8x01 "Twenty Vicodin"

madzia-cuperek

Proszę o trzymanie się tematu odcinka.

/ pozdr, m-c

Alcusia

Haloperidol

Wiem, przepraszam. Z rozpędu zahaczyłem już o 2 odcinek.

Kama

Po ponad rocznej przerwie postanowiłam jednak obejrzeć ostatni sezon House'a. Doskwiera mi, że mój kiedyś ulubiony serial się skończył, a ja tych ostatnich odcinków nie widziałam. Wakacje blisko, czas nadrobić, chociaż to już nie ten serial i nie te emocje.

Odcinek nieco naiwny. Poczynając od idiotycznego tłumaczenia się z wjechania komuś w dom, poprzez nową panią doktor (może się wyrobi, ale tu gra kiepsko), po relacje z innymi więźniami (mimo starań wypadają w taki ugładzony, racjonalny sposób).

Główny zarzut: za duży reset. W 6x01 (odcinku, który bardzo cenię) House był sam, ale nie samotny. Jego "naprawa" była jakoś włączona w wypadki sezonu 5 i miała służyć konkretnym wątkom w sezonie 6. W 8x01 - mimo pozornych zbieżności - mamy inną sytuację. Ani to pokuta za finał sezonu 7 (moty winy i kary potraktowany dość schematycznie), ani szansa na naprawienie relacji (tu całkiem zerwanych - w tym z Cuddy już na amen). Akurat teraz wszyscy porzucili House'a, który nagle stwierdza, że zawsze chciał być fizykiem teoretycznym.

Ten odcinek jest, moim zdaniem, zbyt odrębną całością i jeśli miał służyć jakiemuś odkupieniu, to tego nie widzę. A jeśli miał być po prostu nowym początkiem, to nie sądzę, żebym tak zaczęty serial polubiła równie mocno jak ten z sezonów 1-6 (sezon 7 to temat na dłuższy komentarz).

Obejrzałam, szybko zapomnę. Zobaczymy, jak dalej.
7/10

LenaH

Zarąbisty odcinek!

Akcja ze świerszczem była beczna, współczuję temu kolesiowi który jest z Hausem w celi, biedak chyba uznał że z jego strony to "bezintersowna dobroć" i czuje się honorowym przyajcielem naszego manipulatora

Co do "starego Hause", to raczej Hause na dnie, któremu został tylko on sam i musi być tak "bardzo sobą" aby przetrwać, moja empatia wobec niego nie pozwala mi się tym cieszyć, wiedzący że tak naprawdę dalej kocha Coddy i tęskni za swoim zespołem - Bardzo dobrze sobie radzi, ale i tak mi go szkoda