Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dobranoc mamusiu ('night, Mother) (1986)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Entertainment / Horumowy Klub Filmowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:31, 13 Mar 2012    Temat postu: Dobranoc mamusiu ('night, Mother) (1986)

Zaczynamy



Dobranoc mamusiu ('night, Mother) (1986)


Opis: [link widoczny dla zalogowanych]

Zaczynamy omawiać: 20.03.2012r


Film dość specyficzny, także trudno go omówić, czy też zadać do niego pytania, więc nie mam jakiś wytycznych co do omawiania go przez nas.

Myślę, że w tym wypadku wszystko "wyjdzie w praniu"


W razie problemów ze zdobyciem - PW do mnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:58, 20 Mar 2012    Temat postu:

I jak? Obejrzałyście grzecznie? Zgłaszać się

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:46, 20 Mar 2012    Temat postu:

O jesu! zapomniałam na śmierć! Lecę oglądać i moja recenzja pojawi się jak skończę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
m90
Łyżka Lifepaka
Łyżka Lifepaka


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakamarki opolszczyzny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:05, 20 Mar 2012    Temat postu:

Ja mam problem ze ściągnięciem, chciałam to zrobić w domu, to ze względu na osiedlowe IP nie mogłam. Przyjechałam tam gdzie studiuję, zaczęło mi się zawieszać. Ale informuję, że walczę!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:16, 20 Mar 2012    Temat postu:

No dobra, więc obejrzałam.

Spodziewałam się czegoś smutnego, bałam się, że będę cały film płakać. Jednak cóż...
Jak było widać Jessie dokładnie przygotowała się do śmierci, opisała ubrania, posegregowała rzeczy w szafie. Wszystko idealnie. W końcu powiedziała matce, że zamierza się zabić. Powiedziała to tak, jakby oznajmiła, że idzie się wykąpać. Potem jak gdyby nigdy nic szykowała listę, zachowywała się jakby szykowała się do snu. I w tym właśnie momencie muszę wspomnieć o matce.
Zamiast odwodzić dziecko od tego pomysłu, ona na początku po prostu latała za nią po domu i mówiła, że jej nie pozwala, że to jej dom, że nie wolno. Trochę mnie to uderzyło, gdyż w końcu to matka, to jej dziecko miało zamiar się zabić. Zamiast powiedzieć, że kocha Jessie, że nie może jej opuścić, że jakoś się to wszystko ułoży to ona zachowywała się sucho, oschle i z dystansem. Z tego co było widać, całe życie ich tak wyglądało. Matka zajmowała się swoimi sprawami a córka swoimi, w milczeniu zmagając się z chorobą. W zasadzie to z jednej strony można to zrozumieć, w końcu jak się zachować w momencie, gdy ktoś mówi o tym, że ma zamiar się zabić. Jednak bardziej emocjonalne podejście byłoby chyba lepszym wyjściem. Takie umoralnianie, tłumaczenie raczej skutkuje w przypadku psychologów, jednak rodzina powinna inaczej się zachować. Zwłaszcza taka rodzina bliska jak matka. W zasadzie już pod koniec filmu zaczynała się załamywać w swojej oschłości. Najpierw był gniew, potem krzyki i płacz, później rozpacz a na końcu całkowite poddanie się chwili i walka o życie córki. Właśnie podczas tego wspólnego wieczora dowiedziała się, że Jessie czuła się samotna, porzucona. Matki nie było przy niej, może i była ciałem, ale nie odczuwało się tej bliskości. Może gdyby wszystko zostało wcześniej wyjaśnione, może i Jessie nie targnęłaby się na swoje życie.
Trzeba przyznać, że argumentacja Jessie była dość dobra. Miała dosyć takiego życia, nie chciała męczyć siebie i rodziny. Choroba ją zniszczyła, nie dała jej żyć normalnie, więc się poddała. Jestem zła na nią za to. W końcu trzeba walczyć, nie można się poddawać. Nie wiem jakbym ja się zachowała na jej miejscu, nie wiem czy byłabym w stanie to zrobić. Trzeba naprawdę ogromnej desperacji i siły by się zabić. Jednak było to dość samolubne z jej strony. Przygotowała matkę na to co ma się wydarzyć, powiedziała jej co i jak, jednak nie postawiła się w sytuacji swojej rodzicielki. W końcu ona ją nosiła pod sercem dziewięć miesięcy, karmiła, kochała na swój sposób, ale kochała, wychowała córkę, która postanowiła ze sobą skończyć. To smutne. Może i lepiej by było, gdyby Jessie to po prostu zrobiła, bez mówienia o swoim zamiarze. Mogła napisać list pożegnalny, mogła opisac matce wszystko. Teraz zostawiła matkę na świecie by żyła ze świadomością, że praktycznie na jej oczach jej córka popełniła samobójstwo a ona cały wieczór mogła coś z tym zrobić, może by się dało przekonać Jessie, może.... Podejrzewam, że właśnie to się musiało dziać w głowie matki po śmierci córki. Mogła zapobiec temu, jednak nie udało jej się, zawiodła córkę i siebie.
Scena, w której matka usiłuje powstrzymać córkę od samobójstwa była naprawdę poruszająca. Niestety, młoda kobieta z łatwością dała radę starszej i na pożegnanie powiedziała tylko "dobranoc mamo" i zamknęła się w pokoju. To, jak Thelma krzyczała i prosiła córkę by tego nie robiła naprawdę było chwytające za serce.

Tak sobie myślę co było w tym wypadku lepszym wyjściem. Jessie była zdecydowana na to by się zabić. Nie chciała żyć i wiedziała, że to zrobi. Scena, w której słychać wystrzał była przerażająca, zwłaszcza, że Thelma stała za drzwiami. Podziwiam Jessie, że słysząc błagalne i histeryczne krzyki matki była w stanie to zrobić. Matka z pewnością będzie pamiętać ten moment do końca swych dni, jednak czy to było lepsze czy ewentualne przebudzenie bądź powrót i znalezienie córki martwej z pożegnalnym listem. W ten sposób chociaż trochę mogła zrozumieć motywy działania Jessie, poznała jej punkt widzenia swojego życia i mogło jej to później pomóc w dojściu do siebie.

Ogólnie film był dobry, ale nie zachwycający. Troszkę się miejscami dłużył, jednak przesłanie było dosyć ciekawe i bardzo ciężkie. Film trudny w odbiorze, oglądało się go ciężko. Nie wiem co jeszcze mam o tym filmie napisać. Może się jakoś z innych wypowiedzi coś wyklaruje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rory Gilmore dnia Śro 21:07, 21 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:09, 21 Mar 2012    Temat postu:

Powiem tak: niestety nie jestem zachwycona. Nie lubię filmów przegadanych, w których praktycznie NIC się nie dzieje... Do myślenia zmusza ostatnia scena, ale według mnie reszta filmu jest po prostu nudna.

Muszę przyznać, że spokój, opanowanie i porządek z jakim Jessie przygotowywała się do śmierci są godne podziwu. Nie rozumiem natomiast samego jej motywu. Jest chora, nieszczęśliwa - ok. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, bo życie nie jest sielanką. Głupotą jest rozumowanie typu - jest mi źle w życiu, więc zamiast zrobić coś, by to poprawić po prostu się zabiję. Nie rozumiem też zupełnie zachowania matki, która dowiadując się, że córka planuje samobójstwo nie robi praktycznie nic (oprócz chodzenia za nią i ględzenia), a wręcz stara się jakoś z tego żartować. Jesu, nie wyobrażam sobie tego. Jessie ma się zastrzelić jeszcze tego samego wieczoru, a Thelma robi jej kakao jak gdyby nigdy nic! Dobrze, że przynajmniej później jej zupełna bierność przeradza się w gniew, a potem w ostatnie próby błagania.

Ostatnia scena jest naprawdę poruszająca i to niestety jedyne, co podobało mi się w tym filmie. Początkowo uważałam, że Thelma niezbyt przejmuje się losem Jessie, na wieść o jej planach nie zachowała się normalnie i w sumie nie przejęła, ale końcowe minuty pokazały, że jednak ją kocha. Nie wyobrażam sobie, jak trudna do zniesienia musiała być dla matki świadomość, że za zamkniętymi drzwiami jest jej córka, która zaraz się zastrzeli.

Podsumowując - spodziewałam się filmu z większą ilością akcji, więc niestety jestem trochę zawiedziona. Film porusza istotnie ważną kwestię w życiu, natomiast uważam, że sam sposób jej przedstawienia mógłby być nieco inny, bardziej interesujący. A może po prostu nie potrafię postawić siebie w miejscu żadnej z tych kobiet i nie mam pojęcia, jak ja zareagowałabym? Już sama nie wiem. Jak najdą mnie jeszcze jakieś przemyślenia to dopiszę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Śro 23:10, 21 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:42, 23 Mar 2012    Temat postu:

To teraz winowajczyni


Zacznę od początku, a mianowicie dlaczego wybrałam ten film.

1) Miałam dwa inne do wyboru, ale zostawiłam sobie na potem, cobyście jeszcze trochę przeżyli na tym padole xD

2) "Dobranoc mamusiu" to film stosunkowo stary, stosunkowo nieznany i ogólnie trochę "zakurzony", więc takich filmów "już się nie robi". Mam na myśli to, że wiek filmu w połączeniu oczywiście z treścią daje ciekawy moim zdaniem efekt. Próbowałam sobie wyobrazić współczesny film z tym scenariuszem i wydaje mi się, że jakoś nie miałby klimatu.

3) Jest to filmowa adaptacja sztuki teatralnej, co uważam za ciekawe.

4) Jest to film "przegadany", z ograniczoną scenografią itd, co osobiście przypomina mi Teatr Tv, który bardzo lubię. Formuła filmu "gadanego", ustawionego na grę aktorką jest dla mnie jedną z formuł nastawionych bardziej na sztukę niż komerchę.


Moje ogólne wrażenia:

Film miejscami i owszem dłużył mi się, ale koniec końców wspomniana wyżej "gadana" formuła filmu wynagradza mi wszystko.

Kiedy pierwszy raz miałam obejrzeć film spodziewałam się czegoś mocniejszego, wielkich emocji, czegoś bardziej świdrującego psychikę. I tutaj zawiodłam się, bo film jest stosunkowo lekki i taki jakby subtelny, ale wydaje mi się, że to jest właśnie jego plus. Ten spokój może być momentami przerażający, bo tak naprawdę główne bohaterki rozmawiają ze sobą zaskakując "normalnie".

Wydaje mi się, że gdyby tematem rozmowy nie byłoby samobójstwo to byłaby to rozmowa z tych trudniejszych, które trzeba raz po raz przeprowadzać w życiu. Sądzę, że Thelma i Jessie nigdy ze sobą w taki sposób nie rozmawiały. Nigdy nie rozmawiały tak szczerze...

Thelma wydawała mi się taką kochaną, dość prostolinijną kobietą, która powiedzmy skupia się już na swojej starości i wnukach. W życiu nie przyszłoby jej zauważyć w jakim stanie jest córka, bo to nie mieści się w jej światopoglądzie. Ona raczej szykowała się już do pójścia w stronę światła, że tak powiem

Sądzę, że jej reakcja na słowa córki o samobójstwie była jak najbardziej uzasadniona. Gdyby mi ktoś z bliskim powiedział nagle, że do rana chce się zabić to byłoby to coś, co skutecznie może namieszać. Thelma jak sądzę początkowo myślała sobie coś w stylu "Co ona pieprzy?", potem temat samobójstwa zszedł niejako na dalszy plan i ta rozmowa przerodziła się w taką rozmowę jak wyżej wspominałam.
Momentami to jest po prostu rozmowa matki z córką, o uczuciach, o przeszłości. Naprawdę uważam, że tej nocy Thelma i Jessie po raz pierwszy sobie tak porozmawiały.

Sądzę, że Thelma nie zdawała sobie sprawy na ile poważne były słowa córki. Nie dlatego, że nie chciała czy była zbyt powiedzmy tępa, tylko dlatego, że oświadczenie córki było dość nietuzinkowe i wręcz niedorzeczne, więc Thelma miała coś w rodzaju "zaćmienia" umysłu.


Ciągnąć temat Thelmy dopowiem jeszcze, iż wydaje mi się, że ona mimo wszystko w jakiś tam sposób próbowała walczyć o córkę. Nawet te kakao to element jakiejś próby polepszenia humoru córki... Moim zdaniem Thelma z jednej strony chciała zapobiec samobójstwu córki, ale z drugiej strony słyszała głosik w umyśle "Nie, to przecież nie możliwe, żeby ona chciała się zabić. To nieprawda".

Matka Jessie podczas tej pamiętnej nocy ma momenty spokoju i paniki, widać, że gubi się w tym wszystkim.

Pod koniec filmu, kiedy Jessie przynosi te listy i prezenty dla wszystkich, Thelma uśmiecha się tak, jakby miały oglądać jakieś pamiątki rodzinne czy coś w tym stylu. To utkwiło mi w pamięci dość mocno.

Podsumowując Thelma w całej fabule wydaje mi się tą postacią, której raczej należy współczuć niż linczować. W końcu to córka postawiła ją w takiej, a nie innej sytuacji. Abstrahując od tego, czy była dobrą matką czy nie, czy mogła uratować córkę czy nie, to ona w końcu praktycznie jest świadkiem śmierci własnego dziecka, co czymś, czego wyobrazić sobie nie mogę.


Jessie...
Muszę przyznać, że miała powody, by się zabić. Wiem, brzmi to niezbyt ciekawie, ale pokazane w filmie powody, dla których zdecydowała się na taki krok są moim zdaniem "wiarygodne".
Aczkolwiek mimo wszystko sądzę, że mogła zawalczyć o siebie i jakoś w stosunku do jej postaci mam raczej negatywne odczucia. Wiem, że to ona w końcu jest tą głównie cierpiącą i że raczej nie powinno się oceniać czyiś motywów, gdy ktoś strzela sobie w łeb, ale no tak jakoś hmm dziwnie no...

Aaa i sądzę, że ona chciała być uratowana. Wiem, to też brzmi głupio, ale sądzę, że mimo wszystko nie powiedziała tego matce o tak sobie. Uważam, że ona celowo chciała doprowadzić do konfrontacji z matką, wyrazić w pewien sposób siebie... Chciała tej rozmowy i ją w skuteczny sposób wymusiła.

Moim zdaniem głównym "przesłaniem" filmu (o ile można tak powiedzieć), jest to, że tak naprawdę nigdy nie zrozumiemy powodów, dla których ktoś postanawia zakończyć swoje życie. Nawet, jeżeli praktycznie "jesteśmy w umyśle tej osoby tuż przed".
Uważam też, że twórcy chcieli pokazać, że jak ktoś będzie chciał się zabić, to to zrobi.

Rory Gilmore


Cytat:
Scena, w której matka usiłuje powstrzymać córkę od samobójstwa była naprawdę poruszająca. Niestety, młoda kobieta z łatwością dała radę starszej i na pożegnanie powiedziała tylko "dobranoc mamo" i zamknęła się w pokoju. To, jak Thelma krzyczała i prosiła córkę by tego nie robiła naprawdę było chwytające za serce.


Zgadzam się z tym w pełni. To jest ten moment filmu, który naprawdę wbija w fotel i który jest najbardziej przerażający.

Cytat:
Ogólnie film był dobry, ale nie zachwycający. Troszkę się miejscami dłużył, jednak przesłanie było dosyć ciekawe i bardzo ciężkie. Film trudny w odbiorze, oglądało się go ciężko. Nie wiem co jeszcze mam o tym filmie napisać. Może się jakoś z innych wypowiedzi coś wyklaruje.


Film mógłby być krótszy, trochę bardziej dynamiczny. Przesłanie - bardzo ciężka sprawa i też bardzo niejednoznaczna. Czy film trudny w odbiorze? Hmm, na pewno nie podaje wszystkiego na tacy, aczkolwiek sądzę, że paradoksalnie w tym filmie nie ma "odbioru". Mam na myśli to, że właściwie historia gra tutaj pierwsze skrzypce, nie zaś "film", obraz, nagranie.

Cytat:
Tak sobie myślę co było w tym wypadku lepszym wyjściem. Jessie była zdecydowana na to by się zabić. Nie chciała żyć i wiedziała, że to zrobi. Scena, w której słychać wystrzał była przerażająca, zwłaszcza, że Thelma stała za drzwiami. Podziwiam Jessie, że słysząc błagalne i histeryczne krzyki matki była w stanie to zrobić. Matka z pewnością będzie pamiętać ten moment do końca swych dni, jednak czy to było lepsze czy ewentualne przebudzenie bądź powrót i znalezienie córki martwej z pożegnalnym listem. W ten sposób chociaż trochę mogła zrozumieć motywy działania Jessie, poznała jej punkt widzenia swojego życia i mogło jej to później pomóc w dojściu do siebie.


To, co napisałaś, o tym, że Jessie zabiła się mimo krzyków matki to bardzo ważna kwestia i cieszę się, że o tym wspomniałaś. Ta właśnie konsekwencja Jessie pokazuje, że ona byłą zdeterminowana baardzo mocno. Długo nosiła się z tym zamiarem, poukładała sobie wszystko, zdobyła naboje do broni. Była w takim stanie, że nawet szloch matki za drzwiami jej nie powstrzymał.
Ten fakt wskazuje, że przesłanie filmu byłoby jednoznaczne - matka nie mogła uratować córki, jak ktoś chce się zabić to i tak to zrobi itd... Aczkolwiek sam fakt, że samobójstwo Jessie poprzedna całonocna rozmowa to dopisek do przesłania "A może jednak?"

Sądzę, że dla Thelmy koniec końców to "wisi" w jaki sposób straciła córkę. Straciła dziecko, owszem dramatyczne, że była za drzwiami, kiedy córka strzelała do siebie, ale mimo wszystko Jessie się zabiła - Thelma straciła córkę. Nieważne czy mogła zostawić list czy nie. Nawet gdyby Jessie napisała list na 1000 stron dlaczego, co i jak to i tak Thelma nie zrozumiałaby tego.

A tak przypomniało mi się - Jessie w pewnym momencie wspomina o tym, że gdy rozmawiała z bratem o broni ojca ten skwitował ich rozmowę "Powinniśmy częściej tak ze sobą rozmawiać". Na ile to odnosi się też do niej i matki?

Missy


Cytat:
Powiem tak: niestety nie jestem zachwycona. Nie lubię filmów przegadanych, w których praktycznie NIC się nie dzieje... Do myślenia zmusza ostatnia scena, ale według mnie reszta filmu jest po prostu nudna.


Nie dziwię Ci się, że tak odebrałaś ten film, bo po części również sądzę, że momentami film był baardzo nudny. Ale sądzę, że to taka formuła, którą tak lubię to sprawia. Sami wiemy, że rozmowy w życiu nie zawsze są ciekawe i wciągające.

Cytat:
Muszę przyznać, że spokój, opanowanie i porządek z jakim Jessie przygotowywała się do śmierci są godne podziwu


Paradoksalnie wydaje mi się, że Jessie tym sprzątaniem "dojrzewała" do decyzji o samobójstwie. Zresztą nie pierwszy film, gdzie samobójstwo poprzedza "wielkie sprzątanie". To też jakby chyba element podsumowujący życie...

Cytat:
Podsumowując - spodziewałam się filmu z większą ilością akcji, więc niestety jestem trochę zawiedziona. Film porusza istotnie ważną kwestię w życiu, natomiast uważam, że sam sposób jej przedstawienia mógłby być nieco inny, bardziej interesujący. A może po prostu nie potrafię postawić siebie w miejscu żadnej z tych kobiet i nie mam pojęcia, jak ja zareagowałabym? Już sama nie wiem. Jak najdą mnie jeszcze jakieś przemyślenia to dopiszę.


Owszem sposób przedstawienia mógłby być bardziej interesujący, film troszkę, no minimalnei mógłby być bardziej dopieszczony.

Tak sobie właśnie myślę, czy ja potrafię postawić się w sytuacji którejś z kobiet... Hmm Myślę, że mimo wszystko to Thelma "ma gorzej"... Jessie zabiła się - end of story, Thelma żyje dalej...

Tak sobie myślę, że upór Jessie i jej decyzja w jakiś sposób są no.. żeby tego źle nie ująć oznaką "siły". Mam na myśli to, że jej decyzja o samobójstwie wbrew pozorom nie była łatwa. Sądzę, że długo zastanawiała się nad tym... Sama określa ramy czasowe, jakiś czas pewnie obmyśla listę prezentów dla mamy...

Aaa i mój ulubiony cytat, to słowa Jessie na sugestie matki, że jej syn kupi sobie za zegarek matki narkotyki - "Przynajmniej to będą narkotyki z górnej półki". wg mnie w tym jednym zdaniu jest esencja Jessie... Sama nie wiem czy to ironia, czy to sarkazm... Ale Jessie nie przejmuje się już synem narkomanem, ma to krótko mówiąc w dupie, ona żyje już "dniem po samóbojstwie"....

Dzięki, że obejrzałyście ten film

PS wybaczcie błędy stylistyczne itd


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez justykacz dnia Pią 7:50, 23 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:23, 13 Kwi 2012    Temat postu:

Tak sobie pomyślałam, że warto pociągnąć jakąś dyskusję, żeby nie było tu tylko suchych recenzji

justykacz napisał:
Tak sobie właśnie myślę, czy ja potrafię postawić się w sytuacji którejś z kobiet... Hmm Myślę, że mimo wszystko to Thelma "ma gorzej"... Jessie zabiła się - end of story, Thelma żyje dalej...


Oczywiście, zgadzam się w 100%, że ma gorzej. Nie dość, że musi żyć ze świadomością, że jej córka zabiła się (i to tuż przed jej nosem właściwie), to jeszcze pewnie będzie miała pretensje i żal do siebie, że nie zrobiła wszystkiego, by ją powstrzymać. Chodziło mi bardziej o to, że ciężko oceniać zachowanie bohaterek postawionych w tak skrajnych sytuacjach życiowych, samemu ich nie przeżywając (nie życzę ani sobie ani nikomu bycia w takiej sytuacji).

Po głębszym przemyśleniu uważam, że Jessie była tak bardzo skupiona na własnej śmierci i na tym, by wszystko poszło sprawnie i zgodnie z planem, że czegokolwiek by matka nie zrobiła, nie odwiodłaby jej od tej decyzji. Być może obie zachowały się mądrze na swój sposób spędzając te ostatnie godziny życia Jessie na być może jednej z nielicznych szczerych rozmów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Entertainment / Horumowy Klub Filmowy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin