wersji „Nic nie pamiętam”, poprzez „Niezły żart”, „To nie było aż tak głupie, żeby zrywać naszą przyjaźń”, po „Ja też cię kocham, Jimmy!”. Kiedy otworzył, zobaczył onkologa w odświętnym garniturze, różą w butonierce i błyskiem pewności w oczach. W dłoni trzymał mały, żółty owoc. House nie musiał już o nic pytać, zaśmiał się tylko i otworzył szerzej drzwi. Wilson wszedł do środka, przysunął się do diagnosty, który zamykając drzwi poczuł, że krew zaczęła krążyć mu szybciej, kiedy usłyszał:

- Czy pan zamawiał cytrynkę?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Este dnia Pią 13:54, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:58, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Cudne.
House organizujący wieczór kawalerski, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o innych, to takie w jego stylu.
Ale zachowanie Wilsona już nie nie jest takie normalne. Może ludzie zachowują się dziwnie po dużej dawce alkoholu, ale on już powinien mieć wprawę, tyle wieczorów kawalerskich przeżył. Wilson jeśli tylko chce potrafi być parszywą, manipulancką zdzirą . Co doskonale pokazałaś.
Wyobrażam sobie minę Housa, gdy Wilson go prawie pocałował
A zakończenie jest cudowne, normalnie cud-miód.

- Czy pan zamawiał cytrynkę?
przy tych słowach parsknęłam śmiechem

Życzę dużo weny.

Pozdrawiam Oliwka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:26, 18 Kwi 2009    Temat postu:

świetne , jak to mówią każde miejsce powoduje przypływ weny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:19, 18 Kwi 2009    Temat postu:

PADŁAM i nawet powerade mi nie pomoże powstać xd
naprawdę świetne : D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
Waniliowy Miś


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:06, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Nooo...biorąc pod uwagę fakt, że praktycznie nie czytam fików, to Twój mnie tak wciągnął, że aż dotarłam do końca xD Świetny xP

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eriss
Queen of the Szafa


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 5595
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:18, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Przed przeczytaniem tego fika miałam doła, a teraz... nie mogę przestać się uśmiechać

W tej chwili interesowało go już tylko jedno – pewien przystojny onkolog o niesamowicie czekoladowych oczach.
od tego miejsca mi serducho zaczęło mocniej bić xD

House stał tam jeszcze chwilę jak wryty, ale szybko się ocknął.
*wyobraża sobie minę House'a*

- Czy pan zamawiał cytrynkę?
mrau! x3

świetny fik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:25, 19 Kwi 2009    Temat postu:

oliwka, House nigdy nic nie robi bez powodu. A taką okazję jak ta, aż żal byłoby opuścić

Cytat:
Ale zachowanie Wilsona już nie nie jest takie normalne.

Wilson sam przecież mówił, że po alkoholu jest "łatwy" A na swoich wieczorach kawalerskich pewnie nie wypił ani kropelki, z obawy że przyszła panna młoda się wkurzy i powie "Nie"
Tym razem chciał pokazać House'owi, że wcale nie jest taki "wuss, part wimp, part puss" I chyba mu się udało.

Miło mi, że się podobało. Zakończenie jakoś tak samo do mnie przyszło. Dzięki za komentarz


motylek, zastanawiam się, co wen zrodziłby w mojej głowie, gdybym zamiast cytryny kupowała banany


Sovereign. *podaje cytrynowe Powerade* Może o takim smaku pomoże Miło mi, że się podobało


Madeline, cieszę się, że dotrwałaś do końca Dzięki za koment.


Eriss, w kwestii poprawiania humoru jestem zawsze do usług
Cytat:
House stał tam jeszcze chwilę jak wryty, ale szybko się ocknął.
*wyobraża sobie minę House'a*

A ja wciąż mam nadzieję, że nie będę musiała jej sobie tylko wyobrażać i kiedyś ujrzę ją w tv. Łącznie z miną jaką miał, kiedy Wilson wrócił rano z cytrynką (i tym co się działo za zamkniętymi drzwiami później) Dziękuję za komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:33, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Bardzo, bardzo ładne. Ciekawy pomysł, świetnie rozegrane i zgrabnie napisane. Ładnym stylem, z humorem. Postaci nagięte, ale nic nie tracą ze swoich charakterów, więc za IC należą się brawa. Uwaga tylko natury kosmetycznej:
Cytat:
Wyciągali pieniądze i wręczali je Wilsonowi, jako zwycięzcy zwodów.

Chyba zawodów.

Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:51, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Literówka już poprawiona. Cieszę się, że ci się spodobało i dziękuję za pochwałę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gora
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:42, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Cytat:
- Są dwie rzeczy, które mi wychodzą – diagnozowanie ludzi i wieczory kawalerskie.
- Skąd wiesz, że Chase chce, żebyś zorganizował mu…
- Nie ważne, czy tego chce – on nie ma wyboru.

Bo takim wstępie to ja już zaczynam się bać...

Cytat:
W ten jeden wieczór zebrał informacje wystarczające na szantażowanie większości personelu szpitala przez kolejne dwa lata. I kto powiedział, że nie umie zbierać wywiadu?

Wywiadu nie, ale kompromitujące informacje jak najbardziej

Cytat:
Cała sala zapiszczała z podziwu, łącznie z Foremanem, który dzielnie udawał wyrozumiałego i „wcale nie jestem zazdrosny o tę cizię” – chłopaka.

Biedny Forman... A tak serio to sama zaczęłam się zastanawiać czy to rzeczywiście nie chodzi o wieczór kawalerski Chase'a. Tylko ta trzynastka mi do tego nie pasuje...

Cytat:
Chase’owi przyszła z pomocą Trzynastka, ratując go od wyglądu zombie za pomocą korektora i odrobiny pudru.

Hehehe...

Cytat:
Idąc w stronę drzwi, przypominał sobie ułożone zeszłej nocy scenariusze. Od wersji „Nic nie pamiętam”, poprzez „Niezły żart”, „To nie było aż tak głupie, żeby zrywać naszą przyjaźń”, po „Ja też cię kocham, Jimmy!”.

Ja wybieram ostatnią wersję

Cudne ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:59, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Aj, aj! Umknęło mi ostatnio!
Cytat:
- Nie ważne, czy tego chce – on nie ma wyboru.

"Nieważne" pisze się łącznie. To troszkę razi, w szczególności na początku fika.

I niezamaco, pochwała się należała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:24, 26 Kwi 2009    Temat postu:

to tylko znów ja


- Są dwie rzeczy, które mi wychodzą – diagnozowanie ludzi i wieczory kawalerskie.
ciekawe, komu House organizował wcześniej wieczory kawalerskie? Bo gdyby chodziło o Wilsona, to Jimmy wciąż byłby kawalerem...

Ale jego wewnętrzne dziecko nie pozwalało mu się dzielić swoimi „zabawkami” z innymi chłopcami.
czyżby Cam uważała, że wszystkie prostytutki w Princeton są zabawkami House'a?

Wilson wolał nie domyślać się nawet, ile numerów barów, klubów ze striptizem i dziwek diagnosta zapisał w pamięci telefonu.
tego akurat można się łatwo dowiedzieć - wystarczy sprawdzić, ile numerów można zapisać w komórce House'a, a potem od tej liczby odjąć 4 (nr Wilsona, zespołu, matki House'a i służbowego Cuddy)

W ten jeden wieczór zebrał informacje wystarczające na szantażowanie większości personelu szpitala przez kolejne dwa lata.
a gdyby szantaż okazał się nieskuteczny, mógł pojechać na przystań i spalić czyjś jacht

W tej chwili interesowało go już tylko jedno – pewien przystojny onkolog o niesamowicie czekoladowych oczach.
no tak - czekoladowy deser zostawił sobie na koniec

Wilson był powściągliwym i ostrożnym człowiekiem.
po 5x04 powiedziałabym raczej, że świetnie udawał powściągliwego i ostrożnego człowieka... plus ta wzmianka o spadaniu po pijaku ze schodów w 4x11...

odsłanianiu prawdziwego oblicza jego najlepszego przyjaciela.
nie miałabym nic przeciwko, gdyby zaczął odsłaniać coś więcej...

Kevin z księgowości rozebrał się do samych bokserek i próbował akrobacji na rurze.
to wcale nie zabrzmiało jak aluzja, żeby Wilson zrobił to samo, tylko bez bokserek

Wilson zagwizdał. A raczej próbował, bo zamiast tego się zakrztusił i kaszlał przez jakąś chwilę.


- Chcesz trochę zarobić?
ale tylko pod warunkiem, że zapłata będzie w naturze

Wilson wpił się w mięsisty owoc, jego język spijał kwaśny sok, ale wargi wykonywały coś, co niebezpiecznie zbliżyło się do granicy dzielącej ssanie soczystego owocu, od soczystego pocałunku.

Este, chyba właśnie zostałaś moim kissowym guru

Parszywa, manipulancka zdzira.
huh? czyżby Wilson nie podzielił się z nim wygraną?

- Czy pan zamawiał cytrynkę?
hmm... czy nie byłoby lepiej, gdyby Wilson był przy tym ubrany jak jedna z barowych kelnerek?

really cute tak właśnie powinno być w 5x22 - nawet jeśli to tylko halucynacja
(btw - może jest szansa na kolejną "prawidłowość" w serialu? w finale 4. sezonu House wyobraża sobie Cuddy zrzucacjącą ciuchy - w 5. sezonie mamy /niestety/ kissa... W końcówce sezonu 5. House'owa wyobraźnia robi z Wilsona niegrzecznego chłopca, więc w 6. sezonie... )

ehh... żeby już był wtorek... a najlepiej wtorek za 3 tygodnie



PS. jeśli chodzi o betowanie happy!Hilsonowych!fików, to zawsze służę pomocą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:40, 03 Cze 2009    Temat postu:

Ja bym wolała taką wersję ślubu i PRZED ślubem, nie depresyjną końcówkę 5sezonu xD świetne^.^ Cytryyyyna xD mam herbatkem z cytrynom. I gapiem siem na cytrynem x3 i mam :: na tFarzy x]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cudna :D
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:35, 31 Sie 2009    Temat postu:

Leżę i zwijam się ze śmiechu. Jaki ten nasz Wilson odważny.
No i śliczne buzi-buzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:20, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Rozbrajający tekst. Już nigdy nie spojrzę tak samo na cytrynę!

Cytat:
- Czy pan zamawiał cytrynkę?


Jak ja bym chciała wiedzieć co działo się później. Przebiegły Wilson xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:42, 09 Paź 2009    Temat postu:

Oh, jakie to cudowne
Kwikogenne dosłownie.
Jak ja bym chciała tak potrafić pisać...
Świetny pomysł, wszystko ładnie stylistycznie i gramatycznie, oby więcej takich tworów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin