Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Chcę tylko wiedzieć... [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hanka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Cze 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:05, 10 Cze 2009    Temat postu: Chcę tylko wiedzieć... [M]


Zweryfikowane przez Kat. Klasyfikacja również dodana przez Kat.

„ A bogowie grają w kości i nie pytają wcale, czy chcesz przyłączyć się do gry. Jest im obojętne, że właśnie porzuciłeś kogoś, dom, pracę, karierę czy marzenia. Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia, w którym każde pragnienie można osiągnąć wytężoną pracą i wytrwałością. Bogowie nie przejmują się zbytnio naszymi planami na przyszłość, ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości, i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać – to tylko kwestia szczęścia.
Bogowie grają w kości i uwalniają Miłość z okowów. Jej siła może tworzyć lub niszczyć – w zależności od kierunku, w jakim powiał wiatr, gdy wychodziła z niewoli.”


To już dwa miesiące trwało jego leczenie w ośrodku dla chorych psychicznie. Cóż… Według niektórych już dawno powinien tam wylądować… I w końcu to się stało.
Co on sam o tym myślał? Tego nikt nie mógł wiedzieć. Nawet Wilson. Gregory House stworzył swój świat, jeszcze bardziej zamknięty dla innych, niż wcześniej.
James odwiedzał go tak często na ile pozwalały przepisy ośrodka. Podczas tych odwiedzin jednak dużo się nie dowiadywał. House prawie w ogóle nie rozmawiał, niczego nie był ciekawy i trudno było cokolwiek z niego wyciągnąć. Ta sytuacja również źle wpływała na Jamesa, nawet i jemu zaczynało brakować sił. Momentami chciał zapomnieć o tym swoim przyjacielu i jego problemach. Zapomnieć i żyć bez tego… Ale nie mógł tego zrobić.
Lekarze Housa, najlepsi specjaliści od chorób umysłowych, mówili, że jego umysł się uspokoił, ale pojawiła się depresja. House zachowywał się tak jakby nic do niego nie docierało, zamknął się we własnej głowie i póki, co nie zamierzał z niej wychodzić.
Wilson zdawał sobie sprawę, że właśnie teraz Greg potrzebuje go najbardziej i nie może go opuścić, nie może zostawić go samego.
Pewnego dnia, gdy siedzieli w ogrodzie szpitalnym Greg w końcu zadal jakieś pytanie :
- Co u Lisy?
Tego pytania James się nie spodziewał.
- Pracuje… Wychowuje Rachel… Jak zawsze daje sobie radę… - chciał jak najbardziej wymijająco odpowiedzieć Wilson. Wiedział bardzo dobrze, że przed tym całym leczeniem House zdał sobie sprawę, że naprawdę mu zależy na Cuddy i był już gotowy, aby się z nią związać. Tak… To było naprawdę wiele jak na diagnostę. W końcu uwierzył, że może być szczęśliwy, że może wieść normalne życie, a potem… a potem wylądował tu…
Jednak następnego pytania w ogóle nie przewidział:
- Dlaczego nie przyjechała ani razu?
…………. No tak……
Dlaczego? Wilson nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Ma teraz naprawdę dużo pracy…. Wiesz, organizuje jakąś sporą akcję, która ma przynieś szpitalowi dużą sumę pieniędzy…. Masz od niej pozdrowienia… - wiedział, że House w to nie uwierzy, tym bardziej, że odpowiadał za szybko, za nerwowo.

Gdy jechał do domu obiecał sobie, że musi porozmawiać z Lissą.
Na drugi dzień zapukał do jej gabinetu.
Lisa też nie wyglądała rewelacyjnie. Była zmęczona, nie wyspana, dziecko dawało się we znaki i Wilson wiedział, że ta cała sytuacja z Housem jej nie obeszła bez niczego.
- Witaj James. Mogę ci jakoś pomóc?
- Byłem wczoraj u Housa. – nie było sensu niczego owijać w bawełnę. Ta odpowiedź wyraźnie zbiła ją z tropu. Lisa usiadła za biurkiem.
- Jak on się czuje? – co miała niby teraz zrobić? Nie miała zamiaru uciekać. Przed Wilsonem i tak by się jej to nie udało.
- Dlaczego sama nie sprawdzisz?
- A czego ty ode mnie oczekujesz, do cholery?! Nie jestem z nim związana! Nie mam względem niego żadnych obowiązków! – takiego wybuchu James się nie spodziewał.
- … on nas teraz naprawdę potrzebuje… potrzebuje ciebie…
- Tak ci powiedział?
- Nie musiał mi tego mówić. Znam go… Pytał się dlaczego ani razu do niego nie przyjechałaś.
- Wiesz, że jestem zajęta. – Lisa postanowiła być nie ugięta.
- A tak naprawdę?
Na to pytanie nie miała zamiaru odpowiadać. Gdy James nie doczekał się odpowiedzi, chciał wyjść. Jednak przy drzwiach się odwrócił i powiedział:
- On cię kocha i potrzebuje jak nigdy… Pojedź do niego i albo zapewnij go, że ma dla kogo walczyć, albo…

Co ona ma niby zrobić? Dla Wilsona to jest proste: albo ma powiedzieć mu, że również go kocha, albo ma go zostawić, właśnie teraz, gdy on się przyznał do swoich uczuć… Wiedziała, że coś musi zrobić…
Minęło parę dni zanim pojechała do tego szpitala. Gdy czekała na niego w poczekalni była zdenerwowana. W końcu wszedł. Zobaczyła zdziwienie na jego twarzy i jakąś maleńką iskierkę w oczach.
- Przyjechałaś… - zapytał, jakby chcąc się upewnić, że ona naprawdę tu jest – co u ciebie?
- W porządku, a u ciebie? – o czym oni mają rozmawiać? Chyba nie wiedzieli tego obydwoje.
- Ja… chcę tylko wiedzieć, czy będę miał do czego wrócić… - zapytał nie patrząc jej w oczy. Przeczuwał jaka będzie odpowiedź, a jednak miał nadzieję, że się myli… Bał się spojrzeć jej w oczy, bał się, że zobaczy tam, to co odbierze mu resztki nadziei…
Nadzieja… Tak bardzo jej teraz potrzebował, teraz, gdy brakowało mu już sił, aby walczyć… Tak…
Chciał się poddać, czuł, że nie da rady… Gdyby tylko miał dla kogo walczyć… Był Wilson… Owszem, był, ale bez niego James żył by spokojniej, byłoby mu lżej…
Zadając Lisie to pytanie, sam nie wiedział, czego od niej oczekuje… Tego, że odpowie mu, że będzie na niego czekała, aż wyzdrowieje, że będzie obok niego, że go nie opuści?
Właśnie tak.
Tego oczekiwał.
Chciał kochać i czuć, że jest kochany…
Miał dość bycia chamem, dupkiem i uosobieniem wszystkiego co najgorsze…
Teraz, gdy siedział naprzeciw niej, czuł strach… Strach swój i Cuddy…
Mimo wszystko był spokojny, jego twarz była niewzruszona, oddech równy… Sam nie pojmował jak to możliwe. Czuł się jak skazaniec czekający na ogłoszenie werdyktu i jednocześnie był już z nim pogodzony.
Czekał na słowa, które pozwoliłyby mu się urodzić jeszcze raz… Jeszcze raz i tylko dla niej…
Lisa przychodząc tutaj tak bardzo bała się tego pytania. Pragnęła, aby go jej nie zadał. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć… Był dla niej bardzo bliski… Kochała go. Kochała, ale czy umiałaby z nim być? Zwłaszcza teraz, gdy tak wiele się zmieniło w jej życiu. Została matką, wychowywała dziecko. Czy w takiej sytuacji mogła pozwolić sobie na taki związek?
Zdawała sobie sprawę, że bycie z Gregiem wymagało by od niej wiele poświęcenia, wiele cierpliwości, siły… Czy ona miała jej na tyle, aby walczyć za siebie i za niego… By zbierać się po każdej kłótni, po każdym zranieniu?
Czuła jak do oczu napływają jej łzy.
Musiała podjęć tą decyzję. To nie było łatwe.
Uniosła głowę i spojrzała na Grega. On na nią nie patrzył. Wpatrywał się w swoje dłonie ułożone na stole. Nigdy go takiego nie widziała. W ogóle nie przypominał siebie. Samotny, słaby, przygnieciony swym losem, czekający na podanie pomocnej dłoni…
- Wiesz, że nie stracisz pracy…
Stało się.
Stracił ją. Po tych wszystkich latach, gdy była obok niego – zrezygnowała.
Z jednej strony nie mógł się jej dziwić, nie miał prawa niczego od niej wymagać… Nie on. Nie ten, który tylko ją ranił, ośmieszał, przysparzał kłopotów… Nie po tym wszystkim.. Lisa Cuddy zasługiwała na szczęście jak nikt inny, a on nie potrafił go jej dać…
Chcieć nie zawsze znaczy móc…
Chciał kochać… Pokochał…
Chciał być kochanym… Okazało się, że to nie dla niego…
Wymyślił bajkę…
O sobie samym i o niej… O nich… W tej bajce byli szczęśliwi… On wolny od bólu… Ona obok niego, kochająca… Dom pełen ciepła i miłości… Jego azyl… Dom, w którym co wieczór czekałaby na niego rodzina… Jego własna rodzina… Szczęśliwa rodzina… Kanapa przed kominkiem, na której siedzi ona, w za dużym swetrze, taka piękna… To ciepło w jej uśmiechniętych oczach, które koiło jego duszę… I zawsze otwarte ramiona czekające na niego… Ramiona, w objęciach, których nie musiał udawać, w których mógł się schować, mógł sobie pozwolić na słabość, nawet na łzy…
Był największym głupcem na ziemi. On i Lisa? To nie miało być tak. Ona była piękną, mądrą kobietą. Nie potrzebowała kaleki i lekomana w swym świecie. Nie potrzebowała faceta przez, którego miałaby płakać. Zasługiwała na wszystko co najlepsze, a on był wszystkim co najgorsze…
Pomylił bajki. Akurat ta nie została napisana dla niego. Sam, na własne życzenie wykreślił się z niej…
Chciał być innym człowiekiem, kimś lepszym. Najwidoczniej było za późno…
Lisa cały czas na niego patrzyła. Starała się dostrzec w nim jakąś reakcje. Wiedziała, ze nie o to pytał. Wybrała wyjście alternatywne, po co? Tego sama nie wiedziała. Ta chwila była trudna dla ich obydwojga, a ona ją jeszcze przedłużyła. Nie chciała go ranić teraz, gdy i tak ledwo się trzymał… Nie chciała go również okłamywać…
Spojrzał na nią. W jej oczach zobaczył łzy… Jeszcze tego brakowało. Nie chciał, żeby płakała przez niego kolejny raz. Co miał teraz zrobić? Należało to w końcu skończyć.
Wziął głęboki wdech i spojrzał tylko w sobie znanym kierunku. Ona patrzyła w jego niemal martwe, niebieskie oczy. Jego serce właśnie pękło.
- Poszukaj nowego diagnosty… Ja już nie wrócę…
O czym on mówi? – pomyślała Lisa
- O czym ty mówisz?
-To się nie uda… - teraz już to wiedział. Ta walka od początku była bez sensu… Był przegranym człowiekiem i nie miał już powodów, aby to zmieniać, aby walczyć… Nie chciał wracać do świata, w którym tkwił całe życie… Chciał już tylko odpocząć, chciał zasnąć…
- Nie mów tak… Dasz radę, musisz się tylko postarać… Wytrzymać jeszcze chwile.. – była przerażona tym co przed chwilą usłyszała. Jak to nie miał zamiaru wracać, jak to miało się nie udać? To się musiało udać!! To wszystko nie tak!! – krzyczała w środku.
- Tylu ludzi musisz jeszcze uratować, tylu pacjentów cię potrzebuje…
- Ale ty nie, prawda?
Nie odpowiedziała.
Chciał wstać, ale Lisa złapała go za dłoń i patrzyła na niego błagalnie…
- Jeśli ty będziesz szczęśliwa, to… to ja też…
Delikatnie wysunął swą dłoń z jej uścisku. Odwrócił się i odszedł.
Serce Lisy również pękło. Patrzyła jak odchodzi i nie umiała nic zrobić.
Patrzyła jak ten twardziel Gregory House rozpada się… Widziała go stojącego na krawędzi własnej zagłady z wyciągniętą dłonią, szukającą drugiej, która zechciała by mu pomóc... Która by go uratowała, podtrzymała w najsłabszym momencie jego życia… Nie zrobiła nic, aby go powstrzymać przed upadkiem…
Patrzyła jak spada…
Patrzyła jak odchodzi…

Wróciła do szpitala, ale nie miała głowy żeby zająć się czymkolwiek. Usiadła i płakała. Zrobiła to. Odrzuciła mężczyznę, którego kochała od zawsze, który ją też kochał i, który ją potrzebował. Nie podała mu ręki, nie podtrzymała, nie zapewniła, że będzie czekać… Nienawidziła się za to…
Do gabinetu wszedł Wilson i zastał ją skuloną i płaczącą.
- Lisa? – zapytał chłodno. Wiedział, że pojechała dziś do Housa i tego się obawiał.
Cuddy podniosła na niego zapłakane oczy:
- Nie umiem… Nie umiałam… - szeptała przez łzy… Wilsonowi to wystarczyło. Nie podszedł do niej, nie objął, nie pocieszył…

A Gregory House?
Tej nocy to Amber utuliła go do snu… W końcu zasnął, w końcu odpocznie, w końcu nikt nie będzie przez niego płakał i już nie zobaczy jej smutnych oczu…
Zamknął oczy i zaczął spadać w ciemność… Nie oczekiwał momentu, gdy ktoś go złapie… Dla niego los nie przewidział żadnych rąk…

W końcu uderzył o dno.

„Chrystus mówił: „ Niech umarli grzebią umarłych”, ponieważ On wiedział, że śmierć nie istnieje. Życie trwało przed nami i będzie trwać po tym, jak znikniemy z tego świata”


Cytaty zaczerpnięte z książki „Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam…” – Paulo Coelho.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madness
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszwa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:29, 10 Cze 2009    Temat postu:

Ah...
Nie dobra Ty...
Trochę się zatraciłam, rany...coraz bardziej żal mi House'a...
A Cuddy? nie mam chyba do niej większych pretensji...
uh, nie wiem co pisać...

Pozdrawiam...

Mad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madalen
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:44, 10 Cze 2009    Temat postu:

Nie potrafie tego ocenić . Nie.. nie wiem co powiedzieć.
Wiem, że to co napisałaś było sztuką i możesz nazywać siebie artystką.

Doskonale dobrane słowa, uczucia, emocje.. Wszystko na najwyższym poziomie. Chęci zmiany u House'a też mnie zaskoczyły. I bezradna Cuddy.

Paulo Coelho ! Uwielbiam Jego książki.

Rozkruszyłaś moje serce
I nie mogę się doczekać dalszej części !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:21, 10 Cze 2009    Temat postu:

Moja kochana Cuddy, moja kochana Cuddy ... :-)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:28, 10 Cze 2009    Temat postu:

Powiem tak.
Całe to opowiadanie jest bardzo ambitne. Sytuacja skomplikowana, podobnie jak uczucia bohaterów. To na plus. Opisy są niezłe, ale.
Rażące błędy ortograficzne, takie jak pisanie "nie" z przymiotnikami osobno, pomijanie literek, a także przecinków znacznie utrudnia czytanie, a na pewno nastawia negatywnie do odbioru tekstu. Ale to jest najmniejszy problem, bo niestety albo masz okropną manierę nadużywania wielokropków (albo po prostu miałaś problem ze scaleniem tekstu z całość, posiadającą pojedyncze kropki). A to mnie strasznie denewrowało. Poza tym, radziłabym zmienić nieco układ graficzny (szczególnie rozdzielenie myśli bohaterów nieco większymi odstępami). No i muszę to napisać bo mnie trafiło, gdy spojrzałam na ten fragment:
Cytat:
…………. No tak……

Nie wiem, czemu miało służyć użycie tylu kropek, ale zdecydowanie nie był to dobry pomysł. Poza powtórzeniami i kilkoma kosmetycznymi poprawkami było całkiem nieźle.

Pozdrawiam,
A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:55, 10 Cze 2009    Temat postu:

Brak mi słów. Doskonale oddane emocje, uczucia...Uroku dodaje niepewność i strach bohaterów...Chociaż muszę przyznać, że zachowanie obojga mnie zaskoczyło.
Pozdrawiam !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:36, 10 Cze 2009    Temat postu:

Wspaniałe
Aż mi szczęka opadła do samej ziemi.
Te opisy ich odczuć i emocji po prostu genialne.Po prostu jesteś stworzona do pisania bo piszesz cudownie
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:56, 18 Cze 2009    Temat postu:

Mhm. Nie mam nawet mieszanych uczuć. Pomijając nadmiar wielokropków - w wielu przypadkach użytych bez potrzeby; ich nagromadzenie sprawia, że nie dają pożądanego efektu tam, gdzie są potrzebne - i rażące błędy, zarówno ortograficzne, jak i w zapisie czy odmianie choćby nazwiska House'a, styl pozostawia wiele do życzenia. Fik jest zbyt patetyczny jak na swoją objętość. Miast opisami emocji poruszać emocje czytelnika, wywołuje lekko ironiczny uśmiech na twarzy. I niektóre sformułowania, wyraźnie pochodzące z języka mówionego - co w żadnych wypadku nie pasuje do niezwykle poważnego tekstu, jakim ten fik chce być.

Reasumując, nie podobało mi się. Następnym razem spróbuj napisać coś bardziej skupionego na konkretnym elemencie lub wydarzeniu - emocjonalny potok słów nie jest najlepszym pomysłem. Popracuj nad stylem. Powodzenia.

Kat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Czw 12:58, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koszałek
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z za siedmiu gór, z za siedmiu rzek

PostWysłany: Czw 14:05, 18 Cze 2009    Temat postu:

Przeczytałam tekst do końca, ale. No właśnie - ale. Nie rozumiem do końca o co chodzi i tekst nie wywarł na mnie żadnego wrażenia. Nie dlatego, że jest zły. Brońcie Panie Boże! Dlatego, że wielokropki były dla mnie całkowicie nieczytelne. Wstawiałaś je wszędzie i non stop. To wcale nie ułatwiało odczytu. Np. tu:
Cytat:
Nadzieja… Tak bardzo jej teraz potrzebował, teraz, gdy brakowało mu już sił, aby walczyć… Tak…
Chciał się poddać, czuł, że nie da rady… Gdyby tylko miał dla kogo walczyć… Był Wilson… Owszem, był, ale bez niego James żył by spokojniej, byłoby mu lżej…
Stawianie wielokropka zamiast przecinka wcale nie buduje obrazu. Nie byłam w stanie przeczytać tego akapitu. Jest przesłodzony. Rozumiem - miał być melodramatyczny. Ale wyszła opera mydlana z dalekiej Brazylii. Myślę, że gdybyś zamiast trzykropków postawiła przecinki, lub zwykłe kropki, byłoby wiele ładniej.
Ach, i jeszcze, przed "teraz" nie powinnaś wstawiać przecinka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Koszałek dnia Czw 14:08, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamylka
Córka Rozpusty


Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z bocianiego gniazda
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:32, 09 Lip 2009    Temat postu:

Pomysł super, ale wykonanie... Gdyby to było napisane w innym stylu, bez tylu niepotrzebnych znaków interpunkcyjnych, to naprawdę byłoby cudo. Bo jest bardzo wzruszające. Ale przez styl nie mogłam się do końca skupić. Ćwicz i będzie dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin