Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Chcesz tylko wszystkiego [debiut 8/10]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:13, 21 Sie 2008    Temat postu: Chcesz tylko wszystkiego [debiut 8/10]

Kategoria: love


A no więc naszła mnie jakaś taka myśl i napisałam tego oto fica. Nie wiem czy wam się spodoba, ale to dopiero pierwsza moja taka praca. Fic będzie miał kilka części dokładnie jeszcze nie wiem ile.

Życzę miłego czytania.

Chcesz tylko wszystkiego.

cz.1


Wilson siedział w swoim gabinecie i oznajmiał jednej ze swoich pacjentek , że zostały jej trzy miesiące życia. House przyglądał mu się uważnie, chciał dostrzec co dzieje się w głowie Jamesa. Zdradzić to mogły tylko jego oczy. Greg już od paru tygodni przygląda się pracy swojego przyjaciela. Nie, żeby go to ciekawiło, ale po prostu chciał zobaczyć jak James Wilson informuje ludzi, że niedługo umrą.

Obserwował już jak Jimmy się porusza, mówi czy nawet uśmiecha. Polubił to , tak jak kiedyś polubił jego kuchnię i jego samego. Do tej pory tego nie dostrzegał, ale zaczęło mu się wydawać, że Jimmy to całkiem przystojny facet. No i te jego czekoladowe oczy. To przecież on pierwszy je zauważył.
-House?-usłyszał za sobą głos Cuddy. -Co tu robisz? Nie powinieneś informować rodziców Edwarda, że konieczny jest przeszczep? -zapytała zdziwiona.
-Foreman ich informuje, ja mam ważniejsze sprawy.-odparł
-Co może być ważniejszego od przeszczepu serca.-odburknęła Cuddy i odeszła.
-No właśnie-pomyślał House i również opuścił oddział onkologii.

Wybiła godzina piąta i House pomału wymykał się do domu. Jakby przez przypadek zajrzał na onkologię. Wilsona już nie było. Zrobiło mu się smutno, nawet nie wiedział dokładnie dlaczego. Przytłoczyła go myśl, że dziś już go nie zobaczy, nie spojrzy w jego czekoladowe oczy i nie powie ,,-Do jutra Jimmy”, po czym odejdzie. Chciał go jeszcze raz zobaczyć. Może nawet coś powiedzieć, ale nie dane im było się pożegnać dzisiejszego dnia. Wrócił do domu. Nie rozbierając się poległ na łóżku. Nie rozumiał dokładnie czemu ostatnimi tygodniami tak bardzo interesował się Wilsonem. Może zwyczajnie martwił się o to jak sobie poradzi po trzecim już rozwodzie. A może to tylko taki dziwny nawyk. ,Co ja tak naprawdę do niego czuję. Przyjaźń? Znamy się od dawna, pomagałem mu i wspierałem go przy każdym jego rozwodzie.”. Te rozmyślenia nie dały dzisiejszej nocy mu zasnąć. Myśl o przyjacielu pobudzała jego szare komórki do myślenia.

Następnego dnia już od rana próbował złapać Jamesa. Nigdzie go nie zastawał. Podczas przerwy na lunch dorwał Cuddy i zagradzając jej przejście laską z miną terrorysty i głosem szantażysty zapytał.
-Gdzie Wilson?
-Wziął sobie wolne,powiedział, że musi załatwić coś bardzo pilnego.-odparła lekko przerażona Cuddy. House opuścił swoją laskę. -Wychodzę!-krzyknął zanim odeszła.
-A operacja, zaczyna się za pół godziny!-zawołała za nim, ale on już jej nie słuchał. Mknął do swojego motoru na tyle szybko na ile pozwalała mu noga. Już siadał gdy do głowy przyszedł mu inny pomysł. Po co miał jechać i szukać Wilsona. Lepiej do niego zadzwonić, ale zdawał sobie sprawę, że nie odbierze jeżeli zobaczy, że to on. Wrócił się więc do przychodni zbajerował telefon komórkowy od jednej z pielęgniarek i zadzwonił. Czekał dłuższą chwilkę do póki nie włączyła się automatyczna sekretarka. Oddał telefon owej pielęgniarce i pojechał do wynajmowanego przez Wilsona domku.

Przez całą drogę rozmyślał co mu powie. Bo tak naprawdę nawet nie wiedział po co do niego jedzie. To był tylko impuls, chwila może dwie, ale zadziałało to na niego narkotyzująco. Myśl i wiedza, że Wilsona nie ma dziś w szpitalu nie dawała o sobie zapomnieć. ,Wczoraj wyszedł wcześniej, dziś go nie ma. Unika mnie?' zadawał sobie te pytania przez całą drogę. W końcu dojechał. Zsiadł z motoru i pokuśtykał do drzwi. Zapukał, raz , potem drugi i trzeci. Nikt nie otwierał, nacisnął na klamkę. Otworzyła się z zadziwiającą lekkością. Wszedł do środka. Dom był pusty, bez żadnego mebla nawet lamp, tylko z ogródka dało się słyszeć jakieś głosy, ale żaden nie należał do Wilsona. Przeszedł przez całe mieszkanie i wyszedł na werandę. Zauważył trójkę ludzi .Pulchniejszy mężczyzna odwrócił się do niego.
-Niestety spóźnił się Pan, właśnie sprzedałem mieszkanie.-rzekł i zaczął się zbliżać do House'a.
-Sprzedał pan?-zapytał
-To pan nie w tej sprawie?
-Nie, ja szukam Jamesa Wilsona, onkologa, on.. tu mieszkał.-odparł zdziwiony House.
-A tak przypominam sobie, bardzo miły człowiek. Dwa dni temu zadzwonił do mnie, że się wyprowadza. Wczoraj wieczorem oddał mi klucze.-rzekł.
-A... gdzie on teraz jest?-zapytał ze złością.
-Nie, wiem, ale jeżeli to tyle to proszę opuścić teren posesji.-odparł mężczyzna i odszedł od niego. Więc James już tu nie mieszka. Opuścił to mieszkanie...i jego. ,Nawet nic mi nie powiedział, nie raczył zadzwonić i walnąć jakiegoś tekstu typu ,,Słuchaj Greg jutro się wyprowadzam, może byś mi pomógł?”, ale nie nic z tych rzeczy. Dr James Wilson wolał unieść się dumą i sam się wyprowadził.'. House z miną zbitego psa opuścił byłe mieszkanie swego przyjaciele. Miał dość na dziś, miał dość zamartwiania się i rozmyślania. Po raz pierwszy czuł sie tan naprawdę oszukani i zostawiony. Przecież to Wilson, przecież to jego najlepszy przyjaciel, on by go nigdy nie zostawił. A jednak. Nigdy nie wiedział, że zranienie przez kogoś bliskiego tak bardzo boli. Nie rozpaczał tak po rozstaniu ze Stacy, ale Wilson. On był inny, wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.

Wilson nie pojawiał się w szpitalu przez kolejny tydzień. Nikt nie wiedział gdzie jest, czy nic mu jest i czy w ogóle żyje. Ten tydzień był najgorszym tygodniem w życiu Grega House'a.. Nie skupiał się on na pracy, na pacjentach, a uwagi Cuddy ignorował jeszcze bardziej. Dopiero w sobotę dowiedział się, że Wilson wraca w poniedziałek do pracy. Z lekką nuta szczęścia, złość i gniewu wracał do domu. Wyjechał w miasto i utknął w korku. Nie spieszyło mu się, ale nie lubił długiego czekania. Na dodatek zaczął padać deszcz. Gdy przejechał w ulewie jakieś 50m zauważył ulubioną restaurację Wilsona. Zjechał na parking i wszedł do środka. Zajął stolik przy samym końcu, w najciemniejszym zaułku i zamówił średnio wypieczoną wołowinę. Gdy już ją dostał do restauracji wbiegli dwaj mężczyźni. Trzymali się za ręce i chichotali.
-Że też takich zboczeńców wpuszczają do miejsc publicznych.-rzekł pod nosem House. Przestało w końcu padać, Greg wziął rachunek i ruszył w kierunku drzwi. Nagle jego nowa koszula została pobrudzona sosem winegret.
-Uważaj jak chodzisz1-krzyknął ze złością House.
-Ja przepraszam bardzo nie chciałem. James podaj mi chusteczkę. -zwrócił się do swego ,,przyjaciela” mężczyzna.
-Trzymaj Fred.-i wtedy jakby serce Grega rozleciało się na miliony kawałków. Odwrócił ostrożnie głowę i spojrzał w czekoladowe oczy Jamesa Wilsona.
-Jimmy.-wydukał cicho, tak że tylko Wilson mógł to usłyszeć.
-Greg.-odparł Wilson i wstał z krzesła. House wyrwał się owemu Fredowi i wybiegł z restauracji, James wybiegł za nim.
-Greg, poczekaj, ja Ci wszystko wytłumaczę. Nie chciałem, żebyś tak się dowiedział. Ja chciałem Ci...powiedzieć... ale Cuddy... ona zabroniła mi tobie mówić. Greg! Greg!-krzyczał Wilson, ale House już go nie słuchał. Jechał na motorze do domu wyciskając z niego 200km/h. Pędził jak wariat. Czasami nawet pod prąd. Teraz mógłby się zabić. Nie chciał już żyć, został oszukany, wykorzystany i opuszczony. Nawet Cuddy o tym wiedziała. Nic mu nikt nie powiedział., A Foreman, Cameron, Chase? Oni też wiedzieli. Na pewno, tylko ja byłem takim głupkiem Tylko ja o niczym nie wiedziałem. ' Gdy dojechał do domu zamknął wszystkie możliwe zamki i rzucił się na łóżku. Połknął z pięć tabletek Vicodinu i trzy tabletki nasenne. Próbował zasnąć, ale nie mógł. W końcu około trzeciej nad ranem, piany i kompletnie wykończony House zasnął. Na niedługo o godzinie ósmej obudziło go pukanie do drzwi.

Cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly dnia Nie 10:35, 21 Wrz 2008, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:53, 21 Sie 2008    Temat postu:

Wow.
Jimmy, jak mogłeś?
Świetny fic, czekam na część dalszą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika00
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: SZCZECIN
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:24, 21 Sie 2008    Temat postu:

dobry fik !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:25, 21 Sie 2008    Temat postu:

Fajny fik, zapowiada się całkiem udany debiut.

Ale właśnie! Jimmy jak mogłeś!!! Gregowi??? I to z jakimś Fredem!!!

Oby na ciąg dalszy nie trzeba było długo czekać bo mnie zje ciekawość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brandy
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:00, 21 Sie 2008    Temat postu:

Fajny debiut, ale zdanie Że też takich zboczeńców wpuszczają do miejsc publicznych jakoś nie za bardzo pasuje mi do Grega... Ale ogólnie cała część jest fajna :smt002

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Brandy dnia Czw 21:00, 21 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:31, 22 Sie 2008    Temat postu:

Dziękuję wszystkim za tak miłe słowa. Jestem naprawdę bardzo poruszona, a teraz zapraszam na kolejną część.

Cz. 2

Pukanie nasilało się, a Greg nawet nie ruszył się z łóżka. Przykrył głowę dwiema poduszkami i próbował zasnąć.
-Greg, wiem że tam jesteś, otwórz.- dość chłodny głos Jamesa Wilsona roznosił się po mieszkaniu.-Greg, pogadajmy, wytłumaczę Ci wszystko. Tylko proszę otwórz drzwi. -lekarz nie dawał za wygraną. Pukał i dzwonił, ale House nie reagował. Leżał skacowany na łóżku i próbował powstrzymywać się od podejścia do drzwi. Pukanie ustało. House pomyślał, że Wilson w końcu dał za wygraną i sobie poszedł. Jednak pomylił się. Po paru chwilach dało się słyszeć brzęk tłuczonego szkła i otwieranie drzwi od piwnicy. Wilson włamał się do mieszkania swojego przyjaciela. Gdy wkroczył do sypialni ,House rzekł.
-To jest włamanie, mogę teraz zadzwonić na policję i kazać Cię zapakować do pudła.-odparł wciąż przykryty poduszkami. Jimmy nic nie odpowiedział usiadł na fotelu i patrzył na przyjaciela.

-Czuję, że rozbierasz mnie wzrokiem. To jest łamanie prawa. Wiesz?-odparł House.-Czuję się taki bezbronny-w jego głosie dało się wyczuć sarkazm.
-Nie udawaj Greg, musimy pogadać i to poważnie.
-Teraz ja nic nie muszę, a tym bardziej z tobą rozmawiać. Jesteś zwykłym dupkiem i tyle, a teraz się wynoś z mego mieszkania-odparł House, ale na Wilsona to nie zadziałało. Ciągle siedział w fotelu. W końcu House wygrzebał się spod poduszek i kołdry. Usiadł na brzegu łóżka i spojrzał na swojego ,,byłego” przyjaciela.
-Greg,.. przyjacielu..-zaczął Jimmy.
-Co? Nie dosłyszałem tego drugiego słowa-i chwyciwszy laskę pokuśtykał do kuchni. Jimmy poszedł za nim, usiadł na taborecie i patrzył jak Greg przygotowuje sobie jajecznicę. Nie radził sobie zbytnio dobrze, szczerze mówiąc Gregory House nie potrafił sobie ugotować jajecznicy, przynajmniej w tym momencie. Dwie butelki koniaku dały właśnie o sobie znać. Jimmy wstał i pomógł Gregowi dojść do kanapy w salonie.
-Zostaw mnie w spokoju-odparł House.
-Nie, Greg nie zostawię Cię w spokoju musisz ze mną porozmawiać jak nie dziś to jutro. Musisz. Rozumiesz?-odparł Wilson i wyszedł z mieszkania. Tym razy już drzwiami.

Nastał poniedziałek. Dzień nieuniknionego spotkania House'a i Wilsona. Greg powoli przemierzał szpitalne korytarze. Bacznie się rozglądał by przypadkiem nie natknąć się na Jimmy'ego. ,A może jednak dać mu tą szansę i z nim porozmawiać? Albo nie bo jeszcze będzie próbował mnie uwieść.'.
Gregory House nie był dziś sobą, zauważyli to wszyscy i wszyscy dobrze wiedzieli dlaczego.
-Może trzeba było mu o tym powiedzieć-rzekła Cameron. W gabinecie Dr.Cuddy, ona wraz z podopiecznymi House'a dyskutowała nad tym czy dobrze zrobili nic mu nie mówiąc na temat Wilsona.
-Pewnie...gdyby wiedział wcześnie teraz tak by nie było. Zrozumiał by to. -drążyła Cameron.
-Nie jestem tego taka pewna, chociaż on ostatnimi tygodniami ciągle przesiadywał na onkologii. Wilson mówił, że go nie spotykał, ale ja go nakryłam parę razy.
-Może on też jest gejem?-wtrącił Foreman.
-Możliwe.-odparła Cuddy i spojrzała na House'a, który właśnie przechodził obok jej gabinetu.

-Proszę brać te czopki trzy razy w tygodniu i odpuścić sobie przez najbliższy miesiąc sex.-odparł House i wręczył swojej ostatniej już dziś pacjentce receptę. Uśmiechnął się pod nosem, bo właśnie kończył dziś pracę i nie spotkał Wilsona. Zabrawszy swoje manatki skierował się ku wyjściu.
-House!-usłyszał głos Wilsona za sobą. Postanowił nie reagować, udawać że jego tam nie ma. Przez cały dzień go nie spotkał, a wychodząc do domu akurat musiał. ,On tu pewnie na mnie czekał, pilnował, żebym nie opuścił szpitala beż rozmowy z nim' pomyślał.
-House musimy pogadać. -krzyknął ponownie Jimmy.

-Nie gadam z ciotami-krzyknął House jak mógł najgłośniej. Rozejrzał się dookoła. Wszyscy patrzyli się na Wilsona. On zaś nic nie robił. Stał ciągle w miejscu zresztą tak samo jak House. Nagle jakby jakaś fala uderzeniowa przeszła przez ciało James'a. Podszedł on do swojego odchodzącego już przyjaciela, odwrócił go w swoją stronę i pocałował.
-Niech teraz i ty będziesz ciotą-odparł Wilson i pobiegł do windy. Zaskoczony, oszołomiony i lekko zawstydzony [tak zawstydzony ] House wyszedł ze szpitala. Dziś na swoim motorze jechał już znaczniej wolniej. Dojechawszy do domu, poszedł pod prysznic. Wszedł do kabiny i pozwolił, żeby strumienie zimnej wody oblewały jego nagie ciało. Nie rozmyślał o niczym. Stał tak oparty o ścianę, z głowa zadartą do góry. Gdy wyszedł przebrał się i wsiadł na motor. Pojechał przed siebie, dał się ponieść wolności, gdy przejeżdżał przez las skręcił w jedną z dróżek. Dojechał do jej połowy i zszedł z motoru. Położył się na mokrej ściółce i patrzył się w zachmurzane niebo, które zasłaniane było przez korony drzew. Nagle usłyszał warkot silnika. Samochód zatrzymał się, a drzwiczki trzasnęły, przez chwilę, ktoś stał obok niego, a następnie się położył..

House przekręcił głowę i natknął się smutne czekoladowe oczy Jamesa Wilsona.
-Czemu to zrobiłeś? Czemu mnie pocałowałeś? Czemu mnie ośmieszyłeś?-zapytał House.
-Nie chciałem Ci wyrządzić krzywdy. To...to nie miało byś tak.-odparł Jimmy.-Wtedy w tej restauracji, ja nie wiedziałem, że jesteś w środku.
-Jak długo?-zapytał niespodziewanie House.
-Co?
-Jak długo jesteś..no... gejem?
-Z 10 lat, może dłużej. Nie wiem, te wszystkie moje małżeństwa tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że nie dla mnie są kobiety, że ja ich nie potrzebuję. I wtedy spotkałem Freda. To było cztery miesiące temu. Zakochałem się w nim, chociaż nie wiem czy to można nazwać miłością, może zauroczeniem.
-A twoja żona, jak ona to przyjęła.
-Popłakała sie i ...tyle. Wyrzuciła moje ubrania na klatkę, zmieniła zamki w drzwiach i złożyła pozew rozwodowy. Nie potrafiłem jej już dłużej okłamywać.
-A mnie mogłeś?-zapytał ze złością House.
-Chciałem Ci powiedzieć, jesteś moim najlepszym przyjacielem, no....i mężczyzną. Bałem się twojej reakcji.

-A Foreman i Chase?
-Cameron się wygadała.-odparł
-Ciekawe czemu mnie się nie wygadała. Od kiedy wiedzą?
-Od trzech miesięcy. -odparł Wilson.
-Boże, przecież ty u mnie mieszkałeś, gotowałeś mi, prałeś moje rzeczy...dotykałeś mojej bielizny-House prawie wybuchł gniewem.
-Greg...-Jimmy nie wiedział co ma powiedzieć, to wszystko go przerastało tak samo jak Grega. Teraz żałował , że mu wcześniej nie powiedział. Wstał z zimnej i mokrej ziemi. Skierował się w stronę samochodu. Gdy otwierał drzwi House zapytał
-Gdzie teraz mieszkasz?
-U Freda ,koło kwiaciarni ,,Magnolia”. -odparł i odjechał.
House jeszcze został. Nagle zaczęło padać, ostatnimi dniami ciągle lało, ale jemu wyjątkowo dziś to nie przeszkadzało. Zamknął oczy, a otworzył usta. Deszcz zaczął coraz bardziej się nasilać. Wiatr zaczął mocniej wiać i House doszedł do wniosku, że pora wracać. Nie mógł tylko przeboleć tego, że jego najlepszy przyjaciel ma ... ,,kochanka”. Nie potrafił zrozumieć i zaakceptować tego, że Wilsona jest gejem i woli chłopców. , A jeżeli Fred jest tylko przykrywką? Jeżeli on leci na mnie?' pomyślał House i zamknął za sobą drzwi od domu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly dnia Pią 8:32, 22 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:36, 22 Sie 2008    Temat postu:

Jejku...był kiss Tak, Fred musi byś tylko przykrywką! James kocha House'a, mówię Wam!! I to z wzajemnością i będzie happy end!!
Świetna część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sukebe
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Tomyśl
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:50, 22 Sie 2008    Temat postu:

To przecież oczywista oczywistość, że Wilson leci na House'a Fajny fik, czekam na dalsze części.

Cytat:
Gdy wyszedł przebrał się i wsiadł na motor. Pojechał przed siebie, dał się ponieść wolności, gdy przejeżdżał przez las skręcił w jedną z dróżek. Dojechał do jej połowy i zszedł z motoru. Położył się na mokrej ściółce i patrzył się w zachmurzane niebo, które zasłaniane było przez korony drzew.


Ten fragment mi się spodobał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:41, 22 Sie 2008    Temat postu:

Ja też chce happy end. Ja zawsze chce happy endy.
Po co Jimmy'emu jakiś tam Fred (co za imię ) skoro jest House!
Szczerze mówiąc to naprawdę się zastanawiam, jakim cudem Cameron mogłaby się nie wygadać.
Cytat:
House przekręcił głowę i natknął się smutne czekoladowe oczy Jamesa Wilsona.
Ja też bym chciała żeby się koło mnie położyły takie czekoladowe oczy, choć lepiej żeby były szczęśliwe a nie smutne.

Ogólnie cudnie. Czekam na ciąg dalszy. I na happy end.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:21, 22 Sie 2008    Temat postu:

Poziomka napisał:
Ja też bym chciała żeby się koło mnie położyły takie czekoladowe oczy, choć lepiej żeby były szczęśliwe a nie smutne.

*zatonęła w marzeniach*
smutne są jeszcze piekniejsze...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Sob 13:35, 23 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:29, 22 Sie 2008    Temat postu:

Inka napisał:

*zatonęła w marzeniach*
smutne są jeszcze piekniejsze...


Zatońmy razem.
Jak tak teraz o tym myślę, to jeśli to by były smutne oczy to jeszcze lepiej... Bo można zająć się pocieszaniem. :smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:32, 22 Sie 2008    Temat postu:

Jejku...pocieszanie Wombacika...czy może być piekniejsze zajęcie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:06, 22 Sie 2008    Temat postu:

Nie może.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:53, 22 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
Podszedł on do swojego odchodzącego już przyjaciela, odwrócił go w swoją stronę i pocałował.

przy tym fragmencie tzw. oczy w słup buzia w diób xDD, no szoker jak nic !

o tak, Wilson na 100 % leci na Housa ;d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:34, 23 Sie 2008    Temat postu:

Wybaczcie mi tą część, nie wiedział jak mam ją skleić w całość. Jutro powinna pojawić się kolejna tym razem dłuższa część, bo nie wiem czy w poniedziałek będzie.

Cz.3

Dni mijały, tak samo jak mijał ból w sercu Gregor'ego House'a. Żył z poczuciem bezradności, strachu i lęku. O dziwo od tamtej rozmowy w lesie skłaniał się tylko do powiedzenia ,,Cześć” i od razu uciekał. Nie unikał go już tak bardzo, ale nie rozmawiał z nim. Nawet nie wymawiał jego imienia, nie odbierał od niego telefonów. Cuddy starała się go pocieszać, doradzać, chciała się zmieniać w drugiego Wilsona, ale jej się nie udawało. House stał się zamkniętym w sobie zimnym egoistom. Przychodził do szpitala, robił co miał robić i wychodził, czasami naśmiewał się z Cameron lub dręczył Cuddy. W drodze do domu zajeżdżał do sklepu z alkoholami i dzień w dzień kupował dwie butelki koniaku. W domu łączył je z Vicodinem i tabletkami nasennymi. Czasami nawet bez konkretnego powodu [ nawet gdy noga nie bolała aż tak bardzo] wstrzykiwał sobie morfinę. Wtedy odpływał totalnie nic się nie liczyło oprócz tego stanu. Zaczął się od niej uzależniać. Coraz częściej zamawiał do swojego prostytutki,ale nawet one nie potrafiły sprawić by Greg przestał myśleć o Wilsonie. Nie potrafił już o niczym innym myśleć tylko o nim. Ta myśl była dla niego zabójcza.

Parę tygodni później.
House siedział w restauracji i opowiadał jakieś erotyczne kawały swojej nowej miłości. Była nią 29 letnia blond pielęgniarka z chirurgii. Nazywała się Izzy. Jak się okazało kochała się w Housie od dawna. On też niby przypadkiem zaczął na nią zwracać uwagę. Zaczęło się od niewinnych pogawędek na onkologii, tuż przy gabinecie Wilsona. Greg zaczął pokazywać się z nowa dziewczyną gdzie tylko mógł, najczęściej na onkologii. Wiedział, że Wilson będzie chciał go kontrolować, będzie chciał wiedzieć co robi, będzie o niego zazdrosny.

Czasami też do szpitala po Wilsona przychodził Fred. Zawsze całowali się na powitanie i przytulali, gdy House miał okazję przechodził obok nich i zabijał Wilsona wzrokiem. Patrzył się wtedy w jego czekoladowe oczy i widział w nich smutek, tęsknotę i żal. Gregory House nadal nie mógł zaakceptować faktu, że jego ,,niby nadal”najlepszy przyjaciel jest gejem.

Jego związek z Izzy kwitł jak mógł najmocniej. Ona robiła mu masaże on ją kochał w każdej porze dnia [ nie chodzi tu o miłość]. Okazywali oni swoje uczucie wszędzie. Po paru tygodniach wyjechali nawet na wakacje. Rodzice House'a byli zachwyceni jego nową dziewczyną.

-Jesteś o niego zazdrosny-Cameron spekulowała swoje podejrzenia.
-Ja, nie....ja sie tylko o niego troszczę, wiem jak go łatwo zranić.-odparł Wilson. Siedział właśnie z Cameron w kafeterii i jedli lunch.
-Jesteś, to widać w twoich oczach-odparła i uśmiechnęła się szeroko, Jimmy się zarumienił i ugryzł kolejny kawałek swojej kanapki.
-Nie wiem, to jest wszystko takie pogmatwane, nic już nie będzie tak jak kiedyś, zawiodłem go na całej linii. Nawet on nie potrafił by mi zrobić takiej przykrości.-rzekł ze smutkiem Wilson. Posmutniał i zamilkł. Zapadła chwila ciszy.
-Czy ty wierzysz w ten związek?-zapytała po chwili Cameron.
-W jaki związek House i Izzy?
-Tak.
-Nie, moim zdaniem on opiera się tylko na seksie i na tym , żebym widział, że on jest szczęśliwy nawet beze mnie.-rzekł
-House wraca we wtorek, również wtedy do szpitala ma przyjść Stacy, Cuddy ją o to prosiła. -odparła Cameron.
-Nie ona mu nie wmówi, że robi źle. Przecież nikt mu nie powie zostaw Izzy, bo jesteś gejem. -rzekł.
-A mi się zdaje, że House jest gejem-powiedziała Cameron i odeszła od stolika.

House dużo rozmyślał, przeważnie nad tym co robi. Izzy. Tak ona była piękną kobietą, ale go nie pociągała. Nie rozumiał tego, że został skrzywdzony, myślał, że przeszedł już wszystko co miał do przejścia, ale się pomylił. Najgorsze miało dopiero nadejść.

House siedział w swoim gabinecie i słuchał muzyki. Ciche pukanie, otwieranie drzwi i zdjęte z impetem słuchawki.
-O Wilson-odparł Greg gdy zobaczył swego gościa,.
-Tak..ja..nie wiem jak Ci to powiedzieć..ja chciałem się z Tobą pożegnać. -rzekł Jimmy.
-Pożegnać?-powtórzył za nim House, wyprostował się i stanął przed nim.
-Tak jutro wylatuję z Fredem do Kanady, został on tam przeniesiony, lecę z nim. Już załatwiłem tam sobie posadę, chciałem tylko powiedzieć ,,Żegnaj”-odparł Wilson i wyszedł. House stał tak wpatrzony w szklane drzwi, nie miał odwagi otworzyć ich i za nim pobiec, wiedział że już nie może temu zapobiec. Gdy trochę ochłoną i dał dojść do siebie myślą, pobiegł na chirurgię, odszukał Izzy i zaciągnął ją do skrytki.
-Nie,no Greg teraz nie mogę-odparła podekscytowana pielęgniarka.
-Nie chodzi mi o sex, zrywam z Tobą-rzekł i wyszedł. Izzy wybiegła za nim.
-Co zrywasz ze mną o tak po prostu. Nie możesz!-krzyczała za nim, ale na nic zdały się jej krzyki. Ona już dla niego nie istniała. Poszedł do gabinetu Cuddy.
-House, mam teraz ....
-Gdzie leci Wilsona?-zapytał
-Do Kanady, ale House to nie naj...
-Do jakiego miasta?-zapytał ponownie. Cuddy milczała. -Do jakiego miasta?-zapytał znowu, tym razem ostrzejszym tonem.
-Toronto.-przełamała się w końcu administratorka.-Tylko mu nie mów, że to ja-krzyknęła. House wyszedł ze szpitala i udał się do domu, stamtąd zadzwonił na lotnisko, zarezerwował lot do Toronto następnego dnia wieczorem, bo na ranny już nie było miejsc. Spakował się jeszcze, zabrał spory zapas Vicodinu i położył się spać. Rano obudziło go pukanie.
-Już idę.-krzyknął gramoląc się na łóżku. Pukanie stawało się coraz silniejsze. Przypomniał mu się tamten dzień kiedy Jimmy się do niego włamał. Myślał, że to on, otworzył drzwi.
-Dr. Gregory House?-zapytał...inspektor policji.
-Zależy dla kogo.-rzekł House.
-Jest pan aresztowany pod zarzutem gwałtu i napaści na panią Isabele Hahn.-odparł policjant i zakuł Greg'a w kajdanki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:45, 23 Sie 2008    Temat postu:

Auuuuu... *zaszokowana i oniemiała*
Że niby to ta Izzy? A to żmija! Przecież House musi lecieć odzyskać Wilsona!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika00
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Lip 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: SZCZECIN
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:00, 23 Sie 2008    Temat postu:

uuu wiedziałam ze to takie proste nie bedzie ;d ale potraktowal ta Izzyy hehe czekam na dalsza czesc :d

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:02, 24 Sie 2008    Temat postu:

. On był inny, wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.
o rany , jaki dramatyzm w tym wszystkim. jestem ciekawa co na to Wilson


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:45, 25 Sie 2008    Temat postu:

A to krowa!!
Wredna świnia!!
Idiotka!!
Jak mogła mu w tak perfidny sposób przeszkodzić w podążaniu za Wilsonem?!
Żmija!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pon 14:08, 02 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:03, 29 Sie 2008    Temat postu:

Przepraszam, że tak długo nie dawałam nowej części, ale remont mego pokoju rozpoczła się nieco wcześniej, a jak się skończył opuściła mnie wena. Wybaczcie tą cześć, była pisana tak na luzaka.

Cz.4

Cela w komisariacie, wydała się Gregowi niezbyt miłym miejscem. Dookoła niego byli osadzeni sami przestępcy i gwałciciele. Po trzech godzinach siedzenia na niezbyt komfortowej pryczy do House' a podszedł strażnik.
-Ty z laską, wychodzisz-odparł i otworzył mu kratkę służąca za drzwi.
House chwycił laskę u dość chwiejnym krokiem wyszedł na korytarz. Przechadzając się obok cel innych więźniów w duchu modlił się by nie upaść, noga bolała go potwornie, nie miał siły iść, a w promieniu kilkunastu kilometrów nie ma Vicodinu. Zastanawiał się jednak dlaczego wychodzi. Może Wilsona po niego wrócił. Pewnie odwidziało mu się kanady i zamiast do samolotu wszedł do taksówki. Gdy w końcu ujrzał komisariat zauważył... Stacy i Cuddy. Tej drugiej się w ogóle nie spodziewał.

-O Greg-odparła Stacy i podbiegła do niego. Objęła go mocno i ostrożnie wsunęła mu do spodni od piżam opakowanie Vicodinu. -Wpłaciłyśmy za ciebie kaucję, możesz wrócić do domu, aż do pierwszej rozprawy sądowej.-rzekł z uśDzień pierwszej rozprawy.
House został dobrze ubrany i nakarmiony przez Stacy. O dziwo kobieta którą kocha i może nadal kocha doprowadzała go do obłędu. W sali było sporo ludzi, przeważnie lekarzy i no i zespół House'a. Nie zabrakło również Cuddy. Jego prawnik kazał mu milczeć przez całą rozprawę, powiedział wprost, że sytuacja jest beznadziejna i jeżeli nie będą mieli dobre świadka przegrają.
Rozprawa się zaczęła, Izzy opowiadała wzruszającą bajkę, jak to House napastował ją w domu, po wszystkim kazał milczeć, bo on groził jej że naśle na nią zbirów. Po jej wypowiedzi nastał na sali ogólne poruszenie. Na pierwszego świadka została powołana Cameron.
-No więc..-zaczęła . Było widać, że się stresuje. - dr Gregory House tego ranka na pewno był w domu, wiem to bo odwiedził go przyjaciel.
-Skąd to pani wie? -zapytał obrońca Izzy.
-No bo ja go sama... poprosiłam, żeby do niego poszedł, no i on potem mi powiedział jak było.
-A gdzie jest teraz owy przyjaciel?-zapytał ponownie obrońca.miechem. House przywitał się również z Cuddy. Ta była już znaczniej mniej rozmowna i trochę jakby przygnębiona. Władowali się do samochodu Cuddy i pojechali do jego mieszkania. Stacy z nieschodzącym jej uśmiechem odparła, że przygotuje mu obiad.
-A ona co tu robi? Wygląda jakby uciekła z zakładu psychiatrycznego.-odparł House.
-Rozwiodła się.-odparła Cuddy.
-Niemożliwe, przecież przysięgała mu miłość aż do śmierci, czy jak to tam leci-rzekł zażywając kolejne tabletki Vicodinu.
-Ma zamiar do Ciebie wrócić. Wynajęła niedaleko stąd mieszkanie. Zaczęła pracować w banku.-odparła- Postanowiła ułożyć sobie życie na nowo z tobą u boku.
-Ze mną? Ja naprawdę nie wiem co we mnie widza te kobiety. Mam tylko cichą nadzieję, że nie oskarży mnie o gwałt.
-Przestań, to wcale nie jest powód do żartowania, nie masz żadnego alibi, wynajęłam Ci dobrego adwokata, ale on powiedział, że bez świadka przegramy.
-A kiedy ja ją zgwałciłem?-zapytał House.
-Rankiem 28-odparła
-Wtedy kiedy włamał się do mnie Wilson.-powiedział to tak cicho, że prawie nie poruszał ustami.-Zadzwoń do Wilsona.-odparł.
-Nie mogę.
-Czemu?-zapytał
-Wilson ma nowy numer telefonu, nie wiem gdzie mieszka, nie mam jak się z nim skontaktować. -odparła Cuddy.
-Wiec mnie wsadzą?-zapytał, ale Cuddy nie zdołała mu odpowiedzieć, bo właśnie do salonu weszła Stacy.

Dzień pierwszej rozprawy.
House został dobrze ubrany i nakarmiony przez Stacy. O dziwo kobieta którą kocha i może nadal kocha doprowadzała go do obłędu. W sali było sporo ludzi, przeważnie lekarzy i no i zespół House'a. Nie zabrakło również Cuddy. Jego prawnik kazał mu milczeć przez całą rozprawę, powiedział wprost, że sytuacja jest beznadziejna i jeżeli nie będą mieli dobre świadka przegrają.
Rozprawa się zaczęła, Izzy opowiadała wzruszającą bajkę, jak to House napastował ją w domu, po wszystkim kazał milczeć, bo on groził jej że naśle na nią zbirów. Po jej wypowiedzi nastał na sali ogólne poruszenie. Na pierwszego świadka została powołana Cameron.
-No więc..-zaczęła . Było widać, że się stresuje. - dr Gregory House tego ranka na pewno był w domu, wiem to bo odwiedził go przyjaciel.
-Skąd to pani wie? -zapytał obrońca Izzy.
-No bo ja go sama... poprosiłam, żeby do niego poszedł, no i on potem mi powiedział jak było.
-A gdzie jest teraz owy przyjaciel?-zapytał ponownie obrońca.
-No, ja tego dokładnie nie wiem, on wyjechał dwa tygodnie temu do Kanady, dokładnie... do Toronto.
-Czy utrzymuje z nim pani jakiś kontakt?-tym razem pytanie zadał sędzia.
-Ja.. nie niestety nie. Nikt z nim nie utrzymuje kontaktu.-odparła Cameron. W oczach miała łzy. -Przykro mi-odparła kiedy przechodziła obok House. On tylko spuścił głowę. Wiedział, już że go wsadzą. Na ile? Na rok, trzy lata, a może na dożywocie? Zastanawiał się nawet nad karą śmierci. Tak długo zajęły mu rozmyślenia, że nawet nie zauważył, kiedy skończyła się pierwsza rozprawa.
-Co ..już koniec... wsadzają mnie?-zapytał, kiedy doszło w końcu do niego fakt, że wszyscy wychodzą.
-Odroczyli rozprawę, na jutro popołudniu. Musisz się stawić o 13.00. Wtedy zapadnie wyrok. -rzekł jego obrońca i wyszedł. Podbiegła do niego Cameron i go uściskała.
-Przepraszam-wycedziła przez łzy.
-Faktem jest to, że Cię nie zamkną, mamy czas do jutra, do 13.00 musimy coś wymyśleć -odparła Cuddy.
-Tylko co?-zapytała Cameron, łzy ciągle leciały z jej zapuchniętych oczu.
-Musimy skontaktować się z Wilsonem.
-Ciekawe jak, chyba telepatycznie. A myyyyy, a myyy. Nie działa-odparł Houde.- A może pojedziecie i go poszukacie, jak wam się uda to za miesiąc go znajdziecie.-dodał po chwili.
Towarzystwo się już rozeszło, Stacy podwiozła go do domu.
-Może wejdę, zrobię Ci obiad, i przygotuje Ci ubranie na jutr?-zapytała
-No, za 5 minut mam umówioną prostytutkę, no wiesz chyba że kręcą Cię trójkąty.-odparł. Stacy grzecznie podziękowała i tak House spędził jeden wieczór bez jej towarzystwa, ale prostytutka i tak przyszła pięć minut później.

Nastał dzień i godzina drugiej rozprawy. Sędzia zajął swoje miejsce, Izzy uśmiechała się podstępnie do House'a. Brakowało tylko Foremana. Zaczęła się rozprawa. Trwała, może ona z 15 minut, ponieważ nie było żadnych dowodów,a House nie miał żadnego alibi oprócz wizyty przyjaciela, którego już nie ma w kraju.
-No, dobrze, po naradzie ława przysięgłych podjęła decyzję. Mianowicie skazuje dr Gregorego House'a na ...
-Wysoki sądzie, przepraszam, że przerywam. - na sali zapadła cisza, wszyscy patrzyli się na Foremana.
-To jest obraza sądu. Za to grozi grzywna. -odparł sędzia.
-Tak, ale znalazłem jedynego świadka w tej sprawie.
-Naprawdę?-małe oczy sędziego jakby się rozszerzyły. -Dobrze, przesłuchamy go.-Foreman podszedł do adwokata House'a.
-Wzywam na świadka dr Jamesa Wilsona -odparł po chwili.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly dnia Pią 15:05, 29 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:59, 29 Sie 2008    Temat postu:

Ja zawsze wiedziałam, że Foreman jest kochany
W ogóle świetna część, tylko niektóre fragmenty się powtarzają...np. ten dotyczący pierwszej rozprawy, może to jakoś popraw

No i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:12, 29 Sie 2008    Temat postu:

o , tak Jimmi zawsze pomoże i wszystko będzie dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sosnowieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:46, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Brawo dla Foremana! A teraz Jimmy, przyznaj się, że włamałeś się do House'a kiedy on hipotetycznie gwałcił Izzy, sąd go uniewinni, wyznacie sobie miłość i happy end. A Stacy niech idzie do diabła. ;P Nigdy jej nie lubiłam. ;P

Szkoda tylko, że się trochę tekst pomieszał. Ale to na pewno wina jakiegoś wstrętnego chochlika.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Poziomka dnia Pon 14:49, 01 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:30, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Chochlik strasznie niedobry, oj niedobry, ale część wręcz przeciwnie, bardzo interesująca. A Foreman zawsze był cool :smt005

Czekam na dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:55, 05 Wrz 2008    Temat postu:

Wiem, że długo nic nie wrzucałam, ale to było związane ze stresemm, który był związany z rozpoczęciem roku szkolnego. No cóż. Teraz daje kolejną część.

Część 5.

Wilson kroczył po woli wzdłuż sali. House patrzył na niego tak jakby zobaczył ducha.
-Czy przyrzeka pan mócić prawdę i tylko prawdę ?-zapytał sędzia.
-Tak.-odparł Wilson. Adwokat Izzy wstał i zaczął przechadzać się po sali.
-Czy był pan tego ranka w mieszkaniu dr Gregorego House'a ?-zapytał.
-Tak.-przytaknął lekarz.
-Co pan tam robił?
-Przyszedłem oddać mu klucze do mieszkania.
-Mieszkał pan z nim?
-Tylko podczas rozwodów.-odparł.
-Dobrze, i oddał pan mu te klucze i ..?
-Chwilę porozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystkie zaległe sprawy.-rzekł onkolog. Na sali zapadła cisza. Ława przysięgłych poszła się na radzić.

15 minut później,
-Ława przysięgłych była jednomyślna. Dr Gregory House zostaje oczyszczony z zarzutów, zaś Pani Isabela Hahn zostaje oskarżona, za składanie fałszywych zeznań na rok więzienia. -odparł sędzia. Na sali wybuch ogólny entuzjazm. House chciał podziękować Wilsonowi, ale gdy się odwrócił w jego kierunku onkologa już nie było. Lekarz w mgnieniu oka wypadł z sądu i rozejrzał się za przyjacielem.
-Jimmy poczekaj !-krzyknął gdy go zauważył. Wilson zatrzymał się.
-Nie musisz mi dziękować-odparł.
-Ale James..-zaczął House.
-Nie, Greg nie wrócę do szpitala i do Stanów. W Kanadzie jestem szczęśliwy bez Ciebie-odparł.
-Nie możesz.-odparł House.-Nie możesz być szczęśliwy beze mnie.-dodał po chwili.
-Owszem mogę, ale ty nigdy tego nie pojmiesz. -rzekł i zszedł z schodów. Wszedł do zaparkowanego niedaleko sadu auta i dojechał.

Mijały dni i tygodnie, a James Wilson nie wracał. , A może, on ta rzeczywiście jest beze mnie szczęśliwy' głowił się House. Nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że nie ma przy nim Wilsona,a przecież on był przy nim zawsze. Bez niego nie potrafił już normalnie funkcjonować, brał olbrzymie dawki Vicodinu i morfiny. Zaczął nawet zabawę z narkotykami.
Cameron zaczęła się nim opiekować, Stacy zaczęła u niego prawie mieszkać, a Cuddy starała się go wysłać na urlop. Ale o nie chciał. On nie chciał, żyć bez Wilsona. Zastanawiał się czy to na pewno była tylko i wyłącznie przyjaźń. Może opierało się to też na czymś więcej. Ich relacje nie były do końca rozumowane, nawet przez nich samych. Wilson mieszkał u niego gdy się rozwodził, House ciągle go wykorzystywał, ale nadal byli przyjaciółmi. , Może on to wszystko znosił, bo mnie kochał,a ja tego nie dostrzegałem. Powinienem z nim wcześniej pogadać. Zmieniłbym może coś jeszcze wtedy, ale teraz już jest za późno.'.

House znalazł w swoim barku lekki na depresje, nasenne i Vicodin, wziął po garści z każdej fiolki i popił to wszystko koniakiem. Położył się podłodze i zasnął. Następnego ranka, nie otworzył już oczu.

Przepraszam, że takie krótkie w weekend powinno pojawić się dłuższe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin