Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Reaktywacja [NZ]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 3:33, 10 Sie 2008    Temat postu: Reaktywacja [NZ]

Helou. Napisałam sem pierwszy odcinek fika, którego początek bez zarysu myśli przewodniej spoczywał w czeluściach mojego twardziela (czyt. dysku twardego) od jakiegoś miesiąca. Dziś mnie naszło i spłodziłam cały odcinek oraz zaopatrzyłam się w wizję co dziać się może. Aczkolwiek co do zakończenia pomysłu nie mam absolutnie- jedno jest pewne- Hameronek. Tradycyjnie wszystkie uwagi mile widziane. Proszę, dziękuję, przepraszam, I hope you'll enjoy.


Odcinek 1

Lisa przerzucała strony czasopisma, szukając tematu z okładki.
"Musiałam go pominąć"- pomyślała zirytowana i zaczęła kartkować gazetę raz jeszcze, uważnie czytając nagłówki. Drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich ziewający szeroko House. Przeciągnął się i patrząc na kobietę mruknął:
- Wiesz, że wyglądasz śmiesznie?
W rzeczy samej Cuddy w tym momencie nie mogłaby być traktowana poważnie, nawet gdyby ktoś postawił koło niej tabliczkę z napisem "Dziekan medycyny Lisa Cuddy". Leżała na plecach, w pozycji świecy z nogami opartymi o ścianę.
- Nie zależy mi teraz aby wyglądać mądrze, naprawdę. Jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić kobiety, która wygląda mądrze w momencie, kiedy plemnik dociera do jajeczka w jej macicy, więc daruj sobie.
House mruknął pod nosem coś na temat hormonów i ich wpływu na kobiecy mózg i wszedł.

Później, w klinice, korzystając z chwilowej przerwy w nicnierobieniu, zjechał windą na dół i udał się na zewnątrz budynku. Usiadł na niskim murku, wyjął z kieszeni paczkę papierosów, następnie włożył jednego do ust i odpalił. Zaciągnął się mocno i obserwując wydmuchiwany dym zatopił się w oceanie myśli.

Jest z Lisą półtora roku, praktycznie tyle samo czasu już mieszkają razem. Zaczęło się zaraz po śmierci Amber, House jak już tylko mógł wyjść ze szpitala zaszył się w swoim mieszkaniu i gdyby nie Cuddy, pewnie nie ruszył by się stamtąd do końca urlopu zdrowotnego- no chyba, że do tego czasu umarł by z głodu a jego ciało zjadłyby owczarki alzackie. Lisa przychodziła do niego z zakupami, gotowała mu, pilnowała by jadł i pił, mył się i zmieniał odzież. House bardzo ciężko przeżył śmierć Amber, ale jeszcze mocniej skopała go reakcja Wilsona. Onkolog najpierw unikał go jak mógł, a następnie po prostu odszedł z pracy i wyjechał gdzieś na koniec Stanów. Dzięki Lisie jakoś się pozbierał, krok po kroku, najpierw bezwolnie pozwalał się dokarmiać i wyciągać na spacer czy do kina, potem po prostu przyzwyczaił się, że ona jest obok. I została. Bardzo potrzebował kogoś, by zapełnił pustkę po tym wszystkim, pustkę po Wilsonie, którego kochał bardziej, niż kogokolwiek na świecie. Dosyć szybko Cuddy wprowadziła się do niego i jakoś udawało im się żyć bez większych zgrzytów. Dwa lata temu posłałby do psychiatry każdego, kto by mu powiedział, że tak będzie teraz wyglądało jego życie. Dziś wie, że nic nie jest niemożliwe. Zmienił się. Właściwie sam nie wiedział w którym dokładnie momencie to się stało, po prostu nagle poczuł się naprawdę okropnie samotny i opuszczony a jego umysł popadł w swojego rodzaju odrętwienie. Lisa swoją obecnością sprawiała, że czuł się potrzebny i ważny, czuł że jest ktoś, dla kogo jego marne żywota mają większe znaczenie, niż czysta statystyka.

To nie tak, że był z nią z braku innych pomysłów na życie- nie, Cuddy zawsze go pociągała- tylko kiedyś, sprzed Tego Zdarzenia- jak w myślach nazywał wypadek autobusowy i jego następstwa- ponad wszystko lubił swoje starokawalerskie życie. Lubił wieczorami pić whisky przed telewizorem, brzdąkać na pianinie lub grać w pokera z kolegami i nie musieć przejmować się jeszcze kimś, kto mógłby może mieć ochotę poczuć się uwzględniony w jego planach. Lubił mieć dowolną chwilę dla Wilsona. A potem? Wszystko nagle prysnęło jak bańka mydlana. Musiał się jakoś odnaleźć w nowych realiach- i Lisa mu w tym pomogła, poprowadziła go za rękę jak dziecko we mgle.

House odpalił drugiego papierosa. Palić zaczął w czasach, gdy Wilson przestał go zauważać. Lisa nie znosiła smrodu papierosowego dymu i wiecznie zarzucała go umoralniającymi gadkami o szkodliwości palenia, wpływu na cerę i płodność, straszyła go strzelaniem ślepakami i rakiem płuc. Delikatnie się uśmiechał i dalej robił swoje.

Niedawno postanowili z Lisą, że skoro mieszkają razem i są ze sobą na serio, to zaczną starać się o dziecko. Nie mieli już po dwadzieścia lat, a ich zegary biologiczne już nawet nie tykały, ale waliły jak dzwon na wieży kościelnej. Obecnie ich starania trwały trzy miesiące i nie dawały jeszcze efektów, ale dobrze wiedzieli, że na to trzeba czasu.

House sam nie wiedział, czy czuje się gotowy na ojcostwo. Nie zastanawiał się nad tym i raczej uciekał od tych myśli, po prostu gdy pewnego dnia Lisa wyciągnęła temat, wysłuchał i zgodził się z jej argumentami. Przyzwyczaił się do zgadzania się z nią, wiedział, że ona go nie skrzywdzi.

Westchnął. Przed nim ciężki i długi dzień. Musiał dziś iść na pogrzeb Remy. Tak, Remy umarła przedwczoraj w szpitalu na zachłystowe zapalenie płuc, śmierć z tej przyczyny spotykała 85% chorych na Huntingtona. Mimo, że Trzynastka nie pracowała dla niego już od roku to czuł potrzebę pójścia na jej pogrzeb; nie tylko jako jej eks szef, ale jako człowiek, który zawsze był pod wrażeniem jej osoby. Zazdrościł jej tego, jak pogodziła się ze swoją chorobą i starała się żyć mimo wszystko. Póki jeszcze była w stanie robiła co mogła, by nieść dobro innym, udzielała się w hospicjum, odwiedzała dzieci w sierocińcu, pomagała bezdomnym. Tak, jakby starała się nadrobić całe dobro, które- gdyby nie choroba- mogłaby dawać w szpitalu jeszcze długie lata. Podziwiał Remy, jemu by się nie chciało.

House wyrzucił niedopałek i przeciągnął się leniwie. Sięgnął po laskę i miał się już podnosić, gdy usłyszał głos, który wydał mu się znajomy. Właściciel głosu szedł aktualnie tak, że rozdzielały ich wysokie krzewy i zasłaniały widoczność. Głos przybierał na sile, osoba musiała rozmawiać przez telefon bo słychać było tylko przerywany monolog. House był już pewny kogo za chwilę zobaczy, ale nie przewidział, że gdy ją ujrzy, jego serce zabije tak mocno. Jeszcze nie został zauważony, siedział i nie był na wysokości wzroku a ona chowała telefon do torebki i nie patrzyła przed siebie. W końcu Cameron podniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Pierwszy raz od ponad półtora roku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Nie 16:38, 28 Wrz 2008, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuczek
Lucky& Lovely
Lucky& Lovely


Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 3:57, 10 Sie 2008    Temat postu:

Suuper szczególnie ostatni akapit ;P
I nawet wybaczam to Huddy, bo skoro ma być Hameronek... to trzymam za słowo, że będzie :smt003
Uśmierciłaś biedną 13-tkę :smt010 Skazałaś Wilsona na emigrację... :smt017 połączyłaś Housa i Cuddy :smt012 , zasadziłaś ziarenko Hameronka :smt003 i wszystko w jednym rozdziale - już nie mogę się doczekać, co przyniosą kolejne części...

Nisia, jesteś niesamowita !!! Kocham Twoje fiki i chcę więcej. :smt036


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zuczek dnia Nie 3:58, 10 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 6:15, 10 Sie 2008    Temat postu:

Remy nie żyje, Wilsona wcięło a House i Cuddy starają się o dziecko. :smt003

Musze przyznać, że takiego fika jeszcze nie czytałam.

Mówiąc szczerze liczę na to, że Gregowi i Lisie nie wyjdzie, mam ochotę na małą odmianę. :smt002

Czekam na drugą część aczkolwiek nie poganiam. :smt077


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Saph dnia Nie 6:16, 10 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:40, 10 Sie 2008    Temat postu:

Nisia, wyszło ci genialnie. Tak inaczej, ale genialnie
Choć muszę przyznać, ze brakuje mi tu Wilsona. Za Trzynastką płakać nie będę i nawet motyw Huddy mi nie przeszkadza, ale ja chcę Wilsonaaaa! :smt003


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Nie 8:41, 10 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xsanti
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:44, 10 Sie 2008    Temat postu:

Jak zaczynałam czytać to zastanawiałam się czy autorka nie pomyliła sobie tematu i nie wrzuciła tu czegoś z Huddy ale po ostatnim akapicie wierze że to będzie Hameron. Szkoda tylko że Wilsona nie będzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:51, 10 Sie 2008    Temat postu:

Niestety, nie będę tak tolerancyjna jak Saph i będę poganiać o następną część

Nisia, jak Ty to robisz, że nawet Huddy w Twoim wykonaniu przyjemnie się czyta?
Za 13 również tęsknić nie będę i mocno wierzę, że Wilson powróci w Twoim opowiadaniu

Ostatni akapit - rewelacyjny, świetny, cool i jeszcze trochę (boski zostawię sobie na coś naprawdę genialnego xD)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Tasak Ockhama


Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:45, 10 Sie 2008    Temat postu:

No nie no - Nisia - wreszcie Super, że znowu piszesz i super, że jak zawsze świetnie Wprawdzie mnie fikowe Huddy gryzie i zawsze będzie gryzło, ale jako zawiązanie akcji i żeby nie było za prosto jest dobre.
Czekam na dalszy ciąg i już się cieszę na House'ową zmianę planów życiowych. Albo chociaż przeszkody na obranej drodze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:54, 10 Sie 2008    Temat postu:

wrzucam część drugą, jako że mam ją już od wczoraj napisaną.Dzięki za komentarze i proszę o szczere opinie (które i tak prawdopodobnie nic nie zmienią :smt005 )


Odcinek 2

Przez chwilę po prostu tak trwali, wpatrzeni w siebie, jakby każde z nich nie było pewne, czy drugie nie jest po prostu zwidem. Pierwsza ochłonęła Cameron. Uśmiechnęła się lekko i podeszła do House'a.
- Co ty tutaj robisz?- spytała, trochę głupio.
- Jestem przejazdem, postanowiłem zrobić sobie podróż „Moje różowe, słodkie miejsca z przeszłości”- na szczęście ironia była dobrą bronią. Zawsze. Wstał i spojrzał na Cameron z góry.
- Chętnie bym poplotkował, ale nie wziąłem ze sobą papilotów i maseczki z ogórka.- Ruszył w stronę szpitala, Cameron zrównała się z nim i szli przez chwilę bez słowa.

Był na nią zły. Teraz dopiero to poczuł- może nie zły- wściekły, ale jego uczucia oscylowały na granicy rozczarowania i niechęci. Cameron, o której myślał zawsze, że zrobi dla kogoś innego wszystko w ramach pomocy, że zrobi DLA NIEGO wszystko- po prostu go zignorowała. Nie przyszła do niego ani razu, gdy zatapiał się w smutku i nienawiści do samego siebie, nie pożegnała się nawet, kiedy postanowiła wyjechać do sąsiedniego stanu. Po prostu zniknęła bez słowa, a o jej odejściu dowiedział się od Cuddy. Chyba wcale nie była taka wspaniała i tolerancyjna, jak uważał. Widać po prostu nie mogła patrzeć na niego z myślą, że swoją głupotą i nieodpowiedzialnością spowodował śmierć ukochanej przyjaciela. Tak, to była racja. Ale Cameron jako jedyna osoba na świecie- poza jego matką- zawsze potrafiła go w jakiś sposób usprawiedliwić z jego wybryków; chociaż czasem uważała, że zupełnie przesadził- wybaczała mu.
No tak, ale czegoś TAKIEGO nie zrobił przecież nigdy wcześniej...

- Na długo przyjechałaś?- przerwał milczenie.
- Właściwie trudno mi odpowiedzieć na to pytanie- odpowiedziała Cameron- być może zostanę dwa dni, być może na stałe...
Spojrzał na nią zdziwiony, ale ona patrzyła przed siebie.
- Praca tam była niesatysfakcjonująca, rozeszliśmy się z Chase'm, nigdy nie znalazłam znajomych ani nawet nie czułam się tam po prostu dobrze- właściwie nic mnie już nie trzyma- powiedziała to wszystko bardzo szybko. Zdawał sobie sprawę z tego, że chce odwrócić jego uwagę.
- Czemu?- spytał krótko. Wiedział, że zrozumie.
- No cóż, Chase zawsze lubił wchodzić szefom do tyłka. Ty obroniłbyś się laską, więc nic z tego nie wyszło, ale jego nowa szefowa nie miała ani laski, ani oporów...
- I w ten sposób Chase wracał do domu zawsze za piętnaście trzecia- powiedział bardziej do siebie niż do Cameron, przyciągając jej zdziwione spojrzenie.
- Gdzie się zatrzymałaś?- spytał zmieniając temat.
- Na razie w hotelu a jak się dowiem na czym stoję, to będę myśleć co dalej.
House przystanął.
- Gdzie złożyłaś papiery?- spytał krótko. Przystanęli obok wejścia do szpitala. Cameron nie odpowiedziała, tylko spojrzała wymownie.
- Chcesz wrócić na ER?- spytał, chociaż znał odpowiedź. Cameron kiwnęła głową. Przez chwilę patrzyli na siebie, w końcu on odwrócił wzrok. W milczeniu weszli do budynku, Cameron momentalnie została zarzucona licznymi powitaniami a on bez słowa pokuśtykał w stronę wind.

Pogrzeb- jak to pogrzeb- nie było pana z watą cukrową, słoni w czerwonych wdziankach ani tancerek go go. Był za to niski, sympatyczny ksiądz, u którego House zauważył nieudolnie maskowane początki Parkinsona; byli krewni Trzynastki, byli jego pracownicy i współpracownicy, był zrozpaczony Kutner, zakochany w Remy tą cudną, młodzieńczą miłością, dzięki której człowiek ma siłę stawiać domy i wygrywać wojny, która sprawia, że po odejściu ukochanej osoby serce zwija się jak suchy listek i opada na dno żołądka a świat rozpryskuje się na miliony cząsteczek i właściwie nie ma już po co żyć; miłością, której nie będzie już dane House'owi nigdy doświadczyć.
Przez cały pogrzeb stał z boku i obserwował innych, jego wzrok obejmował smutne i poważne twarze. Spojrzał dłużej na Lisę, która stała wśród innych pracowników szpitala, zgrabną, szczupłą Lisę w czarnej sukience z dekoltem. Znał ją na pamięć. Była jego teraźniejszością i przyszłością. Jego wzrok mimowolnie przesunął się na Cameron, która stała nieopodal, razem z Foremanem. Miała na sobie czarną garsonkę, w której wyglądała parę lat starzej, rozpuszczone włosy opadały miękkimi falami na twarz, po której płynęły łzy.

Po skończonej mszy podszedł jako jeden z ostatnich i położył na trumnie, wśród innych wiązanek i wieńców, trzynaście białych róż.

Potem wrócił do mieszkania, które świeciło pustkami, bo Lisa musiała zjawić się jeszcze w klinice. Rzucił się swoim zwyczajem na kanapę i popadł w zadumę. Myślał o pewnych wakacjach, kiedy miał dwanaście lat. Spędził je na wsi u wujka, pierwszy raz w życiu był poza miastem na dłużej, wszystko było takie nowe, inne- kury, świnie, krowy. Pomagał wujostwu przy domu i był bardzo szczęśliwy. Przed oczami przewijały mu się obrazy z tego lata- wielki zielony sad, pola kukurydzy, staw za domem.

Zdał sobie nagle sprawę, że obrazy te wywołuje zapach, który czuje w nozdrzach. Nie potrafił go zidentyfikować, przypisać, po prostu był i wywoływał wspomnienia i budził uśpione pragnienia. Wstał i pokuśtykał do pianina, usiadł na stołku i zaczął grać. Nie był to żaden utwór, którego by się uczył, a przynajmniej nie taki, którego tytuł kojarzył. Żywiołowy, wesoły. Pozwolił wspomnieniom krążyć w jego głowie, karmił je muzyką. Nagle zobaczył oczyma duszy Cameron- taką, jaką ją ujrzał rano, pierwszy raz od miesięcy- trochę zmęczoną, z błyszczącymi długimi włosami, którymi bawił się wiatr, krążący wokół nich i przenoszący jej zapach... zapach, który on teraz czuł, który obudził lawinę szczęśliwych wspomnień. Który sprawił, że siedzi przy pianinie i gra tę dziwną, nieznaną sobie piosenkę, gra po raz pierwszy od półtora roku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Tasak Ockhama


Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:08, 10 Sie 2008    Temat postu:

Ależ się nastrojowo zrobiło... Tylko ja bardzo proszę - nie pisz więcej o tej "teraźniejszości i przyszłości", bo jeszcze pomyślę, że w grę wchodzą prawdziwe uczucia. No a tego w tym dziale to ja bym nie chciała nigdy zobaczyć
A tak poza tym - dawaj dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 13:15, 10 Sie 2008    Temat postu:

Co mogę powiedzieć. Nie podoba mi się to. Nie podoba mi się to, że House się zmienił. Że zaczął uważać posiadanie dziecka za coś ważnego. Że był w zwykłym związku, że był tak dziwnie związany z codziennością. Dla mnie przestał być tym samym wyjątkowym Housem, jakim był zawsze. Nagle chce dbać o kogoś, bo ten ktoś dbał o niego - niestety, House, tak się nie da żyć! Nie jesteś z kimś tylko dlatego, że on z tobą jest! I naprawdę mam ochotę potrząsnąć tym człowiekiem. Co on ze sobą robi?


Dobra, wyrzuciłam wszystko, co przyszło mi do głowy. Teraz chcę tylko powiedzieć, Nisia, że bardzo mi się podoba twój fik. Nawet, jeśli nie podoba mi się ten House.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:19, 10 Sie 2008    Temat postu:

Cuddy jest chyba teraźniejszością House'a, przyszłość maluje się w zupełnie innych barwach. :smt002

Pogrzeb Trzynastki był wzruszający, mam nadzieję, że Kutner jakoś się pozbiera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
graffcia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jaworzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:25, 10 Sie 2008    Temat postu:

ahjooo... To przecież nie możliwe że mamy to samo DNA... To jest świetne. Normalnie nie mogę się doczekać co będzie dalej


P.S. Napisz mi opowiadanie o Smoku ;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xsanti
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Mar 2008
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:06, 10 Sie 2008    Temat postu:

Dobre, chociaż jest trochę inny od tego do którego sie przyzwyczailiśmy, jednym słowem trochę za bradzo się zmienił, Ciekawa jestem jak rozegrasz ta sprawę z Cuddy bo to w końcu Hameron ma być ...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:16, 10 Sie 2008    Temat postu:

Kutner..
Bardzo podobał mi się pomysł z trzynastoma, białymi różami.
House... Może i nie serialowy, ale podoba mi się - w końcu to fikcja literacka, każdy może go uczynić takim, jakim chce.

Jestem pod wrażeniem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:34, 10 Sie 2008    Temat postu:

Smutna to była część i tak ładnie opisana...

Ciekawa jestem jak potoczą się losy Cameron... Może House ją zatrudni? :>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:45, 10 Sie 2008    Temat postu:

połączenie House'a z Cuddy i te ich starania o dziecko nie podobają mi się, bo jestem wierną Hameronką

House się zmienił, ale taki mi się podoba

cieszę się, że to spotkanie z Cameron tak na niego podziałało

to by było na tyle, czekam więc na kolejne części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:42, 10 Sie 2008    Temat postu:

"Po skończonej mszy podszedł jako jeden z ostatnich i położył na trumnie, wśród innych wiązanek i wieńców, trzynaście białych róż. "

Nisia czekałam, czekałam i się doczekałam. Bardzo dobrze sie zapowiada.. zwłaszcza że zaczełaś od Huddy^^ ) Rewelacja ogólnie, lubię twoje ficki ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla87
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:11, 10 Sie 2008    Temat postu:

No włąśnie z tymi różami- nieparzysta liczba na grób? Ale 13, to13 , nvm :smt002

Generalnie bardzo lubię czytać Twoje fiki, szczególnie ze wzgledu na lekkość hmm :smt017 ...klawiatury(?) i świeżość pomysłow. I to Huddy nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, skoro ma być Hameronek i happy end, im więcej komplikacji po drodze tym lepiej :smt077


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:36, 12 Sie 2008    Temat postu:

muzyczny obraz ich uczuć coś pięknego

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:04, 13 Sie 2008    Temat postu:

Witam egejn. Dziękuję za komentarze, a teraz przejdźmy do interesów.
Otóż mam dwa pomysły rozwinięcia akcji fika, do Was należy wybór która opcja lepsza Osobiście mam swoją faworytkę, ALE druga z opcji też mi się podoba... więc liczę na Waszą pomoc.
Gratisowo bardzo kopnięte uniszipowe zakończenie (z naciskiem na Hilsonka)


Opcja 1

House, zmęczony emocjami, zasnął zanim jeszcze Lisa wróciła do domu. Kiedy rano się zbudził już jej nie było, więc spotkali się dopiero w klinice.
Wszedł do jej biura i opadł na kanapę. Lisa spojrzała znad papierów.
- Dzień dobry, House- powiedziała, kładąc nacisk na pierwszą część wypowiedzi.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że Cameron chce wrócić na ER?- House zignorował jej sugestię.
- Nie wiedziałam, że awansowałeś na doradcę do spraw personalnych- odcięła się Lisa- a teraz idź już House, mam mnóstwo roboty.
- Chcę ją na moim oddziale- powiedział poważnie House.
Cuddy uniosła brwi.
- Przecież idzie wam bardzo dobrze, Greg.
- Wcale nie, potajemnie radzę się pielęgniarki Brendy, potrzebuję damskiego punktu widzenia, by móc się utwierdzać w mniemaniu, że dobrze być mężczyzną i mieć zawsze rację.
- House, ona nie zechce wrócić na twój oddział- Cuddy traciła cierpliwość.
- Mamoooo! Zaproponuj jej podwyżkę, od jakiegoś czasu nie płacisz pensji Trzynastce, więc zaoszczędziłaś. A na ostrym dyżurze zaproponuj jej dużo mniej- House uważał, że ma świetny pomysł, jak zawsze z resztą.
- Ona nie chce pracować na ostrym dyżurze tylko w laboratorium i właśnie dlatego uważam, że nie będzie chętna na posadę na-każde-wezwanie-stukniętego-szefa u ciebie.
House spojrzał na nią zdziwiony.
- Jak to w laboratorium? Dlaczego?
- Bo tam są normowane godziny pracy. I wcale mi się nie podoba Twoje zainteresowanie doktor Cameron. Do wiedzenia House!
House bez słowa wstał i pokuśtykał do swojego gabinetu. Nie rozumiał dlaczego Cameron zależy na normowanych godzinach pracy aż tak mocno, że poszła się marnować i jednocześnie zrobiła dwa wielkie susy zawodowe wstecz decydując się na pracę w laboratorium. W dodatku nie wiedział co się z nim dzieje, dawno nie potraktował w taki sposób Lisy. Co prawda w pracy ich stosunki zawsze były służbowe, ale jednak dziś było trochę inaczej. Było trochę... jak dawniej.
House westchnął i sięgnął po akta nowej sprawy. Przeczytał i wszedł do pomieszczenia obok, gdzie siedziały kaczuszki w grobowych nastrojach. Rzucił im akta ze słowami:
- Zróbcie rezonans i badania krwi i tak dalej. Jak już skończycie naciągać szpital na niepotrzebne wydatki poszukajcie małego czarnego łobuza na jego ciele.
Kutner spojrzał na niego tępym wzrokiem, Foreman popatrzył z politowaniem, a Taub spytał:
- Borelioza?
Ale House'a już nie było.
Wszedł do gabinetu Cuddy.
- Przyszedłem Cię wyciągnąć na lunch- powiedział.
- Na przeprosiny?- uśmiechnęła się Cuddy.
- Nie, chciałem oszczędzić kasę, więc nie zapomnij portfela.
Cuddy udobruchana wstała i wyszli. Gdy przyjechała winda Cuddy weszła a House nagle powiedział:
- Cholera, zapomniałem! Zaraz wracam.
Winda ze zdziwioną Cuddy odjechała, a House szybko pokuśtykał do jej gabinetu. Wkradł się i zaczął przeszukiwać papiery powalane po całym biurku. W końcu znalazł notatkę
„Allison Cameron
Kontakt- hotel Princenton tel. 052 69 69 69, wewn 12”
Schował kartkę do kieszeni, porozrzucał papiery i wyszedł z gabinetu.
Potem, kiedy już się najadł i upewnił, że jego pracownicy znaleźli małego, słodkiego kleszczyka we włosach pacjenta, założył kurtkę i starając się nie spotkać Cuddy wyszedł ze szpitala.
Sam nie wiedział dlaczego to robi, zapewne po części z chęci ułożenia puzzla a po części naprawdę zależy mu, by Cameron wróciła do jego zespołu. Jest bardzo inteligentna i świetnie sobie radziła w diagnostyce.
Wysiadając z auta na hotelowym parkingu zastanawiał się, czy ją zastanie. W końcu mogła robić wiele rzeczy, większość z nich poza hotelem lub za zamkniętymi drzwiami. Mimo to pokuśtykał przez wielki hall do recepcji i spytał pewnym siebie głosem czy pani Cameron z pokoju 12 wychodziła. Uzyskał odpowiedź przeczącą i wsiadł do windy.
Nie był pewien co jej powie ani co ona zrobi jak go zobaczy, ale improwizacja zawsze była skutecznym sposobem.
Zastukał do drzwi z miedzianą cyferką 12. Brak reakcji, zastukał ponownie, rozległy się kroki i drzwi otwarły się. Przed nim stała Cameron w dżinsach i obcisłej bluzeczce na ramiączkach, mokre włosy opadały jej na ramiona.
- Co ty tu robisz House?- spytała zdziwiona.
- A jednak są!- powiedział patrząc w dekolt jej obcisłej bluzki- no proszę. Nie wpuścisz mnie?- spytał podnosząc wzrok na Cameron.
Cameron spojrzała na zegarek.
- Niestety bardzo się śpieszę i...
- Czemu chcesz pracować w laboratorium?- przerwał jej.
Cameron przymknęła drzwi,tak, że nie było widać nic poza nią, ani kawałka pokoju. Wyglądała na kogoś, kto czuje się niezręcznie i chce już kończyć rozmowę.
- House, porozmawiamy o tym jutro, dobrze? Mam się zgłosić do kliniki, zajdę do Ciebie i...
Przerwało im ciche kwilenie dobiegające z pokoju Cameron. Cameron zbladła.
- Muszę iść, ja..
House przerwał jej pchając drzwi.
- No idź, ja poczekam.
Cameron odwróciła się i zniknęła mu z oczu. Zamknął cicho drzwi i ruszył w stronę windy. Teraz już wiedział dlaczego odeszła bez słowa półtora roku temu. Wiedział też dlaczego chce pracować w laboratorium. Miał swojego puzzla na miejscu, w zamian dostał kilka nowych.


Opcja 2

- Słyszałem, że Cameron chce wrócić na ER?- spytał House pomiędzy jednym a drugim gryzem grzanki.
Cuddy pociągnęła łyk kawy.
- Skąd wiesz?- spytała.
- Podawali komunikat między „Gorące cycuszki” a „Przeminęło z bananem” na moim ulubionym kanale.
- Tak, złożyła papiery. Jeszcze nie wiem co zrobić.
- Zastanawiasz się? Przecież była chyba dobra... z punktu widzenia pracodawcy.
Lisa odstawiła kubek z kawą na stół. Trochę za głośno. House widział, że jest podenerwowana, ale udaje, że nic się nie dzieje. A on nie zamierzał tak łatwo dać jej spokój.
- Więc? Znowu będzie mi miał kto wypełniać papiery?- spytał.
Cuddy wstała, poprawiła żakiet i uśmiechnęła się.
- Pomyślę o tym.- wyszła stukając obcasami o posadzkę.
House roześmiał się pod nosem.
- Kobieta zawsze będzie kobietą- powiedział do siebie.

- Tracimy ją!- powiedział przerażony Kutner- co robić? Poziom białych krwinek gwałtownie spada.
Jego pracownicy stali przed nim z przerażeniem. Dobrze sobie to wykombinował.
- Cholera, co może powodować taką reakcję organizmu?- spytał retorycznie- przydałaby nam się konsultacja z immunologiem...
- To ja pójdę po doktor Turnera!- powiedział Kutner udając się w stronę drzwi
- Tylko się wysmaruj kremem z filtrem. Doktor Turner jest na Barbados- powiedział House modląc się, by nikt nie zechciał sprawdzić
Chwilę milczeli, w końcu odezwał się Taub.
- Przecież doktor Cameron jest w mieście. Może by do ją wezwać..
House udał, że się zastanawia.
- No tak, ostatecznie to jest jakieś rozwiązanie.
Jego pracownicy pobiegli załatwiać konsultację, a on usiadł wygodnie w fotelu i z uśmiechem satysfakcji włączył sobie stronę z grami internetowymi.

Parę godzin i wyleczonego pacjenta później House wszedł do gabinetu Cuddy.
- Słyszałem, że zdecydowałaś przyjąć doktor Cameron. Gdyby nie ona Frank już nigdy nie obejrzałby swojego syna w trakcie meczu.
- Pacjent ma na imię Colin i ma córkę.
- Widzisz, sama to zauważyłaś. MA. Dzięki pomocy doktor Cameron!
- House, nie wiem co kombinujesz, ale będę Cię mieć na oku.
House uśmiechnął się chytrze i wyszedł. Udał się, w manipulacjach nadal był mistrzem.
Wszedł do swojego biura.
- Kutner! Baczność. Podaj mi numer kontaktowy do doktor Cameron.
Po chwili wystukiwał rząd cyferek na klawiszach swojego telefonu.
- Doktor Cameron! Mam dla pani świetną propozycję. Tak, tak, ten sam wspaniały. No cóż, dobra płaca, miła miejscówka, znakomity zespół złożony z samych seksownych mężczyzn- wychylił się i spojrzał przez szybę do sąsiedniego pokoju, gdzie wciąż jeszcze siedzieli jego pracownicy- no, prawie wszyscy są seksowni. Proponuję spotkanie w celu omówienia mojej propozycji...Dobrze, za pół godziny. I proszę pamiętać, odmowa nie wchodzi w rachubę.


Multishipowe zakończenie (nie ma związku z normalną akcją fika, taki mały kaprysik).
House zbudził się skoro świt. Czuł się bardzo rześko. Pokuśtykał do kuchni i pijąc zimne mleko nabrał ochoty na śpiew. Wiedział, że coś się zdarzy dziś. Coś dobrego.

Znakomity nastrój nie opuszczał go cały ranek. Jego kaczuszki ze zdziwieniem spoglądały na gwiżdżącego pod nosem szefa, który rano wręczył im po lizaku, ze słowami „nie musisz mieć trzustki, po prostu bądź”.

Około południa udał się na papierosa na dach. Patrzył przed siebie, na dachy budynków i rozmyślał o ludziach, którzy głupio chowają się w norach. Nagle stuknęły drzwi, ktoś wszedł na dach. House obrócił się i ujrzał ku swemu ogromnemu zdziwieniu, że w drzwiach stoi Wilson.
Dalej rzeczy potoczyły się błyskawicznie. Wilson podbiegł do niego, wręczył mu banana i rzucił mu się w ramiona krzycząc:
- Ach House, nie mogę tak dłużej, nie umiem żyć bez ciebie! Każdy dzień jest bez sensu kiedy wiem, że nie ujrzę twych ust, każda noc jest do niczego, spędzona bezsennie na myśleniu o twoim bananie!
Potem były już tylko pocałunki i łzy i , i tak na zmianę.
Pojechali do domu House'a, gdzie wylądowali od razu w łóżku. Namiętność poniosła ich, dla obu był to najlepszy seks w życiu.

Później, leżąc z papierosem w ustach rozmawiali. Opowiadali sobie jak tęsknili, jak życie bez drugiego nie ma sensu, postanowili zacząć życie jeszcze raz, wspólnie. Wilson opowiedział, że poddał się operacji i oto ma macicę, mogą więc mieć dzieci. Nagle do mieszkania wpadła Cuddy i Cameron, były zszokowane, ale szybko dały się wciągnąć w radość, postanowili, że zamieszkają w czwórkę i będą wszyscy szczęśliwi, weseli, bo północ ich nie rozdzieli. Na te słowa wpadło stado młodych pancerników z zimną płytą, były też foki i psy z kokardami, zjawił się też karzeł z bigosem. Wszyscy świętowali do rana swoje szczęście. A ja za oknem byłem i wszystko zobaczyłem (nie powiem co jeszcze robiłem, chociaż też w rym trafiłem).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Śro 22:09, 13 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuczek
Lucky& Lovely
Lucky& Lovely


Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:31, 13 Sie 2008    Temat postu:

Nisia, jak zawsze bomba!!! :smt003
Super fikuś, każda opcja fajna, ale chyba 1 bardziej mi się podoba :smt002
A bonusik kapitalny :smt005


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:39, 13 Sie 2008    Temat postu:

Hm... Hm.... Hm... Pierwsza opcja jest dobra, ale to dziecko.... :> Druga moim zdaniem została potraktowana mniej dokładnie, więc ciężko jest stwierdzić...
Chyba pierwsza...
A tam, nie wiem

A bonus mnie powalił z krzesła...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Tasak Ockhama


Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:46, 13 Sie 2008    Temat postu:

Zawsze marzyłam, o sytuacji, w której Cam nie odeszła z zespołu i te iskry między nimi mogłyby bez przeszkód sobie iskrzyć. Dlatego wybieram 2. Wolę swobodne iskrzenie, niż uojcowianie House'a. Choć i ono bywa fajne. Ale ja chcę wolnej i swobodnej miłości
Co nie znaczy, że przestanę czytać, jeśli 1 zwycięży Tego bym sobie nie odmówiła!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 5:28, 14 Sie 2008    Temat postu:

Wybieram opcję pierwszą, bo House jako potencjalny ojciec zastępczy dla dziecka Chase'a to prawdziwe wyzwanie i chciałabym przeczytać, co na ten temat wymyślisz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 12:54, 14 Sie 2008    Temat postu:

Nie wiem, która opcja moim zdaniem jest lepsza. Wydaje mi się, że to bez znaczenia, bo każda będzie świetna. W każdym razie udało ci się mnie zszokować . Nie mogę wykrztusić słowa na temat twojego "zakończenia" .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin