Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

List [NZ, 6/8] + Dodatek Specjalny
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:30, 14 Sty 2009    Temat postu:

eigle ma racje. Nad czym ona sie zastanawia? Zawsze chciała być z Housem to teraz niech nie ma wątpliwości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:58, 15 Sty 2009    Temat postu:

musi wybrać House'a !
fick bardzo miły, jak dla mnie, więc czekam na następną część tego otóż listu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:45, 28 Mar 2009    Temat postu:

fajny fik
niech wybierze House'a
czekam na kontynuacje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caellion
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:18, 04 Cze 2009    Temat postu:

kontynuacja właśnie się pisze...
zajęło to trochę więcej niż myślałem ale proszę...
i wychodzi, że House jest gotowy... a przynajmniej gotowy by spróbować^^ i chyba trochę jest OOC

ta część nie wyszła do końca tak jak chciałem

dedykuję to: Kropce oraz Salamandrze13
--------------------------------------------------------------------------------------

6. It’s time to decide…

Siedział sam w mieszkaniu, gdyż Cameron spakowała się i wyszła trzaskając drzwiami. Gdy teraz na wszystko spojrzał doszedł do wniosku… że przyczynił się do tego stanu rzeczy. Mimo iż starał się jak mógł to wiedział, że życie z nim będzie nudne. Zbyt nudne. I właśnie o to wczoraj poszło… między innymi.
- Coś się stało skarbie? – spytał gdy tylko weszła… zachowywała się inaczej niż zwykle.
- Nie… znaczy tak – odpowiedziała
- hm? – zdziwił się
- Musimy porozmawiać.
Z autopsji wiedział, że gdy słyszy się takie słowa, to znaczy, że możesz już się pakować, bo twój związek właśnie się sypie… tak też było i tym razem. Nie będę tutaj przytaczał co się stało.. bo wczoraj tyle różnych rzeczy powiedzieli… zrobili, że lepiej po prostu o nich nie pamiętać. To zbyt bolesne, choć bardziej dla Allison niż jego. W skrócie cała ta sytuacja wyglądała tak: słowa „musimy pogadać”, spokojna wymiana zdań, krzyk, krzyk, krzyk, uderzenie, cisza, łzy, pakowanie się, trzask drzwi, ryk silnika samochodu. Tak… wiele rzeczy wczoraj powiedzieli, ale Chase najbardziej będzie żałował - pewnie do końca swoich dni - uderzenia. Uderzenia Cameron z otwartej dłoni w twarz.
***
Cameron wyszła z mieszkania cała zapłakana z piekącym policzkiem. Nie wiedziała, że Chase może coś takiego zrobić. Wsiadła do taksówki.
- Dokąd? – spytał taksówkarz.
Cam milczała. Taksówkarz zauważywszy, że dziewczyna nie jest w najlepszym nastroju i chyba płakała powiedział:
- Wie pani co? Wyłączę licznik i chwilę się pokręcimy po okolicy, a jak pani zdecyduje gdzie jechać to tam pojedziemy. – Jak powiedział tak zrobił i po chwili już jechali.
”co tu zrobić” myślała ”nie mam pieniędzy, więc hotel odpada… do Wilsona nie pojadę, bo to Wilson zaraz będzie się o mnie martwił i dociekał… do Cuddy nie pojadę, bo to moja szefowa i mimo wszystko nie wypada… chyba nie mam wyjścia…” – niech pan jedzie pod ten adres.
***
House przygotował sobie coś do jedzenia i nalał szklaneczkę burbonu. Usiadł przed telewizorem i zasiadł do drugiej połowy. ”Wilson będzie wściekły, że przegapił taki mecz.. no cóż, mógł się nie upijać” uśmiechnął się na samą myśl co może zrobić Wilson, by nie poznać wyniku. Wtem usłyszał pukanie do drzwi.
- Kto tam? – spytał
Odpowiedziała mu cisza.
- Wilson jeśli to ty to nie wiesz co straciłeś. – wstał i pokuśtykał do drzwi. Zajrzał przez judasza i zdziwony widokiem za drzwiami otworzył je. – Cameron?
- Mogę wejść?
Dopiero teraz House zauważył torbę.
- Tak, proszę – usunął się sprzed drzwi.
House poszedł do kuchni przygotować kawę, po czym podał ją Cameron, która już zdążyła się rozpłaszczyć.
- Dziękuję… - odpowiedziała cicho Allison.
Greg usiadł obok niej na kanapie.
- To.. – zaczął nieśmiało – co się stało?
- Nie chcę o tym mówić.
- W porządku. – House wziął łyk burbonu, lekko podgłośnił telewizor i kontynuował oglądanie meczu. Jednak to była tylko maska, gdyż tak naprawdę martwił się o nią. Zważywszy iż zauważył czerwony ślad na policzku, ale skoro nie chce o tym rozmawiać to choć raz nie będzie dopytywał. Tylko delikatnie przysunął swoją dłoń w kierunku dłoni Cameron. Jeszcze chwilka i byłby ją dotknął.
Allison zastanawiała się czy powiedzieć wszystko House’owi, ale nie była pewna…. Znała jego porywczość.. wiedziała, że może zrobić coś „złego”.
Po meczu Cameron wstała, odstawiła kubek do kuchni i poszła do łazienki się trochę ogarnąć. Po wejściu doń zauważyła, że House zdążył powiesić świeży ręcznik.
- Pomyślałem, że przyda się. – powiedział zza drzwi, po czym poszedł do sypialni po swoją pościel… jednocześnie zostawiając drugą na łóżku. Wracając do pokoju zapukał w drzwi łazienki – masz pościel w sypialni, ja prześpię się na kanapie. – poszedł pościelić swoje „nowe” łóżko.
Cameron nie sądziła, że House jest w stanie zrobić tyle miłych rzeczy. Opatulona ręcznikiem stanęła w wejściu do tak zwanego „dużego pokoju”
- Dziękuję, ale nie musiałeś się tak starać.
- Samo tak wyszło. Dobranoc… a wychodząc zgaś światło.
***
House wstał dużo wcześniej niż zwykle. Łyknął pięć Vicodinów i poszedł przygotować coś do jedzenia. Z wczorajszego chleba, paru plastrów sera oraz szynki przygotował po cztery kanapki i dwie kawy.
- Dzień dobry – usłyszał zza pleców.
- Czy dobry to zobaczymy wieczorem, ale zapowiada się znośnie. – mimochodem dotknął uda, ale żeby odwrócić od siebie uwagę powiedział – widzę, że z policzka zszedł czerwony ślad.
- Wiedziałeś? – spytała zszokowana, jednocześnie siadając do śniadania
- Raczej domyśliłem się.
- I co teraz zrobisz?
- Nie wiem, a mam coś zrobić? – spytał w swój specyficzny sposób.
- Nie. To wyszło przypadkiem i zapewne nie chciał.
- Zapewne. Dobra nic nie zrobię…
- Dziękuję.
- … zbytnio. – dokończył już bardziej do siebie niż do niej. Talerz wstawił do zlewu.
- Idziemy? – zapytał gotowy do wyjścia
- Daj mi chwilę.
Dojadła kanapkę.
***
W szpitalu zachowywali się jak każdego innego dnia. Właśnie Cuddy podrzuciła im nowy arcyciekawy przypadek. Młoda kobieta z wysiadającymi narządami jeden po drugim jak pękające balony.
- No dobra. Mamy nowy przypadek, a skoro nie wiemy co jej jest to robicie standardowy zestaw badań. – już wszyscy mieli się rozejść gdy wtem House kazał zostać Chase’owi na chwilkę.
- Jak mogłeś ją uderzyć. – zaczął bez ogródek diagnosta – to niezwykła kobieta, a tak ją potraktowałeś.
- Ale… - zaczął Chase
- Nie tłumacz się. Gdybym chciał słuchać tłumaczeń zagaiłbym cię na forum grupy, tak by i ona usłyszała. Masz szczęście, że mam związane ręce… dlatego nie wywalę cię… sam odjedziesz z mojej grupy, a teraz wynoś się stąd. – House poszedł po tą lurę zwaną kawą, a Chase wyszedł z trzaskiem. Był zły na House i miał ochotę pójść do Cameron, ale zrezygnował. Sam żałował, że ją uderzył i pomyślał, że tak będzie nawet lepiej. Zamiast do Cam poszedł do Cuddy i powiedział, że odchodzi.
***
Cała ta sytuacja przyciągnęła uwagę Wilsona, który wszedł do gabinetu przyjaciela.
- A więc wyrzuciłeś Chase’a.
- Ja? Nie… po prostu różnica zdań. Zresztą sam odchodzi.
- Taa… a ja jestem królowa Bona…
- Królowa Bona pragnie się czegoś napić? – zironizował House.
- Nie, dzięki. – po chwili dodał – a na poważnie… pewny jesteś?
- Czego? To co zrobiłem nie ułatwi, ani nie utrudni jej podjęcia decyzji.
- Zobaczymy. Jednak moje pytanie brzmiało inaczej… czy pewny jesteś, że ty tego chcesz?
- Nie wiem. – House dopił kawę – wychodzi na to, że… jednak tak.
- Heh. Dobra, nie przeszkadzam, ale myślę, że powinieneś pomóc jej podjąć decyzję. Tak naprawdę to musisz wykazać, że ty chcesz… list może nie wystarczyć. – po tych słowach Jimmy wyszedł.
”list może nie wystarczyć… phyh znawca się znalazł, ale..” nie zdążył domyśleć, gdyż weszli Cameron i Foreman.
***
Po konsultacji z Housem – Cam i Foreman udali się w stronę pokoju pacjentki, lecz wpadli na Jamesa.
- Mogę zająć ci chwilkę Cameron? – zapytał
- Tak. Jasne. – odpowiedziała – Foreman idź do niej, a ja zaraz przyjdę.
I Foreman poszedł.
- Czego chcesz Jimmy?
- Podjęłaś decyzję?
- Widzę, że House nie umie trzymać języka za zębami. Nie jeszcze nie podjęłam.
- Wiesz, że nie będą czekać wiecznie.
- Wiem, a teraz pozwól, że pójdę do pacjentki.
***
Pacjentka leżała w szpitalu już trzeci dzień. Wszystko się ustabilizowało i postawili całkiem klarowną diagnozę, ale potrzebny był czas na jej potwierdzenie. House zdecydował, że kaczuszki same sobie dadzą radę z pacjentką, więc urwał się na „zakupy”. Słowa Wilsona wywarły wrażenie na Housie, lecz potrzebował czasu by zrozumieć, że pragnie by Cam nadal z nim mieszkała. By nie tylko mieszkała, lecz była częścią jego życia. Poszedł do sklepu, by wybrać coś ładnego do kluczy pasujące do kobiecej torebki (chociaż rzadko widywał ją z torebką, najpotrzebniejsze rzeczy zwykle trzymała w kieszeniach). Kupił srebrny brelok z miniaturą obrazu, który kiedyś widział. Była nań para młodych ludzi zakochanych w sobie. ”Powinno się spodobać” pomyślał. Wyjął zapasowe klucze, które dorobił parę dni temu i założył na kółko, po czym je zapakował w puzderko na pierścionek. Tak przygotowany wrócił do szpitala… potwierdził diagnozę.. i udał się do domu.
Czekała tam już na niego Cameron, która podjęła decyzję. Nie było jej łatwo, ale w końcu wybrała…
- Cześć, House. Jesteś głodny? – spytała
- Nie – odpowiedział jej rozpłaszczając się.
- Zdecydo… – zaczęła
- Poczekaj pozwól najpierw mi coś powiedzieć. Kiedy tu jesteś czuje się inaczej, lepiej… a kiedy cię nie ma jest źle. Dlatego kupiłem ci coś – podał jej czarne puzderko, uprzednio klękając – wiesz, że mnie to dużo kosztuje… jesteś pierwszą osobą, którą o to proszę.
- House, ale… ja nie mogę… nie jestem – otworzyła pudełko – gotowa? Co to?
- Klucze do mieszkania… a co myślałaś, że ci się oświadczam? Nie, na to za wcześnie. – uśmiechnął się lekko. – To jak zrobisz mi ten zaszczyt i zamieszkasz ze mną jako moja dziewczyna?
Wzięła głęboki wdech… wybrała jego, ale to co zrobił House to było niezwykłe – Tak – przytuliła się do niego.
Później, kiedy razem leżeli w łóżku, powiedziała mu, że i tak chciała z nim zostać, że to właśnie jego wybrała.

KONIEC??


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Caellion dnia Wto 11:56, 31 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:19, 05 Cze 2009    Temat postu:

Caellion napisał:

- Więc jednak wybrała House’a, a on ją. – powiedział Wilson wysłuchawszy nieznajomego.
- Tak. Zgodnie z planem. – młody nieznajomy uśmiechnął się lekko… powoli zbliżając się do wyjścia.
- I co teraz? Myślisz, że im wyjdzie?
- Czas pokaże. – nieznajomy wyszedł.


No dobra... Co to znaczy i kim jest ów nieznajomy?
Czy znaczy to że będzie kolejny part wyjaśniający kto to jest i dlaczego powiedział, że czas pokaże?!

Dzięki za dedykację. O ile się nie mylę to jedna z pierwszych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cocorito
Internista
Internista


Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:21, 05 Cze 2009    Temat postu:

No właśnie!
Żądam wyjaśnienia, kim jest ów tajemniczy nieznajomy!

Lubię takiego kochanego House'a...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:13, 05 Cze 2009    Temat postu:

a ja uważam, że dobrze zakończyłeś tego ficka, z nutką... tajemniczości
gratuluję ci jego, gratuluję ci House'a i jego pomysłów, gratuluję ci Cameron, która wybrała House'a i wszystkiego, co było zawarte w tym ficku
pozdrawiam i czekam na kolejne ficki z twojej strony


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caellion
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:02, 05 Cze 2009    Temat postu:

nieznajomym jestem ja (w opowiadaniach nieHouseowych podpisuje sie jako Nieznajomy) jest pewnego rodzaju obserwatorem wszystkiego co się tu dzieje... spisuje to i to dzięki niemu macie ten Fik... sam nie może ingerować, więc w pewnie sposób robi to Wilson (nie ma tego pokazanego, ale nieznajomy dogadał się w Wilsonem tak gdzieś w trzeciej części)

na pewno pojawią się dwa epilogi (jeden smutny, drugi nie) no i może na chwilę się pojawi Nieznajomy, ale nie bedzie brał czynnego udziału...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caellion
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:27, 27 Paź 2009    Temat postu:

„Dodatek specjalny do Listu”

Pojawił się znikąd… nie miał w ogóle powstać. Ale powstał.
Czas: jakiś rok później niż 6 cz. Listu
ta wiem, że House się zmienił… ale tak bywa… choć to tylko w domu.
-------------------------------------------------------------------------------------
Betareader i korektorka - Salamandra
-------------------------------------------------------------------------------------


House obudził się dziś wcześnie, o wiele za wcześnie. Nic dziwnego zważywszy, że dzisiaj jest TEN dzień. Dzisiaj ma się zdarzyć coś, czego obawiał się od początku istnienia tego związku. To wydarzenie może zmienić WSZYSTKO, jeśli się nie postara. Zapytacie co to takiego, że przeraża sławnego diagnostę do tego stopnia, że spędza mu sen z powiek? To coś, co przeraża każdego mężczyznę. Obiad z przyszłymi teściami. Leżał na plecach i z trwogą liczył upływające minuty. Po chwili jednak poczuł czyjeś nagie ciało przywierające do niego i „ciężar” na swojej lewej piersi. Uspokoił się trochę. Spojrzał na te blond włosy, idealne ciało tak ładnie formułujące się pod kołdrą i od razu przypomniał sobie rozmowę, jaką odbył z Cam zaledwie parę godzin temu.
- Wszystko będzie dobrze.
- Wiem. – Starał się przekonać do tego ją jak i siebie, ale wiedział, że to bezcelowe. Cameron znała go na tyle dobrze, by odczytać nawet bardzo zakamuflowane emocje.
- Zobaczysz, moi rodzice pokochają cię za to kim jesteś - starała się go pocieszyć.
- A kim jestem? Jedynie zakochany gburem, który pragnie w niedalekiej przyszłości poślubić ich jedyną – najukochańszą na świecie – córkę.
Wplotła swą dłoń w jego drżącą rękę – Moim najukochańszym gburem, z którym chcę spędzić resztę swego życia. Zobaczysz nie będzie tak strasznie. – Uśmiechnęła się i pocałowała go bardzo czule w usta.
Wtulił się we włosy Cam i pomyślał: Może jednak ma rację.
***
Jakoś tak szybko zleciał czas… Gdy patrzył ostatnio była czwarta rano – teraz zbliżała się ósma. Chyba jednak przysnąłem pomyślał, po czym delikatnie oswobodził się z objęć ukochanej. Powoli poczłapał do łazienki, wyjątkowo po Vicodin (trzeba nadmienić, że w sumie ostatnio noga nie dokuczała mu na tyle, by potrzebował tabletek). Przełknął dwie tabletki i ból zniknął bez śladu. Następnie skierował swe kroki do kuchni. Tam zajrzał – tak jak go stworzył Bóg – do lodówki i wyjął z niej kilka jajek, trochę kiełbasy, cebulę i masło. Tyłkiem zamknął lodówkę i zabrał się do pichcenia śniadania. Od jakiegoś czasu jajecznica z kiełbasą była jego popisowym numerem. Jednak te lekcje gotowania nie poszły na marne pomyślał. Po dłuższej chwili poczuł, jak kobiece ręce obejmują go w pasie, więc odwrócił się i pocałował „zakłócacza kuchcikowania” w usta.
– Dzień dobry kochanie.
- Dobry. A ty coś taki… radosny? – spytała Cam.
- Jakoś tak wyszło. Cieszę się, że cię mam.
Uśmiechnęła się lekko. – Zrobię nam kawy – oznajmiła, a po chwili dodała – Czyli już się nie boisz dzisiejszego wieczoru?
Oczywiście musiała spytać pomyślał – Trochę tak, ale już nie da się tego odwlec, więc może los będzie dla nas łaskawy.
Po śniadaniu, ubraniu się i paru innych rzeczach ( ) – wyszli do pracy. Cameron udała się do swojego gabinetu (bo niedawno otworzyła prywatną praktykę), a House do Princeton-Plainsboro.
***
Rozległo się delikatne pukanie do drzwi, po czym wszedł Wilson.
- Zazwyczaj wchodzisz nie pukając.
- House. To dzisiaj jest ten dzień, którego się tak obawiałeś, a jednak nie zaszyłeś w jakiejś norze – zaśmiał się Jimmy.
- Chciałem, ale nie byłem w stanie znaleźć dostatecznie dużej by pomieściła mój wielki intelekt i jeszcze większe ego – zripostował House. - Jakieś rady dla starego durnia? – zapytał – Wszak ty się na tym najlepiej znasz. Ile takich obiadków zaliczyłeś? Dwadzieścia?
- Dziesięć – odpowiedział Jimmy – Mam jedną radę. Bądź miły – po czym wyszedł zostawiając diagnostę samego.
***
House stał przed szafą i wybierał, co ma założyć, gdy do pokoju weszła Cameron w olśniewającej sukience z karmazynowego aksamitu z delikatnym wcięciem w okolicy dekoltu.
- To będzie jakaś gala, czy zwykły obiad? – zapytał z przekąsem
- House – naburmuszyła się lekko – I jak?
- Wyglądasz paskudnie… nieziemsko. Jesteś śliczna. – Ucałował jej czółko. – Jak myślisz, co powinienem założyć, by jakoś się przy tobie prezentować?
- Może to – powiedziała wyjmując prosty czarny garnitur, białą koszulę i ciemnoczerwony krawat. – Zawsze lubiłam cię w klasycznych strojach. – Uśmiechnęła się. – I nie waż mi się zakładać do tego adidasów! – krzyknęła za nim.
House poszedł do łazienki, przebrał się, wyjął dwie tabletki. – Za pomyślność wieczoru – i połknął je. Spojrzał w lustro pomyślał nie spieprz tego – po czym wyszedł – Gotowa? To idziemy.
***
- Możemy się wycofać? – spytał tuż po wejściu do restauracji. – Zrobię nam gorącą kąpiel.
- Brzmi miło, ale nie uciekniemy.
- YH… - diagnosta chciał zamarudzić, lecz Cam zamknęła mu usta pocałunkiem.
Wzięła głębszy oddech i skierowali się w stronę stolika. Nie przyznałaby się do tego, ale sama też się bała i najchętniej by stamtąd wyszła.
– Mamo, tato proszę poznajcie mojego chłopaka Gregory’ego House’a.
- Miło mi państwa poznać – powiedział House – Cameron często o was mówi.
- Kłamczuszek – powiedziała mama Cam jednocześnie wbijając palec w brzuch diagnosty.
- Służyłeś gdzieś może? – spytał bez ceregieli ojciec.
- Tato – zaprotestowała lekko Cameron.
- No co, chyba mogę wiedzieć gdzie służył twój chłopak.
- Służyłem… ale było to tak dawno, że nie pamiętam – starał się zażartować Greg.
- No, nic nie szkodzi. Siadamy? – spytał tata i bez czekania na reakcję sam usiadł.
Będzie ciężko pomyślał House
- To czym się pan zajmuje, panie House? – tym razem rozmowę podjęła mama.
- Może mi pani mówić Greg.
- Okey, Greg. To czym się zajmujesz? – powiedziała z lekkim przekąsem
- Okey, Daphne. Założyłem, że tak masz na imię – House nie wytrzymał i odgryzł się, lecz spotkała go kara. Poczuł jak szpilka wbija mu się w stopę. – Jestem diagnostą w Princeton-Plainsboro. – Starał się powstrzymać reakcję na ból.
- Może coś zamówimy? – Cam postanowiła uratować sytuację – Mają tutaj wyśmienitego homara.
Jako, że to House miał płacić, kiedy usłyszał wzmiankę o homarze obrzucił swego kotka spojrzeniem mówiącym: ,,Jeszcze trochę i mi nie starczy”. Wiedział jednak, że to „kara” za bycie wrednym.
- Ja z chęcią wezmę homara – oznajmiła matka.
- A ja… - zastanawiał się tata – krewetki królewskie i creme brule
Cameron zamówiła coś lekkiego (dosłownie i w przenośni), ale niestety także i najlepszego (a co za tym idzie najdroższego) szampana. Po Housie spłynął zimny pot. Ciekawe czy mi wystarczy pomyślał, jednocześnie spoglądając na Cameron spojrzeniem mówiącym: „Będę grzeczny. Nie katuj mnie już. Proszę!”
- A państwo czym się zajmują, jeśli mogę wiedzieć? – zagadał Greg, starając się być miłym.
- Ja jestem emerytowanym generałem, a żona prowadzi kwiaciarnię.
- O to miło… kocham kwiaty – diagnosta nie wychodził ze swej roli
Dalsza część wieczoru poszła już jak z płatka. Co prawda nie obyło się bez drobnych wpadek, ale nie było też tragicznie. Po kolacji ojciec wziął diagnostę na bok i powiedział:
- Jest pan gburowatą, nieogoloną małpą, panie House, ale… wiem, że kocha pan moją córkę. To widać. Dlatego z ciężkim bólem „oddaję” ją panu w opiekę. Niech pan zapamięta jednak te słowa: skrzywdzi pan ją, a pożałuje. – Podał rękę Gregowi.
- Jakbym śmiał. – House uścisnął dłoń. – Chamstwo zostawiam przed drzwiami domu. Nie wpuszczam go do środka.
- Zobaczę. – Uśmiechnął się lekko.
CO? pomyślał House.
- Zostajemy u was na tydzień, Zięciu. – powiedziała mama, kładąc rękę na House’a ramieniu.
- Co? Ale jak to? – Greg zaczął się pocić, po chwili spojrzał w niebo jakby chciał krzyczeć: „RATUUUUUUUUUUUUUNKU!”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Caellion dnia Wto 12:12, 31 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:05, 27 Paź 2009    Temat postu:

Ale go urządzili xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin