Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fuck me [NZ/?] / Era

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:50, 31 Sty 2011    Temat postu: Fuck me [NZ/?] / Era

Kategoria: love

Zweryfikowane przez evay

Pierwsza sprawa: jaaa jeeeeebeeeeee. Ja tu chcę zrobić cudowny come back po dłuuuuugim okresie czasu, a tu mi jakieś kategorie wychodzą, ja nie wiem, jak określić coś, co napisałam przed sekundą i nie wiem, jak się dalej potoczy, ej.

W każdym razie siema, Richie, to jest specjalnie dla Ciebie, przecież to wiesz. I era na razie delikatna (chyba). Nie wiem, jak się tu teraz pisuje, mam nadzieję, że nikt mnie nie zbanuje ;-)


dobra, zanim zaczniemy proszę sobie kliknąć w piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=XcdWlRydDzo



W tym nie ma żadnej logiki. Piję, by zapomnieć, a następnego dnia przeklinam swoją głupotę. I ból wraca ze zdwojoną mocą. Karuzela się kręci, ja nie przerywam tej zabawy, ja uciekam w cudowny stan upojenia, gdy każdy ból znika, a mózg nie odróżnia już prawdy od alkoholowych fantazji. Ale zawsze znajdzie się ktoś kto…
- House, do cholery! – budzi mnie krzyk gdzieś w głębi mojego mieszkania. Nie otwieram oczu. Może mnie nie zauważy. Ktoś tu idzie. Moja głowa. Znowu?
- Gdzie jesteś? House!
Wzdycham ciężko i powoli siadam na łóżku. Otwieram oczy. Promienie słoneczne natychmiast atakują moje spojówki. Szybko chowam twarz w rękach. Cholera, nie… Gdy oczy przyzwyczajają się już do światła słyszę zbliżające się kroki. I uświadamiam sobie, że nie jestem na łóżku.
- House, ty… - Wilson urywa, gdy widzi mnie siedzącego na podłodze. Przez chwile porusza bezdźwięcznie ustami, jak ryba w akwarium, aż w końcu wypuszcza ze świstem powietrze z płuc. Wiem, że nie jest w stanie nic powiedzieć. Będzie krzyczał później, gdy już doprowadzi mnie do porządku i uzna, że już może mnie dobić słowami.
Uświadamiam sobie, że jestem nagi. Szybkim ruchem ściągam pościel z łóżka i nakrywam się nią. Powoli rozglądam się po pokoju. Widzę butelki po alkoholu, widzę puste opakowania po vicodinie. Cholera, znowu nawaliłem. Czuję się, jak małe dziecko, które z perspektywy podłogi odkrywa świat. Mój wzrok pada na zegarek. Jestem mocno spóźniony do pracy.
- Cuddy mnie przysłała – mówi w końcu Wilson, ale ja wiem, że to nieprawda. Podchodzi do łóżka i siada na jego skraju – Masz nową sprawę, dwunastolatka nagle zasłabła na wręczeniu nagród jakiegoś konkursu dla utalentowanych dzieciaków. Nie odbierałeś telefonu. Wczoraj tak źle… - jego głos się łamie. Patrzenie na niego sprawia mi trudność, światło wciąż mnie oślepia -…myślałem, że zrobiłeś coś głupiego. Coś głupszego od tego.
Przez chwilę siedzimy w milczeniu. Widzę, że Wilson jest bliski tego dziwnego stanu, gdy w człowiekowi wszystko pęka i zaczyna on płakać, przytulać, przepraszać, prać wszystkie brudy, naprawiać świat. Wybucham śmiechem. On patrzy na mnie, jak na idiotę. Wiem, że jest urażony. Powinienem przecież zrobić taką samą smutną minkę zbitego szczeniaka, jak on, pokiwać głową i powiedzieć „tak, wiem, to moja wina, jak wszystko spierdoliłem, przepraszam Cię, przyjacielu”.
- Co, na miłość boską, jest takie zabawne? – warczy.
- My – wyduszam – Ty siedzisz na łóżku i pieprzysz o tym, że wczoraj znowu się pokłóciliśmy, przy okazji – przepraszam, to moja wina, wiesz, o co chodzi – a ja siedzę na podłodze nagi, przykryty kołdrą, skacowany jak nigdy.
Śmieję się dalej, czekając na jego odpowiedź. On nie wydaje się być rozbawiony. Uśmiech zamiera mi na twarzy. Wilson wstaje. Wychodząc z sypialni rzuca za siebie:
- Zrobię Ci kawy, idź pod prysznic, jesteś spóźniony.

Trzecia kawa. Druga tabletka. Chowam opakowanie do kieszeni i rozglądam się po gabinecie. Panuje w nim cudowna cisza, podczas gdy jeszcze parę minut temu szalała tu Cuddy, krzycząc coś o mojej nieodpowiedzialności i o tym, że jestem ostatnim bydlakiem, „robiąc to Wilsonowi”. Z nudów przeglądam akta smarkuli, którą przyjął mój zespół. Nic nowego nie przychodzi mi do głowy, odrzucam papiery na biurko i odchylam się na krześle do tyłu. Próbuję myśleć o czymś innym.
Prawda jest taka, że zawsze czuję wyrzuty sumienia. Nienawidzę tego, ale tak po prostu jest. I mimo iż każdy o zdrowych zmysłach powiedziałby, że „House nie ma uczuć, House nie wie, co to jest sumienie” to nie do końca jest prawda. Bo za każdym razem, gdy pojawia się jakieś spięcie pomiędzy mną a Wilsonem… rzeczy po prostu się nie układają.
- To nie w porządku – mówię do siebie.
Wstydzę się tego. Czuję się, jak dziewczynka w okresie dojrzewania, którą targają emocje. Ale to mój przyjaciel, tak? Tak? Tak, przyjaciel. Tak, przyszedł dziś. Przyszedł też wczoraj. Na pewno przyjdzie jutro. Teraz czas przyjść do niego.
Wstaję z krzesła, łapię laskę i wychodzę z gabinetu. Kątem oka widzę otwierające się drzwi windy i wychodzącego z niej Foremana. Szybko chowam się za róg i wpadam na drzwi Wilsona. Drzwi, które są zamknięte. Przez chwilę masuję ramię, którym natarłem na drewno. Czekam chwilę i obserwuję korytarz. Znowu kuśtykam do gabinetu, rzucam laskę w kąt pomieszczenia i otwieram drzwi na balkon. Widzę go przez szybę. Siedzi na biurkiem, przegląda jakieś papiery i marszczy brwi. Po chwili rzuca kartki i chowa twarz w rękach. Czuję coś nowego. Przypływ współczucia? Sympatii? Pukam w szybę. On wzdryga się i patrzy na mnie. Po chwili zaskoczenia widzę, że jest wściekły. Pokazuję na klamkę, prosząc go, żeby mnie wpuścił. Waha się, ale w końcu wstaje i otwiera drzwi.
- Czego chcesz? – pyta, nie cofając się.
- Mogę wejść? – patrzę w głąb gabinetu.
Prycha i odsuwa się. Wchodzę do środka. Czekam aż zamknie za mną drzwi. Robi to i staje przy mnie. Czekam. Wiem, że to jest jego moment. Ma do tego prawo. Mógłby mnie nawet uderzyć.
Wilson rzuca się na mnie. Łapie mnie w swoje ramiona i całuje. Cały stres ucieka z mojego ciała. Oddaję pocałunek, pozwalam jego językowi świrować w moich ustach. Znowu przyłapuję się na tym, że nie oddycham. Zawsze zapominam o tej przyziemnej i niepotrzebnej rzeczy, gdy on mnie całuje. Kręci mi się w głowie. Wilson dobrze o tym wie, zawsze do zauważa. Na chwilę lekko się ode mnie odsuwa i śmieje się ze mnie cicho. Jeden szybki ruch i ląduję na podłodze. James klęczy pomiędzy moimi nogami i sprawnym ruchem rozpina moją koszulę.
- Wilson – mruczę cicho – Gdzie się tak śpieszysz?
On tylko na mnie patrzy. Ściąga ze mnie ubranie, dobiera się do spodni. Staram się oddychać najciszej, jak się da. Minęło już wiele czasu odkąd uprawialiśmy seks po raz pierwszy, ale ja wciąż wstydzę się tego, że tak bardzo mnie to podnieca. Patrzę na sufit, gdy Wilson wyciąga mojego penisa z bokserek i szybkim ruchem sprawia, że twardnieje.
- Jesteś taki łatwy, House – śmieje się.
Mruczę tylko pod nosem i zamykam oczy. Matko, człowieku, zwolnij albo eksploduję na twoją twarz. W pracy. Na twój garnitur. W którym musisz dziś pracować. Pamiętasz? Chcę mu o tym wszystkim powiedzieć, ale boję się. Wiem, że jeśli otworzę usta, to wydobędzie się z niego jęk, a nie słowa. On też o tym wie. To jego sposób na zamknięcie mi ust.
- Dobrze, a więc ja będę mówił – odzywa się w końcu, gdy wie, że na pewno nic nie odpowiem. Jego ręka dotyka teraz moich jąder. Coraz silniej zaciskam zęby. Zaraz… wystrzelę… - Bardzo mnie zdenerwowałeś. Wiesz o tym, prawda?
Kiwam głową. Otwieram oczy. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Bardzo. Przynajmniej o tym wiesz. No dobrze… NIGDY… WIĘCEJ… MASZ… TEGO… NIE… ROBIĆ… - za każdym razem mocniej ściska ten czuły punkt. Odpływam. Zalewa mnie fala gorąca.
- Byłeś strasznym dupkiem, House – mówi – Wiem, że to też moja wina, ale to ty spieprzyłeś do domu, to ty nie chciałeś nawet o tym pogadać i narąbałeś się, jak świnia. Może i traktujesz to tylko, jak bezmyślny seks bez zobowiązań, ale wciąż jesteśmy przyjaciółmi.
- Wiem, przepraszam – mówię przez zęby.
- Może to być dla ciebie bez znaczenia, ale nie traktuj mnie tak…
- Nie.
- Co?
- Nie – powtarzam.
- Co: nie? – pyta, a jego ręce na chwilę zatrzymują się.
- To nie jest dla mnie bez znaczenia.
Stało się. Pierwszy raz to powiedziałem. Wilson potrzebuje czasu, by ochłonąć. W końcu pochyla się nade mną i całuje mnie w usta. Tym razem delikatnie. Odsuwa się ode mnie tylko na parę centymetrów. Patrzę w jego czekoladowe oczy. I on nie musi nic mówić, bo przecież wiem, co on czuje. W końcu wraca do poprzedniej pozycji.
- Nie myśl, że dam się na to nabrać – udaje, podnosząc głos. Zaczyna naszą ulubioną grę – I tak spotka cię kara!
- O nie! – krzyczę, jak dziecko – Kara! Nie, proszę nie!
- Dziś zrobisz wszystko to, na co mam ochotę, chłopcze!
- Tak jest, jaśnie panie! – Wołam, siadając na podłogę. Salutuję – Co mam dla pana zrobić?!
Wilson patrzy na mnie uwodzicielskim wzrokiem, który tak bardzo kocham. Przysuwa się do mnie. Bliskość jego ciała działa na mnie prawie tak samo, jak to, co robił swoją ręką. Jego usta zbliżają się do mojego ucha.
- Jest tyle rzeczy, House, które chciałbym, byś dla mnie zrobił…
Wyobrażam sobie te wszystkie rzeczy, nie mogę opanować podniecenia. Widzę nas na moim łóżku, na podłodze, mnie na nim, jego na mnie, widzę wszystkie pozycje, jakie można sobie wyobrazić, prawie czuję jego dotyk na mojej skórze.
- Ale nie teraz – mówi, wstając. Poprawia krawat i podaje mi rękę.
Niechętnie wstaję z podłogi i doprowadzam się do porządku. Muszę sporo odczekać, aż mój penis jest w stanie zmieścić się do bokserek i spodni. Patrzę na niego z wyczekiwaniem. Ogląda mnie z każdej strony.
- Jest okay, możesz iść. Wieczorem u ciebie – rzuca.
Szybko całuję go po raz ostatni i wychodzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:08, 31 Sty 2011    Temat postu:

OMG!!! evay napisała fika!!! Chyba nawet widok chłopaków galopujących na jednorożcu za moim oknem nie byłby w stanie mnie bardziej zaskoczyć

evay napisał:
W każdym razie siema, Richie, to jest specjalnie dla Ciebie, przecież to wiesz. I era na razie delikatna (chyba). Nie wiem, jak się tu teraz pisuje, mam nadzieję, że nikt mnie nie zbanuje ;-)
Siema evay Thx oł soł macz, ale to przecież wiesz.
(powiedziałabym raczej, że era... um... za krótka Bo to zachowanie possessive!Wilsona na delikatne nie wyglądało )
A pisuje się tu jak zawsze - niecnie, perwersyjnie, wyuzdanie... samo zuo Bana bać się nie musisz, póki ja tu rządzę A skoro "House MD" zmienił się w porn!House, to cóż znaczy trochę ery w fiku...


A przechodząc do rzeczy...

Tytuł sprawia wrażenie, że postanowiłaś w końcu wcielić w życie swój plan zrobienia z Hilsona najbardziej wyuzdanego działu na Horum. I nawet nie próbuję filozofować na temat jego dwuznaczności - po prostu uznam go za dobrą (tzn zuą ) wróżbę


Będzie krzyczał później, gdy już doprowadzi mnie do porządku i uzna, że już może mnie dobić słowami.
a kilka godzin później również będzie krzyczał, ale z całkiem innego powodu (przynajmniej mam taką nadzieję)

Uświadamiam sobie, że jestem nagi.
coś mi się tak od początku wydawało

Szybkim ruchem ściągam pościel z łóżka i nakrywam się nią.
tylko dlatego, że jest zimno, right?

jeszcze parę minut temu szalała tu Cuddy, krzycząc coś o mojej nieodpowiedzialności i o tym, że jestem ostatnim bydlakiem, „robiąc to Wilsonowi”.
zależy jakie "to" Cuddy miała na myśli

Prycha i odsuwa się.
awwwwwww, prychanie...

Minęło już wiele czasu odkąd uprawialiśmy seks po raz pierwszy, ale ja wciąż wstydzę się tego, że tak bardzo mnie to podnieca.
mam tak samo z czytaniem erowych fików

Matko, człowieku, zwolnij albo eksploduję na twoją twarz. W pracy. Na twój garnitur. W którym musisz dziś pracować. Pamiętasz?
w sumie to byłby niezły temat na fika - House celowo brudzi garnitur Wilsona tylko po to, żeby Jimmy musiał pożyczyć od niego zapasowe ciuchy i chodzić w nich cały dzień

To jego sposób na zamknięcie mi ust.
podobno pocałunek wymyślono po to, żeby chociaż na chwilę zamknąć usta kobiecie. Muszę powiedzieć, że sposób Wilsona znacznie bardziej mi się podoba

Stało się. Pierwszy raz to powiedziałem.
awwwwwwwww *ociera łezkę wzruszenia*

Dziś zrobisz wszystko to, na co mam ochotę, chłopcze!
hmm... to brzmi znajomo... jak kawałek z mojego bardzo pierwszego tłumaczenia I cóż za zbieg okoliczności, że właśnie minęła 3. rocznica od jego publikacji Niecnie!

- Jest tyle rzeczy, House, które chciałbym, byś dla mnie zrobił…
Wyobrażam sobie te wszystkie rzeczy, nie mogę opanować podniecenia. Widzę nas na moim łóżku, na podłodze, mnie na nim, jego na mnie, widzę wszystkie pozycje, jakie można sobie wyobrazić, prawie czuję jego dotyk na mojej skórze.

a ja mam zabawne wrażenie, że Wilson mógł mieć na myśli mniej przyjemne, a bardziej przyziemne rzeczy, które House mógłby dla niego zrobić

Muszę sporo odczekać, aż mój penis jest w stanie zmieścić się do bokserek i spodni. Patrzę na niego z wyczekiwaniem. Ogląda mnie z każdej strony.
te dwa ostatnie zdania w połączeniu z pierwszym brzmią nieco... dwuznacznie Przydałoby się je nieco doprecyzować


oł-maj-gaaad *wdech-wydech, wdech-wydech* Ile bym nie napisała ochów, achów i innych jęków zachwytu, to i tak będzie za mało
Nie wiem, jak Ty to robisz, że kissy (i cała reszta) chłopaków w Twoim wykonaniu są zawsze takie mrrrrrau!, a szczypta wulgaryzmów sprawia, że fik jest bardziej HOT No i... no i, booosh!, uwielbiam to, jak wczuwasz się w House'a i jak odsłaniasz jego wrażliwe, mięciutkie wnętrze jego własnymi słowami

(oddychaj, Richie, oddychaj...)

Tiaaa... moja zua wyobraźnia podsuwa mi tuzin scenariuszy na kolejne części, ale pewnie i tak mnie (pozytywnie) zaskoczysz
To już się zamykam i będę (nie)cierpliwie czekać, co tam zgotujesz chłopakom

Weny!!!

PS. *chrząka nieśmiało i szura nóżką* A co z "Psim fikiem"? Można liczyć na... um... cokolwiek?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:49, 05 Lut 2011    Temat postu:

Heloł Evay. Fik mrrraśnie się zapowiada.

Chłopaki w zwyczajowej kiedyś dla siebie sytuacji, nawalający choć żałujący tego House, zatroskany i sfrustrowany Wilson, w sam raz przyprawione erą (której nie dane nam było zobaczyć on-screen, ale i tak wszyscy wiemy, co chłopaki robili w czasie między ujęciami ). *siem rozmarzyła wspominając stare, dobre czasy, sniff*

Szkoda, że na razie tak krótko, ale mam nadzieję, na szybki przypływ weny i wolnego czasu do kontynuacji.
Pozdrówka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin