| 
			 
		 
		 
 
	
		| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat   | 
	 
	
	
		| Autor | 
		Wiadomość | 
	 
	
		
		      honney 
		      
		          Pacjent 
		           
 
  
		          Dołączył: 19 Gru 2010 
		          Posty: 1 
		          Przeczytał: 0 tematów
  Ostrzeżeń: 0/5
  Płeć: Kobieta
		      
		       
		      
		 | 
		
			
				 Wysłany: Śro 23:35, 22 Gru 2010    Temat postu: Maybe just a simple story [NZ] | 
				    | 
			 
			
				
  | 
			 
			
				
				    
				    witam. czytam tutejsze forum od około roku i choc długo zbierałam się, żeby cos napisac wreszcie mi sie udalo. 
 
enjoy  
 
 
 
Czas: około 3 sezonu
 
 
 
 
Zweryfikowane przez Gorzatę
 
 
EPISODE 1
 
 
- Wilson, posuń się.
 
Nad ich stolikiem stała atrakcyjna brunetka z zapiekanką i wielkim kubkiem kawy w ręku. Nietypowe było to, że była w płaszczu, a na ramieniu miała torebkę. Właściwie wszystko było nietypowe.  Szczególnie, że była godzina 11.30.
 
 James Wilson przesunął się w głąb ławy, bez mrugnięcia oka, jak zawsze uprzejmie. Zazwyczaj starał się najpierw być miłym, a dopiero później zadawać nurtujące go pytania. Naprzeciwko niego siedział jego przyjaciel; miał nieco inny sposób bycia. Po dwóch minutach wytrzeszczania na kobietę oczu z otwartą buzią wykrztusił:
 
	- Cuddy? Wtf?
 
	- House, zamknij buzię, bo zaplujesz cały stolik.
 
Lisa Cuddy usiadła i oparła się głową o ścianę zamykając oczy. House zamknął buzię.
 
	- Cuddy, o co chodzi? – Diagnosta nie dawał za wygraną.
 
Cuddy otworzyła szybko oczy, pociągnęła naprawdę duży łyk swojej Americano i przysunęła się do stołu.
 
	- Raz przyszłam do szpitala o 11, ok, so what’s the big deal? Ty tak robisz codziennie. 
 
Nie zważając na jego zdziwioną minę (już nie mówiąc o minie Wilsona) zaczęła jeść zapiekankę.
 
	- Hmm, pozwól mi sprostować. Nie chodzi nawet o to, że przyszłaś dzisiaj spóźniona tylko hm... – popatrzył teatralnie na zegarek – TRZY GODZINY. Właściwie chodzi o to, że trzeci raz w tym tygodniu i dziesiąty w tym miesiącu, przychodzisz w porze lunchu, na takim kacu, że pół litra kawy w ogóle nie pomaga, więc łamiesz zasady swojej diety i kupujesz zapiekankę xxl. Wiesz, nie, że się czepiam, ale jeżeli już tak imprezujesz to mogłabyś mnie chociaż zaprosić – powiedział House z wyrzutem.
 
Jego szefowa nawet na niego spojrzała tylko sięgnęła po frytki z jego talerza.
 
	- Boże, pieprzysz jak moja matka w liceum – Cuddy wzruszyła ramionami. - Zresztą, jako uzależniony od Vicodinu sponsor połowy prostytutek stanu New Jersey, który przychodzi do pracy na lunch od pięciu lat, nie możesz się wypowiadać. Wilson może, ale jest zbyt miły – uśmiechnęła się.
 
House już miał coś odpowiedzieć, ale Wilson go uprzedził.
 
	- Wiesz staram się nie być nietaktowny, ale co właściwie robiłaś w nocy? – James był wyraźnie rozbawiony.
 
	- Przepraszam, to cię śmieszy, Wilson? – House starał się zachować powagę – Moja szefowa się stacza, martwię się. I wiem co robiła - Cuddy dopijała głośno kawę – Ej, ty, spójrz na mnie i powiedz, że od dwóch miesięcy nie chodzisz każdego wieczoru do baru, nie wypijasz tam litra Martini, a potem nie idziesz do łóżka z jakimkolwiek facetem siedzącym obok ciebie.
 
- Nie. Tylko z tymi przystojnymi – przelknęła ostatni łyk, wstała i wzięła swoje rzeczy - Idę PRACOWAĆ, wam radzę to samo. Dobre frytki – pokazała zęby w szerokim uśmiechu, odwróciła się napięcie i wyszła ze stołówki.
 
	- Wow. Interesujące – Wilson pokiwał z uznaniem głową.
 
	- Ej, panie Mąż-idealny-szkoda-że-czwarty, siedź cicho, nie wiesz jak to jest, mieć nie poukładane życie.
 
	- Zamierzasz coś zrobić?
 
	- No jasne, chcesz żeby była alkoholiczką i nimfomanką jednocześnie? W sumie… - House zrobił rozmarzoną minę.
 
	- Jakiś plan? – Wilson zaczął przeglądać karty pacjentki.
 
- Wiesz co, melanżowanie Cuddy to jedno, ale to, że ja się bardziej przejmuję niż ty, już mnie poważnie zastanawia.
 
- Zawsze wiedziałem, że nie jest do końca normalna. Cóż jak widać nie było mi dane mieć normalnych przyjaciół – powiedział James robiąc niecierpliwą minę – idę leczyć, na razie.
 
 
	W stołówce szpitala Preancton Plainsboro siedział mężczyzna z niezwykle niebieskimi oczami. W lewej ręce trzymał swoją nieodłączną przyjaciółkę – metalową laskę, a w prawej ukochaną rodzinkę – białe tabletki Vicodinu, które uśmierzały mu permanentny ból w nodze, spowodowany zawałem mięśnia parę lat wcześniej. Zmarszczył brwi. 
 
	- Nie lubię ogarniać życia innych ludzi, ale cóż – powiedził do swojej laski robiąc smutną minę – czasem trzeba. Jednak teraz czas na serial. 
 
Gregory House wstał i lekko kulejąc, wyszedł ze stołówki.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
  
				    
  Post został pochwalony 0 razy
				 | 
			 
		  | 
	 
	
		| Powrót do góry | 
		 | 
	 
	
		  | 
	 
	   | 
                
                 |  
  |  
	
		
		      cuddles 
		      
		          Pacjent 
		           
 
  
		          Dołączył: 02 Sty 2010 
		          Posty: 58 
		          Przeczytał: 0 tematów
  Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
		      
		       
		      
		 | 
		
			
				 Wysłany: Czw 17:34, 23 Gru 2010    Temat postu:  | 
				    | 
			 
			
				
  | 
			 
			
				
				    
				     	  | Cytat: | 	 		  | - Ej, panie Mąż-idealny-szkoda-że-czwarty, siedź cicho, nie wiesz jak to jest, mieć nie poukładane życie.  | 	  
 
 
 
    uwielbiam to
 
i oczywiście czekam na ciąg dalszy, bo mam nadzieję, że będzie.
 
 
i chyba się rehabilituję, nie było mnie na forum z 2 lata   
 
 
 
 
ale opowiadanie mi się podoba, szczególnie Lisa na kacu  
				    
  Post został pochwalony 0 razy
				 | 
			 
		  | 
	 
	
		| Powrót do góry | 
		 | 
	 
	
		  | 
	 
	   
	
		 | 
	 
 
  
	 
	    
	   | 
	
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
  | 
   
 
		 |