Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Deszcz
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:51, 12 Maj 2009    Temat postu: Deszcz

Kategoria: love

Zweryfikowane przez soft.

Napisałam miniaturkę do Huddy i stwierdziłam, że moja mniej normalna cząstka duszy domaga się czegoś innego i tak powstał pomysł na tego fika. Prócz tego natychnęła mnie wczorajsza pogoda w Łodzi, zapach ziemi po deszczu i piosenka beatlesów "Rain" (sama nie wiem czemu). Mam nadzieję, że fik nie będzie należał do kategorii tych których nie dokończę i ktoś mnie przypilnuję bym zrealizowała swój mroczny plan ;d
Dadyk dla Ankary za to, że się w końcu zarejestrowała (teraz trza przypilnować by coś pisała ;P) i za to, że jest i wiem, że będzie.
Jakby ktoś miał lepszy pomysł na tytuł byłabym wdzięczna
Enjoy!

Deszcz

Part I

Czy było coś piękniejszego od zapachu nagrzanej słońcem ziemi po letnim deszczu? Delikatna woń przebijała się przez spaliny samochodów i dym papierosów, unosiła się nad rozgrzanym asfaltem i wyżej, by otulić sobą całe miasto. Orzeźwiała i jednocześnie koiła. Dawała spokój i pobudzała do dalszego działania.

Tak właśnie czuł się stojący na balkonie mężczyzna. Jego czekoladowe oczy błądziły po rozjaśniającym się niebie. Wdychał hipnotyzujący zapach, pozwalając rozluźnić się spiętym mięśniom i porządkując rozbiegane myśli. Przyjemność jaką dawała mu ta chwila była nie do opisania istniejącymi słowami.

Wdech. Wydech.

Niedane było mu cieszyć się tym momentem zbyt długo. Znajome stukanie rozległo się za jego placami. Wszystkie uczucia zostały zastąpione przez jedno niezidentyfikowane i niepewne. Dawno nie zamienili więcej słów niż "cześć". Odwrócił się i stanął twarzą w twarz z House'em.

- No ładnie, Wilson... Wymigujemy się od pracy, stojąc na balkonie i unikając umierających pacjentów! Powiem wszystko Cuddy! - na ustach diagnosty pojawił się tradycyjny, irytujący uśmiech. Czuł się dziwnie, wypowiadając te słowa.
- Ciebie też miło widzieć, House - przywitał go, starając się brzmieć normalnie, lecz jego serce zaczęło bić w zadziwiającym tempie, a niewidzialna ręka ścisnęła go za gardło. Boże, co się z nim działo? Dobrze znał odpowiedź na to pytanie, lecz ze wszystkich sił nie pozwalał, by to do niego dotarło.
- Potrzebuje twojej pomocy.
Oh, coś nowego - pomyślał ironicznie Wilson.
- Znowu chcesz pożyczyć pieniądze, czy skończył ci się Vicodin i potrzebujesz nowej recepty?
- Chyba mamy pacjenta z nowotworem płuca i potrzebujemy twojej konsultacji.
Onkolog spojrzał na zegarek. Za cztery minuty miał pacjentkę z rakiem jajnika.
- Nic się nie stanie jak zaczekacie pół godziny?
- Mi i kaczuszkom nic, lecz z pacjentem może być gorzej.
- Dobra, ale musimy się pośpieszyć.

Bez słowa ruszyli korytarzem. Nic nie mówili. Nie musieli. Ich ostatnia rozmowa zakończyła się drobną kłótnią. Od tego czasu starał się go unikać, a przynajmniej nie przebywać dłużej w jego obecności. Diagnosta był na niego zły ze względu na jego kolejne zaręczyny. Nie przepadał za Sue i wzajemnie, a on siedział w samym środku. Usłyszał kilka gorzkich, lecz prawdziwych słów, które uświadomiły mu, jakim tak naprawdę jest dupkiem. Tak. On, James Wilson, jeden z najlepszych onkologów jakiego miało Princeton-Plainsboro Teaching Hospital, lubiany przez pacjentów i cały szpital, był dupkiem! A to wszystko przez to, że zakochał się w pewnym cynicznym, gburowatym diagnoście...

Weszli do gabinetu diagnostycznego. Wszystkie głowy podniosły się i spojrzały w ich kierunku.

- Gapią się na nas, jakbyśmy byli okazami w Zoo... - szepnął House z udawanym przejęciem. Wilson pokręcił głową i podszedł do leżących na stole zdjęć rentgenowskich. Ustawił jedno z nich pod światło i przyjrzał mu się dokładnie.
- Średniej wielkości, niedrobnokomórkowy. Powinno się go łatwo usunąć operacyjnie, tylko najpierw upewnijcie się, że nie ma przerzutów w wątrobie, nadnerczach, mózgu lub kościach.
- To świetnie, niech ktoś powiadomi matkę Dereka...
- Darena - weszła House'owi w słowo Trzynastka.
- To Darena, że już wiemy co jest jej dzieciakowi i załatwcie od Cuddy zezwolenie na operacje - dokończył Greg i wyszedł z pokoju. Potrzebował rozmowy z Wilsonem prawie jak powietrza, lecz siedzące tam kaczuszki nie sprzyjały temu. Onkolog pojawił się po chwili ze słowem "niepewność" wprost wymalowanym na twarzy. Podświadomie uśmiechnął się na tą myśl, lecz opamiętał się czując badawcze spojrzenie brązowych oczu.
- A więc... Co u ciebie?
- Mmm... Całkiem nieźle.
- Jak noga?
- Jak zwykle.
- Aha...
- A co u Sue?
- Dobrze...
Zapadła cisza. Zdecydowanie ta wymiana zdań była najdziwniejszą w całym ich życiu. Teraz oddaliby wszystko, by znów powrócić na balkon i zacząć to spotkanie od początku.
- Wypożyczyłem ostatnio kilka filmów, mam piwo... Może wpadłbyś dziś wieczorem? - w końcu na świat wyszyły słowa, na które Wilson czekał tyle czasu. Po chwili doszło do niego, że jednak jest jedna przeszkoda. Cholera - zaklął w duchu.
- Mam kolację z Sue... - zaczął, ale widząc na twarzy przyjaciela zawód, zdecydował się na ryzykowny krok. - Zawsze mogę to odwołać.
House poczuł jakby kamień spadł mu z serca. Wszystko wróciło do normy.

***

Rozległo się pukanie. Mężczyzna siedzący przy pianinie oderwał się od gry i spojrzał na zegarek. Wpół do jedenastej. Wstał, sięgnął po laskę i pokuśtykał do drzwi. Nie spoglądając przez wizjer otworzył drzwi, będąc pewien, kogo tam zastanie. Wilson stał z dwoma pudełkami pizzy i ośmiopakiem piwa.
- Cześć - powiedział House i wpuścił przyjaciela do środka. Onkolog zdjął buty i od razu ruszył do salonu. Ubrany był w zwykłe dżinsy i czarnego t-shirta. Jego włosy były lekko potargane.
- Twoja przyszła ex nie była niezadowolona, że wolisz spędzać czas ze mną, a nie z nią? - zapytał diagnosta ze swoim codziennym sarkazmem w głosie. James skrzywił się lekko na określenie "przyszła ex", ale po chwili się uśmiechnął. W końcu House był House'em i powinien się do tego przyzwyczaić.
- Była trochę zła, ale przeżyje.
Usiedli na kanapie. Greg włączył telewizor i wsadził płytę DVD do odtwarzacza. Rozległa się cicha muzyka i na ekranie pojawił się napis "Stargate". Mężczyźni siedzieli oglądając film, jedząc pizzę i popijając piwo. Od czasu do czasu House rzucał jakimś złośliwym komentarzem odnośnie zachowania i wyglądu bohaterów, a Wilson uśmiechał się znacząco. Już wiedział, że nigdy nie oddałby tego wieczora za kolację z Sue. Pozostawała tylko nadzieja, że każdy dzień będzie kończył w ten sposób.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Pon 4:45, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lonely.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:55, 12 Maj 2009    Temat postu:

Świetne
Mam nadzieje, że jeszcze będą odcinki?
Jeśli tak, to weny życzę.
Aż się nie mogę doczekać, cyz będą razem, czy nie. xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:58, 12 Maj 2009    Temat postu:

Lonely. dziękuję będą, będą tylko muszę pomysły przelać z głowy do komputera ^^

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Pią 5:48, 15 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lonely.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:00, 12 Maj 2009    Temat postu:

Tylko SZYBKO. Myśl wyobraźnio, MYŚL!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:13, 12 Maj 2009    Temat postu:

Cudne. Soft nie rozumiem dlaczego tytuł Ci się nie podoba, jest spoko. Jeśli będziesz chciała go zmienić, to może po części drugiej wpadniesz na jakiś pomysł. Opowiadanie lekkie i fajnie się je czyta. Prawdziwy House i Wilson.
Czekam na następne części i życzę dużo weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:46, 15 Maj 2009    Temat postu:

Urodził się kolejny part. Szczerze mówiąc (a raczej pisząc ;P) nie podoba mi się zabardzo, ale ocenę pozostawiam wam. Na początku mało dialogów, więc pewnie zanudzicie się na śmierć.
Troche krótkawe, ale chciałam wrzucić zanim wyjdę do szkoły, a więc wcześniejszą końcówkę postanowiłam przerzucić do parta 3.
Enjoy. ;d



Part II

- Boże, Wilson...
- Sue mnie wyrzuciła...

Dlaczego zawsze kiedy wyrzucała go z domu żona, lub narzeczona, jak w tym wypadku, trafiał tutaj? Tutaj, na próg jego mieszkania. Odpowiedź była jedna i banalnie prosta: byli przyjaciółmi. Dla większości innych ludzi ta przyjaźń wydawała się jednostronna. Mieli do tego prawo, oceniali na podstawie tego, co widzieli, a widzieli jego poświęcenie i oddanie kalekiemu diagnoście. Zawsze, gdy go potrzebował był przy nim, dostarczał mu recept, nie pozwalał siedzieć samotnie w święta, kłamał dla niego... Wydawałoby się, że nie otrzymywał z tego nic prócz sarkastycznych odzywek i skradzionego lunchu. Jednak dostawał w zamian coś więcej. Dostawał niewidziane przez oczy innych chwile takie jak ta, długie wieczory przepełnione piwem, starymi filmami i niezdrowym jedzeniem i nie tylko. House był jego przyjacielem, a jednocześnie największą miłością jego życia, dlatego skłamał dla niego ponownie.

Był wtorek, późny wieczór. Wrócił do domu z nadzieją, że Sue już śpi. Na jego nieszczęście tak nie było. Kobieta czekała na niego na kanapie z kubkiem kawy. Nie miał pojęcia, co zrobić ani co powiedzieć. Okłamał ją, po raz kolejny z resztą, że ma ważnego pacjenta i zostanie w szpitalu dłużej. Może został i w szpitalu, ale nie przy pacjencie tylko przy Housie, grając w piłkarzyki. Najwyraźniej wyczuła jego kłamstwo.

Zaczęła się długa rozmowa. Czuł się jak na policyjnym przesłuchaniu - ona zadawała pytania, on odpowiadał półsłówkami. W końcu padło jedno pytanie, które spowodowało, że jak zwykle był teraz bez domu - "James, czy ty masz kochankę?". Nie miał pojęcia co odpowiedzieć. W pewnym sensie miał... Kochał Housa i spędzał z nim każdy wolny, a czasem nawet i zajęty wieczór. A Sue? Sue miała być tylko lekarstwem na tę chorą miłość, które zawiodło. Mógł powiedzieć jej prawdę, ale jak by to brzmiało? "Nie, Sue. Nie mam kochanki, ale nie kocham cię, bo kocham Housa..." - nawet w jego głowie brzmiało to żałośnie. Więc skłamał, jak przy każdej z jego żon.

Potem było jak zawsze. Gorzkie słowa, czasem nawet kubek lub wazon przelatujący obok jego głowy i to nierozłączne "Wyjdź i najlepiej nie wracaj", lecz tym razem nie zdążył nawet wziąć swoich rzeczy, a następnie wędrówka do House'a. Teraz stał, z przemoczonym od ulewnego deszczu ubraniem klejącym się do ciała i miną zbitego psa. Czuł się paskudnie, co z resztą mu się należało. Zżerające go poczucie winy było coraz mocniejsze.

- Wejdź - diagnosta przepuścił go, by wszedł do środka i zamknął drzwi. Wilson popatrzył na mokre ślady, które zostawiał na dywanie przyjaciela. Greg najwyraźniej to zauważył, bo szybko dodał: - Siadaj na kanapie i zaczekaj. Przyniosę ci jakiś ręcznik i coś suchego do ubrania.

Wszystko działo się dla niego jak w zwolnionym tempie. Usiadł na wskazanym miejscu i wlepił wzrok w niewidoczny punkt na ścianie. Wraz ze 'spacerem' w deszczu opuściły go wszelkie ostatki sił. House wrócił po chwili trzymając w ręku spranego t-shirta, spodnie od piżamy i biały, puchaty ręcznik.

- Masz, idź do łazienki... - podał mu ubranie. Wilson skinął głową w ramach podziękowania. Powoli przeszedł przez mieszkanie i wślizgnął się do pomieszczenia. Powoli zrzucił z siebie ubrania i założył dane mu spodnie. Wszystkie jego ruchy były mechaniczne, jak u robota. Wziął do ręki błękitna koszulkę. Miała kolor oczu House'a. Przytulił ją do twarzy wdychając słodki, lecz prawie już nie wyczuwalny zapach wody kolońskiej diagnosty. Przebiegła go fala przyjemnego ciepła. Ile by dał aby mógł budzić się co rano w tej koszulce z jej właścicielem przy boku. Ciche westchnienie wydobyło się z jego ust. Włożył na siebie t-shirta i rozwiesił mokre ubrania na suszarce, a następnie wrócił do salonu.

House siedział rozwalony na kanapie z chorą nogą opartą na stoliku. Właśnie łykał dwie tabletki Vicodinu, gdy onkolog klapnął obok niego. Niebieskie oczy bacznie mu się przyglądały. Diagnosta podał mu piwo.

- House, jutro idziemy do pracy, nie powinienem... - przynajmniej zachował resztkę zdrowego rozsądku.
- Pij.
Zapadła długa chwila ciszy, lecz w końcu padło pytanie, którego onkolog bał się najbardziej.
- Z kim ją zdradziłeś?
- Z nikim - odpowiedział Wilson, zanim zdążył ugryźć się w język. Szybko ukrył swoje zmieszanie, pociągając z butelki przeciągły łyk alkoholowego napoju. Potem następny i następny, aż do dna. Delikatne szumienie rozpoczęło swoją pracę w jego głowie.
- To dlaczego...
- Skłamałem.
- Skłamałeś? Nie kochasz Sue?
- Nie.
- Przecież się z nią zaręczyłeś...
- Jest ktoś inny, do którego to uczucie jest wiele silniejsze. Ona miała... Ona miała być po prostu głupim lekarstwem. - do pierwszej butelki dołączyły dwie kolejne. House także wziął się za opróżnianie szkła.
- Ktoś inny? Wilson, to chyba nie jest Cuddy? - na twarzy diagnosty pojawił się ironiczny uśmieszek.
- Nie... - zaprzeczył onkolog. - I nie rozmawiajmy o tym.
Greg skinął głową. Opuściły ich wszelkie hamulce. Po godzinie wokół nich walały się puste butelki, a oni sami spali, oparci o siebie.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Pon 4:42, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:35, 15 Maj 2009    Temat postu:

Słodkie. Uwielbiam zakochanego Wilsona.

Po godzinie w okół nich walały się butelki, a oni sami spali, oparci o siebie.

Wolała bym aby spali tak bez żadnych wspomagaczy, ale tak też jest słodko.

Życzę dużo weny .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:29, 15 Maj 2009    Temat postu:

oliwka dziękuje. tak... zakochany wilson najsłodsza rzecz na świecie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ankara
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Maj 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:58, 15 Maj 2009    Temat postu:

Dzięki za dedyk Słodkie Chociaż jakoś mi House i Wilson jako para nie teges... Ale ciekawie wyszło xD A w parcie 3 będzie ich ślub? xD Anas (Soft) jesteś najlepsza

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:10, 17 Maj 2009    Temat postu:

hmm.. za nim wrzucę trzeciego parta mam takie głupie pytanie:
czy prócz oliwki ktoś to jeszcze czyta? ;d

no i poszukuję kogoś kto zostałby moim betownikiem ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Nie 8:44, 17 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 16:51, 17 Maj 2009    Temat postu:

Ja to "jeszcze" czytam, tylko nie jestem najlepsza w komentowaniu . I z przyjemnością zostanę betą .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 4:41, 18 Maj 2009    Temat postu:

No to urodzony trzeci part.
Dedyk oraz ogromne podziękowania dla Em., za prowadzenie bety
Miłego czytania



Part III

Sam nie wiedział, co go obudziło. Wiedział jedno - coś miękkiego i ciepłego skutecznie utrudniało mu funkcję życiową, jaką było oddychanie. Żadne słowa nie były w stanie opisać jego zdumienia, gdy zobaczył, że tajemniczym 'cosiem' jest rozciągnięty na nim Wilson. Głowa onkologa spoczywała w zgięciu jego szyi, a ręka obejmował go w pasie. Wyglądał słodko z rozczochranymi włosami i lekko rozchylonymi ustami. Bokserki diagnosty stały się znacznie ciaśniejsze. Uspokój się House! - skarcił się w myślach.
Przekręcił głową by się rozejrzeć, lecz przeszkodził mu pulsujący ból głowy i drugi, dającej o sobie znać, uszkodzonej nogi. Skrzywił się, ale bał się obudzić Wilsona przy sięganiu po tabletki. Leżeli na kanapie, a w okół nich walały się puste butelki. W całym mieszkaniu panował względny porządek, o ile to zjawisko kiedykolwiek tam zachodziło.

Odchylił głowę do tyłu i znów zaczął przyglądać się Wilsonowi. Mężczyzna poruszył się i mruknął coś przez sen. Był taki niewinny i bezbronny, zupełnie jak małe dziecko. Diagnosta uśmiechnął się do siebie, napawając się ciszą i ciepłem mężczyzny.

Przypominał sobie słowa, które usłyszał w nocy. Jest ktoś inny, do którego to uczucie jest o wiele silniejsze... Przez chwilę pozwolił sobie na to, by tliła się w nim nadzieja, że to on jest tym 'kimś innym'. Lecz ta chwila nie trwała długo. Czym miałby zasłużyć sobie na miłość kogoś takiego wspaniałego jak Wilson? Poza tym, oboje byli tej samej płci, co zapewne całkowicie stawało na przeszkodzie temu złemu uczuciu na 'm'.

Jego rozmyślanie przerwało głuche dudnienie w drzwi. Wilson praktycznie podskoczył, gwałtownie wyrwany ze snu. Para brązowych oczu zamrugała kilkakrotnie ze zdziwieniem. Przez chwile nie kontaktował ze światem. Chwila ta trwała kilka sekund, dopóki nie odkrył na kim się znajduje. Na jego twarzy pojawił się wyraz głębokiego zmieszania i oblał się krwistoczerwonym rumieńcem. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł znaleźć żadnych słów.
- House, czy... czy my...? - wydukał w końcu, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Nie wydaje mi się - usłyszał odpowiedź. Ciche westchnienie wydobyło się z pomiędzy warg onkologa. Był to jednocześnie odgłos ulgi i lekkiego zawodu. Ktoś znów zapukał, tym razem głośniej.
- Wilson?
- Hm?
- Mógłbyś ze mnie zejść? Wiem, że jestem wygodny, ale chyba wypadałoby otworzyć.
- Co..? Oh. Już. - zsunął się z przyjaciela unikając jego wzroku. Byli tak blisko. Czuł jeszcze jego ciepło na swojej skórze. Z lekkim smutkiem patrzył jak House podnosi się z kanapy, bierze laskę, kieruje się w stronę drzwi i otwiera je.
- Oh, Sue! Jaka miła niespodzianka! Co cię tu sprowadza? - zapytał sarkastycznie Greg stojącą na progu kobietę.
- Jest u ciebie James? - zapytała bez żadnego wstępu. Z jasnozielonych oczu wyczytał, że jest zirytowana. Ze zniecierpliwieniem założyła kosmyk blond włosów za ucho.
- Jest.
- To dobrze, pozwoliłam sobie go spakować - podała mu dwie torby i walizkę.
Wilson siedział przysłuchując się rozmowie. Nawet nie drgnął. Bał się spojrzeć jej w oczy, czy w ogóle się jej pokazać. Zranił ją i czuł się z tego powodu jak ostatni dupek.
House wrócił z jego rzeczami.
- Może byś mi pomógł? - zapytał. Po jego minie od razu poznał, że noga dolega mu bardziej niż zwykle. Zerwał się z miejsca i wziął od niego swoje rzeczy. Ustawił je pod ścianą i odwrócił się do przyjaciela, który właśnie siadał na kanapie. Jego oczy były zamknięte, oddychał głośno i płytko. Już miał spytać, gdzie jest Vicodin, lecz zrobił coś co przekraczało granicę zdrowego rozsądku, który wyparował pod wpływem widoku cierpiącego House'a. Klęknął przed nim i delikatnie położył rękę na bliźnie. Nic w tym momencie nie było ważne, ani rozrywający jego głowę kac, ani telefon dzwoniący od kilku minut. Diagnosta gwałtownie otworzył oczy z zdziwionym wyrazem twarzy. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, lecz dotyk Jamesa działał lepiej niż jakikolwiek przeciwbólowy narkotyk. Przyjemna fala odprężenia przeszła przez jego ciało. Prawie niedosłyszalne westchnienie wydobyło się z jego ust, gdy ręka onkologa niechcący dostała się pod materiał bokserek.
Niestety wszystko skończyło się tak szybko jak zaczęło. Wilson, zawstydzony swoim zachowaniem wstał i odwrócił się by ukryć zakłopotanie.
- Zrobię śniadanie... - mruknął i zrobił kilka kroków stronę kuchni.
- Chyba obiad - diagnosta wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Co?
- Jest czternasta.
- CO?! - spojrzał na zegarek. Szlag! Czternasta?! Cuddy go zabije, pacjenci go zabiją... Sam też chyba zaraz pójdzie się zabić. Wczorajsze picie to był jednak zły pomysł, tym bardziej, że teraz odczuwał tępy, pulsujący ból głowy. Jeszcze raz zerknął na odmierzacz czasu, który wydawał się z niego drwić, szczerząc te wstrętne wskazówki.
- To idę zrobić ten obiad...
Otworzył lodówkę z nadzieją, że znajdzie coś z czego da się przygotować w miarę jadalny posiłek. Przywitał go kolejny ośmiopak piwa i karton mleka, który zaczął już żyć własnym życiem.
- Co ty zazwyczaj jesz? - zapytał diagnosty, który właśnie włączył telewizor i przerzucał ze znudzeniem kanały. W końcu znalazł jakiś film wojenny wypełniony wybuchami i salwami z karabinów maszynowych.
- Spójrz do kosza.
Wilson miał złe przeczucie, ale zajrzał do plastikowego kubła. Czarny foliowy worek wypełniony był opakowaniami po chińszczyźnie, zupkach w proszku, mleku i Vicodinie. Nie ma to jak zdrowe odżywianie.
- Skoczę do sklepu - oznajmił, kierując się po wczorajsze ubranie. Dzięki Bogu, wszystkie części jego garderoby były w miarę suche. Przebrał się szybko i zszedł na dół. House stał przy telefonie wysłuchując nagranych wiadomości. Właśnie trafił na końcówkę wiadomości od Trzynastki:
-... jeżeli jest u ciebie Wilson i chcecie dożyć jutra, nie radzę wam już dziś przychodzić.
- Czyli mamy dziś wolne! - rzucił radośnie Greg, podchodząc do barku i wyciągając butelkę szkockiej. - Co powiesz na kolejkę?
- O nie, House. Nigdy więcej picia w środku tygodnia, a poza tym, ja idę do sklepu - założył buty i wyszedł. Potrzebował chociaż krótkiego spaceru. Może przepełnione wilgocią letnie powietrze oczyści mu umysł. To było naprawdę deszczowe lato. Mimo, że był środek lipca, to padało prawie cały czas. Z reguły były to krótkie ulewy lub burze, ale zdarzały się także takie dni jak ten, gdy cały świat skąpany był w mżawce. Drobne kropelki przemaczały prawie każdy materiał. Przez chwilę żałował, że nie wziął żadnej parasolki lub chociaż czegoś, co ochroniłoby go przed deszczem. Niestety, przez dzisiejszy 'ranek' nie był w stanie myśleć o niczym.

To wszystko było... To wszystko było cholernie dziwne! Co mu przyszło do tej pustej głowy, by masować nogę House'a? Przecież mógł się tym zdradzić. A wtedy... Naprawdę wolałby nie wiedzieć co byłoby wtedy. W 99,9 procentach zapewne spotkałoby go odrzucenie, a tego bał się najbardziej. Straciłby House'a na zawsze, co było najbardziej przerażającą go rzeczą na świecie. Cholera, dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane?
Dotarł przed mały, osiedlowy sklepik. Usiadł na ławce przed nim i podparł głowę dłońmi. Cała ulica wzdłuż i wszerz była opustoszała. W końcu kto normalny wychodził w taką pogodę z domu? Ale on nie był normalny. Jego szeroko rozumiana 'normalność' zniknęła w momencie, gdy pierwszy raz pomyślał o Gregu jak o kimś więcej.

cdn ;d


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Pon 4:43, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:02, 18 Maj 2009    Temat postu:

Ja też czytam, ja też! xD

Cytat:
Głowa onkologa spoczywała w zgięciu jego szyi, a ręka obejmował go w pasie. Wyglądał słodko z rozczochranymi włosami i lekko rozchylonymi ustami.


Czy można mu się oprzeć? ^^

Cytat:
- Jest u ciebie James? - zapytała bez żadnego wstępu. Z jasnozielonych oczu wyczytał, że jest zirytowana. Ze zniecierpliwieniem założyła kosmyk blond włosów za ucho.


Uff... Przez chwilę bałam się, że zabierze Wilsona z powrotem do domu. 'Spakowanie go' jest o wiele lepszym rozwiązaniem

Cytat:
Jego szeroko rozumiana 'normalność' zniknęła w momencie, gdy pierwszy raz pomyślał o Gregu jak o kimś więcej.


Zawsze uważałam, że 'normalność' to pojęcie względne xD


Bardzo fajne opowiadanie. Mam nadzieję, że na ciąg dalszy nie trzeba będzie czekać długo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:42, 18 Maj 2009    Temat postu:

Zakochany Wilson, zakochany House więcej słodyczy w tym fiku być nie mogło. Choć kto wie na ile jest zdolna wyobraźnia soft

Życzę dużo weny i czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:43, 18 Maj 2009    Temat postu:

Cytat:
Czy można mu się oprzeć? ^^


Oj, nie można, nie można... ^^

Cytat:
Uff... Przez chwilę bałam się, że zabierze Wilsona z powrotem do domu. 'Spakowanie go' jest o wiele lepszym rozwiązaniem


Jej, nie pomyślałam o tym! XD Ale nie.. Nie zrobiłabym im tego xd

oliwka oj, moja wyobraźnia chyba dużo może.. już mam pomysły na pięć innych hilsonów ;P (trzy dłuższe, dwie miniaturki)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Pon 15:50, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:53, 18 Maj 2009    Temat postu:

ja również czytam i jestem zupełnie oczarowana ;D zakochany Wilson..... aaaah no i dobrze że nie jest już z tą Sue ;D jemu jest przeznaczony tylko House życzę weny ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 17:19, 18 Maj 2009    Temat postu:

Wiem, że dotychczas nie pisałam chyba ani jednego komentarza do treści, więc postaram się poprawić .

Po pierwsze, czy ja już wspominałam, że kocham zakochanego Wilsona? Oczywiście Wilsona zakochanego w House'ie. Jest wtedy taki uroczy i słodki, kiedy ze wszystkich sił stara się nie okazywać swoich uczuć .

A ta scena, kiedy House budzi się i orientuje się, że Wilson na nim leży - świetna. Wyobraziłam to sobie .

Okay, więc House jest zakochany w Wilsonie, a Wilson w House'ie. Nie mogę się doczekać, w jaki sposób będziesz gnębić chłopaków .

Bardzo dziękuję za dedykację i polecam się na przyszłość .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Pon 17:25, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:31, 26 Maj 2009    Temat postu:

Huh.

Nie, nie wrzucam na razie kolejnego parta, ani też nie piszę by oznajmić, że zawieszam ficka.

Piszę bo, sama nie wiem. A nie! Już wiem. Jak kolwiek absurdalnie to zabrzmi: potrzebuję drobnej pomocy ^^'
Dopadł mnie potworny blok w pisaniu. Czwarty i najprawdopodboniej zarazem ostatni part jest już praktycznie napisany, ale za Chiny, a nawet za Japonię, nie mogę wydusić jakiegoś sensownego zakończenia. Zatrzymałam się w pewnym i szczerze mówiąc kulminacyjnym momencie i ruszyć dalej nie mogę.

Więc jakby ktoś zechciał jakoś pomóc i na przykład kopnąć mojego wena w dupę oraz posiedzieć ze mną i powymyślać, byłabym bardzo wdzięczna ^^' kontakt przez gg (podane w profilu) albo pw ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Wto 13:34, 26 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:25, 28 Maj 2009    Temat postu:

Czwarty part popełniony i błagam: nie bijcie mnie za to. Blok nadal mnie męczy, więc końcówka jest całkowicie badziewna i nie hałsowa... Niestety, podchodziłam do tego kilkakrotnie i lepiej chyba by mi nie wyszło.
Pozostał tylko epilog, ale to akurat pisze się prosto, więc wkrótce zobaczycie.
Enjoy!

Part IV

Miały dni, tygodnie. Był już sierpień, lecz 'mokra' pogoda nie ustawała, tylko od czasu do czasu przerywana prawdziwą letnią spiekotą. House i Wilson wciąż mieszkali razem w mieszkaniu cynicznego diagnosty. Nawet nie zauważali jak bardzo zacieśniały się kręgi ich przyjaźni. Ukradkowe spojrzenia, noce spędzone wspólnie na kanapie, ramiona zbyt blisko siebie gdy szli korytarzem, przypadkowe i zdecydowanie zbyt długie dotknięcia. To już było coś więcej niż przyjaźń. Potrzebowali tego, tej namiastki bliskości, która pozwalała im jeszcze normalnie funkcjonować.

Wilson wszedł do mieszkania, zmęczony całodziennym dyżurem. W jego głowie kłębiło się tysiące myśli, tworzących prawdziwy węzeł gordyjski. Najchętniej całkowicie oddałby się przyjemność jaką było spanie, lecz miał do zrobienia jeszcze jedną sprawę, która nie cierpiała zwłoki. A mianowicie musiał znaleźć sobie mieszkanie.

Myślał o tym już od dawna. Nie mógł spędzić całego swojego życia w mieszkaniu House'a, choć na pewno nie przeszkadzało by mu takie wyjście. Był świadom, że usilna próba znalezienia sobie nowego lokum była ucieczką. Ucieczką przed uczuciem, które, przynajmniej według niego, od samego początku skazane było na przegraną. Musiał się wyprowadzić dopóki całkowicie nie uzależnił się od diagnosty.

Zdjął buty i odłożył teczkę, uprzednio wyciągając z niej gazetę. Ruszył do salonu. Na kanapie leżał śpiący House. Wilson kochał patrzeć na niego gdy spał. Wyglądał wtedy niesamowicie. Cała drwina i pogarda dla świata znikała z jego twarzy, pozostawiając spokój i odprężenie. Niepokonany przez nikogo mur, który diagnosta budował w okół siebie, pękał kawałek po kawałku ukazując drogę do serca tego nieprzystępnego mężczyzny. W takich momentach miał koszmarną ochotę położyć się obok niego i wtulić twarz w jego koszulkę.

James otrząsnął się z zamyślania. Wziął telefon i usiadł na podłodze, opierając się plecami o bok kanapy. Otworzył gazetę na ogłoszeniach i zaczął je przeglądać. Już na samym początku poszukiwań znalazł kilka mieszkań odpowiadających jego wymaganiom, a także niezbyt drogich. Zanotował numery właścicieli by później do nich zadzwonić. Po piętnastu minutach lista prawie w ogóle się nie zmieniła. Zerknął na zegarek. Było już po dwudziestej. Zdecydowanie za późno na jakiekolwiek rozmowy z potencjalnymi sprzedawcami.

Z westchnieniem przymknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Na prawdę nie chciał się wyprowadzać, lecz to było konieczne. Do jego uszu doszedł nieznaczny szmer. Uchylił lekko powieki i zobaczył nachylonego nad nim House'a. Nie był pewien, lecz zauważył cień smutku w błękitnych oczach, gdy diagnosta czytał ogłoszenia. Niestety zniknął on tak szybko jak się pojawił.

- Znalazłeś już coś? - zapytał bezbarwnym głosem.

- Jeszcze nie, ale mam już kilka... hmm.. kandydatów...

- Oh... Szkoda - House wstał i usiadł przy fortepianie. Jego place delikatnie przemykały po klawiaturze wygrywając jakąś nieznaną mu melodię. - Wiesz, ja... Nie wiem jak to powiedzieć, ale... Nie chcę, żebyś się wyprowadzał. Możesz zostać tu tak długo jak chcesz - powiedział tak cicho, że prawie niedosłyszalnie. Wilson podniósł głowę gwałtownie nie wierząc w to co usłyszał. Nie... To nie mogła być prawda. Przecież to nie było w stylu House'a. Ale to się stało. On go prosił aby został. W innym przypadku wykorzystał by to do lekkiej nabijania się z przyjaciela, w końcu taka okazja nie trafiała się często, ale nie w tym przypadku. W tym momencie był zbyt bardzo zaabsorbowany jego dziwnym zachowaniem.

- Czemu?

- Co?

- Czemu chcesz żebym został?

Diagnosta przestał grać, jakby zastanawiał się tą odpowiedzią. Po chwili ciszy potrząsnął głową zrezygnowany, nie mogąc znaleźć żadnej odpowiedniej.

- Bo tak.

- Bo tak? Ty nigdy nie robisz nic 'bo tak'!

Niebieskie oczy spojrzały na niego z niemym błaganiem by nie próbował ciągnąć dalej tej rozmowy, lecz nie mógł. Był naprawdę żywo zainteresowany tym co właśnie się działo. To nie był House, którego znał. Znowu zapadła cisza, mącona jedynie szumem ich oddechów. Chciał wyciągnąć z niego coś więcej, lecz nie miał pojęcia co powiedzieć. Diagnosta odwrócił się do instrumentu i z powrotem zaczął grać.

House przeklinał się w duszy. Mógł nic nie mówić, mógł wszystko zostawić tak jak jest i pozwolić Wilsonowi znaleźć sobie własne mieszkanie. Najgorsze w tym wszystkim było, że nie mógł. Za wszelką cenę chciał zatrzymać przy sobie młodszego mężczyznę, nawet jeśli byłby zmuszony wyznać mu całą prawdę. Zwiesił głowę, pozwalając by jego palce prawie samodzielnie naciskały klawisze klawiatury. Czy wszystko musi się zawsze tak pieprzyć?

- A jeśli chciałbym się wyprowadzić co byś zrobił? - zapytał Wilson, siląc się na odwagę. Podniósł się z ziemi, czując, że lekko się trzęsie. Nie rozumiał tego wszystkiego, ale pozwolił by w jego sercu zakiełkowało małe ziarenko nadziei, że może jednak House coś do niego czuje. Uznał, że to jedyny sposób by to sprawdzić.

- Spróbowałbym cię zatrzymać.

- Jak?

Usta Grega utworzyły rozchyliły się lekko ze zdziwienia. Nigdy nie pomyślałby, że Wilson jest zdolny do takich gierek. Teraz naprawdę nie miał pojęcia co miał zrobić. W jego głowie pojawiły się dwie opcje - postawić wszystko na jedną kartę i powiedzieć Wilsonowi całą prawdę z nadzieją, że Wilson jednak go nie odrzuci lub... Lub rzucić jedną z swoich sarkastycznych odzywek i zgrabnie ominąć temat. Bardziej chylił się do tego drugiego, lecz w głębi serca męczyła go ta sytuacja i chciał jak najszybciej rozwiązać swój sercowy problem.

Powoli wstał z ławeczki i odwrócił się w stronę stojącego młodszego mężczyzny. Podszedł do niego i spojrzał w te czekoladowe oczy. Zauważył w nich coś dziwnego, coś co powiedziało mu, że postępuje słusznie. Czas postawić wszystko na jedną kartę.

- Tak... - ujął twarz Wilsona w swoje dłonie i przylgnął do jego ust. Nigdy nie smakował czegoś tak wspaniałego i uzależniającego zarazem. Pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, lecz przelał w niego całe uczucie. Odsunął się od osłupiałego onkologa, lecz nie zdjął dłoni z jego policzków. - Teraz możesz uciec z krzykiem - uśmiechnął się krzywo.

- Nie mam zamiaru... - wydusił Wilson. Tym razem jego wargi spoczęły na wargach diagnosty. Całowali się i żaden z nich wciąż nie mógł w to uwierzyć. To całe zdarzenie było takie nierealne. Zaczęli delikatnie i nieśmiało, jak nastolatki, którzy w każdym momencie mogli zostać nakryci przez rodziców, lecz już po chwili pocałunek zamienił się w ognisko namiętności i pożądania. Żaden z nich nie czuł się tak do tej pory. Powietrze wydawało się drżeć od wypełniającego ich gorącego uczucia.

James poczuł przechodzące go dreszcze przyjemności, gdy ręka House'a wylądowała na dolnej partii jego pleców. Chciał aby ta chwila trwała wiecznie. Czuł się wspaniale, lecz w jego sercu zagościła nutka strachu. Co jeżeli to był tylko sen? Co jeżeli gdy to tylko się skończy, Greg go zostawi? Co jeżeli był jego jednonocną zabawką? Przerwał pocałunek i spojrzał w te magnetyzująco błękitne oczy.

- Greg... - wychrypiał.

- Mmm?

- Ja muszę wiedzieć, czy ty... Czy ty czujesz do mnie coś więcej?

Diagnosta zamrugał kilkakrotnie. To było trudne pytanie, choć odpowiedź była banalna i składała się z trzech liter. Tak, czuł do Wilsona coś więcej. Kochał go. Kochał go całym swoim sercem, lecz onkolog powinien wiedzieć, że okazywanie uczuć nie było jego mocną. Jeżeli w ogóle to potrafił. Westchnął. Jak on miał to powiedzieć.

- Ja... sądzę, że czuje do ciebie coś więcej - powiedział powoli. Miał nadzieje, że James zrozumie. Zrozumiał. Jego oczy nabrały koloru płynnej czekolady, a na twarzy pojawił się nieśmiały, ale ciepły uśmiech.

- Kocham cię. Zawsze kochałem i zawsze będę - wyszeptał. House odpowiedział mu kolejnym pocałunkiem. Nie zauważyli kiedy wylądowali w sypialni na łóżku, a ich ubrania lądowały na przeróżnych meblach. Nagle ziemia mogłaby przestać istnieć, ale to umknęłoby ich uwadze. Liczyli się tylko oni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:40, 28 Maj 2009    Temat postu:

Słodkie. House pokazujący ludzkie uczucia jest cudowny. Ta nie pewność i nie śmiałość chłopaków no normalnie aż mi słów zabrakło. Fajny dialog z podstępnym Wilsonem.

Życzę dużo weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:07, 30 Maj 2009    Temat postu:

łaaaaaaaaaa!! nareszcie mu to powiedział pisz dalej jak najszybciej! xd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:18, 02 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
Ostatni part, tki jakby epilog. Narazie wrzucę bez zbetowania. Jak Em. przeczyta i wyślę mi poprawioną wersję to zamienię.
Pozostaje mi życzyć wam miłego czytania ;P

Dedyk dla wszystkich tych, którzy to przeczytali w całości


Part V (epilog?)

Ciepłe promienie padły na jego twarz przyjemnie ją ogrzewając. Słońce właśnie zaczęło wznosić się na Princeton, rozmywając pozostałości nocy. Świergot ptaków wesoło oznajmił nowy dzień, który według prognozy pogody miał być dużo suchszy niż ostatnie siedem tygodnie deszczowego lata.

Głośno wypuścił powietrze z płuc. Był zmęczony, niewyspany i cholernie głodny, ale nie chciał opuszczać swojego balkonu. Całą noc spędził przy umierającej pacjentce, próbując uratować ją na wszystkie możliwe sposoby. Niestety nie udało mu się, ale nie czuł tak wielkiego żalu jak po każdym innym martwym pacjencie, co nie oznaczało, że nie był z tego powodu smutny. Pomagała mu świadomość, że za nie długo pojawi się najbliższa mu osoba, zabierze go do domu i nie wypuści z łóżka przez resztę weekendu. Z niecierpliwością nasłuchiwał warkotu motoru.

House uśmiechnął się do siebie. Jak dotąd szło mu nieźle. Najciszej jak mógł dokuśtykał do onkologa. Najwyraźniej tamten był zbyt zamyślony by cokolwiek zauważyć, bo nawet nie drgnął. Diagnosta objął go ramionami w pasie i przyciągnął do siebie.

- Co... Greg? - głos Wilsona był wypełniony zaskoczeniem.

- Uhum.

- Ale... Jak ty tu przyjechałeś? Przecież bym cię zauważył.

- Oj, Jimmy, Jimmy... Wiedziałem, że będziesz mnie tu wypatrywał jak Julia swojego Romea, więc podjechałem z drugiej strony i wszedłem tylnym wejściem.

- Och, mój Romeo! Jakiś ty pomysłowy! - mimo, że nie mógł tego zobaczyć, James był pewien, że na twarzy starszego mężczyzny pojawił się pełen ironii uśmiech. Trwali w tej pozycji dłuższą chwilę, napawając się swoim ciepłem i bliskością. W końcu Wilson zaczął się wiercić, próbując wydostać się z uścisku. Nie mógł ich nikt zobaczyć. W ciąż utrzymywał ich związek w tajemnicy. A przynajmniej próbował, ponieważ przy Housie, który znienacka wciągał go do schowków albo łapał za tyłek, było prawie niewykonalnym zadaniem.

- House... Puść mnie...

- Ale mamo...

- House, naprawdę nikt nie może nas...

- Och, Jimmy, czemu? Myślę, że twoim pacjentom nie będzie przeszkadzało to, że jesteś gejem.

- Ja nie jestem g e j e m.

- Nie? - diagnosta był naprawdę rozbawiony.

- Nie.

- A co powiesz o tym? - ręka House'a zgrabnie wślizgnęła się w bokserki onkologa. Wilson, poczuł, że momentalnie stał się twardy. Rumieniec wpełzł na jego twarz.

- Nie, ty wcale nie jesteś g e j e m - wymruczał Greg po między pocałunkami, które składał na karku swojego kochanka. Po ciele Jamesa przeszedł dreszcz przyjemności. Ręka diagnosty poruszała się w górę i w dół. Nie powinnien poddawać się ogarniającej go rozkoszy, ale było już za późno. Przymknął powieki i jęknął cicho. Dlaczego tak łatwo mu się poddawał?

Nagle House przestał. Wilson mruknął cos niezadowolony.

- Chyba mamy widownie - wyjaśnił diagnosta bez najmniejszego śladu zażenowania. Onkolog w przerażeniu otworzył oczy i zobaczył stojącą na dole Cuddy. Kobieta patrzyła na nich z otwartymi ustami. Jej mina wyrażała konsternację zmieszaną z przerażeniem. Zauważyła, że jej się przyglądają i szybkim krokiem ruszyła do wejścia szpitala. Twarz Wilsona nabrała krwistoczerwonej barwy. Odepchnął swojego przyjaciela i uciekł do swojego gabinetu. Ich mała tajemnica wyszła na jaw.

House roześmiał się widząc jego przestraszoną minę. Jimmy w tym wydaniu był bardziej niż słodki. Oparł się plecami o barierkę i spojrzał w niebo, które ponownie zasnute było ciężkimi chmurami. Grube krople powoli zaczęły spadać na rozgrzaną ziemię. Powietrze znów przesiąknięte było tym specyficznym, ziemnym zapachem.

Znów padał deszcz.

Nie można wierzyć prognozom pogody.

THE END


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:31, 02 Cze 2009    Temat postu:

soft napisał:
Otworzył lodówkę z nadzieją, że znajdzie coś z czego da się przygotować w miarę jadalny posiłek. Przywitał go kolejny ośmiopak piwa i karton mleka, który zaczął już żyć własnym życiem.
- Co ty zazwyczaj jesz? - zapytał diagnosty, który właśnie włączył telewizor i przerzucał ze znudzeniem kanały. W końcu znalazł jakiś film wojenny wypełniony wybuchami i salwami z karabinów maszynowych.
- Spójrz do kosza.
Wilson miał złe przeczucie, ale zajrzał do plastikowego kubła. Czarny foliowy worek wypełniony był opakowaniami po chińszczyźnie, zupkach w proszku, mleku i Vicodinie. Nie ma to jak zdrowe odżywianie.
- Skoczę do sklepu - oznajmił, kierując się po wczorajsze ubranie. Dzięki Bogu, wszystkie części jego garderoby były w miarę suche. Przebrał się szybko i zszedł na dół. House stał przy telefonie wysłuchując nagranych wiadomości. Właśnie trafił na końcówkę wiadomości od Trzynastki:
-... jeżeli jest u ciebie Wilson i chcecie dożyć jutra, nie radzę wam już dziś przychodzić.
- Czyli mamy dziś wolne! - rzucił radośnie Greg, podchodząc do barku i wyciągając butelkę szkockiej. - Co powiesz na kolejkę?
- O nie, House. Nigdy więcej picia w środku tygodnia, a poza tym, ja idę do sklepu - założył buty i wyszedł. Potrzebował chociaż krótkiego spaceru.


To jedna z najśmieszniejszych rzeczy jakie przeczytałam. Potrzebowałam tego po ostatniej części Walking Away


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:16, 02 Cze 2009    Temat postu:

Fajnie pokazany obraz życia codziennego chłopaków. Szkoda tylko, że takie krótkie. Mina Cuddy musiała być bezcenna.

Życzę dużo weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:37, 02 Cze 2009    Temat postu:

i już koniec? buuu, ja nie chcę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin