Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Łączy nas więź i prawda [Z]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:27, 11 Lut 2008    Temat postu: Fic: Łączy nas więź i prawda [Z]

Cytat:
No i się doczekaliście... Znaczy fica Huddy
Trochę ciężko podzielić go na części, ale nie wrzucę na raz całości, bo:
a) nie mam jeszcze całości
b) mielibyście za fajnie :wink:
Wybaczcie wszelkie niedoróbki
I życzę miłej lektury



Zweryfikowane przez Kamę

Tytuł: Łączy nas więź i prawda ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: leiascully
Tłumaczenie: moje
Para: House-Cuddy
Streszczenie: W dzień ślubu Cuddy i House'a padał deszcz...


CZĘŚĆ I

"moja dziecinka wygląda cholernie pięknie, z tymi zatroskanymi oczami, kroplami deszczu we włosach, i w mojej obrączce. dziesięć lat czekania na ten moment przeznaczenia, gdy wypowiemy słowa i zapiszemy nasze imiona. i nawet jeśli pewnego dnia ktoś to zabierze, ta piękna rzecz się nie zmieni. ja i moja dziecinka pędzimy w dal"

W dniu ślubu Cuddy i House'a padał deszcz.
- Oczywiście, że tak - powiedział Wilson, poprawiając niewygodny smoking. - Wy dwoje bierzecie ślub? To musiało obrazić wszystkich istniejących bogów. Pamiętałeś o welonie?

- Zrobiłem to wcześniej, więc poszła go założyć. A Bóg nie ma tu nic do rzeczy - odparł House. - To wszystko z powodu ulgi podatkowej.
Ale gdy Cuddy pojawiła się w wilgotnej białej sukni, z kroplami deszczu we włosach i ze zmarszczką zmartwienia na czole pod welonem, jakby miała pretensje, że deszcz ma śmiałość padać właśnie dzisiaj i to przez cały dzień. Twarz House'a złagodniała i Wilson mógł dostrzec cienie dołeczków w jego kilkudniowym zaroście. Usta Wilsona mimowolnie złożyły się do cichego gwizdu. Suknia Cuddy była prosta, dół z białego płótna, a gorset z różowego jedwabiu. Włosy miała rozpuszczone swobodnie na ramiona, a jej twarz promieniała, mimo zatroskanych oczu. Jej widok sprawił, że Wilson poczuł ukłucie w sercu, i nawet nie próbował sobie wyobrazić, co musiał czuć House.

- Zdenerwowany? - szepnął Wilson.

House zwrócił ku niemu pogardliwe niebieskie oczy.
- Mam się bać jej? Mam się bać kilku słów? Ludzie tacy jak ty przykładają zbyt dużą wagę do małżeństwa. Sędzia pokoju i obrączka mnie nie zmienią.

Wilson przewrócił oczami:
- Na szczęście ona już to zrobiła.

- Taaa - przytaknął cicho House, obserwując ją.
Dotknął czubkami dwóch palców wewnętrznej strony swego przedramienia, po czym je cofnął. Minęły trzy lata, od paniki, strachu, od drugiego przedawkowania. Ślady po morfinie zniknęły, ale on ciągle wiedział, gdzie były. To właśnie Cuddy znalazła go w jego mieszkaniu i zabrała do szpitala. Wilson był wtedy w trakcie bardzo spartaczonego i rozgoryczonego czwartego małżeństwa, próbując ratować się przed czwartym rozwodem na tropikalnych wakacjach. Zupełnie jak Poncjusz Piłat, umył ręce od sprawy, choć House podejrzewał, że Wilson widział ostrzegawcze sygnały. To Cuddy przeprowadziła House'a przez detoks, przez rehabilitację, przez eksperymentalne dializy wątroby i regenerację, przez jego walkę o znalezienie anestezjologa, który mógłby uczynić znośnym jego życie. House patrzył na nią, teraz promieniującą radością i przypomniał sobie ogień w jej oczach, kiedy podnosiła go z podłogi.

- Zostaw mnie - powiedział z determinacją przez mgłę narkotyków. - Spieprzaj z mojego domu, Cuddy.

- Nie masz do tego prawa - odparła wówczas, a on pamiętał, jak bardzo zaskoczyła go jej siła, jej zdolne małe dłonie jak żelazo zaciskające się na jego ramieniu i dźwięk jej głosu, który przebił się przez mgłę morfiny.

- Wolna wola mówi, że mogę zakończyć moje życie, jeśli zechcę - przekonywał, ale ona już wezwała karetkę i znalazł się w szpitalu naszprycowany ketaminą, zanim zdążył sformułować lepszy argument.

To była miłość, myślał teraz, chroniąc się przed deszczem pod chupą. Długa walka, ogień w jej oczach, aureola jej włosów, niezmienność jej wyglądu. W czasie rehabilitacji przewiozła jego rzeczy do swojego domu.
- Potrzebujesz nadzoru - powiedziała mu. - Twoi lekarze nie chcą cię wypisać, dopóki nie będą pewni, że jesteś w dobrych rękach. Jesteś ciągle zbyt słaby.

- Dlaczego to robisz? - zapytał, ściskając prawą ręką swoje udo.

- Ponieważ niektóre rzeczy są istotne - powiedziała tajemniczo. - Chcesz stąd wyjść czy nie?

- To jest szantaż - narzekał.

- Musisz nauczyć się rozmawiać z innymi.

- Oszukujesz, żeby zostać moim nadzorcą? - zmieszał się. - Czy aż tak daleko sięgają twoje administracyjne zapędy? Mam poddać się twojej woli?

- Jeśli masz ochotę - odparła. Dotknęła jego twarzy i wyszła.

W następny weekend wprowadził się do niej.

To były miesiące leczenia i lekarzy, a House przywykł do budzenia się blisko niej, stając się częścią jej porannej rutyny, będąc częścią jej dnia, ucząc się jak bardzo może na nią naciskać, zanim się zamknie. Nie była czuła, ani uległa; zmuszała go do fizykoterapii i alternatywnych środków przeciwbólowych. To były złe dni, gdy przeklinał ją, a ona znosiła to w milczeniu, złe dni, gdy wracała zmęczona z pracy, a on drażnił ją, aż zaczynała przeklinać jego. Ale była tam.

- Nic nie rozumiesz! - gdy dopadła go, gdy wyszedł z gabinetu czwartego anestezjologa.

- Więc mi wytłumacz! - odparła. - Pomóż mi zrozumieć, House, podziel się ze mną tą wspaniałą i poufną mądrością na temat bólu! Użyj tak wielu niedorzecznych metafor, ilu potrzebujesz. Ja zaczekam.

- To jak życie w strefie wojny - rzekł po piętnastu siedzenia z brodą opartą o laskę i wpatrywania się w jej buty. - Nawet w dobre dni, wciąż czujesz strach, nie ma bezpiecznego schronienia.

- Nie możesz negocjować pokoju z samym sobą - powiedziała, siadając obok niego.

Był wyczerpany od lat, a ona zawsze była przy nim, by podtrzymać go na duchu lub zostawić w spokoju, w zależności, w zależności od sytuacji. Były czasy, gdy zaklinał się, że w jego pokoju są pluskwy, noce gdy chodził i przeklinał, a ona przychodziła owinięta w szlafrok, sadzała go i masowała jego udo swoimi silnymi rękami, aż ból zelżał, a on mógł wziąć środek przeciwbólowy i zasnąć.

- Nie rozumiem, dlaczego to robisz - powiedział jednego razu. Jego oczy zwężyły się z bólu, czuł jej ciepłe palce na swoim udzie pod pofałdowaną krawędzią dołu jego piżamy.

- Może nie powinieneś - odpowiedziała, pochylając głowę nad jego kolanem.

- Przestań starać się mnie zbawić.

- Przestań starać się nie zostać zbawionym.

- Nie masz w życiu lepszych rzeczy do zrobienia?

Przerwała.
- Sprowadziłam cię z powrotem. Potem zaciągnęłam kredyt na wszystko, by ocalić twoje życie. Czy poczujesz się lepiej, gdy uzasadnię to egoizmem?

- Nie jesteś taka. Masz bardziej skomplikowany powód.

- Może jesteś geniuszem, House, ale czasami jesteś nadzwyczajnie tępy.
Przesuwała pięściami po jego udzie, uciskając kłykciami uszkodzony mięsień, aż musiał zaciskać zęby.
- Jeżeli wierzę, że możesz sprawić, by świat stał się lepszy, wtedy to nie jest duże poświęcenie. Jesteś moim pacjentem. I jestem za ciebie odpowiedzialna.

- Święta Cuddy Zagadkowa.

- Jeśli tak właśnie chcesz myśleć - ścisnęła jego kolano w swoich dłoniach. - Weź tabletkę i idź spać. Zobaczymy jak poczujesz się rano.

- Nie jestem z tych, co z wdzięczności będą pełzać u twych stóp - powiedział oschle, a ona odwróciła się w drodze do drzwi, z podkrążonymi oczami i pierwszymi nitkami siwych włosów.

- Chcę tylko zobaczyć, że znów żyjesz - powiedziała zmęczonym głosem i zniknęła w swoim pokoju.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 12:16, 12 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kmyhair
Gość





PostWysłany: Pon 20:53, 11 Lut 2008    Temat postu:

OMG!!! Jeszcze nie przeczytałam. Dotarłam do "W dzień ślubu Cuddy i House'a padał deszcz." (czyli dopiero zaczęłam ;-) ) Jezusie, aż się boję to czytać. Z góry dzięki Richie117 I dobrze, że nie w całości, bo to byłby nadmiar szczęścia
Powrót do góry
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 20:56, 11 Lut 2008    Temat postu:

Och, to takie słodkie . Richie117, uwielbiam cię .

No i wielki szacunek dla ciebie za tłumaczenie - ja właśnie usiłuję się zabrać za ten fik, który sobie wydrukowałam na początek, ale to cholernie upierdliwa robota. Ciągle muszę coś sprawdzać w słowniku, bo anglicy nie mogli dopasować do jednego słowa jednego tłumaczenia, o nie. Musi ich być co najmniej cztery


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Pon 20:58, 11 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:59, 11 Lut 2008    Temat postu:

CZWARTY ROZWÓD WILSONA?
no heloł!
jakbym miała takiego męża to bym się go kurczowo trzymała!

czekam na wiecej, oczywiscie ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 21:04, 11 Lut 2008    Temat postu:

evay napisał:
jakbym miała takiego męża to bym się go kurczowo trzymała!


Jestem pewna, że każda z jego żon tak myślała - ale w końcu to Wilson je zdradzał (pomijając żonę nr 3).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kmyhair
Gość





PostWysłany: Pon 21:20, 11 Lut 2008    Temat postu:

Przeczytałam do końca... Jezu, fajne to jest. Co prawda momentami Cuddy "zalatuje" nieco Cameron, ale wybaczam jej - w końcu to HOUSE! Naprawdę nieźle napisane i w odróżnieniu do większości grafomańskich fanficów, których pełno w sieci - to jest całkiem zgrabne. Ciekawe - jak będzie dalej. Jeszcze raz dzięki i na dokładkę szacun dla tłumacza
Powrót do góry
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:36, 12 Lut 2008    Temat postu:

Dzięki za ciepłe słowa Aż moje ego urosło do niebotycznych rozmiarów

A tak w ogóle to też mam pytanko:
Czy ktoś się orientuje, co znaczy skrót "TA", w Ameryce oczywiście :?: (jak mi nie odpowiecie, to zostawię oryginał )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 4:42, 09 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:44, 13 Lut 2008    Temat postu:

Cytat:
Pora na dalszy ciąg


CZĘŚĆ II

Nawet kiedy była poza domem - grała w tenisa lub odwiedzała rodzinę, wszystko w domu mu o niej przypominało. Wilson odwiedzał go kiedy mógł, ale był bardziej pochłonięty walką o swoje małżeństwo, niż House'em mieszkającym u Cuddy, jakoś nie potrafił się zaangażować w tą sprawę. House powoli wracał do Diagnostyki, walcząc z tęsknotą za vicodinem, ucząc się żyć z bólem, próbując nie zniszczyć wszystkiego tym razem. Wieczorami grał na pianinie albo razem z Cuddy siadali przy herbacie, i House wynajdował różne historie do opowiedzenia, a ona słuchała, a później ona dzieliła się z nim fragmentem własnej przeszłości. Było zupełnie tak, jak kiedyś z Wilsonem, pomijając fakt, że Cuddy była czulsza - jej ramię na jego barkach, gdy oglądali filmy w weekendy, i House zaczął doceniać fakt, że jest ktoś, kto go nie porzucił, kto był ciągle w pobliżu. Siadał coraz bliżej niej na kanapie, trącał ją ramieniem, myjąc rano zęby w jej łazience, stał zapatrzony w nią, gdy spłukiwała naczynia, przed włożeniem ich do zmywarki.

- Pamiętasz Michigan? - spytała, zwijając się w kłębek pewnego listopadowego wieczora. Zawsze zaskakiwało go, jaka drobna jest naprawdę, pomimo silnej osobowości. - Wpadłeś na mnie, bo znalazłam się na twojej drodze i przewróciłeś mnie na lód.

- Przejechałaś wtedy chyba z dziesięć jardów - powiedział, wsuwając lewą stopę pod jej łydki, by się ogrzać, a prawą stopę opierając na stoliku do kawy. - Poprawiłaś swoją pozycję od tamtej pory. Nie tak łatwo zapomnieć o tamtych dniach. Administracyjna suka.

- Byłeś najgorszym asystentem wykładowcy, jakiego kiedykolwiek miałam.

- Świetnie się bawiłaś, ciągle się wtrącając.

- Żadnych więcej usprawiedliwień, House - powiedziała, przechylając głowę na bok.
Może sprawiło to światło w jej oczach, że House odkrył w sobie coś, co rozwijało się w nim z niemożliwą powolnością, i pocałował ją. W czasie który zabrało jej oddanie pocałunku, zdał sobie sprawę, że uczucie niechęci zmienia się w nim w coś innego - swobodne, obfite dawanie, coś czego nie uznawał tak długo, że ledwie to rozpoznał. Miłość. Jego palce wplotły się w jej włosy. Jej dłonie dotknęły jego twarzy, ale nie odepchnęło go.

- Wyjdź za mnie - powiedział.

- Dlaczego? - spytała, z rumieńcem na policzkach i rozmarzeniem w oczach.

- Ponieważ niektóre rzeczy są istotne - odparł, nie znajdując lepszej odpowiedzi, niż słowa, które kiedyś od niej usłyszał. - Czasem trzeba skorzystać z okazji. I kocham cię.

- Okay - powiedziała.

- W przyszły weekend?

- Śpieszy ci się.

- Cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną - odparł, a ona się roześmiała.
Jej palce wędrowały po jego twarzy, a on całował je, gdy tylko dotykała jego ust.

- Czerwiec - stwierdziła zdecydowanie. - Jeśli mamy to zrobić, zróbmy to porządnie.

- W jaki sposób wy dwoje zamierzacie wziąć ślub? - spytał z powątpiewaniem Wilson, kiedy mu powiedzieli. - To znaczy, mazel tov, ale czy ty kiedykolwiek byłeś chociaż w pobliżu synagogi? Albo kościoła, bez różnicy? Jak to się ma, do diabła, udać?

- Zarzucasz coś naszemu związkowi? - zapytał House i z uśmiechem objął Cuddy ramieniem, próbując delikatnie dotknąć palcami jej piersi.

- Nie - odparł Wilson, wbijając kłykcie w swoje przedramię. - Nie rozumiem tego, ale Cuddy wie co robi. Mówię tylko o logistyce. Zamierzasz pojechać do Vegas? Zamierzasz przejść na judaizm? Jest wiele pytań... - rozłożył ręce. - Wiecie co? Ty, Liso, wiesz, co robisz. Po tym, jak prowadzisz szpital i utrzymujesz House'a w ryzach, jestem przekonany, że umiesz zorganizować wszystko. - Pocałował ją w policzek. - I, naprawdę, House. Mazel tov. Nie złam jej serca.

- Wszyscy martwią się o nią - gderał House. - Nikt nie przejmuje się moim sercem.

- Nawet gdyby urosło o trzy rozmiary, wciąż będzie zrobione z dość twardego materiału - Wilson westchnął, patrząc na nich, i czując ukłucie zazdrości pod żebrami. - Cóż. To będzie ekscytujące.

To była długa zima i jeszcze dłuższa wiosna, pomimo że oczekiwanie łagodziły pocałunki wymieniane w kuchni i ciepło łóżka, które dzielili w nocy - wzajemne odkrywanie swoich blizn i tworzenie nowych, lepszych wspomnień. House zadzwonił do Stacy dwa tygodnie przed ślubem.

- Bierzesz ślub? Z Lisą? Przepraszam, rozmawiam z Gregorym House'em czy z Jamesem Wilsonem?

- Jesteś zaproszona - powiedział.

- Cóż, zapowiada się świetna zabawa - zażartowała, ale jej głos załamał się na końcu. - Mam przynieść zimne napoje albo tabletki z cyjankiem?

- Dzięki za ocalenie mojego życia - powiedział. - Przyjdź na ślub. Cuddy chciałaby cię zobaczyć.

- Nie martwi cię, że mówisz o swojej narzeczonej po nazwisku? - spytała Stacy, a on usłyszał w jej głosie stary ból i dziwne napięcie, gdy powiedziała: - Przyjdę.

cdn...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 0:26, 24 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:53, 13 Lut 2008    Temat postu:

Fajne xD ale smutne trochę, jeśli chodzi o Wilsona i Stacy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 20:57, 13 Lut 2008    Temat postu:

OH MY GOD! To jest tak piękne, wzruszające i słodkie, że nie mogę przestać się uśmiechać . No i nie dziwię się, że Stacy łamał się głos - w końcu kto z zimną krwią zniósłby fakt, że Greg się żeni? Żeni się, żeni!

Co z tego, że to tylko kolejny fik, i tak się cieszę


Cytat:
Byłeś najgorszym TA jakiego kiedykolwiek miałam.


Co to jest TA?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kmyhair
Gość





PostWysłany: Śro 21:09, 13 Lut 2008    Temat postu:

Jedyny minus wszystkich fików jest taki, ze są krótkie - w związku z tym pewne RZECZY muszą dziać się szybko - dla mnie ciut za szybko, ale fik jest PRZEUROCZY i podtrzymuję swoją opinię, ze nie zalatuje grafomaństwem, a co najważniejsze - JEST ŚWIETNIE PRZETŁUMACZONY
Powrót do góry
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 21:11, 13 Lut 2008    Temat postu:

Ofkors, zapomniałam powiedzieć po raz któryś - świetna robota, Richie117 .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Czw 11:16, 14 Lut 2008    Temat postu:

No to jeszcze ja - ŚWIETNA ROBOTA, RICHIE117!!!

To jest urocze, i tak fajnie się to czyta w walentynki, Cuddy i House są cudowni razem. Wzruszyłam się, snifff xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:40, 14 Lut 2008    Temat postu:

Em. napisał:

Cytat:
Byłeś najgorszym TA jakiego kiedykolwiek miałam.

Co to jest TA?

Jak już pisałam wcześniej - też chciałabym wiedzieć, od czego to skrót :?

Kolejny raz dziękuję za słowa uznania Jeszcze trochę, a rzucę studia i zacznę profesjonalnie tłumaczyć :wink:

Miałam zamiar wrzucić dziś resztę tego fica, ale zaczytałam się w Hilsonie (Reverberation) i nie przetłumaczyłam ani linijki Ale może jutro coś będzie... Pewnie żałujecie, że nie należę do grona Huddzinek :wink:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 18:05, 14 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Czw 16:02, 14 Lut 2008    Temat postu:

Ależ skąd, Em. jest huddzinką, Narenika hameronką, a ty hilsonką, i właśnie te różnice czynią nasze forum tak barwnym i interesującym xD

Sorry, pisałam dziś prace z rodzaju "wszyscy różni, wszyscy równi" i poprawność polityczna trochę mi się rzuca na mózg xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 16:23, 14 Lut 2008    Temat postu:

pewnie, że trochę żałujemy, ale i tak Cię uwielbiamy - poza tym byłoby śmiertelnie nudno na tym forum, gdybyśmy kisiły się we własnym huddzinkowym towarzystwie wzajemnej adoracji ::
Powrót do góry
kmyhair
Gość





PostWysłany: Czw 16:25, 14 Lut 2008    Temat postu:

to pisałam ja - kmyhair (prawie zabrzmiało jak "to śpiewałem ja Jarząbek") - zapomniałam się zalogować i jako gość się pojawiłam na tym forum
Powrót do góry
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:07, 15 Lut 2008    Temat postu:

Cytat:
To nie ma nic do rzeczy, ale chciałam wam napisać, w jakich warunkach tłumaczyłam ten fragmencik: Otóż rozsiadłam się po turecku na kanapie, rozłożyłam kartki, słowniki itp, i nagle zjawił się mój owczar i położył się z głową na moich skrzyżowanych nogach. I to było takie słoooodkie, tylko odnóża mi ścierpły po dwóch godzinach :wink:

Ten fragment wyjątkowo krótki wyszedł, ale chciałam noc poślubną wkleić w całości


CZĘŚĆ III

To wszystko zaprowadziło ich pod namiastkę chupy, nad którą rozciągała się nieprzemakalna kopuła wypożyczonego namiotu. To był kompromis w kwestii ślubu, stosowny do naszego związku - myślał House, unosząc welon z włosów Cuddy. Było wtorkowe popołudnie, na które nalegała Cuddy, chociaż House wciąż wynajdywał nowe komplikacje - ale Cuddy z nieugiętym uśmiechem powiedziała, że to jedyna luka w jej kalendarzu. Ceremonia odbywała się na dworze, bo House nie zgodził się pójść do synagogi, ani do dusznego pokoju w ratuszu. Sędzia pokoju trzymał Biblię. Postawiono nawet krzesło, na wypadek, gdyby pan młody musiał usiąść. W tekście przysięgi nie było ani słowa o posłuszeństwie, jedynie o szacunku.

- Tak - powiedziała, wpatrując się w jego głębokie błękitne oczy.

- Tak - powiedział, spoglądając na nią, i czując łagodne zmarszczki wokół swych ust.

- Ani l'dodi v'doli Li - rzekła, podnosząc kieliszek wina do jego ust.
Wziął mały łyk bogatego, czerwonego płynu, słodkiego i ciężkiego, i nasyconego przeszłością, który w jego ustach miał smak miłości.

- Dziękuję, że na powrót uczyniłaś mnie człowiekiem - powiedział, przysuwając kieliszek do jej warg. Również upiła mały łyk, a on oddał kieliszek Wilsonowi. Wilson wręczył mu pusty kieliszek do szampana, owinięty białą tkaniną, a House pochylił się i z zakłopotaniem postawił go na ziemi, po czym nadepnął na niego prawą stopą i laską. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, a goście zaczęli klaskać. House wsunął Cuddy na palec obrączkę, a ona jemu.

- Pewnie jesteś zadowolona, że używam laski po drugiej stronie? - szepnął. - Poza tym pomyśl o odcisku, jaki zrobi mi się od obrączki. Jeśli kiedyś będę musiał ją zdjąć, pomyśl o tych kobietach, które mnie otoczą.

- Przyzwyczaisz się - szepnęła w odpowiedzi. - Pocałuj mnie.

Później w domu odbyło się przyjęcie dla rodziny i kilku gości. House spędził większość czasu przy fortepianie, grając co tylko przyszło mu do głowy, a Cuddy krążyła wśród gości. Blythe House zacieśniała więzy z Elaine Cuddy, bo obie były właśnie przeziębione. John House rozmawiał z Markiem Warnerem. Panna młoda i pan młody kołysali się w tańcu na środku salonu, w rytm jazzu, który cicho płynął z głośników. Stacy gawędziła z Wilsonem nad tacą z sushi i zakąskami.

- Trudno w to uwierzyć, prawda? - powiedziała Stacy, patrząc jak House tuli policzek do włosów Cuddy.

- Nieprawdopodobne - przytaknął Wilson, wsuwając do ust serowego ptysia. - Ale w jakiś sposób właściwe.

Stacy westchnęła i opróżniła kieliszek szampana.

- Przyjaciele, rodzino, i tak dalej - zaczął uroczyście House, gdy wybiła dziesiąta. - To było urzekające, ale już czas, żebyście poszli. Dziękujemy wam za przybycie. Jestem świadomy, że większość z was myślała, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. Wszyscy się myliliście. Ale dzięki za udawanie. Zostawcie prezenty i przegrane zakłady w holu. Bez wątpienia Cuddy wyśle wam podziękowania.

- Skarbie, jestem z ciebie taka dumna - powiedziała Blythe House, a House nachylił się, żeby mogła go uściskać.

- Nie ekscytuj się tak, mamo. Prawdopodobnie nie będziesz miała wnuków.

- Wystarczy, że widzę jaki jesteś szczęśliwy - odparła i pocałowała go w czoło.
John House ucałował Cuddy w policzek i potrząsnął ręką House'a, mówiąc szorstko:
- Nie spieprz tego, synu. Dobrze zrobiłeś.
Elaine i Jim Cuddy uściskali każde z nich, i nawet stojąc za drzwiami, wciąż życzyli im wszystkiego najlepszego. House otrzymał całusa w policzek od obu sióstr Cuddy i od ich dzieci, a mężowie uścisnęli jego dłoń.

cdn


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pią 20:57, 15 Lut 2008    Temat postu:

cuuudo i już nie mogę się doczekać dalszej części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:04, 15 Lut 2008    Temat postu:

łooo matko xD z części na część House jest coraz mniej "Housowaty" ale i tak uwielbiam to czytać już się nie mogę doczekać dalszej części!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Pią 21:06, 15 Lut 2008    Temat postu:

Wspaniałe,
naprawdę strasznie mi się to podoba, te nawiązania do żydowskiej kultury i teksty House (zwłaszcza ten o zakładach xD), błagam przetłumacz szybko noc po ślubną, bo nie mogę się już doczekać
Dzięki ci za to tłumaczenie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 13:02, 16 Lut 2008    Temat postu:

Całość może niezbyt House'owata, ale za to tekst na końcu jak najbardziej w jego stylu :

Cytat:
Przyjaciele, rodzino, i tak dalej - zaczął uroczyście House, gdy wybiła dziesiąta. - To było urzekające, ale już czas, żebyście poszli. Dziękujemy wam za przybycie. Jestem świadomy, że większość z was myślała, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. Wszyscy się myliliście. Ale dzięki za udawanie. Zostawcie prezenty i przegrane zakłady w holu. Bez wątpienia Cuddy wyśle wam podziękowania.


Richie117, wielki szacunek mam do ciebie .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Sob 13:41, 16 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:02, 16 Lut 2008    Temat postu:

Huragius napisał:
przetłumacz szybko noc po ślubną, bo nie mogę się już doczekać

Łatwo powiedzieć... :wink: Jutro będzie reszta, chyba żeby coś mi wypadło (np kartki ze słownika )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:11, 17 Lut 2008    Temat postu:

Co znaczy skrót TA

Znalazłam w jednym słowniku takie rozwinięcie:

TA = Territorial Army

Nie mam bladego pojęcia, jak to się ma do treści i czy to w ogóle o to chodzi, ale piszę, bo może ktoś to skuma :wink:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:21, 17 Lut 2008    Temat postu:

Cytat:
Co tu dużo mówić...


CZĘŚĆ IV

- Myślałem, że już nigdy nie wyjdą - zaczął gderać House, gdy tylko zamknął drzwi za rodzicami. - Możemy już iść do łóżka? Słyszałem, że seks w noc poślubną jest fantastyczny - przyciągnął Cuddy do siebie i wtulił nos w jej szyję. - Pięknie pachniesz.

- Idę do łazienki - powiedziała, obejmując rękami jego plecy. - Mam mnóstwo makijażu do zmycia.

- Pospiesz się - szepnął. - Idę rozgrzać łóżko.

- Jest czerwiec - odparła. - Wszystko jest gorące.

- Pada deszcz - odpowiedział. - Wiesz, że kiepski ze mnie romantyk.

- Na szczęście mimo to cię kocham

- Na szczęście - zgodził się i klepnął ją w pupę. - Pospiesz się.

- Nie każę ci długo czekać - zawołała z łazienki, gdy utykając szedł korytarzem.

- Czekam w tej chwili! - odpowiedział, siadając na brzegu łóżka i rozpinając koszulę.
Był w samych bokserkach, szukając na nocnym szafce swoich tabletek, gdy Cuddy pojawiła się w czymś przezroczystym, czego do tej pory nie widział.

- Szczęśliwego dnia ślubu - powiedziała, a on podniósł szklankę i popił tabletki.

- Chodź do mnie - powiedział.
Podeszła do niego i położyła mu ręce na ramionach, a on gładził palcami jej uda.

- Dobrze wyglądasz w smokingu - szepnęła, łaskocząc go wargami w ucho. - Ale bez niego też wyglądasz nieźle.

- Ty też pięknie dziś wyglądałaś - odparł. - Ale bardziej podobasz mi się we własnej skórze.
Przesuwał delikatny materiał ku górze, po jej krągłościach, a potem zdjął go przez głowę, tak wolno, jak tylko mógł, obserwując jej rozszerzone źrenice w słabym świetle sypialni, dotykając rozstępów i piegów, całując delikatne zaokrąglenie jej brzucha, pocierając nieogolonym policzkiem o jej biodro, aż jej skóra się delikatnie zaczerwieniła. Sprawiała mu ból. Czuł się przy niej staro i młodo, zażenowany, przerażony i szczęśliwy jednocześnie.
- Dzięki, że zrobiłaś ze mnie porządnego człowieka - wyszeptał w jej pępek.

- Oczekuję, że mi się odwdzięczysz - powiedziała, zanurzając palce w jego włosy, które zaczęły się już przerzedzać na czubku głowy.

- Więc musisz podejść trochę bliżej - odparł, ciągnąc ją do łóżka. - Czuję, że tym razem będziemy mięli dosyć seksu.

- Jesteśmy świeżo po ślubie - powiedziała znacząco. - I nie jesteśmy martwi.

- Dzięki również i za to - szepnął i pocałował ją.
Rozchyliła usta i ich języki się spotkały. House złapał ją za pupę, przyciągając jej biodra do swoich, aż jęknęła, ocierając się o jego erekcję. Zaczął posuwać się w dół, całując jej szyję, poświęcając mnóstwo uwagi jej ciągle jędrnym i obfitym piersiom, bladej skórze i różowym sutkom. Całował spód jej piersi i gładził je palcami, zanim wziął jej sutki do ust. Jej plecy wygięły się w łuk i zaczęła ciężko oddychać, gdy krawędzie jego zębów otarły się o jej skórę.

- Boże - szepnęła, wypuszczając powietrze.

- Nie, to tylko ja - odparł, całując jej brzuch.
Jej skóra smakowała słodko. Zawsze podobał mu się jej zapach, czy użyła perfum, czy nie, kochał słony smak pożądania na jej krągłościach i miękkość jakiej nabrały z wiekiem. Stawała się starsza z większym wdziękiem niż on, ale przy niej czuł, że szkody można jeszcze naprawić. Całował wnętrza jej ud, jego palce wędrowały wśród kręconych włosów pomiędzy jej udami, a po chwili podążyły za nimi jego usta. Zakwiliła, kiedy jego język musnął jej łechtaczkę, a on całował wilgotną, gładką skórę, jednocześnie próbując zmienić pozycję, by odciążyć chorą nogę.

- W porządku? - zmartwiła się.

- Pewnie - odpowiedział, czubkami palców kreśląc ścieżkę od łechtaczki do jej wejścia, nim wsunął w nie dwa palce. Cuddy potrafiła wydawać cudowne dźwięki, a on to kochał - uwielbiał igrać z nią, by sprawdzić, jakie nowe tony zdoła z niej wydobyć. Dotknął wrażliwego miejsca, co wywołało przejmujący i bezradny odgłos, a on ucieszył się, że nikt po za nim nigdy go nie usłyszy. Jego członek był jak ogień pomiędzy jego nogami, skrępowany przez bokserki, które wciąż miał na sobie. Żar rozlewał się po całym jego ciele, a każdy dźwięk, jaki wydawała, przyprawiał go o drżenie. Ale on zdecydował się poświęcić, jego wargi i język czuły jej smak, jego palce pieściły ją, w oczekiwaniu na gardłowy jęk i nagły skurcz jej mięśni. Czubkami palców, pokrytymi jej własną wilgocią, kreślił spirale na wewnętrznej stronie jej ud, przyciskając twarz do jej brzucha, w oczekiwaniu, aż opadnie w niej napięcie.

- Boże - powtórzyła. - Och, House.
Ruszył powoli wzdłuż jej wiotkiego ciała, dla żartu muskając zębami wygięcie jej talii, tuląc jej mocno do siebie, gdy wsunęła dłonie w jego bokserki.

- Potrzebuję cię - powiedziała.

- Ja ciebie też - odparł.
Owinął jej nogi wokół swych bioder, jej ręce poprowadziły go do środka, i chociaż House nie był skłonny do sentymentów, czuł, że ona jest jego schronieniem. Pchnął, a ona przeciwstawiła mu się, dając mu oparcie, współpracując z nim i stawiając opór, w doskonałej równowadze - była wszystkim, czego potrzebował. Naparł mocniej, bez obaw, że ją skrzywdzi - wiedział, że powie mu, jeśli coś będzie nie tak. Była giętka i pełna życia. Zaczął ciężko oddychać, a ona znów jęknęła, i ten cichy, nierówny dźwięk doprowadził go do szaleństwa.

- Jesteś ze mną? - wydyszał, dotykając kciukiem jej łechtaczkę i kreśląc nim delikatne kółka. Żar był niemal nie do wytrzymania. To było lepsze niż haj po morfinie. Poczuł, że ciarki rozchodzą się po całym jego ciele i wzdłuż jego ud.

- Zawsze - powiedziała, patrząc mu w oczy swymi oczami pociemniałymi od żądzy, tak niebieskimi, że niemal ich nie rozpoznawał.
Na jej policzki i piersi wypłynął rumieniec, a on z radością trzymał ją w ramionach. Zatrzepotała powiekami, walcząc z chęcią zamknięcia oczu. Jej mięśnie zacisnęły się wokół niego, a on poddał się ogarniającemu go uniesieniu. Żar przemknął w jej kierunku, a ona oddała go, kładąc gorący kwiat swych ust na jego wargach.

- Fuck - powiedział, opadając na nią.

- Tak - zgodziła się, odprężając się w jego ramionach. - Mmmmm...

- Może później pójdziemy wypróbować jacuzzi?

- Nie mamy jacuzzi - odparła, podnosząc się. Zsunęła nogi na podłogę i poszła do łazienki.

- Tak ci się wydaje - odparł. - Musiałem zapłacić im podwójnie, żeby zainstalowali ją w deszczowy dzień. Nigdy nie powiesz, że nie jestem genialny.

- Trochę jesteś - usłyszał poprzez szum lejącej się wody.

- A wiesz, co to znaczy? - zapytał, podpierając się na łokciu, gdy wróciła z łazienki i wsunęła się pod przykrycie obok niego.

- Oświeć mnie - powiedziała.

- Ani l'dodi v'doli Li - odparł słowami obcymi w jego ustach.

- Dokładnie - przytaknęła i pocałowała go.


~~ end ~~


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 4:59, 09 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin