Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Hate Me.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:38, 05 Wrz 2009    Temat postu: Hate Me.

Kategoria: friendship


Zweryfikowane przez autorkę



Cytat:
Meh. Sama nie wiem, czemu się za to wzięłam. Tzn, może nie tak. w zasadzie to wiem, już jakiś czas nosiło mnie z podobnym pomysłem, ale może dobrze, że zwlekałam. Bo chcialabym, żeby ten fik był odpowiedzią na Hold on anyway HERE
I dlatego to... hm. To coś dedykuję jej. Tyle ode mnie. N'joy.

Wykorzystane piosenki to:
Blue October - Hate Me.
Semisonic - Secret Smile





_________________________________________________

There's a burning in my pride, a nervous bleeding in my brain
An ounce of peace is all I want for you. Will you never call again?
And will you never say that you love me just to put it in my face?
And will you never try to reach me?
It is I that wanted space


Siedział na kanapie w salonie i bezmyślnie wpatrywał się w ekran telewizora. Nie wiedział nawet na co patrzy. Nie wiedział, bo nie chciał tego wiedzieć, myślami był zupełnie gdzieś indziej. Konkretnie rzecz biorąc, wszystkie jego myśli krążyły wokół Jamesa Wilsona, jego najlepszego przyjaciela, człowieka, który, jak sobie niedawno uświadomił, był dla niego całym światem. Kilka razy już łapał się na tym, że wyciągał z kieszeni spodni telefon komórkowy i sprawnie przeszukiwał kontakty, by odnaleźć jego nazwisko. Kilka razy też wybierał jego numer, przykładał słuchawkę do ucha, po czym równie szybko, jak przed chwilą owego numeru szukał, rozłączał się i ponownie skupiał wzrok na telewizorze.
Jego duma nie pozwalała mu na wykonanie tego kroku. Bóg jeden wiedział, jak bardzo chciał usłyszeć wypowiedziane zaspanym głosem „Czego chcesz, House?”, ale… Nie. Nie potrafił. Nie wiedziałby, co mówić, nie umiałby nic powiedzieć. Minęły trzy miesiące, odkąd widzieli się po raz ostatni. Trzy długie miesiące, podczas których Gregory House powtarzał sobie
(wmawiał)
że ten czas był potrzebny. Nie jemu, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości, ale może James rzeczywiście tego potrzebował, może dla niego to rzeczywiście było takie ważne? Greg chciał tylko zapewnić przyjacielowi spokój, chciał dać mu odpocząć. Sam nie wiedział, od czego
(od siebie?),
ale przecież zgodziłby się na wszystko. Na wszystko, jeśli tylko był chociaż cień szansy, że Wilsonowi przyniesie to ulgę.

I’m sober now for 3 whole months it’s one accomplishment that you helped me with
The one thing that always tore us apart is the one thing I won’t touch again
In a sick way I want to thank you for holding my head up late at night
While I was busy waging wars on myself, you were trying to stop the fight
You never doubted my warped opinions on things like suicidal hate
You made me compliment myself when it was way too hard to take
So I’ll drive so fucking far away that I never cross your mind
And do whatever it takes in your heart to leave me behind


Przez jego umysł zaczął przelatywać szereg myśli. Zdał sobie sprawę, jak wiele James robił dla niego, jak wiele razy mu pomagał, chociażby samą swoją obecnością. Już sama świadomość tego, że on zawsze będzie, przynosiła Gregowi niewyobrażalną ulgę. W zasadzie wszystko co robił, James robił z myślą o nim. Jeśli House jakimś cudem starał się utrzymać na odwyku, to tylko ze względu na prośbę Wilsona. To od Wilsona zależało też, ile szklanek whiskey Greg wypił. I choć diagnosta wydawał się „tym bezwzględnym draniem’, to prośby onkologa starał się spełniać. Spełniać przynajmniej wedle swoich możliwości, byle tylko zobaczyć nawet delikatny blask szczęścia w czekoladowych oczach onkologa. Bo to dzięki niemu nadal mógł siedzieć kanapie w salonie, to dzięki niemu nadal chodził do pracy. To dzięki niemu nadal był.
James nigdy nie starał się podawać w wątpliwość jego opinii, a nawet wyglądało to, jakby ślepo ufał starszemu mężczyźnie. Ale tak właśnie było – James ufał mu całym sobą. House może i nie wydawał się najlepszym materiałem na przyjaciela, ale też jeśli mu naprawdę na kimś zależało, a tak na pewno było w przypadku Wilsona, nigdy nie dawał powodów do utraty tego zaufania. Onkolog wiele wieczorów spędził w tym salonie, pomagając diagnoście doprowadzić się do „stanu używalności”, uparcie powtarzał mu, że przedawkowanie Vicodinu nie jest dobrym wyjściem z sytuacji, bez względu na to, jaka ta sytuacja by nie była. Greg był mu za to cholernie wdzięczny. Z pokorą przyjmował jego zdenerwowanie, by wiedział, że wywołane ono było troską o jego osobę. Troską, jakiej do tej pory nie znał, jakiej nikt wcześniej mu nie okazał.

And with a sad heart I say bye to you and wave
Kicking shadows on the street for every mistake that I had made
And like a baby boy I never was a man
Until I saw your blue eyes cry and I held your face in my hand
And then I fell down yelling “Make it go away!”
Just make a smile come back and shine just like it used to be
And then she whispered “How can you do this to me?”


Przed jego oczami pojawił się najpiękniejszy obraz, najpiękniejsze wspomnienie, jakie mógł
(chciał)
zachować. Wspomnienie tego uśmiechu. Uśmiechu, przeznaczonego tylko dla niego. Towarzyszyła mu melodia piosenki Semisonic
(Nobody knows it but you've got a secret smile
And you use it only for me
)
i właśnie ten obraz dodał mu odwagi. Nie spodziewał się niczego, po prostu po raz kolejny wyłuskał z kieszeni telefon i wybrał numer opatrzony nazwiskiem Wilson. Wiedział, że się nie rozłączy, nie tym razem. Musiał usłyszeć ten, tak dobrze znajomy, zawsze ratujący go z opresji głos. Głos, który już tyle razy przyzywał go z tamtej strony. Musiał go usłyszeć, nawet, jeśli miałoby to być tylko „odwal się”. Gdzieś na dnie serca czuł jednak, że tak nie będzie. Nie tym razem. Nie, jeśli chodziło o Jamesa.

Hate me today
Hate me tomorrow
Hate me for all the things I didn’t do for you

Hate me in ways
Yeah ways hard to swallow
Hate me so you can finally see what’s good for you.


- Słucham? – usłyszał wypowiedziane zaspanym głosem słowo i poczuł, jak jego serce lekko przyspiesza. Więc to jest miłość?, pomyślał i, nie zdając sobie z tego sprawy, uśmiechnął się lekko.
- Czy ty mnie nienawidzisz? – zapytał po prostu, nie fatygując się nawet, żeby się przywitać. Wiedział, że to nie było konieczne, Wilson zawsze rozpoznałby jego głos.
- House? – usłyszał w glosie onkologa nutkę zaniepokojenia. – Co się…?
- Odpowiedz – nie dał mu skończyć. – Proszę – dodał po chwili.
- Ja… Nie. To nie tak.
- Więc mnie znienawidź. Znienawidź mnie, bo chcę żebyś był szczęśliwy.
Po drugiej stronie zapadła głucha cisza. Diagnosta czekał teraz tylko, aż usłyszy trzask odkładanej na widełki słuchawki. Ale ten odgłos nie nadchodził, zamiast tego usłyszał słowa. Słowa, które miał zapamiętać już na zawsze:
- Wiesz, że nie umiałbym cię znienawidzić. Nieważne, co byś zrobił, nie potrafiłbym i tyle. Zbyt dużo dla mnie znaczysz.
Po raz kolejny zapadła cisza. House szukał odpowiednich słów, ale jedyne, co udało mu się z siebie wykrztusić, to wypowiedziane szeptem „dziękuję”. I naprawdę był wdzięczny. Za to, że los postawił na jego drodze takiego człowieka, jak James Wilson. Wiedział bowiem, że nie spotka nikogo lepszego. Wiedział, że nie spotka go nic lepszego, niż ta przyjaźń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:46, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Aww, Vic... ja nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę nie wiem.
Dziękuję za dedykację, to przede wszystkim... Że tekst cudowny, nie ulega wątpliwości. Jimmy może robił dla House'a więcej, ale to, co od niego otrzymywał również było ogromne. Ich przyjaźń była i jest doskonała. Mimo tego, co mogliby pomyśleć postronni.

Dobrze Cię zobaczyć znów z jakimś hilsonowym fikiem. I to jakim. Pięknym. Jeszcze raz Ci dziękuję.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:52, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Daj spokój, nie wiem, co mnie podkusiło. Ale w sumie... nie bd narzekać, lepiej chyba nie moglam go napisać. [czy ja to wlaśnie napisałam? omg, nie wierzę...]. Cieszę się, że się podobało, naprawdę się cieszę.
Kto wie, może jeszcze tutajwrócę.
...
Co przypomniało mi, że Treasure na mnie czeka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 12:02, 06 Wrz 2009    Temat postu: Re: Hate Me.

Weszłam, przeczytałam i mnie zamurowało!
To jest genialne, wspaniałe! Opis House'a... Jej jestem pod wrażeniem!


Cytat:

- Więc mnie znienawidź. Znienawidź mnie, bo chcę żebyś był szczęśliwy.

Ten fragment mną wstrząsnął! House poświęcający się,
aż tak.
Cytat:
- Wiesz, że nie umiałbym cię znienawidzić. Nieważne, co byś zrobił, nie potrafiłbym i tyle. Zbyt dużo dla mnie znaczysz.

Inna odpowiedź nie wchodziła w grę. Taka jest prawda, nie ukrywajmy tego!

Gratuluję tak wspaniałego działa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:28, 06 Wrz 2009    Temat postu: Re: Hate Me.

Agusss napisał:
Weszłam, przeczytałam i mnie zamurowało!


Odmurować? : D

Cytat:
To jest genialne, wspaniałe! Opis House'a... Jej jestem pod wrażeniem!


Dzięki, naprawde dzięki. Cieszę się, że się podoba.

Cytat:
Ten fragment mną wstrząsnął! House poświęcający się,
aż tak.


Prawda? Ale wszyscy wiemy, jaki jest House. Specyficzny. Lubi takie... hm, drastyczne sytuacje.

Cytat:
Inna odpowiedź nie wchodziła w grę. Taka jest prawda, nie ukrywajmy tego!


I wszsycy to wiedzą. Że Jimmy za bardzo kocha House'a. Mhm...

Cytat:
Gratuluję tak wspaniałego działa


Dzięki jeszcze raz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin