Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trudne wybory, czyli niespodziewany początek i... [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:12, 05 Gru 2010    Temat postu: Trudne wybory, czyli niespodziewany początek i... [Z]

To znowu ja. Nie bić
Czy przychodzę do Was z czymś świeżym i zaskakującym?
Niestety nie Przychodzę do Was ze swoją wersją początku Huddy i końca serialu. Nie mam pojęcia kiedy będą pojawiały się kolejne części. Wiecie jak to jest jak wen kaprysi, a jak go nie ma wcale to już w ogóle nic nie wiadomo. Na razie dość poważnie, ale to nie znaczy, że tak będzie cały czas. W fiku będę wykorzystywać fragmenty swojego innego fika, będą to dialogi z "Rozmów (nie) kontrolowanych." A, i nie mam worda więc tekst może się dziwnie układać, choć starałam się by nie był "rozjechany." Chyba tyle.







Trudne wybory, czyli niespodziewany początek i nieprzewidywalne zakończenie [NZ]


Życie jest do dupy. Nigdy się z tobą nie liczy, choćbyś nie wiem jak bardzo się starał ono i tak cię wykiwa zostawiając w samych kalesonach na środku polnej drogi. Drogi, która od samego początku prowadziła do nikąd. Myślisz, po jaką cholerę w ogóle ruszałem się z miejsca? Po co mi to było? Czy był jakiś misterny plan? I kto to wszystko spieprzył?! Niestety nie doczekasz się odpowiedzi, a dziwne przeświadczenie, że coś dyszy ci za uchem i uśmiecha się prześmiewczo pozostanie już na zawsze.
Szczęście jest do dupy. Bo zwykle szczęśliwi są wszyscy z wyjątkiem nas samych. Podniósł wzrok i uśmiechnął się ironicznie. Ktoś tam na górze zdecydowanie za nim nie przepadał.
- Jak się czujesz? - piękna brunetka o dziwnie zatroskanym spojrzeniu postanowiła zakłócić jego głębokie, filozoficzne rozmyślania. W innym przypadku może by i się ucieszył z niespodziewanego nalotu Patty i Selmy, ale tym razem właścicielka owych bliźniaczek wybrała zły moment. W ogóle ostatnio wszystko robiła źle. Irytowała go wszystkim co mówiła i robiła. A przyczyna była prosta, a raczej prostacka. Dziecinna, nudna jak flaki z olejem i kompletnie pozbawiona charakteru. Tak, Lucas Douglas.
- Twoja troska jest co najmniej dziwaczna - zakpił.
- Przestań - przychodząc do niego miała dwieście procent pewności, że ją wyśmieje. Jednak tak dawno nie rozmawiali, zwyczajnie się za nim stęskniła.
- Nie - z zamyślenia wyrwał ją głos diagnosty.
- Co nie?
- Jakikolwiek jest powód twojej wizyty, ja mówię nie - przyglądał się jej uważnie. Z mikroskopijną niemal precyzją śledził każdą zmianę malującą się na jej twarzy. Miał rację, odkąd zaczęła się spotykać z tym chłoptasiem starciła to coś. Ten błysk w oku i zadziorność, którą dało się wyczuć w każdym jej słowie. W tej chwili uświadomił sobie, jak bardzo mu tego brakuje.
- A co jeśli przyszłam zaprosić cię na lunch?
- Nie sądzę. Z Wilsonem łączy cię jedynie beznadziejny gust w doborze partnerów życiowych.
- To nie było miłe.
- Nie miało być.
- Więc tak teraz będzie? - miała ochotę wyjść z jego gabinetu, ale nie potafiła. I w tym momencie nie wiedziała kogo nienawidzi bardziej. Siebie, czy jego? Była wściekła i zagubiona, bo bez względu na to jak bardzo ją ranił wciąż go potrzebowała. W każdej miniucie swojego beznadziejnego życia. Potrzebowała jego głosu, jego spojrzenia, zapachu...
- Co ty w nim widzisz? - pokiwał głową z politowaniem.
- To czego ty nie dostrzegasz - podświadomie podjęła jego grę.
- Czyli kawałek mięsa - zamierzał zadawać cios za ciocem. Ból w jej oczach sprawiał, że ten w jego sercu stawał się bardziej znośny. Przecież nikt nie lubi cierpieć w samotności.
- Uważasz, że jestem z nim, bo jest młody i przystojny?
- Ty to powiedziałaś.
- Jest czuły, troskliwy i kocha mnie - recytowała niczym mała dziewczynka wyuczony wierszyk na szkolnym przedstawieniu. Ale on nie był ckliwą staruszką, by dać nabrać na takie głodne kawałki.
- Okłamujesz się.
- Nie uda ci się to! - drżała. Osiągnął swój cel.
- Co? - z każdą chwilą podobało mu się to coraz bardziej. Wygrywał.
- Nie zniszczysz mojego szczęścia!
- "To" nazywasz szczęściem - spojrzał jej głęboko w oczy.
- "To" jest związek, ty i tak tego nie zrozumiesz.
- Masz rację. Nie rozumiem kobiet, które kończąc czterdziestkę łapią się pierwszego lepszego dupka, by udownić reszcie świata, że są szczęśliwe.
- Obrażasz mnie - ból stopniowo przeradzał się w agresję. Coraz trudniej było jej zapanować nad własnymi emocjami.
- On cię wykorzystuje. Starsza laska zwróciła na niego uwagę i pozwala mu się bawić w dom. Swoją drogą, tak się zastanawiam... nadążasz za nim w łóżku?
- Przestań! Jesteś obrzydliwy.
- Zrozum, że to się nie uda - udawał obojętnego, a wręcz rozbawionego całym tym przedstawieniem. Bóg jeden raczy wiedzieć ile go to kosztowało.
- Nienawidzę cię! - podeszła do jego biurka i wykrzyczała mu to prosto w twarz.
- Nie jesteś już tą samą Cuddy, którą znałem.
- Ludzie się zmieniają, House.
- Ludzie się nie zmieniają, Cuddy - nachylił się w jej stronę. Czuł jej przyspieszony oddech i galopujące serce.
- Nie rozumiesz. Mam Rachel, Lucas’a, w końcu mam rodzinę - czuła, że drży, że powinna się odsunąć, jednak znów nie potrafiła. Odkąd zaczęła spotykać się Lucase'm ich stosunki stały się oziębłe i puste. Ona czuła się pusta. Brakowało jej tych emocji, które potrafił rozbudzić w niej tylko ten zimny drań. Dupek bez serca, bez którego nie potafi się obejść.
- Ale czy jesteś szczęśliwa? Czy tego właśnie chciałaś? - wyszeptał jej wprost do ucha niemal muskając jej policzki swoimi rozpalonymi wargami. Napięcie między nimi osiągnęło punkt krytyczny.
- Zostaw mnie… - była pewna, że gdyby nie biurko między nimi wpakowałaby mu się na kolana i kochała się nim do utraty tchu.
- To niemożliwe. Dobrze o tym wiesz. Poza tym to ty do mnie przyszłaś.
- Już nic nie wiem.
- Boisz się prawdy - napawał się jej zapachem. Jej strach był dla niego swoistym afrodyzjakiem. Pożądał tej kobiety niemal od zawsze. Tego wszystkiego, co sobą reprezentowała. Jej ciało, umysł, dusza... Bał się, że w końcu straci nad sobą panowanie.
- Nie chcę zostać sama.
- Nigdy nie będziesz sama - otworzyła przymknięte do tej pory oczy i dopiero teraz zauważyła, że diagnosta już się odsunął i przygląda się jej uważnie. Była idiotką. Bo im bardziej starała się iść naprzód tym bardziej się cofała. Przed oczami miała jego silne ramiona, rozbudowany tors i nieprzeniknione spojrzenie. Wyszła. Musiała uciec. Dopiero teraz był wściekły. Właśnie dlatego unikał kobiet. Były dla niego zbyt skomplikowanymi istotami. Nie miał pojęcia co miał oznaczać ten cyrk w jego gabinecie. Że niby myślała, że nic się między nimi nie zmieni? Że będzie się bzykać z tym baranem, a on ma robić za dobrą owieczkę błogosławiącą ich związek? Nie. Był pewien, że Cuddy nie mogła tak pomyśleć, a może jednak?

Nie pamiętał jak w ogóle dostał się do domu. Miał nadzieję, że po drodze nie pozbawił życia jakiejś biednej, zabłąkanej na jezdni wiewiórki. Co innego, gdyby przejachał jakiegoś detektywa albo wielki administartorski tyłek. Tak, to z pewnością poprawiałoby mu humor, ale wtedy na pewno, by o tym pamiętał. - Cóż, życie jest do dupy - powiedział sam do siebie. Przekręcił klucz w zamku i wszedł do środka. Dokuśtykał do kuchni i wyjął z lodówki butelkę piwa. Po drodze do salonu zrzucił plecak i kurtkę. Nie zapalał światła. Lubił ciemność. Był to stan, który idealnie wpasowywał się w jego mroczną naturę. Butelkę chłodnego, złotego napoju po omacku położył na stoliku przed sobą. Westchął wciągając głęboko powietrze i rozwalił się swojej czarnej kanapie. Coś było jednak nie tak. Jedną rękę ułożył na pilocie od telewizora, a drugą... - Jasna cholrera! - przeklnął w myślach. - Czy to jest kolano? - przesunął niepewnie dłoń w górę, gdy poczuł pod palcami zwijający się materiał spódnicy odetchnął z ulgą. - To nie Wilson - pomyśłał.

Cdn...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 11:39, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[3]
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:01, 05 Gru 2010    Temat postu:

Lisek is back!!
ja nie mam zamiaru bić bo za dobrze mi się czytało
baaaardzo chętnie zapoznam się z dalszymi częściami


<i>- On cię wykorzystuje. Starsza laska zwróciła na niego uwagę i pozwala mu się bawić w dom. Swoją drogą, tak się zastanawiam... nadążasz za nim w łóżku?</i>

<i>Ona czuła się pusta. Brakowało jej tych emocji, które potrafił rozbudzić w niej tylko ten zimny drań. Dupek bez serca, bez którego nie potrafi się obejść.
- Ale czy jesteś szczęśliwa? Czy tego właśnie chciałaś? - wyszeptał jej wprost do ucha niemal muskając jej policzki swoimi rozpalonymi wargami. Napięcie między nimi osiągnęło punkt krytyczny.
- Zostaw mnie… - była pewna, że gdyby nie biurko między nimi wpakowałaby mu się na kolana i kochała się nim do utraty tchu. </i>
kolejny przykład geniuszu Liska

<i>Coś było jednak nie tak. Jedną rękę ułożył na pilocie od telewizora, a drugą... - Jasna cholera! - przeklną w myślach. - Czy to jest kolano? - przesunął niepewnie dłoń w górę, gdy poczuł pod palcami zwijający się materiał spódnicy odetchnął z ulgą. - To nie Wilson - pomyślał. </i>
Twojego wena

Natchnienia życzę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez [3] dnia Nie 14:02, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:00, 05 Gru 2010    Temat postu:

kurczę, ta nadzieja na koniec, że wilson zaczyna nosić spódnice
pozatym jestem za usunięciem biurek

Oczywiście jak zwykle fajnie, mam nadzieję, że niedługo pojawi się C.D.
Jedyna, drobna uwaga- house chyba dwukrotnie powtarza coś prawie tak samo jak cuddy
"ludzie się zmieniają/ ludzie się nie zmieniają"
"niechcę być sama/ nigdy nie zostaniesz sama"
możliwe, że się czepiam ale według mnie brzmi to dziwnie.

Mimo wszystko jest to kolejny twój supertwór
pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:32, 05 Gru 2010    Temat postu:

Och tak, biurka zdecydowanie powinny zniknąć z powierzchni ziemi ^^

Cytat:
- Nie rozumiesz. Mam Rachel, Lucas’a, w końcu mam rodzinę - czuła, że drży, że powinna się odsunąć, jednak znów nie potrafiła. Odkąd zaczęła spotykać się Lucase'm ich stosunki stały się oziębłe i puste. Ona czuła się pusta. Brakowało jej tych emocji, które potrafił rozbudzić w niej tylko ten zimny drań. Dupek bez serca, bez którego nie potafi się obejść.
- Ale czy jesteś szczęśliwa? Czy tego właśnie chciałaś? - wyszeptał jej wprost do ucha niemal muskając jej policzki swoimi rozpalonymi wargami. Napięcie między nimi osiągnęło punkt krytyczny.
- Zostaw mnie… - była pewna, że gdyby nie biurko między nimi wpakowałaby mu się na kolana i kochała się nim do utraty tchu.
- To niemożliwe. Dobrze o tym wiesz. Poza tym to ty do mnie przyszłaś.
- Już nic nie wiem.
- Boisz się prawdy - napawał się jej zapachem. Jej strach był dla niego swoistym afrodyzjakiem. Pożądał tej kobiety niemal od zawsze. Tego wszystkiego, co sobą reprezentowała. Jej ciało, umysł, dusza... Bał się, że w końcu straci nad sobą panowanie.
- Nie chcę zostać sama.
- Nigdy nie będziesz sama - otworzyła przymknięte do tej pory oczy i dopiero teraz zauważyła, że diagnosta już się odsunął i przygląda się jej uważnie.


Świetny fragment. Kobieto, w tym jest erotyzm! Chemia aż iskrzy. Naprawdę, reszta opowiadania, chociaż dobra, przy tym kawałeczku to małe miki. (Głupio to brzmi, ale naprawdę dowodzi wielkiego uznania z mojej strony!)
Jedno mi tylko zazgrzytało:
Cytat:

- On cię wykorzystuje. Starsza laska zwróciła na niego uwagę i pozwala mu się bawić w dom. Swoją drogą, tak się zastanawiam... nadążasz za nim w łóżku?

To jest szczyt chamstwa, po którym Cuddy powinna trzasnąć go na odlew w pysk i sobie wyjść. Cuddy, którą znamy, nie zareagowałaby dziecinnym "Jesteś obrzydliwy!". Co więcej, nie wydaje mi się, żeby nawet House sobie na to pozwolił, jeśli akurat nie daje się ponieść emocjom, na co House pozwala bardzo rzadko, w sytuacjach krytycznych. To nie jest ta sytuacja. Na Twoim miejscu zrezygnowałabym z tego fragmentu.

Aha, jeszcze jedno: Lucasa, Lucasem - bez apostrofu. Apostrof stawiamy odmieniając nazwiska zagraniczne wtedy, kiedy litera kończąca nazwisko jest niema - czyli House'a, House'owi (nie wypowiadamy e), ale już z Housem czy z Lucasem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Nie 19:35, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:29, 05 Gru 2010    Temat postu:

Witaj Lisku,

ale mnie cieszy Twój nowy fik. Na dodatek +18, czyli to co lubię w Twoim wydaniu najbardziej:)
Sprawiasz, że Huddy znów trochę ożyje, bo ostatnio spokojnie się tu zrobiło. Pewnie dlatego, że obecnie serial dostarcza wielu emocji Hudzinom...
Weny, weny życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
000paulina000
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:38, 05 Gru 2010    Temat postu:

niezły początek czekam z niecierpliwością na dalsze części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:20, 06 Gru 2010    Temat postu:

Lisurze! Niby to nie jest świeże, ani zaskakujące, jak wspomniałaś, ale sprawiło mi ogromną radość.
Właśnie bardzo swobodnie się czytało, miło i przyjemnie. Z resztą u ciebie tak zawsze jest.

lisek napisał:
- Nie rozumiesz. Mam Rachel, Lucas’a, w końcu mam rodzinę - czuła, że drży, że powinna się odsunąć, jednak znów nie potrafiła. Odkąd zaczęła spotykać się Lucase'm ich stosunki stały się oziębłe i puste. Ona czuła się pusta. Brakowało jej tych emocji, które potrafił rozbudzić w niej tylko ten zimny drań. Dupek bez serca, bez którego nie potafi się obejść.
- Ale czy jesteś szczęśliwa? Czy tego właśnie chciałaś? - wyszeptał jej wprost do ucha niemal muskając jej policzki swoimi rozpalonymi wargami. Napięcie między nimi osiągnęło punkt krytyczny.
- Zostaw mnie… - była pewna, że gdyby nie biurko między nimi wpakowałaby mu się na kolana i kochała się nim do utraty tchu.
- To niemożliwe. Dobrze o tym wiesz. Poza tym to ty do mnie przyszłaś.
- Już nic nie wiem.
- Boisz się prawdy - napawał się jej zapachem. Jej strach był dla niego swoistym afrodyzjakiem. Pożądał tej kobiety niemal od zawsze. Tego wszystkiego, co sobą reprezentowała. Jej ciało, umysł, dusza... Bał się, że w końcu straci nad sobą panowanie.
- Nie chcę zostać sama.
- Nigdy nie będziesz sama - otworzyła przymknięte do tej pory oczy i dopiero teraz zauważyła, że diagnosta już się odsunął i przygląda się jej uważnie.

Uhhh, jak to powiedziała Pirania, był tam erotyzm i to wielki, aż nim kipiało. Oczywiście to na plus.
lisek napisał:
- Czy to jest kolano? - przesunął niepewnie dłoń w górę, gdy poczuł pod palcami zwijający się materiał spódnicy odetchnął z ulgą. - To nie Wilson - pomyśłał.

Aaaahaah! Wyobraziłam sobie Wilsona w spódnicy i na szpilkach!
Ale jeśli to est Cuddy... a musi to być Cuddy to będę bardzo, ale to bardzo zadowolona.
Nic nowego, ale jednak bardzo ciekawe. Szczególnie końcówka intrygująca...
Czekam na dalszy rozwój akcji.


PS Kurczę, jak dawno nie pisałam komentarza. Dziwne, że pamiętam jak się używa opcji "Cytuj".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciapkowa13
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skąd to pytanie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:34, 06 Gru 2010    Temat postu:

Witaj!
Wróciłaś wreszcie uwielbiam twoje fiki...
Ogólnie bardzo mi się podobało czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aśka171
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:51, 06 Gru 2010    Temat postu:

Super fik. Jestem strasznie ciekawa co dalej ;D Pozostaje mi tylko czekac.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:52, 07 Gru 2010    Temat postu:

O... jeee..
Nie spodziewałam sie, że ktoś może tęsknić. Przyznam szczerze, że trochę mi tego pisania brakowało. Ale do rzeczy.

[3]
Och... bez przesady, ale skoro masz ochotę na kolejną część, to cóż, sama jesteś sobie winna Będzie i kolejna część, nawet zaraz Wen aż się zawstydził Dzięki.

Zuu Zawsze mnie cieszy, jak ktoś wczytuje się na tyle, by zauważać takie rzeczy, ale tym razem powtórzenia są jak najbardziej zamierzone Miało to obrazować to, że Huddy takie jest House mówi czarne, Cuddy białe, Cuddy, że ludzie się zmieniają, House, że nie. Co nie zmienia faktu, że w przyszłości postaram się tego unikać Dzięki.

Pirania, witaj
łał, takie miłe słowa, od mojego ulubionego tłumacza Huddystycznych fików, dziękuję
Masz 100% racji, fragment mocny, może za mocny, ale obecnie brakuje mi tej ostrości w Huddy dlatego tu trochę sobie pozwalam, to miało bardzo dobitnie oddać ich desperację i złość, znaczy gniew House'a i bezradność Cuddy. Najpierw chciałam usunąć, ale skoro ktoś nawet zacytował fragment, to jednak zostawię, co nie zmienia faktu, że nadal proszę o tego typu wskazówki Dzięki.

Ala
Serio, ta kategoria wychodzi mi najgorzej, ktoś kiedyś powiedział, że będzie musiał czekać na +85 w moim wydaniu, żeby coś tam się działo Dzięki, podniosłaś mnie na duchu

Paulinka, dzięki oby ciąg dalszy też okazał się niezły.

Jezu Chryste... znaczy się Ley, to ty
Kopę lat, aż mnie zestresowałaś, wiesz jak to jest, stary czytelnik, to wymagający czytelnik Dzięki, tylko nie przeceniaj moich możliwości

Ciapkowa
Och... wzruszyłaś mnie, bardzo dziękuję i ciszę się, że się podobało

Aśka, myślę, że Twoje czekanie właśnie dobiegło końca


A więc tak. Przydługawo i dziwnie. Być może większość nie zrozumie czemu akurat tak. Ale cóż, mój wen tak właśnie to sobie wyobraził. Wybaczcie mojej Cuddy, ale najwyraźniej nie tylko twórcy w serialu lubią majstrować przy jej charakterze. Chociaż akurat dla mnie to jest możliwe. Ja tak właśnie postrzegam obie te postaci. Bardzo nietuzinkowo. I jestem w stanie sobie wyobrazić najdziwniejsze zachowania w ich wykonaniu. Tak, będzie ich więcej. TYCH scen nigdy nie potafiłam pisać. Więc wybaczcie. Ja widzę Huddy jako pełny napięcia, dynamizmu, głęboki, a zarazem dość "brutalny?" i popieprzony do granic możliwości związek i w taki sposób będę próbowała go tu ukazać. Czy mi się uda?
Pewnie nie, ale spróbuję :wink:



II


Szok, konsternacja i dziwne przeświadczenie, że zaraz obudzi się w szpitalu; podłączony do tysiąca ogromniastych rurek powpychanych do wszelkich możliwych otworów jego ciała, po tym jak rozbił się na tej pieprzonej wierzbie, która od lat zbiera krwawe żniwo na pobliskim zakręcie; nie opuszczały go ani na chwilę. Siedział tak, próbując za wszelką cenę przeanalizować to, co się dzieje. Trzyma dłoń na jej udzie, słyszy jej przyspieszony oddech, wyczuwa jej drżenie. Oboje milczą. Czyżby przewielmożna instytucja pt."Życie" szykowała dla niego kolejną lekcję z gatunku "I obudził się bez gaci w pustym łóżku?" Jakby na znak ciągłego niedowierzania zacisnął dłoń jeszcze bardziej. Jędrna skóra napinała się pod jego palcami, a stłumione westchnięcie kobiety sprawiło, że zrozumiał. To działo się naprawdę. Ona tu była. Tylko po co? Czy właśnie po to? A może chodzi o kolejny przypadek albo zaległe godziny w przeklętej przychodni? Ale, gdyby tak było to przecież nie siedziałaby na jego kolanach, a jego dłonie nie masowałyby jej kształtnych pośladków. - A może to jednak nie ona? - przeszło mu przez myśl. Może to jakaś paniusia, która po prostu pomyliła numer mieszkania? I wbrew temu, że było to zarówno bardziej prawdopodobne jak i bezpieczniejsze dla niego wytłumaczenie jego podświadomość doskonale zdawała sobie sprawę z tego z kim ma doczynia. Ich twarze się stykały. Głaskała jego szorstkie policzki, jej delikatny nos wdychał zapach każdej komórki jego ciała. Napawała się tą chwilą. Tą elekrtyzującą bliskością. W momencie, w którym on myślał o wszystkim, ona nie myślała w ogóle. Miała tylko świadomość, że jest milion razy bardziej popieprzona od niego. On przynajmniej nie udawał przed nią, że jest szczęśliwy. A ona... jej pseudo obojętność i wmawiana sobie przez lata mantra, że nic do niego nie czuje i że może być szczęśliwa z każdym, tylko nie z nim, doprowadziły ją do ostatecznego aktu szaleństwa. Do otwarcia się, obnażenia głęboko skrywanych uczuć. Do zdrady własnych zasad, przekonań, chłopaka... Desperacja, bezradność i wypalające ją od wewnątrz pragnienie, by się temu poddać. W imię durnych i często wyśmiewanych banałów. W imię szalonej namiętności i jedynej, prawdziwej miłości. To właśnie czuła. Odchyliła głowę do tyłu, a on niczym rasowy wampir wpił się w jej szyję. Muskał, przygryzał, całował. Gdziekolwiek były ich umysły, ciała były dokładnie tu i teraz. Spragnione siebie jak nigdy wcześniej. Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, która chociaż w najmniejszym stopniu tłumaczyłaby to co się teraz dzieje, po prostu przyjął to jako kolejną okoliczność, z którą przyjdzie mu się zmierzyć. Cholernie przyjemną okoliczność. Pachniała drogimi perfumami, balsamem kokosowym i czymś jeszcze... niemal erotycznym strachem. Z każdą chwilą ich serca pompowały krew coraz szybciej. Oddychanie stawało się nielada wyzwaniem. Gdy on odpinał guziki jej bluzki ona wargami obrysowywała linię jego szczęki. Tak bardzo pragnęła go pocałować, ale nie zrobiła tego. Bała się, że wtedy się "obudzą", że wszystko się skończy. Zawsze z pogardą odnosiła się kobiet, z którymi się spotykał, a dziś sama zapragnęła być jedną z nich. Dlaczego? Bo życie jest do dupy i nie pozwala nam pisać swoich własnych scenariuszy ze szczęśliwym zakończeniem. Bo utknęła nad przepaścią własnej dumy, bo nie miała wystarczająco dużo siły, by przedrzeć się przez kanion strachu i zacząć żyć zgodnie z własnym sumieniem. Zawsze postępowała zgodnie z obowiązującymi normami, szukała tego, co powszechnie uznaje się za szczęście. Tworzyła wokół siebie malownicze obrazki oglądane w ckliwych telenowelach. Niestety imię Rossalba nigdy do niej nie pasowało. A on? On już od dawna leżał na dnie, nie bał się upadku. I choć nie wierzył, że to co dzieje może ich dokądkolwiek zaprowadzić, zamierzał wykorzystać tę sytuację w dwustu procentach. Przecież, tylko idiota zatrzymałby się w tym momencie. Jego dłonie były wszędzie, wędrowały od pośladków wzdłuż kręgosłupa i z powrotem. Ustami dopieszczał jej piersi. Drżała. Rozkosz, którą jej sprawiał pozbawiała ją wszelkich zahamowań. Napierała na niego każdym centymetrem swojego idealnego ciała. Jeszcze nigdy nie czuł się tak bardzo pożądany jak w tej chwili. Żadna kobieta nie rozbudziła jego zmysłów tak bardzo. Czuł się jej panem i władcą. Idealnie reagowała na jego poczynania. Żadna nie była tak bardzo jego, jak ona w tej chwili. Krople potu na jego plecach i nagim torsie, jej rozpalone policzki i niestabilny oddech były dowodem, że z tej drogi nie ma już odwrotu. Złapał jej biodra, jego silne męskie dłonie przyciągały ją coraz bardziej i bardziej. Oboje byli już na granicy. Objęła go nogami w pasie, zagłębiając się w nim jeszcze bardziej. Był w niej, jego gwałtowność i zachłanność doprawdzały ją do czystego szaleństwa. Nic więcej nie miało znaczenia. Liczyła się tylko ta niewyobrażalna przyjemność, którą sobie sprawiali. Niemalże słyszał jej niemy krzyk. On również miał ochotę krzyczeć. Bycie w tej kobiecie, posiadanie jej, obserwowanie, jak walczy i jak przegrywa drżąc skulona w jego ramionach było dla niego czymś niepojętym, czymś co przecież nie miało prawa się nigdy zdarzyć. A jednak...

Pół godziny później nadal siedział w tym samym miejscu i wciąż nie mógł uwierzyć. Ona tu była. Naga, rozpalona, kochała się z nim. Oddała mu swoje ciało i sporą część duszy. Gdy podjął się tej gry był pewien, że nic mu nie grozi. Przecież takiego zimnego drania nie można zranić. To ona miała cierpieć. To ją miały prześladować wyrzuty sumienia i wizje ich ciał splecionych w ciemności, w namiętnym uścisku. Więc czemu do jasnej cholery te wizje prześladowały jego?! Jakim cudem jej zapach ciągle drażnił jego nozdrza?! I z jakiego powodu umysł w kółko powtarzał jedno pytanie "dlaczego?" Dlaczego tu przyszła? Dlaczego zrobiła to, co zrobiła? I jak mogła wyjść bez słowa zostawiając go z tym wszystkim samego?! Jednak, gdy przeanalizował zaistniałą sytuację doszedł do wniosku, że w sumie nie powinien się jej dziwić. W końcu niby, po co miałaby zostać? Co miałaby mu powiedzieć? I co gorsza, co on miałby jej powiedzieć?!
Przecież jeszcze godzinę temu wszystko było normalne, a świat nie stał na głowie. Dzień zaczął się typowo od ich kłótni w przychodni i nic zapowiadało, że skończy się... na seksie. W tej chwili uśmiechnął się sam do siebie, a przecież nie było mu do śmiechu. W żaden sposób nie potrafił sobie wytłumaczyć jej zachowania. Nic, poza pełnią tego nie tłumaczyło. Spojrzał wymownie na jasną kulę za oknem i doszedł do wniosku, że w tej sytuacji idealnym ukoronowaniem jego dzisiejszego dnia byłby olbrzymi meteoryt rozbijający się na środku salonu. O tak, koniec świata wydawał mu się perfekcyjnym rozwiązaniem. Niestety na jego nieszczęście rano obudził się dokładnie w tym samym świecie, w którym przez pół poprzedniej nocy nie mógł zmrużyć oka. Rozejrzał się wokół. Żadnych kraterów, czy czarnej otchłani za oknem. Nic, co mogłoby mu pomóc. Siły wyższe nigdy mu nie sprzyjały. Dopiero po chwili uśwadomił sobie, że się uśmiecha. Od razu przeklnął się za to w myślach. Przeklinał coś jeszcze, a dokładniej rzecz ujmując kogoś jeszcze.


- Potrzebna mi twoja zgoda - grunt to stosować sprawdzone metody konwersacji. Tego właśnie zamierzał się trzymać. Przecież nie mógł wpaść do jej gabinetu z pytaniem w stylu "Jak tam samopoczucie po wczorajszym kanapowym numerku?"
- Na co? - nie tylko on zamierzał zastosować metodę uników i czytania między wierszami.
- Coś za coś. Ty się zgadzasz, a ja mówię na co.
- Mam inny pomysł. Ja mówię, że się nie zgadzam, a ty powiesz mi na co się nie zgodziłam - właśnie tego bała się najbardziej. Tego, że będzie normalnie. Bo choć czuli się dziwnie, a napięcie jakie wytworzyło się na lini biurko - drzwi wejściowe bez trudu mogłoby oświetlić całe New Jersey to byli sobie w stanie z tym poradzić.
- Ale w ten sposób nie jest już tak zabawnie - zrobił uroczą minkę zbitego pieska.
- Ale bezpieczniej dla pacjenta.
- Dla ciebie - jego błękitne oczy przewiercały ją na wylot. Patrzył zdecydowanie nie tak, jak powinien patrzeć pracownik na swojego przełożonego.
- Dla szpitala - w jej umyśle toczyła się walka. Brutalna wojna pomiędzy wizjami, które podsuwało jej galopujące w zastraszającym tempie serce, a tysiącem komplikacji, które kreślił jej przed oczami racjonalny umysł.
- I pomyśleć, że kiedyś byłaś lekarzem.
- Jestem lekarzem.
- Specjalnie robisz mi na złość.
- Uważasz, że odmawiam ci z czystej przyjemności?
- Lubisz czuć, że masz władzę.
- Mam władzę - jakkolwiek stanowczo brzmiały jej słowa, w tej chwili, przy nim, czuła się zupełnie bezbronna.
- A ja pacjenta, który potrzebuje biopsji.
- Jego wyniki nie wskazują…
- Mam szósty zmysł.
- A moje pięć mówi mi, że twój szósty się myli - ich spojrzenia paliły się nawzjem. Prowokowały i drażniły doprowadzając niemal do ekstazy.
- Twoje pięć "znów" ma ochotę się na mnie rzucić, a szóstego niestety nie masz - odpowiednio zaakcentowane słowo sprawiło, że jej profesjonalny image szlag trafił.
- House...
- Zamieniam się w słuch. Doceń to, bo taka sytuacja nie zdarza sie zbyt często - nie miał pojęcia, że ta rozmowa mimo wszystko sprawi mu tyle przyjemności. Uwielbiał obserwować jej zakłopotanie i rozpalone z nadmiaru tłumionych emocji policzki. Dzisiaj wydawała mu się jeszcze bardziej pociągająca niż wczoraj.
- Zrób tę biopsję - o ile on był gotów na każdą ewentualność, ona nie miała pojęcia co dalej. Całonocne rozmyślania nad tym do czego doprowadziła skłoniły ją do wysunięcia jednoznacznego wniosku, że potrzebuje czasu... i cudu, by to, co się stało nie doprowadziło jednego z nich wprost na zimny blat stołu do sekcji zwłok.
- Co?
- To co słyszałeś.
- Czy zawsze musimy chodzić naokoło? - cóż, co prawda nie liczył na żadne płomienne wyznania, ale jej ignoracja zaczynała działać mu na nerwy.
- O co ci chodzi?
- Wolisz zgodzić sie na niebezpieczny zabieg niż podjąć się nieudolnej próby wytłumczenia mi tego, co się stało?
- Jesteśmy dorośli.
- Mów za siebie.
- Zgodziłam się na biopsję. Czego jeszcze chcesz? - czerwona lampka w jej mózgu migotała coraz wyraźniej, jasno dając do zroumienia, że plan pt. "ucieczka" zaczyna zawodzić.
- Odbierasz mi całą zabawę.
- Jak chcesz. Cofam zgodę.
- Zdecyduj się wreszcie. Pacjent nie będzie czekał w nieskończoność.
- To przestań mieszać mi w głowie! - osiągnął swój cel. Lisa Cuddy była niebywale trudnym przeciwnikiem, co jednak nie oznaczało, że nie potafił z nią wygrać.
- Wczoraj uprawialiśmy seks. Nie uciekniesz przed tym - nachylił się nad jej biurkiem, dystans między ich twarzami stopniowo się zmniejszał.
Chwilę naprawdę niezręcznej ciszy przerwał szczerzący się od ucha do ucha koleś z kartonową torebką pchający się do gabinetu.
- Co on tu robi? - zapytał wyraźnie oskarżycielskim tonem diagnosta. Jakby od wczoraj faktycznie posiadł Lisę Cuddy i jej gabinet na własność. Lucas obdażył go zdezorientowanym spojrzeniem, które po chwili przeniósł na swoją dziewczynę.
- Myślę, że już skończyliśmy - powiedziała nie zupełnie wiedząc, na którego mężczyznę powinna w tym momencie spojrzeć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 15:43, 08 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:55, 07 Gru 2010    Temat postu:

Hej Lisek Pamiętasz mnie? Ja mam nadzieję, że tak Bo widzisz... moja matura i w ogóle (tak naprawdę, to tylko na wszystkich wrzeszczę żeby mi dali spokój bo ja mam MATURĘ, a nic z tym nie robię ale... ) w każdym razie... chciałam powiedzieć, że żyję i że jutro tu wpadnę z komentarzem Tak, wiem, że nikt się nie cieszy Nie tylko tu, ale tu i w jeszcze jedno miejsce przede wszystkim Tak więc żyję, i już mi się bardzo podoba Więcej dowiesz się jutro





Ok… JESTEM! Ale dlaczego nikt się nie cieszy? Gdzie jakieś werble, albo konfetti (nie wiem czy tak to się pisze ) Nie, to nie Bez łaski Ok nie piszę tylko biorę się za komentarz Czyli jednak piszę, ale to szczegół


Lisek! Tęskniłam i jeszcze raz przepraszam, że nie było mnie tak długo Obiecuję, że będę tu wpadać częściej niż raz w miesiącu Wiem, to nie jest śmieszne, ale przykre… No cóż Aaaaa No to polecimy jeszcze prywatą Albo nie polecimy, bo na twoje szczęście (Tak, w tym momencie ci grożę więc się bój ) zniknął z twojego podpisu ten paskudny opis o znikaniu Więc masz szczęście A teraz już na serio, serio…



+18 Good I’m happy A jestem happy bo… Wiesz ostatnie moje przygody Najpierw Wojewódzki, później Stephen King Nie, niczego nie wąchałam… W końcu sklepy mi zamknęli z dopalaczami Ale spokojnie. Skończyłam te przygodne romanse i zaczynam ten właściwy Z przyszłym ojcem moich dzieci Ok wiem, że nikt nic z tego nie rozumie, ale wyjaśnię może innym razem



„Niestety nie doczekasz się odpowiedzi, a dziwne przeświadczenie, że coś dyszy ci za uchem i uśmiecha się prześmiewczo pozostanie już na zawsze.”

Wiesz z czym mi się to kojarzy? Z klownem z książki „TO”, którą obecnie czytam To jest straszne! Boję się przez tą książkę klownów To jest jak jakiś wstęp do tej książki
A tak na serio to początek jest cudowny Prawdziwy i… no cóż bliski mojemu sercu

„W ogóle ostatnio wszystko robiła źle.”

Ja wiedziałam! Szpilka patrz! Wiedziałyśmy, że to ona jest ta zła i głupia! W sensie Cuddy

„- Jakikolwiek jest powód twojej wizyty, ja mówię nie - przyglądał się jej uważnie.”

Głupek! A jakby ci powiedziała, że chce z tobą być? Ok… on też jest głupi, ale jemu to wybaczę

„- Uważasz, że jestem z nim, bo jest młody i przystojny? „

Jaki?! JAKI!? Aż wyplułam herbatę! Cuddy, okulista jest na pierwszym piętrze twojego szpitala! Masz już sporo latek więc jak później pójdziesz do takiego fajnego sklepu z okularami, to będziesz miała sporą zniżkę Idź, nie można zmarnować takiej okazji


„- "To" nazywasz szczęściem - spojrzał jej głęboko w oczy.”

I znowu TO Boże… King, koniec z nami Za bardzo się boję I pomyśleć, że on tą książkę dedykował swoim dzieciom Człowieku, prościej byłoby im dać pistolet! (Tak, wiem, że oni w tym nie mówią o książce )

„- On cię wykorzystuje. Starsza laska zwróciła na niego uwagę i pozwala mu się bawić w dom. Swoją drogą, tak się zastanawiam... nadążasz za nim w łóżku? „

Uuuuu pojechał ostro…


„- Zostaw mnie… - była pewna, że gdyby nie biurko między nimi wpakowałaby mu się na kolana i kochała się nim do utraty tchu. „

Mam nadzieję, że facet który wynalazł biurko już dawno wącha kwiatki od spodu


„Nie pamiętał jak w ogóle dostał się do domu. Miał nadzieję, że po drodze nie pozbawił życia jakiejś biednej, zabłąkanej na jezdni wiewiórki.”

Wiewiórki? Łatwiej rozjeżdża się staruszki


A teraz część druga


Zaczytałam się, ale muszę się na chwilę oderwać i zacytować to

„Bo życie jest do dupy i nie pozwala nam pisać swoich własnych scenariuszy ze szczęśliwym zakończeniem.”

Cudowne! A teraz wracam do mojego zaczytania


WOW! (to dalej do początku drugiej części ) Ja chce jeszcze raz! Lisek… wiesz możesz mi sprawić prezent na Mikołaja, a raczej na gwiazdora czy jak mu tam było i napisać cos takiego jeszcze raz!


Wyszła? Wyszła? Wyszła!!!! Co?! No nie! Jaaaa


Kurde! Rozmowa w gabinecie… Pierwsza klasa! Strasznie, ale to strasznie mi się podoba! Jest w niej wszystko! Moje kochane Huddy w twoim wykonaniu! Kocham cię za tą rozmowę i to bardziej! No cóż… teraz pozostaje mi czekać na dalszy rozwój wydarzeń i życzyć ci wena


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 8:43, 08 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:16, 07 Gru 2010    Temat postu:

haha w takim razie ja skomentuje

Po pierwsze wcale nie powinno mnie tu być ale co tam, ... Mi się taki rozwój podoba
tak sobie pomyślałam, że gdyby nie wparował tam lukas to cuddy mogłaby powiedzieć housowi, że o niczym nie wie i u niego nie była miałby house problem
ale dobra, poskramiam swoją wybujałą wyobraźnie - fik jest bardzo dobry, fajne opisy a greg jak zwykle za dużo myśli
ciekawa jestem co wydarzy się dalej ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:52, 08 Gru 2010    Temat postu:

Lisek Jeju, jak fajnie znów móc przeczytać coś Twojego

Tylko wiesz, jak zwykle nie wiem, co mam Ci napisać, bo Ty już wszystkiego na swój temat się dowiedziałaś. Nie mam pomysłu na nic nowego, no ale ja ostatnio już jestem taka okropnie nie kreatywna. Mimo to postaram się sklecić coś choć odrobinę trzymającego się kupy.

Powiem coś banalnego, ok? Zresztą mnie od pewnego czasu stać tylko na banały, ale to nie ważne… ładnie to napisałaś! Pierwsza część to jest cała rozmowa Huddy napisana na Twoim cudnym poziomie. House jest taki jaki powinien być obrażony House, a Cuddy jest taka jaka powinna być… Cuddy. To co napisałaś to Huddy w najczystszej postaci! Uwielbiam ich takich. Tak jak już dziewczyny mówiły – w tych scenach da się wyczuć erotyzm i chemię między nimi, a to nie jest wcale tak łatwo napisać. A już zwłaszcza rzuca mi się to w oczy przy tym fragmencie:

Cytat:
- Zostaw mnie… - była pewna, że gdyby nie biurko między nimi wpakowałaby mu się na kolana i kochała się nim do utraty tchu.
- To niemożliwe. Dobrze o tym wiesz. Poza tym to ty do mnie przyszłaś.
- Już nic nie wiem.
- Boisz się prawdy - napawał się jej zapachem. Jej strach był dla niego swoistym afrodyzjakiem. Pożądał tej kobiety niemal od zawsze. Tego wszystkiego, co sobą reprezentowała. Jej ciało, umysł, dusza... Bał się, że w końcu straci nad sobą panowanie.
- Nie chcę zostać sama.
- Nigdy nie będziesz sama.


A jak mam to jeszcze bardziej uściślić to są to te dwa ostatnie zdania. Niesamowite! No i oczywiście intrygujące zakończenie części pierwszej.

Co do drugiej części – WOW i to zasłużone. Uwielbiam takie klimaty w opowiadaniach, książkach i we wszystkim (z wyjątkiem życia) – jak nie jest tak bardzo słodko tylko tak… poważniej i nie do końca kolorowo. Lubię o tym czytać. I wiesz, znów, pierwszy raz od dawna, usiadłam i czytałam tak, że trudno byłoby mi się od tego oderwać. Cieszę się, że nie musiałam, że nikt mi nie przeszkadza, że jestem sama, że nikt nie zapuka i nie przerwie mi. A potem… ona wyszła? Na serio wyszła??? I tu trudna mi się nie zgodzić z Olą – wiedziałam, że ona jest dziwna. Ale jakże mi to do niej pasuje! Uwielbiam, gdy Cuddy jest taka, bo wtedy mam usprawiedliwienie dla mojego wybielania House’a Później fajna rozmowa w gabinecie. Takie stare, dobre Huddy z charakterem a nie takie byle co. Rozmowa na ich poziomie i House fajnie bawiący się Cuddy. No i Lucas… okropna rysa na moim idealnym obrazku, haha.

Potwierdza mi się to co może już kiedyś pisałam – twoje opowiadania mogę czytać w ciemno, bo zadawalają mnie zawsze i od zawsze. Tak jest również i tym razem, co nikogo nie dziwi. Jak zwykle napisałaś coś w ten sposób, że będę wypatrywała z niecierpliwością kolejnej części i nawet postaram się ją skomentować olewając jakiś nudny przedmiot

Pozdrawiam i życzę weny!
Buziaki mój Mistrzuniu
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:47, 08 Gru 2010    Temat postu:

Och jej!
Nie żebym się miała w tej chwili uczyć do kolokwium i czytać fascynujący tekst o prawie pierwotnym... Po cholerę, skoro jest tyle ciekawszych rzeczy do czytania?^^
Scena seksu jest świetna - może momentami odrobinę przegadana, balansowałaś bardzo blisko kiczu - ale jakoś go uniknęłaś, a ja pamiętam z tej sceny przede wszystkim emocje. I nie chcę do niej wracać, by spróbować wyłuskać coś, co mi zazgrzytało. Bo jeśli nawet zazgrzytało, to tego nie zapamiętałam, przytłoczona ilością chemii, jaką umiesz doskonale opisywać między tymi dwoma postaciami.

"Miała tylko świadomość, że jest milion razy bardziej popieprzona od niego."
"Twoje pięć "znów" ma ochotę się na mnie rzucić, a szóstego niestety nie masz."
"- Mam władzę." (w kotenkście sceny seksu )
"- Zamieniam się w słuch. Doceń to, bo taka sytuacja nie zdarza sie zbyt często"
"- Jesteśmy dorośli.
- Mów za siebie."
"- Myślę, że już skończyliśmy - powiedziała nie zupełnie wiedząc, na którego mężczyznę powinna w tym momencie spojrzeć."
Moje absolutnie ulubione fragmenty.
Dziękuję, ze w dalszym ciągu Ci to pisanie wychodzi. proszę, nie każ nam czekać za długo, ja chcę wiedzieć, do którego w końcu było ostatnie zdanie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aśka171
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:01, 08 Gru 2010    Temat postu:

Świetna częśc ;D Jak czytałam to czułam się jakbym stała tam pomiędzy nimi przy biurku. Te emocje dało się wyczuc ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[3]
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:04, 09 Gru 2010    Temat postu:

Lisku! Mistrzu! Geniuszu!!!
Początek. Opis. Tworzysz tak niesamowity obraz, że czytając ten fick jestem w sercu akcji i czuje te emocje. Takie fickowe 3D z bonusem
Kocham Twoją Cuddy Ogólnie Twoją caałą koncepcję Huddy.
I kwestią bezsprzeczną jest również Twoje mistrzostwo dialogów
A no i TA scena opisane przez Ciebie - mrrau ^^

<i>- Wczoraj uprawialiśmy seks. Nie uciekniesz przed tym - nachylił się nad jej biurkiem, dystans między ich twarzami stopniowo się zmniejszał.</i>

No i wenie oczywiście. Wdzięczna jestem, że nie marudzisz i pozwalasz Liskowi tworzyć takie cuda

I dalej chcę więcej ^^



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:26, 10 Gru 2010    Temat postu:

O żesz w morde jeża Ola, żyje i ma się dobrze Teraz przynajmniej nie mam wyrzutów, że nie pisałam, bo przynajmniej nie zarzucisz mi, że odrywała Cię od nauki Oj, słońce Ty moje, nie masz pojęcia jak mi brakowało tych TWOICH komentów
Dzięki

Zuu zdecydowanie widać u Ciebie pisarski zamysł, tak, to mogłoby być ciekawe "spałeś ze mną? No co ty? Ja z tobą nie" Może powinnam napisać drugą wersję i pamiętaj, powtarzam to do znudzenia, wybujała wyobraźnia to dar

Szpilka widać, że idą święta, cud za cudem, Ola, Ty tylko Mikołaj mnie olał w tym roku Och... jak zwykle przesadzasz i błagam nie poświęcaj żadnych przedmiotów dla tego czegoś, jedyne fiki dla których masz moje błogośławieństwo do olewania absolutnie każdego przedmiotu, to te, które piszesz sama
Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego Twojego fika.
I chyba kiedyśtam już ustaliłyśmy, kto tu jest Mistrzem
Z tego co pamiętam padło na Ciebie Mistrzu

Pirania
Tak, balansowanie na granicy to maja specjalność, to takie liskowe danie dnia Długo nie każe, ale chyba ma na co Cóż, proszę o szczere opinie, tą część pisało mi się jakoś pod górkę.
Jestem ciekawa co powiesz Krytyka wskazana, ale pochwały też ujdą żartuje

Aśka, dziękuję. Bardzo mnie to cieszy


[3]
Przez Ciebie kochana muszę swojego wena na smyczy trzymać w piórka mi obrasta i boję się, że odleci
Dziękuję za tyle miłych słów

A zatem...

Chyba, a nawet na pewno najsłabsza część z dotychczasowych, ale nie potrafiłam przez to lepiej przebrnąć Moja Cuddy popełnia błędy, ale później próbuje je naprawić. Nie taki początek związku z Housem sobie wymarzyła więc teraz bardziej uważa. W siódmym sezonie za szybko im poszło. Wiem, sama od razu pozwoliłam im na seks, ale to było coś innego. Wypadek przy pracy. W siódemce brakowało mi właśnie tego zbliżania się... momentu przejściowego od relacji pracownik-pracodawca do pracownik-związek-pracodawca.


III


- House, to wszystko - powtórzyła. Gestem dłoni wskazała na drzwi. Miała nieprzenikniąną twarz, a on najzwyczajniej w świecie nie wierzył, że to dzieje się naprawdę. Błagał w myślach, żeby spod biurka wyskoczył Taub z kamerą, a reszta wybiegła z administartorksiej łazienki krzycząc "prima aprilis!" Był grudzień, a siły wyższe nigdy mu nie sprzyjały.
- Jesteś idiotką - wypalił.
- Chyba się zagalopowałeś - Lucas odłożył torebkę z lunchem i kompletnie zdezorientowany stanął na środku lini House - Cuddy. Gdyby wzrok mógł zabijać biedny detektyw od tej chwili robiłby za wypchanego trocinami łosia wiszącego nad kominkiem Wilsona.
- House, proszę... - pokorny głos administratorki zaskoczył ich obu. Diagnosta odwrócił się na pięcie i wyszedł.
- Co jest? Czy ty właśnie pozwoliłaś mu się obrazić i wyjść stąd jak gdyby nigdy nic?
- Musimy porozmawiać.
- W porządku - przytaknął nieświadomy tego, że za kilka sekund już nic nie będzie takie samo. Wciąż wpatrywał się w drzwi przez które przed chwilą wyszedł House. Gdy wreszcie odwrócił się w stronę swojej dziewczyny i zobaczył jej minę... zrozumiał.
- Lisa, nie. Nie rób tego.
- Przepraszam. Ja nie wiem, jak to się stało. Po prostu... - szeroko otwarte i wpatrujące się w nią z wyraźnym wyrzutem oczy detektywa nie ułatwiały jej zadania.
- Przetań. Nie chcę tego słuchać - może i swoją inteligencją nigdy nie dorównywał House'owi, ale w tym momencie wiedział dokładnie, co za chwile usłyszy.
- Wczoraj nie byłam u siostry - mówiła dalej. Nie uciekała wzrokiem, zdecydowała, że chciaż tyle dla niego zrobi.
- On nie jest ciebie wart. Przecież muszisz wiedzieć, że to się nie uda?
- ... - milczała.
- Lisa...
- Przepraszam. Ja na prawdę chciałam, żeby się nam udało. Jesteś świetnym facetem...
- Jasne. Zasługuje na kogoś lepszego, kto będzie mnie kochał i z kim będę żył długo i szczęśliwie - wyrecytował z żalem. Widać było, że cierpi. Naprawdę uwierzył, że mogą być szczęśliwi, że sprawa z Housem jest już za nimi. Był rozczarowany i wściekły.
- Nie mogłam cię okłamywać. To nie miałoby sensu - próbowała się usprawiedliwiać.
- Daruj sobie - uśmiechnął się ironicznie i wyszedł. Była zła, ale nie na niego, czy na diagnostę, tylko na siebie. Za to, że do tego doprowadziła, że próbując uciec przed własnymi uczuciami wpakowała się w związek, który od początku nie miał szans. W IDEALNY związek... bez przyszłości.
- Masz rację, jestem idiotką - pomyślała przypominając sobie słowa House'a. Pozbierała swoje rzeczy i po chwili również opuściła swój gabinet. Nie zamierzała siedzieć w pracy ani minuty dłużej. Zamierzała pojechać prosto do domu. Do swojej córeczki. Cisza, spokój, kieliszek wina i mała osóbka, która kocha ją mimo wszystko i nie oczekuje nic w zamian. To było dokładnie to czego potrzebowała.

Spędziła naprawdę uroczy i relaksujący wieczór z Rachel. Przy niej nie miała czasu na myślenie o czymkolwiek lub kimkolwiek innym. Gdy patrzyła jak mała zasypia uśmiechając się do niej szeroko poczuła, że może wcale nie jest tak źle. Doszła do wniosku, że nie będzie tego rozstrząsać. Po prostu poczeka na rozwój wydarzeń. Zadowolona z podjętego właśnie postanowienia zmierzała w stronę sypialni. Zamierzała nadrobić zaległości i trochę poczytać. Nie dotarła do celu, w połowie drogi zatrzymał ją doskonale znany dźwięk. Tak, odgłos pewnego idioty walącego drewnianym przedmiotem w drzwi.
- Co tu robisz?! - po tym, co zaszło była pewna, że będzie unikał jej towarzystwa conajmiej z tą samą determinacją co wizyt w przychodni. Zawsze był nieprzewidywalny.
- Podziwiam widoki - omiótł wzrokiem jej skąpy szlafroczek, który zdecydowanie więcej odkrywał niż zakrywał. Nie wiedział, po co przyszedł, ale nie zamierzał się tym przejmować. Skoro ona mogła nachodzić go bez celu albo raczej w celach stricte erotycznych, to on tym bardziej.
- Źle trafiłeś - dopiero co zerwała z Lucasem i choć zrobiła to ze względu na niego, to w tym momencie był ostatnią osobą, z którą chciałaby o tym rozmawiać.
- Nie jesteś sama? - zapytał choć doskonale wiedział, że oprócz niej i śpiącego na górze potwora nie ma tu nikogo więcej. Minę Lucasa wychodzącego z jej gabinetu zapamięta do końca życia. Jak on żałował, że nie miał przy sobie aparatu, miałby idealne pocztówki na każdą okazję.
- To nie twoja sprawa. Dobranoc House.
- Jesteś wkurzona i rozstrojona - stwierdził tonem znawcy.
- Mam okres! Zadowolony?! A teraz spadaj - świadomość, że wpakowała się w to na własne życzenie wcale jej nie pomagała.
- Mamy środek miesiąca. Do twoich dziwnych dni barakuje nam jeszcze... ośmiu - był z siebie bardzo zadowolony, szczerzył się jakby conajmniej wyrecytował tablice Mendelejewa i to na jednym wdechu.
- Uważaj, bo ci jeszcze tak zostanie - jak zwykle sprawił, że uśmiechnęła się wbrew sobie. - Chyba nie powinieneś wiedzieć takich rzeczy?
- Znajomośc takich detali bardzo pomaga. To, hasło do twojego komputera, podrobiony klucz do gabinetu i numer szyfru do sejfu za obrazem w salonie...
- Co?!
- Z tym ostatnim strzelałem, ale teraz nie omieszkam sprawdzić.
- Po raz ostatni pytam. Czego u diabła chcesz? - jak na jej obecny stan faktycznego rozstrojenia nerwowego ten dupek bawił się o wiele za dobrze, ale w końcu to nie on miał problem, a może jednak...
- I tak mi nie uwierzysz.
- Spróbuj - westchnęła zrezygnowana.
- Chciałem porozmawiać.
- Nie wierze ci.
- Wiedziałem. To bez sensu - jego przenikliwe spojrzenie nie opuszczało jej twarzy ani na chwilę.
- Wejdź - skapitulowała.
- Masz coś mocniejszego?
- Przyszedłeś się upić?
- Mniej więcej.
- Hmm… - obdarzyła go pytającym spojrzeniem. Pora zdawała się zdecydowanie zbyt późna jak na tego typu rozmowy. Zwłaszcza z kimś takim jak House.
- Zamierzałem upić ciebie - wyjaśnił.
- Wyjdź.
- Przed chwilą kazałaś mi wejść.
- A teraz mówię, że masz sobie już iść.
- Nie mam dwudziestu lat, by biegać w kółko tam i z powrotem.
- Dziwne, bo zachowujesz się jakbyś miał piętnaście - z każdą chwilą irytował ją coraz bardziej.
- I mówi to osoba, która bzykała się ze swoim pracownikiem - w tej chwili przez głowę przebiegło jej znane powiedzonko o skaczących kozach i połamanych nogach.
- O ile mnie pamięć nie myli nie miałeś nic przeciwko - nawet nie zauważyli, kiedy dystans między nimi drastycznie się zmniejszył.
- Dlaczego?
- Czy to ma jakieś znaczenie?
- Nie. Nie wiem. Może?
- Nie pomagasz mi - teraz już miała stu procentową pewność, że nie powinna była otwierać tych cholernych drzwi.
- Wczorajszy wieczór. Seks...
- House...
- Dlaczego mnie nie pocałowałaś?
- Chciałeś żebym cię pocałowała? - tak, to była rozmowa zdecydowanie na ich poziomie. Podchody i łapanie się słówka. To wychodziło im zdecydowanie najlepiej.
- Każdy facet chciałby się z tobą całować - odpowiedział zdecydowanie szybciej niż pomyślał.
- Nie każdy. Spójrz na Wilsona - zironizowła. Dobrze wiedziała, że nie powinna się doszukiwać przesadnej głębi w tym przypadkowym wyznaniu.
- On nie całuje się z kimś, z kim nie może potem wziąć ślubu - odpalił odzyskując pewność siebie.
- Uważasz, że nie nadaje się na żonę?
- Nie nadajesz się na żonę - uśmiechnął się ciepło.
- Dzięki.
- Ale ja nie szukam żony.
- Czy w ten pokrętny sposób chcesz mi coś powiedzieć?
- Czy w ten jeszcze bardziej pokrętny sposób chcesz powiedzieć, że wiesz, co chce powiedzieć? - o tak, w tej chwili byli zdecydowanie bliżej zrozumienia się niż kiedykolwiek wcześniej.
- Jesteś wkurzający.
- A ty niezdecydowana - odpowiedziało mu spojrzenie z gatunku "czuje, że sprawdziałabym się w roli seryjnego mordercy."
- Do jutra, House - zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i uśmiechnęła się.
- Wiem, że się uśmiechasz - krzyknął kustykając w stronę motoru. Wiedział, że to dopiero poczatek. Co prawda na seks się nie załapał, ale skoro żadne z nich nie zakopywało w tym momencie zwłok tego drugiego w ogródku sąsiada... odwrócił się za siebie. - Tak, o ile Cuddy wczoraj postardały zmysły, to dziś zdecydowanie było ich już dwoje.

Tej nocy nie wydarzyło się nic, a może właśnie to "nic" było przełomem. Może owy błąd, chwilowe zaćmienie lub zwykła niepoczytalność jak początkowo to sobie tłumaczyli, miały dorowadzić ich tam, gdzie powinni byli się znaleźć dwadzieścia lat temu. Do miejsca, z którego ruszasz na prawo lub lewo i tym razem wiesz, że dotrzesz do celu. Problem polegał na tym, że tylko jeden wybór i jedna droga była właściwa. A on nie miał pojęcia która. Czy ona wiedziała? Cóż, godzine temu nie wyglądała jak osoba, która wie czego chce. Zdecydowanie miał problem.

- Wilson, potrzebuję tu twojej rozchwianej emocjonalnie osobowości.
- Co?
- No dobra, ty też możesz przyjść.
- Piłeś?
- Jeszcze nie, ale to dobry pomysł.
- Jest dwudziesta druga.
- Nie marudź. Dobranocki dla dorosłych powtarzają po dwudziestej czwartej. Czekam - rzucił niepokojąco poważnym tonem. - A, tylko błagam, nie zakradaj się po ciemku na moją kanapę - dodał i uciął połączenie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 10:09, 12 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:33, 10 Gru 2010    Temat postu:

Właśnie... Lisek, foch!! Nie pisałaś! Wiesz co? Na ciebie bym nie krzyczała Krzyczę tylko na mamę I wiesz co ci jeszcze napiszę? Że jestem zazdrosna Ja tu po latach się pokazuje, można by powiedzieć, że powróciłam z zaświatów i co? Kilka linijek Patrzę niżej... Szpilce więcej odpisałaś I w ogóle przy niej jest większy entuzjazm Czuje się dotknięta i... Moje serce krwawi



"- Jesteś idiotką - wypalił. "


Wreszcie jej ktoś to powiedział Jestem dumna Jak on by tego nie zrobił, to ja bym to zrobiła


"Gdyby wzrok mógł zabijać biedny detektyw od tej chwili robiłby za wypchanego trocinami łosia wiszącego nad kominkiem Wilsona."


*Rozgląda się dookoła* Ja chcę! Ja chcę takiego detektywa! Tylko teraz musze dokupić kominek Lisek, nie masz jakiegoś na zbyciu?


Tak, ten dupek dostał kosza! To źle, że się śmieje z czyjegoś nieszczęścia?


"Cisza, spokój, kieliszek wina i mała osóbka, która kocha ją mimo wszystko i nie oczekuje nic w zamian."


Poczekamy aż stanie się nastolatką


"Tak, odgłos pewnego idioty walącego drewnianym przedmiotem w drzwi. "


A ja myślałam, że ustalanie kto jest idiotą mamy już za sobą


"Jak on żałował, że nie miał przy sobie aparatu, miałby idealne pocztówki na każdą okazję. "


Kup lustrzankę sony alfa taką jak na reklamie "Kobieta na krańcu świata" I mi pożycz


"- Chciałem porozmawiać."


Czuję się jakbym oglądała: "Rozmowy w toku" Brakuje jeszcze Drzyzgi i psychologa Potem Drzyzga płacze, mówi House'owi, że urzekła ją jego historia a Cuddy rzuca mu się na szyje


"- Chciałeś żebym cię pocałowała?"


A kto by nie chciał? Głupia


Oooo jak miło Kochają się i wszyscy są zadowoleni I pojawi się Wilson Czekam i wena i kocham bardziej... chociaż nie... w końcu mam focha


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pią 21:48, 10 Gru 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:41, 11 Gru 2010    Temat postu:

O mamo! Już trzecia część?
Super!
Kochana, ja nie przeceniam twoich możliwości! Bo twoje możliwości są wielkie i robią z człowiekiem dziwne rzeczy! Że osoba czytająca twoje dzieła zaczyna szczerzyć się do monitora tudzież go zapluwa, lub tarza się po podłodze pod biurkiem. Są przypadki, że i spada z krzesła! A wszystko za sprawą twojego talentu!
Kobieto! A niby dlaczego ta trzecia część jest gorsza? No słucham?
Przecież ona jest fantastikos superos! I najlepsiejszos!

Cudowna gra słów między Cuddy a Housem! Jak ty to robisz, że idealnie oddajesz zachowania bohaterów? Masz jakiś pozaziemski dar. Niczym Marsjanin.
lisek napisał:
- Dlaczego mnie nie pocałowałaś?
- Chciałeś żebym cię pocałowała? - tak, to była rozmowa zdecydowanie na ich poziomie. Podchody i łapanie się słówka. To wychodziło im zdecydowanie najlepiej.
- Każdy facet chciałby się z tobą całować - odpowiedział zdecydowanie szybciej niż pomyślał.

Tak, House mądre rzeczy gada! Ech, gdybym ja była facetem...
lisek napisał:
- Nie nadajesz się na żonę - uśmiechnął się ciepło.
- Dzięki.
- Ale ja nie szukam żony.
- Czy w ten pokrętny sposób chcesz mi coś powiedzieć?
- Czy w ten jeszcze bardziej pokrętny sposób chcesz powiedzieć, że wiesz, co chce powiedzieć? - o tak, w tej chwili byli zdecydowanie bliżej zrozumienia się niż kiedykolwiek wcześniej.

A tu się rozpłynęłam! Szczególnie przy "Ale ja nie szukam żony". Aach!

A co do poprzedniej części, to podobała mi się mniej niż ta, ale tylko troszkę mniej. Najbardziej the best była końcowa scena w gabinecie Cuddy.
lisek napisał:
Wolisz zgodzić sie na niebezpieczny zabieg niż podjąć się nieudolnej próby wytłumczenia mi tego, co się stało?
- Jesteśmy dorośli.
- Mów za siebie.

Przy tym to już padłam.

Pomijając, że było duuużo literówek napisałaś zajecudowniaście! Ale ja u ciebie tam nie zwracam uwagi na te malutkie błędy, gdyż fabuła straaasznie wciąga.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:29, 11 Gru 2010    Temat postu:

O tak ... Ta część podoba mi się o wiele bardziej (o ile to możliwe) - dialogi takie, że serial to przy tym nuda

Wypchany łoś detektyw podbił moje serce

I teksty tak hałsowo-serialowe, że brak mi słów

Pozdrawiam, wena na kolejne części tego lub innego tworu

PS. jeden mały błąd: Nie mam dwudzieStu lat (zamiast dwudzietu)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:18, 11 Gru 2010    Temat postu:

Ej, ja nie chce być powiązywana ze świątecznymi cudami. Nie mam z nimi nic wspólnego! Mogę grać za to świąteczną tragedię. Zgłaszam się na ochotnika, haha. A za cud może robić Ola, skoro jest taka zazdrosna to jej odstąpię tę rolę Mikołaj Cię olał? Okropne, pewnie niedługo prześle wieniec z przeprosinami;)

Nie przesadzam! Teraz mam zamiar powiedzieć coś w podobnym stylu, więc jak nie chcesz to dalej nie czytaj

Cuddy zerwała z Lucasem. Nareszcie! Pierwsza dobra rzecz jaką zrobiła od bardzo dawna (według mnie od wtedy, gdy zerwała z Lucasem w serialu ). Mam nadzieję, że Lucas zniknął na zawsze i już więcej się nie pojawi. Potem Cuddy w domu... ok... ale ja sobie czekałam na House'a i się wreszcie doczekałam! Ładnie opisałaś tę odwieczną walkę słów między nimi.

Cytat:
- Wczorajszy wieczór. Seks...
- House...
- Dlaczego mnie nie pocałowałaś?
- Chciałeś żebym cię pocałowała? - tak, to była rozmowa zdecydowanie na ich poziomie. Podchody i łapanie się słówka. To wychodziło im zdecydowanie najlepiej.
- Każdy facet chciałby się z tobą całować - odpowiedział zdecydowanie szybciej niż pomyślał.


O, właśnie tutaj na przykład. I wiesz, podoba mi się to co House powiedział na końcu. Że każdy chciałby się z nią całować. Sprowadził to do ogółu. Zrobił unik. Nie powiedział, że on by chciał, ale że każdy by chciał. Słowem - cały House. I później jego pokrętne wyznanie. Bardziej nie mógł tego zagmatwać, no ale coś z sibie wykrztusił. Ona nie nadaje się nie żonę, ale on nie szuka żony, więc ogólnie jest ok. Jej, dobrze, że ja nie znam ludzi, którzy odpowiadają w sposób taki jak Greg! Toż to pół życia trzeba by się zastanawiać, o co tak naprawdę chodziło

Cytat:
- Wilson, potrzebuję tu twojej rozchwianej emocjonalnie osobowości.
- Co?
- No dobra, ty też możesz przyjść.


Haha, nie, siebie mógłby zostawić Tekst godny House'a. No i oczywiście czekam na Wilsona! Już nie mogę się doczekać tych jego porad i analiz. Jest wtedy przeuroczy, haha!

Cytat:
- A, tylko błagam, nie zakradaj się po ciemku na moją kanapę


Ok, udam, że nie mam pomysłu na to jak mogłoby się to skończyć

Jeśli Cię to pocieszy to olewam tylko jeden przedmiot. Na pozostałe grzecznie się uczę a potem czytam. Nie moja wina, że akurat tego jednego nie da się nauczyć. I... nie, jak coś oleję to nigdy przez moje własne napisane słowa. Aż tak nudna ta nauka nie jest Tak więc dalej czekam. Z tą różnicą, że obecnie na część czwartą.

Pozdrawiam i całuję
Weny Mistrzuniu (Ja nic nie ustalałam z tego co pamiętam, zarówno ja jak i Ty, upierałyśmy się przy swoim. Zdania nie zmienię )
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:36, 11 Gru 2010    Temat postu:

Wszystko było super. Do tego momentu:
Cytat:
szczeżył się

Dziewczyno, takiego ortografa strzelić? Ładnie to tak robić dobremu opowiadaniu???
A potem znów było całkiem fajnie
Niemniej faktycznie mam wrażenie, że coś Ci w tym fragmencie nie wyszło. Nie bardzo umiem powiedzieć co, ale ta ich rozmowa była momentami sztuczna... Chociaż miała też swoje momenty. Ten o całowaniu i żonach choćby Albo o sejfie. I tylko nie mogę odżałować, że House jej w końcu nie upił ;p Wizja House'a upijającego Cuddy chodzi za mną od jakiegoś czasu.
Aha, niezmiennie radują mnie opowiadania, w których Cuddy zrywa z Lucasem i to WIDAĆ. Bardzo brakowało mi tego w serialu - narzeczona zrywa z nim w pięć minut, a gość się nawet nie pofatygował, żeby sprawdzić, co się do diabła stało? Z jednej strony bardzo pasuje to do mojej wizji Luddy-Huddy, z drugiej... Nie popisali się scenarzyści za bardzo.
No i czekam na dalszy ciąg. A nóż widelec jeszcze alkohol pójdzie w ruch?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aśka171
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:16, 12 Gru 2010    Temat postu:

Świetna częśc.
Strasznie spodobał mi się tekst o żonie ;D
Czekam niecierpliwie na kolejną częśc


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:48, 13 Gru 2010    Temat postu:

Oluś nie bądź zazdosna, no co Ty
Hej, Cuddy wcale nie jste taka zła To przejściowe... mam nadzieję
Ale jakiegoś na zbyciu kominka, czy jelenia znaczy łosia
Och, pomyśl, że będzie szczęśliwy kiedyś tam, tylko nie z Cuddy i wszystko ok
Idą święta, zamów sobie pod choinkę
Oluś, oglądasz zdecydowanie za dużo telewizji
Tu się zgodzę
Ok, to Ty się fochaj, a ja powiem, że bardziej W końcu wyjdzie na moje

Ley
O, żesz... mój wen prosił przekazać, że bardzo mu przykro, że zdarzają się takie wypadki a jeszcze bardziej przykro, że nie może ich oglądać
No to kamień z serca, ja mam zawsze dziwne odczucia w stosunku do tego co piszę
Taaa... zielony lis Dzięki Uznałam to za najwyższej klasy komplement
Wybacz te literówki, patrzę w ten tekst po dziesięć razy i ślepota nie widzi

Zuu
Dzięki za literówkę, już poprawiona
I za wena, bo to teraz najważniejsze

Szpiluś
Dobre, to ustalcie to z Olą, kto robi za kogo
Widzę, że humor dopisuje, dzień w którym odpuszczę sobie chociaż jedną literkę napisaną przez Ciebie będzie... nawet nie wiem czym po prostu go nie będzie Ładnie wczytujesz się w to co chcę przekazać, bardzo mi miło
Myślałam, że masz gorszą pamięć i coś tam Ci wmówię
Dzięki


Pirania A teraz filmowy facepalm w wykonaniu liska, nie wiem, jak to się stało, czytałam tekst chyba sześć razy i nie wyłapałam Obawiam się, że to nie będzie najgorsza rzecz jaką zrobię temu opowiadaniu
Hm... pamiętam, że już ktoś kiedyś też miał taką wizję tylko nie pamiętam kto ale nie mówię nie


Aśka, dziękuję



A zatem mały Hilsonek. Wybaczcie mi, że wyszedł z tego prawie sam dialog. Ale o to tu chodziło. Wielbicielom opisów polecam innego autora Oj, Szpilka nie chowaj się i tak wszyscy wiedzą, że mówię o Tobie W następnej części w ruch pójdzie Huddy



IV


Po raz kolejny zamiast rozkoszować się wolnym wieczorem, miską z popcornem i ulubioną telenowelą skrzętnie nagrywaną przez cały tydzień, przedzierał się przez kolejne śniegowe zaspy. Był grudzień, a pogoda po raz kolejny postanowiła udowodnić drogowcą, że są zupełnie bezużyteczni.
- Jasna cholera! - zaklnął pod nosem wpadając w lekki poślizg na zakręcie. - Oczywiście - westchnął rozglądając się w poszukiwaniu miejsca do zaparkowania. Po piętnastu minutach dotarł pod drzwi. Był śpiący, zmarznięty i zły.
- Otwieraj House! Jest cholernie zimno!
- Boże! Szedłeś tu na piechotę - diagnosta otworzył drzwi i zobaczył czerwoniutki nos przyjaciela.
- Musiałem zaparkować na sąsiedniej ulicy.
- Ja nie mam takich problemów.
- Nie wszyscy odczytują znak "zakaz parkowania" jako "zakaz parkowania dla wszystkich z wyjątkiem mnie" - przewrócił oczami pakując się do środka.
- Ujemne temperatury ci nie służą.
- Jest jakiś konkretny powód dla którego każesz mi się bawić w eskimosa?
- Zima to piękna pora roku - powiedział z uśmiechem oberwując jak onkolog strzepuje z siebie resztki białego puchu.
- House... - Wilson jak zawsze uwierzył, że to coś poważnego i jak zwykle liczył, że faktycznie sprawa takową się okaże.
- Mam problem z Cuddy.
- I po to mnie wezwałeś?! - w tym momencie reszta jego twarzy przybrała kolor zmarzniętego nosa.
- Zaprosiłem na pogawędkę - wyjaśnił. - Piwo?
- Gorąca herbata - krzyknął w stronę kuchni. Po kilku minutach aromatyczny napój i butelka piwa stały na stoliku. Wilson pochwycił gorący kubek i upił kilka łyków. Diagnosta rozsiadł się na fotelu naprzeciw i przyglądął się mu uważnie.
- Milczysz. Wnioskuję, że to coś poważnego - onkolog odstawił napój i wbił w niego swoje analizatorskie spojrzenie.
- Co byś zrobił, gdyby ktoś kogo powiedzmy lubisz, pewnego dnia przyszedł do ciebie i zrobił coś, co pokazałoby ci, że i on cię lubi?
- Nie wiem, pewnie bym go zastrzelił - James zaśmiał się nie rozumiejąc powagi sytuacji.
- Myślałem o tym, ale szkoda mi tak wielkiego tyłka.
- Więc Cuddy pokazała ci, że cię lubi. Chyba nie pierwszy raz? - uśmiechnął się ciepło. - Może jednak było warto tu przyjechać - pomyślał.
- Zerwała z Lucasem - powiedział zupełnie bez emocji.
- Co zrobiła?! - onkolog od poczatku wiedział, że detektyw nie jest odpowiednim facetem dla Cuddy, ale powoli tracił już nadzieję, że i ona to dostrzeże. Był wyraźnie zaskoczony. - I uważasz, że zrobiła to dla ciebie?
- Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Czy jej powody mają dla ciebie jakieś znaczenie? - miał pewność, że mają, ale chciał by diagnosta sam się do tego przyznał.
- Chyba nie - odpowiedział siegając po butelkę.
- Kłamiesz - James pokiwał głową z politowaniem. - Lubiłeś Lucasa dopóki nie zaczął kręcić się wokół Lisy.
- Po prostu facet zaczął mi działać na nerwy. Jego stosunek "do" albo "z" Cuddy nie miał znaczenia.
- Zazdrość tak wiele o nas mówi.
- Kpij dalej. W końcu po to tu jesteś.
- Więc co dokładnie się stało? - zapytał zniecierpliwiony mężczyzna.
- I tak mi nie uwierzysz.
- Może spróbuj - zaproponował upijając kolejny łyk zbawczego napoju. Jego nos powoli odzyskiwał swój naturalny kolor.
- Przeciała mnie - wypalił, a biedny James omal się nie zakrzusił.
- Ok - przytaknął zupełnie mu nie wierząc. Wyczuł, że rozmowa może jednak do czegoś prowadzić więc zamierzał to ciągnąć.
- Nie wierzysz mi - House przyglądał się mu bardzo uważnie. - Oczywiście, że nie - odpowiedział za przyjaciela.
- Mów dalej - polecił sięgając po paprykowego chipsa. Uznał, że mimo wszystko to może być naprawdę ciekawe.
- Nie przyszedłeś się tu obrzerać - House przyciągnął miskę do siebie. - Miałeś mi pomóc - spojrzał na niego z wyrzutem.
- Coś za coś - przyjaciel przyciągnał miskę z powrotem do siebie. - Więc Cuddy cię przeleciała, co dalej?
- Tyle. Przelciała mnie. Rzuciła Lucasa. W tej kolejności - zaznaczył z dumą.
- Urocze - wybełkotał towarzysz objadający się chipsami. - Co zamierzasz z tym zrobić?
- Już zrobiłem - Wilson spojrzał na niego zaskoczny. - Byłem u niej, ale mnie odprawiła. Nie wiem, o co jej chodzi?
- Jesteś pewny, że skończyła z Lucasem?
- Gdybyś widział minę tego idioty, gdy wychodził z jej biura...
- Więc jest nadzieja.
- Nadzieja?! To twoja rada?!
- Oj, nie panikuj. Jeśli faktycznie coś się stało...
- Jeśli?! - teraz się już wkurzył. Onkolog otwarcie się z niego nabijał, pozwalał na to, ale w zamian liczył na coś więcej. - Na na tej kanapie uprawialiśmy dziki seks! - Wilson momentalnie spojrzał na mebel, na którym siedział. - A ty mówisz jeśli?! I wpychasz mi głodne kawałki o nadzieji...!
- Co powiedziała? - przyjaciel z dziwnym spokojem przerwał jego tyradę. Zawsze tak było. Im bardziej wkurzony był jeden z nich tym większym opanowaniem wykazywał się ten drugi. House widząc jego zatroskaną i lekko skruszoną minę opadł ponownie na fotel. Również się uspokoił.
- Najpierw kazała mi wejść, chyba liczyła na powtórkę? - na jego twarzy pojawił się diabelski uśmieszek. - Ale zaczęliśmy rozmawiać i kazała mi wyjść.
- Widzę światełko w tunelu.
- Jesteś onkolologiem zawsze widzisz światełko w tunelu.
- Chcesz rady? Potraktuj to jak kolejny przypadek. Zagadkę. Serio - diagnosta wpatrywał się w niego jak w zielonego kosmitę z wielkimi czułkami wystającymi po obu stronach głowy.
- Rozwikłaj Lisę Cuddy - powtórzył. - Myślę, że diagnoza może cię zaskoczyć - ogłosił triufalnie. - Dzięki za herbatę - uśmiechnął się, jak tylko on potrafił i ruszył w stronę holu. Nie miało znaczenia, czy mu wierzy, czy nie. Po prostu bardzo chciał, by House w końcu spróbował tego przed czym tyle lat uciekał. Narzucił płaszcz, założył szal, rękawiczki i wyszedł zostawiając przyjaciela sam na sam z własnymi myślami i z dziwnym błyskiem w oku. Nie żałował ani sekundy spędzonej w zaspach. Tak naprawdę cieszyły go takie wieczory, czuł, że jest potrzebny i co ważniejsze, czuł, że jest ktoś, kto go naprawdę lubi.
- A zatem drogi Watsonie sugerujesz dywersję... - mężczyzna miał iście diabelski wyraz twarzy. Jak zwykle słowa Wilsona interpretował tak, by idealnie lub ewentualnie w ostateczności pokrywały się z jego mrocznymi planami. Zapowiadał się naprawdę gorący tydzień i nawet dziesięciostopniowy mróz za oknem nie był w stanie zepsuć mu humoru. Pierwszy raz od dłuższego czasu zasnął uśmiechając się pod nosem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pon 19:47, 13 Gru 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:43, 13 Gru 2010    Temat postu:

Ja chcę kominek W sensie dostane go od ciebie W sensie... jak o tym nie wiesz, że mi go dasz, to teraz już wiesz Co sie tyczy lustrzanki... mam ją na oku Ale jak moja mama ją zobaczy... zabije mnie A tego chyba by nikt nie chciał, prawda? Co do Cudu... ja nim mogę być Tylko żeby to nie był Cud natury Mogę mieć pytanie? A ten Cud i Tragedia to w związku z czym? Ze zbliżającymi się jasełkami? Możemy zatrudnić Dżone Krupę? Robiła by za choinkę Albo by biegała i pytała sie aniołków, czy nie chcą zostać Tap Madl Ok wali mi

"Był grudzień, a pogoda po raz kolejny postanowiła udowodnić drogowcą, że są zupełnie bezużyteczni. "


A teraz tak całkiem serio ok? Mamy 21 wiek, a nie potrafimy poradzić sobie ze śniegiem! Ludzie, czy to nie straszne?! Poza tym, gdzie są ci cali eko badacze? Miało być globalne ocieplenie, miały lodowce się rozpuszczać, a tu co? Czy tak wygląda globalne ocieplenie?

"- Boże! Szedłeś tu na piechotę - diagnosta otworzył drzwi i zobaczył czerwoniutki nos przyjaciela."


Wilson, czerwononosy renifer! Dziewczyny, mamy renifera! Tak, to będą współczesne jasełka!

"- Nie wiem, pewnie bym go zastrzelił - James zaśmiał się nie rozumiejąc powagi sytuacji. "


Właśnie! Jestem za, a nawet przeciw! W ogóle, to House mi przypomniał, że Cuddy nie może po tym co zrobiła grać u nas najważniejszej roli! Ale może robić za Marię Magdalenę



"tyradę."


Oooo nowe słówko


"- Najpierw kazała mi wejść, chyba liczyła na powtórkę? - na jego twarzy pojawił się diabelski uśmieszek. - Ale zaczęliśmy rozmawiać i kazała mi wyjść."


Taaaa... on może robić za Heroda

I znowu wszyscy zadowoleni Fajna część, bardzo, ale to bardzo mi się podobała. To z resztą nic nowego
I jaki nam się zrobił jasełkowy nastrój i świąteczny
Ok... nie mam już focha i to ja kocham bardziej
Aaaa ja naprawdę nic nie piłam przed napisaniem tego komentarza


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pon 20:25, 13 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin