Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: All I Need To Know [6/60]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:45, 11 Cze 2009    Temat postu:

aaaaaa uwielbiam Julię i uwielbiam Ciebie i Twoje tłumaczenie. Prześliczne, przesłodkie, przezabawne. Dwufrontowe duety konsultacyjne . Zagubiony House i zmieszany Wilson . Czekam na więcej. Niecierpliwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:56, 13 Cze 2009    Temat postu:

Rozdział 4: Pierwsza Randka

- Co ja do diabła robię?

House przyglądał się sobie w łazienkowym lustrze. Posłuchał rady Stacy i przebrał się w czarny, obcisły t-shirt i niebieskie dżinsy. Nie było aż tak zimno żeby musiał włożyć kurtkę. Zamiast niej włożył szarą koszulę wiszącą na oparciu krzesła. Starał się uporządkować włosy ale szybko się poddał i wyszedł z łazienki.

Otworzył lodówkę i wyjął piwo. Wziął już Vicodin, na wszelki wypadek - czyli tak jak zawsze. Czuł wzrastające zdenerwowanie, co było śmieszne biorąc pod uwagę, że tego wieczora wychodził z Wilsonem.

Spojrzał na zegar. Do przyjazdu Wilsona zostało trzydzieści minut. Opadł na kanapę ze swoim piwem i oparł prawą nogę o stolik. Od dwóch lat nie był na randce, a nawet ta ostatnia nie była zbyt udana. Z wyjątkiem romansu ze Stacy i kilkoma spotkaniami z uczelnianymi prostytutkami, nie udzielał się romantycznie od prawie siedmiu lat. Dopiero teraz dotarło do niego, że tym właśnie był jego czas spędzony z Wilsonem.

Wilson przyjechał do domu najszybciej jak mógł. Wziął prysznic, umył włosy i ogolił się. Wiedział jak luźno House się ubiera, więc założył niebieską koszulę polo z długim rękawem. Nie włożył podkoszulka żeby się zbytnio nie spocić. Założył też białe slipy zamiast jedwabnych bokserek.

Przez dziesięć minut suszył włosy. Spryskał się dokładnie Stetsonem, który tak bardzo lubił House. Umył zęby i użył nici dentystycznej i płynu do płukania ust. Kiedy upewnił się, że wyglądał najlepiej jak mógł, wskoczył w samochód i pojechał do mieszkania House'a.

House zostawił otwarte drzwi, żeby nie musieć wstawać i je otworzyć kiedy pojawi się Wilson. Znudziło mu się siedzenie na kanapie, więc przeniósł się do fortepianu. Zagrał kilka melodii od czasu do czasu popijając piwo.

W jakiś sposób House tak bardzo zajął się muzyką, że nie zauważył momentu kiedy Wilson wszedł do mieszkania. Stał w progu. Jego grube, brązowe włosy były zaczesane na bok. W dżisach i koszulce polo, wyglądał prawie tak niewinnie jak nastolatek. House poczuł, że się gapi, zastanawiając się jak wielką rolę w ich związku odegra dzielące ich dziesięć lat. Mrugnął kiedy zorientował się, że wgapia się w Wilsona i spuścił wzrok na klawisze fortepianu.

- Cześć.

Wilson uśmiechnął się, w ten charakterystyczny dla siebie sposób.
- Cześć.

House wstał i sięgnął po laskę.

- Więc...dokąd idziemy?

Wilson skinął głową, zauważając ubranie jakie wybrał House. Ucieszył się, ze swojego postanowienia o nie włożeniu krawata.

- Ja...pomyślałem, że możemy zjeść gdzieś kolację, potem wypożyczyć film i wrócić tutaj. Albo możemy pojechać na przejażdżkę. Albo...zrobić cokolwiek zechcesz.

House miał wiele pomysłów ale narazie nie chciał mówić o nich na głos. Tak naprawdę, to ciągle starał się zrozumieć to co się działo. To, że Wilson miał te same pomysły pomogło. House wolał ochronić się przed potencjalnym odrzuceniem.

- Kolacja brzmi dobrze. Film też. Powrót tutaj...zdecydowanie.

Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie. Obaj byli zdenerwowani. Obaj chcieli żeby ten wieczór był udany. To było jak taniec, który musieli wykonać, symetria ruchów prowadząca do tego samego celu. Żaden z nich nie wiedział, że to nie było potrzebne, ten cały wysiłek. Musieli po prostu być sobą, być tym kim zawsze byli.

Wilson wiedział, że jeśli na coś się nie zdecyduje, nie wyszliby z mieszkania.

- Więc...gdzie chcesz iść?

House spojrzał tęsknym wzrokiem na pustą butelkę po piwie.

- Gdzieś gdzie podają wino albo mocy alkohol.

Wilson uśmiechnął się.

- House, równie dobrze możemy zostać tutaj i pić.

House się roześmiał.

- Może powinniśmy to zrobić.

Wilson spuścił nerwowo wzrok.

- Nie...Chcę z tobą wyjść...gdziekolwiek. Chcę żeby dzisiejszy wieczór był wyjątkowy.

Głos House'a zmiękł.

- Już jest wyjątkowy.

Chciał dodać, że dzieje się tak dlatego, że Wilson jest tutaj razem z nim, ale nie chciał przerazić Wilsona tym dziwnym jak na niego powiedzeniem. Wilson mógłby stracić przytomność i wtedy House musiałby go cucić.

Wilson przewrócił oczami.

- W porządku...bardziej wyjątkowy.

House kiwnął głową, zauważając jakie to było ważne dla Wilsona. Jeśli ich związek ma się zmienić, on będzie musiał nauczyć się pójścia na kompromis.

- Jasne.

Wsiedli do samochodu i pojechali do pobliskiej włoskiej restauracji. House zawsze opowiadał Wilsonowi, o podawanych w niej paluszkach chlebowych. Wilson pamiętał jak House tłumaczył, że dobry chleb nie może być zbyt twardy na żewnątrz ani zbyt miękki w środku. Dlaczego tak bardzo go to obchodziło, tego Wilson nie wiedział.

House stwierdził, że powinien przynajmniej spróbować zapłacić za swoje jedzenie zamiast zmuszać do tego Wilsona. Ale, kiedy przyniesiono im rachunek. Wilson złapał go zanim House miał szansę na niego spojrzeć.

House wypił dwa kieliszki wina do swojego kurczaka w sosie al fredo. Wilson wypił jeden kieliszek do swojej zapiekanki z bakłażanów i parmezanu. Nie rozmawiali w czasie posiłku, ale tego akurat nigdy nie robili.

Kiedy wrócili do samochodu, Wilson odwrócił się do Hosue'a.

- Więc...chcesz pojechać po film?

House spojrzał na niego z wyrazem tęsknoty na twarzy.

- Po prostu...jedźmy do mnie.

Wilson rozpoznał wyraz jego twarzy i skinął głową.

Kiedy wrócili do mieszkania, obaj usiedli na sofie. Siedzieli bardziej oddaleni od siebie niż zazwyczaj. Siedzieli w ciszy i House nie mógł tego znieść.

- To jest głupie. Ty znasz mnie. Ja znam ciebie. Nie powinniśmy być zdenerwowani.

Wilson wzruszył ramionami, odczuwając ulgę kiedy usłyszał to, że House jest zdenerwowany.

- Masz rację, nie powinniśmy być zdenerwowani. Ale, jesteśmy.

House mrugnął zanim spojrzał na przyjaciela. Wilson odetchnął głęboko i wziął House'a za rękę. Bawił się nią, pieszcząc ją własnym kciukiem. House pociągnął ramię Wilsona, przysuwając go bliżej. Nie mógł powstrzymać uśmiechu.

- Chodź tutaj.

Wilson przysiadł bliżej niego. House objął go ramionami.

- Tak lepiej.

Wilson oparł głowę na ramieniu House'a i objął go ramionami. House oparł nos o szyję Wilsona rozpoznając zapach.

- Bardzo ładnie pachniesz.

Wilson czuł się bezpiecznie w ramionach House'a. Tęsknil za tym momentem od nocy, którą spędził w łóżku House'a. To. że obaj czuli to samo sprawiło, że ten moment był jeszcze bardziej idealny. Chciał powiedzieć House'owi tyle rzeczy. Ale, znał House'a i wiedział, że on pomyślałby, że są one oklepane i żałosne. Postanowił więc jeszcze się powstrzymać.

W tym momencie to, że trzymali siebie nawzajem w ramionach im wystarczyło. Obaj oddychali lekko, poruszając się od czasu do czasu kiedy jeden z nich przesuwał palcami po włosach drugiego czy delikatnie głaskał po plecach. To było coś co przekraczało granice seksualności, kompletna harmonia, której nie można było jakoś nazwać czy porównać z niczym innym.

- Chcę Cię pocałować. - Szepnął Wilsonowi do ucha House. Jego słowa sprawiły, że Wilson zadrżał. Odwrócił się do niego pozwalając ich ustom leciutko się dotknąć. Obaj zamknęli oczy i pozwolili na to co miało się stać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez elfchick dnia Sob 18:42, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:55, 13 Cze 2009    Temat postu:

Sama nie wiem, czemu zawsze tak się na to opowiadanie ślinię? Pamiętam, kiedy czytałam to pierwszy raz...
No to pokomentujmy

Cytat:
- Co ja do diabła robię?

Pytanie godne filozofa, nie ma co, House

Cytat:
Posłuchał rady Stacy i przebrał się w czarny, obcisły t-shirt i niebieskie dżinsy. Nie było aż tak zimno żeby musiał włożyć kurtkę. Zamiast niej włożył szarą koszulę wiszącą na oparciu krzesła.

No i teraz ślinię się jeszcze bardziej. Pewnie zaraz się utopię

Cytat:
- Bardzo ładnie pachniesz.

Nieee, no naprawdę Gregory House - uwodziciel 2009
To jest chyba najbardziej romantyczny moment, jaki można w takim fiku wyprodukować. Czasami autor potrafi rozwalić czytelnika jednym zdaniem, Julia ewidentnie jest jedną z nich.
Ale najbardziej mi się w niej podoba, że w tym fiku prezentuje House'a nie jak zwykłego samoluba i aroganta, jak to wielu autorów zwykło robić, ale jak zwykłego człowieka, który jest w stanie się zakochać. Bo House wbrew pozorom, nie jest niezdolny do miłości. Jemu po prostu jest trudniej okazywać uczucia, co nie znaczy, że nie może się na to zdobyć przed ukochaną osobą.
Nigdy tak naprawdę nie widzieliśmy zakochanego House'a i fajnie by było, gdyby pod tym względem Julia była najbliższa prawdy

Ohh, i moja droga elfchick, jedno zdanie: Wilson uśmiechnął się, pokazując swoje urocze, lekko krzywe zęby. Nie jestem pewna, czy to powinno właśnie tak się tłumaczyć. Sprawdzę, czy da się jakoś inaczej.

Tymczasem, powodzenia w dalszym tłumaczeniu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aaandziaa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:45, 14 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
- Bardzo ładnie pachniesz.

Łii... ja to kocham
Ten fik jest genialny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:57, 14 Cze 2009    Temat postu:

Nie jesteś w tym osamotniona moja droga.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:59, 15 Cze 2009    Temat postu:

Ale słodkie


Nie mogę się doczekać następnej części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:29, 15 Cze 2009    Temat postu:

Następna część właśnie się tłumaczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:32, 16 Cze 2009    Temat postu:

Żebyście nie pomyśleli sobie, że mój mózg działa obecnie tylko w jedną stronę...

Rozdział 5: Niespodziewany zwrot akcji

Wieczorem po powrocie z pierwszej randki, House i Wilson całowali się powoli przez prawie godzinę. Po kilku próbach znaleźli wygodny dla siebie rytm przygryzania drugiego i sporadycznego wsuwania języków w usta drugiego. Ręce trzymali przy sobie. Nie byli do końca pewni na ile mogą sobie pozwolić. Na razie czuli się bezpieczni, trzymając ręce powyżej pasa i niedaleko twarzy.

Żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Żaden z nich nie myślał o tym co znaczą ich czyny. Nie chcieli myśleć o tym co mogą one oznaczać. Najważniejsze było to, że ich uczucia są odwzajemnione.

Oczywiście Wilson zaczynał odczuwać podniecenie. Trudno byłoby zareagować inaczej na taki kontakt fizyczny z drugą osobą. Nie rozmawiał jeszcze z House'em na temat seksu i Wilson nie chciał zakładać, że może zacząć rozmowe o tym jeśli House nie wyraził na to zgody. To co się teraz działo podobało mu się wystarczająco.

House był zdecydowanie podniecony. Nie był przyzwyczajony do tak bliskiego kontaktu. Nawet kiedy kilka razy zadzwonił do okolicznych prostytutek, one odmawiały pocałunków. House lubił pocałunki. Były jedną z rzeczy, za którymi tęsknił odkąd rozstał się ze Stacy. Pocałunki Wilsona były zupełnie inne. Nie istniały wątpliwości, nie było żadnego udawania czy, oczekiwań. To było niezwykłe uczucie i House nie chciał żeby mineło.

Ale musiało, oczywiście.

- Cholera...

Wilson miał zamiar zapytać House'a co się stało. Ale House spojrzał na niego porozumiewawczo, i wykonał gest, którego nie można było pomylić z żadnym innym. Zawstydzony, wstał z kanapy i pokuśtykał do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

Wilson opadł z powrotem na kanapę, z nadzieją, że House nie był zbyt zawstydzony tym co się właśnie stało. Wiedział jak wrażliwy bywał na temat zwykłych codziennych rzeczy.

Słyszał dźwięk lejącej się wody i inne dźwięki wskazujące ruchy House'a. Po chwili zorientował się, że House nie wyszedł z kryjówki. Podszedł do drzwi łazienki i zapukał starając się by jego głos nie zabrzmiał zbyt współczująco. Wiedział, że House tego nienawidził.

- Nic ci nie jest?

Kiedy House nie odpowiedział, Wilson próbował użyć klamki. Ale drzwi były oczywiście zamknięte.

- House...wyjdź.

Głos House'a był przytłumiony.

- Idź sobie.

Wilson poczuł jak usta wykrzywiają mu się w uśmiechu.

- House...to nic takiego.

Wilson słyszał wyraźnie wstyd w głosie swojego przyjaciela.

- Według Ciebie...

Wilson uśmiechnął się do siebie, stwierdzając, że ta nagła wrażliwość House'a jest urocza.

- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej...wiedz, że ja ulżyłem sobie zanim po ciebie przyjechałem.

Po minucie drzwi otworzyły się, ale tylko odrobinę. House wsunął twarz w szczelinę a wyraz jego twarzy powiedział Wilsonowi, że nie powinien kłamać. House wyglądał teraz jak Jack Nicholson w "Lśnieniu" kiedy rozwala drzwi siekierą mówiąc "Here's Johnny..." Wilson nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się. House spojrzał na niego podejrzliwie.

- Naprawdę?

- Tak...to znaczy...to i tak by się stało gdybyśmy...kontynuowali to co zaczęliśmy.

Wilson miał nadzieję, że rzeczywiście będą to kontynuować.

House przemyślał to a potem otworzył drzwi łazienki na ościerz i wyszedł z niej zawinięty w biały ręcznik.

Wilson spojrzał na niego z łobuzerskim uśmiechem.

- Myślę, że ten strój ci pasuje.

House uniósł brew.

- Uważaj sobie.

House poszedł do sypialni i złapał parę dresów, założył je przed powrotem do salonu gdzie opadł na kanapę z grymasem na twarzy.

- Cóż, wydaje mi się, że zepsułem nastrój na resztę wieczoru.

Wilson nie mógł powstrzymać śmiechu z powodu żalu House'a.

- Och...nie niczego nie zepsułeś. House...to tylko ja.

- Nie śmiej się ze mnie. Mruknął House, ale nie na poważnie. Wilson nie pozwoliłby mu użalać się nad sobą. Przesunął się na kanapie dopóki obaj nie siedzieli blisko siebie.

- Wiesz...nie musimy poprzestać na tym...

House skinął głową. Czekał aż Wilson powie coś takiego.

- Wiem...

Spojrzał w oczy Wilsona i utonął w morzu płynnego brązu. Uwielbiał sposób w jaki grube brwi Wilsona pokazywały jego uczucia.

- Chcę, żebyśmy...Po prostu nie jestem pewien czy jestem na to gotowy.

Wilson nie czuł obrazy, raczej ciekawość.

- Czego się boisz?

House roześmiał się nerwowo i powtórzył sobie to słowo.

- Czego się boję...ha..Wilson, ja kompletnie nie mam pojęcia co robię.

Wilson wruszył ramionami.

- Myślisz, że ja mam?

- To wszystko jest dla mnie zupełnie nowe...Zupełnie. To, że jestem tu z tobą...

House potrząsnął głową, chcąc wypowiedzieć odpowiednie słowa doskonale zdając sobie sprawę z tego jak często żałował tego co powiedział.

- Nie chcę zrujnować sobie szansy przez zbytni pośpiech...Chcę, żeby tym razem mi się udało.

Wilson uśmiechnął się powoli.

- Więc dam ci tyle czasu ile potrzebujesz...ponieważ, nigdzie się nie wybieram.

House spojrzał na niego z wyrazem uwielbienia na twarzy.

- Ja też nie.

Wilson zauważył wyraz twarzy House'a i na chwilę stracił oddech.[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:41, 16 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
Wilson uśmiechnął się do siebie, stwierdzając, że ta nagła wrażliwość House'a jest urocza.

- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej...wiedz, że ja ulżyłem sobie zanim po ciebie przyjechałem.


ÓMARŁAM!

*kolejna część, kolejna część*
*mówi sobie w myślach*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ciacho dnia Wto 20:41, 16 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:02, 16 Cze 2009    Temat postu:

Świetna część. Zakłopotanie Housa było takie śmieszne i urocze


Życzę dużo weny i czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:50, 20 Cze 2009    Temat postu:

Rozdział 6: Osąd

- Cóż, dziękuję bardzo...

Chase, Foreman i Cameron nie wiedzieli z kim rozmawia House. ale ktokolwiek to był, House był wyraźnie zdenerwowany bardziej niż kiedykolwiek kiedy rozmawiał przez telefon. Na początku grzecznie to ignorowali. Ale, kiedy jego głos się podniósł, stało się to trudne. Widać było, źe House nad nim nie panuje.

Nastąpiło długie milczenie. Nie mogli się powstrzymać i patrzyli dalej, zastanawiając się czy House znowu się odezwie, czy rzuci słuchawką. Potem House przemówił.

-...Mamo?

Westchnął głęboko i uszczypnął się w nos.

- Nie płacz....proszę.

Na twarzy Chase'a pojawił się grymas rozbawienia kiedy spojrzał na pozostałą dwójkę bezgłośnie wymawiając słowo 'Mama'. Cameron i Foreman odpowiedzieli mu półuśmiechami.

-Nie...nie chcę teraz o tym rozmwawiać. Zadzwonię do ciebie wieczorem.

House starał się zniżyć głos i okazać swoją złość. Nie wychodziło mu to za bardzo.

- To nie stosowne...jestem w pracy.

Cameron wlepiła wzrok w House'a, zastanawiając się jaki temat byl w jego mniemaniu zbyt niestosowny.

Zdenerwowanie House'a osiągnęło szczyt.

- W porządku...możesz się za mnie pomodlić...

Teraz cała trójka gapiła się na swojego szefa.

House rzucił ze złością słuchawką, i odezwał się.

- Cóż, moja Matka zdecydowała się zadzwonić żeby powiedzieć mi, że będę smażył się w piekle. Myślę, że gorzej być nie może.

Twarz Chase'a skrzywiła się boleśnie. Wiele razy o tym rozmawiali.

- Co...się stało?

House chrząknął podnosząc laskę i obracając ją wokoło.

- Cóż..skoro ja mam zrujnowany dzień, to wy też możecie.

Oni nadal patrzyli na niego oczekując wyjaśnienia. House uniósł kubek z kawą i upił łyk. Potem stwierdził, że nie powinien pić gorących napojów kiedy jest zdenerwowany..

- Moja matka dzwoniła do mnie wczoraj o wpół do czwartej nad ranem. Myślę, że zapomniała o różnicy czasu.

Foreman uniósł brew, nie rozumiejąc co to ma do rzeczy z rozmową, której był świadkiem. Potrząsnął głową.

- Więc...

House uśmiechnął się lekko bawiąc się laską.

- Więc...Wilson podniósł słuchawkę.

Cameron wzruszyła ramionami z dziwnym wrazem twarzy.

- Co z tego? Przecież...zna Wilsona od lat.

House przygryzł dolną wargę starając się znaleźć odpowiednie słowa na to co chciał powiedzieć, ale nic nie przychodzilo mu do głowy.

- Uh...Mam w mieszkaniu tylko jeden telefon....który stoi na nocnyms stoliku.

Trójka lekarzy nadal wpatrywała się w niego. House spojrzał na nich dziwnie.

- Moja matka jest zdenerwowana....ponieważ, zadzwoniła do mnie wczoraj o trzeciej trzydzieści rano...mam w mieszkaniu jeden telefon, który stoi obok mojego łóżka i Wilson podniósł słuchawkę. Czy naprawdę muszę to wam tłumaczyć?

Cameron zamknęła oczy kiedy zorientowała się co House ma na myśli. Chase spojrzał na niego rozbawiony a Foreman wyglądał na szczerze zniesmaczonego tym odkryciem.

House spojrzał na swoich pracowników a potem wstał i ruszył w kierunku drzwi.

- Narazie.

Cameron spojrzała na Chase'a a potem na Foremana.

- On...sobie żartował, prawda?

Chase tylko się roześmiał słysząc jej niedowierzanie.

House wpadł do gabinetu Wilsona bez pukania.

- Moja matka zadzwoniła by powiedzieć mi, że będę smażył się w piekle i właśnie powiedziałem swojemu zespołowi, że z tobą sypiam.

Wilson odłożył dziennik onkologiczny na kolana.

- Miałeś długi dzień, może powinieneś pójść do domu zanim stanie się coś gorszego.

- Gorszego niż to, że ona właśnie się za mnie modli?

Wilson się uśmiechnął.

- Nie widzę w tym nic złego. Ktoś powininen się za ciebie pomodlić.

- Jesteś Żydem...

Wilson wzruszył ramionami.

- I co z tego...nadal wierzę w Boga...i modlitwę. Żydzi bardzo wierzą w modlitwę.

House spojrzał na zegarek. Wilson popatrzyl. na niego zdziwiony.

- Co się stało?

- Nic takiego... Po prostu zrozumienie co się stało powinno zająć mojemu ojcu jakieś pięć minut zaraz pewnie zadzwoni grożąc mi pobiciem za to, że doprowadziłem matkę do łez.

Wilson roześmiał się zanim odpowiedział.

- House on mieszka przeszło pięć tysięcy mil stąd.

House skrzywił się i zamachał palcami.

- Wierz mi...Znajdzie sposób.

- Dorosły mężczyzna, żyjący w strachu przed własnym ojcem...ciekawe co pomyślałby o tym Freud..

- Dobrze, że on nie żyje.

Nagle rozdzwonił się telefon komórkowy. House spojrzał na aparat z wyrazem prawdziwego przerażenia na twarzy.

- To mój ojciec. Pewnie wypuścił już Krakena.

Wilson tylko potrząsnął głową.

- Nie zamierzasz z nim rozmawiać?

- Nie. - House podał mu telefon. - Ty z nim gadaj.

- House, on jest twoim ojcem..

House uniósł brew.

- Ciekawe co powiedziałby Freud...?

Wilson odwzajemnił jego spojrzenie. Patrzyli na siebie całe pięć sekund.

Wyraz twarzy House'a był niemal błagalny.

- Proszę?

Wilson ustąpił. Złapał telefon i nacisnął 'odbierz' zanim włączyła się poczta głosowa.

- Mówi Doktor James Wilson.

House uśmiechnął się dumnie kiedy Wilson użył swojego pełnego imienia.

Nastała chwila milczenia.

- Tak...tak proszę pana...nie, ja...

House zaśmiał się cicho.

Wilson wyglądał na rozdrażnionego, oddając mu telefon.

- On chce rozmawiać z tobą.

House przestał się śmiać. Wilson spojrzał na niego poważnie i House w końcu zabrał od niego telefon. Powoli przytknął go do ucha.

- Słucham?

Nastąpiła następna chwila ciszy.

- Nie doprowadziłem jej do .łez. Ona postanowiła tak zareagować...

House stawał się coraz bardziej sfrusrowany.

- Wcale się nie mądrzę.

Wilson potrząsnął głową, mając nadzieję, że House przeżyje tę rozmowę bez szwanku. House usiadł na krześle przy jego biurku, nadal trzymając telefon przy uchu.

- Co mam ci powiedzieć? Ja nie....Nie planowaliśmy tego. To się po prostu stało...

Wilson poznał po wyrazie twarzy House'a, że jego ojciec musiał podnieść głos.

- Cóż, ja nie użyłbym tego słowa...ale jeśli ty...

House także podniósł głos.

- Taak...ty zawsze wiedziałeś...Szkoda, że ja o tym nie wiedziałem.

Wilson potrząsnął głową, wyobrażając sobie co mówi ojciec House'a i jak wiele krzywdy to wyrządzi.

-...Nie...on jest jedynym....nawet nie wiem o czym mówisz...W czasie studiów miałem dwie dziewczyny, które ci z resztą przedstawiłem!

Wilson zauważył, że ludzie przechodzący obok jego gabinetu wtykają głowy do środka żeby zobaczyć na kogo krzyczy House. Zdążył się już przyzwyczaić do zainteresowania okazywanego mu z powodu jego dotychczasowego związku z House'em. Ignorował ich więc, machając uprzejmie kiedy oni na niego patrzyli.

-...Cóż, napewno nie będę maszerował w żadnych paradach, jeśli o to ci chodzi!

Wilson zakrył twarz dłońmi, ukrywając grymas. Słyszał jak oddech House'a ptzyspieszył.

- Nie miałem zamiaru przyjeżdżać na Boże Narodzenie! Wilson jest Żydem. Może zmienię wyznanie!

Wilson otworzył usta ale nie mógł wydobyć z siebie głosu.

- Świetnie! - House zamknął telefon i wypadł na korytarz.

Wilson wstał i wyszedł za nim.

- Dobrze się czujesz?

- Super!

Wilson miał problem z nadążeniem za nim. Nigdy nie przestało go zadziwiać to, jak szybki potrafił być House kiedy ktoś go wkurzył.

- House, co on ci nagadał?

House warknął, rozeźlony, zatrzymał się przed szklanymi drzwiami swojego biura i otworzył je.

- Nic, czego nie przeczytałem wcześniej na czyimś zderzaku!

House złapał swój plecak.

- Idę do domu. Idę do domu i więcej z niego nie wyjdę. Chociaż...może raczej...wyjadę z kraju...

Wilson poczuł się sfrustrowany.

- Co on powiedzial?

- Wolałbym tego nie powtarzać.

House zamilkł na chwilę starając się uspokoić nerwy.

- Widziałeś kiedykolwiek odcinek Jerry'ego Springera, w którym gośćmi byli faceci z KKK ubrani w białe prześcieradła i propagujący czystki rasowe?

Zespół House'a starał się za wszelką cenę utrzymać ciszę w nadziei, że nie zostaną wciągnięci do rozmowy. Jednak Foreman potrząsnął głową słysząc słowa swego szefa.

Wilson widział bół w oczach House'a i było mu okropnie przykro z powodu tego co go spowodowało. Chciał porozmawiać z nim o tym na osobności, bez świadków. Ale, z drugiej strony wiedział, że House odepchnie go najdalej jak tylko może żeby samemu sobie z tym poradzić. House spojrzał na Wilsona.

- Chce, żebym zmienił nazwisko.

Słysząc to, Chase nie mógł się powstrzymać i wtrącił się do rozmowy, rozumiejąc problemy jakie House miał z ojcem.

- To głupie. To znaczy...który z was jest bardziej znany? Może to on powinien zmienić nazwisko.

- Mam kilka pomysłów. - Warknął znowu House.

W tym samym momencie rozdzwonił się biurowy telefon House'a. House podniósł swój plecak i przerzucił go przez ramię.

- Nie zamierzam z nikim rozmawiać. Już nigdy nie będę korzystał z telefonu...Dzisiaj jest wymarzony dzień na to by ktoś włamał się do mojego biura i mnie zastrzelił.

Wilson sięgnął po słuchawkę.

- Halo?

Wilson zauważył jak House gorączkowo szuka w kieszeniach buteleczki z Vicodinem. Kiedy ją znalazł był zbyt zdenerwowany by ją otworzyć. Wilson wetknął słuchawkę między ucho i ramię i wyciągnął dłoń by otworzyć buteleczkę. Potem wyjął jedną tabletkę i podał ją House'owi zanim zamknął butelkę i schował do swojej kieszeni. Sfrustrowany House spojrzał wilkiem na Wilsona, połknął pigułkę i opadł na stojące za biurkiem krzesło. Plecak rzucił na podłogę.

Wilson słuchał, zamknął oczy i starał się nie okazać zbytniego zdenerwowania.

- A jak on może się według ciebie czuć, Blythe? Zapewne słyszałaś ich rozmowę.

Wilson zamilkł na chwilę. Spojrzał na House'a ze smutnym uśmiechem.

- Oczywiście, że tak, Blythe. Doskonale o tym wiesz.

House nie mógł powstrzymać uśmiechu na to jak wspaniale Wilson radził sobie z jego matką. Może ta sytuacja jeszcze się ułoży/

Wilson skrzywił się do słuchawki.

- Blythe, masz numer telefonu do mojej matki. Jeśli chcesz do niej zadzwonić, nie mogę cię powstrzymać...

House walnął czołem o blat biurka. Dźwięk jaki wydało wywołał grymas na twarzy Foremana. House spojrzał na swój zespół z desperacją.

- Niech mnie ktoś zabije...

Wilson owinął kabel od słuchawki wokół swojej dłoni.

-Uhm...tak...Cóż, gdybym był na jego miejscu nie spodziewałbym się prezentu na Dzień Ojca...

House znowu uderzył czołem w biurko. Foreman spojrzał na Chase'a.

- Ktoś powinien powiedzieć mu, żeby tego nie robił.

Chase wzruszył ramionami.

- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, wiedz, że ja myślę iż on już dawno temu doznał uszkodzenia mózgu..

Cameron spojrzała na kolegów.

- Niech mnie ktoś uszczypnie.

Chase potrząsnął ze śmiechem głową.

- To nie jest sen, w którym okazuje się, że wyszłaś nago po zakupy.

Foreman roześmiał się.

- Nie, tamten byłby o wiele lepszy.

Po upływie kolejnej minuty Wilson podał słuchawkę House'owi, który nadal leżał z głową opartą o biurko.

- Porozmawiaj z nią..

- Zapomnij o tym. - Westchnął House.

Wilson potrząsnął słuchawką, nadal przykrywając mikrofon dłonią.

- Ona nie jest zła. Była po prostu trochę zszokowana, ale już jej przeszło. Chce z tobą porozmawiać.

House mrugnął kilka razy zanim wziął do ręki słuchawkę.

- Słucham?

House westchnął do słuchawki.

- Tak.

Spojrzał na Wilsona.

- Tak...zdecydowanie.

Jego głos przycichł/

- Dziękuję...

Znowu skierował wzrok na Wilsona i oddał mu słuchawkę.

- Teraz chce rozmawiać z tobą.

Wilson wziął do ręki słuchawkę.

- Tak...? Uhm...jasne. Nie, wszystko w porządku, naprawdę. Dziękuję. Dobrze...do widzenia.

Wilson odłożył słuchawkę i spojrzał na House'a.

- Cieszy się.

Wilson uniósł obie dłonie robiąc w powietrzu cudzysłów kiedy wypowiadał słowo 'cieszy'.

House zagłębił się w krzesło i zamknął oczy.

- Tak...ona naprawdę się cieszy. Ale musiała mi przypomnieć, że Bóg stworzył Adama i Ewę a nie Adama i Steve'a.

Chase zachichotał, ale nikt tego z zasadzie nie zauważył.

Wilson spojrzał na House'a, starając się okazać zrozumienie.

- Cóż, jak ty byś się poczuł na jej miejscu?

House spojrzał na Wilsona, otwierając oczy najszerzej jak mógł.

- Trudno jest mi uwierzyć w to, że cokolwiek robię jest jeszcze w stanie ją zaskoczyć.

House spojrzał na swój zespół, zasmucony tym, jego pracownicy byli świadkami tego wszystkiego.. Wiedział, że kiedyś się dowiedzą. Chciał odwlec ten moment najbardziej jak się dało. Rodzicom nie chciał mówić w ogóle. Teraz jego matka planowała rozmowę z matką Wilsona. Naprawdę nie chciał wiedzieć o czym będą rozmawiały.

Chase odezwał się pierwszy, nawet po swoim małym wybuchu śmiechu. Stwierdził, że House nigdy by im nie powiedział, gdyby nie był do tego zmuszony. Nie chciał żeby wpłynęło to negatywnie na ich profesjonalny związek.

- To nic takiego. Naprawdę...przecież wy i tak jesteście praktycznie nierozłączni. Co robicie w domu to wasza sprawa.

House zamrugał oczami nie wierząc, że będzie to takie łatwe. Wilson uśmiechnął się kiwając głową w kierunku Chase'a.

- Widzisz?

House potrząsnął głową, i spojrzał na Cameron i Foremana. Foreman uniósł obie dłonie.

- Hej, to wasze życie. Nie obchodzi mnie co z nim robicie, jeśli nie muszę być tego świadkiem.

Cameron tylko skinęła głową, unosząc ręce. Chciała zaoferować swoje wsparcie. Ale miała kłopot z przyswojeniem tego wszystkiego.

- Przepraszam....dajcie mi kilka dni, przejdzie mi.

- Świetnie. - House uniósł plecak i znowu przewiesił go sobie przez ramię. Sięgnął po kask i ruszył w stronę drzwi.

- Jadę do domu się zapić.

Wilson potrząsnął głową i położył mu dłoń na klatce piersiowej.

- Nie nie zrobisz tego.

House wyglądał na poirytowanego. Ale nie chciał się już kłócić.

- Nie możesz mówić mi co mam robić. Nie jesteśmy małżeństwem.

Chase uniósł z nadzieją palec.

- Ale moglibyście być. Na Hawajach.

House zmroził Chase'a spojrzeniem.

Wilson westchnął, ten dzień stał się zbyt dziwny nawet dla niego.

- Zostań tutaj. Uspokój się. Mam wizytę o trzeciej trzydzieści. Potem odwiozę cię do domu. Powiem Cuddy, że muszę wyjść wcześniej. Możesz zostawić tu motocykl i zabrać go jutro.

- Taak...w porządku

Zespół House'a był pod wrażeniem tego na co Wilson namówił ich szefa. Ale, .żadne z nich nie powiedziałoby tego głośno.

Wilson spojrzał na pracowników House'a.

- Nie pozwólcie mu wyjść.

Foreman uniósł brew.

- Jak mamy to zrobić?

Wilson westchnął.

- Po prostu...zajmijcie go czymś. Odwróćcie jego uwagę dopóki nie wrócę. Na pewno coś wymyślicie.

Wilson wyszedł z gabinetu a House usiadł za biurkiem. Ukrył twarz w dłoniach i jęknął głucho. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Jak się okazało, nie musieli nic mówić. House podparł głowę łokciem i przez następne trzydzieści minut patrzył w przestrzeń. To zaczynało być dziwne.

Chase spojrzał na Cameron.

- Myślisz, że nic mu nie będzie?

Ona przechyliła lekko głowę w zamyśleniu.

- Jak ty byś się poczuł?

Chase spojrzał na House'a ze współczuciem.

- Może powinniśmy... coś dla niego zrobić.

Foreman potrząsnął głową.

- Nie powinniśmy się do tego mieszać. To nie jest nasz interes.

Czuł się jednak nieswojo kiedy House tak siedział nic nie mówiąc. Ruszył się dopiero godzinę później kiedy wrócił Wilson. Wilson złapał jego plecak i niósł go kiedy obaj pospiesznie wyszli.

House nie odezwał się dopóki nie dotarli na parking, i nawet wtedy zabrzmiało to jak mruknięcie.

- Powiedział, że...

Wilson spojrzał na niego zdziwiony.

- Słucham?

- Powiedział, że miał przeczucie...stwierdził, że...zawsze byłem pedałem.

Ledwie mógł wypowiedzieć te słowa, ostatnie wypluł jak coś obrzydliwego.

Wilson wiedział, że to nie koniec, jeszcze nie.

- Och... House. To nie ma znaczenia. Wiesz jaki on jest. Jest dupkiem.

House patrzył w dal. Nienawidził tego jak wpływały na niego różne rzeczy. Tylko jedna osoba mogła to spowodować. Wiedział, że Wilson był świadomy dynamiki jaka panowała między nim a jego ojcem. Ale to jak bardzo się do siebie ostatnio zbliżyli pozwoliło mu mówić o tym otwarcie.

-...To nie znaczy, że to nie bolało...

Wilson wrzucił plecak House'a i swoją aktówkę na tylne siedzenie samochodu a potem odwrócił się i objął go.

- Przykro mi. Chciałbym jakoś poprawić ci nastrój, ale nie wiem jak.

House mrugnął, opornie padając w objęcia Wilsona. Po minucie zmusil się do śmiechu, kiedy zdał sobie sprawę z ironii tej sytuacji.

- Nawet nic jeszcze nie zrobiliśmy.

Wilson przytulił go mocniej mając nadzieję, że dzisiejszy incydent nie doprowadzi do tego, że nigdy do tego nie dojdzie. Sytuacja była jesszcze delikatna, niepewna. Nawet nie użyli słowa na 'K'. Od ich pierwszej randki minęły zaledwie dwa tygodnie. Przez ten czas po prostu cieszyli się sobą nawzajem, ćwiczyli całowanie i spędzali noce w łóżku przytuleni jeden do drugiego i w pełni ubrani. Aż do teraz wszystko było tak wspaniałe, że Wilson bał się, że to może się skończyć. Chciał skopać tyłek ojcu House'a.

- Jedźmy do domu. Przygotuję kolację. Ty możesz wziąć gorącą kąpiel a potem może zrobię ci masaż. - Wilson uśmiechnął się z nadzieją.

House nie wydawał się poruszony tą ofertą. Ale wsiadł do samochodu.

- Tak...nieważne.

To była cicha noc. Wilson ugotował spaghetti ponieważ pamiętał, że bardzo smakowało House'owi. Ale House tylko mieszał jedzenie na talerzu.

House wziął gorącą kąpiel wedle sugestii Wilsona ale zrezygnował z masażu. Powiedział, że jest zmęczony i chce się położyć. W tym właśnie momencie Wilson zaczął naprawdę się bać.

House wziął kolejny Vicodin i położył się do łóżka. Wilson zrobił swój wieczorny obchód po mieszkaniu, sprawdził czy drzwi napewno są zamknięte i uporządkował kanapę. Potem przebrał się w piżamę i położył do łóżka House'a. Wiedział, ze sposobu jego oddychania, że House jeszcze nie śpi. Wilson położył się za nim, owijając ramię wokół brzucha House'a. Poczuł jak House wziął go za rękę splatając ich palce.

Wilson nie powiedział nic, po prostu słuchał dźwięku oddychania House'a. Zauważył, że uległo ono zmianie. Wilson nadal przysłuchiwał się mu a potem usiadł. Myślał, że się przesłyszał, ale chciał się upewnić.

- Czy ty płaczesz? - Szepnął Wilson.

Usłyszał ostre pociągnięcie nosem.

- Nie.

Wilson wiedział, że to było kłamstwo, i czuł się źle wytykając je.

- Tak, ty płaczesz.

- Nie, nie płaczę. - Szepnął znowu House.

Wilson wstał z łóżka i obszedł je żeby móc spojrzeć House'owi w twarz. Ukląkł na podłodze, starając się dostrzec twarz House'a. Wpadające do sypialni światło odbiło się od łzy, którą House otarł najszybciej jak mógł. Ale wiedział, że Wilson to widział.

Wilson nie wiedział co zrobić. Wziął głowę House'a w dłonie i pocałował go w czoło.

- Powiedz mi, jak mogę ci pomóc.

House wymusił krótkie chrząknięcie, rozbawiony jego wiarą w to, że może wszystko naprawić..

- Nie możesz.

Wilson pogłaskał House'a po twarzy.

- Kocham Cię.

Czuł na sobie wzrok House'a.

- Ja...

House w ogóle się tego nie spodziewał. Pojawiła się kolejna łza, którą usiłował strząsnąć. Wilson złapał ją kciukiem i otarł. Spojrzał w dół starając się ukryć swój zawód.

-...Nie musisz tego mówić...Po prostu chciałem, żebyś wiedział co czuję ja.

Po chwili House odpowiedział.

- Wilson...to jest popieprzone....

- Co? - Wilson żałował, że nie widzi twarzy House'a.

-....To, że niczego ode mnie nie oczekujesz. - Pociągnął nosem House. - To jest do bani.

Wilson wzruszył ramionami.

- Po prostu wiem, że ty...czujesz wszystko inaczej niż większość ludzi...

House wszedł mu w słowo.

- Od lat wiedziałem, że...cię kocham. Ale kiedy ty mówisz o tym tak otwarcie...to zupełnie co innego.

Wilson poczuł jak jego usta wykrzywiają się w uśmiechu. Pochylił się i znowu pocałował House'a, tym razem w usta.

- Przykro mi z powodu tego, co powiedział twój ojciec. Naprawdę chciałbym jakoś ci pomóc.

House zamilkł na minutę.

- Gdybyś naprawdę mnie kochał, zabiłbyś go.

- House... - Wilson nie wiedział czy House żartował czy nie. Po minucie usłyszał jego chichot.

- Wiedziałem...

House odwrócił się na plecy a Wilson położył się do łóżka. Objął House'a ramieniem i pocałował bok jego twarzy. House wziął Wilsona za rękę znowu splatając ich palce.

- Wilson?

- Hmm?

- Jeśli tej nocy zadzwoni telefon, nie podnoś słuchawki.

Wilson roześmiał się.

- Nie martw się, prawdopodobnie jutro będziemy musiel stawić czoła moim rodzicom.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez elfchick dnia Sob 16:50, 20 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bo jak dwoje ludzi się kocha...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:19, 20 Cze 2009    Temat postu:

To było świetne cały cza siedziała z bananem na twarzy. Szkoda mi tylko Housa nie chciała bym mieć takiego ojca, ale cóż rodziny się nie wybiera. Łzy Hausa mnie rozwaliły już całkiem

Życzę dużo weny i czekam na następna część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aaandziaa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:14, 21 Cze 2009    Temat postu:

O mamo! O mamo! O jezu!
Łaaa
Zwracam honor Richie, House w żadnym fiku nie jest do Housa nawet podobny
Ale i tak go kocham
Oczywiście czekam na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:57, 21 Cze 2009    Temat postu:

Ja właśnie dlatego uwielbiam Julię. Jej House jest zwykle inny niż w serialu ale przez to taki bardziej ludzki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:31, 21 Cze 2009    Temat postu:

Genialny fik:) Dawka humoru i te teksty:D Kocham Julie! Czekam na kolejną część. Jak byś chciała pomocy w końcu jeszcze troche części zostało to pisz.
Powodzenia, niech House'a będzie z Tobą (takie szkolne pożegnanie:P)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:57, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:01, 21 Cze 2009    Temat postu:

Jeśli chodzi o teksty to Julia nie ma sobie równych. A jeśli chodzi o ten fik to mam go jeszcze na razie pod kontrolą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:55, 21 Cze 2009    Temat postu:

taaak, ja również ubóstwiam Julię ona w pisaniu nie ma sobie równych:D czekam na następną część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elfchick
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:56, 24 Cze 2009    Temat postu:

Następna część zacznie się tłumaczyć jak tylko wróci mi internet.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin