Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

12 miesięcy [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:21, 13 Lis 2008    Temat postu: 12 miesięcy [Z]


Zweryfikowane przez Nisię

Z konkursu fikowego. Poniekąd wrzucam przez Saph, więc Jej dedykuję. Ale nie tylko dlatego

LISTOPAD
Spojrzał przez okno w ponury, jesienny zmierzch. Znowu lało, a on znowu wróci do tego cholernego, pustego mieszkania. W takie wieczory jak ten, samotność doskwierała mu bardziej.
Był już prawie przy drzwiach wyjściowych, kiedy przypomniał sobie o parasolu, który zostawił w gabinecie, a który był mu niezbędny, aby dotrzeć do samochodu nie wyglądając jak zmokła kaczka. Obrócił się na pięcie i z westchnieniem poszedł w stronę wind.
Zbliżając się do oddziału diagnostycznego zauważył, że światło się świeci. Był pewien, że je zgasił, spodziewał się więc, że zobaczy krzątającą się sprzątaczkę. Jakie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał, że to nie sprzątaczka ale House zwinnie uwija się w gabinecie. I bynajmniej nie robił on porządków.
Kiedy obaj mężczyźni go ujrzeli speszyli się mocno. House jednak- jak to House- szybko odzyskał rezon.
- Chcesz się przyłączyć?- spytał ostentacyjnie kładąc ręce na torsie półnagiego Lucasa- przyda się ktoś do czarnej roboty.
Westchnął ciężko, chwycił swój parasol i bez słowa opuścił gabinet. Otwierając auto przypomniał sobie o parasolu, który nierozłożony ściskał w dłoni. Woda spływała po nim ciurkiem, ale nie bardzo go to obchodziło.

GRUDZIEŃ
Przekładał książkę z ręki do ręki, nie mogąc się zdecydować.
- Pomóc w czymś?- spytała ekspedientka niezbyt miłym tonem. Nie dziwił się, to już piąty raz jak pytała w ciągu tych dwudziestu minut, kiedy się zastanawiał, żonglując książką. Nie zaskoczyłoby go, gdyby kazała zapłacić za przetarcia na okładce.
W końcu chwycił przedmiot swych wahań, z duszą na ramieniu i do końca nie będąc pewnym tego, co wyrabia podszedł do kasy, poprosił o ładne zapakowanie i zapłacił.
Centrum handlowe było pełne rozentuzjazmowanych tudzież spłukanych jednostek. Wszędzie wisiały te badziewia świąteczne, które go tylko drażniły. Jeszcze mocniej drażnili go wszędobylscy Mikołajowie. Wyglądali jak durnie.
Musiał jeszcze tylko kupić ojcu sweter i mógł się ewakuować z tej świątyni tortur. Wszedł do ulubionego sklepu odzieżowego, chwilę wybierał odpowiedni model i udał się wraz z nim do przymierzalni. Ojciec był podobnej postury i wzrostu, więc mógł na sobie sprawdzić, czy będzie pasować. Zasłonił zasłonkę i zdjął płaszcz. Usłyszał jakieś szmery w kabinie obok. Ściągał właśnie sweter, kiedy szmery stały się wyraźne, w dodatku głos, który je wytwarzał był dziwnie znajomy.
- Panie Mikołaju, czy mogę zobaczyć worek?- usłyszał znajomy damski głos za ścianą, któremu odpowiedział równie znajomy męski śmiech. Potem nastąpiła seria westchnień i jęków. Nie chcąc tego słuchać, czym prędzej przebrał się w swoje ubranie i wyszedł z przymierzalni. Miał nadzieję, że ich nie spotka, udał się prędko w stronę pokaźnej kolejki przy kasie, modląc się, aby tamtym dwojgu się nie śpieszyło. Prawie, prawie zaczął się cieszyć, kiedy przyszła jego kolej do płacenia a ich dalej nie było, jednak czytnik kart kredytowych był zdecydowanie złośliwy. I go nie lubił. Właśnie próbował wedrzeć się do jego zwojów i pozawerbalnie go pośpieszyć, kiedy ktoś go klepnął w plecy.
- To dla mnie? Ale ten kolor nie pasuje mi do oczu- powiedział House spoglądając na sweter, za który on wciąż bezskutecznie usiłował zapłacić.
Stojąca obok House'a Cameron wymownie wzniosła oczy ku sufitowi i mrugnęła do niego.
Czytnik kart zadziałał, wpisał PIN i zabrał pakunek. Cameron położyła na ladę komplet czerwonej, seksownej bielizny i uśmiechnęła się sympatycznie do sprzedawcy. House poprawił czapkę Mikołaja.
- Hoł, hoł, hoł, Wesołych Świąt!- powiedział mu na odchodne, skubiąc doklejaną brodę.
Westchnął ciężko i wyszedł ze sklepu. Mijając kosz na śmieci wrzucił do niego pakunek z księgarni. Stojący nieopodal facet przebrany za Mikołaja, zapraszający do pizzerii za rogiem spojrzał na niego zdziwiony.
- Wyglądasz jak dureń, wiesz?- powiedział wściekły, mijając przebierańca.

STYCZEŃ
- Pomysły, ludzie, pomysły!- House stał przy tablicy i nerwowo stukał markerem o jej powierzchnię. Niezapisaną.
Przerzucali się losowymi diagnozami, a House wszystkie szybko wykluczał.
- Dalej!- powiedział zniecierpliwiony diagnosta- kto będzie najbliżej wygra randkę ze mną.
W końcu House zaordynował parę badań, które pozwolą ewentualnie rozjaśnić sytuację.
Westchnął ciężko i wyszedł z pomieszczenia ignorując fakt, że House coś do niego mówi. Niech mówi do pleców.
Ten człowiek działał mu na nerwy jak nikt inny. Sam nie wiedział dlaczego nienawidzi go a jednocześnie coś go do niego cholernie przyciąga. Chyba był emocjoholikiem.
Wypił spokojnie kawę w kafeterii i porozmawiał z Cuddy o dziwnym przypadku z onkologii.
W końcu postanowił zajrzeć co słychać u House'a i oddziału. Trochę dziś przesadził z reakcją, to z przemęczenia. No i za oknem to białe ścierwo... Teraz dla odmiany będzie miły, w ramach zadośćuczynienia.
Poszedł w stronę wind i przycisnął guziczek. Czekał aż kabina zjedzie, tupiąc sobie nogą w rytm melodii, którą słyszał dziś w radio- z gatunku tych, które chodzą potem za człowiekiem cały dzień. W końcu rozległ się dzwoneczek i drzwi windy otwarły się. Zobaczył House'a i Trzynastkę, którzy właśnie się z czegoś śmiali.
- O, ty tutaj? No proszę, świat jest mały!- powiedział House wysiadając- rozwiązaliśmy sprawę, idziemy do domu- powiedział wykuśtykując się do holu- Trzynastka trafiła diagnozę- House mrugnął do niego porozumiewawczo- wybierz coś i skontaktuj się z moją sekretarką. Pamiętaj, że ty stawiasz i że ma być tak, że nawet moja trzecia noga będzie zadowolona- zwrócił się na odchodne do dziewczyny.
Trzynastka skrzywiła się lekko, ale wiedział dobrze, że nie oprze się temu wyzwaniu.
Znowu wkurzony wrócił do gabinetu, zebrał swoje rzeczy i też postanowił iść do domu. I tak nie miał dziś zaplanowanych zajęć.
Kiedy wysiadał z auta koło swojego bloku, zauważył, że niedaleko wejścia dzieci ulepiły bałwana. Odłamał gałąź z stojącego obok drzewa i umieścił ją z boku bałwana, zagiął końcówkę niczym laskę i z zadowoleniem przyjrzał się swojemu dziełu.
- Dobranoc, Greg- powiedział odchodząc.

LUTY

Był bardzozły. Bardzo bardzozły. Idąc rano z auta do szpitala poślizgnął się na jakimś pieprzonym połaciu zamrożonej H2O i upadł, boleśnie uderzając się w nogę.
Był bardzozły.
W dodatku House miał dziś nastrój z rodzaju jestem-dziś-radośnie-upierdliwy i oczywiście nikomu nie popuścił.
Był bardzozły.
Starał się zająć pracą i nie przejmować żadnymi dupkami, żeby nie popełnić zbrodni. Musiałby zachlapać dywan. Nie zniósłby krwi na dywanie. Na samą myśl o krwi na dywanie
był bardzozły.
Po raz kolejny zagłębiał się w papiery i po raz kolejny wpadł House i mu dogadał. Dupek.
Był bardzozły.
W końcu się poddał, postanowił dla odmiany zejść na ER i poprosić o obejrzenie stłuczonej nogi, która- nawiasem mówiąc- bolała i też przyczyniała się do tego, że
był bardzozły.
Cameron była pogrążona w papierach. Kiedy go zobaczyła uśmiechnęła się ciepło i kazała mu iść usiąść na łóżko za parawanem. Przez chwilę nawet nie
był bardzozły.
Potem odsunął ten chrzaniony parawan. I zobaczył tego chrzanionego House'a obłapiającego pielęgniarkę Brendę. Noga nagle przestała boleć. Odmaszerował szybko, mówiąc w przelocie do Cameron, że przyjdzie potem. Wiedział, że to kłamstwo. Poszedł po swoje rzeczy i pojechał do domu.
Był naprawdę bardzozły.

MARZEC

Dzień Steku i Loda a on nawet nie ma z kim go spędzić.
To smutne jak człowiek wśród miliardów ludzi na Ziemi może czuć się samotny. Spotykasz ich wszędzie, mijasz na ulicach i korytarzach, wchodzisz z nimi w mimowolny kontakt fizyczny.
I nie masz z kim spędzić Dnia Steku i Loda.
W pracy było całkiem spokojnie, odwalił nawet parę godzin kliniki z braku laku (oczywiście żaden z pacjentów w klinice nie zaprosił go na wspólne świętowanie) i postanowił, że spyta House'a, czy ma plany na wieczór. Poszedł do gabinetu, ale nie zastał tam diagnosty. Co za niespodzianka, znowu nic z tego. Trudno.
Postanowił, że sam się z sobą zabawi. Pójdzie na stek a potem- symbolicznie co prawda- na loda do tej nowej lodziarni.
Jak pomyślał, tak zrobił. Zjadł obiad w przyjemnej restauracji i czuł się całkiem nieźle. Widać mam na tyle bogate życie wewnętrzne, że potrafię sam sobie być kompanem- pomyślał- szkoda tylko, że nie ćwiczyłem nigdy jogi, ten lód...
Pchnął drzwi lodziarni a dzwoneczek delikatnie obwieścił jego przybycie. Znalazł wolne miejsce w przytulnej loży, wyścielanej brązowym pluszem i poszedł złożyć zamówienie. Wracając do loży i myśląc ze smakiem o lodach truskawkowych w waniliowej polewie, dopiero po chwili rozpoznał znajomą twarz przy stoliku w rogu sali. Dr Cuddy też go zauważyła i pomachała mu z uśmiechem. Nie wypadało nie podejść. Idąc widział tylko plecy jej towarzysza, ale bardzo szybko zauważył laskę opartą o stolik. Cholera, znowu on.
- Witam- powiedział inteligentnie stając obok nich.
House spojrzał nad niego znad swojego pucharka z lodami.
- No co się tak patrzysz?- spytał przełykając porcję deseru- na steku już byliśmy, teraz ją schładzam, żeby potem była rozgrzana- roześmiał się z własnego żartu, a Cuddy spojrzała na niego pobłażliwie, nie kryjąc jednak czułości.
Pożegnał się szybko i wyszedł. Nie zjadł zamówionych lodów.
Bojkot Dnia Steku i Loda mode on.

KWIECIEŃ
Wracając z pracy zajechał do sklepu ze sprzętem komputerowym. Jego obecny komputer to już totalna prehistoria, podejrzewał, że ta największa rysa na obudowie jest autorstwa pterodaktyla. Czy coś.
Długo się nie zastanawiał nad wyborem. Przywiózł do domu nowiutki, pachnący jeszcze fabryką notebook w zeberkę. Jakoś tak mu się rzuciło w oczy, poza tym pasowało do czarno- białego wystroju jego sypialni.
Zamiast zająć się obiadem przebrał się naprędce i dorwał do nowej zabawki. Po zainstalowaniu niezbędnych programów podłączył Internet. W końcu będzie mógł swobodnie surfować, w poprzednim komputerze wszystko ciągle się wieszało.
Zadzwonił do Chińczyka i zamówił zestaw nr 5, przynajmniej nie będzie musiał się odrywać w celach kuchennych.
Sprawdził skrzynkę mailową po czym zaczął oglądać różne strony. Sam nie wiedział jakim cudem dotarł do tych dla samotnych. Na jednej z nich była reklama „Skojarzyliśmy już wiele par, chcesz się przekonać? Kliknij, aby zobaczyć opinie innych.” Kliknął. Zobaczył stronę pełną wypowiedzi zadowolonych z serwisu użytkowników. Były pary ale także i trójkąty- opcja dla małżeństw, szukających urozmaicenia. Przeglądał z lekko ironicznym uśmiechem różne wpisy. Nagle w oczy rzucił mu się komentarz:
„Wasze pożycie jest już trochę nudne? Ten serwis świetnie pomaga w rozwoju związku. Polecamy! Chris i Rachel T., Greg H.”
Wydało mu się to dziwnie znajome. Kliknął w odnośnik do zdjęcia i jego oczom ukazał się House, Taub i żona Tauba z szerokimi uśmiechami na twarzy. Wszyscy mieli na sobie koszuli z napisem „ Lubię mój trójkąt”.
Usłyszał brzęczyk domofonu. Dostawca od Chińczyka.
Odebrał jedzenie, ale nawet do niego nie zajrzał. Jakoś stracił apetyt.

MAJ
Zawiązał mocniej sznurówki i wstał. Pomieszczenie było jasno oświetlone a zewsząd dochodziły dźwięki toczących się kul do kręgli. Spojrzał na swoich towarzyszy, którzy tylko na niego czekali.
- Czy ty nie możesz czasem poskromić tych pedals...pedantycznych zachowań?- spytał House patrząc ironicznie- czekaliśmy pięć minut aż poprawisz każdą fałdkę na ubraniu, kolejne pięć aż zawiążesz idealnie buty. Ashton Kutcher nie wyskoczy nagle zza kręgi z okrzykiem „Mtv wkręca”, niepotrzebnie się wysilasz.
- Mam cię gdzieś, House- odpowiedział.
- O, chciałbyś!- roześmiał się diagnosta i klepnął w pośladek Kutnera. Ten spłonił się lekko,ale nie zaprotestował. Przez chwilę spoglądali sobie w oczy.
Świetnie- pomyślał. Wkurzony chwycił kulę i pchnął. Przetoczyła się raźno wzdłuż toru i uderzyła w kręgle. Zbił prawie wszystkie, na placu boju został tylko jeden. Zadowolony uśmiechnął się do siebie. Zawsze był dobry w te klocki.
Obejrzał się, aby się upewnić czy zrobił odpowiednie wrażenie na House'ie. Ten jednak siedział przy stoliku, mocno zajęty rozmową z Kutnerem.
Cholera- pomyślał wkurzony.
- Kutner, twoja kolej- powiedział na głos-Pokaż jak się zbłaźnisz- dodał w myślach.
Kutner wstał i wyluzowany podszedł do podajnika. Chwycił kulę, wziął zamach i pchnął. Zbił wszystkie kręgle, rozległa się melodyjka.
- Mistrz pchania- powiedział House, klepiąc go w tyłek. Kutner roześmiał się jak nastolatka.
- Dobra, my się zmywamy- dodał House- przed nami eee... maraton Gwiezdnych Wojen. Miecze świetlne, kosmos i te sprawy- powiedział klepiąc Kutnera w tyłek po raz trzeci w ciągu dziesięciu minut. I wyszli.
Wściekle rzucił kulą, która zjechała z toru i nie trafiła ani jednego kręgla.
Rozejrzał się wokół. Miał ogromną nadzieję, że jednak gdzieś ukrywa się Kutcher i zaraz cała sytuacja okaże się kolejnym „Mtv wkręca”.

CZERWIEC
Chciało mu się.
Na Boga, był człowiekiem przecież i to w dodatku mężczyzną. Miał potrzeby.
Czy coś.
Zadzwonił do agencji. Poprosił kobietę, która odebrała telefon, aby przysłano mu kogoś szybko. Nie ma wymagań, byleby nie goliła nóg. Lubił owłosione.
Czy coś.
Przyjechała. Była szorstka z wyglądu, szorstka w obsłudze i szorstka po fakcie. Podobało mu się to.
Czy coś.
Zbierała się, bo ma następnego klienta. Stałego. Strasznie złośliwy koleś, z laską, popsutą nogą , niesamowicie niebieskimi oczami i zawsze się targował jak przychodziło do zapłaty- opowiadała. Chytrus i złośliwiec.
Czy coś.
Wcale go to nie zaskoczyło. Poczuł wręcz pewne podniecenie faktem, że najpierw on, potem House... To prawie jakby razem...
Czy coś.

LIPIEC
Zapukał do drzwi. Usłyszał niedbałe „wlazł!”- więc wlazł. W salonie House'a byli już wszyscy. Siedzieli rozluźnieni przy stole do brydża i prowadzili rozmowy o wszystkim i niczym. Z kuchni wyszedł Chase i podał House'owi butelkę piwa. Ten chwycił butelkę, przelotnie muskając dłoń młodego chirurga.
Zasiedli do stołu i szybko wciągnęli się w grę. Pokój wypełnił dym z cygar, dźwięk otwieranych kolejnych butelek piwa i oczywiście męskie rozmowy.
Miał problemy z koncentracją, wyczuł, że coś się święci pomiędzy House'm a siedzącym obok niego Chase'm i zamiast skupiać się na kartach uważnie ich obserwował. Tamtych dwóch najmniej uczestniczyło w rozmowie ogólnej, zajęci kartami i sobą.
Kiedy wszyscy zaczęli się zbierać trochę sie ociągał, ale Chase zaproponował, żeby zostawili wszystko, a on pomoże House'owi w sprzątaniu.
Zniechęcony odłożył karty, pożegnał się i wyszedł ze wszystkimi. Postanowił skoczyć do pobliskiego baru na drinka. Wysączył go siedząc przy ladzie i rozmawiając z barmanem. Było całkiem nieźle.
Sięgnął po komórkę aby zamówić taksówkę, ale nie mógł jej znaleźć. Obszukał dwukrotnie wszystkie kieszenie, zanim przyjął do wiadomości, że musiał zostawić telefon u House'a.
Pożegnał się i niechętnie ruszył w stronę mieszkania diagnosty. Stał pod drzwiami i już miał pukać, kiedy usłyszał stłumiony głos Chase'a:
- House, twoja laska... jest taka duża i twarda...
Cofnął dłoń i odwrócił się na pięcie. Przejdzie się na nogach do domu, to znowu nie tak daleko.

SIERPIEŃ
Coś mu się nie zgadzało. Wpatrywał się uważnie w zdjęcie z rezonansu mózgu pacjentki. Wyraźnie zauważał patologię. Poszedł do biura House'a, ale oczywiście go nie było. Postanowił poradzić się Wilsona. Zapukał do gabinetu, ale nikt mu nie odpowiedział. Zapukał ponownie. Nic. Już miał odchodzić, kiedy usłyszał cichy jęk. Przerażony, że onkologowi coś się dzieje nacisnął klamkę. Drzwi nie były zamknięte. Jego oczom ukazał się Wilson siedzący za biurkiem, z bardzo dziwną miną.
- Wszystko ok, Wilson?- spytał podchodząc bliżej.
- Taaaak- zapiszczał Wilson- ja po prostu się... relaksuję. Tak. Możesz iść!
Zbity z tropu popatrzył chwilę na onkologa i już miał wychodzić, kiedy kątem oka zauważył leżącą obok biurka laskę. Odwrócił się znów w stronę biurka.
- House?- spytał.
Wilson spojrzał pod biurko z paniką w oczach. Po chwili nad powierzchnię blatu wysunęła się głowa House'a. Popatrzył na jego zdziwioną minę i wytarł usta.
- Co się tak patrzysz? Relaksuję Wilsona, nie przeszkadzaj!
Po czym ponownie zniknął pod biurkiem.
Wilson spojrzał na niego przepraszającym wzrokiem i rozparł się wygodnie w krześle.
Co miał robić, wyszedł.
W ramach relaksowania siebie kopnął z rozpędu w ścianę wyobrażając sobie, że to tyłek House'a. Stłukł przy tym palec, ale co tam.
Relax, take it easy.

WRZESIEŃ
Kolejny przypadek, kolejne próby rozgryzienia go, kolejne przytyki od House'a, że są idiotami. Nic nowego.
Rozdzielił między nich badania a sam poszedł się obijać po szpitalu.
Nic nowego.
Zrobili badania i poszli z wynikami do gabinetu. House'a nie było.
Nic nowego.
Czekali na niego już godzinę. Nadal go nie było, na komórkę nie reagował.
Nic nowego.
Do gabinetu wyszła młoda dziewczyna z wiśniowymi włosami. Uśmiechnęła się sympatycznie i spytała o House'a. Powiedziała, że jest z nim umówiona.
Nic nowego.
Powiedzieli żeby poczekała z nimi. Siedzieli i żartowali, kiedy wpadł House. Na widok dziewczyny uśmiechnął się lubieżnie i obejmując ją w pasie poinformował, że on na dziś bierze wolne. Idą karmić ptaki.
Nic nowego.
Wyszli śmiejąc się a jego serce zwinęło się w rulonik i opadło na dno żołądka.
Nic nowego.

PAŹDZIERNIK
Był zmęczony. Bardzo zmęczony i zniechęcony. Najdrobniejsza nawet iskierka nadziei z sykiem zgasła. Kochał go, ale wiedział, że nic z tego.
Znowu siedział sam i tęsknił. Tyle miesięcy House go zwodził. Uwielbiał z nim igrać, bo wiedział, że go kocha i będzie kochać.
Ale nie będzie walczyć, ma dosyć. Tych samotnych wieczorów pełnych tęsknoty za jego dotykiem i ustami. Smutnych poranków, kiedy nie budził się koło niego. Tak nie może być dalej. Powiedział mu, że nie zgadza się na dalszy luźny związek. Że albo wyłączność, albo koniec.
House odpowiedział, że nie ma zamiaru kupować browaru kiedy ma ochotę na piwo.
Wyszedł, trzaskając drzwiami.
Wrócił do pustego mieszkania i włączył komputer.
W skrzynce mailowej miał wiadomość od swojej netowej znajomości, podpisującej się „Princenton”. Już jakiś czas korespondowali.
Princenton znowu przypomina o ewentualnym spotkaniu. Dotąd odmawiał, bojąc się, że właśnie wtedy House przyjdzie i...
Odpisał Princeton, że jest chętny. Umówili się na następny wieczór, na balu halloweenowym. Napisał, że będzie przebrany za Królika Mordercę. Princenton ma go znaleźć.
Rozglądał się i próbował wytypować który z gości to Princeton.
Mijały minuty. Princeton nie było.
Siedział przy stoliku i smętnie sączył kolejnego drinka.
Znowu został wystawiony. Nie był zły. Nie był zaskoczony. Przywykał...
Nagle ktoś zasłonił mu oczy.
- Myślałeś, że tak łatwo cię oddam?- spytał ktoś- spróbowałem już każdego. Ty smakujesz najlepiej.
Wziął ręce.
Spojrzeli sobie w oczy.
- To idealny wieczór dla nas- roześmiał się Foreman- wszelkie dziwadła i potwory świętują
- Cukierek albo psikus- mruknął House, chwilę przed tym jak ich usta połączyły się w gorącym pocałunku.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Pią 18:50, 30 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:28, 13 Lis 2008    Temat postu:

Bardzo podoba mi się pomysł z kims, kto z ukrycia obserwuje House'a i jego kolejne ofiary. Moim pierwszym skojarzeniem była Plotkara.

Fika czyta się lekko, łatwo i przyjemnie. Jest ciekawy, każdy miesiąc jest inny.

Uwielbiam tekst: "Był bardzozły.".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Saph dnia Czw 23:45, 13 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eriss
Queen of the Szafa


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 5595
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:35, 13 Lis 2008    Temat postu:

ty wiesz, że mi się to podoba. bardzo bardzo bardzo
PAŹDZIEEEEEEERNIK!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:50, 13 Lis 2008    Temat postu:

Taaak, "bardzozły" jest niesamowity Zresztą, tyle Ci już powiedziałam na temat tego fika, że chyba nie muszę więcej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:53, 14 Lis 2008    Temat postu:

Niiiiiś, Ty wiesz, że Cię kocham

fik jest cudny, ale to też już wiesz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:12, 15 Lis 2008    Temat postu:

Głosowałam na tego fika
Jest świetny po prostu.. Pomysł genialny i takie również wykonanie...
Najbardziej podoba mi się, że każdy miesiąc pisany jest inaczej, zwłaszcza luty, czerwiec i wrzesień... no i październik rzecz jasna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:30, 15 Lis 2008    Temat postu:

OMG! Ubawiłam się strasznie. Kapitalny pomysł a wykonanie... *mruczy z lubością i nieco lubieżnie* "diabel:
Podoba mi się baaaaaaaardzo
Październik wymiata


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:26, 15 Lis 2008    Temat postu:

Nie no nieźle ubaw miałam czytając to że jeszcze mnie policzki bolą od śmiechu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:04, 15 Lis 2008    Temat postu:

cudne
końcówka wymiata, nisia jesteś wspaniała , ale mam nadzieję, że w międzyczasie dokończysz hameronka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:30, 15 Lis 2008    Temat postu:

aaa PAŹDZIERNIK najlepszy!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin