Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nieświęty Mikołaj [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:29, 06 Gru 2009    Temat postu: Nieświęty Mikołaj [M]

Takie lekkie, mikołajkowe bzdury Niestety nie wyszło tak, jak chciałam, bo Wen tak, jak szybko przyszedł, równie szybko wziął nogi za pas i uciekł
Dla wszystkich, którzy wierzą w Mikołaja
Wesołych mikołajek!

Ach, no i przypuśćmy, że ojciec Grega nadal bryka żywy po świecie I przepraszam za długość. Miało być w dwóch częściach, ale jednak dałam całość


Nieświęty Mikołaj




Ze spuszczoną głową przedzierał się przez lobby szpitala. Mrucząc pod nosem stek przekleństw, rzucił kątem oka na stojącą w rogu holu ogromną, świeżą choinkę, przyozdobioną różnokolorowymi bańkami, światełkami i złoto-srebrnymi łańcuchami. Rozłożysty świerk czarował zapachem lasu i soczystą zielenią. Oczarowałby i House’a, gdyby nie fakt, że okres przedświąteczny, jak i same święta, powodowały w nim odruch wymiotny.
Stukając laską o podłogę, ze zniecierpliwieniem wyczekiwał przyjazdu windy. Słysząc za sobą głośny śmiech, odwrócił się odrobinę, patrząc przez ramię na stojącą obok recepcji pielęgniarek Cuddy. Uśmiechała się szeroko, ozdabiając ustawioną na ladzie, małą choinkę złotymi bombkami. Czując na sobie spojrzenie, uniosła głowę. Uśmiech zamarł na jej ustach, przeradzając się w niepewny grymas. Spuszczając wzrok, pokręcił delikatnie głową i zniknął za drzwiami windy.
- Wesołych mikołajek!
Przewrócił oczami, przyśpieszając kroku.
- I tak cię dogonię – mruknął Wilson, podążając za przyjacielem. – Chcesz już zobaczyć, co kupiłem ci na Mikołaja?
- Jeżeli nie jest to butelka burbonu, albo prostytutka owinięta w czerwoną kokardę, to nie bardzo! – Uśmiechnął się ironicznie, wchodząc do gabinetu i szybko zamykając za sobą drzwi. Onkolog zatrzymał się gwałtownie, w ostatniej chwili ratując się od wpadnięcia w szklaną przeszkodę. Nie tracąc jednak uśmiechu z ust, otworzył drzwi i sprężyście wkroczył do środka.
- Coś o wiele fajniejszego – powiedział, kładąc dłonie na biodrach i z uśmiechem wpatrując się w krzywiącego się przyjaciela.
- Później Wilson – mruknął na odczepnego. – Co ten marny substytut choinki robi na moim biurku? – syknął, laską szturchając maleńkie, sztuczne, świąteczne drzewko.
- Przypomina o niesamowitych świętach pojednania i wszechogarniającego szczęścia? – rzucił sarkastycznie.
- Raczej wnerwia i ukazuje hipokryzje naiwnych ludzi – mruknął, niepewnie chwytając ozdobę i wyrzucając ją do kosza. – Przereklamowane bzdury!
- Dlaczego ty tak bardzo nie lubisz świąt, co? Padającego śniegu?
- Nie mogę jeździć na motorze – odparł, siadając na fotelu i przeglądając pocztę.
- Choinka?
- Marnowanie i niszczenie natury.
- Świąteczna kolacja?
- Zebranie ludzi, którzy w jeden dzień roku udają, że wszystko jest w porządku tylko po to, aby przez kolejne trzysta sześćdziesiąt cztery obrzucać się wyzwiskami. – Wzruszył ramionami, rozrywając jedną z kopert i niepewnie zaglądając do środka.
- Święty Mikołaj? – jęknął, siadając na krześle.
- Kłamstwo wpajane małym dzieciom, które dowiedziawszy się prawdy zaczynają wątpić w prawdomówność rodziców, nabawiając się nerwicy. – Spojrzał na małą, ozdobną tekturkę, krzywiąc się nieznacznie. – Tak samo jak świąteczne kartki i życzenia – mruknął, wkładając kartkę z powrotem do koperty. – Ludzie uważają, że wydając kilka dolarów na kawałek tektury, odrobinę brokatu i znaczek pocztowy okażą, jak bardzo zależy im na innych. Gówno prawda – syknął, wyrzucając list do szuflady biurka. – Kolejna hipokryzja.
- A jemioła? – stęknął.
- Wymysł frajerów, którzy nie potrafią bez pretekstu pocałować dziewczyny.
- Czy jest w okresie świąt coś, co lubisz? – zapytał niepewnie.
House zmarszczył brwi, odchylając się na fotelu i spoglądając na okno, za którym prószył śnieg. Uśmiechając się kącikami ust, pokręcił przecząco głową.
- Kompletnie nic – mruknął.
- Dziwny jesteś, wiesz?
- Dzięki za komplement – odparł, uśmiechając się kpiąco. – A co ty widzisz w świętach? – zapytał niby od niechcenia.
Onkolog wzruszył ramionami.
- Chwilę odpoczynku? Można się w końcu zatrzymać i odciąć od otaczającej szarości świata? Spotkać z ukochanymi ludźmi, obdarować ich prezentami i po prostu, choć raz w roku nie udając być szczęśliwym?
- Sentymentalne bzdury – mruknął, pochylając się nad czasopismem motoryzacyjnym.
- Sentymentalne bzdury, mówisz? – zapytał, uśmiechając się kącikami ust. – Jeżeli naprawdę byś tak uważał, to kartkę od ojca wyrzuciłbyś do kosza, a nie ukrywał do szuflady – powiedział cicho, kiwając głową w stronę biurka. – Do jutra House!
Diagnosta zmarszczył brwi, spoglądając niepewnie na wychodzącego z gabinetu przyjaciela.

- Mogę?
Przewracając oczami, podniósł głowę znad gazety. Przytakując cicho, posłał kobiecie pytające spojrzenie. Cuddy uśmiechnęła się lekko i niepewnie przekroczyła próg gabinetu.
- Mam coś dla ciebie – szepnęła, podchodząc bliżej i kładąc na jego biurku niewielki pakunek.
- Dzięki – mruknął, spoglądając na podarunek. – Ale nie mogę tego wziąć.
Administratorka wzruszyła ramionami.
- To wyrzuć! I tak nikomu innemu tego nie dam – wyjaśniła, przestępując z nogi na nogę. – Chciałam cię dzisiaj zaprosić… - szepnęła, spuszczając wzrok. – Do siebie. Będzie Wilson, twoja drużyna i… mam nadzieję, że ty.
- Cuddy… - zaczął łagodnym tonem.
- Ja wiem, Greg – przerwała mu brutalnie, wbijając w niego silne spojrzenie. W jej oczach miotało się wiele emocji, ale trzy z nich były mu bardzo dobrze znane. Widział je o wiele razy za dużo. Nadzieja i strach z domieszką żalu. Mieszanka wybuchowa, która sprawiała, że jego chłodne, skamieniałe serce zamierało w piersi. – Wiem! Ale Rachel za tobą tęskni. Oddziel to, co się między nami stało i zapomnij. Pomyśl tylko po prostu o niej! – szepnęła i odwracając się na pięcie, szybko wyszła z gabinetu.
Odprowadzając ją wzrokiem, zaklął siarczyście i odrzucając na bok dokumenty wstał od biurka i ruszył za kobietą.
- Cuddy!
Stojąc przed windą, przewróciła oczami i zakładając ręce na piersi, powoli odwróciła się w jego stronę, posyłając mu pytające spojrzenie.
- Czego chcesz? – warknęła, mrużąc oczy i próbując ukryć cisnące się do nich łzy.
- To, co się stało… - westchnął, rozglądając się po korytarzu. – Myślałem, że już dałaś sobie z tym radę – mruknął, strosząc brwi i patrząc na nią niepewnie.
Prychnęła cicho.
- Owszem, dałam sobie spokój. W końcu ileż można rozpamiętywać dupka, który bez żadnego ostrzeżenia z dnia na dzień zrywa ponad półroczny związek? – syknęła cicho, wpatrując się głęboko w jego oczy. – Nie mamy, o czym rozmawiać, oprócz tego, że Rachel cierpi i za tobą tęskni! Może, chociaż jej mógłbyś wytłumaczyć, dlaczego ją zostawiłeś i nagle przestałeś kochać. Mnie już nie musisz!
Odwracając się, wsunęła rękę między zamykające się drzwi windy tak, aby się otworzyły. Pewnym krokiem weszła do środka i opierając się plecami o ściankę, niepewnie spojrzała na niego kątem oka. Wydawało mu się, czy naprawdę po jej policzku spłynęła łza, nim drzwi zdążyły się ponownie zamknąć? A więc wciąż tam było. Uwiło sobie gniazdo w beznadziei, strachu i niepewności. Otulało się kołdrą niedomówień, ciągłych zaprzeczeń i bolesnej wygranej rozumu nad racjami serca. Było zwycięskie, chełpiące się i nieposkromione. Cierpienie. Bez grama litości i nadziei na lepsze jurto.
Gdy po raz drugi opuścił ją bez słowa, wydał wyrok na swoje życie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak ogromnym był dupkiem i jak wiele zaprzepaścił, przez własną głupotę i upór. Chciał ją chronić. Jedyne, czego pragnął to to, aby była szczęśliwa. Bez niepewności jutra i ciągłego analizowania jego zachowań. Chcąc dobrze, zmarnował jej życie. Sprawił, że cierpiała bardziej niż kiedykolwiek, zadręczając się pewnie myślami, że nie była dla niego odpowiednia, że jej nie kochał. Głupia! To on nie dorastał jej do pięt. Był zagrożeniem dla jej ustabilizowanego życia. Ciągłym tornadem, które niszczyło wszystko, co napotkało na swojej drodze, nie zważając na skutki. Był złem, a przed tym musiał ją chronić, ale czy miał tyle siły? Czy był na tyle odważny, aby nadal z uniesioną głową patrzeć na jej cierpienie i smutek? Na odrzucone oczy czteroletniego, niewinnego dziecka? Był takim samym dupkiem, jak jego ojciec!
Wracając do gabinetu, wyciągnął z szuflady list i podpalając go zapalniczką, wrzucił spalający się papier do kosza. Kartka powoli zmieniała się w kupkę czarnych zgliszczy. Spalała się powoli, jak serce Gregorego House’a. Obracało się w popiół, by po chwili niczym feniks odrodzić się na nowo.

Wymuszając na twarzy uśmiech, spojrzała na zegar. Mała wskazówka bezlitośnie przesuwała się już ku godzinie dziewiątej. Westchnąwszy, przeniosła wzrok na siedzącą przy oknie córkę, która zastygła w bezruchu wpatrując się w ciemne, grudniowe niebo. Lisa czując na ramieniu ciepły dotyk dłoni, przymknęła oczy.
- Tak mi przykro – szepnął.
Pokiwała delikatnie głową.
- Dziękuję, James! – odparła, nadal nie odwracając wzroku od Rachel. – Tak mi jej szkoda… Tak bardzo go kocha, a on? Chyba wyspecjalizował się w łamaniu serc kobietom z rodu Cuddy – mruknęła, uśmiechając się gorzko.
- Dasz sobie radę? – Spojrzał na stół zastawiony brudnymi naczyniami i kilka pudeł leżących pod choinką, obok których walały się strzępki ozdobnego papieru. – Może zostanę i pomogę ci posprzątać?
- Nie trzeba. – Uśmiechnęła się szerzej, spoglądając w końcu na niego. – Dziękuję, że przyszedłeś. Chyba będę musiała jutro przeprosić resztę za moje beznadziejne zachowanie – szepnęła, wzruszając ramionami.
- Daj spokój. Przecież każdy zdaje sobie sprawę z tego, przez co przechodzicie.
Pokiwała lekko głową.
- Muszę położyć Rachel – szepnęła.
- Do zobaczenia – odparł i nachylając się, delikatnie pocałował ją w czoło. – Śpijcie dobrze. Pa, myszko! – rzucił do dziewczynki, mierzwiąc jej włosy dłonią. Mała nie odpowiedziała, krzywiąc się delikatnie i nadal wpatrując się w szybę.
- Rachel, kochanie, czas iść spać!
Podeszła do dziewczynki, przytulając ją delikatnie do brzucha.
- Mamo, czy Mikołaj do mnie przyjdzie? – spytała cichutko, niepewnie patrząc na Cuddy.
- Oczywiście, skarbie! – Marszcząc brwi, kucnęła obok córeczki. – Dlaczego pytasz?
- Bo chyba byłam niegrzeczna – mruknęła, spuszczając główkę.
- Skąd ten pomysł?
- Bo jakbym była grzeczna, to wujek Greg nie przestałby mnie kochać – szepnęła płaczliwie.
- Och, kochanie – jęknęła cicho i odwracając dziecko w swoją stronę, przytuliła ją mocno. – Czasami niektórzy ludzie, mimo że kochają, to nie potrafią tego okazać.
- I wujek mnie kocha, chociaż nie może mi tego pokazać? – zapytała z nadzieją.
- Mam nadzieję, kochanie, mam nadzieję – szepnęła, zamykając oczy i chowając twarz w gęstych lokach córki.

- To nie był dobry pomysł – jęknął, mrugając szybko powiekami. Zrobił kolejny niepewny krok i syknął złowieszczo. – Szkoda, że nie dodali do tego noktowizora! – warknął, schylając się i dotykając dłonią pulsującego z bólu piszczela. Pieprzona donica! Będzie musiał ją stąd usunąć, jak tylko będzie to możliwe. Docierając w końcu do drzwi, sięgnął pod jeden z kwiatków, wyciągają zapasowy klucz. Uśmiechając się tryumfująco, po omacku włożył klucz do zamka i przekręcił. Kliknięcie otwieranych drzwi, rozniosło się echem po pogrążonym w ciszy domu. Zacisnął zęby i przełykając ślinę, szybko wsunął się do środka. Odetchnąwszy głęboko, zamknął drzwi i pewnym krokiem ruszył przed siebie. Jedyne, co poczuł, to jak jego nogi odrywając się od podłogi, a potem przyszedł tylko ogłuszający łomot.
- Ożeż kurwa!

Zerwała się z łóżka, nieprzytomnym wzrokiem rozglądając się wokół. Przełykając ślinę, spojrzała na zegar, który wskazywał dokładnie piętnaście minut po północy. Wstając niepewnie, założyła szlafrok i powolnym krokiem ruszyła w kierunku, z którego dochodziło przeklinanie i hałas. Zatrzymując się koło garderoby, przygryzła wargę i wyciągnęła ze środka jeden z kijów golfowych, obracając go w dłoniach. Schodząc po schodach, zaświeciła światło i przymrużyła oczy, patrząc na coś, co miotało się na środku jej holu. Czerwona plama klęła siarczyście, próbując wydostać się spod stosu pudeł. Cuddy zacisnęła mocniej kij w dłoniach i niepewnie pokonała ostatni dystans, który dzielił ją od owego czegoś. Drżącą dłonią wyciągnęła przed siebie broń i szturchnęła czerwoną masę.
- Au! – syknął, męski głos.
- Greg?! – wrzasnęła i kucając zrzuciła z niego ogromne pudło po domku dla lalek. – Co ty tu, do cholery robisz?!
Diagnosta spojrzał na nią spode łba.
- Ho, ho, ho – warknął, zaciskając groźne usta.
Cuddy zmierzyła go od stóp do głów i uświadamiając sobie, że mężczyzna ma na sobie strój Mikołaja, wybuchła donośnym śmiechem.
- Ale mikołajki były wczoraj! – szepnęła, wstając i podając mu rękę. Nadal mrucząc coś pod nosem, podniósł się ociężale.
- Najpierw renifery się spiły, a potem trafiliśmy na korki – rzucił sarkastycznie, masując obolałą nogę.
- Ale dlaczego masz na sobie strój Mikołaja? – szepnęła, podnosząc z ziemi obszytą białym futerkiem czerwoną czapkę.
- Chciałem zrobić Rachel niespodziankę – mruknął. Cuddy zmarszczyła brwi, czyżby Gregory House właśnie się zawstydził?
Jęcząc cicho pod nosem, podniósł na nią wzrok. Serce znów zamarło mu w piersi. Tyle, że tym razem, po chwili zaczęło galopować jak szalone. Cuddy uśmiechała się delikatnie, patrząc na niego wzrokiem, w którym szczęście i miłość, wygrywało walkę ze wszelakim żalem i smutkiem.
- Kocham cię – szepnęła.
Diagnosta uśmiechnął się delikatnie.
- Uwierzysz, jeśli powiem, że ja ciebie też?
- W tych fatałaszkach? Uwierzę ci we wszystko!
- Dziękuję za prezent – odparł, popychając ją w stronę drzwi. – Abstrahując od tego, że było to puste pudełko!
Zachichotała cicho, obejmując go ramionami w pasie.
- Potrzebowałam podstępu, aby z tobą porozmawiać! Nie miałam już siły dłużej cię ignorować – wzruszyła ramionami, spuszczając głowę. Czując jak w końcu oparła się plecami o ścianę, spojrzała na niego niepewnie, a następnie przeniosła wzrok na wiszącą na framudze jemiołę.
- Jemioła? – sapnęła, krzywiąc się nieznacznie. – Ponoć to dla frajerów, którzy nie mają pretekstu, żeby pocałować dziewczynę.
Spojrzał na nią pytająco.
- Rozmawiałam z Wilsonem – wyjaśniła, przewracając oczami.
- Uhm… - przytaknął, uśmiechając się łobuzersko. – Czyli wychodzi na to, że każdy pretekst jest dobry, nie? – szepnął tuż przy jej ustach.
- Jak najbardziej – jęknęła i chwytając go za sztuczną brodę, przyciągnęła do siebie, całując namiętnie. – Ale tej brody to musimy się pozbyć, Nieświęty Mikołaju! – mruknęła, pomiędzy pocałunkami, uśmiechając się szeroko.
- Chyba polubię święta – mruknął, puszczając jej oko.
- Mamo? Dlaczego całujesz Mikołaja?!
Powoli oderwali się od siebie, patrząc z niepokojem i obawą w stronę stojącej na schodach Rachel. Dziewczynka zmarszczyła brwi i zakładając ręce na piersi posłała im groźne spojrzenie.
- Kto tym razem się tłumaczy? – szepnął. Cuddy uniosła jedną brew. No tak, znów przyszedł czas, aby wcielić się w rolę tatusia.
- Ho, ho, ho? – jęknął, uśmiechając się szeroko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Nie 18:23, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:33, 06 Gru 2009    Temat postu:

Zaklepuje miejsce !!!

EDIT: Nie mogę!!! Ty jesteś naprawdę genialna

Bardzo fajny pomysł!
House w wydaniu 'Święty Mikołaj"
Czekam na dalsze miniaturki.

Ściskam mocno
Oddana,
HuddyFan


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HuddyFan dnia Nie 17:30, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:48, 06 Gru 2009    Temat postu:

Cudowne
Lisa z kijem
House w przebraniu i z braoda
Cuddy calujaca "mikolaja" na oczach corki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:03, 06 Gru 2009    Temat postu:

Krótkie, miłe, lekkie i przesympatyczne No i przede wszystkim świąteczne Huddy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:12, 06 Gru 2009    Temat postu:

Cytat:
- Ale mikołajki były wczoraj! – szepnęła, wstając i podając mu rękę. Nadal mrucząc coś pod nosem, podniósł się ociężale.
- Najpierw renifery się spiły, a potem trafiliśmy na korki – rzucił sarkastycznie, masując obolałą nogę.




Cytat:
- Mamo? Dlaczego całujesz Mikołaja?!




Rewelacja.House jako Mikołaj
Super pomysł


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:14, 06 Gru 2009    Temat postu:

Kikuś
Toż to jedna wielka perełka
Wiesz, że razem z Agnieszką jesteście moimi mistrzami Huddowych fików
GENIALNE w każdym calu
Pomysł, wykonanie, zachowanie postaci
Dialogi, Wilson i cudowna Rachel
Tym pytaniem "Dlaczego mamusiu całujesz Mikołaja" rozwaliłaś mnie totalnie
Kocham mikołajki Twoją twórczość i Housowego przeklinającego i całującego się pod jemiołą nieświętego Mikołaja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:32, 06 Gru 2009    Temat postu:


Ho, ho, ho!
Dostałam ataku śmiechu!
Od momentu przyjścia House pod dom Cuddy do końca miniaturki - po prostu BÓSTWO!

Jak se wyobrażę Grega w stroju Mikołaja i Lisę paradującą z kijem golfowym w rękach....
Rozbawiłaś mnie na Amen
Wyluzowałam się po nauce do sprawdzianu z geografii.
Czekam na więcej twoich tworów.

Całuję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Nie 18:33, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:09, 06 Gru 2009    Temat postu:

Kika!
Boskie!!!!!!
Cuddy całująca Mikołaja
po prostu... super!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:19, 06 Gru 2009    Temat postu:

Kika napisał:
- Bo jakbym była grzeczna, to wujek Greg nie przestałby mnie kochać – szepnęła płaczliwie.

Tu mi się oczka zaszkliły.
Kika napisał:
Schodząc po schodach, zaświeciła światło i przymrużyła oczy, patrząc na coś, co miotało się na środku jej holu. Czerwona plama klęła siarczyście, próbując wydostać się spod stosu pudeł. Cuddy zacisnęła mocniej kij w dłoniach i niepewnie pokonała ostatni dystans, który dzielił ją od owego czegoś. Drżącą dłonią wyciągnęła przed siebie broń i szturchnęła czerwoną masę.
- Au! – syknął, męski głos.


Kika napisał:
- Najpierw renifery się spiły, a potem trafiliśmy na korki


Kika napisał:
- Mamo? Dlaczego całujesz Mikołaja?

Biedne dziecko będzie miało traume, jej mama całowała się z Mikołajem.

Genialne Kika!
Leżę i nie mogę wstać.
Ach... ta jemioła.
I bardzo dobrze, że w jednej części. Ja bym Cię chyba znalazła i napadła, żeby poznać ciąg dalszy.
Pozdrawiam cieplutko i dużo wena, i czasu .


P.S. Wiesz, co może i genialnie piszesz, ale to nie zmienia faktu, że przez Ciebie mój świat legł w gruzach! Zniszczyłaś całe moje dotychczasowe życie. Już nigdy nie będę wierzyła rodzicom! Jak mogłaś zrobić to tak brutalnie? W kilku zdaniach? Dlaczego Święty Mikołaj nie istniejee!?

Mi już chyba dzisiaj gorzej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:24, 06 Gru 2009    Temat postu:

Łooł :wondeful: To było coś przepięknego!
Piszesz przepięknie, widać, że masz talent!
Czytało się tak lekko, przyjemnie, że ..

Swoją drogą chciałabym zobaczyć Grega w stroju mikołaja <lol2> Jakoś sobie nie moge go wyobrazić.

Końcówka przepiękna. Szkoda, że to tylko miniaturka, ale dziękuję za nią

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:47, 06 Gru 2009    Temat postu:

Kika ach Kika,
dziewczyna ratownika!

Jedna z najlepszych miniaturek, które miałam przyjemność przeczytać.
I przeczytam ją jeszcze raz, zobaczysz!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin