Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tytuł odszedł razem z prawdziwymi świętami [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:43, 26 Gru 2009    Temat postu: Tytuł odszedł razem z prawdziwymi świętami [M]

Pomysł pojawił się na pasterce, w domku spisany. Bo tak często nie doceniamy tego, co mamy... Przepraszam za ostatni akapit. Zastanawiałam się czy może wkleić bez niego, ale był zbyt ważny.
Dla Liska, bo to dzięki jej jednemu zdaniu ze świątecznej miniaturki powstał pewien fragmencik. I dlatego, że genialnie pisze.
Także dla mazeltov, bo zawsze napiszesz, co myślisz i tak pięknie karmisz mojego wena.




Tytuł odszedł razem z prawdziwymi świętami


Bo ktoś te święta spędza samotnie. Z dala od rodziny, przyjaciół, kogokolwiek… Opuszczony, samotny, rozżalony; żal – przede wszystkim do siebie samego, że czekał nie wiadomo, na co, tak się bał, a teraz, gdy w końcu się odważył jest już za późno. Jest szczęśliwa – bez niego i to boli najbardziej. Znalazła to, o czym tyle marzyła, czego tak bardzo pragnęła, uporczywie szukała. Mężczyznę, który jakby wyskoczył z jej sennych marzeń, brakowało mu jedynie białego rumaka. Znalazła miłość, poczuła ciepło ogniska domowego, odnalazła radość życia.

Rachel, twierdził, iż nie lubi dzieci, że są tylko utrapieniem, ale ona miała w sobie to coś, co przyciągało wzrok, uwagę i nie pozwalało ich oderwać. Śmiała, rezolutna, taka rozkoszna, Greg uśmiechnął się sam do siebie na wspomnienie tej małej istotki. Pokochał ją nawet nie wiedząc kiedy, wbrew swojej woli, to było silniejsze od
niego.

Mogła być jego, mógł być teraz razem z nią, patrzeć jak otwiera prezenty, widzieć dziecięcą radość na jej maleńkiej, roześmianej twarzy. Wystarczy tak niewiele, aby uszczęśliwić dziecko. A ona stałaby z boku, obejmowałby ją ramieniem, gdzieś w tle z radia płynęłyby dźwięki nieśmiertelnego „Last Christmas”. Mogło być, nie jest, zabrakło odwagi… Spóźnił się, jego miejsce zajął ktoś inny. Jego pociąg tak długo stał na stacji, że myślał, iż zostanie tam już na zawsze, jednak pewnego dnia nieoczekiwanie ruszył. Przestał czekać na spóźnionych pasażerów, odjechał. On nie zdążył wskoczyć, chociaż teraz już wiedział, że właśnie tym pociągiem chce jechać przez życie, ale było już za późno, aby zatrzymać rozpędzoną machinę, skończyła dwudziestoletni postój…

***

Siedzi na kanapie z nogami podciągniętymi pod brodę, obejmując je rękami. Sama w te święta, rozstali się, nie mogła już dłużej tak żyć, w ciągłym kłamstwie, bo okłamywała – samą siebie. A to najgorsza z możliwych opcji, gdy okłamujemy siebie, okłamujemy także kogoś innego, krzywdzimy go. Wmówiła sobie, iż właśnie tego chce, tego, co większość z nas. Ale co, jeśli nie stanowiła większości? Jeśli do szczęścia potrzebowała, czegoś zupełnie innego? Może wystarczyłby jeden wredny egoista? Rachel podróżuje po krainie słodkich snów. Może ona także potrzebuje tego człowieka? Widziała, jak bardzo lubiła spędzać z nim czas, patrzyła na niego z uwielbieniem w oczach, z tym błyskiem w nich, niemą prośbą wypisaną na twarzy, aby znalazł dla niej, choć chwilkę. Miał czas – zawsze, o ile tylko nie umierał mu pacjent.

Nie potrafiła opisać tego, co czuła, kiedy znajdowała się blisko niego. To była magia, nie da się tego opisać słowami. Przy nim w jakiś cudowny sposób znikały wszystkie smutki i problemy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Po prostu przestawały się liczyć, ważny był tylko on. Czas stawał w miejscu, coś zakazywało oddychać i mogłaby tak trwać wiecznie, zatapiając się w niebieskich otchłaniach jego tęczówek, wcale nie chciała ratunku. Mogło być tak pięknie szczęśliwie. Teraz jest za późno, by cokolwiek zmienić. Starał się, zabiegał, lecz ona była zaślepiona. Więc odszedł, aby już nigdy nie powrócić. Po policzku spływa jedna, samotna łza. Łza, która stacza się powoli po gładkiej powierzchni skóry – za utraconą miłość. Jedyną i prawdziwą, niemogącą istnieć, dla której nie ma miejsca na tym świecie.

***

Nigdy nie przeżył takich prawdziwych świąt, w gronie rodzinnym i otoczony takim też ciepłem i miłością. Gdy był małym chłopcem, takich świąt nie miał przez ojca, potem, kiedy opuścił dom, wyfrunął z gniazda, nie obchodził świąt. Tak naprawdę nikt nigdy nie pokazał mu, jak one mają wyglądać. Nie wyniósł tego z domu, jak wielu z nas. Namiastkę prawdziwych świąt miał ze Stacy, ale były one spędzone z niewłaściwą osobą.

Ona miała święta z prawdziwego zdarzenia w swoim domu rodzinnym, tam, gdzie się wychowała, ale było, minęło. Od dziś już nigdy nie będzie świąt, takich prawdziwych, bez niego to niemożliwe. Grała przed Rachel, nie chciała zepsuć jej tego wspaniałego czasu, przez to, że była taka bezmyślna i poszła za tanią reklamą, wybierając to, co „wszyscy”. Ale przed sobą samą nie mogła już grać, musiała dopuścić do siebie prawdę.

***

Tylu z nas spędza święta radośnie w rodzinnym gronie, szczęśliwie. Jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto spędza je samotnie, wcale nie z własnego wyboru. Cierpi, podczas, gdy inni śmieją się i świetnie bawią we własnym towarzystwie. Tradycja nakazuje, aby zostawić jedno, wolne nakrycie dla niespodziewanego gościa. Czy my o tym pamiętamy? Czy rzeczywiście, gdyby takowy gość zapukał do naszych drzwi, to zaprosilibyśmy go do środka, potraktowali jak jednego ze swoich? Oni utracili siebie nawzajem, my możemy stracić jeszcze więcej… On ma przyjaciela, jej została córka, która za kilka lat będzie jej prawdziwą przyjaciółką. Jeśliby, któreś z nich stanęło na progu naszego mieszkania w ten wigilijny wieczór, to czy wpuścilibyśmy do środka, posadzili przy stole i traktowali jak członka rodziny? Ten jeden raz w roku dali, choć namiastkę szczęścia, odstąpili trochę ciepła. Jeden dzień w roku, może dla kogoś w życiu, uczynili radosnym…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:32, 27 Gru 2009    Temat postu:

ty moja kochana czarodziejko
dziekuje za dedykacje to taki zaszczyt nie wiem co powiedziec
a co do moich komentarzy to nie przesadzaj ja leniwa jestem i niechce mi sie nigdy za duzo pisac wole czytac takie perelki jak ta
co do karmienia wena nawet czasem chciala bym zeby ta moja "zdzirowata" wredna natura mogla sie wykazac i "poglodzic" twojego wena ale sie nie da jaka sie czyta cos takiego a pozniej nie pochwalic wena toz to profanacja, bluznierstwo

co do tekstu pieknie napisany i nie mam na mysli czy sa bledy czy nie tylko dobrze sie czyta
pieknie opisujesz ich uczucia niestety smutne i mimo ze wiedza ze sie kochaja i nie moga zyc bez siebie ze jakies polsrodki nie wystarcza pociag odjechal niestety
a ostatni akapit no coz poza tym ze gleboki to daje do myslenia

Ps: Pewnie ze jak ktores z nich by wpadlo to bym posadzila do stolu, chociaz musze sie przyznac ze wole Housa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:26, 27 Gru 2009    Temat postu:

Czarodziejko
Kolejna urokliwa świąteczna miniaturka Uwielbiam takie
Najbardziej podobał mi się fragment o Rachel, jak ją widzi House.
I Cuddy jednak bez Lucasa, uwielbiam cię za to
MOCNE, PIĘKNIE ODDANA CUDDY:

"Sama w te święta, rozstali się, nie mogła już dłużej tak żyć, w ciągłym kłamstwie, bo okłamywała – samą siebie. A to najgorsza z możliwych opcji, gdy okłamujemy siebie, okłamujemy także kogoś innego, krzywdzimy go. Wmówiła sobie, iż właśnie tego chce, tego, co większość z nas. Ale co, jeśli nie stanowiła większości? Jeśli do szczęścia potrzebowała, czegoś zupełnie innego? Może wystarczyłby jeden wredny egoista?"

A tu się bardzo wzruszyłam:
"Teraz jest za późno, by cokolwiek zmienić. Starał się, zabiegał, lecz ona była zaślepiona. Więc odszedł, aby już nigdy nie powrócić. Po policzku spływa jedna, samotna łza. Łza, która stacza się powoli po gładkiej powierzchni skóry – za utraconą miłość. Jedyną i prawdziwą, niemogącą istnieć, dla której nie ma miejsca na tym świecie."

Aż nadto prawdziwe

Teraz idę czytać jeszcze raz, zastanwiam się, który fragment Cię zinspirował.
Twoje dzieło podoba mi się o wiele bardziej. Jest bardziej prawdziwe, lepiej oddane i w ogóle. Czytam jeszcze raz.
I z całego serduch dziękuję za niezasłużony dedyk


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 9:27, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleksandra
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Gru 2009
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sława
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:30, 27 Gru 2009    Temat postu:

Mam przez Ciebie łzy w oczach

To takie smutne, a zarazem piękne

Mam nadzieję, że ta para jeszcze kiedyś się spotka

Całuski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:31, 27 Gru 2009    Temat postu:

Witaj słoneczko ty moje
Jak ja cię dawno nie słyszałam

MINIATURKA:
To było takie... ach
Masz ogromniasty talent, jak stąd do Princeton
Zastanawia mnie jedno. Miniatrurka ślicznie opisała ich odczucia, jak się zachowują. Wynika z niej, iż Cuddy była z Lucasem, ale potem go zostawiła. Ja się zapytowywuję: Gzie do jasnej ciasnej jest HAŁS!!! Czemu on zawsze znika jak jest potrzebny najbardziej?!
A miniatur piękny Zresztą jak każde twoje dzieło
Ściskam cieplutko
HuddyFan

EDIT1: Muszę powiedzieć, że do rodzinki Hope dołączył ojciec chrzestny Jakastam! Musimy zmienić podpisy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HuddyFan dnia Nie 11:34, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:33, 27 Gru 2009    Temat postu:

zgodzę się z wszystkimi wyżej...

piękne, prawdziwe i troszkę smutne<3
cudne, pisz więcej takich miniaturek
pozdrawiam,
neko.md


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:59, 08 Sty 2010    Temat postu:

Kochane dziękuję z całego serducha!

Mazeltov , nie liczy się ilość tylko jakość.
Jakie Ty masz zUe myśli. Ale pamiętaj on kocha Cuddy!

Lisku, przeceniasz mnie. A dedyk, jak najbardziej zasłużony. Ja już nie pamiętam, co to było za zdanie. Dziękuję

Aleksandra, a to czy się spotkają teraz już zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Dziękuję

HuddyFan, to jest jeszcze jakieś inne Princeton, tak ze dwa centymetry ode mnie? Rodzinka nam się rozrasta. Dziękuję Słoneczko

Neko.md Dziękuję ogromnie i cieszę się strasznie, że się podobało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin