Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

3x22 The Departed

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> The Vampire Diaries - Pamiętniki Wampirów / vd Odcinki / VD Sezon 3.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile punktów oceniasz odcinek?
1
0%
 0%  [ 0 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
3
0%
 0%  [ 0 ]
4
0%
 0%  [ 0 ]
5
0%
 0%  [ 0 ]
6
0%
 0%  [ 0 ]
7
0%
 0%  [ 0 ]
8
0%
 0%  [ 0 ]
9
0%
 0%  [ 0 ]
10
100%
 100%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 2

Autor Wiadomość
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:54, 23 Mar 2012    Temat postu: 3x22 The Departed

Premiera odcinka w USA - 10 maja 2012
TAJEMNICZY BOHATER - Zdeterminowany, aby chronić swoją siostrę, Jeremy podejmuje decyzję która wszystko zmieni. W przykrej teraźniejszości, Elena z utęsknieniem wspomina czas, kiedy jej rodzice, Grayson i Miranda, oraz ciocia Jenna wciąż byli żywi, a jej jedynym zmartwieniem był jej związek z Mattem. Stefan i Damon opuszczają Mystic Falls we wspólnej misji, ale będą musieli się rozdzielić gdy okaże się, że Elena potrzebuje jednego z nich. Caroline i Tyler zmuszeni są do podjęcia zmieniającej życie decyzji. W końcu Bonnie zawiera tajemniczą umowę, która wiąże się z łamiącymi serce konsekwencjami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Pią 15:55, 23 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:57, 11 Maj 2012    Temat postu:

Ten odcinek uświadomił mi, dlaczego od samego początku byłam za Damonem i jest on moją ulubioną postacią w VD. Prawdę niby powszechnie znaną, ale jednak ostatnio nieco zapomnianą. Dla mnie był gwiazdą tego odcinka.
Ale po kolei. Przez pierwsze 10 min nie wiele się działo. Retrospekcje (przynajmniej początkowo) nie wiele wniosły, poza tym, że rzeczywiście widzimy w nich zupełnie inną Elenę. Radosną, z pełną, normalną rodziną. Kontrast pomiędzy dzisiejszą Eleną a tą z 2 kl liceum uderzający. Właściwie dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jest smutna. Przyzwyczaiłam się do Eleny cierpiącej za miliony, jej poświęcenia i dojrzałości i nie dostrzegałam Eleny Zagubionej Nastolatki. Od dawna, jeszcze przed wypadkiem nie wiedziała, czego chce od życia i nie dziwię jej się, bo ta retrospekcyjna Elena jest właściwie moją rówieśniczką i wiem jak to jest gdy nie wiesz czego tak naprawdę chcesz. Oglądając finał po raz 1 zrozumiałam całą złożoność jej postaci, zobaczyłam jak przez te 3 sezony się zmieniała i teraz jest właściwie dobry moment na jej przemianę, myślę, że jest gotowa. Meredith wobec tego uratowała jej życie w tym odcinku 2 razy. Jestem bardzo ciekawa Eleny-wampira i jej przystosowania się do nowej rzeczywistości. W 4 sezonie czeka ją z pewnością długa droga.

Najbardziej wzruszająca scena odcinka to rozmowa Damona i Eleny przez telefon. Pisałam już o tym wielokrotnie, że trudno mnie doprowadzić do łez podczas oglądania filmu czy czytania książki. Ale tym razem tak było. Ian spisał się wręcz fenomenalnie, świetna mimika, miał dosłownie wszystkie możliwe uczucia wypisane na twarzy i rozkleił mnie zupełnie. Widziałam jego ból i płakałam razem z nim, nie mogłam się powstrzymać.
Czy ,,to zawsze będzie Stefan”? Moim zdaniem nie! Scenarzyści wyraźnie małymi kroczkami dążą do Deleny, ale na to będziemy musieli poczekać do końca serialu podejrzewam.
Urzekła mnie scena 1 spotkania Deleny. Gdzieś w Internecie spotkałam się z komentarzami, że Damon był samolubny i wymazał jej pamięć tylko po to, by przypadkiem nie wpaść. Moim zdaniem to nie prawda, przecież ten zły, samolubny Damon mógł ją po prostu zabić. (chyba że powstrzymał się bo wyglądała jak Kathrine)Choć wg mnie w tej scenie widać przebłysk dobrego Damona, pokazał swoją prawdziwą twraz, którą możemy podziwiać dopiero od 2 seoznu. Mówię wam ten serial dąży do Deleny dzisiejszy odcinek mnie w tym utwierdził.
Pozostałe:
1).Pojawienie się Elijahy i Rebeki nie do końca uzasadnione. Tak naprawdę nic nie zrobili oprócz tego, że kilka razy przewijali się na ekranie. I spowodowanie przez Beccę wypadku of course.
2.) Czy tylko ja widziałam troskę Damona o Rebekę?
3.) Od razu pomyślałam, że Car rozmawia z Klausem. Powiedział do niej praktycznie te same słowa co w 3x14 lub 3x15. Oprócz tego Tyler chyba sam się podstawił Bonnie. I kolejne pytanie, czy on zginął czy Klaus tylko opanował jego ciało? Jeżeli zginął, to wychodziłoby na to, że wszystkie pozostałe hybrydy zginęły, a śmierć Eleny uniemożliwia tworzenie następnych. Eksperyment się nie powiódł.
4.) Jeżeli Rick miał być zły to lepiej, że zginął bo nie była w stanie go strawić w nowej roli. Ale scena z Jerem na końcu wspaniała. Oddajcie mi mojego Ricka!
5.) I oddajcie mi Josepha! Klaus bez twarzy Morgana to nie Klaus. Nie wiem jak to zrobicie, ale chcę go z powrotem, jeśli nie to lepiej go zabijcie.
6.) Elena nie lubiła kiedyś Caroline, na to wychodzi prawda?
7.) Matt zachował się jak prawdziwy przyjaciel i bardzo podobał mi się w tym odcinku.
Czy on przeżył ten wypadek?
8.) Jeszcze do Damona. Jego ,,nie, nie, nie”, oraz gra Iana w czasie rozmowy z Elenę, walce z Alarickiem i szpitalu chwytały za serce. Dlaczego on zawsze musi dostawać po czterech literach, nie dość się nacierpiałł?

9.) Stefan jak Stefan, ani ziębi, ani grzeje. Wybór Eleny całkowicie przewidywalny. Ciekawe co zrobi gdy uświadomi sobie, że jej argument był nie trafiony.
10.) W pocałunku Steleny zero pasji. Nie widziałam tam tego uczucia jakie widziałam w 3x19 podczas kissa Deleny.

To teraz pozostało czekać do września i wałkować powtórki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bajeczka dnia Sob 22:37, 12 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:30, 12 Maj 2012    Temat postu:

Odcinek jest po prostu bombą emocjonalną, rzadko się zdarza, żeby (prawie) wszystkie sceny trzymały mnie w takim napięciu, zwykle jeden wątek pozwala mi trochę odpocząć. Wszystkie wielkie słowa o wracaniu do początku serialu, szoku, zmianie postrzegania rzeczy się sprawdziły, nie jestem rozczarowana. To byłby wspaniały finał, gdyby nie jedna sprawa.

Rick! Ernesto, mimo genialnego zwrotu akcji, miał średni początek. Gdy "przebijał się na powierzchnię" nie do końca mnie przekonywał, członków Rady zabijał też jakoś tak amatorsko, ale wampir Ernesto to prawdziwy badass. Działa szybko, ale nie pochopnie, jest twardy, bezwzględny, skupiony na swoim zadaniu i oddany mu w stu procentach. Gdy zabija Klausa i wskazuje Rebekę: "next!", ciarki mnie przechodzą. Matt Davis zagrał doskonałego łowcę (powiedziałabym, że lepszego niż dobry Alaric, ale scena z duchem przypomniała mi, jak lubiłam Ricka i nie potrafię wybrać pomiędzy nimi). Chyba nie do końca do mnie dotarło, że Rick już nie żyje i nie wróci. To wszystko wydarzyło się za szybko - pożegnanie, przemiana, krótkie wampirze życie i śmierć. Jak z Jenną. Dużo czasu upłynie, zanim się z tym pogodzę.

Wracając do odcinka, Rick popełnia tylko jeden błąd - jakby nie nauczony żadnym doświadczeniem, przebija kołkiem ciało Klausa, ale zamyka trumnę, żeby się przypadkiem nie spaliło, bo jeszcze może się przydać. Po Esther, zmartwychwstającej raz na miesiąc, mógłby się postarać wypełnić swoją robotę do końca zamiast robić spektakularny efekt. Ale to zaniedbanie wyszło jednak na plus, bo nie wyobrażam sobie Klausa pozostającego w ciele Tylera na dłużej. W rozmowie Tyleroklausa z Bonnie w piwnicy nie widzę Klausa. Wolałabym zobaczyć Klausa w ciele Stefana, myślę, że Paul dobrze by to zagrał, poza tym chciałabym zobaczyć Paula w innej roli niż Stefan (Paul robi się strasznie seksowny, gdy mu dodać trochę badassizmu ). Ale, jak rozumiem, potrzebujemy ciągnąć trójkąt Tylerinelaus dalej, choć mnie on naprawdę średnio interesuje, a scena, w której Caroline mówi Tylerowi, że może zostawić wszystko i z nim uciec, jest jedyną w odcinku, która nie wzbudziła we mnie większych emocji.

Za to scena spotkania Car i już przemienionego Klausa, była naprawdę dobra. Klaus musiał zdębieć, kiedy się dowiedział, że nie żyje, ale w mig się ogarnął i skapnął, że musi teraz odegrać scenę śmierci Tylera. Tylko że Klaus nie ma najmniejszego pojęcia, jak to ma się stać! Decyduje się więc na trochę bólu i kaszlu, pewnie licząc, że Caroline też nie widziała śmierci Sage, ewentualnie skomentuje, że u niej było inaczej i powie jak, a on się dostosuje lub winą za różnicę obciąży fakt bycia hybrydą. To było boskie; błyskawiczna reakcja i świetne wykonanie. Słowa o pięknym życiu czekającym Caroline były jednak tak nie-Tylerowe i tak Klausowe, że nie wróżę Klausowi długiej konspiracji w następnym sezonie.

Pozostaje jeszcze pytanie, jak Bonnie udało się przenieść duszę Klausa do ciała Tylera bez świeczek i Tylera. Klaus przejmujący ciało Ricka to skomplikowany proces, Esther miała łatwiej, bo była potężną czarownicą czerpiącą moc na lewo z podejrzanych źródeł, ale Bobbie? Jedynym możliwym wyjaśnieniem wydaje mi się współpraca Tylera. Musiał wiedzieć wcześniej, co Bonnie zamierza i dostosować się do jej zaleceń. To też wyjaśnia, dlaczego Tyler nalegał, że to on pożegna się z Bonnie za ich oboje. Gdyby nie chciał uniemożliwić skontaktowania się tej dwójki, po co miałby iść zobaczyć się z osobą, z którą nigdy nie był blisko? Nie powiedzenie niczego Caroline musiało go wiele kosztować, ale nie mógł ryzykować, że Caroline powie o wszystkim Elenie.

Co do Bonnie, zdanie "skończyłam z byciem popychadłem" zapowiada się nieźle. Bonnie ma już nawet dom, więc mogą rozwijać jej postać, byle jakoś z sensem, bo inaczej będzie nuda łamane przez irytacja. Ale wierzę, że motyw z czarną magią można fajnie poprowadzić.

Pytanie za pięć punktów: dlaczego Stefan prawie nie zareagował, gdy się dowiedział, że Klaus nie żyje? Jeszcze zanim odbiera telefon, wygląda, jakby to właśnie podejrzewał, a słowa Damona kwituje miną "tak myślałam". Przecież jedyne co wie w tym momencie to to, że Alaric nie pojawił się w lesie, czyli nie kupił wersji Jeremy'ego. Skąd jednak miałby się dowiedzieć, gdzie naprawdę jest ciało Klausa, a jeśli spodziewał się, że Rick jednak znajdzie Damona, to czemu do niego nie zadzwonił? Na marginesie, kwestia, jak Rick dotarł do tego magazynu, jest naprawdę ciekawa, skoro znajduje się on 150 kilometrów od Mystic Falls. Po tablicach samochodu...? Czyj to w ogóle samochód? A może ktoś śledził Bonnie? Policja wydaje się naprawdę dobrze działać, gdy nie przewodzi jej szeryf Forbes.

Chcę jeszcze dodać, że chowanie rzeczy przez Damona osiąga wyżyny komizmu. Moonstone, kołek, a teraz trumna w schowku numer 1020, w policyjnym kodzie oznaczający nie mniej, nie więcej, tylko "lokację" (gdy centrala pyta patrol o 10-20, oznacza to po prostu "gdzie jesteś?"). Już widzę, jak Damon szuka w myślach odpowiedniej liczby i, zadowolony z siebie, wpada na 1020

Słowo o Elajdży - tekst, że może przetrzymanie Klausa w trumnie przez kilkadziesiąt lat może w końcu go czegoś nauczy, był taki... starszobratowy. Elijah jest podobno starszy od Klausa, choć tego się raczej nie czuje.



Nie sądziłam, że Elena zmieni się w wampira tak szybko. Myślałam o przyszłym sezonie, raczej o jego końcówce. Ale w połowie serialu dostaliśmy doskonałe podsumowanie wszystkiego, co się wydarzyło w jej życiu i uzupełnienie w postaci nowych faktów, które zupełnie zmieniają poglądy na parę rzeczy.

Flashbacki przewijające się przez cały odcinek mogły stanowić pewną wskazówkę, przygotowanie do przemiany Eleny, jednak promocja serialu tak bardzo skupiła się na wyborze Eleny, że uznałam to za mało prawdopodobne. Nawet gdy w promo zasugerowano, że wypadek na moście się powtórzy - a właśnie tak Elena została wampirem w powieściach. Ale gdzie książki, gdzie serial, myślałam. Okazało się, że ten odcinek zbliżył nas do historii opowiadanej przez LJ Smith.

Książkową Elenę trudno polubić. Jest popularną, dość egoistyczną nastolatką, "królową szkoły", czyli stereotypową licealistką z amerykańskich filmów. Taką ją widzimy we flashbackach - cheerliderka umawiająca się z kapitanem drużyny, imprezująca do późna (w ukryciu czego pomaga jej ciotka). Elena wydaje się szczęśliwa (kto się budzi za piętnaście siódma z taką energią? Zazdroszczę). Widzimy, od jakich relacji zaczął się serial - Elena nie była szczera z Mattem i w pilocie będzie mieć do niej żal za takie potraktowanie go; Caroline niby się z nią przyjaźniła, ale widziała w Elenie konkurentkę, więc czasami bywała trudna do zniesienia; Bonnie i Elena były prawie jak siostry i nic ich nie dzieliło. Te dwie pierwsze relacje ewoluowały w bardzo pozytywną stronę, z kolei z Bonnie jest chyba jeszcze jakaś kwestia do rozwiązania. Elena, co jest naturalne, była skupiona na sobie i swoim życiu i gdy zdarzył się wypadek, z którego to ona wyszła cało, choć to ją ojciec musiał odebrać z imprezy, a matka jechała pocieszyć, nic dziwnego, że zaczęła się obwiniać. I myśleć o innych. I często stawiać ich przed sobą. I w ten sposób mamy książkową Elenę, pokazaną w sposób, jaki pozwala nam ją polubić i zachowuje ciągłość postaci.

Podobało mi się, że nie ma jednej osoby odpowiedzialnej za przemianę Eleny w wampira. Doprowadziło do tego mnóstwo wydarzeń i wybory podjęte przez kilka postaci. Meredith podała Elenie wampirzą krew i zdecydowała się nikomu o tym nie powiedzieć, żeby oszczędzić wszystkim kolejnego powodu do zmartwień (choć mam podejrzenia, że może powiedziała Elenie? Nie było jej, gdy Elena na szybko opuszczała szpital, ale mogła do niej zadzwonić i powiedzieć, żeby na siebie uważała). Matt postanowił zabrać Elenę z miasta, choć ona wyraźnie nie chciała tego zrobić. Stefan i Damon zdecydowali, że to Stefan wróci do Mystic Falls, a Damon dokończy misję pozbywania się ciała Klausa. W końcu Elena podjęła decyzję o zawarciu układu z Elijahem, gdy ten wspomniał o nierozdzielaniu go z bratem. W ten sposób przemiana Eleny jest faktem, za który nie można tak naprawdę winić nikogo, choć Damon na pewno będzie winił Stefana. Bo nie mamy wątpliwości, ze Damon uratowałby Elenę. Ale, pomijając oczywisty fakt, że Stefan mógł uwolnić Elenę z pasów (które naprawdę nie odpinają się pod wodą? A instalacja przestaje działać i okna nie da się otworzyć już po paru sekundach od wpadnięcia samochodu do wody?) i zostawić, by sama wypłynęła, a samemu ratować Matta, Stefan nie mógł postąpić inaczej. Jakby jeszcze było mało mówienia o samodzielnym podejmowaniu decyzji, obiecał Elenie, że zrobi wszystko, by ochronić jej bliskich. I obietnicy dotrzymał. Nie mogę nie docenić tego uczynku. Podobieństwo sytuacji w obu wypadkach - ktoś inny poświęca się, by uratować bliską osobę, a Stefan umożliwia to, nie myśląc o własnym interesie. Mało tego, to doskonała klamra łącząca Stelenę.

Stefan najpierw ratuje Elenie życie, a następnie pozwala jej umrzeć, w międzyczasie pozwalając jej dojrzeć, zmienić się, przeżyć miłość, doświadczyć problemów, niebezpieczeństwa i cierpienia - życia. Przez te półtora roku Elena przeżyła bardzo wiele i nauczyła się, jak dużo może znieść, że jest silna i odporna psychicznie, że nie ma łatwych wyborów, że świat nie jest czarno-biały, a ludzie dobrzy i źli oraz że wszystko niesie ze sobą konsekwencje. Przekonała się, że nie może żyć według oczekiwań innych ludzi. Oczywiście, że są rzeczy, z którymi nie do końca sobie radzi, oczywiście, że zrobiła mnóstwo głupich rzeczy i podjęła dużo kontrowersyjnych decyzji. Dalej by tak było, gdyby przeżyła wypadek, ale cóż, jej życie dobiegło końca. Zanim to się stało, Elenie pozostał jeszcze jeden problem do rozwiązania - co ze Stefanem i Damonem?

Spoilery mówiły, że Elena wybierze, że jej decyzja będzie dotyczyła aktualnego momentu i że znajdzie się w sytuacji, w której będzie mogła mieć przy sobie tylko jednego z Salvatore'ów. "Mieć przy sobie" brzmi trochę egoistycznie, skoro to oni żegnają się ze światem, ale trudno tu chyba stwierdzić, który z nich potrzebował jej bardziej. Można by zapytać, czy gdyby Stefan wsiadł w samochód i pojechał w stronę Damona, a Damon ruszył do Mystic Falls, to czy spotkaliby się w połowie drogi (75 kilometrów w godzinę brzmi realnie), Elena też pewnie by dotarła, ale nie o to chodzi.

Elena wybiera Stefana, bo zjawił się w odpowiednim momencie w jej życiu. Gdy zaczyna się serial, to jest nasz punkt zero i to do niego odnosimy większość wydarzeń, ale przecież życie istniało też wcześniej. Ta jedna scena ze wspomnieniem Damona zmienia bardzo wiele w naszym postrzeganiu. Damon od początku był "tym trzecim". Historia toczyła się z punktu widzenia Stefana (który nawet zwraca się do widza: "this is my story") i Eleny. Oboje piszą dzienniki, poznajemy większość ich myśli i wszystkie motywy, to bohaterowie "odkryci", widz oglądając jakby stoi obok nich. Damon to bohater "zakryty", widzimy go przez pryzmat innych postaci, jego motywy często są niejasne, wiemy o nim tylko tyle, ile wywnioskujemy z jego wypowiedzi i zachowania. Niewiele scen ukazuje nam Damona, nawet we flashbackach z "1912" został potraktowany trochę po macoszemu, choć to bardzo ważny odcinek dla jego postaci. Pierwszy sezon to od początku do prawie samego końca historia Eleny i Stefana. Ich spotkanie, "epicką" miłość bierzemy taką, jaka jest, to punkt wyjścia historii. I nagle okazuje się, że niewiele brakowało, a historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Nie istnieje coś takiego jak przeznaczenie. Elena równie dobrze mogła poznać najpierw Damona - i poznała. Damon polował gdzieś z dala od miasta, ale miał zamiar wkrótce się w nim pojawić. Nie wiemy, co sprawiło, że jednak wyjechał, ale gdy wrócił, w głowie miał tylko Katherine i zapomniał o dziewczynie, która flirtowała z nim tamtego wieczora. Powiedział jej wtedy "I want you to get everything what you're looking for", bardzo dziwne zdanie, jeśli chodzi o zauroczenie, bo można je w różny sposób zinterpretować. Prawdopodobnie Damon długo nad nim nie myślał i to był wstęp do właściwego rozkazu, jakim było zapomnienie o tej rozmowie. Gdyby Damon wtedy wrócił, nic by nie znaczyło. Ale nie wrócił i wydaje mi się, że ono wpłynęło na Elenę, i popchnęło ją w ramiona Stefana. Sama przyznaje, że zakochała się w nim instynktownie. Przez cały trzeci sezon nie potrafiła pozwolić mu odejść, zupełnie jakby coś ją powstrzymywało. Elena znalazła w Stefanie to, czego chciała, tylko że to nie było to, co miał na myśli Damon, bo tego chciała Elena sprzed wypadku. Elena po wypadku pragnęła bezpieczeństwa i ochrony przed światem, i chciała znowu chcieć żyć. Stefan jej to dał. I wydaje się, że nawet Stefan po przejściach wzbudza w Elenie poczucie bezpieczeństwa, bo na tej podstawie wytworzyła się między nimi więź.

W przypadku Damona, myślę, że jej problem to fakt, że Damon to teraz dla niej "za dużo". Nie ogarnia tego, przyznaje, że gdy jest z Damonem, to ją całkowicie pochłania. To może być ta "the worst thing" z wypowiedzi Rose, uczucia tak intensywne, że aż niszczące, zresztą w przypadku Damona jest tak samo, Damon wciąż uczy się z tym radzić. Elena na tym etapie życia nie potrafi być z Damonem, może nie chce - bo to, czego chciała wtedy (myślę, że Damon z tym trafił) wciąż nie pokrywa się z tym, czego chciała teraz. Ale od teraz Elena będzie wampirem, z funkcją wyłączania emocji. Jej emocje zostaną zwielokrotnione i będzie musiała sobie z nimi poradzić. Przypomni sobie tę rozmowę sprzed wypadku i wyznanie Damona w 2x08. Na pewno inaczej będzie patrzyła na sprawę wampiryzmu. Wszystko to zdaje się prowadzić ku Delenie i kolejne kroki zobaczymy w następnym sezonie.

Jeszcze co do rozmowy telefonicznej - Ian perfekcyjnie zagrał tę rezygnację, a przy "Maybe if you and I had met first" robi taki grymas, bo wie, że się spotkali first, ale on wtedy nie wykorzystał szansy. Bo on musiał przejść całą tę drogę z kochaniem dziewczyny brata, żeby to się stało możliwe. Gdy Elena próbuje załagodzić odrzucenie, mówiąc, że wraca też do Tylera i Caroline, Damon chce prostej, szczerej odpowiedzi. Zadaje jej pytanie o wybór, bo umiera, wcześniej nie naciskał (tylko sprzeciwił się tej ucieczce w 3x19), nie podnosił kwestii, a gdy w 3x21 na ganku Elena zaczęła o tym mówić, zmienił temat. Teraz chciał wiedzieć i pogodził się z tym, co usłyszał.

"It's Mystic Falls, nothing bad never happens here" - mina Damona jest bezcenna W ogóle mgła, leżenie na drodze, arogancki uśmiech, włosy bardziej w nieładzie - tęskniłam za tym, miło było zobaczyć takiego Damona jeszcze raz, choć oczywiście wolę go w jego aktualnej wersji. Wspomnienie tego spotkania najwyraźniej dało Damonowi siłę do walki z Rickiem. Co w tym jest, że praktycznie martwy facet, który właśnie został setny raz rzucony przed dziewczynę, musi jeszcze przyjmować ciosy od swojego byłego przyjaciela, aktualnie wampirzego łowcy wampirów? A, to Damon. Udało mu się nawet wytrącić Rickowi kołek z ręki! Damon jest naprawdę dobry. W ogóle to zgranie w czasie wypadku numer dwa i walki Damona o życie wyszło naprawdę dobrze.

"Our life is a one big coin toss" - czy może być mniej trafne zdanie? Losy tej dwójki są tak ze sobą splecione, a tyle zależy od przypadku, że bardziej się już nie da.


To chyba najważniejsze rzeczy po odcinku, jakie nasuwają mi się na myśl. Dużo rzeczy muszę jeszcze przemyśleć. Uważam, że przemiana Eleny została zrobiona w dobrym momencie, będziemy mieć dużą zmianę w dynamice praktycznie relacji Eleny, a trójkąt wpłynie na nowe wody. Pozostaje mnóstwo pytań, ale odpowiedzi zapowiadają się ciekawie. Kto będzie rządził w mieście, czy Rada przetrwa bez Alarica, jak Elena dostosuje się do bycia wampirem, czy Klaus będzie umiał malować konie ręką Tylera, czy Bonnie odbije, czy czwarty sezon skończy się Deleną? Ja chcę się tego dowiedzieć

PS Granatowa koszula na koniec sezonu Ostała się przez fakt, że Damon nie zdjął kurtki - dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:17, 12 Maj 2012    Temat postu:

Jak zwykle sporo miałam przemyśleń, mój naadrenalinowany mózg pracował na przyśpieszonych obrotach, może być trochę chaosu na tą chwilę, bo mimo usilnych prób, nie przeskoczyłam jeszcze emocji na tyle, by na chłodno wszystko objąć umysłem.
Tradycyjnie bez czytania wcześniejszych postów.


Pierwsza scena retrospekcyjna i pierwsze drobne refleksje- czy rodzicom nie przeszkadza, że ich nastoletnie córki ganiają w tak kusych odzieniach? I czemu niebiologiczna matka Eleny jest do niej bardziej podobna niż którykolwiek z rodziców biologicznych? Cuda panie, cuda
Miło było zobaczyć znów Jennę, brakowało mi jej.

Scena Damon- Stefan w aucie- gdy Damon mówi Stefanowi jak go docenia- urocza. Oni w ogóle całkiem się zgrali od kilku odcinków, zastanawia mnie czy przypadkiem dużego wpływu nie miał fakt, że Stefan- odkrywszy iż Elena obdarzyła uczuciem i Damona, a i ze strony brata owo uczucie nie jest przelotne- zaczął traktować go trochę bardziej jak równego i zauważać jaki naprawdę jest, zamiast tkwić w przekonaniu, że zły i niewiele wart.

Alaric snujący swoją wizję idealnego miasta, do którego zamierza doprowadzić, to taki hot evil Mistic Falls Ranger. Choć w sumie nie chodzi o to, że on jest evil, bo jego przesłanki są jak najbardziej czyste, tylko po prostu zbyt skrajnie rozumuje. Metody w drodze do osiągnięcia sukcesu też skrajne Ale trudno mu odmówić racji, mimo wszystko. Wampiry SĄ przyczyną całego zła i tyle. Inna sprawa, że nie można ich tak brać jedną miarą wszystkich.

Caroline nadal jest urocza, potrafi być twarda, ale jednocześnie jest tak bardzo opiekuńcza i kochająca, że trudno jej nie docenić.

Czemu na stoliczku w salonie stoją dwa zdjęcia- Eleny solo i Eleny z rodzicami? Jeremy jest tym rodzajem osoby, co nie lubi swoich zdjęć i nie pozwala sobie ich robić, czy co?

Rzuciło mi się w oczy w retrospekcji nr 2., że Elena ma z Mattem mniej więcej tyle samo chemii, co ze Stefanem- absolutnie bez porównania z tym co się dzieje, gdy jest delenowa scena (i sypią się iskrrrry). Nie wiem czy to jest kwestia życzeniowości mej, czy gry Niny, ale zdecydowanie widzę tę różnicę.

Nie chce mi się sprawdzać, ale zdawało mi się, że o swoich psajko mocach Bonnie zaczęła mówić dopiero sporo później i to na początku raczej w formie lekko prześmiewczej, że babcia jej powiedziała, że jest łyczem, ale ona niezbyt wierzy. Ale to szczegół.

Z tym stefanowym pozwalaniem Elenie na robienie tego, co zechce, to ja od zawsze mam trochę problem. Bo absolutnie nie pochwalam narzucania komuś (komukolwiek, a zwłaszcza komuś bliskiemu) swojej woli i przymuszania, by ta osoba robiła coś wbrew sobie samej- ale jednocześnie wszystko jednak musi mieć swoje granice. Najlepszy przykład jest na końcu odcinka, gdy Stefan słucha Eleny i ratuje Matta, nie ją- no sorry, ale serio to jest już moim zdaniem skrajność- może zabrzmię jak paskudna egoistka- i trudno, przynajmniej jestem szczera- ale gdybym stanęła w takiej sytuacji, to NA PEWNO uratowałabym tą osobę, którą kocham- nawet kosztem nienawiści ze strony tej osoby, że nie zrobiłam jak chciał/a- bo pewnie w końcu by zrozumiał/a, że szlachetność trochę jakby zanika w momencie, gdy ktoś dla nas najważniejszy jest w sytuacji zagrożenia życia. Dlatego ja zawsze bardziej szanowałam Damona- nie podobało mi się może do końca jak np. w 2. sezonie narzucił Elenie stanie się wampirem wbrew jej woli, ale jednocześnie za każdym razem, gdy próbowała się pakować w głupią sytuację z tymi swoimi altruistycznymi motywacjami, to usiłował ją zatrzymać i ja to rozumiem i czuję. Robiłabym to samo, nigdy nie pojmę jak można pozwoli komuś, kogo się kocha, pakować się w przysłowiową paszczę lwa. Przecież uczucie- przyjaźń, miłość- nie polega na ślepym zgadzaniu się i przytakiwaniu drugiej osobie. Szanowanie decyzji i wyborów- tak, ale jednak są pewne granice. Np. te życia i śmierci.

Alaric mądrze i przekonująco mówił do Jeremy'ego podczas ich spotkania w Grillu, naprawdę bardzo ciężko mu odmówić racji i byłam pewna, że Jeremy- który chyba wbrew pozorom najwięcej cierpi przez wampiry z wszystkich ludzi, bo Elena ma chociaż z tego uczucie i cielesne przyjemności- się zgodzi, bo argumenty miał Rick niepodważalne. Zwłaszcza w obliczu tego jak wygląda życie rodzeństwa Gilbert i ich znajomych odkąd pojawiły się w nim wampiry.

Pojawienie się Elijaha było chyba dla mnie najbardziej wyczekiwanym w finale (jednocześnie bałam się, że będzie to jego pożegnanie z serialem) i znów mnie ujął- swoimi manierami, swoim wzbudzaniem zaufania, swoją taką... prostolijnością. Przykro, jeśli już nie będzie dane nam go oglądać.

"No, no, no, no, no! Did I mentioned no?" Damon jak zawsze wnosi humor w ponure sytuacje i jak zawsze protestuje, gdy Elena jest bliska wpakowania się w niebezpieczny układ. Stefan jak to on daje jej wolną rękę- a niechże se potencjalnie biega najgroźniejszy wróg Eleny po świecie- ten sam, który usiłował upuścić jej całą krew wczoraj- ważne, że Elena tak zadecydowała.
To naprawdę mnie nieco żenuje.

Pani szeryf nadal we wdzianku szeryfa, choć straciła posadę. Biedna, nadal nie rozwiązała żadnej sprawy, ale przynajmniej może dostanie jakieś ubrania teraz? Choć nie wiem, Bonnie o dom się nie mogła doprosić tyle czasu

A propos uciekania z miasta Caroline i Tylera, miałam przemyślenie- członkowie Rady ćpają werbenę, by nie dać się zakompelować przypadkiem, prawda? A skąd ją biorą? Wydawało mi się, że jedyną plantacyjkę miał "wujek" Zack. No ale to tak nawiasem, pewnie znowu coś zapomniałam lub przegapiłam

Enyłej, wracając do Caroline i Tylera, to w sumie kurczę, trochę mnie ubawiła ta scena: rodzice mówią- tu macie pieniążki, fałszywe dowody, papiery ze szkoły wam załatwimy, uciekajcie razem z domu. Taka trochę odwrotna sytuacja jakby Niemniej musiało im być niełatwo, bo obu matkom zostało tylko to jedno dziecko, a teraz i ich muszą się pozbyć z życia(powinny teraz razem zamieszkać i się pocieszać oraz znosić niechęć społeczeństwa, która na pewno je czeka). Niemniej pomysł uważam za dobry- tak naprawdę są w tej całej historii tylko pobocznymi bohaterami i nikt się z nimi specjalnie nie pieści- ucieczka i zaczęcie życia od nowa, gdzie indziej- to bardzo dobre rozwiązanie. Zakładając, że Klaus faktycznie bezpiecznie tkwi w stanie hibernacji, a na to wyglądało.
Jednocześnie trochę mnie bawi entuzjazm- zwłaszcza Caroline. Ja wiem, że zabrzmię może jak maruda, ale jak ona mówi, że może z Tylerem spędzić całe życie uciekając, to ja się trochę pukam w czoło. Ale nastolatki już tak miewają, że wydaje im się, że siła uczucia zakochania na początku oznacza, że już zawsze tak będzie. Niemniej, tak czy owak, tu była kwintesencja Caroline- z jednej strony optymistycznie wierzy, że wszystko się uda, póki będzie z ukochanym, z drugiej strony odmawia wyruszenia od razu, bo musi zobaczyć się z przyjaciółmi, a w międzyczasie musi zabrać ze sobą lokówkę. Cieszę się, że gotuje jej się (zaiste interesujący) wątek w nowym sezonie, bo strasznie lubię na nią paczeć, a ów wątek gwarantuje jej czas ekranowy.

Bonnie i Damon wyglądają ze sobą najs. Nic na to nie poradzę, ale w tym odcinku Bonnie nie wkurza mnie zupełnie (w sumie od kilku odcinków jest całkiem lekkostrawna dla mnie), a oni dwoje mają całkiem interesującą chemię (piszę to świadoma faktu, że mogę zostać singlem horumowym wkrótce ) (i wcale na moją opinię nie ma wpływu wypowiedź Iana, który wyznał, że shipuje Donnie ;p), a skoro twórcy jednak zamierzają się trzymać książek, to jest to parring raczej nieunikniony i lepiej się pogodzić z tym już teraz ;D
Wracając do Bonnie- zabawne jest jak wszyscy się telepali nad sobą i osobami różnymi, a nikomu do głowy nie przyszło, że nie tylko Damon, Stefan, Caroline, Tyler są zagrożeni gdy dednie Klaus, ale również matka Bonnie. I zapomnieli, że Bonnie, jakby nie było, jest łyczem (i to ostatnio nawet nieźle sobie radzi z tą funkcją) i jak zwykle została odepchnięta nieco na ubocze. No to mamy, Klaulera. Punkt dla Bonnie za twardą dupę i zadbanie o własne interesy, minus pięćdziesiąt punktów za brak wyobraźni- no bo serio, co ona sobie wyobraża zostawiając Klausa przy życiu? Że odjedzie na jednorożcu i co miesiąc będzie jej wysyłał kartkę z pozdrowieniami w tęczowej kopercie?

Inna sprawa, że oni wszyscy niekoniecznie mieli pomysł co w obecnej sytuacji zrobić, niby problem klausowy był chwilowo odsunięty do skrytki nr 1020, ale przecież był jeszcze zwampirzony Już- Wcale- Nie- Alaric, połączony z Eleną. Trudno to jednak obejść. Ilość problemów do zażegnania trochę wszystkich chyba przerosła. A mnie przerosło niestety rozumienie akcji. Nie do końca zczaiłam co Bonnie miała zrobić z Klausem, że tam z Damonem do niego przybyła, oraz co oni wszyscy planowali zrobić Rickowi, jak go złapią w zasadzkę. Pojmać go i hodować w piwnicy Salvatore'ów? Czy zasuszyć na pamiątkę? Cholibka, za dużo emocji, mózg mi paruje i nie przyswaja wystarczającej ilości informacji.
Ooook, już pamiętam- chcieli śmignąć Alaricowi kołek, żeby nie zagrażał wampirom. Aczkolwiek i tak nie wiem czy następnie planowali zrobić z niego susz czy może zameldować go w piwnicy. Albo może to i to.

Scena, w której Stefan rozmawia z Eleną, a następnie ją całuje nasunęła mi refleksję, iż w tym sezonie twórcy stawiają na pocałunki z zaskoczenia. Buuu oni, bo jak na razie ten rodzaj napaści seksualnej był typowy tylko dla Deleny.

I znów powrót do tematu, który powyżej omawiałam- różny rodzaj wsparcia braci S. dla decyzji Eleny. Damon bardzo dobrze podsumował ten temat- Elena by go znienawidziła za uniemożliwienie zrobienia czegoś bardzo ryzykownego i nie do końca mądrego, ale byłaby żywa. Z całą moją sympatią do Stefana, ale po prostu NIE UMIEM poprzeć jego sposobu traktowania pewnych sytuacji. Potwierdza się podczas tej rozmowy również moja wizja, że Stefan to po prostu nie umie dyskutować z użyciem argumentów. Czasem mam wrażenie, że sporo jego działań nie opiera się na głębszym przemyśleniu sprawy, ale na pozwalaniu innym, by podejmowali decyzje i dostosowywaniu się doń.

Czy jestem nienormalna, że endżojowałam moment, w którym Rick trzymał Damona w uścisku? To taka urocza dalaricowa scena (co prawda byłoby znacznie uroczej gdyby na końcu Rick nie złamał Damonowi karku, ale nie czepiajmy się szczegółów w obliczu deficytu scen dalaricowych, oraz ich braku w przyszłości *puacze donośnie i żałośnie i zupełnie nieelegancko*). I tak jak Damon chciałabym wiedzieć jak Rick odnalazł Damona, dżipiesa mu wmontował, czy jak? (tak, uznałabym to za słodki bromance'owy czyn )

Elena znów mówi o tym, że nie może stracić kolejnej osoby. Czy ona nie zauważyła, że jak to mówi, to właśnie tak się dzieje?

Fajnie połączyli retrospekcyjną rozmowę Eleny z matką, która mówi (matka, nie Elena ani rozmowa), że powinna uwolnić Matta, z sytuacją obecną, w której Matt uprowadza Elenę. Gdybym zaczęła oglądać od tego momentu, to bym odebrała tę drugą sytuację jako konsekwencję pierwszej W ogóle przyznam, że podoba mi się ten sposób pokazywania wspomnień- nie od czapy, ale jako skutek jakiejś sytuacji w serialu, spójnie.
Matt w końcu zrobił coś zdecydowanego, takie momenty rzadkie sprawiają, że w ogóle go zauważam w jakiś sposób- miałam nadzieję, że go jakoś spikną z Rebeką, bo całkiem stanowczy jest w kontaktach z nią i to taka miła odmiana na tle jego chodzenia i paczeeeenia w tle gdzieś.
Później, gdy dowiaduje się, że Tyler umiera, wściekle krzyczy. I czyżby to był pierwszy krzyk z płuc tego osobnika w historii vd? Bo takie mam wrażenie.
Tak czy owak- plus dla Matta za akcję z uprowadzeniem, całkiem niegłupi pomysł na krótką metę się zdawał być, fajnie sobie to chłopaki wymyślili- odciągnąć na chwilę Elenę z epicentrum wydarzeń- bo ile razy może być używana do różnych celów (często jako karta przetargowa) lub ile razy może patrzeć na śmierć lub cierpienie?

Damon i Rebekka uciekający cichcem z trumną to jeden z lepszych (nielicznych) elementów komicznych odcinka imo obok haseł Damona ofkorz.

Muszę przyznać, że Joseph naprawdę dobrze zagrał, zwłaszcza jak na to, że miał do dyspozycji tylko różne sposoby ekspresji przy pomocy oczu. A i umieranie mu nieźle wyszło, przez chwilę nawet było mi go żal- ja się chyba za szybko przywiązuję, bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że w następnym sezonie miałoby nie być Oryginalsów. Z jednej strony mnie naprawdę drażnią (poza Elajdżą ma się rozumieć), ale z drugiej jakoś tak przywykłam do nich. Plus są taką bandą, że pusto się zrobi jak znikną (kiedyś tam, nie wiem kiedy).

Damon wypinający odzianą w granatową koszulę ( warto było czekać na finał) pierś w obronie Rebeki wzrusza, w tym momencie jestem wściekła, że Elena i wszyscy ci "Damon to samo zło" ludzie tego nie widzą. W ogóle ten facet powinien zatrudnić kogoś od PRu ;D

I znów scena, w której widzę zmianę w Stefanie- wyglądał na naprawdę przejętego faktem, że Damon nie zdąży dotrzeć do MF przed potencjalną śmiercią i nie pożegna się z... Eleną. Nie wiem, może to życzeniowe, ale serio sprawia wrażenie, że zaakceptował i szanuje uczucia Damona wobec tej kobiety. Tyle czasu miałam ochotę walnąć Stefana w ucho za to, że nie traktuje poważnie Damona i nareszcie się doczekałam.

Strasznie dużo dzwonią w tym odcinku. Dobrze, że akcja VD dzieje się w czasach obecnych, bo gołębie pocztowe mogłyby trochę zawieść

Postawienie Eleny przed wyborem: jesteśmy pośrodku drogi między Damonem a Stefanem i musisz wybrać do którego cię zawieźć- bardzo ciekawy pomysł, na pewno kreatywniejszy niż banalne "powiedz którego wolisz, bo nas już wszystkich wkurzasz". No i wybór Eleny- nawet nie ten w którą stronę mają jechać, bo jest zrozumiałe, że chciała wrócić tam, gdzie większość zagrożonych bliskich osób się znajduje, wszak to Elena- absolutnie mnie nie zaskoczył. Napatrzyłam się na tyle scen, w których ona- czasem wbrew wszelakim prawom logiki- leci do Stefana jak ćma do ognia, że po prostu wiedziałam, że jego wybierze (prawda, Al, że wiedziałam? Teraz mamy bardzo emocjonalną scenę, jedną z trzech, które mnie wzruszyły w tym odcinku- Elena została przyciśnięta i daje kosza- używając jak głupia argumentu, który jest bezpodstawny trochę, bo przecież Damon był pierwszy w jej życiu, ale ten kołek się oczywiście nie przyznał- być może umierającemu Damonowi. Patrzenie na niego w takiej sytuacji mnie boli, nie zasłużył sobie na bycie tym drugim- wręcz przeciwnie, w takich sytuacjach jak ta- a było ich niemało- marzę o kimś, kto doceni i pokocha Damona i postawi go ponad wszystkich Stefanów świata. W każdym razie, kończąc komentarz co do tej sceny- bardzo musiało to być niezręczne, tak wielkie wyznanie, gdy obok siedzi Matt. Sama nie wiem dla którego z tych dwojga bardziej niezręczne.

Zupełnie inaczej mi się ogląda scenę pożegnania Caroline i Tylera, gdy wiem, że to Klaus steruje jego ciałem. I przyznam, że podobało mi się to, co mówił- że ma cały świat przed sobą (swoją drogą, to było tak klausowe!). Ciekawi mnie tylko co dalej z nim, co dalej z Caroline, która powinna być przecież na wygnaniu. Może też zamieszka w piwnicy Salvatore'ów? (btw- nie przypominam sobie, by Alaric uświadomił Radę, że bracia S. to wampiry- ciekawe why)

Dlaczego Tyler nie umarł? Ja wiem, że podmienili Klausa z nim, ale co to ma do rzeczy? Przecież to ciało jest wampirem i to chyba o to chodziło, prawda? Obaj powinni nie żyć i cześć pieśni. Nie banglam.

Bonnie przechodząca na złą stronę mocy mi się podoba. Trochę się obawiam jakie to może mieć następstwa w dalszej akcji, ponadto dość grubymi nićmi szyte to uratowanie przyjaciół przez uratowanie Klausa, bo przecież Tylera nie ma (no nie wiem, może jest, będziemy mieć "Intruza" w vd), a przy Klausie, który nadal istnieje, to przecież ci przyjaciele nadal są zagrożeni. No ale scena fajna, a Bonnie intrygująca i lekko pociągająca wręcz.

Ciekawi mnie czy decyzję o pozbyciu się Eleny zatwierdził i zaakceptował Elajdża.

Kolejna rzecz, która mnie ciekawi, to to dlaczego Damon siedział dalej w tym hangarze, czy co to jest, zamiast wracać do MF. Chyba próbował odciągać Alarica od reszty? No bo tak naprawdę to była misja samobójcza- Alarica ani nie idzie zabić, ani Damon by nie chciał tego robić ze względu na Elenę, tymczasem Rick jest niezwykle silny, zatem tak naprawdę, nie czarujmy się- Damon nie miał szans. Zapewne założył, że i tak wkrótce umrze.

- Don't call me that. We're not friends.
- We were.

I do tego obity i pokrwawiony Damon- trudno pozostać obojętnym w tym momencie.

Scenę z retrospekcji damonowej obejrzałam największą ilość razy, zależało mi, by ją dokładnie zrozumieć. Całe szczęście gra aktorska Iana jest pomocna. Najbardziej gryzło mnie po co Damon kompeluje Elenę? Na początku myślałam, że to był jakiś akt dobroci- ot zakompelował dziewczynę, by miała odwagę zaszaleć w życiu. Ale nie. Wysłuchawszy ich rozmowy parokrotnie jestem pewna, że zakompelował Elenę pod siebie, mając zamiar w najbliższej przyszłości poznać ją bliżej- zapewne z czystego kaprysu, nie mógł być na nią obojętny choćby ze względu na jej podobieństwo do Katherine (w której był wtedy jeszcze kompletnie zafiksowany), ale też wyraźnie go zaintrygowała podczas tej krótkiej rozmowy (podoba mi się jego zdziwienie gdy Elena pyta go czego on sam pragnie- zakładam, że nie zastanawiał się nad tym aspektem, Elena zawsze potrafiła podejść Damona, uderzyć w jakąś wrażliwą strunę w nim) i nie dziwi mnie fakt, że miał ochotę na bliższą znajomość. Widać coś go odciągnęło od realizacji planu (on wtedy latał po świecie i kombinował coś w związku z Katherine chyba?) i wrócił jak było po ptokach, a Elena odnalazła już te wszystkie rzeczy, których potrzebowała, w Stefanie. Dla mnie to wiele wyjaśnia, na przykład irytujący mnie od wielu odcinków ślepy pęd Eleny do Stefana- tej Eleny, która tak bardzo brzydzi się złem, a która zdawała się wybaczać jak ogłupiała Stefanowi wszystkie jego przewinienia, a wręcz dość żałośnie za nim łaziła i się prosiła o uwagę, mimo, że nie tylko był zły, ale też ją odpychał. Znalazła w Stefanie wszystko, czego akurat potrzebowała- choć zapewne nie dokładnie tego, co Damon wymienił, że szuka. Ale! Damon mówi, że Elena chce- a następnie kompeluje ją na to-"miłości, która ją pochłonie". Tymczasem potem Elena mówi Mattowi- rozmawiając z nim przed uprowadzeniem o swoich uczuciach względem braci S., że gdy jest z Damonem, to ją pochłania (używa dokładnie tego samego słowa, które wcześniej słyszy od Damona, choć tego nie pamięta). I zastanawia mnie- czy zatem uczucie, którym obdarzyła Damona jest elementem zakompelowania, czy może właśnie mimo wszystko tą miłością- bez względu na bycie zakompelowaną- obdarzyła mimowolnie Damona i gdyby nie to jej ślepe przyciąganie do Stefana- który akurat się napatoczył gdy potrzebowała ramienia do wsparcia, oraz emocji by mieć ochotę znów żyć- to sprawy miałyby zupełnie inny tok. Cóż, sądzę, że mam trochę czasu by nad tym pomyśleć

Nie komentowałam jeszcze tego, bo mam w plecy komentarze do ostatnich odcinków, więc napiszę tutaj (trochę jako element tribute to Alaric)- Rick jest bardzo pociągającym badassem. Jako dobry facet snuje się trochę w tle do większych scen innych postaci, czasem mając coś ciekawszego z Damonem czy np. z Jenną (uwielbiałam ten parring)- jako opętany, posiadłszy w końcu charakterystyczne cechy (jednak jakby nie było, zło bardziej rzuca się w oczy ), wysuwa się na czoło stawki postaci. W dodatku trudno go znielubić, bo nie da się wyrzucić z pamięci tego dawnego Ricka. Scena, w której umiera zrozpaczonemu Damonowi w ramionach (jakie to znamienne), a następnie pożegnanie z Jeremy'm to momenty, w których płaczę. Nie wyobrażam sobie tego serialu bez postaci Alarica i bez Dalarica, mojego ulubionego bromance'owego parringu i w tym momencie nie jestem w stanie o tym myśleć- ale jeśli już musiał odejść, to podobało mi się to, co dostał na koniec.
Spodziewałam się, że Alaric umrze, był jedną z trzech postaci, które typuję od kilku odcinków- naprawdę wyeksploatowali go jak mogli i trudno jest mi sobie wyobrazić co jeszcze mogłoby się z nim stać po tym, zwłaszcza po tym jak umarła Jenna (bo gdyby nie to, to miałabym wizje co do jego obecności w serialu na długie sezony)- ale jednak bardzo, bardzo źle mi z tym. I w ogóle to się nie zgadzam, Alaric (i Dalaric!) forever!

Są sytuacje, które nie do końca rozumiem. Np. Rebeka chodząca powoli po tym pomieszczeniu, szukając Damona, choć ma do dyspozycji turboprędkość. Zdecydowanie niesamowicie durną moim zdaniem sytuacją jest to, że Stefan- wampir który ma siłę wyrwać pod wodą drzwi z zawiasów- nie jest w stanie zabrać na raz dwóch osób i dostarczyć je na powierzchnię. Ale nawet ponad tą głupotę scenariuszową, za najgłupsze pod słońcem uważam to, że Stefan pozwolił Elenie umrzeć, bo postanowił jej słuchać. Nie, nie interesuje mnie szlachetność, uszanowywanie czyichś opinii i inne tego typu sprawy- po prostu na tle tego co zrobił, całe kilkusezonowe wieczne ratowanie Eleny- niejednokrotnie z narażeniem własnego czy kogoś innego życia- staje się nic nie znaczące- nosz przecież ważniejsze żeby jej posłuchać, niż żeby żyła :Lol: szczególik.
Ale ogólnie sama scena topienia, umierania, retrospekcji- bardzo ładnie zmontowana, zrobiona, opatrzona klimatyczną muzyką. Duży plus. Szkoda, że to takie głupie.

Od razu wiedziałam, że Meredith trochę ściemnia Jeremy'emu z tym jak to Elena miała jedynie małe ziazia i że ją napoiła krwią wempajrzą, więc gdy Elena umarła w tym aucie pod wodą, to szybko połączyłam fakty (ależ jestem błyskotliwa nocą późną) i wiedziałam co się wydarzy. Jednocześnie jednak był to dla mnie szok, nie spodziewałam się zupełnie takiej niespodzianki (nie pamiętałam z książek, że tak się dzieje, choć potem sobie przypomniałam- w książce Elena bardzo krótko była wampirem i chyba to mnie zmyliło), ale powiem szczerze, że całą sobą popieram tę opcję i bardzo mnie cieszy, że to nastąpiło. Elena, która nie jest już kruchą nastolatką, ale staje się nieśmiertelną (no, prawie) wampirzycą, to jest absolutnie pożądany przeze mnie obrót sprawy i już od jakiegoś czasu uważałam, że to najlepsze rozwiązanie wszelakich kłopotów. Ponadto ta przemiana niesie ze sobą tyle interesujących aspektów! Przede wszystkim i pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że opadną jej wszelkie zakompelowania- w szczególności te najważniejsze dwa- kompelacja (sama nie wiem jakiego słowa powinnam tu użyć ) Damona na to, by Elena znalazła w życiu to, czego szuka oraz moment, w którym wyznaje jej miłość. Fakt, że z tą miłością to nic nowego, ale raczej chodzi o okoliczności- Elena bowiem zdaje się mieć problemy z dostrzeganiem prawdziwego Damona, tego pod płaszczem pozorów, więc takie nieegoistyczne podejście do sprawy na pewno mu się przysłuży.
Wiem, że Elena przypomni sobie, że poznała Damona pierwszego i wiem, że wiele ludzi uważa to za decydujące w tej sytuacji, no bo przecież powiedziała mu, że gdyby był pierwszy, to może byłoby inaczej- ale dla mnie to jest akurat zupełnie nie znaczące, bo przecież nie chodzi o to kto ją pierwszy zaklepał, to chodzi nie o poznanie, a poznawanie się. I jeden wielki plus z tego wyjdzie- ja uważam, że gwałtowność uczucia Eleny do Stefana nie jest wcale kwestią oczywistą i nie sądzę by się wydarzyło, gdyby to nieszczęsne zakompelowanie na znalezienie tego, co potrzebuje- teraz, gdy wszystko opadnie mamy znowu punkt zero. Może nie taki jak kiedyś, ale jednak.
Fajnie, że nikt nie miał decydującego wpływu na to, że Elena staje się wampirem. Mam nadzieję, że w związku z tym jak sprawa przebiegła nie będzie ani nikogo winić, ani też nie będzie się wahać co do przejścia na drugą stronę mocy.

Na koniec jeszcze dwie refleksje, które mi tkwią w głowie i chcę je wyrazić, a nie wcisnęłam ich w tekst.
Pierwsze to wybór Eleny- nie dokładnie to jaki on był, ale że w ogóle był. Moim zdaniem tak szlachetna osoba jak ona powinna dość szybko wpaść na pomysł, że skoro to, że zdecyduje który z braci S. to Ten Jedyny sprawi, że sprawy między nimi się pogorszą, a do tego ona straci tego odrzuconego, to powinna w ogóle obu ich odstawić. I, patrząc na charakter Eleny, która pakowała się w głupie sytuacje z czystego altruizmu, to zakompelowanie trochę kierowało tym, że miała potrzebę wybrać- Stefana. I w sumie nawet mi to pasuje jako wyjasnienie.

Druga sprawa to Stefan. Moim zdaniem to on miał przerąbany sezon. Najpierw poświęcił się dla ratowania życia Damona i tak wiele przez to stracił, przecież to były miesiące gdy świrował u boku Klausa, a potem sam, podczas gdy Damon miał wolną drogę, by zyskiwać uczucie Eleny. Potem musiał odbyć dość ciężką i trudną walkę ze sobą samym, by jakoś wrócić do punktu wyjścia, sporo też go kosztowała walka z Klausem. Ponadto nie sądzę by miałoby mu być łatwo z tym, że Elena, nawet wybrawszy w końcu właśnie jego- czuje coś jednocześnie do Damona, i to nie byle co. A na koniec, po tym wszystkim co zniósł i w połączeniu z ugodami i poświęceniami, na które musiał się zgodzić okazuje się, że uczucie Eleny do niego może okazać się zupełnie nieprawdziwe. Nie jestem fanką Stefana i uważam, że ma kilka poważnych wad, ale nawet gdybym go zwyczajnie nie lubiła, to byłoby mi go i tak żal. Uważam, że jest tutaj największym przegranym.

I tyle na teraz. Obawiam się, że chaotyczność i zmiennotematowość mojego wpisu sprawi, że trudno mnie zrozumiec i dotrwać do końca


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:29, 13 Maj 2012    Temat postu:

Bajeczka napisał:
Gdzieś w Internecie spotkałam się z komentarzami, że Damon był samolubny i wymazał jej pamięć tylko po to, by przypadkiem nie wpaść. Moim zdaniem to nie prawda, przecież ten zły, samolubny Damon mógł ją po prostu zabić. (chyba że powstrzymał się bo wyglądała jak Kathrine)Choć wg mnie w tej scenie widać przebłysk dobrego Damona, pokazał swoją prawdziwą twraz, którą możemy podziwiać dopiero od 2 seoznu.


Damon chyba nie zdobyłby się na to, żeby zabić osobę, która wygląda jak Katherine A Elena mu się się spodobała, wyraźnie chciał mieć z nią jeszcze kontakt, więc tylko wymazał jej pamięć. Moim zdaniem zachował się bardzo in character, a fakt, że jej nie zaatakował i właściwie nic jej nie zrobił, należy przypisać zaskoczeniu i postanowieniu zajęcia się nią później.

Bajeczka napisał:
Czy tylko ja widziałam troskę Damona o Rebekę?

Ciekawe pytanie. W scenie z zabiciem Klausa ochrona Rebeki była oczywista (Klaus nie żyje, więc albo on też zaraz umrze, albo Klaus kłamał, a wtedy powinien chronić potencjalną twórczynię jego linii wampirów), ale wcześniej, dlaczego nie zostawił jej na pastwę Ricka i nie uciekł z trumną? Nie miał pewności, czy jego życie nie zależy od życia Rebeki, ale może faktycznie wytworzyła mu się odrobina troski po 3x18? Gdyby Rebekah podczas tych tortur nie gadała o tym, że może każe Damonowi zabić Stefana albo Elenę, Damon może pomyślałby o tym, jak często rani uczucia osób spoza jego listy i czy on na pewno jest z tym okej (bo jakkolwiek nie mogę zrezygnować z myśli, że w tym przypadku Rebekah sama była sobie winna, to jednak Damon nieraz wykorzystywał ludzi), a tak to przepadło. Jeśli już, to może litość go wzięła, że on zmarnował tylko 50 lat swojego istnienia, a Rebekah prawie tysiąc i że tak silna fizycznie osoba, nastawiona na podbój świata jest tak krucha w środku. Troskliwy mode mu się włączył.

Jestem pewna, że Matt przeżył wypadek, inaczej Elena zginęłaby na darmo.

Bajeczka napisał:
To teraz pozostało czekać do września i wałkować powtórki

Przeczytałam "całkować"


Nisia napisał:
Oni w ogóle całkiem się zgrali od kilku odcinków, zastanawia mnie czy przypadkiem dużego wpływu nie miał fakt, że Stefan- odkrywszy iż Elena obdarzyła uczuciem i Damona, a i ze strony brata owo uczucie nie jest przelotne- zaczął traktować go trochę bardziej jak równego i zauważać jaki naprawdę jest, zamiast tkwić w przekonaniu, że zły i niewiele wart.

Słuszne spostrzeżenie. Smutne, że dopiero to musiało się wydarzyć, ale lepiej późno niż wcale.

Nisia napisał:
Jeremy jest tym rodzajem osoby, co nie lubi swoich zdjęć i nie pozwala sobie ich robić, czy co?

Adoptowane dzieci mają pierwszeństwo

Nisia napisał:
tefan jak to on daje jej wolną rękę- a niechże se potencjalnie biega najgroźniejszy wróg Eleny po świecie- ten sam, który usiłował upuścić jej całą krew wczoraj- ważne, że Elena tak zadecydowała.
To naprawdę mnie nieco żenuje.

Po fandomie już chodzi taki dowcip, że gdyby Elena oznajmiła, że chce się zabić, to Stefan poszedłby i przyniósł jej pistolet. To nie jest aż tak dalekie od prawdy...

Nisia napisał:
członkowie Rady ćpają werbenę, by nie dać się zakompelować przypadkiem, prawda? A skąd ją biorą?

Teraz to już chyba każdy uprawia werbenę w ogródku. Takie czasy

Nisia napisał:
(piszę to świadoma faktu, że mogę zostać singlem horumowym wkrótce ) (i wcale na moją opinię nie ma wpływu wypowiedź Iana, który wyznał, że shipuje Donnie ;p)

Ian gada różne głupoty. Na przykład wciąż twierdzi, że Damon nie odróżnia Eleny od Katherine. A będzie grał, co mu każą i tyle!

Nisia napisał:
Wracając do Bonnie- zabawne jest jak wszyscy się telepali nad sobą i osobami różnymi, a nikomu do głowy nie przyszło, że nie tylko Damon, Stefan, Caroline, Tyler są zagrożeni gdy dednie Klaus, ale również matka Bonnie.

Jak jechali łańcuszek, to zawsze gdzieś tam na końcu wspominali Abby, dla porządku A Bobbie nigdy nie chciała ich ratować, więc wcale się nie dziwię, że nikt do niej nie lazł prosić jej o pomoc. Nie wiem do końca, czemu ona switchnęła tego Klausa, był nieżywy i miał taki pozostać, a ona go ożywia. Znów im się wyśliźnie.

Nisia napisał:
Nie do końca zczaiłam co Bonnie miała zrobić z Klausem, że tam z Damonem do niego przybyła

Bonnie miała magicznie schować trumnę, żeby nikt niepowołany jej nie zobaczył. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo zachowanie Damona po przybyciu Ricka - szybki bieg z trumną do auta - trochę temu planowi przeczy.

Nisia napisał:
Ooook, już pamiętam- chcieli śmignąć Alaricowi kołek, żeby nie zagrażał wampirom. Aczkolwiek i tak nie wiem czy następnie planowali zrobić z niego susz czy może zameldować go w piwnicy.

Mieli go rozbroić i pozwolić mu ścigać Pierwotnych do śmierci. Kilkadziesiąt lat życia w ukryciu, co to dla nich.

Nisia napisał:
Scena, w której Stefan rozmawia z Eleną, a następnie ją całuje nasunęła mi refleksję, iż w tym sezonie twórcy stawiają na pocałunki z zaskoczenia. Buuu oni, bo jak na razie ten rodzaj napaści seksualnej był typowy tylko dla Deleny.

Też o tym pomyślałam, czułam się, jakby mi coś zabrano. Chyba ktoś chciał dać im trochę tej "pasji", której w kontekście Steleny nigdy nie było widać i nie wiedział jak to zrobić, więc zgapili z Damona. Jak dla mnie nie bardzo. Stefan z Eleną musieli dostać ostatni pocałunek, ale moim zdaniem wyszedł wymuszony.

Nisia napisał:
Elena została przyciśnięta i daje kosza- używając jak głupia argumentu, który jest bezpodstawny trochę, bo przecież Damon był pierwszy w jej życiu, ale ten kołek się oczywiście nie przyznał- być może umierającemu Damonowi.

A co miał jej powiedzieć? Tak naprawdę tyle osób krzyczy z tym "Damon was first!!!", ale sam ten fakt nie ma żadnego znaczenia. Elena poznała (bliżej) Damona, gdy była już zakochana w Stefanie i wydaje mi się, że to miała na myśli. Znaczenie miał też fakt, że Stefana poznała na początku z jego najlepszej strony, a Damona z najgorszej. Tamten Damon ze wspomnienia nie miał szans być z tamtą Eleną, na pewno nie tak, jak to teraz sobie wyobrażamy. Takie jest według mnie znaczenie tej sceny.

Nisia napisał:
Patrzenie na niego w takiej sytuacji mnie boli, nie zasłużył sobie na bycie tym drugim- wręcz przeciwnie, w takich sytuacjach jak ta- a było ich niemało- marzę o kimś, kto doceni i pokocha Damona i postawi go ponad wszystkich Stefanów świata.



Nisia napisał:
Kolejna rzecz, która mnie ciekawi, to to dlaczego Damon siedział dalej w tym hangarze, czy co to jest, zamiast wracać do MF. Chyba próbował odciągać Alarica od reszty?

Wątpię, żeby przewidział, że Rick wróci, zresztą chyba było mu już wszystko jedno. Wiedział, że nie zdąży wrócić do MF, więc głupio byłoby umierać w samochodzie. Dziwię się, że nie poszedł szukać jakiegoś baru, ale może picie za bardzo przypomniałoby mu Ricka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> The Vampire Diaries - Pamiętniki Wampirów / vd Odcinki / VD Sezon 3. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin