Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wszystko takie samo, a jednak zupełnie inne. [1/?]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:55, 27 Lut 2011    Temat postu: Wszystko takie samo, a jednak zupełnie inne. [1/?]

Cytat:
Dżem dobry wieczór. Dawno się kłębiło w moje głowie i wreszcie przelałam na... monitor!



Zweryfikowane przez Nitkę

Rozdział pierwszy.

Pewnego pięknego popołudnia Gregory House siedział na swojej sofie i oglądał mecz. Miał wolny dzień. W szpitalu nie czekał na niego żaden bajecznie tajemniczy przypadek. House był jak Alicja, lecz jego norą był organizm pacjenta, a wielobarwną Krainą Czarów - choroba i powodujące ją symptomy. Ostatnie promienie zachodzącego słońca wdzierały się do salonu przez zasłonięte żaluzje. Powoli zapadał zmrok. Jednak w powietrzu można było jeszcze wyczuć nutę zapachu ciepłego, pięknego, czerwcowego dnia.

W pewnej chwili House poczuł jednak coś innego, niebywały smród palonego aluminium zmieszanego z wonią gazu, ulatniającego się gdzieś nieopodal. Wstał powoli, ciągle zastanawiając się, czy zapomniał o czymś istotnym, ale niczego takiego nie odnotował. W ciągu dnia niczego nie gotował, nawet wody na herbatę. Zjadł jedynie zamówioną pizzę, popijając ją wodą sodową. Stwierdził więc, że problem nie dotyczy jego kuchni, ani nawet mieszkania.

W pewnej chwili zobaczył, że spod drzwi frontowych jego lokum unosi się smuga białego, gęstego dymu, który bardzo mocno drażni oczy i powoduje drapanie w gardle. House odkaszlnął, rozejrzał się po pokoju i podszedł do biurka, by zabrać z niego telefon komórkowy, Vicodin, a także kluczyki do motoru. Następnie sięgnął po laskę i kurtkę, które wisiały na wieszaku i otworzył drzwi do mieszkania. Jego oczom natychmiast ukazał się korytarz pełen dymu, House zrobił krok w lewo. Znał siebie i doskonale wiedział, że rzadko kiedy jest w stanie poskromić swoją ciekawość. Postanowił na własną rękę sprawdzić, co się dzieje, mając świadomość ryzyka, jakie podejmuje.

Im dalej w głąb korytarza zmierzał, tym dym był gęstszy. Po prawej stronie, pod schodami prowadzącymi na piętro znajdowały się drzwi do mieszkania. Były zamknięte. House zapukał głośno. Wcale go nie obchodziło, czy ktoś jest w środku – był ciekawy co się dzieje i martwił się o swoje mieszkanie – tak sobie tłumaczył swoje postępowanie.

- Halo! Jest tam ktoś? – krzyknął, waląc laską w drzwi. Zapach gazu wydawał się być coraz mocniejszy. Biorąc pod uwagę to, że House stał pod drzwiami już dobre dwie minuty – nawdychał się gazu na tyle, że poczuł się lekko oszołomiony, mimo że starał się wstrzymywać oddech jak najdłużej i zasłonił kurtką nos i usta.
Nagle usłyszał za sobą krzyki i wrzaski. Piskliwy, kobiecy głos wdarł się do jego uszu.

- O mój Boże! Ratunku! – krzyczała na cały głos kobieta, stojąca w progu klatki schodowej.
- Dlaczego pani wrzeszczy o pomoc, jeśli jest pani praktycznie bezpieczna?! – Kobieta usłyszała głos, zniekształcony przez śmierdzące opary.
- To moje mieszkanie! Zostawiłam garnki na ogniu, wyszłam na chwilę! – odpowiedziała.
- Czy ktoś jest w środku?! – House modlił się, żeby dom był pusty, bo nie w głowie mu było ratowanie ludzi w wolny dzień. Nie znał tej sąsiadki, nie wiedział czy ma dzieci. W zasadzie… to nie znał żadnego ze swoich sąsiadów.
- Nikogo tam nie ma, ale moje mieszkanie…
- Zapomnij o mieszkaniu! – odparł, wyłaniając się z coraz większych kłębów dymu.
- Uciekaj, zaraz pęknie butla! Wzrasta ciśnienie, w powietrzu jest coraz więcej gazu…

Oboje wyszli z klatki, kierując się na chodnik. Nagle ogłuszył ich wielki huk, a House z trudnością zdołał ustać na nogach, gdy z drzwi wejściowych kamienicy wybuch wypchnął w jego stronę chmurę dymu wraz z porozrywanymi fragmentami boazerii i innych przedmiotów. Spojrzał w stronę swojego mieszkania, które z zawrotną prędkością trawił ogień i opuścił wzrok. Gdzieś w tle krzyczała kobieta i słychać było straż pożarną, zbliżającą się na sygnale. Gdyby zadzwonił wcześniej, nic by nie wskórał. Wydawało mu się, że pod drzwiami sąsiadki spędził mnóstwo czasu, a było to zaledwie kilka minut.

- Wilson, mam sprawę – powiedział do słuchawki. – Jakaś babka puściła z dymem moje mieszkanie.
- Słucham? – House niemal zobaczył, jak Wilson szeroko otwiera oczy i usta.
- Dobrze usłyszałeś. Nie mam gdzie mieszkać.
- Przyjedziesz do mnie, czy mam po ciebie wpaść?
- Pewnie, zaczekam w progu resztek klatki schodowej. Sam nie przyjadę, bo nawdychałem się trochę gazu ziemnego.
- Mój Boże! – krzyknął onkolog. James Wilson zawsze brał wszystko do siebie bardziej, niż ktokolwiek inny. Zmartwiony losem swojego przyjaciela, ruszył mu na pomoc.

Kilkanaście minut później onkolog zastał House’a siedzącego na krawężniku przed szczątkami kamienicy. Na pierwszym piętrze znajdowały się jeszcze dwa mieszkania, przeznaczono je na wynajem, ale podczas wybuchu były puste, więc ofiar w ludziach nie odnotowano, jednak kamienica nadawała się tylko i wyłącznie do gruntownego remontu. A to wymagało czasu.

Wilson podbiegł do House’a i przykucnął.
- Nie mam gdzie mieszkać. A moje książki, płyty i pianino… Pewnie wszystko doszczętnie zniszczone…
- Niekoniecznie, twoje mieszkanie leży po stronie południowej, a tej kobiety po północnej, kto wie, może ogień nie strawił wszystkiego… - zastanowił się James.
- Być może, ale póki co, nie mam gdzie mieszkać. To jak, jedziemy do ciebie? – zapytał wesoło, powoli wstając.
- House, poczekaj. – Wilson zwietrzył podstęp. – Możemy pojechać do mnie, ale wiesz, że nie możesz tam zamieszkać? – zapytał, żeby mieć jasność.
- Nie? Whoah, widzę, że ta wiedźma całkowicie cię obezwładniła – odparł.
- House! Pojedziemy teraz do mnie, przebierzesz się, zjesz i odpoczniesz, a potem rozejrzymy się za jakimś pokojem dla ciebie.
- Ale Jimmy, moje wszystkie pieniądze spłonęły… - House przesadnie potarł oczy.
- House, twoje pieniądze są w banku, na koncie, całe i niespalone – odparł triumfalnie Wilson. – Ale zapłacę za twój hotel - westchnął.
- Dzięki Jimmy. - Diagnosta pomknął do samochodu Wilsona jak burza.
- A myślałem, że mam do czynienia z kaleką – szepnął pogodnie onkolog.

Kilka godzin później, gdy Gregory nieco wypoczął, wybrał się z Jamesem w poszukiwaniu wygodnego lokum, wzięli pod uwagę kilka miejsc. Minęło trochę czasu i obejrzeli już prawie wszystkie w okolicy – House nie zamierzał zmieniać dzielnicy, którą zamieszkiwał od lat. Odwiedzili rozmaite hotele, hoteliki, pensjonaty, byli nawet na campingu – był to oczywiście głupkowaty pomysł House’a, Wilson nie miał pojęcia, że jedzie na pole biwakowe.

- Jesteś niedojrzały - rzucił zdenerwowany onkolog.
- A ty cofnięty w rozwoju, po co ci było tyle żon… - odparł Greg.
- A co do tego mają moje byłe żony, nieważne… Nie jestem opóźniony! – Wilson zrobił się czerwony, a House roześmiał się serdecznie.

Wracali już do mieszkania Wilsona, a Jimmy stracił nadzieję na to, że dziś uda mu się odprawić House’a i obawiał się, że jednak będzie on musiał zostać u niego na noc.

- Stój! – Nagle House wcisnął laską pedał hamulca. Wilson stracił orientację i niemalże wjechał w słupek na chodniku.
- Co ty wyprawiasz?! – wrzasnął.
- To tu… - szepnął diagnosta, przyglądając się niewielkiemu domowi z podwórkiem, na którym widniał szyld „pokój do wynajęcia”.
- Chcesz się tu zatrzymać? – zapytał zdziwiony Wilson.
- Tak, daj mi trochę pieniędzy i do zobaczenia jutro w pracy.
- Ale House! Nawet nie obejrzałeś pokoju! Jesteś pewien?
- Pokój mi pasuje! Do jutra! – rzucił diagnosta i zostawił zszokowanego Wilsona.

Podszedł do drzwi na ganku i zastukał, było dosyć późno, ale miał nadzieję, że zostanie przyjęty. W oczekiwaniu na kogoś, kto wreszcie otworzy mu drzwi, zaczął przyglądać się mozaice na podłodze ganku. Kiedyś, gdzieś już taką widział, ale na pewno nie tutaj.

Po chwili otworzyły się drzwi. Greg nadal podziwiając wzór, rzekł:
- Dobry wieczór, chciałbym wynająć pokój, od teraz, na czas nieokreślony, ile bierzecie?
- Trzydzieści dolarów za dobę, jak pan zostaje na dłużej niż miesiąc, płaci pan mniej – odparł delikatny, kobiecy głos. House podniósł wzrok, a jego dolna warga opadła niespodziewanie.
- Whoah! – krzyknął.

cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Pon 9:35, 28 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:40, 09 Mar 2011    Temat postu:

Ha, jak u Hitchcocka! Najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie
Żal mi bardzo house'owego fortepianu, gitar i zielonych drzwi, ale jestem też niezwykle ciekawa kim jest owa pani w progu nowego lokum Grega i skąd on zna ów wzór na posadzce. Czy jest szansa, że się dowiemy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:47, 09 Mar 2011    Temat postu:

Pewnie, że jest! Obiecałam sobie, że dokończę moje ficki, wszystkie [myśli intensywnie o Celi, której nikt nie chce się czepić, bo pierwszy rozdział jest bardzo długi] i do tego będę dążyć Miejmy nadzieję, że tym opkiem zaciekawię ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:45, 09 Mar 2011    Temat postu:

Cieszę się niezmiernie, że dalszy ciąg się kroi

Fajnie, że chcesz podokańczać wszystkie fiki! Ambitnie! Mogę tylko pogratulować Ci zapału, życzyć wytrwałości oraz - jako czytelnik - zacierać ręce z radości
Zamierzasz dokończyć "Celę"? Super, bałam sę, że już o niej zapomniałaś... Słynne chipsy szpinakowe!
Chyba coś słabo dzisiaj kojarzę, ale w jakim sensie "nikt nie chce się jej czepić"...?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 2:49, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szafa Wilsona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:39, 19 Maj 2012    Temat postu: Re: Wszystko takie samo, a jednak zupełnie inne. [1/?]

Droga NiEtYkAlNa... nie wiem, jak to napisać, żeby Cię nie zniechęcić. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że negatywne komentarze nie łamią Cię, tylko hartują.
Po primo, błąd masz już na samym początku - zbędna ta kropka:
NiEtYkAlNa napisał:

Rozdział pierwszy.


Pierwszy akapit jest co najmniej dziwny. W pierwszym zdaniu piszesz:
NiEtYkAlNa napisał:

Pewnego pięknego popołudnia Gregory House siedział na swojej sofie i oglądał mecz.

...a już cztery zdania później nagle zmienia nam się pora dnia:

NiEtYkAlNa napisał:
Ostatnie promienie zachodzącego słońca wdzierały się do salonu przez zasłonięte żaluzje.


Pytam więc, co się, do stu tysięcy Vicodinów, stało z całym popołudniem?! Czy House cały wolny czas poświęcił na oglądanie meczu, siedząc na sofie? W dodatku to porównanie go do Alicji, a choroby do Krainy Czarów mi nie pasuje. Schemat pierwszego akapitu wygląda u Ciebie tak: Popołudnie - bezsensowne porównanie, żeby było więcej tekstu - zmrok. Nie kupuję tego.
Drugi akapit wprowadza w rzekomą akcję. Średnio mnie to zaciekawiło, ale postanowiłam przeczytać do końca.

NiEtYkAlNa napisał:

a także kluczyki do motoru.

A może "motocyklu"?

NiEtYkAlNa napisał:

Jego oczom natychmiast ukazał się korytarz pełen dymu, House zrobił krok w lewo.


Zamiast "House" lepiej by wyglądało słowo "więc". Tylko dlaczego w lewo? Czy dym nadlatywał z prawej strony? Pomijasz istotne szczegóły, albo to ja nie doczytałam.

NiEtYkAlNa napisał:

Postanowił na własną rękę sprawdzić, co się dzieje, mając świadomość ryzyka, jakie podejmuje.

A jak inaczej mógłby sprawdzić, co się dzieje, jeżeli nie na własną rękę? I cóż to za ryzyko?

NiEtYkAlNa napisał:

Po prawej stronie, pod schodami prowadzącymi na piętro znajdowały się drzwi do mieszkania.

O, jednak jest coś o prawej stronie. Ciekawe, że dopiero teraz.

NiEtYkAlNa napisał:

- Halo! Jest tam ktoś? – krzyknął, waląc laską w drzwi.


"Waląc"? Proszę Cię, jeśli chcesz utrzymać tekst na jakimś poziomie, unikaj kolokwializmów. Od czego jest słownik synonimów? Przecież da się ten wyraz zastąpić innym.

Dlaczego właściwie stał pod drzwiami aż dwie minuty? Czy nie powinien wcześniej pomyśleć, żeby zadzwonić po pomoc? Albo chociaż spróbować wyważyć drzwi? Jakoś wejść do środka? Stukać, pukać, uderzać laską w drzwi i wołać, zamiast stać i zasłaniać usta i nos przed dymem? Albo nie zacząć uciekać?

Żadna ze mnie fizyczka, przeciwnie, uważam się za humanistkę w dziewięćdziesięciu procentach (10%, albo i więcej dla mojej kochanej biologii), ale nawet ja wiem, że to:
NiEtYkAlNa napisał:

- Dlaczego pani wrzeszczy o pomoc, jeśli jest pani praktycznie bezpieczna?! – Kobieta usłyszała głos, zniekształcony przez śmierdzące opary.

...jest niedorzeczne i niemożliwe! Głos Gregory'ego był zniekształcony przez śmierdzące opary?! Czy opary mogły go przytłumić? Albo, co zabawniejsze, ich negatywny zapach?!
Jeżeli House nadal miał tę kurtkę przy twarzy, to zrozumiem, ale to, co napisałaś, to zwykły błąd.

NiEtYkAlNa napisał:

House modlił się(...)

No dobrze, wiem, że to przenośnia (a raczej mam taką nadzieję), co nie zmienia faktu, że House to ateista, co oznacza, że nie wierzy w Boga. To zdanie nie pasuje do postaci nawet będąc metaforą.


NiEtYkAlNa napisał:

Whoah, widzę, że ta wiedźma całkowicie cię obezwładniła – odparł.


"Ta wiedźma", czyli kto? Nie podałaś informacji o rzekomej dziewczynie Wilsona, mogę wiec się tylko domyślać, że to Amber, lub że wprowadziłaś nową postać. Dobrze by było, gdybyś umiejscowiła wydarzenia w czasie (przy której serii jesteśmy)?

House nazywa Wilsona "Jimmy" (i do tego więcej niż raz)?! Błagam! Nie ostrzegałaś, że kanon utopił się w voojitsu!

Dlaczego House nie zaczekał na straż pożarną, żeby sprawdzić, co zostało z jego rzeczy? Czy będzie pożyczał od Wilsona ubrania? Pójdzie do sklepu kupić sobie nowe? No i nie ma ani słowa o odszkodowaniu...

Rozmowa między House'em a Wilsonem strasznie dziwna, niekanoniczna, co mnie najbardziej razi. W dodatku napisałaś to:

NiEtYkAlNa napisał:

House roześmiał się serdecznie.


House nie śmieje się serdecznie! House śmieje się szyderczo, ironicznie, diabolicznie... ale nie serdecznie.

NiEtYkAlNa napisał:

- Stój! – Nagle House wcisnął laską pedał hamulca. Wilson stracił orientację i niemalże wjechał w słupek na chodniku.


Powinien raczej wylecieć przez szybę, albo tonąć na poduszce powietrznej.

NiEtYkAlNa napisał:

- Tak, daj mi trochę pieniędzy i do zobaczenia jutro w pracy.
- Ale House! Nawet nie obejrzałeś pokoju! Jesteś pewien?
- Pokój mi pasuje! Do jutra! – rzucił diagnosta i zostawił zszokowanego Wilsona.


I nie wiem, czy James dał mu pieniądze, czy też nie...

Reasumując, fik bardzo słaby, w dodatku niedokończony (masz zamiar to zrobić?) i niespecjalnie kanoniczny. Prawie nic nie wiadomo, co do akcji, to mogę powiedzieć tylko tyle, że jej nie ma. Nie zaciekawiłaś mnie ani trochę, postaci takie bezbarwne, nieswoje.

Pozdrawiam i życzę dużo, dużo Pani Weny (nie zniechęcaj się, trening czyni mistrza!),
Aneglica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:58, 25 Paź 2012    Temat postu:

Kobieto, dołączyłaś 15 maja 2012 i od razu zaczęłaś poszukiwania ficków, które miałabyś szanse krytykować. Większość początkujących tutaj tak robiła, nic mnie już nie zadziwi. Jeżeli fick Cię nie zainteresował - nic na to nie poradzę.

Natomiast co do kolokwializmów, niekanoniczności czy tym podobnych. To ja, Nitka jestem autorem, a jak nazwa mówi, moja droga, to jest fanfiction. I wolno mi tu napisać tak niekanonicznie, jak mi się tylko podoba. Borze liściasty, House może nawet do Wilsona mówić Kochanie, jeżeli będzie miał na to ochotę

Proponuję przeczytać moje wszystkie opowiadania (niektóre są lepsze, inne gorsze) i potem opowiadać o zniechęcaniu się. (a właściwie zniechęcaniu mnie). Nie jestem początkującą kilkunastolatką na tym forum. A tobie proponuję dużo, dużo więcej czytać. Zadziwisz się jakich słów (prostych i bardziej skomplikowanych) używają autorzy książek. (Albo w jaki sposób je łączą) Pozdrawiam i nie zniechęcam się, nie mam już czasu pisać, a szkoda. Kawał tekstu tutaj miałam przyjemność umieścić (Mam na myśli Horum House'owe).
Pozdrawiam, Nitka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2012
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szafa Wilsona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:03, 13 Maj 2013    Temat postu:

Droga Nietykalna, jeżeli jeszcze tu piszesz (zakładam, że tak).

Refleks trzeba mieć szachisty, żeby odpisywać na komentarz 100 milionów lat później, ale OK. Cóż poradzić na to, że teraz dopiero zauważyłam. (Nieważne.)

Widzę, że jesteś zrażona do początkujących-krytykujących. OK, niektórzy nowicjusze chcą "zabłysnąć", pokazać, że myślą inaczej niż inni. Faktycznie, byłam tutaj nowa. ALE. Podałam Ci przykłady, co wg. mnie jest nie tak. Poczynając od kilku drobnych błędów, które mogą zdarzyć się każdemu, kończąc na tym, co mnie razi u autorów. Nie każdy lubi czytać niekanonicznych bohaterów, więc choćby z samego szacunku dla czytelników, warto by umieścić notkę o charakterze ff.
Kolokwializmy wyglądają nieestetycznie, w opowiadaniu lepiej ich unikać.

Cytat:
To ja, Nitka jestem autorem, a jak nazwa mówi, moja droga, to jest fanfiction. I wolno mi tu napisać tak niekanonicznie, jak mi się tylko podoba.

Nie ma co się unosić. To nie jest Twój blog, gdzie autorki piszą 'jak się nie podoba, naciśnij krzyżyk', to jest forum, a przede wszystkim, to jest Internet, gdzie każdy może przeczytać, co piszesz i każdy może skomentować. A ja dałam Ci swoją szczerą, konstruktywną opinię. Nie wiem, nie akceptujesz takich? Liczysz się tylko ze 'stałymi bywalcami'? Możesz napisać 10, 20 tekstów, ale jeśli będą niedopracowane, nie zamierzam się nad nimi rozpływać! Okay, doceniam to, że dużo się udzielasz na forum, dużo piszesz, ale - no błagam - nie traktuj przez to nikogo z góry!

Chcesz pisać 'motor', zamiast 'motocykl' - OK. "Walił", a nie - "uderzał" - no dobrze. Ale nie powinno Cię dziwić to, że wytykane są takie błędy. Drobne, bo drobne, ale widać niedopracowanie. Poza tym, w dalszej części błędy są już poważniejsze, ale już je wymieniałam.

Cytat:
A tobie proponuję dużo, dużo więcej czytać.

I vice versa.

Pozdrawiam,
A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin