Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

7x09 "Larger Than Life"
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 7
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile punktów oceniasz odcinek?
1
10%
 10%  [ 7 ]
2
3%
 3%  [ 2 ]
3
0%
 0%  [ 0 ]
4
3%
 3%  [ 2 ]
5
3%
 3%  [ 2 ]
6
7%
 7%  [ 5 ]
7
13%
 13%  [ 9 ]
8
16%
 16%  [ 11 ]
9
19%
 19%  [ 13 ]
10
22%
 22%  [ 15 ]
Wszystkich Głosów : 66

Autor Wiadomość
madzia-cuperek
House's Head


Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:01, 12 Lis 2010    Temat postu: 7x09 "Larger Than Life"

Premiera odcinka w USA - 17 stycznia 2011.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madzia-cuperek dnia Śro 16:09, 05 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:50, 18 Sty 2011    Temat postu:

Odcinek bardzo, bardzo słaby. Jedyna rzecz, jaka mi się podobała, to ostatnia scena, gdy Taub rzuca farbą.
Przypadek - nawet nie próbowano nas nim zainteresować, medycyna przemykała na 16 planie, i było kilka wstawek "oh, ah, nasze cudowna rodzina, już nigdy nie wrócę w trasę", by potem znowu dać "wracam w trasę". Błagam, takie zagrania były już w tym serialu setki razy. Przykre i nudne, jedynie w celu zachowania pozrów, że to dalej serial medyczny.
Co do dylematu odcinka - bohater czy głupek? Sądzę, że głupek. Jak było zresztą zauważone przez którąś postać, jak zareagowałoby dziecko na tatusia, który się rzucił pod pociąg, żeby ratować obcą panią? Liczyłam, że zrobi się ciekawiej, będzie jego kochanką/siostrą/pierwszą żoną, ale i tu się zawiodłam.
Cały wielki reklamowany wątek z matką Cuddy też się zamknął szybko i pobieżnie, przy czym nam jeszcze wrzucono do tego worka jakiegoś dziwnego Wilsona, płaczącego za Sam przy festiwalach filmowych.
W tym odcinku zakończono definitywnie małżeństwo Tauba, ale czy w tym celu trzeba było nam serwować te cudowne seks-scenki? Moim zdaniem to było odrobinę niesmaczne, a zazwyczaj przecież takie sceny nie robią na mnie ani pozytywnego, ani negatywnego wrażenia.
Wszystkie postacie w tym odcinku, łącznie z House'm (który woli pić w samotności niż siedzieć z którąś z dwójki ukochanych osób) jakoś tak przełażą z miejsca na miejsce i smęcą po ekranie, nie dochodząc do żadnych ciekawych wniosków.
Za to Chase jak dla mnie jakoś tak seksowniej wygląda, gdy już założy spodnie
Aha, i raz się zaśmiałam - jak Wilson i matka Cuddy dyskutowali o cukrze i jego wpływie na dzieci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:17, 18 Sty 2011    Temat postu:

Mam zupełnie inne wrażenia niż Pietruszka. Właściwie, według mnie, był to jeden z najlepszych odcinków w ogóle i w tym sezonie. Naprawdę dobrze mi się go oglądało, może także dlatego, że tak długo nie było nowego odcinka. W każdym razie podobały mi się teksty, motywy, Wilson i facedesk, matka Cuddy i "slut". Chyba jeszcze do końca nie zrozumiałam zawiłej taktyki mamy Cuddy, ale i tak zaintrygował mnie jej wątek.

Naprawdę bardzo dobry odcinek.
9,5/10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JaYeti
Half-Wit


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 235 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:16, 19 Sty 2011    Temat postu:

Mi się bardzo dobrze oglądało (przyznaję, że jestem małokrytyczna, jeśli chodzi o House'a ) Ale naprawdę odcinek o wiele lepszy niż niektóre z siódmego sezonu. Było trochę scen na poprawę humoru: cała kolacja i miny House'a w czasie, gdy głos zabierała matka Cuddy genialna!
IMO nie było za mało medycyny, jak przy ostatnich odcinkach i sam przypadek też nie był nudny.
Zwróciłam uwagę na to, że w tym sezonie Foreman już nie jest denerwujący-wszystko mu jedno, za to na jego miejsce weszła Masters, ale i tak wolę ją niż Foremana w czwarty i trzecim sezonie.
Podobała mi się końcowa scena Tauba, prezent House'a właściwie to dwa prezenty: dla Cuddy i dla siebie Rzeczywiście jest słodki
Matka Cuddy nawet nie taka zła, wydaje mi się, że jak przepraszała House'a i zgodziła się na nieprzytulenie to ją nawet trochę polubił
House dwa razy używający tego samego podstępu, żeby posiedzieć chwilę w samotności... podoba mi się! To normalne, jest typem samotnika, a od jakiegoś czau cały czas ma kogoś obok siebie, to mogło być męczące Jeden wieczór odpoczynku- czy to dużo? Sama tak nieraz robię

oceniłabym odcinek tak, jak poprzedniczka, ale, że nie ma połówek, dam dziewięć, bo bywały lepsze
Coś mi się wydaje, że ten 7 sezon wcale nie jest robiony 'na odwal się', żeby tylko przyciągnąć fanów, dalej jest w nim coś zadziwiającego i ogólnie po tym odcinku jestem pozytywnie zaskoczona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kwiatek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Deer xd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:30, 19 Sty 2011    Temat postu:

Odcinek ogólnie dobry.

Początek naprawdę mnie zaciekawił. Cała medyczna sprawa była tłem, ale sama postać pacjenta miała jakieś znaczenie dla odcinka. No i nareszcie to House wpadł na chorobę przed resztą. Trochę mnie dziwi to jak bardzo chce on udowodnić swoją wielkość na panną M, chociaż w sumie nad Chase'm Foremanem i Taubem już dawno to zrobił i teraz nie musi.

Taub i jego problemy nieciekawe, jednak gdyby tak po prostu zakończono jego związek z Rachel bez ogólnego przedstawienia sprawy to tez byłoby złe rozwiązanie. Uważam, że dobrze, że to już koniec i nie wiem czy dałoby przedstawić się go interesująco jak dla mnie.

Matka Cuddy jest typową wścibską babą. "To ja wychowałam dzieci, to ja wiem lepiej. Nie potrzebuje żadnych badań, aby udowodnić swoje racje." House strasznie się przed nią płaszczył. Bardzo by mi się spodobało gdyby dokończył to "Po pierwsze, ... mamo..." zanim ta zasnęła. Lepsze by było gdyby zachowywał się wobec niej bardziej naturalnie.

Na miejscu House'a też wolałabym pobyć sama przed telewizorem niż słuchać jęków przyjaciela lub wywodów partnera. Jak on miał problem to albo dusił go w sobie i Wilson go od niego wyciągał, albo wykładał go od razu na stół, a nie chodził i wypłakiwał się jaki to on jest biedny. A w związku House'a z Cuddy to najwyraźniej ona jest samcem Alfa, a nie on skoro boi się jej otwarcie powiedzieć co chce robić. Jednakże prezent dla Cuddy i samotne picie się szkockiej w domu na kanapie jest jak najbardziej w jego stylu


PS. A Hugh Laurie nadal gra świetnie - po raz kolejny został nominowany do Złotego Globa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kwiatek dnia Śro 11:35, 19 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessica
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:40, 19 Sty 2011    Temat postu:

Dla mnie House rewelacja tak strasznie mi go brakowało i nie rozczarowałam się, jestem zadowolona z całej akcji:)

Matka Cuddy to naprawdę straszna kobieta, ale śmiesznie było na kolacji hehe jak House ją i Wilsona uspał fajnie.
Uważam, że dobrze Taub zrobił kończąc swoje małżeństwo, bo to dalej nie miało sensu miał rację, że jego żona zakochała się w tym całym Philu...
Ten cały przypadek też ciekawy oni tak wymyślali, a to ospa wietrzna. Coraz bardziej lubię Masters, za klimatyzowała się już w zespole fajnie:)
Podobało mi się to jak House w konia chciał zrobic Cuddy i Wilsona za pierwszym razem.

Koniec. Ja tam Housa rozumiem, że chciał sobie po prostu odpocząć i od Cuddy i Wilsona i tak jak kiedyś posiedzieć przy tv i coś wypić. Rozumiem go i nie mam mu tego za złe.

Dla mnie odcinek naprawdę fajny 10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kama
She-Devil


Dołączył: 17 Mar 2008
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 19 Sty 2011    Temat postu:

Długi odwyk, więc powinnam się cieszyć, że w ogóle jest "House" - cokolwiek by się nie działo. Ale odcinek mnie znudził.
Przypadek zupełnie mnie nie interesował.
Tauba lubię tylko, kiedy ma udane teksty (albo House się z niego nabija), za to osobiste wątki zupełnie niepotrzebne.
Matka Cuddy, przy całym moim szacunku do gry CB, przerysowana i jako postać na razie dość niespójna. Scena z naćpaniem jej i Wilsona ok, cieszy mnie też stabilne, a przy tym nadal złośliwe i dążące po trupach do celu Huddy.
Masters nadal lubię, więc tu plus.
Ale wszystko bez ikry jako całość.

Najwyżej 8/10.

EDIT: Zapomniałam napisać o jedynym haśle, które zapamiętam po tym odcinku na długo:
"That is what a relationship is. We average our misery."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kama dnia Śro 20:12, 19 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medea
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:20, 19 Sty 2011    Temat postu:

Hehe, motyw z peronem i ratowaniem czyjegoś życia od razu skojarzył mi się z Gantzem (choć właściwie znam tylko początek właśnie). xD
Ogólnie odcinek mnie nie porwał, trochę szkoda, bo liczyłam na mocne wejście po tak długiej przerwie. Co nie znaczy też, że było źle, po prostu przeciętnie. ;P
JaYeti napisał:
House dwa razy używający tego samego podstępu, żeby posiedzieć chwilę w samotności... podoba mi się! To normalne, jest typem samotnika, a od jakiegoś czau cały czas ma kogoś obok siebie, to mogło być męczące Jeden wieczór odpoczynku- czy to dużo?
Otóż to.
Podobał mi się uśmiech Cuddy przy wycieraniu naczyń i uśmiech na swój sposób zwycięskiej Masters, opuszczającej gabinet House'a.
Haha, uśpienie Wilsonka prezentem dla House'a i ewentualny seks wcale nie-wykluczony? Oj, Hilson, Hilson.
Poza tym biedny Chase i jego nadszarpnięte ego. Aż łokieć było widać, nie powinien narzekać. I te jego „trzy po trzy” z Foremanem o nadzorowanie Masters. Oczywiście Chase przegrał (wygrał? ;P), los najwyraźniej też widzi ich razem. xD
No i Tachel się rozwodzi. Wreszcie. ^^ (Ja chcę powrotu dr Cheng. xD)
Baloniki z farbą... No niby twórcze; artystyczna część taubowej natury przemówiła. ;P Jak już pokazali wiaderko, to wiedziałam, że to będzie farba, choć, nie wiedzieć czemu, spodziewałam się jakiegoś pędzla (ewentualnie bezpośredni chlast z pudełka) xD Taub zrobił sobie wiele zachodu z przygotowaniem amunicji, chyba, że to kupne. I myślałam, że jak już są baloniki, to będzie kolorowo, ale teraz się cieszę, że trzymali się jednej tonacji – jest bardziej realnie. Mazakowe popisy House'a również na plus (tablica zmienną jest).
Matkę Cuddy także odebrałam bardzo pozytywnie, myślałam, że będzie gorzej. Co tam medycyna, matka ma zawsze rację. xD Spodziewałam się zaciekłej walki między nią, a House'em, a tu pojednanie. Choć kto wie, na ile nim będzie w rzeczywistości.
A Jimmy dalej nawiedzany przez widmo Sam. Jego żale nawet przy matce Cuddy nie mogły przejść bez echa. xD Ja na jego miejscu opijałabym swój sukces (jakim niewątpliwie jest odejście Sam nie z jego winy), no ale. ;P
Powiedzmy, że 7/10.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kacper
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 792
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:34, 21 Sty 2011    Temat postu:

Odcinek całkiem przyjemny

Matka Cuddy


Przekomiczne były jej sprzeczki z Wilsonem. Ja bym wolał, żeby jednak pokazała się jeszcze w serialu

Przypadek

Gorszy od poprzednich dwóch, naciągany, nieciekawy. I czy Masters nie miała ciekawszych przypadków tylko omdlenie ze złym EKG?

Masters

I znowu ma rację? Znowu prawda wygrywa? Dla mnie to trochę nie house'owe... Acz jako postać znów się sprawdza.

Taub

Plakaty na mieście - . I WIEDZIAŁEM! Wiedziałem, że w 7. sezonie Tachel się rozwiedzie, ale to Taub to zaproponuje! Mówiłem?
No i epicka scena rzucania farbą.

Hilson, Huddy

Wybrał jednak Wilsona Huddy lekko stonowane. Podobała mi się ostatnia scena, pokazanie, że House'owi jednak pozostało jeszcze trochę niezależności. Fajnie


7/10


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kacper dnia Pią 10:36, 21 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:05, 21 Sty 2011    Temat postu:

mnie się to bardzo podobało!!!!...i nie mogę się doczekać następnego odcinka, ale nie będzie mnie bo wyjeżdżam;((Zobaczę go dopiero po feriach:(...

However, zgadzam się z Medea...fajny tekst: Ja chcę powrotu Dr Cheng;pp

Myślę, że to był od ostatniego czasu jeden z lepszych odcinków.
House znowu pokazuje swoją naturę, że wcale związek z Cuddy go nie zmienia, co widać w ostatniej scenie i tej gdzie daje jej prezent też...fajny, ogólnie odcinek, myślałam że zwariuję po tak długiej przerwie bez House'a!!
Już prędzej nakręciłabym nowy odcinek sama.. Ale ja chcę odcinek gdzie Huddy będzie na plaży(widziałam spoilery-fotki)...Zapowiada się fajnie;pp

PS. Myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu jak zobaczyłam minę Cuddy i wyraz twarzy House'a po tym, jak p.Cuddy i Wilson zasnęli;pp
PPS.HOUSE RZĄDZI!!!!!!!!...
PPPS....i zawsze będzie rządził!!!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:43, 22 Sty 2011    Temat postu:

Bohater z metra, takim tytułem powinien być opatrzony krótki film otwierający kolejny odcinek spin- off pt „Huddy without M.D.”, dzięki któremu widz dowiaduje się, że w niedużym Princeton metro musi stanowić najpopularniejszy środek komunikacji miejskiej, skoro jest tak wściekle zatłoczone, podczas gdy przystanki autobusowe świecą pustkami. Inna nauka płynąca z ponad dwuminutowej sceny peronowej dotyczy udzielania pomocy w nagłych wypadkach. Otóż ratując życie nieprzytomnej osobie, która leżąc na torowisku dostaje drgawek w chwili, gdy w tunelu widać już światła zbliżającego się niebezpiecznie szybko pociągu, należy w pierwszej kolejności odpowiednim pytaniem upewnić się, czy aby na pewno pomoc jest potrzebna. A nuż wszystko jest w porządku. Dlatego też bohater tygodnia pyta o to nieprzytomną dziewczynę, a dopiero kiedy nie dostaje odpowiedzi może przystąpić do ratowania ofiary. Dlatego nakazuje jej wstać. Gdy ta nadal nie reaguje, warto nią potrząsnąć i nakazać pobudkę. W ostateczności, skoro rozpędzone wagony nie zdołały przyhamować na stacji, należy osłonić ofiarę swoim ciałem i czekać aż pociąg przejedzie nad ofiarą i ratownikiem. A potem można już tylko zbierać oklaski od nagle ożywionego tłumu gapiów. Dopiero wtedy bohater (tu o imieniu Jack) wyczerpany wysiłkiem może zemdleć.

A skoro w PPTH nadal działa ER, choć obserwując poczynania dyrekcji i personelu szpitala w ostatnich latach pewnie na „wariackich papierach”, Jack ma szansę trafić pod skrzydła dr House, dla którego, a jakże, bohaterski odruch stanowi symptom neurologicznego schorzenia. Poranne ożywienie najmłodszego członka zespołu diagnostów wyraźnie kontrastuje z ociężałością całej reszty, co jest przecież naturalne, bowiem nic tak bardzo nie dodaje sił witalnych studentom medycyny jak możliwość łączenia studiów z pełnym etatem w szpitalu klinicznym. Z kolei House’a zapewne napędza wypita kawa, bowiem nabiera odwagi, by w końcu stawić czoło pochłoniętej pracą kochance (jakoś słowo „dziewczyna” za mało godnie brzmi w odniesieniu do superwoman), która z powodu niedoborów kadrowych nadal musi robić za własną sekretarkę. A sprawa jest niebagatelna, ponieważ z powodu zbliżających się nie wiadomo których urodzin Cuddy do miasta ma zjechać rodzicielka tejże i wziąć udział w uroczystej kolacji. Swoją matkę House mógł poczęstować kanapką w szpitalnej stołówce, ale Arlene Cuddy należy szczególnie uhonorować. I w tym leży problem, bowiem termin kolacji pokrywa się z maratonem filmów kung-fu, na które Wilson zrozpaczony odejściem Sam nabył już bilety. Dobry przyjaciel Greg nie chce oczywiście zawieść Wilsona ani Cuddy, stąd tylko ta ostatnia jest w stanie rozwiązać jego moralny dylemat. Ta jakże empatyczna niewiasta nie tylko nakazuje kochankowi wypełnić przyjacielskie zobowiązanie, ale jeszcze pociesza go, informując jakim utrapieniem jest jej rodzicielka. Niech tylko widz w tej chwili nie sądzi, iż problem kolacji z mamusią Cuddy został rozwiązany, a House’owi sprytnie udało się uniknąć niemiłego mu obowiązku i zdobyć trochę czasu dla siebie. O, nie! Co prawda Wilson, do którego Greg pobiegł (dosłownie, bo House biega, podpierając się tylko laską), by ten zwolnił go z siedzenia na seansie filmowym, czyni to bez wahania, rozumie bowiem doskonale jak ważne w związku jest zadawalanie kochanki, ale próba manipulacji House’a zostaje zniweczona przez doskonałą symbiozę Cuddy i Wilsona. Musi tylko upłynąć trochę czasu, trzeba bowiem czymś zapełnić akcję odcinka.

Proszę tylko nie łudzić się, że widzowi dane będzie kibicować zmaganiom bohatera z metra, czyli pacjenta, z atakującą go chorobą. Jacka nie wypisano co prawda ze szpitala ani jego rodziny nie wyrzucono z poczekalni, pojawią się oni nawet w kilku późniejszych scenach a stan chorego będzie się przy kolejnych badaniach regularnie pogarszał, ale to naprawdę nieistotne wobec życiowych wyzwań przed jakimi w tym odcinku została postawiona część personelu diagnostyki. Taubowi przyjdzie dojrzeć do podjęcia niezwykle trudnej decyzji, a wszystko to dzięki możliwości częstego, a nie tylko podczas porannego golenia, spoglądania sobie w twarz. W billboardowej akcji reklamowania jakości usług Taub został wybrany „twarzą” PPTH i od tej pory nie tylko on, ale i widz jest epatowany różno formatowymi plakatami z Taubem. Dzięki reklamie nie tylko staje się najbardziej wziętym lekarzem w Princeton, ale rozkwita też jego pożycie małżeńskie, bowiem Rachel obcując na każdym kroku z wizerunkiem ujmująco uśmiechającego się z plakatów małżonka, nabiera na niego wyjątkowego apetytu. Deklaracje miłości ze strony żony, wyrażane czynem i słowem po 22 latach związku, budują w Taubie jakże naturalne przekonanie, iż jej potrzeba intymności jest spowodowana tęsknotą za Philem, nieznajomym z Internetu. Dlatego też wracając po wytężonym dniu pracy do domu, w imię uszczęśliwienia swej żony, Chris proponuje jej rozwód. Rachel, deklarując swoje uczucie do męża, z ulgą przyjmuje jego propozycję. Krytyczna decyzja, jaką był zmuszony podjąć Taub wyzwala w nim całe pokłady skrywanych emocji, które wyładowuje obrzucając niebieską farbą swój billboardowy wizerunek. I jak tu nie wierzyć, że akcje billboardowe pełnią nie tylko w społeczeństwie, lecz nawet w życiu jednostki rolę uświadamiającą?

Jeszcze trudniejszemu zadaniu musiał sprostać House. Diagnosta po staraniach wymagających niezłego lawirowania w labiryncie zobowiązań wobec Cuddy i Wilsona o zapewnienie sobie jednego wolnego czwartkowego wieczoru (i nocy) mocno zgłod niał, dlatego na poszukiwanie pożywienia udał się do pokoju socjalnego. Tam znalazł jedno jabłko, które mu nie posmakowało, jakąś sałatkę, która wzbudziła jego zaufanie, a na końcu Cuddy i Wilsona. A właściwie to ci ostatni go znaleźli, bo przecież posiadają oni umiejętności psów gończych. Nad Housem zebrały się czarne chmury, bowiem kochanka i przyjaciel nie dopuszczają możliwości dania mu wychodnego w czwartkowy wieczór. Na skomlenie Grega, że przecież nie ma niczego złego w jego chęci spędzenia samotnie wieczoru, Cuddy żąda dokonania wyboru – ona (w pakiecie z mamusią) lub Wilson. Diagnosta wybiera wieczór z Wilsonem, na swoje nieszczęście jak się okazuje, bowiem Cuddy zorganizowała już nawet czas wolny Jamesa, zapraszając go na urodzinowe przyjątko w sympatycznym gronie. W ten sposób House zostanie doprowadzony do domu Cuddy przez przyjaciela. Zanim dojdzie do tego jakże ważnego w życiu Grega wydarzenia zdąży on wpaść w popłoch z powodu spotkania z Arlene, która przyszła do przychodni, by przesłuchać kochanka swej córki (także w wypadku dr House określenie chłopak Cuddy nie brzmi dość dumnie). Diagnosta obawia się, że wzięty z zaskoczenia nie zrobił najlepszego wrażenia na mamusi i ponawia podanie do Cuddy o zwolnienie go z obowiązku uczestniczenia w kolacji. Daje tym samym wyraz swej zupełniej nieznajomości charakteru partnerki oraz braku wyczucia chwili, chyba że aportowanie ma we krwi, bowiem Cuddy krzykiem nakazuje mu stawić się za dwie godziny w jej domu oraz wspólnie z nią celebrować swoje nieszczęście. Przerażająca i egoistyczna przemowa Cuddy o związku dorosłych jako zbalansowanej kupie nieszczęść indywidualnych i równie żałosna reakcja House’a, które tak bardzo uwiodły i uradowały obecny target serialu, budzą u widza, który przywiązał się i pokochał bohatera o duszy rebelianta, błyskotliwego, niezależnego i silnego, jedynie żal. Tak przykro patrzeć, kiedy bohater sięga bruku, a to co jakoby w zamierzeniu autorów miało być zabawne służy ośmieszeniu niegdyś wyjątkowego charakteru.

Urodzinowa kolacja miała być popisem aktorskim Candice Bergen. W zasadzie była, bowiem reszta uczestników spotkania niewiele miała do powiedzenia i zagrania. Pannie Edelstein nie pomogły ostentacyjne a już opatrzone przez lata grymasy, Lauriemu wystarczyło, że siedział i jadł, zaś R. Leonard po raz kolejny został zmuszony do stanowienia tła. Za to Bergen mówiła i mówiła. Co ważniejsze, tzw. samą prawdę, głośno i prosto w oczy. Uśpienie Arlene przy stole przez House’a, jak się okazało było jego prezentem urodzinowym dla Cuddy, prezentem, który sobie zrobił było podobne potraktowanie Wilsona. Dzięki temu kochankowie mogli się cieszyć intymną chwilą we dwoje przy kuchennym zlewie. Tylko proszę bez wybujałej wyobraźni – „Huddy without M.D.” to nie „Fatalne zauroczenie”!

Jakieś tam sceny typu „dzień później” jeszcze w odcinku były, ale równie dobrze mogłoby ich nie być, bez uszczerbku na skali doznań widza. Koniec końców udało się Gregowi drogą nowego kłamstewka wyszarpać dla siebie nareszcie wolny wieczór bez molestowania, który mógł spędzić w pidżamowych gaciach, na własnej kanapie, z butelką Burbona i włączonym telewizorem. Ostatecznie czasem bywa się mężczyzną!

Ocena:
Mizeria fabuły i tekstów równa od początku siódmego sezonu - 4/10.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:26, 22 Sty 2011    Temat postu:

W Princeton nie ma metra. W Trenton i owszem jest, bo to duże miasto a jak wiadomo scenarzyści uważają że Trenton i Princeton to jedno, kichać fakt, że są oddalone o jakieś pół godziny jazdy autostradą (bez korków). Princeton za to ma całe 16 tys stałych mieszkańców, reszta to turyści i studenci. Ech, potęga scenariusza (czy tez raczej głupota:P).

Eigle, jesteś moim guru Nic dodać nic ująć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_mm
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 18 Gru 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:49, 22 Sty 2011    Temat postu:

Jak zwykle super recenzja, eigle!

To metro w Trenton zaczęło mnie frapować. Ostatnio nader często występuje (por. finał S6). Czyżby komunikacja miejska z Trenton dołączyła do Apple i lustrzanek Canona jako dostawca product placement w serialu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:43, 23 Sty 2011    Temat postu:

Po recenzji eigle w sumie nie ma już czego dodawać ( ), ale skoro skleciłam kilka słów od siebie, to wrzucam, żeby się nie marnowały

TPTB swoim postępowaniem marketingowym coraz bardziej przypominają mi zwykłą wiejską kurę - "gdaczą" na całe podwórko, zachwalając swoje dzieło, a tak naprawdę to tylko kolejne zwykłe jajo. Zgodnie z tym, co mówił onegdaj Ausiello: "Jeśli Huddy przetrwa wizytę matki Cuddy, to przetrwa wszystko". Więc skoro tak, to ja się głęboko zastanawiam, CZEGO niby Huddy miałoby nie przetrwać? Kilku, słusznych zresztą, uwag na temat zdolności Cuddy do wychowywania Rachel, czy może urwanej w połowie dyskusji o przekonaniach religijnych House'a? I w ogóle pojawienie się matki Cuddy miało być TAKIM WIELKIM wydarzeniem, a tymczasem CB pojawia się raptem w 3 scenach, których potencjał całkowicie zmarnowano, bo liczyłam na jakieś jej potyczki słowne z House'em, a skończyło się na unikach w wykonaniu potulnego Grega

Brak ciągłości fabuły między odcinkami już mnie nawet nie zaskakuje, lecz wcale przez to nie umyka mojej uwadze. Już kij z tym, że wyrzucenie Wilsona za drzwi przez House'a w poprzednim epie nie pociągnęło za sobą żadnych skutków dla chłopaków - w końcu tematy Hilsonowe zeszły w tym sezonie na dalszy plan niż nawet medycyna. Dziwi mnie za to dogłębnie, że po trwającym 3 epy fochu Cuddy, którą uraziło kłamstwo House'a w sprawie służbowej, teraz jego kłamliwe i podstępne wykręcanie się od pełnienia roli boyfrienda zostało przyjęte z pobłażliwym uśmiechem, a naćpanie Mrs. Cuddy w ogóle spotkało się z wdzięcznością

I tak głównym tematem epa zostały problemy małżeńskie Tauba, którego facjata w skali makro została nową wizytówką PPTH, co zachęciło House'a wraz z zespołem do przeprowadzenia diagnozy różnicowej na świeżym powietrzu, a dzięki temu z kolei House miał okazję dopuścić się aktu wandalizmu na przystanku autobusowym.


Ale to nie żenująco niski poziom tego odcinka zasmucił mnie najbardziej. Najbardziej zasmuciło mnie to, że po tym epie nie mam już wątpliwości, że Hilsonki są kolejną - po Hameronkach - grupą, którą TPTB wzięło sobie na cel do odstrzału.
Nigdy nie sądziłam, że to napiszę, ale teraz z pełnym przekonaniem żałuję, że Wilson po śmierci Amber nie spakował swoich manatków i nie odszedł ku zachodzącemu słońcu. Wtedy naiwnie wierzyłam w obietnice, że "przyjaźń chłopaków stanie się silniejsza niż kiedykolwiek", a tymczasem scenarzyści zdegradowali Wilsona z roli najlepszego przyjaciela House'a do funkcji Huddy-swatki (już od 5x05), potem niańki House'a, a na koniec doradcy do spraw związków, tzn Huddy. W przerwach Wilson jest po prostu zawalidrogą, którą wyrzuca się za drzwi, bądź neutralizuje środkiem usypiającym, albo zwyczajnie okłamuje, bo przecież po 20 latach bycia na każde zawołanie House'a Wilson nie zasłużył nawet na szczere postawienie sprawy, że House ma ochotę na parę chwil spokoju.

I tu pojawia się kolejne nurtujące pytanie: Co się stało z House'owym "Bro's before ho's" i chowaniem brudnych naczyń do piekarnika? Jaka-ż to cudowna przemiana zaszła w House'ie (i niech diabli porwą "people don't change"), że od wieczoru spędzonego z przyjacielem woli stanie przy zlewie ze szmatą (i z Cuddy)? Może - oh noes!!! - House jest umierający, bo tylko "dying changes everything"?... Tak czy siak, House którego ja kiedyś uwielbiałam, uśpiłby całe towarzystwo przy stole, łącznie z Cuddy i Rachel, po czym z cwanym uśmieszkiem wymaszerowałby z domu Cuddy i pojechał do siebie (być może nawet wcześniej położyłby Wilsona i starszą panią razem do łóżka, ot tak, just for fun )

Wracając na moment do Hilsona - mam nadzieję, że RSL skorzysta z okazji nowego sezonu, nie zmieni swojego obecnego zdania i nie podpisze nowego kontraktu. W końcu mogłoby się jeszcze okazać, że scenarzyści posuną się do wytresowania Wilsona do tego stopnia, że facet sam zacznie sobie dosypywać środków usypiających do kawy, żeby zaoszczędzić House'owi fatygi. No i co w ogóle Wilson miałby robić w tym serialu, kiedy Huddy przestanie potrzebować osobistego doradcy? House nie potrzebuje już przyjaciela, House'owi pacjenci od niepamiętnych czasów nie potrzebowali konsultacji onkologa, a ileż razy można oglądać Szefa Onkologii wypełniającego papierki za biurkiem i w losowych momentach dąsającego się z powodu kolejnej utraconej miłości swojego życia, zanim ten widok zacznie się nudzić?


Na koniec, żeby tak ponuro nie było, dwie rzeczy w tym epie mi się jednak podobały: dłuższe włosy u House'a oraz scena, w której House siedzi na kanapie z Cuddy i obronnym gestem zasłania swoje klejnoty (czy też to, co mu tam zostało )


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yummycake
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Candyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:46, 23 Sty 2011    Temat postu:

Nie kryję rozczarowania odcinkiem.
Spodziewałam się czegoś wielkiego w związku z wizytą matki Cuddy, a tu kilka krótkich scen, uspanie jej przez House'a i wszyscy są szczęśliwi. Sam motyw z uspaniem był komiczny, ale nie rozumiem całego szumu związanego z pojawieniem się matki Cuddy. Jej wizyta nic nowego nie wniosła.
Im więcej odcinków sezonu 7 mam za sobą, tym częściej dociera do mnie, że producenci wodzą za nos widzów serialu.
Przypadek słaby i niezbyt interesujący. Generalne, strasznie przewidywalne robią się te medyczne zagadki. Tęsknie za czasami, kiedy rozwiązanie problemu przynosiło wielkie zaskoczenie.
Ucieszył mnie fakt, że Taub wreszcie dostaje za swoje. Na plus również gra Hugh. Jak dla mnie jest nadal świetny w tym co robi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:02, 24 Sty 2011    Temat postu:

A mi sie nie podobalo. Przyznam ze mina Wilsona, kiedy do jego glowy dociera fakt, ze House go znowu uspil, byla slodka i fajna, choc po kiego czorta mu to robil, potrzebuje intymnosci myjac z Cuddy naczynia?

Przypadek nudy i bez sensu, ba i co najgorsze od poczatku bylo wiadomo, ze facet nie przestanie koncertowac.

Matka Cuddy, wyjatkowo irytujaca, choc to na plus akurat, bo obecnie wiekszosc postaci jest mila az mdli. Moglabym ja jeszcze zobaczyc kiedys. Pomysl z jej uspaniem troszke dziwny, ale pomine to.

Taube oznajmiajacy, ze chce rozwodu z jedej strony dobrze, bo zakonczy to watek jego dziwnego malzenswta, gdzie zonka nakreca sie seksualnei w necie ze swoim wirtualnym, jak to ona mowi "przyjacelem" a Taube robi za jej seks zabawke. Choc moze wydaje sie to dziwne, ale po kiego diabla, ta ostatnia scena z plakatem, ludzie jak sie rozwodza to ida sie upic, a nie kupija 100 balonikow, nie napelniaja ich farba, nie pakuja tego do samochodu i nie niszcz nimi plakatow z wlasna podobizna, chyab ze to jakas dziwna symbolika, ktorej ja nie kapuje "zniszcze choc jeden, choc cale miasto jest nimi obwieszone"

A i zapomanialam o zenujacej intrydze Housa na poczatku dotyczacej urodzin cuddy i tych biletow do kina czy cos, pieciolatek wymyslilby lepszy podstep, widac z wiekiem House glupieje i z geniusza stal sie blaznem.

Chyba tylko Chase i Forman byli zjedliwi i na luzie, a ta mloda w tych dziwnych rajtuzach, wyjatkowo irytujaca.

Tragedia 2/10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pavulon
MegaMind


Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 6219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod dygestorium w umieralni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:37, 24 Sty 2011    Temat postu:

nie obejrzałem całego odcinka, niestety limity na megavideo dopadają każdego, a hmd nie jest aż tak wciągający by bawić się w ich omijanie.
dalszą część recenzji dopiszę potem

po recenzji Eigle i Richie już właściwie nie mam o czym pisać. pragnę tylko zauważyć fakt, że w scenie kiedy Cuddy rozkazuje facetowi, ma minę żywcem z jakiegoś horroru. poczułem ciarki powiem szczerze: jako facet dziwię się Gregowi, że na takie pomiatanie sobą pozwala. okej. urodziny, jak kocha się swoją kobietę to się na nich jest. okej. ale ten akt podkulania ogonka...zero godności w nim. jeśli ma jeszcze jajka to powinien je sobie wyciąć i postawić na półce, jako symbol tego do czego ma dążyć, bo po takim czymś nie zasługuje na miano mężczyzny. plus scena z lodówką. wilson skapcaniał i pełni tu rolę potakującego elementu wystroju.
Taub i żonka. bzykające się króliczki. bardzo dobrze, że ją zostawi. bycie tym trzecim (seksualna zabawka nie jest zła, zły jest fakt, że ona go zdradza z jakimś kolesiem) do niczego nie prowadzi. popieram. Masters powinna jednak wrócić na studia. hitler na przystanku? czegóż by nie, czarny humor to dobry humor.
cdn


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:09, 24 Sty 2011    Temat postu:

pavulon napisał:
jeśli ma jeszcze jajka to powinien je sobie wyciąć i postawić na półce, jako symbol tego do czego ma dążyć, bo po takim czymś nie zasługuje na miano mężczyzny.
na moje oko to po jajkach House'a zostały już tylko skorupki, a same jajka zostały skonsumowane jako danie główne na kolacji, po jednym dla każdej Cuddy

pavulon napisał:
ale ten akt podkulania ogonka...zero godności w nim.
um... trudno oczekiwać godnego zachowania po kimś, kto jest śmiertelnie przerażony (prawie jak bohaterowie 'The Ring' na widok Samary wyłażącej z TV)




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pavulon
MegaMind


Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 6219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod dygestorium w umieralni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 6:23, 24 Sty 2011    Temat postu:


dziękuję, że oszczędziłaś mi widoku wilczycy

przypadek medyczny mnie rozczarował totalnie. kłamstewko hałza-okej, to rozumiem, każdy czasem potrzebuje chwili samotności, tylko dla siebie

ogółem 1/10
0,5-za użycie kawałka The National, kocham ten zespół +0,5-za małą ucieczkę House'a. ale to wciąż za mało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:00, 25 Sty 2011    Temat postu:

Odcinek słaby, baaardzo słaby, na tle 7 sezonu może nawet lepszy niż reszta, ale to nie zmienia faktu, że i tak jest do d...

House pod pantoflem, Cuddy z miną jak krwiożercza harpia... Usypianie mamuśki jako zgniły powiem starych dziejów, tzn sezonów...

Taub i jego "Be better" nawet fajne, ale to jak ostatecznie rozwiązano kwestie jego małżeństwa już takie super nie było. Najpierw bara-bara przy byle okazji, potem "Chcę rozwodu." i państwu już dziękujemy.

House który ucieka przed Cuddy i Wilsonem w imię samotności, okej, ale dajcie spokój... Tyle zachodu, tyle piepr..enia, że House się zmienił, aby potem udawać, że stary dobry House jest nadal sobą...

Przypadek... Litości... Ile razy już wałkowano ten motyw? Pacjent ma nieciekawe życie rodzinne, pod wpływem choroby odkrywa, że jego rodzina jest dla niego najważniejsza, chce się zmienić, zdrowieje i bum... Powraca do swojego ja sprzed choroby.

Hilson - a raczej jego ochłapy... Czy twórcy jeszcze pamiętają, że ten ship to coś więcej niż krótkie pogadanki w gabinecie Wilsona?

Zakładając, że serial ma być do mnie rozrywką, dostarczać przyjemność to oceniłabym jego zadanie w tym odcinku oceniłabym na 0/10.

Jako, że lubię serial, a raczej mam sentyment do tego serialu, to powiedzmy, że dam 2/10... Małe plusik za to "Be better"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
truelies
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:23, 26 Sty 2011    Temat postu:

House nie ma jaj?

Stawienie czoła odwiecznemu wrogowi, i jednocześnie uwolnienie z opresji swoją ukochaną, w tak inteligentny sposób, że jeszcze Twój wróg Cię przeprasza, to jest 'bez jaj'?

Cuddy nie prosiła w sposób:
- O, jak cudownie, że mamusia przyjechała. Zobaczysz, będzie fantastycznie. Wszyscy się będziemy świetnie bawić. MUSISZ TAM BYĆ!
-- rozkazujący.

Tylko:
- O kurdę. Matka przyjechała sprawdzić z kim się zadaję. "Świetnie"... Będzie "fantastycznie", wręcz "nie mogę" się doczekać. MUSISZ TAM BYĆ!
-- jako krzyk pomocy.

Co jest podkreślone właśnie w: "That is what a relationship is. We average our misery."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:50, 26 Sty 2011    Temat postu:

Ani pierwszy schemat, ani drugi nie odpowiada temu co było powiedziane i w jaki sposób było powiedziane.

"We average our misery" -właśnie! Przyjazd matki Cuddy czyni ją nieszczęśliwą, skoro ona czuje się fatalnie, to i House nie powinien czuć się lepiej.
Gdzie miejsce na rozmowę, wspólne szukanie wyjścia z problemu? Jest dyktat i podporządkowanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alejandro
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: South Park xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:46, 26 Sty 2011    Temat postu:

Czy ja wiem, czy taki zły odcinek?
Mi się tam podobał, chociaż żadna rewelacja...
Myślalam, że z matką Cuddy bd jakaś ostrzejsza akcja, a tu tylko tyle.
Wszyscy jakos w bladym tle, jedynie Taub i Rachel mi się tu podobali. Szkoda mi ich, bo to fajny shipp i nie wyobrażam sobie samotnego Tauba... a scena z farbą była taka smutna :<
Tak BTW mam wrażenie, że coś bd między Taubem a Masters

Aha no i dodam, że niesmaczna scena - jew na plakacie i wąsik hitlera - mnie rozbawiła


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alejandro dnia Śro 17:47, 26 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madzia-cuperek
House's Head


Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:26, 26 Sty 2011    Temat postu:

Podobało mi się i nie. Cała sprawa z Arlene, czy jak tam ma na imię matka Cuddy, mocno nakręcona w promosach, a w samym odcinku jakoś było minęło. Niezły był wątek małżeństwa Tauba i cieszę się, że w końcu to zakończyli - końcowa scena z farbą na billboardzie, jedna z lepszych w epie. Wilson rozmazany. House coraz bardziej potulny niczym pantoflarz. Masters zaczyna mnie mocno wkurzać, a medycyny nie zauważyłam... Jestem zła, bo nie tak miało być.

6/10


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madzia-cuperek dnia Śro 20:27, 26 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:42, 28 Sty 2011    Temat postu:

Aż dziw, że tyl osób jest na nie ...
Ja oglądając ten odcinek pomyślałam "kurcze! House znów wraca do formy i jest jak za starych, dobrych czasów!" a pozatym nie wiem czy mi się tylko wydaje ale Hju wyprzystojniał od ostatniego odcinka

Mi się bardzo podobało ale daję 9 bo liczę na więcej




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 7 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin