Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Co w szafie piszczy [NZ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Medea
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:08, 10 Wrz 2011    Temat postu: Co w szafie piszczy [NZ]


Boże, co ja robię.
Fick pisany wieki temu, pisany dla czystej przyjemności, pisany dla przyjaciółki w celu poprawienia humoru. Pisany z przymrużeniem oka. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym, żeby go publikować, bo nie jest typem ficka, z którego można być dumnym i którym chciałoby się pochwalić. Ale mimo wszystko, jak nie teraz to kiedy.
Na rzecz opowieści nieco zmieniłam wystrój gabinetu House’a. Wrzuciłam też wszystkie części ficka, którymi dysponowałam, prócz cz. 6, niedokończonej. Może przez taką hurtową dostawę pozbawiam napięcia i tej swoistej chwili oczekiwania, ale z drugiej strony - nie oszukujmy się - i tak w tym przypadku ciężko byłoby o tego typu atmosferę. Poza tym same części do najdłuższych z pewnością nie należą.
Ze spraw takich bardziej technicznych - miałam problem z oznaczeniem wiekowym (bo imo nic w nim nie ma takiego), ale chyba obecne, jest ustawieniem bezpiecznym. xD Nie zatrudniłam też żadnej bety (z góry przepraszam za wszelkie błędy), ale męczenie kogoś jednorazowo… (Nie wiem, czy znajdzie się jeszcze materiał do dalszej współpracy; choć historia dopiero miała się rozkręcać, to jednak pisałam to tak dawno temu, że… Z* raczej nie pasuje, więc na razie NZ, bo a nuż mnie jeszcze natchnie.) Choć niewykluczone, że czytanie niepoprawionego tekstu będzie podwójnie męczące. I tak źle, i tak niedobrze.


Cz. 1

- Co ty robisz?
Cameron zastygła na moment, po czym nerwowo zaczęła zapinać swoją (rozpiętą już do połowy) koszulę.
- Rany, Ca-me-roon!... To przecież gabinet House'a... - kontynuował Foreman, czysto instynktownie wchodząc do pomieszczenia. Choć widok Cameron nie był niczym szczególnym i tak drobnej przyjemności nie mógł sobie odmówić. Oczywiście - przyjemności z jej czystego zażenowania. - Nie chcesz chyba... Cameron! Mówiłaś, że z nim skończyłaś!
Allison zdawała sobie sprawę, że kwestii odkrytego biustonosza nie da się już zatuszować.
- A kto mówił, że czekałam na House'a? - prychnęła więc tylko i potykając się o porozrzucane na ziemi poduszki ruszyła do wyjścia.
- To ty narobiłaś tu tego bałaganu? - Foreman zdezorientowany rozejrzał się po gabinecie. Ciekawe kiedy to wszystko przytaszczyła. I to miała być ta zawsze niewinna Cameron?...
- No wiesz - oburzyła się, wymijając go w drzwiach. - Nie wyobrażaj sobie Bóg wie czego!
Foreman pokiwał tylko głową, nadal nie mogąc dojść do siebie, po tym co zobaczył (wiedział, że z Cameron jest źle, ale że aż tak?). Był zresztą całkowicie przekonany, że tu chodziło o House'a.
Chwilę wahał się jeszcze czy nie zrobić czegoś z tymi poduszkami, w końcu machnął tylko ręką i gasząc światło, ruszył w ślad za zbiegłą Cameron.
- No co za ludzie, myślałem, że już nigdy sobie nie pójdą! Przychodnia murowana - jęczał House, wychodząc zza firanek. - Cuddy! - bezceremonialnie walnął laską w szafę - Droga wolna!
- Po pierwsze - zamknij te cholerne drzwi na klucz!
- Trafna uwaga - House sprawnie uporał się z drzwiami. - Ale pozwól, że od tej chwili to ja się trochę porządzę. No a po drugie?... O ile chcesz jeszcze powiedzieć ostatnie słowo.
- Nie wychodzę! - coś z głębi sapnęło wyczerpująco.
- A czym jesteś zajęta - House przystawił ucho do szafy, żałując poniekąd, że nie zamontował jednak szklanych drzwiczek - że musisz wydawać przy tym z siebie tak niepokojące odgłosy?
- Lepiej - sapała coraz bardziej Cuddy - powiedz mi, co Cameron robiła w twoim gabinecie?
House wzruszył ramionami.
Akurat przypadek Cameron zajmował pierwsze miejsce wśród tych „nieciekawych” i „zdecydowanie do odrzucenia” na jego liście.


Cz. 2

- Cuddy i te jej paskudne myśli!... Nie rozpędzaj się tak i zachowaj trochę na potem. Biedna dziewczyna najprawdopodobniej oczekiwała jedynie mojego najścia...
- Chcąc cię powitać nago?!
- Cameron? - House popukał się laską w czoło, w sposób, bądź co bądź, niezwykle wymowny: ,,To-przecież-Cameron”. - Myślałem, że masz świadomość możliwości seksualnych zatrudnianych przez siebie pracowników... W jej przypadku, zdaje się, zdjęcie bluzki było tą górną granicą.
Coś w szafie zadudniło kilkakrotnie.
- Hm... Cuddy, rozumiem nawet twoją bezpodstawną zazdrość, tylko dlaczego mścisz się na moim Wilsonku?...
- Na... czym?
- Wyobraź sobie, że w chwilach samotności też potrzebuję przyjaciela!... No tak, masz rację, nie potrzebuję, ale on potrzebuje mnie. W każdym razie, ten jest jeszcze lepszy od oryginału, gdybyś usłyszała na przykład jego zdrożne kawałki... No właśnie, to coś dla ciebie. Ale – nie zapominaj - to mój przyjaciel, nie twój, więc mogłabyś już z niego wyjść, a nie robić to pod moim nosem jeszcze, kobieto!
- Kurcze-ę, dobry w tym jesteś – powiedział z podziwem Chase, wynurzając z szafy potarganą czuprynę.
- CHASE? - House zaczął odszukiwać w pamięci dzień swoich ostatnich eksperymentów z lekami... No tak, racja. Jego halucynacje jeszcze nigdy go nie zawiodły, a to co miał przed sobą dalekie było od oryginału.
- U-ups! - odbiło się Chase'owi – A ja myślałem, że nas tu wywęszyłeś...
- O tak, teraz kiedy o tym wspomniałeś, rzeczywiście czuję – House wciągnął powietrze, po czym skrzywił się z niesmakiem. - Capisz jak mój pies.
- Miałeś psa? - Chase uśmiechnął się krzywo, uderzając się głową o drugie drzwiczki.
- Świętej pamięci Wilson Junior. Miał słabą głowę. Cuddy! – House oskarżycielsko tupnął laską – Jak ci nie wstyd tak wykorzystywać pijanego debila?
- Hooo, przepraszam – wyciągnął przed siebie rękę Chase. - Tylko nie dybila...
- No to pijanego dybila - sprostował uprzejmie House.
- Myślałam, że wiesz z jakimi możliwościami seksualnymi ludzi trzymasz w szafie.... - głowa Cuddy również ukazała się w szparze pomiędzy drzwiczkami, tyle, że na znacznie niższej wysokości niż głowa Chase'a.
- W Wilsonku – poprawił House. - Wszyscy się do niego garną, bo ma wielkie serce. To tłumaczy ciągły ruch w moim gabinecie. Dobra, wychodzić mi. Wilson tego nie przeżyje przecież! Za grosz współczucia!... No, ruszcie się.
- Je-esteś pewien?...
- Chase, nie bądź śmieszny. Nagie ciało ludzkie nie ma dla mnie tajemnic... I nie mówię tu tylko z punktu widzenia lekarza.
- No d-dobra...
Chase pierwszy począł gramolić się do wyjścia.
- Ouć – wyrwało się House'owi, kiedy ten wreszcie ukazał się w całej swej okazałości na zewnątrz – Wracaj, Chase, wracaj!...
I z pomocą laski zaczął ponownie kierować go do szafy.
- Musisz mi to tak w-wbijać?
- To ja tu zostałem poszkodowany! – odparł, przetransportowawszy nieszczęśnika na miejsce.


Cz. 3

- Nie rozumiem na co czekasz, Cuddy – House uśmiechnął się zachęcająco. - Ty mnie już bynajmniej nie zaskoczysz.
- Pocieszające – westchnęła, zgrabnie wyskakując z szafy.
Dopiero teraz przypomniał sobie, że jej czarna sukienka, wraz z pasującym pod kolor stanikiem, wylądowała porzucona pod biurkiem. Jedyne co jej pozostało to koronkowe stringi i wysokie szpilki (dziwne, że w tym całym zamieszaniu jeszcze ich nie zgubiła).
Mimo pogaszonych świateł, jej oczy i skóra błyszczały zachęcająco. House musiał przyznać, że w tym półmroku, oświetlana jedynie blaskiem księżyca i ulicznych latarni, wyglądała niezwykle pociągająco. Cóż za fatalność losu, że Chase musiał im przeszkadzać w takiej chwili...
Chciał wprawdzie wydrzeć się na nią i wyzwać od najgorszych wilsonowych dziwek (o ile takowe w ogóle istnieją), ale widząc ją teraz, nie mógł się na to zdobyć. Czasem (ale, doprawdy, wciąż niezwykle rzadko) bywały momenty, że wywoływała w nim jakieś takie niepokojąco ludzkie odruchy. I czasem naprawdę zaczynał się bać, że Cuddy dokona wymodlonego przez lata wilsonowej egzystencji cudu. A do tego nie mógł przecież dopuścić.
- Nie gap się jak cielę, tylko podaj mi ubrania – zarządziła tymczasem Cuddy, oplatając się ramionami.
- Na twoim miejscu rozważyłbym jeszcze tą kwestię...
Posłała mu zgorszone spojrzenie i sama schyliła się pod biurko.
House podreptał za nią kilka kroczków i odwrócił się dopiero, kiedy Cuddy ponownie znalazła się w pozycji stojącej.
- Podglądałeś! - zarzuciła mu, nie mogąc jednak powstrzymać się od delikatnego uśmiechu. - Myślałam, że gapienie się na mój tyłek mamy już za sobą.
- Dobrego nigdy dość – zachichotał szelmowsko. - Poza tym naprawdę trudno go przeoczyć. A skoro już o tym mowa...
- Czy ja wam p-przypadkiem nie p-przeszkadzam? - Chase uwiesił się na drzwiczkach szafy. House i Cuddy spojrzeli na niego z politowaniem.
- Ależ skąd – uśmiechnął się szeroko House. - Dopóki Wilsonek nie ma nic przeciwko - szalej sobie do woli... Cuddy, co ty tam z nim właściwie robiłaś?
- Mógłbyś pomóc mi zapiąć?... - Przed nosem House'a znalazły się plecy Cuddy.
- Jestem przyzwyczajony do zgoła odwrotnego mechanizmu postępowania – powiedział ze szczerą boleścią House, zapinając stanik. - I proszę nie zmieniaj mi tu tematu. To moja rola.
- Zaraz doszukujesz się podtekstów – wzruszyła ramionami, wciągając przez głowę sukienkę.
- A według ciebie jak powinienem rozumieć fakt dwóch półnagich osób w jednym, klaustrofobicznym pomieszczeniu?
- Nie było znowu tak ciasno – zarechotał nagle Chase, czkając przy tym co chwila.
- Rozumiem, że wiele miejsca nie zająłeś – House wymownie spojrzał na wiadomą część Chase'a.
- Masz – Cuddy rzuciła Hause'owi w twarz męskimi bokserkami.
- W aniołki? Gustowne, różowe, ale niestety nie moje – House odsunął je od siebie na wyciągnięcie ręki.
- Wiem, że nie twoje przecież...
- Mojeee – zacieszał dalej Chase, huśtając się na drzwiczkach.
House czym prędzej odrzucił je właścicielowi.
- Chase był tutaj przed nami – tłumaczyła dalej Cuddy. - Kiedy usłyszał nasze kroki, schował się do szafy. Okej, niech ci będzie – do Wilsona. Potem to my musieliśmy znaleźć kryjówkę, bo nadeszła Cameron... - tu Cuddy mimo woli posłała House'owi wściekłe spojrzenie.
- Chase! - House palcem wskazał administratorce właściwego winowajcę. - Chciałeś to robić z Cameron w MOIM gabinecie?! Widzisz, Cuddy, ona nie przyszła tu z mojego powodu... Choć zawsze miło popatrzyć jak jesteś zazdrosna.
- To prawda? - Cuddy przeniosła wzrok na bujającego się wciąż Chase'a.
- Czy ja zaraz musiałem czekać na C-Cameron? - odparł z wyrzutem, wraz z nowym czknięciem.
- No nie, FOREMAN?


Cz. 4

- Twoja droga dedukcji czasem mnie p-przeraża – jęknął Chase, ześlizgując się na podłogę. - Czeeemu tak patrzycie? Ż-żartowałem.
- Chyba przegapiłem moment, w którym sikam ze śmiechu – House położył laskę na stole, a sam usiadł na krześle. - Choć nie powiem, robi się coraz ciekawiej.
- N-nie jestem GEJEM! - bronił się z posadzki Chase.
- Foreman też się tak wypierał – pokiwał ze zrozumieniem House.
- I jeszcze te różowe majteczki! - zauważyła ze zgrozą Cuddy.
- No co? Lubię je! – Chase przycisnął bokserki do piersi. - C-Cameron zresztą też.
Na sobie tylko znane wspomnienie Chase'em wstrząsnął niepohamowany atak śmiechu.
- Reakcja obronna – tłumaczył fachowo sytuację House. - Poza tym chyba właśnie zrozumiał swój dowcip.
- Ile r-razy jeszcze mam powtaaaarzać? - Chase zaczął liczyć aniołki na różowym materiale. - Nie jestem g-gejem. C-Cuddy też może p-potwierdzić!
House przeniósł wzrok na Cuddy.
- On chyba nie mówi o mnie? - jęknęła, szukając czegoś w stercie poduszek.
- P-powiedz co się w-wydarzyło w szafie! - zarechotał Chase, niezdarnie próbując założyć bokserki.
- Chętnie posłucham. - przytaknął House, znowu lustrując wypięty tył Cuddy.
- Naprawdę tego chcesz? - spytała z ociąganiem.
- Każda chwila jest dobra na perwersyjną historyjkę z twojego życia, skarbie – puścił do niej oczko.
- Nienawidzę cię – syknęła, rzucając w niego najbliższą poduszką.
- Przemoc fizyczna, to mi się podoba – wyszczerzył zęby House, podnosząc do góry narzędzie zbrodni. - Czy ta opowieść będzie z nią jakoś związana?
- Masz na myśli przemoc, czy poduszkę?
- Mogę p-podpowiedzieć, że i z jednym, i z drugiiiim – wtrącił się Chase, naciągając bokserki na kolano.
- Nikt cię nie prosił o zdanie – warknęła Cuddy ostrzegawczo. - Ekhm, no więc... Weszłam do sza... Wilsona, gdzie, jak już wiadomo, znajdował się Chase. Nie wiem czy to reakcja na alkohol, czy na brak mojego biustonosza, ale nagle stracił przytomność. (House, to wcale nie jest śmieszne!) Jakby jeszcze tego było mało – zwalił się cielskiem akurat na mnie i cały ten czas próbowałam go jakoś z siebie zrzucić. W pewnym momencie chyba trafiłam go szpilką tam, gdzie nie trzeba, bo w każdym razie się obudził. (No dobra, może i zrobiłam to celowo, ale w słusznej sprawie.) No i to by było na tyle... Zauważyliście, że już drugi raz muszę wyjaśniać sytuację? ...I, co dziwniejsze, że powiedziałam to wszystko na jednym wydechu?
- Cz-czyli my nie?... - zasmucił się Chase.
- Mama ci nie mówiła, skąd się biorą dzieci? - spytał czysto retorycznie House, po czym zwrócił się ciszej w stronę Cuddy – Liczyłem na coś ostrzejszego.
Kolejna poduszka poszybowała przez pokój.
- P-przecież wiem, że nie bocian je p-przynosi – Chase poczuł się jednak w obowiązku odpowiedzieć. - K-każde dziecko wie, ż-że rosną na polu k-kap...
- Taaa, to co teraz robimy, Cuddy? - przerwał House, oszczędzając mu dalszego wysiłku.
- Nie mam pojęcia... U mnie, czy u ciebie?


Cz. 5

- HOUSE! Chodziło mi o to, że nie możemy go tu tak zostawić! I właśnie zdecydowałam, że zawozimy go do ciebie. - ostatnie zdanie Cuddy uwieńczyła szyderczym uśmieszkiem, na który House musiał odpowiednio zareagować.
- Trójkącik o... - udał, że zerka na zegarek. - ...tej porze? To nie przystoi nawet administratorce!
- House! Zostaniecie sami, bo ja wracam do siebie.
- Ale mamooo! Ja byłem grzeczny!
- Bez dyskusji.
- Za bardzo się wczuwasz – zarzucił jej, robiąc podkówkę.
- A ty prosisz się o szlaban.
- Ktoś tu chyba lubi dawać klapsy – posłał jej znaczące spojrzenie.
- Spadaj, House! - Cuddy rozejrzała się za kolejną poduszką do ataku, ale wszystkie znajdowały się już po stronie celu.
- Szukasz tego?... - House zrobił niewinną minkę i poklepał jedną z poduszek. - Nie pozostaje ci chyba nic innego, jak tylko rzucić się na mnie z gołymi rękoma... Zaraz, powiedziałem rękoma? Miałem na myśli...
W trakcie kiedy ta dwójka spierała się o swoją pozycję w związku, Chase uświadomił sobie, że różowe bokserki jakimś cudem znalazły się na jego głowie.
- Równie dobrze sprawują się jako cz-czepek – wyjaśnił, chwiejnie ponosząc się z podłogi.
- Proponuję poszukać basenu. - mruknął House, niezadowolony z przerwania zabawy.
- To jest myśl! - poparł ochoczo pomysł Chase, próbując złapać równowagę.
- House, chyba nie pozwolisz mu tak iść po szpitalnym korytarzu? - oprzytomniała nieco Cuddy i wzdrygnęła się na samą myśl czekającej ich przeprawy. - Masz jakiś pomysł, jak szybko przetransportować go do samochodu?
House uśmiechnął się diabolicznie.
- ...Niezauważenie? - dodała, przewracając oczami.
Mniejszy uśmiech.
- Bez szkód w ludziach, a tym bardziej dla szpitala?
Spojrzenie spod brwi.
- I bez...
- Cholera, wciąż prosisz mnie o pomoc? - przerwał, kręcąc głową.
- TA DAAAAM! – Chase, niezwykle dumny ze swojego osiągnięcia, wypiął się, by pokazać swoje (wreszcie spoczywające na właściwym miejscu) bokserki. - Ale na basen i tak p-pójdziemy, nie?...
- Obawiam się... - zaczęła delikatnie Cuddy, nie chcąc zbyt drastycznie pozbawiać go złudzeń.
- Jasne – wtrącił się House, niewzruszony posyłanym mu właśnie morderczo-pytającym spojrzeniem z boku. - Nie możemy przecież tego przegapić. Wspominałem, że mam wykupiony całomiesięczny karnet w Cliftonie? Ciekawe, czy obejmuje też nocne wizyty...
- House, dobrze wiem, kiedy żartujesz – Cuddy, wciąż z niewyraźną miną, zbliżyła się do niego. - Ale czy to przypadkiem czyjś śmiech nie powinien tego sugerować? (Przestań rechotać, Chase!) Mamy poważny problem i nie pora teraz...
- Cśś! - przyłożył jej palec do ust, po czym na jego twarz znów wypłynął diabelski uśmieszek, nie wróżący z reguły niczego dobrego. - Psujesz mój plan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:40, 11 Wrz 2011    Temat postu:

Pogubiłam się w połowie drugiej części już nie wiem kto, z kim, gdzie i dlaczego... Ale spróbuję się podjąć tego fika jeszcze raz i przeczytać go bardziej ze zrozumieniem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:40, 11 Wrz 2011    Temat postu:

Medea, no proszę, okazało się, że oprócz genialnych prac w grafikach, przejawiasz również zdolności pisarskie Brawo! Bardzo dobrze się stało, że się jednak zdecydowałaś, by to ujawnić szerszej publiczności. Jak tak sobie czytałam i wyobrażałam sobie to, co czytam to wyglądałam mniej więcej tak Jestem pewna, że humor przyjaciółce się poprawił, mi na pewno. Mam nadzieję, że jednak nie zostawisz tego w tym miejscu, fajnie tak poczytać coś w tym stylu, z przymróżeniem oka, fik jest lekki, barwny, dowcipny, o zabarwieniu erotycznym... jednym słowem, czekam na dokończenie tej szóstej części i na kolejne. Pamiętam, że wieki temu bywała tu taka Cocci która raczyła nas tego rodzaju opowiastkami i uważam, że bardzo tu brakuje takiego czegoś świeżego, lekkiego i pokręconego, takiego do poczytania dla samej radochy, odjechanego, o. Bardzo mi się podoba. Więc powiem to jeszcze raz, mam nadzieję, że wen dopisze, a wtedy Ty dopowiesz nam ciąg dalszy, ja z wielką chęcią i przyjemnością przeczytam
Pozdrawiam, lis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:10, 12 Wrz 2011    Temat postu:

Przeczytałam jeszcze raz tego fika (jest tak zagmatwany, że wymaga szczególnego skupienia) i mam do powiedzenia jedno: Chase'a i jego bokserki opisałaś po prostu genialne tylko jedno mi zgrzyta, dlaczego Cuddy to nie z Housem znalazła się naga w szafie, ekhm, Wilsonie? koniecznie musisz to poprawić a mówiąc trochę poważniej, znalazło się parę błędów, ale ogólnie fik mi się podobał czekam na więcej i liczę na pikantniejsze Huddy sceny pozdrawiam i życzę weny

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Pon 18:31, 12 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:20, 12 Wrz 2011    Temat postu:

Z nudów zaczęłam to czytać, ale szczerze powiedziawszy po dojściu do drugiej części pogubiłam się. Dziwnie jest to troszkę napisane, człowiek męczy się czytając to i nie idzie nadążyć za akcją. Może zrobię kolejne podejście później.
W zasadzie do czytania zachęcił mnie komentarz alcusi zawierający słowa: bokserki Chase'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:31, 12 Wrz 2011    Temat postu:

hmm . świeetne na moją logikę niezrozumiałą... czy powinnam czuć się dziwnie rozumiejąc wszystko od początku do końca?? O.o

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medea
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:22, 20 Wrz 2011    Temat postu:

Niech to, moje ględzenie wyjdzie dłuższe niż wszystkie części razem wzięte. Przepraszam za zwłokę i za przychodzenie póki co z pustymi rękoma jeszcze.
Może tak ogólnie na początek.
Zamysł był taki – Huddy spotyka się w tajemnicy, nikt w PPTH jeszcze o tym nie wie (co później miało zostać napomknięte) i im samym nie byłoby na rękę (przynajmniej na tym etapie, na którym obecnie się znajdują), żeby ta sytuacja uległa zmianie. Fick skupia się przede wszystkim na próbie poradzenia sobie tej dwójki z pewnym uciążliwym problemem (tu: Czesiu). Posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że to właśnie Chase jest tu gwiazdą, a Huddy stanowi aż-jedynie tło. ;P
Szczerze mówiąc nie zakładałam tak wnikliwej analizy ficka. (Nawet bym ją odradzała, o czym za chwilę.) Możliwe, że coś jest niezrozumiałe, mimo że tego nie zamierzałam, przepraszam za to. Ale jeśli chodzi o to właśnie, kto, z kim i dlaczego, to początkowa dezorientacja była zabiegiem celowym. Stanowiło to także podłoże dla jednego z ‘żartów’ (odnośnie Foremana i niby czekającego na niego Chase’a), a także liczyłam na element zaskoczenia (Czesiu? A on tam skąd?) – od jego wejścia miało być ciekawiej i ogólnie od tego momentu miała się zacząć już ta właściwa historia. Poza tym większość się chyba wyjaśnia w miarę czytania (to kolejny powód, dla wklejenia wszystkich części ficka naraz), choć przyznaję (i tu moje odradzanie wnikliwej analizy – czyli m.in. doszukiwania się realizmu), że wytłumaczenie całej sytuacji nie jest ani mądre, ani wyszukane. Jest pokręcone, to chyba dobre słowo. Tak samo jak nielogiczne jest choćby to, że Huddy chciało zachować swój związek w tajemnicy, a robi sobie schadzkę w gabinecie House’a. Tak samo jak i to, że Chaseron też chciało sobie zrobić schadzkę w gabinecie House’a, jeszcze naiwniej licząc na zachowanie tego w tajemnicy. I tylko Foreman nie szedł na żadną schadzkę, i nie robił z tego tajemnicy, z czego z całego serca mu współczuję/dziękuję. // Na rzecz ficka gabinet House’a chociaż z przyzwoitości powinien nie mieć przezroczystych ścian.
Fick miał być lekki i niewymagający, a nie zmuszający do myślenia i aż tak skomplikowany, że bez kilkukrotnego przeczytania nie wiadomo o co w nim chodzi. (Czyli dobrze, że nie pisałam jakiegoś ficka „na poważnie”, którego swoją drogą też kiedyś miałam w planach, bo tam dopiero by było pełno niedomówień (i to w dodatku takich nie ‘wyjaśnionych’(pojęcie względne xD) zaraz w kolejnej części), choć na pewno już bez tak pokrętnych wydarzeń i w granicach rozsądku).
Ale czytelnik czyta, czytelnik wymaga. Fick powinien trafiać do każdego, bez mojej zachęty do ‘nie-brania-go-na-serio’. A skoro męczy już na wstępie, to znaczy, że został źle napisany.

Oczywiście, jeśli coś jeszcze będzie niezrozumiałe, to postaram się wyjaśnić.

alcusia/Missy - cieszę się, że drugie podejście wystarczyło i jestem mimo wszystko pod wrażeniem, bo gdyby mnie fick zniechęcił na początku, to pewnie nie dawałabym mu kolejnej szansy. Co do Huddy w szafie - na początku (kiedy się chowali przed nadciągającą Cameron) prawdopodobnie założyli, że dwie osoby się nie zmieszczą po prostu. Jeśli zaś chodzi o poprawienie tej sytuacji w przyszłości, to musiałabym nad tym pomyśleć, tak samo jak nad ostrzejszymi scenkami. (Choć z australijską przyzwoitką będzie trudno.) // Jeśli tak się ułoży, że będę kontynuować pisanie, to rozglądnę się za betą.
lisek - jej, ktoś jeszcze o mnie pamięta. Rozpływałam się czytając Twojego koma, po prostu. Na porównanie do Cocci nie zasługuję, ale dziękuję. I nawet nie zdajesz sobie sprawy pewnie, jak bardzo cieszy mnie fakt, że to właśnie Tobie się podobało.
Rory Gilmore - wychodzi, że 2. część jest testem dla czytelnika - wytrzyma, czy puszczą mu nerwy. xD (No tak, zachęcające hasło połową sukcesu. )
ilobeyou - dobrze rozumiem, że dla Ciebie, jak dotąd, wszystko jest zrozumiałe? Jeśli tak, to kamień z serca, serio. Nigdy nie myślałam, że głównym zarzutem wobec ficka będzie to, że nikt go nie ogarnia. o.O Ale to nawet zabawne, w pewnym sensie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin