Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Melisa [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:37, 26 Maj 2010    Temat postu: Melisa [M]


zweryfikowany przez autorkę

Zapewne zdziwi was, co tutaj robię Nie, nie zmieniłam "orientacji" Po prostu poczułam, iż oto nadszedł czas na małe zmiany. Pozwoliłam więc mojemu nieocenionemu Wenowi ulecieć wzwyż (a latać to on potrafi ) i tak oto powstał ten fik
A pomysł zakiełkował mi w głowie pod wpływem liska, także jej właśnie dedykuję tę miniaturkę
Kochany lisku, mam nadzieję, iż będziesz zadowolona. I wybacz, że musiałaś tak długo czekać

DISCLAIMER: Akcja dzieje się w wymyślonym AU, gdzie House i Cuddy są parą, a Rachel to ich biologiczna córka. Aczkolwiek uprzedzam, to jest dopiero jedna z serii miniatur, które mam zaplanowane (o ile mi wyjdą ). Nie jest to natomiast część pierwsza, gdyż pomysły na fabułę wyskakują mi wyjątkowo niechronologicznie, więc, jak widać, zaczynam od środka. Ale w końcu George Lucas też Gwiezdne wojny zaczął od środka, więc mam nadzieję, że i mnie ujdzie to na sucho

PS, Nie potrafię wymyślać tytułów

Melisa

"Jedna połowa ludzi na świecie nie potrafi zrozumieć, dlaczego drugiej połowie coś sprawia przyjemność." Jane Austin "Emma"

- Pan jest idiotą!
Zacisnął powieki. Prawa ręka mimowolnie powędrowała w górę ku skroni. Praktycznie słyszał już jak synapsy w jego mózgu zaczynają buczeć. Niewątpliwy zwiastun nadciągającego bólu głowy, który, jeśli zaraz się stąd nie ulotni, rozpęta mu wewnątrz czaszki prawdziwe piekło.
- I pan niby nazywa siebie lekarzem?
„Powietrza”, pomyślał rozpaczliwie, a chwilę potem poczuł, jak ktoś delikatnie acz stanowczo szturcha go w ramię.
- House!
Niechętnie otworzył jedno, a potem drugie oko, bojąc się, iż jeśli zrobi to zbyt gwałtownie nagłe uderzenie jasnego światła wypali mu spojówki. Chociaż z drugiej strony miał nawet taką nadzieję. Przynajmniej wtedy nie musiałby tkwić tutaj w obecności tego monstrum.
- House, wszystko w porządku? – spytała zaniepokojona Trzynastka.
Gregory House machnął jej od niechcenia ręką i, chcąc nie chcąc zwrócił się do potwora, który, tak się złożyło, był żoną jego nowego pacjenta.
- Szanowna pani Johnson, – rzekł powoli – odnosząc się do pani ostatniego pytania, to tak, nazywam siebie lekarzem. Co więcej, moi koledzy lekarze również nazywają mnie lekarzem tak samo jak i pacjenci.
Przerwał na chwilkę, aby wziąć oddech i kontynuował zanim straszliwy babsztyl zdąży wejść mu w słowo:
- Bo tak się składa droga pani, że jestem lekarzem. A wiem to, bo wiele lat temu grupa innych lekarzy stwierdziła jednogłośnie, iż nim jestem. Co więcej wydała mi nawet stosowny dokument, który ten fakt poświadcza. Czy szanowna pani pragnie, abym jej go okazał?
House naprawdę nie miał siły ani ochoty się wściekać. Ale jego pacjent , pan Johnson, leżał przykuty do łóżka już trzeci dzień, a on nadal nie miał pojęcia co mu dolega.
Na dodatek sytuację pogarszała niezwykle paskudna osoba małżonki pana Johnsona, która na nieszczęście nie odstępowała męża ani na krok. Pani Johnson była wredna, opryskliwa i wywodziła się z grona osób, których życiowa dewiza brzmiała: „Żaden zakuty konował nie wie tyle co ja.”
Najwyraźniej musiał czymś zranić dumę szacownej pani Johnson, gdyż, jak tylko minęła chwila ciszy wywołana jego wypowiedzią, kobieta, która wykorzystała ten czas, aby poczerwienieć ze złości, rozpoczęła tyradę dotyczącą tego, jaki to z House’a kawał pozbawionego wszelkich kompetencji drania.
House zerknął jeszcze na Trzynastkę, która wzruszyła jedynie ramionami, po czym ignorując wściekłą paplaninę szanownej pani Johnson przeniósł wzrok na okno.
Luty był wyjątkowo mroźny w tym roku. Ostatniej nocy spadło sporo śniegu, a wraz z nim ciśnienie, co w dużej mierze było odpowiedzialne za narastający ból głowy diagnosty.
Irytującego głosu szanownej pani Johnson w żaden sposób nie dało się zredukować do szumu albo chociaż wyciszyć. House naprawdę podziwiał Trzynastkę, która stała niewzruszenie, czekając aż małżonka pacjenta zwyczajnie skończy. Albo wyczerpie jej się bateria. Co do samego pana Johnsona to obrał on taktykę permanentnego niewtrącania się do tego, co mówi jego żona. Obecnie zdawał się przebywać w swoim własnym świecie, pełnym skaczących baranków i kobiet w bikini. Lub na odwrót.
Żona pana Johnsona tymczasem zupełnie nie przerywając potoku słów wydobywających się z jej ust, przeszła do „skandalicznych warunków w tym, pożal się Boże, szpitalu”, a House pozwolił aby na chwilę poniosła go wyobraźnia. Widział już, jak wymija Trzynastkę, otwiera okno na oścież po czym chwyta krzesło „szanownej pani Johnson” wraz z siedzącą nań „szanowną panią Johnson”, nieustannie nadającą niczym Radio Wolna Europa i z rozmachem wyrzuca z trzeciego piętra prosto w kilkumetrowe zaspy. I byłby się potem nacieszył tym faktem, gdyż, jak wiadomo, w marzeniach nie uwzględnia się takich rzeczy jak np. migrena, czy niedowład prawej nogi.
Otrząsnął się po chwili, kiedy poczuł, że jest obserwowany przez parę oczu. Pan Johnson nadal pozostawał zajęty pielęgnowaniem swej całkowitej bierności wobec świata.
Za to „szanowna pani Johnson” skupiwszy ponownie pełną uwagę swego rozmówcy odezwała się:
- No? Ma pan coś do powiedzenia?
Nawet jeżeli na końcu zdania powinien być znak zapytania, z pewnością znacznie bardziej brzmiało to jak rozkaz.
- Pani Johnson… - rozpoczęła Trzynastka, wyćwiczona już we wszelkich próbach przełamywania sporów.
Jednak w tej właśnie chwili House wyjrzał przez oszkloną przednią ścianę pokoju i to co ujrzał zmusiło go wreszcie do podjęcia tzw. „działań natychmiastowych”, a mianowicie przerwania Trzynastce w pół zdania i bezceremonialnego wymaszerowania z sali.
- Przypilnuj ich – rzucił jeszcze do młodszej lekarki i już zamknęły się za nim drzwi.
Lisa Cuddy kierowana swym nieodzownym instynktem odwróciła się do niego zanim jeszcze się odezwał.
- Co tutaj robisz? – mimo wszystko jednak pierwsze słowo należało do niego.
Jego żona uśmiechnęła się lekko i dopiero wtedy dostrzegł w jej dłoniach parujący kubek. Podała mu go.
- Trzymaj. – powiedziała – Od samego rana jęczałeś, jak to źle się dzisiaj czujesz, więc przyniosłam ci w termosie trochę melisy z cytryną.
House, jak na komendę powąchał zawartość kubka i skrzywił się lekko.
Lisa przewróciła oczami.
- Nie marudź, tylko pij. Dobrze ci to zrobi, przynajmniej nieco się uspokoisz.
Lewą dłoń oparła na swym mocno już zaokrąglonym brzuchu. Powoli zbliżał się termin rozwiązania, ona jednak pozostawała spokojna. Co do House’a, sprawy miały się nieco inaczej. Oczywiście, wiedziała, że nigdy sam się do tego nie przyzna, ale jej mąż martwił się o nią i o dziecko. Co było zupełnie naturalne, jednak lata doświadczenia z Gregorym Housem utwierdziły ją w przekonaniu, iż dla niego samego „normalność” stanowiła zwykle odmienny wymiar.
- Przyjechałaś samochodem? – spytał po chwili.
- Nie, Greg, przyszłam pieszo przez zaspy. – odparła zirytowana – Oczywiście, że przyjechałam samochodem.
Przez ostatnie miesiące miała wrażenie, że House boi się nadciągającego porodu bardziej niż ona. Tylko, że jak to House, okazywał ten niepokój w dość osobliwy sposób.
- Powinnaś teraz odpoczywać w domu, a nie rozbijać się samochodem. – stwierdził z wyrzutem.
Westchnęła. Siedzenie w domu było, paradoksalnie, okropnie męczące, bardziej nawet niż praca, która przynajmniej dawała jej satysfakcję. A ona pomimo ciąży chciała się czuć potrzebna. Owszem, Greg starał się spędzać z nią najwięcej czasu, nakłonił nawet Kaczątka, aby wpadały do niej ‘po drodze’, kiedy on musiał zostać w pracy. Niestety ostatnio bywał zmuszany do tego dość często.
Nawet Wilson nie zdawał się być z tego wszystkiego zadowolony, gdyż na czas nieobecności dziekan medycyny zgodził się przejąć obowiązki szefa szpitala, a co się z tym wiązało, góry papierów, oraz… jeszcze większej góry papierów. Lisa bardzo chciała mu jakoś w tym pomóc.
- To tylko kwadrans drogi. – starała się uspokoić House’a.
- A pół godziny stania w korku. Godzina właściwie, jeżeli wziąć pod uwagę nadmiar substancji zwanej śniegiem. – dodał – Pomyślałaś w ogóle, co by się stało, gdybyś stojąc w takim korku źle się poczuła albo, co gorsza, zaczęła rodzić?
W innych okolicznościach Lisa zapewne wybuchłaby śmiechem. Bo czasami zachowanie jej męża naprawdę było komiczne. W reszcie przypadków zakrawało na paranoję.
- Przecież poród mam wyznaczony na za dwa tygodnie. – zaoponowała.
House jednak nadal poruszał się po krainie teorii katastroficznych. Owszem, poród to piekło, ale taki rodzaj piekła najlepiej przeżywać w szpitalu wśród wyspecjalizowanej kadry niż gdziekolwiek indziej. To ma coś wspólnego z wygodą.
- ‘Tylko’ dwa tygodnie, Lisa. – powiedział, jakby to było odliczanie do końca świata –Czyli lokator już spakował walizki i w każdej chwili może po niego przyjechać taksówka. Wiesz co to oznacza?
Tym razem Cuddy musiała zakryć dłonią usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. To, z jaką lubością House używał porównań niemal do każdej sytuacji potrafiło zadziwiać.
Chwyciła go za ramię i pociągnęła odrobinę na bok. W szpitalu panował tłok, a ich związek nadal plasował się w pierwszej piątce wśród szpitalnych plotek, zaraz po nowej fryzurze doktora Chase’a.
Dłoń, którą trzymała Grega za ramię znalazła jego dłoń. Poczuła jak jego palce delikatnie się zaciskają.
House był Housem, ale jednocześnie był również jej mężem, ojcem ich dziecka. I doskonale wiedział, iż ona wie, jak bardzo się martwi.
- Greg – powiedziała spokojnie, patrząc w wielkie niebieskie oczy – ostatnie trzy tygodnie spędziłam w domu, bo ty nie chciałeś żebym się przepracowywała będąc w ciąży.
- Przepraszam, ale zauważ, że osobiście robiłem ci badania i wyszło, że masz podwyższone ciśnienie i jesteś wyraźnie przemęczona.
- No właśnie. – Cuddy spojrzała na niego z lekkim uśmieszkiem – Nie przypominam sobie, abym podczas rutynowych badań miała cokolwiek powyżej normy.
- Widać wtedy popełniono niedopatrzenie. Zresztą znasz tych cwaniaków internistów, wszystko robią na opak. – stwierdził House, mąż idealny i mrugnął do zbliżającego się Chase’a, który na ten widok omal nie upuścił wyników badań.
- House, mam…
- Wyniki badań, wiem, nie jestem przecież ślepy.
Chase nadal stał w miejscu.
- Czego tu jeszcze ślęczysz? – spytał House – Zmykaj, ale już.
Machnął ręką jakby przepędzał natrętną muchę.
Cuddy przewróciła oczami posłała interniście przyjazny uśmiech, kiedy ten odchodził. Zwróciła się znowu do męża.
- Lepiej wracaj do swojego pacjenta.
House prychnął.
- Pięć minut beze mnie wytrzyma. Zresztą – wskazał w kierunku pokoju pana Johnsona – jego kochana małżonka czuwa przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Lisa uśmiechnęła się złośliwie.
- Jakie to okropne, – stwierdziła – że żona troszczy się o swego męża, prawda Greg?
House nie dał po sobie poznać w jakikolwiek sposób, iż go to dotknęło. Miast tego powiedział tylko:
- Taa, jasne, mogłaby się o niego troszczyć bez jednoczesnego ubliżania mojej osobie.
Cuddy znów przewróciła oczami i położyła dłonie na ramionach męża w uspokajającym geście.
- Wylecz jej męża, to i jej szybko się pozbędziesz.
House zrezygnowany pokręcił głową i westchnął.
- Łatwo ci mówić.
Spojrzał na Cuddy i odgarnął niesforny kosmyk włosów z jej skroni. Nadal nie potrafił głośno się do tego przyznać, ale kochał dotyk jej włosów. Były z rodzaju takich, o których wspomina się pisząc miłosne wiersze. I, jakkolwiek House nie znosił poezji, a większości poetom najchętniej zafundowałby dożywotnią lewatywę, to nie miał nic przeciwko przeczesywaniu jej czarnych kosmyków palcami. Poza tym mógł to robić do woli, kiedy byli sami. Lisie się to nawet podobało, uważała, że to urocze. Dlatego, rozejrzawszy się, czy nikt na nich nie patrzy, pozwoliła, aby palce Grega delikatnie bawiły się jedwabistym kosmykiem.
- Jak się czujesz? – zapytał po chwili cicho. W jego oczach dostrzegła troskę.
Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- W porządku.
House spojrzał jej głębiej w oczy.
- A teraz przyznaj się, po co naprawdę tu przyjechałaś.
Cuddy nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem. Założyła ręce na piersi.
- Nie ciesz się tak, wiedziałam, że długo tego przed tobą nie ukryję.
- Tak? – spytał nie mniej zadowolony z siebie House – To dlaczego jednak próbowałaś?
Cuddy objęła Grega za szyję, po czym stanąwszy ostrożnie na palcach, przybliżyła usta do ust męża i powiedziała nie przestając się uśmiechać.
- Wiesz, że nie mogłam tak zastawić Jamesa z tą górą papierów i masą nieanulowanych spotkań.
House poczuł jej gorący oddech w wyjątkowo bliskich okolicach jego warg. Dłoń niemal niezauważalnie ześlizgnęła się w dół i spoczęła na jej brzuchu, kolejny fetyszyzm związany z dotykiem.
- Mhmm…
Niemal tonął w pięknym spojrzeniu jej szarych oczu. Zapach skóry niósł ze sobą wyraźną sugestię wanilii.
- Więc zjawiłam się tutaj jakieś dwie godziny temu, żeby pomóc Jamesowi w pracy, a tobie dać w spokoju głowić się nad przypadkiem.
Dopiero po chwili do House’a dotarł sens tych słów.
Cuddy delikatnie puściła jego szyję i z rozbawieniem oglądała, jak błękitne oczy robią się okrągłe niczym spodki, a twarz przybiera wyraz zaskoczenia. Punkt dla niej.
- Dwie godziny? – spytał ‘największy diagnosta świata’ kompletnie oszołomiony – Ale jak?
- Cóż – odpowiedziała skromnie, przyglądając się swoim butom, aby ukryć tryumfujący uśmiech. – wystarczyło, że James odebrał mnie z domu jakieś pół godziny po twoim wyjeździe.
House’a dosłownie zamurowało.
- A to zdrajca – mruknął.
Już chciał o coś spytać, ale w porę przerwała mu, wiedząc czego to pytanie będzie dotyczyć.
- I nie myśl tylko sobie, że skoro mam przymusowy urlop, to nie mogę się interesować szpitalem. Na przykład twoim najnowszym przypadkiem oraz faktem, iż tak cię on absorbuje, że praktycznie nie opuszczasz diagnostyki aż do późnego wieczora.
House wpatrywał się w nią w niemym osłupieniu. Musiał jej to przyznać, kobieta faktycznie miała mózg we właściwym miejscu. Nic dziwnego, że się w końcu z nią ożenił.
- Spryciula. – wymamrotał tylko, wiedząc, że jest już na z góry przegranej pozycji.
- Nie martw się. – poklepała go po ramieniu – Uporamy się jeszcze z paroma sprawozdaniami i potem grzecznie wrócimy z maleństwem do domu.
Mówiąc to znów położyła dłoń na swym zaokrąglonym brzuchu.
House uśmiechnął się lekko.
- Tylko nie myśl, że ci to ujdzie na sucho. – zakomunikował na wpół żartobliwie – Daję wam dwie godziny, a potem zabieram cię powrotem do domu. I bez dyskusji.
Cuddy przewróciła oczami. Odkąd zaszła w ciążę, diagnosta postawił na przyspieszoną ewolucję w miarę odpowiedzialnego ojca. I wszystko byłoby dobrze, gdyby punktem wyjściowym tejże ewolucji nie był Greg House.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że dałem się tak łatwo zrobić w konia. – powiedział, kiedy szli powoli w stronę wind.
Wyrazu twarzy jego żony w żaden sposób nie dało się odczytać.
- Jesteś bardzo zajęty pracą, niektóre rzeczy zwyczajnie ci umykają. – stwierdziła spokojnie.
- Taa – mruknął Greg .
Minuta minęła spokojnie, zupełnie się nie spiesząc.
- Kto? – spytał.
- Trzynastka i Chase. – nadeszła błyskawiczna odpowiedź.
Na twarzy House’a pojawił się wyraz gorzkiego tryumfu.
- Wiedziałem! Nawet oni nie są tak tępi, aby co bite pięć minut musieć im asystować. – pomyślał przez chwilę – No ale teraz przynajmniej wiem dlaczego Chase z własnej nieprzymuszonej woli postawił mi lunch.
Lisa przytaknęła.
- Mieli mieć na ciebie oko przynajmniej do jedenastej, abyśmy się przez przypadek na siebie nie natknęli. – powiedziała, kiedy stanęli przy windach i strzepnęła niewidoczny pyłek z koszuli Grega.
- Mogą się czuć zwolnieni. – zapewnił złośliwie.
- Doprawdy? – spytała Cuddy niewinnie – Bo jak dla mnie, to zasługują na podwyżkę.
Z rozbiegu sprawnym i wyćwiczonym ruchem poprawiła mu marynarkę, a on próbując ukryć swe zmieszanie wzniósł oczy ku niebu i westchnął teatralnie.
- Tylko za to, że dali się wciągnąć z diaboliczny plan mojej żony.
Cuddy omal nie wybuchła śmiechem. Rozmowa z Gregiem na temat uczuć często przypominała rozwiązywanie sudoku.
- Boże House, nigdy nie sądziłam, że możesz być taki…
- Troskliwy? – podpowiedział jej z szarmanckim uśmiechem.
- Irytujący. – poprawiła, również nie mogąc ukryć uśmiechu.
- Jasne. – parsknął House i znów przeczesał palcami jej długie włosy.
Lisa przechyliła lekko głowę, jakby w zamyśleniu i spojrzała na Grega rozbawionymi oczami.
- Przypomnij mi, dlaczego mimo twoich usilnych starań zostałam przy swoim nazwisku? – spytała.
House udał, że się zastanawia:
- Zdaje się, że mówiłaś coś o tym, jak to nikt nie powinien cię ze mną kojarzyć. – odpowiedział, a w nagrodę został potraktowany słodkim całusem prosto w usta.
- Dokładnie. – potwierdziła Cuddy i odsunęła się od niego dokładnie w chwili, kiedy otworzyły się drzwi windy.
Podczas gdy z ciasnego wnętrza wylewał się niewielki tłumek wcisnęła Gregowi do ręki termos z melisowo – cytrynowym wywarem.
- Trzymaj. – rzuciła – Przed tobą jeszcze kilka godzin, więc myślę, że jeszcze ci się przyda.
I z taką gracją, na jaką pozwalał jej ciężarny brzuch, wśliznęła się do windy.
- Żebym się tym otruł? – zawołał za nią.
Ostatnim, co ujrzał, nim drzwi zamknęły się z cichym dźwiękiem, była jej roześmiana twarz.
On też się uśmiechnął. Właśnie odkrył, iż nieznośne pulsowanie w skroni znikło. Przestała go boleć głowa.
House odkręcił termos, powąchał zawartość i wzdrygnął się ponownie.
Swoim zwyczajnym żwawym, acz kulejącym krokiem ruszył do sali, gdzie czekali na niego anemiczny pacjent, jego zołzowata żona oraz para zdradzieckich Kaczątek, z którymi miał nadzieję w międzyczasie się policzyć. Z miną członka hiszpańskiej Inkwizycji spojrzał na trzymany w ręce termos.
Nagle, mimo wszystko poprawił mu się humor.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lady Makbeth dnia Śro 19:44, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:31, 26 Maj 2010    Temat postu:

*klepie* komentarz będzie za chwilę...

E:

No dobra czas na ten komentarz. Konstruktywnej krytyki nie przewiduję , jak to zwykle w moim przypadku bywa.

Lady M. nawet nie wiesz, jak się zdzwiłam, widząc Twój nick, a co dopiero Twój tekst w Huddy.

Poza tym ma to być seria miniaturek - cieszy mnie to bardzo, bo bardzo lubię Twoje teksty, dobrze piszesz, no. Oh i na dodatek niechronologicznych miniatur. Tym bardziej się cieszę, lubię takie, zresztą sama piszę serię miniatur niechronoligicznych

Lady, naprawdę zawsze mi było trudno komentować Twoje teksty. One są po prostu za dobrze napisane.

Ogółem opowiadanie jest naprawdę dobre, nie podoba mi się w nim jedynie to, że jak na mój gust jest jednak trochę za dużo fluffu. Ale jak wiadomo - ja nie lubię fluffów, wolę angsty.

Błędów wielu nie zauważyłam, jedynie jakieś drobne niedociągnięcia a la:
Cytat:
Lisię się to nawet podobało, uważała, że to urocze.

powinno być: Lisie

I nie wiem, co ty masz do tytułu. Według mnie pasuje, nawet bardzo.

Ogólnie to naprawdę przyjemna miniaturka i naprawdę nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć. Naprawdę nie umiem aż tak dobrych tekstów komentować. Poprzestańmy więc na tym, że jestem na tak, na wielkie TAK.

Pozdrawiam i życzę wena,
nessie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Śro 17:58, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:54, 26 Maj 2010    Temat postu:

Of course akurat jak pisałam komentarz net mi się wyłączył i musiałam kompa resetować Świetnie.... Napiszę, więc krótko
Fajny fick Ani przesłodzony ani oschły Taki w sam raz Czyli będzie więcej części? JUż się nie mogę doczekać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:39, 26 Maj 2010    Temat postu:

wow! świetne to było!
nie miałam jeszcze chyba okazji czytać twoich ficków, ale bardzo mi się podoba twój styl!
bardzo mi się podobało!
kilka drobnych błędów było, ale nie raziły
czekam na kolejne miniaturki skoro takowe zamierzasz napisać!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 4:42, 27 Maj 2010    Temat postu:

Łohoł, ciocia Lady! ; dd

Po tak długim okresie nie czytania nic twojego miło w końcu coś dorwać, nawet jeśli to huddy. Ta więc cieszę się, że ją dorwałam. : )

Cóż, tak jak coolnes trudno mi komentować twoje teksty, bo nie można nic zarzucić do języka, błędów też nie widzę (ale to może być też spowodowane faktem, że właśnie się obudziłam, aczkolwiek moim zdaniem po prostu ich nie ma : PP), a styl i fabuła jak zwykle są naprawdę świetne.

Tak jest i z tym. Mogę tylko napisać, że świetne, że mi się podoba, że cię kocham i że chcę więcej

I strasznie się cieszę, że będzie można poachować i ochować nad innymi miniaturkami z serii. ; D A jeśli będę się natykać na nie tak z samego rana to nawet babka od matematyki nie pospuje mi humoru w szkole jak ma to w swym niecnym zwyczaju.

Siły dla pana Żelaznego do pisania ; )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soft dnia Czw 4:44, 27 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:12, 27 Maj 2010    Temat postu:

Lady Makbeth, żałuj, że nie widziałaś mojej miny, gdy czytałam dedyk
Jej, na coś takiego można naprawdę długo czekać Obawiam się, że mój koment będzie banalny, a z pewnością zasługujesz na coś oryginalnego. Po pierwsze tytuł: jest absolutnie trafiony, bardzo mi się podoba Po drugie treść i styl
Jezzz, gdzieś ty się uchowała, tak wiem Hilson, prawda? Czasem tam bywam z powodu pewnej osoby *wskazuje palcem na Agusss*
Teraz żałuję, że nie przeczytałam nic Twojego wcześniej
Mam nadzieję, że będziesz się u pojawiała częściej *robi maślene oczka* Jesteś chyba drugą autorką, która kupiła mnie całkowicie już po pierwszym tekście
Scena z pacjentką absolutnie genialnia w pełnym znaczeniu tego słowa. Brakuje mi czegoś takiego w serialu, czegoś takiego, czyli z górnej półki House jest w 100% House'm, którego kocham. Nie mam pojęcia jak Ci się udało utrzymać kanon tej postaci w fiku o takiej tematyce. To koronny dowód na to, że można ukazywać postać w różnych sytuacjach, różnych momentach życia i wcale nie musi tracić ona nic ze swojej osobowości. Sceny Huddy
Umieram Te ich docinki i House, który się martwi Oczywiście musi robić to po swojemu, dobrze, że Lisa umie czytać między wierszami Cuddy i Wilson knujący przeciw samemu mistrzowi intrygii Kocham Cię za to
Lubię Twoją 13 i włosy Chase'a
Cwaniacy interniści no tak, przecież nie chodzi o to, że się martwi, tylko, że otaczają ich sami idioci
Ta niemal romantyczna scenka z zabawą lokami i tak wykonana w huddystycznym stylu mam nadzieje, że Shore też będzie o tym pamiętał, dajmy o takiej wstwce o lewatywie przecież każdemu od razu się kojarzy z poezją No i była moja ukochana winda
Styl, język, wykonanie, wszystko... pierwsza klasa Jestem pełna podziwu, jak udało Ci się oddać tę relację w zupełnie nowym świetle. Mogłabym tak bez końca, ale postanowiłam nie zasłodzić Cię na śmierć na pierwszym tekście Więc z resztą komplementów poczekam do następnego

Czuję się wyjątkowo wyróżniona otrzymując dedyk pod TAKIM tekstem
Z wielką chęcią przeczytam każdy następny, no więc, chyba zyskałaś sobie kolejną fankę
Dziękuję i kłaniam się nisko
Czekam niecierpliwie na te kolejne

Ps. 1100 post


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 12:15, 27 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jane
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:13, 27 Maj 2010    Temat postu:

Kwiiiiik!

Ómarłaś mnie, wiesz?

Dawno nie czytałam czegoś tak... fajnego. Humor w niektórych miejscach przyprawił mnie o wielki uśmiech na twarzy. I opowiadanie jest takie... no, życiowe. Jak-mogłoby-być-zakładając-że-nic-się-nie-spieprzy. Lubię takie.

"Miniaturki z serii" to bardzo dobry pomysł, chętnie poczytam więcej.

Błędy są, ale najczęściej literówki i kropki przed myślnikami, nic takiego w sumie, wystarczy przejrzeć dialogi i wywalić kropki.

Szkoda, że czytam to dopiero teraz, miałabym dobry humor nie przez połowę, ale przez cały dzień.

Weny...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:18, 28 Maj 2010    Temat postu:

A więc na początek dziękuję wszystkim za komentarze. Jesteście wspaniali

coolness napisał:
Lady M. nawet nie wiesz, jak się zdzwiłam, widząc Twój nick, a co dopiero Twój tekst w Huddy.

Wierz mi, sama nieźle się zdziwiłam, jak wpadłam na ten pomysł

[quote= "coolness"]Lady, naprawdę zawsze mi było trudno komentować Twoje teksty. One są po prostu za dobrze napisane.
[/quote]
Nieeee no, osobiście uważam, że do wielu autorów tutaj dużo mi brakuje.

coolness napisał:
Ogółem opowiadanie jest naprawdę dobre, nie podoba mi się w nim jedynie to, że jak na mój gust jest jednak trochę za dużo fluffu. Ale jak wiadomo - ja nie lubię fluffów, wolę angsty.

Ja właśnie uwielbiam fluff, angst zwykle mnie odstrasza Akurat tak dobrze mi się to pisało, że ten fluff jakoś tak podświadomie mi wyszedł

GosiaczeQ_17 napisał:
Fajny fick Ani przesłodzony ani oschły Taki w sam raz

Dzięki Czyli moje starania nie poszły na marne

GosiaczeQ_17 napisał:
Czyli będzie więcej części? JUż się nie mogę doczekać

W założeniu ma być więcej części pisanych jako osobne historie, jednak będące ze sobą powiązane. Niestety, moje pisanie opiera się na tym, że jeżeli uda mi się już coś tam wysmażyć, to zanim napiszę coś znowu potrafią minąć eony

Gorzata napisał:
czekam na kolejne miniaturki skoro takowe zamierzasz napisać!

To znaczy, że muszę naprawdę zaprzęgnąć Wena do roboty Ale powiem w tajemnicy, już mam pomysł na następną miniaturkę

soft napisał:
Mogę tylko napisać, że świetne, że mi się podoba, że cię kocham i że chcę więcej

Kochana soft *tuli* Miło, że udało mi się przyciągnąć jakąś hilsonkę

soft napisał:
A jeśli będę się natykać na nie tak z samego rana to nawet babka od matematyki nie pospuje mi humoru w szkole jak ma to w swym niecnym zwyczaju.

O matko, żeby moje fiki miały takie pozytywne oddziaływanie? Mam teraz niezły ciężar do udźwignięcia
Pan Żelazny bardzo ci dziękuje, soft

lisek napisał:
Lady Makbeth, żałuj, że nie widziałaś mojej miny, gdy czytałam dedyk

W końcu obiecałam, że ci tego fika zadedykuję

lisek napisał:
Obawiam się, że mój koment będzie banalny, a z pewnością zasługujesz na coś oryginalnego.

Och, twój koment wcale nie jest banalny. Cieszę się jak bardzo ci się to podobało

lisek napisał:
Teraz żałuję, że nie przeczytałam nic Twojego wcześniej

Eeee tam, naprawdę nie ma czego żałować

lisek napisał:
Mam nadzieję, że będziesz się u pojawiała częściej *robi maślene oczka* Jesteś chyba drugą autorką, która kupiła mnie całkowicie już po pierwszym tekście

A ty jesteś chyba pierwszą osobą, która tak o mnie napisała. Dziękuję

lisek napisał:
Nie mam pojęcia jak Ci się udało utrzymać kanon tej postaci w fiku o takiej tematyce.

Zawsze fajnie mi się pisze postać House'a. Ale może to dlatego, że mamy podobne poglądy i dość łatwo mi się w niego wczuć

lisek napisał:
To koronny dowód na to, że można ukazywać postać w różnych sytuacjach, różnych momentach życia i wcale nie musi tracić ona nic ze swojej osobowości.

Właśnie tym się posiłkowałam, pisząc ten fik. Cieszę się, że udało mi się to osiągnąć

lisek napisał:
Oczywiście musi robić to po swojemu, dobrze, że Lisa umie czytać między wierszami

Umiejętność czytania między wierszami jest wymagana, kiedy chcesz przeżyć z Housem

lisek napisał:
Cwaniacy interniści no tak, przecież nie chodzi o to, że się martwi, tylko, że otaczają ich sami idioci

Właśnie! A jedynie House potrafi zachować prawdziwy porządek

lisek napisał:
Mogłabym tak bez końca, ale postanowiłam nie zasłodzić Cię na śmierć na pierwszym tekście

Ja lubię słodycze No i podoba mi się twój komentarz. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że podołałam i fik ci się podoba. Możesz być pewna, że postaram się tu częściej zaglądać
Miło mi, że zyskałam kolejną fankę. To cudowne uczucie, kiedy twój tekst się podoba
No i gratuluję ci, lisku 1100 postu

Jane napisał:
Ómarłaś mnie, wiesz?

Ojej A ja się nie znam na reanimacji! Mam zawołać House'a?

Jane napisał:
Szkoda, że czytam to dopiero teraz, miałabym dobry humor nie przez połowę, ale przez cały dzień.

Kolejna osoba, której mój skromny fik poprawił humor

Naprawdę dłuuuugie mi te odpowiedzi wyszły


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:21, 28 Maj 2010    Temat postu:

Wspaniałe.!
Sytuacja z pacjentką taki prawdziwy klimat house'a
Uwielbiam docinki House'a i Cuddy i do tego jeszcze martwiący się Greg
A ta zabawa lokami...
Bardzo mi się podoba ;d
Czekam na kolejne Huddy ficki w twoim wykonaniu


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:59, 14 Cze 2010    Temat postu:

um... a ja mogłabym prosić miętę na żołądek? I to wcale a wcale nie z powodu treści fika, słowo Hilsonki

*pomija milczeniem kilka rzeczy, które aż cisną się na klawiaturę*
... ale Wilsona nadal uwielbiam Już ja wiem, co chodzi mu po głowie - ma nadzieję, że Lisa zacznie rodzić, kiedy utkną w korku, a wtedy on pobiegnie po pomoc i tyle go będzie widać w śnieżnej zamieci Kochana manipulative bitch

Ech, Lady, jak mogłaś tak od nas zdezerterować? Wilson też ma jedwabiste kosmyki, które aż się proszą o przeczesywanie... I zna lepsze sposoby na migrenę, niż melisa z cytryną (przynajmniej House się od nich nie krzywi, o!)
No cóż, pozostaje mi zapolować na Twojego wena i przykuć go tytanowym łańcuchem do Hilsona Możecie się już bać oboje

Taka jedna malutka uwaga (bo mój interpunkcyjny bzik nie da mi spokoju) na losowo wybranym przykładzie:
Cytat:
- Tylko nie myśl, że ci to ujdzie na sucho. – zakomunikował na wpół żartobliwie – Daję wam dwie godziny, a potem zabieram cię powrotem do domu.
...
- Tylko nie myśl, że ci to ujdzie na sucho (tu nie powinno być KROPKI) – zakomunikował na wpół żartobliwie (a tu KROPKA jest niezbędna) – Daję wam dwie godziny, a potem zabieram cię powrotem do domu.


Buziaki

PS. Mam nadzieję, że poród Lisy będzie równie prosty, lekki i przyjemny, co tamten poród House'owy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 3:01, 14 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:49, 14 Cze 2010    Temat postu:

Zdradzieckie Kaczątka Nowy tytuł na bajkę dla dzieci.

Co do treści - okropnie mi się podobało. I mimo że czasami od szczęśliwych zakończeń, wielkich miłości, udanych rodzin itp. robi mi się niedobrze, to ta miniaturka nadzwyczaj przypadła mi do gustu. Jest tala "przez różowe okulary".

Czekam na dalszą część niechronologicznych miniaturek.

Wena! Ogromnego, uśmiechniętego i Hudzinowego!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:21, 15 Cze 2010    Temat postu:

daritta, Agnes, dzięki

Richie napisał:
um... a ja mogłabym prosić miętę na żołądek? I to wcale a wcale nie z powodu treści fika, słowo Hilsonki

daj spokój, obie wiemy, że gdyby to był hilson, rozpływałabyś się w zachwytach

Richie napisał:
ma nadzieję, że Lisa zacznie rodzić, kiedy utkną w korku, a wtedy on pobiegnie po pomoc i tyle go będzie widać w śnieżnej zamieci

A wiesz, ja już mam na tą scenę pomysł, i jedno ci powiem, żadnego utykania w korku z rodzącą nie będzie! I weź mi przestań takie rzeczy o Wilsonie wygadywać! Bo jeszcze każę mu odebrać ten poród bo, np. utkną w windzie

Richie napisał:
Ech, Lady, jak mogłaś tak od nas zdezerterować?

Żadne zdezerterowała. Na to się mówi; "zrobić sobie od czegoś wakacje"

Richie napisał:
No cóż, pozostaje mi zapolować na Twojego wena i przykuć go tytanowym łańcuchem do Hilsona Możecie się już bać oboje

No no, tylko uważaj Nikt jeszcze pana Żelaznego do niczego nie zdołał przykuć. Zresztą, nawet jak, to wątpię aby długo pozostał w niewoli. Nie widziałaś nigdy filmu?

Richie napisał:
PS. Mam nadzieję, że poród Lisy będzie równie prosty, lekki i przyjemny, co tamten poród House'owy

To faktycznie będzie prosty poród. Tylko nie dla House'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:16, 15 Cze 2010    Temat postu:

Mogę sobie tak po cichu zaklepać?
Nikt nie zauważy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:10, 16 Cze 2010    Temat postu:

Lady napisał:
daj spokój, obie wiemy, że gdyby to był hilson, rozpływałabyś się w zachwytach

Więc wielka szkoda, że nie jest
Bo Hilson jest jak pieczeń cielęca, a Huddy jak gulasz ze szczeniaczków (albo z krowy chorej na [link widoczny dla zalogowanych] dla lepszego porównania) - nawet gdyby smakowały i wyglądały identycznie, to szczeniaczkowej potrawy nie wzięłabym do ust - niektórych rzeczy po prostu nie da się strawić

Lady napisał:
I weź mi przestań takie rzeczy o Wilsonie wygadywać! Bo jeszcze każę mu odebrać ten poród bo, np. utkną w windzie

*uzbrojona w mamtowdupizm Richie wcale się nie boi*
...
I jeszcze niech jej Wilson zrobi cesarkę za pomocą złotego Parkera, albo tępego kamienia (jak House u GeeLady)

Lady napisał:
Żadne zdezerterowała. Na to się mówi; "zrobić sobie od czegoś wakacje"

Wakacje w tartaku pełnym trocin? ;>

Lady napisał:
Nikt jeszcze pana Żelaznego do niczego nie zdołał przykuć.

to może się zaopatrzę w wyjątkowo silny elektromagnes?

Lady napisał:
Nie widziałaś nigdy filmu?

Nope

Lady napisał:
To faktycznie będzie prosty poród. Tylko nie dla House'a

ooo To House też będzie rodził? Np. kamienie nerkowe wielkości arbuzów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 2:18, 16 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin