Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bajuchy [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy chcecie więcej "bajuch"?
Tak
95%
 95%  [ 23 ]
Nie
4%
 4%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 24

Autor Wiadomość
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:45, 03 Lut 2009    Temat postu: Bajuchy [Z]


<i>Zweryfikowane przez autorkę</i>

Wen w tym dziale naprawdę mi dopisuje
Zamieszczam pierwszą, króciutką bajkę. Jeśli się wam spodoba, pojawi się ich więcej

A więc usiądźcie spokojnie i posłuchajcie...

Bajucha pierwsza: A beautiful lie

Nie tak daleko, nie za siódmą górą ani za siódmą rzeką, bo w gabinecie Wilsona. Tam sir Gregory House chował się przed długim ramieniem sprawiedliwości Lisy Cuddy. Gdyby mógł, pozamykałby przychodnie i wypędził wszystkich pacjentów z cieknącymi nosami i urojonymi nowotworami gdzie pieprz rośnie, ale nie był Bogiem.
- Cholera, przegapiłem casting na jego miejsce… - Siedział sobie w najlepsze na żółtej, terapeutycznej kanapie wcinając śniadanie swojego jedynego przyjaciela.
Po półgodzinnej bezczynności zaczął kuśtykać po maleńkim pokoiku i przeglądać wszystkie szuflady biurka. Znalazł stosy dokumentów, zgniłego banana i zepsuty długopis. Był zawiedziony, choć tak naprawdę nie oczekiwał odkrycia planów zamachu na brytyjską królową czy rozbieranych zdjęć pani administrator. Po godzinie, kiedy połykał ostatnią tabletkę, zaczął bawić się pustym pudełeczkiem i zastanawiać, gdzie podziewa się jego Temida obleczona w togę (czyt. Cuddy w skąpym sweterku). Pierwszy skurcz w nodze złapał go, kiedy przymierzał się, by prześlizgnąć się do swojego gabinetu przez balkon.
- Jasna cholera… - Masaż niewiele pomógł, ale przynajmniej mógł chodzić. Spróbował jeszcze raz i tym razem skurcz powalił go na podłogę. Nie miał siły by wstać. Nie obchodziło go to, że Cuddy może czaić się tuż za drzwiami. Doczołgał się na kanapę i położył na niej.
- Dobra, będę uczciwy. – Spojrzał w sufit. – Słyszałeś? Albo słyszałaś? Kimkolwiek jesteś, wychodzę. – Wstał. I poszedł. – Wow. Magia.
Lecz wystarczyło, ze zbliżył się do balkonu, a poczuł silny ból.
- Dobra, dobra, poleciałem w kulki, rozumiem aluzję! Cholera jasna, żartowałem… Nie wolno czy co?! - Podszedł do drzwi i otworzył je. I stał się kolejny cud – korytarz był pusty. Zadowolony z tego, że przechytrzył samego Boga – „To dopiero osiągnięcie!”, pomyślał. Lecz kiedy zaczął odtwarzać w głowie hymn na cześć swojej przebiegłości, drogę zastąpił mu złowrogo wyglądający sir James.
„O laboga…”, pomyślał House i wyminął go, znowu się ciesząc w duchu. Lecz wystarczyło jedno zdanie, by się zatrzymał.
- Cuddy… Miała wypadek.
Lady Lisa! Okropna i zła czarownica!
Coś w nim pękło.
Nie, to nie była gumka od majtek.
Ani żadna z tych rzeczy.
Powaga zastąpiła miejsce egoizmu i wszechobecnej pogardzie dla świata. Pochylił głowę w geście pokory. Niestety, nie miał wora pokutnego ani popiołu, by posypać sobie głowę. Jego mózg pracował na zwiększonych obrotach. Myślał, myślał, czas stanął w miejscu.
Przypominał sobie każdą chwilę, tak ulotną, naznaczoną jej obecnością. Wystarczyło, że podniósł głowę, a mógł wyczuć jej zapach. Wiedział od zawsze, że granie serenad czy deklamowanie wierszy nie tylko nie zrobi na tej damie nieprzeciętnej urody żadnego wrażenia, ale także nadszarpnie jego opinię niezrównanego w swych zasługach, nieczułego i cynicznego pogromcy potworów (czyt. chorób wszelkiego rodzaju i gatunku), z której był tak dumny. Głos sir Jamesa dobiegał do niego jakby z daleka. W końcu otrząsnął się z zamyślenia.
- Gdzie ona jest?
- Na izbie przyjęć.
- Jak do tego doszło?
- Miała wypadek samochodowy. Myślała, że jesteś w domu, więc tam pojechała. Była bardzo zdenerwowana…
- Sir James był blady jak ściana.
„Głupia!”, pomyślał House. „Dlaczego nie szukała mnie w szpitalu, tak jak zwykle?”
Nie wierzył w coś takiego jak wyrzuty sumienia. Jednak jakieś potworne myśli gryzły go i nie dawały spokoju. Dlaczego pojechała do jego ponurego zamczyska? Złościło go to wszystko, a zarazem okropnie smuciło. Bo wiedział co, a raczej kto, był powodem jej zdenerwowania.
Weszli na izbę przyjęć. Panował tam okropny ruch. Serce sir Grega zadrżało z emocji.
Wszystkie łóżka były puste.
Umarła.
To nie mogła być prawda. Wilson spuścił głowę i poszedł za nim.
To było tak, jakby niebo runęło mu na głowę. Kara od bogów.
Wszedł do swojego gabinetu pragnąc wyciszenia. Zobaczy ją.
Lady Lisa stała pośrodku pokoju z założonymi rekami i nietęgą miną.
House przybrał głupią minę, niczym jakiś królewski błazen. Myślał, że to sen. Sir James wkroczył za nim i zamknął za sobą drzwi.
- Wy…
- Małe kłamstwo nie zawadzi, jeśli chce się coś osiągnąć.
– Cuddy podeszła bliżej. Widziała w jego oczach gniew, strach… I ulgę. Zaczęła się bać. – Nic Ci… - Sir Greg nagle przygarnął ją do siebie, najmocniej jak potrafił. Przymknął oczy dziękując w duchu, że Lady Lisa jest bezpieczna. Po chwili puścił ją, przybrał najsurowszy wyraz twarzy i wydarł się na całe gardło. Tak, by wszyscy słyszeli, nawet w najciemniejszych lochach i najwyższych niebiosach.
- Czy wyście pogłupieli?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Śro 22:09, 22 Lip 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:57, 03 Lut 2009    Temat postu:

he he fajne bardzo mi sie podoba chociaż naturalniej by brzmiało bez przydomkow typo ,,sir" ale to w końcu bajka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:35, 04 Lut 2009    Temat postu:

bardzo mi sie podobalo i ten ich podstep czekam na wiecej !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:21, 04 Lut 2009    Temat postu:

tak tak ja chce więcej
kolejny fik zapowiada się cudnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:11, 04 Lut 2009    Temat postu:

Bardzo fajny fik, pomysł lady Lisy i sir Jamesa, może trochę brutalny, ale za to skuteczny.
Cytat:
Coś w nim pękło.
Nie, to nie była gumka od majtek.
Ani żadna z tych rzeczy.
Ta część mnie rozwaliła

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:08, 04 Lut 2009    Temat postu:

awwwwwwwwww

Bajucha rozwaliła mnie na łopatki

Wymyślnie, fantastycznie, już nie tak poważnie, jak zeszły fik, z polotem i pomysłem, radością z pisania, dobrym dowcipem... jestem absolutnie zachwycona i dziękuję za tą bajuszkę : Sir Greg tak wrobiony przez sir Jamesa i lady Lisę . Naiiiiiiwny . Jego dialog o Bogu, kulkach i magii mnie rozłożył . A część o nie-pękniętej gumce w majtkach przyprawiła o atak niekontrolowanego śmiechu . Ponurre zamczysko, w którym w tajnych przejściach były powmurowywane głowy pacjentów . Jego dom . A sztuczka Siły Wyższej, która nie pozwoliła mu przejść przez balkon - genious ! Opowiem tą bajkę na dobranoc mojemu rozbrykanemu siostrzeńcowi . Pozdrawiam gorąco


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:38, 04 Lut 2009    Temat postu:

Fajne! Fajne! Fajne!
( i śmieszne)
Cytat:
Coś w nim pękło.
Nie, to nie była gumka od majtek.
Ani żadna z tych rzeczy.

Po tej części trochę minęło czasu zanim się pozbierałam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
moniia2311
Patolog
Patolog


Dołączył: 27 Wrz 2008
Posty: 3279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wołomin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:33, 04 Lut 2009    Temat postu:

cudnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:44, 05 Lut 2009    Temat postu:

Bajucha druga: Księżniczka na ziarnku goryczy

dedykowane wszystkim chorym

Zaledwie tydzień po tym jak Cuddy i Wilson mieli czelność okropnie sobie zażartować z najlepszego diagnosty, w szpitalu wybuchła epidemia grypy. House siedział w swoim gabinecie dumny jak paw i przypisywał sobie całą mroczną chwałę za ten okrutny czyn, jak gdyby to on zaraził wszystkich. Zapytacie, czemu nie wyszedł do holu lub do gabinetu Cuddy, by cieszyć się swoim „chorym” zwycięstwem? Otóż po pierwsze, nie był na tyle głupi by wyłazić na światło dzienne i zbierać na siebie wszystkie podejrzenia, a po drugie, nie chciał się zarazić. Po raz kolejny w tym dniu wyobraził sobie smarkających i prychających ludzi w białych kitlach z wystającymi chustkami z kieszeni. Tym razem nie próbował wyskakiwać przez okno czy balkon poza swój gabinet, bo aż za dobrze pamiętał swoją ostatnią rozmowę z siłą wyższą. Znowu nikt go nie szukał, lecz tym razem bardzo mu to odpowiadało. Miał pewność, że nikt z niego nie zażartuje, bo nawet oficjalnie oznajmił mu to sir James, kiedy przyszedł parę dni temu, jeszcze nie tknięty chorobą, i spokojnie wytłumaczył o co mu chodzi:
- Ty psychopato! Co Ci strzeliło do głowy, żeby zarazić wszystkich grypą?! To była zemsta?! Nie martw się, już ani razu nie targniemy się na twoją wyobraźnię ani życie psychiczne! Mogłeś zabić wszystkich pacjentów, idioto!
- Dość tych komplementów! Chciałbym, ale niestety to nie ja przyniosłem wam to gówno do szpitala i to nie dzięki mnie, ale ku mojej uciesze, łazicie i robicie z siebie pośmiewisko! A teraz wynoś się, bo nie chcę być chory!
– odpowiedział grzecznie House i wypchnął Wilsona ze swojej twierdzy za pomocą berła (czyt. laski) mówiąc „Idź stąd!”, przy czym warto wspomnieć, że nie użył tu słowa „idź”.
Tymczasem księżniczka Cuddy w swojej fortecy opracowywała plan udobruchania potwora zwanego grypą. Miała naprawdę małą garstkę żołnierzy, a biorąc pod uwagę fakt, że jej jedyny poplecznik w całym królestwie, Sir James, został niedawno również przez niego pożarty, nie miała zbyt imponującej przewagi. W duchu liczyła, że uzyska pomoc od przebiegłego szlachcica mającego sławę pogromcy takich rzeczy, jak ten zmutowany szczep grypy, ale wiedziała, że to płonne nadzieje. Uraziła jego męską dumę i nie miała pojęcia jak ma go przekonać, by wsparł ich swoim działaniem. Właściwie to łatwiejsze wydawało się opanowanie grypy niż złagodzenie gniewu House’a. Z drugiej strony jej kobieca intuicja podpowiadała: „To przebiegły i zły mężczyzna! Zesłał na nas zagładę, by się zemścić!”.
Jej gniew zaczął wzbierać na sile. W końcu powiedziała sobie „Raz kozie śmierć!”, założyła plastikowy, ochronny płaszcz, maskę i opuściła swój zamek wkraczając do siedliska choroby siejącej zniszczenie niczym wielki ogień. Osłoniła się przed atakiem niewidzialnych żołnierzy zmutowanej armii i poszła w kierunku terytorium szlachcica-pogromcy. Nagle drogę zastąpił jej Wilson, kolejna ofiara Złego. Wyglądał jak człowiek, którego dotknęły wszystkie egipskie plagi. Miał obłęd w oczach. Chciała uciekać, lecz złapał ją wpół.
- Wilson, do cholery, puść mnie!
- To niesprawiedliwe, żebym tylko ja cierpiał.
– Zerwał jej maskę z twarzy. Lady Cuddy poczuła, jak zmutowany wirus czyni zmasowany atak na błony śluzowe nosa. Po kilku chwilach odwróciła się twarzą do sir Jamesa.
I stało się. Była kolejną ofiarą. Zaśmiał się złowieszczo.
- A teraz pora na defensywę…
Podążyli w kierunku bram twierdzy siąpając nosami i pokasłując. A sir Gregory nawet nie przewidywał czyhającej na niego zagłady. Ba, uważał nawet, że nie są w stanie zaszkodzić mu po raz kolejny, a jego genialny czujnik, w którego legendarne istnienie wątpili nawet najbardziej cyniczni mieszkańcy tego królestwa, zwany Wielkim Przeczuciem, pilnował go aż za dobrze. Nie wiedział jednak, że pomimo niełaski, jaką sprowadziła na siebie księżniczka w jego oczach, nie jest bezpieczny. Jego mroczny umysł tak zatopił się w samozachwycie nad sobą, ze House nie usłyszał niebezpiecznych odgłosów wydawanych przez zbliżających się popleczników potwora. Nagle wrota komnaty zostały rozwarte. Cuddy i Wilson wprowadzili w ten sposób do środka niewidzialne, zmutowane zastępy. House z przerażeniem obserwował jak ta dwójka coraz bardziej narusza jego przestrzeń. Odezwał się w nim buntownik. Skoczył na równe nogi i zakrzyknął gromkim głosem:
- Wypad mi stąd! Ale już!
Lecz księżniczka nie dawała za wygraną. Jej gniew był coraz bardziej widoczny, lecz on się nie bał. Osłonił twarz szatą i cofnął się przed zbliżającymi zarażonymi. Poczuł za plecami szybę. W głowie zakiełkował mu pomysł, a jego nogę złapał skurcz. Wyrzucił z siebie stek przekleństw, które chwilowo zatrzymały wrogie siły na posterunkach dając mu czas na ucieczkę. Jednak sam zapędził się w kozi róg. Drzwi komnaty obok były zaryglowane, a wrót tej komnaty pilnował sir James, niegdyś jego przyjaciel. Sir Greg stanął na środku pokoju. Nie miał zamiaru rezygnować, ale wiedział, że i tak został pokonany. Obserwował mętnym wzrokiem Wilsona, potem obrócił się w kierunku Cuddy. Był zły. Cofała się powoli pod ścianę. W końcu House zmarszczył brwi i kichnął na nią siarczyście. Wszelka wydzielina poleciała na księżniczkę i jej szaty. Z obrzydzeniem patrzyła na szlachcica, który spokojnie wytarł nos, usiadł w swoim fotelu i zaczął bawić się piłką. Wilson dosłownie turlał się po podłodze ze śmiechu i raz po raz próbował wydusić z siebie jakieś zdania, lecz dobiegał do nich tylko zbitek słów, z którego jedno wyrażenie wybijało się dobitnie nad wszystkie:
- Osmarkał ją… Osmarkał ją…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:32, 05 Lut 2009    Temat postu:

Och, złowieszcza epidemia grypy . W sumie to chyba wywołana bardziej mrocznymi intencjami House'a, chyba że nasz szlachcic ma jakieś supermoce ... uśmiałam się przy te armii wirusów, dopadającą Cuddy i przemieniającą ją w mutantkę . Oczywiście nasz dobry i kochany Wilson ją tak urządził ^^, nie spodziewałam się xD. I... zemsta... atak... czy coś na House'a... biedny, osaczony, zamknięty... kichający na Lisę i ten dziecinny zachwyt Wilsona z powodu tego biologicznego zjawiska . Uwielbiam te irracjonalne bajuchy i prześmiewczy, dowcipny sposób, w jaki zostały napisane . czekam na następną

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:46, 26 Lut 2009    Temat postu:

Bajuszka trochę smutniejsza... Ale w końcu nie każda bajka musi się dobrze kończyć

Bajucha trzecia: I will never be with you...

Epidemia wyniszczyła wszystkich. Nawet House chodził po szpitalu jakiś wymizerowany i nie do życia. Przestał rozmawiać z Bogiem, nie podkradał kanapek Wilsonowi, a nawet nie komentował kształtów Cuddy, która była naprawdę zaniepokojona. Cały czas siedziała w swojej twierdzy i obgryzała paznokcie ze zdenerwowania.
Może dalej jest chory? Może ktoś go obraził?
Ale tylko pokręciła głową.
On nie jest taki.
To jaki jest? Czy ty na pewno go znasz…?
Oczywiście, że znam! Znam go jak…
Jak co? Jak każdy cal twojego pustego łóżka? Czy jak każdy milimetr łazienki, gdzie stoi tylko jedna szczoteczka do zębów?
Nieprawda. Bo jest jeszcze jedna.
Która?
Ta do kibla.
I ty myjesz nią zęby?
Musiała się roześmiać, lecz płacz szybko przeszedł w szloch.

Czekał. Jak śpiąca królewna na pocałunek księcia. Chciał się wybudzić z tej apatii, odrętwienia. Czul się jak jakiś Kopciuszek. Każdy z mężczyzn w tym szpitalu był jak jego zła, brzydka siostra. Nie miał odwagi, by wyjść i krzyknąć: Hej, to ja, Kopciuszek! Przybądź mój Książę! Mogłoby to chyba zostać źle odebrane.
Przestraszył na śmierć swoją wróżkę chrzestną (czyt. Wilsona), złe moce (czyt. zespół) sprawiły, że musiał się zamknąć w twierdzy i siedzieć tam, aż zły czar pryśnie. Wytrzymał pół godziny, potem godzinę i dwie. Kiedy z nudów zaczął pleść warkoczyki, przemógł się i pokuśtykał na korytarz. Czuł na sobie wzrok wszystkich osób. Może miał coś na twarzy? Potarł czoło ręką i zaczął powoli iść w kierunku gabinetu Wilsona. Już z daleka słyszał krzyki. Był ciekawy kto i o co toczy bój, a jego ciekawość jeszcze bardziej się wzmogła, gdy usłyszał swoje nazwisko.
- I myślisz, że ci się uda!
- James, musi się udać! To nie jest normalne!
- Od kiedy tak bardzo zaczęłaś się przejmować Housem?
- Zawsze się nim przejmowałam! Nie zauważyłeś, że jest jakiś nieswój?
- Zaraz, zaraz… Ty nie traktujesz go jak zwykłego pracownika.
- Wilson… Co ty insynuujesz?

W pokoju zaległa cisza. House podszedł bliżej, przyciskał ucho do drewnianych drzwi. Czekał, nie chciał uronić ani słowa.
- Ty go kochasz.
Poczuł pustkę, jakby odpłynęło z niego całe powietrze. Zły czar prysł. Wiedział już kto jest jego księciem.
Nie! Nie chodziło o Wilsona!
Słyszał jej oddech. Bał się odpowiedzi. Tak naprawdę nie chciał jej usłyszeć, lecz coś go tu trzymało.
- Wiesz, że nic z tego nie wyjdzie. Dlatego nawet nie chcę próbować. Nie z nim.
Poczuł się jak żelkowy miś, na którym ktoś usiadł. Taki rozpłaszczony, zgnieciony, niewart złamanego grosza. Wiedział już, że pocałunek księcia go nie wybudzi. Nawet wróżka chrzestna go zdradziła. Odwrócił się i pokuśtykał w stronę swojego gabinetu. Tam usiadł w swoim fotelu. Po chwili usłyszał stukot jej butów na korytarzu. Była coraz bliżej. Wstał i jak najszybciej wyszedł na balkon dokładnie zasuwając za sobą drzwi. Kiedy weszła do pustego gabinetu, po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł tę złośliwą radość. Znów był starym, niedobrym Housem. Podniósł głowę do góry i zapatrzył się w błękit nieba.
Jesteś złym strategiem. I gówno o mnie wiesz.
Wydawać by się mogło, że nawet Bóg się go boi.
Nie słyszał jak Cuddy otwiera drzwi. Dopiero kiedy położyła mu rękę na ramieniu, odwrócił się i popatrzył na nią.
- Czego chcesz?
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Rozbierz się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:49, 26 Lut 2009    Temat postu:

Rzeczywiście, smutniejsza, choć zakończenie może być wielorako rozumiane...... jako odepchnięcie również ... ale i jako zawoalowane (naprawdę bardzo zawoalowane) wyznanie...

Biedny House , samotny, czekający na swojego księcia/czy tam księżniczkę... chwytający się szansy, że tak, to właśnie Ona! Cuddy go kocha, tak, tak, tak! I choć bał się możliwości, że zaprzeczy, czekał - tak, jakby podświadomie wiedział, że jego szczęście jej niemożliwie. Czekał na rozczarowanie. I się doczekał..... Wypuścili z niego powietrze nadziei ........

A Cuddy... i jej niepokój o House'a, a jednocześnie przeświadczenie, że nie warto akurat z nim próbować, by nie cierpieć... (szczotka do kibla mnie zabiła )

Choć w luźnej formie bajki i zamkowego otoczenia, opowiadanie przesycone głębokimi uczuciami, które nie znalazły w pełni szczęśliwego ujścia...... świetnie napisane , czekam na następną , pozdrawiam cieplutko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:33, 26 Lut 2009    Temat postu:

Czytając dwie bajuchy naraz powiem szczerze, że się nieźle uśmiałam
czy ja wiem czy ta druga była smutniejsza? Może troszkę? Ale niewiele. Obie były wesołe, śmieszne i przede wszystkim dobrze napisane!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:26, 01 Maj 2009    Temat postu:

Bajucha czwarta: Don’t speak

Wydęła wargi jak obrażone dziecko. Pochyliła się nad papierami, ale po chwili znowu odrzuciła głowę do tyłu i prychnęła jak kotka. To było bez sensu… Wbiła wzrok w sufit.
Mam tego dość…
Złożyła wszystkie papiery na jedną kupkę, wyciągnęła kosmetyczkę i lusterko, poprawiła makijaż, wygładziła bluzkę i spódnicę. Stanęła pośrodku gabinetu gotowa walczyć z całym światem kiedy nagle do pokoju wkroczył House. Jej pewność siebie minimalnie zmalała. Popatrzyła na niego z uśmiechem, który jednak nie sięgnął oczu.
Wyglądali jak para rycerzy mierzących się wzrokiem przed ostateczną rozgrywką.
Postanowiła, że to nie ona zacznie tę walkę. Wróciła do biurka i usiadła w fotelu rozpierając się w nim jakby chciała przekazać: To moje terytorium! Uważaj!
Jednak House, niezrażony wyraźnymi ostrzeżeniami przeciwnika, opuścił przyłbicę i rzucił rękawicę:
- Pani się gdzieś wybiera, pani administrator? – Usiadł w fotelu naprzeciwko i rozkoszował się wyrazem zdziwienia, który pojawił się na chwilę w oczach Cuddy. Kąciki jej warg uniosły się nieznacznie.
- Czego chcesz? – Położyła dłonie na stole gotowa drapać i bić przeciwnika – na sam początek.
- Czekam, aż wypełni pani swoje zobowiązania. – Przysunął się bliżej.
- Jestem Ci coś winna? Nie pamiętam. – Uniosła dumnie głowę.
- A ja pamiętam doskonale. – Wyciągnął rękę i musnął palcami jej dłoń. Cofnęła się jak oparzona i zacisnęła palce na oparciach fotela. Wbiła w niego wzrok, a potem założyła nogę na nogę próbując skopiować sławną scenę z „Nagiego instynktu”. No cóż, każdy włada swoją bronią. Wiedziała, że prędzej czy później nie będzie zdana na łaskę lub niełaskę przeciwnika i wolała wpierw go osłabić, by potem w miarę możliwości dobić. Jednak rycerz był tego dnia wyjątkowo czujny, nie dawał się zwieść, odwracał wzrok, okrążał z daleka jej zasadzki, przeskakiwał przez wilcze doły i manewrował między słodkimi słówkami. Sam powoli osaczał ofiarę, męczył, gnębił, niekiedy pozwalał, by myślała, że posiada zupełną przewagę, by potem znów przybić ją do ziemi, zaskoczyć, wyssać wszystkie siły.
Potyczka trwała w najlepsze, kiedy nagle do pokoju wkroczył herold (czyt. Wilson) ogłaszając zawieszenie broni. Spojrzeli na niego nienawistnym wzrokiem, ale złożyli swój oręż. House wyszedł za przyjacielem zostawiając Cuddy na polu walki.

- House?
- Hmmm?
- Nie dasz jej spokoju, no nie?
-Co masz na myśli?
- Odparł niewinnie Greg.
-Wiesz dobrze. Ty mścisz się na niej.
-Ja?! To nie do pomyślenia! Jestem dżentelmenem!
– Zakrzyknął z udawanym oburzeniem. James zamyślił się. House, obserwując jego twarz, wiedział już dobrze, że zaraz usłyszy długie, nudne kazanie.
- Wiesz co jest najsmutniejsze? – Na twarz Wilsona wypełzł jeden z jego moralistycznych uśmiechów.
- Wiem. Zakończenie „Lassie”. – House odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Pią 17:31, 01 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pannaX
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2008
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:32, 01 Maj 2009    Temat postu:

Podobają mi się zwłaszcza dwie pierwsze bajki... Fajne połączenie rzeczywistości z fikcją. Cuddy jako księżniczka...hm... I ,,moralistyczna" końcówka ostatniej. House jak zawsze zniszczył patos i powagę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:44, 01 Maj 2009    Temat postu:

No nareszcie jest next part
Bardzo mi się podobało a najbardziej końcówka rozmowa Housa z Wilsonem

- Wiesz co jest najsmutniejsze?
- Wiem. Zakończenie „Lassie”

Nie wiem dlaczego ale to mnie rozwaliło na łopatki

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:52, 01 Maj 2009    Temat postu:

Świetny pomysł z bajkami

Przeczytałem wszystkie do poduszki

Najbardziej podoba mi się druga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:10, 22 Lip 2009    Temat postu:

Bajucha piąta: Shake it!

Wyciągnęła butelkę swojego ulubionego wina i nalała sobie kieliszek. Umoczywszy zaledwie w nim wargi odstawiła na nocny stolik i uśmiechnęła się do siebie. Na wspomnienie porannej rozmowy z Housem czuła miłe łaskotanie w brzuchu. Pochyliła wstydliwie głowę jak mała dziewczynka, która nabroiła i boi powiedzieć o tym rodzicom. Nagle usłyszała dźwięk telefonu. Odruchowo złapała jedną ręką za nóżkę kieliszka, a drugą za słuchawkę.
-Słucham.
-Tu Wilson.
-Stało się coś?
-Chodzi o House’a. On…
-Nie.
-Co?
-Nie. Nie pozwolę na kolejną operację wycinania mózgu, wydłubywania kawałków ciała czy prześwietlanie zdrowych ludzi.
-Ale to nie o to chodzi. Nie odbiera telefonów, po porannej rozmowie z tobą wyszedł i nie wrócił do szpitala. Jego motocykl stoi na parkingu, ale ani śladu właściciela.
Cuddy wypiła łyk wina i przygryzła wargę. – A kaczątka nie szukają go?
-Mają swoich pacjentów, ja także. Więc…
-Dobra, pojadę do niego. – Przerwała znużonym głosem i odłożyła słuchawkę. Dolała sobie wina i podeszła do szafy. Wciąż popijając włożyła na siebie ciemne spodnie i półgolf, spięła włosy na czubku głowy i zadzwoniła po taksówkę. Nie mogła prowadzić w takim stanie. Po kilku minutach znalazła się pod jego domem. Ostrożnie zapukała, ale bez skutku. Wygrzebała z torebki zapasowe klucze i otworzyła. Wnętrze było spowite w półmroku. Odrzuciła płaszcz na fotel i powoli przeszła w głąb mieszkania. Nagle usłyszała jak ktoś wchodzi. Z sercem w gardle odwróciła się i złapała za pierwszy lepszy przedmiot, którym mogłaby uderzyć napastnika. Kiedy udało jej się podejść do niego na wyciągnięcie ręki, zamachnęła się i uderzyła. Usłyszała łoskot przewracanych rzeczy, trzask szkła i głuche uderzenie ciała o podłogę. Oraz całą wiązankę przekleństw. Otworzyła szeroko oczy i zapaliła lampkę na stoliku.
-House?! Co ty tu robisz?
-To chyba ja powinienem zadać to pytanie. – Odparł gramoląc się z ziemi i masując skroń.
-O Boże, potrzebny ci jakiś okład. Ja…
-Nie, ja już nie chcę pomocy. Co ty tu robisz?
-Wilson powiedział, że nie ma cię w szpitalu… Podobno wyszedłeś rano i nie wróciłeś do szpitala zostawiając motor.
-Taaa, chciałbym. Przecież gdybym wyszedł, to… - Urwał patrząc na nią. – Cholera. Zabiję go.
-Co się stało? – Cuddy miała przerażenie w oczach.
-To był podstęp.
-Jaki podstęp? O co…
-Nieważne, idź już. Nie potrzebuję cie tutaj. Znalazłem się jak widzisz. – Uśmiechnął się krzywo popychając ją w stronę drzwi.
-Nie wyjdę, dopóki nie opatrzę ci tej rany na głowie. – Odparła wymijając go.
-Warto dodać, że powstała przez ciebie. – Mruknął kuśtykając za nią. Nie miał pojęcia dokąd poszła, ale kiedy usłyszał trzaskanie szuflad w sypialni, znalazł się tam w ułamku sekundy.
-Hola, hola! – Wrzasnął stając w drzwiach. – To mój teren.
-Cicho, już znalazłam. – Wyszeptała podchodząc do niego pełna skruchy. – Naprawdę przepraszam. – Wyciągnęła dłoń, by przyłożyć do jego skroni jałową gazę, ale złapał ją za nadgarstek.
-Poradzę sobie, dziękuję. – Mruknął. – Możesz już iść.
-Ale…
-Czy mogłabyś wyjść?
Cuddy popatrzyła na niego, a potem pocałowała go.
-Piłaś? – Spytał patrząc na nią podejrzliwie.
-Trochę. – Kąciki ust drgały jej, jakby zaraz miała się uśmiechnąć. Podeszła bliżej wyswobadzając swoją dłoń z jego uścisku, a potem przysunęła palce do jego twarzy i znowu go pocałowała. Czuł zapach perfum oraz mocny aromat jej ulubionego wina. Pogłębił pocałunek, ale wtedy ona oderwała się od niego. Popatrzył na nią ze zdziwieniem, a potem niepostrzeżenie złapał za klamkę zamykając Cuddy w sypialni. Szybkim ruchem przekręcił klucz w zamku i odsunął się pod ścianę korytarza.
-House, wypuść mnie, do cholery!
-Nie mogę.
-Jak to nie możesz?!
-Boję się, że znowu mi coś zrobisz. – Odparł dotykając skroni, a potem ust. Miał na nich szminkę. Skrzywił się.
-Wypuść mnie!
-Strzeżonego Pan Bóg strzeże. Poza tym… Nie wiem co przyszło by ci do głowy, gdybym pozwolił ci chodzić wolno. Jesteś pijana.
-Wcale, że nie! Wypuść mnie! Przysięgam, że kiedy stąd wyjdę, to policzę się z tobą!
Ale House już nie słuchał. Usiadł na kanapie w salonie gasząc przedtem światło.
Wszystko przez wino… - Pomyślał smutno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:39, 22 Lip 2009    Temat postu:

Pinky jak to dobrze,że wróciłaś,ponieważ stęskniłam się już za twoją twórczością oraz twoimi pomysłami
Pomysł na tą część genialny.
To jak Cuddy przywaliła Hałsiowi - bezcenne
Hmmm ciekawe kiedy on wypuści Lisę z sypialni przecież wiecznie tam jej trzymać nie może
Czekam na cd i mam nadzieję,że kolejna część będzie niebawem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katarzyna
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 1871
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice/Kluczbork

PostWysłany: Śro 23:06, 22 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Coś w nim pękło.
Nie, to nie była gumka od majtek.


Cytat:
- Osmarkał ją… Osmarkał ją…


Cytat:
Oczywiście, że znam! Znam go jak…
Jak co? Jak każdy cal twojego pustego łóżka? Czy jak każdy milimetr łazienki, gdzie stoi tylko jedna szczoteczka do zębów?
Nieprawda. Bo jest jeszcze jedna.
Która?
Ta do kibla.
I ty myjesz nią zęby?


Cytat:
- Wiesz co jest najsmutniejsze? – Na twarz Wilsona wypełzł jeden z jego moralistycznych uśmiechów.
- Wiem. Zakończenie „Lassie”. – House odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.


Najlepsze teksty .

Naprawdę przyjemne opowiadania. Dobrze napisane - krótkie i zwięzłe opisy, śmieszne dialogi. Czekam na ciąg dalszy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin