Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Not Worth It [15] [u]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 11:05, 22 Cze 2008    Temat postu: Fic: Not Worth It [15] [u]

Kategoria: friendship


Zweryfikowane przez Autorkę


FFN się odblokowało i udało mi się opublikować mojego pierwszego House'owego fika. Rzecz dzieje się po zakończeniu sezonu 4, więc jeżeli ktoś jeszcze nie widział, to proponuję się wstrzymać, żeby uniknąć spoilerów. Shipów jako takich nie ma, chociaż jeżeli ktoś ma ochotę, to może sobie w jedną albo drugą stronę sprawę zinterpretować. :smt002

Na razie gotowa jest tylko wersja angielska. Postaram się przygotować polskie tłumaczenie w ciągu najbliższych paru dni - chyba, że kogoś natchnie i postanowi zrobić to za mnie. :smt002

Zapraszam: [link widoczny dla zalogowanych]

:smt026


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez dzio dnia Śro 5:01, 20 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:30, 22 Cze 2008    Temat postu:

Yyy, przepraszam, jaki jest sens zakładania tematu do fika, skoro fika się nie przygotowało? Co, bookujemy sobie fiki, tak? Takie postępowanie, jest według mnie głupie i niepotrzebne. Rozumiem, taak, opublikowałaś/eś fika na FFN, super.
Ale skoro jest to POLSKIE forum, to może tak po "POLSKIEMU", co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 11:36, 22 Cze 2008    Temat postu:

A może chciałam, żeby go przeczytało parę osób, które znają angielski i skomentowało w czasie, kiedy będę pracować nad tłumaczeniem, które dla reszty świata tutaj wrzucę za parę dni? Rozumiem, że to jest polskie forum i dlatego fika nie wkleiłam w temacie, tylko podałam linka. Wkleję tłumaczenie. Nie rozumiem, w czym problem - jest jakaś reguła, o której nic nie wiem, zabraniająca wrzucania materiałów w języku innym, niż polski?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:39, 22 Cze 2008    Temat postu:

Nie ma takowej reguły. Po prostu postępowanie w stylu "a to założę temat, żeby mi kto fika nie wziął i nie przetłumaczył" wydaje mi się głupie.
A tak ogólnie to fik ciekawy i chętnie zobaczę tłumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 11:41, 22 Cze 2008    Temat postu:

Ale przecież ja napisałam, że jeżeli ktoś ma wenę i czuje się na siłach, żeby przetłumaczyć, to zapraszam. Nie rozumiem, w czym problem...

A po tłumaczenie zapraszam za 2, 3 dni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez dzio dnia Nie 11:42, 22 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 12:04, 22 Cze 2008    Temat postu:

Marau, o ile dobrze rozumiem, to dzio napisała tego fika właśnie po angielsku. Nic sobie zatem nie blokuje, tylko się chwali. Jak go przetłumaczy na polski, to wrzuci tutaj w wersji polskiej.

Dzio, jestem pod wrażeniem, nie umiałabym napisać fika po angielsku, chociaż pisząc po polsku, niektóre dialogi częściowo najpierw wymyślają mi się po angielsku

Przeczytam, ale pewnie wieczorem i wtedy skomentuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:24, 22 Cze 2008    Temat postu:

Ja też chętnie przeczytam Obie wersje

Tylko skoro to jest fik House&Wilson to... CO ON ROBI W "INNYCH"?????



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:33, 22 Cze 2008    Temat postu:

Kurde, dzio! Czytam Twojego fika i jestem na skraju rozpłakania się! Oczy wilgotne, broda zmarszczona...
PIĘKNE!!!

(można za moją reakcję winić też rozbuchane hormony, ale to jak kto woli )

No dobra. Przeczytałam całość. Ostatecznie się poryczałam. Ty zua kobieto.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez joasui dnia Nie 13:41, 22 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 13:43, 22 Cze 2008    Temat postu:

Richie - z tego co rozumiem, fik o przyjaźni Wilsona i House'a nie kwalifikuje się jako Hilson. Jak pisałam, można się bawić w interpretowanie na różne sposoby, ale w założeniu nie ma tu żadnych shipów, czyli według mnie rzecz podpada pod INNE.

joasui - cieszę się, że się podoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aku
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:37, 22 Cze 2008    Temat postu:

dzio napisał:
Richie - z tego co rozumiem, fik o przyjaźni Wilsona i House'a nie kwalifikuje się jako Hilson. Jak pisałam, można się bawić w interpretowanie na różne sposoby, ale w założeniu nie ma tu żadnych shipów, czyli według mnie rzecz podpada pod INNE.

joasui - cieszę się, że się podoba.


kwalifikuje się

zobacz tak u dołu Hilsona, jest/są friendship

Marau, fic jest przygotowany, tłumaczenie ma być, ale skoro to polskie forum to wygońmy stąd Czecha (bez obrazy)

Fic jest, tłumaczenie zaplanowane, koniec dyskusji na temat rasizmu etc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:19, 22 Cze 2008    Temat postu:

dzio napisał:
Richie - z tego co rozumiem, fik o przyjaźni Wilsona i House'a nie kwalifikuje się jako Hilson. Jak pisałam, można się bawić w interpretowanie na różne sposoby, ale w założeniu nie ma tu żadnych shipów, czyli według mnie rzecz podpada pod INNE.

rację ma Aku - w dziale Hilson jest miejsce dla wszystkich fików House'owo-Wilsonowych Tylko ostatnio tak się tam miłosno zrobiło :wink:
a dział Inne jest... dla innych House'owych shippów itp

Jeśli chcesz, to mogę przenieść Twojego fika (jeśli chcesz, to daj znać), ale to Twoja decyzja

**********************************************************

Oki, czytam w oryginale...

“You're off Vicodin,” she says and House slowly raises his head from the file he was reading.

“Yes,” he says.

OMG!!! aż nie wiem, co myśleć... próbuje się ukarać za to, co się stało, czy tylko nie chce pójść do Wilsona po receptę??? A może vicodin przypominałby mu stare, dobre czasy??? :?

“I don't care.” She can tell that House means it. His eyes are empty of anything except pain.
OMG!!! House stracił sens życia, tracąc Wilsona To takie niby "oczywiste", ale jak o tym czytam, to zawsze mnie to cholernie boli Oni mają być RAZEM (nie mówię o Hilsonie full version - tylko tutaj - ale o starej, dobrej przyjaźni!!!)

“Hi,” Wilson greets her and from his red eyes she can tell he was crying.
A ja razem z nim
Irytujące, jak dwie bliskie sobie osoby zamiast porozmawiać ze sobą, cierpią w samotności

“Yes. I... I went to ask him if he needed a refill.”

Cuddy hides the small, sad smile by looking down. That's Wilson – always where he's needed.

No, chociaż tyle... Wilson i ta jego zawodowa odpowiedzialność... ehhh...

“He said there was no sense wasting it on him.”
........................... *umarłam*
House, samolubny sukinsyn itp, tak powiedział???
Przecież... przecież on się NIGDY nie poddaje :? Może nie chciał powiedzieć prawdy Wilsonowi?...

“Then he told me to get out of his office and to stay away.” He looks helpless, lost.
nie, nie, nie...
I w tym momencie nasuwa się pytanie: Ale będzie dobrze, prawda??? I w jaki sposób???

Cuddy rushes out of his office and while her heels are counting out the steps to the Department of Diagnostic Medicine, in her head she's already calling House a stubborn, melodramatic idiot and telling him to get over himself.
Cuddy? Cuddy pozbiera to do kupy??? Mam nadzieję, że jej się uda...

“You can go to sleep as soon as you stop being an idiot!” she plants her fists on her hips and glares at him.
^_^
tiaaa... taką Cuddy to ja lubię

House slowly limps towards her, one hand on the cane, the other tracing the walls and furniture in case he stumbles and needs extra support. When he reaches for the bottle, his hand is shaking. He holds it for a moment in a tightly clenched fist, his eyes closed. He's breathing fast and Cuddy can see beads of perspiration on his forehead.
Poor House *tuuuuli*
Chwytający za serce obraz bólu i rozpaczy

The bottle flies across the room and smashes into the wall, small white pills scatter everywhere.

“No!” he screams and Cuddy takes a step back, shocked.

omg, omg, omg...
(chociaż byłabym zawiedziona, gdyby wszystko poszło gładziutko )

“Because this is the only good thing that I'm capable of doing!” he screams at her. “And I can do it just fine without the fucking pills!”
oj, House, mylisz się... potrafisz jeszcze wiele rzeczy - tylko boisz się spróbować *tuuuli*

“I want this to stop,” [...] House says 'this' and means 'my life'.
House, nie mów tak!!!!! to nie jest zabawne...

“But if it does, every single fucked-up thing will stay exactly the same, and there won't be anything right to balance it. I can't fix what happened, but I'm going to make something right, as much as I can, for as long as I can, in the only way I can, and I don't give the flying fuck about anything else. I'm going to lose, because there's just too much fucked-up stuff on the other side of the scales, but I'm going to try anyway.”
*trochę podniesiona na duchu, ale wciąż nie rozumie dlaczego*
tzn - rozumiem, tylko pojąć nie mogę... tzn... Jakim cudem House doszedł do takiego wniosku??? W czym może pomóc to, że ON cierpi... :?

Two weeks later Wilson seems to wake up. One tiny step after another he pulls himself back to who he was before. Or at least as close as possible in such short time. He's talking again, he's looking people in the eye, on good days there's even a hint of a spring in his step. He even smiles a little, and Cuddy can feel a surge of relief every time she sees it.
podzielam zdanie Cuddy
3maj się, Wilson!!! (tylko nie zapominaj o swoim przyjacielu!!!)

She tries to ignore the coldness in his eyes every time House is anywhere in sight.
nieeeeeeee...
Wilson, nie zachowuj się jak skończony dupek - House zaryzykował życie dla Amber, pamiętasz??

The wall between him and the rest of humanity has grown higher and now there's barbed wire curling on top
coraz gorzej... hehhh... :?
*coraz bardziej się boi, że jest za późno na cokolwiek*

He stares at his feet and says “I'm sorry,” so softly that she barely catches it.
*seruszko zamiera*
gaaaaaaaaad... House jeździ po personelu, ale Wilsona przeprasza...
u normalnego człowieka to mógłby być odruch, ale House nie jest normalny... no i to jest Wilson...
*gryzie paznokcie ze zdenerwowania*

House pushes himself from the wall and slowly, painfully kneels on the floor. He starts collecting the papers and Cuddy can see that his hands are shaking.
Hej, kim jesteś i co zrobiłeś z Gregiem House'em???
*jeszcze bardziej gryzie paznokcie ze zdenerwowania*

“Stop,” says Wilson in a flat, cold voice and House's head jumps up. “I can pick up my own damn papers.” He leans down, gathers the remaining pages, then he rips the rest out of House's hand and walks away.
boże, Wilson, czemu to robisz???

House is still there and the look of absolute agony [...] he sits with his back to the wall and wraps his too thin arms around his knees.

“I'm sorry,” he whispers

gdybym nie zabawiała się ostatnio hilsonowymi-erowymi-fikami, to na bank bym się rozpłakała...

She's grateful for 'almost fine' and silently prays for it to one day change to 'really fine'.

She hopes that day comes soon, because if it doesn't, it may be too late for House.

co racja, to racja...
tylko czy House będzie jeszcze raz próbował przeprosić???
albo czy Wilson się w końcu przełamie???
*boi się strasznie*

She goes to House first and tells him he has to talk to Wilson. House shrugs and tells her that Wilson doesn't want to talk to him.
malutka iskierka nadziei...
House nie powiedział, że ON nie chce rozmawiać z Wilsonem...

“Do you want to talk to him?” she asks.
[...]“It doesn't matter,” he says and Cuddy realizes there are two things, not one, that are still important to House. There's the job and there's anything Wilson might want.

Taaa... House zawsze zwracał uwagę na to, czego chce Wilson (ofkors w poważnych sprawach, a nie w kwestii "nieruszania jego lunchu" - chociaż może Wilson jednak chciał, żeby House kradł mu lunch :wink: )

She starts when she realizes the photo of Wilson and House that always sat on the shelf is gone.
*strach w oczach*
jest BARDZO źle

“Do you know why he said that?” asks Cuddy.

“Honestly? I don't care, not any more.”

eh... Wilson... to głupota, duma czy ich wybuchowa mieszanka??? Przecież POTRZEBUJESZ House'a w swoim życiu...

“He's convinced he's worthless. He's not eating properly and he barely sleeps – except for the bare minimum he needs to survive. He believes he doesn't deserve anything better. He pushed you away, because you're the only person who can make him feel better and he doesn't think he deserves it.”

Wilson stares at her for a long minute. “And what if I agree with him?”

go, go, Cuddy!!! przemów mu do rozsądku!!!
Wilson - nie mówisz poważnie, prawda?? Nie wierzę, że mógłbyś tak myśleć

“He will do whatever you ask of him, even if it's going home and slitting his wrists. If you really wish he died, go and tell him that. It's a kinder thing to do than watching him die piece by piece every day.”
nie lubię, kiedy Cuddy ma rację... szczególnie w takich sprawach...
Ale z drugiej strony - kto będzie szczęśliwy, jeśli Wilson pójdzie do House'a z innego powodu, niż z własnej woli??? :?

she can see the shock on Wilson's face.
ciekawe, skąd ten szok?
z powodu wybuchu Cuddy, czy z powodu tego co usłyszał???
a może wreszcie do niego dotarło, co się przez niego dzieje??? oby... *trzyma kciuki*

“I'm going to talk to him,” he says. Close up he looks even more exhausted.

nareszcie
tylko nie rób nic głupiego, Wilson!!!

He offers her a small, nervous smile. “The usual. To make sure we behave, to beat some sense into us, to yell at us when we are being idiots. To not let me blow it completely.”

She almost sages in relief. “Thank God,” she sighs and smiles brightly at Wilson. “Let's go then.”

po raz drugi wyraźnie przyłączam się do Cuddy...
i Wilson odzyskał trochę poczucia humoru...
*3ma kciuki bardzobardzo mocno*

“Now?”

“Of course. The sooner this insanity is over, the better for everyone,” says Cuddy and Wilson suddenly looks so embarrassed and panicked that she has to hide her smile.

i po raz trzeci jestem z Cuddy
szkoda, że w serialu nie jest taka jak w Hilsonowych fikach :wink:

He's sitting down, with his chin resting on his hands. He's too exhausted and in too much pain to be pacing.

Trzymaj się, House, ratunek jest blisko... (mam nadzieję )

“I never realized he...” He trails off and takes a deep breath. “God, I'm an idiot.”
*wypuszcza westchnienie ulgi*
Wilson, znów jesteś sobą? Już na stałe?...

“You're both idiots sometimes. Come one, let's go and fix this,” she says and gently pushes him towards the door.
BRAWO Cuddy :!:

he doesn't look at Wilson. Instead he stares at the floor, his shoulders slumped, his entire posture spelling out defeat.
House, nie udawaj, że ci nie zależy...
I nie spieprz tego, bo kolejnej szansy nie będzie...

“Please, don't do this,” whispers House. The first time ever Cuddy heard him use the word and actually mean it. She wishes she never did, not like this.
*napięcie sięga zenitu*
i znów popieram Cuddy - nawet jeśli fik kończy się szczęśliwie, ale House przestaje być sobą, to ja jestem smutna

“Don't fire me, please, don't... I can do this, I can work,” he glances at Wilson and his voice wavers. “I can give up the office, if you don't want me around, I'll stay away, you won't even know I'm there.”
gaaaad... House... *ma wielką ochotę go przytulić (albo zmusić Wilsona, żeby to zrobił :wink: )*

House sees it too, but apparently he misreads it for something else, because he flinches and lowers his gaze back to his feet. “Please,” he whispers brokenly and that is finally too much for Wilson.
*wstrzymuje oddech*

Before Cuddy can even blink, he's enveloping House in a fierce hug and apologizing. “My God, I'm sorry, I'm so sorry,” he says, his voice choked and frantic. “House, why did you... I didn't realize...”
*śmieje się i ociera łzy wzruszenia*
GAAAAAAAAAAD
cute, beautiful... brak słów, by opisać to, co czuję

Wilson doesn't let him finish. “It's not your fault. Not any more than mine, or... A-amber's, or the bus driver's, or the bartender's, or whoever gave her that flu...”
TAK TAK TAK!!!!
tak ma właśnie być - nie tylko w fikach, ale w serialu
to nie jest wina House'a (wcale, albo chociaż tylko) i Wilson jest na tyle mądry, żeby to zrozumieć

“Not my fault?” whispers House, sounding like a little boy.
taaaaak, House, uwierz w to
i wszystko wróci do normy (na ile to możliwe :? )

Wilson nods and tries to smile. “Not your fault. I'm sorry, I... I guess I needed someone to blame, besides myself. You were... the easy target, I... I'm so sorry, I didn't realize what this would do to you, I didn't think...”
Tak, Wilson... Zachowałeś się jak kretyn, ale można ci wybaczyć ze względu na okoliczności
tylko już więcej tego nie rób - House bez ciebie jest skazany na zagładę...

“You don't hate me? You really don't?” whispers House and Cuddy can feel the tears running down her face. There's so much need, such desperation in his voice. And so little hope.
znów jestem z Cuddy... *wykańcza paczkę chusteczek*

“God, House. I don't think I could ever really hate you,”
no to czemu się TAK zachowywałeś???

“I don't want you to hate me. I can't stand you hating me,” he says and Wilson hugs him again.

“I don't. Trust me, I don't.”


*leci uściskać ich obu*

And this time House believes him and the walls finally break
ufffff...

“A small miracle, Dr Hadley,” says Cuddy
nie, Cuddy - it's BIG miracle
i to dzięki tobie

*********************

A teraz za całokształt:
To było WSPA-NIA-ŁE :!: :!: :!:
Zżera mnie zazdrość, że nie potrafię pisać tak pięknie, a tym bardziej po ANGIELSKU!!!

(już się zamykam, bo mój pies domaga się uwagi )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 15:44, 22 Cze 2008    Temat postu:

Ok, po pierwsze - przenieś fika do Hilsona, skoro faktycznie tam pasuje. Nie popatrzyłam, moja pomyłka.

Po drugie - matko boska, to się nazywa recenzja. o_O Serce autorki rośnie, jak się coś takiego czyta. Dzięki wielkie. Wielkie wielkie.

A pisanie House'a po angielsku jest dla mnie łatwiejsze, niż po polsku - widziałam wszystkie odcinki bez lektora albo napisów, czytam fiki po angielsku - w mojej głowie House mówiący po polsku brzmi... dziwnie. Co najmniej. Dlatego to tłumaczenie (bo zaczęłam chwilę temu) mi tak ciężko idzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:38, 22 Cze 2008    Temat postu:

(tajemniczy ktoś przeniósł fika... Jakieś czary na Horum się dzieją :wink: )
spox, pomyłki się zdarzają - Tym bardziej się cieszę, że wpadłam na Twojego fika, bo *wstydzi się* poświęcam większość czasu na siedzienie w dziale Hilsonowym

Cieszę się, że recenzja się podoba, bo zapomniałam przeprosić za jej długość
evay zapoczątkowała tradycję takich dogłębnych analiz, a mnie się to spodobało
(może kiedyś się zrewanżujesz :wink: )

Mnie też się zdarza myśleć o House'ie po angielsku, ale zdecydowanie brakuje mi słów, żeby napisać całe opowiadanie... Ale dopiero od 5 miesięcy wróciłam do angielskiego, więc wszystko przede mną (może )

"Szkoda", że zakopałam się w tłumaczeniu "One Step", bo chętnie popracowałabym nad Twoim fikiem (szczególnie, że ciężko Ci idzie)... Ale chyba bałabym się przedstawić tłumaczenie autorce fika...

Naprawdę, wielki szacun Chciałabym, żeby scenarzyści mogli to zobaczyć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katarzyna
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice/Kluczbork

PostWysłany: Nie 16:51, 22 Cze 2008    Temat postu:

Na razie przeczytałam pierwszą cześć, zaraz zabieram się za resztę. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Szczególe wrażenie zrobił na mnie fragment:

Cytat:
“Do you know that House stopped taking his Vicodin?” she decides to be blunt.

A shadow crosses his face and his shoulders slump a little lower. “Yes. I... I went to ask him if he needed a refill.”

Cuddy hides the small, sad smile by looking down. That's Wilson – always where he's needed. Even after...

“He didn't want it?”

Wilson shakes his head. When he speaks, his voice is so soft that she has to lean forward to catch his words. “He said there was no sense wasting it on him.”


Well done.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katarzyna dnia Nie 16:51, 22 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 16:55, 22 Cze 2008    Temat postu:

Richie: Za długość nie przepraszaj, jeżeli ktoś jest gotowy poświęcić czas potrzebny na napisanie 3 stron tekstu, to znaczy, że autor dotarł do czytelnika, nie? A autor się bardzo cieszy, jak dotrze do czytelnika.

Na szybką poprawę słownictwa polecam czytanie w ilościach hurtowych bez podpierania się słownikiem, nawet jeżeli coś jest nie do końca jasne - słówko wyczajone z kontekstu wpada w pamięć o wiele szybciej niż przeczytana w słowniku definicja.

O tłumaczenie się nie martw, poradzę sobie.

A scenarzyści by w życiu nie przełknęli mojej wersji, bo wszystkie 3 główne postacie są nieco OOC - celowo i z pełną świadomością, żeby nie było. Poza tym zdecydowanie zbyt szybko cała sytuacja się rozwiązuje. Ja jak najbardziej chcę Wilsona i House z powrotem w dobrych stosunkach (tylko bez skojarzeń proszę... ), ale kilka odcinków im to pewnie w serialu zajmie. A poza tym oni chyba nie mogą dłubać w fanfikach - nic nie jest tak irytujące, jak odkrycie, że ktoś inny wpadł na ten sam genialny pomysł co ty, i teraz nie możesz tego wykorzystać, bo będzie wyglądało jak plagiat.

Katarzyna - dzięki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez dzio dnia Nie 16:56, 22 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:12, 22 Cze 2008    Temat postu:

3 strony tego było?? nie wiem, bo na bierząco w notatniku pisałam

przy czytaniu fików prawie nigdy nie zaglądam do słownika - za to przy tłumaczeniu nie mam odwagi napisać czegoś, o czym nie jestem przekonana, bez konsultacji ze słownikiem (ale kilka razy zdarzyło się, że dopiero po jakimś czasie znalazłam w słowniku coś, czego sama się domyśliłam - to cholernie cieszy )

wiem, że sobie poradzisz - już nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć, czy wszystko dobrze zrozumiałam

a scenarzyści... cóż - z tego fika przecież można by zrobić kilka epów i wtedy byłoby miejsce na inne postacie - w hilsonowym fiku nie są potrzebne, chyba że odgrywają znaczącą rolę... A czy mogą czy nie mogą grzebać w fikach... Ja mam wrażenie, że liczba pomysłów i tak jest skończona, więc pewnie coś się kiedyś powtórzy

Też chcę, żeby wszystko szybko było dobrze i szlag mnie trafi, jeśli Wilson będzie się zachowywał niedojrzale przez pół sezonu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 23:12, 22 Cze 2008    Temat postu:

No dobra, here goes: tłumaczenia część pierwsza.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Dzisiaj, sam ich widok boli.

Nie patrzą na siebie, nigdy. Nawet bez patrzenia w jakiś sposób potrafią unikać przebywania w tym samym pomieszczeniu dłużej, niż kilka sekund.

Wilson nosi skamieniałą twarz żałobnika zastygłego w bólu. Chodzi powoli, ze spuszczoną głową. Nie patrzy nikomu w oczy, nie wspominając o nawiązywaniu rozmów. Wilson, który zawsze był przyjacielem wszystkich, powszechnie lubianym przez pacjentów, pielęgniarki, porządkowych i innych lekarzy - teraz jest duchem. Cuddy podejrzewa, dlaczego nigdy nie podnosi wzroku - każde spojrzenie pełne litości, każda zatroskana mina, każde "Tak mi przykro, James" tylko pogłębia jego cierpienie, wydobywa na powierzchnię wciąż świeże wspomnienia. Wilson musi teraz rozumieć House'a lepiej niż kiedykolwiek, ta sama niechciana litość zmusza ich do odtrącania wszystkich wokół.

Z Housem jest jeszcze gorzej. Wrócił do pracy, po tym jak Foreman zadeklarował, że zniknęły wszystkie skutki przerwanej procedury stymulacji mózgu. House prawie nie wychodzi ze swojego biura, nawet kiedy nie musi tam być. Nawet kiedy powinien być gdzieś indziej, jeść lunch czy jechać się przespać do domu. Kilka razy Cuddy przyłapuje go w tym samym ubraniu, które nosił dzień wcześniej - nie tylko nie pojechał do domu, nie pofatygował się nawet żeby przywieźć sobie coś do przebrania, jak to wcześniej miał w zwyczaju. Wciąż jest błyskotliwy, wciąż podejmuje szalone decyzje, wciąż terroryzuje pacjentów i ich rodziny aż zgodzą się na proponowane przez niego zabiegi, wciąż rozwiązuje zagadkę za zagadką. Ale nie ma już zabawnych docinków, intelektualnych gierek z jego zespołem, oburzających komentarzy i żartów nie na miejscu. Po prostu wykonuje swoją pracę - na czas i najlepiej, jak potrafi. Łącznie z godzinami w klinice.

House też nie podnosi wzroku, stracił na wadze i mocniej utyka. Mija miesiąc, zanim Cuddy wreszcie rejestruje wyraźny obraz jego twarzy i łączy fakty.

- Przestałeś brać Vicodin - mówi i House powoli podnosi wzrok znad akt, które czyta.

- Tak - potwierdza. W jego głosie słychać zmęczenie i napięcie, ale jego twarz pozostaje bez wyrazu.
Cuddy przygląda mu się przez dłuższą chwilę w milczeniu i w końcu dostrzega jego oczy - mocniej podkrążone, ze zmarszczkami napięcia w kącikach, jasnoniebieskie tęczówki zmętniałe od bólu.

- Dlaczego? - pyta i próbuje sobie wyobrazić, co mogło go skłonić do znoszenia bólu, kiedy mógł po prostu poprosić... - Wilson? - House wzdryga się i Cuddy pochyla się, opierając dłonie na jego biurku. - Nie chciałeś prosić go o receptę.

House tylko wzrusza ramionami, ale również nie zaprzecza.

- House, w tym budynku jest pełno lekarzy, którzy mogli ci ją wypisać, wliczając w to mnie!

- Nie.

Cuddy wpatruje się na niego. - Dlaczego?

House zamyka oczy na moment. - Czego ty ode mnie chcesz? - pyta bezbarwnym głosem. To nie jest w porządku. Powinien na nią krzyczeć, obrażać ją, stroić sobie żarty z jej bluzki... - Wykonuję swoją pracę. Rozwiązałem wszystkie przypadki. Codziennie jestem w klinice. Nawet zabrałem się za te stare akta, o które zawsze zawracasz mi głowę.

- Cierpisz.

Rysy jego twarzy tężeją. - Spóźniłem się do pracy? Popełniłem błąd, straciłem pacjenta? Wydarłem się na jakiegoś kretyna w klinice? Znęcałem się nad pielęgniarkami?

- Nie - musi przyznać Cuddy.

- Więc jakie to ma znaczenie?

Cuddy wznosi ręce do góry. - Jak możesz mówić coś takiego? Oczywiście, że to ma znaczenie. Nie powinieneś znosić fizycznego bólu, kiedy możemy ci w tym pomóc!

- To nieistotne.
Cuddy ma ochotę wykrzyczeć swoją frustrację.

- Czy ty chcesz cierpieć?

- Nie obchodzi mnie to.
Cuddy widzi, że House mówi poważnie. W jego oczach nie ma nic, nic oprócz bólu.

Nie potrafi znaleźć właściwych słów, więc odwraca się i wychodzi z jego biura. Idzie do następnego - kolejnego, w którym światła pozostają włączone długo po tym, kiedy wszyscy inni poszli do domu.

- Cześć - wita ją Wilson.
Po jego zaczerwienionych oczach Cuddy poznaje, że płakał. Musi powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś pocieszającego, położeniem ręki na jego ramieniu, mówieniem cichym, współczującym tonem. Wie, że w tej chwili Wilson nie jest w stanie znieść więcej współczucia.

- Wiedziałeś, że House przestał brać Vicodin? - decyduje się nie owijać w bawełnę.

Cień przemyka przez jego twarz, a jego ramiona garbią się jeszcze bardziej. - Tak. Ja... poszedłem zapytać go, czy nie potrzebuje nowej recepty.

Cuddy patrzy w dół, żeby ukryć maleńki, smutny uśmiech. Taki właśnie jest Wilson - zawsze tam, gdzie jest potrzebny. Nawet po...

- Nie chciał?

Wilson kręci głową. Kiedy mówi, jego głos jest tak cichy, że Cuddy musi nachylić się, żeby usłyszeć jego słowa. - Powiedział, że nie warto marnować leków na niego.

Słowa spadają na nią, jak cios w twarz. - Co?

- Potem powiedział mi, żebym wyniósł się z jego biura i nie wracał - Wilson wygląda na bezsilnego, zagubionego.

Cuddy wypada na korytarz. W czasie, kiedy jej obcasy wystukują kroki do Departamentu Diagnostyki, w myślach już nazywa House'a upartym, melodramatycznym idiotą i rozkazuje mu zebrać się do kupy.

Światła w jego biurze są pogaszone, w środku nie ma nikogo. House już wyszedł.

Cuddy prawie biegnie w stronę wind, a potem na zewnątrz, kierując się prosto do miejsca parkingowego House'a. Ono też jest puste, więc Cuddy wraca do środka, zabiera torebkę i zostawia na biurku na wpół ukończony raport finansowy z Radiologii.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Dwadzieścia minut później tłucze pięścią w zielone drzwi pod numerem 221B. House nie otwiera, dopóki Cuddy nie zagrozi, że zadzwoni po policję i każe im wyważyć drzwi.

- Jestem zmęczony - rzuca House w ramach powitania i Cuddy widzi, że mówi prawdę. Prowadzenie samochodu z bólem i skurczami mięśni uda musiało być dla niego trudne, myśli patrząc na jego trzęsące się dłonie i poszarzałą twarz.

- Możesz pójść spać, kiedy tylko przestaniesz zachowywać się jak kretyn! - Cuddy opiera pięści na biodrach i patrzy na niego z wściekłością.

House wzdycha i robi chwiejny krok w lewo, żeby wpuścić ją do środka.

Cuddy rusza prosto do stolika przed kanapą. Odsuwa na bok pudełka po chińszczyźnie i z impetem stawia na blacie butelkę Vicodinu.

- Masz! Przerwij ten idiotyzm i weź to, zanim padniesz na twarz!

House powoli kuśtyka w jej stronę, jedną ręką opiera się na lasce, drugą przesuwa po meblach i ścianach, na wypadek gdyby stracił równowagę i potrzebował się o coś oprzeć. Kiedy sięga po butelkę, jego ręka drży. Przez chwilę trzyma lek w zaciśniętej pięści, jego oczy są zamknięte. Oddycha szybko i Cuddy widzi kropelki potu na jego czole.

Butelka szybuje na drugą stronę pokoju i uderza w ścianę, małe białe pigułki rozpierzchają się na wszystkie strony.

- Nie! - wrzeszczy House, a wstrząśnięta Cuddy cofa się o krok.

House opada na kanapę i ukrywa twarz w dłoniach.

Cuddy powoli, bardzo powoli klęka przed nim, kładzie swoje dłonie na jego ramionach i przytrzymuje go, kiedy próbuje się wyrwać. - Dlaczego? - szepcze. - Czemu to sobie robisz?

House nie podnosi wzroku. - Robię, co do mnie należy. Czego jeszcze chcesz?

Cuddy wyciąga rękę do jego podbródka i zmusza go, żeby na nią spojrzał. - House, proszę, ja nie rozumiem. Tu chodzi o ciebie, a nie o pracę...

- Nie ma nic oprócz pracy - przerywa jej.

- Ale dlaczego?! Dlaczego nagle nic więcej nie jest ważne?

- Bo to jest jedyna dobra rzecz, jaką jestem w stanie robić! - wykrzykuje jej w twarz. - I mogę to robić równie dobrze bez tych pieprzonych pigułek!

- Ale ty cierpisz!

- I co, kurwa, z tego! - wrzeszczy i wyrywa się z jej rąk. Cuddy traci równowagę i jej plecy uderzają w twardą krawędź stołu. Krzywi się i siada na podłodze u jego stóp.

- House, ty nie mówisz poważnie! Przecież nie chcesz żyć w bólu!

Przygważdża ją spojrzeniem i teraz w jego oczach widać emocje, coś oprócz ciemnych wirów bólu. - Jakie to ma znaczenie, czego ja chcę, i skąd, kurwa, miałabyś cokolwiek o tym wiedzieć? - Jego głos jest lodowaty, ale jego oczy płoną - gniewem, pogardą, nienawiścią.

- Wytłumacz mi - szepcze Cuddy i bardzo stara się nie pokazać, jak bardzo boi się go w tej chwili. Albo raczej - jak bardzo boi się o niego. Ta nienawiść w jego oczach jest skierowana do wewnątrz.

House uśmiecha się, brzydkim, pełnym goryczy wykrzywieniem warg. - Naprawdę chcesz wiedzieć? - pyta, a Cuddy przytakuje.

- Chcę, żeby to się skończyło - mówi i Cuddy czuje się jak spoliczkowana, bo "to" oznacza "wszystko". Nie tylko ból, nie tylko wyczerpującą ciszę pomiędzy nim a jego byłym najlepszym przyjacielem, nie tylko poczucie winy i odrazę do siebie, które są jasno wypisane na jego twarzy. House mówi "to" i ma na myśli "moje życie".

- Ale jeżeli to się skończy, to całe to pieprzone gówno zostanie dokładnie takie samo, bez niczego dobrego, żeby zrównoważyć szale. Nie mogę naprawić tego, co się stało, ale mogę robić coś przyzwoitego, cokolwiek - tak długo, jak jestem w stanie, najlepiej jak potrafię, w jedyny sposób, jaki znam. I mam w dupie całą resztę. Nie uda mi się, bo po tamtej stronie wagi jest o wiele za dużo gówna, ale i tak będę próbował.

Spogląda na drugą stronę pokoju, gdzie na ciemnym drewnie podłogi jaśnieją małe białe punkty, po czym odwraca się z powrotem do Cuddy.

- Więc zabieraj swoje cholerne pigułki, swoją cholerną litość i swoją cholerną troskę, i daj je komuś, kto na nie zasługuje - wyrzuca z siebie i wstaje z wyraźnym wysiłkiem. Mija kilka sekund nim udaje mu się złapać równowagę. Wypuszcza głęboki, drżący oddech. Ostrożnie, krok za krokiem kuśtyka w stronę sypialni i zatrzaskuje za sobą drzwi.

Cuddy długo siedzi sama w ciemnościach, zanim udaje jej się opanować na tyle, że może wstać i wyjść.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Ciąg dalszy jutro.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez dzio dnia Sob 15:10, 16 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katarzyna
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice/Kluczbork

PostWysłany: Nie 23:37, 22 Cze 2008    Temat postu:

Muszę przyznać, że w oryginale czyta się lepiej. Może nawet nie tyle czyta co to po prostu lepiej wygląda. Jeśli mogę Ci coś doradzić - nie tłumacz tak "sztywno". Tłumaczysz z angielskiego na polski, nic więcej. Niekiedy pozmieniałabym słowa, musisz tknąć więcej życia w polską wersję .

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katarzyna dnia Nie 23:39, 22 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:11, 23 Cze 2008    Temat postu:

Nie czytałam po angielsku i tak pewnie nie zrozumiałabym, mój angielski nie jest najwyższych lotów.
Trzeba przyznać, że to, co już przetłumaczyłaś, może i pod względem stylu i języka nie jest idealne, ale nie mam też zastrzeżeń, zwłaszcza, że ja bym tak nie potrafiła.
Sam pomysł jest świetny, realistyczne dialogi, bardzo łatwo zrozumieć co czują postacie.

Tak więc tłumacz dalej, czekamy niecierpliwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:41, 23 Cze 2008    Temat postu:

Zgadzam się z Katarzyną - trochę "sztywno" to wyszło, ale im dalej, tym było lepiej Jestem pewna, że pod koniec będzie już zupełnie swobodnie
(choć muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że aż tak bardzo myślisz o House'ie po angielsku :wink: )

(I jestem z siebie w jakiś sposób dumna, bo nic mnie nie zaskoczyło, czyli coraz lepiej rozumiem fiki po angielsku )

Chyba jeszcze tego nie pisałam, a powinnam:
Mam nadzieję, że to nie jest Twój ostatni House'owy (hilsonowy ) fik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 13:35, 23 Cze 2008    Temat postu:

Richie117 napisał:
muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że aż tak bardzo myślisz o House'ie po angielsku :wink:


Ostrzegałam... To jest właśnie problem z tłumaczeniem własnego tekstu - trzeba go de facto napisać dwa razy. Wiem, że mam problem z trafieniem w ten sam ton za drugim razem (bo już nawet taka pierdoła jak zupełnie inne użycie zaimków w języku polskim i angielskim wywraca wszystko do góry nogami). Ale postaram się, może coś popoprawiam i za drugą połowę zabiorę się jak będę trochę bardziej przytomna, niż wczoraj w nocy, jak tłumaczyłam początek.

I to na pewno nie jest mój ostatni fik, już mi się powoli układa w głowie następny, z udziałem pewnej pani psycholog.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:49, 23 Cze 2008    Temat postu:

A ja myślałam, że to raczej przypomina przepisywanie, tylko w innym języku :wink: Przynajmniej ja tak robię, kiedy tłumaczę (mówią, że z dobrym skutkiem )

*cieszy się na kolejnego fika*
(a po evayowych fikach z panią psycholog... )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 18:46, 23 Cze 2008    Temat postu:

Oj, z bardzo dobrym skutkiem, ja właśnie czytam Twoje tłumaczenie One Step Closer Away i jak na razie wymiata.

A odnośnie przepisywania w innym języku - święta prawda, dopóki to nie jest mój własny tekst. Może faktycznie powinien to ktoś inny przetłumaczyć, bo mi się jakoś nie udaje dystansu złapać.

I zaraz polecę szukać evayowych fików z panią psycholog.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:19, 23 Cze 2008    Temat postu:

*duma wynosi mnie pod sufit*

To może w przyszłości będziemy współpracować... *pyta nieśmiało*

Wiem, że trochę późno, ale gdybyś nie znalazła, tych fików evay, to chodzi o "Midnight..." w Innych i "Hold on to love" w Hilsonie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 22:50, 23 Cze 2008    Temat postu:

Dzięki, zaraz polecę przeczytać.

A jeżeli masz chęć przetłumaczyć mojego fika (tego, albo cokolwiek w przyszłości), to nie pytaj, tylko tłumacz. Myślę, że pójdzie Ci to o wiele lepiej, niż mi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin