Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tired [T] [u]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Sob 13:29, 04 Lip 2009    Temat postu: Tired [T] [u]

Kategoria: friendship


Zweryfikowane przez: Dżuczek

Słowo ode mnie: moje pierwsze tłumaczenie, więc proszę o łaskawość Poważnie, jeśli schrzaniłam za dużo śmiało na mnie psy wieszajcie. Będzie dla mnie nauczka na przyszłość, żeby się za tłumaczenia nie zabierać. Na swoją obronę powiem tyle, że minęło ładnych parę lat, od kiedy ostatnio cokolwiek tłumaczyłam. Dobra, dosyć marudzenia. Tekst uważam za genialny wprost i przerażający. Znalazłam go chyba parę tygodni przed finałem 5 sezonu i mną wstrząsnął. I jest krótki, dlatego też zebrałam się na odwagę. Jeśli za daleko posunęłam się w interpretacji, zdaję się na Wasz los Enjoy!


Słowo od autorki, czyli LadyKatie:
Cytat:
I’m feeling particularly angsty and getting frustrated with waiting for the next episode to air. Also, I realize there is what seems to be a little OOCness, but I imagine that this is House at his most desperate. He and Wilson are both a little desperate at this point.


Oryginał jest tu: [link widoczny dla zalogowanych]


Tired by LadyKatie


Po minucie pukania bez otrzymania odpowiedzi, wszedłem. Wciąż miałem klucz, ale używałem go tylko kiedy musiałem. I to były okoliczności łagodzące, powiedziałem sobie. Nie miałem pewności co on zrobi. Halucynacje nie wydawały się być gwałtowne, ale nie mogłem wiedzieć jak daleko mógł się posunąć, żeby się ich pozbyć. Ten człowiek miał wystarczająco dużo ukrytego Vicodinu, aby spowodować, żeby to wszystko odeszło. Dodając inne narkotyki, o których nawet nie chciałem wiedzieć. Nie czułem się już dłużej spokojny pozwalając mu na zejście z mojego pola widzenia na dłuższy czas. Wydawało mi się, że po prostu zniknąłby, gdybym mu na to pozwolił. A nie mogłem go stracić. Wpakowałem się nieproszony, żeby znaleźć go siedzącego na kanapie. Lampa była włączona, telewizor nie grał. W jego dłoni nie było piwa ani burbona ani czegokolwiek innego, co zapewniłoby mu jakąś rozrywkę. Nigdy wcześniej tego nie widziałem. Zawsze coś robił.

- Pukałem. Dlaczego mi nie otworzyłeś?

Teraz także odpowiedziała mi cisza. Zaczynał mnie przerażać. Obszedłem kanapę dookoła dopóki nie zobaczyłem jego twarzy.

- House?

Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Był w nich ból, który rzadko kiedy pozwalał komukolwiek zobaczyć. I wtedy uświadomiłem sobie co się dzieje. Był wystraszony, a to przeraziło mnie bardziej niż cokolwiek do tej pory. Na sprawy mające znaczenie reagował w różny sposób. Najczęściej wściekał się lub był sarkastyczny albo po prostu ignorował problem. Kiedy Tritter prawie wsadził go do wiezienia, wściekł się. Kiedy zmarł jego ojciec, próbował udawać, że to nie ma żadnego znaczenia. Ale to... Nie tylko pozwolił sobie, by ogarnął go strach, ale także pozwolił mi to zobaczyć-to oznaczało, że sprawa było o wiele bardziej poważna niż te wszystkie minione wydarzenia. To jedno spojrzenie przekazywało więcej niż mogła to zrobić niezliczona ilość słów.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc po prostu patrzyłem na niego. Musiał rozpoznać to przerażenie na mojej twarzy, ponieważ odwrócił wzrok. Usiadłem.

- Nie wiem jak to powstrzymać - wyznał. Jego głos był bezbarwny, pusty.

- Zawsze...ostatecznie znajdujesz odpowiedź.

Znów spojrzał na mnie tym smutnym wzrokiem i pomyślałem, że się załamię.

- Nie tym razem.

Przestałem oddychać. Ilekroć upominałem go za wiarę w jego wszechmocną moc, część mnie podzielała tę wiarę. Myśl, że House mógłby nigdy więcej nie być House'em nigdy nie przyszła mi do głowy. Zbyt wiele razy wyobrażałem sobie jego śmierć: spowodowaną przedawkowaniem Vicodinu lub wypadkiem na motocyklu. Przewidywałem i bałem się tego dnia od lat. Ale nie potrafiłem wyobrazić go sobie żywego i jednocześnie nieobecnego. Zazwyczaj halucynacje przeistaczają się w coś innego w zależności od tego, co je powoduje i nie chciałem myśleć do czego to może doprowadzić.

- Czy jest coś, co mogę zrobić?

Wyraźnie drgnął po tym pytaniu. Nie należał do osób, które proszą i przyjmują pomoc, nawet kiedy jej bardzo potrzebował. Nagle szybko odwrócił wzrok w kierunku kominka i zmarszczył brwi. Nic tam nie było. Znowu halucynacja. Pochylił głowę niemal niedostrzegalnie przytakując i odwrócił się z powrotem do mnie.

- Możesz zostać przez jakiś czas.

Naprawdę pozwalał mi, żebym mu pomógł? Ile razy tego chciałem a on mi nie pozwalał? Teraz fakt, że wyraził na to zgodę przerażał mnie.

- Czegokolwiek będziesz potrzebował. Jestem tutaj.

House skinął głową i ponownie spojrzał na puste miejsce. Czułem się zakłopotany, wiedząc, że komunikuje się z halucynacją. I było mi tym niezręczniej, wiedząc, że tak niewiele mogę powiedzieć, aby jakoś to naprawić. Nie sądziłem, że powie coś więcej. Wystarczająco szokujące było jego przyznanie do tego, że chciał mojej obecności. Wtedy mnie zaskoczył.

- Przepraszam.

Całkowite osłupienie moich oczu spotkało się z jego wzrokiem zanim podjął dalej.

- Za wszystko. Jestem najgorszym przyjacielem na świecie. Powinieneś był odejść dawno temu.

- Nie chcę...odejść.

To była prawda. Nie wyobrażałem sobie mojego życia bez House'a. Był moim najlepszym przyjacielem.

- Nie chcę tego, Wilson. Nie chcę... zwariować.

- Wymyślimy jak do tego nie dopuścić.

- A co, jeśli nie będziemy potrafili?

- Wpadniemy ma to - odrzekłem stanowczo. Nie mogłem pozwolić, żeby poddał się bez walki.

- Nie pozwól im...mnie odesłać.

Na myśl o tym, że House mógłby wylądować w jakiejś instytucji, żołądek podszedł mi do gardła. Nie, to się nie wydarzy i powiedziałem mu to. Ponownie spojrzał w stronę halucynacji i skulił się.

- Co ci mówi? - zaryzykowałem. Może gdybym wiedział co mówi, mógłbym wpaść na to, co ją powoduje. Potrząsnął głową nie chcąc mi powiedzieć.

- Może będę mógł pomóc.

Popatrzył na mnie wystraszonym wzrokiem. Spróbował się uśmiechnąć, może aby dodać mi otuchy lub powiedzieć jakiś żart, ale próba skończyła się jedynie na grymasie.

- Ona mówi, że w końcu mnie zostawisz. Że zasługuję na to, abym został sam.

Poczułem napływające łzy i zdusiłem je. Nie mogłem znieść tego, że widzę go w takim stanie. Potrząsnąłem głową. Co takiego działo się w jego mózgu, że kazało mu przyznać się do tych rzeczy przede mną? Przez wiele lat ciężko pracował, żeby wybudować ten mur wokół swoich myśli i uczuć. Coś wystraszyło go na tyle, że mur runął. Czy miał rację? Czy naprawdę tracił rozum? Czy wszystko, co czyniło House'a wielkim znikało?

- Nie zasługujesz na to, by być samotnym. I ja nigdzie się nie wybieram.

- Jestem...bardzo zmęczony.

I na takiego wyglądał.

- Możesz z tym walczyć.

- To powinienem być ja.

Byłem skołowany.

- Co powinieneś...?

- Powinienem był umrzeć w tym autobusie.

Nie! Boże, nie.

- House...

- Przykro mi, że to nie bylem ja.

- Przepraszasz za to, że żyjesz?!

Wzruszył ramionami.

- Nie przepraszaj! Nie rób tego. Chcę, żebyś żył. Jeśli tu chodzi o Amber.... Chciałbym, żeby ona żyła, House, ale nie kosztem twojej straty. Jak mogłeś pomyśleć, że powinieneś był umrzeć? Jak możesz mnie przepraszać jakbym ja chciał twojej śmierci?

Uśmiechnął się do mnie słabo. Wiedziałem, że zaczynam histeryzować, ale nic nie mogłem na to poradzić.

- Może nie chciałeś mojej śmierci, ale gdybyś miał wybrać, które z nas miałoby żyć, wybrałbyś ją. I to jest w porządku. Tak powinno być. Ale teraz jest inaczej. Teraz nie ma żadnego wyboru. Nie chcę żyć, jeśli jestem ...obłąkany.

- Nie jesteś obłąkany.

- Nie wiesz tego – wskazał w kierunku kominka. - A ona pozwala sobie być innego zdania.

- Nie zwracaj na to uwagi!

- Jest tylko jedna rzecz, którą musisz dla mnie zrobić.

Przełknąłem ciężko bryłę tkwiącą w moim gardle.

- Cokolwiek.

Wziął głęboki oddech. Był wystraszony, ale zdecydowany.

- Musisz mi obiecać, że nie dopuścisz do tego, by to zaszło za daleko. Jeśli będzie bardzo źle i...nie będę już sobą, jeśli nie będę mógł wrócić, musisz to zakończyć. Nie mogę żyć w taki sposób.

Szczeka opadła mi na podłogę.

- House...nie mogę. Prosisz mnie o to, żebym...żebym... Nie mogę.

- Musisz.

- Ja...

- Wilson – Podniosłem na niego wzrok. - Jestem zmęczony.

I zobaczyłem to, zobaczyłem to po raz pierwszy. Próbowałem tego nie widzieć przez tyle lat, ale wiedziałem, że tam jest. Jego ból docierał głębiej niż kiedykolwiek chciałbym to przyznać. Był tam, pochłaniał go i wreszcie go pokonał. Gdyby nie mógł stamtąd powrócić to nie zostawałoby już nic więcej. Po prostu by się poddał. „Zmęczony” dla House'a oznaczało dużo więcej niż niewyspany. Był zmęczony życiem w bólu, emocjonalnym czy fizycznym. Poczułem łzę toczącą się po moim policzku.

- Po prostu walcz. Jeszcze trochę dłużej.

- Obiecaj mi.

Nie potrafiłem udźwignąć tej myśli – tego, o co mnie prosił. Ale jeśli naprawdę nic nie pozostanie... Jeśli zginęłoby wszystko, co w nim kochałem, wtedy to byłaby najwłaściwsza rzecz, którą należy zrobić. Nie chciałby dłużej żyć w taki sposób, gdyby jego mózg umarł w wyniku jakiegoś wypadku. Nie byłem pewien czy wierzyłem, że ta sytuacja jest aż tak skrajna, ale on w to wierzył i to mi wystarczało. Zorientowałem się, że kiwnąłem głową zanim jeszcze wiedziałem jaką podjąłem decyzję.

- Tylko, jeśli będziesz walczył. Musisz naprawdę z tym walczyć. Musisz pozwolić na moją pomoc i jeśli nadal...jeśli to nie wyjdzie, pomogę ci.

- Dziękuję.

- Jesteś moim najlepszym przyjacielem, House. Nie mam zamiaru dopuścić, żeby to cię pokonało.

Uśmiechnął się smutno.

- Po prostu musiałem wiedzieć, że jest plan awaryjny.

To był ostatni raz kiedy o tym rozmawialiśmy. Ufał, że będę wiedział kiedy nadejdzie właściwy moment, że poznam kiedy on naprawdę odejdzie. Czasami zastanawiam się czy byłbym w stanie to zrobić. Czy naprawdę pomógłbym mu odebrać sobie życie? On nie jest jakimś kolejnym umierającym pacjentem, to jest House. Jest osobą, która w moim życiu ma największe znaczenie. I znowu, czy naprawdę zniósłbym złamanie ostatniej obietnicy jaką mu złożyłem? Mam nadzieję, że nigdy się tego nie dowiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dżuczek dnia Sob 13:36, 04 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:16, 04 Lip 2009    Temat postu:

Tekst kapitalny... zastanawiam się co bardziej daje kopa Tired czy Złudzenia? Oba z "innym" House'am... Oba z Wilsonem
Tłumaczenie b. dobre:* Czytałam to wcześniej w orginale i udało Ci się utrzymać klimatyke TEGO fika:) Zamierzasz coś tłumaczyć jeszcze?

Polecam przy czytaniu TEGO tekstu piosenkę [link widoczny dla zalogowanych]lub [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:56, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:37, 04 Lip 2009    Temat postu:

Świetny tekst. Szkoda, że taki smutny Ale to wszystko musiało się w kiedyś skończyć
Dżuczek tłumacz dalej, jak najwięcej. Mam nadzieje, że jeszcez spotkam sie z jakimś twoim fikiem.

Życzę dużo weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Pon 13:53, 06 Lip 2009    Temat postu:

Jak mówicie, że w porządku to w porządku
Za wenę dziękuję uprzejmie, przyda się szalenie. A czy jeszcze kiedyś coś przetłumaczę to nie wiem, zobaczymy

Ano ten tekst jest mocny. "Złudzenia" mnie chyba jeszcze bardziej rozłożyły, ale już po finale.
W "Tired" wstrząsnęła mnie bezradność House'a, jego widoczna rezygnacja i jeszcze ta wyduszona przez łzy prośba Wilsona:
Cytat:
- Po prostu walcz. Jeszcze trochę dłużej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cudna :D
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:30, 24 Sie 2009    Temat postu:

Smutne.
Dzięki za świetne przetłumaczenie (nie lubie czytać fików po angielsku).
Bardzo dobry tekst, chociaż moja wyobraźnia nie ogarnia House'a, który jest ażtak przerażony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin