Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Burza przed ciszą [NZ/P]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
malin22
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:23, 04 Lut 2009    Temat postu: Burza przed ciszą [NZ/P]



To mój pierwszy fanfick z fandomu House'a. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i niecierpliwością czekam na komentarze. Akcja dzieje się w okresie przed 4 sezonem. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić do nowych kaczuszek.

Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
malin



Robert Chase szybkim krokiem zbliżał się do Departamentu Diagnostyki. Była ósma rano i w zaspanym umyśle lekarza kołatała się myśl, że musi natychmiast napić się kawy. Teraz, zaraz. Inaczej zaśnie na samym środku szpitala, a House będzie się z niego nabijał przez najbliższy miesiąc. Na myśl o tym Chase przyśpieszył kroku. Miał już otworzyć szklane drzwi dzielące korytarz od gabinetu, kiedy jego wzrok padł na scenę rozgrywającą się wewnątrz. Zamarł.

Przy komputerze House’a siedziała jakaś kobieta i popijając w najlepsze kawę ze szpitalnego kubka, przeglądała strony internetowe. Nie wyglądała na zakłopotaną czy zaniepokojoną, a przecież nie powinno jej tutaj być. Istniały tylko dwa klucze do pokoju – jeden odbierało się na portierni i Chase właśnie zaciskał na nim swoją rękę, a drugi, House cały czas nosił ze sobą i pod żadnym pozorem nie pożyczał nikomu. A skoro tak… Skoro tak, to ta kobieta była włamywaczką. Gdyby Chase nie przybył na czas… W otumanionym umyśle Roberta rozbłysła wizja policjantów, którzy zjawiają się niespodziewanie w Departamencie Diagnostyki z podziękowaniami i stwierdzają, że tylko dzięki pomocy doktora Roberta Chase’a udało im się złapać złodzieja. Cameron uśmiecha się z zachwytem, a House z dumą kiwa głową…
Jawna niemożliwość tej ostatnia sceny sprawiła, że Chase nagle oprzytomniał. „Przecież tu nie ma nic do ukradzenia” pomyślał trzeźwo „Nawet akta pacjentów trzymamy na dole. A nikt nie byłby tak głupi, żeby ostrzyć sobie zęby na gitarę House’a. Samobójcy też mają jakiś instynkt samozachowawczy”.

Chase zdecydowanym ruchem pchnął drzwi i wszedł do środka.

- Przepraszam, czy może mi pani powiedzieć, co pani tutaj robi? – zapytał od progu. Kobieta oderwała wzrok od monitora i zapatrzyła się w Roberta z wyrazem zamyślenia na twarzy.
- Może doktor Cuddy panią przysłała? - Chase zdał sobie nagle sprawę, że byłoby to całkiem logiczne wyjaśnienie. Może to nowa asystentka Cuddy albo ktoś przydzielony, żeby kontrolować House’a. W końcu po tym, co wyprawiali podczas rozwiązywania ostatniej sprawy… Chase na samą myśl oblał się zimnym potem.
- Czy pana szef ma jakąś kochankę? – przemówiła nagle kobieta.
- Słucham…?
- Nie wie pan, kim jest kochanka? Czyżby był pan prawiczkiem…? Nie, niech pan nie odpowiada. Ukochaną. Czy pana szef ma ukochaną? Kobietę, z którą sypia. Ewentualnie taką, której wysyła bukiety róż, chociaż znając Grega, to pewnie raczej byłyby wieńce pogrzebowe. Pytam, czy ma dziewczynę?
Stężenie absurdu całej tej sytuacji sprawiło, że Chase w pierwszym momencie osłupiał i zamiast dalej prowadzić swoje dochodzenie, szczerze odpowiedział.
- Nie wydaje mi się….
- Niech się pan dobrze zastanowi. Musicie mieć tu w szpitalu jakieś ładne dziewczyny. No? Jak się nazywają?
- Allison Cameron – odpowiedział odruchowo i ugryzł się w język – Lisa Cuddy. Briget Jonson. Ta nowa recepcjonistka, Jane Whislett. Po co to pani?
Kobieta odwróciła się w stronę komputera.
- C –A – M – E – R – O – N – przeliterowała, wklepując coś do komputera. – Cholera, nie pasuje.
Ponownie okręciła się na krześle w stronę Chase’a.
- Próbuję włamać się na konto bankowe pana szefa – wyjaśniła. – Numer klienta został w pamięci przeglądarki, ale mam problem z hasłem. Próbowałam już wszystkiego i nic. Skończyły mi się nazwy egzotycznych chorób i nazwiska sławnych muzyków. Siedzę tu już drugą godzinę i zaczyna brakować mi pomysłów, więc przerzuciłam się na nazwy własne.
Zaciekawiony mimo woli Chase, podszedł nieco bliżej.
- A próbowała pani wpisywać co bardziej obsceniczne nazwy części ciała?
- Obsceniczne to znaczy jakie?
Chase zakłopotał się nieco.
- Nie wypada tak na głos, w damskim towarzystwie…
Kobieta rzuciła mu dziwne spojrzenie, ale nie skomentowała. Zamiast tego wskazała klawiaturę i przesunęła się nieco, robiąc Robertowi miejsce.
- Ależ proszę, niech pan spróbuje.
Chase bez namysłu przystawił sobie do biurka drugie krzesło…


Dwie godziny później w gabinecie House’a zebrali się już wszyscy jego współpracownicy. Foreman przerzucał się z Chasem coraz to nowymi pomysłami. Jedynie Cameron nie chciała na początku brać udziału w zabawie, ale w końcu i ona się złamała. W końcu – tłumaczyła sobie – nic się nie stanie jeśli spróbuje zgadnąć hasło. To przecież nie znaczy, że uszczknie coś z konta szefa, jeśli jej się to uda…


Kiedy House przekraczał próg swojego departamentu, oczekiwał, że dzień potoczy się zgodnie z codzienną rutyną. Na początek poznęca się trochę nad Chasem; potem wymiga się od diagnozowania jakiegoś idioty cierpiącego na całkowicie trywialną chorobę; następnie czeka go mały seans z kablówką w pokoju faceta pogrążonego w śpiączce… Jeśli dobrze pójdzie spędzi cały dzień na słodkim nicnierobieniu.

Od pierwszego spojrzenia House zauważył, że w jego gabinecie utworzyło się jakieś dziwne zbiegowisko, ale na początku nic złego nie przyszło mu do głowo. Przyjrzał się uważniej współpracownikom zgromadzonym dookoła komputera i zdrętwiał. A potem było już za późno…
- Greg, słonko! – zawołała kobieta, która zapoczątkowała całą aferę z hasłami. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę!
- Nie i nie chcę wiedzieć – odburknął House, ale już po chwili kobieta wisiała mu na szyi i serwowała całusa w policzek. Greg z obrzydzeniem wytarł twarz i spiorunował wzrokiem współpracowników, który przyglądali mu się z podejrzanym zainteresowaniem. – Czy my się znamy? Niech pani powie, że nie, proszę. Nie chce mi się wierzyć, że mogłem się kiedyś, aż tak upić.
- Nie – odpowiedziała radośnie. – Nigdy wcześniej się nie widzieliśmy, ale uwielbiam obściskiwać obcych facetów. Hobby mam takie.
Chase prychnął śmiechem, ale widząc wyraz twarzy szefa, spróbował nieudolnie to zatuszować, kaszląc. Nie wiadomo kogo chciał tym oszukać. Mina szefa zwiastowała mu rychły zgon. I odrabianie godzin House’a w przychodzi przez najbliższe dwa miesiące.
- Rozumiem wobec tego, że jeśli się przedstawię to da mi pani spokój? Cześć, nazywam się Gregory House. Nie było mi miło cię poznać. A teraz zmiataj.
- Greg… - wymruczała z lekkim wyrzutem w głosie kobieta, dalej wisząc House’owi na szyi. Foreman zauważył, że mimo ostrych słów szef nie wydaje się jej odsuwać. Wręcz przeciwnie – jego prawa ręka opierała się delikatnie na jej talii.
- No co?
- Greeeg…
- No co? Jeśli myślisz, że tym słodkim gruchaniem, które bardziej przypomina przedśmiertelne rzężenie gołębia niż cokolwiek innego, przekonasz mnie do zmiany zdania, to się mylisz. Sio, ale już.
- Psujesz mi plany. Dzisiaj na obiad miała być gęś w białym winie…
- O? – House nadstawił uszu z nagłym zainteresowaniem.
- A poza tym mam dwa bilety na pokaz monster trucków…
- Umiesz negocjować kobieto.
- Ba. To co, mysiu-pysiu, zainteresowany?
House odsunął się o dwa kroki i westchnął ciężko.
- W porządku. Okażę ci moją wspaniałomyślność i jeśli dasz mi te bilety obiecuję, że nie wyciągnę konsekwencji z twojego dzisiejszego zachowania.
Kobieta tupnęła nogą z nagłą złością.
- House, wiedziałam, że straszny z ciebie idiota, ale dzisiaj zachowujesz się fatalnie. Nawet jak na siebie.
- Nie udawaj, że cię to nie podnieca...
- Nie przerywa mi jak mówię! Wychodzimy natychmiast i nie wmawiaj mi, że jesteś zajęty.
- Hej, nie tak ostro! To, że od czasu do czasu sypiam z szefową nie znaczy, że jestem od razu zajęty. To tylko seks, a nie żaden stały związek, możesz mi wierzyć.
- Czyli możemy iść? – rzuciła mi spojrzenie spod oka.
- Jeśli bardzo chcesz. Ale to ty się potem będziesz tłumaczyć dlaczego nie było mnie w pracy.
- Idziemy – zadecydowała kobieta, dochodząc najwyraźniej do wniosku, że dalsze przekomarzanie nic nie da. - Już. W tył zwrot. Na przód marsz. I na dzień dobry zawieziesz mnie do siebie, bo koniecznie muszę się wykąpać. Cały dzień…
Ostatnich słów nie dało się zrozumieć, bo dźwiękoszczelne drzwi od gabinetu cicho zamknęły się za parą, wygłuszając odgłosy rozmowy. Współpracownicy House’a spojrzeli na siebie. W ich oczach widniały trzy ogromne znaki zapytania.
- Co to było? – zapytał Foreman. – Oni się w końcu znają czy nie?
Cameron wzruszyła ramionami. Spojrzenia pozostałej dwójki skierowały się na Chase’a. Ten przełknął ślinę w nagłym zakłopotaniu.
- Skąd ty ją w ogóle wytrzasnąłeś? – ciągnął Foreman. – Kiedy przyszedłem siedzieliście w trójkę z Cameron w pokoju, próbując złamać hasło do konta House’a i tak się tym zająłem, że w rezultacie nawet mi jej nie przedstawiliście. Jak ma na imię? Hmm? Chase?
Zakłopotanie Chase’a nagle wzrosło. Już otwierał usta, żeby odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że nie ma pojęcia, kiedy w drzwiach pojawiła się głowa House’a.
- Nie chciałem z nią wychodzić, ale sami widzieliście – ona aż płonie z pożądania – wyjaśnił im szef, zanim zdążyli choćby otworzyć usta. - Szkoda byłoby to zmarnować. Aha. Powiedzcie Cuddy, że biorę urlop na cały ten tydzień. To będzie prawdziwa orgia.

- Jak to wziął urlop do końca tygodnia? – zapytała ze starannie wypracowanym spokojem w głosie doktor Lisa Cuddy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malin22 dnia Wto 16:05, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:32, 04 Lut 2009    Temat postu:

Dobrze się czyta, początek mnie zaciekawił (szczególnie postać tej kobiety). Bardzo dobrze opisałaś Chase'a

Cytat:
A nikt nie byłby tak głupi, żeby ostrzyć sobie zęby na gitarę House’a. Samobójcy też mają jakiś instynkt samozachowawczy
Nikt przy zdrowych zmysłach nie narazi się na gniew House'a

Czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:56, 04 Lut 2009    Temat postu:

Tekst jest naprawdę, naprawdę dobry . Inteligentny, przemyślany, zabawny, tajemniczy, pełen niedomówień i zaskakujących zwrotów akcji. Na plus trzeba dodać też ciekawy styl pisania . Z resztą komplementów poczekam na dalsze części .

W każdym razie jestem zaintrygowana i wciągnięta szaleńczym wirem w akcję . Chase jako główny bohater (oprócz Nieznajomej) odcinka jest świetnie przedstawiony . Jak wyjęty z serialu. No i... to, jak ta Kobieta zaangażowała cały zespół do odgadywania hasła House'a, mimo że całkowicie szczerze wyjawiła swój cel . Nie ma jak lojalność . Biedny House ze swoimi wspaniałymi planami na dzisiejszy dzień . Wchodzi do gabinetu, gdzie próbują go okraść, a tam obca kobieta, która najwyraźniej go zna, rzuca mu się na szyję, tuli, zaprasza na MT, a dodatkowo organizuje sobie kąpiel w jego mieszkaniu i przekonuje do wzięcia tygodniowego urlopu . I wszystko to za zgodą Grega , który ma godną, ciętą przeciwniczkę ...

hm... ciekawe, kim ona jest... zna go tak dobrze, że nawet zwraca mu uwagę, że zachowuje się inaczej niż zwykle... mam jedno podejrzenie, ale pewnie okaże się niesłuszne, więc z nim nie wyskoczę . Czekam z szaloną niecierpliwością na następnych wieeeeeelee części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:41, 04 Lut 2009    Temat postu:

Zapowiada sie interesująco
bardzo ciekawi mnie co to za kobieta
Mmmm aż House musiał wziąć urlop na cały tydzień
czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:50, 04 Lut 2009    Temat postu:

Tyyyy! Co to za baba?!
Nosz, zaintrygowałaś mnie jak nie wiem
I to oczywiscie wielki plus tego opowiadania, bo teraz będę niecierpliwie czekać na CD i myślę, że nie tylko ja.

Cytat:
Tekst jest naprawdę, naprawdę dobry . Inteligentny, przemyślany, zabawny, tajemniczy, pełen niedomówień i zaskakujących zwrotów akcji. Na plus trzeba dodać też ciekawy styl pisania . Z resztą komplementów poczekam na dalsze części .


Podpisuję się rękami i nogami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:27, 04 Lut 2009    Temat postu:

Woooooooow!
Ciekawy początek tak samo jak kaczuszki zastanawiam się czy oni w końcu się znają czy nie? Jak to się mówi 'się okaże'
Czekam cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:01, 04 Lut 2009    Temat postu:

No no zaczyna się ciekawie
Już niecierpliwie wypatruję dalszych części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:46, 05 Lut 2009    Temat postu:

Mówiąc szczerze jestem zaciekawiona i głodna nowych postów.
Podoba mi się zarówno pomysł, jak i wykonanie.
Czekam na ciąg dalszy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erato
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:43, 05 Lut 2009    Temat postu:

Ależ to jest świetne!!!
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się. Do debiutów zawsze podchodzę dość sceptycznie, oceniam pomysł, nie wykonanie, coś tak pochwalę, na coś przymknę oko... Cieszę się, że tutaj nie miałam takiego problemu!
Pomysł wciąga od samego początku. Nieznajoma jest co najmniej intrygująca -> po pierwsze, nic nie wiemy o jej wyglądzie. Ja tam sobie zakładam, że nie jest najpiękniejsza, skoro sam House stwierdził, że musiałby się aż tak upić. Ale chyba musi mieć sex appeal, skoro potrafi tak zachęcająco mruczeć, co? Myślę, że ją polubię. W ogóle - to jest ciekawe. Zwykle w Huddy opowiadaniach to House jest zazdrosny o Cuddy, a tu przewiduję zabieg odwrotny.
Jestem bardzo, bardzo ciekawa ciągu dalszego, zwłaszcza, że na pierwszy plan wysuwa się Chase
Czekam z utęsknieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malin22
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:57, 05 Lut 2009    Temat postu:


Serdecznie dziękuję za komentarze. Dzięki nim, aż chce się dalej pisać.
W następnym odcinku będzie już dużo House’a i zdecydowanie więcej Huddy, obiecuję.
Ale może i to się spodoba?


- Jak to wziął urlop do końca tygodnia? – zapytała ze starannie wypracowanym spokojem w głosie doktor Lisa Cuddy. Chase przełknął głośno ślinę. W takich momentach jak ten zawsze nachodziła go chęć, żeby rzucić pracę u House’a i zająć się czymś bezpieczniejszym – na przykład oswajaniem bengalskich tygrysów.
- Tak po prostu – wyjąkał. – Kazał ci po prostu przekazać, że go nie będzie i tyle. Nie argumentował tego jakoś specjalnie.

Chasowi nie przeszłoby nawet przez gardło to, co powiedział House. Już nawet i on nauczył się, że w tym szpitalu trzeba czasami trzymać język za zębami. Szczególnie kiedy rozmawia się z Cuddy. Szczególnie kiedy rozmawia się z Cuddy o Housie. Szczególnie kiedy w grę w wchodzi jego posada…

Krwistoczerwone paznokcie Lisy Cuddy zabębniły o blat.

- Ale przecież na pewno wymyślił jakieś bzdurne wyjaśnienie. No? Co to było tym razem? Czwarty pogrzeb babci w tym miesiącu? CIA znowu go porwało? A może tym razem to były małe zielone ludziki…?
- Jego rodzice przyjechali w odwiedziny i potrzebuje urlopu, żeby się nimi zająć – oświadczył Chase, gorączkowo próbując znaleźć jakieś rozsądne wyjaśnienie. A może by tak jednak powiedzieć jej o tej orgii…?
- Kompletna bzdura. House unika rodziców jak ognia i świetnie wie, że zdaję sobie z tego sprawę. Nie podałby mi tak niewiarygodnego wyjaśnienia. A więc? Co takiego ukrywasz? Co może być gorszego niż zielone ludziki?

Chase przeklął w duchu dwójkę swoich współpracowników. Kiedy opowiedział Cameron i Foremanowi o tym, co zastał po przyjściu do pracy, ci złapali się za głowy. Allison natychmiast rzuciła się do telefonu, bezskutecznie próbując ostrzec House’a, a Foreman… Foreman nie powiedział w zasadzie ani słowa, ale skwitował wypowiedź Chase’a długim spojrzeniem. Już sam ten rzut oka wystarczył, aby Robert poczuł się nagle jak coś małego i bardzo brzydko pachnącego, co przypadkiem przyczepiło się do butów podczas porannego spaceru. A przecież nie włamywał się na konto House’a sam, prawda? Foreman i Cameron też tym uczestniczyli. Więc dlaczego jak zwykle wszystko skupia się na nim? Życie jest niesprawiedliwe.

Jakby tego było mało, Foreman i Cameron zdecydowali, że to właśnie Robert pójdzie powiadomić Cuddy, że House wziął urlop. Najwyraźniej uważali to za coś w rodzaju kary i Chase świetnie potrafił zrozumieć ich punkt widzenia. Miał teraz do wyboru powiedzieć Cuddy zgodnie z prawdą, że House urwał się z pracy z jakaś panienką i narazić się na wybuch szału albo spróbować coś wymyślić… Problem w tym, że kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy.

Chase potoczył błędnym wzrokiem dookoła i jego błagalne spojrzenie padło na Jamesa Wilsona. Cała trójka zebrała się w przychodni na parterze. Chase chciał jak najszybciej pozbyć się ciążącego na nim obowiązku, więc kiedy nie znalazł Cuddy w jej biurze, ruszył na poszukiwania po całym szpitalu. W rezultacie sam skazał się na składanie wyjaśnień pod obstrzałem ciekawskich spojrzeń. Życie naprawdę nie było sprawiedliwe.

Mina Chase’a wyrażała tak głęboką rozpacz, że Wilson postanowił się w końcu wtrącić. Był wprawdzie strasznie ciekawy, co też jego przyjaciel wymyślił, ale postanowił poczekać z dochodzeniem, aż Cuddy zniknie z widoku i z twarzy Chase’a zejdzie ta upiorna bladość.

- W zasadzie – powiedział, poprawiając w nagłym zakłopotaniu krawat. – House dawno już nie brał urlopu. Jakby się dobrze zastanowić, to nie robił tego już od kilku dobrych lat.
- I?
- Nie uważasz, że należy mu się odpoczynek? To w końcu tylko człowiek.
Chase postanowił, że przy najbliżej okazji powie tej ładnej blondyneczce z chirurgii, że się pomylił i Wilson jest jednak w separacji z żoną.
- Ale on nie może tak po prostu brać sobie urlopu z dnia na dzień! Powinien to zgłosić tak jak wszyscy inni – z miesięcznym wyprzedzeniem – Lisa Cuddy podniosła zasmucony wzrok na Wilsona. – Czy on sobie myśli, że może pomijać wszystkie procedury? James, on mnie po prostu nie szanuje…
Stojąca obok pielęgniarka odchrząknęła głośno.
- A czy on kogokolwiek szanuje? Wie pani co mi wczoraj powiedział? Że w moim towarzystwie nawet słowo Moby Dick nabiera grubszego znaczenia!
Chase rzucił okiem na pulchne biodra pielęgniarki i postanowił powstrzymać się od komentarza.
- Może po prostu noga zaczęła go bardziej boleć? – zasugerował Wilson. – Znasz go. Nigdy się do tego nie przyzna.
Twarz Cuddy złagodniała.
- Może faktycznie bywam czasami dla niego zbyt surowa… - Pielęgniarka na te słowa prychnęła głośno. - Ale w porządku. Niech będzie. Jeśli to faktycznie noga, pozwolę mu wziąć ten urlop. Chase?
Robert poczuł się osaczony. Nic tylko ciągle Chase i Chase. Zupełnie jakby był pępkiem wszechświata. Gdzie jest House z całą tą jego upiorną potrzebą bycia w centrum zainteresowania, kiedy jest potrzebny?

Jakby w odpowiedzi na prośby Chase’a, telefon Wilsona zawibrował. Onkolog ostrożnie podniósł go do ucha.
- James Wilson. Słucham?
- Czy Cuddy jest gdzieś w pobliżu? – rozległ się pod drugiej stronie dramatyczny szept. – Jeśli tak, nie zdradzaj się z kim rozmawiasz.
- A właściwie z kim rozmawiam?
- Czy to House? – zapytała jednocześnie Cuddy, ale Wilson pomachał jej ręką na znak, żeby nie zagłuszała.
- To ja – odpowiedział Wilsonowi ten sam szept. – Czy Cuddy tam jest?
James spojrzał na Lisę i zamrugał.
- Dekolty nadal są w modzie – wyjąkał niepewnie.
- To House – zadecydowała Cuddy.
- Świetnie, geniuszu. Teraz ona już wie, że gadasz ze mną – wysyczał wściekle głos, nadal szeptem. – Dekolty, też coś. Dobrze, że nie powiedziałeś mi od razu, jakiego koloru nosi dziś bieliznę. Radź sobie teraz sam. Zadzwonię później. Cześć.
- House?! – zawołał Wilson, ale było już za późno. Odpowiedział mu tylko przeciągły sygnał w telefonie.
- To był House – oznajmił onkolog.
- Też mi novum – skomentowała pielęgniarka. Tym razem zignorowali ją zgodnie cała trójką.
- Ale zachowywał się dziwnie – ciągnął onkolog. – Szeptał.
- Szeptał?
- Tak jakby brakowało mu głosu? – zainteresowała się Cuddy.
- Nie – zaprzeczył Wilson w zamyśleniu. – Tak jakby bał się mówić.
Cuddy i Chase zmierzyli go pełnym zdumienia spojrzeniem.
- Mówimy na pewno o tym samym Housie? – upewniła się lekarka. – O „jestem samcem alfa i nikt mi nie podskoczy” Housie?
- Może po prostu tak go boli, że nie może wydobyć z siebie głosu? – zasugerował Chase i już w momencie kiedy kończył wypowiadać te słowa zrozumiał, że popełnił błąd. W oczach Lisy Cuddy zapłonęły iskierki niepokoju. Chase przeklął siebie, swoją głupotę i swoich przodków, aż do ósmego pokolenia. Życie było bardzo, bardzo niesprawiedliwie.
- Tak to brzmiało Wilson?
- No, jestem w stanie ocenić po paru sekundach rozmowy, ale…
- To na pewno jakiś jego kolejny, idiotyczny żart – oznajmiła Lisa, ale jej mina dalej wyrażała szczytowe zaniepokojenie. – Ale z drugiej strony… House żyje szpitalem. Musiało się stać się coś naprawdę niezwykłego skoro chce urlopu i to aż na tydzień. Dzień, dwa mogłabym jeszcze zrozumieć, ale tak…? Może faktycznie źle się czuje?
Chase zamknął oczy, przewidując co się za chwile stanie. Życie było cholernie niesprawiedliwe.
- Postaram się wcześniej skończyć pracę i wpadnę do niego do domu zobaczyć co się stało. Może potrzebuje jakiejś pomocy? Pewnie siedzi tam, zagryzając piwo viocodinem. Zrobię mu zakupy albo może…
- Potrzebuję urlopu – oznajmił Chase zdecydowanie. – Na tydzień. Albo lepiej dwa. Dałoby się to załatwić?
- Co?
- Urlop. Od teraz. House’a i tak nie ma, a skoro nie mamy żadnego przypadku i tak w zasadzie niewiele bym robił. Mogę wziąć urlop?
- Urlop? – Lisa Cuddy otrząsnęła się od jego prośby jak od natrętnej muchy. – Ależ proszę bardzo. Weź sobie. Ciekawe czy House lubi brokuły…
Dyrektorka szpitala bezmyślnie sięgnęła do pielęgniarskiego biurka, zgarnęła z niego kilka dokumentów i ruszyła w stronę windy.
- Miłość naprawdę jest ślepa, prawda doktorze? – zapytała pielęgniarka, śledząc uważnie wzrokiem oddalającą się postać Lisy Cuddy. Wilson ocknął się nagle z głębokiego zamyślenia.
- Ślepa? A, tak. Ale wie pani, ja jestem onkologiem. Proszę raczej zaprowadzić siostrę piętro wyżej, na okulistykę. Tam lepiej się nią zajmą.
Wilson złapał z jej biurka pierwsze lepsze z brzegu akta i oddalił się szybkim krokiem. Pielęgniarka patrzyła za nim z mieszaniną niedowierzania i politowania.
- I pomyśleć, że nie wierzyłam do tej pory w te historie o gejach – mruknęła, wracając do pracy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malin22 dnia Pią 1:20, 06 Lut 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:01, 06 Lut 2009    Temat postu:

Przy pierwszym rozdziale chciałam się poczaić niczym kot i zobaczyć jak sytuacja się rozwinie, a zapowiadała się genialnie. W tym odcinku utrzymałaś, a nawet podwyższyłaś sobie poziom Genialne dialogi powodujące u mnie oblanie się herbatą, ogromnie ciekawa sytuacja, plus użycie słowa "orgia" (nie, nie jestem dziwna xD ) i zakochałam się w tym opowiadaniu
Niecierpliwie czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erato
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:05, 06 Lut 2009    Temat postu:

Malin, to jest niesamowite! Przy pierwszym rozdziale pomyślałam: "Bardzo dobry debiut, niezły pomysł, dobrze napisane", ale w gruncie rzeczy spodziewałam się, że może to się tylko miło zaczyna , a potem zrobi się nudnawo. Taka tam zwykła historia o zazdrości, jakiejś kobiecie-która-na-pewno-nie-jest-tym-o-czym-myślicie (no, tym, o czym ja myślę, na pewno nie jest! ).

Nie spodziewałam się czegoś tak wspaniałego! Po pierwsze, masz genialny styl. Zdania są przemyślane, połączone ze sobą, tworzą płynną, ZABAWNĄ całość! Jestem pod dużym wrażeniem.
Dalej - akcja się niby nie zagęszcza, ale jednak rozwija. Podoba mi się Chase w roli pokrzywdzonego, który (jak zwykle ) palnął coś przypadkiem, zatroskana Lisa, Wilson, który ma chyba jakąś wrodzoną wadę trzymania języka za zębami Umiejętnie wprowadzasz też postaci poboczne, jak pielęgniarka, które ze swoimi poglądami i mądrościami urozmaicają opowiadanie.
Moja perełka?
malin22 napisał:
- Mówimy na pewno o tym samym Housie? – upewniła się lekarka. – O „jestem samcem alfa i nikt mi nie podskoczy” Housie?

Zaczęłam się śmiać jak opętana. Dobrze, że nikogo nie ma w domu

Ubóstwiam Cię za to opowiadanie, malin! I chcę więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:47, 06 Lut 2009    Temat postu:

Królem tej części został niewątpliwie Chase! Biedactwo, buahaha
Świetnie się czytało, mnóstwo humoru i bardzo wysoki poziom literacki. Oby wiecej takich fików i oby jak najprędzej kolejna część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:01, 06 Lut 2009    Temat postu:

Pięknie
Z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy! Byle jak najszybciej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:53, 06 Lut 2009    Temat postu:

Wspaniały poziom literacki - wypracowane mistrzowsko . Chase jako kozioł ofiarny - sprawiedliwie czy nie - budzi zarówno współczucie, jak i uśmiech na ustach, taka tragikomiczna postać . świetnie narysowana . No i ta rozmowa miedzy Cuddy a Chase'em i nagle pomocnym Wilsonem......no i tą wtrącalską pielęgniarką "Moby Dick" - genialna. Humor nieprzeciętnie bystry, ironiczny, upajający samą przyjemnością czytania i salwami śmiechu - teksty o "samcu alfa", brokułach, dekoltach i gejach - nieziemskie . I tak perfekcyjnie rozrysowana sytuacja, pokazanie, dlaczego nasz Chase znalazł się w tym gabinecie, jak niewinne 2/3 zespołu zrzuciło na niego winę... plastyczne ukazanie kolejnych obarzów, zaniepokojenia Cuddy, jej bębnienia palcami, telefonu House'a i jego wściekłego szeptu...... co on tam robi że szepcze? ucieka przed Nieznajomą, goniącą go z Durexem po całym domu ?? Fik świetny, zaliczam go z przyjemnością do ulubionych , a tobie idę oddawać buziaki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:28, 06 Lut 2009    Temat postu:

świetna część
Niecierpliwię wypatruję dalszego ciągu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:01, 09 Lut 2009    Temat postu:

Wow, ten fik jest wspaniały, pełen genialnego humoru, którego nie powstydziliby się twórcy House'a, gdyby mieli tak dobre pomysły jak Ty.
Zdecydowanie uwielbiam Twojego Chase'a. Postacie przejetej Cuddy, Wilsona, który zawsze wszystko wypapla i tej pielęgniarki też są świetne.
Cytat:
Już sam ten rzut oka wystarczył, aby Robert poczuł się nagle jak coś małego i bardzo brzydko pachnącego, co przypadkiem przyczepiło się do butów podczas porannego spaceru.
Przy tym padłam i nie wiem kiedy się pozbieram

Będę z niecierpliwością czekać na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:35, 28 Lut 2009    Temat postu:

jak ja mogłam przegapić taką genialną część?
Twój fik jest super tylko trochę mnie przeraża fakt, że tak dawno nic nie napisałaś!

odnośnie tekstu:
chase naprawdę jest jak ta sierotka marysia...
ale i tak nikt nie przebije tej frubej pielęgniarki! te jej komentarze, które nikomu nie są potrzebne... bezcenne
Cytat:
- I pomyśleć, że nie wierzyłam do tej pory w te historie o gejach – mruknęła, wracając do pracy.




kiedy następna część?!?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:16, 28 Lut 2009    Temat postu:

hej a ty tak długo będziesz nas męczyła ?
dodaj w końcu kolejną część*prosi bardzo ładnie*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malin22
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:09, 28 Lut 2009    Temat postu:

Przepraszam serdecznie, byłam ostatnio strasznie zajęta. Następna część powinna się pokazać jutro albo pojutrze

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:02, 28 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Następna część powinna się pokazać jutro albo pojutrze

Trzymam za słowo;)
*zaciera ręce* nie mogę się doczekać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:50, 12 Mar 2009    Temat postu:

Trzymałam mocno za słowo, a ono wypadło i poturlało się gdzieś w ciemny kąt....

Będzie w końcu ciąg dalszy czy nie ma na co czekać...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malin22
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:00, 08 Cze 2009    Temat postu:

Może i się poturlało, ale to była siła wyższa. Przepraszam serdecznie i obiecuję poprawę - na przyszłość

Klucz przekręcił się w zamku z cichym zgrzytem. Wilson pomyślał, że już najwyższa pora naoliwić drzwi. W zasadzie zabierał się do tego już od kilku tygodni, ale praca w szpitalu była na tyle intensywna, że kiedy wracał do domu, był już z reguły tak padnięty, że nie miał już siły absolutnie na nic.
Podobnie zresztą było i dzisiaj tyle tylko, że powód zmęczenia był nieco inny. Dało się go określić w dwóch słowach: Lisa Cuddy.
Lisa zwolniła się nieco wcześniej z pracy i, zgodnie z obietnicą, pojechała odwiedzić House’a. Przez ponad pięć minut dzwoniła do drzwi, ale nikt nie odpowiadał.
Wobec powyższego pani doktor uznała, że House na pewno: przedawkował vicodin, zemdlał, miał atak serca, utopił się w wannie, postanowił popełnić samobójstwo i włożył głowę do piecyka gazowego, poraził się prądem, wypadł z okna, porwały go ufoludki , upiekł sobie na obiad rybę i ość stanęła mu w gardle. Niezależnie od tego jednak co naprawdę się wydarzyło wymaga to jej – Cuddy – natychmiastowej interwencji.
Kiedy na miejscu zebrały się już dwie karetki, wóz strażacki, pogotowie gazownicze i wodnokanalizacyjne oraz dwóch silnych chłopów w czarnych strojach z nunczako w dłoniach – na wypadek, gdyby House’a torturowała właśnie mafia - policja wyważyła w końcu drzwi i okazało się, że Grega nie ma w domu.
Gdyby Cuddy nie była tak piękną kobietą, pracownicy służb publicznych niewątpliwie poczęstowaliby ją kilkoma soczystymi wiązankami, a tak, wszystko skupiło się na biednym Wilsonie, który oczywiście musiał asystować Lisie w akcji ratowniczej. James grzecznie wysłuchał, co policjanci mieli do powiedzenia, opanował nowy zasób słownictwa – teraz nawet Foreman ze swoim słownikiem ze slumsów mu nie podskoczy, ha! - a następnie zapewnił Cuddy, że nie można tak tego zostawić, i że natychmiast rusza na miasto na poszukiwanie House'a. Potem wsiadł w samochód i pojechał do domu.
Był straszliwie zmęczony.
Miał wszystkiego dość.
Z tego co opowiedział Jamesowi Chase wynikało, że House najprawdopodobniej właśnie świetnie bawi się w jakiejś jaskini rozpusty. Nie było sensu mu przeszkadzać.
Wilson pogwizdując cicho, zdjął z siebie płaszcz i skierował się korytarzem w stronę kuchni. Zdążył zrobić tylko kilka kroków, kiedy ktoś rzucił mu się na szyję i cmoknął go w policzek.

- Pan James Wilson, prawda? Tak się cieszę, że w końcu mogę pana poznać! – wykrzyknęła uwieszona na jego szyi osóbka. – Tyle o panu słyszałam!

Kobieta, bo to była kobieta, poczuła chyba nagle, że coś jest nie tak, bo odstąpiła kilka kroków. Potem jednak uśmiechnęła się i delikatnie potrząsnęła zwiotczałą ręką Wilsona.

- Catherine Watts. Dla przyjaciół – Cath. – przedstawiła się i nieśmiało spuściła oczy na podłogę. Jej wzrok padł na zabłocone obuwie Jamesa i cała nieśmiałość nagle pierzchła. – Nie wolno wchodzić do domu w brudnych butach – pouczyła Wilsona stanowczo i podała mu pantofle ze stojaka. – Przed chwilą umyłam podłogę – dodała, jakby to miało wszystko wyjaśnić. - Niech pan szybciutko zmieni buty i umyje ręce, to usiądziemy do stołu. Czekamy z obiadem tylko za panem.
- Z obiadem…? - wyjąkał słabo, całkowicie skołowany Wilson.
- Dokładnie – Cath uśmiechnęła się do niego jeszcze szerzej. – Gęś w białym winie. Ulubione danie Grega. Mam nadzieję, że panu też będzie smakować. Tak na marginesie, chciałabym przy okazji serdecznie podziękować, że zgodził się pan, żebym zatrzymała się tutaj przez parę dni.
Wilson sapnął cicho.
- I to mimo faktu, że ma pan tylko jedną sypialnię – ciągnęła z wyraźnym kobieta z wyraźnym zachwytem w głosie. – Na pewno będzie panu wygodnie na kanapie?
Wilson próbował coś z siebie wykrztusić, ale brakowało mu głosu.
- No racja – potaknęła kobieta. – W końcu takiemu twardemu, męskiemu facetowi jak pan nawet i kanapa niestraszna.
Wilson miał wrażenie, że z kuchni dobiegł go jakiś dziwny dźwięk. Zupełnie jakby ktoś zdusił śmiech.
- Wszystko w porządku? – zatroskała się nagle kobieta. – Dlaczego nic pan nie mówi?
Wilson przełknął dwa razy ślinę i wziął głęboki oddech.
- Co pani tutaj robi? – wykrztusił. Nawet w jego własnych uszach jego głos brzmiał nieco piskliwie
- Jak to? – Cath zakłopotała się nieco. – Mieszkam tutaj. Greg powiedział…
Zamilkła na chwilę.
- Nie uprzedził pana, prawda? – zapytała z lekkim westchnieniem. Wilson w odpowiedzi pokręcił głową. Chwila ciszy.
- HOUSE! – ryknęli zgodnie. Diagnostyk wystawił głowę z kuchni i wyszczerzył zęby. Wilson nie miał najmniejszych wątpliwości, że podsłuchiwał.
- Widzę, że już się poznaliście? – spytał niewinnie.
- House, musimy porozmawiać. Do. Salonu. Natychmiast – wycedził Wilson.
- Z tym „natychmiast” to może być problem – oświadczył House, ale ruszył we wskazanym kierunku. – Chodzę o lasce, wiesz. Natychmiastowość to nie działka kalek. Powinieneś mieć więcej wyczucia, Jimmy. Wstyd mi za ciebie.
Wilson tylko prychnął.
- To ja tymczasem zacznę rozstawiać talerze – mruknęła dyskretnie Cath i skierowała się w stronę wyjścia. Kiedy mijała House’a mrugnęła do niego porozumiewawczo. Wszystko szło zgodnie z planem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malin22 dnia Pon 11:01, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:54, 08 Cze 2009    Temat postu:

Auć świetny fik!

Wciągnął mnie od początku.

Dobrze że zdecydowałaś się kontynuować dzieło

House przygruchał sobie jakąś dominę, która go nieźle tresuje. Prawie tak jak Amber Wilsona. Ciekaw jestem co będzie dalej ... No i naprawdę jestem zachwycony Cath


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malin22
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:33, 18 Sie 2009    Temat postu:

Bo ja naprawdę chcę skończyć ten fick. Tylko, że brak mi czasu na pisanie.


- Co ona tutaj robi? – W głosie Wilsona nutki irytacji mieszały się ze zrezygnowaniem.
Greg dokuśtykał do sofy, usiadł na niej, sięgnął po maleńką solną lampkę, stojącą na pobliskim stoliczku, a następnie zaczął obracać ją w dłoniach.
- House…
- A. Przepraszam, Jimmy. Mówiłeś do mnie? – Niebieskie oczy Grega przybrały wyraz świętej niewinności. – Sorry. Sądziłem, że po prostu myślisz na głos. Z reguły tak to właśnie jest, kiedy ktoś zadaje pytanie retoryczne.
- Kim. Ona. Jest. I. Co. Tutaj. Robi? – powtórzył przez zęby Wilson.
- Mieszka – wyjaśnił mu House jakby to rozumiało się samo przez się. – A kim jest? To moja kuzynka. Z Atlanty.
- Kuzynka – powtórzył przeciągle Wilson. – Z Atlanty. A powiedz mi, dlaczego ja nigdy wcześniej nie słyszałem o żadnej twojej kuzynce z Atlanty?
House podniósł lampkę solną do ust i polizał ją szybko.
- Niezła – zauważył. – Wiesz, uwielbiam sól. Szczególnie kamienną, bo ta, którą kupuje się w sklepach, jedzie jodem. Jako lekarz, zdaję sobie sprawę, że to cholernie niezdrowe, więc staram się ograniczać do lizaków, ale co sól to sól. Nie chciałbyś mi jej może sprezentować na urodziny?
- House…
Lekarz westchnął.
- Posłuchaj, Wilson, wiem, że znamy się od lat, ale mam ciekawsze tematy do rozmowy z tobą niż moje ciotki, pociotki, kuzynki i wujeczni bracia mojej praprababki. Cath wpadła bez zapowiedzenia, a nie mogę jej zbyć, bo matka urwie mi głowę. Nie mogę też jej pozwolić, żeby zamieszkała u mnie, bo zwyczajnie nie ma gdzie.
- A ta kanapa, na której spałem…?
- Nie położę przecież kobiety na kanapie – oburzył się natychmiast Greg.
- Proszę, proszę, jaki z ciebie się zrobił dżentelmen… - rzucił z przekąsem Wilson. – Sam w takim razie możesz spać na kanapie, a ją położysz u siebie w łóżku.
- Nie mogę jej narazić na taki szok – Poważnie stwierdził House. – Pobudka w sypialni prawdziwego mężczyzny mogłaby ją zabić. Daj spokój, Jimmy, sam wiesz, że moja noga nie wytrzyma nocy spędzonej w salonie. Cath jest miła. Nawet jej nie zauważysz.
- Mogłeś mnie chociaż uprzedzić…
- Próbowałem. – Teraz to House wyglądał na szczerze oburzonego. – Ale od razu zacząłeś gadać o Cuddy. Wiem, że jej tyłek cię pociąga, ale nie powinieneś nawiązywać do niej w każdej rozmowie. To niezdrowe.
- Przecież to ty…
- Chodź, Jimmy. Cath czeka. Nie możemy pozwolić, żebyś tak zaniedbał gościa.
Ku zdumieniu Wilsona wieczór minął w bardzo miłej atmosferze. Catherine okazała się faktycznie całkiem sympatyczna, jej słowne przepychanki z Housem dostarczały wielu okazji do doskonałej zabawy, a ukoronowaniem wieczoru okazała się geś. Już po pierwszych paru kęsach James doszedł do wniosku, że gdyby którakolwiek z jego żon tak gotowała, pod groźbą śmierci nie wspomniałby nawet o żadnym rozwodzie. Inna sprawa, że ona by pewnie wspomniała – w momencie, kiedy wskaźnik na jego wadze przekroczyłby setkę.
- No cóż, pora na mnie – oświadczył w końcu Greg, wstając od stołu. – Robi się późno i najwyższa pora na moją porno-dobranockę. Teletubisie czekają.
- Odprowadziłbym cię, ale nie mam siły się ruszyć – powiedział Wilson. Kilka minut wcześniej zjadł trzecią dokładkę i miał wrażenie jakby coś twardego wypychało go od środka. Zaczynał rozumieć, jak muszą czuć się kobiety w ciąży. – Zresztą znasz drogę…
- Co jak co, ale porządny gospodarz to z ciebie nie jest. Najpierw zaniedbałeś Cath, teraz mnie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego przyjaźnię się z takim gburem.
Wilson otwierał już usta, żeby powiedzieć coś mało przyjemnego, ale Catherine zażegnała sytuację. Najpierw spiorunowała House wzrokiem, a potem podniosła się na nogi.
- Nie przejmuj się, ja go odprowadzę – zapewniła Wilsona. – Zachowam pełną kurtuazję i postaram się nie palnąć go po drodze w łeb.
Wzdychając z ulgą, James patrzył za nimi przez chwilę, a kiedy zniknęli mu z pola widzenia, ukradkiem odpiął guzik od spodni.
Tymczasem Greg i Catherine skierowali się do przedpokoju. W drzwiach House odwrócił się do Cath i mrugnął.
- Widzisz? Mówiłem, że to przejdzie. Pamiętaj tylko, że jesteś moją kuzynką z Atlanty i wszystko będzie dobrze.
- Nadal nie rozumiem, czemu nie mogliśmy mu powiedzieć prawdy…
- O tym, że jesteś dziwką? – Greg pokręcił głową – Nic z tego. Wywaliłby cię z mieszkania szybciej niż zdążyłabyś powiedzieć: „obiecuję, że nie będę przynosić pracy do domu” i oboje mielibyśmy problem. Poza tym, mimo wszystko, nadal trzymamy się planu. Jedyna różnica polega na tym, że dzięki twojemu chłopakowi i całemu temu zamieszaniu, nie muszę ci płacić. Ha! Nigdy nie sądziłem, że zaoszczędzę kasę dzięki dealerowi narkotyków…
Cath swoim zwyczajem uniosła do góry jedną brew, zmierzyła House’a uważnym spojrzeniem i w końcu wzruszyła ramionami.
- Jak wolisz. Mnie w zasadzie wszystko jedno, ale mam przeczucie, że to się źle skończy.
- Ty zawsze widzisz wszystko w czarnych barwach…
Greg wzruszył ramionami i skierował się do windy. Odwrócił się w wejściu i z lekkim zastanowieniem spojrzał na kobietę. Catherine westchnęła.
- Do widzenia, House.
- Papa, Catty.
Greg utykając, wyszedł z budynku i skierował się do motoru. Miał już założyć kask, kiedy jego uwagę zwrócił Wilson, machający do niego z okna. Kiedy Jimmy zauważył, że House na niego spojrzał, przyłożył dłonie do ust i zawołał:
- Zapomniałem ci powiedzieć. Masz mały bałagan w domu… Ale nie przejmuj się, dam ci namiary na taniego stolarza. Drzwi na pewno da się jakoś wstawić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malin22 dnia Wto 15:37, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin