Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Ofiara [3/3]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:21, 16 Wrz 2014    Temat postu: Fic: Ofiara [3/3]

Kategoria: friendship (pre-slash)

Zweryfikowane przez Richie117


Cytat:
No dopsze, advantage i prawdopodobnie Anai już wiedzą, o czym mniej więcej jest ten fik i czemu się za niego zabrałam, ale dla tych, którzy nie czytają off-topowych komentów pod różnymi tutejszymi fikami - kilka słów wyjaśnienia:

Poniższy fik powstał po zakończeniu 7. sezonu "House'a" i od razu zwrócił moją uwagę i podbił moje serce - jednak stało się to z raczej nietypowej przyczyny. Wszystko przez to, że zachowanie Wilsona w 6. i 7. sezonie mocno nadszarpnęło moją sympatię do niego, aż wręcz zaczęłam wątpić, czy on rzeczywiście zasługuje na takiego wspaniałego przyjaciela, jakim jest House. Lecz ponieważ Wilson to nie Cuddy i nie mogłabym sobie życzyć, żeby zniknął z serialu, dlatego miałam nadzieję, że w ten czy inny sposób Wilsonowi przyjdzie odpokutować za to wredne traktowanie House'a i znowu zasłuży sobie na jego przyjaźń... Cóż, o tym właśnie jest ten fik

Tytuł oryginału - "Broken" - nie ma nic wspólnego z 6x01 Akcja fika jest kontynuacją sezonu 7., czyli można go potraktować jako alternatywną wersję 8x01. Mam nadzieję, że nikt z tu obecnych jeszcze tego ficzka nie poznał, bo jego Autorkę już znacie - mieliście już okazję przeczytać innego jej fika: "Brain Damage" - czyli spodziewajcie się sporej porcji angstu

Chciałabym jeszcze dodać, że długo się zastanawiałam, co zrobić z tytułem, i jestem niezwykle zadowolona z tego, co mi ostatecznie przyszło do głowy - przyznam nieskromnie, że pierwszy raz w życiu uważam swoją wersję za lepszą od angielskiej - ale nie będę wyjaśniać dlaczego, bo liczę na to, że sami to zrozumiecie w trakcie lektury

Enjoy!



Specjalny dedyk dla advantage, bo mnie zachęciła do tego tłumaczenia


Tytuł: Ofiara ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: damigella


Rozdział 1


House czuł się jak skończony kretyn.

Powrócił pamięcią do minionego dnia i nie był w stanie zrozumieć własnego postępowania. Dlaczego wjechał samochodem w dom Cuddy? Przecież mógłby być teraz mordercą. Jasne, widział, że wszyscy poszli do kuchni, ale w każdej chwili mogli wrócić. Albo (zadrżał na myśl o tym) Rachel mogła sama przybiec z powrotem do salonu. Poza tym sam mógł się zabić. A jednak w tamtym momencie zrobienie tego wydawało mu się całkiem sensowne. Z początku chciał rozbić okno Cuddy jej szczotką, ale potem... potem pomyślał sobie, że posłużenie się samochodem będzie zabawniejsze. Rzeczywiście, rezultat był bardzo zabawny.

Musiał zwariować, skoro zrobił coś takiego. Być może na skutek zbyt dużej liczby Vicodinów i zbyt dużej ilości alkoholu wymieszanych ze środkami przeciwbólowymi, które podali mu w szpitalu.

Oczywiście, Wilson mógł go powstrzymać, ale House nie potrafił z przekonaniem powiedzieć, że to była jego wina. Wilson. Boże. Mógł zabić Wilsona. Wówczas nie byłoby potrzeby zamykać go w więzieniu, bo w takiej sytuacji zabiłby także i siebie. Wypadki jednak potoczyły się inaczej, tak więc teraz miał spędzić kto wie ile czasu w więzieniu - prawdopodobnie resztę swojego życia. To, jak w ogóle mógł mieć nadzieję, że zdoła wydostać się z kraju, również było dobrym pytaniem, które na dodatek pokazywało, jak wadliwie funkcjonował jego mózg. Kiedy przyjechał na lotnisko, już na niego czekali. Działali bardzo dyskretnie i po prostu "towarzyszyli mu" w drodze na przesłuchanie. Był na takim [link widoczny dla zalogowanych], że gdy dotarli do więzienia, zaczął mieć halucynacje, w których pokój przesłuchań był [link widoczny dla zalogowanych], a korytarz prowadzący do jego celi - tropikalną plażą.

Na szczęście, kiedy odzyskał zmysły, Wilson odebrał telefon już po pierwszym dzwonku, a potem przywiózł mu parę niezbędnych rzeczy - szczoteczkę do zębów, pastę, mydło oraz Vicodin. Z początku nie chcieli mu pozwolić na zatrzymanie tabletek, ale Wilson urządził niesłychaną awanturę i zagroził, że pozwie ich wszystkich do sądu, aż ich konta bankowe wykrwawią się na śmierć, tak więc ustąpili na tę pierwszą noc. Wilson. Wilson z szyną na zwichniętym nadgarstku, który nawet go nie ochrzanił. Który tylko skinął głową, kiedy House usiłował powiedzieć, że jest mu przykro, a później skinął głową ponownie, kiedy House powiedział, że zachował się jak karygodny idiota, ponieważ był naćpany. A kiedy House oznajmił, że chce raz jeszcze poddać się detoksowi, Wilson uśmiechnął się nieznacznie i odparł: "Zajmiemy się tym. Razem."

Myśl o przymusowym detoksie podczas pobytu w więzieniu przerażała go. Tak bardzo żałował, że nie poszedł się upić w towarzystwie Wilsona, a zamiast tego zrobił to, co zrobił. Był to tego stopnia wyczerpany, że wreszcie zapadł w sen.

_______________________________________________________________________

Wilson czekał, opierając głowę na dłoni - na tej, która nie była unieruchomiona szyną. Serce go bolało na samą myśl, że w jakiejś celi w tym samym budynku House zapewne zaczął właśnie przechodzić przez detoks. To wyobrażenie niemal przyprawiało go o mdłości. Takie były fakty, chyba że główny lekarz więzienny przychylił się do prośby Wilsona, co było mało prawdopodobne. Przynajmniej już wkrótce Wilson miał osobiście wstawić się za swoim przyjacielem.

- Doktorze Wilson, może pan wejść. Doktor Collins oczekuje pana.

- Dzień dobry, doktorze Wilson, proszę usiąść.

- Dziękuję, że zgodził się pan spotkać ze mną w tak krótkim czasie, doktorze Collins. To naprawdę pilne.

- Przejrzałem pańską dokumentację i wyraziłem zgodę na terapię [link widoczny dla zalogowanych] dla doktora House'a przez następne trzy dni. W istocie, powinien już otrzymać swoją pierwszą dawkę. Przed podjęciem decyzji na dłuższą metę będę musiał zapoznać się z całą złożoną przez pana kartoteką. Oprócz tego istnieją pewne kwestie, przy omawianiu których czułbym się bardziej swobodnie, jeśli porozmawiamy o nich w moim wolnym czasie, zwłaszcza zważywszy na to, że tutaj jestem bardzo zajęty. Zechce pan wypić ze mną kilka drinków jutro wieczorem?

Wilson był zaskoczony, ale nie za bardzo. Medyczne akta House'a zawierały pewne nieścisłości (oględnie mówiąc), a gabinet na terenie więzienia prawdopodobnie nie był najlepszym miejscem, żeby o nich wspominać. Kiwnął głową, a Collins wyciągnął jedną ze swych wizytówek, pospiesznie zapisał na niej adres oraz godzinę, i wręczył ją Wilsonowi.
- Niech pan do mnie zadzwoni, gdyby coś panu wypadło, to umówimy się na inny termin.

- Bardzo panu dziękuję, doktorze Collins. Zobaczymy się jutro.

_______________________________________________________________________

Tymczasowe zawieszenie wyroku. Przez trzy dni będzie otrzymywał metadon - tak powiedział strażnik, obserwując go, jak z wdzięcznością przełykał lekarstwo. Natychmiast poczuł się lepiej - nie dlatego, że efekt był taki szybki, lecz dlatego, że uczucie ulgi przyprawiło go o zawrót głowy. Trzy dni. Powinien się niepokoić. Jednak był tak szczęśliwy na myśl o całych trzech dniach wolnych od bólu, że postanowił nie myśleć o przyszłości.

Powróciło do niego wspomnienie ze szkółki niedzielnej: [link widoczny dla zalogowanych]. W rzeczy samej, stwierdził House, po czym położył się na swojej pryczy i z westchnieniem zamknął oczy.

_______________________________________________________________________

Wilson sprawdził w google otrzymany adres i ku swemu zaskoczeniu stwierdził, że chodziło o ekskluzywny prywatny klub. Jeśli wierzyć pogłoskom, nadal wyznawano tam zasadę, iż wyłącznie biali anglosascy protestanci o republikańskich poglądach są mile widzianymi członkami tego klubu, ale być może były to tylko plotki. Ubrał się w swój najlepszy garnitur i zabrał ze sobą kopię kartoteki medycznej House'a.

Zaprowadzono go do prywatnego pokoju, w którym stały dwie eleganckie kanapy i stolik do kawy. Collins już na niego czekał, a Wilson zauważył, że nawet w tym nieformalnym otoczeniu mężczyzna emanował pewnością siebie oraz dyskretnym autorytetem. Może wiązało się to z jego posadą.

Po chwili pojawił się kelner, aby przyjąć od nich zamówienie, a następnie wrócił z ich drinkami, uprzejmie nadmieniając, że przyjdzie z powrotem tylko wówczas, jeżeli zostanie wezwany, i wyszedł, zostawiwszy butelki. Kiedy odszedł, spojrzenie Collinsa skupiło się na Wilsonie.
- Przeczytałem akta doktora House'a. Zauważyłem w nich kilka... jak powinienem to ująć... nieprawidłowości. Najistotniejsza z nich zdaje się dotyczyć tego, że doktor House podrobił pański podpis na wszystkich swoich ostatnich receptach na Vicodin i nawet nie starał się tego ukrywać.

- Ja... uh... pozwoliłem mu to zrobić. Byłem bardzo zapracowany i nie miałem czasu. To moja wina.

- Doktorze Wilson, wie pan, że takie oświadczenie sprawi jedynie, iż pańska licencja wyląduje w koszu na śmieci, nie ratując licencji doktora House'a. W oparciu o te dokumenty powinienem całkowicie zaprzestać podawania jakichkolwiek [link widoczny dla zalogowanych].

- I pozwoli mu pan przechodzić przez detoks w więzieniu? Nawet w Mayfield towarzyszący temu ból był potworny... Tym razem House mógłby umrzeć. Albo postradać rozum.

- Zgadzam się, doktorze Wilson. Jest jeszcze jeden powód, oprócz mojego braku czasu, czemu dyskutujemy o tym tutaj, a nie w moim gabinecie.

- Co pan ma na myśli?

Wilson był wystraszony i skołowany, ale widział, że Collins jest bardzo spokojny.
- Doktorze Wilson, czy zastanawiał się pan kiedyś, dlaczego zdecydowałem się zostać lekarzem więziennym?

_______________________________________________________________________

- Cześć, House.

- Cześć, Wilson. Ile musiałeś zapłacić, żeby załatwić nam rozmowę na osobności?

- Nic, to jeden z moich przywilejów, ponieważ jestem twoim lekarzem. Ale pamiętaj, że jesteśmy nagrywani. Te zamknięte drzwi to tylko iluzja prywatności.

- Powiedzieli mi o tym. Mimo wszystko, iluzja to lepsze niż nic.

- Jak się czujesz?

- Lepiej, póki co. Metadon działa bardzo dobrze, a moja noga wydaje się goić zgodnie z planem. Ani śladu infekcji.

- To prawie niewiarygodne, ale cieszę się, skoro tak mówisz. Postarałem się, żeby poddano cię serii testów, głównie odnośnie pracy twojego mózgu, żeby sprawdzić, czy możemy udowodnić, że nie byłeś odpowiedzialny za to, co zrobiłeś.

- To by był fantastyczny numer, ponieważ to, co zrobiłem...

Wilson przyłożył palec do ust. - Nie mów tego.

- Cóż, więc pozwól, że powiem tylko, że bardzo, bardzo żałuję. A zwłaszcza żałuję tego, że tobie stała się krzywda.

- To nic takiego, naprawdę. Zobacz, zdejmę szynę, żebyś sam mógł sprawdzić. Proszę.

Palce House'a ostrożnie zbadały nadgarstek Wilsona, a Wilson poczuł, jak ich ciepło przenika prosto do jego serca. A potem pomyślał o najbliższej przyszłości. O Boże. Przyszłość.

- House, będziesz musiał przejść przez detoks.

- Wiem. Do diabła, ja chcę przejść przez detoks. Pytanie tylko, gdzie i jak.

- Kwestia "gdzie" niestety nie podlega dyskusji. Tutaj. Standardowa procedura polegałaby na kompletnym odstawieniu opioidów, począwszy od jutra.

W oczach starszego mężczyzny natychmiast rozbłysnął paniczny strach, ale przez chwilę House nie odezwał się ani słowem. Następnie westchnął.
- Powinienem był o tym pomyśleć. Czy są jakieś inne realne opcje?

Wilson przeczesał włosy palcami prawej dłoni, po czym odetchnął ciężko, próbując się uspokoić.
- Skontaktowałem się ze specjalistą w leczeniu bólu, który zaproponował bardziej stopniowe podejście. Polega ono na zmniejszaniu dawek metadonu przy jednoczesnym wprowadzaniu innych metod kontrolowania bólu. Potrwałoby to około miesiąca.

- Brzmi doskonale. Prawdopodobnie i tak będę tu siedział przez miesiąc, zanim odbędzie się moje przesłuchanie przed procesem. No, to w czym problem?

Wilson westchnął głośno. - Otrzymanie pozwolenia na tę terapię jest o wiele trudniejsze, szczególnie z uwagi na twoje... wcześniejsze przewinienia. Prawdę powiedziawszy, jest to bardzo trudne. Będę musiał zrobić... coś, z czym nie do końca dobrze się czuję.

Wilson nie mógł powiedzieć nic więcej. W istocie, nie powinien był powiedzieć nawet tego. Jednak był przerażony i potrzebował zapewnienia. Potrzebna mu była świadomość, że House rzeczywiście zdecydował się przejść przez detoks. Wilson wpatrywał się w House'a intensywnie, mając nadzieję, że w jakiś sposób porozumie się z nim bez słów.

House odwzajemnił jego spojrzenie. - Chcesz powiedzieć, że lepiej, żebym traktował to poważnie.

- Tak, House. Nie dostaniesz drugiej szansy na zrobienie tego z taką łatwością. - Wilson poczuł, że skręca mu się żołądek, a w jego ustach pojawił się gorzki smak żółci.

- Wilson, źle się czujesz?

- Chyba od teraz będę unikał curry ze szpitalnej kafeterii. Cokolwiek do niego dodają, nie służy to mojemu żołądkowi. - Spojrzał na House'a i raptem ogarnęło go nieprzeparte pragnienie. Potrzeba. Odezwał się, zanim zdążył się rozmyślić: - House, możesz potrzymać mnie za rękę?

House popatrzył na niego z wyrazem niezrozumienia na twarzy, a po chwili jego zdezorientowanie jeszcze się pogłębiło, kiedy uświadomił sobie, że Wilson miał na myśli swoją prawą dłoń.
- Czy to nie zaszkodzi twojemu nadgarstkowi?

- Nie. Tylko bądź ostrożny. Dotknij... dotknij moich palców. Nie zadawaj pytań. Po prostu to zrób, proszę, a potem o wszystkim zapomnij.

House sprawiał wrażenie kompletnie zmieszanego, lecz kiedy jego oczy napotkały spojrzenie Wilsona, najwyraźniej wyczuł jego desperację, ponieważ ujął dłoń onkologa i bez słowa zaczął po kolei głaskać jego palce, podczas gdy Wilson usilnie starał się powstrzymać łzy, które były gotowe napłynąć mu do oczu.

House wyglądał na zaniepokojonego. - Coś cię boli?

Wilson pokręcił głową. - Nie. Żadnych pytań, House, proszę. Po prostu zrób to, o co cię poprosiłem.

Żaden z nich nie powiedział już nic więcej, a palce House'a nie przestawały pieścić palców Wilsona, dopóki nie przyszedł strażnik więzienny, żeby oznajmić im, że ich widzenie dobiegło końca.

_______________________________________________________________________

Wilson siedział w swoim mieszkaniu, z telefonem na wyciągnięcie ręki. Spojrzał na zegarek. Piąta trzydzieści. Nadal miał pół godziny, aby podjąć decyzję. Decyzja. Dlaczego to on musiał decydować? Dlaczego ktoś nie mógł zrobić tego za niego? On chciał odmówić. Całkiem zdecydowanie chciał powiedzieć "nie".

Po raz kolejny popatrzył na wyniki testów House'a, na sprawozdania sporządzone przez psychiatrę, z którym się skonsultował. Istniało spore prawdopodobieństwo, że House rzeczywiście nie panował nad swoim zachowaniem. Leków, które podano mu na oddziale, nie powinno się łączyć ani z Vicodinem, ani z alkoholem, a House nie został o tym poinformowany podczas wypisywania ze szpitala. Co więcej, w ogóle nie powinien był zostać wypisany - wypis na żądanie pacjenta wbrew zaleceniom lekarza oczywiście nie wchodził w grę w przypadku pacjentów psychiatrycznych, a House powinien się zaliczać do tej kategorii.

House chciał wyrządzić szkody w mieniu Cuddy, lecz nie był zdolny oszacować, w jakim stopniu było to niebezpieczne dla niego, dla każdego, kto znajdował się lub mógł się znajdować w jej domu, oraz dla Wilsona. Psychiatra orzekł, iż House prawdopodobnie myślał, że jedynym skutkiem jego działania będzie rozbite okno. To było szaleństwo, ale nie przestępstwo. A przynajmniej nie aż tak poważne przestępstwo.

A teraz ten człowiek, który od lat borykał się z tak wielkim bólem, miał doświadczyć go znacznie więcej. Psychiatra wyraził się jasno: House miał ogromne szanse umrzeć, jeśli zostanie zmuszony do przejścia nagłego detoksu bez należytej opieki medycznej, a jego zdrowie psychiczne niemal z pewnością doznałoby trwałego uszczerbku. Zarówno on, jak i specjalista w leczeniu bólu gorąco zalecali wolniejsze postępowanie, jednak prawnik specjalizujący się w takich przypadkach (którego Wilson w końcu zdołał znaleźć z niechętną pomocą Stacy) powiedział mu, że podobne wnioski w zasadzie nigdy nie spotykały się z pozytywnym rozpatrzeniem i że tylko bardzo życzliwy raport głównego lekarza więziennego mógł przechylić szalę na korzyść House'a. Prawnik powiedział mu również, że takie raporty należą do rzadkości, i zdawał się uważać za niemożliwe, że House - z jego przeszłością - taki raport otrzyma.

Piąta czterdzieści. Wilson poczuł, że jego żołądek zwija się w supeł. Zdjął usztywniającą szynę. Popatrzył na swoją dłoń. Obrócił ją, przyglądając się palcom z każdej strony. Dotknął ich i zamknął oczy, próbując powtórzyć masaż, który zrobił mu House. Przynajmniej nie padły żadne pytania. Wilson wiedział, co musi zrobić oraz co chce zrobić, jednak były to dwie całkiem różne rzeczy. Zwymiotowałby, gdyby nie robił tego przez większą część popołudnia.

Wreszcie w jego umyśle spontanicznie pojawił się pewien obraz - obraz House'a łamiącego sobie rękę, by stawić czoła tygodniowi bez Vicodinu. I nagle w umyśle Wilsona to, czego chciał i to, co musiał zrobić, zlało się w jedną całość. Była piąta czterdzieści siedem. Wilson podniósł słuchawkę telefonu i nie był zaskoczony, kiedy po zaledwie jednym sygnale usłyszał po drugiej stronie głos, którego już nauczył się straszliwie bać:
- Mówi doktor Collins.


.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 3:06, 12 Gru 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rouen
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:19, 16 Wrz 2014    Temat postu:

Jestem zbyt zmęczona, by pisać długie wywody o tym, jak jestem zachwycona taką koncepcją fica.
Więc napiszę tylko, że czekam na więcej i życzę weny do tłumaczenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:17, 16 Wrz 2014    Temat postu:

Jak narazie wszystko, co związane z tym fikiem - tytuł, autorka, i Twoje wprowadzenie - wzbudza we mnie strach, ale o to chyba chodziło

Cytat:
Z początku chciał rozbić okno Cuddy jej szczotką
wow, to by było dopiero dramatyczne zakończenie sezonu *marzy*

Cytat:
Z początku nie chcieli mu pozwolić na zatrzymanie tabletek, ale Wilson urządził niesłychaną awanturę
aww, troskliwy boyfriend Wilson

Cytat:
Tak bardzo żałował, że nie poszedł się upić w towarzystwie Wilsona, a zamiast tego zrobił to, co zrobił.
chyba wszyscy tego żałujemy... Nie mówiąc o tym, że takie rozwiązanie mogłoby mieć różne ciekawe rezultaty, i żadnym z nich nie byłoy więzienie

Cytat:
Nic, to jeden z moich przywilejów, ponieważ jestem twoim lekarzem. Ale pamiętaj, że jesteśmy nagrywani.
Wilson musiał od razu wspomnieć o tym nagrywaniu, żeby House nie zaczął się na jego widok rozbierać, innych wytłumaczeń nie akceptuję

Cytat:
Żaden z nich nie powiedział już nic więcej, a palce House'a nie przestawały pieścić palców Wilsona, dopóki nie przyszedł strażnik więzienny, żeby oznajmić im, że ich widzenie dobiegło końca.



Wilson w tym fiku jest taki kochany, że ja już mu wybaczyłam i teraz jeszcze bardziej się o niego boję A doktor Collins zdecydowanie nie zasługuje na swoje nazwisko *wyrzuca go z fika, żeby House i Wilson mieli więcej czasu na bycie zakochanymi idiotami*

(A tak btw, mam przeczucie, że to będzie taki Kontrakt z odwróconymi rolami, dobrze myślę? )

weny na następny rozdział!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:52, 16 Wrz 2014    Temat postu: Re: Fic: Ofiara [1/3] <img src=

TOŻ TO ZASZCZYT!!! Dziękuję bardzo!

Jaki ekspres! Dopiero co skończyłaś "Alternatywną wersję" a tu już nowy fik! Jesteś mistrzem!

Cytat:
Poza tym sam mógł się zabić.
jak mógł o tym nie pomysleć, kiedy jechał w kierunku tego domu, ech.

Cytat:
teraz miał spędzić kto wie ile czasu w więzieniu - prawdopodobnie resztę swojego życia
coś za długo... przecież to nie było masowe morderstwo

Cytat:
Zechce pan wypić ze mną kilka drinków jutro wieczorem?
Ooooooo, podrywa Wilsona!

Cytat:
Zaprowadzono go do prywatnego pokoju, w którym stały dwie eleganckie kanapy
na sto procent randka! A Wilson jeszcze ubiera swój najlepszy garnitur, no jak tak można

Cytat:
Jest jeszcze jeden powód, oprócz mojego braku czasu, czemu dyskutujemy o tym tutaj, a nie w moim gabinecie.
randka na 200% !! A tak poważnie... czemu nie w gabinecie? Coś ukrywa ten doktorek, nie lubię go

Cytat:
- Cóż, więc pozwól, że powiem tylko, że bardzo, bardzo żałuję. A zwłaszcza żałuję tego, że tobie stała się krzywda.
bosze, to zóo, ale zaczęłam się zastanawiać czy są fiki (a na pewno są) gdzie House mówi coś podobnego do Cuddy

Cytat:
Palce House'a ostrożnie zbadały nadgarstek Wilsona, a Wilson poczuł, jak ich ciepło przenika prosto do jego serca
do SERCA? Wilson, jesteś pewien, że nie niżej??

Cytat:
Prawdę powiedziawszy, jest to bardzo trudne. Będę musiał zrobić... coś, z czym nie do końca dobrze się czuję.
kurde, ja się boje co to będzie chociaż się domyślam

Cytat:
Dotknij... dotknij moich palców. Nie zadawaj pytań. Po prostu to zrób, proszę, a potem o wszystkim zapomnij.
już myślałam, że Wilson chce mu coś przemycić, a to tylko pragnienie dotyku

Cytat:
tylko bardzo życzliwy raport głównego lekarza więziennego mógł przechylić szalę na korzyść House'a
w zamian za przyznanie się, że nie wypisał tych recept?

OMG ten cały doktor Collins skojarzył mi się z tym nowym dziekanem z "Uczciwego układu" No i hmmmmm, na razie to taki najs pre-slash, ale angstowych okazji na pewno nie będzie brakowało Ale jak się dowiedziałam, angst i happy end mogą iść w parze, to się tak bardzo nie martwię

Soł dziękuję jeszcze raz za dedyk i możliwość przeczytania takiego fika. Jak jest dotykanie rączek i "kryminalny" wątek to fik trafia w moje gusta To życzę wszechogarniającej weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:26, 21 Wrz 2014    Temat postu:

OMG LOL jaki rekord - 3 komenty w dniu wrzucenia fika!


Rouen napisał:
Jestem zbyt zmęczona, by pisać długie wywody o tym, jak jestem zachwycona taką koncepcją fica.
Więc napiszę tylko, że czekam na więcej i życzę weny do tłumaczenia
dzięki, że dałaś znać, że czytasz i że Ci się podoba
Mam nadzieję, że pozostaniesz zachwycona do samego końca

***

Anai napisał:
Jak narazie wszystko, co związane z tym fikiem - tytuł, autorka, i Twoje wprowadzenie - wzbudza we mnie strach, ale o to chyba chodziło
well, ja chciałam Was tylko ostrzec, a nie od razu straszyć
Btw strasznych fików - U know, ten fik, co to nie wiedziałam, czy go będę tłumaczyć - zdecydowałam, że jednak go sobie daruję; tyle mam pod ręką mniej męczących tłumaczeniowo fików, że na te trochę szkoda mi czasu i energii Soł, zassaj go sobie stąd: [link widoczny dla zalogowanych]

Anai napisał:
wow, to by było dopiero dramatyczne zakończenie sezonu *marzy*
yeah, jakby jeszcze ta szczotka wbiła się Cuddy w oko

Anai napisał:
aww, troskliwy boyfriend Wilson
na bycie "boyfriendem" Wilson będzie musiał jeszcze poczekać

Anai napisał:
chyba wszyscy tego żałujemy... Nie mówiąc o tym, że takie rozwiązanie mogłoby mieć różne ciekawe rezultaty, i żadnym z nich nie byłoby więzienie
no, ja do tej pory nie żałowałam, bo nawet nie wiedziałam, że była taka oBcja (i good, bo bym się już na amen wściekła) Huh, a jednak mogliby trafić do więzienia, gdyby Wilson wsiadł po pijaku za kierownicę, a House robił mu loda w czasie jazdy

Anai napisał:
Wilson musiał od razu wspomnieć o tym nagrywaniu, żeby House nie zaczął się na jego widok rozbierać, innych wytłumaczeń nie akceptuję
noale skoro Wilson był tam jako lekarz, to House miał pełne prawo się rozebrać

Anai napisał:
awwww Ale zostaw sobie trochę łez na później

Anai napisał:
Wilson w tym fiku jest taki kochany, że ja już mu wybaczyłam i teraz jeszcze bardziej się o niego boję A doktor Collins zdecydowanie nie zasługuje na swoje nazwisko *wyrzuca go z fika, żeby House i Wilson mieli więcej czasu na bycie zakochanymi idiotami*
good, to bardzo odpowiednia reakcja LOL, spodziewałam się, że zwrócisz uwagę na to nazwisko aczkolwiek nie wiem, czy bez ingerencji dr. Collinsa chłopaki w ogóle poruszyliby temat zakochania...

Anai napisał:
(A tak btw, mam przeczucie, że to będzie taki Kontrakt z odwróconymi rolami, dobrze myślę?
yea, mniej więcej

dziękować

***

advantage napisał:
TOŻ TO ZASZCZYT!!! Dziękuję bardzo!
zaszczyt zasłużony, bo bez Ciebie nie ruszyłabym tego fika niemazaco

advantage napisał:
Jaki ekspres! Dopiero co skończyłaś "Alternatywną wersję" a tu już nowy fik! Jesteś mistrzem!
no bez przesady ten cały fik ma długość jednego rozdziału "Alternatywy", soł U know... I muszę korzystać, póki mam czas i wenę, bo później może być różnie

advantage napisał:
jak mógł o tym nie pomysleć, kiedy jechał w kierunku tego domu, ech.
nie oglądał "M jak miłość" i nie przyszło mu do głowy, że wjechanie w karton może być śmiertelne

advantage napisał:
coś za długo... przecież to nie było masowe morderstwo
TPTB najwyraźniej uznało, że demolka domu Cuddy jest gorsza od ludobójstwa

advantage napisał:
Ooooooo, podrywa Wilsona!
też miałam takie wrażenie... a tu suprajs

advantage napisał:
na sto procent randka! A Wilson jeszcze ubiera swój najlepszy garnitur, no jak tak można
Wilson na każdą randkę wkładał najlepszy garnitur

advantage napisał:
A tak poważnie... czemu nie w gabinecie? Coś ukrywa ten doktorek, nie lubię go
no właśnie sama nie wiem; może gabinet więziennego lekarza jest na podsłuchu? Indeed, lubienie tego kolesia jest wysoce niewskazane

advantage napisał:
bosze, to zóo, ale zaczęłam się zastanawiać czy są fiki (a na pewno są) gdzie House mówi coś podobnego do Cuddy
tjaa, chyba nawet powiedział coś takiego w innym fiku tej dziwnej huddy-autorki (a potem doszedł do wniosku, że lubi być sex-zabawką Cuddy i że noszenie ubrań w domu nie jest konieczne )

advantage napisał:
do SERCA? Wilson, jesteś pewien, że nie niżej??
ciiii... Wilson jest jeszcze w fazie platonicznego zakochania

advantage napisał:
kurde, ja się boje co to będzie chociaż się domyślam
ciekawe, czy Twoje domysły są równie błędne jak moje

advantage napisał:
w zamian za przyznanie się, że nie wypisał tych recept?
wait, wut?

advantage napisał:
OMG ten cały doktor Collins skojarzył mi się z tym nowym dziekanem z "Uczciwego układu"
damn, ja ich jakoś nie skojarzyłam, chociaż jak o tym pomyślę, to faktycznie Royston i Collins mają parę wspólnych cech. dla Twojego musku

advantage napisał:
No i hmmmmm, na razie to taki najs pre-slash, ale angstowych okazji na pewno nie będzie brakowało Ale jak się dowiedziałam, angst i happy end mogą iść w parze, to się tak bardzo nie martwię
end tego fika jest raczej umiarkowanie happy, soł trochę się jednak możesz pomartwić

Cała przyjemność po mojej stronie Thanks


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:57, 23 Wrz 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
zaszczyt zasłużony, bo bez Ciebie nie ruszyłabym tego fika niemazaco
ale mój udział był na pewno malutki Twoje wielkie chęci liczą się bardziej! niemniej jednak dzięki

Richie117 napisał:
no bez przesady ten cały fik ma długość jednego rozdziału "Alternatywy", soł U know... I muszę korzystać, póki mam czas i wenę, bo później może być różnie
no to pozostaje tylko się cieszyć No i nie o długość chodzi, a o jakość

Richie117 napisał:
nie oglądał "M jak miłość" i nie przyszło mu do głowy, że wjechanie w karton może być śmiertelne
House już tyle przeżył, ale z tak niebezpiecznymi kartonami to nigdy nie wiadomo

Richie117 napisał:
TPTB najwyraźniej uznało, że demolka domu Cuddy jest gorsza od ludobójstwa
pewnie dlatego, że to był dom CUDDY, za wjechanie w dom Czejsa/Tauba/whoever dostałby nagrodę, a powinno być odwrotnie

RIchie117 napisał:
też miałam takie wrażenie... a tu suprajs
tak to House miałby powód, żeby uciec z więzienia

RIchie117 napisał:
Wilson na każdą randkę wkładał najlepszy garnitur
każda randka jest ważna! Każda kandydatka to potencjalna kolejna żona/ mąż

Richie117 napisał:
no właśnie sama nie wiem; może gabinet więziennego lekarza jest na podsłuchu? Indeed, lubienie tego kolesia jest wysoce niewskazane
widocznie tak bardzo o siebie dba i woli nie załatwiać w pracy takich ciemnych sprawek

Richie117 napisał:
tjaa, chyba nawet powiedział coś takiego w innym fiku tej dziwnej huddy-autorki (a potem doszedł do wniosku, że lubi być sex-zabawką Cuddy i że noszenie ubrań w domu nie jest konieczne )
ale z drugiej strony… gdyby nie Cuddy, to taka fabuła nie byłaby najgorsza. House sex-zabawką Wilsona, chodzący nago po domu… nic, tylko zazdrościć Wilsonowi

Richie117 napisał:
ciiii... Wilson jest jeszcze w fazie platonicznego zakochania
ok, nie będę mu psuć chwil radości

Richie117 napisał:
ciekawe, czy Twoje domysły są równie błędne jak moje
no nie wiem, powiedzieć, czy nie powiedzieć? Ale u mean, ten fik aż tak bardzo zaskakuje?

Richie117 napisał:
wait, wut?
a to tylko taki luźny pomysł… House dostanie ten życzliwy raport lekarza, jak Wilson się przyzna i wyląduje w wiezieniu ? Dobra, najlepiej chyba nic nie spekulować

Richie117 napisał:
damn, ja ich jakoś nie skojarzyłam, chociaż jak o tym pomyślę, to faktycznie Royston i Collins mają parę wspólnych cech. <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/klaszcze.gif"> dla Twojego musku
plus to, że czytelnicy już od początku ich nie lubią mój musk mówi dzięki

Richie117 napisał:
end tego fika jest raczej umiarkowanie happy, soł trochę się jednak możesz pomartwić
oł noł

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:57, 24 Wrz 2014    Temat postu:

advantage napisał:
ale mój udział był na pewno malutki Twoje wielkie chęci liczą się bardziej!
wręcz przeciwnie, bo ja już stwierdziłam, że dobry czas na tego fika już minął i miałam go nigdy nie robić - tylko po Twojej sugestii zmieniłam zdanie

advantage napisał:
House już tyle przeżył, ale z tak niebezpiecznymi kartonami to nigdy nie wiadomo
na szczęście kartonowa ściana domu Cuddy go nie zabiła, soł let's hope, że House już więcej nie zamierza tak igrać ze śmiercią

advantage napisał:
pewnie dlatego, że to był dom CUDDY, za wjechanie w dom Czejsa/Tauba/whoever dostałby nagrodę, a powinno być odwrotnie
pfff, nawet gdyby wjechał w Czejsa i Tauba to nie skończyłby za kratkami
Anyway, to co ostatecznie było w serialu, jest i tak lepsze od [podobno] pierwotnej oBcji, że House wjechał w ten dom, żeby ratować Cuddy z pożaru or something...

advantage napisał:
tak to House miałby powód, żeby uciec z więzienia
ewentualnie sam by opowiedział o tych receptach, żeby Wilson trafił z nim do jednej celi *wspomina niecnego fika evay*

advantage napisał:
każda randka jest ważna! Każda kandydatka to potencjalna kolejna żona/ mąż
omg, a jeśli Wilson wkładał te najlepsze garnitury na wypadek gdyby zaraz po randce miał być ślub?

advantage napisał:
ale z drugiej strony… gdyby nie Cuddy, to taka fabuła nie byłaby najgorsza. House sex-zabawką Wilsona, chodzący nago po domu… nic, tylko zazdrościć Wilsonowi
um... tak właściwie w tamtym fiku Wilson też był - i ruchał Cuddy i House'a Anyway, z takimi fikami lepiej be careful what you wish for, bo znam takowe i jeśli nie jestem w evil!nastroju, to one są bardziej przerażające niż hot

advantage napisał:
ok, nie będę mu psuć chwil radości
good, bo teraz każda chwila radości jest dla niego na wagę złota

advantage napisał:
no nie wiem, powiedzieć, czy nie powiedzieć? Ale u mean, ten fik aż tak bardzo zaskakuje?
mogłaś powiedzieć Well, sama nie wiem. Jak go przeczytałam, to nagle wszystko stało się takie od początku oczywiste... maybe po prostu nie czytałam zbyt uważnie, dlatego byłam zaskoczona, albo nie przyjmowałam do wiadomości tego, co widziałam czarno na białym

advantage napisał:
a to tylko taki luźny pomysł… House dostanie ten życzliwy raport lekarza, jak Wilson się przyzna i wyląduje w wiezieniu ? Dobra, najlepiej chyba nic nie spekulować
ach, to miałaś na myśli! coś mam ostatnio problemy z kojarzeniem No, hmmm... dobrze kombinujesz z tym lądowaniem w więzieniu, sort of... Chyba po next rozdziale - a już na pewno po całym fiku - zrozumiesz, dlaczego tak mówię, ale teraz nie chcę wchodzić w szczegóły i spoilerować

advantage napisał:
plus to, że czytelnicy już od początku ich nie lubią mój musk mówi dzięki
tjaa, zadziwiające jak te Autorki w tak krótkim czasie nadały tym postaciom aurę oślizgłych szumowin *pets your musk*

advantage napisał:
oł noł
ale bez przesady z tym zamartwianiem

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 9:58, 24 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:05, 24 Wrz 2014    Temat postu:

Cytat:
Nie zamierzałam trzymać Was tak długo w niepewności co do losów chłopaków w tym fiku, ale cóż, tak wyszło. Muszę Wam powiedzieć – zupełnie poważnie – że nie spodziewałam się tego, jak emocjonalnie wyczerpujące będzie to tłumaczenie; widać to jest moja kara za chęć ukarania Wilsona
Anyway, wybaczcie mi, że mając do wyboru zajmowanie się tym tutaj angstem i szperanie w czym znacznie-znacznie przyjemniejszym ( ♥ ), tak jakoś się dzieje, że wybieram to drugie Mam nadzieję, że ostatni rozdział pojawi się szybciej, ale niczego nie obiecuję...

Enjoy!



Rozdział 2


- Cześć, House.

- Cześć, Wilson. Jak rozumiem, wróciliśmy do punktu, w którym oddziela nas szklana ściana.

- Mam prawo do prywatnej wizyty lekarskiej, jak to tu nazywają, raz w tygodniu. Tym razem odwiedzam cię jako przyjaciel.

- Tak, Trzynastka była już tutaj dwa razy.

- Kto jeszcze?

House starał się mówić cicho i miał nadzieję, że z jego ust nie wymknie się ani odrobina goryczy: - Nikt. Z wyjątkiem ciebie.

- Nikt? - Brwi Wilsona uniosły się gwałtownie.

- A kogo miałbym się spodziewać? Moja matka jest zbyt chora, żeby wybrać się w taką podróż, a kto jeszcze się mną przejmuje? Trzynastka wyglądała na dosyć zdegustowaną tym, co zrobiłem, ale powiedziała, że pomogłem jej, kiedy sama była w więzieniu, więc teraz kolej na nią.

- I nikt więcej? A co z resztą twojego zespołu? C... - Wilson nagle zamilkł.

- Cuddy nie chce mnie nigdy więcej widzieć, Wilson. Uzyskała nawet sądowy zakaz zbliżania się. Co oznacza również, że będę musiał zmienić pracę. Zakładając, że wyjdę z więzienia żywy i że odzyskam swoją licencję, przy czym w tym momencie jedno i drugie jest mało prawdopodobne.

Tym razem House wiedział, że w jego głosie pobrzmiewała gorycz. Do cholery, on był rozgoryczony. Jego życie leżało wokół niego rozbite na kawałki, i chociaż spoczywała na nim znaczna część odpowiedzialności za ten stan rzeczy, to także przytrafiło mu się spore pasmo paskudnych nieszczęść - wliczając w to decyzję Cuddy o rozstaniu z Lucasem, aby być z nim, a następnie o rzuceniu go, ponieważ nie udało mu się być tym, kim nie był, o czym ona od początku wiedziała. A wszystko zaczęło się wtedy, gdy Wilson wyrzucił go ze swojego mieszkania, łamiąc obietnicę złożoną po jego wyjściu z Mayfield. Gdyby tylko mieszkał z Wilsonem, kiedy tamten dźwig się zawalił...

House zmusił się do powrotu do chwili obecnej oraz do faktu, że teraz Wilson był przy nim, aby go wspierać. Prawdę mówiąc, onkolog wyglądał na chorego i zdesperowanego, a poza tym od jakiegoś czasu dziwnie się zachowywał... ale być może było to tylko mylne wrażenie - w więzieniu wszystko wydawało się dziwne.

- House, a jak sobie radzisz z detoksem?

- Cóż, dwa dni to trochę za wcześnie, żeby powiedzieć coś konkretnego, ale jest znacznie lepiej niż w Mayfield. Przynajmniej w tej chwili boję się tylko odsiadki, a nie detoksu. Mówiłeś, że musisz się natrudzić, żeby mi to zagwarantować. Zwrócę ci wszystkie poniesione koszty, pod warunkiem że zostaną mi jakieś pieniądze, kiedy odmrożą moje konto - w tym momencie jest zablokowane, aż do zakończenia procesu przed sądem cywilnym co do szkód poniesionych przez Cuddy.

W oczach Wilsona pojawił się niezmierzony ból. Czy to możliwe, że martwił się o swoje pieniądze? Oczywiście, powinien się tym martwić, lecz nigdy wcześniej tak naprawdę nie wydawał się troszczyć o to, ile dawał House'owi.
- Wilson?

Wilson pokręcił głową, jego nieobecne spojrzenie skupiło się ponownie na House'ie.
- Wybacz, jestem... jestem bardzo zmęczony. Cieszę się, że procedura detoksu póki co się sprawdza. Przyniosłem ci trochę zamrożonych naleśników domowej roboty. Powiedziano mi, że będą je dla ciebie podgrzewać i będziesz dostawał po dwa dziennie. Proszę, zachowuj się bardzo kulturalnie. Nie masz prawa do ciepłego jedzenia spoza więzienia i robią dla ciebie specjalny wyjątek.

House uśmiechnął się i podziękował mu. Dokładnie w tej samej chwili wszedł strażnik i dotknął jego ramienia - widzenie dobiegło końca. Wilson przyłożył opuszki palców do dzielającej ich szyby, a House rozpostarł dłoń w ten sam sposób, stwarzając pozory fizycznego kontaktu, na który nie mogli sobie pozwolić. Odchodząc, odwrócił się po raz ostatni i ujrzał, że Wilson się w niego wpatruje. Dziwne. Onkolog uśmiechał się, lecz jego oczy zdawały się być pełne łez.

_______________________________________________________________________

- Jak to się stało, że teraz nosisz gips?

Twarz Wilsona wykrzywił bolesny grymas. Wyglądał na bardzo zmęczonego.

- Miałem go już poprzednim razem, tylko ty nie mogłeś go zobaczyć w sali odwiedzin. Przewróciłem się pod prysznicem, złamałem kilka palców i jeszcze bardziej nadwyrężyłem zwichnięty nadgarstek. Przez jakiś czas będę nosił gips.

- Trzynastka mówiła, że jesteś na zwolnieniu lekarskim.

- Tak, mam problemy ze spaniem z ręką w gipsie i jestem zbyt zmęczony, żeby należycie wykonywać swoje obowiązki. Poza tym, w ten sposób mam więcej czasu, żeby rozmawiać z twoim prawnikiem. Ale nie mówmy już o mnie. Co u ciebie?

- Detoks idzie bardzo dobrze. Obecnie dostaję nieco ponad połowę pierwotnej dawki metadonu, a resztę zastąpiono ibuprofenem w połączeniu z fizykoterapią. Doktor Nolan spotkał się ze mną dwa razy. Razem z wyznaczonym przez sąd psychiatrą oraz z tym, którego zatrudniłeś w moim imieniu, przygotowuje raport, stwierdzający, że w PPTH powinni byli skierować mnie na obserwację jako potencjalnego samobójcę albo przynajmniej zażądać konsultacji psychiatrycznej, zanim zgodzili się mnie wypisać na moją własną prośbę. Może nawet odzyskam swoją licencję, jeżeli nic nowego... nie wyjdzie na jaw.

House popatrzył na Wilsona. Wiedział, że nie powinni o tym rozmawiać, lecz niepokoiła go sprawa podrobionych podpisów. Nie była to taka zbrodnia jak próba zamordowania czterech osób, jednak dopuścił się tego, będąc przy zdrowych zmysłach i byłby to wystarczający powód, żeby stracił licencję.

Wilson westchnął. Sprawiał wrażenie niezdolnego, by rzeczywiście się uśmiechnąć. Może to dlatego, że był taki zmęczony.
- To świetnie, House. Mam nadzieję... Mam nadzieję, że twój detoks wkrótce się skończy.

House spojrzał na niego, zaskoczony. - Masz jeszcze jakiś problem, Wilson? Coś nie tak z twoim życiem?

- Ja... Oh, to nic takiego. Musiałem oddać Sarah. No, wiesz, tego kota. Niezbyt dobrze sobie radziłem z opieką nad nią, mając tylko jedną sprawną rękę.

- Przykro mi. Znalazłeś jej jakieś schronisko?

- Nie, przygarnęła ją jedna z pielęgniarek. - Wilson nareszcie uśmiechnął się odrobinę. - Szczerze mówiąc, miałem wręcz nadmiar ochotniczek. Sarah jest taka urocza.

- I tak uważam, że już najwyższy czas, żebyś zaczął spędzać noce z kimś innym niż z kotem.

Tym razem House nie miał wątpliwości, że w oczach Wilsona pojawił się ból.
- Nie... nie mam nic przeciwko temu, że jestem sam, House. Zaliczyłem już tyle nieudanych związków.

- Wilson, chciałbyś, żebym... uh... jeszcze raz dotknął twoich palców? - House miał nadzieję, że Wilson nie skomentuje tego odbiegnięcia od tematu. Ani też, co byłoby jeszcze gorsze, nie zrozumie, do czego House zmierza.

Wilson skinął głową i podał House'owi swoją lewą dłoń.

- Och, tak, wielka szkoda, że nie możesz zdjąć gipsu. Jestem pewien, że twojej kontuzjowanej dłoni również przydałaby się odrobina ukojenia.

House unikał spoglądania Wilsonowi w twarz i skupił uwagę na dłoni, którą trzymał w rękach. Zbyt prędko pukanie do drzwi oznajmiło, że wizyta skończona. Kiedy wypuścił dłoń Wilsona, usiłował przyjrzeć się onkologowi, lecz młodszy mężczyzna ukrył twarz za chusteczką, zrzucając winę na [link widoczny dla zalogowanych].

_______________________________________________________________________

- Dobry wieczór, doktorze Wilson.

- Doktorze Collins.

- Wierzę, że już pan zdążył zaznajomić się z naszą z naszą małą strategią działania.

- Doktorze Collins, ja... jak długo chce pan to ciągnąć?

- Jak długo mi pan pozwoli, doktorze Wilson. Może pan to zakończyć, kiedy tylko pan zechce.

- Wiem. Ale gdybym przerwał to teraz, czy pan... czy House zatrzyma swoją licencję?

- To nie zależy ode mnie. Jednak moja obietnica dotycząca zniszczenia recept z podrobionymi podpisami obowiązuje tylko wówczas, jeśli zostanie pan w tym ze mną aż do samego końca.

- To znaczy... jeszcze przez dziesięć dni.

- Owszem. - Blasku, jakim zapłonęły oczy Collinsa, nie dało się nie zauważyć.

- Ja... nie wiem, czy jestem w stanie to zrobić.

- I nie musi pan tego robić. Jestem z pana zadowolony do tego stopnia, że pozwolę mu dokończyć ten łagodny detoks, nawet jeśli wycofa się pan dokładnie w tym momencie.

- Naprawdę? - To była kusząca propozycja. Wilson tak bardzo pragnął zamknąć ten rozdział swojego życia. Zapomnieć o Collinsie. Lecz nagle jego umysł wszystko skomplikował, podsuwając mu obraz House'a kiwającego głową na zgodę, by poddać go [link widoczny dla zalogowanych]. A także obrazy uśmiechniętych twarzy pacjentów, których House ocalił od śmierci.

- Ja... zastanowię się nad tym. A co do dzisiejszego wieczoru, myślę, że możemy zaczynać.

- Wyśmienicie, doktorze Wilson! Żałuję, iż nie mogę pozwolić sobie na nadzieję, że będzie się pan dziś bawił równie dobrze jak ja.

_______________________________________________________________________

Kiedy drzwi do jego celi zostały zamknięte, House wypuścił westchnienie ulgi i spróbował przypomnieć sobie wszystko, o czym mówił mu jego adwokat. Prawnik zdecydowanie przejawiał nietypowy dla siebie optymizm. Cuddy zaakceptowała jego pisemne przeprosiny, a także przyjęła do wiadomości, iż nie mógł on zostać pociągnięty do odpowiedzialności za swoje zachowanie. Obecnie wszystko wskazywało na to, że straty poniesione przez Cuddy zostaną pokryte ze szpitalnego ubezpieczenia od błędów w sztuce lekarskiej, ponieważ były one następstwem braku należytej opieki nad pacjentem. Jednak pomimo tego, że Cuddy anulowała zakaz zbliżania się, House miał świadomość, że nigdy nie będzie mógł wrócić i dla niej pracować - żadne z nich nie zdoła puścić w niepamięć tego, co się stało.

Tak czy owak, sytuacja nie wyglądała źle, szczególnie w porównaniu do tego, jak mogłaby wyglądać. Jego detoks dobiegał końca i House zdawał sobie sprawę, o ile jaśniej potrafił teraz myśleć, skoro Vicodin i nadużywanie alkoholu nie mąciły już dłużej jego osądu. Gdyby nie sprawa tych sfałszowanych podpisów, miałby spore szanse na wyjście z więzienia i znalezienie nowej korzystnej posady w ciągu zaledwie paru tygodni.

Najwyraźniej podzielając jego pragnienie by unikać Cuddy, Wilson odszedł z PPTH i znalazł sobie nową pracę w [link widoczny dla zalogowanych], począwszy od przyszłego miesiąca. W tym momencie negocjował z tamtejszym Dziekanem możliwość utworzenia oddziału diagnostycznego pod kierownictwem House'a. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, House znowu miałby możliwość pracowania z Wilsonem. Najwidoczniej onkolog wybaczył mu swój skręcony nadgarstek oraz... cóż, całą resztę.

Wilson. Wilson go niepokoił. Przez krótką chwilę House zastanawiał się, czy jego przyjaciel mógł ukrywać przed nim jakąś wyniszczającą chorobę. Onkolog po czterdziestce umierający na raka byłby bardzo kiepską reklamą dla Saint Sebastian's. A może chodziło o problem natury psychologicznej? Było wyraźnie widać, że Wilson nie sypiał ani nie odżywiał się jak należy, odkąd House trafił do więzienia. To oczywiste, że się zamartwiał, a oprócz tego napomknął o tym, że musi zrobić coś podejrzanego, aby umożliwić House'owi bezbolesny detoks, ale jednak... Wilson wyglądał, jakby dręczył go nieprzerwany ból, a House nie miał pewności, czy był to ból fizyczny czy psychiczny.

Na szczęście następnego dnia mieli ponownie spotkać się twarzą w twarz, po raz ostatni za kratkami, jeżeli los będzie im sprzyjał. Przedprocesowe przesłuchanie House'a zostało zaplanowane na przyszły tydzień i jeśli wszystko pójdzie tak, jak oczekiwał jego adwokat, po tym przesłuchaniu House będzie wolnym człowiekiem.

_______________________________________________________________________

- Dzień dobry, House.

- Cześć, Wilson.

- Jak twój detoks?

- Szczerze powiedziawszy, bardzo dobrze. Od dwóch dni jestem wolny od opioidów.

- Brzmi świetnie. Mój nowy szef już wyznaczył termin, kiedy się z tobą spotka. Najwyraźniej zna kogoś, kto ma dostęp do poufnych informacji, i ten ktoś twierdzi, iż mógłby się założyć, że odzyskasz swoją wolność oraz licencję przed upływem dziesięciu dni.

- Wilson... proszę, daj mi jeszcze raz swoją rękę.

Wilson oblał się rumieńcem, ale nie odmówił. To chwilowe fizyczne ukojenie pomagało mu brnąć przez życie, które przerodziło się w koszmar nieustannego bólu. Onkolog zastanawiał się, czy teraz potrafił zrozumieć wielokrotne, desperackie próby House'a, żeby ten ból uśmierzyć.

- Jesteś chory?

- Uh... z tego co wiem, to nie, pomijając połamane kości mojej prawej dłoni.

- Wilson, czuję, że coś przede mną ukrywasz. Straciłeś na wadze i wyglądasz tak, jakbyś nie przespał całej nocy, odkąd tu trafiłem.

- Nie przejmuj się mną, House. Nic mi nie będzie. To tylko lekka bezsenność.

- Ale ja właśnie się przejmuję. Wilson, jestem ci wdzięczny. Ja... zależy mi na tobie. Proszę. Jeśli masz jakiś problem, możemy wspólnie się z nim zmierzyć.

Wilson zapragnął ulec pokusie, lecz oczywiście nie mógł nic powiedzieć. Jakże żałował, że nie mógł tego zrobić. Z drugiej strony, była pewna kwestia, o której mogli i powinni porozmawiać.

- House, jak ważne jest dla ciebie odzyskanie licencji?

House westchnął. - Chyba powinienem już czuć się szczęśliwy, że niedługo stąd wyjdę i że przeszedłem detoks w bezpiecznych i bezbolesnych warunkach. Ale... Wilson, moja praca to moje życie. Nie jestem blisko związany z moją matką, prawdopodobnie nigdy nie wejdę w nowy związek, a sam widziałeś, ilu mam przyjaciół. Wszystko, co mam, to moja praca. I ty. I to cud, że ciągle tu jesteś. Dlatego tak bardzo się martwię, że możesz być chory.

- House, nie martw się. Być może jest coś, co przed tobą ukrywam, ale to nic poważnego. Po prostu wolę o tym nie dyskutować w miejscu, gdzie ktoś z łatwością może nas podsłuchać. Przyrzekam, że to w żaden sposób nie zagraża mojemu życiu.

A przynajmniej mam taką nadzieję.

_______________________________________________________________________

Wilson siedział na kanapie House'a. Zdjął swój gips i patrzył na swoją prawą dłoń, usiłując zdobyć się na odwagę, by dotknąć poskręcanych palców, porównując zdrowy kciuk i palec wskazujący z okaleczoną resztą. Powiedział sobie, że nie musi tego robić. Nie musiałby nawet ponownie dzwonić czy spotykać się z Collinsem - mógł po prostu wezwać taksówkę i dać się zawieźć na najbliższy ostry dyżur. Najlepiej gdzieś, gdzie nikt go nie znał i gdzie mają dobrego chirurga. Aczkolwiek mały palec był już prawdopodobnie nie do uratowania. To ciemne zabarwienie w pobliżu paznokcia podejrzanie przypominało początki [link widoczny dla zalogowanych].

W tym momencie nie czuł bólu, jego organizm nadal znajdował się pod wpływem morfiny - na szczęście ukradł jej wystarczająco dużo z oddziału onkologicznego, zanim opuścił PPTH. Bycie wolnym od bólu stanowiło dobre warunki do przemyśleń, jednak mogło go to doprowadzić do podjęcia spektakularnie głupich decyzji. A jednak, jaki miał wybór? Doszły go słuchy, że odkąd Foreman przejął oddział diagnostyki, jego skuteczność zaczęła spadać. Liczba przyjmowanych pacjentów także się zmniejszyła - z początku nieznacznie, a później bardziej zdecydowanie. Chase przyjął propozycję pracy w Sydney, Taub wrócił do chirurgii kosmetycznej. Szpitalna poczta pantoflowa obstawiała, że Foreman przeniesie się do Kalifornii ze swoim dawnym szefem, a Diagnostyka zostanie oficjalnie zamknięta pod koniec [link widoczny dla zalogowanych].

Wilson pomyślał o tych wielu pacjentach, których tylko House był w stanie uratować. Dokąd poszliby teraz? Wstał z kanapy i podszedł do fortepianu, który nie był już zakurzony po gruntownym sprzątaniu całego mieszkania. Może powinien był zamówić kogoś, kto by go nastroił? Przynajmniej firma sprzątająca wykonała dobrą robotę. Adwokat House'a był przekonany: w poniedziałek House będzie mógł usiąść na swojej kanapie, zagrać na swoim fortepianie, pójść spać do swojego łóżka.

Otworzył pokrywę, usiadł na ławeczce i jedną ręką zagrał najprostsze ćwiczenie z lekcji fortepianu, jakie zapamiętał ze swojego dzieciństwa. Lepiej on niż House, on nie będzie tęsknił za grą na fortepianie.

Lepiej on niż House.

_______________________________________________________________________

- Doktorze Wilson? Już czas. Tak albo nie. Zrobi pan to albo nie. Doktor House odzyska swoją lekarską licencję albo nie.

- Mogę panu zaufać, doktorze Collins?

- Dałem panu moje słowo i dam je panu jeszcze raz. Kiedy ten weekend dobiegnie końca, nigdy więcej pan o mnie nie usłyszy i będzie pan mógł zacząć swoją nową pracę w Saint Sebastian's.

Wilson poczuł ciarki na plecach. Jak robił to prawie non stop przez ubiegły miesiąc, wyobraził sobie swoje życie z fizyczną niepełnosprawnością. Koniec z grą w golfa, gotowanie będzie wymagało wysiłku. Proste, codzienne czynności staną się skomplikowane. Ludzie będą patrzeć na niego z odrazą i politowaniem. Potem pomyślał o House'ie, o rehabilitacji, odwyku i o lasce. O trwającym ponad dekadę bólu. O jego twarzy, gdy powiedział: "moja praca to moje życie". House mu ufał, a on go nie zawiedzie.

- Odpowiedź brzmi "tak", doktorze Collins.

.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 13:19, 24 Wrz 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:52, 25 Wrz 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
wręcz przeciwnie, bo ja już stwierdziłam, że dobry czas na tego fika już minął i miałam go nigdy nie robić - tylko po Twojej sugestii zmieniłam zdanie
why minął? Fiki są uniwersalne imo Przed chwilą obczajałam fika wstawionego parę dni temu, a akcja dzieje sie w drugim sezonie

Richie117 napisał:
na szczęście kartonowa ściana domu Cuddy go nie zabiła, soł let's hope, że House już więcej nie zamierza tak igrać ze śmiercią
ej, ale to by było dopiero lame, jakby się zabił wjeżdżając w ten dom... dobrze, że ci mondrzy scenarzyści nie wymyślili czegoś takiego, bo to by było najgorsze zakończenie sezonu/ serialu ever!

Richie117 napisał:
pfff, nawet gdyby wjechał w Czejsa i Tauba to nie skończyłby za kratkami
Anyway, to co ostatecznie było w serialu, jest i tak lepsze od [podobno] pierwotnej oBcji, że House wjechał w ten dom, żeby ratować Cuddy z pożaru or something...
wjechał w Wilsona… tylko nie tak, jakbyśmy tego chciały
btw zmian, czytałaś scenariusz Thunder Roadtrip? Jak chcesz, to Ci podrzucę I po przeczytaniu bardzo szybko dochodzi się do wniosku, że Now What nie było takie straszne

Richie117 napisał:
ewentualnie sam by opowiedział o tych receptach, żeby Wilson trafił z nim do jednej celi *wspomina niecnego fika evay*
you mean Deep in the Heart? Coś tego nie kojarzę, kurde. *idzie czytać*

Richie117 napisał:
omg, a jeśli Wilson wkładał te najlepsze garnitury na wypadek gdyby zaraz po randce miał być ślub?
ale Wilson, taki tradycjonalista, tak nie może. Przecież jeszcze musi poznać rodziców itepe

Richie117 napisał:
um... tak właściwie w tamtym fiku Wilson też był - i ruchał Cuddy i House'a Anyway, z takimi fikami lepiej be careful what you wish for, bo znam takowe i jeśli nie jestem w evil!nastroju, to one są bardziej przerażające niż hot <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/chowa.gif">
omg Wilson i Cuddy?? Najbezpieczniej z fluffem, tego się będę trzymać

Richie117 napisał:
mogłaś powiedzieć Well, sama nie wiem. Jak go przeczytałam, to nagle wszystko stało się takie od początku oczywiste... maybe po prostu nie czytałam zbyt uważnie, dlatego byłam zaskoczona, albo nie przyjmowałam do wiadomości tego, co widziałam czarno na białym
po tym rozdziale już widzę, że błędne, bo to wszystko nie będzie takie proste… jak dla mnie nic nie jest oczywiste, a ten rozdział kompletnie nic nie wyjaśnia, a jeszcze bardziej gmatwa

Richie117 napisał:
ach, to miałaś na myśli! coś mam ostatnio problemy z kojarzeniem No, hmmm... dobrze kombinujesz z tym lądowaniem w więzieniu, sort of... Chyba po next rozdziale - a już na pewno po całym fiku - zrozumiesz, dlaczego tak mówię, ale teraz nie chcę wchodzić w szczegóły i spoilerować
po tym drugim rozdziale to ja już nic nie ogarniam… I hope, że trzeci rozdział wszystko wyjaśni

RIchie117 napisał:
tjaa, zadziwiające jak te Autorki w tak krótkim czasie nadały tym postaciom aurę oślizgłych szumowin *pets your musk*
no właśnie! Ale to dobrze, znielubiane postacie też muszą się pojawiać. Chociaż np. taki Snape w HP, to niby czarny charakter, a jednak taki lubiany

Richie117 napisał:
ale bez przesady z tym zamartwianiem <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/czuwa.gif">
ok, chociaż po nowym rozdziale mam tylko jedno pytanie:
OMFG co ten Wilson wyprawia????? No i kurde, ten fik przypomina Uczciwy układ pod kolejnym względem I mean ta dziwna relacja Wilson/ Collins... tylko jeśli Wilson ma coś z ręką, to chyba nie chodzi o to samo, czego Royston wymagał od House'a?


Cytat:
Zakładając, że wyjdę z więzienia żywy i że odzyskam swoją licencję, przy czym w tym momencie jedno i drugie jest mało prawdopodobne.
Licencja licencją, ale to, że wyjdzie żywy nie podlega dyskusji!!

Cytat:
Zwrócę ci wszystkie poniesione koszty, pod warunkiem że zostaną mi jakieś pieniądze
niech Wilson się szybko zgadza, bo taka oferta już się pewnie nie powtórzy

Cytat:
stwarzając pozory fizycznego kontaktu, na który nie mogli sobie pozwolić
jeszcze trochę i będą spędzać całe dnie na fizycznym kontakcie

Cytat:
Przewróciłem się pod prysznicem, złamałem kilka palców i jeszcze bardziej nadwyrężyłem zwichnięty nadgarstek.
No coś mi się nie chce wierzyć… to wszystko takie podejrzane

Cytat:
- Masz jeszcze jakiś problem, Wilson? Coś nie tak z twoim życiem?
Miłość jego życia jest w więźniu, czy to nie wystarczy?

Cytat:
- Wilson, chciałbyś, żebym... uh... jeszcze raz dotknął twoich palców?
taaaaaak, House chce go dotykać!

Cytat:
- Och, tak, wielka szkoda, że nie możesz zdjąć gipsu. Jestem pewien, że twojej kontuzjowanej dłoni również przydałaby się odrobina ukojenia.

Och, tak, wielka szkoda, że nie możesz zdjąć spodni… Mały Jimmy też potrzebuje odrobiny ukojenia!

Cytat:
Jednak moja obietnica dotycząca zniszczenia recept z podrobionymi podpisami obowiązuje tylko wówczas, jeśli zostanie pan w tym ze mną aż do samego końca.
no nieeee, w czym? nic mi nie przychodzi do głowy, ale na pewno to nie jest dobre dla Wilsonka

Cytat:
Żałuję, iż nie mogę pozwolić sobie na nadzieję, że będzie się pan dziś bawił równie dobrze jak ja.
yeah, to na pewno nie jest dobre dla Wilsonka

Cytat:
jeśli wszystko pójdzie tak, jak oczekiwał jego adwokat, po tym przesłuchaniu House będzie wolnym człowiekiem.
I hope, Wilson już czeka!

Cytat:
- Wilson... proszę, daj mi jeszcze raz swoją rękę.
House prosi Wilsona o rękę!!!

Cytat:
- Wilson, czuję, że coś przede mną ukrywasz. Straciłeś na wadze i wyglądasz tak, jakbyś nie przespał całej nocy, odkąd tu trafiłem
O nieeeeee, to przez tego całego Collinsa… nie podoba mi się to... I ta jego ręka

Okej, ja już nic nie próbuje wymyślić... muszę ogarnąć powoli tego fika, to może mi coś przyjdzie do głowy. No i się martwie o Wilsonka Szkoda, że został tylko jeden rozdział, ale mam nadzieję, że wszystko się wyjaśnia i nawet tępe muski zrozumieją No dobra, już without further ado, oznajmiam, że nie mogę się doczekać na ostatni rozdział!!!!!

Weny i jeszcze raz weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:35, 29 Wrz 2014    Temat postu:

advantage napisał:
why minął? Fiki są uniwersalne imo Przed chwilą obczajałam fika wstawionego parę dni temu, a akcja dzieje sie w drugim sezonie
oj noooo... bo skoro Wilson miał soon umrzeć na raka, to taki fik o znęcaniu jest imo niestosowny! and besides, o wydarzeniach z przełomu 7/8 sezonu lepiej by było już zapomnieć Do fików z pierwszych sezonów nic nie mam... nawet chciałabym przetłumaczyć takie niecne AU sprawy z Tritterem, jeśli czas mi kiedyś pozwoli

advantage napisał:
ej, ale to by było dopiero lame, jakby się zabił wjeżdżając w ten dom... dobrze, że ci mondrzy scenarzyści nie wymyślili czegoś takiego, bo to by było najgorsze zakończenie sezonu/ serialu ever!
z perspektywy czasu mogę się zgodzić, ale back then serial był taki do dupy, że ani by mnie to nie zaskoczyło, ani zmartwiło

advantage napisał:
wjechał w Wilsona… tylko nie tak, jakbyśmy tego chciały
btw zmian, czytałaś scenariusz Thunder Roadtrip? Jak chcesz, to Ci podrzucę I po przeczytaniu bardzo szybko dochodzi się do wniosku, że Now What nie było takie straszne
lucky me, że tego nie widziałam
um... to miał być ten ep ze sceną na plaży? scenariusza nie widziałam i chyba nie chcę go widzieć. Ale mniej więcej się orientuję, jakie cuda tam się wyprawiały, więc rzeczywiście Now What było całkiem znośne

advantage napisał:
you mean Deep in the Heart? Coś tego nie kojarzę, kurde. *idzie czytać*
prawdopodobnie, bo tytuł wyleciał mi z głowy, za to nadal pamiętam niektóre fragmenty tego fika

advantage napisał:
ale Wilson, taki tradycjonalista, tak nie może. Przecież jeszcze musi poznać rodziców itepe
maybe rodzice jego żon już nie żyli?

advantage napisał:
omg Wilson i Cuddy??
yea, bo Cuddy zadzwoniła do Wilsona, żeby się go poradzić, jak ma zrobić z House'a swojego sex-niewolnika, a Wilson powiedział, że jej pomoże, jeżeli ona zostanie jego sex-niewolnicą

advantage napisał:
po tym rozdziale już widzę, że błędne, bo to wszystko nie będzie takie proste… jak dla mnie nic nie jest oczywiste, a ten rozdział kompletnie nic nie wyjaśnia, a jeszcze bardziej gmatwa
srsly? noszkurde, a byłam pewna, że teraz już będziecie wszystko wiedzieć uh, soł maybe ja też nie miałam szansy zorientować się ocb, kiedy to pierwszy raz czytałam

advantage napisał:
no właśnie! Ale to dobrze, znielubiane postacie też muszą się pojawiać. Chociaż np. taki Snape w HP, to niby czarny charakter, a jednak taki lubiany
ale Snape na końcu okazał się postacią pozytywną, right? czyli autorka musiała jakoś przemycić sugestie, że czeba go lubić

advantage napisał:
OMFG co ten Wilson wyprawia????? No i kurde, ten fik przypomina Uczciwy układ pod kolejnym względem I mean ta dziwna relacja Wilson/ Collins... tylko jeśli Wilson ma coś z ręką, to chyba nie chodzi o to samo, czego Royston wymagał od House'a?
for sure, Wilson głupio robi, że wierzy w słowo Collinsa, bo tak poza tym to wyprawia co w jego mocy, żeby ocalić House'owi życie i karierę... Yeah, to bardzo przypomina UU.
indeed, problemy Wilsona z ręką nie wynikają z tego, że trzepie konia Collinsowi No i, kurcze, to ma takie proste wyjaśnienie, ale skoro się niczego nie domyślasz, to nie będę spoilerować

advantage napisał:
Licencja licencją, ale to, że wyjdzie żywy nie podlega dyskusji!!
pod warunkiem, że Cuddy nie wynajęła płatnego mordercy, żeby czekał na House'a przed wyjściem z sądu

advantage napisał:
niech Wilson się szybko zgadza, bo taka oferta już się pewnie nie powtórzy
Wilson by pewnie skorzystał z okazji, ale tych kosztów, jakie on poniesie, nie da się wynagrodzić pieniędzmi

advantage napisał:
jeszcze trochę i będą spędzać całe dnie na fizycznym kontakcie
no, to się jeszcze okaże

advantage napisał:
No coś mi się nie chce wierzyć… to wszystko takie podejrzane
yup, bo co Wilson - sam, bez House'a - robiłby pod prysznicem?

advantage napisał:
Miłość jego życia jest w więźniu, czy to nie wystarczy?
nope, to wszystko dlatego, że musiał oddać kota

advantage napisał:
taaaaaak, House chce go dotykać!
tylko jego palców

advantage napisał:
Och, tak, wielka szkoda, że nie możesz zdjąć spodni… Mały Jimmy też potrzebuje odrobiny ukojenia!
jakie to szczęście, że Małego Jimmy'ego nie można połamać

advantage napisał:
no nieeee, w czym? nic mi nie przychodzi do głowy, ale na pewno to nie jest dobre dla Wilsonka
a wiesz, że ja też nie pamiętam, jaki dokładnie jest plan Collinsa? ale ile razy pomyślę o pierwszym akapicie ostatniego rozdziału, to odkładam tłumaczenie na później

advantage napisał:
I hope, Wilson już czeka!
oj taaak, Wilson na to czeka, ale z zupełnie innego powodu

advantage napisał:
House prosi Wilsona o rękę!!!



Stojąc u progu ostatniego rozdziału, zmieniłam zdanie - możesz się martwić o Wilsona ze wszystkich sił. Też trochę żałuję, że ten fik taki krótki, ale z drugiej strony w dłuższym fiku byłoby więcej drastycznych szczegółów
I o ile mnie pamięć nie myli, to wszystko zostanie wyjaśnione tak jasno, że już jaśniej nie można
Postaram się jutro ruszyć z tym tłumaczeniem, a że zostało tylko 6 stron, to przy dobrej wenie w 2-3 dni się uwinę

dziękować bardzobardzo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canadien
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:47, 29 Wrz 2014    Temat postu:

Ech, i nie posłodzę.

Tak jak uwielbiam >90% tego, co tworzysz i tłumaczysz, tak ten fick kompletnie do mnie trafia. Styl pisarki, fabuła, wszystko.

RAZ.

Chyba każdy miał ochotę uderzyć Wilsona, nie raz i nie dwa, podczas sezonów 6-8 (i wcześnie czasem też). Ale Wilson w tym ficku jest od początku taki opiekuńczy i troskliwy, że nie da się myśleć o nim jako o zasługującym na karę, jakąkolwiek. A już z pewnością nie taką (nie lubię takich motywów rodem z taniego amerykańskiego thrillera).

DWA.

Myślę, że Jimmy nie jest jednak aż takim altruistą i po prostu poświęciłby karierę House'a. I swoją również. Uważam, że Wilson jednocześnie nienawidzi i kocha swoją pracę i gdyby otrzymał jasny zakaz wykonywania zawodu, to by mu podporządkował. Z Housem byłoby gorzej, jasne, ale też dałbym radę. I myślę, że Wilson również zdawałby sobie z tego sprawę.

TRZY.

Nie wierzę, że tylko Trzynastka poszłaby odwiedzić Grega.

Oczywiście nie silę się na żadną obiektywność, to nie recenzja, a tylko moja opinia. Ja zresztą w ogóle nie lubię ficków nawiązujących do późniejszych sezonów. I nie tylko dlatego, że tych późniejszych sezonów nienawidzę. Teoretycznie osobie z dobrym warsztatem może udać sobie "naprostowanie" wszystkich głupot i stworzenie na podstawie żenującego materiału źródłowego czegoś świetnego... ale zazwyczaj się nie udaje. Z gówna bata nie ukręcisz. Generalnie uważam, że fickopisarze powinni zapomnieć o tym, co wydarzyło się po kilku pierwszym epach s5.

Ale ostatnią część przeczytam i tak, bo chcę wiedzieć, co dokładnie ten cały Collins robi Wilsonowi.

edit: "and besides, o wydarzeniach z przełomu 7/8 sezonu lepiej by było już zapomnieć " Cieszę, że się zgadzamy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Canadien dnia Pon 20:48, 29 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:28, 01 Paź 2014    Temat postu:

Canadien napisał:
Ech, i nie posłodzę.
Tak jak uwielbiam >90% tego, co tworzysz i tłumaczysz, tak ten fick kompletnie do mnie trafia. Styl pisarki, fabuła, wszystko.
czasami tak bywa, nie masz się czym przejmować i tak bardzo mi miło, że z większości moich fików jesteś zadowolony

Canadien napisał:
Ale Wilson w tym ficku jest od początku taki opiekuńczy i troskliwy, że nie da się myśleć o nim jako o zasługującym na karę, jakąkolwiek. A już z pewnością nie taką (nie lubię takich motywów rodem z taniego amerykańskiego thrillera).
um... bo to nie tak, że Wilsona w tym fiku chciałabym ukarać - to cały ten fik jest karą/zadośćuczynieniem za to, co Wilson wyprawiał w serialu no i fakt, że ta sytuacja jest dość odrealniona, ale absurdów z serialu nie pobije

Canadien napisał:
Myślę, że Jimmy nie jest jednak aż takim altruistą i po prostu poświęciłby karierę House'a. I swoją również. Uważam, że Wilson jednocześnie nienawidzi i kocha swoją pracę i gdyby otrzymał jasny zakaz wykonywania zawodu, to by mu się podporządkował. Z Housem byłoby gorzej, jasne, ale też dałbym radę. I myślę, że Wilson również zdawałby sobie z tego sprawę.
interesująca uwaga i ja się z nią zgadzam. Jednak przy ocenie zachowania Wilsona w tym fiku trzeba wziąć pod uwagę, że on to robi z miłości, co usprawiedliwia taki bezgraniczny altruizm
W ogóle, jeśli chodzi o ten wątek ratowania kariery, to przyznaję, że jest on nierealistyczny i lekko niedopracowany - przede wszystkim Wilson musiałby być skończonym idiotą, żeby iść na układ z osobą pokroju Collinsa, szczególnie kiedy nie ma żadnych gwarancji osiągnięcia celu, a poniesione przez niego straty tak czy inaczej będą bardzo wysokie; po drugie - jakim cudem tylko od Collinsa zależy ujawnienie tych recept? przecież kopie dokumentów musiały trafić do sądu itp.; a po trzecie - ostateczne rozwiązanie sytuacji (według mojej skromnej wiedzy z zakresu prawa) to już zupełna fantazja Z drugiej strony wielkim plusem tego fika jest to, że Autorka poruszyła kwestię wybronienia House'a, bo rzeczywiście w prawdziwym życiu House mógłby się łatwo usprawiedliwić niepoczytalnością tamtego wieczoru i nawet gdyby to nie wystarczyło do uniewinnienia, to zostałby najwyżej skazany na grzywnę/prace społeczne/wyrok w zawieszeniu, ale absolutnie nie na odsiadkę (to wg opinii kogoś, kto się zna na amerykańskim prawie).

Canadien napisał:
Nie wierzę, że tylko Trzynastka poszłaby odwiedzić Grega.
o, a kto jeszcze?

Canadien napisał:
Ja zresztą w ogóle nie lubię ficków nawiązujących do późniejszych sezonów. I nie tylko dlatego, że tych późniejszych sezonów nienawidzę. Teoretycznie osobie z dobrym warsztatem może udać sobie "naprostowanie" wszystkich głupot i stworzenie na podstawie żenującego materiału źródłowego czegoś świetnego... ale zazwyczaj się nie udaje.
po wielu dyskusjach o ilości crapu w sezonach 5-8 doszłam do wniosku, że jedynym sposobem na naprostowanie tego wszystkiego jest napisanie tych sezonów od nowa, z całkowitym pominięciem "materiału źródłowego" (Btw, co myślisz o alternatywnej wersji sez. 7. - jeśli to w ogóle czytałeś? )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:15, 05 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
omfg, jak ten czas leci! Naprawdę nawet nie wiedziałam, że poprzedni rozdział wrzuciłam tyle dni temu Chyba powinnam częściej patrzeć na kalendarz niż na niecne fiki

Na szczęście Wasze czekanie skończone, bo wreszcie udało mi się zabrać i dokończyć ostatnią odsłonę tej strasznie angstowej historii. Jak już gdzieś wspominałam, zasadniczy wątek jest trochę naciągany, ale postarajcie się wybaczyć Autorce – w końcu to tylko amatorski fik, a nie dzieło profesjonalnych scenarzystów, którzy uznali za możliwe spowodowanie kanalizacyjnej katastrofy w całym szpitalu wrzuceniem do kibla garści podartych biletów

Enjoy

PS. I już nigdy więcej nie będę się znęcała nad Wilsonem, obiecuję!



Rozdział 3


Promień porannego światła przedostał się do środka. Poniedziałek. Wkrótce będzie po wszystkim. Ból był nie do wytrzymania, lecz myśl o tym, że ten koszmar dobiega końca, napełniała Wilsona nadzieją. Spróbował wyobrazić sobie, jak dobrze będzie obudzić się w łóżku, będąc podłączonym do kroplówki z morfiną. Być może nawet zdoła zadzwonić do adwokata House'a i dowiedzieć się o postępy w przebiegu procesu. Jednocześnie starał się nie myśleć o tym, co leżało pomiędzy obecnym bólem a przyszłą ulgą.

- Doktorze Wilson? Jest szósta trzydzieści rano. Cieszy się pan, że to już prawie koniec, czy jest pan przerażony ostatnim etapem?

- Myślę, że jedno i drugie. - Wilson uświadomił sobie, że był niemal wdzięczny Collinsowi za to życzliwe pytanie. To musiał być pierwszy symptom [link widoczny dla zalogowanych].

Uśmiech Collinsa przerodził się w pogardliwe prychnięcie: - Chyba tak naprawdę nie wierzył pan, że byłbym gotów przepuścić taką wyjątkową okazję, prawda? Jeszcze przez długi czas nigdzie pan stąd nie pójdzie, doktorze Wilson. Jest pan idiotą.

Wilson chciał zaprotestować, wyjaśnić, jednak jego związane kończyny nie mogły powstrzymać knebla, który został wepchnięty na siłę do jego ust.

_______________________________________________________________________

Rozpoczęło się przedprocesowe przesłuchanie. House odezwał się szeptem do swojego prawnika:
- Gdzie jest Wilson?

- Nie wiem. Ale wspominał coś o tym, że może się spóźnić.

_______________________________________________________________________

Wilson przestał słyszeć monotonny głos, który odczytywał tekst z ekranu komputera. Jego umysł odciął się od czekających na niego okropieństw.

Wówczas niespodziewanie zauważył, że Collins przestał mówić. Przechadzał się po pokoju, zbierając różne narzędzia, a gdy się odwrócił, by spojrzeć na Wilsona, mina na jego twarzy wyrażała czystą rozkosz.
- Jest pan gotów, doktorze Wilson?

Ból uderzył w jego palec wskazujący i błyskawicznie sięgnął zenitu. Przepełnił jego mózg, przelał się przez jego oczy w postaci łez i przedarł się przez knebel jako nieludzki skowyt. Jego kończyny usiłowały się poruszyć, jeszcze raz na próżno poddając próbie krępujące go więzy. Collins się roześmiał. A potem ból przeniósł się na kciuk, a następnie z powrotem na palec wskazujący i znowu na kciuk... niczym w tańcu, który skończył się dopiero wtedy, kiedy miłosierna ciemność pochłonęła umysł Wilsona.

_______________________________________________________________________

- Moje gratulacje, doktorze House. Został pan oczyszczony ze wszystkich zarzutów i spodziewam się, że wkrótce przywrócą panu pańską lekarską licencję.

House podziękował swojemu adwokatowi i nie był zaskoczony, gdy zobaczył, że Trzynastka była jedyną osobą z jego dawnego zespołu, która zechciała się pojawić.

- Mam nadzieję, że masz dla mnie gotowego drinka, skoro przyjechałaś tak późno - odezwał się do niej na powitanie.

- Wybacz, nie mogłam znaleźć czasu. Spędziłam cały ranek, próbując skontaktować się z Wilsonem. Wygląda na to, że przepadł bez śladu. Nikt go nie widział, odkąd w piątek wyszedł ze swojego gabinetu.

Dopiero po chwili House pojął sens jej słów. - Co takiego? Sprawdziłaś w jego mieszkaniu?

- Byłam u niego i u ciebie, zadzwoniłam do Cuddy, do jego matki i do jego wszystkich byłych żon. Nie chcesz usłyszeć, co powiedziała mi Julie.

Teraz House naprawdę się zaniepokoił. A jednak... było jedno miejsce, które mógłby sprawdzić.
- Zawieziesz mnie, proszę, do mojego mieszkania? To pilne. I chodź ze mną, być może będę potrzebował kogoś, kto nie jest niepełnosprawny. Przynajmniej jeszcze nie.

_______________________________________________________________________

Wilson nagle ujrzał House'a. Uśmiechał się, rozpoczynał swoją nową pracę w Saint Sebastian's, rozglądał się po nowym gabinecie, a jego piłka i [link widoczny dla zalogowanych] leżały tam, gdzie ich miejsce. Onkolog poczuł, że łzy radości napływają mu do oczu. Udało mu się. House również się uśmiechnął i przytulił go.
- Kocham cię, House. Kocham cię, kochałem cię od tak dawna, a teraz nareszcie mogę ci o tym powiedzieć.
A House pocałował go, a potem jeszcze raz, a potem już tylko obejmował go ze wszystkich sił.

A jednak tak naprawdę nie czuł House'a w swoich ramionach. To musi być efekt gorączki, pomyślał. Bo z całą pewnością miał gorączkę. No i był jeszcze szczur, który obgryzał jego palce. Jego palce bolały. Tylko dlaczego? Skąd się wziął ten szczur? Dlaczego House go nie przegonił?

_______________________________________________________________________

House kazał Trzynastce wejść na drabinkę i zdjąć z regału kasetkę, w której kiedyś znajdowała się morfina. Kiedy otworzył pudełko, stwierdził, że narkotyk zniknął - prawdopodobnie został skonfiskowany przez policję, kiedy przeszukiwali jego mieszkanie. Lecz kasetka nie była pusta: w środku była wiadomość, nagryzmolona w pośpiechu na druczku z bloczka recept, który należał do Wilsona. House aż za dobrze znał ten prawie nieczytelny charakter pisma. Odczytał adres, datę i godzinę. Zeszły piątek, ósma wieczorem - sześćdziesiąt sześć godzin temu.

Poprosił Trzynastkę, żeby usiadła za kierownicą. Jemu za bardzo trzęsły się ręce. Zatrzymali się po drodze i tylko Trzynastka wysiadła. Kiedy wróciła, miała przy sobie dwa załadowane pistolety. House nie zadawał żadnych pytań.

_______________________________________________________________________

Pierwszą rzeczą, którą zauważył Wilson, było zniknięcie knebla. Poza tym jego gorączka spadła, a ból nie był aż tak intensywny. Ktoś wpychał mu do ust płatki lodu. Zaczął ssać je zachłannie, czując kojące działanie chłodnej wody. Został uratowany. Nareszcie.

Wtedy otworzył oczy, a Collins wpatrywał się w niego, upajając się jego rozczarowaniem.

- Witam, doktorze Wilson. Dobrze wiedzieć, że [link widoczny dla zalogowanych] zrobił swoje. Czekałem, aż odzyska pan przytomność. Nie chce pan przegapić najlepszej części imprezy.

Wilson zmusił swoje spieczone gardło do sformułowania słów. Usiłował wymyślić coś, co miałoby sens.
- Proszę... niech pan wezwie karetkę... niech pan zadzwoni pod 911... nic im nie powiem... powiem, że się zgodziłem... proszę...

- W tej chwili proszę o ciszę. Ja tu jestem lekarzem i zrobię to, co dla pana najlepsze. Widzi pan?

Wilson patrzył z przerażeniem na błyszczącą stal piły chirurgicznej.
- Czeka nas doskonała zabawa. A przynajmniej ja będę się doskonale bawił. Zacznę od [link widoczny dla zalogowanych] małego palca. Co pan o tym sądzi?

Stal dotknęła ciemnoszarej skóry. A następnie zaczęła się poruszać. Wilson wrzeszczał i wrzeszczał, i wrzeszczał. Ale nikt mu nie odpowiedział, z wyjątkiem odgłosu piły przesuwającej się po jego kości oraz bezlitosnego śmiechu Collinsa.

_______________________________________________________________________

- Wilson. Otwórz oczy, Wilson. Wiem, że jesteś przytomny.

House. Głos House'a. To musi być kolejna halucynacja wywołana bólem. I to dobra halucynacja, ponieważ nie czuł żadnego bólu. W istocie, przypomniało mu to o chwili, kiedy podano mu morfinę po operacji wycięcia fragmentu wątroby do przeszczepu. Wtedy również House był przy nim. A więc to było to - halucynacja oparta na wspomnieniu. I to na niezwykle szczęśliwym wspomnieniu.

- Wilson. Odpowiedz, proszę.

Czyjaś dłoń dotknęła jego dłoni. Spróbował poruszyć palcami w odpowiedzi.

- Dobrze. A teraz postaraj się otworzyć oczy. Możesz to zrobić?

Potrzebował nieco czasu, aby się skupić. Zamknął oczy, po czym znów je otworzył. Leżał w łóżku. Zasłanym pościelą. Nie był do niczego przywiązany. A spoglądająca na niego twarz należała do House'a.

Usiłował się odezwać, ale zdołał jedynie wykrztusić ledwie słyszalne: "House...", zanim jego mózg znowu się wyłączył.

_______________________________________________________________________

Starsza Sierżant* Betty Cho spotkała się z doktorem House'em w małym gabinecie w pobliżu szpitalnego pokoju Wilsona.

Diagnosta wyglądał na rozdrażnionego, kiedy wszedł do środka, a sposób, w jaki usiadł, sugerował, że chciałby prędko stamtąd wyjść.
- Mam nadzieję, że zaraz będę mógł pójść z powrotem do Wilsona. Chcę tam być, kiedy się znowu obudzi.

- Oczywiście, doktorze House. Jednak jest kilka spraw, o których powinnam panu powiedzieć, a nie mogłam tego zrobić przez telefon.

House sprawiał wrażenie zaskoczonego, ale nic nie odpowiedział. Sierżant Cho westchnęła.

- Doktorze House, wiemy, że podrobił pan podpis doktora Wilsona na pokaźnej liczbie recept na Vicodin. Prokurator zgodził się, by nie wnosić oskarżenia przeciwko panu.

- Czyżbym wygrał na loterii dla oskarżonych? Bo to nie są moje urodziny.

- Nie, doktorze House. Prokurator zrobił to na moją prośbę. Znaleźliśmy komplet dowodów odnośnie przestępczej działalności doktora Collinsa, a teraz dopilnujemy, żeby byłym więźniom, których wykorzystał, wypłacono odszkodowania. Collins nie żyje, lecz system więziennictwa pozwalał mu na zbyt wielką swobodę działania.

- A więc to wyraz wdzięczności?

- Tak. A także szacunku dla... dla doktora Wilsona. Doktor Wilson jako jedyny został ofiarą doktora Collinsa z własnej woli, a w związku z tym był jedyną osobą, którą Collins mógł torturować z taką bezwzględnością oraz zachować pełne nagranie swoich poczynań. - Sierżant Cho była świadkiem wielu przerażających rzeczy podczas swojej trzydziestoletniej służby, jednak nic nie przygotowało jej na to, co znalazła na laptopie Collinsa. Facet był skończonym sadystą do takiego stopnia, że Cho nigdy by nie pomyślała, iż mieści się to w granicach ludzkich możliwości.

- Co się stało z Wilsonem? Chirurg ortopeda, który przeprowadził jego operację, odmówił udzielenia odpowiedzi na moje pytania.

- Jest pan pewien, że chce to wiedzieć?

- Jestem jego pełnomocnikiem medycznym. Możliwe, że będę musiał podejmować decyzje w oparciu o te informacje, dopóki Wilson nie odzyska przytomności.

Cho westchnęła. - Trzy palce prawej dłoni doktora Wilsona były łamane trzy razy w tygodniu przez ubiegły miesiąc. Collins zdejmował gips, bawił się połamanymi wcześniej palcami, a następnie po raz kolejny łamał każdy z nich i zakładał podobny z wyglądu gips. Czasami bawił się także dopiero co złamanymi palcami.

House zbladł jak ściana. Cho zwróciła się do niego z życzliwym pytaniem: - Chce pan również usłyszeć, co wydarzyło się w miniony weekend? Może nie powinien pan tego wiedzieć.

- Ja... widziałem część z tego, co się działo. Ale nie wszystko. Chcę wiedzieć.

- Collins poświęcił większą część weekendu na "zabawę" połamanymi palcami, szczególnie wówczas, kiedy wystąpiły początki gangreny. Poza tym umówił się z Wilsonem, że wcześnie rano w poniedziałek amputuje mu środkowy, serdeczny i mały palec, a potem odwiezie go i zostawi na ostrym dyżurze.

- Wilson zgodził się... na coś takiego?

- Tak. Połamanie kości w zamian za powolny detoks, a amputacja trzech palców za zniszczenie podrobionych podpisów i ocalenie pańskiej lekarskiej licencji. W poniedziałek rano Collins powiedział Wilsonowi, co planował zrobić, po czym złamał mu kciuk i palec wskazujący. Wielokrotnie. Kiedy dotarliście na miejsce, zdążył już odpiłować dalsze paliczki wszystkich palców, a także paliczki środkowe dwóch kolejnych. Nie chce pan wiedzieć, jakie były plany Collinsa wobec Wilsona, ale miał je zapisane na swoim laptopie - miało to potrwać przez cały przyszły tydzień, a pod koniec tego wszystkiego pański przyjaciel zapewne pożegnałby się z życiem.

House zaczął płakać. Szlochał głośno i bezwstydnie, a jego umięśnione ramiona zgarbiły się i drżały. Jego twarz - co do której Cho uważała, iż w innych okolicznościach można by ją uznać za przystojną - zdawała się należeć do znacznie starszego człowieka. A jednocześnie diagnosta w jakiś niewytłumaczalny sposób skojarzył jej się z dzieckiem - z dzieckiem, które rozpaczało z powodu cierpienia bardzo bliskiego krewnego albo przyjaciela. Kobieta oparła się nieoczekiwanemu impulsowi, żeby pogłaskać go na pocieszenie i zamiast tego czekała, aż House będzie w stanie odzyskać panowanie nad sobą.

Kiedy szlochanie ustało, House podniósł oczy, lecz nie próbował wycierać ani ukrywać swoich łez.

- Doktorze House, muszę panu zadać bardzo osobiste pytanie. To bardzo ważne, żeby odpowiedział pan szczerze, ponieważ są pewne informacje, co do których nie jestem pewna, czy powinnam ich panu udzielić. Jakie są pańskie uczucia wobec doktora Wilsona? Jak blisko jest pan z nim związany?

House popatrzył na nią, jakby usiłował odczytać informacje z jej oczu. W końcu powiedział po prostu:
- Rozważałem to pytanie przez długi miesiąc pobytu w więzieniu. Wilson był moim bliskim przyjacielem przez wiele lat. Dotychczas myślałem o sobie, że jestem hetero. Ale teraz... Zastanawiam się, czy czasami nie czuję czegoś więcej.

- Zastanawia się pan, czy pan wie?

- Ja... sam już nie wiem. Ale proszę, niech mi pani powie o wszystkim, co może mi się przydać, żebym pomógł Wilsonowi.

Cho pomyślała, że dostrzegła coś więcej niż przyjaźń w tych otoczonych ciemnymi obwódkami oczach. Miała nadzieję, że nie pozwoli się wywieść na manowce swoim dobrym intencjom.

_______________________________________________________________________

Otworzył oczy i poczuł, że przejaśniło mu się w głowie. Nie odczuwał bólu ani nie miał gorączki. Po raz pierwszy od dawna.

- Dzień dobry, Wilson.

- Cześć - odrzekł i natychmiast zaczął kaszleć.

- Masz, napij się trochę wody. Dobrze jest mieć cię z powrotem.

Na dworze świeciło słońce, a mózg Wilsona wziął się do pracy.
- Jaki mamy dzisiaj dzień?

- Poniedziałek. Byłeś tutaj przez cały tydzień, ale, jak rozumiem, nic z tego nie pamiętasz. "Tutaj" czyli w Saint Sebastian's, tak przy okazji. Wilson, jak mogłeś pozwolić, żeby Collins zrobił ci coś takiego?

Na bladej twarzy Wilsona pojawił się rumieniec. - Skąd o tym wiesz?

House nie mógł się powstrzymać - wziął w dłonie prawe ramię Wilsona i zaczął masować odsłoniętą skórę, od brzegu szpitalnej koszuli do bandaża, który otaczał nadgarstek.

- Collins zachował sobie nagrania z każdej chwili, jaką z tobą spędził. Wilson, uratowałeś moje zdrowie psychiczne, moją wolność i moją licencję. A ja wolałbym, żebyś tego nie zrobił. Nie za taką cenę.

Wilson spojrzał na grubą warstwę opatrunku. - Ile zostało z mojej dłoni?

- Z kciuka i palca wskazującego pozostały dłuższe kawałki paliczków bliższych oraz mały kawałek paliczka środkowego palca. Niestety, nie tylko straciłeś w całości mały i serdeczny palec, ale też trzeba było usunąć znaczną część odpowiadających im kości śródręcza, ponieważ zdążyło dojść do [link widoczny dla zalogowanych]. Przez kilka dni byłeś o włos od śmierci. Przepraszam, Wilson.

- To nie twoja wina, House. Co się dokładnie stało? Wszystko, co potrafię sobie przypomnieć, to to, że nagle zjawiliście się tam z Trzynastką, a potem rozległy się odgłosy strzałów i krzyki.

House zaczerpnął głęboki oddech. Odwlekanie prawdy byłoby zupełnie bezcelowe.
- Razem z Trzynastką uratowaliśmy ci życie. Collins strzelił do niej, raniąc ją śmiertelnie, ale wcześniej ona postrzeliła Collinsa. A ja strzeliłem, żeby go zabić.

- O mój Boże, House, to wszystko moja wina.

- Wilson, to był jej wybór - mogliśmy ją uratować, gdyby nie [link widoczny dla zalogowanych]. Jej choroba postępowała. Trzynastka nalegała, żebym schował się za nią. Powiedziała, że i tak niedługo umrze.

_______________________________________________________________________

- Doktorze House, może pan wrócić do środka.

Diagnosta pozwolił wyjść Cho i zamknął za nią drzwi, po czym usiadł w pobliżu łóżka.

- Odbyłeś przyjemną pogawędkę? - Wilson wyglądał na bardziej ożywionego niż dwadzieścia minut wcześniej.

- Sierżant Cho potwierdziła, że wszystko się udało. Że zatrzymasz swoją licencję, dzięki... dzięki mnie. - Oczy Wilsona spoczęły na chwilę na kikucie jego ręki i dało się w nich dostrzec nieustępliwą dumę.

- Owszem. I będziemy kolegami w Saint Sebastian's. Ja... nie wiem, co mam powiedzieć, Wilson. To, co zrobiłeś, było niewiarygodnie wspaniałomyślne. Oraz niewiarygodnie szalone i niebezpieczne. Jak ja ci się kiedykolwiek odwdzięczę?

Wilson obrócił się w stronę House'a, ale patrzył w jakiś odległy punkt. - Po prostu powiedz, że nigdy więcej nie wpadniesz w takie kłopoty. Proszę.

- To zależy wyłącznie od ciebie. Bo widzisz, zaliczyłem tak fatalną wpadkę, ponieważ porzuciła mnie osoba, z którą chciałem spędzić resztę swojego życia.

- No i?

- No i jeśli chcesz nie dopuścić do tego, żebym znowu zszedł na złą drogę, wystarczy, że nigdy mnie nie porzucisz. - Lewa dłoń House'a ponownie znalazła się na prawym ramieniu Wilsona, lecz tym razem jego długie palce wyruszyły na poszukiwanie najdelikatniejszych obszarów skóry - trafiły pod pachę, następnie przesunęły się w dół aż do wewnętrznej części łokcia i kontynuowały swoją wędrówkę do miejsca, w którym House był w stanie wyczuć puls Wilsona, wetknąwszy jeden palec pod opatrunek.

Wilson nie strząsnął z siebie jego ręki. Zamiast tego podniósł prawą dłoń House'a do swoich ust i złożył na niej lekki jak piórko, niewinny pocałunek. Zanim ją wypuścił, jego kciuk zatrzymał się na dłuższą chwilę na wypukłych żyłkach na grzbiecie dłoni diagnosty.

- House, nie musisz tego robić. Ja... ja tylko zrobiłem to, co wydawało mi się właściwe.

- Wiem o tym. Ale chciałbyś być ze mną, prawda? Przepraszam, Wilson, ale ta policjantka mi powiedziała. - House nie przestawał wodzić palcami po wewnętrznej stronie ręki Wilsona.

- Co ci powiedziała? - House czuł, jak Wilson drży nieznacznie pod jego dotykiem, lgnąc do jego dłoni.

- Że po ponad sześćdziesięciu godzinach tortur zacząłeś widzieć mnie w swoich halucynacjach. I powiedziałeś, że mnie kochasz, czyli dokładnie to, o czym mówiła mi Trzynastka, kiedy jechaliśmy cię szukać.

Nie tracąc kontaktu z okaleczoną kończyną, House wstał z krzesła dla gości i usiadł na szpitalnym łóżku, zwieszając z krawędzi swoje długie nogi, po czym wziął Wilsona w ramiona, przyciskając jego twarz do swojej piersi i głaszcząc go po głowie. Poczuł, że łzy moczą mu koszulę, a lewa dłoń Wilsona zacisnęła się kurczowo na jego nagim przedramieniu. Trzymał go mocno, dopóki płacz młodszego mężczyzny nie ustał, a potem delikatnie odsunął go od siebie i otarł mu łzy, podczas gdy Wilson przyglądał mu się z mieszaniną nadziei i niedowierzania. House pocałował Wilsona w czoło, a chwilę później jeszcze raz przyciągnął głowę onkologa do własnej piersi, żeby Wilson mógł usłyszeć, jak szybko bije mu serce.

- Jesteś wystraszony. - Głos Wilsona był prawie niedosłyszalny.

- Zgadza się. Strasznie się boję, że to spieprzę, Wilson.

Wilson podniósł głowę, by spojrzeć na House'a, a w jego oczach kryło się tyle śladów świadczących o przeżytym cierpieniu, iż House przyłapał się na tym, że ciężko jest mu w nie patrzeć.

- House, czy ty... czy ty mnie kochasz?

Nie było sensu mówić czegoś, co nie byłoby szczerą prawdą.
- Nie wiem. Myślałem, że kocham Cuddy, a wcześniej Stacy, a jednak z żadną z nich nigdy nie byłem tak szczęśliwy, jak jestem z tobą. Nigdy wcześniej nie pociągali mnie mężczyźni, więc będziemy musieli zabrać się do tego powoli, jeśli chodzi o aspekt fizyczny. Ale to, co powiedziałem, to prawda - ty jesteś tą osobą, z którą chcę spędzić resztę swojego życia. I to nie tylko jako twój przyjaciel.

Wilson wyglądał na przygnębionego.

- Skąd możesz wiedzieć, że seks ze mną w ogóle sprawi ci przyjemność? House, twoja orientacja to nie jest coś, co możesz zmienić wedle swojego uznania.

House się uśmiechnął. Palce prawej ręki splótł z palcami lewej dłoni Wilsona, a lewą dłonią ostrożnie otoczył zabandażowany kikut.
- Ponieważ naprawdę lubię trzymać cię za ręce.



___________________________________ koniec _____________________________________


Cytat:
* Starsza Sierżant - oryg. Senior Officer - nie wiem, czy poprawnie przetłumaczyłam tę rangę, więc gdyby ktoś tutaj znał się na stopniach policyjnych w USA, to proszę o ewentualną korektę



BONUS dla anglojęzycznych

Jeśli jest tu ktoś chętny na jeszcze jedną porcję poor Wilsona, to polecam przeczytanie fika [link widoczny dla zalogowanych] autorki nightdog_writes.
Jest to alternatywna wersja wydarzeń po tej całej sprawie z Tritterem, w której Wilson zupełnie przypadkiem trafia do miasteczka na zadupiu i ze zgrozą stwierdza, że większość tamtejszej populacji to krewni i znajomi naszego wrednego detektywa. A później jest już tylko gorzej... Przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy tego kiedyś nie przetłumaczyć, ale ostatecznie uznałam, że ten fik nie jest wystarczająco rewelacyjny, za to byłby czasochłonny i dość trudny, zatem lepiej żebym nie traciła na niego czasu i zajęła się czymś lepsiejszym i może bardziej erowym Mimo wszystko, gdyby ktoś miał ochotę na takie klimaty, to polecam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 1:26, 06 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:36, 05 Paź 2014    Temat postu:

Richie117 napisał:
oj noooo... bo skoro Wilson miał soon umrzeć na raka, to taki fik o znęcaniu jest imo niestosowny! and besides, o wydarzeniach z przełomu 7/8 sezonu lepiej by było już zapomnieć Do fików z pierwszych sezonów nic nie mam... nawet chciałabym przetłumaczyć takie niecne AU sprawy z Tritterem, jeśli czas mi kiedyś pozwoli
no, to już łapie. oł noł, to ja mam całkiem odwrotnie. I mean, Tritter wywołuje u mnie większą niechęć niż sezony 7/8 To moja najbardziej znielubiana postać, chyba ever. A to AU z Tritterem, to to, do którego wkleiłaś link?

Richie117 napisał:
z perspektywy czasu mogę się zgodzić, ale back then serial był taki do dupy, że ani by mnie to nie zaskoczyło, ani zmartwiło
mnie by zmartwiło. Taki genialny House ginie w tak idiotyczny sposób, porażka na całej lini

Richie117 napisał:
lucky me, że tego nie widziałam
um... to miał być ten ep ze sceną na plaży? scenariusza nie widziałam i chyba nie chcę go widzieć. Ale mniej więcej się orientuję, jakie cuda tam się wyprawiały, więc rzeczywiście Now What było całkiem znośne
yess, to ten ep. W sumie lucky you, że nie czytałaś, bo to same bzdury, które chciałyby oglądać tylko największe huddziny

Richie117 napisał:
prawdopodobnie, bo tytuł wyleciał mi z głowy, za to nadal pamiętam niektóre fragmenty tego fika
yeah, to ten. Przeczytałam

Richie117 napisał:
maybe rodzice jego żon już nie żyli?
nawet jakby żyli, to i tak by się zgodzili, by taki respektowany lekarz i przykładny obywatel poślubił ich córkę

Richie117 napisał:
yea, bo Cuddy zadzwoniła do Wilsona, żeby się go poradzić, jak ma zrobić z House'a swojego sex-niewolnika, a Wilson powiedział, że jej pomoże, jeżeli ona zostanie jego sex-niewolnicą
ómieram ze śmiechu

RIchie117 napisał:
srsly? noszkurde, a byłam pewna, że teraz już będziecie wszystko wiedzieć uh, soł maybe ja też nie miałam szansy zorientować się ocb, kiedy to pierwszy raz czytałam
już nic nie mówię i nie myślę, tylko zabieram się za trzeci rozdział

Richie117 napisał:
ale Snape na końcu okazał się postacią pozytywną, right? czyli autorka musiała jakoś przemycić sugestie, że czeba go lubić
no taaak, ale jak ktoś go znienawidził już na początku, bo np. polubił Harry’ego, a Snape go gnębił, to trudno potem zmienić zdanie

Richie117 napisał:
for sure, Wilson głupio robi, że wierzy w słowo Collinsa, bo tak poza tym to wyprawia co w jego mocy, żeby ocalić House'owi życie i karierę... Yeah, to bardzo przypomina UU.
indeed, problemy Wilsona z ręką nie wynikają z tego, że trzepie konia Collinsowi No i, kurcze, to ma takie proste wyjaśnienie, ale skoro się niczego nie domyślasz, to nie będę spoilerować
piszę to jeszcze zanim przeczytałam ostatni rozdział, soł znaczy hmmm domyślałam się, że Collins mu tą rękę złamał… a co jak po co dlaczego?? Przez te recepty? Bez sensu No a jak koleś złamał Wilsonowi rękę ot tak, bez żadnych strasznych okoliczności, to to nie jest najs.

Richie117 napisał:
pod warunkiem, że Cuddy nie wynajęła płatnego mordercy, żeby czekał na House'a przed wyjściem z sądu
nie mogłaby, bo kto by był gwiazdą jej szpitala?

Richie117 napisał:
Wilson by pewnie skorzystał z okazji, ale tych kosztów, jakie on poniesie, nie da się wynagrodzić pieniędzmi
yeah, już się przekonałam

Richie117 napisał:
yup, bo co Wilson - sam, bez House'a - robiłby pod prysznicem?
możliwości praktycznie nieograniczone

Richie117 napisał:
nope, to wszystko dlatego, że musiał oddać kota
niech teraz kupi psa!!!

Richei117 napisał:
tylko jego palców
na razie, a potem zechce więcej

Richie117 napisał:
jakie to szczęście, że Małego Jimmy'ego nie można połamać
ale można inaczej unieszkodliwić

Richie117 napisał:
a wiesz, że ja też nie pamiętam, jaki dokładnie jest plan Collinsa? ale ile razy pomyślę o pierwszym akapicie ostatniego rozdziału, to odkładam tłumaczenie na później
omg, taki akapit o torturowanym ulubionym bohaterze na pewno nie zachęca do tłumaczenia Ale Ci się udało!

Richie117 napisał:
oj taaak, Wilson na to czeka, ale z zupełnie innego powodu
*idzie czytać*

Yay, i widzisz, uwinęłaś się szybko z tłumaczeniem! (i nie mów, że nie, bo szybko! )

Kurde, historia miała potencjał, lepiej by było ją rozwinąć, a nie kończyć po 3 rozdziałach… bo tak to mam wrażenie, że to jakby streszczenie A można było opisać wszystko dokładnie, I mean, jak House i 13 znajdują Wilsona, ta strzelanina, coś więcej dodać, żeby utrzymać suspens, itepe.
No i nie wiem, trochę jakiś taki niedosyt mnie złapał, ale nie umiem tego sprecyzować I kurde, House wydaje mi się w tym fiku za miły, no i czy to nie zakrawa o OOC? Jak ta rozmowa o uczuciach z tą policjantką. To takie niehouseowe Szok po poświęceniu Wilsona


Cytat:
- Moje gratulacje, doktorze House. Został pan oczyszczony ze wszystkich zarzutów i spodziewam się, że wkrótce przywrócą panu pańską lekarską licencję.
uff, chociaż tyle happy endu

Cytat:
Wilson patrzył z przerażeniem na błyszczącą stal piły chirurgicznej.


Cytat:
-Facet był skończonym sadystą
yeah, jak Royston. Tylko jak ocenić, który gorszy?

Cytat:
Collins zdejmował gips, bawił się połamanymi wcześniej palcami, a następnie po raz kolejny łamał każdy z nich i zakładał podobny z wyglądu gips. Czasami bawił się także dopiero co złamanymi palcami.
Yhm… BAWIŁ SIĘ??

Cytat:
- Tak. Połamanie kości w zamian za powolny detoks, a amputacja trzech palców za zniszczenie podrobionych podpisów i ocalenie pańskiej lekarskiej licencji.
biedny Wilson...
And dobrze kombinowałam z tymi receptami, ale w sumie nie trafiłam

Cytat:
Jego twarz - co do której Cho uważała, iż w innych okolicznościach można by ją uznać za przystojną
ej Cho, w każdych okolicznościach!

Cytat:
Na bladej twarzy Wilsona pojawił się rumieniec. - Skąd o tym wiesz?
LOLZ, chyba Wilson nie myślał, że uda mu sie coś takiego utrzymać przed House'em w tajemnicy

Cytat:
Zanim ją wypuścił, jego kciuk zatrzymał się na dłuższą chwilę na wypukłych żyłkach na grzbiecie dłoni diagnosty
[link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
- House, nie musisz tego robić. Ja... ja tylko zrobiłem to, co wydawało mi się właściwe.
omg, szlachetnie i w ogóle, ale trochę przesadził House musi mu poprawić światopogląd

Cytat:
House pocałował Wilsona w czoło, a chwilę później jeszcze raz przyciągnął głowę onkologa do własnej piersi, żeby Wilson mógł usłyszeć, jak szybko bije mu serce.
e tam, bicie serca, chciał go po prostu przytulić

Cytat:
- Ponieważ naprawdę lubię trzymać cię za ręce.
jak prawdziwa para zakochanych


Well, no i historia w sumie okazała się dość prosta - po prostu tortury - a ja wymyślałam nie wiadomo jakie intrygi

Richie117 napisał:
zatem lepiej żebym nie traciła na niego czasu i zajęła się czymś lepsiejszym i może bardziej erowym
bardziej erowym!

W takim razie, weny na coś bardziej erowego i dzięki za tego ficzka i za dedykację


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Canadien
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:59, 05 Paź 2014    Temat postu:

Skomentuję to bardziej sensownie potem, na szybko - przeczytałem, mam sporo zastrzeżeń, ale nie było tak źle, autorce naprawdę nieźle udało oddać sadyzm Collinsa (dalej tani thriller, ale jednak działa- dreszczyk przebiegł ).

Tylko... chłopaki mogli jednak trochę bardziej zasmucić się losem Trzynastki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:44, 11 Paź 2014    Temat postu:

advantage napisał:
oł noł, to ja mam całkiem odwrotnie. I mean, Tritter wywołuje u mnie większą niechęć niż sezony 7/8 To moja najbardziej znielubiana postać, chyba ever. A to AU z Tritterem, to to, do którego wkleiłaś link?
srsly wolisz oglądać House'a w mackach Cuddy niż Trittera? Ja też nie cierpię Trittera, ale za jego czasów Hilson miał się lepiej, bo Wilsonowi przynajmniej zależało, a w czasie Huddy Hilson praktycznie nie istniał Noł, ofkors not - to, co chcę przetłumaczyć, czymam w tajemnicy

advantage napisał:
mnie by zmartwiło. Taki genialny House ginie w tak idiotyczny sposób, porażka na całej lini
oj tam, oj tam, przecież wtedy nie zginąłby genialny House, tylko ten mięczak bez jaj, dla którego Cuddy była ważniejsza od medycyny

advantage napisał:
yess, to ten ep. W sumie lucky you, że nie czytałaś, bo to same bzdury, które chciałyby oglądać tylko największe huddziny
me wonders, co się stało, że tego epa zmienili - w końcu nawet jeśli nie skończyli go produkować, to kasę na ten crap i tak wydali, a serial już wtedy zdychał finansowo

advantage napisał:
ómieram ze śmiechu
ja ómarłam wcześniej przy innym jej fiku - o tym, jak Wilson chciał się nauczyć być bardziej agresywny w łóżku, więc poprosił o pomoc swoją znajomą psycholog/seksuolog, a ona przyszła na spotkanie przygotowana do anala (bo, zdaniem autorki, pomoc psychologa/seksuologa polega najwyraźniej na uprawianiu seksu z pacjentami)

advantage napisał:
no taaak, ale jak ktoś go znienawidził już na początku, bo np. polubił Harry’ego, a Snape go gnębił, to trudno potem zmienić zdanie
cóż, to tacy ludzie byli rozczarowani zakończeniem btw, kurcze, wydawało mi się, że ja trudno zmieniam zdanie, a Amber to na przemian lubiłam i nienawidziłam

advantage napisał:
No a jak koleś złamał Wilsonowi rękę ot tak, bez żadnych strasznych okoliczności, to to nie jest najs.
right, sadyści z reguły nie są najs

advantage napisał:
nie mogłaby, bo kto by był gwiazdą jej szpitala?
U mean "byłą gwiazdą"? przecież już wtedy było wiadomo, że House do PPTH nie wróci

advantage napisał:
możliwości praktycznie nieograniczone
nieograniczone będą dopiero wtedy, jak pójdzie pod prysznic razem z House'em

advantage napisał:
niech teraz kupi psa!!!
już miał psa! Może teraz pora na świnkę wietnamską?

advantage napisał:
ale można inaczej unieszkodliwić
na przykład stałby się chwilowo nieszkodliwy po sporej dawce ukojenia

advantage napisał:
omg, taki akapit o torturowanym ulubionym bohaterze na pewno nie zachęca do tłumaczenia Ale Ci się udało!
yeah, udało się... dzięki licznym przerwom na sweetaśny fluff

advantage napisał:
Yay, i widzisz, uwinęłaś się szybko z tłumaczeniem! (i nie mów, że nie, bo szybko! )
if you say so... thanks

advantage napisał:
Kurde, historia miała potencjał, lepiej by było ją rozwinąć, a nie kończyć po 3 rozdziałach… bo tak to mam wrażenie, że to jakby streszczenie A można było opisać wszystko dokładnie, I mean, jak House i 13 znajdują Wilsona, ta strzelanina, coś więcej dodać, żeby utrzymać suspens, itepe.
No i nie wiem, trochę jakiś taki niedosyt mnie złapał, ale nie umiem tego sprecyzować I kurde, House wydaje mi się w tym fiku za miły, no i czy to nie zakrawa o OOC? Jak ta rozmowa o uczuciach z tą policjantką. To takie niehouseowe Szok po poświęceniu Wilsona
yeah, zgadzam się. W ogóle rzuca się w oczy np. w dialogach, że Autorka pisze bardzo... um... oszczędnie. Ale to prawdopodobnie dlatego, że angielski nie jest jej ojczystym językiem, soł i tak respekt dla niej, że ma odwagę pisać fiki. No i ja ją mogę zrozumieć, że nie rozwinęła 'sceny akcji', bo za coś takiego nawet po polsku bym się nie zabrała, a co dopiero kombinować ze słownictwem i gramatyką po angielsku
Mi zdecydowanie zabrakło dalszego ciągu - jak House opiekował się Wilsonem, jak Wilson sobie radził i ofkors jak chłopaki uporali się z "aspektem fizycznym" (ale mam na oku jednego ficzka, który trochę nadrabia te zaległości) I też pomyślałam, że House jest bardzo OOC - praktycznie od początku: w jaki sposób rozmawiał z Wilsonem, i że chciał detoksu itp. Ale to chyba znowu charakterystyczne dla tej autorki - w Brain Damage zrobiła to samo, tylko tam to było lepiej uzasadnione.

advantage napisał:
zdziwiłam się tak samo, a przecież powinnam była to pamiętać

advantage napisał:
yeah, jak Royston. Tylko jak ocenić, który gorszy?
imo Royston nie był aż takim sadystą - jego po prostu kręcił brutalny seks i dominowanie nad ludźmi, ale nie odmawiał House'owi alkoholu i vicodinu, czyli nie zależało mu na cierpieniu fizycznym House'a. Poza tym sam nikogo nie zabił, jeśli dobrze pamiętam i jeśli nie liczyć tego chłopaka, który przez Roystona popełnił samobójstwo. Soł chyba Collins był odrobinkę gorszy

advantage napisał:
Yhm… BAWIŁ SIĘ??
well, w oryginale było "play" *shrugs*

advantage napisał:
And dobrze kombinowałam z tymi receptami, ale w sumie nie trafiłam
zaskakiwanie czytaczy to chyba największa frajda dla autora (albo dla tłumacza)

advantage napisał:
ej Cho, w każdych okolicznościach!
wiedziałam, że będziesz oburzona tym kawałkiem

advantage napisał:
LOLZ, chyba Wilson nie myślał, że uda mu sie coś takiego utrzymać przed House'em w tajemnicy
no, mógł nadal mieć nadzieję, że House uwierzy w bajeczkę o wypadku pod prysznicem

advantage napisał:
https://imageshack.com/i/excOZg8Ap
a nie masz zdjęcia wypukłych żyłek na innej części ciała Hju?

advantage napisał:
omg, szlachetnie i w ogóle, ale trochę przesadził House musi mu poprawić światopogląd
uh, obawiam się, że Wilsonowego światopoglądu opatrego na kompleksie męczennika nawet House nie zdoła do końca zmienić

advantage napisał:
e tam, bicie serca, chciał go po prostu przytulić
jedno i drugie jest cute

advantage napisał:
jak prawdziwa para zakochanych
* prawdziwa para zakochanych w wieku lat 8 lub 80

advantage napisał:
Well, no i historia w sumie okazała się dość prosta - po prostu tortury - a ja wymyślałam nie wiadomo jakie intrygi
I told you so

advantage napisał:
bardziej erowym!
hmm... nie chcę siać rozczarowania, ale poza jednym erowym one-shotem, z którym być może uwinę się na halloween, reszta moich planowanych tłumaczeń jest raczej +12

thanks and UR welcome

***

Canadien napisał:
Skomentuję to bardziej sensownie potem, na szybko - przeczytałem, mam sporo zastrzeżeń, ale nie było tak źle, autorce naprawdę nieźle udało oddać sadyzm Collinsa (dalej tani thriller, ale jednak działa- dreszczyk przebiegł ).
czyżbym miała się przygotować na obszerne wypracowanie? Yeah, well, przy tak krótkim fiku ciężko o rewelacje, ale najważniejsze, że wywołał trochę emocji

Canadien napisał:
Tylko... chłopaki mogli jednak trochę bardziej zasmucić się losem Trzynastki.
no tak, tej kwestii faktycznie poświęcono za mało uwagi

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 9:46, 11 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ksenia Duchowlow
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:57, 23 Paź 2014    Temat postu:

Nadal nie lubię slashy, ale lubię maltretowanego House'a, a maltretowany Wilson i silny oraz opiekuńczy diagnosta to wisienka na kawałku tortu. Więc w sumie tak, podobało mi się - mimo Sama-Wiesz-Czego.
Co do pomysłu w ogóle, to jestem na tak. Do tego stopnia, że zanim wywiesiłaś rozdział 3 to przeczytałam go w oryginale. Co samo w sobie jest pochwałą i uznaniem.
Alternatywa jest mocno naciągana - co mi broń Boże nie przeszkadza - i nie widzę Wilsona jako kogoś gotowego do poświęceń - przynajmniej nie na taką skalę.
Reasumując, podobało mi się. Nie widzę takiego Wilsona, ale nie przeszkodziło mi to w przeczytaniu. Ogółem fajny pomysł. Krótki, zwięzły i na temat, co z jednej strony się chwali, a z drugiej pozostawia człowieka na głodzie. I nie chodzi mi tu o późniejszą relację między chłopakami.
Nadal uważam, że komntów to ja pisać nie umiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:34, 06 Lis 2014    Temat postu:

Ksenia Duchowlow napisał:
Nadal nie lubię slashy, ale lubię maltretowanego House'a, a maltretowany Wilson i silny oraz opiekuńczy diagnosta to wisienka na kawałku tortu. Więc w sumie tak, podobało mi się - mimo Sama-Wiesz-Czego.
a czy mogłabym zrobić coś, żebyś jednak polubiła slashe? Może gdybym tak przetłumaczyła kilka fików o maltretowanych chłopakach z coraz większą dawką slashu w każdym, to byś się chociaż przyzwyczaiła...?

Ksenia Duchowlow napisał:
Ogółem fajny pomysł. Krótki, zwięzły i na temat, co z jednej strony się chwali, a z drugiej pozostawia człowieka na głodzie. I nie chodzi mi tu o późniejszą relację między chłopakami.
No wiesz, nie wiadomo, jak potoczyłaby się ta późniejsza relacja. Zawsze jest szansa, że slash by z tego nie wyszedł, za to Wilsona dręczyłyby makabryczne flashbacki z jego znajomości z Collinsem

Cóż, ja nadal uważam, że w kwestii komentarzy bardziej liczą się chęci niż umiejętności. Zatem dziękuję za komentarz i jestem zaszczycona, że udało mi się wybrać fika, który przypadł Ci do gustu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rouen
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:03, 07 Lis 2014    Temat postu:

Jak mogłam nie skomentować drugiej i trzeciej części tego fica! Toż to zbrodnia!
Przepraszam, że piszę dopiero teraz ;-;
Jestem wstrząśnięta i zmieszana zarazem. Z jednej strony mam ochotę płakać nad biednym Wilsonem, z drugiej torturować tego psychopatę!
Ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, mam rację?
Chociaż czy takie potoczenie się losów Trzynastki można uznać za szczęśliwe zakończenie?
No nic, za długi to ten komentarz nie jest. Ale jakoś brakuje mi weny.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:21, 08 Lis 2014    Temat postu:

Rouen napisał:
Jak mogłam nie skomentować drugiej i trzeciej części tego fica! Toż to zbrodnia!
Przepraszam, że piszę dopiero teraz ;-;
Jako iż winna sama przyznała się do zbrodni i wyraziła skruchę, karą z wyroku Sądu będzie dziesięć bacików

Rouen napisał:
Z jednej strony mam ochotę płakać nad biednym Wilsonem, z drugiej torturować tego psychopatę!
jedno drugiemu nie przeszkadza

Rouen napisał:
Ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, mam rację?


Rouen napisał:
Chociaż czy takie potoczenie się losów Trzynastki można uznać za szczęśliwe zakończenie?
jeśli Trzynastka naprawdę tego chciała... Przynajmniej zginęła bohaterską śmiercią, ochraniając House'a i ratując Wilsona, zamiast mierzyć się z czekającym ją przeznaczeniem.

Rouen napisał:
No nic, za długi to ten komentarz nie jest. Ale jakoś brakuje mi weny.
to na pewno przez tę pogodę
Krótki czy nie, ja i tak dziękuję i cieszę się, że fik się podobał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rouen
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sie 2013
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:07, 10 Lis 2014    Temat postu:

Cytat:
Jako iż winna sama przyznała się do zbrodni i wyraziła skruchę, karą z wyroku Sądu będzie dziesięć bacików

Przez kogo zostanie zrealizowany tenże wyrok?
Cytat:
jedno drugiemu nie przeszkadza

W sumie dałoby się płakać, łamiąc komuś palce. Let's do it
Cytat:
jeśli Trzynastka naprawdę tego chciała... Przynajmniej zginęła bohaterską śmiercią, ochraniając House'a i ratując Wilsona, zamiast mierzyć się z czekającym ją przeznaczeniem.

No wiem. Ale to zawsze jest smutne jak takie fajne postacie umierają
Cytat:
Krótki czy nie, ja i tak dziękuję i cieszę się, że fik się podobał 

Oj, podobał, i to bardzo!
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rouen dnia Pon 20:08, 10 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:00, 12 Lis 2014    Temat postu:

Rouen napisał:
Przez kogo zostanie zrealizowany tenże wyrok?
oł, mamy do tego odpowiednich ludzi...


Rouen napisał:
W sumie dałoby się płakać, łamiąc komuś palce. Let's do it
tylko... um... najpierw wypadałoby cofnąć się nieco w czasie, żeby dopaść Collinsa, zanim House go zastrzelił

Rouen napisał:
No wiem. Ale to zawsze jest smutne jak takie fajne postacie umierają
weeeź, nawet mi nie mów - ja mam takiego pecha, że 90% moich ulubionych serialowych postaci umarło, zanim seriale się skończyły

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin