Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

alcusia
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:15, 07 Wrz 2012    Temat postu: alcusia

Lista fików:

1. Sztuczki
2. Party hard
3. Rozmowa niekontrolowana
4. Aloo Gobi
5. Oczy szeroko zamknięte
6. Niepoprawna
7. To on
8. Maybe if you and I had met first...
9. Niebezpieczne narzędzie
10. Skórzana sofa
11. Powroty
12. ???


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Nie 23:35, 23 Wrz 2012, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eriss
Queen of the Szafa


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 5595
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:16, 07 Wrz 2012    Temat postu:

*pisze spamposta na życzenie lacusi*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:26, 07 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA numer 2
Tytuł: Party hard
Autor: alcusia
Fandom: The Big Bang Theory
Uwagi: spojlerów ogólnie brak, pairing oczywiście Shenny , BO
A/N: być może mogłam go bardziej dopieścić, ale chcąc nadgonić resztę fików muszę się spieszyć



***

-Cholera! – zaklęła szpetnie Penny. Jeszcze chwilę temu trzymała w dłoni klucz do swojego mieszkania - teraz jego spora część tkwiła odłamana w zamku. Dziewczyna w bezradności kopnęła w drzwi i jeszcze mocniej pociągnęła za klamkę.
-Co się stało? – zapytał Leonard, wystawiając głowę ze swojego mieszkania.
-Cholerny klucz został w moim cholernym zamku, a dzisiaj urządzam cholerną imprezę dla moich cholernych przyjaciół! – zawyła Penny z irytacją.
-Pokaż, może ja spróbuję – zaproponował Leonard i podszedł do drzwi swojej sąsiadki. – Nie, nie da rady – ocenił z odpowiedniej odległości.
-Muszę skorzystać z waszego telefonu – westchnęła blondynka i wmaszerowała do mieszkania naprzeciwko.

***

-I co ja teraz zrobię? Wszystko już ustalone, nie mogę odwołać tej imprezy! Kto to widział, żeby u ślusarza były takie długie terminy? – Penny schowała twarz w dłoniach. – Hej, mam pomysł! – wykrzyknęła nagle. – Przeniosę imprezę do waszego mieszkania!
-Co? – zapytał Leonard, wytrzeszczając oczy.
-Przeniosę imprezę do waszego mieszkania – powtórzyła Penny radośnie.
-Słyszałem, co powiedziałaś. Chciałem się tylko upewnić, czy naprawdę chcesz to zrobić. Tutaj mieszka Sheldon, pamiętasz o tym?
-Jasne, jasne – odparła wymijająco. – To co, zgadzasz się? – zapytała, mrugając trochę zbyt szybko.
-Nie przybliżaj się za bardzo, bo nie mam przy sobie mojego inhalatora – ostrzegł Leonard. – No dobrze, zgoda. Ale Sheldonem musisz zająć się sama.

***

Doktor Sheldon Cooper był człowiekiem wielce poukładanym. Każdy jego dzień był szczegółowo zaplanowany, a żadne zmiany nie wchodziły w grę. Dlatego kiedy 14 sierpnia wrócił do domu, nie mógł ukryć zdziwienia. Jego sterylnie czyste mieszkanie przypominało pole bitewne. Wszędzie walały się czerwone, jednorazowe kubki po piwie, na podłodze leżało kilka pojedynczych chipsów, 2 puste butelki, kolorowe konfetti, parę płyt oraz jedna dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widział. Ktoś wyjadał ciastka z jego pojemnika z Batmanem, ktoś inny puszczał głośną muzykę z jego laptopa. Ktoś siedział na jego miejscu z kubkiem piwa w jednej ręce i papierosem w drugiej.
-Sheldoooooooon! – zawył Leonard i uwiesił się na jego ramieniu. Okulary miał przekrzywione, koszulkę założył na lewą stronę, a na głowę wcisnął świecącą opaskę z rogami.
-A oto i doktor Świrus, o którym wam tyle opowiadałam – oznajmiła Penny zgromadzonym i czknęła delikatnie. – Napij się z nami, słodziutki – dodała i podeszła do niego, podając mu czerwony kubek.
-Co. Tu. Się. Dzieje. – wykrztusił Sheldon, akcentując bardzo dokładnie każdą sylabę.
-Mamy imprezę, skarbie! – wykrzyknęła Penny i uwiesiła się na jego drugim ramieniu. Sheldon już chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna bez słowa wlała mu w gardło połowę zawartości kubeczka. – No i proszę, już po krzyku – oznajmiła z uśmiechem, kiedy Sheldon zatoczył się lekko.
-Leonard, natychmiast usuń z naszego mieszkania twoją byłą dziewczynę i wszystkich jej znajomych – zwrócił się spanikowany do współlokatora, wycierając usta. - Ona chce mnie odurzyć!
-No już, nie martw się, zaraz cię opróżnię, a potem znowu napełnię – mamrotał Leonard do swojego kubka i pogłaskał go delikatnie, całkowicie ignorując przyjaciela. Penny skorzystała z okazji i napoiła Sheldona resztą piwa, uśmiechając się triumfalnie.
-Chodź skarbie, zatańczymy – wyszeptała mu do ucha i zaciągnęła na środek pokoju zdezorientowanego fizyka. – Pokręć trochę biodrami, no dawaj! – krzyknęła dziewczyna.
-Penny, jedną chwilkę – przerwał jej. – Żeby to zrobić potrzebuję więcej piwa – oznajmił zdziwiony, że te słowa wydobyły się z jego ust.
-No, i to ja rozumiem – zaśmiała się Penny i wręczyła mu swój wciąż do połowy pełen kubek. Sheldon opróżnił go niemal natychmiast i podał rękę sąsiadce, porywając ją do tańca.

***

Czternasty sierpnia. To właśnie tego dnia doktor Sheldon Cooper po raz pierwszy w życiu obudził się z kacem. Kiedy zdołał unieść swoją ciężką jak tona ołowiu głowę, natychmiast zorientował się, że nie jest w łóżku sam. Co więcej – jest nagi. Co więcej – leżąca obok niego blondynka również była naga. Penny przeciągnęła się i otworzyła zaspane oczy.
-Nie wiedziałam, że w łóżku z ciebie takie zwierzę, Shelly – wymruczała i przytuliła się do niego. Sheldon zamyślił się przez chwilę i z pewnym zdziwieniem odkrył, że wcale mu to nie przeszkadza.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Sob 0:36, 08 Wrz 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:58, 07 Wrz 2012    Temat postu:

Cytat:
-Cholera! – zaklęła szpetnie


brzmi znajomo

Cytat:
To co, zgadzasz się? – zapytała, mrugają powiekami.

przez chwilę miałam refleksję czym mogła jeszcze mrugać

Cytat:
-Nie wiedziałam, że w łóżku z ciebie takie zwierzę, Shelly

wiedziałam, że tak to widzisz
Ale w sumie w końcu, po tylu latach posuchy, to...

Podoba mi się, że postacie są sobą, jest zabawnie i że ten scenariusz jest całkiem prawdopodobny i w ogóle to ja czekam namiętnie aż Sheldon się raz, a porządnie upije i co wtedy, więc me gusta


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Sob 0:30, 08 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:29, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Leonard jest beznadziejny. Beznadziejnie kanoniczny. Penny zamacha rzęsami i już się facet zgadza na wszystko. Czy ktoś tu jeszcze pamięta o umowie lokatorskiej?

Biedny Sheldon, ja go jeszcze naprostuję, to szok kazał mu zachowywać się w taki sposób... Upał był, na pewno.

Kolejna osoba z umiejętnością tworzenia fików, ten fikaton odkrywa talenty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:33, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Nisia napisał:
Cytat:
To co, zgadzasz się? – zapytała, mrugają powiekami.

przez chwilę miałam refleksję czym mogła jeszcze mrugać


Zmieniłam, wredna czepiaczko

Alumfelga napisał:
Kolejna osoba z umiejętnością tworzenia fików, ten fikaton odkrywa talenty


Daj spokój, bo się zarumienię

Dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:43, 08 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA numer 1
Tytuł: Sztuczki
Autor: alcusia
Fandom: The Vampire Diaries
Uwagi: Delena, spojlery bardzo ogólne, trochę OOC. Ograniczenie +13
A/N: wariacja na temat Deleny, raczej nieprawdopodobna i chyba niepożądana przeze mnie w serialu



***

Sama nie wiem już, co się ze mną dzieje. Nie potrafię zapanować nad własnymi uczuciami i przeraża mnie to. Kiedy jestem z Damonem nie mogę się skupić na niczym innym, to pochłania mnie bez reszty… A z drugiej strony wiem przecież, że Stefan nadal jest w moim sercu, bez względu na to, co się stało. Nienawidzę siebie za to, że stałam się jak Katherine. Nie mogę dłużej zwodzić ich obu. Muszę z któregoś zrezygnować…

Elena zamyśliła się na chwilę po czym zamknęła swój pamiętnik i przycisnęła go do piersi.
-To wszystko twoja wina! – usłyszała nagle i z przerażeniem zerwała się z łóżka. Obok jej okna stał Damon, opierając się o parapet.
-To ty… - szepnęła i zamknęła oczy, próbując się uspokoić. Kiedy je otworzyła Damon stał tuż przed nią, a ona poczuła silną woń alkoholu. – Jesteś pijany? – zapytała retorycznie.
-To twoja wina – powtórzył Damon, zupełnie ignorując jej pytanie. – Byłem doskonale szczęśliwym, złym wampirem, a ty mnie zmieniłaś – dodał podniesionym głosem.
- O czym ty mówisz? – spytała Elena, cofając się o kilka kroków. Damon uśmiechnął się ironicznie i chwiejnym krokiem zaczął przechadzać się po pokoju.
-Pozwoliłaś mi uwierzyć, że coś między nami będzie, jeśli ja… Jeśli się zmienię. Jeśli wybiorę światłość, zamiast ciemności, białe, zamiast czarnego, chyba rozumiesz przesłanie – wymamrotał, opierając się o ścianę.
-Nigdy nie powiedziałam ci wprost, że chcę, by coś między nami było – wyjąkała Elena, spuszczając wzrok. Damon podszedł do niej i delikatnie uniósł jej podbródek, zmuszając ją, by na niego spojrzała.
-A chciałabyś? – zapytał cicho. Elena zsunęła jego rękę ze swojej twarzy.
-Nie mogę Damonie. Kocham twojego brata – odparła pewnie.
-Nie pytałem o to, czego nie możesz – żachnął się. – Pytam o to, czego chcesz – dodał z szelmowskim uśmiechem. Elena wciągnęła głośno powietrze, patrząc mu w oczy. Ten lazur przyciągał ją, wręcz wołał: podejdź bliżej! Damon jednak odwrócił się i podszedł do okna, patrząc na nocne niebo upstrzone gwiazdami. – Zresztą chrzanić to, chrzanić zasady. Mam dosyć robienia tego, co jest słuszne. Teraz mam zamiar zrobić to, czego chcę – powiedział i w mgnieniu oka stał już przed Eleną, trzymając w ręce jej naszyjnik z werbeną.
-Jak zdążyłeś… - zaczęła Elena, w automatycznym geście szukając łańcuszka na szyi, ale Damon przybliżył swoją twarz do jej twarzy.
-Chcę, żebyś tej nocy kochała się ze mną, Eleno Gilbert. Tak, jakbym był dla ciebie kimś najważniejszym na świecie, jakbyś mnie kochała i pożądała. Kiedy rano opuszczę twój pokój nie będziesz niczego pamiętała – wyrecytował na wydechu, jakby miał tą kwestię przygotowaną od dawna. Elena tylko skinęła głową. – A więc pocałuj mnie teraz, jakby to była jedyna rzecz, której teraz pragniesz – szepnął Damon. Elena przylgnęła do niego całym ciałem i zarzuciła mu ręce na szyję. Delikatnie musnęła jego usta, najpierw raz, potem drugi. Damon przymknął oczy, kiedy wsunęła mu język między jego wargi. Jedną ręką gładził ją po włosach, zaś drugą położył na jej talii. Poczuł, jak delikatne palce Eleny rozpinają mu koszulę, a następnie odrzucają gdzieś w kąt.
-Kocham cię, Damonie – szepnęła mu do ucha, kiedy po dłuższej chwili ich usta się od siebie oderwały.
-Ja też cię kocham, Eleno – odszepnął Damon, a Elena spojrzała mu głęboko w oczy, po czym przyciągnęła do siebie jeszcze bliżej i ponownie wpiła się w jego usta.

***

-Gdzie byłeś, bracie? – spytał Stefan, kiedy tylko Damon przekroczył rankiem próg ich domu.
-Szwendałem się bez celu – odparł wymijająco. Nalał sobie szklankę whisky i szybko ją opróżnił. – A ty co porabiałeś w nocy, braciszku? Zamordowałeś parę niewinnych wiewiórek? – spytał ironicznie.
-Właściwie to pozbierałem trochę werbeny – powiedział Stefan i pomachał bratu przed nosem białym kwiatkiem.
-Zamierzasz się tym biczować, czy jak? – spytał zaskoczony Damon i nalał sobie kolejną szklankę whisky.
-To dla Eleny.
-Dla Eleny? Po co jej to? Przecież ma ten swój naszyjnik.
-Ostatnio często go zdejmuje więc poprosiła mnie, żebym co jakiś czas przynosił jej werbenę. Z tego, co wiem, od miesiąca regularnie pije werbenowe herbatki – odparł Stefan, wzruszając ramionami.
-Co takiego? – Damon opłuł się whisky. – Regularnie pije herbatki?
-Co w tym dziwnego? – zapytał ostrożnie Stefan, uważnie przypatrując się bratu.
-Nic, nic. Po prostu… Nie wiedziałem.
-Mniejsza z tym. Idę jej to zanieść.
-Ja pójdę. I tak mam do niej sprawę – powiedział Damon. Wyjął bratu z ręki kilka kwiatów i wyszedł, trzaskając drzwiami.

***

Elena zmywała właśnie naczynia, kiedy ktoś podetknął jej pod nos naręcze kwiatów.
-Czyli już wiesz – rzekła z uśmiechem i odwróciła się, biorąc werbenę.
-Co to w ogóle miało być? – wybuchnął Damon. – Jak mogłaś nic nie powiedzieć? Dlaczego w ogóle mi pozwoliłaś?
-Byłam ciekawa, co zrobisz – odparła, wzruszając ramionami i wstawiła rośliny do wody.
-Przecież kochasz Stefana! Myślałem… Myślałem, że nie wiesz, co robisz! To było…
-Bo nie wiedziałam, co robię – przerwała mu Elena. – Nie wiedziałam, na którym z was zależy mi bardziej. Pomogłeś mi zdecydować, Damonie. Myślałeś, że nie będę pamiętać, więc przez jedną noc byłeś naprawdę sobą. Nie chodziło tylko o seks prawda? Widziałam miłość w twoich oczach. Nigdy… Nigdy aż tak nie otworzyłeś się przede mną, nie zdawałam sobie sprawy z twoich uczuć, skoro nawet ze swoimi miałam problem – wyrzuciła z siebie, patrząc mu w oczy.
-Więc… Co postanowiłaś? – spytał Damon zszokowany całą sytuacją.
-Myślę, że… Może moglibyśmy spróbować – szepnęła Elena i podeszła do niego. – Tylko już nigdy więcej nie próbuj na mnie swoich sztuczek – dodała i uśmiechnęła się, zarzucając mu ręce na szyję.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:51, 08 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 3
Tytuł: Rozmowa niekontrolowana
Autor: alcusia
Fandom: House M.D.
Uwagi: +13, większość to wariacja, ale spojlery (zwłaszcza 8 sezon) obecne
A/N: miało wyjść słodko-gorzko. I mam nadzieję, że tak właśnie wyszło. (podobno wyszło smutno, więc lojalnie ostrzegam )



***

-Halo, Wilson? Wilson, ty stara mendo! Podnieś słuchawkę… Podnieś, podnieś! Wiem, że jesteś w domu, ty zawsze jesteś w domu. Siedzisz z kotem przed kominkiem, jak jakaś stara panna. Odbieraj, to jaaaa! Twój przyjaciel House! Boże, jak ty mnie denerwujesz. Nie ma cię, a ja znowu muszę pić sam. Samotny, stary i pijany kaleka, doprawdy nie mogłoby być bardziej żałośnie. Wilsooooon… Podnieś słuchawkę. Bo przyjdę po ciebie, zobaczysz. Brakuje mi ciebie. Dobra, powiedziałem to. Tęsknię, naprawdę. Beznadziejny z ciebie kumpel. Bo kto to widział, tak nagle umierać? Źle ci było na tym świecie, z tymi twoimi rakowatymi pacjentami, ze mną… Źle ci było ze mną? Wiem, wiem, bywam wrzodem na dupie, ale jestem przecież miłym facetem… Prawda? No, zaprzecz! Jestem mądry… I uratowałem tyle ludzi… No dobrze, może też skrzywdziłem w swoim życiu parę osób. I ciebie… Ciebie też. Wielokrotnie, wiem. Przepraszam Wilson. Będę już grzeczny, tylko odbierz wreszcie. Żeby kontynuować rozmowę, wrzuć kolejne 20 centów. Cholera by to wzięła! Czy ja mam jeszcze żeby kontynuować rozmowę jakieś drobniaki? Tutaj nie… wrzuć kolejne 20 centów tutaj też nie… Dobra, żeby kontynuować zamknij się, automacie. Mam. Co ja to mówiłem? Przepraszam. Nigdy tak naprawdę nie powiedziałem ci, jak mi na tobie zależało. Nadal zależy. Cholera. Czekaj chwilę, muszę łyknąć cukierka. A może nawet i dwa. Dobra, już mi lepiej. Wilson, odezwij się. Wilsoooon… Nigdy cię nie ma, kiedy potrzebuję pogadać. Nawet, kiedy chcę się upić, to cię nie ma. A kiedyś byłeś. Nie wiem, co się z tobą porobiło Wilson, ale najwyższa pora to zmienić. Może znajdę ci jakąś dziewczynę? W twoim obecnym stanie najlepiej, żeby też była martwa, ale to da się załatwić. Co ty na to? Może kolejna pani Wilson dobrze ci zrobi? Nie, chyba nie. Wtedy miałbyś dla mnie jeszcze mniej czasu. A może zrobię imprezę, wpadniesz? Będzie alkohol, zaproszę parę znajomych dziwek, nawet oddam ci moje dragi. Nie wszystkie oczywiście, ale kilka. Na lepsze samopoczucie. Zastanów się, przyjacielu. Wiesz, że organizuję doskonałe imprezy. Wystarczy wspomnieć wieczór kawalerski naszego ulubionego Australopiteka. Czy Australijczyka? Jakoś tak. Mógłbyś znowu wypijać drinki spomiędzy cycków… Jak jej było? Landrynka? Wisienka? Karmelek? Tak, chyba jakoś tak. Podobało ci się, pamiętam. Nawaliłeś się wtedy jak świnia. Szkoda tylko, że ten debil Chase zepsuł całą imprezę swoją idiotyczną alergią… No bo kto normalny jest uczulony na truskawki? Wszyscy kochają truskawki! Swoją drogą, wiedziałeś, że on i Cameron się zeszli? Zostawiła dla niego swojego obecnego męża, to dopiero ironia. Dzwoniła do mnie jakiś czas temu i zapraszała do siebie. Szkoda tylko, że nie mogę wychodzić. Ale mimo wszystko pomyśl, co ja bym tam z nimi robił? Cameron ma jakiegoś dzieciaka z poprzedniego małżeństwa i niańczą go razem, nieźle. Chociaż… Może gdyby zaproponowali trójkąt? Zawsze na nią leciałem. Na Chase’a też, ale mniej. Już chyba wolałbym Foremana. Nadal grzeje swoje dupsko na stołku administratora, ale wygląda raczej mało seksownie. Nie to, co Cuddy… Wiesz, że ta stara wiedźma nie pojawiła się nawet na twoim pogrzebie? Wiem, że mnie nienawidzi, ale ciebie zawsze uwielbiała… Podnieś tę cholerną słuchawkę! Wiesz, jak ci wszyscy ludzie dookoła na mnie patrzą? Monologuję już od jakichś piętnastu minut, pewnie myślą, że niezły ze mnie świr… Ale wiesz? Dobrze mi tutaj. Nie znalazłem sobie nikogo na twoje miejsce, ale staram się być aktywny społecznie. Całe szczęście, że dają mi jakieś mocne prochy. Dzięki nim trochę mniej myślę i nigdy bym nie przypuszczał, że to uczyni moje życie chociaż odrobinę bardziej znośnym. Wilson, masz ostatnią szansę. Podnieś słuchawkę teraz! A może byś mnie odwiedził? Nikt do mnie nie przychodzi, ale jestem pewien, że ciebie by wpuścili, jesteś w końcu lekarzem. Brakuje mi ciebie, Wilson… Pamiętam, jak kiedyś…

-Greg, twoje 20 minut minęło, musisz odłożyć słuchawkę i wracać do pokoju.

-Moment Wilson, jakaś natrętna baba każe mi kończyć. Rozmawiam, droga pani. Jak skończę, to będzie pani mogła użyć telefonu.

-Greg, James Wilson nie żyje od niemal pół roku. Jesteś w zakładzie prawie pięć miesięcy i wydzwaniasz do niego co tydzień. On już nie odbierze. Musisz odłożyć słuchawkę.

-Cholera, chyba będę kończyć. Kobita jest uparta i raczej się nie odwali. No chyba, że jednak się odezwiesz? Nie? W porządku. W następny piątek zadzwonię znowu. To jedyny dzień tygodnia, kiedy wolno nam używać telefonów, a w dodatku karzą nam sobie samym za nie płacić! Wyzysk porządnych ludzi, co się na tym świecie porobiło... Czekam na ciebie w zakładzie, mieszkam w pokoju 23. Trzymaj się, przyjacielu.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Nie 0:06, 09 Wrz 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:11, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Jesu!!!! aj hejt ju!!! Poryczałam się autentycznie z tego fika! *idzie po chusteczkę i smarka* Jak tak można?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:22, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Nisia: potwierdzam. Jesteś zła!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:36, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Czyli jednak wyszło bardziej gorzko?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:12, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Dwójka:
Matko, czytam sobie na początku, co Damon wyprawia i zastanawiam się, dlaczego tego nie zrobił w serialu - kto jak kto, ale on z mocy zauraczania korzysta często, a to takie wygodne, przecież nikt nie będzie wiedział. A kiedy Damon opluł się whisky, mentalnie oplułam się i ja.

Alcusia napisał:
Zamierzasz się tym biczować, czy jak? – spytał zaskoczony Damon

To mnie zabiło

(Refleksja na marginesie - czy od samego dotyku werbeny Stefan i Damon nie powinni się poparzyć? Nie pamiętam, której części kwiatu dotknęła wtedy Rebekah, a Pamiętników Stefano, w których parzy nawet łodyga, nie trzeba liczyć jako kanon, więc serio nie wiem.)

Noo, gdyby Elena po nocy z Damonem wróciła do Stefana, to byłabym bardzo zdziwiona


Trójka:
Było też słodko, było. Za Chaserona masz ode mnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:16, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Rebekah we flashbacku dotknęła na pewno kwiatu - dlatego założyłam, że łodyga nie parzy ale możemy przyjąć, że werbena była w folii, albo coś dzięki Al

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Nie 0:16, 09 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lacida
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:09, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Ale, że Cam zostawiła tatusia swojego dziecka....
Alcusia, jednak gorzko, choć może mniej niż gdyby House wiedział, że Wilson nie odpowie.
Przypomniał się odcinek "Domu", gdzie Andrzej i Basia odwiedzają ciotkę Łukasza (narzeczony Basi, prawdopodobnie zginął w Powstaniu Warszawskim), a ona nie rozumie co się stało - ma schizofrenię i lekarz mówi, że to dobrze dla niej, że nie wie, że jej cała rodzina zginęła. Obłęd House' a też można wziąć za takie błogosławieństwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:27, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Lacida napisał:
Obłęd House' a też można wziąć za takie błogosławieństwo.


Tak, dokładnie tak miało wyjść


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:36, 09 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 6
Tytuł: Niepoprawna
Autor: alcusia
Fandom: Californication
Uwagi: spoilery obecne, Hank/Karen, +18 ze względu na niewyszukane słownictwo
A/N: moja wizja zakończenia 5 sezonu, bo chociaż uwielbiam ich razem, to nie chcę, by znowu do siebie wracali. W założeniu potem każde pójdzie w swoją stronę.


***

W sobotni wieczór Hank Moody po raz pierwszy od dawna siedział na swoim tarasie. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz został w domu, zamiast bawić się gdzieś w knajpie i podrywać kolejne kobiety. Kiedy Richard ogłosił, że zostawia Karen dla „bardziej barwnego życia wśród facetów”, odżyła w nim dawna nadzieja, że być może jednak matka jego córki będzie kiedyś znowu tylko dla niego. Zapalił papierosa i zaciągnął się głęboko.
-Kurwa... Co jest w tobie, kobieto, że wciąż nie mogę o tobie zapomnieć? – szepnął do siebie, wydychając dym przez nos. Wstał niechętnie i przeszedł do kuchni, nie zapalając nawet światła. Po ciemku nalał sobie whisky i podszedł do okna. Noc była spokojna i cicha. Hank dopalił papierosa, przyglądając się swojemu niewyraźnemu odbiciu w szybie, po czym wrócił na taras i usiadł na fotelu. Oparł łokcie na kolanach i uważnie przyglądał się wciąż pełnej szklance, którą powoli zaczął obracać w dłoniach.
-Zmieniłeś technikę? Już nie pijesz, a tylko się przyglądasz? – usłyszał nagle kobiecy głos. Jedyny głos, który pragnął teraz usłyszeć.
-Karen, mój aniele – zaczął i podniósł się. Stała przy drzwiach piękna i seksowna, z rozwichrzonymi włosami. – Nawet nie wiesz, jak cudownie cię widzieć – dodał i podszedł do niej, cmokając ją w policzek.
-Daruj sobie ten tani podryw i daj mi alkoholu – odparła i usiadła na jego fotelu.
-Cokolwiek rozkażesz – Hank ukłonił się niezdarnie, po czym wręczył jej swoją szklankę. – Jeszcze z niej nie piłem. Ja sobie przyniosę – puścił jej oczko i wrócił do kuchni, gwizdając cicho. Była tutaj. Przyszła do niego, a jeśli tego nie spieprzy, to być może zostanie na dłużej.
-Weź od razu całą butelkę, bo ja już wypiłam! – zawołała Karen. Hank uśmiechnął się, w jedną rękę chwycił swoją szklankę, w drugą niemal pełną butelkę i wrócił na taras.
-Co u ciebie, piękna? – zapytał i odpalił kolejnego papierosa. – Jak sobie radzisz z tym, że mąż wybrał jednak swoje spedalone ego?
-Wal się Hank. Zawsze wiedziałam, że lubi facetów, ale wydawało mi się, że jego miłość do szparek jest większa.
-Moja miłość do twojej szparki jest ogromna, skarbie – powiedział Hank, a Karen uśmiechnęła się. – Rozwodzicie się? – zagadnął.
-Nie wiem. To trudne, Hank – odparła Karen i sięgnęła po whisky.
-Więc… Tak jakby jesteś teraz singielką, tak? – zapytał i sięgnął na stolik po popielniczkę.
-Nie rób sobie wielkich nadziei. Wrota zamknięte – odparła Karen i pokazała mu język.
-Wiesz kochanie, że zawsze miałem sekretny klucz do tych wrót – i on nadal tu jest, zawsze na ciebie czeka.
-Spierdalaj, zboku – zaśmiała się Karen i upiła większość zawartości swojej szklanki.
-Czemu tu jesteś? – zapytał Hank z poważniejszą miną.
-Mogłabym zadać tobie to samo pytanie. Czemu ty tu jesteś? Czemu nie w jakimś barze, z nastoletnią dziwką u boku?
-Już starszy ze mnie człowiek. Nie mogę co noc imprezować, zmęczenie materiału – odparł, wzruszając ramionami. Nigdy by się nie przyznał, że z nadzieją właśnie na nią czekał. Karen westchnęła i odchyliła głowę do tyłu.
-Czasem mi tego brakuje, wiesz? – powiedziała z przymkniętymi oczami. – Brakuje mi tych nocy z tobą na tarasie, tych...
-Na tarasie, w sypialni, w kuchni, możemy gdzie chcesz – wtrącił się Hank.
-…naszych rozmów o niczym, twoich żartów… Brakuje mi nas – dokończyła, zupełnie go ignorując.
-Przecież wiesz o tym, że nigdy nie przestałem cię kochać, Karen – powiedział Hank. – Moje łóżko jest zdecydowanie zbyt duże dla samotnego faceta, zawsze możesz wrócić.
-Wiem – westchnęła Karen. Usiadła obok Hanka i przytuliła się do jego ramienia. – Ale między nami nic nigdy nie było proste. A ja… Nie chcę wchodzić do tej rzeki ponownie. Już tyle razy mnie zawiodłeś… - dodała, przygryzając wargi.
-Wiem skarbie. Przepraszam, nigdy nie chciałem cię zranić... Jestem pewien, że nikt nigdy nie czuł do ciebie tego, co ja. Jestem idiotą, ale ty i Becca zawsze będziecie dla mnie wszystkim i nigdy nie przestanę was kochać. Kurwa, zależy mi na was bardziej, niż na własnej matce! – powiedział, obejmując ją mocno.
-Daj spokój Hank, twoja matka to stara wiedźma – zaśmiała się i podniosła głowę, patrząc mu w oczy. – Jesteś dobrym facetem – dodała pewnie.
-Aż się prosisz o całusa, twoje usta są zdecydowanie zbyt blisko moich – szepnął.
-Więc czemu się powstrzymujesz? – zapytała zadziornie Karen.
-Boję się, że dasz mi w mordę – powiedział z uśmiechem. – Chociaż wiem, że nadal mnie kochasz.
-Nigdy nie powiedziałam, że cię nie kocham. Po prostu uważam, że będąc razem zawsze będziemy się ranić. Nie chcę tego – westchnęła. – Czy nie jest nam dobrze tak, jak jest?
-Ja chcę czegoś więcej. Chcę ciebie razem z pełnym pakietem.
-Nie mogę ci zaoferować nic więcej Hank. Nic więcej, oprócz tej jednej, ostatniej nocy – powiedziała.
-Tej jednej nocy? Dzisiaj? – zdziwił się.
-Nie będę ukrywać, że jestem napalona – westchnęła Karen, wzruszając ramionami. – Richard już od dawna wolał zabawiać się z facetami, a mi przestają wystarczać palce.
-Zadziwiasz mnie każdego dnia, skarbie, jesteś niepoprawna – powiedział Hank i nachylił się, całując ją w nos.
-Tylko na tyle cię stać? – prowokowała. – Kobieta oferuje ci seks, a ty odpowiadasz czymś takim? – Hank nie potrzebował ani słowa więcej. Wstał i pociągnął ją za sobą. Położył obie dłonie na jej talii i przyciągnął do siebie.
-Jesteś najbardziej niesamowitą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem – szepnął jej do ucha.
-Jesteś największym bucem, jakiego kiedykolwiek spotkałam – odrzekła i zaśmiała się, zarzucając mu ręce na szyję.
-Czy to dlatego chcesz się dziś ze mną przespać? Kręcą cię buce? – wymruczał w jej obojczyk.
-Tylko jeden – wyjaśniła. Hank wziął ją na ręce, nucąc cicho.

Because maybe you're gonna be the one that saves me. And after all you're my wonderwall...

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Nie 15:45, 09 Wrz 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:34, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Fik nr 3 - bardzo mi się podobała interpretacja wskazówki, ciekawie rozwiązana historia House'a, jego stan po śmierci przyjaciela jest ciężki, ale jakiż inny mógłby być. Wyszło raczej gorzko, chyba bardziej gorzko niż smutno, nie wiem sama. Ale fik bardzo dobry.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:06, 12 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 8
Tytuł: Maybe if you and I had met first...
Autor: alcusia
Fandom: The Vampire Diaries
Uwagi: Delena, scena z finału 3 sezonu
A/N: przykro mi, ale nie potrafiłam stworzyć nic twórczego, dlatego też tym razem odtwórczo. Dialog zaczerpnięty ze sceny z 3x22, emocje zinterpretowałam sobie sama


***

-Katherine – Elena cofnęła się o pół kroku, widząc przed sobą mężczyznę, który pojawił się nagle znikąd, jakby po prostu zmaterializował się z mroku.
-Nie… Ja… Jestem Elena – powiedziała powoli i obejrzała się za siebie. W pobliżu nie było nikogo, a ona wystraszyła się nagłą obecnością nieznajomego. Uświadomiła sobie, że jeśli chłopak ma złe zamiary, nikt nie będzie w stanie jej pomóc i nie usłyszy jej wołania.
-Po prostu wyglądasz jak… Przepraszam. Bardzo mi kogoś przypominasz – powiedział nieznajomy powoli, marszcząc czoło. Wyraźnie się zdziwił, że nie jest osobą, za którą ją wziął. – Jestem Damon – przedstawił się i podszedł kilka kroków, przyglądając się jej uważnie.
-Nie chciałabym być niegrzeczna Damonie, ale to trochę dziwne, że jesteś tutaj, na zupełnym pustkowiu – powiedziała Elena. Kiedy pierwszy strach minął, zaczęła dokładniej przyglądać się nieznajomemu. Chłopak był niezwykle przystojny, a jego niebieskie oczy zdawały się zaglądać na samo dno jej duszy. Miał na sobie czarną koszulkę i skórzaną kurtkę, które podkreślały jego ciemne włosy. Zmysłowe usta rozciągnięte były w delikatnym uśmiechu.
-Chyba też coś możesz o tym powiedzieć, bo jesteś tu całkiem sama – zauważył celnie i uśmiechnął się szerzej.
-To Mystic Falls. Tu nigdy nie dzieje się nic złego – powiedziała, rozkładając ręce. Była pewna, że on nie jest stąd. Nie widziała go nigdy wcześniej, takiej twarzy na pewno by nie zapomniała. Nieznajomy już jej nie przerażał, a wręcz przeciwnie - czuła się wyłącznie zaintrygowana. Nie miała już ochoty odwrócić się i uciec. – Pokłóciłam się ze swoim chłopakiem – powiedziała po chwili ciszy, unosząc telefon. Nie miała pojęcia, dlaczego się tłumaczy, ale po chwili zdała sobie sprawę, że chce przeciągnąć rozmowę z nim, dowiedzieć się czegoś więcej.
-O co? – zapytał odruchowo. – O ile mogę zapytać – dodał i uniósł ręce w przepraszającym geście, jakby dotarło do niego, że mu nie wypada.
-O życie, o przyszłość… On ma już wszystko zaplanowane – wyjaśniła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Byli jeszcze tacy młodzi… Elena nie myślała o ślubie, dzieciach i własnym domku z ogródkiem. Była na etapie zabawy i beztroski, a długotrwałe deklaracje po prostu ją przerażały.
-A ty tego nie chcesz? – zapytał Damon. Wciąż się uśmiechał. Elena miała wrażenie, że jemu także zależy na dalszej rozmowie.
-Nie wiem, czego chcę – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
-To akurat jest nieprawdą – odparł pewnie. – Pragniesz tego, co każdy – dodał ze znawstwem.
-Czego? Tajemniczego znajomego, który zna odpowiedź na każde pytanie? – spytała Elena z uśmiechem. Rozmowa z nim wydała jej się teraz najłatwiejszą rzeczą na świecie.
-Powiedzmy, że już jakiś czas żyję na tym świecie – powiedział i roześmiał się, jakby sam do siebie. – Zdążyłem się nauczyć paru rzeczy – dodał.
-Więc, Damonie… Powiedz mi, czego pragnę? – zapytała Elena, ciekawa jego odpowiedzi.
-Pragniesz miłości, która cię pochłonie. Pragniesz namiętności, przygody, a nawet odrobiny niebezpieczeństwa – Elena zapatrzona w jego oczy nawet nie zauważyła, kiedy zbliżył się do niej na odległość wyciągniętej ręki. Jego słowa były trafione, jakby znał ją od dawna, lepiej niż ona sama siebie znała. Uśmiechnęła się delikatnie, a przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz.
-A czego ty pragniesz? – spytała. Damon zmarszczył czoło, jakby odpowiedź była bardzo trudna. Nagle Elena spojrzała za siebie, słysząc samochód w oddali. – To moi rodzice – powiedziała i obróciła się do Damona, chcąc się z nim pożegnać. Wzdrygnęła się, kiedy ujrzała jego twarz tuż przy swojej. Jego oczy płonęły, kiedy zaczął mówić.
-Chcę, żebyś odnalazła wszystko, czego szukasz – powiedział z mocą. – Ale teraz chcę, byś zapomniała o tym, co się tu zdarzyło. Nie chcę, by ludzie już wiedzieli, że jestem w mieście – dodał i uśmiechnął się. Elena nadal wpatrywała się w niego z nieco nieobecnym wzrokiem, a on miał wielką ochotę, by jeszcze z nią zostać, porozmawiać - by chociaż pogładzić jej włosy, ale samochód był już zbyt blisko. – Dobranoc, Eleno – szepnął tylko i czmychnął jak kot, chowając się w mroku. Położył się na ulicy i wsunął ręce pod głowę. Jeszcze przez długi czas myślał o dziewczynie, która może i wyglądała jak Katherine - ale po tej krótkiej rozmowie z całą pewnością mógł stwierdzić, że charakter miała zupełnie inny. Zapragnął ją bliżej poznać, porozmawiać dłużej - być może był nawet gotowy znowu się zakochać. Zakręciło mu się w głowie, jakby łyknął zbyt dużo kofeiny. Zamknął leniwie oczy. – Och, Eleno… To przeznaczenie. Jeszcze będziesz moja – szepnął do siebie.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:09, 13 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 7
Tytuł: To on
Autor: alcusia
Fandom: The Hunger Games
Uwagi: Katniss/Gale, spojlery niewielkie
A/N: akcja dzieje się zaraz po zakończeniu Igrzysk. Kilka rzeczy zmieniłam, kilka pominęłam - ale istota pozostała


***

Jak przez mgłę pamiętam wydarzenia zaraz po naszym powrocie z Kapitolu. Wiem, że wokół nas było mnóstwo zamieszania, a mnie ściskali ludzie, których wcale nie znałam. Peeta cały czas był obok, trzymał moją dłoń i widać było, że mimo wszystko odnajduje się w tym wszystkim dużo lepiej, niż ja. Z moją rodziną pozwolono mi się zobaczyć dopiero na końcu. Pamiętam ciepłe i zaskakująco mocne ramiona Prim i bardziej powściągliwe, ale równie mocne ramiona matki. A potem pamiętam uścisk Gale’a, najbardziej wytęskniony i chyba najszczerszy. Pamiętam jego twarz, zmęczoną i wychudzoną trochę bardziej, niż zwykle, ale mimo to szczęśliwą, z radosnym błyskiem w oku. To chyba sprawia, że po raz pierwszy od powrotu do domu się uśmiecham.

***

-Co czułeś, kiedy… Kiedy oglądałeś mnie na arenie? – pytam Gale’a cicho, kiedzimy razem w naszym miejscu w lesie. Wkłada sobie do ust kawałek ciemnego chleba i uparcie wpatruje się w przestrzeń, jakby nie dosłyszał pytania. Wiem, że bolało go, kiedy musiał oglądać mnie razem z Peetą, ale tak naprawdę nigdy szczerze o tym nie rozmawialiśmy.
-Martwiłem się o ciebie – odpowiada w końcu po chwili, która zdawała się być dla mnie wiecznością. Nadal na mnie nie patrzy. Zaciskam usta. Jest taki uparty, że czasem wyprowadza mnie to z równowagi.
-A co myślisz… O Peecie? O naszym wspólnym… Zwycięstwie? – dukam z trudem. Rozmawianie wprost o swoich uczuciach i emocjach nigdy nie przychodziło mi łatwo, ale z Galem wszystko jest jeszcze trudniejsze, bo on wcale mi nie pomaga. Siedzi obok mnie, ale czuję, jakby otoczył się grubym murem, przez który nie mogę się przebić.
-Miałem nadzieję, że ci pomoże – odpowiada krótko, wzruszając ramionami. Wzdycham tylko z rezygnacją. Nic więcej dziś od niego nie wyciągnę. Odkąd wróciłam z Kapitolu sytuacja między nami jest bardzo napięta. Gale był sobą tylko tego pierwszego dnia, kiedy tak serdecznie mnie uściskał, zupełnie, jakby na chwilę wyszedł zza tych murów i pokazał, co naprawdę czuje. Jednak od tamtej pory nasze rozmowy są sztywne i nijakie, a on prawie wcale na mnie nie patrzy. Nigdy nawet nie odwiedził mnie w moim nowym domu w Wiosce Zwycięzców. Nagle wzbiera we mnie wściekłość i odruchowo ciskam w niego swoją porcję chleba. Zanim zdążę się odwrócić widzę tylko jego pytające spojrzenie.

***

Kiedy wracam z Ćwieku do Wioski, pobrzękując cicho monetami, które mam w kieszeni, nie mogę nie myśleć o nadchodzącym Tournee Zwycięzców. Wkrótce do mojego domu przyjadą wygłodniali jak hieny dziennikarze, żądni barwnych opowieści o młodzieńczej miłości, która narodziła się na arenie. Na myśl o tym robi mi się niedobrze, więc rozglądam się wokół, próbując zająć umysł czymś innym. Bezlitosna zima zaczyna dawać pierwsze oznaki rychłego przyjścia. Chociaż śnieg jeszcze nie spadł, wokół panuje przenikliwy chłód. Ostatnie resztki roślinności, które od czasu do czasu można spotkać na terenie dystryktu całkiem zniknęły z powodu mrozu. Mijam dom Haymitcha, jak zwykle cichy i wydawałoby się opustoszały - mój dawny mentor pewnie znowu leży pijany pod stołem. Sama do siebie kręcę głową z dezaprobatą. Za to u Peety palą się światła. Przez chwilę mam ochotę po prostu go odwiedzić, ale moje relacje z nim też są dalekie od ideału. Odwracam wzrok od ciepłego światła lampy i po cichu otwieram drzwi mojego nowego domu. Mama i Prim muszą być w kuchni, nie słyszę ich głosów w salonie. Budynek jest na tyle duży, że mogę niesłyszana przejść do swojego pokoju. W tym momencie mam ochotę pobyć sama. Zdejmuję buty tuż przed wejściem na łóżko. Normalnie zostawiam je przy drzwiach wejściowych, ale dzisiaj nie chciałam, by Prim albo mama mnie usłyszały. Kładę się na wznak i ze złością przykrywam twarz poduszką.
-Cholera by cię wzięła, Gale – szepczę do siebie. Dziwię, że znowu o nim myślę, pomimo nadchodzących wydarzeń, które wywołują u mnie gęsią skórkę. Chciałabym chociaż z nim móc porozmawiać szczerze i bez żadnych ograniczeń - kiedyś nasza przyjaźń właśnie na tym się opierała. Chyba sama nie zdawałam sobie sprawy, jak ważny był dla mnie Gale i jak bardzo za nim tęsknię właśnie teraz, kiedy nasz powrót do normalności prawdopodobnie nigdy nie będzie możliwy. Przewracam się na bok i zamykam oczy. Mam nadzieję, że być może sen wyrwie mnie od ponurych rozmyślań.

***

Kiedy się budzę mam wrażenie, że spałam bardzo długo. Moje ciało jest zastane, jakbym przez cały ten czas nawet się nie poruszyła. Spostrzegam, że moje ubłocone buty zniknęły, a podłoga jest wymyta - pewnie mama przyszła zobaczyć, czy jestem w domu i przy okazji zajęła się błotem. Za oknem widzę pierwsze oznaki wschodzącego słońca. Mimowolnie znowu myślę o Gale’u. To ten czas, kiedy wstaje, a potem idzie do pracy na niemal pół doby. Podziwiam go za to, co robi dla swojej matki i rodzeństwa. Kiedy staję na nogi, chwieję się lekko, ale kilka prostych ćwiczeń przywraca moje ciało do dawnej sprawności. Rozciągam właśnie plecy, kiedy do pokoju wpada zdyszany Gale, jakby lekko zdziwiony, że już nie śpię.
-Co ty tu… - pytam, wytrzeszczając oczy, ale on w ogóle mnie nie słucha. Po prostu podchodzi i mnie całuje.
-Przepraszam Katniss – szepcze w moje usta. – Kocham cię odkąd tylko pamiętam. Wiem… Wiem, że teraz to on jest tym ważniejszym, ale… Po prostu wiedz, że cię kocham – ponownie mnie całuje, tym razem dłużej, jakby się bał, że to już ostatni raz. Kiedy wychodzi, głos odmawia mi posłuszeństwa i nie wołam za nim, chociaż bardzo bym chciała. Siadam na łóżku, całkowicie zdezorientowana, ale po chwili jednak uśmiecham się szeroko. To właśnie on. To z Galem mam szansę dojść do szczęścia, kiedy ten koszmar wreszcie się skończy. Kiedy to do mnie dociera, śmieję się już w głos. Bo to przecież takie proste.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:07, 13 Wrz 2012    Temat postu:

Więc about ostatni fik- ładnie napisane, tak pasująco do klimatu książek. Ciekawie było też poznać taką alternatywę, i choć kompletnie nie widzę Gale'a i Katniss razem- w sensie wspólnej przyszłości (co nie zmienia faktu, że wiem, że do niego coś czuła, zwłaszcza do czasów kosogłosowych i pewnie, gdyby nie jej udział w Igrzyskach, to pewnie by z Gale'm "skończyła"), to podobało mi się jak ładnie to poprowadziłaś, bo brakowało mi takiego jakiegoś, nie wiem- olśnienia i przejaśnienia prowadzącego Katniss do nawiązania kontaktu ze swoimi emocjami. Coś się po prostu rozwiązuje, w książce drażniło mnie na okrągło jej otępienie w kwestii co do chłopaków właściwie czuje. Więc me gusta.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Czw 19:08, 13 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:44, 15 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 10
Tytuł: Skórzana sofa
Autor: alcusia
Fandom: Harry Potter
Uwagi: spojlerów brak
A/N: miało wyjść inaczej, wyszło tak


***

Hermiona tego popołudnia zjawiła się w lochach nieco wcześniej, niż zwykle. Po wizycie w bibliotece dźwigała ze sobą starą, grubą książkę, którą zamierzała przestudiować jeszcze zanim rozpocznie się lekcja eliksirów. Usiadła przed lochem Snape’a i zagłębiła się w lekturze. Po chwili wyjęła różdżkę, stuknęła nią kilka razy w swoją torbę, wymruczała coś pod nosem i najwyraźniej zadowolona z efektu, założyła stronę i zamknęła książkę. Napotkała zdziwione spojrzenie Harry’ego, którego nadejścia zupełnie nie zauważyła.
-Harry! Co ty tu robisz tak wcześnie? – pisnęła.
-Widziałem, jak tu idziesz. Wołałem cię już od biblioteki, ale zupełnie mnie nie słyszałaś. Pomyślałem, że posiedzę tu z tobą, bo i tak nie mam nic innego do roboty. Hej, co robiłaś z tą torbą?
-Ach, to nic. Po prostu ćwiczyłam zaklęcie alarmujące – odparła, machając ręką. – No, sam spróbuj coś wyjąć – powiedziała i podsunęła mu torbę. Harry z pewnym wahaniem włoży dłoń do środka i wyciągnął zwój pergaminu.
-Złodziej, złodziej, złodziej! – zawyła torba ogłuszająco, a wrzask poniósł się echem w korytarzu. Oboje natychmiast zatkali sobie uszy. Hermiona wyrwała mu z ręki pergamin i wcisnęła go z powrotem do bocznej kieszeni torebki.
-Cóż, działa nawet trochę lepiej, niż się spodziewałam – powiedziała, najwyraźniej z siebie dumna.
-Co robisz, szlamo? Chcesz obudzić umarłych tym swoim wrzaskiem? – odezwał się Draco Malfoy, który wyszedł właśnie zza rogu, w towarzystwie Crabbe’a i Goyle’a. Na twarzy miał złośliwy uśmieszek.
-To moja torba krzyczała, nie ja – odgryzła się Hermiona. – Poza tym nic ci do tego, Malfoy – aż zazgrzytała zębami.
-Ach, więc wyobraź sobie, że jeśli twoja… torba… niespodziewanie zaczyna się drzeć w czasie przerwy i zakłóca mój czas w pokoju wspólnym, to jest to moja sprawa – wysyczał jadowicie i zmrużył oczy. Hermiona nic nie odpowiedziała, widząc nadchodzącą resztę uczniów. Odwróciła się plecami do trzech Ślizgonów.
-Co za idiota, nie znoszę go – szepnęła do Harry’ego. –Lepiej wejdźmy do środka, wszyscy już są – dodała i za rękaw wciągnęła go do zimnego lochu.

***

-Potter! Co to ma być, eliksir wzmacniający, czy rozgotowane gluty? Wylej to i zacznij od początku! – wrzasnął Snape, zaglądając do kociołka Harry’ego. Kiedy spojrzał na eliksir Hermiony, tylko zmrużył gniewnie oczy, ponieważ uwarzony był idealnie.
-Mówiłam ci Harry, tylko pół korzenia imbiru – szepnęła i dyskretnie podała mu odmierzoną ilość. Rozejrzała się po lochu i napotkała spojrzenie Draco Malfoya, ten jednak odwrócił wzrok niemal natychmiast. Hermiona zarumieniła się i szybko pochyliła nad swoim kociołkiem, by dodać jeszcze szczyptę sproszkowanych łusek traszki.

***

Po skończonej lekcji eliksirów, która jak zwykle dłużyła im się w nieskończoność, Harry i Hermiona wrócili do pokoju wspólnego Gryfonów. Harry poszedł odszukać Rona, który miał w tym czasie inne zajęcia, a Hermiona usiadła na fotelu przy kominku. Wyjęła z torby grubą książkę z biblioteki, otworzyła założoną wcześniej stronę i zagłębiła się w lekturze. Tylko od czasu do czasu słychać było, jak stuka różdżką w różne przedmioty i szepcze coś pod nosem. Nagle zerwała się i spojrzała na zegarek. 17:57. A więc była już prawie spóźniona. Wepchnęła gruby tom z powrotem do torby, zarzuciła ją na ramię i wybiegła przez dziurę pod portretem.

***

Kiedy zdyszana dobiegła na siódme piętro, była już 18:09. Trzykrotnie nerwowo przeszła tam i z powrotem, wzdłuż kamiennej ściany, a kiedy po chwili tuż obok niej wyrosły proste, dębowe drzwi, pośpiesznie nacisnęła klamkę. Weszła do dużego pomieszczenia, oświetlonego jedynie świecami, porozstawianymi w strategicznych miejscach. Na samym środku stał brązowy stolik do kawy, a tuż pod ścianą skórzana sofa.
-Przepraszam za spóźnienie, jak zwykle się zaczytałam – wydyszała i rzuciła torbę na podłogę. Oczy jej rozbłysły na widok osoby skrytej w mroku, która opierała się plecami o przeciwległą ścianę.
-Nie szkodzi – odparł Draco i uśmiechnął się. – Przecież wiesz, że i tak nigdzie bym nie poszedł – bez wahania przeszedł przez pokój i przytulił ją. Hermiona oparła głowę o jego ramię. Stali tak chwilę w bezruchu, napawając się swoją obecnością.
-Ciekawe, jak długo jeszcze będziemy się spotykać potajemnie – westchnęła Hermiona, instynktownie przytulając go jeszcze mocniej. – Nie znoszę siebie za to, że przed Harrym i Ronem muszę udawać, że się nienawidzimy – dodała szeptem.
-Obiecuję ci, że im powiemy, kiedy… Kiedy przyjdzie na to czas – odparł Draco z wahaniem i pocałował ją w czubek głowy.
-Kocham cię – szepnęła Hermiona w jego szyję.
-Ja też cię kocham – odparł Malfoy i pociągnął ją za rękaw, ku skórzanej sofie.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Sob 13:02, 15 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:39, 16 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 4
Tytuł: Aloo Gobi
Autor: alcusia
Fandom: Harry Potter
Uwagi: spojlerów jako takich brak - alternatywna rzeczywistość, slash (bez detali )
A/N: dziś krótko, ale jeszcze nie czuję się zbyt dobrze w pisaniu slashu w każdym razie ten pairing utkwił mi w głowie, ot i efekt czytania potterowych fików po nocach


***

Ktoś mógłby pomyśleć, że od momentu uniewinnienia Syriusza Blacka wszystko się zmieniło. Nie była to jednak prawda. Niektórzy nadal mu nie wierzyli, chociaż Peter Pettigrew - dowód jego niewinności siedział teraz w Azkabanie i wszyscy o tym wiedzieli. Niektórzy wytykali palcami, szeptali za plecami, jeszcze inni chwytali swoje dzieci za ręce i pospiesznie przeciągali na drugą stronę ulicy, kiedy akurat przechodził. Syriusz przywykł do tego i każdy akt ludzkiej niechęci przyjmował z pokorą, opuszczał wzrok i wzdychał głęboko. Wiedział, że ludzie nie zapominają i nie wybaczają łatwo, mimo że był niewinny. Kiedy dotarł do swojego skromnego mieszkanka, które kupił cudem wraz z Lupinem, poczuł się wreszcie całkowicie akceptowany, wreszcie na swoim miejscu. Wilkołak i zbieg z Azkabanu - oboje byli wyrzutkami społeczeństwa, ale dobrze im się razem żyło, nieco na uboczu i z dala od oskarżycielskich spojrzeń innych. Syriusz uśmiechnął się, widząc Remusa krzątającego się w kuchni.
-Cześć – powiedział wesoło Lupin. – Mam nadzieję, że lubisz indyjską kuchnię? – zapytał i spojrzał mu w oczy.
-Jasne, jasne – odparł Syriusz, nie do końca pewny, bo przecież takich potraw nigdy nie próbował. Opłukał ręce w zlewie. – Pomóc ci? – zagadnął.
-Podaj przyprawy.
-Gdzie są?
-Górna szafka. Nie, ta po lewej! Widać, że za mało czasu spędzasz w kuchni – zaśmiał się Remus.
-Czego dokładnie potrzebujesz? – zapytał Black, przeglądając zawartość sporego koszyczka. Każda przyprawa była podpisana i zapakowana w osobną papierową torebkę.
-Dam robie radę. Accio kurkuma – mruknął Lupin, wyciągając różdżkę. Odpowiednie opakowanie pomknęło do niego w powietrzu przez całą długość kuchni.
-Co to do cholery jest kurkuma? – zapytał Syriusz, patrząc z uwagą, jak jego towarzysz odmierza precyzyjną ilość.
-Indyjska przyprawa, geniuszu – zadrwił Remus. – Znalazłem świetną książkę kucharską dla mugoli i próbuję odtworzyć przepis na… Aloo Gobi – zerknął do tekstu, aby upewnić się, że poprawnie zapamiętał nazwę dania.
-Powodzenia – zaśmiał się Syriusz i pocałował partnera w ramię. – Chyba nic tu po mnie, sam świetnie sobie radzisz. Idę się wykąpać – oznajmił i wyszedł, zdejmując koszulkę w drodze. Widząc jego muskularne, nagie ramiona i zgrabne plecy, Lupin oblizał palce, zmniejszył nieco ogień na piecu i ruszył za nim, uśmiechając się pod nosem. Tak, to będzie doskonały sposób, by oboje zaostrzyli sobie apetyt na indyjskie danie, równie pikantne jak ich związek.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:59, 16 Wrz 2012    Temat postu:

alcuś, uwielbiam Cię za Dramionę (btw. z moją przyjaciółką bardzo mocno orłejz szipowałyśmy tę parę i stwierdziłyśmy, że ich dzieci będą miały imiona: Dramiona - córeczka oraz Heraco - synek ), bo jest uroczo i wcale nie za słodko. Podoba mi się wpleciona zgrabnie lekcja eliksirów, miły przerywnik, a do tego świetnie powiązany z akcją. A ta skórzana sofa na końcu... oj, ciekawa zapowiedź Gratuluję, śliczny kawałek Twojego autorstwa.

Fik nr 4 - jak za bardzo nie lubię właśnie tego pairingu, tak u Ciebie mi on w ogóle nie przeszkadza. Choć krótko, myślę, że wyszło świetnie, nie potrzeba tu, imo, więcej słów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:42, 22 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 11
Tytuł: Powroty
Autor: alcusia
Fandom: Sherlock Holmes (film)
Uwagi: slash again Sherlock/Watson, akcja dzieje się na początku "Gry cieni"
A/N: być może wyszło zbyt ckliwie, ale to już pozostawiam Waszej ocenie


***

Kiedyś byliście niemal nierozłączni. Ktoś mógłby powiedzieć, że byliście najlepszymi przyjaciółmi, ale to nieprawda. Byliście dla siebie kimś o wiele ważniejszym. Tęsknisz za tymi czasami, bo wiesz, że one już nie wrócą, to po prostu niemożliwe. Wasze relacje są teraz bardziej powściągliwe, chociaż nadal serdecznie, ale tobie to nie wystarcza. W pamięci wciąż analizujesz jego drobne gesty, przypadkowy dotyk jego rąk, każde dobre słowo. Starasz się robić wszystko, byle tylko o tym nie myśleć, bo myślenie doprowadza cię do szaleństwa. I rzucasz się w wir pracy. Już prawie potrafisz ignorować ból, który sprawia ci jego nieobecność, kiedy on nagle zjawia się w twoim progu. Nie postarzał się ani o dzień i nagle czujesz, jakbyście ostatni raz widzieli się zaledwie wczoraj, a dwuletnia rozłąka zdaje się nic nie znaczyć.

***

Siedzisz z nim w swoim gabinecie, oboje z nosami w książkach. Lubisz z nim milczeć. Z nikim tak dobrze nie spędzasz czasu w ciszy. Nie ma między wami ani odrobiny niezręczności.
-Jutro się żenię – rzuca Watson, jakby od niechcenia. Patrzysz na niego pytającym wzrokiem, jakbyś chciał się upewnić, że się nie przesłyszałeś, ale on uparcie na ciebie nie patrzy.
-Co? – wydobywasz z siebie tylko jedno słowo. Chciałbyś powiedzieć o wiele więcej, ale rosnąca gula w gardle skutecznie to uniemożliwia.
-Sherlocku, nie wygłupiaj się. Mary wysłała ci zaproszenie już dawno temu – mówi z lekkim wyrzutem.
-Nie dostałem żadnego zaproszenia – odpowiadasz szybko. Pamiętasz każdy telegram od niego, niemal słowo w słowo. Nie mógłbyś przegapić informacji o ślubie. – Mary nigdy mnie nie lubiła. Pewnie… Zapomniała – spoglądasz na jego reakcję, ale nie wydaje się być ani trochę zawstydzony.
-Cóż, wielokrotnie się jej naraziłeś – odpowiada tylko, przekładając stronę. – Wcale się jej nie dziwię.
-Czy to jedyny powód twojego powrotu? – pytasz po chwili i w oczekiwaniu na odpowiedź zaciskasz pięści pod stołem. Przez moment masz nadzieję, że nie, że może będzie tak jak kiedyś.
-Ja nie wróciłem – Watson śmieje się cicho, a ty czujesz, jakby ktoś uderzył cię w przeponę i pozbawił oddechu. – Po ślubie znowu wyjeżdżam – wyjaśnia i wreszcie patrzy ci w oczy. Jego własne mają odcień pochmurnego nieba i przez chwilę dostrzegasz w nich nutkę niepewności, która jednak znika zbyt szybko, byś mógł być pewnym, że faktycznie tam była.
-Chcę być twoim drużbą – mówisz natychmiast. Watson wyraźnie się rozpromienia.
-Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli, Holmesie.

***

W nocy nie możesz zasnąć i przez dobre dwie godziny tylko przewracasz się z boku na bok. Przed oczami wciąż widzisz go w weselnym fraku, z nią u boku. Oboje radośni i roześmiani, przeżywają właśnie najlepszy dzień swojej egzystencji. Kiedy z frustracją przecierasz zmęczone oczy, wizja się zmienia. Widzisz siebie z nim, w jakimś ładnym miejscu. Siedzicie tuż obok, ramię w ramię i jest prawie tak, jak kiedyś. Nie potrzebujecie słów, by doskonale się rozumieć, wystarczy jedno spojrzenie. Podnosisz się ze złością i ciskasz poduszką w materac. O ile prostsze byłoby to wszystko, gdyby on wiedział… Prychasz tylko cicho pod nosem i wychodzisz do kuchni, zakładając po drodze szlafrok. Niemal zamierasz w drzwiach, widząc go przy oknie. Wpatruje się gdzieś w przestrzeń lekko nieobecnym wzrokiem, a w dłoniach trzyma pustą już szklankę. Do połowy pełna butelka whisky stoi obok niego na parapecie.
-Kłopoty ze snem? – pytasz, próbując opanować oddech. Watson wzdryga się lekko.
-Mam wątpliwości – mówi szczerze i patrzy na ciebie, oczekując rady i słowa otuchy. Niczym takim go jednak nie obdarzasz.
-Wiem – odpowiadasz tylko i podchodzisz do niego. Opierasz się plecami o parapet i bez słowa wyjmujesz mu szklankę z rąk. Napełniasz ją do połowy i szybko opróżniasz.
-Mary jest cudowna. Szczera, dobra, wierna, kochająca… Z nią wszystko jest takie proste… Zbyt proste. Czasem nie mogę wytrzymać tego, że w naszym życiu nic się nie dzieje. Tęsknię za tą nutką niepewności i niebezpieczeństwa, za ciągłym ratowaniu cię z opresji. Tęsknię za tobą, Sherlocku – wyrzuca z siebie, a ty nagle czujesz, że chwiejesz się na nogach.
-Więc wróć – mówisz cicho, siląc się na obojętny ton.
-Ach, przecież wiesz, że nie mogę! Co byłby ze mnie za mężczyzna, gdybym opuścił narzeczoną w dniu ślubu? – Watson chowa twarz w dłoniach i wzdycha z rezygnacją.
-A więc wolisz być nieszczęśliwy do końca życia?
-Może nam się jeszcze ułoży. Może się przyzwyczaję do tej… Rutyny. Chcę sobie ułożyć życie, chcę mieć rodzinę – mówi, nie patrząc ci w oczy.
-Kiedyś to ja byłem twoją rodziną – mówisz, zanim zdążysz się ugryźć w język. Watson uśmiecha się delikatnie.
-Zawsze będziesz moją rodziną, Sherlocku – mówi i kładzie ci dłoń na ramieniu. Przez twoje ciało przebiega przyjemny dreszcz, bo czujesz jego dotyk po raz pierwszy od bardzo dawna. Przez chwilę patrzycie sobie w oczy i zanim zdążysz się zorientować, jego twarz znajduje się o wiele za blisko. Możesz policzyć niemal niewidoczne piegi na jego nosie, a na ustach czujesz ciepło jego oddechu. Serce niemal zamiera ci w piersi, kiedy to on pokonuje te ostatnie, bolesne centymetry i nieśmiało cię całuje. Przez ułamek sekundy nie wiesz, jak zareagować, ale potem oddajesz mu pocałunek z całą mocą. Po raz pierwszy w życiu masz szansę sprawdzić, czy jego usta są rzeczywiście tak gładkie, na jakie wyglądają. Ich smak jest niesamowity, o wiele lepszy niż mogłeś sobie wyobrażać i na chwilę zapominasz o oddychaniu.
-Zostań ze mną – szepczesz desperacko w jego wargi i wreszcie udaje ci się zaczerpnąć tchu.
-Zostanę – odpowiada, a ty czujesz, że nareszcie wróci tam, gdzie jego miejsce.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:49, 22 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 9
Tytuł: Niebezpieczne narzędzie
Autor: alcusia
Fandom: Pingwiny z Madagaskaru
Uwagi: bez szipowania (seriously? ), bez ograniczeń
A/N: tym razem bez uwag ocenę jak zwykle pozostawiam Wam.


***

-Eureka! – krzyknął głośno Kowalski, unosząc płetwy w górę. – Nie musimy już wygrzebywać gazet ze śmietników i dawać szympansom do tłumaczenia. Teraz wiedza z całego świata będzie dostępna właśnie tutaj, w formie łatwo przyswajalnych filmików! Właśnie podłączyłem nas do internetu! – wyjaśnił wesoło. Pozostała trójka spojrzała na niego nieco sceptycznie. Kowalski uśmiechnął się szerzej i zachęcającym gestem wskazał na komputer zrobiony z zardzewiałej pokrywy od śmietnika, kilku blaszanych arkuszy, starego joysticka, paru kolorowych klocków i małej puszki po śledziach. Z tyłu podłączony był gruby, iskrzący delikatnie kabel, który wił się po podłodze.
-Podłączyłeś nas do czego? – zapytał Skipper, unosząc brwi. Wielkie wynalazki Kowalskiego zwykle przynosiły więcej szkody, niż pożytku, więc już dawno przestał się nimi ekscytować.
-Do internetu, szefie! To światowa potęga, tam można znaleźć wszystko – powiedział Kowalski tajemniczym głosem i wybałuszył oczy.
-Ale jak to wszystko? Czyli co na przykład? – chciał upewnić się Szeregowy.
-Broń atomową na sprzedaż, prognozę pogody na najbliższe 2 tygodnie, przepis na śledzia po japońsku, mówiące koty, latające kucyki… No… Wszystko.
-Latające kucyki? Fantastycznie! – ucieszył się Szeregowy i klasnął w płetwy. Podszedł do komputera z pewnym wahaniem, ale jego entuzjazm nie osłabł. – Do czego to służy? – zapytał, wskazując na puszkę po śledziach.
-To myszka – odparł dumnie Kowalski.
-Wcale nie wygląda jak myszka – zaprzeczył Szeregowy, oglądając puszkę z każdej strony.
-Tak tylko się mówi. Myszka pozwala poruszać kursorem po monitorze – wytłumaczył cierpliwie. – Spójrz – dodał i nacisnął wielki, czerwony przycisk z przodu. Maszyna zaburczała przeraźliwie, ale po chwili na ekranie pojawiło się zapytanie o hasło.
-Jakie hasło wymyśliłeś? – zapytał Szeregowy Kowalskiego, zaglądając mu przez ramię, kiedy ten wprowadzał je do systemu.
-Najpierw ten klawisz, później ten, ten, ten, dwa razy ten, potem ten, a na koniec ten – wyjaśnił, wciskając po kolei odpowiednie klocki. – Małpy twierdzą, że po przeczytaniu hasło brzmi „mwgerrtd” – dodał, drapiąc się po głowie.
-Trochę dziwne – wtrącił Skipper, który także podszedł bliżej widząc, że ze strony nowego wynalazku nie grozi mu na razie żadne niebezpieczeństwo. Rico z zaciekawieniem wyglądnął mu zza ramienia.
-Widzicie? Gdy ruszam myszką strzałka na ekranie też się rusza! – powiedział Kowalski i zademonstrował pozostałym.
-Co to za magia? – zdziwił się Skipper.
-To nie magia, to technologia, szefie. Utworzyłem skrót do pewnej strony internetowej, nazywa się jutjub…

***

-Chłopaki? Halo! Jesteście tam? Nie widziałam was od prawie tygodnia – Marlenka zaglądnęła nieśmiało do bazy pingwinów, odsuwając blaszaną miskę. Wytrzeszczyła oczy widząc, co się wyprawia na dole. Wszyscy czterej mieli czerwone i podkrążone oczy, jakby od dawna nie spali. Kowalski podskakiwał na samym środku pomieszczenia, jakby jechał na niewidzialnym koniu, krzycząc „gangnam stajl” od czasu do czasu. Szeregowy biegał dookoła stołu z kolorowymi paskami bibuły przyczepionymi do ogona, podśpiewując „nian nian nian nian nian”. Skipper siedział przed lustrem i demonstrował różne kosmetyki, mrucząc „tak wygląda codzienna pielęgnacja mojej twarzy, jutro pokażę wam, co jest w mojej torebce”. Rico natomiast tańczył bliżej niezidentyfikowany taniec ze swoją lalką do muzyki, która wydobywała się z dziwnej maszyny, stojącej na blacie pod ścianą. – Chłopaki? – zapytała ostrożnie Marlenka, próbując zwrócić na siebie uwagę, ale żaden z pingwinów nawet nie spojrzał w jej kierunku.
-Szybko! Potrzebujemy nowego filmiku! – wykrzyknął nagle Kowalski i cała czwórka podbiegła do maszyny. Nagle na ekranie pojawił się uroczy mały kotek. Wszyscy zgodnie usiedli na podłodze i jak urzeczeni wpatrywali się w zwierzaka.
-Co to ma być? – mruknęła Marlenka pod nosem. Ostrożnie podeszła do wynalazku i wyciągnęła wtyczkę z kontaktu. Obraz natychmiast zniknął.
-Co się ze mną stało? – ocknął się nagle Skipper. Rozejrzał się i zauważył wydrę. – Marlenko! Całe szczęście, że nas uratowałaś, to urządzenie prawie nas zgubiło! – zawołał i podbiegł do niej. – Kowalski, natychmiast to zniszcz! Nie chcę nigdy więcej oglądać tego jutjuba! – rozkazał.
-Tak jest, szefie – powiedział Kowalski nieco zdezorientowany. – Nigdy więcej nie zaglądniemy do internetu.

***

FIN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin