Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

dwa krótkie opowiadanka o miłości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mammours
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:02, 29 Gru 2008    Temat postu: dwa krótkie opowiadanka o miłości

Kategoria: love




A oto moje pierwsze tłumaczenie. Życzę miłego czytania!

orginał na [link widoczny dla zalogowanych]

Myślę, że teraz jest wraszcie dobrze!

Heating pad

3:01 ... 3:02 ... 3:03 ... 3:04 ... 3:05 ... 3:06 ... o 3:07 House w końcu słyszy klucz przekręcany w zamku. Wziął głęboki oddech, może jednak prześpi się tej nocy... Widzisz, problem w tym, że jak wpuszczasz do swojego łóżka ciepłe ciało to przyzwyczajasz się do niego. Aczkolwiek w tym konkretnym przypadku to ciało nie było ciepłe - wręcz przeciwnie. House nigdy by nie przypuszczał, że jakikolwiek żywy człowiek może być taką lodową kulką jak Wilson w tym momencie. Nie przypuszczał również, że nie będzie mógł spać bez swojego kochanka owiniętego wokół siebie.
Nastawił uszu żeby usłyszeć odgłos miękkich kroków na drodze do sypialni. Prawie przegapił moment, w którym Wilson wszedł i zaczął się rozbierać. Niestety było za ciemno, żeby coś zobaczyć, więc będzie musiał zabawić się w inny sposób, na przykład strasząc Wilsona.
- Nie mogłeś zostać w szpitalu? Jest trzecia nad ranem i musimy wstać za cztery godziny. - Warknął.
Cholera, za ciemno żeby zobaczyć, jak Wilson podskakuje, ale z przyjemnością usłyszał przestraszony okrzyk zaskoczenia. Po krótkiej chwili usłyszał jak Wilson mamrocze coś brzmiącego jak „dupek”. W odpowiedzi uśmiechnął się szeroko. To właśnie otrzymujesz jak jesteś wywołany do pracy późnym wieczorem i wracasz do domu o trzeciej nad ranem.
- Słyszałem co powiedziałeś. - Powiedział głośno.
- I...?
- Wiesz, że słowa też mogą ranić. - Fałszywie zaskomlał wysokim głosem House. Był pewien, że usłyszał jak Wilson zamrugał.
- Myślę, że bezbłędnie opisałem twoją osobowość tym jednym słowem.
- Hej! Przecież kochasz moją postawę.
- Wcale nie. - Padła zirytowana odpowiedź, podkreślona przez głośne westchnienie.
- Ale kochasz się ze mną bzykać. - Zażartował House.
- Mógłbym uprawiać seks gdziekolwiek. - Odparował Wilson znudzonym i trochę zirytowanym głosem.
House zamrugał na tę odpowiedź. Ile czasu może komuś zająć zdejmowanie ubrania, nawet jeśli tą osobą jest James Wilson?
- Teraz chodź do łóżka, kochanie. - Zanucił House - Słyszę, że szczękasz zębami.
Poklepał głośno łóżko, został nagrodzony tym, że Wilson wgramolił się wreszcie i przysunął do niego. Po pierwszym kontakcie ich ciał House pisnął w skrajnym szoku.
- Boże! Coś ty robił? Kąpałeś się w wannie z lodem?!
House wciąż ciężko dyszał od przenikającego go chłodu, kiedy próbowali znaleźć jakąś wygodną pozycję.
- Jestem zmęczony, na dworze jest cholernie zimno i jest środek nocy. Następnym razem zostanę w szpitalu, więc nie będę ci przeszkadzać! - Wygderał Wilson.
- Nie narzekaj. Koniec tematu. - Zażądał House.
Gdyby Wilson został na noc w szpitalu House nie spałby przez całą noc, a to nie była żadna opcja! Musiał stłumić kolejny okrzyk kiedy zimne plecy Wilsona przywarły do jego klatki piersiowej, nie udało mu się jednak powstrzymać, kiedy zimny tyłek Wilsona dotknął jego ciepłego krocza.
- Jezu! Nawet twój tyłek jest jak blok lodowy! - Zawołał kiedy przez jego ciało przeszedł dreszcz. Zaczął pocierać rękami Wilsona boki, tyłek, nogi i wszystko czego dosięgnął. Kilka minut później Wilson zamruczał i przyciągnął ręce House'a do siebie. Splótł ich palce i przycisnął powyżej serca.
- Powinieneś nosić dłuższe kalesony. - zasugerował House.
- Jaaaaasne. - Parsknął Wilson. - Nie dam ci jeszcze więcej powodów, do wyśmiewania mnie!
House nie silił się na odpowiedź. Złożył tylko szybki pocałunek na karku Wilsona i głęboko wciągnął jego zapach. Obaj mężczyźni mieli właśnie zasypiać, kiedy Wilson mruknął:
-Kocham cię... kiedy jesteś moją rozgrzewającą poduszką.
House zachichotał cicho i złożył kolejny szybki pocałunek na karku Wilsona. On też uwielbiał być rozgrzewającą poduszką Wilsona!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mammours dnia Czw 22:52, 01 Sty 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mammours
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:21, 31 Gru 2008    Temat postu:

Niezrażona brakiem entuzjazmu przetłumaczyłam drugie opowiadanko.
To również zostało już poprawione!


Sooooo cute.


- House, jeśli chcesz żebym po pracy poszedł do wypożyczalni kaset wideo dzisiaj po pracy to musisz oddać mi kartę. - Ręka Wilsona była wyciągnięta, a w głosie słychać było irytację i znudzenie.

House musiał niestety przyznać w tym względzie rację Wilsonowi. Grzebiąc w portfelu nie zauważył, że Wilson podszedł bliżej. Portfel zniknął z jego ręki, zanim zdążył pomyśleć o jakimkolwiek proteście.

- Nosisz w portfelu moje zdjęcie?

House zamknął oczy zażenowany, zawstydzony dodatkowo tym, że się rumieni. Spojrzał na swoje stopy, a na końcu przeniósł wzrok na Wilsona. Wilson miał się nigdy nie dowiedzieć o jego małym, głupim sekrecie.

- Skąd je wziąłeś? Jest stare i jestem prawie pewny, że nigdy ci go nie pokazywałem. - Spytał patrzący nieufnie Wilson, wciąż z dowodem rzeczowym w dłoni i wpatrując się w niego [dowód] z dużym zaskoczeniem.

House nie chciał kontynuować tej rozmowy; to by na zawsze zniszczyło jego reputację na zawsze. Nawet jeśli on i Wilson są razem od dwóch lat, a wszyscy w szpitalu wiedzą o nich od półtora roku, to nawet Wilson nie musi wiedzieć, że jest w nim zakochany bez pamięci. Wystarczy, że on wie, że jest tak chory z miłości, że jest to prawie żałosne.

Zakręcił nerwowo laską, przerzucił plecak z jednego ramienia na drugie i zaszurał nogami. Wilson wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem malującym się w kącikach jego ust, a na jego policzkach zaczęły się pokazywać dołki. House westchnął, wyzbywając się resztek dumy.

- Ja... uh, znalazłem to w starym albumie i zrobiłem sobie kopie. - Powiedział z nerwowym piskiem na końcu.

Wilson zaniemówił po tym oświadczeniu. Widział House'a strapienie i własne oszołomienie tą sytuacją i zdecydował nie naciskać zbyt mocno. Bez cienia kpiny w głosie zapytał:
- Um... okay. Ale dlaczego... wybrałeś właśnie to zdjęcie?

House powiedział bez namysłu:
- Wyglądasz na nim tak słodko!

Wilson roześmiał się głośno po tym porywie szczerości.
- O mój Boże. Czy ty właśnie to powiedziałeś? TY?

House rzucił mu groźne spojrzenie. Był bardzo zirytowany, bo został przyłapany z fotografią swojego chłopaka. Poza tym był tak zakłopotany, że ciężko mu było przypomnieć sobie, kiedy ostatnio czuł się podobnie. Warknął, żeby ukryć swoje położenie:
- Skończyłeś już z zawstydzaniem mnie?

- Nie ma mowy! To zbyt dobra okazja, żeby to ominąć!

Wilson szczerzył się jak kot Cheshire*, kiedy House powoli zbliżył się do niego. Wzruszył nonszalancko ramionami. Nagle stał się zbyt spokojny, wobec potencjalnych kpin Wilsona.

- Jeśli się uprzesz... - Mówił powoli pod podejrzliwym spojrzeniem Wilsona. - Naprawdę nie dasz temu spokoju, prawda?

- Um... - Wilson naprawdę nie lubił, kiedy House wydawał się być na skraju zamiany ról.

House kontynuował z rozmarzonym wyrazem twarzy:
- Hm, mógłbym zrobić więcej kopii tego zdjęcia... może nawet powiększyć je... a potem mógłbym je rozwiesić w całym szpitalu... wszyscy będą obsesyjnie o tym gadać.

Wilson kompletnie opanował się po tym krótkim momencie, kiedy był po drugiej stronie krępującej sytuacji. Jak mógł przypuszczać, że House zgodzi się na to?
- Okay... okay. Nie będę się z ciebie nabijał przez tę fotografię. Tylko... nie rób tego co powiedziałeś, proszę. - Popatrzył błagalnie na House'a.

- Boisz się stada chichoczących kobiet nachodzących cię? - House uśmiechnął się swoim charakterystycznym kołtuńskim uśmieszkiem.

- Bardziej się martwię, co się będzie działo, kiedy zaczniesz odstraszać ten tłum chichoczących kobiet ode mnie. - Odpowiedział Wilson odpychając od siebie wizję zazdrosnego House'a i siebie całkowicie podnieconego.

- Wciąż czuję się zraniony po tym, jak mnie wyśmiałeś. - Powiedział House z kwaśną miną. Wilson westchnął, ale ostatecznie zdecydował się podjąć grę.

- Chcesz, żebym ci się zrekompensował, tak? Czego konkretnie ode mnie oczekujesz?

Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy House'a. To nie był dobry znak! Wszystkie dzwonki alarmowe rozdzwoniły się hałaśliwie w głowie Wilsona, a miał dużo dzwonków zarezerwowanych dla House'a. Uśmiech na twarzy House'a jeszcze się powiększył kiedy zauważył zaalarmowany wyraz twarzy Wilsona. House właśnie zamierzał złamać regułę nr 1 obowiązującą w pracy. Zamknął Wilsona w ciasnym uścisku i ukrył twarz w zagłębieniu jego szyi.

Wilson był tak oszołomiony, że ani się zbytnio nie opierał, ani nie współpracował. Po rozważeniu innych opcji doszedł do wniosku, że złamanie reguły numer jeden nie jest takie złe, jak na przykład złamanie zasady drugiej lub trzeciej - wtedy byłoby inaczej. Po krótkim wahaniu jego ramiona oplotły talię House'a.
Złamanie reguły numer dwa nie zajęło dużo czasu. House wsunął język w otwarte usta Wilsona, smakujące mieszaniną miętowej pasty do zębów i kawy. Od tej chwili wszystko wymknęło się Wilsonowi spod kontroli. Pożądanie zwyciężyło jego lepszą stronę natury i teraz on również domagał się dostępu do ust House'a. Robili cichy hałas całując się w lobby szpitala, ale kto by się tym przejmował?

- Sala do badań numer jeden jest wolna, jeśli potrzebujecie specjalnego czasu. - Powiedziała bardzo rozbawiona Cuddy, z wielkim uśmiechem rozjaśniającym jej twarz.

Wilson stęknął zażenowany i ukrył twarz w szyi House'a. House zachichotał i szepnął mu do ucha.
- Jesteś bardzo utalentowany w byciu słodziutkim!

Wilson zamknął oczy. Jego policzki zakwitły głębokim odcieniem czerwieni, kiedy zauważył, że wciąż ma w ręce portfel ze zdjęciem. Szybko musnął ustami usta House'a, zanim odpowiedział z uśmiechem: „Też cię kocham.”

The End


* Kot z Cheshire: Skrajnie niezależny kot z „Alicji w krainie czarów”. Potrafi znikać i pojawiać się. Carroll wziął jego imię z angielskiego idiomu grin like a Cheshire cat- uśmiechać się jak kot z Cheshire: Istnieją dwie teorie na temat pochodzenia tego idiomu: (1) w hrabstwie Cheshire, malarz wykonywał na karczmach szyldy uśmiechniętym lwem; (2) sery w Cheshire wycinano w kształt głowy uśmiechniętego kota.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mammours dnia Czw 23:11, 01 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:37, 31 Gru 2008    Temat postu:

Nie skomentowałam, bo czekałam na to drugie opowiadanko:) Wg mnie tłumaczenie super pod względem treści (nie jestem specem od ortografii i interpunkcji).
Bardzo mi się podobało i czekam na następne tłumaczenia:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:02, 31 Gru 2008    Temat postu:

Nie czytałam wcześniej oryginału. Przeczytałam teraz. Wprawdzie w komentarzu miałam poruszyć inną kwestię, na tę też znajdzie się miejsce.

Autor/ka prowadzi narrację w czasie teraźniejszym. Oczywiście rozumiem istnienie licentia translatica, ale to prawo stosuje się w przypadku fragmentów, które ciężko jest przełożyć. Nie daje to tłumaczowi orawa do ingerencji w tekst oryginału, nie mówiąc już o zmienianiu czasu narracji. Wiem, że przeszły jest łatwiejszy. Autor/ka używa teraźniejszego.

Najbardziej rzuca się w oczy błąd związany z zapisem dialogów. Anglojęzyczni zapisują dialogi od apostrofów lub cudzysłowia. Niestety, my jesteśmy w Polsce i w tym kraju dialog tradycyjnie zapisuje się od pauz dialogowych, zwanych w niektórych kręgach myślnikami. To jest do poprawy.

Są błędy językowe. W zdaniu warunkowym przemieszanie aspektu dokonanego z niedokonanym, na przykład. Kroki mogą być miękkie, ale nie da się ich usłyszeć. Usłyszeć można ODGŁOS miękkich kroków. Względnie, można usłyszeć odgłos bosych stóp. Ale miękkie kroki bosych stóp? Trochę tego za dużo. Mogę tu jeszcze powiedzieć, że masz problemy z tłumaczeniem. Niekiedy mijasz się kompletnie z oryginalnym znaczeniem zdania.

Praktyka czyni jednak magistra, jak powtarza profesor W. Dlatego ćwicz.
Kłaniam,
Kat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Śro 21:11, 31 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mammours
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:13, 01 Sty 2009    Temat postu:

dziękuję za pomoc w poprawie , Katty B.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:27, 02 Sty 2009    Temat postu:

Autorka (po wystroju lj-ta sądzę, że to jednak ona) pisze śliczne Hilsonowe ficzki, z naciskiem na opiekuńczego/troskliwego/przytulaśnego/zazdrosnego House'a, który potrafi być taki, ale tylko wobec Wilsona (w odpowiedzi na komenta potwierdziła moją obserwację )

Pierwszy z powyższych fików rozłożył mnie na łopatki - mogę zrozumieć dark!Wilsona, ale cold!Wilson? Przecież to jest czekoladowooki pluszowy miś House'a - a misie nie są zimne Pozostaje się tylko cieszyć (żeby nie powiedzieć "piać z zachwytu" ), że House potrafi go rozgrzać. Ale TO akurat żadna tajemnica

A drugi... Well, House noszący w portfelu zdjęcie "słodko wyglądającego" Wilsona i na dodatek obściskujący go w holu... LOVE IT (oni chyba specjalnie ustalili te swoje zasady, żeby je łamać ) No i nawet Cuddy wydała się jakaś taka... przyjazna (ale to przecież tylko fik...)


okej, to teraz słów kilka nt Twojej pracy (z zastrzeżeniem, że nie czytałam oryginału)
Gdyby Katty nie zwróciła uwagi na zmianę czasu narracji, to ja bym niczego nie zauważyła (Nie rozumiem, co jest takiego fajnego w czasie teraźniejszym, że ludzie decydują się na tę formę - ja go serdecznie niecierpię, jak czytam po angielsku, to staram się go zignorować, a kiedy tłumaczyłam fika "Not worth it" przekonałam się, że brak rozróżnienia płci w języku polskim czyni tę formę jeszcze bardziej niestrawną )

w drugim fiku w dwóch zdaniach pojawiły się powtórzenia, pewnie przez niedopatrzenie A w kilku zdaniach w obu fikach zmieniłabym szyk wyrazów, ale to wszystko jest do wyćwiczenia - więc tłumacz dalej

weny życzę (bo nawet tłumaczom czasem się przydaje)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:04, 02 Sty 2009    Temat postu:

Richie117 napisał:
kiedy tłumaczyłam fika "Not worth it" przekonałam się, że brak rozróżnienia płci w języku polskim czyni tę formę jeszcze bardziej niestrawną )

Niestrawną? Skarbie, przecież właśnie TO jest w czasie teraźniejszym piękne! Brak rozróżnienia płci! Dzięki temu można zachować tożsamośc bohatera aż do ostatniego zdania! *cuddles czas traźniejszy*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin