Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Mniej niż bajeczka [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dam
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:07, 20 Gru 2008    Temat postu: Mniej niż bajeczka [M]

Kategoria: love



Nieco gorzkie, krótkie opowiadanie o miłości. Mam nadzieję, że chociaż połowicznie poradziłam sobie w roli tłumacza. Oryginał tu: [link widoczny dla zalogowanych] .


Wilson nigdy nie zostaje na dłużej.
Zawsze ta sama rutyna, która kończy się szybkim prysznicem i zamknięciem drzwi do mieszkania Grega, zapasowym kluczem, który wciąż chowa przed Julie. House zastanawia się, czy Wilson robi to dlatego, że myśli, iż mogłoby wydać się dziwne, gdyby zostawał na noc, czy może po prostu chce wrócić do Julie, by utrzymać wizję ich fikcyjnego małżeństwa. Połykając ostatnią tabletkę Vicodinu i słysząc trzask zamykanych drzwi House wie, że Wilsonem targają teraz dwa silne uczucia: poczucie winy i żądza.
Zadrżał lekko, przysuwając do siebie koce. Jego głowa uderzyła o poduszkę i kiedy powoli zaczynał zapadać w narkotyczny sen, postanowił z niego zrezygnować. Na prześcieradle czuł słaby zapach wody kolońskiej Wilsona i z jakiegoś dziwnego powodu sprawiło to, że poczuł się pusty.
„Właśnie skończyłeś uprawiać nieziemski seks” – powiedział sobie. „Na jaką cholerę miałbyś się uskarżać?”
Mógłby podać tysiące symptomów, ale nie potrafił postawić właściwej diagnozy.

To było jak oglądanie samochodu, który powoli wymyka się spod kontroli na ośnieżonej szosie, gdy czas wydaje się zwalniać, a ty wiesz, że auto uderzy w każdy pieprzony samochód, który stanie mu na drodze. Wiesz, że zbliża się uderzenie. I tylko czekasz, czekasz, w szoku spowodowanym dziejącymi się właśnie wydarzeniami, a nadejście kolizji, ostatecznego wydarzenia, zabiera wieki.
Wilson dobrze wie, że jego małżeństwo z Julie równie dobrze mogłoby nie istnieć, ale żadne z nich nie ma na tyle odwagi, by je zakończyć. Co prawda zbiera się w sobie, by w końcu to zrobić, ale tak naprawdę nie jest do końca pewien, czy to kiedykolwiek się stanie. Wciąż całują się rano na pożegnanie, gdy wychodzą do pracy, nawet jeśli już nic to nie znaczy. Wciąż uprawiają seks, nawet jeśli Wilson musi zaciskać oczy i wciąż zmuszać się, by słowa „House” lub „Greg” nie wymknęły się z jego ust, gdy dochodzi.
House nie rozumie, dlaczego Wilson wciąż jest z Julie. Niestety, James także tego nie wie.

To nie jest miłość.
To zdecydowanie nie jest miłość.
To, co jest między nimi można z łatwością nazwać: to samotność i zbyt wielkie libido. Wilson nie jest gejem, wie także, że nie jest nim House. A mimo to każdego wieczoru po pracy zjawia się w jego mieszkaniu. Ale jest w tym także coś subtelniejszego – tęsknota za kimś, kto potrafi zrozumieć. Kimś, komu James nie musi się tłumaczyć i kimś, w kim House znajduje pociechę. Wie przecież, że James go akceptuje, nawet jeśli nikt inny tego nie robi.
Taka właśnie powinna być definicja miłości, obaj to wiedzą. Ale żaden tego nie przyzna.
- Pewnego dnia… przestaniemy kłamać… o nas – zdołał wydusić Wilson pomiędzy gwałtownymi próbami złapania oddechu, gdy powoli wbijał się w House’a. Usłyszał stłumiony, zdyszany śmiech, jak gdyby powiedział właśnie najśmieszniejszą rzecz, jaką Greg usłyszał w całym swoim życiu.
- Nie, nie przestaniemy – wysapał House. I Wilson wiedział, że to prawda.

Kiedy skończyli, Greg spróbował zignorować fakt, że w tonie Wilsona słychać poczucie winy, gdy ten zadzwonił do Julie z wiadomością, że właśnie jedzie do domu, ale ku swojemu zdziwieniu zobaczył, że zajęło mu to nieco dłużej niż oczekiwał.
- Jeśli aż tak ci to przeszkadza – powiedział gorzko – nie przychodź tutaj więcej.
Wilson poprawił krawat i wzruszył ramionami w irytujący, zawiedziony sposób, a na jego twarzy pojawił się pozbawiony radości uśmiech.
- Nie potrafię – wymamrotał.
Czego Wilson chciał? Normalnego, ustabilizowanego małżeństwa, parę dzieciaków, radość z pracy. A przynajmniej tak sobie powtarzał, bo za każdym razem, gdy był z Housem, mógłby powiedzieć tym idealnym marzeniom: „idźcie do diabła”.
Co Wilson miał? Małżeństwo, w którym obie strony udają, iż ono wciąż istnieje oraz grzeszne uzależnienie od House’a i marzenia o odwadze, by potrafił w końcu mu powiedzieć, że tu już nie chodzi tylko o pieprzenie, że jest prawie pewny, że mógłby się w nim zakochać. Ale nie potrafi tego zrobić, przestał więc też próbować. I właśnie dlatego nigdy nie zostaje na noc.

Kilka miesięcy później małżeństwo było już tylko historią. Wilson wie, że jeden problem ma już z głowy, ale zdaje sobie sprawę, że nie ten, który trapił go najbardziej. Jest już w stanie całkowicie przyznać, że kocha House’a. Nawet jeśli potrafi wypowiedzieć te słowa tylko wtedy, gdy znajduje się sam w pomieszczeniu. Ale mimo wszystko potrafi. Wie także, że bezcelowe byłoby mówienie ich przyjacielowi. Bo w końcu zdał sobie sprawę, że House nie pozwoli sobie się zakochać.
Więc będzie brał to, co może dostać.

James zostawia ślady zębów, całując i kąsając kark House’a, wywołując każde westchnienie, każdy jęk, każdy łyk powietrza, który House nie jest w stanie wyrzucić z pamięci, prawie szlochając w jego ramię, gdy porusza się nad kochankiem. Dłonie Grega zacisnęły się na prześcieradle, tak mocno, że zbielały mu kłykcie. House jęknął i wzdrygnął się, a Wilsonowi nie zajęło długo, by jego głos załamał się i zapłakał pod wpływem czystej czci.
Kiedy stoczył się z niego, przez chwilę nic nie mówił, by potem podnieść wzrok na przyjaciela.
- Mogę zostać na noc?
House łyknął Vicodinu.
- Taa…
Gdy wślizgnęli się pod prześcieradło, a House przymknął oczy, zapadła cisza. Następnie, po czasie, który wydawał się wiecznością, Wilson szepnął:
- Dlaczego nie możemy po prostu przestać o nas kłamać?
- Bo wszyscy kłamią – odpowiedział House, równie cicho. – A my nie jesteśmy wyjątkami. To nigdy nie miało być idealne. To nie miała być bajeczka. Mamy to…
-co mamy… - dokończył Wilson, lekko potakując.
- Ta…
Nastąpiła kolejna długa pauza, gdy James pojął, że na to się właśnie zgodził, choć niedokładnie tego chciał. To było głupie, bezużyteczne, nieodpowiedzialne, destrukcyjne… a mimo to weźmie wszystko, co uda mu się z tego wziąć.
- ‘Branoc – powiedział, zamykając oczy.
House wymamrotał równie szybkie pożegnanie i w końcu obaj zasnęli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dam dnia Sob 10:10, 20 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:21, 20 Gru 2008    Temat postu:

całość jest piękna. po angielsku muszę sie przyznać lepiej mi się czytało, ale twoje tłumaczenie jest też dobre. wkurzają mnie strasznie długie zdania na początku, no ale w oryginale też takie są.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MarlaSinger
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Robię lazgi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:07, 20 Gru 2008    Temat postu:

Lubię takie gorzkie Hilsony, i lubię twojego Housa, którego mam ochotę udusić!
To dobrze. A mi by się marzył taki długi bittersweet, i żeby nie miał happy endu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin