Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

House diagnozuje (BO, Z, studium postaci)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ninka_m
Gość





PostWysłany: Sob 12:21, 10 Paź 2009    Temat postu: House diagnozuje (BO, Z, studium postaci)


Zweryfikowane przez Autorkę


Bardzo długie, ale to nie fabuła, tylko studium charakterów, więc nie chciałam dzielić na części. Zapraszam do czytania i komentowania.

Lisa Cuddy
Kiedy mija w holu Cuddy dostrzega w jej oczach tą samą tęskną nadzieję, którą nawet niezbyt bystry pacjent dostrzega już od roku. Cuddy chce. I nie chce przestać chcieć. House robi złośliwą minę i sugestywnie spogląda na piersi Cuddy. Widzi kątem oka jej zadowolone spojrzenia „House, kiedy łaskawie zamierzasz odrobić swoje godziny w klinice?”. Wzrusza ramionami i kontynuuje swój niedbały marsz w stronę windy. Kiedy House myśli o Cuddy odczuwa rodzaj zdumienia. Ciągle zaskakuje go, że ta dziewczyna, która była tylko przygodą na jedną noc, tak trwale wpisała się w jego życie. W zasadzie ma wiele powodów, żeby być jej wdzięcznym. Zatrudniła go, toleruje, nie wylała z pracy. House nie czuje jednak ani grama wdzięczności wobec Cuddy. Bywa, że House wręcz Cuddy nienawidzi. Najbardziej wtedy, gdy balansuje ona na granicy bycia kiepskim lekarzem a kiepskim administratorem. Wydaje się House’owi niepojęte, ile razy Cuddy potrafi się wpakować w to samo bagno, z którego niczym baron Munchausen sama wyciąga się za włosy. I to już House w Cuddy docenia. Ta jej determinacja i wola przetrwania, której House’owi tak brak. Albo nie brak?

House obserwuje życie Cuddy niczym życie jakiegoś obcego, ale interesującego dla badacza gatunku. Cuddy, która potrafi twardo wgryźć się w struktury władzy. Cuddy, która ma tupet, żeby urządzać sobie życie tak, jak pragnie. Cuddy, której wiek i stanowisko raczej doradzałyby umiar, a która wbija się niczym dzielny wojownik w swoją zbroję obcisłych bluzeczek i mini spódniczek. House uważa Cuddy za łatwy wybór. Słucha Wilsona, który niczym obłędna swatka, namawia House’a na podjęcie „decyzji w sprawie Cuddy”. House wie, że Wilson ogarnięty jest tą samą fantazją i żarem, które opętały umysł Cuddy: House i Cuddy jako One True Pair – wielka, wieloletnia miłość, która nie znajduje ciągle szczęśliwego rozwiązania. Wilson jest pewny, ale House pamięta, że przed każdym ze swoich ślubów, Wilson wykazywał tą samą granitową pewność.

House natomiast nie wie. Nie wie, czy ta prosta decyzja zapoczątkowałaby małą tragedię połączoną z nieprzyjemną koniecznością zmiany pracy, czy też dałaby mu to, czego naprawdę potrzebuje. Bo, że tego nie chce, jest pewny.

Jimmy Wilson
Wilson jest dla House’a wszystkim. Wszystkim po trochu. Przyjaciółką z liceum, której House nie miał. Bratem, którego nie zafundowali mu rodzice. Rodzicem, o którego poprosiłby świętego Mikołaja, gdyby jeszcze wierzył w takie rzeczy. Wilson jest uniwersalnym rozwiązaniem wszystkich Housowych problemów. Nie jest może środkiem tak silnie tłumiącym ból jak vicodin, ale za to spektrum jego działania jest znacznie szersze. House jest uzależniony od Wilsona. Nie ma co do tego wątpliwości. W chwili słabości wyznał to nawet doktorowi Nolanowi, ale ten nie wydawał się tym martwić, a nawet zachęcał House’a do wprowadzenia się do Wilsona. House przypuszcza, że może dr Nolan nie wziął tego wyznania poważnie.

Gdyby Wilson był laską, House jest pewny, że poszedłby z nim do łóżka. Zapewne Wilson nie byłby w tym świetny, ale za to na pewno uganiałby się za Housem i kto wie - może nawet House ożeniłby się z panną Wilson? Wilson jest najbardziej zakręconą laską, jaką zna House. Pod elegancko odprasowaną koszulą miłego, ciepłego i dość naiwnego faceta, House dostrzega mroczne serce Wilsona. House nie rozumie stosunku Wilsona do śmierci. House’a śmierć przeraża. Walczy z nią dopóki się da i odmawia pogodzenia się z tym prostym prawem natury. Wilson natomiast konsumuje zgony swoich pacjentów pomiędzy kanapką z tuńczykiem a ciastem marchewkowym. Wilson ma wypracowany rytuał umierania (sugestywne spojrzenia, ręka wyciągnięta z pudełkiem chusteczek, słowa otuchy) w stopniu, który Housowi kojarzy się tylko i wyłącznie z rytuałem seryjnego mordercy.

House zabił Amber. Nie zrobił tego świadomie, ale nie ma wątpliwości, że gdyby nie jego głupota, Amber nie siedziałaby wtedy w autobusie. Od czasu tego zdarzenia House obserwuje, jak jego przyjaciel znika. Początkowo zniknięcie Wilsona była dosłowne, ale potem, gdy Wilson fizycznie powrócił, House zauważa, że ta ucieczka wcale się nie skończyła. Przeciwnie Wilson zapada się w jakąś czarną dziurę, która, jak House przypuszcza ma jakiś związek z mrocznym sercem Wilsona i jego „rytuałem zgonów”. House jest poważnie zaniepokojony. Jest przekonany, że pomiędzy Wilsonem, który zakłada do pracy krawat, dba o swoją dietę i mówi „dzień dobry”, a Wilsonem, którego zagarnia syreni śpiew obłędu, jest zaledwie kilka kroków. House nie chce takiego losu dla Wilsona i jest gotowy sobie wyobrażać, że niczym Orfeusz, schodzi do Hadesu po swoją ukochaną Eurydykę-Wilsona.

Zaraz, zaraz, a może to sam House jest tą laską?

Allison Cameron
Cameron zjawiła się w życiu House’a całkowicie z jego wyboru. House jest pewny, że wymyślił ją już grubo wcześniej zanim los powołał ją do życia u jego boku. I House czuje się do idei Cameron naprawdę przywiązany. Tak jak artysta jest przywiązany do idei swego udanego dzieła. (Dlatego też stosunek House do Chase’a jest prosty i atawistyczny: House odmawia dzielenia się z kimkolwiek swoją kameralną sztuką.)

House widzi Cameron jako bohaterkę XIX-wiecznych powieści. Gra spojrzeń i gestów. Literackie pozy. Cameron jest obietnicą patosu, obietnicą nastoletniej miłości, wykwitną oprawą House’owego ego.

Najbardziej House kocha Cameron w trakcie pracy. Jest arcykapłanką w jego prywatnym misterium leczenia pacjentów. Gdyby House miał wybrać, co chciałby robić oprócz oglądania telewizji i grania w gameboya, wskazałby właśnie na momenty, gdy wraz z Cameron toczą walkę z całym światem, w której strzykawka ostatecznie wygrywa w walce z tajemniczą i złą do szpiku kości bakterią.

Cameron, jak każde genialne dzieło ma duży stopień autonomii wobec swojego twórcy-artysty. House nie potrafi się zdecydować się, czy, gdy Cameron łamie zasady niepisanej gry między nimi, to zdobywa kolejny szczebel piękna, czy też raczej stacza się w kicz. Gdy House uświadamia sobie, że Cameron decyduje się ostatecznie na nie-kochanie, a ślub z Chasem nie jest wstępem do kolejnego rozdziału z Housem, tylko samodzielną książką autorstwa Cameron, House traci grunt pod nogami i osuwa się łatwo w szaleństwo. House chce za to Cameron ukarać: Anna Karenina wyruszyła już na dworzec, a z oddali słychać gwizd nadjeżdżającego pociągu.

House nikomu o tym nie mówił, ale Cameron przychodziła do niego w halucynacjach na długo przed śmiercią Amber. Prawdę mówiąc, jej zapach House czuje budząc się zlany potem nawet w domu Wilsona.


Robert Chase
Gdy House myśli o Chasie do głowy przychodzi mu o wyobrażenie upadłego anioła. Jego śliczne blond włoski i dziewczęca buzia przywodzą House’owi na myśl Cherubinka. Nawet trzydniowy zarost nie zaciera tego wrażenia. A może Chase jest raczej Serafinem? House poznał przeszłość Chase bardzo szybko. Historia z jego matką, ojcem, wyjazd z Australii, porzucone seminarium. To budzi podejrzenia House – ktoś taki jaki Chase nie odsłania się tak szybko. Chase mówi po angielsku jednocześnie z trzema akcentami: australijskim, brytyjskim i amerykańskim. To prowadzi House na trop daru glosolalii.

House nigdy nie wątpi w inteligencję Chase’a. Chase widzi wyraźnie, gdy House kłamie i czyta w Housie nieznacznie poruszając przy tym ustami. To niepokoi House’a i sprawia, że House odesłałby go chętnie do samego piekła – gdzie, zdaniem House’a, Chase i tak finalnie trafi. Chase jest skłonny do czynów szalonych. To akurat przypomina mu jego samego.

Gdyby House był poważnie chory i miał złożyć życie w czyjeś ręce, bez wątpienia byłby to właśnie Chase. Wie, że ani niedouczona Cuddy, ani ckliwy Wilson, ani kochający Foreman, ani nawet jego najlepsza uczennica Cameron nie stanęliby na wysokości zadania - przeżyliby moment wahania, który House’a mógłby kosztować życie. Dlatego wybrałby właśnie Chase’a.

W głębi duszy House wie, że Chase go nienawidzi. Dlatego niechętnie zostałby z nim sam w jakimś odosobnionym pomieszczeniu.

Eric Foreman
Foreman mógłby być synem House’a. Wyobrażenie, że czarny Foreman jest jego dzieckiem, śmieszy House nieustannie. Pewnie miałby go z jakąś miłą, acz niezbyt rozgarniętą Afro-Amerykanką? House widzi w sobie pasję wychowywania Foremana, a ten odpowiada na to z całą energią pogubionego nastolatka. House widzi, jak Foreman dorasta, starzeje się i bystre oko ojca widzi w nim bardzo zdolnego rzemieślnika, któremu zabrakło tak niewiele do stania się artystą.

Foreman dokonuje wyborów, których House nie rozumie i których nie akceptuje. Entuzjazm z jakim Foreman rzucił się w związek z Trzynastą przyprawia House’a o mdłości. Kojarzy mu się to z historią Cameron i jej umierającym mężem. Historia Cameron jest jednak figurą literacką, Foreman zaś wciela ten topos w życie. Housowi wydaje się to niesmaczne i obawia się rychłego zakończenia tego melodramatu, który napsuje krwi im wszystkim.

Historię z Trzynastką, House odczytuje także jako ułomność, którą biedny syn odziedziczył po ojcu. Stara się więc Foremana chronić i podobnie jak dla Wilsona, nie chce dla niego drogi obłędu. Tymczasem pozwala mu się w szpitalu pobawić swoimi zabawkami.

Medycyna
House nie pamięta zbyt dobrze czasów sprzed. Czasy po też rozmywają się w jakieś bezbarwne spektrum, w którym House nie dostrzega punktów zwrotnych. Jeżeli to, co się mówi o powołaniu ma jakiś sens, House wie, że jego powołaniem jest leczenie ludzi.

Miłość do medycyny jest absolutna. House nadaje jej różne imiona: rozwiązywanie zagadek, skopywanie tyłka chorobie, walka dobra ze złem. O Housie mówi się, że jest gburem, który z góry traktuje swoich pacjentów i unika osobistego kontaktu i zaangażowania. Nikt nie wie jednak, jak bardzo House czuje się związany z historią każdego przypadku, z którym się zetknął. W swojej głowie przechowuje pamięć o każdym z nich, a anatomia ich tętnic, fabuła zmieniających się wyników ich badań jest dla niego… jest chyba jego własną tkanką i osobistą historią.

House przygląda się swoim bliskim: Cuddy, Wilsonowi, Cameron, Chase’owi, Foremanowi i zapisuje historię symptomów, które się przed nim odsłaniają. Jeszcze dla żadnego z nich nie znalazł dobrego leczenia. Walka trwa i House - jak to House - dla każdego pacjenta jest gotów na ostateczne poświęcenie. Przypuszcza, że jeśli on nie znajdzie, zrozumie i wyleczy ich „uszkodzeń”, nikt inny nie zdoła już tego zrobić.

Medycyna jest dla House muzyką. Doskonałą harmonią, której nie chce się oprzeć. Przez medycynę i przez muzykę, House stara się coś mówić do świata. Jego głos odbija się echem i wraca, a samotność jawi się House’owi jako jego własna konieczność.


Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pią 17:24, 16 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 11:10, 11 Paź 2009    Temat postu:

Wow! Czy to Twój debiut?

Ostrzegasz, że długie ale całkowicie nie potrzebnie. Nie masz się czym przejmować. Tekst jest bardzo dobry.
Opisałaś tutaj każdą osobę tak... Pięknie! No brakuje mi słów.
Cuddy... No cóż tutaj bardzo ciekawie pokazałaś nam stosunek House'a do niej
Wilson... I tutaj zgadzam sie na całym polu z Twoją wypowiedzią. Bardzo ładnie to ujęłaś
Cameron jako dzieło House'a? Ciekawe.
Chase no uważam, że trafna analiza.
Foreman o tak. Jak dobrze napisałaś "Mógłby być synem House'a"
Medycyna- "Miłość do medycyny jest absolutna.", "Medycyna jest dla House muzyką." Te dwa zdania najbardziej mi sie spodobały.

Tekst jest rewelacyjny Byle tak dalej. Pisz więcej.
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:43, 12 Paź 2009    Temat postu:

Dziwię się, że tu tłumy nie walą drzwiami i oknami

Na początku, jak spojrzałam na ten tekst, po prostu nie chciało mi się go czytać. Oj długi, długi.

Ale już po pierwszym zdaniu nie mogłam się od niego oderwać. Wciąga, jak dobry film.

W takim razie fabuła:
Pomysł świetny. Opisanie każdego z nich jest genialną ideą i sprostałaś temu zadaniu. Każdy, najdrobniejszy szczegół, wszystko dopięte na ostatni guzik.
Trochę mnie zniechęciło to "niby Huddy" na początku, ale na szczęście nie ciągnęłaś tego

Wilson...o taak...opisanie Jamesa to prawdziwy majstersztyk. I ta Eurydyka-Wilson Wywołało to u mnie prawdziwy uśmiech.

Allison jako dzieło House'a?
Hmm...z jednej strony, czemu nie...ale żeby aż takie zaborcze uczucia żywił wobec niej?
Drapie się po nosie
Czyżby nowa Hameronka nam się tutaj wykluwała?

Ahh...i ten Chase, nie ma co
Aniołek z niego... ale nie przesadzajmy. Z takim trzy-dniowym zarostem nie wygląda dobrze
A co do wyborów, tak, Robert byłby zdolny do dobrej decyzji, gdy reszta by się zawahała.

No i dochodzimy do Foremana.
Cóż mogę powiedzieć. Opis tego zaangażowania w związek z Trzynastką, i to co będzie później...mogę tylko bić ukłony

Medycyna jest genialna. Tak dobrze opisanych odczuć House'a dawno nie czytałam.

No to teraz co nieco o gramatyce itp.
Zdania świetnie zbudowane, poprawne stylistycznie, praktycznie brak błędów interpunkcyjnych. Jednym słowem CUDOWNIE!

Uwierz mi, mało kto tak dba o teksty.

Jedna, jedyna rzecz mi tylko nie zagrała.
W tekście o Foremanie, jest dwa razy wspomniana Trzynastka.
Przy pierwszej wzmiance napisane jest "Trzynasta".


No i na koniec, pragnę ci tylko podziękować za to co napisałaś, pogratulować takiej wspaniałej pracy.

Niech wen będzie z tobą i niech przynosi ci moc pomysłów, abyś zawsze mogła pisać takie cudowne opowiadania.

Miejmy nadzieję, że zaszczycisz nas jeszcze kiedyś czymś.

Do przeczytania, w takim razie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Pon 13:45, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pią 17:37, 16 Paź 2009    Temat postu:

@Agusss, @Atris, dziękuję za dobre słowa!

Usunęłam info o długości tekstu - macie rację. Richie na PW słusznie zauważa, że pisanie o Wilsonie jako o lasce w kontekście laski, którą podpiera się House nie jest szczęśliwym zabiegiem stylistycznym. Ale niech już tak zostanie.

Piszę fabuły i wychodzą mi statyczne, przegadane, impresyjne studia przypadków nie jestem z tego dumna.

Zamierzeniem autorki (a było takie! :-) ) było pokazanie, że z każdą z osób House'a łączą silne i ambiwalentne więzi (chyba jeszcze odreagowuje po koszmarnym w moim odczuciu Broken).

Och, i oczywiście, że jestem daleka (o mile świetlne!!!) od shipowania huddy (a to tak nie wygląda?). Oczywiście, że ze związków romantycznych preferuję wyraźnie H/Cam. Nie mam jednak zdania obecnie co do tego, co czuje House wobec Cameron. Najbardziej atrakcyjne wydaje mi się wyjaśnienie, że jest to głęboko wyparta, przesublimowana i zracjonalizowana miłość. W ogóle starałam się pokazać wszystkie relacje z punktu widzenia House'a - myślę, że za każdym razem druga strona każdej z relacji widziałaby to inaczej.
Powrót do góry
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:17, 18 Paź 2009    Temat postu:

Ninka tekst jest wspaniały! Dziwię się dlaczego jestem tu dopiero teraz. Zgadzam się z każdą twoja opinią za wyjątkiem Chase'a. Chase lubi House'a. Jest w pewnym sensie jak my. Podziwia go, choć czasem go wkurza, smieje sie z jego tekstów itp. Jedyna rzeczą jaką Chase ma do House'a to zazdrość o Cam. Tak ja to przynajmniej odbieram. Ogólnie tekst przepiękny. Mam nadzieję ze będziesz dużo pisać, również w dziale hameronka;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:16, 18 Paź 2009    Temat postu:

Brak mi słów. Nie jestem wstanie nic wykrztusić.

Piekny opis bohaterów. Taki prawdziwy. Śliczny.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Wto 1:30, 10 Lis 2009    Temat postu:

BAJeczKo, jakastam - dziękuję.
W zasadzie w dalszym ciągu mogę się pod tym podpisać. Poza tym, że z serialu, gdzieś mi zniknęła ta medycyna! (aha, teraz jest terapia dr Nolana - żałość )
Powrót do góry
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 2:36, 02 Lut 2010    Temat postu:

Odgrzebane w ramach [H]lawiatury i teraz mam spory dylemat:
- albo skomentować teraz i pokazać, że znalazłam i przeczytałam dopiero po podetknięciu mi fika pod nos (co jest złe, niegodne i w ogóle mi się nie podoba);
- albo nie skomentować i pozostawić twór niesprawiedliwie niedocenionym w odmętach innych fików w kategorii "Inne" (co byłoby jeszcze bardziej złe, niegodne i zdecydowanie nie mogę na to pozwolić);

Po pierwsze: przepięknie napisane. Nie mówię już o nienaganności pod względem technicznym, ale płynności, lekkości tekstu. Jest cudownie dopieszczony, że tak się wyrażę (przynajmniej takie odnoszę wrażenie), i bardzo dobrze się go czyta. Już kończę słodzenie.

Po drugie: pomimo, że hameronek trochę, troszeczkę wyszedł, to podoba mi się bardzo opisanie relacji między Housem i resztą bohaterów z jego perspektywy, wytknięcie słabości, wychwalenie zalet. Świetnie napisany i ujęty Wilson, porównany do kobiety, bardzo celnie przedstawiony, bardzo prawdziwie.
Ponadto genialny Chase i to oddanie życia w jego ręce. Roberta bardzo lubię i ta chemia między nim a Housem (i nie, nie chodzi mi o chemię typu miłość, slasz, seks) jest często bardzo wyczuwalna, a przynajmniej była. Ogromnie podobały mi się relacje tych dwóch postaci, a ty je pięknie przedstawiłaś w tekście. Krytyka wątków miłosnych, zwłaszcza czternastki, również bardzo celna. Cała medycyna jest cudem i chciałabym, naprawdę chciałabym, żeby scenarzyści mieli okazję przeczytać tego fika. Choćby ze względu na samą medycynę, o której zapomnieli w wirze innych paringów, a która była najlepszą partnerką House'a przez tak długi czas. Najwyższy czas, żeby im to przypomnieć.

I to, co podobało mi się najbardziej i wywarło na mnie ogromne wrażenie:
ninka_m napisał:
House przygląda się swoim bliskim: Cuddy, Wilsonowi, Cameron, Chase’owi, Foremanowi i zapisuje historię symptomów, które się przed nim odsłaniają. Jeszcze dla żadnego z nich nie znalazł dobrego leczenia. Walka trwa i House - jak to House - dla każdego pacjenta jest gotów na ostateczne poświęcenie. Przypuszcza, że jeśli on nie znajdzie, zrozumie i wyleczy ich „uszkodzeń”, nikt inny nie zdoła już tego zrobić.


Piękny cytat, trochę zakrawający na obsesję i szaleństwo House'a. Odrobinę przerażający, przynajmniej ja to tak odbieram. Ale przez to taki prawdziwy i celny. Bardzo, bardzo dobry tekst.

Nadal pod wielkim wrażeniem i z pozdrowieniami dla Autorki,
G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin